Yaoi - Hi, Gorgeous.
Draco - 2016-05-05, 01:45
- Wiesz przecież, że nie chciałem cię oszukiwać. Byłem zdesperowany, nie wiedziałem co robić i...
- Cii. Jest ok - usłyszałem swój własny głos. Uśmiechnąłem się do Nielsa, głaszcząc go delikatnie po policzku.
I trwałbym w tej słodkie nostalgii dalej, gdyby nie ktoś, kto brutalnie mnie budził. I zbudził, niech to szlag. Przez pewną chwilę byłem pewien, że stał obok mnie Niels, jakież było moje rozczarowanie, gdy okazało się inaczej.
Wzmianka o mamrotaniu przez sen wcale nie sprawiła, że śniadanie smakowało lepiej. Ani to, że w ogóle znów dostałem śniadanie...
Max wyszedł, a ja westchnąłem ciężko i podniosłem się z łóżka. Uśmiechnąłem się smętnie, biorąc kilka winogron do ust. Wziąłem prysznic i raczej szybko zwinąłem się z mieszkania. Skoczyłem jeszcze do siebie, by wziąć laptopa ze sobą na uczelnie, przez co spóźniłem się kilkanaście minut na wykład. Ups.
W trakcie przerwy obiadowej podrzuciłem klucze dla Maxa, ale nie zostałem na dłużej. Ta cała relacja podobała mi się coraz mniej. W zasadzie nie wiedziałem dlaczego jestem tutaj, gdzie jestem, dlaczego właśnie z nim. Z Maxem wyjątkowo nie rozumiałem się na zbyt wielu płaszczyznach, żeby chociażby rozmowa była komfortowa - prawdopodobnie nie było po prostu lepszej alternatywy. Nie wiem sam.
Dzisiejszego wieczoru także dostałem zaproszenie od detektywa, ale skrupulatnie to zignorowałem. Nie mogłem znów spędzić z nim wieczoru, to byłby przesyt. Był on takim człowiekiem, który mocno ograniczał moje poczucie wolności - ciągle naciskał, jaka to moja edukacja jest najważniejsza, prawo najlepsze, a wszystko inne to jest jeden wielki chłam, który zajmuje mi miejsce w życiu. Trochę tego potrzebowałem, może dlatego właśnie Max był w moim życiu - mam jakieś takie poczucie w sobie, że muszę zrobić to, co trzeba a nie to, czego ja sam pragnę. Takie zadośćuczynienie za swoje błędy. Ale ta sytuacja męczy mnie coraz bardziej.
Chyba pieprzyliśmy się ze sobą, bo nie było innej alternatywy na horyzoncie.
Kończyłem trzeci rok studiów. Dzięki Bogu udało mi się nadrobić ten stracony semestr i zaliczyć go bardzo szybko, ale to kosztowało mnie przez ostatni okres bardzo dużo poświęcenia. Nie spotykałem się w zasadzie z nikim, chyba że ktoś zmusił mnie do swojej obecności, a jedyną osobą, która była do tego zdolna to Alex.
- Gratuluje! To co, idziemy na imprezkę?
- Umówiłem się z Maxem - mruknąłem. Wolałbym spędzić ten czas z przyjaciółmi, szczególnie, że bardzo dawno widziałem cały mój były zespół naraz, a przecież dalej ich wszystkich lubiłem.
Działalność muzyczna rozpadła się nieodwracalnie i w zasadzie nie rozmawialiśmy o tym.
- No proszę cię, chodź z nami. Ciągle bujasz się z tym pedałkiem.
Spojrzałem na Alexa, unosząc brew, a ten tylko wzruszył ramionami.
- Nie patrz tak na mnie. Wpatrzony jest w ciebie jak cielę. To strasznie dziwne. - Skrzywił się niby z obrzydzeniem, odrazą, a ja tylko parsknąłem śmiechem.
W sumie, czemu nie? To przecież przyjaciele, a naprawdę dawno temu byłem gdzieś z nimi.
- W porządku. Napiszę Maxowi, że innym razem.
- No i to rozumiem! Chodź, zgarniamy chłopaków. Dzwoń po taksę.
Pan Vincent - 2016-05-08, 01:35
Nie będzie mnie dzisiaj.
Max zerknął na wyświetlacz telefonu i odczytał wiadomość jeszcze raz. A potem po raz kolejny.
- Nie będzie cię? - Wyrzucił pytanie w eter i zerknął na pięknie zastawiony stół, na butelkę szampana, na cholerną torebkę z prezentem, która zwisała smętnie z oparcia krzesła.
- Nie będzie cię. - Powtórzył wściekle, sięgając po marynarkę. - Świetnie. Naprawdę, świetnie.
Do cholery jasnej - on przygotowywał mu romantyczną kolację, wysilał się dając coś od siebie, a ten wstrętny gnojek tak po prostu to odwoływał?!
Bo co, co niby było ważniejsze od niego? Znajomi, nauka?
Jasne. Miłej zabawy, cokolwiek robisz :)
Odpisał i rzucił się ciężko w objęcia skórzanego fotela.
- Ja ciebie już w ogóle, kurwa, nie rozumiem. - Westchnął ciężko i kopniakiem zrzucił ze stóp całkowicie nowe buty od Armaniego.
Pieprzyć Armaniego, dzisiaj nawet on przestawał mieć znaczenie.
- Dzień dobry. - Przywitał się kulturalnie, przechodząc przez przeszklone drzwi do dużego, modnie urządzonego gabinetu. W pomieszczeniu dominowała biel i szkło, co było rzadko spotykane wśród miłośników architektury i wystroju wnętrz. Modernizacja była konikiem designerów, nie prawdziwych, oldschoolowych projektantów.
Cóż, ciężko to było zrozumieć.
- Cześć. - Powiedziała siedząca w wysokim krześle brunetka i...
Na moment poczuł, że opada mu kopara. Musiał wysilić usta do głupiego uśmiechu, żeby ich nie otworzyć.
Do kurwy nędzy, ta kobieta wyglądała tak dobrze, że nagle zapragnął ją przelecieć w tej chwili - na tym szklanym biurku, wśród papierów i cicho buczącej aparatury komputerowej.
Szczupła, niewysoka, ciemne włosy i oczy, opalona cera, duże piersi, usta, oczy... Ona była taka...
Jak z cholernej okładki. Świetna.
- Spóźniłeś się. - Powiedziała chłodno, uśmiechając się krzywo. Ten uśmiech kogoś mu przypominał. I ten pretensjonalny ton też. Nie wiedział tylko kogo, nie przeszkadzało mu to jednak w odwzajemnieniu go.
- Wiem, przepraszam. Zostałem uprzedzony o rozmowie godzinę przed je...
- Nie obchodzi mnie, dlaczego. Obchodzi mnie spóźnienie. Nie lubię spóźnialskich. Wiesz dlaczego?
- Aech... - Zmarszczył brwi, zaskoczony jej bezczelnością. - Nie wiem?
- Bo przez nich tracę swój czas. - Nagle jej uśmiech zmienił nutę; z pogardliwego stał się bardziej kokieteryjny, choć wciąż pobłażający. - Nie lubię tracić czasu. To chyba jasne?
- Jasne. - Odparł, własciwie odruchowo.
- W takim razie jutro już się nie spóźniaj.
- Jutro? To znaczy, że dostałem tę robotę?
- Dostałeś. Ale teraz idź już do domu. Jutro czeka cię dużo pracy, tak jak mnie teraz. Na razie.
- Do widze... Cześć. - Uśmiechnął się szerzej i opuścił gabinet, mając ochotę zrobić coś głupiego; krzyknąć, klasnąć w dłonie, podskoczyć, czy...
Wykonać gest triumfu, podnosząc zaciśniętą pięść, niech będzie!
- Udało się panu. - Młoda sekretarka uśmiechnęła się dziwnie, wtykając między wargi końcówkę wiecznego pióra. - Jakoś się nie dziwię.
I znowu to sugestywne spojrzenie.
- Dlaczego? - Zapytał zdziwiony, przystając na moment przy jej ladzie. - Chodzi o referencje?
- Powiedzmy. - Odparła kwaśno, nie przestając się uśmiechać. - Niedługo się pan o tym przekona.
Draco - 2016-05-08, 02:04
Nie było grubej imprezki, tańczących półnagich dziewczyn, ani niczego takiego raczej.
- Co z tym twoim, jak mu tam?
- Maxem?
Alex przytaknął, biorąc właśnie bucha skręta, którego w końcu nauczył się robić. Brawo!
Uśmiechnąłem się lekko, trochę nie wiedząc co w zasadzie mam powiedzieć. Zostawiłem go tego wieczoru samego, ale bądźmy szczerzy, każdy z nas może mieć inne plany i nie musimy spędzać całego czasu razem.
- To dobry człowiek.
Cóż, tego byłem pewien. Rozpieszczał mnie, chociaż nie musiał. Wiem, że nie podzielałem tych emocji, wiem, że nie zależało mi aż tak, jak jemu. Jeśli w ogóle. Był jakąś opcją, którą przyjąłem, ale... Nie wiem, czy był kimś dla mnie. Max to osoba bardzo miła, rozpieszczająca, dbająca o drugą osobę. W zasadzie idealna partia, można by rzec. Prócz tego, że nasze zdania raczej diametralnie się różniły na niemal każdy temat, w związku z czym spięcia były w zasadzie non stop - i to nie na tematy prozaiczne typu "nie zaniosłeś kubka". Różnica poglądów była diametralna na tematy trochę bardziej ważne, przyszłościowe i to było zatrważające.
- Dobry człowiek, ale...? Wyczuwam to "ale".
- Nie wiem, czy do końca dla mnie - przyznałem.
Dostałeś nową wiadomość
Katharine Diels
Hej. Chciałam cię złapać, ale wasz fb jest już zamknięty i nieaktywny. Chciałam wyjaśnić... bo ten twój kolo mówił prawdę, dosypałyśmy mu procha. Jude myślała, że to manager, tak się przedstawiał przecież, więc chciałyśmy się dostać do was, a... no cóż... To straszne głupie, przepraszamy.
Gdy przeczytałem tę wiadomość, byłem ewidentnie zaskoczony jej treścią. Czy byłem właśnie w ukrytej kamerze? Nie chciałem już nawet myśleć o Nielsie i kiedy życie jakoś zaczęło się składać, to...
- Co to? - Max nachylił się nad moim ramieniem i rzucił okiem na ekran. Pozwoliłem mu przeczytać treść tej wiadomości.
Pan Vincent - 2016-05-08, 02:34
- Dzień do... - Zaczął rześkim i radosnym tonem, wkraczając do przestronnego gabinetu, by...
- Jeszcze nie. - Przerwano mu wściekle i zamknięto mu drzwi przed nosem.
Co za... suka. Czemu to zrobiła, posrało ją?
Spróbował jeszcze raz: otworzył drzwi i zanim Isabelle (dowiedział się, ze tak miała na imię) zdążyła je ponownie zamknąć, wykrzyknął:
- Co jest? Mam tę pracę czy nie? Miałem stawić się dzisiaj rano, tak? No to jeste...
- Pięć minut przed czasem! - Wykrzyknęła, machając rękoma jakby odganiała się od natrętnej muchy. Stanęła dokładnie przed nim i dźgnęła go palcem w pierś, dodając hardo:
- Nienawidzę kiedy ktoś przeszkadza mi przed rozpoczęciem roboty. Nie płacę ci za dodatkowy czas spędzany za...
- Czekaj, czekaj, czekaj. - Tym razem on jej przerwał, nie mogąc pojąc, czy to jakiś głupi żart, czy ta laska była po prostu totalnie posrana? Jeśli to była ta druga opcja, to kurewsko się wkopał. Nie, to Johan go kurewsko wkopał. Niech on go tylko... - Przecież to tylko pięć minut. Nie będę czekał przed gabine...
- Nie, to ja nie będę z tobą dłużej rozmawiać. RĘCE z moich ramion! - Rzuciła szorstko i ponownie z zadziwiającą, wręcz, siłą wypchnęła go za drzwi.
Zamrugał, całkowicie osłupiały i zerknął w stronę sekretarki, otwierając usta z niedowierzania.
- Witamy w rodzinie! - Rzuciła radośnie, puszczając mu oczko.
Max pochylił się niżej nad ramieniem kochanka, całując go przelotnie w policzek. Uwielbiał takie poranki jak ten - kiedy miał go obok siebie, rozgrzanego, pachnącego seksem, zadowolo...
- Kto to? - Zapytał, odczytując treść... wiadomości.
Och, kurwa - świetnie. Jeszcze tylko brakowało tego żeby Seth znów zaczął sobie przypominać o tamtym skurwielu. Przecież mieli to już za sobą, teraz liczyli sie tylko oni - Seth i Max, nikt więcej.
- Nie odpisuj jej, to pwnie jakaś dziewczyna, która chce twojego autografu. Na twoim miejscu bym ją zablokował. Zresztą, to niemożliwe żeby taki wielki facet dał się "zgwałcić" przez trzy nastolatki. Daj spokój, samo to brzmi głupio, nie?
Dopytywał, starając się odczytać z jego twarzy jakąkolwiek reakcję.
Musiał wiedzieć co Seth o tym myślał, nie chciał żeby Niels znowu zaprzątał mu głowę, to nie był na to dobry czas, nie teraz kiedy chciał z nim wreszcie porozmawiać o ich przyszłości, o związku!
- Wszystko w porządku, kochanie?
Draco - 2016-05-08, 02:43
Skrzywiłem się. Czy było to niemożliwe? Z pozoru, nie. Ale widziałem przecież, że Niels był zalany, dosłownie zalany. I nic nie było niemożliwe, więc to zapewnianie... No cóż.
Westchnąłem ciężko i zabrałem się za odpisywanie.
Odpowiedź:
Dzięki za informacje, chociaż niespecjalnie mnie ona interesuje. W każdym razie doceniam fakt, że się przyznałaś.
Pozdrawiam.
Gdy wiadomość była wysłana, zamknąłem laptopa i wstałem od stołu. Ruszyłem w kierunku kuchni, chcąc pobyć trochę samemu, ale gdy Max poszedł zaraz za mną, potrząsnąłem głową.
- Daj mi chwilę samotności.
Z pełnym kubkiem zamknąłem się w sypialni. Byłem u Maxa, więc nie mogłem czuć się stuprocentowo komfortowo, ale cisza mogła zapewnić mi chociażby tego namiastkę. Otworzyłem balkon. Było bardzo słonecznie, ciepło. Dzisiejszy dzień zapowiadał się naprawdę fantastycznie pod względem pogody. Usiadłem na szezlongu, który się tam znajdował i pociągnąłem kilka łyków soku.
Nie chciałem sobie tego przypominać, myśleć o tym i rozpamiętywać, ale mimowolnie jakoś tak się działo i... Kurwa mać. Jasne, nie zmieni to już nic. Zresztą, to przecież był tylko początek powodów, dla których nie mam kontaktu już z Nielsem i nie chcę mieć. A w zasadzie, z Jorgenem. Ta, no właśnie... Ale i tak nie wierzyłem mu, to prawda. Mówił, że go naćpały i nie wierzyłem. Zasłużył swoimi czynami i nie można było mi się dziwić, że nie mogłem mu zaufać, ale... Jakoś pomimo tego czułem się źle. Po prostu źle.
Pan Vincent - 2016-05-12, 02:21
Drobne dłonie przesuwają się po kołdrze, sięgając, poszukując czegoś zawzięcie i rozpaczliwie. Pełne wargi wykrzywia czysta złość, blade policzki pokrywają się czerwienią.
Max spogląda na chłopaka i z rozczuleniem podsuwa pod smukłe palce swoje ramię. Uśmiecha się lekko, dostrzegając jak po drobnym ciele rozlewa się spokój.
Trwa on, jednak, tylko chwilę, zbyt krótką by nazwać ją jakimkolwiek słowem. Seth mruczy coś pod nosem, prosi, a może każe?
Mówi to jednak na tyle cicho i niezrozumiale, że Max musi się pochylić by rozróżnić pojedyncze słowa.
I wtedy słyszy znów to imię. Imię, które nie należy do niego, ale do tamtego człowieka też nie, przecież było nieprawdziwe...
A jednak wywołuje w nim tak gorącą i nieposkromioną nienawiść, że musi zacisnąć pięści na kołdrze, tak mocno, że od ich uścisku bieleją mu kostki.
Niels.
- Niels? - Isabelle wyjrzała na chwilę zza drzwi gabinetu i posłała mu tajemniczy pół-uśmiech, kiwając głową w kierunku reklamówki z jedzeniem. - Zamówienie zgodne z moim życzeniem?
- Jak najbardziej. - Przecisnął się przez wyjątkowo wąską szparę, jaką kobieta pozostawiła pomiędzy framugą a swoim ciałem i (cholera, miała takie ciepłe piersi) ułożył stosik tekturowych pudełek na obszernym biurku.
- Wezmę tylko swoje krewetki i już mnie...
- Nie, zaczekaj. Zjedzmy razem. - Przerwała, podsuwając mu kopniakiem jedno z plastikowych krzesełek. - No już, siadaj. - Dodała ponaglająco na widok jego zdziwionej miny.
Pracował tu już drugi tydzień i choć ciemnowłosa piękność lubiła go wysyłać średnio dwa razy dziennie do jakiegoś sklepu (nie protestował, przecież dostawał za to pieniądze) to nigdy nie wyraziła chęci na wspólne spożywanie lunchu, picie kawy, czy też w ogóle jakiekolwiek "wspólne" spędzanie czasu.
Tymczasem nagle zaczęła być niezwykle miła, uprzejma a nawet wylewna...
Coś musiało być na rzeczy. Przecież żadna kobieta nie zaczynała być sama z siebie (i bez powodu)... no, taka .
- Smakują ci krewetki? - Zaćwierkała Isabelle, podając mu do dłoni butelkę z sosem. - To moja ulubiona knajpa, serwują w niej świetne sajgonki!
- Smakują. - Odpowiedział krótko, uśmiechając się mimowolnie. Czegokolwiek chciała od niego ta wydra, nie mógł jej odmówić tego jaka była atrakcyjna.
- To ci wyjdzie bokiem. - Johan skrzywił się wyraźnie. - Jak posuwałem taką jedną z roboty to skończyło się dla mnie tak jak teraz, o. Spójrz, kurwa, na mnie. Pamiętasz jak się kiedyś za mną dupeczki oglądały? A teraz co? Najpierw widza mój kałdun, a gdzieś z tyłu idę ja.
- Johan. - Niels zaśmiał się otwarcie, parskając śmiechem. - Posypało się bo pieprzyłeś własną sekretarkę i twoja żona się o wszystkim dowiedziała. Nie porównuj tego ze sobą. To coś innego.
- No, proszę. Gadasz jak zakochana nastolatka. Może mi jeszcze powiesz, że ma takie piękne oczy i tak "cudnie" się uśmiecha? - Rudzielec puścił mu oczko, klepiąc go w ramię. - Mówię ci, odpuść sobie. Potem jednemu z was się odechce i wszystko skończy się twoim brakiem pracy, albo jeszcze gorzej: alimentami. Posłuchaj się raz dobrego przyjaciela i nie właź w to gówno.
- Słuchaj, wiem, że to głupie pytanie, ale...
- Ale co? - Przystanął w progu, zerkając na nią znad planu budynku. Uśmiechnął się głupio, wyczuwając, że Isabelle szykowała mu "niezły" temat.
- Jak ty właściwie masz na imię? Bo widzisz - kontynuowała zanim zdołał cokolwiek odpowiedzieć. - Kiedy dzwonił do mnie Johan, przedstawiał mi cię jako Jorgena, a w papierach masz jako Niels. Nie wiem jak mam się do ciebie zwracać, ani o co w tym wszystkim chodzi.
- Jorgen... E... Cóż. Tak się zwracają do mnie starzy kumple.
- Czyli jesteś Niels?
Poczuł jak serce zabiło mu mocniej i chcąc nie chcąc, ujrzał w myślach wszystko to, co było związane z tym imieniem.
Och, Niels. Kurwa, to jest mój syn.
No, to jak się poznaliście, Niels?
Dlaczego to robisz, Niels? Co ty, kurwa, wyprawiasz?
Chcę, żebyś mnie pieprzył, Niels. Jebał, jakby świat się miał skończyć. Mocno, twardo, bez ograniczeń. Intensywnie. Mam uderzać głową o pieprzone lustro, o wezgłowie, mam błagać cię o koniec i początek. Rzucam ci wyzwanie, Niels. Chcę jebania, a nie słodkiego seksiku.
No to nie mamy o czym rozmawiać, Niels.
- Tak. - Odpowiedział wreszcie, uśmiechając się smutno. - Jestem Niels.
- Sethie. - Max uśmiechnął się uroczo, obejmując chłopaka w pasie. - Co powiesz na kolację w jakimś fajnym miejscu? Chcę z tobą o czymś porozmawiać. - Wymruczał tajemniczo, całując go delikatnie po szyi, ramionach, zagłębieniu za uchem...
- To ważne. - Dodał, poprawiając sobie wiązanie krawata. - Zgodzisz się?
Draco - 2016-05-12, 02:40
Nasze życie płynęło sobie wolno. Moja matka pracowała w kancelarii, ja z kolei dostałem mały wakat z okazji praktyk. W końcu byłem studentem prawa. Mój czas wolny skurczył się znacząco, w zasadzie prawie nie istniał. Max był tylko "na dopchanie mojego napiętego grafiku", czasem wpadałem do niego na ruchanko lub on do mnie. Nie oczekiwałem zobowiązań. Dla mnie ta relacja była czysto łóżkowa. Toteż nie dbałem o to, aby być wiernym, bo nie było ku temu powodów. Nie wypłynęła żadna deklaracja z którejkolwiek z stron, wobec czego tematu nie było - przynajmniej moim zdaniem. Max chyba podzielał moje poglądy.
Nic więc dziwnego, gdy raz jeden, znajdując dosłownie moment wolności poszedłem sobie do klubu. Ze znajomymi, musiałem odetchnąć od tego prawniczego bełkotu i spraw, szukania dowodów na niewinność... To było naprawdę super upierdliwe, lubiłem prawo samo w sobie, ale znajdowanie kruczków i pierdół było pracą nużącą - satysfakcjonującą także, nie można było tego odmówić. W każdym razie, w klubie bawiłem się świetnie i pozwoliłem na to, aby jedna panienka mnie poderwała. I jeden facet. Jednocześnie.
Okej, może było to dziwne. A przynajmniej sam fakt, że zgodziłem się na trójkąt. Ale prawdę powiedziawszy, doświadczenie było naprawdę interesujące i odpowiadało mi. Kto wie, może Max będzie chciał dołączyć i zrobimy czworokąt? Tak, to dopiero mogłoby być fascynujące... Trzeba będzie go spytać, koniecznie.
Dzisiejszy dzień nie był do końca wolny. Nie pracowałem w kancelarii mojej matki - sam znalazłem sobie miejsce, w którym będę odbywał praktyki. Nie chciałem być kojarzony z tego, że dostałem się do pracy (tak, miałem wypłatę) z powodu nazwiska. Miałem na tym punkcie lekką obsesję, niestety.
Ślęczałem właśnie nad papierami z pracy, szukając tej jednej, małej pierdółki, którą mogliśmy przeoczyć. I nie spodziewałem się, że przyjdzie do kancelarii Max, ale przyszedł - miło z jego strony. Przyniósł mi lunch, porozmawialiśmy chwilę. Aż nie zaproponował mi kolacji.
- O ile się wyrobię. Mam dzisiaj mnóstwo roboty, a jeszcze muszę donieść trochę papierów na uczelnię, tragedia - mruknąłem zniechęcony nawałem roboty. - Dam ci znać.
Rozglądałem się po restauracji, do której zaprosił mnie Max. Znów była tą wykwintną, a ja, ubrany raczej dosyć zwyczajnie (koszula z podwiniętymi rękawami i zwykłe, proste spodnie, trochę obcisłe) czułem się tu niezręcznie. Jak zwykle, zresztą. Ten przepych mnie peszył, sprawiał, że czułem się niewygodnie. Jasne, miałem pieniądze, ale nie zawsze tak było i nawet jeśli konto wypełniały słuszne kwoty, nie sprawiało to, że restauracje pokroju tej, "Daniel". Wielka sala z wysokimi sufitami jak jasna cholera, rzeźbione sklepienia, cudownie zastawiony stół i niezwykle aromatyczne i cudowne potrawy. Jasne, potrafiłem to docenić i zachwycić się tym jak małe dziecko, ale... Właśnie, zachwycić. Nie było to dla mnie naturalne miejsce, mimo wszystko.
- Piękna restauracja. Jest jakaś okazja, która sprawiła, że tu jesteśmy? Wymyśliłeś nową fantazję erotyczną, czy coś? - uśmiechnąłem się subtelnie.
Restauracja Daniel istnieje naprawdę, jest w NYC:
Pan Vincent - 2016-05-12, 02:55
- Seth. - Max zaśmiał się nerwowo, kręcąc przy tym głową. - Daj spokój, jeszcze ktoś usłyszy.
Oczywiście nie przejąłby się zbytnio gdyby ktoś naprawdę usłyszał, że ten cudowny chłopak właśnie składa mu niemoralne propozycji w samym środku luksusowej restauracji, wręcz przeciwnie.
Chciał się nim chwalić, chciał pokazać wszystkim, że Seth należał tylko do niego i nikt inny nie miał prawa go dotknąć. Co najwyżej: pomarzyć.
- Nie, to nie o to chodzi. - Dodał, gdy złożyli już zamówienia. - Chodzi mi o... Hm, o nas. - Zawstydził się lekko, wypuczając powietrze ustami.
Urwał i upił łyk wina, zbierając się na odwagę.
No dalej, musiał to wreszcie powiedzieć - spotykali się ze sobą od ponad dwóch miesięcy, pieprzyli się ze sobą co najmniej dwa razy w tygodniu - to już o czymś świadczyło.
Nadszedł najwyższy czas by powiedział mu wreszcie, ze...
- Seth. Chcę żeby to był prawdziwy związek. - Wymruczał niewyraźnie, rumieniąc się lekko. - Chcę z tobą być.
- Masz ochotę wyskoczyć gdzieś po pracy? - Przesunęła mu się pod ramieniem, sięgając po kątomierz. Była cholernie drobna i zwinna, wszędzie było jej pełno.
Niels uśmiechnął się krzywo i zamrugał, zdziwiony.
- Zapraszasz mnie na randkę? - Wypisał kolejną wymierzoną długość i spojrzał jej wreszcie w oczy.
Isabelle nie spuściła wzroku, nie zmieniła miny. Kątomierz przesuwał się między szczupłymi palcami, przyciągając wzrok.
- Można tak powiedzieć. Osobiście wolałabym użyć określenia "pieprzenie". Nie chadzam na randki. Dwudziesta pod Kvikly?
- Aaa... - Przechylił głowę, nie mając pewności czy przypadkiem się nie przesłyszał. Ona chciała się z nim pieprzyć? Tak po prostu, bez żadnych wstępów, randek i... - Jasne. Tak, będę tam.
Draco - 2016-05-12, 03:07
Kurwa co?
Jak...
Jezu...
Miałem ochotę uderzyć się z otwartej dłoni w czoło, ale chyba to byłaby zbyt intensywna odpowiedź... W zasadzie sam nie wiem, trudno było mi określić konkrety w tej chwili, dotyczące czegokolwiek. Nie chciałem związku. Nie byłem na niego gotowy.
Nie potrzebowałem go, co więcej. Po tym związku, burzliwym związku pełnym kłamstw z Nie... Kurwa, jakim związku? Nawet z nim nie byłem, taka prawda. Wykorzystał mnie jako swojego kochanka, przyboczną dziurę, jakby ta pierwsza się zapchała. Co ja sobie wyobraziłem, że to było coś realnego? Nie, jestem śmieszny.
Cisza przedłużała się i odczułem to na samym sobie. Skrzywiłem się i oblizałem usta, milcząc. Sięgnąłem po wino (fuj) i spojrzałem na Maxa, który ewidentnie był bardzo spięty i skrępowany swoją własną propozycją.
- W porządku - uśmiechnąłem się trochę słabo.
Może to mi pomoże zapomnieć o tym człowieku, o którym pamiętać nie chciałem. Może naprawdę pokocham Maxa. Kto wie.
Nasz... związek... w sumie przypominał dokładnie to, co dotychczas. Spotykaliśmy się co jakiś czas, pieprzyliśmy się... Raz nawet podsunąłem pomysł trójkąta Maxowi, ale jego rekcja... Zrobił wielkie oczy, dopytał o co mi chodzi.
- No wiesz. Seks grupowy. Tak trochę. To może być fascynujące, prawda?
- Masz kogoś na myśli?
- A tak, mam znajomą. Bardzo ładną. Amy się nazywa. I taki jeden też z nią był... Ale nie pamiętał jak mu tam było. Przystojny jak jasna cholera. Wyrażali chęć na seks grupowy, więc w sumie czemu nie? - uśmiechnąłem się lekko, zachęcająco.
Ale Max chyba zachęcony nie był. Mieliśmy wrócić do tego tematu, ale minął tydzień i nie wróciliśmy. To chyba oznacza "nie". Szkoda.
Nie spodziewałem się jednak, że Max tak szybko będzie próbował zaliczyć kolejną bazę. I to przeraziło mnie jak jasna cholera.
Pan Vincent - 2016-05-12, 03:13
- Wiesz? - Max zarzucił sobie ścierkę na ramię, odkładając ostatni wytarty talerz do szafki. - Tak sobie pomyślałem... - Odwiesił ścierkę na kołek i westchnął ciężko, wyginając usta w miłym uśmiechu.
Cholera jasna, tak bardzo się denerwował kiedy miał rozmawiać z tym chłopakiem na poważne tematy. Bał się, że Sethowi to się nie spodoba, że będzie chciał od niego odejść, a przecież ten człowiek był wszystkim, absolutnie wszystkim co Max miał w życiu.
Kochał go i nieskończenie uwielbiał jego towarzystwo. I... właściwie wszystko wskazywało na to, że Seth czuł się podobnie, więc to pytanie nie było wcale takie głupie, prawda?
Och, powinien mu je zadać i tyle. Trudno, niech dzieje się co chce.
- Jesteśmy ze sobą od jakiegoś czasu, wiesz. Dwójka dorosłych ludzi, wiedzących czego chce. Tak sobie pomyślałem... Może byś się do mnie wprowadził, co?
Draco - 2016-05-12, 03:22
Spojrzałem na Maxa jak na skończonego debila. Dosłownie. No, może trochę łagodniej, ale jednak...
- Wiesz, myślę, że to nie jest najlepszy pomysł.
- Dlaczego?
Dlatego, że jestem wolnym człowiekiem i chcę tę wolność mieć. Dlatego, że w zasadzie cię nie znam i nie powinniśmy w ogóle podejmować takich decyzji już teraz. Dlatego, że ja lubię moje mieszkanie samemu, jest to naprawdę wygodne. Dlatego, że...
- Po prostu nie uważam tego za słuszne, a poza tym... Moja mama powinna cię poznać, nim w ogóle o czymś takim będziemy myśleli. Poza tym powinienem też poznać twoich rodziców i w ogóle to jest naprawdę super ważna decyzja, przyszłościowa, a ja nie jestem na to... gotów? My nie jesteśmy na to gotowi, jak widać. Więc...
Sądziłem, że to wszystko.
Jak się myliłem.
Dwa dni później miałem obiad z moją mamą i Maxem. Myślałem sobie, że nie będzie tak źle. No co może pójść źle? Max jest przegięty w jakiś sposób, każdy to wie, matka na pewno nie uzna go za dobry materiał dla mnie i będę mieć to zupełnie z głowy. Odechce mu się mieszkania ze mną przez jakiś czas, ja odzyskam spokój i chociaż będę w związku, to o mieszkaniu wspólnym mowy nie będzie. Cudowna opcja.
Szkoda, że nierealna. Jak jasna cholera nierealna.
Okazało się, że willa, w jakiej moja mama mieszka, czyli mój rodzinny dom jest niezwykłym okazem kunsztu i smaku urządzającej osoby, którą była moja mama. Komplementów nie było końca, a gdy siedliśmy przy obiedzie - w szczególności.
- Wspaniały posiłek. Jest w tym pani cudowna, nic dziwnego, że i Seth gotuje tak dobrze.
I tego rodzaju teksty słyszałem non stop przez kolejne piętnaście minut. A moja mama po tym bolesnym rozstaniu była łasa na komplementy, czuła się zraniona i niedowartościowana, więc wyrazy uznania były jak balsam na zranioną dumę i poczucie wartości.
Kurwa, chyba jednak go polubiła. Niech to jasny szlag.
Pan Vincent - 2016-05-12, 03:33
- Dziękuję bardzo. - Katja posłała mężczyźnie miły uśmiech, pozwalając mu sobie dolać wina.
Jakiż ten Max był przystojny i miły! Bogaty, zaradny, wygadany, zadbany, uśmiechnięty, spokojny z przyszłością i nazwiskiem, ze sposobem na życie i absolutną miłością do jej syna!
Czyż nie był idealnym materiałem na zięcia?
Ach, a tak już się bała, że jeżeli Sethowi podobał się.. Tamten mężczyzna, to sprowadzi jej kogoś podobnego, jakiegoś gangstera, kogoś kto nie umiał sobie poradzić z życiem, kto by o niego nie dbał lub go oszukiwał, a nie zniosłaby drugi raz strachu o swoje dziecko, nie dałaby już rady.
A tu, proszę taka niespodzianka! Taki poukładany młody człowiek, taki serdeczny i kochany.
- Jak długo się już znacie?
- Ponad pół roku. - Max natychmiast pośpieszył z odpowiedzią, ocierając usta serwetką. - Ale zaczęliśmy się ze sobą spotykać dużo później.
- Rozumiem. - Skinęła głową, tłumiąc chichot (Sethie skrzywił się zabawnie, zupełnie jakby się zdenerwował lub zawstydził. - A miałeś może wcześniej jakieś poważne związki?
- Mamo! - Blondyn fuknął znad widelca, uderzając dłonią w czoło.
- Och, daj spokój, kochanie. Po prostu bardzo dobrze rozmawia mi się z twoim chłopakiem.
- Było ich kilka. - Max upił łyk wina, kiwając z uznaniem głową. - Ale żaden nie był tak poważny jak ten teraz.
- Oooch, widzę, że absolutnie przepadłeś dla mojego skarbu. To dobrze, tak cudnie razem wyglądacie.
Draco - 2016-05-12, 03:41
Rzygam tęczą. Naprawdę.
Westchnąłem ciężko, przewracając oczami.
- Przestań, mamo, zawstydzasz mnie no.
Kobieta tylko uśmiechnęła się promiennie i tyle. Najchętniej zmyłbym się stąd i poszedł gdzieś sam, tak po prostu. Ta cała sytuacja, ten obiad to był fatalny pomysł i wiedziałem o tym od początku, niestety. Ale skoro powiedziało się "A", trzeba było też powiedzieć "B", niestety. I tyle z tego mam.
Szczebioczącą mamusię, która zachwyca się moim... partnerem, którego nawet nie traktuję aż tak poważnie. Kurwa mać.
- Sethie nie był chyba jeszcze w tak poważnym związku, jak ten. Nie poznałam żadnych wybranek i wybranków...
- Wybranki?
- Och? Nie wiesz? Seth jest biseksualny. Więc zawsze jest szansa, że znajdzie sobie jakąś dziewczynę.
- Coraz bardziej upokarzany, mamo...
- Oj skarbie, przecież tylko rozmawiam.
- O mnie, jakby mnie tu nie było. No proszę cię... Może pogadamy o tobie, co?
- Ja raczej nie interesuję twojego ukochanego.
Tęcza. Znowu.
- Ależ skąd, w końcu bardzo chciał cię poznać. Słuchamy, mamusiu.
Uśmiechnąłem się niby uroczo, ale mama wiedziała, że była w tym doza złośliwości. Całkiem spora, warto by zauważyć. No cóż, nie mogłem ukryć w stu procentach tego, jak niewygodnie się teraz czułem...
Pan Vincent - 2016-05-12, 23:04
- No dobrze. - Pomimo wzmożonej ochoty na pokazanie Sethowi języka, Katja uśmiechnęła się wdzięcznie i westchnęła głęboko, zastanawiając się nad tym co też takiego mogłaby o sobie opowiedzieć sympatycznemu partnerowi syna.
- Skoro wiesz już jak się nazywam, a oczywistym jest, że o wiek się nie pyta - przerwała słysząc miły dla ucha śmiech Maxa - mogę powiedzieć, że zajmuję się prawem. Ach, czekaj, przecież o tym też już wiesz. W takim razie powiem śmiało, że interesuje mnie moda. Co ty na to?
- Widziała pani tegoroczny pokaz Armaniego?
- Męska kolekcja płaszczy...
- Sezon letni?
- Fenomenalne! - Katja wzniosła kieliszek, składając toast w imię Armaniego i jego geniuszu. - No, proszę, nie wiedziałam, że na świecie znajduje się mężczyzna, który mógłby podzielać moje zainteresowania. Gdybyś tylko był te parę lat młodszy...
Roześmiali się wspólnie i popatrzyli na siebie z sympatią.
Tylko biedny Sethie wydawał się nadal skrępowany ich rozmową, a przecież była taka miła...
Cóż, może deser poprawiłby mu humor?
- Kochanie, zrobiłam twoje ulubione ciasto. - Powiedziała do niego czule, sięgając przez stół do jego dłoni. - Tak rzadko mnie teraz odwiedzasz, przygotowywałam się jakby to były jakieś święta.
Zaśmiała się nad swoją głupotą i prędkim krokiem skierowała się do kuchni. Zupełnie nagle zachciało jej się płakać i nie chciała tego okazać przy gościu.
Po prostu była tutaj tak samotna... Najpierw Steven, potem... Niels - poczuła jak powieki szczypią ją niebezpiecznie i przetarła jej mocnym pociągnięciem rękawa gustownej sukienki - tego było za dużo, wszystko spadło na nią tak nagle, a kiedy jeszcze Setha zabrakło w tym wielkim domu, poczuła się tutaj tak bardzo...
Nieważna. Pusta.
- Czy ktoś chce bitej śmietany do ciasta? - Zawołała, przywołując się do porządku.
Musiała przestać się nad sobą rozczulać. Każdy miał prawo do własnego życia i trudno. Powinna wspierać syna w jego decyzjach, a nie się nad sobą rozczulać, Bogowie!
Draco - 2016-05-12, 23:24
Uśmiechnąłem się lekko na wieść o ulubionym cieście. W zasadzie takiego nie miałem, ale lubiłem bardzo sernik... W sumie, każde ciasto mojej mamy. Piekła naprawdę dobrze, chociaż bardzo rzadko.
Zrobiło mi się jakoś głupio. Faktycznie, przez pracę, studia i Nielsa mój czas, który z nią spędzałem skurczył się niesamowicie. Nawet nie mam kiedy wskoczyć na jakiś obiad albo wyjść na lunch - zawsze coś.
- A masz truskawkową?
- Oczywiście, że tak - usłyszałem głos mojej mamy.
- To ja.
Kobieta przyszła z pokrojonym ciastem i bitą śmietaną oraz talerzykami i łyżeczkami. Ledwo to wszystko utrzymała w dłoniach.
- Trzeba było powiedzieć, że tego jest aż tyle, mamo. Pomógłbym - mruknąłem, natychmiast ruszając się z miejsca i odciążając ją.
- To przecież nic - usłyszałem miękki głos kobiety i znów mimowolnie się uśmiechnąłem. Ech, ona była czasem niereformowalna.
Ciasto było pyszne, a mama postanowiła już nie obciążać mnie jakimiś dziwnymi i niekomfortowymi pytaniami. Rozmawiała z Maxem o kolekcjach projektantów, czyli coś, co zupełnie mnie nie dotyczyło, nie interesowało i... Okej, nie lubiłem mody. Co w tym złego?
Dziwiło mnie, że najwidoczniej mój partner był moim przeciwieństwem, znowu.
- Chyba znalazłaś zakupową przyjaciółkę, mamo - uśmiechnąłem się lekko do kobiety.
- Chyba tak! - Mama była autentycznie zadowolona. Skoro ona była szczęśliwa, dlaczego miałbym jej tego zabraniać?
Pan Vincent - 2016-05-31, 22:15
- Twoja mama jest naprawdę cudowną kobietą. - Max wygiął usta w rozleniwionym uśmiechu: marzycielskim i sennym. Uśmiech ten pojawiał się na jego twarzy za każdym razem kiedy miał ochotę na wspólne igraszki.- Teraz już wiem po kim odziedziczyłeś urodę i poczucie humoru. - Wymruczał, obejmując od tyłu jego drobne ciało.
Co prawda Seth nie do końca palił się do tego aby skończyli wieczór u niego w domu (cóż, właściwie to zdecydowanie nie chciał aby w tym domu gościł ktokolwiek poza jego właścicielem) i faktycznie wyglądało na to, że Max po prostu wprosił, ale... Jak miałby nie skorzystać z takiej okazji? Nocy, kiedy Seth po raz pierwszy od dawna wydawał mu się taki uśmiechnięty, rozluźniony, zadowolony?
To była idealna noc na to żeby rozluźnić i zadowolić go jeszcze bardziej. O wiele, wiele bardziej.
- Cieszę się, że Cię mam Seth. - Wyszeptał z ustami tuż przy jego uchu. Całował długą szyję, pachnącą drogim żelem do kąpieli i... hmm, nim samym. Cudowny zapach. Najlepszy.
- Cieszę się. - Powtórzył jeszcze cieplej i połączył ich usta w pocałunku.
- Tutaj mieszkam. - Powiedziała tak jakby to nie było oczywiste. Uśmiechnął się do niej lekko i rozejrzał się po okolicy.
Cóż, nie tak wyobrażał sobie okolicę, którą mogłaby zamieszkiwać wytworna i pełna gracji Isabelle. Te stare bloki, przerdzewiałe place zabaw i balkony usiane doniczkami z przeschniętymi roślinkami były takie...
- Całkiem tu...
- Szaro? - Przerwała mu, opierając się wyzywająco o pomazane sprayami drzwi klatki schodowej.
- Tak. Właściwie tak. - Zaśmiał się miękko, poprawiając w dłoni torbę z jedzeniem na wynos.
- Wiem. Nie jest to może szczyt elegancji, ale przywiązałam się do tego miejsca. Nie wyobrażam sobie żebym miała mieszkać gdzie indziej.
Skinął głową i zerknął znacząco na klamkę.
- Wpuścisz mnie czy to dopiero wstęp wykładu o okolicy?
- No, proszę. - Uniosła brwi i klepnęła go... w tyłek. - Potrafisz się odgryźć, nie spodziewałam się tego. Chodź.
Znaleźli się w ciemnym i ciasnym wnętrzu śmierdzącym stęchłym praniem i ziemią. Nie przeszkadzało im to jednak w tym, żeby zacząć się obscenicznie całować, pozbywając się z siebie poszczególnych części garderoby.
- Cholerne guziki. - Warknęła, pociągając go za klamrę skórzanego paska. - Następnym razem daruj sobie te cholerne koszule i przyjdź w zwykłym podkoszulku.
- W... porządku. - Wydusił z trudem, nurkując łapami do zapięcia stanika. - Masz boskie...
- Nie tutaj. Otworzę drzwi i powiesz mi o każdym świństwie, które przyjdzie ci do głowy, ale musisz chwilę zaczekać. Nie chcę żeby sąsiedzi znali rozmiar moich piersi lub kolor sutków, ok?
Draco - 2016-06-01, 10:54
Być może to przez alkohol albo w zasadzie dobrze spędzony czas z mamą dzisiejszy wieczór był w porządku. Nawet nazbyt wielka delikatność Maxa nie wadziła aż tak bardzo. Odpowiadała mi. Najwidoczniej każdy człowiek, jakie by nie były jego upodobania lubi czasem subtelność.
Jednak gdy leżałem w łóżku i obserwowałem śpiącego już Maxa, zastanawiałem się. Światła miasta dosięgały nas zza okna - widać było całe stado wieżowców, bilbordy, piękne miasto nocą. I na ten krajobraz spoglądałem także.
Max nie był dla mnie i ja nie byłem dla Maxa, wiedziałem o tym od początku, ale w jakiś sposób potrafił wzbudzić we mnie emocje. Negatywne, pozytywne, neutralne - nie było to szczególnie istotne. Wzbudzał jakiekolwiek, a to sprawiało, że nie czułem się tak martwy, jak chwilę po rozstaniu. Pozwalał mi poukładać swoje życie. Może nie było takie, jakie sobie wymarzyłem i nie robiłem dokładnie tego, co chciałem, ale zagwarantował mi jakieś ramy, w których mogłem osiąść, przynajmniej na chwilę obecną. Max był upierdliwy jak mało kto, ale jako jedyny, prócz matki, otoczył mnie opieką. Dawał mi siłę, abym ja mógł pomagać mojej mamie w przetrwaniu trudnych chwil. Przysunąłem się odrobinę bliżej i ucałowałem go w ramię. Lekko, subtelnie. Nie chciałem go budzić. Nie powiem mu tego, ale dziękuję za to, że się pojawił. Nawet jeśli wkrótce zaczniemy się kłócić. A zaczniemy, wiedziałem o tym doskonale. Byliśmy za bardzo różni, aby to działało na dłuższą metę. Z pewnością jednak Max podniósł mnie z kolan, na które opadłem bez siły po Nielsie.
- Seth, czemu już nie gracie? - usłyszałem Andrei, koleżankę Andy'ego.
Poznaliśmy się już jakiś czas temu, za czasów Nielsa nawet. Trochę wody upłynęło. Spotykaliśmy się czasem na jakiś wspólnych imprezach. Była całkiem sympatyczna, lubiłem spędzać z nią czas. To zdecydowanie jedna z konkretniejszych babek, chociaż jej wygląd mógłby sugerować coś zupełnie innego - niewysoka blondynka o bardzo subtelnej, także słowiańskiej urodzie. Z tego co pamiętam jej rodzice byli z Słowacji. Albo Polski. Ona urodziła się już w Anglii, ale uroda to nie jest coś, na co ma wpływ gdzie się urodzimy. Od kilku ładnych lat mieszkała w Stanach Zjednoczonych wraz z rodziną.
- Przecież teraz kolej Jima i twoja - zwróciłem na to uwagę, będąc pewnym, że chodzi jej o konsolę.
Spojrzała na mnie dziwnie, a ja na nią. Ewidentnie się nie zrozumieliśmy.
- Mówiłam o zespole! Muzycznym. No, wiesz, kojarzysz?
- O - mruknąłem, nagle rozumiejąc. - Andy nie mówił ci?
- Nie, Alex mu ponoć zabronił. Mówił, że to twoja prywatna sprawa. A mnie ciekawi, bo byliście naprawdę dobrzy i wiesz, mieliście bardzo duże szanse na coś więcej.
- Wypaliłem się. Nie rozmawiajmy o tym - uśmiechnąłem się lekko, upijając trochę piwa. Zero snobistycznych alkoholi, zwykłe piwo (okej, smakowe) i jest super. Dobrze było w końcu spędzić czas z znajomymi, przyjaciółmi. Z środowiskiem, które jest dla mnie absolutnie w porządku.
- To kiedy poznasz nas z tym swoim Maxem? - Andrei zmieniła natychmiast temat, wyczuwając minę, na którą niemalże nastąpiła.
- W zasadzie, miał być dzisiaj tutaj. Może się spóźni. Suszył mi głowę, żeby was poznać.
- Nie jesteś zbytnio entuzjastyczny?
- Nie wiem, czy to dobry czas, ale wiesz jak to jest. Uparł się.
Pan Vincent - 2016-06-02, 00:35
Uniosła się i opadła ponownie, posyłając mu spojrzenie spod lekko uniesionych brwi. Jej piękne, czarne włosy, które zazwyczaj nosiła w schludnym koku rozsypały się malowniczo wokół zarumienionej buzi i (lekko pokąsanej) szyi, przywodząc na myśl plątaninę węży.
- Bardziej wytrzymały niż się tego spodziewałam. - Wymruczała, zwiększając tempo.
Niels zajęczał głucho, starając się wykrzywić wargi w coś na rodzaj uśmiechu.
- Gdybyś tylko rozwiązała mi ręce... - Wychrypiał, wciskając się bezczelnie w jej gorące wnętrze. - Pokazałbym ci jak bardzo.
- Innym razem, twardzielu. - Wzruszyła lekceważąco ramionami i złapała go za pysk, nie przejmując się paznokciami, które trochę za mocno wbijały mu się w niedogolone policzki. - Dzisiaj ja tu rządzę.
- Cześć ślicznotki. - Katja uniosła spojrzenie znad drinka, doznając nagłego uczucia deja vu. Była niemalże pewna, że kiedyś już znajdowała się w podobnej sytuacji.
- Cześć, przystojniaku. - Betty sprzedała jej kuksańca, robiąc na skórzanej kanapie miejsce dla ładnie pachnącego przybysza. - Pewnie chciałbyś nam postawić coś do picia, co?
- Na pewno twojej uroczej koleżance. - Uśmiechnął się łobuzersko, ładnie. Właściwie... Podobał jej się. Na swój sposób. Być może nie był taki tajemniczy i silny jak Niels, ale...
- Katja. - Wyciągnęła w jego stronę dłoń, oblizując dolną wargę z resztek alkoholu. - Na imię mam Katja.
- To było całkiem...
- Przynieś na jutro teczkę z projektami Andersa. Zostaw ją na moim biurku i...
- Co? - Przerwał jej, parskając śmiechem. - Żadnego "mnie też się podobało" albo chociaż "wyrzuć po sobie kondoma"?
- Spodziewałeś się czułych wyznań? - Tym razem to Isabelle roześmiała się głośno, naciągając na ramiona jedwabny szlafrok.
Całkiem ładnie było jej w tym jedwabiu.
- Pomyliłeś się, nie lubię takich rzeczy, nie są w moim stylu. Ty...
- Ja...? - Podsunął jej, zapinając rozporek.
- Co ja mówiłam? Ach, o teczce Andersa. Odłóż ja na moje biurko obok raportów Phoebe, ok?
- Ok. - I już, została mu jedynie kurtka. Isabelle, wciąż rozgrzana i pachnąca seksem, wciąż taka... Cholera, ponętna, stała przy lustrze i rozczesywała sobie włosy.
- Do zobaczenia. - Rzucił głupio i ruszył w kierunku wyjścia.
- Niels?
- Tak? - Obrócił się gwałtownie, spoglądając na nią z nutą ciekawości.
Czyżby jednak...?
- Możesz wyrzucić po sobie kondoma.
- Przepraszam, skarbie! - Max rzucił już od samego progu, posyłając wszystkim naookoło swój rozbrajający uśmiech. - Utkwiłem na dobre w korkach a potem odbierałem jeszcze garnitur no i... Wyszło. - Ucałował go w czoło i wreszcie zwrócił się do reszty towarzystwa.
- Cześć wszystkim.
- Wow, przystojniak! - Anna (obecna "miłość" Andy'ego) ruszyła w ich stronę, porusszając sugestywnie brwiami. - Nie mówiliście mi, że pan elegancik jest aż tak odlotowy!
- Pan ele... - Brwi Mazxa podjechały w górę, ale nie miał nawet czasu dokończyć bo tym razem znalazł się przy nim Alex.
- No... cześć. - Wyciągnął do niego dłoń, nieco sztywno...dziwnie. Max uścisnął ją lekko i skrzywił się wyrażnie gdy otrzymał w odpowiedzi przesadnie mocny uścisk.
O co mu chodziło?
- Mam nadzieję, że się nie gniewasz. - Wymruczał Sethowi do ucha, całując go w policzek. - Te korki mnie kiedyś zabiją, sam rozumiesz.
Draco - 2016-06-02, 01:02
W końcu Max się pojawił, co spotkało się z dużym entuzjazmem dziewczyn. Mężczyźni byli raczej sceptycznie nastawieni z jakiegoś powodu, a ja nie wnikałem w to. Pomijając fakt, że znów przyszedł w garniturze. Czy on ma inne ubrania?! Nikt z nas nie miał oficjalnego ubioru. Jim miał po prostu dresy i to tyle - być może przez wzgląd na to, że to było jego mieszkanie. Zdecydowanie różniło się od tego, co posiadał Max lub ja chociażby. Nie miał zbyt wiele pieniędzy, jemu się nie poszczęściło tak, jak moim rodzicom. I trudno, bywa. Nie ubolewał nad tym jakoś szczególnie, takie odnosiłem wrażenie. Był szczęśliwy, a to przecież liczyło się najbardziej. Sam byłem zdania, że nie trzeba mieć apartamentu, aby wieść miłe życie.
- Cześć - uśmiechnąłem się lekko, przyjmując te pocałunki. Nie były nachalne, nie powinny sprawić, że inni mogą poczuć się źle. - No więc, to jest w zasadzie cały mój były zespół. Alex to gitara elektryczna - uśmiechnąłem się serdecznie do kumpla. Nagle jego usta także się rozszerzyły w zadowoleniu. - Ten chudy to Jim, bębny. Andy to klawisze i bas. Andrei, przyjaciółka Andy'ego. Anna, jego dziewczyna.
Z sypialni wybiegł piesek. Szczeniak owczarka niemieckiego. Piękny, chociaż całkiem sporawy jak na szczeniaka (ach, ta rasa). Merdał ogonem i wąchał nowego człowieka.
- A to Chaos.
Zaśmiałem się, gdy psiak przewrócił się na plecy przy moich nogach i zaczął gryźć mi skarpetkę. A raczej ciągnąć ją delikatnie, bo jednak do gryzienia było daleko. Schyliłem się do niego i zacząłem go głaskać i tarmosić po brzuszku. Kochany zwierzak.
- Zapomniałeś powiedzieć, że to nie jest oficjalne spotkanie? - spytała Andrei. Dziewczyna była raczej taka, jak ja - bezpośrednia w swoich słowach. Na ogół.
- Nie, Max już taki jest. Odwala mu na punkcie garniturów, co zrobić - uśmiechnąłem się lekko, upijając kolejny łyk piwa.
Gospodarz zaproponował Maxowi alkohol w postaci trzech rodzajów piwa i pozwolił na wybranie sobie odpowiedniego dla siebie. Sięgnąłem po przekąskę ze stołu w postaci sera mozzarelli z pomidorem, pieprzem i solą. Trochę udawana capricciosa.
Pan Vincent - 2016-06-24, 22:31
Jeśli Max miałby jakoś podsumować imprezę, to oceniłby ją słowami "było w porządku". Te słowa pasowały najbardziej po tym jak wypił ponad sześć butelek piwa, pozwolił z siebie ściągnąć marynarkę, obżerał się chipsami i śpiewał na karaoke jak opętany "like a virgin".
Goście byli pod wrażeniem przemiany, jaka zachodziła w tym gościu pod wpływem alkoholu. Z nudnego sztywniaka w duszę towarzystwa, niczym za pstryknięciem palców.
Nie wiedzieli jednak, że zbyt duża ilość alkoholu kończyła się też u Maxa inną cechą.
Stawał się trochę... czepialski, kiedy sobie wypił.
- Możemy już wrócić do domu, czy jeszcze się nie wybawiłeś? - Spytał cierpko Setha, rozglądając się za swoją marynarką. Impreza trwała w najlepsze a głośna muzyka płynęła z głośników, rozsylając wszędzie wokal Jessie J. - Chcę do łóżka.
- Jak to "nie wpadasz"? - Głos Johana, mimo, że lekko przytłumiony przez telefon, pobrzmiewał najszczerszym rozczarowaniem. - To gdzie ty jesteś?
- W domu. - Niels, wsunął do ust papierosa i uśmiechnął się lekko, kończąc poprawki szkicu nowego centrum handlowego, a raczej jego dolnego piętra. - Mam dużo roboty, nie urwę się dziś.
- W porządku, kurwa, co ja cię będę namawiał. Wiesz, tylko była tu ta małolata. Cycata blondie, pytała o ciebie.
- Ta szczyluwa mogłaby być moją córką. - Parsknął śmiechem, sięgając po kątomierz. - Powiedz jej żeby nie kręciła się więcej po barze, jeszcze ktoś mnie posądzi o pedofilię.
- Jasne. Tzym się, pracusiu.
- Ty też.
Odłożył słuchawkę i upił łyk kawy, uświadamiając sobie, że to wszystko naprawdę się działo - był w swoim mieszkaniu, pracował, miał kobietę - układał sobie życie. Na nowo i z dala od...
Może to była tylko chwilowa fascynacja, może tak naprawdę on mu się wcale nie podobał? Jasne, był cholernie zgrabny, wyszczekany, miał w sobie fantazję, ale Isabelle... Ona też miała w sobie to coś. Działała na niego, bardzo na niego działała.
Dzięki niej tęsknota za gówniarzem nie była tak bolesna. Już niemalże umiał wypowiedziec w myślach jego imię bez tego głupiego kłucia w żołądku.
Było prawie ok.
- Prawie ok. - Powtórzył głośno, wracając do szkicu.
Draco - 2016-06-24, 22:49
- YA ne mozhu povernutysya , vony vb'yutʹ mene. - Młoda kobieta gorączkowo tłumaczyła dla adwokata, który miał tę sprawę. Byłem jego asystentem i w zasadzie prawą ręką.
Praca ta była bardzo wyczerpująca. Musiałem pamiętać który lubi jaką kawę, kto jak się nazywa i gdzie można go znaleźć. Czasem nawet dochodziło do załatwiania spraw prywatnych przeze mnie. I to chyba była najbardziej krępująca opcja.
Miałem strój służbowy. Miałem wyglądać schludnie, w bardzo stonowanych kolorach. Zero koszulek, nadruków. Koszula, sweter w jednolitym kolorze lub marynarka, proste i eleganckie spodnie. "Jesteście naszą wizytówką", tak mawiał George.
- Mówi, że nie może wrócić do Ukrainy z powodu wojny. Ucieka przed nią, ale jest nielegalnym imigrantem - mruknąłem, gdy George spoglądał na mnie z absolutnym niezrozumieniem.
Nie miał pojęcia o języku ukraińskim. A tak przypadkiem wyszło, że ja całkiem sporo, cóż...
- Chcą ją wysłać do kraju?
- Vony khochutʹ , shchob vidpravyty vas tudy?*
- Tak. Vony kazhutʹ , shcho ya ne mozhu buty tut**.
- Yak tse stalosya , shcho vy v Amerytsi?***
- YA pidkravsya na poromi.
- O Boże...
- Co? - George był dość zirytowany faktem, że niczego nie mógł zrozumieć.
- Ona wkradła się na prom, dlatego tu jest. Przypłynęła promem.
- Sama?
- Vy tut poodyntsi?****
- Ni , u mene ye druh , zemlyak . z nym u mene ye dochka.
- Przyjechała tu z córką.
- Gdzie ona?
- U jakiegoś znajomego, też z Ukrainy.
Sytuacja wyglądała źle. Ale... Może jest to szansa, aby ich stąd nie wyrzucać?
- Max, ja naprawdę nie muszę być non stop z tobą. Chcę być dzisiaj sam, w porządku? Nie mam humoru, mój dzisiejszy dzień w pracy dalej trwa i nie mam czasu na rozmowę z tobą.
- Jak to trwa?
- Normalnie. Trudna sprawa, jestem cały czas w kancelarii. Odezwę się później, w porządku? Nielegalna emigrantka z dzieckiem.
Usłyszałem ciężkie westchnienie.
- W porządku.
*chcą cię wysłać tam z powrotem?
**mówią, że nie mogę tu być.
***jak to się stało, że jesteś w Ameryce?
****nie, z córką.
Pan Vincent - 2016-06-25, 00:05
- Odezwę się później, w porządku? - Max słyszy głos Setha i ma ochotę zwymiotować. Wzdycha ciężko w słuchawkę i odkłada ją, zaciskając mocno zęby.
- W porządku. - Odpowiada i rozłącza się a potem włącza telewizor.
Ostatnio ciągle tak jest. W porządku.
Nie spędzają ze sobą czasu, nie rozmawiają, nie wychodzą razem, ale jest, kurwa, w porządku.
Bo Seth tak naprawdę nie lubi jego towarzystwa, Max dobrze o tym wie. Wie o tym i wkurwia go to do tego stopnia, że ma ochotę zabić tego bezczelnego gnojka. On daje z siebie wszystko, daje sto dziesięć pieprzonych procent siebie, a ten wredny... Nic, niczego.
Nawet pieprzonego "kocham cię". Po tylu miesiącach bycia razem, po prawie pół roku związku.
NIC.
Nic nie jest w porządku.
- Spotykasz się z kimś? - Młodzieniec uśmiecha się ładnie, stawiając na jej stoliku zamówione wcześniej capuccino.
- Hm? - Katja marszczy brwi, rozglądając się wokoło. Upewnia się czy te beztroskie słowa są kierowane właśnie do niej; w środku siedzi przecież mnóstwo pięknych kobiet bardziej zbliżonych wiekiem do kelnera.
- Pytałem czy się z kimś spotykasz. - Powtarza, pogłębiając swój sympatyczny uśmiech. - Jestem Mark. Można? - Pyta, wskazując krzesło naprzeciwko i zanim zdąży na to w jakiś sposób zareagować, już siedzi obok niej.
Katja wybucha śmiechem - czystym, gładkim, bardzo kobiecym.
- Nie jesteś przypadkiem w pracy?
- Chyba nie pójdziesz się poskarżyć mojemu przełożonemu? - Drażni się z nią, podsuwając bliżej filiżankę z kawą. - Na koszt firmy, jeśli się ze mną umówisz.
- Czy to szantaż?
- Jeżeli tylko w ten sposób można cię zdobyć, to tak. To szantaż. Nie ruszę się stąd dopóki nie dostanę twojego numeru.
Rumieni się, jakby znowu miała glupie piętnaście lat. A on, ten cały Mark... Jest przecież strasznie młody, ale... Na jedną randkę? Czemu nie?
- Niech ci będzie, Mark.
Witaj, Seth Reha! Masz 1 nową wiadomość w folderze "Inne".
BIRG, lat 34 New York
[/i]
Cześć, Seth.
Widziałem twój profil i okazuje się, że mamy podobne zainteresowania. Mieszkam na rogu Foakstreet, tuż przy kawiarni Memphis, wydaje się całkiem ok. Może wpadniesz tam jutro koło trzeciej i pogadamy o dalszym rozwoju naszej znajomości?
Birg
Draco - 2016-06-25, 01:12
Dlaczego miałbym wpadać do lub w okolice domu mężczyzny, o którym nie wiem absolutnie nic? Byłbym idiotą. Zapewniam Cię, nie jestem.
- Kto to? - usłyszałem, gdy Max nachylił się nad moim ramieniem, spoglądając na monitor mojego laptopa. Dziś byłem u niego. Od długiego, długiego czasu. W zasadzie, to było nawet dość dziwne i obce uczucie, ostatnimi czasy brakowało mi czasu na wszystko, również na mojego partnera. Chociaż może brzmieć to co najmniej groteskowo.
- Nie mam pojęcia, jakiś koleś do mnie napisał.
- A czego chce?
- Tego też nie wiem. Próbuję się dowiedzieć - uśmiechnąłem się, cmokając Maxa w usta. - Przygotowałeś ten popcorn? Mam ochotę na tego Warcrafta.
- Seth, sprawdziłeś się w tej sprawie. Jestem naprawdę... dumny.
Uśmiechnąłem się, słysząc te słowa od George'a. Był to raczej mało wylewny mężczyzna. Wysoki, postawny, zawsze w świetnym i drogim garniturze, dopasowanym, jakby był szyty tylko na niego - pewnie był.
- Cieszę się, że spełniłem oczekiwania.
- Owszem. Co więcej, planuję zatrudnić Cię na stałe, nawet jako prawnika, gdy skończysz swoją edukację. Twoja matka miała rację, jesteś niezwykle utalentowany.
Zmarszczyłem brwi.
- Moja matka?
- Tak, polecała mi cię. Powiedziała, że szukasz kancelarii na praktyki. Była pewna, że w końcu do mnie zawitasz.
- Kazała ci mnie zatrudnić? - Widać było po mimice mojego ciała, że coś mi się tu nie podobało, nawet bardzo.
- Skąd. - Odetchnąłem. - Ale proponowała mi tę ewentualność. Sugerowała, to byłoby lepsze słowo.
- Świetnie... - syknąłem zezłoszczony. Niech ich wszystkich szlag.
Specjalnie nie poszedłem do kancelarii mojej mamy, aby nie było plotek i sugestii, jakobym dostał te posadę tylko przez wzgląd na to, że moja matka to właścicielka. Umyślnie utrudniłem sobie tę drogę, bo słyszałem już wystarczająco często na studiach porównania do mojej matki albo sugestie rówieśników, które jasno mówiły mi, że na pewno dostanę każdą świetnie płatną posadę, bo w końcu mam mamusię w zawodzie.
A teraz coś takiego...
- Czyli całe to zatrudnienie można o kant dupy pobić, bo wynika z polecenia mojej matki.
- Poniekąd mi cię poleciła, ale wierz mi, że gdybyś się nie sprawdził wyleciałbyś, nieważne czy jesteś synem Katji Reha, czy też nie. Nie potrzebuję beznadziejnych aplikantów i beznadziejnych prawników. A ty taki nie jesteś. Nie dramatyzuj, Seth, tylko przyjmij gratulacje.
Pan Vincent - 2016-06-25, 01:24
Oglądali filmy, których absolutnie nie rozumiał. Jadali obiady w knapjkach, które mu się nie podobały. Spotykali się o wiele rzadziej niż tego chciał. Nie mieszkali ze sobą, choć tego pragnął. Ubierał się w jeansy, choć czuł się w nich jak kretyn.
Jedynie seks pozostawał wciąż niewypowiedzianie dobry. Seks i... Jego uśmiech. To piękne wygięcie różowych warg, które zwalało go z nóg niemalże za każdym razem kiedy się pojawiało.
Max chciał mieć chłopaka na własność, chciał być przez niego kochany, adorowany, choćby i trochę. Tymczasem dostawał wciąż tylko "później, zaraz, nie mogę" i musiał się tym wypchać bo nie było żadnej nagrody pocieszenia.
Jednakowoż trwał w tym zawieszeniu, udając niewzruszonego, udając, że układ, który proponował mu Seth, w jakimś stopniu go zadowalał.
Właściwie stawał się coraz lepszy w udawaniu.
I to to go tak przerażało.
- Zostaniesz dziś na... Nic. - Urwał, widząc jak usta blondyna układają się do "nie mogę". Miał dość, miał kurewsko dość tej chorej sytuacji.
Przemknął do kuchni i kiedy na ekranie telewizora dochodziło do wojny pomiędzy orkami a ludźmi (naprawdę nie ogarniał tego dziwnego filmu) on sam przeżywał wewnętrzną wojnę, pijąc trzecią butelkę piwa.
Jak miał mu powiedzieć o tym co czuł? Jak miał mu to wyjaśnić?
- Idę do łazienki. - Mruknął, uśmiechając się wymuszenie. Czwarta butelka też przeszła gładko.
Nie zauważył nawet kiedy film dobiegł końca, wynurzając go z ponurych rozmyślań.
- Pewnie będziesz się zbierał, co?
Draco - 2016-06-25, 01:32
Popcorn był zjedzony, film obejrzany i w zasadzie miło spędziłem czas. Spojrzałem na Maxa, marszcząc brwi. Nagle wyglądał na jakiegoś przygnębionego. Nie wiem, czy trwało to tak cały wieczór (jak można nie być zainteresowanym oglądaniem orków Warcrafta, ludzie! - nie był, wyszedł sobie do kuchni w połowie bitwy), czy może dopiero teraz. Nie zauważyłem, zaaferowany akcją na ekranie. Co mam poradzić, że to uniwersum pociągało mnie bardzo mocno.
Może i go nie kochałem, ale spędzałem z nim ogólnie całkiem sporo czasu. Nie mogłem powiedzieć, że się nie lubiliśmy, chociaż zdecydowanie częściej były pomiędzy nami zwady. Ale może nawet zaczęło mi to bardziej odpowiadać, aniżeli przeszkadzać, sam nie wiem. Krótko mówiąc, w jakimś stopniu czułem to zaangażowanie i niepokój, kiedy okazywało się, że coś się dzieje. A chyba coś się działo, wnioskując po raczej wymuszonym, przyklejonym uśmiechu.
- Coś jest nie w porządku? Wyglądasz dość... niemrawo.
Oblizałem usta, podnosząc się z kanapy. Upiłem kolejny łyk soku.
- Nie mam tu rzeczy, żeby u ciebie zostać, nie pomyślałem o tym. Jezu, zadziwiająco rzadko myślę... - mruknąłem, chcąc trochę rozluźnić atmosferę, wprowadzić mały żarcik. - Chyba że obudzisz mnie wcześniej.
Pan Vincent - 2016-07-26, 16:55
Max rzadko kiedy mogl sie nazwac pijanym, ale na ten moment nie znajdowal na swoj stan lepszego okreslenia. W glowie mu wirowalo, wypelnial ja jednostajny szum, przez ktory ciezko mu bylo utrzymac wzrok w jednym miejscu.
- Teraz ci sie przypomnialo? - Burknal, robiac obrazona mine. Och, Boze; na pewno byl pjany, przeciez nigdy nie robil mu awantur, zawsze zatrzymywal kasliwe uwagi dla siebie. - Przychodzisz do mnie do domu, do swojego faceta, ogladasz film, ktory w ogole mnie nie interesuje a potem jeszcze sie dziwisz, ze chcialbym z toba poro-obic cokolwiek ciekawego. Hej! - Wykrzyknal odrobine za glosno - mamy tu chyba malego geniusza!
Podniosl sie z kanapy; sam nie wiedzial kiedy jego dlonie zaczely drzec, byl naprawde wsciekly i nie mial pojecia dlaczego.
- Ja ciebie, cholera, kocham. - Wymruczal niewyraznie i niezwykle rozpaczliwie, ukladajac swoje wypielegnowane dlonie na szczuplych ramionach chlopaka. - Co mam zrobic zebys to odwzajemnil, Seth? Pochodzic na silownie? Przeleciec pare panienek? A moze zaczac cwiczyc ten okropny, skadnynawski akcent? Powiedz mi! - Dodal glosniej, popychajac go w splot sloneczny, z powrotem na kanape. Nie wiedzial kiedy Seth z niej wstal, ale byl chyba rownie wkurwiony co on sam. - Ja nie mam pietnastu lat, rozumiesz? Chce sie ustatkowac, przedstawic cie rodzinie, wziac z toba cholerny slub! Nie bede nikim innym niz soba, ale zapewniam cie, nikt nie pokocha cie juz tak mocno jak ja! Ja... Ty jestes moim szalenstwem, moja najwieksza miloscia, rozumiesz? Nie ma nikogo poza toba, mysle tylko o tobie i pragne tylko ciebie... Powiedz cos, Boze, nie patrz tak na mnie tylko powiedz wreszcie! Czy cos z tego bedzie? Czy mam przestac sie oszukiwac? SETH?!
Draco - 2016-07-26, 17:36
- Po pierwsze, przestań drzeć na mnie japę. Nie jestem twoim podwładnym i nie będę akceptował darcia się na mnie. Nie, nawet nie zaczynaj, bo przegniesz i będziesz musiał wysłuchiwać moich zarzutów, a nie będzie to przyjemne.
- Raz w życiu zachowaj klasę i nie nazywaj moich ust japą lub innymi niskimi słówkami, Seth! Przyjmij słowa krytyki na klatę, pierwszy raz ci je mówię!
Zapadła chwila milczenia, podczas której mierzyłem pijanego mężczyznę nieprzychylnym, wściekłym spojrzeniem.
- Pragnę ci przypomnieć, Max, że nie jestem wytworną damą na włościach, nie znam się na malowidłach i modzie, nie będę się na tym znał i nie chcę tego. Twoje ukochane luksusowe jak sama cholera restauracje to kilka poziomów zbyt daleko, niż sięga mój umysł. Przykro mi, że jesteś z takim prostakiem, ale oto ja, co mam ci więcej powiedzieć? Tak, kurwa, kocham fantasy, więc pomyślałem, że jak raz obejrzysz coś, co być może cię nie pasjonuje nic się nie stanie - przecież była akcja, romans wszystko do cholery! Nie, ty wiecznie jesteś niezadowolony. Używam wulgaryzmów i kocham wulgarny, namiętny jak sama cholera i trochę agresywny seks. Jestem szmatą w łóżku, kotką, dziwką, niewolnicą, katem, panem, wszystkim! Taki jestem, Max!
Po raz kolejny zapadła chwila ciszy. Moje słowa chyba zszokowały Maxa.
- Nie wiem co sobie wymyśliłeś w tej głowie, jaki obraz mnie utkałeś w myślach, ale jestem jaki jestem. Jestem Seth. Albo to akceptujesz, albo oboje siebie akceptujemy, albo nie ma to żadnego sensu. I nie powiem ci, czy ten związek ma jakąś przyszłość. Nie powiem ci, czy cię kocham czy nie. Nie jestem uczuciowym typem, na serio. Mogę powiedzieć tylko tyle, że w jakiś sposób mi na tobie zależy. Tylko dlatego stoję tu i drę się na ciebie. Przepraszam, że dalej go... Przepraszam. Co mam zrobić? Rzucić się z mostu, żeby przestać? Próbuję budować sobie na nowo życie, pomagasz mi w tym i bardzo to doceniam. Ale nie jestem typem człowieka, który potrzebuje drugiej osoby non stop. Nie jestem, Max. Ja lubię czuć się wolny, dla mnie związek to nie są ramy, to nie jest więzienie. To wzajemne uczucie wolności, pozwalanie sobie na to, aby spełniać własne pasje. Chciałeś się dziś spotkać, mówiłem, że będę oglądał film Warcrafta. Nie miałeś nic przeciwko temu. A teraz nagle masz? Nic nie mówisz i potem się dziwisz, że czegoś nie wiem? Serio?
Parsknąłem śmiechem. Trochę prześmiewczym, nie da się ukryć. Staliśmy tak w bojowych pozycjach, gotowi do ataku. Gotowi do walki na śmierć i życie, ale to, o co walczyliśmy to była nasza wspólna relacja, od początku zbudowana bardzo chwiejnie. Teraz ta wieża przekrzywiała się. Pękała. Nie wróżyło to nic dobrego.
- Masz mi coś jeszcze do powiedzenia, czy mogę już sobie iść? W takiej atmosferze nie ma co spędzać tej nocy razem.
Pan Vincent - 2016-07-26, 21:34
Stal tak, wysluchujac potoku szczeniackich narzekan, bzdurnych pretensji i niemadrych porownan.
Stal tak i powoli zaczynalo do niego docierac, ze osoba, z ktora sie klocil, ktora wciaz upominal o doroslejsze zachowanie, ze bylo nia dziecko. Niedorosniety, niedojrzaly paniczyk, ktory nie tyle nie chcial, co po prostu nie umial sprostac jego oczekiwaniom, bo jeszcze do tego....
Nie dorosl.
Wymagal od tego biednego dzieciaka rzeczy niemozliwych, wrecz sie o nie wyklocal - on - z zasady spokojny, stonowany, uprzejmy, cieply, uczynny - wyklocal sie, krzyczal, oskarzal.
Przeciez to nie mialo zadnego sensu.
Juz dawno powinni to zakonczyc, ba - w ogole nie powinni tego zaczynac. Zwyciezylo glupie uczucie zakochania, to potworne zauroczenie, ktore calkowicie wzburzylo jego idealnym swiatem.
Czy bylo juz za pozno? Na odwrot, na wycofanie sie? A moze bylo za pozno na druga probe?
Max umiechnal sie smutno. Podszedl do Setha i pogladzil go po policzku, starajac sie w glebi duszy zmyc tym dotykiem widniejace wzburzenie. Ile by dal by za pomoca dotyku pozbyc sie z twarzy Setha tych zmarszczek, swiadczacych o gniewie, tego drgajacego kacika ust, wsciekle zmruzonych powiek...
- Kocham cie, Seth. - Powiedzial nieco drzaco i przytulil sobie jego dlon do wlasnego policzka. - Przepraszam za to, co powiedzialem.
Draco - 2016-07-26, 21:49
Czułem dotyk jego szorstkiego policzka na swojej dłoni, czułem nagłą delikatność i... To nie było to, czego oczekiwałem. Co mi po tym wyznaniu, co miałem z nim zrobić? Nie potrafiłem tego docenić w stu procentach, nie było nawet mowy o odwzajemnieniu siły tej emocji. Co miałem zrobić wobec tego?
Udać, że tego wybuchu nie było, że ta rozmowa nie miała miejsca? Co nam to da? Po co tworzyć zakłamanie?
- Przepraszasz mnie za to, co myślisz, Max. O co ci chodzi? W co ty grasz? - Wyraz mojej twarzy nie uległ zmianie.
Dalej byłem zły, dalej czułem się zirytowany i w tej chwili jego próby "zakopania" tej sytuacji wcale nie pomagały. Dlaczego mielibyśmy udawać, że tej rozmowy nie było, skoro była i zawierała w sobie mnóstwo żalów, jakie oboje do siebie mieliśmy.
On oczekiwał po mnie czegoś innego. Nie wiem czego, bo nigdy nie sprecyzował. Ja chciałem kogoś, kto skutecznie zagłuszyłby emocje, które kierowałem w kierunku do... Nie, nie chciałem nawet myśleć o jego imieniu, którymkolwiek.
- Ta rozmowa miała miejsce i nic tego nie zmieni. Powiem więcej, zastanów się i sprecyzuj mi czego ode mnie oczekujesz. I przestań grać. Jeśli chcesz być w związku, bądź szczery i bezpośredni. Twoje durne tajemnice i niedopowiedzenia tylko psują naszą relację, która i tak była zbudowana na bardzo chwiejnych postawach. Jadę do domu. Odezwij się, jak to przemyślisz.
Odsunąłem dłoń, zabrałem swoje rzeczy, nałożyłem buty i wyszedłem z mieszkania - a to wszystko zajęło mi zaledwie kilka minut. Nie zostałem zatrzymany. I dobrze, nie chciałem być.
Pan Vincent - 2016-07-30, 21:53
- Tak, dzisiaj byla u mnie policja. - Katja przelozyla sluchawke na drugie ramie i nie przerywajac wypelniania dokumentow, upila kolejny lyk z lampki szampana.
Trzeciej tego dnia.
- Powiedzieli mi, ze niejaki Niels Pettersen, nagminnie widywany w moim domu, dokonal oszustw podatkowych o cenie obejmujacej mniej wiecej trzysta tysiecy dollarow. Prowadzac nielegalne nieruchomosci i konta bankowe... - Urwala, ocierajac z policzka glupie lzy.
- Mow dalej, kochanie. - Ponaglila ja lagodnie Betty. Jej oddech byl plytki a glos przesiakniety napieciem, mogla to uslyszec nawet przez zaklocenia telefoniczne.
- Ach, po prostu podejrzewaja mnie i mojego syna... O wspolprace... - Wyszlochala, opierajac glowe na drzacych dloniach. - Kurwa, nie wiem co robic. Co ja powiem Sethowi, co on sobie o mnie pomysli? Co pomysli sobie o matce, ktora dala sie tak wyrolowac jakiemus podrzednemu kryminaliscie?
- Czesc, skarbie. - Kobieta usmiechnela sie cieplo, kierujac sie z miejsca do kuchni. Miala wrazenie, ze Seth byl nieco bledszy niz zwykle, ale nie chciala na niego zbyt dlugo patrzec. Nie mogla mu sie wygadac, jeszcze nie teraz. - Golabki i barszcz, mowi ci to cos? - Zaszczebiotala slodko, wierzac, ze ulubione jedzenie chlopaka sprawi mu prawdziwa przyjemnosc.
- Co u ciebie slychac? Lac ci wina, czy wracasz samochodem?
To bylo straszne - kontrolowac kazda mine, kazde zawahanie glosu. Och, on na pewno juz teraz wiedzial, ze cos bylo nie tak, przeciez nie byl glupi...
- Musimy porozmawiac, kochanie. - Przelknela ciezko sline, siadajac na brzegu stolu. Upila porzadnie wina i westchnela glosno, zakladajac noge na noge. Wygladala w ten sposob niezwykle elegancko i powabnie, choc nie do konca zdawala sobie z tego sprawe.
- Chodzi o... Chodzi o niego, kochanie. Byla tu wczoraj policja i... - Przymknela powieki, przechylajac po raz kolejny kieliszek.
- Wydaje mi sie, ze bedziemy miec powazne klopoty, kochanie.
Draco - 2016-07-30, 23:12
- Nie lubie wina, przecież wiesz - mruknąłem, ściągając lekkie buty. Było lato, wobec czego nie miałem żadnego swetra, ani kurtki na sobie. Powiesiłem torbę na wieszaku.
Moja mama zachowywała się nieco dziwnie, jakby była zestresowana, ale nim zdołałem zapytać ją o co chodzi - sama poruszyła temat.
Siedzieliśmy przed jedzeniem i wtedy...
- Policja? Dlaczego? Co za kłopoty...?
Mama westchnęła. Widać było po niej ogromne skrępowanie.
- Prowadził nielegalne nieruchomości i konta bankowe.
Upiłem łyk czarnej, mocnej herbaty z cukrem.
- I co my mamy z tym wspólnego?
- Był u nas widziany... Nagminnie. Wobec czego... Jesteśmy podejrzewani o współudział w przestępstwach podatkowych.
Zamilkłem, przesuwając językiem po zębach. Wiedziałem, że matka oczekuje na moją reakcję, ale jaka niby mogła być?
- Raczej nic nie mogą nam udowodnić. Nie mieliście wspólnych kont, nie był właścicielem kancelarii, nie był nawet u nas zameldowany. W zasadzie... No wiesz. Mają coś?
Pan Vincent - 2016-08-04, 22:53
- Pamietasz o przelewach, ktore... Ach, Niels "pozyczal" sobie z mojego konta? Te przelewy trafialy na konta inwestorow, oczywiscie falszywych. Ci inwestorzy wkladali moje pieniadze w nielegalny biznes, przynajmniej tyle wyczytalam z paplaniny policji. - Westchnela ciezko, dolewajac sobie jeszcze do kieliszka. - Sam rozumiesz, dowody sa dosc mocne. Oczywiscie moge im powiedziec, ze nie mialam z tym niczego wspolnego, moge postarac im sie udowodnic, ze to nie ja kierowalam tymi przelewami, ale... To bedzie troche ciezkie. - Usmiechnela sie gorzko, powstrzymujac glupie lzy. - Dobrze wiesz, ze siedze w swiecie prawa nie od dzisiaj, sam tez troche sie o nim dowiedziales. To bedzie bardzo ciezkie, i moze potrwac miesiacami, LATAMI, dopoki nie oczyszcze swojego imienia. Jesli na przesluchaniu dowiem sie, ze mam chwilowo zamknac dzialanosc, to trafi mnie jasny szlag! - Odetchnela gleboko, starajac sie uspokoic. - Po cholere w ogole sie z nim zadalam, Boze, jak bardzo tego teraz zaluje! Pieprzony kryminalista, co ja w nim w ogole widzialam?! - Podniosla sie gwaltownie ze stolu, mijajac syna z gniewnym wyrazem twarzy.
- Ach, zapomnialabym. Byl tu dzisiaj Max. - Cofnela krok do jadalni, wymuszajac na sobie mily usmiech. Zblizyla sie do Setha i pogladzila go po bladym policzku. Dostrzegala w nim podobienstwo do ojca kiedy tak powaznie na nia patrzyl. Z kazdym dniem wygladal coraz doroslej, przestajac przypominac malego slodkiego chlopca, ktorego tak uwielbiala. - Powiedzial mi, ze nie uklada sie miedzy wami najlepiej. Zasugerowal mi zebym z toba porozmawiala, ale wiem, ze ty nie chcesz ze mna o tym rozmawiac. Zanim jednak na mnie nakrzyczysz, chce zebys wiedzial, ze jesli nie podoba ci sie ten zwiazek, jesli on sam ci sie nie podoba, to po prostu to zostaw i idz dalej. Max jest cudownym mezczyzna i uwazam, ze nie znajdziesz drugiego takiego, ktory pokocha cie tak mocno, ale ty jestes... Troche jak twoja babka. - Na jego zdziwiona mine odpowiedziala zduszonym chichotem. - No, zdziwilbys sie, ale strasznie mi ja przypominasz. Ona tez jest taka uparta i... Madra. Wolny, mocno skrzekliwy ptak. - Kiwnela glowa, siadajac wreszcie przy stole, jak czlowiek. - Jedzmy juz. - Westchnela ciezko, siegajac po widelec. - Tesknilam za obiadem w twoim towarzystwie.
Draco - 2016-08-05, 01:14
- Może Max mógłby pomóc. Odkrył to wcześniej, kiedy został przeze mnie wynajęty.
- Wynajęty?
- Mówiłem ci, że wynająłem detektywa do śledzenia Nielsa. Zebrał sporo materiału.
- Ale ja bym nie... - usłyszałem westchnienie. O nie, wiedziałem co powie. - Nie chcę, aby stała się mu krzywda. Pomimo wszystko...
- Mamo, to przez niego mamy problemy z policją! - Ewidentnie byłem tym zaskoczony. Rozumiałem powody, dla których moja mama nie chciała narobić mu kłopotów, kochała go. Sam miałem podobne uczucia w stosunku do tego człowieka, ale byłem świadom jak bardzo on na to wszystko nie zasługiwał. Bo nie zasługiwał i każdy kolejny dzień, każda kolejna rzecz, która wychodziła i godziła w nas, naszą rodzinę uświadamiała mnie jeszcze bardziej w tym przekonaniu. Daliśmy mu wszystko, więcej, niż mógł docenić i w związku z tym zmieszał to wszystko z błotem.
Mama wyszła na chwilę, ale zaraz wróciła i to, co powiedziała nie podobało mi się ani przez chwilę.
- Moment. Czy Max skarżył się właśnie tobie? - zapytałem z szokiem.
- Max to dobry facet i nie widzę dlaczego miałby nie przyjść z tym do mnie.
- Może dlatego, że to moja rola, aby do ciebie iść z problemami, a nie jego... - mruknąłem, jakoś tracąc apetyt.
Upiłem łyk herbaty, milcząc. Mama wiedziała, że zbierałem właśnie myśli, aby je przekazać w jakiś sensowny sposób.
- Nie chcę zrobić mu przykrości, ale... On chce ode mnie rzeczy, których nie potrafię mu dać.
- Na przykład?
- Mieszkania razem. Ślubu. Dla niego związek to siedzenie non stop razem, bez żadnej prywatnej przestrzeni, bez chwili dla siebie i swojego ja. Ja tak nie umiem. To nie dla mnie.
- Więc zakończ to, kochanie.
- Nie umiem, kiedy czuję, że... On wręcz wymusza na mnie decyzje, które on chce podejmować i które on chce słyszeć. Nie ma już "poczekam, kiedy powiesz, że mnie kochasz" tylko "Kiedy powiesz, że mnie kochasz?! Kiedy?! Co mam zrobić?!".
Ukroiłem kawałek gołąbka, a chwilę potem był już w moich ustach. Moja matka gotowała najlepiej na świecie.
Pan Vincent - 2016-08-05, 01:45
- Jeszcze...
- Ja...
- Chwile i...
- Cholera! - Syknal, wbijajc sie w nia glebiej. Czul, ze od spelnienia dzielily go juz tylko sekundy, czas krotszy niz ten, ktory zajmowalo mu wypowiadanie tych wszystkich slow.
- Poczekaj na mnie! - Isabelle warknela tuz nad nim, gryzac go dotkliwie po szyi. Zasmial sie chrapliwie i zmusil kazda komorke swojego ciala do uspokojenia ledzwi, pozostawienia ich w miejscu. Tym czasem jego wstretna partnerka potraktowala go jak niezwykle cieple i ruchliwe dildo i poczela po nim skakac, ujezdzajac go jak szalona.
Doszedl, szepczac jej imie - cicho, niewyraznie - a jednak dobrze bylo je wypowiedziec w takiej chwili, dobrze bylo zwienczyc ich zblizenie tym malym akcentem.
Oczywiscie, ze samo imie bylo troche za dlugie, ze nie ukladalo sie w ustach tak jak to... (Seth, Seth, SETH), jak to drugie imie, ale...
- Ubieraj sie. I wyjrzyj czy ktos przypadkiem na nas nie patrzy. - Isabelle spojrzala na niego przelotnie, rzucajac w niego paskiem, ktorym zaledwie chwile temu zastepowala mu smycz. Niels obawial sie, ze pozostawila na jego szyi slady po tym jak pare razy probowala go nim przydusic, ale nie zamierzal narzekac - ich seks byl popierdolony ale niewypowiedzianie dobry, ostresowujacy, pozwalajacy chociaz czesciowo zapomniec.
- Ubrales sie juz? - Uslyszal zniecierpliwione westchnienie.
- Prawie. Nie moge znalezc skarpetek.
- Chrzanic skarpetki, Niels! Za chwile mam zebranie zarzadu tej cholernej gazety i nie moge sie na nie..
- Dobra. Dobrze. - Uspokoil ja, nakladajac buty na bose stopy. - Juz ide. Tylko... Gdybys je znalazla, zostaw mi je gdzies na widoku, w porzadku? - Zazartowal i uchylil drzwi na tyle by powstala w nich szpara wystarczajaco szeroka do tego by sie przez nia wymknac do hallu.
Na szczescie pustego.
Westchnal blogo i skierowal krok do drzwi lazienki, gwizdzac pod nosem jedna ze starych piosenek Billyego Idola (ich umowiony znak na "droga wolna").
Stanal przed pisuarem i zalatwil potrzebe, odwracajac sie niespiesznie do lustra.
Wygladal..
Coz, w duzym skrocie wygladal tak jakby przed chwila zostal przejechany i wypluty przez ciagnik lub cos rownie przyjaznego ludziom.
Rozczochrane wlosy, slady ugryzien na szyi i ramionach... Nie wspominajac o tych przetarciach od cholernego paska.
- Szlag. - Syknal pod nosem i oplukal twarz zimna woda, doprowadzajac sie powolnie do porzadku. I tak mial juz na dzisiaj wolne, wystarczylo sie tylko ogarnac zeby nie wzbudzac podejrzen (Isabelle miala na tym punkcie obsesje) i... Moze jakies piwo, albo mecz w telewizji? Kto wie?
Nagle jego telefonem wstrzasnely wibracje.
Bardzo powoli wyciagnal telefon z kieszeni i odczytal komunikat o dwoch nieprzeczytanych wiadomosciach.
Jestes skonczonym kretynem, Twoja pieprzona skarpetka przyczepila mi sie do stanika i wyszlam na idiotke. Nie pokazuj mi sie w najblizszym czasie na oczy!
Parsknal smiechem i wrocil do folderu z wiadomosciami, odczytujac kolejna z nich. Tej nie otrzymal od Isabelle, ani od zadnego znanego mu numeru.
Wystarczylo ja jednak tylko przeczytac, by wiedziec od kogo pochodzila.
I ta swiadomosc zmrozila mu krew w zylach.
Policja znow siedzi ci na karku. Uwazaj na siebie, usciski.
Draco - 2016-08-05, 02:20
- Myślę nad tym, czy może nie wskrzesić naszego... Hmmm... Grania muzyki. Co wy na to? - sączyłem piwo w towarzystwie przyjaciół. Maxa nie było z nami, miał się pojawić, ale może znowu stwierdził, że nic co robię i gdzie bywam mu się nie podoba. Nie wiedziałem.
Ostatnio coraz gorzej było między nami. Ciągle się kłóciliśmy i to o każdą głupotę. Naprawdę, o głupotę. Miałem już po prostu dosyć. Lubiłem go, ale ludzie, jeśli ktoś przestaje pozwalać mi oddychać - nawet ciepłe uczucia w stosunku do tej persony nie są warte tego, abym dalej przy niej trwał.
Może to i dobrze, że nie było go tutaj. Mogłem trochę pomarudzić, pośmiać się, wypić piwo, być po prostu swobodnym. Sobą. Być sobą.
- A skąd ten pomysł?
- A no wiesz, zawsze lubiłem to robić. Nawet jeśli nie było to przyszłościowe, jak wszyscy mówili, sprawiało nam to przyjemność, prawda?
- Pewnie, ale sam się wycofałeś, bo... No wiesz kto.
- Wiem. Ale minęło mnóstwo czasu, a ja chcę żyć z sobą samym. Moim życiem, takie jakie chcę, aby było. Był jakąś częścią mojego życia, ale nie zespołu. Zespół to my.
Siorbnąłem piwa.
- Cieszę się, że sam do tego doszedłeś - usłyszałem głos Alexa. Uśmiechnąłem się. Tak, to była dobra decyzja.
- Jesteś pewny? Tatuaże są na całe życie.
- Wow, Jim, myślałem, że tego nie wiesz - uśmiechnąłem się ironicznie, spoglądając na jego ręce, które byłe całe w tatuażach. Całe.
Parsknął śmiechem.
- No tak, w porządku. Po prostu się upewniam, nie spodziewałem się, że podejmiesz taką decyzję.
- Chcę doprowadzić swoje życie do porządku. Szczególnie, że... No wiesz. Mamy teraz te problemy z policją. Matka panikuje i przygotowuje się do bronienia. Jutro jest rozprawa, potrzebuję czegoś do odstresowania się.
- I tatuaż ma ci to zapewnić, ponieważ?
- Tatuaż to dobra wymówka, gdyby matka pytała - parsknąłem śmiechem.
- Nie miał być przypadkiem jeden? - Alex spytał mnie, gdy chwaliłem się tym, co tatuator Jima zrobił na mojej skórze.
Nie było to nic nazbyt intensywnego, czy dużego. Od dawna zastanawiałem się nad tatuażem, ale pamiętałem przy tym, że jakby nie patrzeć uczę się na prawnika. Gdybym chciał przejąć schedę po mojej matce, nie mogę być raczej nazbyt wytatuowany. Poza tym, niespecjalnie to do mnie pasowało - nieważne jak bardzo chciałbym cokolwiek oszukać, wyglądałem dość chłopięco. Niezbyt męsko.
- Jest jeden, w zasadzie. Są tak niewielkie, że kogo to obchodzi!
Na nadgarstku widniał niewielki napis "revolution". A prawa łopatka miała kilka ptaków na sobie. Nie chciałem robić sobie takiego samego wzoru, jak wszyscy inni (widziałem ten motyw mnóstwo razy), ale przemawia do mnie znaczenie tego, co wykonał mi tatuażysta. Wolność i rewolucja. Jestem trochę taką rewolucją w mojej rodzinie, chociażby ten zespół i fakt, że moja mama nie byłaby zadowolona. Ale ceniłem sobie obie te rzeczy i czułem się dobrze z świadomością, że ozdobiłem swoje ciało.
Nie spodziewałem się, że tak negatywnie przyjmie to Max. Naprawdę, nie spodziewałem się...
Pan Vincent - 2016-08-05, 02:50
- Slyszalas juz? - Hannah przygryzla warge, usmiechajac sie do swojej towarzyszki na tyle znaczaco, ze Sarah od razu wiedziala: nadchodzilo cos wielkiego.
- No mow, bo cie udusze.
- Plan Three wraca na scene!
- Wooow! - Wydusila z siebie dziewczyna kiedy w koncu przestaly piszczec jak idiotki. - Skad wiesz?
- Pamietasz te zdzire Anne czy jakos tak?
- No?
- Spotyka sie z jednym z nich. Na szczescie nie z wokalem, on jest moj - zachichotala glupio, wymieniajc z przyjaciolka spojrzenia.
- Ja wole Alexa. No ale co, spotyka sie z nim i on jej powiedzial, ze wracaja?
- Tak. Ale masz nikomu nie mowic, ok?
- Przysiegam! - Sarah jeszcze raz wydala z siebie przeciagly pisk i w uniesieniu objela Hanne ramionami. - Kurwa, ale sie ciesze! Musimy sie koniecznie zajebiscie ubrac, mam taka sukienke, ktora...
- Ziomie? - Alex odczekal az Seth odbierze wreszcie telefon i zasmial sie pod nosem, nie mogac sie doczekac reakcji kumpla na nadchodzace nowiny. - Ziomie. - Powtorzyl gdy uslyszal dziwnie zmecozne "halo". Mniejsza z tym, moze spal, albo sie uczyl, whatever. - Na tym koncercie reaktywacji bedzie jakies dwiescie osob. Nie wiem jak to sie stalo, ale wiedza o tym, kurwa, wszys... Ej, Seth? Co sie dzieje? Stary? - Dopytywal, wyraznie zmartwiony. Mial wrazenie, ze cos sie stalo, ze Seth jednak nie bez powodu brzmial tak strasznie.
- Przyjechac do ciebie? Seth, kurwa. Jade. - Warknal, rozlaczajac sie.
Cokolwiek sie wydarzylo, Seth zawsze mogl na niego liczyc.
- Co to jest? - Max przysunal sobie szczuply nadgarstek niemalze pod sam nos i zaraz odsunal go od siebie z obrzydzeniem. - Seth, co to ma byc?
- Tatuaz. - Uslyszal w odpowiedzi, czujac, ze ta wzbudzila w nim tylko wieksza wscieklosc.
Doprawdy, tatuaz - przeciez nie zauwazyl, nie mial pojecia.
- Seth, ja nie pytam sie... Chodzilo mi... Cholera jasna, wiesz o co mi chodzi. Dlaczego... Nawet nic nie powiedziales, nie pytales... - Parsknal, krecac z wolna glowa. - To jest jakas kpina, mam tego naprawde serdecznie dosc. Myslalem, ze chesz dla nas dobrze, ze jednak zdecydowales sie na prace nad tym zwiazkiem, ze ci zalezy. A ty po prostu robisz sobie tatuaz, wiedzac jak sam ich nie znosze, jak odstrecza mnie fakt, ze cos takiego mialoby oszpecic twoje cialo.
Urwal, lapiac sie za potylice. Potarmosil swoje schludnie ulozone wlosy, spuszczajac z niego wzrok. Z niego i z tego okropienstwa, durnego napisiku, ktory przeciez nic, cholera, nie znaczyl.
Rewolucja? Jaka rewolucja, co to mial byc za przelom, co ten gowniarz znowu sobie ubzdural?
- Wiesz, pomyslalem sobie, ze lepiej pojade do domu. Stracilem apetyt. - Mruknal i podniosl sie z kanapy (siedzieli u niego w salonie) siegajac po plaszcz.
Kiedy stal juz przy drzwiach, gotowy do wyjscia i unikniecia kolejnej juz klotni, poczul, ze wcale nie chce tego robic, ze nie chce juz niczego unikac. Chcial konfrontacji, burzliwej i wscieklej, tak jak on sam. Gniew wrzal w nim tak dotkliwie, ze nie potrafil go powstrzymywac.
Po raz pierwszy w zyciu mial ochote cos mu zrobic - Sethowi, swojemu ukochanemu. Mial ochote go uderzyc.... Naprawde chcial to zrobic.
To jednak byloby zbyt wiele, przeciez nie upadlby tak nisko.
- Dla kogo zrobiles sobie ten tatuaz? - Obrocil sie wolno, wypuszczajac klamke z dloni. - Dla tego pieprzonego bandyty? Sypiasz sobie z nim na boku? Skoro potrafiles zrobic to swojej matce, to dlaczego nie mnie? Pewnie ukrywasz go przed policja, co? Wolisz urzadzic swojej matce kolejne pieklo niz narazic na policje tego kutasa, tak? TAKA JEST PRAWDA?! - Ryknal, podchodzac do niego wolno.
Nie wygladal juz jak przystojny, ulozony czlowiek sukcesu. Jego twarz byla czerwona, oczy i nos zmarszczone w gniewnym grymasie.
- To jest to, co przede mna ukrywasz? - Dodal jadowicie, nie przestajac sie zblizac. - Odpowiadaj. Choc raz powiedz mi prawde!
Draco - 2016-08-05, 02:59
Moja szczęka opadła w dół. Wiedziałem, że Max nie lubi tatuażów, ale przecież nie kazałem mu sobie jakiegoś robić. To było moje ciało i mogłem robić z nim, co mi się podobało. Poza tym, specjalnie dbałem o to, aby były to niewielkie, subtelne elementy. Ale nic nie miało znaczenia dla Maxa, szukał po prostu dziury w całym. Nie mogło być w miarę poprawnie w naszych relacjach, to było pewne. On ciągle drążył, drążył, tylko że nie było niczego, co mógłby uznać za jakiś błąd. Byłem raczej dość miły, starałem się spędzać z nim trochę więcej czasu. Najwidoczniej nie miało to dla niego znaczenia.
- Tatuaży nie robi się dla kogoś, tylko dla siebie - zauważyłem. Byłem bardzo spokojny, chociaż zaciśnięte szczęki pokazywały, jak bardzo ubodły mnie jego słowa.
- Nie mam żadnego kontaktu z człowiekiem, który okradał moją rodzinę. Popełniłem błąd, ale sądziłem, że kto jak kto, ty nie będziesz mi tego wypominał.
Nie bałem się go. Sam powoli zacząłem podchodzić do mężczyzny, patrząc mu w oczy. A wzrok mógł być bardzo surowy, przenikliwy.
- O co ci chodzi? O tatuaż? Który zrobiłem na moim ciele? Niewielki, symboliczny, subtelny? To kilka maźnięć tuszem, nie wierzę, że chodzi ci właśnie o to, Max. Nie wierzę.
Pan Vincent - 2016-08-05, 03:17
- Niewazne dla kogo, Seth, liczy sie to, ze bedziesz go mial na sobie do konca zycia, a on bedzie mnie do tego konca dra... - Urwal, przesuwajac dlonia po policzku. Zazdrzal wyraznie i cofnal sie o krok, nie mogac wytrzymac tego spojrzenia.
Lodowatego, inteligentnego i w jakis sposob przerazajacego.
- O co ci chodzi? O tatuaż? Który zrobiłem na moim ciele? Niewielki, symboliczny, subtelny? To kilka maźnięć tuszem, nie wierzę, że chodzi ci właśnie o to, Max. Nie wierzę.
Czyzby Seth mial racje? Moze naprawde... Naprawde chodzilo o...
- Skonczmy to. - Powiedzial wreszcie drzaco, wciaz nie znajdujac w sobie na tyle odwagi by na niego spojrzec. - Za chwile stad wyjde i nigdy wiecej sie nie zobaczymy. Oboje nie damy sobie tego, czego tak naprawde pragniemy. Ja... Nie chce cie juz wiecej ranic, Seth. Bardzo cie kocham i nie zaslugujesz na to co ci robie. - Spuscil glowe i podniosl (sam nie wiedzial kiedy go upuscil) plaszcz z podlogi.
- Przepraszam. Bardzo, bardzo cie przepraszam. - Dodal cicho, chcac powiedziec o wiele wiecej (zostan, kocham cie, nie robmy tego, to da sie zmienic). Pozostal jednak w milczeniu.
Draco - 2016-08-05, 03:35
Stałem tak zupełnie zaskoczony tą... Nawet nie wiem co to było. Propozycja? Obietnica? Zapowiedź?
- Mówisz poważnie? To jest twój sposób na rozwiązywanie problemów, tak? - parsknąłem śmiechem. Nie wiem, czy zauważył w nim lekką, histeryczną nutę, niedowierzanie. Zwykłe niedowierzanie.
Nie kochałem go tak mocno i tak intensywnie, jakby sobie tego życzył, ale to nie oznacza, że ten człowiek był mi zupełnie obojętny, obcy. Sypiałem z nim od miesięcy, od miesięcy byliśmy w związku. Zależało mi na nim. I ostatnio mieliśmy okropne chwile, z każdym momentem gorsze, ale to nie oznacza, że jedyna opcja to rozstanie się, prawda?
Chyba wewnętrznie bałem się takiej opcji, ponieważ to dzięki Maxowi wyszedłem z stanu, jaki przytrafił mi się tuż po Duńczyku. Nie zwariowałem, nie załamałem się. Stanąłem na nogi, pewnie i mocno. Pomógł mi i nie mogłem tego bagatelizować, nawet tego nie robiłem.
Tymczasem on...
- Skoro głupi tatuaż sprawia, że chcesz ode mnie odejść, powodzenia, droga wolna. Nie zmyję go z siebie, nie zmażę. Ale nie spodziewałem się, że taka pierdoła tak na ciebie podziała. Może to jednak ty masz kogoś innego, co?
Nie potrafiłem zmienić tego, jaki byłem ironiczny i nieprzychylny w momentach stresu, niepokoju lub zwykłej wściekłości.
Usiadłem na kanapie, chowając twarz w ramionach. Zwinąłem się przez to w dziwny kłębek, embrion. Zamknąłem oczy, próbując się nie rozpłakać pomimo wszystko. Cholernie tego nie chciałem.
- Nie kochasz mnie, Max. Kochasz jakieś wyobrażenie mnie. Wiesz dlaczego tak sądzę? - spojrzałem na niego. Nie patrzył mi w oczy. - Bo nic ci się we mnie nie podoba. Nie odpowiada ci, w jaki sposób się wypowiadam, nie akceptujesz mojego gustu, czego by on nie dotyczył. Nie lubisz muzyki, którą uwielbiam, nie potrafisz jej nawet zaakceptować, nie wyzywać i nie wyłączać od razu. Nie traktujesz poważnie moich pasji. Nie lubisz ubrań, które noszę. Nie słuchasz tego, jak mówię, bo uważasz, że nie mam racji. Wiesz dlaczego ja nie powiedziałem ci, że cię kocham?
W końcu podniósł wzrok.
- Nie dlatego, że kocham Nielsa. Nie. Dlatego, że uczę się kochać ciebie takim, jaki jesteś. Z twoimi wadami i zaletami. Z tym, że uwielbiasz drogie restauracje i kryminały. Z tym, że kochasz garnitury, jazz i wino. Akceptuję to. Dla ciebie za dużym wysiłkiem jest spojrzenie na tatuaż, ciebie rozzłościł napis artysty.
Czułem się zmęczony i pokonany, bo ta sytuacja sprawiła, że coś kliknęło. Otworzyły mi się oczy na to, dlaczego w naszej relacji idzie tak bardzo źle. On wymyślił sobie jakiś obraz mnie, namalował go i wkurwia się, gdy oryginał nie działa w ten sam sposób. A ja po prostu akceptuję jego, jako człowieka. To nas różni i to naprawdę poważnie.
Pan Vincent - 2016-08-05, 03:44
Swiat powinien sie w takich momentach zatrzymywac w miejscu, pomyslal Max, wciagajac plaszcz na drzace ramiona.
I juz nigdy wiecej nie ruszac.
Ale pomimo usilnego wysilku jego umyslu, czas trwal dalej, swiat sie krecil, a oni wlasnie...
Chyba wlasnie...
- Wiesz... - Zaczal, ale natychmiast z tego zrezygnowal. Jak bardzo chcial go teraz przytulic, ucalowac, powiedziec mu, ze wszystko bedzie dobrze... Szkoda, ze nie potrafil. Cos sie w nim zablokowalo, cos...
Peklo.
- Wiesz gdzie mnie szukac. - Wymamrotal niewyraznie i dopadl klamki, pilnujac (mimo wszystko kultura osobista w nim zwyciezala) by nie trzasnac drzwiami.
I wtedy (wreszcie, ale czyzby na pewno) nastala cisza.
- Co jest? - Alex zamrszczyl sie dziwnie, przeciskajac sie do srodka salonu. Jego wlosy i twarz blyszczaly od deszczu, ktory zalatwil go tak tylko w drodze z parkingu do klatki schodowej. - Opowiadaj. Ktos ci... Cos sie stalo?
Sciagnal z siebie skorzana kurtke, rzucajac ubranie na podloge, zupelnie jakby byl u siebie.
- Mam piwo. - Dodal tak jakby to rozwiazywalo wszystkie problemy. - Bylo tylko owocowe gowno, ale co tam, tym tez da sie najebac.
Draco - 2016-08-05, 04:02
- Max - mruknąłem, siadając znów na kanapę po tym, jak otworzyłem drzwi.
- Co z nim? - Młody mężczyzna zmarszczył brwi po raz kolejny, rzucając reklamówkę z alkoholem na kanapę i opadając zaraz obok.
- Zobaczył tatuaż i niemalże dostał wścieklizny. Zaczął się na mnie drzeć, jaki to ja nie jestem, jak mogłem mu to zrobić, przecież wiem jak bardzo nie lubi tatuaży bla, bla, bla. A potem spytał, czy to dla kogoś, na pewno znów spotykam się z Nielsem i skoro zdradziłem własną matkę, jego pewnie też zdradzam.
Wszystko to powiedziałem niemalże na jednym tchu, równie beznamiętnym.
- Pokłóciliśmy się. Zaproponował rozstanie. Wyszedł.
- Co za chuj - mruknął Alex, podając mi browara.
Nie przepadałem za alkoholem, ale w sumie - czemu nie. Otworzyłem puszkę i upiłem kilka łyków.
- Wściekł się tak o tatuaż, serio? Którego prawie nie widać?
- Wściekł się, bo nie postępuję tak, jak obraz mnie, który sobie stworzył. Ulepił sobie w głowie jakąś wersję mnie, uznał, że to jedyna słuszna i irytuje go, kiedy robię coś inaczej, po swojemu. Nie akceptuje niczego poza tym, co on uważa za dobre.
- Nie kochałeś go przecież, czemu tak...?
- Nie. Ale nie oznacza to, że nie jest dla mnie ważny, bo jest. Nawet jeśli on nie umie tego zrozumieć.
Westchnąłem ponownie. I znów upiłem trochę alkoholu.
- Chcesz paluszki? Opowiedz mi o tym koncercie.
- Na pewno, nie chcesz jeszcze pogadać?
- Na pewno. Mów.
"Jeśli chcesz po raz pierwszy posłuchać mnie, przyjdź do pizzeri La Vita Rita. To ważne dla mnie. To prawdziwy ja. Jeśli chcesz mnie poznać, wpadnij. Seth <3". Wysłano do Max.
Trochę się stresowałem. Od dawna nie stałem na scenie, nie miałem w dłoniach mikrofonu. Nie pamiętam nawet jak to się robiło, musiałem przypomnieć sobie niektóre słowa piosenek. Ale uczucie bycia tu, granie muzyki po raz kolejny... To było trochę takie katharsis.
Miłe było to, że znów mogliśmy zagrać w tej samej pizzeri. Była pełna, naprawdę pełna. Człowiek na człowieku. Właściciel, Lukas, musiał sikać z zadowolenia - ile alkoholu, soków i pizz sprzeda dzisiaj, tego nie wie nikt.
Nie mogłem uwierzyć w to, że tak dużo ludzi chciało przyjść i nas posłuchać. To było... Po prostu miłe. Naprawdę miłe.
- Cześć. Jesteśmy Plan Three. Jim na perkusji, Andy na klawiszach i basie, Alex na gitarze elektrycznej i ja, Seth, wokal. - W restauracyjce rozbrzmiały krzyki, a nawet nie skończyłem mówić. Pozytywny aplauz, dawno tego nie słyszałem. - Mam nadzieję, że miło spędzicie czas w naszym towarzystwie.
Pan Vincent - 2016-08-05, 04:20
- Ty pieprzona... - Niels ponownie zerknal na umowe (a raczej na jej zerwanie, a co za tym idzie, zwolnienie go ze stanowiska asystenta) i na Isabelle, czujac jak zalewa go fala czerwonej wscieklosci. - Jak moglas tak...
- Prosze cie, darujmy sobie ostatnie uprzejmosci. To jest twoje wynagrodzenie za miesiac, wiem, ze pozostaly jeszcze dwa tygodnie do przepracowania, jako, ze obowiazuje nas okres wypowiedzenia, ale dam ci to teraz. Chce miec wszystko za soba.
- Dlaczego to robisz? - Wyjakal slabo, krecac glowa. - Myslalem, ze...
- No wlasnie, Niels. Co ty sobie myslales. Ze bede sie z toba spotykac, ze romansik z szefowa przeksztalci sie w cudowny zwiazek na cale zycie? Powtorze sie ostatni raz: zabierz swoje rzeczy i opusc moja firme. Wystawilam ci pozytywna opinie, to zawsze sluszne rekomendacje, ktos cie przyjmie. Slyszalam, ze na Kead...
- Wykorzystalas mnie.
-...wen stra... Co? - Kobieta parsknela smiechem. Zimnym i okrutnym jak ona sama. - Zartujesz sobie ze mnie?
- Uwiodlas mnie a teraz tak po prostu to zostawiasz. Co zrobilem zle? Narzucam ci sie?
- Jesli mam byc szczera, to tak. Narzucasz mi sie, Pettersen, w tej chwili, chociazby. Wyjdz juz.
- Ostatnio mowilas, ze...
- Wiem co mowilam, do cholery jasnej! Wyjdz stad! Nie chce cie tu wiecej ogladac.
- Isabelle. - Teraz to on parsknal smiechem, biorac w dlonie pudlo ze swoimi rzeczami. - Chodzi ci o tamten wypadek ze skarpetka? Daj spokoj, przeciez wszyscy wiedzieli, ze sie ze mna pieprzysz.
- Nie badz smieszny! - Warknela, chwytajac w dlon zszywacz. Uniosla go ostrzegawczo w gore i popatrzyla mu w oczy. - Kiedy dolicze do pietnastu, ciebie tu juz nie bedzie. Jesli nie, rzuce tym prosto w twoj pysk.
- Jestes chora. - Powiedzial tylko, nie zamykajac za soba drzwi. Mial ochote wykrzyczec jej o wiele wiecej zloscliwosci, ale kiedy sie nad tym zastanawial, wcale nie musial tego robic. On juz wygral, juz teraz wiedzial, ze byl zwyciezca w ich konflikcie.
Przeciez ta idiotka musiala byc chora, skoro robila cos takiego.
Coz, jej strata. Przeciez wcale mu na niej nie zalezalo.
Ani, kurwa, troche.
A fakt, ze z dnia na dzien zycie jebalo mu sie coraz bardziej...
I ze byl tak strasznie zmeczony swoim zyciem...
Przeciez wcale mu na tym nie zalezalo, naprawde.
Naprawde.
Ubral sie w zwyczajna koszulke - czarny tshirt na krotki rekaw, bez nadruku, bez wzorow. Rekawy mile opinaly mu bicepsy, material przylegal zgrabnie do jego umienionego brzucha.
Nie umial sie tylko przemoc do jeansow, spodnie pozostaly eleganckie.
Wygladal... cool. tak. Mozna tak bylo powiedziec.
A wszystko to dla niego, dla Setha. Bo teraz juz rozumial, ze byl gotow zrobic dla tego czlowieka wszystko, byleby tylko go nie stracic.
Nie chcial, nie mial sily wyobrazac sobie zycia bez Setha - bez jego usmiechu, narzekania, spokojnego tonu glosu i cudownych, madrych oczu.
Byc moze ich zwiazek nie trwal dlugo, byc moze oboje mieli calkowicie inne oczekiwania i pragnienia, ale - cholera - te wszystkie przeciwienstwa ich ze soba scalaly, kazaly mu wierzyc, ze byli dla siebie z Sethem po prostu stworzeni, ze to on byl jego miloscia na cale zycie.
A slub, wspolne mieszkanie, samochod? Na wszystko mieli jeszcze czas, Seth byl w koncu taki mlody, nie skonczyl nawet studiow.
Mieli czas, naprawde. Wszystko sie, przeciez, ulozy.
Teraz jednak nadszedl czas na pokazanie mu, ze on tez potrafil sie poswiecic. Ze potrafil przyjsc na jego koncert i pic na nim piwo, i ze potrafil sie wyluzowac.
- Jedno srednie poprosze. - Usmiechnal sie do barmana, podajac mu nad lada banknot. Seth go jeszcze nie widzial, ale Max dostrzegal go doskonale.
Chlopak byl ubrany o wiele bardziej wyzywajaco niz zwykle. Usmiechal sie, wysluchujac slow swoich kumpli, ktorzy przekrzykiwali sie glupio, wlewajac w usta hektolitry alkoholu.
Wreszcie, ich spojrzenia spotkaly i Max usmiechnal sie ladnie, choc bardziej niesmialo niz zwykle.
Uniosl dlon i wykonal nia krotki gest przywitania, ktorym chcial powiedziec "jestem tu, chce cie poznac, chce sprobowac, chce ciebie pokochac takiego jakim jestes. Jestem tu dla ciebie".
I cos mu mowilo, ze Seth zrozumial ten przekaz.
Draco - 2016-08-05, 04:37
Pojawił się! Nie wiem, czy to dobrze, czy nie, ale cieszyłem się, że odpowiedział na to zaproszenie. I miał na sobie koszulkę! Nie musiał. Nie przeszkadzało mi to wieczne noszenie koszul i garniturów z jego strony, nie zwracałem na to nawet uwagi.
Pomachałem do niego, uśmiechając się pięknie.
- Zaczynamy? - mruknąłem, spoglądając na chłopaków. Przytaknęli ochoczo, zajmując miejsca przy swoich instrumentach.
Nie pamiętam kiedy ostatni raz śpiewałem "Gasoline", ale móc znów to zrobić - świetne uczucie.
Are you insane like me? Been pain like me?
W moim głosie nie słychać było ani goryczy, ani ironii jak wtedy, gdy tworzyłem tę piosenkę i pierwszy raz ją zaśpiewałem. Teraz byłem szczęśliwy. Max przyszedł i słucha mnie, widzę go stąd. Są ludzie, których interesuje sam fakt, że jesteśmy zespołem i znów gramy. Co mogłoby być złego w tym, jak mógłbym nie być zadowolony? Jak?
Dwie i pół godziny upłynęło nagle, nie wiem nawet kiedy. Byliśmy zmęczeni, ale pełni energii i zadowolenia. Po koncercie ruch w lokalu nieco zmalał, ale w dalszym ciągu zainteresowanych spotkaniem z nami i autografem było mnóstwo osób. Kolejki po to, aby zamówić alkohol lub jedzenie tylko nieco się zmniejszyły.
- Cześć! Jesteście niesamowici! Dziękuję, że wróciliście. - Cycata, młoda dziewczyna przytuliła mnie z impetem, a jej miękkie piersi miło dotykały mojego torsu. Objąłem ją, nieco zdezorientowany jej intensywną reakcją.
- Miło nam, że jesteś zadowolona.
- O tak! - przytuliła w ten sam sposób każdego z nas, poprosiła o autografy i dała miejsce dla innych. Cudownie.
Pan Vincent - 2016-08-05, 04:46
- Pocalowalam go!
- Nie pierdol?
- Tak, to bylo cudowne, przysiegam ci, ze mu sie podobalo, widzialam to w jego oczach! Zakochal sie we mnie!
- Wiem. Teraz musisz tylko zdobyc jego numer. Za tydziej beda tu grali?
- Tak, koniecznie wpadamy. Nastepnym razem to bedzie juz mo...
- Zaczekaj. Hannah, nie odwracaj sie.
- Czemu? - Dziewczyna spojrzala na nia dziwnie i wbrew jej zakazowi, obrocila sie predko przez ramie.
Akurat w tym momencie by zobaczyc jak jakis przystojniaczek sklada na ustach jej milosci czuly pocalunek!!!
- Co? Widzialas to? Czemu ten koles go pocalowal, co to jest?!
- Moze to tez jego fan?
- I dlatego sie tak obejmuja?! Daj spokoj, rob zdjecie! Wstawie to dzisiaj na bloga, przynajmniej zdobede lajki!
Seth byl... Dobrym wokalista. Mial mocny, czysty glos, potrafil nim wyciagac naprawde niesamowite brzmienia. Moze i nie skupial sie na stylu, ktory najbardziej odpowiadal jego gustom, ale slowa tych kawalkow byly prawidziwe i uderzaly w najczulsze struny jego duszy.
- Byles swietny. - Powiedzial gdy przepuscil juz ponad polowe kolejki i wbrew temu, co zawsze robil (zero czulosci przy ludziach, zawsze kulturalny i spokojny) pochylil sie by zlozyc na pelnych wargach blondyna subtelny pocalunek. - Jestem z ciebie dumny. - Rzucil powaznie, obejmujac go jeszcze na chwile.
Ach, minelo pare dni, moze troche ponad tydzien od ich wielkiej klotni, a on zdazyl juz tak porzadnie wytesknic sie za jego zapachem, za miekkoscia tych wlosow, gladka skora jego ramion.
- Poczekam az reszta fanow porobi sobie z toba selfie. - Parsknal i odsunal sie na bok, upijajac lyk piwa.
Draco - 2016-08-05, 04:57
Uśmiechnąłem się szczerze, gdy dostałem pochwałę od Maxa. Cóż, pomimo wszystko jego opinia była dla mnie ważna i cieszyłem się, że mu się podobało, jak gramy.
- Cieszę się, że ci się podobało - przyznałem, nie stroniąc od tej czułości. Raczej podczas lub po koncertach nie zwykłem, wśród ludzi, okazywać jakieś głębsze emocje, ale być może miało to związek z tym, że wcześniej nikogo nie miałem, a Niels... Z nim nie dało się afiszować.
W tej chwili nie przeszkadzało mi to ani trochę.
- Zamów mi pizzę, jeśli możesz. Grecką. I jakiś sok. Dziękuję! - uśmiechnąłem się ciepło do mężczyzny, całując go raz jeszcze w usta.
Gdy Max faktycznie spełnił moją prośbę i poszedł zamówić pizzę, ja powróciłem, wraz z zespołem, do rozdawania autografów i podpisywania kartek, koszulek, biustów, brzuchów, rąk, dłoni, pamiętników, zdjęć...
Piętnaście minut później w końcu byliśmy wolni. Dosiedliśmy się do stolika, gdzie był już Max.
- Cześć - przywitał się Alex, spoglądając na niego podejrzliwie. Nie zwróciłem na to nawet uwagi, łapczywie dopadając do soku. Picie. Mniam.
Cała reszta przywitała się także, ale bez większych problemów.
Usiadłem obok Maxa, wyciągając gumkę do włosów i związując włosy.
- Cieszę się, że przyszedłeś.
Pan Vincent - 2016-08-05, 05:06
- Ja tez sie ciesze. - Przyznal natychmiast, czujac jak cos zadrgalo mu mile w zoladku. Czul sie bardzo swobodnie, czul sie w pewien sposob adorowany i sam rowniez adorowal, zupelnie tak jakby ich relacja byla czyms nowym, jakby dopiero sie poznawali. To wszystko robilo go w pewien sposob nowym czlowiekiem, pozwalalo mu zapomniec o tamtej okropnej nocy kiedy o maly wlos popelnil najwiekszy blad swojego zycia.
Na szczescie tego nie robil, wrocil tu. Na szczescie Seth wciaz go pragnal. Na szczescie...
- A ty co tu robisz, Max? - Zapytal wyjatkowo chlodno Alex. - I co to za koszula, stary? Gdzie twoj Armanitur? - Parsknal, wyciagajac z kieszeni skreta. - Trzeba oblac ten zajebisty wieczor! Odpalamy. Uwaga, skrecanie w dwoch ruchach, jak to uczyl... - Chlopak urwal nagle, czerwieniac sie lekko.
Brwi Maxa samoczynnie podjechaly do gory.
Narkotyki? To byla marihuana? Mieli wlasnie zapalic MARIHUANE?
Wyluzuj - nakazal sobie ostro, zaciskajac dlonie na kuflu - wyluzuj, bo nic z tego nie wyjdzie. Seth jest mlody, ma mlodych przyjaciol. Ma prawo szalec. Nic nie zmieni ich uczucia do siebie.
Wyluzuj, Max.
- Moge z wami zapalic? - Zapytal cicho, nie wazac sie chocby i zerknac w strone Setha.
- Arm... - Andy parsknal cicho, wpatrujac sie w niego z niedowierzaniem. - Jasne. - Dodal. podajac mu tlacego sie skreta. Enjoy, czy cos.
Draco - 2016-08-05, 05:18
- Ej, Alex. Niech się ubiera, jak chce, okej? Nikt nie zwraca uwagi na to, że czasem chodzisz w dresach z krokiem po same kolana.
- Są modne.
- Garnitury też. Zawsze. Każdy ma własny gust - uśmiechnąłem się lekko do przyjaciela. Tym samym prosiłem, by zluzował.
Max tu przyszedł z własnej woli, sam. Nie błagałem go o to. Po prostu poinformowałem o możliwości i on tę informację wykorzystał. Cieszyłem się, że przyszedł, naprawdę.
- Cieszę się, że nauczył cię czegoś - parsknąłem śmiechem, ale za chwilę zupełnie mnie zaskoczył fakt, że... Max poprosił o bucha. Nie sprawiał wrażenia osoby, która chociażby stoi tuż obok czegoś takiego (a to trochę dziwne, bo w zasadzie było to bardzo popularne wśród ludzi sukcesu i to nie tylko niewinny skręt; ludzie brali takie rzeczy, jakie nigdy mi się nie śniło), więc spoglądałem na niego z zaciekawieniem.
Pierwszy buch sprawił, że mężczyzna zakrztusił się, ale nie zakaszlał.
- Głębokie zaciągnięcie się, nie ma co - skomentowałem łagodnie. Wkrótce skręt doszedł także do mnie.
Zaciągnąłem się i oddałem Alexowi. Co jakiś czas paliliśmy kilka skrętów, ale nie było to nic złego. W zasadzie byliśmy o krok od legalizacji marihuany w Nowym Jorku, wobec czego nie uważałem tego w ogóle jako narkotyk. Może mylnie, trudno było mi stwierdzić.
Każdy z nas zamówił coś do jedzenia. Przyszła kolej Maxa. Ja już miałem swoją pizzę na stole.
- Ej, jeśli nie chcesz takiego jedzenia, nie przejmuj się. Zadzwoń po coś na wynos albo pójdziemy później gdzieś, w porządku?
Nie chciałem, aby Max zmuszał się do czegoś w imię czegokolwiek. Bardzo doceniałem sam fakt, że tu przyszedł i w zasadzie jeśli nie smakowała mu pizza (nawet jeśli była najlepsza w mieście i żadna włoska restauracja, w której można by dostać pizzę nie mogła równać się tej tutaj - prawdziwy Włoch robił tu jedzenie), nie musiał jej jeść. Tak jak nie musiał robić czegokolwiek, bo akceptowałem to. Po prostu.
Pan Vincent - 2016-08-14, 11:32
Max palil kiedys trawke, mial chyba z szesnascie lat kiedy jeden z jego dobrych kumpli przyniosl troche tego swinstwa na domowke z okazji konca szkoly.
Niestety nie mial z jej uzywaniem zbyt dobrych wspomnien - upil sie i zjaral do tego stopnia, ze skonczyl wyspiewujac rzygajace serenady w kiblu, ku uciesze reszty towarzystwa.
Teraz bylo jednak zupelnie inaczej - byl dojrzalszy, nie urznal sie jak swinia i naprawde chcial wyluzowac, pokazac Sethowi, ze potrafil byc fajny.
Ba, chcial to pokazac nawet sobie. Zrozumial, ze z biegiem czasu ulegl pewnemu sztywniactwu, ze przestalo go juz cieszyc zycie - zycie samo w sobie.
Wiec... wiec trawka mogla mu w tym pomoc. Trawka, Seth i dobra impreza - czego chciec wiecej?
- Jest w porzadku. - Wykrztusil, smiejac sie z siebie razem ze wszystkimi. - Nastepnym razem zaciagne sie mocniej. - Dodal, pochylajac sie by ucalowac blondyna w skron.
- Z babami tak juz po prostu jest, staruszku. - Johan pochylil sie nad stolikiem zeby dolac sobie jeszcze piwa; pomieszczenie wypelnil odglos babelkow i charakterystyczna, gorzka won. - Najpierw lataja za toba jak poparzone a chwile potem cie po prostu zostawiaja.
- I to w najmniej oczekiwanym momencie. - Jonne wyciagnal w jego strone paczke lucky strikeow, usmiechajac sie ze zrozumieniem. Koles czesto pojawial sie w barze, przysiadajac sie do ich stolika i wtracajac sie do kazdej rozmowy. Z poczatku Niels byl blizszy dania mu w morde niz obdarzenia go sympatia, ale z biegiem czasu rzeczy ulegly zmianie. - Ty zdazysz juz sie do niej przyzwyczaic, zauwazysz, ze calkiem wam dobrze razem, a ta da noge, bo tak i juz.
- Pieprzyc te baby. - Johan oproznil dopiero co napelniony kufel i smarknal przez palce na ziemie. Normalnie pewnie zwrocono by mu na to uwage, ale bylo az nazbyt wyrazne, ze tej nocy Johan schlal sie jak swinia. - Pieprzyc te kurwy, Jorgen. Na chuj ci one? Mozesz przeleciec sto, dwiescie takich i zadna z nich nie bedzie cie ciagala za pysk. Ta cala Kurwabelle byla taka, ze bym ja...
- Daruj sobie. - Niels machnal dlonia, usmiechajac sie pod nosem. - Dzieki za cieple slowa, wracajmy juz do domu. Zaraz nie bede pamietal imienia wlasnej matki, a musze cie jeszcze jakos dotargac do domu.
- Hejka. - Przy ich stoliku zjawila sie nagle zgrabna maolata - na szubku glowy tkwil utkany z dredow kok, w nosie kolczyk, a w buzi guma do rzucia. Patrzyla prosto na Nielsa, wprawiajac go w dziwny stan zaklopotania. - Czesto tu przychodzisz?
- Hmm... co? - Zasmial sie sztucznie, dopijajac piwo.
- No... Czy bywasz tutaj. - Usmiechnela sie tepawo, przeciskajac sie do niego przez uwieszonego krawedzi stolu Johana (ktory, swoja droga, zdazyl wlasnie zasnac).
- Bywam. - Odparl, wciaz niezle zdziwiony. - Czemu pytasz, wisze ci moze dyche? - Spytal pol zartem, pol serio. Kto wie, od kogo swego czasu pozyczal pieniadze, przeciez jako gowniarz byl zdolny do wszystkiego....
- Nie. - Pokrecila glowa, siadajac mu nagle na kolanach. - Ale mozesz mi postawic piwo.
- Max, kurwa, wariacie - Alex lezal na lawie, nie mogac przestac sie smiac. -Seth, trzymaj go, co za pojeb, hahahaha, ja jednak go kocham!
Max smial sie glosno, odsuwajac od siebie kawalek folii, na ktorej zagral wlasnie kawalek Presleya. W glowie wirowalo mu milo, mial ciezkie powieki i wszystko bylo tak bajecznie przesmieszne, ze momentami brakowalo mu tchu. Do tego mial przy sobie Setha, ktory ladnie pachnial i byl cieply, a w brzuchu poburkiwaly resztki pizzy.
Zyc - nie umierac.
- Ej, Seth. - Wymruczal detektyw, opierajac sie na nim calym swoim cialem. - Kiedy mi sie snilo, ze chodziles po dachu wiezowca w samych kalesonach. Co to moze oznaczac?
Draco - 2016-08-14, 11:47
- Że jesteś stary, nie nałożyłbym kalesonów. Możesz mówić o mnie "kaleka mody", ale nawet ja mam pewne zasady! - parsknąłem śmiechem, uznając, że to naprawdę zabawne.
W tej chwili nawet gdyby Niels stanął przed moimi oczami i powiedział, że zamordował mi kogoś bliskiego - byłoby to dla mnie doskonałym żartem. Trawka działała cuda. No, może jednak przesadziłem... A, jebać to.
- Dobra, towarzystwo, musimy się stąd zebrać... - mruknąłem, chichocząc pod nosem, gdy mój wzrok spotkał się z spojrzeniem właściciela. Chyba nasza mała posiadówka w pizzerii dobiegła końca, Lukas patrzył na nas dość twardym wzrokiem, który sugerował "Zamykamy, WON!".
- O nie, nie, przecież ja nie mogę się tak pokazać matce na oczy... - wymamrotał Alex, ewidentnie mocno zjarany. To dziwne, jest osobą, która najczęściej pali jointy, wydawało mi się, że powinien być już trochę odporny na zioło - tymczasem porządnie nim grzmotnęło.
- To chodź do mnie. Tylko że musimy wezwać taksówkę... Uch, dobrze, że nie jechałem samochodem - zachichotałem, w czym zawtórowali mi znajomi.
Dwadzieścia minut później w moim mieszkaniu było pięć osób w średniej kondycji zdrowotnej. Maxa ulokowałem w swoim łóżku, część towarzystwa w sypialni gościnnej, a Andy wybrał miękką kanapę w salonie.
Zacząłem się śmiać, czując pocałunki na szyi - nie były tak delikatne, jak zazwyczaj. Max był serio ziarany.
- Hej, Max? - zwróciłem na niego swoją uwagę. Kiedy na mnie spojrzał, uśmiechnąłem się ciepło do niego. - Cieszę się, że nie masz nic przeciwko mojemu śpiewaniu. To dla mnie ważne.
Pan Vincent - 2016-09-01, 23:33
- Bardzo ladnie spiewales, wiesz? Nie podejrzewalem, ze to mi sie spodoba, ale byles zzzajebisty! - Wykrzyknal, wznoszac toast swoim niemalze oproznionym kuflem. - Za Setha i jego anielssski glos!
Wszyscy spojrzeli po sobie niepewnie, pare osob zachichotalo ukradkowo. Jedynie Alex zdawal sie zachwycony stanem upojenia Maxa.
- No, wreszcie da sie z toba pogadac, ziomek. - Mruknal, kiwajac z uznaniem glowa. - Zazwyczaj brzmisz jak totalny pojeb, cnie, koledzy?
- Alex. - Andy zmarszczyl sie wyraznie, sprzedajac koledze "wlepe" w ramie. - Ogarnij dupe, lamusie.
- Nie no, zartuje. Jest oki. - Chlopak uniosl w gore oba kciuki, usmiechajac sie zabawnie. - Pijemy za anielski glos!
- Nie obchodzi mnie co o mnie myslisz, "ziomek". - Odparl hardo brunet, ale w jego glosie nie bylo jadu ani zlosliwosci. - Szanuje cie dlatego, ze jestes przyjacielem mojego faceta. Na tym to wszystko sie konczy.
Zapadla niezreczna cisza, przerywana tylko odglosami przelewanego alkoholu i palonych papierosow.
- Ee... No, mielismy pic. - Wydukal kwasno Andy.
Napili sie, rozmowa znow ruszyla swoim mocno chybotliwym tokiem.
- Seth? - Max pochylil sie nad drobnym cialem Setha, wdychajac z rozkosza jego slodkawy zapach. - Wyskoczymy stad na chwile? Chcialbym ci cos... - Rozejrzal sie i nagle uswiadomil sobie, ze zarowno on i jak i Seth byli ostatnimi "zyjacymi" osobami na tej imprezie.
Co oznaczalo wiec, ze mogli juz przejsc do sypialni... Bez zbednych wstepow, bez glupiego gadania. Cholera, to brzmialo naprawde dobrze.
Pomogl gospodarzowi "porozkladac" imprezowe trupy po kanapach i lozkach, po czym sam skierowal sie do tego, ktore juz nie raz wczesniej odwiedzal.
Choc nigdy w tak... szampanskim nastroju, rzecz jasna.
-Hej, Max? - Uslyszal nagle tuz przy uchu, czujac na nim jego goracy oddech. To uczucie od razu przyprawilo go o ciarki. - Cieszę się, że nie masz nic przeciwko mojemu śpiewaniu. To dla mnie ważne.
- Mhm. - Przytaknal mu nieco nieprzytomnie, ukladajac swoja wypielgnowana dlon na jednym ze smuklych ud chlopaka. - Naprawde, to nie bylo zbyt... trudne. - Wymruczal, pochylajac sie by zlozyc na jego ustach pocalunek. Ledwie ich wargi sie zetknely, on juz byl twardy, gotowy by wbic sie w niego jednym, zwinnym ruchem.
- Kurwa, Seth. - Steknal, zrywajac z jego drobnych ramion koszulke. Pachnial potem i czyms slodkim i od tego cholernego zapachu wirowalo mu juz w glowie.
Och, w ogole mu w niej wirowalo. Czul sie dobrze. Czul sile, czul, ze mogl zrobic wszystko.
Zsunal sie w dol, siegajac do zapiecia waskich spodni. Mocowal sie z nim przez chwile a potem chwycil spodnie za pas i sciagnal je mocno w dol, pod kolana. To samo uczynil z bielizna.
- Kurwa. - Powtorzyl glupio, zupelnie jakby widzial tego penisa pierwszy raz w zyciu. Pochylil sie i przejechal jezykiem po lekko zaczerwienionym (tak, bylo ciemno, ale znal dobrze tego fiuta i wiedzial, ze podczas pieszczot lekko sie czerwienil) czubku, smakujac go z uczuciem.
To byla jego noc. Ich noc.
I nic nie moglo tego zepsuc.
Zajeczal
Draco - 2016-09-02, 02:09
- A od kiedy jesteś taki...? - zamruczałem, zszokowany tą nagłą gwałtownością. Intensywnością, której nigdy wcześniej nie było w tym mężczyźnie. Można było powiedzieć o Maxie wiele pozytywów i negatywów, ale do żadnej grupy nie należała gwałtowność - czy to w życiu, czy w seksie. Był powolny, można nawet powiedzieć, że trochę zbyt delikatny.
A ta opcja, to zachowanie podobało mi się z każdą chwilą bardziej.
- Ach! - jęknąłem krótko, choć dość wysoko, gdy niespodziewanie (!) mój fiut zatonął w ciepłych, gorących wręcz i doskonale wilgotnych ustach.
I znów zaskoczenie, bo Max pochłaniał penisa tak, jak ja to zazwyczaj robię (a czego Max nie lubił; uważał, że jestem za mało delikatny - hella yeah) - intensywnie, mocno, szaleńczo.
Moje ciało zupełnie mimowolnie wygięło się, chcąc być bliżej tych cudowności, tych niezwykłych doznań, które zostały mi ofiarowane. Były one niezwykle intensywnie pożądane, bo ostatnie takie gwałtowne spotkanie miałem w klubie, nie kłamię, wiele miesięcy temu.
- Och tak, tak, bierz go mocniej, chcę mocniej! - wyjęczałem, zaciskając palce na ciemnych, krótkich i miękkich włosach mężczyzny.
Rozkosz nie trwała długo, bo Max zrezygnował z tej pieszczoty, nie chciał doprowadzić mnie w ten sposób do końca i to podobało mi się jeszcze bardziej. Pocałował mnie.
Ogólnie nie przepadałem za pocałunkami, które wiązały się "z fiuta do buzi", jeśli chodziło tu o poznanie swojego własnego smaku. Ale tym razem nie jęknąłem nawet w proteście, wręcz przeciwnie.
Objąłem mężczyznę za szyję, kurczowo i mocno, zupełnie jakbym tonął, a Max był moją ostatnią deską ratunku, czymś, co pozwoli mi się utrzymać na powierzchni.
- Pieprz mnie.
Pan Vincent - 2016-09-02, 02:26
- Zaraz, za chwile! - Warknal, obcalowujac jego wargi i szyje tak ochoczo i nachalnie, jakby od tego zalezalo jego zycie. - Dyszal ciezko, kiedy probowal pozbyc sie wlasnych ubran w jak najszybszym tempie a i w taki sposob, zeby przypadkiem nie odpusic sobie oblapiania tego cudownego ciala.
Potem przyszedl jeszcze trudniejszy moment - odnalezienie prezerwatywy i nawilzacza.
Kurwa, jak trudno bylo mu o tym myslec, kiedy jeden z jego palcow tak po prostu draznil to cudowne wejscie i chcial, tak bardzo chcial wsunac sie do srodka...
...wiec po prostu to zrobil.
Chrzanic nawilzanie, przeciez to tylko jeden palec.
- Patrz na mnie. - Rzucil szorstko, posuwajac ciasny tunel w dosc wymagajacym jak sam poczatek tempie. Nie byl jednak okrutny, nie chcial sprawiac blondynowi bolu.
Chcial go po prostu wypieprzyc, najmocniej jak tylko sie dalo.
Wreszcie odnalazl nawilzacz i wysunal palec z cudownego tylka tylko po to by nasmarowac go gruba warstwa zelu i wsunac z powrotem, razem z drugim, oczywiscie.
Pieprzyl go tak przez chwile,nie spuszczajac wzroku z cudownych, przenikliwych i nieco zamglonych oczu Setha. Wygladal cudownie z tym rumiencem, z drgajacymi, zaczerwienionymi wargami i spuszczonymi rzesami. Byl przepiekny. Idealny.
- Unies nogi, wysoko. - Mruknal, nakladajac kondoma na calkowicie sztywnego i wilgotnego od sokow penisa. Guma weszla gladko jak nigdy wczesniej, chwila i bylo po sprawie. Przycisnal czubek do pulsujacego wejscia i pchnal, nie ociagajac sie nawet przez chwile.
Byl juz w polowie, kiedy poczul ten cudowny dreszcz splywajacy po kregoslupie. Dreszcz ten wstrzasnal calym jego cialem, kumulujac sie w ledzwiach, zupelnie jakby doznal innego rodzaju orgazmu... Nigdy w zyciu nie czul czegos takiego.
Jednak zamiast zastanawiajac sie nad tym dluzej, Max wycofal odrobine biodra i pchnal nimi znow, do samego konca, tak daleko, ze jego jadra obily sie o jedrne posladki.
Dzwiek, ktory wydal przy tym ten slodki tyleczek byl...
Och, to bylo nie do opisania slowami.
Pchnal wiec jeszcze raz, szybciej i mocniej.
I jeszcze.
A potem przestal robic przerwy pomiedzy pchnieciami i... Po prostu go jebal, jak cholerna maszyna.
Draco - 2016-09-02, 02:37
Jęczałem urywanie, starając się co jakiś czas jednak zatykać swoje usta choćby nawet ramieniem albo kawałkiem materiału, który dzierżyłem w dłoni, a przypuszczalnie był jakąś częścią ubrania, cholera go wie czyjego. Łapałem się czegokolwiek, byleby zacisnąć palce.
Plecy wyginały się w rozkoszy, a głowa biła niekiedy o poduszkę.
Usta zamykały się i otwierały, na zmianę, dokładnie tam samo było z powiekami.
- Tak, pieprz... - Nie wydobył się z moich warg żaden odgłos, żadne słowa, ale ruch warg mógł sugerować podobną wypowiedź.
Krótkie, równo ścięte paznokcie przejechały po skórze Maxa na jego ramionach, tworząc czerwone szramy.
Ale ta rozkosz nie trwała wieczność, bo kiedy byłem tak blisko, TAK blisko, że aż jęki stały się bardziej gardłowe (i jego, i moje) Max zdecydował o zmianie pozycji. Nie było miękkiego, zwyczajowego "przewrócisz się?" lub coś podobnego. Nie.
- Na brzuch. - Usłyszałem krótką komendę, którą z ochotą wykonałem.
I fiut znów znalazł się w moim wnętrzu, wydawałoby się, że jeszcze głębiej, niż wcześniej. Wypięty, na kolanach przytulałem policzek do poduszki, rozkoszując się tym intensywnym pierdoleniem na granicy bólu.
Boże, to było takie, kurwa, dobre, WŁAŚNIE TEGO potrzebowałem, dokładnie tego.
Wypiąłem się jeszcze bardziej, samemu nadziewając się na tę pałę, samemu chcąc być wypierdolonym, Jezu, jak bardzo tego chciałem...
- Tak, tak, tak, dokładnie tak, taaaaaaaaaaaaaaak.... - jęczałem co chwilę, urywanie, słowa nie były pełne, skończone, ale nikogo to nie obchodziło.
W końcu ten seks nie był delikatny i subtelny, w końcu dostałem to, co chciałem.
Rozlałem się na pościel, zupełnie niekontrolowanie, nie planowałem tego. Nie spodziewałem się. Orgazm przyszedł nagle, intensywny i mocny.
- Niels! - wykrzyknąłem, opadając na pościel.
Max skończył chwilę później. Guma nie pękła.
Pan Vincent - 2016-09-03, 00:30
Wszystko zaczynalo coraz dotkliwej wirowac mu w glowie. Czul sie wolny i bardzo pijany, choc nie do konca byl chyba soba.
Pieprzyli sie, a wlasciwie to on pieprzyl drobne cialo, rozlozone pod nim ulegle, poslusznie. Wszystko dzialo sie zupelnie inaczej niz zazwyczaj i cos podpowiadalo mu, ze to nie tak powinno byc, ze dzialo sie cos zlego, ale sennosc i ekscytacja spowodowana narkotykiem zwyciezaly.
Doszedl, doszedl tak poteznie, ze nie potrafil nie krzyknac - krotko, gardlowo, z ostatencyjnym jekiem na koncu. Opadl, spocony, tuz obok Setha i... Zasnal.
Natychmiast.
Kiedy rano zbudzily go bezczelne promienie slonca (zapomnial opuscic rolet a teraz mial ochote sie za to zabic), obrazy poprzedniego wieczoru dryfowaly leniwie po oceanie swiadomosci, przywolujac na jego twarz maly usmieszek.
Och, Bogowie, co on wczoraj najlepszego odstawil? Zachowywal sie okropnie, jak barbazynca. Szarpal i unosil drobne cialo Setha jak gdyby stanowilo szmaciana lalke. Dlawil sie jego penisem.
Podniosl sie gwaltownie do siadu, zatykajac sobie usta dlonia. Mial ochote sie histerycznie rozesmiac, ale kiedy kolejna fala bolu wstrzasnela skacowanym mozgiem, ochota ta natychmiast odplynela w zapomnienie.
Naprawde to robil... Warczal, rzadzil sie, obslugiwal cialem blondyna jak rzecza.
A on, Seth... Max mial dziwne wrazenie, ze cos poszlo nie tak, ze pod koniec wydarzylo sie cos...
Niels.
- Och. - Mruknal do siebie krotko, tonem, ktorym moglby komus odpowiedziec na slowa 'mamy dzis piekna pogode, prawda?'.
Wsunal palce we wlosy i sciagnal wargi w nieladnym grymasie.
Niels. Ten... Maly szmaciarz uzyl imienia pieprzonego kryminalisty, kiedy Max wyciskal z siebie siodme poty zeby dac mu dobry orgazm.
Niels, do kurwy jebanej nedzy.
Poderwal sie z lozka i zignorowal bol a nawet mdlosci, naciagajac na siebie spodnie i koszule.
Zaraz potem przyszla pora na skarpetki, buty. Gdzies tu byla chyba jego kur...
Uslyszal cichy szelst i juz wiedzial, byl przekonany, ze Seth nie spal. Patrzyl sie na niego.
Po tym wszystkim co wczoraj odpierdolil, tak po prostu sie na niego patrzyl.
- Masz mi cos do powiedzenia? - Zapytal nieco drzaco, silac sie na spokojna mine. - Chcesz... porozmawiac?
Draco - 2016-09-03, 00:46
Były takie rzeczy, które nie sprawiały przyjemności w życiu, a szczególnie nad ranem. Na przykład promienie słoneczne, które molestują twoją twarz. Samo w sobie nie byłoby to takie złe, wystarczyłoby przewrócić się na drugą stronę i byłoby okej, prawda? Chyba, że gnębi cię kac. Dość solidny, spory, ogromnych rozmiarów, można by rzec.
Och, kurwa, dlaczego wczoraj tak bardzo musiałem przesadzić? Nie byłem w takim stanie od dawna i teraz żałuję, że musiało się to w końcu wydarzyć.
Usłyszałem szelest. Coś jakby... materiał?
Uniosłem powieki i zamrugałem niemrawo, widząc, jak Max ubierał się pospiesznie. Nie było to dla niego typowe. Raczej był powolny, a po seksie zwyczajnie zrelaksowany i zadowolony. Nakładał jakąś część garderoby i swobodnie ogarniał się, robił śniadanie... Ot, zwykłe rzeczy.
Tym razem było jakoś inaczej.
- Ja? To ty wczoraj byłeś jak zwierzak. Podobało mi się... - uśmiechnąłem się lekko. - O rany, jak mi się kręci w głowie... - jęknąłem, opuszczając głowę na poduszkę i przymknąłem powieki. - Nie przeszkadzało mi to, jeśli o to ci chodzi. Wręcz przeciwnie.
Pan Vincent - 2016-09-03, 01:16
Slowa blondyna z pozoru byly lagodne jak fale oceaonu - ciche, kojace, jednostajne - ale w rzeczywistosci ranily jego serce jak po kolei wbijane sztylety.
Bo jak, jak on mogl byc taki spokojny i zadowolony, kiedy wczoraj nazwal swojego kochanka imieniem tego...
To wszystko oznaczalo, musialo oznaczac, ze Seth wciaz zywil do niego jakies uczucia, do tego chorego pojeba, marnego gangstera, ktory nie umial sobie poradzic z wlasnym zyciem z czterdziestka na karku, tego samego, ktory uciekal przed wlasnym ojcem i zwiazal sie z bogata kobieta by pieprzyc jej syna!
- Wiesz... Pamietasz jak mnie wczoraj nazwales? Czyje wykrzyczales imie? - Odparl rowniez lagodnie,choc niewatpliwie zdradzaly go mikrodrgania kacikow ust, prawej powieki, minmalne drzenie dloni. - Imie, ktore wykrzyknales, kiedy, jak to okresliles, zachowywalem sie jak zwierzak. Wiesz do kogo one nalezalo? WIESZ?! - Wykrzyknal ostatnie slowo, uderzajac dlonia o nowoczesna komode. - Odpowiedz mi, prosze!
Draco - 2016-09-03, 01:27
Zmarszczyłem brwi, widząc to nagłe, agresywne zachowanie. Max uderzył w komodę, a mój mózg zakuł, jakby wbito w niego kilkaset malutkich szpileczek. To zdecydowanie nie było przyjemne...
- Auć, nie tak agresywnie... Moja głowa - jęknąłem, przewracając się na drugą stronę i chowając twarz w poduszce.
Czy użyłem jakiegoś imienia wczoraj? Nie przypominam sobie. Było mi fantastycznie, naprawdę dobrze i... hmmm... pamiętam, że dochodziłem i... O szlag. O kurwa, no nie. Nie, niemożliwe. Czy naprawdę powiedziałem imię...?
- Nie mówiłem żadnego imienia, Max. Musiało ci się coś wydawać, byłeś ostro zjarany - mruknąłem, gdy podniosłem głowę. Nie miałem problemu, by spojrzeć mu w oczy.
Cóż, powiedziałem "Niels". Ale co miałem w związku z tym zrobić, właśnie teraz? Przyznać mu rację i znów doprowadzić do kłótni?
- No co tak na mnie patrzysz, jakbyś miał mnie za chwilę zamordować? Mówię serio. Popadasz w paranoję. Będziesz wytykał mi każdy mój przygodny seks i w ogóle całe moje życie, bo coś ci się wydawało, jak byłeś nachalny i zjarany? Proszę cię...
Byłem zmęczony. Jak cholera. Moje samopoczucie mnie wykańczało. Kac, idź sobie.
Czułem, że nadciąga wielka burza. Szczególnie, że przewróciłem się na bok i widać było tatuaż na ramieniu. Usłyszałem coś w rodzaju prychnięcia...
Pan Vincent - 2016-09-03, 01:34
- Wydawalo mi sie? - Warknal na resztkach resztek rezerwy cierpliwosci. - Kurwa, Seth przeciez dobrze wiem co... - Zerknal za siebie i zobaczyl, ze Andy przyglada im sie ukradkiem przez uchylone drzwi. Spojrzal na niego wilkiem i zatrzasnal je wsciekle, kontynuujac temat nieco ciszej. - Wiem co slyszalem, nie jestem... - A moze jednak nie wiedzial? Przeciez tyle wypil, wypalil, byl totalnie...
Ale nie przyzna mu racji, nie teraz. Nie byl taki pewien czy Seth go nie oszukiwal, prawda? Nie mogl miec pewnosci, ze to nie bylo klamstwo.
W koncu ten czlowiek potrafil tak wstretnie oszukiwac wlasna matke...
- Mniejsza z tym. Nie mam na to teraz sily. Pojade do siebie, popracuje nad jedna sprawa. Zadzwonie. Na razie. - Rzucil chlodno i przeszedl przez apartament ze spuszcona glowa, nie zegnajac sie z reszta towarzystwa chocby i slowem.
Zapadla niezreczna, przepelniona skacowanym napieciem cisza.
- A temu co? - Brwi Alexa podjechaly w gore, podkreslajac tylko mocno podkrazone oczy. - Okresu dostal?
Draco - 2016-09-03, 01:44
- Mam wrażenie, że tak - mruknąłem zniechęcony, zakopując się w pościeli.
Poczułem, jak materac się ugina.
- Pieprzyć go.
- Alex, ja jestem nagi - wymruczałem w poduszkę, wobec czego głos był stłumiony.
Nastała chwila ciszy.
- Pieprzyć go.
W ciągu tygodnia lub nawet dwóch rzadko spotykałem się z Maxem. Prawdę powiedziawszy, przypuszczałem, że wynika to z tego nieporozumienia podczas upojnej nocy w moim mieszkaniu. Nie rozmawialiśmy o tym więcej, ale w zasadzie w ostatnich dniach ledwo się widywaliśmy. Czasem jedliśmy wspólnie obiad i w zasadzie na tym wzajemne towarzystwo się kończyło. Nie wymagałem niczego więcej, ponieważ uznałem, że kiedy przyjdzie czas Max po prostu sam przyjdzie. Mówił zresztą, że ma mnóstwo pracy i bardzo trudną sprawę w toku, która wymaga od niego ogrom poświęcenia. Nie mógł sobie oszczędzić prób dogryzania mi słowami "To znacznie trudniejsze, niż sprawa, którą mi zleciłeś, Seth!". Nie reagowałem.
W tym czasie zająłem się swoim zespołem. Graliśmy covery dobrych piosenek, a ludzie coraz chętniej chcieli nas słuchać. Rozkręcało się, na tyle, że gdy tylko Alex założył konto na Youtube z naszymi piosenkami w kilka dni było już kilkaset subskrybentów. To naprawdę miało sens, mogło go mieć.
Popularny dziennikarz, który zajmował się odkrywaniem mniej znanych kapel i artystów zadzwonił tego dnia.
- Cześć, z tej strony Mark Diamond, czy mam przyjemność z Plan Three?
Uniosłem wysoko brew, kiedy usłyszałem te słowa i od razu włączyłem na głośnomówiący.
- Tak, a skąd ma pan mój numer telefonu?
- Żaden pan, Mark jestem. Alex napisał do mnie z pytaniem, czy jestem zainteresowany waszym materiałem. Otóż jestem, chcę zrobić z wami wywiad. Otworzy wam to wiele drzwi. Co wy na to?
Pan Vincent - 2016-09-03, 01:57
- Moje gratulacje, panie Brown. - Kobieta pochylila sie w jego kierunku, sciskajac mu mocno dlonie. - Udalo sie panu rozwiklac zagadke jednego z najobrzydliwszych bandziorow tego miasta. Samo FBI bedzie pod wrazeniem tej dociekliwosci, tego uporu! - Paplala, wreczajac mu w dlonie uroczyscie udokemntowana premie i awans. Pozlacane litery milo kontrastowaly z kremowym papierem. Uswiadamialy mu, ze to wszystko dzialo sie naprawde, ze udalo mu sie rozwiklac zagadke, nad ktora pracowal niemalze piec lat.
Na ktora pocwiecil tyle czasu, tyle checi i pieniedzy. To wszystko wreszcie przynioslo skutek.
Bogowie, czul sie wspaniale. Nawet mysli o dunskim gangsterze nie mogly mu zepsuc tego dnia. A to oznaczalo, ze mogl zaprosic Setha na kolacje i sprobowac jeszcze raz nadac temu wszystkiemu sens.
Przeciez sie kochali, przeciez siebie pragneli.
Wystarczylo troche chciec, troche sie postarac.
Wcisnal zielona sluchawke i odczekal pare sygnalow, nie przestajac sie glupio usmiechac.
- Czesc. Dostalem awans i premie. - Rzucil od razu, obracajac sie na krzesle. -Udalo mi sie wyjasnic te sprawe, wydaje mi sie, ze to zasluguje na jakies male przyjecie. No wiesz.. we dwoje. - Dodal znaczaco, na wszelki wypadek gdyby Seth wolal jednak uczcic to wszystko wizyta w klubie. Tylko ja, ty, butelka szampana i jakies dobre jedzenie. Co ty na to?
Punkt dziewiata uslyszal dzwonek do drzwi. Otworzyl je chetnie, wpuszczajac do srodka swojego ukochanego.
- Czesc. - Przywital sie cieplo i ucalowal go lekko w usta. - Ciesze sie, ze jestes. Szampan schlodzony, pieczen dochodzi w piekarniku, a ja mam wysmienity nastroj. Jak minal ci ten.. Hm, tydzien? Zaszly jakies zmiany, postepy? - Zapytal, wskazujac mu miejsce naprzeciw siebie. Nakryl do stolu najladniejszym obrusem i zastawa z ulubionego sklepu z wypospazeniem wnetrz. - Co u twojej mamy?
Rzucal pytania jedno za drugim, czujac jak bardzo byl za tym czlowiekiem steskniony. Ze tez uswiadomil to sobie dopiero w tej chwili...
Draco - 2016-09-03, 02:12
Ach, więc to dlatego jegomość zniknął. Dostał awans. Cieszyłem się, pewnie. Może to poprawi trochę humor Maxa, poza tym, to miłe, jeśli ktoś się rozwija. Motywujące.
Naprawdę byłem zadowolony, gdy stanąłem przed drzwiami Maxa z butelką wina, którą podałem gospodarzowi, gdy tylko mi otworzył. Ucałowałem go i wszedłem do środka.
- Przede wszystkim, gratuluję. Wiem, już to mówiłem, ale cieszę się, że udało ci się rozwiązać sprawę, jaka by ona nie była. Mam dobre wino.
Po pomieszczeniu rozchodziły się naprawdę apetyczne zapachy, które sprawiały, że zaburczało mi w brzuchu.
- Moja mama? Nie wiem, chyba w porządku. Powiedz, czego dotyczyła ta sprawa i jak wielki jest to awans, pochwal się - uśmiechnąłem się, siadając na kanapie.
Już po chwili dostałem lampkę wina, Max usiadł obok mnie, objął mnie ramieniem i zaczął sączyć swoją porcję czerwonego alkoholu. Słuchałem, uśmiechając się, zadając czasem pytania... Cóż, byłem zadowolony, że on jest radosny. Widać było, jak bardzo pozytywnie podziałał awans na samopoczucie Maxa. Był pogodniejszy, jakby pewniejszy siebie.
Piknął piekarnik.
- U, jedzenie!
Pan Vincent - 2016-10-13, 01:00
Wszystko wygladalo tak idealnie - suto zastawiony stol (ale nie do przesady, bo we wszystkim tym, co robil Max widnial slad elegancji, niesamowitego wyczucia w kwestii dobrego smaku), usmiechniety Seth, babelki w kieliszku, ich rozmowa, zarty, calkowity brak niecheci, ta parujaca tesknota, tak gesta, ze niemal namacalna...
Max spoglada na twarz swojego idealnego chlopca, przyglada mu sie przez szkarlatowe wypelnienie kieliszka. Bada swoim bystrym spojrzeniem zarys pelnych warg, idealnie prosty nos i duze, delikatnie zamglone oczy, szare jak burzowe niebo.
- Kocham Cie. - Mowi wolno, pieszczac jezyk wydzwiekiem, sposobem w jakim te slowa ukladaja sie nim tuz przed uwolnieniem.
Nie obchodzi go czy otrzyma odpowiedz, w taki dzien jak ten to zupelnie nie ma znaczenia. Wystarczy, ze dostrzega przeblysk, slad emocji przechodzacych przez piekna twarz.
Wszystko to skladalo sie na cudowny wieczor, ktory moglby nalezec do tego przelomowego, do tego, ktory wreszcie cos zmieni a wtedy oni juz zawsze mogliby byc ze soba szczesliwi.
Tak, moglby. Ale tego nie zrobil.
A wszystko przez jedno cholerne zdanie za duzo.
Siedza na kanapie, kolacja dobiegla konca - pozostali z ostatnia lampka wina, ze smakiem deseru na nieco spierzchnietych od pocalunkow wargach.
Max pochyla sie nieco i siega ustami do wystajacych obojczykow, pozwalajac by jego twarz zalal unikatowy, slodkawy zapach Setha. Wdycha go i wdycha, czujac ukojenie zmieszane z rosnacym podnieceniem, ekscytacja - zwiastunem pozadania.
- Nie masz pojecia... - Zaczyna, schodzac pocalunkami coraz nizej. - Jak bardzo za toba tesknilem.
Rozpina nieco drzacymi palcami (jest pijany, alkoholem i szczesciem i tym zapachem) rzad schludnie zapietych guzikow ('i to wszystko dla mnie', mysli, rozczulajac sie nieco. 'Ta koszula, eleganckie spodnie, wszystko to zrobil dla mnie'), odslaniajac coraz wiecej jasnej skory, tak gladkiej i apetycznej, zachecajacej do tego by natychmiast zaatakowac ja seria wyglodnialych pocalunkow.
Robi to, oczywiscie, ze tak. Caluje kazdy centymetr skory, nie raz pozostawiajac na niej bordowy slad, swoj wlasny slad.
Mieli sie kochac, ale konczy sie na tym, ze jednak sie pieprza. A wlasciwie to Max pieprzy Setha w jakims szalonym, niemalze nieludzkim tempie, wyciskajac z niego i z siebie siodme poty. Koncza nad ranem, choc Max wcale nie chce konczyc.
Wciaz obcalowuje szczuple cialo, smakuje slono slodkiej skory, nie wypuszczajac go ze swych objec, nie pozwalajac mu z nich uciec.
- Nie wychodz stad. Zostan jeszcze na... - W ostatniej chwili gryzie sie w jezyk, bo 'na zawsze' brzmialoby tak glupio, tak niepotrzebnie i zalosnie. - Jeszcze tylko dzis. - Prosi, spogladajac mu blagalnie w oczy. Na zmaltretowanych wargach blondyna blaka sie senny usmiech, czyniac go jescze piekniejszym, jeszcze bardziej egzotycznym, posagowym.
Max wydaje z siebie mimowolne westchnienie i uklada na gladkim policzku swoja rozgrzana dlon.
Seth przygryza dolna warge, wydaje sie nad czyms zastanawiac. Wreszcie wzdycha ciezko i mowi:
- Nie moge. Jutro mam probe zespolu, musimy pocwiczyc pare kawalkow. Wiesz, ze to dla mnie wazne. - W glowie Maxa zapala sie ostrzegawcze swiatelko. Slowa i obrazy tancza na brzegu podwiadomosci, podsylajac coraz smielsze skojarzenia. Seth, dostrzegajac jego zlosc, dodaje predko, lagodnie - po probie przyjde od razu do...
TRZASK - rozlega sie nagle, a odglos jest tak niepasujacy do lagodnych szeptow i pojekiwan, ktore jeszcze chwile temu wypelnialy to pomieszczenie, ze Max nie moze zrozumiec skad pochodzi.
A potem gwaltownie spada na niego zrozumienie i wie, ze to koniec, i ze juz nigdy, przenigdy nie uda mu sie tego zmienic.
Draco - 2016-10-13, 02:13
Rozlega się cisza. Jest uporczywa, drażniąca, nieprzyjemna. Moje oczy są na pewno rozszerzone do granic możliwości z zwykłego szoku, zaskoczenia. Nie wierzyłem w to, co się wydarzyło. Tylko stopniowo pojawiające się pieczenie skóry uświadamia mi, że to wcale nie jest film albo moja wyobraźnia. Zamarłem, a wraz ze mną zupełnie, jakby świat się zatrzymał. Oto, bowiem, nastała przełomowa chwila. Moment, który decydował o moim być lub nie być w tym mieszkaniu i życiu człowieka, który w tej chwili spoglądał na mnie z rosnącym szokiem na twarzy. Ale który już nigdy mnie nie dotknie.
- Ja nie wiem... - usłyszałem zduszone, ale nie chciałem tego słuchać, bo wściekłość, zwyczajna wściekłość niemalże całkowicie zapanowała nade mną. Kurwa jego jasna mać!
Zepchnąłem go z siebie, nie bacząc na delikatność swoich czynów. Nie bacząc na nic. Natychmiast zacząłem zbierać ubrania, pozostawione na fotelu, czy też podłodze, a które niewątpliwie należały do mnie.
Milczałem.
- Ja przepraszam, nie wiem co we mnie...
- Zamknij mordę, nie mam ochoty cię słuchać, ani widzieć - odpowiedziałem beznamiętnie. A przynajmniej chciałbym, aby tak to brzmiało, w rzeczywistości kłębiło się bardzo dużo negatywnych emocji w moim umyśle. Najchętniej oddałbym mu, oczywiście, że tak. Tylko w przeciwieństwie do niego ja potrzebowałem do tego powodu, sensownego i konkretnego. Znacznie bardziej, niż w przypadku Maxa, którego uruchomiło... Cholera go wie co. Nie byłem w stanie podać przyczyny. Nie było to już nawet dla mnie istotne. Mogłem wytrzymać naprawdę dużo, ale nie podniesienia na mnie ręki. Oczywiście, to było tylko uderzenie w policzek, można by tak powiedzieć. Ale wiedziałem, że od tego się właśnie zaczynało - nie zdradziłem go, nie skrzywdziłem, wobec czego okazana agresja nie miała absolutnie żadnych racjonalnych podstaw. Była bezzasadna, a więc jak najbardziej do potępienia.
- Ale Seth, przecież to nic...
- Co nic?! Co nic?! Uderzyłeś mnie! I nie potrzebowałeś do tego absolutnie żadnego powodu, to jest nic? To dla ciebie nic?! - krzyknąłem, wzburzony.
Byłem wściekły. Natychmiast na tyłku znalazła się bielizna i spodnie. Skarpetki gdzieś się zgubiły, ale nie było to dla mnie ważne, tak jak zagubiona koszula. Nie chciałem tu być, ani chwili dłużej.
Mogłem ścierpieć naprawdę wiele, ale to... to był szczyt. Po prostu szczyt. Nie musiałem znosić więcej. Nie chciałem tego robić. Odnalazłem swoją torbę, a była ona w salonie na kanapie. Znajdowały się tam klucze do mojego samochodu, dokumenty, portfel. W zasadzie wszystko w nienaruszonym stanie, nie potrzebowałem nic wyciągać z torby. Odnalazłem też telefon na stoliku. Max wyszedł za mną, nagi. Prawdopodobnie chciał mnie zatrzymać.
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, nie przychodź. Nie chcę cię widzieć. Żegnam - spojrzałem na niego zimnym, nieprzychylnym spojrzeniem. - Z nami koniec, w gwoli ścisłości.
Pan Vincent - 2016-10-13, 17:41
- Zostaw te gumki, biore pigulki. - Mowi mu na ucho, skubiac je frywolnie swoimi ostrymi zabkami. Pomieszczenie wypelnia odor alkoholu i taniego odswiezacza, ale Niels nie zwraca na to uwagi.
Jest wsciekly i zraniony, ma dosc i chce wiecej jednoczesnie.
Pochyla sie i sklada na szyi smarkuli dosc nieporadny pocalunek. Boi sie, ze nie podola, ze mimo wszelkich staran nie zdola sprostac wymaganiom tak mlodej i chetnej dziewczyny.
Ona... niemalze pozerala go wzrokiem - jego twarz, cialo, ramiona...
Nikt tak nigdy na niego nie patrzyl. Choc moze... dawniej... byl ktos taki...
To nie mialo teraz zadnego znaczenia. I juz nigdy nie powinno miec.
- Jestes taki... - Smarkula poslala mu nieokreslony usmieszek, wsuwajac dlon za pas bokserek. - Od dawna sie na ciebie patrzylam... a ty nic nie widziales. Dzisiaj juz.. Juz nie wytrzymalam i...
Kiedy mruzyl powieki i odpowiednio przechylal glowe... Mogl sobie nawet wyobrazic, ze miala dluzsze wlosy. I odrobine jasniejsze. Ze jej glos jest troche nizszy, a oczy...
- M-mhhh. - Zamruczal nosowo, kiedy jej chlodne palce zamknely sie wokol trzonu przyrodzenia. Momentalnie zrobil sie twardy, co zaskoczylo nawet jego samego.
- I dzis bede cie miec. - Cichy szept piescil jego zmysly, w polaczeniu z upojeniem alkoholowym dawal mu cos w rodzaju kokonu, ktory otulal go szczelnie swoja intymna atmosfera, zamykajac przed innymi problemami, przed calym swiatem.
I choc w rzeczywistosci mloda dziewczyna, ktora w krotce posiadl, nie byla tak piekna, a jej slowa tak wzniosle, jakimi je sobie wyobrazal, to owa noc zostawila w Nielsie slad, cieply odcisk, ktory dawal mu oparcie i sile, a nie mogl miec nawet pojecia jak wiele jej potrzebowal.
Nie mam pojecia co wtedy we mnie wstapilo. (skreslone)
Wiem, ze juz nie mam u Ciebie szans, ale tak bardzo za Toba (skreslone)
Chcialbym zebys chociaz dal mi porozmawiac
To co zrobilem bylo niewybaczalne, wiem o tym. Ja tylko tak bardzo, strasznie mocno Cie kocham i nie umiem nad soba
Oczywiscie nie jestem dzikim zwierzeciem i bede nad soba pracowal
Tylko wybacz mi PROSZE
prosze prosze prosze prosze prosze prosze prosze
Max oderwal pioro od kartki i warnkal, sfrustrowany, majac ochote zrobic sobie (i reszcie swiata, poza nim, poza Sethem) krzywde.
Wciaz nie wiedzial dlaczego tak postapil, co kazalo mu uniesc dlon na tego Bogu ducha winnego chlopca, co kazalo mu go UDERZYC.
Ukryl twarz w drzacych dloniach i jeknal zduszenie, przesuwajac palcami po kosmykach potarganych wlosow.
To wszystko nie mialo sensu, zadnego.
Tak samo jak ukladanie glupiego listu, w ktorym probowal go przeprosic.
Za cos takiego sie nie przeprasza. Nie, inaczej - czegos takiego sie nie wybacza. Ich koniec, koniec tego zwiazku byl tak definitywny, jak przyslowiowy gwozdz w wieku trumny.
I juz nic nie dalo sie z tym zrobic.
- Kto to jest? - Johann pohylil sie nad jego ramieniem, usmiechajac sie kiedy Niels uporal sie pospiesznie z zamknieciem przegladarki.
- Co? - Udal, ze nie rozumie, choc wewnetrznie wlasnie umieral ze strachu. Wszystko gotowalo sie w nim wsciekle, sprawiajac, ze najbardziej na swiecie, Niels mial teraz ochote zwymiotowac na dywan.
- No wez mnie nie rob w chuja. - Brodacz usmiechnal sie glupio, siadajac obok niego z glosnym westchnieniem. - Kogo ty tam tak stale ogladasz? Jakies modeleczki, co?
- Czasem. - Odparl wymijajaco, rugajac sie w myslach by juz nigdy wiecej nie odpalal tej glupiej strony kiedy w jego poblizu znajdowalby sie jakis znajomy.
Jeden nieostrozny ruch, niezaplanowany krok i bylo po nim. Tu nie bylo litosci. Tu takich jak on traktowalo sie z gory, ostro i brutalnie.
- Calkiem ladna jak tak patrzylem. - Johan poczestowal sie papierosem i po chwili pomieszczenie utonelo w siwych oblokach. Niels cieszyl sie, ze nie zamontowal sobie jednak alarmow przeciwpozarowych, bo to ile razy musialby je wylaczac w ciagu dnia, byloby troche przytlaczajace. - Ja tez lubie blondynki, stary.
- Hm. - Mruknal tylko, zaciagajac sie glebiej.
'Na pewno nie takie jak ja.', dodal w myslach, spogladajac smutno w wygaszacz ekranu, na ktorym jeszcze chwile temu widniala twarz lidera zespolu Plan Three.
Twarz Setha.
Draco - 2016-10-13, 18:49
Cieszę się, że z dwojga złego miałem teraz jakieś zajęcie. Dzięki temu nie myślałem zbyt dużo, skupiony na zespole. To przynosiło mi ulgę, ale przychodziły takie momenty samotności, w trakcie których nie mogłem być już z przyjaciółmi i przez ostatni... prawie rok towarzyszył mi wówczas Max. Teraz go nie było i jego brak odczułem bardziej, niż mi się wydawało.
- Okej, gotowi? - Andrea spoglądała na nas z jawną ekscytacją. Dziewczyna była intrygująca. Nie bawiła się w pytanie nas, czy potrzebujemy menagera, czy w zasadzie jest to istotne na typ etapie rozwoju naszej kapeli. Zdecydowała za nas, uznając, że będzie najlepszą partią, która weźmie tę ekipę za darmo i wyciągnie na szczyt. Dziewczyna była dużo bardziej kumata, niż wskazywałby na to dość niewinny wygląd. Pracowała jako dziennikarka przez pewien czas dość znanego portalu internetowego, studiuje biznes i zarządzanie (a w zasadzie studiowała, już skończyła). Poszła w głęboką wodę, chcąc zrobić z nas super gwiazdy, ale... W zasadzie, co nam szkodziło?
- Jasne - odparł Alex, uśmiechając się.
Wyszliśmy z samochodu, a ja dalej nie wierzyłem w to, że zdecydowaliśmy się na coś tak szalonego. Konkurs zespołów rockowych. Emitowany był tylko na jednym kanale telewizyjnym, poświęconym cięższej muzyce, dlatego też uznałem, że skoro nie znajduje się to w najbardziej popularnych miejscach mam szansę utrzymać to w tajemnicy nieco dłużej, a jest to pewien sposób promocji naszej muzyki, nas samych jako zespołu.
Dlaczego nie, prawda? Matka nie powinna się dowiedzieć, fanką rockowego brzmienia nie jest. Prawdopodobnie nawet nie wie, że coś takiego, jak ten kanał rockowy stworzono. I chwała jej za to.
Ogromna sala to był tylko przedsmak W niej mnóstwo ludzi, wyglądających tak skrajnie... Jedni sami w skórach, inni zupełnie normalnie ubrani aż do takich, którzy sceniczny wygląd dopracowali nawet o charakteryzację. Ktoś za dużo naoglądał się Lordi.
- Rozsiądźcie się, idę pozałatwiać sprawy papierkowe - zapowiedziała Andrea, zostawiając nas przy jedynej już wolnej kanapie, na której nie było miejsca dla nas wszystkich.
Andy i Alex usiedli więc na kanapie, Jim wcisnął się gdzieś na farcie, a ja usiadłem na oparciu, spoglądając nieco wystraszony na wszystko przede mną. Stres był, jak cholera.
Cały show był na żywo, co zaskoczyło mnie bardziej, niż bym przypuszczał. Mieliśmy widownię, która liczyła sobie z kilka tysięcy spokojnie - nigdy nie graliśmy przed taką publicznością - a w dodatku w tym samym czasie oglądało nas mnóstwo ludzi w telewizji i internecie. Zdaje się, że krok, który zdecydowaliśmy się postawić był dużo bardziej istotny, niż wydawało mi się z początku. Krzyki po naszym występie do teraz brzęczały mi w uszach, chociaż było już godzinę później. Właśnie skończył się pierwszy etap i dopiero jutro będziemy wiedzieli, czy udało nam się zakwalifikować, czy nas wybrano. Andrea zmierzała do naszej grupki niezwykle podekscytowana, dzierżąc telefon w dłoni.
- Zobaczcie to! Wasz występ zgarnia najwięcej wyświetleń i lajków. Ludziom się naprawdę podoba!
Pan Vincent - 2016-10-14, 00:18
- Twoj papa chce sie z toba widziec. - Peter usmiechnal sie do niego wymownie, zupelnie jakby cieszyla go mina, ktora Niels robil za kazdym razem kiedy ktos wspominal o tym czlowieku.
Niepewnosc, rozgoryczenie, przesadna wrecz ostroznosc - czasem mial wrazenie, ze to wlasnie te uczucia zastapily wszystko to, co powinien odczuwac syn wzgledem ojca.
Czy to stalo sie za sprawa tego glupiego przekretu, na ktory dal sie namowic? A moze o wiele wczesniej, kiedy jako zaledwie czternastoletni chlopak otrzymal na urodziny swojego pierwszego gnata?
Coz, to nie mialo znaczenia.
Liczylo sie tylko to, ze znow czegos od niego chcial, a to moglo oznaczac tylko klopoty. Kazde spotkanie Nielsa z tym czlowiekiem konczylo sie tragicznie, niestety tylko i wylacznie dla jednej ze stron.
Ile by dal by jakims magicznym sposobem poslac tego skurwiela do piachu... Ile by dal by moc zyc na swoich warunkach, gdzies w innym miejscu, z daleka od przekletej Danii i tych falszywych ludzi, ktorzy wiecznie wchodzili mu w droge, czyniac jego juz i tak popierdolony zywot jeszcze bardziej przekletym.
Usmiechnal sie smetnie do swoich mysli i dopil resztke piwa, wstajac od baru. Zostawil na wierzchu zaplate za piwo i nie zaszczycajac Petera chocby i jednym spojrzeniem, ruszyl ciezkim krokiem w kierunku wyjscia.
- Jutro przy czwartej! - Wykrzyknal za nim mezczyzna, obrzucajac jego plecy pogardliwym spojrzeniem.
Niels nie musial na niego patrzec by wiedziec, ze tak wlasnie robil.
- Jorgen. - Berndt Hemmingsen usmiechnal sie do swojego syna, wyciagajac ku niemu ramiona. Chlopak podszsedl do niego sztywno i dal sie uscisnac, choc zacieta twarz o pozornie kamiennym wyrazie mowila mu cos zupelnie innego. - Zmezniales, nie ma co. - Huknal, poklepujac go po plecach.
- Hm. - Mruknal mu w odpowiedzi, nieswiadomie wprawiajac go w irytacje. Ten szczyl wciaz nie mial do niego nalezytego szacunku. Wciaz nie wiedzial kiedy i jak powinien sie zachowac.
- Czemu nie odwiedziles mnie wczesniej, co? - Zagadal, siadajac w swoim wysokim fotelu. Wskazal wolne miejsce naprzeciw i poczekal az pierworodny spelni jego prosbe. - Wiem, ze jestes tu juz pare dobrych miesiecy. Nie spieszylo ci sie do ojca?
Zauwazyl to ciezkie westchnienie, zauwazyl ukradkowe spojrzenie rzucane w kierunku reszty chlopakow, ktorzy uwaznie przysluchiwali sie ich rozmowie.
Jorgen sie denerwowal i to potwornie. A Berndt wysmienicie sie przy tym bawil.
- Nie wiedzialem czy chcesz mnie widziec. - Uslyszal odpowiedz i zmarszczyl groznie brwi.
- Tato. - Warknal, mierzac gnojka swidrujacym spojrzeniem ciemnych oczu.
- Hm? - Jorgen wydawal sie byc zbity z tropu.
- Nie wiedzialem, czy chcesz mnie widziec, TATO, Jorgen. Nie zapominaj o tym kim jestem. Johan opowiedzial mi o tym, ze straciles prace. Widzisz, jako dobry ojciec znalazlem ci robote. I to naprawde dobrze platna.
A wiec jego koszmar stal sie czyms wiecej niz jawa, stal sie prawdziwy.
Znowu musial urabiac sie po lokcie w totalnym gownie, krasc samochody, okradajac domostwa i mlode malzenstwa, wynosic telewizory i grozic wlascicielom clubow.
Wszystko to pod okiem bezwglednego skurwysyna jakim byl jego ojciec.
Jak mial mu odmowic? Dobrze wiedzial czym mogloby sie to skonczyc, a tak sie skladalo, ze pomimo calego gowna, jakie spadlo mu na leb, wciaz chcial, naprawde chcial zyc.
Wykonywal wiec jego polecenia bez murgniecia okiem, choc niektore z nich byly naprawde paskudne, przyprawialy go o nocne koszmary, o problemy ze zdrowiem - zarowno psychicznym jak i fizycznym.
Malo jadl, prawie nie spal, za to o wiele wiecej pil i palil. Ludzie zatrzymywali sie na ulicach by pogratulowac mu pogodzenia sie z ojcem, zupelnie tak jakby podpisal traktat pokojowy z samym pierdolonym prezydentem.
Wokol niego znow pojawili sie ci sami bezwartosciowi kretyni, ktorzy zwalali mu wszystko na leb, jeszcze wiecej gowna, jeszcze wiecej ciezaru, az w koncu mimowolnie zaczynal sie pod nim uginac.
Jedynym pocieszeniem byla tylko jedna strona internetowa, jedna, jedyna osoba, ktora (o, ironio) - byl tego pewien - zdazyla absolutnie zapomniec o jego istnieniu.
To on wciaz nie potrafil sie pogodzic ze strata, wciaz ogladal zdjecia, dotykal ich, rozmyslal i wspominal, zastanawial sie jakby to bylo, gdyby...
Gdyby wszystko bylo inaczej. Gdyby Seth mogl byc razem z nim.
- Naprawde swietnie sie spisales. - Berndt wyszczerzyl w usmiechu swoje duze zeby, przyprawiajac Nielsa o dreszcz obrzydzenia. Powstrzymal jednak swoje cialo od jakiejkolwiek reakcji (nie chcial go denerwowac, nie tego czlowieka, nie to wstretne zwierze gotowe w kazdej chwili do ataku) i skinal glowa, czekajac na dalsze slowa. Mial dziwne wrazenie, ze ojciec wcale nie wezwal go tu po to by obrzucac go pochwalami.
- Doceniam to, nie mysl, ze nie. W nagrode zwracam ci twoje cluby. Baw sie i korzystaj jak chcesz. Przekaz tez innym, ze kaze cie od dzis nazywac swoim nastepca.
Swoim... CO?
Poczul jak szczeki opadaja mu do stop, a serce zrywa sie do dzikiego galopu.
Czy on tak mowil na powaznie? Odzyskal swoje cluby? Odzyskal szacunek, tytul?
- Ja... - Wpatrywal sie w ojca szeroko otwartymi oczami, wciaz nie mogac zrozumiec.
To oznaczalo, ze... Moze ojciec jednak... Moze wreszcie by mu sie ulozylo, ludzie spojrzeliby na niego inaczej i...
- Dziekuje. - Powiedzial wreszcie, usmiechajac sie do niego po raz pierwszy od ich ponownego spotkania. - Nie spieprze tego.
Ale spieprzyl. A wlasciwie, zrobila to pewna glupia gnojowa, ktora dawno (wieki, lata swietlne temu) poprzysiegla mu zemste w jednej z wloskich pizzeri, w ktorej odbywaly sie zespolu pewnego koncertu.
Ktorego wokalista byla najwieksza miloscia zycia Jorgena.
Historia potoczyla sie naprawde predko - Rilla zrobila jemu i Sethowi pare zdjec, ktore wydrukowala na ladnym papierze, po czym zaniosla je prosto do Berndta.
Johan dowiedzial sie o wszystkim od Petera, ktory z kolei podejrzal fotki na telefonie pieprzonej Rilly.
Johan okazal sie byc dobrym przyjacielem. Zadzwonil do Nielsa by powiedziec mu, ze bedzie sie nim brzydzil do konca zycia, ale ze wzgledu na dawne lata ostrzeze go przed tym, ze Berndt wiedzial i Berndt mial zamiar zrobic z tym porzadek.
Porzadek w wydaniu starego Hemmingsena mial tylko jeden wymiar.
Strzal w kulke.
Wnioski byly rownie proste, co sama historia o spedalonym synu glownego zbira w Kopenhadze.
Albo Niels da stad noge, albo jego 'przyjaciele' zajma sie jej ucieciem.
Z reszta, nie tylko nogi.
Draco - 2016-10-14, 00:37
- Seth! Naprawdę nam się udało! Seth, udało się! - usłyszałem radosny krzyk już od klatki schodowej.
Po chwili nastąpiło walenie w drzwi wejściowe, a gdy je otworzyłem moim oczom ukazała się roześmiana od ucha do ucha morda Alexa.
- Przyjęli nas! Spodobało im się! To naprawdę... Kurwa, udało się! - krzyknął Alex, rzucając mi się w ramiona całą swoją nie taką małą posturą.
Prawie mnie połamał.
Ale czułem szczęście. Zadowolenie. Radość. I świętowań, być może, nie byłoby końca, gdyby nie to, że w ostateczności musieliśmy iść znów do studia tego programu, po raz kolejny grać. Nasze uczestnictwo dopiero się tam rozpoczęło. Zapowiadało się, jednak, wybornie.
W piątki dalej graliśmy w pizzerii. Nie zrezygnowaliśmy z tej formy występów, przede wszystkim dlatego, że była to dobra forma ćwiczeń. Poza tym, chłopaki potrzebowali tych pieniędzy.
Nie spodziewaliśmy się, że po tym występie w telewizji znajdzie się tylu chętnych, aby nas usłyszeć. CAŁY lokal był pełen, a przed wejściem do restauracji ustawiała się pieprzona kolejka, to nie żart. Lokal nie wyrabiał się z podawaniem napojów i jedzenia, a ich obroty skoczyły kilkakrotnie. Nikt się tego nie spodziewał, Andrea także nie, ponieważ gdy tylko pojawiliśmy się na miejscu musiała zbierać przez chwilę swoją własną szczękę z podłogi. W zasadzie, trudno byłoby się temu dziwić. My także nie mogliśmy wyjść z podziwu.
- Wow, cześć. Nigdy nie było tu aż tak wielu ludzi...
Nim skończyłem odpowiedział mi głośny krzyk. Krzyk, który niemal rozwalał mi mózg, ale to... poniekąd było pozytywne. Oni chyba serio nas chcieli. I to było uczucie, którego nie znałem do tej pory.
Pan Vincent - 2016-10-14, 00:55
Mial do wyboru kazde, absolutnie kazde miejsce swiata - Afryka, Turcja, Anglia lub Finlandia - mogl pojechac gdzie tylko chcial i zaczac nowe zycie, chocby i pod kolejnym nazwiskiem.
Mial troche oszczednosci, pare znajomych, ktorzy pomogliby mu chociazby i z czystej litosci,
A jednak, wolal byc glupim i bezdennie popieprzonym masochista, wolal rozdrapywac stare rany i wrocic do Stanow, w to samo cholerne miasto i miejsce,zeby jeszcze raz spojrzec, jeszcze raz...
Sam nie wiedzial co. Nie wiedzial tego w momencie kiedy kupowal bilet, nie mial pojecia co moglo tym byc kiedy odprawial bagaz, ani nawet wtedy kiedy sadowil sie w miejscu przy oknie, gotowy do (albo i nie) do odlotu.
Byc moze udaloby mu sie nad tym glebiej pomyslec podczas lotu, ale zasnal, pokonany i zmeczony ostatnimi wydarzeniami.
Tak wiec calkowicie bezmyslnie zameldowal sie w hotelu, wynajmujac pokoj z gory na miesiac (kosztowalo to naprawde sporo, ale byl gotow zaplacic kazda cene za chwile spokoju) a potem jak w amoku powedrowal do tej pieprzonej wloskiej restauracji i byl piatek, a z glosnikow przy szyldzie saczyla sie muzyka, dzika i szalona, a posrod niej ten...
GLOS.
Scisk zoladka byl tak silny, ze przystanal w progu, starajac sie zaczerpnac tchu.
Ta swiadomosc, ze za chwile znow go zobaczy, ze to bedzie zywy czlowiek, nie pieprzony komputer, to wszystko bylo tak cudowne i okropne, ze ledwie udalo mu sie ustac na nogach.
Wreszcie odetchnal ostatni raz i wszedl do srodka...
I doznal prawdziwego szoku, dostrzegajac wszedzie, absolutnie WSZEDZIE rozwrzeszczane tlumy nastolatek. Ludzi bylo tak duzo, ze wlasciciele usuneli stoliki, prawdopodobnie w obawie przed stratowaniem.
Westchnal ciezko i czujac uderzenie napadu wesolosci (deja vu, brzeczalo mu glosno w glowie) przepchnal sie przez tlum, rozdzielajac zbite grupki szerokimi barkami.
Nie, tym razem nie cisnal sie do pierwszego rzedu. Na razie wolal pozostac niezauwazony, wolal stac w cieniu i sluchac tego niezwyklego glosu, patrzec w te niezwykla twarz.
Seth niewiele sie zmienil, jezeli chodzilo o wyglad. Byc moze wydawal mu sie odrobine szczuplejszy, a jasne wlosy wydawaly sie odrobine krotsze, ale to wcia zbyl ten sam Seth, cudowny i niemozliwe pyskaty, ciasny (kurwa, dlaczego to zawsze pojawialo sie kiedy o nim myslal?!) chlopiec.
Nie potrafil powstrzymac glupiego usmiechu, ktory wplynal mu na usta - zupelnie tak jakby wital sie wlasnie z dawno niewidzianym przyjacielem albo zona wracajaca z urlopu.
Dopiero po dluzszej chwili rozejrzal sie wokol, odrywajac (niechetnie) spojrzenie od powtarzajacego refren Setha. Ludzie, wszystkie te glupie gowniary spiewaly razem z nim, tanczac i klaszczac w dlonie, piszczac wyznania milosne i inne idiotyczne frazesy.
Pokrecil glowa i parsknal smiechem, a po zakonczeniu piosenki zawtorowal wszystkim, bijac glosne brawa.
Wygladalo na to, ze Plan Three niezle sie rozkrecal, strona nie klamala.
Ciekawe, czy Katja zaczyna cos podejrzewac, pomyslal mimowolnie, zerkajac w kierunku baru.
Cholera, chyba nic nie zrobiloby mu w tej chwili tak dobrze, jak kufel zimnego piwka.
Draco - 2016-10-14, 01:15
Z powodu tak dużej ilości osób występ musiał być nieco skrócony - restauracja nie była przygotowana na aż tak wielu gości, to było jasne. Z dwóch godzin wyszło więc półtorej, ale może to nawet lepiej. Ostatnie próby, występy w programie i studia strasznie mnie męczyły. Potrzebowałem chwili ciszy i spokoju, zdecydowanie.
A do mnie podszedł Alex z grobową miną. Coś się stało.
- Nie wiem, jak ci to powiedzieć - zaczął. Zespół składał swoje instrumenty muzyczne, więc byłem pewien, że coś się popsuło (a nie mogło się popsuć, jutro mieliśmy kolejny występ w programie).
- Nie mów, że Andy znów spieprzył gitarę, bo się popłaczę - uśmiechnąłem się lekko, związując włosy w kucyk.
- Nie, to nie to... Ja... Hm... Jim widział Nielsa. Tutaj.
Zmarszczyłem brwi, spoglądając na przyjaciela. Milczałem dłuższą chwilę, która najwidoczniej wywołała u niego niepokój.
- I?
- No... Pomyślałem, że chciałbyś to wiedzieć. Nie chciałeś, żeby się tu pojawiał i w ogóle...
Uśmiechnąłem się kącikiem ust, ale nie było to radosne, w żadnym razie.
- Technicznie rzecz biorąc nikt nie zabroni mu przebywać w jakimkolwiek miejscu na tym świecie. Niech sobie będzie, byleby nie blisko mnie - wzruszyłem ramionami i poszedłem pomóc Jimowi.
Nigdy mu nie pomagałem w składaniu bębnów. Po prostu potrzebowałem zajęcia.
- Słuchajcie, potrzebujemy ochroniarzy. Nie spodziewałam się, że będzie musiało to nastąpić tak szybko, ale zwyczajnie... No, sami widzieliście. - Andrea westchnęła zrezygnowana.
Nie dziwiłem jej się, nie zarabialiśmy aż tyle, aby zapewnić pensji takiemu człowiekowi, to po pierwsze. Dostawaliśmy, co prawda, pieniądze i z programu, i z restauracji, ale bądźmy szczerzy, wszyscy używali tej wypłaty do przeżycia. No, prócz mnie. Westchnąłem.
- Nie mamy na to pieniędzy. Jakoś sobie damy radę - mruknąłem, jedząc chipsa. Siedzieliśmy u mnie w mieszkaniu, mieliśmy "naradę". Tak powiedziała Andrea.
- Seth, jak niby mamy sobie dać radę? Przed wejściem do studia "Rock Talent" niemalże zostaliśmy stratowani. Przed restauracją to samo. Potrzebujemy chociaż jednego człowieka, do dwóch, którzy będą ogarniali kwestie bezpieczeństwa, no... Nie może wam się nic stać, macie to przecież w umowie programu.
- Okej, a skąd weźmiesz pieniądze na to? Każdy z zespołu używa pieniędzy, które dostajemy jako środki do życia.
- Na jednego ochroniarza, jeśli odjęlibyśmy każdemu po trochę starczyłoby. Gorzej byłoby z dwoma. Ty mógłbyś oddać swoją... ale wiesz. To trochę głupie.
Trochę tak.
Ale pewnie i tak nie będę mieć wyboru.
Pan Vincent - 2016-10-14, 01:31
Plan Three poszukuje ochroniarza z doswiadczeniem i nieprzecietnym wzrostem.
Jesli jestes wielki i umiesz komus niezle przyfasolic, zglos sie do nas pod numer 645-522-354 i przylacz sie do Naszej wesolej ekipy! Dobra muzyka i swietne imprezy gwarantowane!
Nie patrzyl w ogloszenie dluzej niz pol minuty, kiedy zorientowal sie, ze nie tylko ma telefon w dloni ale i wybiera numer podany w ogloszeniu. Wyminal jakos samo przedstawienie sie i umowil sie z dziewczyna o lagodnym glosie na spotkanie, ktore mialo im pozwolic ustalic szczegoly pracy.
Kiedy podal jej swoj wzrost i wage, dodala, ze spotkanie bedzie samo w sobie zwykla formalnoscia i wkrotce ogloszenie zniknelo z internetu.
Dlaczego, na Boga, dlaczego to zrobil? Co podkusilo go do tak idiotycznego posuniecia, do zgloszenia sie do takiej roboty?
Czy naprawde nie potrafil choc przez chwile myslec logicznie kiedy sytuacja dotyczyla Setha Rehy?
To zaczynalo byc naprawde meczace... Choc i na swoj sposob dobre, znajome. Przypominalo mu tamte wszystkie chwile, ktore spedzili ze soba w najrozniejszych miejscach (poczawszy od kuchennego stolu, a na hotelowym korytarzu skonczywszy), splecieni w milosnym uscisku - Seth obejmujacy go za szyje, on gleboko w jego tylku z twarza zaczerwieniona od goraca i przyjemnosci.
Tak, to... To chyba byla odpowiedz na jego pytania.
Tesknil za nim, brakowalo mu go... I choc na samym koncercie nie mial czelnosci podejsc by sie przywitac (wyszedl jeszcze przed koncem, dziekujac wlascicielowi za piwo), to teraz mial juz pewnosc, ze da rade, ze MUSIAL chociazby dotknac jego dloni.
I znow byc blisko, naprawde.
- No, z tym wzrostem to nie klamales. - Zasmiala sie dziewczyna, przytrzymujac mu drzwi do calkiem zgrabnie urzadzonego gabinetu. - Andrea. - Dodala, sciskajac mu lekko dlon.
- Niels. - Odparl, sadowiac sie na wskazanym mu miejscu na czerwonej kanapie.
- Dobra, to jak wygladalo u ciebie doswiadczenie zawodowe? Byles gdzies wczesniej ochroniarzem, wiesz jak to sie robi?
- Ymm... - Zamilkl, nie bardzo wiedzac jak moglby odpowiedziec na to pytanie. Andrea chyba wyczula jego wahanie, bo zaraz zapytala jeszcze - masz pozwolenie na bron? Nie sadze zeby uzywanie jej bylo naprawde konieczne, ale wiesz jacy sa ludzie i... Strzelales kiedys z pistoletu?
- Tak. - Tym razem odpowiedzial natychmiast, wzdychajac ciezko. - I tak, mam pozwolenie na bron.
Dziewczyna przygladala mu sie uwaznie, bez sladu niepokoju na twarzy.
- Podejrzewam, ze nie jestes emerytowanym glina, co?
- Nie jestem. - Potwierdzil.
- I twoja praca nie miala z policja niczego wspolnego... A wrecz przeciwnie?
Zacisnal wargi, spogladajac jej niepewnie w oczy. Czy warto bylo o czyms takim wspominac? Czy to nie oznaczalo, ze mogl sie pozegnac z praca?
- Spokojnie. - Uprzedzila go Andrea. - Wiem jak to jest nie moc znalezc dobrej roboty. Tu nie patrzymy na twoja przeszlosc tylko na umiejetnosci. - Dodala lagodnie, wyciagajac w jego strone swoja drobna dlon. - Witamy w ekipie, panie...
- Po prostu Niels.
- W porzadku. Spiszmy dokumenty. - Zaproponowala, parskajac smiechem na widok jego zniecheconej miny. - Moze i nie przeszkadza mi delikatne naginanie przepisow, ale lubie miec wszystko na papierku.
Draco - 2016-10-14, 02:03
- Znalazłam nam ochroniarza. Wierzcie mi, przy nim nie trzeba będzie martwić się, czy zgniecie was tabun napalonych nastolatek.
- Szybko poszło - mruknąłem, zaskoczony.
Zadzwoniła do mnie. Tym razem uczyłem się na kolosa. Nie brzmi to dobrze, biorąc pod uwagę fakt, że w trakcie nauki musiałem się jeszcze zajmować kwestią logistyczną (jak wszystko pogodzić i nie oszaleć), ale cóż. Podjąłem się kilku rzeczy i warto by teraz było się z tego wywiązywać. W jakimkolwiek stopniu.
- Nie spodziewałam się, że pójdzie aż tak szybko, ale nie mogę ukryć, że mnie to cieszy. Poznacie go jutro, będzie nas eskortował. Mam nadzieję, że nie zaczniesz krzyczeć.
- Co? Dlaczego?
- No to pa!
Połączenie przerwane. Bardzo mi się to nie podobało.
To nie tak, że Andrea zatrudniła Nielsa z premedytacją. Wręcz przeciwnie, przyjmując go do roboty nie zdawała sobie sprawy z tego, kim ten człowiek mógł być. Nie miała aż tak zażyłych relacji z Sethem, w związku z czym fakty skojarzyła dopiero później, gdy Alex napomknął coś, że widział Nielsa na koncercie. Kilka pytań o jego wygląd później uświadomiło jej, że zatrudniła byłego faceta głównego wokalisty, który w dodatku zamieszany był w dużo poważniejsze prawne sprawy, niż mogło jej się z początku wydawać. Okradał matkę Reha i raczej nie grał fair.
Problem leżał w tym, że w tej chwili nie mogła zrezygnować już z jego usług. Podpisała z nim umowę na pół roku, a wcześniejsza rezygnacja (o ile pracownik wywiązuje się z swoich obowiązków) oznaczała poważne zadośćuczynienie, na które stać było tylko Setha. Andrea jednak wątpiła, czy w obliczu wszystkich rewelacji chciałby płacić mężczyźnie pieniądze.
Pozostało mieć tylko nadzieję, że nie zareaguje jakoś bardzo gwałtownie. I nie spróbuje jej zabić. A istniała taka opcja, niestety. Po chwili namysłu Andrea stwierdziła, że nie do końca przemyślała swoje pierwsze zatrudnienie innego człowieka. Niech to szlag.
- Okej, no więc... To jest Niels. I jest u nas ochroniarzem.
Przez chwilę patrzyłem na kobietę, która stała przede mną i przedstawiała człowieka, którego znałem aż za dobrze i... Jakbym nie rozumiał. Później podniosłem spojrzenie na twarz Nielsa, mrużąc złowrogo brwi (zupełnie tego nie kontrolując) i wróciłem spojrzeniem do Andreii.
- Chyba cię coś, kurwa, boli, że zgodzę się na to, aby był ochroniarzem. Naszym ochroniarzem. Nie ma mowy - warknąłem, wściekły.
- Problem w tym, że nie ma... Nie mamy wyjścia. Chodź, wyjaśnię ci to - mruknęła, ciągnąc mnie za ramię kawałek dalej.
Chyba nie chciała, aby Niels to słyszał.
- Popełniłam błąd w tworzeniu umowy. Zapewniłam mu pół roku zatrudnienia. I... Jeśli zechcemy go zwolnić z powodu innego, niż niesubordynacja i ogólne niewypełnianie swoich obowiązków, musimy zapłacić mu zadośćuczynienie. Wszyscy robią takie umowy, uznałam, że to normalne!
- Dlatego zatrudniłaś właśnie jego? Czy ciebie coś boli?! - widać było, że jestem wzburzony.
Nawet zespół z oddali mnie obserwujący mógł stwierdzić, jak rozgoryczony i niezadowolony jestem.
- Nie wiedziałam, że to jest ten Niels! Spełniał wszystkie wymogi, nie zdawałam sobie sprawy z tego... No przepraszam, co mam ci na to poradzić? Popełniłam błąd. Następnym razem będę sprawdzała do trzech pokoleń wstecz.
- Kurwa mać! - warknąłem, kopiąc jakąś puszkę, która była obok nas. - Ile?
- Co ile?
- Ile trzeba mu zapłacić, żeby stąd spierdalał?
- Eee... no... tak z piętnaście tysięcy.
- Ile?! Na Boga, skąd ty wymyśliłaś taką sumę?!
- No... No wszystkie umowy tak wyglądają, na ogół nikt ich nie rozwiązuje tak po prostu. Skąd miałam wiedzieć, że tym razem będzie inaczej!
- Następnym razem wszystkie umowy konsultujesz z nami. Wszystkie, Andrea.
Zamilkłem, wściekły jak sama cholera. Zacisnąłem zęby i pomaszerowałem do całej grupy, a Andrea za mną.
- Posłuchaj mnie, frajerze. Nie zbliżasz się do mnie, nie gadasz do mnie, nie egzystujesz przy mnie. Granica twoich obowiązków wobec mnie to chronić podczas eskortowania, w innym wypadku nie chcę cię widzieć, czuć, ani znać. Zrób jeden fałszywy krok, a wylecisz jak na skrzydłach w ciągu sekundy. Przyrzekam.
Pan Vincent - 2016-10-14, 02:28
Alex od samego rana cieszyl sie na ten dzien - mieli poznac swojego nowego ochroniarza, odbyc probe zespolu a juz za pare dni czekal ich kolejny koncert w nowo otwartym lokalu, gdzie wiele poczatkujacych zespolow rozwijalo swoje skyrzdla.
Wszystko zaczynalo isc jak po masle i chlopak czul, ze marzenia, ktorymi zyl od wielu lat stawaly sie wreszcie realne i powoli stawal sie tym, kim zawsze chcial byc.
Pieprzona gwiazda rocka!
Przejrzal sie w lustrze i poprawil grzywke zeby nie wygladala na tak idiotycznie rozczochrana, a potem ruszyl do wyjscia, pogwizdujac pod nosem jeden z kawalkow.
No to rzeczywiscie musiala ich sobie przedstawiac.
Alex czul, ze niemalze musi zbierac szczene z podlogi, bo ochroniarzem, ktorego PRZEDSTAWILA im Andrea byl NIELS. Ten sam Niels, ktory spiewal ich piosenki na koncertach, ktory skrecal najlepsze jointy w miescie, ktory zawsze jadl najwiecej pizzy i ktory zlamal Sethowi serce.
Stal tu przed nimi - zywy, wielki i milczacy jak zwykle.
Chudszy, troche bardziej ponury i z podkrazonymi oczami, ale... Wciaz ten sam.
Nie potrafil w to uwierzyc - podczas ktorejs z rozmow, ktore prowadzili z Sethem podczas pijackich wieczorow, udalo mu sie z niego wyciagnac, ze Niels przebywal w Danii i nic nie wskazywalo na to zeby mial wracac.
Dlaczego wiec wrocil? O co chodzilo temu gosciowi? Znowu chcial zrobic wokol siebie zamieszanie, skrzywdzic jego kumpla po raz kolejny?
Eeech, co za skurwiel - pomyslal, usmiechajac sie do niego smetnie. Nie chcial robic awantur, to, co slyszal z tajnej rozmowy Setha (Andrea oddalila sie z nim chwile na bok zeby 'porozmawiac' na osobnosci, ale Alex doskonale slyszal ich krzyki) i menadzerki i tak bylo juz wystarczajacym przedstawieniem.
Jim zapytal nawet Nielsa jak leci, ale facet nieodpowiadal, wpatrujac sie z dziwnie zacieta mina w rzucajacego sie blondyna.
Wreszcie ich mala narada sie skonczyla i Seth podszedl do niego, ciskajac z oczu blyskawicami.
- Posłuchaj mnie, frajerze. - Warknal, zatrzymujac sie przed nim w odleglosci dwoch krokow. -Nie zbliżasz się do mnie, nie gadasz do mnie, nie egzystujesz przy mnie. Granica twoich obowiązków wobec mnie to chronić podczas eskortowania, w innym wypadku nie chcę cię widzieć, czuć, ani znać. Zrób jeden fałszywy krok, a wylecisz jak na skrzydłach w ciągu sekundy. Przyrzekam.
A potem odwrocil sie na piecie i odszedl wsciekle, pozostawiajac po sobie glucha, ciezko cisze.
Alex zerknal na Nielsa i poczul jak cos skreca mu sie w zoladku.
Na twarzy mezczyzny nie drgnal nawet jeden miesien, ale w jego oczach szalalo cos dzinwego, ciezkiego do zdefiniowania.
Wiedzial tylko, ze na pewno mu sie to nie spodobalo.
- Ubior dowolny, po prostu miej przy sobie wszystko co trzeba. Gaz pieprzowy, palke i... - Andrea zawiesila glos, kladac na stole pokrowiec z (jak zdolal ocenic po jednym, rzuconym przelotnie spojrzeniu ) ze zwyglym ruggerem. - Na wszelka ewentualnosc. - Powtorzyla lagodnie, wbijajac w Nielsa nieodgadnione spojrzenie.
Milczala przez chwile, patrzac bardziej przez niego niz w niego, az wreszcie westchnela ciezko i oprzytomniala, mruczac:
- Wkopales mnie z tym wszystkim. Mogles mi chociaz powiedziec, wiesz... Wiesz, ze Seth potrafi byc wybuchowy. Teraz pewnie mnie nienawidzi.
- Przepraszam. - Powiedzial tylko, podnoszac sie powoli z kanapy. Zebral wszystkie rzeczy i wrzucil je do torby, marzac juz tylko o domu, browarze i wannie.
Skierowal sie wolno do wyjscia i juz mial chwycic za klamke, kiedy dobieglo go dziwnie ciche:
- Dlaczego to robisz?
W jego glowie natychmiast pojawil sie obraz Setha, saczacego drinka i posylajacego mu usmiech . Setha, ktory budzi sie obok niego i wyciaga dlon by polozyc mu ja na policzku. Setha, ktory pojekuje pod nim cicho, nadziewajac sie na niego z rozmarzona mina. Setha, ktory robi mu sniadanie i ktory podwozi go do restauracji.
- Nikt nie bedzie go chronil lepiej niz ja. - Odpowiedzial wreszcie chrapliwie i nacisnal klamke, opuszczajac pomieszczenie bez dodania ani jednego slowa.
Przeciez nie trzeba bylo juz nic dodawac.
Draco - 2016-10-14, 02:59
Gdy wróciłem do domu, w końcu wszystkie negatywne emocje mogły wypłynąć na zewnątrz, a jednocześnie nigdy wcześniej nie czułem się tak pozbawiony tej możliwości. Opadłem na kanapę, bijąc rękoma w obicie - z wściekłości, ale przede wszystkim bezsilności. Nie mogłem poradzić na tę sytuację nic.
Nie chciałem spędzać czasu z tym człowiekiem, nie chciałem nawet znajdować się w obrębie kilku metrów. Byłem do tego teraz zmuszony w związku z tą umową.
Nie rozumiałem dlaczego. Odszedł wtedy. Raz próbował wyjaśnić, ale zrezygnował i po tym, jak Niels pojawił się w pizzerii i został z niej wyrzucony nie znalazł się w moim pobliżu nigdy więcej. Aż do teraz, minął praktycznie rok, a on... Po co? Kurwa mać, po co? Dlaczego znów musiał się pojawić w moim życiu, burzyć spokój, który sobie po tak długim czasie wypracowałem? O co temu człowiekowi chodziło?
Obiad z matką. Raczej norma. Tym razem poszliśmy na miasto. Wstąpiliśmy do śródziemnomorskiej, zwykłej knajpki.
- Co u ciebie, synu?
Ach, no wiesz mamo. Twój i mój kochanek powrócił, na moje nieszczęście. Jestem na niego skazany przez najbliższe pół roku, wobec czego nie uśmiecha mi się ta sytuacja ani trochę. Poza tym, zaczynamy swoją poważną przygodę z zespołem i jestem naprawdę zestresowany. Jak jasna cholera.
- Wszystko w porządku, a u ciebie? - uśmiechnąłem się do matki.
Zajęliśmy się rozmawianiem o pracy mojej mamy. Lubiłem tego słuchać, odprężało mnie. Poza tym, miałem wtedy wrażenie, że ona po prostu chce się podzielić ze mną swoim dniem i związanymi z nim przeżyciami, a to dość pozytywne odczucie.
Stres, jaki mnie dopadł na godzinę przed występem w programie był niesamowity. Głównie przez wzgląd na to, że będzie tam też Niels, a nie chciałem go widzieć, naprawdę nie chciałem. Wolałem trzymać ten rozdział mojego życia zamkniętym, nie otwierać go już nigdy więcej i zapomnieć o tym naprawdę nieprzyjemnym momencie. Niestety nie wszyscy byli w stosunku do mnie tak wielkoduszni i podzielali moje poglądy, jak widać.
A szkoda.
Nie mogłem odkładać wyjścia z domu wieczność, a szkoda, byłoby to całkiem miłe. Musiałem w końcu spotkać się z zespołem i ochroniarzem, niech go jasny szlag trafi. Tak byłoby najlepiej dla nas wszystkich.
Czterdzieści pięć minut później byłem już na miejscu. Czekali wszyscy, łącznie z Nielsem. Wysiadłem z samochodu w kurtce, bo piździło jak jasna cholera. Pierdolona zima. No, koniec zimy, okej, ale dalej - pierdolona zima. Że też ludziom chciało się stać na tym chłodzie i czekać na Plan Three.
Pan Vincent - 2016-10-14, 03:14
- Czesc. - Andrea pomachala mu wesolo, podchodzac pare krokow. Wokol znajdowalo sie pare grupek rozchichotanych dziewczyn, ich ilosc rosla z kazda chwila.
Przywital sie z nia krotko i stanal w umowionym miejscu, trzymajac sie odrobine z boku by miec oko na to, co dzialo sie wokol zespolu.
Seth przybyl na miejsce jako ostatni, wygladal na wyjatkowo zniecheconego. Niels nie patrzyl w jego strone dluzej niz bylo to konieczne, wolal nie narazac sie na kolejne wyzwiska i przedstawienia.
Oczywiscie, ze spodziewal sie tego, ze Seth bedzie wsciekly, ze nie bedzie chcial go widziec - to byla absolutnie normalna reakcja, calkowicie przewidywalna. Martwilo go tylko, ze taki stan bedzie mogl potrwac dlugo, naprawde dlugo, a sam nie wiedzial ile czasu zniesie z jego strony takie traktowanie.
Z kolei z innej perspektywy, zdal sobie sprawe z faktu, ze slowa, ktorymi potraktowal pare dni temu Andree, byly absolutnie prawdziwe.
Nie znalby drugiej osoby, ktora moglaby ochornic Setha tak skutecznie i sumiennie jak on sam. Byl bystry i czujny, szybki i silny,a tego zawod ochroniarza wymagal najbardziej.
Mial tez jeszcze jedna ceche, ktora poniekad pomagala mu w swej skutecznosci - bezgranicznie kochal tego durnego dzieciaka, a kto moglby chronic zacieklej od slepo zakochanego idioty?
Wlasnie.
Podszedl wolno w kierunku grupy wrzeszczacych dzieciakow i warknal by ustawily sie w kolejce i nie robily zbednego rabanu. Pare dziewczat przyjrzalo mu sie z wyrzutem, ale dostrzegajac jego mine, ustawilo sie grzecznie w rzadku.
Andrea pokiwala z uznaniem swoja jasna glowa i pokazala Nielsowi dwa kciuki, ale opusicla je natychmiast gdy napotkala krwiozercze spojzrenie Setha. Usmiechnela sie przepraszajaco zza jego ramienia i powrocila do rozmowy z bodajze sponsorem programu.
Wreszcie przyszla pora na wejscie do srodka i Niels zajal sie rozganianiem tlumu, tlumaczac cierpliwie (tego wymagal jeden z podpunktow w jego umowie), ze zespol musial teraz isc na wywiad i, ze pozniej, oczywiscie dokonczy rozdawanie autografow i, ze jasne, bedzie mozna sobie zrobic zdjecie z Alexem.
Jako ostatni zamknal drzwi prowadzace do studia tuz przed nosami bardziej bezczelnych smarkul (odprowadzily ich do samego pieprzonego konca, przyciskajac nosy i dlonie do szkla dzielacego je od budynku) i sciagnal z siebie kurtke, podajac ja niewysokiej dziewczynie, ktora chyba zarabiala tu jako 'odbieracz plaszczy'.
- Gdzie teraz? - Spytal spokojnie Andrei, pilnujac sie by nie patrzec na Setha. Chcial mu za wszelka cene udowodnic, ze nie zamierzal na niego zwracac uwagi, a poniewaz byl swietny w udawaniu, w graniu swoich roli, byl przekonany, ze chlopak predzej czy pozniej lyknie jego haczyk.
- Chlopaki na scene, a ty z prawej, tuz przy widowni. W porzadku?
- Nie ma sprawy. - Odparl spokojnie i poprawil umocowanie pasow z rewolwerem i innymi zabawkami sluzacymi do rozganiania bardziej... coz, namolnego rodzaju fanow. - Poczekam na miejscu. - Dodal i bez ogladania sie za siebie ruszyl wolnym krokiem w strone widowni.
Draco - 2016-10-14, 03:55
Był to kolejny etap naszej przygody w tym programie. W zasadzie wyglądał on zupełnie tak, jak te wszystkie inne znane tego typu - "X Factor", czy "Voice of USA". Poniekąd, system był ten sam. Cała różnica polegała na tym, że główny wymóg to muzyka rockowa, a nawet idąca w te cięższe klimaty. Druga kwestia była taka, że trzeba zgłosić się zespołem. Nie ma tu miejsca na uroczy pop, czy r'n'b do bujania się, ani na zabawę solo.
Z przesłuchań wyłoniono już około trzydziestu zespołów, a teraz była ich sukcesywna selekcja. Każdego dnia odpadało kilka zespołów i bardzo nie chciałem, aby i nam przytrafił się taki los - szczególnie, że szło tak dobrze. Skoro potrzebny był nam ochroniarz, bez wątpliwości byliśmy na dobrej drodze, ale nie należało być nazbyt pewnym siebie - los lubił płatać przeróżne figle.
W studiu spędziliśmy kilka ładnych godzin, podczas których dzwoniła do mnie matka. Naturalnie nie odebrałem, ponieważ telefon był wyciszony i schowany gdzieś w torbie. Nie wiedziała gdzie jestem i co robię, ale zawsze można było zwalić na kolokwium, które zbliżało się wielkimi krokami. Gdy wyszliśmy z budynku, ewidentnie zeszła z nas adrenalina. Dzisiejsze przesłuchanie było ostatnim, które miał określić jakie zespoły będą na żywo w telewizji. Poprzednie, chociaż nagrywane, dostępne są tylko w internecie i to nie wszystkie, oczywiście. Tym razem zaczynamy naszą przygodę w telewizji i... dostaliśmy się.
- Naprawdę się dostaliśmy, dostaliśmy się! - wykrzyczał Alex, szczęśliwy jak nigdy dotąd. Skakał wokół, niezwykle rozemocjonowany. Trudno byłoby mi się nie uśmiechnąć, widząc go tak szczęśliwego. Nawet przy tym frajerze. Jorgenie. Frajerze.
Pan Vincent - 2016-10-14, 04:33
Niels musial przesluchac okolo pietnastu kawalkow poczatkujacych rockowych zespolow zeby w koncu przyszla kolej Planu Three. Jego szczeki zadrgaly lekko, kiedy zobaczyl jak Seth staje przy mikrofonie, zaciskajac usta, a potem spiewa dobrze mu znana piosenke, przywodzac na mysl tyle wspomnien.
Are you insane like me?
Been in pain like me?
Bought a hundred dollar bottle of champagne like me?
Just to pour that motherfucker down the drain like me?
Would you use your water bill to dry the stain like me?
Ledwie zostal zmusisc swoje wargi do pozostania w bezruchu - mial absurdalna ochote by sie usmiechnac sie do niego, a potem przepchnac sie przez widownie i sedziow by wyciagnac ku niemu swoje dlonie, pocalowac go i przytulic, miec tylko dla siebie. Zabrac go od tych wszystkich zakochanych idiotek, ktore krzyczaly jego imie, nie wiedzac jak to bylo go dotykac, nie wiedzac w jaki sposob ukladaly sie jego usta, kiedy przezywal orgazm, albo jak bardzo lubil zapalic tuz po dobrym...
Cholera, nie teraz - zgail sie w myslach, skupiajac spojrzenie na pozostalych czlonkow zespolu.
nie mogl sie rozpraszac mysleniem o seksie kiedy powinien ich pilnowac.
Nie mogl pozwolic na to by pojawila sie chocby i szansa na wyrzadzenie mu krzywdy.
To znaczy im. Zespolowi.
Przeszli dalej. Plan Three mial oficjalne zaproszenie do nagrania kolejnego odcinka, oceny sedziostwa sugestywnie mowily, ze czekala ich wielka kariera -jesli nie jako zwyciezcow to na pewno jako jednych z faworytow publiki (co potwierdzaly wciaz i wciaz wypuszczane piski widowni).
Jesli Niels mial byc szczery, to nie nie kosztowalo go zbyt wiele pracy cale to wyjscie. Stal po prostu i patrzyl, czasem odgonil jakas zbyt natarczywa malolate, nic wielkiego.
Tak samo bylo pare dni pozniej, na piatkowym koncercie w restauracji. Obsluga, ktora doskonale znala Nielsa, wydawala sie byc zaskoczona jego obecnoscia w roli ochroniarza, ale nie zadawali zbednych pytan.
Koncert przebiegal wrecz podrecznikowo - wszyscy spiewali razem refren, pili alkohol i piszczeli w nieboglosy do boskiego leadera i wokalisty grupy - Seth i Alex bardzo szybko stali sie ulubiencami nastoletnich fanek - transparenty i koszulki z ich imionami migaly wsrod swiatel reflektorow, a takze to od nich jako pierwszych rzucano sie po autografy.
Zespol gral ostatnia, pozegnalna piosenke - Niels przypatrywal sie bezwiednie blondynowi (czasem niczego nie umial poradzic na to, ze sie w niego wgapial, ale na szczescie te momenty nadchodzily tylko w chwili gdy Seth nie mogl tego zauwazyc) i usmiechal sie lekko, widzac jak chlopak zaczyna sie wyglupiac do panienek z pierwszego rzedu. Tu podrygiwal biodrem, tam puszczal oczko...
Wiedzial co zrobic by ludzie go kochali, taka juz byla jego natura.
Wreszcie dzwieki ostatnio kawalka rozebrzmialy echem po sali i wszyscy pozegnali sie glosno, slyszac okropny jek zawodu.
- BEDA AUTOGRAFY? - Wydarla sie jakas nie do konca trzezwa fanka, a reszta zawtorowala jej wsciekle.
Niels spojrzal na Alexa, unoszac pytajaco brwi. Jezeli mialy byc autografy, to musial natychmiast znalezc sie przy zespole, ale jezeli zamierzali sobie darowac, to mogl ich juz spokojnie odeskortowac na zaplecze (odkad Plan Three zrobili sie tak popularni, ze znosili na wystepy tlumy, wlasciciel lokalu usuwal w piatek wszystkie stoliki i wyznaczyl im na 'after party' calkiem przestronne zaplecze, gdzie mogli sie czegos napic i zjesc pizze) i praktycznie rzecz biorac, mialby juz wolne.
Draco - 2016-10-14, 04:52
Zupełnie nielogicznym było zakładanie, że jestem w stu procentach bezpieczny na koncertach, jakie by one nie były. Myślałem, że wszystkie osoby, które przychodzą nas słuchać, gdzie by to nie było, mają śladowe ilości kultury osobistej i nie traktują nas w żaden sposób wyjątkowo. Było to raczej naiwne założenie.
Agresja płynące od tłumu, kiedy padło pytanie (a w zasadzie rozkaz) odnośnie autografów była bardzo wyczuwalna i nieprzyjemna. Być może sytuacja wyglądałaby dużo lepiej, gdyby nie alkohol, który oczywiście miał miejsce. Niespecjalnie ostry, bo głównie piwo, zgoda, a był on sprzedawany tylko osobom pełnoletnim, zgoda, ale różnie bywało. Sam doskonale o tym wiedziałem.
Westchnąłem ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że jeżeli zgodzimy się na autografy, zleci na to co najmniej pół godziny. A nie miałem na to czasu, musiałem w miarę szybko wrócić do domu, ponieważ jutro miałem korki. Ech.
- Wybaczcie nam, ale dzisiaj autografów nie rozdajemy. - Rozległo się buczenie i bardzo wyraźne niezadowolenie. - Hej, spokojnie, spokojnie. Jesteśmy tu co tydzień. Bawcie się dobrze i trzymajcie się.
Z ulgą powitałem gorącą pizzę, którą mogłem radośnie skonsumować. Burczało mi w brzuchu od prawie godziny.
Wszystko płynęło zaskakująco zgodnie z planami. Może prócz kolosa, który zbliżał się nieubłaganie i straszył widmem trudnego materiału pod względem przyswojenia go. To będzie naprawdę trudne, zdać.
Jeśli chodziło o zespół, szło naprawdę dobrze. Stawaliśmy się coraz bardziej rozpoznawani i w zasadzie nie spodziewałem się nigdy, że uda nam się aż tak bardzo to wszystko... No, spełnienie marzeń, brak słów w dużej mierze.
Dlatego wiedziałem, że nastanie w końcu moment, w którym moja matka się dowie. Chociaż nie spodziewałem się, że nadejdzie to tak szybko.
Gdy przyjechałem do niej na niedzielny obiad, ewidentnie coś ją męczyło.
- No powiedz w końcu o co chodzi, mamo, krążysz od godziny.
Kobieta westchnęła, odłożyła chochlę na bok i spojrzała na mnie.
- Czemu nic nie powiedziałeś mi o tym... o muzyce?
Zmrużyłem powieki.
- Ale co konkretnie?
- No już nie rób ze mnie idiotki, dobrze? Zespół. Widziałam was w telewizji. Czemu nic nie powiedziałeś?
Zrobiło mi się trochę zimno. Nie wiedziałem co mam powiedzieć i przez chwilę przestałem kroić warzywa na sałatkę.
- Nie było o czym mówić.
- Jak to nie było o czym? Przecież widzę, że... Było o czym. Czemu nic nie powiedziałeś?
- Bo znam ciebie, mamo. Wiem, jakbyś zareagowała. Chcesz mnie jako prawnika, a ja... nie czuję tego. Lubię prawo, ale nie na tyle, by całe życie przesiedzieć w sądzie. To nie jest... to nie dla mnie, po prostu. Kiedyś ci wspominałem już o tym i twoja reakcja... Nie była za delikatna, okej?
Widać było, że moja mama nie wie jak zareagować.
- Chcę dla ciebie jak najlepiej.
- Wiem o tym. A ja nie chcę cię zawieść, tylko że... prawo to nie jest moja rola. Nie wiem czy to muzyka, nie powiem ci tego. Póki co dobrze się bawimy, ludziom się podoba, jest fajnie. Ale... No wiesz. Nie mówiłem nic, bo to tylko występ w telewizji, nic specjalnego. Bierzemy udział w tym programie, ale nie sądzę, abyśmy wygrali, czy coś takiego.
- Nie rzucisz studiów, prawda?
- Nie, raczej nie.
Uśmiechnąłem się lekko, wracając do krojenia. W dalszym ciągu czekałem na wybuch mojej mamy, jakoś tak podświadomie nie chciałem uwierzyć w to, że słyszałem tylko żal w jej głosie, bo nie powiedziałem, a nie złość. Gdzie była złość?
Pan Vincent - 2016-10-14, 21:46
Mogla na niego wrzeszczec, mogla blagac i grozic, zadac i atakowac, dopoki jej syn wreszcie by sie nie poddal. Mogla wyrzucic mu jego wszystkie bledy - to, ze nie potrafil jej sluchac, ze wiecznie cos przed nia ukrywal, krecil i nie dopowiadal, wprawiajac ja tym w najzwyczajniejszy zal, w przeczucie, ze tak naprawde byla kiepska matka i absolutnie nie sprawdzala sie w tej roli.
Kiedy zyl jeszcze Steven, wszystko wygladalo inaczej. On potrafil pokierowac tym chlopakiem, wstrzasnac nim i dac mu autorytet. Ona, jako matka, raczej go nie miala.
Czula od niego pewien rodzaj szaczunku, nieskonczone poklady synowskiej milosci, ale... Nigdy nie byla dla niego wzorem do nasladowania. Byc moze Sethowi zabraklo w rodzinie mezczyzny bardziej niz jej sie wydawalo.
Moze to stad wziela sie jego orientacja? Moze podswiadomie po trzebowal po prostu jakiegos oparcia, kogos kto ochroni go przed swiatem? Czytala o czyms podobnym w jakiejs gazecie i nagle wydalo jej sie to bardzo wiarygodna teza, niezwykle logiczna.
Och, nie umiala udawac mezczyzny i nie miala takiego zamiaru. Byla matka, nie ojcem. A skoro Seth wolal spiewac niz wziac sie za swiat na powaznie... Coz, to byla jego sprawa.
Ale studia i tak musial skonczyc. Zeby miec deske ratunkowa. Zeby miec z czego zyc, kiedy jego mrzonki okaza (a przeciez to stanie sie predzej czy pozniej) sie zwyklymi mrzonkami i da za wygrana.
I jeszcze jedno bylo absolutnie pewne.
Nie zniesie wiecej zadnych tajemnic.
Szczuple cialo unioslo sie nieco - Niels siegnal po nie, przyciagnal je do siebie tak jakby obawial sie o to, ze mu ucieknie, ze juz nie zdola go ponownie pochwycic. Usmiechnal sie, kiedy poczul plaska klatke piersiowa tuz przy swojej wlasnej. Kosciste przedramiona wbilaly mu sie w barki, ale nie zamierzal z tego powodu narzekac. To byl cudowny uscisk, najlepszy jaki tylko mozna bylo sobie wyobrazic.
Jasne wlosy laskotaly go po policzku, szczuple palce szybko odnalazly jego sztywnego, zaczerwienionego penisa. Nei trzeba go bylo przygotowywac, byl sztywny odkad tylko go dotknal.
Dostrzegajac to, chlopak usmiechnal sie do niego przekronie - usmiech ten mowil absolutnie wszystkol; wyrazal dume, poczucie wladzy, zblizajaca sie wielkimi krokami rozkosz.
Ponownie szczupla dlon siegnela po cos i poczul lekki zawod, kiedy tym czyms okazala sie tylko jego dlon. Uczucie to szybko jednak odeszlo w zapomnienie, gdy okazalo sie, ze dlon zostala poprowadzona miedzy ksztaltne posladki, do ich szczeliny, a potem glebiej, w samo cholerne, ciasne i pulsujace wejscie.
Wsunal w nie pierwszy palec, wpatrujac sie w te twarz jak zaczarowany. Alez byl piekny kiedy przygryzlal dolna warge, sciagal brwi i tak cudownie odchylal... glowe... do...
PIIIIIIIIB. PIIIIIIB
... a jego dlonie szly mocno do tylu, by zacisnac sie na poscieli, albo na jego udach, wbijajac w ich skore ostre paznokcie, co tylko podkrecalo go jeszcze bardziej i...
PIIIIIIIIIB, PIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIB.
- Co, do cholery - warknal, otwierajac powieki. Musialo minac pare sekund (wypelnionych tym przekletym brzeczeniem) by uswiadomil sobie, ze to, co przed chwila przezywal, te cudowne sploty uniesien, to wszystko bylo tylko snem. A brzeczal telefon, ktos do niego dzwonil.
Andrea.
- Czesc, Niels. - Uslyszal w sluchawce jej lagodny glos. - Nie przeszkadzam ci?
- Hmm. - Burknal, pocierajac powieki.Jego wzwiedziony penis wbijal mu sie w brzuch. - Raczej nie.
- Pewnie zastanawiasz sie, dlaczego dzwonie do ciebie o takiej porze, co?
- Raczej tak.
- Nie mialbys ochoty na dodatkowy zarobek? - Zapytala slodko, co kazalo mu zapalic sobie ostrzegawcza lampke w glowie.
- Hm?
- Ales ty rozmowny. - Zazrtowala i uslyszal skrzypniecie odpalanej zapalniczki. - Wpadaj do mnie do biura, chlopaki zostali zaproszeni do modnego clubu przez organizatorow tego programu. Cos w rodzaju imprezy integracyjnej. Bylo to dosc niespodziewane i wiem, ze nie miales umowy na ten dzien, ale zaplace ci ekstra, ok?
- Jasne. - Westchnal gleboko, dzwigajac tylek z lozka. Erekcja zakolysala mu sie ciezko, przypominajac o niezalatwionym problemie. Musial sie jej pozbyc, albo nie bedzie potrafil przestac myslec o tym cholernym snie. - Wezme prysznic i jade, w porzadku?
- Pewnie. Chcialabym tylko zebys... Halo? Niels?
Draco - 2016-10-14, 22:28
- Przecież nie musimy go wcale wzywać do ochraniania nas, ten klub ma własną ochronę.
- Ma, ale nie ufam im...
- A Nielsowi ufasz? - syknąłem, spoglądając mało przychylnie na dziewczynę. - Bo ja nie. Poza tym, wyglądamy co najmniej groteskowo. Tylko my zatrudniliśmy takiego ochroniarza, nie ma sensu się z tym afiszować...
- Seth, już go wezwałam i nie oddeleguję go, kiedy jest w połowie drogi. Uspokój się, dobrze?
Zamilkłem, wiedząc, że jeśli poruszę ten temat choćby sekundę dłużej, powiem jej słowa, których będę żałował, a które będą bardzo przykre i nieprzyjemne. Powstrzymałem się całą swoją siłą woli do powiedzenia kolejnych rzeczy i nachmurzony stałem przed wejściem do klubu. Było zimno, czekaliśmy na Nielsa. Nie mogliśmy wejść już teraz, bo nikt przecież potem tego debila nie wpuści - kto miałby?
Kiedy w końcu Pettersen zdecydował się przybyć, łaskawie, odmroziłem sobie nos, jestem tego pewien. Nagłe gorąco, które uderzyło nas już w środku sprawiło, że całe ciało zaczęło mnie szczypać i dziwnie mrowić, nie było to najprzyjemniejsze, chociaż oznaczało, że organizm się ociepla, a to już było dość pozytywną opcją.
Cała reszta przywitała się z nim neutralnie, ale ja twardo nie odzywałem się do typa. Nie ma takiej opcji, że będę sobie z nim tak normalnie rozmawiał. Nie po tym, co zrobił.
Niels został oddelegowany do tego, aby być nieopodal sceny, a każdy z zespołów zobowiązany był do tego samego - występ i impreza. W sumie, nic strasznego, obyłoby się bez obecności Pettersena, ale Andrea się uparła, niech ją szlag jasny trafi.
Występ przebiegł bardzo dobrze, wręcz wzorowo. Śpiewaliśmy sobie, zaprosiłem na scenę dziewczynę z zespołu Mars, co okazało się całkiem niezłym duetem, a wyszło bardzo spontanicznie. Była śliczna, dość niska. Jej usta zawsze zdobiła czerwień.
Spędziliśmy trochę czasu po koncercie, a w zasadzie z nią i jej zespołem jako wielka paczka. Piliśmy trochę alkoholu, jedliśmy przekąski. Niels gdzieś się czaił, siedział przy nas i sączył piwo. Pewnie ciemne, takie lubił najbardziej. Nie była to jednak rzecz warta mojej uwagi, tego mogłem być pewien.
- Jak to się stało, że jesteś w zespole? - spytał Andy, ewidentnie zauroczony dziewczyną. Nic dziwnego, była naprawdę niezła.
- A jak to się stało, że ty jesteś w zespole? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Przypadek.
- Tak jak i ja. Zazwyczaj takie rzeczy dzieją się z przypadku i póki co korzystam z niego na tyle, na ile tylko mogę.
Pan Vincent - 2016-10-15, 02:02
Nieustannie pozostawal gdzies obok by miec zespol w zasiegu wzroku. Pilnowal sie by nie pic za duzo i w razie czego byc w gotowosci wstac i przysunac kopa kazdej osobie, ktora przegnie strune i zblizy sie za bardzo do ktoregos z czlonkow zespolu, a jednoczesnie nie przesadzac.
Pozostac czujnym cieniem, nie ingerujacym w otoczenie.
Bardzo szybko okazalo sie, ze wokalistka, z ktora Seth odspiewal wspolnie jakis kawalek stala sie mala atrakcja Planu Three. Cala czworka wpatrywala sie w nia jak w obrazek, obsypujac dziewczyne pytaniami i komplementami.
Wygladali zabawnie, plaszczac sie przed nia w mlodzienczych zalotach.
Dawniej Niels moglby znajdowac sie obok nich i takze robic z siebie idiote, podejrzewal, ze tak by zapewne bylo. Ale dzis byl juz innym czlowiekiem i choc nie pogardzilby dobrym seksem, to juz nigdy w zyciu nie mial zamiaru sie za kims uganiac, nigdy nastawiac karku, plaszczyc sie.
Ta silna potrzeba bliskosci i imponowania ludziom uszla z niego juz jakis czas temu, choc sam nie zauwazyl kiedy sie to wlasciwie stalo. Teraz, kiedy siedzial w najdalszym kacie stolika, z ustami zanurzonymi w kuflu z piwem, wiedzial o tym, ze cos sie w nim skonczylo, ustapilo miejsca innej osobie - cichszej, spokojniejszej, nieco zdystansowanej do swiata.
- Dobrze dzisiaj dali, co? - Andrea puscila mu oczko, pochlaniajac sprawnie shota tequilli. wycisnela sobie cytryne na jezyk i skrzywila sie wyraznie, wygladajac jakby zaraz miala zwymiotac. - To jest niezle pochrzanione, ta tequilla. Smakuje jak gowno, laczysz ja z sola i cytryna, a i tak chce ci sie pic i pic. Niezle, co?
- Mhh. - Skinal glowa, zezujac skrycie w kierunku Setha, ktory... na moment zlapal go spojrzeniem i natychmiast nim uciekl, majac mine jakby sam wlasnie polknal cytryne. Cala.
Westchnal mimowolnie i obrocil sie z powrotem do Andrei, starajac sie wygladac tak obojetnie jak tylko sie dalo.
- Widzialam kiedys koncerty, ktore nagrales dla Setha. Chcial je wyrzucic, ale jakims cudem namowilam go zeby mi je oddal. Do twarzy ci w wianku, wiesz?
Usmiechnal sie lekko, na mysl o tamtym dniu. Wlasciwie nic nie wrozylo tego, ze ten wieczor mial sie zakonczyc w TAKI (- Ah... Hah... - Jęczał, podrygując biodrami w wyjątkowo wymowny sposób. Jego jęki stały się teraz odrobinę wyższe i bardziej łamliwe, co pozwalało zrozumieć, że bardzo niewiele dzieliło go od spełnienia.
- Piękny. - Dokończył wreszcie już dawno zaczęte zdanie i wygiął się w łuk, osiągając spełnienie. ) sposob, poniewaz ich stosunki byly wtedy typowo kolezenskie, ale sam fakt, ze ten dzieciak zalozyl mu rozowe ustrojstwo na glowe, byl taki...
Cieply. Mily.
- Dzieki. - Odparl, podnoszac sie by zamowic jeszcze jedno piwo. - Chcesz cos? - Dodal, przypominajac sobie, ze byloby kulturalnym ja o to zapytac.
- Hmm, jeszcze jedna kolejeczke. - Poprosila z wymownym usmieszkiem. - Chlopaki! - Krzyknela w kierunku skupionych na dziewczynie oslow. - Chcecie cos?
Draco - 2016-10-15, 02:15
- Mojito poproszę - mruknąłem w tłumie innych zamówień, uśmiechając się do Andrei.
Byłem dość rozluźniony. Alkohol robił swoje. Widziałem, jak Niels oddala się, kiedy dziewczyna przekazała mu wszystkie zamówienia.
Zawiesiłem odrobinę dłużej spojrzenie na tym mężczyźnie, mrużąc powieki. Kiedyś nie był aż tak ponury. Może to kreacja specjalnie dla mnie, udawał, że mu przykro albo cokolwiek innego. Niespecjalnie mnie to interesowało, oczywiście, nie skupiałem się też na jego osobie, aczkolwiek trudno byłoby nie zauważyć tego... ponuractwa.
Trochę niepodobnego do Nielsa, jakiego pamiętałem. Wiecznie wygadanego, roześmianego, trochę lekkoducha. Co się stało w tej Danii? Cóż, mógłbym zapytać. Gdyby mnie to interesowało. A nie interesuje.
Kilka chwil później dostałem swoje zamówienie od samego Nielsa. Nie patrząc na niego odebrałem szklankę, przez przypadek dotykając jego palca. Natychmiast moja dłoń odsunęła się od niego, co prawie skończyło się wylaniem całego drinka.
- Dzięki - mruknąłem, upijając od razu łyk.
Judy, bo tak nazywała się wokalistka zespołu Mars, była bardzo sympatyczna, chociaż trochę zbyt... Subtelna, jak na mój gust. Przypominała mi w jakimś stopniu Maxa, zupełnie nie wiem dlaczego. Nie mój typ.
Andy, jak to on, oczywiście już się zauroczył - wszyscy to doskonale widzieliśmy. Leciał na wszystko, co ładne. Na mnie też kiedyś poleciał i nawet dałem mu się poderwać. Pamiętam ten moment, to było tuż po tym, jak przespałem się zupełnie przypadkiem pod wpływem alkoholu z Nielsem na święta. Poszedłem z nim do łóżka, a później okazało się, że będzie w naszym zespole jako muzyk, kto by pomyślał. Od tamtego czasu minęło mnóstwo czasu i najwidoczniej nie byłem aż tak dobry w jebaniu się, bo nigdy więcej nie zaproponował ponownego seksu, chociaż byłem przecież wolny bardzo długi okres czasu. W zasadzie nigdy też o tym nie gadaliśmy, bo i po co.
- Hej, Seth? Seth? Halo?
Ocknąłem się, przyłapując, że zupełnie mimowolnie patrzę na Nielsa. A on na mnie. Drgnąłem, spoglądając na Alexa, który mnie trącał.
- Hm?
- Judy pytała cię, czy brałeś lekcje śpiewu.
- Och. Nie. Ale planuję. Chciałbym trochę bardziej kontrolować swoje narzędzie. A ty?
- Tak. Ponoć mój nauczyciel jest jednym z najlepszych i uważam, że świetnie się sprawdza w swojej roli. Chciałbyś spróbować?
Pan Vincent - 2016-10-15, 02:56
Z tego co udalo mu sie podsluchac (tak, podsluchiwal ich rozmowe i nie zamierzal temu zaprzeczac, bo tak bylo i, kurwa, juz) ta smieszna piosenkarka polecala Sethowi jakiegos durnego nauczyciela spiewu, co wydawalo sie jeszcze durniejszym pomyslem, bo chlopak mial swietny glos i bez tego. Niels mogl na luzie przyznac, ze ten wlasnie glos byl jednym z najlepszych jakie w zyciu slyszal. Dzwieczny, czysty i mocny, a kiedy trzeba bylo melancholijny, sklaniajacy do wspolnego przezywania emocji.
I znow to samo.
Ich spojrzenia zetknely sie ze soba na chwile krotsza niz mrugniecie, ale to i tak wystarczylo by jego cialo przeszedl dreszcz - lodowato zimny i goracy jednoczesnie.
Upil wiekszy lyk piwa i zadrzal na mysl o uczuciu jakim bylo dotkniecie jego palca, glupiego palca kiedy po prostu podawal mu drinka... Dotyk jego chlodnej, gladkiej skory, tak znajomy, cieply...
O czym on, do cholery, myslal?
Do kurwy nedzy, chyba nigdy w jego glowie nie bylo takich mysli - o cieple skory, o wyrazie spojrzenia, w ogole o niczym takim. Zawsze byl konkretny, nie zastanawial sie nad tym jakie przymiotniki mogly cos opisac, po prostu byly i to wydawalo sie wlasciwe.
Warknal pod nosem, czym nieswiadomie przyciagnal uwage Andrei. Dziewczyna przyjrzala mu sie badawczo i zapytala pol zartem pol serio:
- Ok, kogo chcesz zabic?
Spojrzal na nia i zamrugal, zdziwiony. Poniewaz wciaz sie do niego usmiechala, oddal jej usmiech i wzruszyl ramionami, jakby to co wlasnie zrobil (choc nie bardzo wiedzial o co jej moglo chodzic) bylo wyjatkowo zabawne.
- Jak sie bawisz? - Zapytala przyjaznie, spogladajac mu w oczy. - Wszystko ok?
Mial dziwne wrazenie, ze ta niezwykla dziewczyna potrafila czytac w myslach. Nie musial niczego mowic zeby wiedziala, ze wpadl w lekki dolek? Nie, to bylo przeciez absurdalne, bezsensowne.
- W porzadku. - Odparl, wzruszajac ramionami. Tak naprawde wolal sie juz stad zbierac i walnac do lozka, ale dopoki mogl tu siedziec i pilnowac Setha przed wszystkimi namolnymi kurwami tego swiata, wszystko wydawalo sie byc... - Jest ok. - Powtorzyl, dostrzegajac jej powatpiewajaca mine.
Draco - 2016-10-15, 03:14
W końcu całe spotkanie się skończyło i wszyscy mogli wrócić do domu, co przyjąłem z pewną dozą ulgi. W jakiś sposób czułem się pomimo wszystko niewygodne z tym, że cały czas jestem tutaj w towarzystwie Nielsa, nawet jeśli nie brał on udziału w całej konwersacji. Słyszał, to wystarczyło, więc... Tak, nie było to wygodne. Ale skończyło się ku mojemu zadowoleniu. Mogłem więc wrócić do domu, sam, bez towarzystwa Nielsa i nie ukrywam, podobało mi się to bardziej, niż mógłbym przypuszczać.
Uśmiechnąłem się lekko, wchodząc do domu po dość trudnym dniu. Nie dość, że znów było nagrywanie programu, to jeszcze to z mamą.
Martwiło mnie to, że jej reakcja była zupełnie odmienna od tej, której się spodziewałem. I martwiło mnie to, że Niels znów kręci się wokół mnie, nie wiedziałem jak mam to powiedzieć matce. Nie mogłem go wywalić i to było jeszcze gorsze. To znaczy mógłbym. Ale jak uzasadniłbym piętnaście tysięcy wypływające tak po prostu z konta? Od czasu Nielsa zainteresowaliśmy się dużo bardziej naszymi finansami i to, na co idą pieniądze. Cała przygoda z tym człowiekiem przyniosła pewne pozytywy, ale zdecydowanie więcej negatywów. To znaczy, przygody z Jorgenem. Nie Nielsem. Miał przecież inaczej na imię, chociaż nawet dla Andrei przedstawił się tak, jak nam. Po co? Nie wiem sam. Ale nie interesowało mnie to jakoś szczególnie.
Na występie w pizzerii znów pojawił się Niels, po raz kolejny były tłumy nastolatek. Wydawało się nawet, że jakby większe. Mróz nie odpuszczał, jakby decydując się, że powolna zmiana pogody, która powinna następować go nie obchodzi. No cóż.
Koncert przebiegał dokładnie tak samo, jak zwykle. Nic nie zwiastowało tego, co miało nadejść. Zawsze wszyscy wyciągają do nas swoje dłonie. Czasem je łapiemy, ściskamy, machamy im czy po prostu dajemy się przytulić. Nic wielkiego i strasznego. Nie spodziewałem się więc, że tym razem będzie zupełnie inaczej.
Podczas śpiewania "Crazy in love" jakaś dziewczyna złapała mnie za dłoń. Chciałem się do niej uśmiechnąć, ale nie zdążyłem. Nagle poczułem, że ogromna siła sprawia, że spadam z sceny i... po prostu lecę. W objęcia ludzi, którzy złapali mnie, oczywiście. Ale krzyki, które mnie otaczały przybrały jakby na siłę, wchodząc wręcz w piski i... I te ramiona nie przestawały mnie ściskać i ściskać, jak imadła. Nie mogłem uwolnić się od tak wielkiej ilości rąk i zacząłem panikować. Mikrofon gdzieś przepadł, a ja nie mogłem się ruszyć. Nie mogłem się ruszyć...
Pan Vincent - 2016-10-15, 03:38
I tak wlasnie zaczelo wygladac jego zycie - poranki i popoludnia spedzal w lozku, noce poza pokojem, zazwyczaj w towarzystwie wesolych czlonkow zyskujacego coraz wieksza popularnosc zespolu Plan Three.
Praca sama w sobie nie byla najgorsza - trzeba bylo stale miec nad wszystkim kontrole, ale kiedy Niels patrzyl na to z boku, nie byl w tej calej kontroli taki najgorszy.
Fani tez zachowali sie poprawnie - rozwaznie unikali kontaktu fizycznego z czlonkami zespolu, poza drobnymi usciskami, buziakami w policzki i okazjonalnemu obejmowaniu do selfie.
Do feralnego piatku, kiedy ktorej z tych glupich kurew nie postanowilo odbic do tego stopnia by sciagnac chlopaka ze sceny, prosto w grupke rozhisterywoanych psycho-fanek.
W jednej chwili przedzieral sie przez nie, nie dbajac o to czy nie bil kogos po twarzy, czy nie zwalal go z nog - to sie w tej chwili w ogole nie liczylo, NIKT sie w tej chwili, kurwa nie liczyl!
Nikt, poza Sethem, oczywiscie.
Dopadl do nich i pobladl wyraznie, wydajac z siebie warkniecie.
Dostrzegal tylko jego skurczona sylwetke, wokol wrzeszczacych wiedzm, ktore robily mu chyba... zdjecia. W takim momencie.
Do kurwy nedzy. Male psychopatki.
Och, juz on je nauczy manier. Zapamietaja te cholerna lekcje do konca zycia.
Siegnal po najblizej stojaca z gowniar i zacisnal palce na jej ramieniu, przezucajac ja mocno do tylu. To samo uczynil z jeszcze jedna i nastepna; czwarta chwycil za pysk i krzywiac sie paskudnie wyrwal jej z dloni telefon.
- Ty mala dziwko. - Wycharczal, rzucajac urzadzeniem gdzies w reszte tlumu.
Pochylil sie do skulonego, drobnego ciala i chwycil je w ramiona, obejmujac Setha tak scisle i kurczowo jakby byl malym dzieckiem.
- Odsun sie! - Warknal do zagradzajacej mu droge wyraznie zszokowanej fanki. - Powiedzialem z drogi!
Nie czekal juz na jej reakcje. Zaciskajac ramiona wokol jego waskiego pasa.
- Mozesz oddychac? - Zapytal sie go mrukliwe, zaciagajac sie mimowolnie cudownym zapachem jego wlosow. Och, kurwa, jak bardzo tesknil za tym zapachem, jak bardzo tesknil za tym cialem, za jego cieplem i...
SPOKOJNIE. Na razie musi zadbac o to by byl bezpieczny, by nikt go juz nie dotknal.
Andrea ruszyla w kierunku zaplecza razem z Andym i Alexem. Wszyscy mieli ponure miny, na ich bladych twarzach odbijalo sie poddenerwowanie. Oglosili publice, ze koncert sie zakonczyl i pokierowali wszystkich do wyjscia, bez zadnego wyjatku. Wiedzieli, ze nie bylo to do konca sprawiedliwe wzgledem dobrze zachowujacej sie publiki, ale to co sie przed chwila wydarzylo bylo po prostu niedopuszczalne.
To byl ulamek sekundy, kiedy Andrea uswiadomila sobie ze zgroza, ze Seth, ten drobny, mily chlopak, jest zwalany ze sceny, a potem OPLECIONY przez te pieprzone idiotki jak dzikie zwierze przez mysliwych, jak... Jak tak w ogole bylo mozna?!
- Seth? - Uslyszala jego imie, wypowiadane z mocno skandynawskim akcentem.Wiedziala do kogo nalezal ten glos, ale i tak zdebiala na chwile, gdy pobrzmialo w nim tyle... uczucia. Nigdy nie slyszala takiego przejecia i ciepla w glosie Niels'a. Zupelnie jakby zaraz mial rozpasc sie na kawalki, albo nie wiadomo co jeszcze.
- Jestesmy... juz. - Zakonczyla, wpatrujac sie z rosnacymi oczami jak mezczyzna prostuje sie pospiesznie, kierujac na nia spojrzenie przesiakniete obledem. - Wszystko w porzadku, Sethie? - Spytala chlopaka, kucajac tuz przy jego twarzy.
Draco - 2016-10-15, 03:51
Nie spodziewałem się, że pierwszą osobą, która do mnie dotrze będzie Niels. W zasadzie, nie spodziewałem się, żeby ktokolwiek był w stanie tak szybko dotrzeć do mnie, przez wzgląd na naprawdę ogromną liczbę osób wokół mnie.
Ale gdy poczułem gorące dłonie i jego głos pierwszy raz, od kiedy się znów pojawił w moim ciele i umyśle rozpłynęła się ulga. Zwyczajnie mi ulżyło, bo wiedziałem, że mnie stąd wyciągnie. Wiedziałem to.
Zacisnąłem palce wokół jego ramion, pozwalając mu, żeby po prostu mnie stąd zabrał. Zwyczajnie zabrał.
Kilka chwil później siedziałem już na zapleczu, doprowadzony do fotelu przez Nielsa. Pomieszczenie pachniało pizzą i kawą, ponieważ było to przy kuchni. Zacisnąłem palce na obiciu kanapy, wzdychając ciężko, próbując odzyskać... Sam nie wiem co. Równowagę, jak sądzę.
Byłem zbyt bardzo roztrzęsiony, aby w ogóle cokolwiek sobie pomyśleć. Po prostu przestraszyłem się. Jak jasna cholera.
Podniosłem głowę, gdy usłyszałem głos Andrei.
- Tak, ja... Przepraszam. Chyba się potknąłem, czy...
- Nie kłam. Widziałem. Jakaś panienka cię wciągnęła do środka. Nie wiem co im odjebało, nigdy przecież... no nigdy nie zdarzyła się taka sytuacja. - Alex był równie niespokojny, co cała reszta.
- Seth, wiem, że to ci się nie spodoba, ale Niels musi być bliżej was. Po prostu musi. Takie sytuacje mogą się powtórzyć i lepiej, żeby zawczasu były eliminowane. Zatrudniliśmy od tego człowieka - Andrea przytuliła mnie lekko.
Westchnąłem. Wiedziałem, że ma rację, ale tak bardzo nie chciałem tego.
- Może zatrudnijmy jeszcze jednego ochroniarza?
- Seth... - słyszałem naganę w głosie dziewczyny i wiedziałem, że ma rację. Nie mieliśmy na to pieniędzy, ale...
- W porządku - mruknąłem zniechęcony. - Chociaż robicie jakiś dziwny dramat. Nie musi on przebywać non stop przy nas, taka jest prawda. Tylko trochę bliżej, prawda? Właśnie. Więc w zasadzie niewiele się zmieni. Właśnie.
Pan Vincent - 2016-10-15, 04:18
I nagle wszystko zaczelo wygladac troche inaczej - jakby jasniej, lepiej - Niels nie bardzo potrafil to okreslic. Po prostu kiedy budzil sie w swoim lozku i spogladal przez okno na sypiacy wsciekle snieg (luty chyba wcale nie zamierzal byc laskawczy od stycznia) nie wydawal mu sie on juz tak smutny i zniechecajacy, a wlasciwie go cieszyl.
Glupi snieg.
Co za idiotyzm.
Zblizenie sie do Setha nie oznaczalo prowadzenia go za reke na scene ani nie puszczania go samotnie do toalety; po prostu Niels znajdowal sie blizej - w pierwszym rzedzie publiki, a wlasciwie oparty nonszalancko o bramke, ktora oddzielala od niej scene. Obserwowal go ze swojej pozycji, z zalozonymi rekoma - ponury, zaciety i gotowy by w kazdej chwili skoczyc komus do gardla.
Sluchal jego glosu, przejmujacych slow piosenek, ktore... Cholera, nigdy nie zwrocil na to uwagi, ale teraz, kiedy mial tyle czasu na swobodne przemyslenia, teraz wyraznie widzial jak niektore z nich odnosily sie do ich zycia, do ich relacji - tej tesknoty, pragnienia i zakazanego uczucia, jakkolwiek patetycznie by to nie brzmialo.
Seth... Dawniej musial zyc tym uczuciem, musial je w jakis posob uwielbiac, skoro napsial na jego podstawie tak dobre kawalki, tak zmyslowe i... No, mocne. Po prostu.
Zamrszczyl brwi i wypuscil powietrze ustami, rozgladajac sie wokol, by skontrolowac tlum - wszystko wydawalo sie byc w porzadku, nikt nie probowal przebic sie przez barierke (postawiona ja tam od czasu nieszczesliwego incydentu) ani nie rzucal sie w jej kierunku ze swoimi brudnymi lapami.
Natomiast, wracajac do jego rozmyslan, nigdy nie podejrzewalby sie o te wszystkie filozoficzne momenty pelne jego problemow uczuciowych. Naprawde, odkad... dopuscil do siebie mysl, ze kochal Setha, i to tak naprawde, stal sie bardziej... Uczuciowy wewnetrznie?
Tak to mozna bylo nazwac. Poniekad.
Odglos zywiolowych owacji przecial dzwiek pierwszych dzwiekow 'Crazy in love'. Niels nie wiedzial dlaczego, ale to wlasnie ten kawalek byl jego ulubionym. Sposob w jaki Seth piescil w nim slowa, jak je przeciagal, niemalze wyjekiwal, stymulujac jego zmysly.
Z reszta - chyba nie tylko jego - ocenil irocznie, spogladajac na pelne napiecia twarze nastoletnich fanek. Wpatrywaly sie w chlopakow jakby stanowily dla nich bostwa - to uwielbienie, slepe oddanie.... Boze, jakie one byly glupie.
Cale szczescie, ze nie stanowily przynajmniej az tak wielkiego wyzwania w ochranianiu chlopakow.
Draco - 2016-10-15, 04:47
Kiedy pisałem tę piosenkę byłem rozemocjonowany możliwością, opcją, która powstała, a która miała bezpośredni związek z Nielsem. To wtedy właśnie powiedział, że zakończy tę całą farsę z moją matką i będziemy mogli, może, dalej się spotykać. Jaki byłem szczęśliwy. Szybko jednak przestało mieć to znaczenie, kiedy ta oświadczyła się na balu. Ale ból, jaki ta piosenka wyrażała, gdzieś tam ukryty, szaleństwo - cały czas było to wyczuwalne w tych słowach. Taką miałem nadzieję, nawet jeśli emocje nie były już aż tak bardzo aktualne, jak wtedy.
You got me looking, so crazy my baby
I'm not myself lately I'm foolish, I don't do this
I've been playing myself, baby I don't care
Baby your love's got the best of me
Your love's got the best of me.
Zauważyłem, że Niels... patrzy na mnie. Stał niemalże przede mną, sam czasem zwracałem na niego spojrzenie - bardzo pobieżne, ale on... on się po prostu wgapiał. Tak, kiedyś ta piosenka była o nim. Nawet na jednym z występów podszedłem do niego, właśnie w tej pizzerii. Ale teraz... To już nieaktualne.
Hoping you'll save me right now
Your kiss got me hoping you'll save me right now
Looking so crazy in love
Got me looking, got me looking so crazy in love
Piosenka się skończyła i wtedy dopiero Niels jakby uświadomił sobie, że cały czas na mnie patrzył. A ja spojrzałem teraz na niego. Ale w moich oczach nie było tego ciepła, które niegdyś. Teraz można było tylko wyczytać lód i zdradę. Poczucie zdrady tak bardzo intensywne i mocne, że... do dziś żywe. Do dziś namacalne.
- A teraz coś, od czego to wszystko się zaczęło. What have you done!
All the stories are over
Chapters are done
All this chaos around me
Always Alone
Why did I see burning fires in your eyes?
How could you let me end up in this?
Well, I don't know
The rose I hold
Won't seem to grow
Znów zerknąłem na Nielsa. Nie zmienił "obiektu zainteresowania". Większość naszego repertuaru było pisane w związku z emocjami z tym człowiekiem. Spalał mnie, niszczył i składał na nowo. Sprawiał, że rosłem i malałem. Zbyt dużo emocji we mnie wywoływał, negatywnych jak i pozytywnych.
So what have you done?
What are you hiding?
What are you holding onto?
This side of me is gone
It's killing me inside
To watch you go
It's keeping me alive
Jego całe postępowanie strasznie na mnie wpływało, chociaż nawet o tym nie wiedziałem. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, w jakim stopniu był toksyczny dla mnie. Ale był. I teraz wrócił. Nie wiem po co. Może ta piosenka w tej chwili to było właśnie takie pytanie. Co ukrywasz, Niels? Po co wróciłeś?
Pan Vincent - 2016-10-15, 05:12
Koncert dobiegal konca - slowa ostatniego kawalka rozbrzmiewaly echem wsrod akompaniamentu ostrych, gitarowych rifow i juz, bylo po wszystkim.
Seth pozegnal sie z publika, zapewniejac, ze tak, tym razem bedzie rozdawanie autografow.
Niels westchnal ciezko pod nosem - autografy oznaczaly dla niego niewatpliwie wiecej pracy, ale rozumial to i szanowal - na tym w koncu polegala praca muzykow, prawda?
Na graniu, spiewaniu i wystawianiu sie lekko na publicznosc, pozwalaniu robic sobie zdjec i rozdawaniu cholernych autografow.
- W porzadku, ustawcie sie ladnie w kolejce. - Mruczal, napierajac ramionami na rozochocony tlum. - Powiedzialem: ladnie! - Warknal, straszac jedna z dziewczyn malo przychylnym spojrzeniem. - Kolejka. Dla wszystkich, kolezanko! Ustawiaj sie albo wlasnorecznie cie stad wystawie.
- A jak chcesz to niby zrobic, konowale? - Wyzywajaco ubrana kruszynka spojrzala na niego z jawna poagrda i podeszla do niego wolno, robiac balona z gumy. Ktory pekl mu. Prosto. Przed twarza.
- Ty mala... - Uniosl dlon, chwytajac ja za ramie, by przewiesic sobie jej cialo przez ramie, jak worek ziemniakow. - Ostrzegalem cie. Wychodzisz.
I jak gdyby nigdy nic wystawil ja za drzwi restauracji, dajac znac ochroniarzom w wejsciu, ze ta pani juz nie miala wstepu w to miejsce.
Powrocil do kolejki (no, prosze, wystarczyla drobna demonstracja i juz byly grzeczne) smiejacych sie fanek.
- Dziewczyny. - Andrea pomachala im wesolo, usmiechajac sie obiecujaco. - To co? Gotowe na autografy?
- TAAAAAAAAAAAAAAK! - Rozleglo sie zewszad piskliwe zapewnienie. - PLAN THREE! PLAN THREEEEEEEE!
- Dawajcie tu Alexa!
- SETHA?!
- ALEXA!!!
- Boze. - Niels przymknal powieki i pomodlil sie bezglosnie o sile do wszystkich bostw. Jesli mial przezyc te noc, to naprawde potrzebowal jej od groma sily.
Draco - 2016-10-15, 05:50
O ile prezenty nie zawierają coś niebezpiecznego wolno fanom zostawiać drobiazgi. Cóż, to chyba była naturalna kolej rzeczy. Jeżeli ludziom podobała się twoja muzyka, siłą rzeczy chętnie zostawiali ci prezenty z czystej sympatii. Najczęściej były to listy i w zasadzie dostaliśmy ich po tym koncercie naprawdę dużo. Każdy z nas brał ich trochę, aby później odczytać, odpisać. No, być po prostu w kontakcie. Często nie było adresów zwrotnych, ale w tym pomagał nam Facebook - mogliśmy odpowiedzieć filmikiem, czy też po prostu napisać kilka słów na ten temat. To było ważne, bez tych ludzi przecież nie byłoby nas jako zespołu występującego w jakimś programie. Wywalili by nas na zbity pysk bardzo szybko, mam takie wrażenie.
Nic więc dziwnego, że po koncercie na zapleczu tonęliśmy w pluszakach, pudełkach i kopertach. Jedliśmy pizzę i czytaliśmy listy. I właśnie wtedy trafiłem na taki, adresowany do mnie. Wielkie "Seth" na kopercie dobitnie mi to uświadamiało.
Nie znasz mnie, ale jestem pewna, że zakochałbyś się we mnie od razu. Bardzo mi się podobasz i dobrze wiem, jaki jesteś. Bycie razem jest nam pisane i wierz mi, że wkrótce tak się stanie. Wiedziałam, że wrócicie na scenę i zobacz, miałam rację! Kocham cię najmocniej na świecie, mój książę. Wkrótce będziemy razem!
Zmarszczyłem brwi, czytając ten list jeszcze raz. I jeszcze. Za każdym razem brzmiało jeszcze gorzej, niż poprzednim. Jezu...
- Chyba... chyba mam psychofankę - mruknąłem nieszczęśliwie.
Reszta szybko się tym zainteresowała i zajrzeli mi przez ramię.
- "Wkrótce będziemy razem?". Co? - mruknął Alex, marszcząc brwi. - Serio to brzmi dość niepokojąco.
- Co? Kto to? - spytała Andrea.
- Nie wiem, nie znam przecież. Ale to nie wszystko. Czytaj dalej, Alex. Na głos.
Pan Vincent - 2016-10-15, 06:21
Alex westchnal ciezko i spojrzal po kolegach, przyjmujac ton popieprzonej dziewczynki.
- 'Wiem, ze nazywanie cie ksieciem jest glupie, ale tak wlasnie o tobie mysle. Jestes taki piekny i kochany, i cudowny w lozku.' - W tym miejscu Alex przerwal i parsknal smiechem, reszta dolaczyla do niego ochoczo, krecac z niedowierzaniem glowami.
Coz, moze oprocz niego samego. Nie, Nielsowi bardzo nie spodobal sie ton i wydzwiek tego listu.
To nie tak, ze byl zazdrosny - nie mial powodow do zazdrosci o jakas dziewczyne, ktorej Seth zapewne nawet nie kojarzyl w calym swoim zyciu. Po prostu martwil sie, ze jezeli znalazla sie jedna taka, to wkrotce zaczna sie nastepne, a nastolatki potrafily byc naprawde dociekliwe z tym swoim sprawdzaniem adresow, wysylaniem zdjec i tak dalej...
Pomijajac to, ze nie mial prawa byc zazdrosny o Setha, bo ten do niego nie nalezal.
Ale to juz calkiem nawiasowo.
Coz, skoro juz byl przy Sethcie, to mogl stwierdzic z cala pewnoscia, ze jego tez nie bawil ten list. Siedzial na kanapie z dosc zacieta twarza, wykrzywiajac wargi w bladej parodii usmiechu - najwyrazniej usilnie sie staral by inni mysleli, ze jego tez to smieszy, ale Niels nie dawal sie na to nabrac. Zbyt dobrze znal tego chlopaka, zbyt gleboko w pamiec zapadla mu jego mimika i sposob w jaki sie nia poslugiwal.
- 'Zawsze kiedy robie sobie dobrze, mysle o tym jak we mnie wchodzisz, tak delikatnie ale gleboko, a potem robimy to u ciebie na lozku i mowisz mi jak bardzo mnie kochasz. Tak kiedys bedzie, obiecuje ci to. Zostawilam dla ciebie maly prezent. Uzyj go jak tylko chcesz. Twoja H' - Zakonczyl Alex, wciaz chichoczac pod nosem. - Co tam jest, Seth? Znalazles ten prezent swojej 'H'? - Dopytywal, siadajac z powrotem obok kumpla.
Wszyscy spojrzeli z zaciekawieniem w kierunku chlopaka.
Niels poczul jak cos drapie go nieprzyjemnie w gardle.
Draco - 2016-10-15, 06:45
Nie przyszło mi do głowy, żeby w ogóle cokolwiek wyciągać z tej koperty. Uznałem, że to, co przeczytałem jest wystarczające. Niemniej jednak ku uciesze całej reszty zajrzałem do środka. Materiał. Nic bliżej określonego.
Chwyciłem to dwoma palcami i wyciągnąłem. Po wyjęciu okazało się, że to... stringi. Czerwone, koronkowe.
- Aha - mruknąłem, krzywiąc się już wyraźnie. Nie chciałem wiedzieć, czy bielizna była zużyta.
Skoro ktoś pisał coś takiego, można by spodziewać się absolutnie wszystkiego.
Schowałem z lekkim obrzydzeniem bieliznę do koperty, odkładając ją. Czułem się mocno niepewnie i niekomfortowo. Nie spodziewałem się, że będę kiedyś w takiej sytuacji. Oczywiście wiedziałem, że posiadanie zespołu i jakaś tam sława mogła się wiązać z podobnymi sytuacjami, ale na Boga, skąd mogłem wiedzieć, że coś takiego nastąpi TAK szybko.
To nielogiczne, jesteśmy czwórką chłopaków z Nowego Jorku, tyle. Mieliśmy kilka występów, jasne, gramy od jakiegoś czasu w tej pizzerii, w porządku, ale to nie jest... To nie jest nic wielkiego, bądźmy szczerzy. Nie zrobiliśmy jeszcze nic takiego, nie nagraliśmy płyty, nie mieliśmy swoich własnych koncertów. Teraz głównie gramy do kotleta. Czy też, w naszym przypadku, do pizzy.
- Wszystko w porządku, Seth? - Andrea wybudziła mnie z jakiegoś transu, w który wpadłem, zastanawiając się jakoś tak nad tym.
- Co? Tak, jasne. To po prostu... No wiesz. Dziwne. To dziwne - uśmiechnąłem się lekko, chociaż trochę wymuszenie.
Chciałem już być w domu. Na szczęście, wkrótce mogliśmy się rozejść.
Ale w domu... nie czułem się wcale bezpieczniej.
Pan Vincent - 2016-10-15, 07:30
Niels nie spuszczal wzroku z twarzy Seth'a juz do samego konca ich spotkania... i wszystko widzial. Widzial jego troske, strach, niepewnosc - potrafil czytac w tym chlopaku jak w otwartej ksiedze, wiedzial kiedy sie czyms martwil, po prostu to, kurwa, wiedzial.
Kiedy wszyscy skonczyli sie juz smiac z idiotycznego listu, a czlonkowie zespolu zaczeli sie juz zbierac do domu, Niels podniosl sie ze swojego miejsca i bez slowa podarl list na drobne kawaleczki, a potem wyrzucil je wszystkie do kosza, zalewajac resztka niedopitego przez Setha drinka.
- Wow. Chyba niezle cie to wkurzylo, co? - Drgnal, slyszac glos Andrei. Nie spodziewal sie, ze ktokolwiek jeszcze tutaj zostanie, myslal, ze znajdowal sie tu sam.
- Nie lubie... takich rzeczy. - Przyznal, nie patrzac jej w oczy.
- Wiem. - Uslyszal jak podnosi sie z krzesla i siega po swoj plaszcz. - Ja tez.
Poszedl w jej slady, wbijajac ramiona w kurtke i westchnal gleboko, zastanawiajac sie jak mogl pomoc chlopakowi, jak mogl zlagodzic jego nerwy.
Najchetniej znalazlby te mala kurwe i wyrwal jej wnetrznosci, a potem wyjebal je przez okno. Nie mialo znaczenia, ze byla mloda, glupia, naiwna - to wszystko tracilo swa wartosc w momencie kiedy rozchodzilo sie o Setha, naprawde.
- Podwiezc cie? - Zapytala Andrea, otulajac sie dlugim i miekkim szalikiem. Nielsowi skojarzyl sie on natychmiast z tymi samymi szalikami, ktore tak uwielbiala Katja. Byly od jakiegos projektanta, ktory nazywal sie troche podobnie do jagod*, ale nigdy nie potrafil zapamietac tej nazwy. Wiedzial za to, ze byly to drogie fatalaszki i lubily sie nimi otaczac osoby z wyzszych sfer.
- Pewnie jezdzisz jakims odjazdowym mercem, co? - Zagadal, usmiechajac sie lagodnie.
Widzial w jej oczach zdumienie i domyslil sie, ze pewnie nigdy wczesniej przy niej zartowal. Coz, nie poznali sie w najlepszym okresie jego zycia, trzeba to bylo przyznac.
- Co prawda jest to mercedes, ale niezbyt odjazdowy. - Zasmiala sie lekko. - To co, wsiadasz?
- Mieszkam dziesiec minut drogi stad. - Wzruszyl ramionami, skrepowany odmowa. - Spotykamy sie pojutrze, tak?
- Tak, tak. - Potwierdzila, szukajac czegos w torebce. - Ok, gdybys czegos chcial to znasz moj numer. Do zobaczenia! - Pozegnala sie, machajac dlonia odziana w skorzana rekawiczke.
Odmachal jej predko i schowal zmarzniete rece do kieszeni (on akurat o swoich rekawiczkach zapomnial) a potem pomknal predkim krokiem prosto do hotelu.
- Dzien dobry. - Carl poslal chlopakowi mily usmiech i siegnal do torby po paczke i pare kopert, sprawdzajac jeszcze raz adresata.
Seth Reha
peer streat 7
apartament nr. 13
Tak, wszystko sie zgadzalo.
Zerknal na mlodzika i poprosil go o zlozenie podpisu w pokwitowaniu dotyczacym paczki. Chlopak wygladal na mocno zaspanego. Ach, ta mlodziez. Spali sobie w najlepsze do poludnia, a potem zyli w nocy jak cholerne nietoperze.
Ale ten dzieciak byl calkiem mily i fajny, nie mieszkal tu dlugo ale Carl zdazyl go polubic. Nie byl tak bezczelny i pretensjonalny jak wiekszosc rozpieszczonych bachorow, zamieszkujacych ten przestronny apartamentowiec. Nie, ten byl taki... swojski, przyjazny.
- Milego dnia. - Pozegnal sie z nim uprzejmie i wsiadl do windy, zerkajac na reszte adresow.
Zdolal tylko dostrzec jak twarz chlopaka wykrzywia sie w wyrazie... przerazenia?
A co on tam dostal? Niezaplacony rachunek?
*Chodzi o burberry. Podobne do angielskiego blueberry.
Draco - 2016-10-15, 07:45
Nie tego spodziewałem się jako rozpoczęcie mojego dnia, tego mogę być pewien. Obudził mnie listonosz. Był całkiem miły, zawsze pukał, jak miał jakąś przesyłkę i raczej starał się nie zostawiać awizo, a to rzadkość. Nie spodziewałem się, że przyniesie mi coś takiego...
List napisany był na czystej kartce a4. Zero ozdobników, ale ktoś pisał go w komputerze jedną z tych czcionek, która miała imitować ludzkie pismo. Treść tej krótkiej notki przestraszyła mnie na tyle, że od razu zadzwoniłem do Alexa. W końcu był moim przyjacielem.
- Jezu, Seth, co cię pogięło, żeby dzwonić o tej...
- Przepraszam, ale... Dostałem kolejny list i ten nie brzmi już tak lajtowo, jak poprzedni - niemalże wykrzyczałem w lekkiej panice, która mnie ogarnęła.
Widocznie to sprawiło, że Alex rozbudził się odrobinę.
- Co? Gdzie dostałeś?
- Do domu, przed chwilą przyniósł mi to listonosz. Na kopercie jest mój adres, ale nie ma zwrotnego. Alex, ta osoba mnie śledzi. Alex... - Przerażenie w moim głosie musiało być większe, niż mi się wydawało.
- Dzwoń do Andrei. No co tak milczysz, dzwoń, natychmiast. Trzeba zawiadomić policję i Nielsa. Cicho, wiem, że nie chcesz, ale jest naszym ochroniarzem, czy tego chcemy, czy nie. No dzwoń!
Pogoniony zrobiłem to, faktycznie. Andrea potwierdziła mojego gorące obawy odnośnie dzwonienia do Nielsa. Sama zaoferowała się jednak, że zgłosi nękanie na policji, a po drodze wpadnie do mnie po list.
Westchnąłem. Dostałem numer telefonu do Nielsa od Andrei, sam przecież go nie miałem, bo i po co. Dźwięk sygnału. Zaspany głos.
- Halo?
Zamilkłem, bo nie wiedziałem co z początku powiedzieć. Zablokowało mnie.
- Halo?!
- To ja. Dostałem... Dostałem kolejny list. Do domu. Andrea powiedziała, że powinienem do ciebie zadzwonić w tej sprawie. Nie uważam, że to dobry pomysł, ale... No. Ktoś mnie obserwuje. W liście mowa o tym, że chodzę późno spać, a nawet pozdrowienia dla matki są. Ja... boję się, Niels.
WIELKA Z CIEBIE SŁAWA, CO? ŚPIEWASZ SOBIE PO TYCH CLUBIKACH I RESTAURACJACH O SWOICH UCZUCIACH I MYŚLISZ TYLKO O TYM JAKI JESTEŚ WSPANIAŁY I SŁAWNY?
OBSERWUJE NOCĄ TWOJE MIESZKANIE. CHODZISZ STRASZNIE PÓŹNO SPAĆ. O CZYM MYŚLISZ KIEDY BIERZESZ PRYSZNIC?
MAM NADZIEJE ZE O MNIE, BO JESTEŚ TYLKO MÓJ, MAŁA SZMATO.
ZNAM CIE, BARDZO DOKŁADNIE I CHCE ŻEBYŚ ZAWSZE O TYM PAMIĘTAŁ.
POZDROWIENIA DLA MATKI.
Pan Vincent - 2016-10-15, 08:02
Troche sobie popil zeszlej nocy (znowu myslal o tym, ze Seth sie pewnie martwil) i nie czul sie najlepiej, kiedy uslyszal dzwonek telefonu.
Nie byl przyzwyczajony do tego by ktos dzwonil do niego o takiej godzinie. Andrea nauczyla sie juz, ze Niels funkcjonowal jako nocne stworzenie i rozmawiali ze soba tylko wieczorami.
Nie musial wiec zgadywac, ze na wyswietlaczu pojawil sie obcy numer, kiedy przysuwal aparat do twarzy.
- Halo? - Wychrypial, przewracajac sie na bok by zerknac na zegar elektryczny, ktory wskazywal dziesiata rano. Westchnal cierpietniczo i zmarszczyl brwi, nie slyszac odpowiedzi.
- Halo - powtorzyl, upijajac lyk wody. Przez glowe przez chwile przebiegla mu zmrazajaca krew mysl, ze to jego ojciec dzwonil by powiedziec mu, ze kiedys go znajdzie i zniszczy za to, ze osmielil sie pieprzyc faceta, albo Rilla, ktora jakims cudem zdobyla jego numer i...
Musial sie rozlaczyc, natychmiast.
Ale wtedy uslyszal w sluchawce tak dobrze znajomy glos.
- To ja. Dostałem... Dostałem kolejny list. Do domu. Andrea powiedziała, że powinienem do ciebie zadzwonić w tej sprawie. Nie uważam, że to dobry pomysł, ale... No. Ktoś mnie obserwuje. - Glos Setha drzal i Niels wiedzial, ze chlopak musial w tej chwili czuc sie bardzo zle, paskudnie. Jego cialo napielo sie niczym struna i nie minela chwila kiedy wciagal na biodra spodnie, rozgladajac sie w poplochu za reszta ubran. -W liście mowa o tym, że chodzę późno spać, a nawet pozdrowienia dla matki są. Ja... boję się, Niels.
- Nie boj sie, Seth. - Odezwal sie do niego, uswiadamiajac sobie, ze robil to po raz pierwszy odkad znowu sie zobaczyli. To znaczy... Po raz pierwszy, kiedy chlopak byl calkowicie przytomny i go sluchal. - Zaraz u ciebie bede. - Dodal i rozlaczyl sie by wybrac numer na taksowke.
Dotarl na miejsce w ciagu kwadransa, choc i tak wydalo mu sie to cala wiecznoscia. Kliknal guzik zaczepnie znajomej windy (kiedys jezdzil nia by sie z nim pieprzyc, by posuwac tego cudownego chlopaka do samego rana) i wcisnal odpowiedni guzik, stukajac podeszwa buta w drzwi. Byl tak cholernie niecierpliwy, ze zastanawial sie czy nie szybciej byloby wbiec po schodach, albo wywazyc te cholerne drzwi i wdrapac sie tam wlasnorecznie, ale wreszcie glupia winda zatrzymala sie i Niels ujrzal drzwi z elegancka trzynastka.
Podszedl do nich i zapukal napastliwie, nie dziwiac sie kiedy otworzyla mu Andrea. Dziewczyna nie miala na twarzy makijazu i wygladala na wyraznie zmartwiona. Poslala mu smetny usmiech, ale on nie zwracal na to uwagi. Liczylo sie tylko to by zobaczyc...
Chlopak siedzial w fotelu, z podkurczonymi nogami i kartka w dloniach. Niels od razu domyslil sie co to za kartka. Podszedl do niego, nie przejmujac sie zdejmowaniem kurtki, przykucnal tuz przed nim i delikatnie wysunal mu list z palcow, zapoznajac sie z jego trescia.
Przeczytal go dwa razy zanim wreszcie westchnal i odlozyl list na stolik, poza zasieg rak Seth. Wolal zeby nie czytal go znowu i znowu, to nie bylo potrzebne.
- Myslicie zeby zglosic to na policje? - Spytala niesmialo Andrea i zerkneli na Setha, poniewaz to jego glos byl w tej sprawie decydujacy.
Ten jednak milczal zaciecie, najprawdopodbniej nie wiedzac co powinien zrobic. Czy policja wydawala mu sie tu obciazajaca, czy bylo wrecz przeciwnie?
Trzeba bylo wybadac grunt, sprawdzic co tak naprawde uwazal o sprawie.
- Policja nic tutaj nie zrobi. - Powiedzial pewnie, podnoszac sie na nogi. Od kucania zdazyly mu juz troche scierpnac uda, ale ne zwracal na to uwagi. - Powinnismy zachowac wieksza czujnosc. Ktos musi nocowac tu razem z nim. Z toba. - Poprawil sie, przymykajac powieki. - Ja tez bede zaalarmowany i w razie kazdej koniecznosci do ciebie przyjade. Moze to znowu ta glupia dziewucha robi sobie z ciebie zarty.
- A skad mialaby jego adres? - Spytala Andrea i zapragnal ja nagle udusic, bo wiedzial, ze takimi pytaniami tylko podjudzala stres biednego chlopaka, a wlasnie tego Niels chcial uniknac najbardziej.
- Moze z facebooka? Albo ze strony zespolu, ja wiem?
- To my mamy strone? - Spytal Alex, usmiechajac sie w drzwiach. - Nie wiedzialem.
Poczul jak cos przewraca mu sie w zoladku.
Och, tak, mieli strone. Niels bardzo czesto ja odwiedzal by moc gapic sie na zdjecia Setha i...
Nie mogl teraz o tym myslec.
- Jak sie czujesz, stary? - Zapytal Alex, siadajac na oparciu jego fotela. - Wszystko ok?
Draco - 2016-10-15, 08:20
- To my mamy stronę? - mruknąłem, unosząc brew. - Jaką stronę?
- A, jakaś fanka założyła. Nic specjalnego w zasadzie - mruknęła Andrea, ale jakoś tak wymijająco.
Zmrużyłem powieki, ale Alex zagadał.
- Jakaś typiara wysyła mi listy prawie z pogróżkami do mojego domu, a ty pytasz, czy ok. Serio... - mruknąłem, ewidentnie zestresowany.
Bawiłem się palcami.
- Pokaż mi tę stronę, Andrea. A co do policji... Nie wiem. Zgłosiłbym, ale do tego przydałby się poprzedni list, więc... Gdzie on jest, w sumie?
Zapadła chwila ciszy. Jakoś tak dłużąca się.
- No?
- Niels go wyrzucił. Nie sądziliśmy, że się powtórzy... - mruknęła Andrea.
Po tylu latach z prawnikiem pod jednym dachem takie rzeczy, jak zatrzymywanie tego gówna było już wrodzone, tak trochę. Dlatego sam ten fakt zirytował mnie niezwykle. Jak można pozbywać się dowodów, do cholery?!
- Ech... - mruknąłem, zrezygnowany.
Nie chciałem pokazywać tego przy Alexie i Andrei, że się boję, ale bałem się. Tak na serio...
- A co wy myślicie?
Pan Vincent - 2016-10-15, 08:29
- No nie wiem. - Alex poklepal go po plecach, przygladajac mu sie ze wspolczuciem. - Chujowa sprawa, ale troche o tym czytalem w necie po drodze i okazuje sie, ze ludzie czesto tak robia. Wiesz, na razie nie strzeglismy swoich danych jakos super mocno. - Mruknal, wzruszajac ramionami.
- Ja bym chyba powiadomila policje... - Andrea zerknela ostroznie na Nielsa, wpatrujac sie w jego zacieta twarz. Moze to bylo glupie wrazenie, ale czula przy tym mezczyznie pewien rodzaj spokoju. Patrzyla na jego szerokie ramiona, na oddanie z jakim spogladal na Setha i wiedziala, ze chlopak byl przy nim bezpieczny. Ech, szkoda tylko, ze tak pomiedzy soba obaj pomieszali. Byliby dobra para, czula to jakos podskornie. Niels moglby go wtedy chronic dwadziescia cztery godziny na dobe i wszystko byloby... No, dobrze. - Ale jesli ty uwazasz inaczej - dodala, kiedy Niels skrzywil sie wyraznie - to po prostu... Zrobimy tak jak mowisz. Bede tu dzisiaj nocowala i w razie czego do ciebie zadzwonimy.
- A nie moglibysmy tu dzisiaj kimnac wszyscy razem? Zeby, no wiecie, nastraszyc tego psychola. - Zaproponowal Alex, wyraznie zadowolony z siebie. - Jakas imprezka, czy cos? Nie dajcie sie prosic.
Draco - 2016-10-15, 08:42
- Przecież nikt nie będzie ze mną mieszkał dwadzieścia cztery na siedem. Kto by miał na to czas. I chęci - mruknąłem, zniechęcony. - Poza tym, nie chcę żadnej imprezy. Nie jestem w nastroju.
- Seth, jeśli trzeba, ja przyjdę, okej? Bez przesady. Ustalone.
No i faktycznie, było ustalone. Poszedłem na zajęcia, nie mieliśmy dziś próby, więc pojechałem do matki. Zjadłem u niej obiad, ale nie mówiłem nic o tej sytuacji, bo nie chciałem, żeby zaczęła się martwić.
I wtedy przyszedł wieczór, Andrea faktycznie przyjechała. Przywiozła ze sobą pidżamę, ubrania na jutro, jakieś pierdoły.
Spędziliśmy miły wieczór razem przy chińszczyźnie i serialach. I w zasadzie wszystko wyglądało dobrze. Naprawdę dobrze. Dopóki nie usłyszałem dźwięk domofonu, a potem pukanie do drzwi. Było późno, a to dobijanie się było upierdliwe. Naprawdę natarczywe.
Wstałem więc z łózka i poszedłem otworzyć. Może Alex coś zostawił, czasem się zdarzało, że przypominał sobie o horrendalnych godzinach. Ale gdy otworzyłem drzwi nie było tam nikogo. Znalazłem na wycieraczce kopertę.
- Nie znowu... - mruknąłem cicho, widocznie spięty i niezadowolony.
Podniosłem kopertę i zamknąłem drzwi za sobą. Jakoś tak na wszystkie zamki, jakie miałem.
Otworzyłem kopertę i zauważyłem, że moje dłonie trochę drżą. Znów biała kartka.
DLACZEGO TWOJA MANAGER ŚPI U CIEBIE, KOCHANIE? CZYŻBYŚ MIAŁ Z NIĄ ROMANS? NIEŁADNIE MNIE ZDRADZAĆ!
POPAMIĘTASZ!
- Andrea! - zawołałem dziewczynę. A może właściwie krzyknąłem. Chyba tak.
Dziewczyna wyszła z pokoju gościnnego i spojrzała na mnie z niezrozumieniem. Podałem jej list, a ręce trzęsły mi się jeszcze bardziej.
- To się nigdy nie skończy, prawda? Kurwa mać, przecież my sobie tylko gramy, do chuja pana, ja pierdolę, ja się boję...
Pan Vincent - 2016-10-15, 08:56
Andrea spojrzala na niego zszokowana i poczula jak jej dlonie zaczynaja niekontrolowanie drzec. Seth wygladal strasznie z tak blada twarza, drzacymi wargami i oczami, ktore niewiele dzielilo od lez.
Boze, jak bardzo chciala mu pomoc, jakos go pocieszyc... Ale nie mogla! Do kurwy nedzy, byla tylko drobna dziewczyna, ktora mogla co najwyzej zadzwonic po gliny, a ustalili juz, ze gowno zrobia.
- Seth, dosc tego. - Powiedziala wreszcie, siegajac po telefon. - W dupie mam to, co powiesz, dzwonie po Nielsa. Nie, prosze cie, nic nie mow! - Krzyknela, unoszac w gore obie dlonie. - Ja juz postanowilam.
Przesunela palcem po wyswietlaczu i wybrala odpowiedni numer, dodajac:
- To nie ja jestem twoim ochroniarzem, skarbie, nie dam rady pobic twojego przesladowcy. Ale tak sie sklada, ze jestem menadzerka tego zespolu i szefowa Nielsa, wiec moge mu kazac do ciebie przyjechac i cie chronic bo za to wlasnie mu place. I tak wlasnie zrobie.
Kiedy dowiedzial sie o kolejnym liscie, ktory tym razem ktos doniosl pod same pieprzone drzwi, myslal, ze wyjdzie z siebie i stanie obok.
Uznali zgodnie z Andrea, ze tego bylo za wiele i wymyslili plan, ktory mial im wreszcie przyniesc odpowiedzi. Mogli go wcielic w zycie dopiero z samego rana, wiec trzeba bylo jakos przeczekac te noc.
- Mozesz sie polozyc w goscinnym, Niels, ja sie przespie na kanapie.
- Nie, zostane tu. Stad jest blizej do sypialni. - Mruknal, zerkajac na Setha. Dobrze wiedzial, ze chlopak byl zbyt zestresowany zeby zasnac. Sam mial ochote wypalic na raz cala paczke papierosow, mimo, ze snul niesmiale plany by je rzucic. Nie, teraz nie dalby rady. Nie wtedy kiedy jego chlopca przesladowala jakas kurwa.
Zaplaci mu za to, kimkolwiek byl lub byla,Niels to po prostu wiedzial.
Ale teraz jedynym co sie liczylo, bylo zajecie sie Sethem. Uspokojenie go, okazanie mu wsparcia.
Andrea wymruczala cos o lozku i wkrotce pozostawila ich samych, a w pomieszczeniu zalegla nagle cisza.
- Zrobic ci herbaty? - Spytal wreszcie cicho, ledwie sie powstrzymujac od zblizenia sie nieco, objecia go ramieniem, ucalowaniem w czubek glowy.
Do kurwy nedzy, tak bardzo chcial mu pokazac jak na nim zalezalo, jak pragnal sie nim zajac...
Ale wiedzial jak to mogloby sie skonczyc wiec siedzial jak kolek i walczyl ze soba, starajac sie zajac mysli glupia herbata. Nie lubil tego swinstwa, ale jezeli Seth chcial sie go napic, to mial mu zamiar przyniesc najpyszniejsza herbate jaka istniala na swiecie, chocby i w zebach.
Draco - 2016-10-15, 09:10
Nie chciałem, żeby Niels tu przychodził. Westchnąłem ciężko, kiedy Andrea spojrzała na mnie złowieszczo. Zadzwoniła już po Nielsa.
- Seth, mnie się nikt nie boi! Jestem niską, szczupłą dziewczyną, kto się mnie przestraszy? No kto? Mam przyjebać komuś cyckiem?! Prędzej to mnie ktoś zabije! A Niels jest... no, jest. Sam wiesz jaki. Płacimy mu za to, Seth, aby nas ochraniał. A teraz jest sytuacja, która powinna... No, ma się w czym wykazać, tak? Więc nie wkurwiaj mnie dłużej, nie obchodzi mnie, co będziesz sobie o tym dalej mówił. Ma być, jak postanowiłam.
I taka rozmowa z kobietą.
Gdy Niels przyjechał, ja paliłem już chyba szóstego szluga. Dym zakopciłby całe moje mieszkanie, gdyby nie sprawna wentylacja, która przez mój nałóg i stres pracowała teraz na okrągło.
Spojrzałem na mężczyznę, kiedy Andrea poszła spać. Nie mogłem zasnąć, nawet jeśli bardzo chciałem. Ciągle spoglądałem na list, który leżał na stoliku, a kiedy tylko widziałem biały papier i czarne litery na nim, zaciągałem się kolejny raz.
- Możesz zrobić. Środkowa szafka, nad czajnikiem - mruknąłem, strzepując popiół do popielniczki, która nie była tak fikuśna jak ta w moim domu rodzinnym. Zwykłe szkło, nic specjalnego, nawet nie była jakaś zdobiona.
Siedziałem przy oknie, wyglądając na cichy i spokojny świat. Kto tak bardzo chciał mnie nastraszyć? O co chodziło? Dlaczego? Co ja komuś zrobiłem?
Pan Vincent - 2016-10-16, 03:42
Wpatrywal sie w niego jeszcze przez krotka chwile, po czym przeszedl do kuchni i zgodnie z umowa, zrobil w niej herbate.
Zastanawial sie, kto mogl byc nad tyle bezczelny i pewny siebie by robic Sethowi takie zarty...
Bo to musialy byc zarty, nie bylo innej opcji. Nikt nie bylby przeciez na tyle szalony by smiac wpieprzac sie w prywatnosc tego chlopaka kiedy on, Niels, byl w jego poblizu! Nikt, absolutnie, kurwa ni..
Zamarl gwaltownie, kiedy w jego glowie pojawil sie wyjatkowo niepokojacy obraz.
Ojciec. Jego ojciec, przykladajacy gnata do jasnej skroni Setha. Zwiazujacego mu nadgarstki, kopiacego w zebra, lamiacego nos...
- K-kurwa! - Wykrzyknal, orientujac sie, ze wlasnie oblal sobie palce wrzatkiem. Posprzatal szybko powstaly przy tym balagan i odetchnal gleboko, krecac glowa.
Nie, to nie mogl byc jego ojciec. On zawsze uprzedzal o swoim ataku, zawsze ostrzegal. Wiedzial, ze byl mu winien przynajmniej to, glupie ostrzerzenie.
Choc... ostatnim razem wcale nie zamierzal go chyba ostrzec.
Nie, nie. Ojciec nie bawil sie w glupie listy i pukanie do drzwi, byl konkretnym facetem, robil wszystko szybko, jakby usuwal niepotrzebna konczyne.
Odetchnal gleboko i zaniosl kubek do salonu, siegajac po papierosa. Sam w tym pospiechu zapomnial swoich, co bylo troche niedorzeczne, ale... Naprawde sie spieszyl.
Byl przerazony kiedy otrzymal ten drugi telefon, po prostu go zmrozilo.
- Moge? - Zapytal cicho, wskazujac palcem na papierosa. Seth drzal lekko i wygladal nieobecnie przez okno, wygladal na pogrozanego w zdecydowanie ponurych myslach.
Ech, wcale mu sie nie dziwil, jego mysli tez nie byly zbyt wesole.
Draco - 2016-10-16, 04:16
- Hm? - zwróciłem w jego kierunku spojrzenie, a gdy zauważyłem, że chodzi o papierosy, podsunąłem paczkę w jego kierunku, samemu zaciągając się już po raz ostatni papierosem.
Zgasiłem niedopałek w popielniczce, chwytając chłodnymi dłońmi gorący kubek z herbatą. Po skórze rozpłynęło się mrowienie, a ja w końcu mogłem napić się czegoś gorącego.
Tak spędziliśmy noc.
Rankiem Andrea i Niels wyszli gdzieś, nie mam pojęcia gdzie. Zdaje się, że przysnąłem na kanapie w salonie, bo gdy się ocknąłem, słońce smyrało mnie po twarzy, ale nie słychać było w mieszkaniu zupełnie niczego.
Podniosłem się niepewnie i wpadłem w lekki niepokój, kiedy nikt nie odpowiedział na moje wołanie. A potem zobaczyłem wiadomość na tablecie. Specjalnie nie został wygaszony.
Poszliśmy sprawdzić nagrania z kamer w wieżowcu. Niedługo wrócimy, przyniosę ci coś dobrego na śniadanie.
Andrea
Uśmiechnąłem się lekko, odgarniając koc, którym ktoś mnie przykrył. Uznałem, że jakiś debil mnie nie złamie i pójdę robić dokładnie to, co zazwyczaj. Poszedłem się umyć, zrobiłem sobie kawę, zapaliłem papierosa, umówiłem się z chłopakami na którą jedziemy do studia. Takie zwykłe, wydawałoby się rzeczy.
Pan Vincent - 2016-10-16, 04:31
Przez cala noc nie zmruzyl oka - nie tylko dlatego, ze sie martwil, ze zastanawial sie co, kto i dlaczego przyspazal Sethowi zmartwien - byla to tez ich pierwsza wspolna noc, po tak dlugim czasie i...
Oczywiscie, ze nie spali razem, ani nie uprawiali seksu, ale Niels czul obecnosc chlopaka calym soba, nawet wtedy kiedy siedzial w fotelu a Seth pollezal na kanapie, w ogole nie poswiecajac mu uwagi, nie patrzac nawet w jego kierunku.
Wystarczyl sam jego zapach, odglos oddechu i juz mial problem zeby normalnie funkcjonowac, zeby przestac myslec o czymkolwiek poza tym cudownym cialem, poza malymi dlonmi na swoim ciele, jezyku w swoich ustach i...
Sporo palil - rankiem postanowil, ze odkupi Sethowi paczke, bo jego drobny poczestunek okazal sie byc okolo pietnastoma sztukami.
Chcial nawet skoczyc kolo czwartej po wlasna paczke, ale kiedy tylko uczynil krok w strone przedpokoju, powieki blondyna unosily sie a wzrok padal na niego w niemalze oskarzycielski sposob. Niels wiedzial, ze Seth musial sobie z tego nie zdawac sprawy, ale swiadomosc, ze jego bliskosc dawala chlopakowi bezpieczenstwo, byla taka...
Nad ranem chlopak wreszcie zasnal, ale on i tak zostal w swoim fotelu, obserwujac go w calkowitej ciszy, zupelnie tak jakby chcial sie nauczyc na pamiec sposobu w jaki ukladaly sie jego wargi, kiedy mamrotal cos przez sen, lub ilosci oddechow, ktore wypelnialy szczupla klatke piersiowa.
Nie potrafil sie powstrzymac od przykrycia go kocem - narzucil go na niego delikatnie, poprawiajac przykrycie tak aby ochranialo przed zimnem zakatek ciala i... Zamarl z dlonia w polowie drogi do jego jasnych wlosow.
Czy powinien... Czy mogl?
Nie, to chyba bylo niestosowne, tak nie powinno sie robic. Seth go nie znosil, nienawidzil i absolutnie nie zyczylby sobie zeby Niels go teraz dotykal, ale...
Tylko na chwile - pomyslal i przesunal palcami po idealnie bladym i gladkim policzku. Jaki byl cieply i mily, do kurwy nedzy - jeszcze bardziej niz go zapamietal..
Zaraz, zaraz - co on mial tam na nadgarstku?
Przesunal material koca odrobine wyzej, odslaniajac bialy nadgarstek. Przysunal twarz odrobine blizej, by odczytac napis 'Revolution'.
Usmiechnal sie cieplo, powstrzymujac sie od smiechu - ach, ten dzieciak i jego przekornosc - jego matka pewnie nie zareagowala zbyt dobrze na pomysl tatuazu, ale Seth nigdy tym sie nie przejmowal. Robil wszystko po swojemu, walczyl o marzenia i o siebie.
No i... Kurwa, wygladal seksownie z tym glupim napisem. Tatuaze do niego pasowaly. Niels mial ochote pocalowac te litery, posmakowac ich by przekonac sie czy smakowaly tak samo jak reszta skory. Poczuc pod jezykiem wypuklosc tuszu...
Kurwa mac, czy on sie troche nie zagalopowal?
A co gdyby... Odrobine sie do niego przysunal, ucalowal skron?
Nie, dosc - nakazal sobie i niechetnie powrocil na swoje stanowisko w fotelu. Nie powinien w ogole sobie pozwalac, nie powinien naruszac przestrzeni tego chlopaka. I tak juz wystarczajaco ludzie wlazili mu na leb, on byl od tego by go odciazyc.
Szkoda.
Wreszcie kolo dziesiatej, Andreaa zaproponowala by zejsc do kolesia od monitoringu i kupic jakies dobre zarcie. Niels przystal na jej propozycje, upewniajac sie, ze z Sethem wszystko bylo w porzadku i chlopak wciaz byl pograzony w glebokim snie.
Na szczescie byl.
Okazalo sie jednak, ze ich wyprawa, oprocz dobrych kebabow, nie przyniosla zadnych korzysci. Ktos, kto pozostawil zeszlej nocy idiotyczny list, okazal sie byc sprytny i nie zapalil swiatel, a na nagraniach sprzed drzwi wejsciowych widnial tylko facet w czarnej bluzie z kapturem.
- Przynajmniej wiemy, ze to facet. - Rzucila smetnie Andrea.
Wrocili do Setha ( ktory juz nie spal) aby przekazac mu niewesole wiesci i skubneli troche kebaba, ale najwyrazniej nikt nie byl w nastroju do jedzenia, bo prawie go nie ubylo.
- Bede sie zbieral. - Powiedzial wreszcie Niels, podnoszac sie ciezko na nogi. - Przyjade po ciebie przed proba, Seth. - Poinformowal chlopaka i sciagnal z wieszaka kurtke. - Do zoabczenia.
Draco - 2016-10-16, 05:00
Niels wrócił do domu, a Andrea... Ech, zauważyłem, że też chciałaby pojechać do siebie. Nie było w tym nic dziwnego.
- No jedź. Poradzę sobie, Andrea. W moim mieszkaniu nikt nie zrobi mi krzywdy, prawda? - uśmiechnąłem się niemrawo.
Dziewczyna nie była przekonana, ale wygoniłem ją wręcz i zostałem sam. Dzisiejszego dnia nie planowałem niczego sensownego, aż do wieczora, w związku z czym postanowiłem po prostu się zrelaksować. Czytałem książkę, grałem w grę komputerową. Zjadłem kebaba, ot, takie tam. Nudne rzeczy. Bardzo nudne, ale potrzebne dla mnie samego.
Było spokojnie, chociaż cały czas miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwował i strasznie mnie to... Sam nie wiem. No czułem niepokój. Przez to wypaliłem paczkę papierosów, całą. W jeden dzień. Niech to szlag.
Niels faktycznie przyjechał po mnie taksówką. Zszedłem do niego, rozglądając się dość płochliwie po otoczeniu, które znałem i lubiłem. Było tu bezpiecznie. Przecież zawsze tak było, co się nagle zmieniło? O co chodziło?
Uśmiechnąłem się dość niemrawo do Nielsa, ale dalej pozostawałem w dość chłodnej relacji. Nie chciałem się spoufalać, chociaż nie mogłem zaprzeczyć, że czułem się przy nim bezpieczniej. Może to przez to, że wiedziałem czym się zajmował i co robił. Mógł posunąć się do naprawdę wielu rzeczy, a to w pracy ochroniarza czasem się przydawało.
Dojechaliśmy do studia w dwadzieścia minut. Czekała na nas reszta ekipy, wszyscy uśmiechnięci.
- Wszystko gra? - Spytał mnie Jim, spoglądając na mnie z troską.
Uśmiechnąłem się lekko, szczerze, aczkolwiek bardzo subtelnie. Widać było zmartwienia, ale nie chciałem... No, nie chciałem tego po sobie bardzo pokazywać.
- Jasne. Chodźmy przejść do kolejnego etapu.
Pan Vincent - 2016-10-16, 05:24
- Dobra, to widzimy sie na miejscu za pol godziny. - Alex pomachal wszystkim i odszedl w strone widowni, gdzie gawedzil wesolo z Andym i panna, ktora poznali na poprzedniej impezie, a ktorej imienia Niels zupelnie nie pamietal.
I dobrze, gowno go obchodzila jakas wydzierajaca morde gowniara.
Poszedl za Sethem do garderoby (nie zamierzal go spuszczac z oka nawet na minute, a sms Andrei, ktory dostal na pietnascie minut przed spotkaniem ('MASZ ZA NIM CHODZIC NAWET DO CHOLERNEGO KIBLA, PLS') mowil mu jasno, ze wcale nie musial sie z tego tlumaczyc.
Otworzyl mu drzwi i przepuscil przodem, czym zasluzyl sobie na lekko zdziwione spojrzenie, ale najwyrazniej Sethowi rowniez az tak nie przeszkadzala jego obecnosc.
I dobrze.
Oparl sie o framuge i upewnil sie, ze drzwi garderoby byly zamkniete a potem... zamarl wyraznie, dostrzegajac jak chlopak zdejmuje z siebie koszulke, odslaniajac szczuply, zgrabny tors. Niels bardzo dobrze go pamietal - jego smak, fakture i cieplo. Wpatrywal sie bezmyslnie w szczuple ramiona i jasne sutki, obmywal spojrzeniem kazdy fragment podbrzusza i obojczykow, az wreszcie Seth obrocil sie do niego tylem i wtedy jego oczom ukazala sie jeszcze jedna ciekawa rzecz.
Nastepny tatuaz, tym razem na lopatce. Jakies ptaki, nic wyjatkowo wymyslnego, ale i tak poczul jak wzdluz kregoslupa przebiegaja mu gorace dreszcze.
Oczyma wyobrazni widzial jak chlopak siedzial mu na kolanach, tylem, a on calowal i calowac fragmenty przyozdiobej skory, zanurzajac sie w nim lagodnie by z kazda chwila robic to coraz szybciej i szybciej, az...
Jego rozmyslania przerwal odglos pukania do drzwi.
Zerknal na Setha, upewniajac sie czy moze otworzyc - chlopak byl juz ubrany, wiec siegnal do klamki i stanal oko w oko z...
Kto to wlasciwie byl?
Max upewnil sie, ze bukiet roz wygladal wystarczajaco dobrze i usmiechnal sie do swojego odbicia w lustrze. Ach, wizyta u fryzjera i kosmetyczki zrobily swoje - wygladal czarujaco.
To byl wprost idealny dzien do tego by pojechac do Setha i wyznac mu swoj zal, zapewnic o goracym uczuciu a potem zaczac wszystko od nowa i juz nigdy sie nie rozstawac, nawet na chwile.
Juz zawsze byc razem.
Wpakowal sie za kierownice i ulozyl bukiet na siedzeniu pasazera, pilnujac by nie pogniesc przy tym papieru. Usmiech przez caly czas nie schodzil mu z twarzy?
Skad wiedzial, ze mu sie uda? Ze do siebie wroca?
Och, to bylo wyjatkowo proste.
Przez caly miesiac Max skrupulatnie wprowadzal w zycie swoj plan, ktory mial wrecz wrzucic Setha w jego ramiona.
To on stal za pisaniem tych glupich listow i wcale nie zamierzal na tym poprzestac. Wiedzial, ze poniekad robil Sethowi krzywde, ale zasluzyl sobie, zostawiajac go tak po prostu bez mozliwosci wytlumaczenia.
Podjudzal wiec w nim poczucie osamotnienia i zaszczucia, wzbudzal chec by otoczyl sie znow jakims silnym mezczyzna, ktory moglby go ochronic.
Na przyklad nim, prawda?
To bylo po prostu genialne.
Nie pozostawalo mu juz nic innego jak dac mu bukiet kwiatow, a potem 'zajac sie' sprawa przesladowcy, dzieki czemu wyjdzie w jego oczach na bohatera, bo przeciez nie moglo byc inaczej.
Na miejscu znalazl sie w okolo pol godziny, wszystko przez cholerne korki. Przeciskal sie przez dzikie tlumy, az wreszcie odnalazl spojrzeniem Alexa, ktory wyjatkowo dziwnym tonem (i z dziwna mina) poinformowal go, ze Seth znajdowal sie w garderobie.
- Tylko ten.. Zapukaj. - Rzucil na odchodne, obracajac sie do niego plesami, czym definitywnie zakonczyl dyskusje. Coz, moze go nie lubil... Trudno, to nie on mial go lubic, mial to robic Seth.
Wreszcie dotarl do odpowiednich drzwi i zapukal w nie, szykujac przed soba swoj przepiekny bukiet.
Usmiechnal sie promiennie i... Zamarl, dosrzegajac, ze tym, kto otworzyl mu drzwi byl nie kto inny, jak...
- Jorgen Hemmingsen. - Wysyczal wolno przez zeby, wchodzac do srodka. Zerknal na Setha i poczul jak wscieklosc wybucha w nim swoim syczacym plomieniem. W jednej chwili bukiet wypadl mu z dloni, a swiat zwalil sie na glowe, wtracajac go do samego pieprzonego piekla.
Draco - 2016-10-16, 05:34
- Max? - mruknąłem zaskoczony, słysząc znajomy głos. Odwróciłem się w kierunku mężczyzny, naciągając już ostatnim ruchem koszulę na ramiona.
Zapinałem guziki. Brew uniosła się ku górze, kiedy zaskoczony spoglądałem na wściekłość, która malowała się na twarzy mojego byłego.
- Co ty tu...
- A więc to tak?! Przez cały ten czas tak to wyglądało? Non stop byłeś z nim, pierdoliłeś się i to dlatego nigdy nie powiedziałeś, że mnie kochasz?! - Usłyszałem mnóstwo krzyku, wściekłości i furii w głosie mężczyzny, który niegdyś dzielił ze mną pewien fragment mojego życia.
- O czym ty wygadujesz, mógłbyś mnie oświecić? - zapiąłem koszulę i zerknąłem na Nielsa, mając nadzieję, że on mi coś wyjaśni.
Ale ten był jeszcze bardziej zdezorientowany, niż ja.
- Nie udawaj, że nie wiesz, ty pierdolona szmato.
Wzdrygnąłem się, jak nagle, jak na zawołanie Niels uruchomił się.
Pan Vincent - 2016-10-16, 05:45
Jaki Max?
Zastanawial sie Niels, patrzac jak jakis dziwny gogus staje przed nimi z pretensjonalna mina i glosi jakies kazania o...
Ze Seth mu nigdy nie powiedzial, ze go CO?!
Popatrzyl na goscia i juz chcial sie odezwac, kiedy z ust 'MAXA' (nagle to imie wydalo mu sie dziwnie znajome) wyszlo o jedno slowo za duzo.
O jedno, pieprzone slowo, ktore przechylilo czare goryczy.
Jak w amoku znalazl sie tuz przy nim i wyciagnal muskularne ramie przed siebie, zaciskajac mu palce na szyi niczym imadla. Skurwiel zaczal sie krztusic i wyraznie poczerwienil, cos tam chyba charczal, ale Niels nic nie slyszal - jedynie szum wlasnej wcieskle przeplywajacej przez zyly krwi.
- Zabije cie. - Powiedzial tylko zadziwiajaco cicho i spokojnie, sprzedajac mu czolem w nos. Krew polala sie malowniczo, brudzac mu koszulke i twarz. Nie dbal o to.
Przystawil go do sciany i zamachnal sie druga piescia, uderzajac mocno w szczeke frajera. Ponowil ruch i ponowil az w koncu dobiegl go czyis glos...
On chyba nalezal do Setha.
Obrocil sie by spojrzec prosto w jego rozszerzone szokiem oczy i zorientowal sie, ze chyba troche przesadzil.
Nie zeby sam tak uwazal, ale... Mina chlopaka mowila jasno, ze...
Rozluznil uscisk na szyi Maxa i z satysfakcja uslyszal hurgot, jaki wydalo jego upadajace cialo.
- Natychmiast go przepros. - Rozkazal, podkopujac go w strone blondyna tak jakby byl niewiele ciezszy od puszki po piwie.
- Prze.. pra-aszam. - Wydyszal Max, z opuszczona glowa. Niels chwycil w ramiona material przypalowej marynarki i zamachnal sie by wyjebac go za drzwi...
Ktore otworzyly sie nagle, ukazujac im reszte zespolu. Z minami jakby zobaczyli wlasnie conajmniej ducha.
Niels usmiechnal sie niesmialo.
Draco - 2016-10-16, 05:55
- Niels, Niels! Jorgen, do chuja pana! - krzyknąłem w końcu jego prawdziwe imię, co chyba poskutkowało, bo nagle odwrócił się w moim kierunku i chyba zorientował się, że przesadza.
- Uspokój się - poprosiłem dość twardo, marszcząc mimowolnie brwi.
Niels jakby złagodniał, ale nie mógł powstrzymać się przed zmuszeniem Maxa do przeproszenia mnie. Co było w pewien sposób nieprzyjemne, biorąc pod uwagę fakt, że było to wymuszone strachem, najprawdopodobniej. Z drugiej strony, Max sobie zasłużył, bo jak zwykle zaczął atakować, zamiast zamknąć ryj i pomyśleć logicznie. Był detektywem, zdaje się, że właśnie za logiczną analizę mu płacono. Nawet ja mu płaciłem.
I nagle wpadła do środka wesoła ferajna. A w zasadzie najprawdopodobniej mieli właśnie zapukać. Spojrzałem na zegarek, który potwierdzał, że był to czas występu.
- Zadzwońcie po karetkę, w porządku? - poprosiłem, spoglądając na Andreę.
Przytaknęła i odeszła kawałek, wyciągając telefon z kieszeni obcisłych spodni.
- Wszystko w porządku?
- Tak. Max przyszedł powyzywać sobie mnie, jaką jestem szmatą, że sypiam z Nielsem. Ponoć sypiam. - mruknąłem, spoglądając na Maxa. Uświadamiając mu, jak wielki błąd popełnił, tak naprawdę.
- Co? Jak to? - Alex ewidentnie nie zrozumiał o co chodzi. Nie dziwiłem się, ani trochę.
- Ubzdurał sobie, że przez cały mój związek z nim byłem z Nielsem, który był w Danii. Zabawne, hm?
Niels cały czas trzymał kolesia za ubranie.
- Usadź go na kanapie, Niels. Mam występ za dwie minuty. Andrea, poczekaj na karetkę z nim. Mogłabyś?
- Jasne. Dołączę za kulisy za kilka minut.
Spojrzałem ostatni raz na mężczyznę, który być może mógł być tym, który usidliłby mnie na dłużej. Ale nie był. I po tym co odstawił, znowu, nigdy nie będzie.
Pan Vincent - 2016-10-16, 07:00
Niels posłusznie posadził Maxa na kanapie, ale na wszelki wypadek wbił w niego ostrzegawcze spojrzenie, gdyby temu idiocie przyszło do głowy się stąd ruszać, czy uciekać.
Wiedział, że teraz będzie miał przejebane, bo policja na pewno zamierzała zapytać co takiego się wydarzyło, dlaczego ich twarze były pokryte krwią, czyja w ogóle była to krew, i tak dalej i tak dalej...
Ale trudno - co się stało, już się nie odstanie, pomyślał, wsuwając sobie w usta papierosa. Potem przypomniał sobie, że pomieszczenie, w którym się znajdował stuprocentowo miało alarmy pożarowe i darował sobie, chowając go z powrotem do paczki.
Cholerne alarmy.
Zespół grał w najlepsze - nawet przez ściany Niels mógł usłyszeć stłumione dźwięki trwającego koncertu - a publika zdawała się bawić jeszcze lepiej niż oni sami, kiedy do środka dotarli wreszcie sanitariusze.
Andrea opowiedziała im pokrótce co takiego się wydarzyło i zabrali pojękującego frajera ze sobą. Kiedy w garderobie pozostał już tylko on i dziewczyna, Niels nie umiał się powstrzymać przed złapaniem szczupłego ramienia i zapytania:
- Kto to był?
- Max? - Zapytała Andrea, ewidentnie zdziwiona. - Ach, to tylko... No, były facet Setha. Nie wiedziałam, że to taki palant, wydawał się być w porządku.
- Czy on przypadkiem nie jest detektywem? - Zapytał, czując jak coś ściska mu się w żołądku.
- Tak, jest. - Odparła niedbale, wychylając głowę z garderoby. - Czemu cię to tak inte... Niels, co jest?
- Idę... Idę ich pilnować. - Wyjaśnił pośpiesznie, czując jak w jednej chwili ogarnia go wściekłość i smutek.
A więc jego domysły okazały się być prawdą. Seth spotykał się... nie, on był w związku z detektywem, który pomógł mu odkryć jego prawdziwą tożsamość, w ogóle życie.
Hmm... Wielu rzeczy się spodziewał, ale na pewno nie czegoś takiego, nie tego pieprzonego frajera, nie z Sethem, nie z nim.
Oparł się o kolumnę, która kończyła widownie i spojrzał na chłopaka wijącego się przy mikrofonie, wzdychając ciężko.
I to była ta jego rewolucja? Związek z taką pizdą?
Pomyślał gorzko, nie potrafiąc nawet walczyć z tak gorzkim uczuciem zawodu. I wiedział, że nie miał do tego prawa, ale nagle poczuł się bardzo...
Zdradzony.
Draco - 2016-10-16, 16:26
Podczas śpiewania przyszło mi do głowy, że gdyby... ale tak tylko gdyby, hipotetycznie, Niels był dalej mną zainteresowany to zachowałby się równie agresywnie w stosunku do człowieka, który mnie obraża, jak przed chwilą. Była kiedyś taka sytuacja, że ktoś mnie przezwał w jakiś tam obraźliwy sposób. Myślałem, że zabije tego człowieka na miejscu. Podobną minę miał teraz, kiedy szedł na Maxa. I...
Tak, to tylko moje durne domysły, jasne. Mam nadzieję, że nie są prawdziwe, zresztą. Nie byłoby dobrze, gdyby były. Dla mnie, głównie. Uważam, że tamten etap życia mam za sobą i chcę zacząć coś nowego, bez Nielsa, Jorgena, czy jak tam mam na niego mówić, nieważne.
Późnym wieczorem Niels odstawił mnie do domu i sam także wszedł, tłumacząc, że to polecenie Andrei. Westchnąłem i dość niechętnie wpuściłem go do środka. Z drugiej strony, lepiej, żeby był blisko. Czułem się bezpieczniejszy, bez dwóch zdań, tak właśnie było, ale nie chciałem tego przyznać nawet przed samym sobą.
Od czasu tego incydentu w garderobie (co tak naprawdę było tylko zwykłym pokojem na zapleczu, ale "garderoba" brzmiała lepiej) Niels wydawał się bardziej zamyślony, niż wcześniej, ale nie miałem ochoty dopytywać o co poszło. Przede wszystkim dlatego, że niespecjalnie mnie to interesowało.
- Hej, mogę zamówić pizzę? Pear Street 7. Grecką i... - spojrzałem na Nielsa, westchnąłem. - I z kurczakiem. Tak, resztę zamówienia znasz. Dzięki - uśmiechnąłem się lekko i rozłączyłem.
Nie chciało mi się gotować, no cóż. Nie miałem do tego głowy.
- Może być z kurczakiem dla ciebie?
Pan Vincent - 2016-10-18, 03:32
- Kazda pizza z miesem jest dobra. - Usmiechnal sie krzywo, odwieszajac na wieszak wilgotna od sniegu kurtke. Fakt, ze ledwo zdazyl sie z niej rozebrac, a Seth juz zamawial te pizze i nie zachowywal sie tak... Oschle, czy obojetnie. Wlasciwie byl calkiem mily i byla to w pewien sposob taka odmiana, ze Niels nie wiedzial jak powinien sie teraz zachowac.
Nie zaslugiwal na to, zeby chlopak byl dla niego mily, wiedzial o tym.
Chociaz... Moze... Po tym jak rzucil sie na tego pieprzonego lalusia i obil mu morde... Moze do Setha dotarlo, ze...
Hmm, nie. To byloby zbyt glupie, nawet jak na ich pochrzaniona relacje.
Rozsiadl sie w swoim fotelu i odpalil papierosa, wgapiajac sie nieprzytomnie w jakis punkt na scianie. Wciaz nie potrafil wyrzucic z glowy obrazu Setha z tym calym Maxem... Obsciskujacych sie i robiacych te wszystkie rzeczy, ktore oni sami robili razem.
To bylo dziwne uczucie, w pewien sposob gorszace i wzbudzajace gniew a takze irracjonalne poczucie zazdrosci.
Do ktorej przeciez nie mial prawa!
Ale to i tak bylo cholernie trudne.
Dogasil papierosa i siegnal po telefon komorkowy, odczytujac wiadomosc od Andrei, ktora prosila go by dal jej znac co z Sethem.
A co niby mialo byc? Zdziwil sie, spogladajac na pograzonego w myslach blondyna.
Wygladal na troche... zmeczonego, ale poza tym bylo chyba w porzadku. Wiadomo, napietrzylo mu sie na glowe duzo problemow, ale ze wszystkimi mieli sobie poradzic, Niels byl pewien, ze tak wlasnie bedzie.
- Jak sie czujesz? - Zagadal mocno ochryple, chrzakajac by pozbyc sie niemilego uczucia zastania w gardle.
Draco - 2016-10-18, 03:46
- A jak myślisz? Najpierw ty, po tym jak okradałeś mnie i ciągle oszukiwałeś w końcu spierdoliłeś i teraz wróciłeś z nieznanego powodu, potem Max, który nigdy tak naprawdę nie lubił mnie, tylko mój wygląd, to jeszcze jakiś typ grozi mi, wysyła pogróżki i... - urwałem, zdając sobie sprawę z tego, że zaczynam dramatyzować. I to przy kim. - Nieważne - mruknąłem, podnosząc się z kanapy.
Poszedłem w stronę kuchni, wlewając wodę do czajnika. Włączyłem elektryczny czajnik i oparłem się o blat w czarnym kolorze, ewidentnie przygnębiony. Wszystkim, jednocześnie. Miałem po prostu dosyć życia w tej chwili, wszystko było zdecydowanie nie tak i nie wiedziałem jak się... jak się odnaleźć na nowo i uzyskać spokój.
Pewnie dopóki nie będę czuł się bezpiecznie we własnym mieszkaniu, a Niels nie wyniesie się stąd, nie będzie miało to miejsca. Czułem się przy nim bezpiecznie, to prawda, ale... Nie wiedziałem jakie są jego motywacje. Dlaczego to robił?
- Po co zgłosiłeś się jako nasz ochroniarz? Dlaczego? - spojrzałem na niego, oczekując odpowiedzi.
Moje spojrzenie mogło być nieco bardziej twarde, niż zwykle, pewne. Chciałem odpowiedzi. Musiałem je uzyskać.
Pan Vincent - 2016-10-18, 04:44
Na chwile zapomnial jak sie powinno oddychac, kiedy slowa - ciezkie i ostre - ugodzily go prosto w przyslowiowe serce, sprawiajac, ze zapomnial o co zapytal. Mogl tylko myslec o jego oskarzycielskim tonie, o sposobie, w jaki Seth wyrzucal z siebie zdania, jakby rzucal w niego ochlapami.
I moze tak tez troche bylo.
Zanim zdazyl odpowiedziec, chlopak umknal mu do kuchni i zajal sie w niej czyms niewaznym, pozostajac poza zasiegiem wzroku.
Chcial tam podejsc i porozmawiac, powiedziec, ze nie gowniarz nie musial sie tym teraz martwic, ze w tej chwili on byl przy nim i nie zamierzal nikomu dac mu wyrzadzic krzywde, ale...
Hm, jakos nie potrafil. Wolal spokojnie siedziec w swoim fotelu i poczekac az Seth wroci i wtedy beda mogli porozmawiac troche spokojniej, inaczej.
Po chwili, tak jak oczekiwal, Seth wylonil sie z kuchni z kubkiem herbaty albo innego swinstwa. Jego oczy byly zmruzone, a kacik ust drgal dziwacznie i Niels od razu wiedzial, ze mu nie przeszlo.
A wlasciwie, ze nakrecil sie jeszcze bardziej. Jesli przed chwila chlopak byl wsciekly, to teraz po prostu plul jadem.
- Po co zgłosiłeś się jako nasz ochroniarz? Dlaczego? - Warknal, probujac go chyba przygwozdzic tym spojrzeniem do fotela, albo zmusic by zsunal sie na podloge, blagajac o przebaczenie.
Zamiast tego, Niels wolal mu spojrzec w oczy i sprobowac wykrzesac z siebie prawde i wreszcie powiedziec mu o tym wszystkim, co w sobie dusil, o tym jak bardzo pragnal tego malego idioty i, do kurwy nedzy, jak tesknil za jego ustami, tylkiem i...
Ale akurat wtedy musial rozledz sie pieprzony dzwonek do drzwi i Niels nie powiedzial absolutnie nic.
Zamiast tego podniosl sie ciezko ze swojego miejsca i ostroznie minal wmurowanego, zdawaloby sie, w podloge Setha, odbierajac zamowienie.
- Dali napoj gratis. - Poinformowal chlopaka, wracajac do pokoju. - Pepsi.
Draco - 2016-10-18, 04:51
Wydawało się, że za chwilę uzyskam to, czego chciałem. Odpowiedzi. Chciałem odpowiedzi, potrzebowałem ich. Myślałem o tym od momentu, kiedy się znów pojawił i został nam przedstawiony jako nasz ochroniarz. Nie chciałem odpuścić, nie mogłem tego zrobić. Jeśli bym to zrobił, to... nic by to nie dało. Bo naprawdę nic by to nie dało. I nie da. Nie mogę tego zrobić.
Ale rozległ się dźwięk domofonu. Niels poszedł odebrać zamówienie, zapłacił nawet za nie i wrócił z pizzami i dwoma colami - pepsi, a także colą zero, która była w zamówieniu jako "stały dodatek".
Podniosłem się i stanąłem tuż przed nim.
- Odpowiedz.
To niemalże nie była prośba. Musiałem wiedzieć. Tak bardzo musiałem wiedzieć.
- Dlaczego wziąłeś tę robotę? Powiedz.
Prośba była niemalże wyczuwalna, ale nie wypowiedziana. Nie chciałem go o nic prosić.
Pan Vincent - 2016-10-18, 04:58
Niels bardzo powoli odlozyl na kanape pudelka z pizza i wyprostowal sie ponownie, stajac dokladnie naprzeciw Setha. Zdazyl juz niemalze zapomniec, ze dzielila ich ponad glowa wzrostu - bardzo przyjemnie bylo tak gorowac nad tym malym, pyskatym skurwielem.
Przechylil glowe i westchnal, dostrzegajac, ze znajdowali sie tak blisko siebie, ze moglby po prostu wyciagnac ramie i pochwycic w swoje dlonie jego drobne cialo, przyciskajac go do siebie mocno, rozpaczliwie mocno by gnojek poczul jak bardzo Niels go pragnal.
Tak wiec stalo sie jasne, ze pytanie bylo dla chlopca zbyt wazne i absolutnie nie zamierzal mu odpuscic. Bylo to o tyle klopotliwe, ze o ile jeszcze przed chwila Niels byl w stanie na nie odpowiedziec, tak teraz zabraklo mu jezyka w gardle. Wszystkie zdania wydawaly sie smieszne i niepoprawne, a mysli ukladaly sie w jeden wielki chaos, tworzac mu metlik w glowie.
Sytuacji nie ulatwial mu wcale wszechobecny slodki zapach, ktory wraz z kazdym krokiem Setha wzmagal sie i wzmagal, az w koncu Niels wyczuwal go w kazdym nieregularnym hauscie powietrza.
Mimowolnie pochylil sie nieco, nie spuszczajac wzroku z pociemnialych od zlosci teczowek.
A potem zrozumial, ze na to pytanie nie bylo innej odpowiedzi niz to, co tak bardzo chcial zrobic.
Wiec zrobil to i wpil sie we wsciekle wykrzywione wargi, wyciskajac na nich gwaltowny, pelen potrzeby pocalunek - szorstki, lekko zarosniety policzek otarl sie o idealnie gladka brode Setha i juz go calowal, zatracajac sie w tym do tego stopnia, ze nie wiedzial nawet kiedy jego ramiona objely smukly pas chlopaka i przyciagnely do siebie rozedrgane cialo, zmniejszajac dzielacy ich dystans do minimum.
Draco - 2016-10-18, 05:04
Moje oczy zrobiły się większe, kiedy tylko poczułem, jak Niels się zbliża i widziałem w jego oczach co on zamierz... I już. Stało się.
Niels mnie całował. A ja nie chciałem pocałunku, tylko słów, wyjaśnień, wytłumaczenia jego absurdalnie nielogicznego zachowania - wtedy i teraz. Nie miało to dla mnie sensu, tak jak i ten pocałunek teraz, który z początku odwzajemniłem, czując jakbym w końcu był w odpowiednim miejscu, w odpowiednich ramionach i przy odpowiednim człowieku.
Ale wiedziałem, że jeśli dam sobą tak sterować zwykłym dotykiem, nie uzyskam niczego, na czym mi zależało.
Odsunąłem się od niego, może nawet trochę wyszarpnąłem, nie wiem sam. Nie czułem tego.
Dotknąłem ust, które jeszcze chwilę temu były całowane.
- Miałeś mówić. Używać języka do mówienia, nie do całowania. Nie uwierzę ci, że mnie kochasz, Niels. Zrób z tym co chcesz, nie wierzę w to! Więc mów prawdę, o co chodzi? Potrzebujesz kolejnego szmalu?
Pan Vincent - 2016-10-18, 05:18
Calowanie Setha bylo jak bozonarodzeniowe poranki - wszystko bylo piekne i cudnie smakowalo, a w oczach migaly kolorowe swiatelka, ale konczylo sie zbyt wczesnie, trwalo o wiele krocej niz czlowiek by chcial, z kolei pozniej odchodzilo na zbyt dlugo i wyczekiwalo sie go tak niecierpliwie, tak mocno...
Poczul, ze drobne dlonie odpychaja go od siebie i Niels ulegl im, wiedzac, ze przedluzanie wszystkiego na sile i tak nie mialo sensu.
Westchnal ciezko, wiedzac, ze zaraz uslyszy kolejna tyrade, a potem - byc moze - zostanie wyrzucony z tego domu i wszystko znowu sie skonczy, a to na co pracowal przez ostani miesiac (mozliwosc przebywania przy Sethcie, mozliwosc chronienia tego glupiego idioty) pojdzie sie jebac, pozostawiajac mu niedosyt i niesmak spowodowany jego wlasnym brakiem samokontroli.
Ale tak sie nie stalo. Zamiast wyrzucenia go z domu, Seth wolal (ku jego nieszczesciu) kontynuowac temat.
I znow powiedzial slowo za duzo, znowu za bardzo zapragnal wyrzucic z siebie zal, sprawiajac, ze Niels zaczynal w sobie odczuwac coraz wieksza pustke, coraz straszniejsza bezsilnosc.
- Szmalu - powtorzyl pusto, spuszczajac wzrok na podloge. Poczul sie tak jakby oberwal wlasnie w twarz i to bardzo, bardzo mocno.
Choc po chwili zastanowienia, to i tak byloby chyba lepsze. Stukrotnie.
Obrocil sie do niego profilem i bez zastanowienia chwycil swoja kurtke i buty. Dlonie drzaly mu wyraznie, kiedy probowal sie uporac z ich zalozeniem.
- Gdyby cos sie dzialo to dzwon, bede tu w ciagu dziesieciu minut. -Bardziej warknal niz powiedzial i wyszedl. I jezeli Seth spodziewal sie trzasniecia drzwiami, to bardzo sie pomylil, bo Niels zamknal je najciszej jak tylko potrafil.
Mial w dupie jechanie winda i czekanie az to pieprzone zelastwo laskawie podjedzie na gore - zbiegal po schodach, czujac, ze moglby w tej chwili rozszarpac, zabic pierwsza lepsza osobe, ktora podejdzie mu pod rece. Kopnal w drzwi wejsciowe, ktore zamknely sie z hukiem i uniosl glowe, dostrzegajac zapalajace sie swiatla samochodu.
Zmruzyl oczy, dostrzegajac za kolkiem jakiegos bruneta w cimenej bluzie... Z kapturem.
Och, kurwa.
Czy to nie byl ten caly Max? No, prosze, ladnie mu zdazyl obic morde, limo prezentowalo sie na niej wrecz idea...
Moment. W czarnej bluzie z kapturem? W CZARNEJ KURWA BLUZIE Z PIERDOLONYM KAPTUREM?!
Momentalnie biegl w jego strone, otwieral, niemlaze wyrywal drzwi samochodu, zaciskajac piesci na materiale jebanej czarnej bluzy z kapturem.
- To ty robiles te wszystkie rzeczy?! - Wydyszal z autentycznym szokiem. - Ty kurewska gnido, jebany... - Warczal pomiedzy uderzeniami, ktore trafialy prosto w zaskoczony pysk Maxa - ...jakim prawem... Mu to... - Tym razem musial go kopnac, bo mezczyzna sie przewrocil - ...robisz!
- LUDZIE! WZYWAJCIE POLICJE KTOS PROBUJE ZABIC JAKIEGOS FACETA! - Uslyszal i opamietal sie nagle, przyspieszajac kroku, az w koncu nie wiedziec kiedy zaczal biec, czujac jak krew buzuje w nim wsciekle.
A wiec to ten cwel tak uprzykrzal zycie biednemu Sethowi? Ech, ten chlopak nie ptorafil sobie dobierac kochankow, pomyslal gorzko, skrecajac w waska uliczke.
Mial zamiar sie porzadnie upic. W koncu nigdy nie bedzie juz niepokoil mlodego Rehy.
Draco - 2016-10-18, 05:36
Krzyk na ulicy sprawił, że wybudziłem się z tego letargu w doskonałym momencie. Wychyliłem się przez okno, które otworzyłem w ciągu chwili i usłyszałem tylko "To ty..." niosące się... ale nic... nic więcej.
Wiedziałem jednak, że to Niels. Ten typ jest nieobliczalny. Zamknąłem drzwi do domu, chowając klucze do kieszeni i... Hm. Nie wiem dlaczego w zasadzie tam biegłem, ale uznałem, że to najlepsza opcja.
Więc biegłem. Pojawiła się już policja i karetka, ale Nielsa nigdzie nie można było znaleźć w zasięgu wzroku. Uciekł.
Znalazłem za to Maxa. Widząc go, zmarszczyłem zaskoczony brwi.
- Co ty tu...? - mruknąłem, spoglądając na jego jeszcze bardziej obitą twarz i na to, co miał na sobie.
Normalnie nie interesowałoby mnie to ani trochę, ale Max nie ubierał się w bluzę, ani czapkę z daszkiem, nie było takiej opcji. Nienawidził takich ubrań, a...
Widać było mężczyznę w czapce z daszkiem i w czarnej bluzie, ale niewiele więcej.
Czapce z daszkiem i czarnej bluzie...
- To ty wysyłałeś te wszystkie listy? - spytałem z niedowierzaniem. Z prawdziwym niedowierzaniem.
- Chciałem cię... odzyskać... - wymamrotał. To brzmiało bardziej jak mamrotanie.
- Odzyskać? Strasząc mnie? Grożąc? Wrzuciłeś Nielsa do mojego domu, chociaż tego nie chciałem! Czy ty wiesz...?! Niech cię jasny szlag trafi! - Wrzasnąłem wściekły, kopiąc oponę jego samochodu.
- Szukamy sprawcy, wie pan co się stało? - mruknął do mnie policjant. Spojrzałem na mężczyznę, odgarniając włosy z twarzy.
- Mój ochroniarz mnie bronił przed człowiekiem, który wysyłał mi groźby. Przed nim - wskazałem na Maxa. I zobaczyłem w jego oczach zaskoczenie. - Tak, Niels to mój ochroniarz. Może bym ci wytłumaczył, gdyby nie to, że jesteś chujem i przez ciebie... Niech cię szlag. - Syknąłem.
Wróciłem do domu. I napisałem do Nielsa sms-a.
"Miałeś dać mi odpowiedzi, a nie wyjść jak mała dziewczynka. Dzisiejszej nocy jeszcze na nie czekam. Jutro przestanę."
Pan Vincent - 2016-10-18, 05:56
Siedzial w barze, pijac juz trzecie piwo, kiedy jego gownianym telefonem wstrzasnely wibracje.
Niechetnie wsunal dlon do kieszeni i odblokowal urzadzenie, wpatrujac sie w wyswietlacz.
"Miałeś dać mi odpowiedzi, a nie wyjść jak mała dziewczynka. Dzisiejszej nocy jeszcze na nie czekam. Jutro przestanę."
Odczytal i zasyczal wsciekle, przyciagajac tym na siebie spojrzenie barmana. Wystarczylo jednak by Niels na niego zerknal i facet zajal sie na powrot ukladaniem butelek.
Oparl leb na dloni i przewrocil oczami, zastanawiajac sie co ten gnojek sobie wyobrazal. Najpierw ta mala dziwka oczekuje odpowiedzi, potem ich nie akcpetuje, a pozniej wyjezdza z tym szmalem i...
- Kurwa mac! - Krzyknal glosniej niz zamierzal i podniosl dlon, komunikujac zebranym w barze, ze nie zrobil tego specjalnie. - Kurwa.- Powtorzyl znacznie ciszej i zamowil kolejna butelke.
Upijajac sporego lyka, odczytal wiadomosc jeszcze szesc razy. Szesc pieprzonych razy.
- Ja ci dam mala dziewczynke. - Warknal, sciagajac kurtke z wieszaka dla gosci.
Skoro czekal na te cholerna odpowiedz, to on mu ja, kurwa da.
Bardzo doglebnie.
Wjechal winda na siodme pietro i odrobine nierownym krokiem dotarl do drzwi z trzynastka.
Cholerna, pechowa trzynastka, pomyslal, uderzajac wsciekle w gladka powierzchnie.
Otworzyl mu, stojac w samych bokserkach. Taki smukly, gladki i piekny jak zawsze.
- Skoro nie chce ci sie wierzyc w to, ze moge cie kochac i wolisz wymyslac jakies bzdury - zaczal, popychajac go niedelikatnie na sciane - to po co w ogole sie mnie o to pytasz?!
Zamknal drzwi kopniakiem i szarpnieciem sciagnal z siebie kurtke, ktora poleciala gdzies na podloge.
Znajdowal sie tak blisko niego, ze wlasciwie wgniatal, wduszal drobne cialo w chlodna powierzchnie sciany, dosciskajac je swoim wlasnym goracym cielskiem.
Czul doskonale jego zapach, oszalamiajaca bliskosc, czul to wszystko i zastanawial sie dlaczego nie mogl tego po prostu wziac?
Przeciez Seth go pragnal, to bylo oczywiste.
- Nie mozesz po prostu zamknac sie i... - Urwal, kladac swoja lodowata dlon na jednym ze szczuplych ud. Bylo dokladnie takie jakim je zapamietal i och, doskonale wiedzial dokad prowadzilo jezeli przesunalby sie odrobine... wyzej... - Pozwolic mi... - Paplal, skladajac bezwiednie pocalunki na dlugiej szyi - sie zoba...
Nie, nie pamietal juz co chcial powiedziec ani po co tu przyszedl. Wolal wsunac swoje dlonie pod jego ksztaltny tylek i uniesc je wysoko, zaplatujac sobie dlugie nogi wokol bioder.
I zaczac go calowac. Znowu, jeszcze mocniej i zachlanniej niz poprzednio.
Draco - 2016-10-18, 06:14
Minęło pół godziny, później godzina, a ja czekałem. Dlaczego? Nie wiedziałem. Nie znałem konkretnej przyczyny, może po prostu... Chciałem wierzyć, że wrócił dla mnie. Nie dla pieniędzy, nie dla kariery w Nowym Jorku, tylko dla mnie. Sam nie wiem.
Wiedziałem za to, że moje szczęście w stosunku do ludzi było mizerne. Bardziej, niż mógłbym przypuszczać, prawdę powiedziawszy. I wiedziałem, że o krzywdach, które zrobił mój ochroniarz można by mówić długo i bardzo emocjonalnie, ale... Cóż. Byłem naiwny. Albo po prostu zakochany i jego ciągła obecność przez to, co Max wyrabiał wcale mi nie pomagała. Wręcz przeciwnie, ciężko było zapomnieć o tym człowieku, skoro był jak mój cień, ciągle za mną, ciągle obok.
Dlatego gdy usłyszałem walenie w drzwi, nie spodziewałem się już nikogo - może wściekłego Maxa. Nie wiem sam.
Ale nie jego. Zdecydowanie mało trzeźwego i na pewno niezbyt rozsądnego w tym momencie, ale nie zdążyłem nic powiedzieć.
Popchnął mnie na ścianę, przycisnął mnie do niej i nie pozwolił się odsunąć, stając przede mną. Zamknął drzwi wejściowe nogą, przez co trzasnęło w całym wieżowcu, jestem pewien.
- Nie spodziewasz się chyba, że uwierzę w każde słowo po tym, co mi zrobiłeś.. - wymamrotałem, czując jego dłonie na swoim udzie. Było nagie.
W końcu poszedłem spać, miałem na sobie tylko bokserki i nic więcej, nie zamierzałem czekać na niego całe życie.
Niels podniósł mnie (zawsze lubił to robić z jakiegoś powodu) tak po prostu i trzymając za tyłek, całował moje usta, przyciskał mnie do ściany, nie miałem manewru, nie mogłem się ruszyć. Jedyne co, to... objąć go i oddać pocałunek. Tak też tak zrobiłem. Jebać mogę się z każdym, nawet z nim. Przede wszystkim z nim.
Długo nie stał tak pod tą ścianą. Trzymając mnie w ramionach i całując moje usta zupełnie na oślep poszedł w kierunku sypialni, teraz nieco nieporządnej. Na dywanie leżały moje ubrania i pasek do spodni, jakieś chusteczki na stoliku, tabletki, papierosy... Ot, nic specjalnego, ale było dużo bardziej swojsko, niż wtedy, gdy ostatni raz byliśmy tu razem.
Położył mnie na łóżku, ale nie odsunął się ode mnie, nie ma takiej opcji. Chyba nawet o tym nie myślał. Ugryzł mnie za to w szyję, ssał ją, a ja wyginałem się, drapiąc jego ramiona odziane w koszulkę.
I znów pocałunek. Moje zaplątane wokół jego bioder nogi przyciągnęły go jeszcze bliżej mnie. Spojrzał mi w oczy, a ja uśmiechnąłem się lekko do niego, wrednie. Ugryzłem go w dolną wargę, ssąc ją przez chwilę. Spoglądałem na niego spod przymrużonych powiek.
Podniosłem się lekko, chcąc sięgnąć dłońmi rąbka koszuli, a gdy w końcu udało mi się, zbędny materiał od razu został usunięty i rzucony gdzieś za mnie. Zupełnie mnie to nie obchodziło, gdzie.
Pan Vincent - 2016-10-18, 08:29
Jak wielka byla jego ulga, kiedy odkryl, ze ten wstretny gowniarz go tym razem nie odepchnal - moze nie zdawal sobie z tego sprawy, ale podswiadomie wyczuwal, ze nie mial pojecia co by ze soba zrobil gdyby otrzymal drugi raz kosza. Zabil siebie czy jego? Wyszedl stad, a moze zjadlby wreszcie te pizze, ktora pozostawil samej sobie pare godzin temu?
Ktoz mogl to wiedziec. Lepiej, ze on sam nie musial sie dowiadywac.
Przesunal dlonia po plaskim, napietym brzuchu i usmiechnal sie w pocalunki, przechodzac tak dobrze sobie znana droga do sypialni Setha. Coz, odkad tu byl ostatnim razem troche sie zmienilo - na scianie doszedl nowy plakat, czy tam obraz, a wokol panowal lekki harmider - nie przeszkadzalo mu to jednak i prawde powiedziawszy ledwo to zauwazal, bo czul przy sobie to cieple cialo, bo mial w ustach jego jezyk i bo jego pala stala tak mocno, ze probowala sie chyba przebic przez material spodni.
Nareszcie, nareszcie - krzyczala uwieziona w nim bestia, piejac z radosci - nareszcie go zerzne, nareszcie zatopie sie w tym ciasnym tylku, ustach, w nim calym!
Zasyczal cicho, czujac ostre zeby zaciskajace sie wokol jego dolnej wargi. Nie umial nie odpowiedziec usmiechem na ten wredny grymas, kiedy Seth z cala premedytacja sprawil mu bol.
Niels podejrzewal, ze gdyby te cudowne zeby zacisnely sie odrobine mocniej, to moglby poczuc jezykiem smak wlasnej krwi, ale taki bol mu w ogole nie przeszkadzal.
Och, wrecz przeciwnie.
Pozwolil mu zdjac z siebie koszulke, ale to i tak byla zbyt dluga chwila kiedy byli rozdzieleni i mial jej serdecznie dosc. Na powrot przyssal sie do soczystych warg, nie wypuszczajac ich nawet na sekunde.
W miedzyczasie udalo mu sie sciagnac buty i skarpetki (bez uzywania rak!), ze spodniami nie chcialo mu sie na razie walczyc, mimo, ze jego fiut byl tak sztywny, ze ciemnialo mu przed oczami.
Chcial juz sie w nim zatopic, juz w nim byc, pieprzyc go i cholera, sluchac tych jekow, ale..
Najpierw chcial go dotknac. Tam. Chcial znowu poczuc jak to bylo macac tego wymuskanego ptaszka, jak to bylo czuc jak sztywnieje w palcach w mniej niz minute.
Tak tez zrobil. Wcisnal ramie miedzy ich ciala, a jego wszedobylska lapa zaraz odnalazla droge za gumke bokserek i wkrotce dlugie palce owinely sie wokol cieplego trzonu. Przesunal kciukiem wzdluz jednej z pulsujacych zyl i usmiechnal sie w pocalunki kiedy drobne biodra chlopaka wystrzelily do gore, ocierajac sie o jego cialo bez sladu wstydu.
Och, obaj nie szukali teraz skromnosci. Chcieli sie pieprzyc, jebac do utraty tchu, tu nie bylo czasu na glupi wstyd.
Z cieniem zalu oderwal sie od pocalunkow i przeniosl je na pachnaca szyje Setha, zasysajac sie na fragmentach delikatnej skory. Z kazda chwila obsuwal sie nizej i nizej, az w koncu przesuwal nosem po drzacym podbrzuszu.
Zamruczal nisko, zaciagajac sie aromatem jego podniecenia, doskonale wyczuwalnym nawet przez material bokserek.
Ostatni raz zerknal tej malej zdzirze w oczy i w nastepnej sekundzie zszarpywal z niego wsciekle bielizne, obserwujac z cieniem zlosliwej satysfakcji jak jego napeczniala erekcja buja sie przyjemnie na boki.
Wygladal tak zachecajaco - ociekajacy sokami, zarozowiony i...
Mniejsza.
Pochylil sie i przyszpilil swoimi ogromnymi lapami jego podrygujace biodra, by wziac w usta niemalze calosc goracego przyrodzenia.
Jak dobrze smakowal, kurwa, o wiele lepiej niz pamietal - zassal sie na nim tak mocno, ze wiedzial, po prostu wiedzial, ze ten gnojek nie wytrzyma dlugo. Ale to tego Niels wlasnie chcial. Zeby ta wstretna gnida zrozumiala jak brakowalo mu tego ssania i zeby spuscil mu sie gleboko w gardlo, zeby to on mogl go potem gleboko wyjebac.
Zamruczal mu wprost w fiuta i przeslizgnal jezykiem po wrazliwej glowce, nie pozwalajac by wykonal chocby i jeden ruch niesfornymi bioderkami.
Nie, dzieciak nie mial tu niczego do gadania, to Niels tu dytkowal tempo.
Draco - 2016-10-18, 09:02
Wygiąłem się zupełnie mimowolnie, a jedna z moich dłoni zatopiła się w jego włosach. Druga w moich, mimowolnie.
Jęknąłem niekontrolowanie, czując, jak naprawdę... on naprawdę wziął mojego fiuta w usta, całego, nawet nie zawahał się w swoich czynach.
W dodatku cały czas ssał i to jak pojebany, jakbym zamienił się w soczek, a na końcu butelki zostało jeszcze trochę napoju i on musiałby go wyssać do cna własnymi usta... nieważne, kurwa.
Zacisnąłem powieki, by za chwilę je otworzyć. Moje usta były uchylone i rozpaczliwie nabierały powietrza.
- Och kurwa, kurwa mać, o tak... - wyjęczałem, zapierając się piętami w materac, mimowolnie rozchylając swoje uda jeszcze bardziej.
Drgnąłem raz i drugi, zupełnie tego nie kontrolując, ale Niels wysysał ze mnie zupełnie całą moją siłę, którą powstrzymywałem dość nagły i wstydliwy orgazm, który i tak zalał moje ciało i... gardło Nielsa. Nic nie mogłem na to poradzić, pierwszy raz od tak długiego czasu w końcu ktoś brał się za to konkretnie, w końcu ktoś robił to, czego oczekiwałem. Nie zdradzałem Maxa, wbrew jego wielu przypuszczeniom, w związku z czym nie szukałem spełnienia swoich potrzeb nigdzie prócz niego samego. Nie dawał mi tego, czego potrzebowałem, co było oczywiste i dla mnie, i dla Maxa, ale pomimo wszystko starałem się nakierować go. I cóż, prawdę powiedziawszy w ostatnich tygodniach naszej relacji nawet mi się to udało. Pomijając fakt, że wtedy mnie uderzył. No cóż... Nie było sensu o tym myśleć, w ogóle to wspominać. Chyba że jako porównanie tego, czego szukałem do substytutu, jakim był Max. Niestety nim był, doskonale to teraz widzę - lepiej, niż kiedykolwiek.
- Daj mi klapsa - mruknąłem, oddychając dalej dość ciężko po orgazmie, który dotknął mnie chwilę temu, dość nagle. Spojrzałem na niego, w dół. Na jego błyszczące oczy i błyszczące usta, które właśnie teraz oblizywały się. Wstąpił na nie uśmieszek, trochę kpiący, chociaż może tak tylko myślę.
Odwróciłem się do niego, wypiąłem pośladki. Chyba je pamiętasz, co, Niels?
- Wiem, że je lubisz. No, dalej. Uderz - pokręciłem lekko biodrami, uśmiechając się do niego znad ramienia.
Pan Vincent - 2016-10-18, 23:37
Ach, dzieciaku - pomyslal, wyczuwajac na jezyku pierwsze chlasniecia spermy - jestes tak prosty i przyjemny w obsludze, ze moglbym to robic codziennie, co chwile.
Dossal sie jeszcze mocniej, jeszcze brutalniej i choc na pewno sprawial mu juz tym ssaniem bol, to wiedzial, ze Seth go kochal, ze uwielbial to uczucie calkowitego zdominowania, uleglosci.
Chlopak wystrzelil mu gwaltownie (bylo tego calkiem sporo) w gardlo i Niels musial bardzo uwazac by sie nie zakrztusic, bo czegos takiego jeszcze w ustach nie mial.
Przelykal i przelykal, starajac sie miarowo oddychac przez nos i... W koncu sie udalo.
Wysunal z ust mieknacego penisa i odetchnal gleboko, oblizujac sie bezczelnie gdy dzieciak przygladal mu sie spod opuszczonych powiek.
Teraz juz wiedzial za kim i za czym tesknil (przynajmniej czesciowo, bo to wcale nie byl koniec przedstawienia, oooo nie).
- Daj mi klapsa. - Uslyszal i usmiechnal sie mrocznie na to stwierdzenie. Klapsa? Prosto w ten ksztaltny tyleczek? Bogowie, Seth wcale nie musial sie powtarzac, Niels byl w tym przypadku jak pieprzony narkoman, nigdy nie bylo mu dosc dotykania gladkiego ciala chlopaka, a juz szczegolnie jego boskiego tylka.
Nie odrywal od niego butnego spojrzenia kiedy ten maly diabel z iscie demoniczna gracja przewrocil sie na brzuch, a potem powoli, kuszaco wypial posladki i pokazal mu wszystko, czego tak pragnal - podal mu to na tacy w najladniejszym opakowaniu, a on nie powstrzymywal sie by po to siegnac.
Odpial pasek spodni i zwazyl go sobie w dloni - byl ciezki ale dosc waski, idealny do tego, co chcial z nim zrobic.
Coz, Seth prawdopodobnie bedzie zdziwiony, ale... Och, spodoba mu sie to - przeciez wreszcie zamknie mu te wyszczakana buzke, zrobi to, na co mial ochote od naprawde dawna.
Pospiesznie zszarpal z siebie spodnie i wymierzyl reka idealne klepniecie - jego uderzenie rozebrzmialo glosno w ciszy budzacego sie do zycia miasta.
- Wypnij sie mocniej. - Wychrypial, przymierzajac sie do drugiego uderzena; jego dlon zostawila na miekkim, jedrnym ciele swoj rozowy odcisk. Och, musial go tak piec, tak draznic! Niels nie umial sie powstrzymac od potarcia tego miejsca, sprawiajac dzieciakowi jeszcze wiecej slodkiego bolu.
Zerknal w dol, w okolice porzuconego skorzanego paska.
- Lubisz ostra jazde. - Bardziej to stwierdzil, niz zapytal. Po raz trzeci uderzyl ksztaltny tyleczek i jeknal gardlowo, - Uwielbiasz to.
I wlasnie wtedy siegnal po pasek i ukleknal za chlopakiem, pozwalajac by jego nabita pala przesunela sie po szczelnie pomiedzy posladkami. Dopchnal ja nawet lekko, zeby glowka przycinela sie na chwie do ciasno zwartego wejscia. Podciagnal delikatnie jego jasna glowe i owinal pasek wokol szyi, przeplatajac go tak zeby stworzyc cos w rodzaju smyczy.
Kurwa, kurwa, kurwa, jak on dobrze wygladal z ta smycza - taki upodlony, zeszmacony i tylko jego, jego, JEGO.
- Jestes tylko moj. - Warknal, siegajac do spodni po tubke z nawilzaczem. Od czasu ich malego romansu mial go przy sobie w ilosciach hurtowych, nauczony, ze nigdy nie mozna bylo znac czasu i godziny. - Tylko moj. - Powtorzyl, wsuwajac w niego nie jeden, lecz dwa palce. Pieprzyl go nimi tak pospiesznie i niedelikatnie, ze by; tego pewien - chlopak musial znajdowac sie w piekle i raju jednoczesnie, wstrzasany pieczeniem i dreszczami, wszystkim na raz.
Och, jemu tez juz zaczynalo odpierdalac - tak bardzo chcial go wyjebac, tak bardzo chcial sie tam wcisnac i pokazac tej malej kruwie jak bardzo za nim tesknil, jak bardzo chcial...
A CHCIAL!
Draco - 2016-10-19, 00:33
To było zabawne, jak byliśmy dopasowani. Niels potrzebował czuć kontrolę, czuł się tak bezpieczniej, może dlatego, że w swoim życiu niewiele jej miał, choć to tylko przypuszczenia. Ja mogłem oddać tę kontrolę w łóżku, ponieważ ja kontroli w moim życiu mam aż nadto. Nie muszę być koniecznie tym na górze, tym, co dyktuje warunki, chociaż lubię to robić, oj lubię. Nawet bardziej, niż zdaję sobie sprawę, prawdopodobnie.
Jeden klaps. Mmm, chyba spodobała ci się ta opcja, co, byczku? Dobrze, niech ci się podoba. Lecisz na mnie jak na sukę z cieczką, to dość ciekawe. Czyżbym nie tylko ja miał pecha w dobieraniu sobie partnerów i partnerek? Hm? Ty chyba też, co? Dobrze. Dzięki temu jestem idealny. Lubię taki być. Lubię być doskonały w swojej osobie. Chociaż wiem, że nie jestem.
Drugi klaps. Auć. Piecze. Dobrze, niech piecze. Może to mnie otrzeźwi, nie powinienem iść z tobą do łóżka. Och, kurwa, chyba nawet nie zdaję sobie sprawy z tego, jak bardzo nie powinienem. Jestem jego szefem, tak w zasadzie. Ma mnie chronić, nie pieprzyc. Ale może to to samo? Sam nie wiem.
Trzeci klaps. Chyba naprawdę ci się spodobało, Niels. Czy uwielbiam ostrą jazdę? No, bez przesady. Podpalanie skóry to nie moje klimaty, ale klapsy to żadna ostra jazda. Prawda, skarbie? To nie jest ostra jazda. To jestem ja. Hmmm, lubisz to, co...?
Odchylił mnie, trzymając fiuta blisko mnie, zacisnął swój pasek na mojej szyi, ale nie dusił mnie. To chyba miało być jako obroża. Uśmiechnąłem się do niego, oblizując usta.
- Nie jestem twój.
Zaśmiałem się na widok jego twarzy i jęknąłem, wyginając się, gdy Niels wsunął dwa palce do mojego wnętrza. Zabolało jak skurwysyn, a jednocześnie było całkiem przyjemne. Chore uczucie. Zacząłem głębiej oddychać, próbując się jak najszybciej przyzwyczaić, zmusić do tego swój organizm.
- Wiesz dlaczego? Byłbym twój te kilka miesięcy temu. Ale przez ten czas... - urwałem, a z mojego gardła wydobyło się nagłe westchnienie i jęk. Zacisnąłem powieki. - Przez ten czas nauczyłem się, że należę tylko do siebie i to ja decyduje, kto jest blisko mnie.
Uśmiechnąłem się do niego, spoglądając na niego.
Pisnąłem, gdy ból nasilił się. Schowałem na krótką chwilę twarz w pościeli, ale niedługo to trwało, bo Niels znów pociągnął mnie za włosy i zmusił do wyprostowania, do patrzenia na niego. Pocałował mnie, a ja jęknąłem w jego usta, zaciskając palce na jego ramieniu. Podrapałem go po skórze, wyginając się.
W końcu Niels popchnął mnie na materac, spoglądając na mnie rozpalony. Uśmiechnąłem się na ten widok, oblizując górną wargę. Widziałem jego napęczniałego fiuta, który niemalże błagał o dotyk. Zapatrzyłem się na niego i dopiero to, gdy się poruszył zwróciło moją uwagę.
- Chcę go. Daj.
Chyba nie musiałem mówić kilka razy, chociaż miał, wydaje mi się, inne plany. Leżałem na łóżku, gdy nade mną zawisnął Niels z swoim fiutem, tuż przy mojej twarzy. Uśmiechnąłem się do niego, zupełnie jakbym witał się z starym przyjacielem.
Liznąłem, czując słony i gorzki smak. Był mokry, chyba ktoś tu.. czekał na mnie bardzo długo. Podniosłem głowę i zatopiłem go w swoich ustach. Ale nie musiałem robić nic więcej, bo Niels poczuł ciasnotę i stwierdził chyba, że... hm. Wyjebie mnie w usta.
Niech mu będzie. Lubiłem to. No, skarbie, pokaż na co cię stać. Tylko miej później siłę na mnie. Nie toleruję niedoskonałości.
Pan Vincent - 2016-10-19, 04:16
Alez z niego byla pyskata dziwka - wiecznie nie wiedzial kiedy sie zamknac, gdzie lezaly granice, ktorych nie nalezalo przekraczac.
Choc gdyby zastanowic sie nad tym z drugiej strony, to Niels byl zdania, ze zarowno on jak i Seth juz dawno przekroczyli granice i te rozsadku i przyzwoitosci i wszelkie inne.
Ale Seth juz taki byl - najpierw mowil, potem myslal, czesto dzialal zupelnie bezwarunkowo, kierujac sie odruchem. Kiedy traktowalo sie go jakims uszczypliwym tekstem, nie bylo szans by nie otrzymac rownie uszczypliwej riposty.
Niels znal go jednak na tyle dobrze, by wiedziec, ze to, co przed chwila uslyszal z ust tej bezczelnej gnidy, bylo tylko glupim gadaniem. Tak bylo, z reszta, zawsze - najpierw zabranial mu sie pieprzyc, a potem sam nadziewal sie na jego pale w szalenczym tempie - najpierw opieprzal go ze odwazyl sie go dotknac, a potem kleczal mu miedzy udami, ssac penisa.
Tak to juz z nim bylo.
- Pieprzenie. - Odwarknal tylko krotko, wykrzywiajac wargi w nieladnym usmiechu.
Popchnal go na materac i rozejrzal sie za miejscem, w ktorym Seth moglby trzymac prezerwatywy - zanim udalo mu sie jednak zlokalizowac, uchwycil katem oka spojrzenie jakie dzieciak poslal jego sztywnemu penisowi.
Ten maly skurwiel az oblizal sie na jego widok. Jakze musial za nim tesknic, za jego smakiem, faktura, za tym jak rozpychal sie w jego pojemnych ustach...
Och, on tez za tym tesknil, naprawde - jak w amoku przemiescil sie na kleczkach tuz nad jego cudowna twarz i obnizyl biodra na tyle by blondynowi udalo sie polizac sama glowke.
Jakie to bylo uczucie! Ta wilgoc, goraco, uczucie ruchliwego jezyka naciskajacego na wrazliwa skore...
- M-hm... - Westchnal ciezko, wpatrujac sie w to wyuzdane przedstawienie jak w obrazek. Jego klatka piersiowa pokrywala sie powoli warstwa potu i poruszala sie predko w rytm neiregularnych oddechow.
Poczekal az Seth wezmie go w usta i pchnal, nie powstrzymujac juz swoich instynktow.
Teraz byla jego kolej, teraz to on mial sie wreszcie spuscic.
Ile razy o tym snil, fantazjowal, jak bardzo za tym tesknil, do kurwy nedzy.
Poruszyl biodrami, ostroznie i na probe, ale kiedy zobaczyl, ze Seth przyjmuje go z taka sama swoboda jak dawniej, przeszedl do mocnego, wymagajacego jebania.
I to bylo takie niepowtarzalne - ten rodzaj pieprzenia ciasnego tunelu ust - tak mogl zabawiac sie tylko z Sethem, tylko z nim, nikt inni nie potrafil tak...
- A-ach... Ha... ah! - Jeczal bezwiednie, przyspieszajac ruchy bioder z kazda mijana sekunda. Cholera, wiedzial, ze jesli zaraz nie zwolni to dojdzie zbyt wczesnie, zbyt szybko, ale tak dawno nie robiono mu tak dobrego loda, tak dawno nie mogl sie wyzyc i...
Otworzyl szeroko oczy, spogladajac na Setha z autentycznym szokiem - chwile pozniej jego cialem wstrzasnely dreszcze orgazmu i umial w tym tylko trwac, poruszajac wyginajac sie spazmatycznie - z szeroko otwartymi ustami, z ktorych jednak nie wydobyl sie krzyk.
Po chwili bylo juz po wszystkim - mieknacy penis wysunal sie spomiedzy sukowato usmiechnietych warg, on sam osunal sie nizej i opadl na materac, dyszac ciezko.
Popatrzyl na Setha i przewrocil oczami, wyczytujac z jego miny slad wrednej satysfakcji. Wiedzial skad sie ona u niego wziela i przeklinal sie za to bez konca.
Ze tez nie umial wytrzymac odrobiny dluzej, pokazac temu gnojkowi, ze wcale tak na niego nie dzialal, ze nie sprawial, ze robil sie twardy o wiele szybciej nizby tego chcial i...
Chrzaknal, przewracajac sie na bok. Zerknal w dol i poczul, ze ma ochote albo sie poplakac albo rozesmiac, poniewaz jego penis - wciaz czerwony i opuchniety po orgazmie - znowu zaczynal twardniec, pobudzony perspektywa zanuzenia sie w tym tyleczku.
Bo wciaz zamierzal to zrobic. Juz za chwile.
Draco - 2016-10-19, 04:34
- No to jeden-jeden - mruknąłem, zadowolony, kiedy moje usta zostały już uwolnione.
Potarłem zesztywniałą szczękę, otarłem brodę z nasienia Nielsa i przeciągnąłem się. Moim celem była szafka po drugiej stronie łóżka. Znalazłem tam papierosy, zapalniczkę i popielniczkę.
Chwilę później w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk zapalniczki. Zaciągnąłem się, odkładając ją na bok - przysunąłem za to naczynko, do którego mogłem strzepywać popiół.
Uśmiechnąłem się do Nielsa, który na mnie spoglądał. Zaciągnąłem się papierosem, by po chwili wydmuchać dym.
Uśmiechnąłem się, gdy mężczyzna przysunął się i objął mnie ramionami. Naprawdę czułem się bezpiecznie przy nim, jakoś tak... Dobrze. Nawet jeśli męczyły mnie wątpliwości i niepewność.
Objąłem go za szyję i oboje, zdaje się, daliśmy sobie chwilę czasu na to, by odpocząć i po prostu się zrelaksować w swoim towarzystwie. Ziewnąłem cicho. Było w końcu dość późno, a mnie rano czekały zajęcia na uczelni, ale nie zwracałem na to większej uwagi.
Poczułem pocałunek na policzku, w kąciku wargi, a później na moich wargach. Mruknąłem cicho, zupełnie mimowolnie wydmuchując dym papierosowy w jego usta. Uśmiechnąłem się lekko, przytulając się mocniej. Ponownie ugryzłem go w dolną wargę, spoglądając na niego spod rzęs.
Pan Vincent - 2016-10-26, 22:37
Gdyby to byla calkiem zwyczajna noc, seks i osoba, Niels polozylby sie pewnie na boku, przymknal powieki i pozwolil sobie odplynac w kraine snu, nie zwazajac na to, czy nazajutrz zastanie u swego boku kogokolwiek poza soba, ale...
Ale.
Ta noc absolutnie nie nalazela do zwyczajnych, seks byl niewobrazalnie fantastyczny, a osoba, z ktora przed chwila sie pieprzyl byl Seth. Wlasnie on.
A przy tym dzieciaku nic nie bylo normalne.
Odsunal sie, wiec, lagodine od pocalunku i przesunal jezykiem po lekko opuchnietych wargach, rozkoszujac sie slabym posmakiem papierosow i czegos, co nalezalo tylko do tego chlopaka, do jego ust i jezyka.
- Jeszcze z toba nie skonczylem. - Pogrozil (a moze obiecal?) mu chrapliwie i ulozyl dlonie na waskich biodrach chlopaka, rozrywajac opakowanie prezerwatywy (kiedy Seth trudzil sie z sieganiem po fajki, jemu udalo sie siegnac po gumki).
Naciagnal ja sprawnie na absolutnie gotowy czlonek i poslal dzieciakowi krzywy usmiech, dostrzegajac specyficzny blysk w jego teczowkach.
Uniosl go delikatnie tak jakby nic nie wazyl (bo w rzeczywistosci on naprawde byl dla niego lekki jak piorko) i opuscil go na siebie, przytrzymujac pale lekko drzaca dlonia.
Robil to bardzo powoli i z wyczuciem, ale stanowczo - chcial by Seth wiedzial, ze od tego nie bylo odwrotu, ze to musialo nastapic i jego fiut MUSIAL znalezc sie w tej ciasnocie.
Bogowie, jak... dziwnie bylo mu znow byc w jego wnetrzu... Naprawde zdazyl zapomniec jak bardzo Seth byl ciasny, jak goracy - oplatal go tunelem miesni tak mocno, ze niemal bolesnie.
Jego twarz sciagnela sie natychmiast w wyrazie szczerej przyjemnosci, zachwytu - zamruczal bezwiednie pod nosem, odchylajac glowe pod niebezpiecznie bolesnym katem.
- A-och... Kurwa. - Wysyczal, poruszajac sie w nim powoli, pozornie niesmialo.
Potem wykonal drugie pchniecie, odrobine mocniejsze od poprzedniego - ciasnota wziela go w swoje objecia, wyciskajac mu oddech z piersi.
DOBRZE, DOBRZE, DOBRZE - krzyczal w glowie, starajac sie zachowac chocby i pozory opanowanie.
- Z-zaczekaj. - Poprosil, gdy Seth (najwyrazniej zniecierpliwiony) jego przedluzaniem kazdego ruchu, sprobowal sie na nim ostroznie uniesc. Nie mogl zniesc tej eksplozji przyjemnosci, nie jesli sam nie chcial natychmiast eksplodowac.- Daj mi sie... Moment. - Poprosil, przyciagajac go sobie jeszcze blizej, tak aby ich nagie ciala zetknely sie ze soba, zespoily sie najbardziej jak tylko to bylo mozliwe.
Draco - 2016-10-26, 23:14
Niels usadowił mnie jakoś dziwnie na swoich udach, że pomimo faktu, iż w teorii siedziałem na nim i mogłem kontrolować tempo, nie miałem specjalnie możliwości tego zrobić. A już w szczególności wtedy, gdy moje próby zostały udaremnione. Przytulił mnie za to z całą mocą, a ja siedziałem tam, z tlącym się papierosem w palcach, wtulony w mężczyznę, czując jego zapach całym sobą i... Kurwa mać.
Chciałem się popłakać, czułem, jak do oczu napływają łzy. Nie dlatego, że było mi źle, że mnie bolało, czy coś takiego. Bądźmy szczerzy, nie pierwszy raz ktoś mnie pierdolił, żadna nowość. Tu chodziło o... o niego.
Przez ten cały miesiąc odrzucałem od siebie myśl, że to Niels, nie akceptowałem tego, nie mogłem nawet przełknąć pomysłu, że wrócił. Nie po tym, co zrobił, nie po tym wszystkim...
A teraz, po tym całym czasie, w którym wzbraniałem się przed myślą, że na następne pół roku jestem na niego skazany on trzymał mnie w ramionach, wtulał mnie w siebie. Czułem zapach piżma,czegoś jeszcze. Nie byłem dobry w określaniu zapachów, ale czuło się w tym coś świeżego, lekko słodkiego. Lubiłem to, jak pachniał. I teraz całe moje nozdrza były wypełnione tą wonią, a ja nie mogłem już uciec od myśli, że to ktoś inny.
Nie potrafiłem.
Zgasiłem papieros o popielniczkę leżącą obok nas, ale dalej nie zostałem wypuszczony z objęć.
- Niels? - szepnąłem cicho. - Czy też Jorgen?
Mężczyzna spojrzał mi w oczy. Błyszczały. Było ciemno, tylko księżyc oświetlał pomieszczenie, ale to było za mało, aby jego oczy nie były teraz czarne.
Sięgnął moich warg i... To był najczulszy pocałunek, jaki kiedykolwiek ktokolwiek mi dał. Nawet pierdolony Max, król romantyzmu i bycia patetycznym nigdy nie dał mi czegoś takiego... Ja się po prostu stopiłem. Rozpłynąłem. Rozpadłem. I nie wiem, czy istniała rzecz, która mogłaby mnie właśnie posklejać.
Pan Vincent - 2016-10-26, 23:55
Kiedy przechodzil przez prog apartamentu - rozgrzany, wsciekly, pijany i drzacy - chcial sie pieprzyc, chcial posuwac Setha jak zwierze, brac go, obdzierajac z godnosci, ze wszystkiego, czym chlopak otaczal sie szczelnie, odgradzajac sie od niego, wzbraniajac sie przed tym, co i tak bylo nieuniknione.
Jednak teraz, gdy trzymal go w swoich ramionach, zespolony z jego drobnym cialem tak bardzo jak tylko mogl, poczul, ze oddalby wszystko by zatrzymac te chwile, by nigdy nie pozwolic jej uciec.
Kochal sie, naprawde sie z nim kochal - przesuwal palcami po gladkiej i cieplej skorze, calowal niespiesznie miekkie wargi i poruszal sie lagodnie w ciasnym wnetrzu, nie potrafiac sie powstrzymac od cichych pojekiwan i westchnien, bo ta przyjemnosc byla inna, zupelnie inna.
- Ja juz nigdy... - Urwal, jeczac odrobine wyzej, tak jakby trudno bylo mu juz nad soba zapanowac - juz nigdy po tym jak... Nie wrocilem do tamtego... Ach!
Chcial mu wyjasnic, opowiedziec o tym, jak z Jorgena - tamtego przestraszonego cwaniaczka, ktory wiecznie z kims zadzieral, lal sie, bral narkotyki, pil mnostwo alkoholu i nie mial szacunku do nikogo na swiecie (do samego siebie zwlaszcza) stal sie kims lepszym, innym, kims, kto mial wartosci i marzenia, cele i respekt do zycia i ludzi i...
I, ze tym kims uczynil go wlasnie on, Seth, ze to dzieki niemu tyle zrozumial...
I, ze ten ktos mial na imie Niels, wlasnie Niels, a nie Jorgen...
Ale nie opowiedzial mu tej historii, bo jego cialem wstrzasnal potezny orgazm a on sam doszedl tak intensywnie, tak wszechorganiajaco, ze wszystko otaczala juz tylko biel - jej jasny bezkres, pachnacy kwiatami, potem i dymem papierosow.
Draco - 2016-10-27, 00:03
Nim zmorzył nas sen (była szósta rano!) leżeliśmy przytuleni na łóżku. Niels głaskał moje ramię, tuląc mnie do siebie po raz kolejny, dając bezpieczeństwo i ciepło. Nie chciałem teraz rozmawiać o tym wszystkim, o czym będziemy musieli pomówić. Uznałem jednak, że dam nam tę chwilę błogiego relaksu i ciszy, odpoczynku. Może drobnej miłości. Nie. To nie oznaczało, że mu wybaczyłem i wszystko będzie w porządku. Wręcz przeciwnie. To oznaczało, że trafił na bardzo wrednego człowieka. I nie popuszczę sukinsynowi, nie ma mowy. Będzie cierpiał za wszystko, co zrobił. Ale w mój sposób. Dobitny, bolesny, karcący. A potem, zobaczymy co z tego wyjdzie. Jeśli w ogóle cokolwiek zostanie. Z tą myślą zasnąłem jak niemowlę. I nie słyszałem nawet pochrapywania Nielsa. W zasadzie, nie słyszałem niczego. Budzika też nie...
Poranek zbudził mnie bardzo brutalnie. A raczej zrobiła to koleżanka z roku, Jess, waląc do moich drzwi. Bardzo, bardzo energicznie.
Więc zwlokłem się z łóżka, w którym spał smacznie Niels, a ja już wiedziałem o co chodzi. Na zewnątrz było jasno.
Cholernie, kurwa, niedobrze. Naciągnąłem na tyłek spodnie od pidżamy, leżące gdzieś na fotelu i otworzyłem drzwi.
- Mogłeś mi powiedzieć, że nie będzie cię na wykła... Spałeś?
- Mhm - mruknąłem, ogarniając włosy z twarzy. - Która godzina.
- Po dziesiątej, minął cię pierwszy wykład. Teraz jest okienko godzinne.
- Niech to jasny szlag trafi, kurwa mać - syknąłem. - Daj mi dziesięć minut i wrócimy na uczelnię, okej?
- Daj mi te notatki, Seth, to w porządku. Nie mogę uzupełnić pracy.
- Są w sypialni na fotelu, weź sobie. Ja idę do łazienki.
Zniknąłem za jej drzwiami, zupełnie zapominając, że w sypialni miałem gościa. I to nagiego...
Czarnowłosa ładna dziewczyna weszła do pomieszczenia. I jej spojrzenie od razu padło na nagi tyłek, który wystawał spod kołdry, a nie należał do Setha. W łóżku był śpiący mężczyzna. Nie przewidziało jej się.
W dodatku gdy skrępowana próbowała dostać się cicho do wskazanego przez Setha miejsca, zaczepiła się o leżące na podłodze spodnie i uderzyła się w nogę fotela.
- Kurwa mać - syknęła wściekle, skacząc przez krótką chwilę z grymasem bólu na twarzy.
Dopóki nie spotkała się z spojrzeniem mężczyzny, który już nie spał. I patrzył na nią. Bardzo, bardzo dziwnie...
Pan Vincent - 2016-10-27, 10:29
- Seth. - Wymruczal, pocierajac nosem zaglebienie w jego cudownej, pachnacej kwiatami szyi. Jak dobrze bylo go przy sobie miec, trzymac w ramionach, podczas gdy cale zycie i swiat trwaly gdzies obok, gdzies poza nimii tym cholernym kwiatowym rajem.
Ale potem do raju wkradl sie ziemniejszy wiatr i inny zapch, o wiele slodszy i nieco duszacy, zupelnie nie pasujacy do chlopaka.
Niels skrzywil sie wyraznie i otworzyl powieke (czego absolutnie nie chcial robic, bo byl zmeczony jak jasna cholera) a potem uniosl sie delikatnie na lokciach i...
- Kurwa mac. - Rozeszlo sie wraz z gluchym uderzeniem.
Spojrzal wprost w oczy jakiejs gowniary. Wydawala sie rownie zaskoczona jego obecnoscia, co on jej.
Ocenil ja bardzo szybko spojrzeniem - czarne dlugie wlosy, delikatnie okragla buzia, wydatny biust i nieco krzykliwy makijaz - nie, nie mogla byc w jego stylu, Seth lubil troche inne laski.
Kurwa. Chyba. Przeciez nigdy z nim o tym nie gadal.
- Czesc. - Przywital sie mocno zachrypnietym glosem i odchrzaknal. Rozejrzal sie za swoimi ciuchami, ale byly zbyt daleko by do nich podejsc. Zadowolil sie wiec naciagnieciem koldry powyzej pepka i dopiero wtedy skrzyzowal groznie ramiona na piersiach, mierzac ja z byka.
- Czego szukasz? - Zapytal z pozoru uprzejmie, ale gdzies tam w tle zawiesil delikatna grozbe. Usadowil sie u szczytu lozka jak pan i wladca i tak wlasnie to mialo wygladac.
To on go pieprzyl, nie ona. Seth byl jego, nie jej.
- Nota...tek? - Podsunela niepewnie, wykrzywiajac usta w usmiechu. - Jess, uczymy sie razem. Dziwne, ze nigdy ci o mnie nie opowiadal. Natomiast ja doskonale znam twoje imie. Jo...
- Niels. - Przerwal jej cierpko ale zaraz potem wykrzywil usta w lagodnym usmiechu. Pokusil sie nawet o podanie jej reki przez lozko. - Moze cos slyszalem. - Dodal jeszcze, zastanawiajac sie czy podanie jej reki kiedy nie mial na osbie ubran,bylo dobrym pomyslem.
Na szczescie wlasnie wtedy wrocil Seth - z delikatnie splatynymi wlosami, zasapanym wyrazem twarzy i gniewnym grymasem w kacikach ust.
- Ubierac sie? - Spytal go potulnie, a gdy blondyn skinal glowa, bez skrepowania wylazl spod swojego okrycia i mozliwie pospiesznie powkladal na siebie czesci garderoby.
Ze smutkiem musial przyznac, ze Isabelle wytrenowala go we wkladaniu ubran do perfekcji. Robil to w niecala minute.
Draco - 2016-10-27, 11:39
Zagapiłem się. No co? Skąd mogłem przypuszczać, że Niels tak po prostu wyjdzie przy mojej koleżance nagi jak go natura stworzyła i zacznie się ubierać tak szybko, jak nigdy dotąd. To w ogóle było możliwe, nałożyć na siebie kilka warstw w takim tempie?
Chyba Jess też trochę wmurowało, ale mam wrażenie, że z zupełnie innych powodów, niż mnie. Jakoś z niepokojącą fascynacją spoglądała ona na fiuta. No cóż, lekki poranny wzwód dodawał mu uroku. Tak sądzę.
Znalazłem możliwie jak najszybciej ubranie w szafie i ziewając potwornie nałożyłem je na siebie. Jess usiadła w salonie i zaczęła konstruować swoją pracę na przedmiot poświęcony prawu karnemu.
- Chcesz coś do zjedzenia, Jess? Niels? - mruknąłem. - Mamy jeszcze z czterdzieści minut.
- Jasne - mruknęła dziewczyna, skreślając energicznie jedno ze zdań i pisząc je od nowa.
Gdy spojrzałem na Nielsa, także przytaknął. Więc poszedłem do kuchni. Zrobiłem wszystkim kawy, a dziesięć minut później na wyspie stały trzy parujące talerze pełne jajecznicy. Dla mnie i Jess były tam też warzywa, ale Niels miał tylko pikantną kiełbaskę chorizo.
- Smacznego - uśmiechnąłem się do moich gości, wciąż byłem senny.
Pan Vincent - 2016-10-28, 10:47
Cale szczescie, ze Seth potrafil gotowac, bo Niels byl tak potwornie glodny odkad tylko otworzyl powieki, ze zaczynal wrozyc sobie swoja rychla smierc z wycienczenia.
Teraz jednak nie musial sie tym martwic i zajadal ze smakiem cudowna jajecznice, popijajac ja poranna kawa.
To bylo niesamowite - moc znow siedziec przy sniadaniu z tym gnojkiem, widziec jego twarz, pic z jego cholernych kubkow.
- O ktorej konczysz wyklady? - Zapytal niewinnie kiedy oproznil swoj talerz do czysta i mogl odetchnac z calkowicie zapelnionym zoladkiem. Ach, to bylo blogie uczucie.
- O szesnastej. - Odpowiedziala zamiast niego czarnowlosa kolezanka. Erm... Jess.
Pokiwal glowa i upil lyk, wbijajac spojrzenie w nieco nachmurzonego (i na pewno niewyspanego) chlopaka. Zastanawial sie co Seth myslal o wczorajszej nocy, co w ogole zamierzal z tym dalej zrobic. I czy cokolwiek?
A moze nic mialo sie miedzy nimi nie zmieniac? Moze to mialo byc zwykle pieprzenie, a potem kazdy z nich powinien zajac sie swoimi zajeciami?
Ale to wcale nie bylo zwykle pieprzenie. Oni sie tam... no, kochali (o wiele trudniej bylo mu o tym myslec na trzezwo, caly romantyzm wyparowal z niego wraz z procentami). A skoro robili to inaczej, to nie powinno sie tak po prostu zakonczyc. Przynajmniej w jego mniemaniu.
- Przyjde po ciebie kiedy skonczysz. - Mruknal jeszcze i skierowal krok do przedopokoju, przesuwajac przelotnie swoja wielka dlonia po jego udzie. Z pozoru niewinny, niezamierzony gest, ktory mial mu powiedziec, ze on wcale nie zapomnial i czekal. A co Seth zamierzal z tym zrobic, to bylo juz tylko jego sprawa.
- Na razie, Jess. - Rzucil przy drzwiach i zamknal je za soba ostroznie.
Draco - 2016-10-28, 11:42
- Ty znowu z tym...
Jess nie była specjalnie wtajemniczona w moje życie, bo nie musiała być. Co prawda na samym początku, gdy to wszystko związane z Nielsem ujrzało światło dzienne zdarzyło mi się zwierzyć jej raz, czy dwa. Bez szczegółów, oczywiście. Nie chciałem być oceniany, chociażby jeśli chodziło o to, że jakby nie patrzeć mężczyzna, który oszukał mnie zrobił to samo swojej narzeczonej (!) i to było dużo gorsze, niż jakieś tam moje problemy. Niemniej jednak chyba się jakoś przejmowała mną. Nawet w najmniejszym stopniu.
- Nie.
- Ale...
- Jezu, to tylko seks - mruknąłem, dopijając kawę, idąc w stronę przedpokoju. Postawiłem psuty kubek na szafce, zbierając z niej przy okazji klucze do domu i samochodu. Wziąłem torbę, kurtkę i wyszliśmy na zajęcia. Nie chciałem o tym dłużej mówić, w szczególności z nią. Nie chciałem też myśleć na ten temat. Potrzebowałem kogoś mądrego, aby porozmawiać o tym. Andrei może i Alexa. Zdecydowanie nie Jess. Nie ufałem jej na tyle, aby zwierzać się tak mocno...
Po szesnastej Niels naprawdę przyszedł po mnie. Nie żartował. Właśnie otwierałem drzwi do samochodu, kiedy objął mnie w pasie z zaskoczenia. Chyba nie przemyślał tego w stu procentach. Szczególnie po ostatnich wydarzeniach byłem dość przeczulony i nie można było ukrywać, nie podobał mi się ten niezapowiedziany dotyk. Oczywiście Max przestał mnie gnębić, ale pomimo wszystko nie chciało mi się wierzyć, że to był cały czas on - pomimo tego, że przecież się przyznał. Chyba wpakowałem Nielsowi łokieć w żołądek, przypadkiem, bo kiedy mnie puścił i mogłem odwrócić się przodem do niego, miał niewyraźną, trochę bolesną minę.
- Cześć. Przepraszam, myślałem, że to Max... Wydawało mi się, że żartujesz z tym przyjściem po moich zajęciach. Po co?
Nie zamierzałem w ogóle rozmawiać o tym seksie. Nie było to dla mnie potrzebne. Nie chciałem, żeby było jak zawsze. Pozwoliłem mu na to, jasne. Może też w jakimś sensie chciałem utrzeć nosa Maxowi. Zrobić mu na złość. Nie wiem sam. Ale to, że uprawialiśmy seks nie oznaczało, że wszystko już było w porządku, harmonia życia i tak dalej. No nie...
Pan Vincent - 2016-11-28, 20:59
Dla mezczyzny pokroju Nielsa, jasne sytuacje byly najlepszymi z mozliwych. Za przyklad mogla posluzyc chociazby sytuacja sprzed paru (moze parunastu) godzin:
Seth pozwolil mu sie wreszcie... No, nie tyle wypieprzyc co w ogole do siebie zblizyc - spali ze soba, kochali sie, a to oznaczalo, ze wszystko moglo juz byc tak jak dawniej.
Przynajmniej tak to sobie tlumaczyl prosty umysl Nielsa, lubujacy sie w prostych przekazach.
Skoro wczoraj bylo dobrze, to dzisiaj tez tak mialo byc - nie zastanawial sie nad tym jak spojrza na to inni ludzie, nie myslal o tym, ze ich sytuacja byla juz i tak wystarczajaco pochrzaniona, nie przyjmowal do wiadomosci, ze istnialo zbyt wiele czynnikow, ktore zdecydowanie utrudnialy, a wrecz uniemozliwialy im dobry zwiazek - nie.
Liczylo sie tylko to, ze znowu mogl go dotykac, calowac, byc przy nim. Reszta swiata mogla sie pocalowac w dupe.
Pozwolil mu od siebie odskoczyc (gdzies w tyle glowy zapalila mu sie ostrzegawcza lampka "on chce cie uderzyc, zdzielic cie prosto w pysk, ukarac za wszystko co wczoraj zrobiles") i spojrzal mu w twarz, wyszukujac w niej jakichkolwiek oznak obrzydzenia - te sie, jednak, nie pojawily. Zamiast obrzydzenia ujrzal najzwyklejsza w swiecie mieszanke strachu z oburzeniem, a potem otrzymal wyjasnienia, ktore wrecz zrzucily mu kamien z serca.
- Ten pojeb nigdy wiecej sie do ciebie nie zblizy. - Mruknal, odpalajac sobie papierosa. Na ustach blakal mu sie lobuzerski usmieszek i kazdy, kto choc troche znal Nielsa, dobrze wiedzial, ze oznaczal on tylko i wylacznie bolesna obietnice krzywdy dla tego, o ktorym mowil. Dunczyk nie nalezal moze do zbyt rozwaznych i zaradnych, ale przypierdolic potrafil jak malo kto. - Jak twoje zajecia? - Zagadal, rozgladajac sie po dziedzincu uczelni - zadbanym, rownym, zasianym studentami az po sam pieprzony horyzont. -Dali ci dzisiaj w kosc?
- Seth! Zaczekaj! - Rozleglo sie glosne (i nieco piskliwe) wolanie: z tlumu przebijala sie do nich dzielnie niewysoka ruda dziewczyna, ktora szczerzyla sie do blondyna tak wdziecznie i radosnie, ze moznaby ich posadzic o narzeczenstwo, czy cos rownie ckliwego.
Dobiegla do nich lekkim truchtem, niemalze gubiac po drodze wielki "stylowy" beret. Poprawila go pospiesznie i przysunela sie do blondyna (nie zaszczycajac Nielsa nawet jednym spojrzeniem), po czym wyciagnela w jego strone jaskrawo-zolty zeszyt. Wsunela go w szczuple dlonie chlopaka i wymruczala zarliwie:
- Zostawiles swoj zeszyt na auli, pomyslalam, ze ci go... no, oddam. - Zarumienila sie wsciekle i odsunela delikatnie, spogladajac na niego spod rzes.
Niels westchnal ciezko i ostatkiem kontroli powstrzymal sie od tego by nie odepchnac tej glupiej gowniary. Wiedzial, ze to by tylko wkurzylo Setha, a tego musial teraz unikac.
- Wiesz, ten wyklad byl taki fascynujacy, notowalam niemalze kazde slowo. Co prawda pamiec mam niezla, ale lubie sobie wszystko utrwalac notatkami. Wiesz, tak jest po prostu lzej i...
Dopalil w spokoju swojego papierosa i przewracajac oczami oparl sie ciezko o maske samochodu.
- ...ty jestes niesamowity. Znasz odpowiedz na kazde pytanie, o co by cie nie zapytali! Chcialabym byc tak madra jak ty. Boze, ale paplam, a ty pewnie sie spieszysz...
- To akurat prawda. - Mruknal cicho, sciagajac na siebie jej zdziwione spojrzenie, tak jakby dopiero teraz zdala sobie sprawe z tego, ze znajdowala sie tu jeszcze jedna osoba.
- Och, przepraszam, ja... Pan jest pewnie...
Pan? Co ona sobie myslala, ze kim on niby byl? Jego wujem, ojcem, trenerem?
Az taki stary nie byl. Glupia cipa, jaki, kurwa, "pan"?
Jego facetem, mala suko. Wypierdalaj.
Mial ochote odpowiedziec, ale zamiast tego wyciagnal swoja wielka dlon i potrzasnal jej wiotka raczka, mruczac pod nosem swoje imie.
- Przepraszam cie, ale musimy juz naprawde isc. - Powiedzial najgrzeczniej jak tylko mogl i modlil sie do wszystkich bostw by Seth po prostu sie z nim zgodzil i wsiadl do cholernego auta.
Draco - 2016-11-28, 21:45
Odwróciłem się zaskoczony, słysząc swoje imię. Zrobiłem to zupełnie odruchowo, nie zdając sobie sprawy z tego, że to naprawdę chodzi o mnie. Paige dobiegła do mnie i wcisnęła mi w dłonie mój zeszyt.
- Och. Dzięki - uśmiechnąłem się lekko, przeglądając go. Niczego nie brakowało (zazwyczaj miałem w zeszytach kilkanaście kartek i kserówek).
Schowałem go do torby i uniosłem brew ku górze, słysząc jej niezwykłą paplaninę. Uśmiechnąłem się ciepło, słuchając mimo wszystko.
- Przesadzasz, wcale tak nie... - urwałem, gdy Niels wtrącił się w tę rozmowę. Uniosłem brew, spoglądając mało przychylnie na mężczyznę. Za kogo ty się uważasz, Niels?
- Pan jest pewnie jego ojcem, prawda? - spytała Paige, spoglądając na mężczyznę.
Parsknąłem śmiechem.
- Nie jest. To mój ochroniarz. Mam zespół - mruknąłem, wzruszając ramionami.
Dziewczyna zarumieniła się.
- Wiem. Widziałam cię w telewizji. Jesteś naprawdę... rany, świetny!
- Cieszę się - uśmiechnąłem się lekko, po raz kolejny. - Masz notatki z medycyny sądowej? Gdzieś je zgubiłem.
- Ja? Ja.. jasne! Oczywiście, że tak.
- Świetnie. Miałabyś czas jutro? Po zajęciach, w bibliotece. Moglibyśmy się przy okazji pouczyć do administracyjnego.
Dziewczyna chyba się zatkała na chwilę. Zachowywała się dosyć zabawnie, w sumie nie wiem o co jej chodziło.
- Tak, bardzo chętnie. Ja... to nie przeszkadzam już - mruknęła, jakby speszona.
Zerknąłem na Nielsa, który rzucał jej niezbyt miłe spojrzenia. Zauważyłem to, gnoju!
- Trzymaj się - puściłem jej oczko i wsiadłem do samochodu. - Wsiadasz, Niels?
Mężczyzna, trochę jakby zadowolony, usiadł po stronie pasażera.
- Co ty odpierdalasz? Nie mógłbyś zachowywać się normalnie w stosunku do moich znajomych?
Pan Vincent - 2016-11-28, 22:05
Tak wiec wyszlo jak zwykle - Niels mogl sie nie wiadomo jak bardzo starac dobrze zachowywac i powstrzymywac sie od naprawde zlosliwych komenatrzy, a Seth i tak tego nie mogl tego docenic: wrecz przeciwnie, on wolal porobic mu jeszcze bardziej na zlosc, zaprosic te nedzna pizde do wspolnej nauki, byc dla niej przesadnie milym i...
No, nie dalo sie ukryc - czul sie tym wszystkim oszukany i wkurwiony.
- Jasne. - Odparl krotko, obracajac sie w strone okna. Nie chcial teraz z nim rozmawiac, wiedzial, ze to wszystko doprowadziloby tylko do klotni, a to nie bylo im teraz potrzebne. Wystarczyly te wszystkie tygodnie milczenia, ktore poczatkowo ze soba spedzili, teraz nalezala im sie chwila spokoju, wytchnienia.
Musial przyznac, ze poczatkowy romantyzm zszedl z niego jak powietrze z przebitego balonika - czul sie teraz nieco sflaczaly, niezadowolony.
- Masz na dzis jakies plany? - Zapytal wolno, wyciagajac z kieszeni telefon. Usmiechnal sie ukradkowo, dostrzegajac sms-a od Andrei ('Zostawiles w biurze swoja chinszczyzne, dzieki za troske, ale nie przepadam za plesnia') i odpisal jej krotkie 'sorry', ponownie zerkajac w kierunku blondyna. - Proba, czy siedzisz w domu?
Draco - 2016-11-28, 22:37
Zmarszczyłem brwi, ale nic nie powiedziałem. Nie byliśmy parą i takie zachowanie było po prostu nie na miejscu.
- Siedzę w domu. Mam znaleźć piosenkę na kolejny występ w tym programie, mamy czas do jutra.
Ustawiłem lusterka i zapiąłem pasy. Wyjechaliśmy z parkingu. Nie wiem gdzie mam podwieźć Nielsa, więc... cóż, warto byłoby po prostu spytać. O jego plany, czy co tam chciał.
- Podwieźć cię gdzieś, czy planujesz wprosić mi się na chatę? - zerknąłem na niego.
Mam nadzieję, że nie brzmiałem bardzo niemiło. Problem w tym, że zwykle byłem dość... szorstki w obyciu. Brak wyczucia to moje drugie imię.
Zauważyłem uśmiech. Nie myśl sobie, że... No, nie myśl.
- Planuję wbić się... na chatę - Usłyszałem odpowiedź.
- O ile pomożesz mi z tą piosenką. I nie myśl sobie zbyt dużo, Niels. Uprawialiśmy seks, ale to tylko seks. Jestem na ciebie wściekły, cięty i bardzo ci nie ufam. Ale jestem na ciebie skazany na kolejne pół roku, więc... Nie cierpię Andrei. Ta laska zawsze mnie w coś wpakuje - mruknąłem z frustracją. Trochę przerysowaną i teatralną, bo jasne, mogło być gorzej.
Ale dla mnie to powrót do przeszłości, której nie chciałem mieć, więc dość patowa sytuacja.
Pan Vincent - 2016-12-03, 20:48
- Nie umiem pisac piosenek. - Odpowiedzial mu krotko, ale jego ton mowil wszystko: to, ze mial gdzies czy Sethowi odpowiadalo jego towarzystwo, to, ze Niels cieszyl sie z kazdej chwili przy tym gnojku i wreszcie i to, ze kazde slowo wypowiadane przez ksztaltne wargi bylo w rzeczywistosci klamstwem, bo chociaz Seth mogl byc teraz wsciekly, to gdzies w jego podswiadomosci musiala tkwic ta prawda.
Ta prawda, ktora mowila, ze to wlasnie przy nim blondyn mogl czuc sie bezpiecznie, ze tylko z Nielsem bylo mu tak dobrze w lozku, ze tylko on potrafil ochronic go przed kazdym zlem tego swiata i tylko on tego chcial.
Nikt nie kochal Setha tak mocno, nikt nie walczyl dla niego z takim oddaniem.
- Nie bede ci przeszkadzal.- Dodal, kiedy samochod zatrzymal sie w podziemnym parkingu.
Odwiesil kurtke na wieszak i ruszyl do kuchni bo zrobic kawe - nie umial niczego poradzic na to, ze czul sie w tym mieszkaniu jak u siebie, to byl jakis chory nawyk, ktoremu po prostu ulegal.
Kawa w szafce po lewej, cukier w przezroczystej miseczce z pokrywka przypominajaca baldachim, dla Setha troche mleka, tego z bialego kartonu z czerwonym kolkiem - wszystko bylo takie znajome, cieple, dobre.
Bezpieczne.
Wrocil do salonu z taca, na ktorej staly dwa kubki i przyjrzal sie ukradkiem pograzonemu w lekturze (jakas gowniana ksiazka o prawie, byl tego pewien) chlopakowi.
Dobrze mu bylo w tych dlugich wlosach,w luznych koszulkach, ze zmarszczonymi brwiami i delikatnym grymasem w kacikach ust.
- O czym bedzie ta piosenka? - Zapytal wolno, sadowiac sie ostroznie obok. Staral sie by ich ciala nie zachowywaly dystansu, ale nie chcial sie rowniez narzucac, wiedzac, ze na razie Seth byl na etapie, w ktorym bliskosc by go tylko rozdraznila. - I jak ty to w ogole robisz? Jak pisze sie piosenki?
Wygladal jak wielki, ciekawski dzieciak, kiedy pochyliwszy sie nieco w strone chlopaka wlepil zaciekawione spojrzenie w jego ladna twarz, glodny odpowiedzi, uwagi, jakiejkolwiek interakcji.
Oczywiscie nie zdawal sobie z tego sprawy, nie zmienialo to jednak faktu, ze taki Niels - dzieciak wygladal troche zabawnie.
Draco - 2016-12-03, 20:59
- Znaleźć nie oznacza napisać. Chodzi o cover, mamy zrobić własne wykonanie jakiejś już... wydanej. Przez kogoś. No wiesz - odpowiedziałem, gdy byliśmy już w domu, a Niels podał mi... kawę.
To nawet miłe. Pamiętał, że lubię rozpuszczalną i z mlekiem. Upiłem łyka, zamieszałem łyżeczką napój i upiłem kolejnego. A potem odstawiłem kubek i odłożyłem książkę na stolik i westchnąłem.
- Alex dał mi kilka tytułów, mam coś z tego wybrać. Głównie to jakieś popowe rzeczy, które mielibyśmy przerobić na trochę mocniejszą nutę. Przydałby się ktoś, kto umie grać na gitarze.
Byłem ewidentnie mało zachęcony perspektywą próbą wyselekcjonowania co może być odpowiednie, a co jednak nie bardzo.
Spojrzałem na Nielsa, marszcząc brwi raz jeszcze.
- Jak się pisze piosenki? Ja... Nie wiem. Po prostu piszę. Trochę jak opowiadanie. Albo kartkę z pamiętnika. Na papier przelewają się emocje, które masz w sobie. Jeśli to złość, piosenka będzie krzykiem i kłótnią - z tobą, z światem, może z drugą osobą. Jeśli to miłość, utwór będzie subtelniejszy, bardziej... namiętny? Może. Sam nie wiem. Po prostu to jakoś tak wychodzi.
Pan Vincent - 2016-12-03, 21:11
Pokiwal glowa, nie odnajdujac slow, ktorymi moglby skomentowac wypowiedz chlopaka. Zrozumial z niej calkiem sporo, bo byla jasna i klarowna, ale wiedzial tez, ze pisanie piosenek nie bylo dla niego.
Nawet w myslach nie uzywal zbyt wielu slow, a co dopiero przelac je na papier, czy zaspiewac? Niee.
Zerknal na liste 'zaproponowanych' przez Alexa piosenek i pokrecil glowa, odkrywajac, ze nie zna chocby i jednej z nich.
- Hmmm. - Mruknal nosowo, przeciagajac sie leniwie na kanapie. - To ja moze zamowie pizze, a ty wybierz sobie co tam chcesz.
Zanim Seth zdazyl odpowiedziec, Niels siegnal po telefon i wybral numer do swojego ulubionego dostawcy, zamawiajac wielka pizze przedzielona na pol (grecka dla Setha, kebab dla niego) i malo wazne dodatki.
Potem, kiedy Seth nucil sobie cos cicho pod nosem, pochloniety swoim zajeciem do tego stopnia, ze zdawal sie go nie zauwazac, Niels postanowil posprzatac mu w sypialni.
Pozbieral z ziemi pomiete koszulki, pozanosil kubki i talerze do kuchni, poukladal wielkie stosy ksiazek w rowne wiezyczki na biurku.
Zmyl podlogi nowoczesnym mopem parowym (Seth nawet nie zerknal w jego strone, ale to wcale mu nie przeszkadzalo, wystarczala mu jego obecnosc), zmienil posciel w ogromnym, miekkim lozu.
Nie czul sie przy tym ani troche zle, nie czul sie jak sprzataczka, nie byl w zaden sposob umniejszony - chcial po prostu sprawic temu smarkaczowi przyjemnosc, udowodnic mu, ze naprawde mu na nim zalezalo.
Kiedy minely dobre pare godziny a pizza zdazyla juz dawno wystygnac w swoim pudelku (ani on, ani Seth nie pokwapili sie by po nia siegnac), Niels poszedl po dwa talerze i piwo, a potem zawolal gownairza na obiad.
Chlopak, wydawalo by sie, wybudzony z transu zamrugal zabawnie i rozejrzal sie wokol, a na jego twarzy pojawil sie rozbrajajacy usmiech.
- Zjedzmy te pizze bo zaraz strawie swoj wlasny zoladek. - Poprosil.
Draco - 2016-12-03, 23:13
- Rany, skąd mam wiedzieć, co wybrać, nie słyszę tej piosenki w innej wersji, niż oryginalnej... Ja pierdolę - mruczałem pod nosem co chwilę, puszczając inną piosenkę, tym razem wersję akustyczną z któregoś występu na żywo. Wokalistką była Jessie J i jej "Nobody's Perfect". Kobieta miała głos. Zamknąłem oczy i słuchałem jej, mimowolnie czując.
"When I'm nervous I have this thing, yeah I talk too much
Sometimes I just can't shut the hell up
It's like I need to tell someone, anyone who'll listen"
Uśmiechnąłem się lekko. Była naprawdę dobra. I nawet nie sądzę, żeby trzeba było wiele zmieniać. Może trochę więcej gitary, na przykład dodać basową. Ale wersja akustyczna broniła się sama sobą.
Nie spodziewałem się, że w końcu Niels mnie zawoła. Akurat miałem włączyć na słuchawkach kolejny utwór, zaznaczając zielonym markerem ptaszka obok utworu Jessie. Obiad? Spojrzałem na okno, a tam zdecydowanie pociemniało. Bardziej, niż mogłem się spodziewać. Uśmiechnąłem się do mężczyzny, odsuwając od siebie rzeczy związane z zespołem i poszedłem zjeść.
Usiadłem obok mężczyzny, gryząc kawałek zimnej już pizzy. Ale pizza miała to do siebie, że nieważne - na ciepło, czy zimno, smakowała równie dobrze. Żułem zadowolony, zauważając, że wokół było jakoś czyściej. Pachniało środkiem czystości i jakoś tak...
- Sprzątałeś?
Pan Vincent - 2016-12-30, 16:20
Nie rozmawiali zbyt wiele podczas posilku - Seth zadawal mu jakies malo istotne pytania, a on odpowiadal na nie polslowkami, znajdujac sie myslami daleko, daleko poza kuchnia i zimna pizza, ktora raczyli swoje podniebienia.
Choc ta byla, oczywiscie, pyszna.
Poprosil Setha zeby poczekal na niego w salonie, oferujac, ze pochowa naczynia do zmywarki. Staral sie by jego ton brzmial absolutnie normalnie, niemalze niedbale. Seth mial sie po prostu nie domyslac, co czekalo go w momencie gdy Niels zblizy sie do owej kanapy.
O tym, co mialo go czekac, Niels rozmyslal bardzo dlugo i namietnie podczas godzin spedzonych na sprzataniu apartamentu chlopaka.
Dosc mial tego calego 'to tylko seks, Niels' albo 'nadal mam cie na oku'. Seth mogl sobie pieprzyc co chcial, ale nie bylo sensu ukrywac, ze w lozku bylo im ze soba lepiej niz z kimkolwiek innym i...
Odrzucil scierke w kierunku zlewu i przeszedl do salonu, obrzucajac blondyna dlugim spojrzeniem.
- Ja wiem, ze jestes na mnie zly. - Zaczal cicho i mocno chrapliwie, jak zwykle kiedy mowil o uczuciach albo o styuacjach, ktore niezwykle go krepowaly - masz do tego pelne prawo. To nie zmienia faktu, ze...
Urwal, siadajac obok. Jeszcze raz spojrzal mu w oczy, dostrzegl to wszystko, za co ostatnio sie tak bardzo nienawidzil. Stalowo - szare teczowki, ktore pomimo calej swej dumy i piekna, gdzies z trzymaly cien smutku, zlamania, krzywdy.
Tak bardzo chcial mu wytlumaczyc, jakos to wyjasnic, tak zeby zrozumial, ze naprawde, naprawde go kochal i nie chcial zeby tak wyszlo i... Kurwa mac.
Zamiast myslec nad tym jakich slow uzyc, pochylil sie na tyle nisko by zlozyc na jego pelnych wargach pocalunek - nie byl on jednak tak samo czuly i slodki, jak zeszlej nocy. Tym razem pieszczota byla pelna gniewu i skrywanych pretensji i zalu i zlosci i pozadania.
Nie zwracal uwagi na jego reakcje, nie dalby mu sie odepchnac nawet wtedy gdyby oblano go kwasem - objal go ciasniej swoimi szerokimi ramionami i bez pozwolenia wciagnal sobie na kolana, wedrujac wszedobylska dlonia na jeden z ksztaltnych posladkow.
To wlasnie tak mialo wygladac, tak powinno byc. Seth musial to wreszcie zrozumiec.
Draco - 2016-12-31, 14:49
- To nie zmienia faktu, że co? - mruknąłem, nim mnie dotknął, objął tak ciasno, że nie dało się nawet odepchnąć go. Pocałował mnie, ale to nie był już czuły dotyk, jak poprzednio. Tym razem Niels ewidentnie miał potrzebę i zamierzał mnie do tego wykorzystać.
- Nie możesz wchodzić do mojego życia i tak po prostu oczekiwać i wymagać ode mnie różnych rzeczy, Niels - syknąłem, gdy udało mi się uwolnić usta od jego pocałunków. Zsunął wargi na moją szyję, kąsał ją i ssał.
Oczywiście, że to na mnie działało, byłem zdrowym i młodym człowiekiem, jak przyjemne pieszczoty miałyby na mnie nie działać? Ale nie chciałem seksu. Kurwa, no nie chciałem. Nie czułem się pewnie, bezpiecznie, nie bardzo rozumiałem co miało teraz miejsce i... Bałem się. Tak po prostu się bałem, że ten kutas przyjechał sobie, bo wiedział, że w końcu zmięknę, a wtedy... Skąd miałem wiedzieć, że nie będzie doił ze mnie szmalu? Skąd miałem wiedzieć, że jego intencje są... jakieś, jakiekolwiek, skoro ten debil nie mówił mi nic. On tylko potrafił całować i to była jego cała komunikacja. A dla mnie seks może być niczym specjalnym. Może być fantastyczny i z Nielsem taki jest, ale to tylko jebanko, nic więcej. Ja nie wiem o co mu chodzi. To jest ten problem. Nie rozumiem.
- Niels, nie. Przestań. Jak chcesz uprawiać seks, idź sobie na dziwki. Ja nie mam ochoty. I nie wiem o co ci chodzi. Słyszysz? Nie.
Pan Vincent - 2016-12-31, 15:18
Ma gladka i cudownie pachnaca szyje. Jego skora jest aksamitna, cholernie. Bardziej niz te wszystkie jedwabne apaszki, ktore znajdowal u swoich kochanek w szafie. Niels byl pewien, ze moglby ja tak calowac bez konca, bo nawet samo to bylo cholernie przyjemne.
Ale jeszcze przyjemniejsze byloby pewnie siegniecie do jego spodni i wyciagniecie z nich jego sztywnego...
-Niels, przestan. - Uslyszal z gory i bardzo powoli uniosl glowe, spogladajac blondynowi w oczy. Zamrugal pare razy zeby przywrocic sobie ostrosc obrazu.
Wysluchaj drobnej tyrady i westchnal ciezko, odsuwajac sie od niego na drugi koniec kanapy. Westchnal ciezko i odchylil sie na kanapie, kladac glowe na jej oparciu.
Uspokoil oddech i poprawil material spodni, opinajacy sie ciasno wokol oczywistej erekcji.
- Jakie dziwki - zachnal sie, parskajac pustym smiechem. - W porzadku, juz cie nie dotykam. Myslalem, ze skoro cie caluje, to... No, widac. - Wzruszyl ramionami, rozgladajac sie ze swoja paczka z papierosami. Odpalil sobie jednego i wyciagnal przed siebie dlugie nogi, - Jesli mamy w ogole...
Zacial sie, probujac ulozyc to sobie w glowie. Jesli mieli w ogole 'co'? Pieprzyc sie? Byc ze soba? Rozmawiac? Co oni mieli ze soba...
- Ja nie wiem czego ty chesz. - Warknal, przeczesujac wlosy drzaca dlonia. - Myslalem, ze jest ok.
Draco - 2016-12-31, 15:28
- Jak ma być ok, skoro... Niels, jak? Wracasz po ponad pół roku. Ułożyłem już sobie życie bez ciebie, ulizałem każdą krzywdę, jaką mi zrobiłeś. Zamknąłem ten rozdział w moim życiu, zalepiłem rany na tyle, na ile mogłem i nagle się pojawiasz. Jak sądzisz, jaka będzie moja reakcja? Jak sądzisz, będę ci ufał? - spoglądam na niego z niedowierzaniem. I smutkiem połączonym z złością.
Westchnąłem ciężko, wstając. Podszedłem do okna, uchylając je. Z stolika wziąłem papierosy i podpaliłem jednego.
- Chcę, żebyś chociaż raz był szczery. Po co tu przyjechałeś, z jakiego powodu. Co robiłeś przez ten czas. Czy znowu chcesz pieniędzy. I nie burz się, że żądam odpowiedzi, Niels. Ja ci nie ufam i nie mam powodów, by ufać. Okradłeś moją rodzinę i sprawiłeś, że robiłem okropne rzeczy dla mojej mamy. To oczywiste, że będę pytał o pieniądze, jeśli mnie okradłeś. To oczywiste, że będę pytał o powody twojego przybycia i nie będę ufał twojej miłości. Mojej matce też mówiłeś o uczuciach i miałeś to w dupie. Moje sprzeciwy także. Nic nie było dla ciebie wartościowe, żadne zdanie innego człowieka.
Zaciągnąłem się szlugiem, odgarniając włosy z twarzy. Założyłem je za uszy i oparłem się o parapet tyłkiem. Po plecach wiał mi chłodny wiatr. Nie było za ciepło dzisiejszego wieczoru.
- Chce rozmowy. Seks mogę mieć z każdym, wszędzie. Nie interesuje mnie. Chcę odpowiedzi. Bo tylko one mogą ukoić chociaż w najmniejszym stopniu moje serce i mój rozum, który szaleje teraz, po prostu szaleje.
Znów się zaciągnąłem, a chłodny wiatr płynący z okna wciągnął siwe smugi do siebie, w miasto pełne włączonych świateł i hałasu życia mieszkańców.
Pan Vincent - 2016-12-31, 15:55
- Wrocilem do Danii. - Zaczal wsciekle, nawet na niego nie patrzac. - Wrocilem do ojca, bo mialem pieniadze, o ktorych ci juz z reszta mowilem. Mialem je, oddalem mu wszystko, co do cholernego centa.
Dogasil papierosa w krysztalowej papierosnicy i przygryzl mocno wargi, bojac sie, ze zaraz wybuchnie, ze zacznie sie drzec.
To o nim mowiono, ze byl slepy na uczucia, wiecznie mu powtarzano, ze niczego nie rozumial, a Seth byl w tym jeszcze gorszy, jeszcze glupszy, jeszcze, kurwa, bardziej smieszny.
- Nie chce juz twoich cholernych pieniedzy. Bylem wtedy... Pod ostrzem. Mialem powazne klopoty i musialem skad zdobyc ten szmal. Twoja mama ma w brod pieniedzy, to bylo widac od razu. Uznalem, ze nawet tego nie odczuje. - Urwal, wzdychajac ciezko. Czul sie mocno zazenowany rozmowa na temat jego kradziezy i klamstw. - Jasne, to nie bylo dobre, ale nie wiesz co zrobilbys na moim miejscu, gdyby wlasny ojciec chcial cie zajebac za to, ze jakis kretyn podpuscil cie do... - Machnal dlonia, zamykajac oczy. Obraz parszywej geby jego ojca i Johanna falowal mu pod powiekami jak nachalne muchy, - Teraz juz mam pieniadze. - Zakonczyl sucho.
- Pracowalem troche w zawodzie, wiesz. - Wykonal nieokreslony gest, jakby to co mowil bylo malo istotne. - To trwalo pare miesiecy. Ale potem i tak... No. - Poczul jak zapiekla go twarz, kiedy staral sie wyjasnic Sethowi, ze ludzie dowiedzieli sie o tym, ze ogladal jego cholerny profil w internecie i, ze mial jego cholerne zdjecie w portfelu i kochal go w kazdej minucie, ktora spedzil w cholernej Danii.
- Dowiedzieli sie o tym, ze z toba bylem. I nie podobalo im sie to. A ja i tak... I tak... - Urwal, odpalajac sobie drugiego papierosa. - No, tesknilem. - Mruknal krotko i bardzo niewyraznie. - Chcialem tu wrocic a on mi tylko w tym pomogl. I wiedzialem, ze nie bedziesz zadowolony ale chcialem... Wiesz. Sprobowac jeszcze raz. To wszystko, kurwa. - Warknal. - Nic wiecej nie powiem, bo nic wiecej nie ma.
Draco - 2016-12-31, 16:08
Są takie rzeczy, które musisz usłyszeć. Nigdy nie wiesz, czy to, czego się spodziewasz jest tym, co jest realne. Czasem wymyślamy sobie różne rzeczy, my, jako ludzie. Dzięki temu jest nam łatwiej, lepiej, wygodniej. Ale tym razem nie chciałem moich wymysłów, bo nimi karmiłem się bardzo długi czas, żeby przetrwać. Tym razem był czas na szczerość, na prawdę. Nawet jeśli nie była ona taka, jak mi się wydawało.
Milczałem jeszcze długo po tym, jak i Niels przestał mówić. Spoglądał na mnie spod byka, próbując mnie chyba zbombardować spojrzeniem albo zmusić do jakiejś reakcji. A ja po prostu stałem i paliłem papierosa.
- Dwie rzeczy. Twój ojciec chciał cię zabić za to, że ukradłeś mu pieniądze? Który rodzic tak robi?
Nie mogło zmieścić mi się to w głowie, dlatego... Nie uwierzyłem? No proszę. Znałem trochę ludzi z różnych środowisk i różnych rodziców, często bardzo... chujowych w tej roli. A mimo to nikt nie próbował zamordować własnego, dorosłego już dziecka z jakiegokolwiek powodu. Jasne, nie spotkałem się z jakąś mocną patologią, być może to stąd wynikały moje poglądy.
- Okej, wróciłeś. Jak to sobie teraz wyobrażasz? - mruknąłem, gasząc już peta i odchodząc od okna, z którego bił porządny ziąb.
Chciałem, żeby się przewietrzyło, tak czy inaczej. Usiadłem na kanapie, obok Nielsa, sięgając po kubek, w którym była pozostałość mojej herbaty. Dopiłem ją do końca.
Pan Vincent - 2016-12-31, 16:28
- C-co? - Wydusil z siebie, doglebnie zniechecony, przerazony i pokonany tym, ze z ust Setha padlo kolejene pytanie. Ile on ich jeszcze mial? Czy nie rozumial, ze Niels nie potrafil, nie umial na nie odpowiadac, ze to go po prostu zabijalo. Nie umial mowic o cholernych uczuciach i nienawidzil opowiadac komukolwiek o swoim ojcu, przeszlosci i calym zyciu zwiazanym z Dania.
- Wrocilem. - Przyznal, znowu na niego nie patrzac. - I wcale sobie tego nie wyobrazalem. Po prostu... Wrocilem tutaj, bo mialem jakiekolwiek znajomosci, bo wiedzialem gdzie sie zatrzymac i do kogo uderzyc, jezeli bede chcial gdzies pracowac. Teraz tez sobie tego wcale nie wyobrazam. Po prostu... jest.
No i juz. Wytlumaczyl mu to najlepiej jak umial,
Bo dla niego to naprawde tak wygladalo. Nie planowal, nie obmyslal - po prostu przychodzil tu, widzial go i chcial przy nim byc. Jak najblizej. Nie zastanawial sie co to jest, nie zastanawiaj sie dlaczego tak jest.
Po prostu tak juz, kurwa, bylo.
- Jezeli juz teraz wiesz, ze nigdy mi nie wybaczysz, to zakonczmy to teraz. - Zaproponowal nagle, zdziwiony tym, ze te slowa potoczyly sie z jego ust. Byl tym tak zaskoczony, ze przez chwile myslal, ze to Seth to zaproponowal, ale nie... To jednak nie byl on. - Tym razem dam ci spokoj na dobre.
Draco - 2016-12-31, 17:12
Milczałem, patrząc na niego. O ile łatwiejsze byłoby życie, gdybym powiedział teraz "Nie wybaczę ci"? Nie musiałbym tłumaczyć niczego mojej mamie, sam mając mętlik w głowie - kiedyś w końcu przecież by się dowiedziała. A może nie? Może Niels równie szybko zniknie sam z siebie, tak, jak pojawił się po raz kolejny? Sam nie wiem.
- Kiedyś może wybaczę. Ale nie wiem kiedy.
Czas się dłużył, wydawało mi się, że minęły lata, nim w końcu cokolwiek powiedziałem. Westchnąłem ciężko, krzywiąc się. Rozsiadłem się wygodniej na kanapie i sięgnąłem po listę piosenek, przeglądając ją pobieżnie. Nie skupiałem się nawet na tym, co czytam.
- Nigdy jednak tego nie zapomnę. I nie proś mnie o to, bo to niemożliwe. Pytanie, czy jesteś w stanie z tym żyć. Jestem wredną suką - wzruszyłem ramionami, skreślając jeden z utworów z dopiskiem "chyba boli cię dupa, nie będę tego śpiewał".
Spojrzałem na niego, unosząc brew. Oczekiwałem odpowiedzi, najprawdopodobniej.
Pan Vincent - 2017-01-04, 22:07
Czuł jak całe jego ciało napięło się boleśnie, kiedy oczekiwał słów Setha niczym pieprzonego werdyktu. Oto miała się rozstrzygnąć ich przyszłość, miało się podsumować wspólne życie i wszystko to, co Niels w nie włożył - cały ten ból i cierpienie, każda chwila przepełniona tęsknotą i brakiem zrozumienia.
Natychmiast pożałował, że w ogóle zadał to pytanie - układał w ustach rzeczywistą wymówkę, była już na końcu języka, ale mimo wszystko nie umiał jej z siebie wydusić.
Bo co by to znaczyło, gdyby nie zapytał go o to teraz? Przełożenie werdyktu nie oznaczało przecież jego braku, kiedyś musiał usłyszeć tę cholerną odpowiedź.
Popatrzył na Setha i przygryzł wargę, czując jak ta zapiekła pod naciskiem ostrych zębów.
Jedno małe słowo - tak, albo nie - miało zaważyć na wszystkim, i świadomość tego była po prostu straszna.
Ale Niels nie wiedział co mógłby odpowiedzieć.
Czuł, że to, co powiedział Seth, wcale nie było skreślające, może było wręcz przeciwne - może on właśnie na swój chory, pokręcony sposób, mówił Nielsowi, że chciał...
Że chciał by ten został przy nim.
Westchnął ciężko i usadowił się w swoim ulubionym fotelu, odpalając papierosa.
Co miał mu odpowiedzieć? Cieszyć się z tego zawoalowanego... Hmmm, co to właściwie było?
Czy może awanturować się, walczyć, zaprzeczać?
Co było słuszne wobec tej sytuacji?
Przez długi czas w pomieszczeniu zalegała miękka cisza, przecinana tylko i wyłącznie odgłosami długopisu skrobiącego po papierze. Odgłos ten był tak uspokajający i dobry, że Niels sam nie zauważył kiedy jego powieki zaczęły opadać na coraz dłuższe odstępy czasu...
Aż - koniec końców - usnął.
Draco - 2017-01-04, 22:24
Dziś był już jeden z ostatnich występów w programie muzycznym, w którym wzięliśmy udział. Plan Three miało się dowiedzieć, czy udało nam się wejść do finału, czy też nie. Chciałbym, żeby nam się powiodło, to jasne. Ale z drugiej strony, osiągnęliśmy już naprawdę dużo. Chyba nikt z nas nie przypuszczał, że dotrwamy do półfinałów, że będziemy w najlepszej czwórce. Mnie przynajmniej nie przyszło to do głowy.
- Pamiętajcie, wszystko będzie na żywo, więc dajcie z siebie wszystko. Widzowie będą głosowali na nagrodę publiczności. Jest szansa na dwie zdobycze! - Jakiś wysoki, postawny mężczyzna podbiegł do nas i wykrzyczał niemalże tę informację, aby za chwilę zniknąć wśród wielu, wielu ludzi.
Wszyscy się stresowali. Chodziłem w tą i z powrotem, próbując nie zapomnieć tekstu coveru, który sobie wybraliśmy.
Harmider i szum, który wokół nas panował wcale nie pomagał, nie sprawiał, że byłem spokojniejszy. Spoglądałem na Alexa, króla wyluzowania i on sam był bardzo spięty, trochę chyba przerażony. Dotychczas graliśmy sobie, jasne. Nic wielkiego. Ale chyba nikt z nas nie uświadamiał sobie, jak daleko już zaszliśmy i jak niewiele było przed nami, żeby wygrać, złapać tę nagrodę i... Niech to szlag.
- Plan Three, jesteście tuż po nich. Cztery minuty i wchodzicie.
Niemal padłem na zawał.
- Spokojnie. Spokojnie! Macie wodę. Uspokójcie się. Słuchajcie, nie myślcie o tym wszystkim. To tylko występ. I to nieważne, czy wygramy to, czy przegramy, okej? Nieważne co się stanie, mam kilka planów awaryjnych i na pewno wyjdziemy na prostą. - Andrea była obok nas. Podała każdemu z nas butelkę wody, nawet Nielsowi. Sama także się napiła, chowając do kieszeni szeleszczącą, plastikową reklamówkę, w której miała napoje.
- Jakie plany awaryjne? - spytał Andy, chyba jeszcze bardziej spanikowany, niż ja. A to już jest duży sukces.
- Odezwał się do mnie jeden koleś z wytwórni fonograficznej. Zobaczył wasze występy na Youtube i spodobały mu się. Niczego mu nawet nie obiecywałam, bo to konkurs dla amatorów, a jeśli podpiszecie jakąś umowę przestaniecie być amatorami. Czekam na rozwiązanie tego konkursu, ale są naprawdę ogromne szanse i... Nie ma się co przejmować tym programem.
Andrea uśmiechnęła się serdecznie, nie zdając sobie sprawy (a może zdając aż nadto), jak bardzo uspokoiło to nas. Nie w stu procentach, ale przynajmniej Andy przestał być aż tak biały. To było niepokojące.
- Plan Three, wchodzicie!
Pan Vincent - 2017-01-04, 23:02
Nadszedł sądny dzień, w którym częściowo miała rozstrzygnąć się kwestia dalszej kariery zespołu Plan Three ( a raczej jej rodzaj, bowiem żaden z członków zespołu nie wierzył, że miałby się on kiedykolwiek rozpaść). Finał durnego programu, w którym zwycięstwo mogło otworzyć wiele drzwi i wiele możliwości.
- Kto by pomyślał, co? - Andrea złapała go za ramię, uśmiechając się lekko. - Zobacz, gdzie są nasi chłopcy. A jeszcze nie tak dawno śpiewali sobie do kotleta. Niesamowite, jak czas leci, prawda?
- Mówisz o nich jakby byli dziećmi. - Parsknął Niels, upijając łyk wody. Stał za kulisami, w na tyle bezpiecznej odległości, by rzucić się z pomocą w wypadku "utrudnień" w występie, i tym podobnych.
Stał tam i obserwował jak Seth przełykał nerwowo ślinę i ustawiał się przy mikrofonie.
Ubóstwiał ten jego koci uśmieszek, uwielbiał sposób, w jaki odgarniał swoje długie jasne włosy za ucho... Dzieciak był cholernie idealny i Niels nie potrafił niczego poradzić na to, że uwielbiał się w niego wgapiać.
Nagle światła przygasły, robiąc wokół nastrojową atmosferę. Rozbrzmiały pierwsze dźwieki gitary, do której po chwili dołączyła perkusja i wreszcie TEN głos.
Niels poczuł, jak przez jego ciało przechodzą dreszcze. Był absolutnie przekonany, że nikt na świecie nie śpiewał lepiej od Setha. Oni po prostu musieli wygrać ten program.
Draco - 2017-01-04, 23:22
Głęboki oddech. Zamknąłem powieki, chcąc przestać myśleć o tym, co widziałem przed sobą. Całe tłumy ludzi, którzy na nas patrzyli. Było ich tak wiele, nie chciałem popsuć, zapomnieć tekstu, wahać się wokalnie. Nie mogłem popełnić błędu.
- I know that I'm runnin' out of time - zacząłem i od razu odwróciłem się do gitarzystów, słysząc ich głos. Uśmiechnąłem się.
- I want it all, mmm, mmm. - Pierwszy raz, prawdopodobnie, Alex i Andy byli chórkami. I już teraz chciałem się śmiać, bo brzmiało to jeszcze lepiej, niż na próbie (na co ciężko było ich namówić).
- And I'm wishin' they'd stop tryin' to turn me off
I want it on, mmm, mmm
And I'm walkin' on a wire, tryin' to go higher
Feels like I'm surrounded by clowns and liars
Even when I give it all away.
We came here to run it, run it, run it!
We came here to run it, run it, run it!
Szykował się refren. I gdy rozbrzmiał, byłem naprawdę szczęśliwy. Bo ta piosenka była o mnie, o nas, każdym z nas. Nikt nie mógł być tacy, jak my, to oczywiste. Każdy człowiek jest indywidualny, jedyny w swoim rodzaju. I nikt nie jest do podrobienia. Chociaż czasem ludzie o tym zapominają i idą jedną drogą, stadnie. Jakby nie było innych możliwości.
Podszedłem aż do krawędzi sceny, uśmiechając się do jakiejś dziewczyny.
- People like to laugh at you 'cause they are all the same, mmm
See I would rather we just go a different way
than play the game, mmm
And no matter the weather, we can do it better
You and me together forever and ever
We don't have to worry 'bout a thing 'bout a thing, no.
Nie wiem kiedy minęło te kilka minut naszego występu, jak to się wydarzyło, że w zasadzie... Zagraliśmy to. To prawdopodobnie był najlepszy występ w naszej karierze, niezbyt zaawansowanej, przyznaję, ale jednak. I najkrótszy, przy okazji. Ale i tak było świetnie i bardzo się cieszyłem. Gdy schodziliśmy, dostaliśmy dużo oklasków. To było naprawdę miłe widzieć przed sobą tak wielu ludzi, którzy wstali, klaszcząc. Tego uczucia nie dało się opisać. Pomachałem do kamery, szczerząc się.
- Werdykt ogłoszą za pół godziny. Zamówiliśmy jedzenie - oznajmiła Andrea, gdy w końcu do niej dotarliśmy. Była roześmiana. - Było fantastycznie. Świetny wybór piosenki.
https://www.youtube.com/watch?v=5Nrv5teMc9Y - Pink "Just like fire"
Pan Vincent - 2017-01-04, 23:46
Niels chodził od jednej ściany do drugiej, oczekując na ogłoszenie wyników zupełnie tak, jakby to chodziło o jego zespół i jego karierę. Niczego już nie umiał poradzić na to, że coraz bardziej czuł się tu jak w rodzinie i przeżywał wszystkie sukcesy i porażki tak samo mocno jak reszta zespołu.
W głowie zamigotało mu blado wspomnienie ostatniego wieczoru, tej pamiętnej nocy, kiedy doszli z Sethem do śmiesznej parodii porozumienia. Pamiętał jak przez mgłę, jak Seth nakrył go kocem i burknął coś o jego skończonej ignorancji, a potem obudził się na fotelu, z powykrzywianym karkiem i ramionami, ale szczęśliwy, bo w końcu w jego mieszkaniu...
- Zapraszam wszystkich na scenę - odezwał się organizator - nadeszła pora na ogłoszenie wyników.
Pozwolił wszystkim minąć się w przejściu i na krótką chwilę uścisnął jego dłoń, mówiąc mu tym krótkim gestem wszystko to, czego nie potrafił powiedzieć normalnie.
Na szczęście Seth to wszystko rozumiał.
- To nic takiego. - Alex odchylił się na fotelu, uśmiechając się smętnie. - Właściwie to chyba nawet lepiej, skoro wygraliśmy nagrodę publiczności, nie? Głowna nagroda też była fajna, ale jeśli publiczność cię wybrała na zwycięzców, to znaczy, że grałeś dobrze, nie?
- Pewnie, że tak. - Andrea pokiwała głową, polewając wszystkim do kubków martini. Siedzieli u niej w biurze i choć było ciasno, a jedynym źródłem muzyki był iphone Setha, to nikomu nie wydawało się to przeszkadzać.
Niels dopił zawartość swojego kubka i podniósł się ciężko żeby zapalić. Andrea miała klimatyzowane biuro, wynajęte w bloku z zakazem palenia w środku.
- Ktoś na papierosa? - Zaproponował uprzejmie, wsuwając sobie własną fajkę między zęby.
- Dla mnie za zimno, dzięki. - Andrea machnęła dłonią, wracając do rozmowy z Alexem. Niels wzruszył ramionami i zaczął przeszukiwać kieszenie za zapalniczką.
Co ona mogła wiedzieć o zimnie? Pomieszkałaby sobie na północy, tam dopiero było zimno.
Draco - 2017-01-05, 00:08
- Odpada... - Ta chwila, choć z pewnością była chwilą, męczyła mnie niemiłosiernie. Myślałem, że trwa to wiekami. - Plan Three!
Nagle muzyka w studiu się zmieniła, już nie było takiego napięcia. Cała reszta zespołów przyszła do nas, przytulić się i pogratulować sobie nawzajem, a my im. Oni zeszli ze sceny, my zostaliśmy.
- Jaka to przykra chwila, przykry moment. Plan Three, wszyscy gromkie... - Prezenter nawet nie musiał kończyć, bo wszyscy wstali i dali nam brawa, jakich nigdy nie słyszałem. Żywiołowe, z gwizdami, niesamowite. Westchnąłem zaskoczony, uśmiechając się lekko.
Nasze miny zapewne wyglądały trochę, jakbyśmy zmienili się w srające psy - ni to uśmiech, ni to smutek. Takie nie wiadomo co. Chociaż jakaś nostalgia była. Szkoda, że przegraliśmy. Nawet bardzo szkoda.
- To chyba podsumowuje wszystko. Co prawda nie wygraliście głównej nagrody, to już przesądzone, ale mamy dla was coś innego. W głosowaniu tutaj w studiu, a także tym smsowym wybierany był zespół publiczności. Pozwoliliśmy naszym widzom być jury. I... wygraliście.
Prezenter potrząsnął każdemu z nas dłonią, zdaje się, że w geście sympatii i pogratulowania.
- Nagrodą jest oczywiście piękna statuetka - mężczyzna wręczył ją Alexowi. - A także prestiż, którego z pewnością nikt wam nie zabierze. "Let's rock" to program o światowym formacie i nagroda, którą zyskaliście jest nie do podrobienia i na całym świecie ma ogromną wartość. Świat muzyki stoi przed wami otworem. Ostatnie słowa? - Nagle pod moimi ustami znalazł się mikrofon.
Przełknąłem ślinę, nieco nerwowo.
- Dziękujemy wszystkim za to, że na nas głosowaliście. To wiele dla nas znaczy. Mamy nadzieję, że nasza przygoda z muzyką nie skończy się tak szybko, dopiero się rozkręcamy. Dziękujemy wszystkim, naprawdę. Miłej zabawy - uśmiechnąłem się, machając do tłumu, który zaczął klaskać.
Zeszliśmy ze sceny.
Odpadliśmy w półfinale. Lekki zawód był.
Siedzieliśmy u Andrei w biurze. Świerzbiło mnie, żeby zapalić, ale zniechęcała mnie pogoda. Powoli mróz odpuszczał, w końcu był już początek marca. Ale w dalszym ciągu pogoda była średnio przyjazna.
- Ktoś na papierosa? - usłyszałem Nielsa.
Niech go szlag. Naprawdę muszę zapalić, ale jest tak zimno...
- A nie można by tak jednego tutaj zapa...
- Zapomnij, Seth. Nie chcę, żeby wywalili mnie stąd z hukiem.
Westchnąłem ciężko, słysząc nieustępliwość w głosie dziewczyny. Niech to szlag.
- Ja pójdę - mruknąłem, wstając z kanapy.
Podszedłem do wieszaka, ściągając z niego swoją kurtkę. Nałożyłem ją na siebie, opatuliłem się po uszy i wyciągnąłem szluga z kieszeni. Wszystko było, miałem, można było iść.
Podszedłem do Nielsa, bo stał obok balkonu i razem z nim wyszedłem na ziąb. Zapaliłem papierosa.
- Przeszło mu? - spytała Andrea, spoglądając na Setha, który tak po prostu stał sobie na balkonie z Nielsem.
- Nie sądzę. Ale to bardziej... skomplikowane, niż by się wydawało - mruknął Alex, upijając łyka martini. Spoglądał na drzwi balkonowe, w których zniknął jego przyjaciel. Nie mógł go teraz obserwować, bo wielkie żaluzje to uniemożliwiały, ale i tak martwił się. Już on wiedział, jak łatwo Seth potrafił wpakować się w problemy, jeśli chodziło o Nielsa. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę.
Pan Vincent - 2017-01-05, 22:04
Odsunął się na tyle by zrobić Sethowi wystarczająco dużo miejsca (chłopak nie potrzebował go znowu tak wiele) i podpalił papierosa, zaciągając się głęboko gorzkim dymem.
Nie odzywał się, Seth też nie bardzo przejmował inicjatywę. Stali tak sobie i palili, kuląc się z zimna i strzepując śnieg z niedbale naciągniętych kurtek.
Cisza zdawała się być przytłaczająca i sprawiała mu dyskomfort, jakby gdzieś w powietrzu wisiały niewypowiedziane słowa, które trzeba był wziąć za pysk i dać im upust, pozbyć się ich.
Zamyślił się nad tym niemądrym przeczuciem (od kiedy w ogóle miewał jakieś przeczucia, co za idiotyzm) i pokręcił głową, nie odnajdując żadnej słusznej (przynajmniej według niego) na ten moment wypowiedzi.
Chociaż... Może była jedna taka rzecz...
Chrząknął, obejmując go powoli swoimi ramionami - oplatał je powoli wokół wąskich bioder i barków, przysuwając się na tyle blisko, by przytulić się do pleców blondyna. Położył mu głowę na ramieniu i bardzo powoli zapytał:
- Mogę przyjść dzisiaj na noc?
Draco - 2017-01-05, 22:20
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo mój telefon rozdzwonił się i słyszałem to nawet na balkonie. Dosłownie minutę później drzwi balkonu otworzyły się i zobacu
- Do ciebie, matka - mruknął, spoglądając na mnie w sposób, który mówił mi "Nie popełniaj znowu tego samego błędu!". Miał rację, nie powinienem.
Odebrałem.
- Tak, słucham?
- Cześć, skarbie. Oglądałam twój występ. Nie wiedziałam, że jesteś taki... Naprawdę umiesz śpiewać.
Mama nie brzmiała ironicznie, ani niemiło. Chyba naprawdę była zdziwiona, a mnie się jakoś miło zrobiło.
- Hm... Dzięki - uśmiechnąłem się lekko.
- Szkoda, że odpadliście. Myślałam, że jednak coś z tego wyjdzie.
Oj, teraz kłamała. Oboje wiedzieliśmy, że jej stosunek do mojego muzykowania był raczej neutralny w kierunku negatywnego. Nie spodziewałem się żadnego poparcia, ale fakt, że zdecydowała się oglądać, a potem powiedzieć ciepłe słowa był dla mnie... Ważny.
- Kłamiesz, teraz już kłamiesz. Wiem, że jesteś nastawiona do tego średnio pozytywnie i to w porządku, każdy może mieć własne zdanie, no nie - wzruszyłem ramionami, ale tego oczywiście moja mama nie widziała.
Zgasiłem resztki fajka w popielniczce.
- Wpadłbyś może dzisiaj na kolację? Chyba że świętujesz z znajomymi, w końcu wygraliście nagrodę publiczności. Gratuluję! Wszystkim koleżankom kazałam na ciebie głosować, nieważne czy oglądały, czy nie.
Uśmiechnąłem się ciepło, a potem zerknąłem na Nielsa. Czy mam znów wybierać pomiędzy nim, a moją mamą? Nie. Nie będę tego robił. On miał już na moją atencję szansę, nie wykorzystał jej ani trochę, więc teraz... Teraz zrobię to tak, jak powinno wyglądać.
- Jasne, wpadnę. Za pół godziny będę.
Rozmowa zakończyła się, a ja już widziałem po minie Nielsa, że nie jest zadowolony.
- Mama poprosiła mnie, żebym do niej wpadł na kolację. Raczej nie będziesz mile widziany, więc ci tego nie zaproponuję. Może jutro - poklepałem go lekko po ramieniu i otworzyłem drzwi balkonowe, wracając do znajomych.
- Ja posiedzę jeszcze tylko kilka minut, mama prosiła, żebym do niej wpadł.
Pan Vincent - 2017-01-05, 22:57
Katja.
Cholera, kto by sie spodziewal, ze to znowu ona bedzie osoba, ktora przeszkodzi mu w spedzeniu paru chwil z jej syn?
No, moze nie bylo to znowu tak niespodziewane. Kazda dobra matka powinna czasem dzwonic do swojego syna, prawda?
Z jakiegos powodu poczul ogromny zawod, kiedy Seth oznajmil matce zupelnie niedbalym tonem, ze mogl do niej wpasc. I to tuz po tym jak otrzymal propozycje wspolnego wieczoru.
Matce nigdy nie dorownasz - pomyslal z dziwnym rozbawieniem, wyrzucajac niedopalek przez balustrade.
Zlapal spojrzenie Alexa i poczul jak robi mu sie niedobrze.
Mial juz dosc ludzi, ktorzy oceniali go, w ogole nie znajac prawdy. Mial dosc tych prostolinijnych dupkow, ktorzy probowali udawac, ze byli wszystkowiedzacy, nie majac zielonego pojecia o zyciu.
Pokrecil glowa i mruknal cos i pozyczyl wszystkim dobrej nocy, chwytajac za klamke.
Nie bedzie tu przeciez zostawal z calym tym "przyjaznym" towarzystwem. Jedyne co mogl od nich uslyszec, to "dlaczego tu wrociles, zostaw Setha w spokoju, on tyle przez ciebie wycierpial".
- Juz idziesz? - Andrea spojrzala na niego, zdziwiona, odrywajac spojrzenie od wyswietlacza telefonu. - Nie oproznilismy jeszcze drugiej butelki. - Dodala blagalnie, posylajac mu slodki usmiech.- Najpierw Sethie, teraz ty... Wy chyba chcecie nam popsuc impreze...
- Na czesc przegranej - zazrtowal Alex, krzywiac sie do Andyego, ktory pokazal mu srodkowy palec.
- Jestem zmeczony - wymruczal i pochylil sie by cmoknac ja w czolo. - Jutro sie zobaczymy.
Dodal i wyszedl, nie posylajac blondynowi nawet jednego spojrzenia.
Na dworze snieg zacinal jak szalony - jego ogromne platy od razu osiadly mu na nosie i rzesach, ograniczajac widocznosc. Starl je rekawem i ruszyl szybkim marszem do domu. Byl juz pare przecznic od hotelu, kiedy rozdzwonil sie jego telefon.
Zerknal na wyswietlacz i zmarszczyl brwi.
- Niels? Dodzwonilem sie? - Uslyszal glos Davida i usmiechnal sie blado.
- Dodzwoniles. Co jest? - Zapytal, przekraczajac drzwi hallu. Snieg zmienil sie w krople, ktore toczyly mu sie leniwie po czole, doprowadzajac go tym do szalu.
- Wpadlbys moze na mala imprezke?
- Po prostu ja pojebalo, mowie ci - David odchylil glowe na oparcie kanapy, przecierajac nos z bialej pozostalosci po kresce - zaczela sie na mnie drzec, wiec poszedlem spac, a jak obudzilem sie rano, to juz nie bylo polowy mebli.
- Zostal telewizor - wymruczal Niels, zapijajac gorycz narkotyku piwem. Byl dopiero po trzeciej kresce i czul sie jak mlody bog. Rozluzniony, rozgadany, szczesliwy. - Masz do czego walic . -Zazartowal, usmiechajac sie krzywo.
- Jeb sie. - David zasmial sie ponuro i sam tez upil lyk piwa. - Chadzasz jeszcze na akcje?
- Nie. - Odparl natychmiast, dziwiony nagla zmiana tematu. - Czemu pytasz?
- To z czego zyjesz? Masz prace? Nawet nie pierdol.
- Powaznie pytam - mruknal agresywniej niz zamierzal - pracuje jako ochroniarz, tak dla twojej cholernej wiadomosci.
- No, prosze, jak pieknie. Kogo ochraniasz? Bo mam wrazenie, ze nie angielska krolowa. - David urwal, chwilowo pochloniety ukladaniem na stole kolejnej kreski. - Nie chcialbys sobie dorobic? - Zapytal i Niels zrozumial, ze od poczatku musialo chodzic wlasnie o to. Skrzywil sie i wzniosl oczy do nieba, zalujac, ze w ogole dal sie namowic na odwiedziny u tego durnego idioty.
- Mowilem ci juz, ze nie moge tu sobie przejebac. Nie mam dokad wracac, ani gdzie uciekac. Rozumiesz?
- Hmm, no rozumiem. Po prostu widze, ze jakis smutny jestes. Wiesz, zawsze mozesz sobie tu do mnie skoczyc na kreske. To nie tak, ze chce cie zaraz wykorzystywac. Wole cycki.
Schowal twarz w dloniach, zalamujac sie juz do konca. Zrozumial jednak, ze w ten sposob David chcial go przeprosic i usmiechnal sie slabo.
- Wypijmy zdrowie twojej matki - zaproponowal, szturchajac go butelka w ramie - za to, ze nie udala sie jej ta cholerna aborcja.
Zarechotali i spojrzeli na siebie z sympatia. A potem zewszad dalo sie uslyszec dziwne pykniecie i pogasly wszystkie swiatla.
- Cholera... - Syknal David, podnoszac sie z kanapy. Niels ledwo dostrzegal kontury jego ciala przez wszechobecna ciemnosc. - Niels?
- No?
- Jest jeszcze taka sprawa... Mialbys pozyczyc dwie stowki? Nie zaplacilem za prad.
Draco - 2017-01-05, 23:23
- Przykro mi, że przegraliście, ale cieszę się, że zakończysz tę farsę.
Zmarszczyłem brwi. O czym ona mówiła?
- Jaką farsę?
Matka spojrzała na mnie i uśmiechnęła się, jakby to było zupełnie oczywiste.
- No muzyka. Skoro wam się nie udało, teraz zajmiesz się czymś sensownym i...
- Nie kończ, bo będę musiał się z tobą kłócić, a nie mam na to ochoty - westchnąłem, a mina wyraźnie mi zrzedła.
No to skończyło się rozumienie przez moją matkę. Miałem nadzieję, że może nawet jeśli nie akceptuje moich wyborów, to chociaż po prostu nie będzie komentowała. A tak brzmiało to zupełnie, jakby jej odpowiadała nasza porażka i nie było to miłym uczuciem.
Zamilkłem i konwersacja dalej się już nie kleiła.
- Słuchaj, przepraszam... Nie chciałam tak zabrzmieć. Po prostu... No, chciałabym, żebyś teraz zajął się bardziej prawem i nie ma co ukrywać tego, to dość oczywiste.
- Nie chcę zajmować się prawem, mamo. Nie przez całe moje życie, wykończy mnie to. Ja wiem, że ty byś tego chciała i wiem, że to pewna robota, fach, który mamy w ręku. I może kiedyś, jak będę w sytuacji, w której nie będę potrafił jakkolwiek się odnaleźć pójdę w tę stronę, ale nie teraz. Nie chcę, póki mam pomysły, pasję i jakąś ochotę próbować innych rzeczy. Może się uda, może nie. Nie będę przekonywał cię, że to super przyszłościowe zajęcie, bo przecież tak nie jest. To jak ruletka, może nam wypali, a może nie do końca - westchnąłem, upijając po raz kolejny trochę soku, chcąc zająć jakoś ręce, usta. Nie mówić już nic więcej.
- Trzymam za ciebie kciuki, czego byś nie postanowił, Seth. Jestem twoją matką i cię kocham, nieważne co.
Uśmiechnąłem się lekko. Nieważne co?
Zostałem u matki na noc. Leżąc w moim łóżku przypomniałem sobie, że kiedyś, dawno temu miało tu miejsce coś, co z jednej strony było jedną z lepszych rzeczy, a z drugiej nie chciałem tego pamiętać.
Przez chwilę miałem ochotę napisać do Nielsa i podzielić się z nim tą myślą, ale odpuściłem sobie. To nie był dobry pomysł.
Następnego dnia po wykładzie cały zespół miał się spotkać, aby porozmawiać z kimś od tej wytwórni. Byłem zaciekawiony, ale i przestraszony. Nie wiem do końca czym. Może tą odpowiedzialnością, która będzie na nas ciążyć? W końcu cokolwiek nie podpiszemy, będziemy zobligowani do spełnienia umowy i trzeba uważać na to, bardzo. Ile już się nasłuchałem o umowach, które drobnym druczkiem miały zapisane absolutną legalność wykorzystywania produktu jakim jest zespół do cna.
Zasnąłem.
Pan Vincent - 2017-01-06, 02:49
Niels nie spał tej nocy - kreski wybiły mu ten pomysł z głowy, pozostawiając go pobudzonym na całą noc i część poranka.I wszystko było naprawdę cudownie, dopóki nie przypomniał sobie, że tego właśnie dnia, na parę minut po dwunastej umówiony był z Planem Three i jakimś kolesiem, który miał im pomóc w wydaniu dema, czy czegoś takiego.
Szczerze mówiąc, przez ten cały konkurs zupełnie pozapominał o innych rzeczach, takich jak koncerty we włoskiej knajpce, wydawanie krążków i tym podobne.
Z początku miał ochotę tam zadzwonić i wymówić się przeziębieniem, ale potem przypomniał sobie, że Andrea wspominała coś o możliwości spotkania na miejscu tłumu fanów, a to oznaczało, że Seth potrzebował ochrony.
Zignorował więc przykre uczucie zejścia, włożył na nos okulary słoneczne i udał się na miejsce, mając nadzieję, że nikt nie zorientuje się, że był trochę "wczorajszy".
- Wyglądasz okropnie.- Andrea spojrzała na niego z troską i poklepała go po niedogolonym policzku. - Co żeś robił?
- Przeziębiłem się. - Wychrypiał, upijając łyk wody. Alex i Andy spojrzeli na niego ze współczuciem, więc posłał im słaby uśmiech. Wczorajszy foch o ich wieczne pretensje już trochę mu minął, ale wciąż gdzieś z tyłu trzymał się go cień żalu, bo naprawdę nie znosił gówniarzy, którzy ośmielali się go oceniać bez poznania prawdy.
- To nie powinno potrwać zbyt długo. Seth już tu... O, jesteś - Andrea rzuciła się do drzwi i objęła blondyna w pasie, spoglądając na niego ze szczerą sympatią. - Jak było u mamusi, co?
Draco - 2017-01-06, 03:12
- W porządku, dzięki - uśmiechnąłem się lekko, także obejmując ją w pasie.
Przywitałem się z resztą ekipy, tym razem o dziwo byłem w miarę na czas. Nie mniej zestresowany, co prawda, ale jednak. Zmrużyłem powieki, spoglądając na Nielsa, który nie patrzył na mnie. Co raczej się nie zdarzało, przyznam z pewnym zadowoleniem. Takim maleńkim.
Zignorowałem to jednak dosyć szybko, bo mieliśmy spotkanie, dość ważne. Szczegółami mogę zająć się później.
- To co, mamy to? - spytał mężczyzna, Josh zdaje się miał na imię, który rozmawiał z nami o interesach.
Andrea była niezwykle skupiona na czytaniu umowy i dała znać dłonią, że potrzebuje jeszcze chwili.
- Zanim cokolwiek podpiszemy, musimy przeczytać umowę - uśmiechnęła się do mężczyzny i wróciła do lektury. - Dasz nam dosłownie pięć minut?
Josh zgodził się i wyszedł, dając nam chwilę samotności.
- Okej, ja to widzę tak. Umowa wygląda na taką całkiem. Ale Seth, rzuć na nią okiem uważniej, okej? Proszę cię o to, bo jednak studiujesz prawo i może wyłapiesz jakieś niuanse. Każdy z was to przeczyta.
Andrea podała mi papiery, a ja zagłębiłem się w lekturę. Bla bla bla. Zajęło to kilka chwil.
- Wszystko spoko, tylko jeden podpunkt. Spójrz tutaj. Sugeruje to trochę, że nie będziemy mieć praw do własnych piosenek. Może to być niefortunne sformułowanie, ale przyznajmy sobie szczerze, bardzo w to wątpię. Powinni to skorygować, nie chciałbym nie móc podpisać się potem pod własną pracą.
Andrea zmarszczyła brwi, przeczytała zdanie kilka razy na głos i przytaknęła. Zaznaczyła to sobie markerem obok.
- W porządku. Czytajcie dalej.
Oddałem papiery po kilkunastu sekundach Alexowi, a te poszły w obieg. Niels jakoś dziwnie się zachowywał i miałem wrażenie, że znam to "dziwne zachowywanie się".
- Seth! Seth, patrz na niego, co mu jest? - usłyszałem panikę w głosie mojej matki.
Byłem w kuchni, sięgałem właśnie po szklankę, żeby nalać sobie soku i po prostu zmyć się do siebie, ale nie zdążyłem. Moja matka wpadła w histerię.
Nie miałem czasu na histerię, musiałem znaleźć sobie mieszkanie. Nie mogłem dłużej trwać w tej dziwnej, niekomfortowej sytuacji. Nikomu ona nie służyła, a poczucie winy zżerało mnie od środka.
Niechętnie podszedłem do matki, zostawiając sok w kuchni.
- Ja was tak bardzo przepraszam, ja nie wiem co się dzieje w moim życiu, co ja robię. Och Seth, dlaczego to wszystko ma miejsce? Ja tak bardzo nie chcę, żebyś cierpiał, ale to tak wychodzi, naprawdę, uwierz mi...
No tak. Szlochający Niels to nie był normalny Niels. Sprawiał wrażenie, jakby cały świat zawalił mu się właśnie na głowę, jakby nie było nic sensownego w życiu. W zasadzie, jakby nie było niczego. Zdecydowanie coś było na rzeczy. Raz po raz dłoń mężczyzny sięgał do nosa, pocierał go, przez co robił się czerwony.
- Wygląda jakby wciągał... - mruknąłem.
Nigdy nie widziałem tego na żywo, ale w zasadzie był pewien okres w moim życiu, gdzie bardzo lubiłem czytać i oglądać o uzależnieniach spowodowanych narkotykami. Już dawno tego nie odświeżałem sobie, były inne rzeczy, które zajęły mnie bardziej, niemniej jednak to zachowanie było dość charakterystyczne. Jeszcze kilka minut temu słyszałem szczery, intensywny śmiech Nielsa z salonu, był cholernie szczęśliwy, a teraz?
- Co wciągał?
- A jak myślisz? - mruknąłem, wzruszając rękoma.
Podszedłem do Nielsa i spojrzałem mu w oczy. Tuż przed tym jak podszedłem potarł nos kilka razy, a kiedy patrzyłem na niego, co chwilę nim pociągał i...
- Ćpałeś.
Nie pytałem. Nie prosiłem o odpowiedź.
Oznajmiałem. I czułem, jak powoli narasta we mnie złość.
Pan Vincent - 2017-01-06, 04:15
O ile łatwo było mu oszukać osoby, które go w ogóle nie znały, o tyle z Sethem było to po prostu, kurwa, niemożliwe.
Pamiętał jeden zdecydowanie żenujący dzień, kiedy przyjechał do Katji po czterodniowym maratonie wciągania i był na takim zejściu, że właściwie nie pamiętał co się z nim działo.
Później tylko dowiedział się od niej, że płakał i opowiadał niestworzone historie o tym, jak to krzywdził jej biednego syna, a wcale tego nie chciał.
Och, żeby tylko wiedziała, że owe historie wcale nie były tak znowu "niestworzone", Bogowie...
Wracając do tematu spostrzegawczości tego wścibskiego dzieciaka - Seth widział go już w najróżniejszych stanach: kacu, upojeniu alkoholowym, narkotykowym, roześmianiu po trawce, pocięciu przez broń białą i tak dalej - a skoro widział go w każdym stanie, to pieprzone zejście potrafił rozpoznać bez najmniejszego problemu.
Nie było więc sensu się z nim sprzeczać. Zamiast tego skinął głową i westchnął ciężko, uświadamiając sobie, jak śmiesznie musiał wyglądać w oczach tego chłopaka.
Jak wiecznie błagający pies, który potrafił tylko wracać i wracać, mimo, że wciąż dostawał po pysku jakimś ostrym tekstem, jakimś cholernym tekstem, który sprawiał, że Niels czuł się jak gówno.
A mimo to wciąż chciał go więcej, wciąż nie wyobrażał sobie bez niego życia. Jak to się w ogóle działo, jak to było możliwe?
Czy to tak działała miłość? Sprawiała, że dla tej drugiej osoby było się w stanie znosić i poświęcić naprawdę wszystko?
Zastanowił się nad tym ile już za sobą spalił mostów, ile musiał wycierpieć by znaleźć się tu, gdzie był. Oko w oko z chłopakiem, który brzydził się jego stylem życia, który prawdopodobnie brzydził się nawet samego siebie, za to, że go pożądał.
Przymknął powieki i obrócił gwałtownie głowę, zaciskając wargi. Cholera, zejścia zawsze wprawiały go w iście samobójczy nastrój. Powinien wrócić do domu i położyć się do łóżka, rozmowa z Sethem nie miała najmniejszego sensu.
Nie wypowiedział ani słowa - stał tak, wpatrując się wszędzie, byle nie w dzieciaka i czekał aż zespół zadecyduje czy chce podpisać umowę, czy też nie chce.
Chcieli. Wkrótce znaleźli się przed małym studiem, a tam - zgodnie z przepowiednią Andrei - czekały na nich uśmiechnięte, piszczące, głośne fanki.
Na ich widok podbiegły i zaczęły piszczeć jeszcze głośniej, prosząc o autografy i selfie.
Niels poczuł jak opuszczają go resztki nadziei. Wyprostował się z groźną (choć i cholernie zmęczoną) miną i nałożył okulary słoneczne.
Nie zamierzał się dzisiaj patyczkować. Jedna krzywa akcja i choćby miał przypierdolić jakiejś gówniarze, to zrobi to.
Draco - 2017-01-06, 04:36
Złość mieszała się z uczuciem, którego nie chciałem w sobie mieć. Nie chciałem czuć tego ogarniającego mnie smutku, okropnej chęci przytulenia go, pocałowania, bo na to nie zasługiwał. Dlaczego miałby? Nie lubiłem ludzi, którzy ćpali, źle mi się to kojarzyło. Trawka to co innego, w większości stanów była zresztą legalna. W każdym razie... Ech.
Czułem, jak rozsadza mnie wściekłość i przemożna ochota pocałowania go i nie wiedziałem, co mam z sobą zrobić. Bezradnie patrzyłem na niego, jak przytakuje mi i odwraca spojrzenie jak zbity pies. Jasne, wiedziałem jak się nazywa to, co teraz przeżywa Niels, ale raczej nigdy tego nie doświadczyłem.
- Dlaczego? - spytałem z ściśniętym gardłem, ale nie dostałem odpowiedzi.
Zamiast tego przyszedł Josh, zamiast tego Andrea wprowadziła zmiany w umowie i podpisaliśmy ją jako Plan Three. To przestawało być graniem tylko w garażu, ale nie potrafiłem się tym cieszyć tak bardzo, jak chciałbym, bo Niels. On zawsze musiał mi spierdolić jakieś chwile w moim życiu, sprawić, że nie były takie, jak sobie wymarzyłem, wyobraziłem.
Nie miałem nawet sposobności porozmawiać z nim dłużej, bo mieliśmy pracować. Producent chciał od razu słyszeć jakiś kawałek, mieć go namacalnie, a ponieważ reszta zespołu była super podekscytowana tą perspektywą, poszliśmy i nagraliśmy pierwszy utwór.
Każdy z nas był dość spięty i niepewny, bo nie wiedzieliśmy czego w zasadzie od nas oczekują.
- Nie przejmujcie się. Zagrajcie to tak, jakbyście to robili dla siebie.
Zrobiliśmy tak. I chyba wyszło dobrze.
Po dwóch godzinach w końcu mogliśmy wyjść i gdy przedarliśmy się przez tłum fanek (skąd one to wszystko wiedziały, nawet my nie wiedzieliśmy o tym, co się będzie działo dzisiejszego dnia!), mogłem w końcu być w domu.
- Jedziesz ze mną? - spytałem Nielsa, unosząc brew do góry.
Chciałem być obojętny bardziej, niż byłem w rzeczywistości, może. Ale i tak mi się nie udało, więc w zasadzie... W zasadzie, po co próbowałem?
Pan Vincent - 2017-01-06, 18:21
Po niemalże trzech godzinach spędzonych na usilnej próbie nie zaśnięcia, Niels był już tylko górą chodzącego nieszczęścia, które marzyło o poduszce i kołdrze. A właściwie to o czymkolwiek, choćby i było to podłogą i kawałkiem szmaty - byleby tylko można było zamknąć oczy i odpłynąć.
I o niczym nie myśleć.
Pożegnał się z Andreą i resztą chłopaków i z roztargnieniem obliczył, że nie starczy mu na taksówkę.
Bogowie, miał tłuc się pieprzonym autobusem? Przecież w nim zaśnie, na pewno w nim, kurwa, zaśnie i przejedzie sto przystanków za daleko, a potem obudzi się na jakimś jebanym pustkowiu i...
- Jedziesz ze mną? - Usłyszał dobrze mu znany głos i natychmiast obrócił się w tym kierunku, dziękując wszystkim bezimiennym bogom, za to że Seth Reha był jego Sethem i zawsze przychodził taki moment, że się nad nim litował.
- Tak. - Odpowiedział błagalnym tonem i wcisnął się na siedzenie pasażera, pochylając się tylko i wyłącznie po to by krótko ucałować jego skroń.
- Dziękuję - wymruczał, moszcząc się na fotelu niczym kot i prawie natychmiast zasnął.
Draco - 2017-01-06, 18:41
Nie minęła chwila, nie zdążyłem nawet odpalić silnika, a ten już spał. Naprawdę, spał. Westchnąłem ciężko, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Dotarcie do mojego mieszkania zajęło nam ponad godzinę, bo oczywiście musiały być korki. Niestety. W związku z czym, gdy już w końcu wjechałem na parking... Właśnie teraz pomyślałem o tym, jak ja go stąd zabiorę.
Jest ciężki i wyższy ode mnie. Nie wezmę go na ręce, nie przeciągnę go do mojego mieszkania przez kilkanaście pięter. Jasne, jest winda, nie ma problemu, ale do tej windy trzeba go jakoś zaprowadzić.
No co? Jedyna opcja, to budzić go. Jakoś. Tylko czy on się w ogóle obudzi po godzinie snu?
- Niels, jesteśmy na miejscu. Niels, budź się - potrząsnąłem go.
Rozpiąłem pasy, zarówno mój jak i Nielsa.
Wysiadłem z samochodu i obszedłem go, otwierając drzwi ze strony pasażera.
- Niels, ocknij się na chwilę. Chodź, wejdziemy do domu i pójdziesz spać. Niels - syknąłem, szarpiąc już go za ramię, ale to na nic.
Niech go szlag.
Sięgnąłem jego ust, całując go mocno. Może nawet trochę brutalnie, namiętnie, intensywnie.
Obudził się, czułem, jak odpowiada na moje pocałunki.
- Nareszcie. Chodź, idziemy do domu. W domu zaśniesz. Chodź - pociągnąłem go za rękę.
Pan Vincent - 2017-01-06, 18:59
Było mu tak cudownie ciepło i miło, że sam nie wiedział kiedy tak naprawdę odpłynął, a spał tak twardo, że nie słyszał ani trąbienia samochodów, ani piosenek lecących z radia, ani Setha powtarzającego wściekle jego imię też.
Za to doskonale wyczuł, że ciepło gdzieś zniknęło, ale za to pojawiły się rozgrzane i gryzące (?!) usta, które mogłyby być trochę.. delikatniejsze!
- Hej! - Burknął, uchylając powieki. Zobaczył przed sobą szybko oddalająca się twarz Setha i westchnął niecierpliwie, przypominając sobie gdzie się znajdował.
- Och. - Mruknął, kiedy wreszcie w miarę się wybudził. - Przepraszam, już wstaję.
Podniósł się ciężko z fotela i pomaszerował za blondynem do winy, o której ścianę oparł cały swój ciężar, usilnie starając się nie zasnąć.
Jednak gdy tylko otworzyły się do mieszkania, ściągnął z siebie wszystko co miał na sobie - od butów, po bokserkach kończąc, i absolutnie nagi i szczęśliwy pomaszerował do sypialni, nie dbając nawet o to by przykryć się kołdrą. Padł na miękki materac i z nieprzytomnym uśmiechem powrócił do krainy snu.
- Wiedziałem, że mnie jednak kochasz - wymruczał jeszcze tylko do poduszki, i już go nie było.
Draco - 2017-01-06, 22:10
Patrzyłem z zaskoczeniem, jak Niels tak po prostu zdejmuje kurtkę, buty, a nawet wszystkie ubrania i kładzie się w moim łóżku. Wolałbym chyba zaproponować mu ten pokój gościnny - ja wiem, spaliśmy ze sobą i w ogóle, ale to był seks, a spanie ze sobą jest... Ech, wymyślam. Co ja w ogóle gadam?
Zebrałem wszystkie ubrania, które zostawił na każdym kroku podróży do łóżka i przewiesiłem je przez fotel w sypialni. Przymknąłem drzwi i sam zdjąłem kurtkę i buty.
Resztę wieczoru spędziłem sam. Zjadłem kolację, wypiłem kilka herbat i świetnie bawiłem się przy kilku grach komputerowych.
Relaks.
Długo on jednak nie trwał, bo potrzebowałem snu. Czekała nas pizzeria następnego dnia, a mnie - kilka wykładów, ale prawdę powiedziawszy nie chciało mi się o tym myśleć. Normalne życie było lekką abstrakcją przy podpisaniu dzisiaj umowy. A może to właśnie to studio było abstrakcyjne, trudno było mi w to uwierzyć. Faktycznie nam się udało, jakimś sposobem. Nie ma co za bardzo pokładać w tym nadziei, bo jeszcze wszystko może się wydarzyć, a to tylko umowa, ale... To uczucie działania, podjęcia jakichś kroków w odpowiednim kierunku - to było miłe. I potrzebne, żeby móc działać dalej.
Karuzela myśli towarzyszyła mi także w momencie, gdy kładłem się spać. Niels obok spał w najlepsze, tym razem przykryty (chyba zrobiło mu się zimno). Wcześniej wyciągnąłem sobie koc z szafy i postanowiłem się nim przykryć, przede wszystkim dlatego, że Niels zabrał całą kołdrę dla siebie. A poza tym, zawsze mnie trochę krępowało to, że on spał tak nago... I zdaję sobie sprawę z tego, że moje emocje nie miały sensu
Przykryłem się i wygodnie ułożyłem, ale nim zasnąłem czułem, jak coś mnie... głaszcze. Po ramieniu, po biodrze...
Pan Vincent - 2017-01-07, 04:12
Seth zdążył ułożyć się na łóżku dokładnie w tym samym momencie, kiedy Niels się przebudził - wypoczęty, rozluźniony, może trochę głodny, ale to nie miało znaczenia, kiedy przez przymrużone powieki ujrzał idealny profil tego durnego dzieciaka.
Bardzo powoli przesunął się pod swoją kołdrą na tyle by znaleźć się przy samej jej brzegu, a potem zwinnie przemknął pod koc blondyna, starając czynić to jak najdelikatniej.
Jak w amoku wyciągnął przed siebie dłoń i ułożył ją na jego biodrze. Pogładził je lekko, przesuwając swą dłoń to w dół, to w górę, to w dół, rozkoszując się uczuciem gładkiej skóry na swojej własnej, która była zdecydowanie twardsza, bardziej szorstka.
Przycisnął się do niego całym ciałem i złożył parę pocałunków na jego długiej szyi, zaciągając się tym kuszącym zapachem, który Seth rozsiewał wokół siebie niczym pieprzony zraszacz.
Odgarnął jego długie włosy na bok, odsłaniając sobie większy fragment szczupłego ramienia - do niego też przywarł ustami, znacząc gorącą ścieżkę wzdłuż mięśni - niezbyt imponujących, ale wyczuwalnych jak cholera.
- Przepraszam - powiedział cicho i niezwykle chrapliwie. Jego fiut zdążył już porządnie zainteresować się sytuacją i prężył się tuż przy pośladkach chłopaka. Wycofał biodra i uderzył nimi tak by trafić czubkiem przyrodzenia idealnie pomiędzy te niemożliwie zgrabne półkule - teraz jedynym, co uniemożliwiało mu wsunięcia się jeszcze głębiej, był materiał bokserek.
Cholera, czemu Seth nie mógł sypiać nago, czy to naprawdę było takie straszne?
- Za wszystko - dodał nieprzytomnie, sięgając do gumki parszywych bokserek, by odsłonić ten apetyczny tyłek, którym chciał się już po prostu zająć. - Przepraszam - powtórzył, przesuwając dłonią po przyjemnie odstającym biodrze. Seth wciąż nie obracał się w jego stronę, ale to wcale mu nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Teraz, kiedy jego bielizna spoczywała w okolicy szczupłych kostek, mógł w spokoju przysunąć się do tych pleców na nowo, skóra do skóry, tak jak lubił najbardziej. Po raz kolejny dźgnął okolicę tyłka swoim wilgotnym już penisem i zamruczał cicho, czując jak podniecenie mąci mu już całkiem w głowie.
Teraz chciał już tylko pieprzenia. Ostrego, mocnego. Długiego.
Chciał Setha.
Draco - 2017-01-07, 04:36
- Przeprosiny, które nie są sprecyzowane raczej są mało... - urwałem, czując jak jego fiut wbija się niemalże pomiędzy moje pośladki.
Czy ten człowiek naprawdę nie mógł chociaż na chwilę nie? Dosłownie na moment, wytrzymać krótki czas bez seksu? Nie rozumiem jak moja matka mogła mieć z nim problem w kwestiach seksualnych, przecież on ciągle jest napalony - mimowolnie taka myśl ukazała się, tak po prostu.
Westchnąłem mimowolnie, odwracając się do niego. Nie zdążyłem nic powiedzieć, moje usta od razu zostały wzięte w niewolę, zmiażdżone niemalże w pocałunku.
Jęknąłem niekontrolowanie, zaciskając palce lewej dłoni na kocu, a druga złapała jego biceps. A przynajmniej, próbowała złapać, bo raczej mi się to nie udało.
Nie zauważyłem momentu, w którym nagle Niels znalazł się pod moim przykryciem, nie dzielił nas już żaden materiał i w zasadzie dopiero teraz pomyślałem o tym. To był tylko przebłysk, bo za chwilę ta myśl rozpłynęła się w dotyku, jaki mi fundował Niels.
Przekręciłem się bardziej, znowu, by móc objąć jego ramiona, dotknąć ich bardziej. Wilgotny członek mężczyzny przesunął się po moim biodrze, zostawiając ślad, ale nie zwróciłem na to większej uwagi, niż chwila, krótki i ulotny moment.
Nasz pocałunek wcale się nie kończył i nie chciałem, żeby się skończył. To było zbyt przyjemne, zadowalające.
Jego ramiona objęły mnie całego. Czułem się, jak otoczony kokonem, ciepłym i przyjemnym. Podrapałem go zupełnie niechcący po plecach, gdy moje otwarte dłonie przejeżdżały po skórze od łopatek aż po lędźwie.
Pisnąłem zaskoczony, gdy nagle Niels mnie przewrócił i byłem całkowicie pod nim, bez możliwości wydostania się spod niego. Spojrzałem mu w oczy, gdy nasze wargi dzielił może centymetr od siebie, nie więcej. Uśmiechnąłem się do niego, obejmując jego biodra nogami, gdy tylko dwoma ruchami pozbyłem się swojej bielizny z okolic kostek. Nasze penisy otarły się o siebie, raz i drugi. A on znów zaatakował.
Pan Vincent - 2017-03-02, 02:32
Niels całował dziko lekko nabrzmiałe wargi blondyna, błądząc drżącymi palcami po rozgrzanej, miękkiej skórze. Zahaczał nimi o każdy fragment, każdą kość i wgłębienie, zupełnie tak jakby chciał się go nauczyc na pamięć.
Zadziwiające, że za każdym razem gdy dotykał drobnego ciała Setha, zdumiewała go jego kruchość i delikatność, a z drugiej strony siła, z którą to ciało potrafiło go czasem przycisnąć do ściany, albo uderzyć w pysk, była wręcz nieprawdopodobnie... Niespodziewana.
Jak lunatyk we śnie, sięgnął na oślep po gumki i nawilżać. Chwycił zębami róg folii i rozerwał ją mocnym pociagnięciem, spluwając resztą gdzieś za siebie. Zerknął z góry na rozmarzony uśmiech chłopaka i wolną dłonią pogładził go po policzku, podczas gdy ta "zajęta" naciągała gumę na sterczącego drąga.
Był tak sztywny, że wszystko poszło bez najmniejszego problemu - jedno pociągnięcie i już był gotowy do tego by pieprzyć ten ciasny tyłeczek choćby i do białego rana.
Zanim to jednak mogło nastąpić, musiał go trochę przygotować. Dobrze wiedział, że nieprzygotowanie tyłka mogło się bardzo źle skończyć. Nie wiedział nawet czy dałby radę się w niego wcisnąć, Seth zawsze był tak cholernie zwarty...
Rozmyślania na temat ciasnoty jego tyłka, przerwał mu soczysty jęk, który wydobył się z zza kształtnych warg blondyna, gdy Niels wcisnął w niego pierwszy palec.
Poruszał nim nieśpiesznie, ale jego cierpliwość wydawała się być już w tej chwili zbyt nadwyrężona i niespełna dwie minuty później pieprzył go już w zawrotnym tempie dwoma palcami.
Kurwa, jak bardzo za tym tęsknił. Za tym uczuciem ciasnego tunelu mięśni oplatającego mu palce tak mocno jakby chciały je zmiażdżyć, złamać.
Kiedy z dwóch palców zrobiły się w końcu nie trzy, a cztery i jęki Setha przerodziły się z rozkosznych westchnień do urywanych okrzyków, Niels uznał, że wymęczył go już wystarczająco i może, WRESZCIE, nareszcie, zatopić się w nim bez skrupółów.
- Unieś nogi - poprosił łagodnie, przykładając główkę przyrodzenia do dokładnie nawilżonego wejścia. - I przygotuj się na ostrą jazdę, dzieciaku. Stęskniłem się za tobą. - Dodał i nie czekając już na nic więcej pchnął, zatapiając się w niego z miejsca po same jądra. Ale na tym nie było końca. Zamiast dać chwilę wytchnienia, minutę na przyzwyczajenie się do obcego ciała, Niels zaczął pchać. Ostro i tak prędko, że pomieszczenie wypełniał już tylko trzask jąder uderzających o pośladki i...
Krzyki Setha, oczywiście.
Draco - 2017-03-02, 02:56
Ruchy bioder Nielsa były szybkie, mocne, atakujące. On mnie atakował, brał w posiadanie wszystko, co miał przed sobą, nie gardził niczym, brał wszystko, jak swoje. Nawet jeśli byłem przygotowany do tego, co miało nadejść - sprawiło mi to ból. Może nawet większy, niż się spodziewałem. Moje nogi były rozchylone, zupełnie instynktownie rozłożyłem je jeszcze bardziej, by było mi wygodniej. Przygryzłem swoją wargę, ale nie na długo mogło tak pozostać - znów moje usta były zajęte pocałunkiem, który co chwilę zrywał się, a potem ponawiał.
Przymykałem powieki, by po chwili je uchylić i zobaczyć go przed sobą, a potem znów zamknąć oczy.
- Ahhh... - wymsknęło mi się, gardłowe jęknięcie, westchnięcie, sam nie wiedziałem. Rama łóżka trochę uderzała w ścianę - całe szczęście, że za ścianą był kolejny pokój, który należał do mnie. Zapewnilibyśmy sąsiadom niezłą orkiestrę, nie ma co. Szczególnie ja. Chociaż starałem się być cichy i na ogół raczej byłem, ten ból wymieszany z przyjemnością był wystarczający, by co jakiś czas wyciągnąć ze mnie głośną reakcję, której nie mogłem nawet specjalnie kontrolować, pomimo moich chęci.
Zacisnąłem palce na ramionach mężczyzny, obejmując go nogami w pasie. Zrobiłem to mocniej, niż dotychczas, przybliżając go tym samym do siebie, dociskając jego biodra do moich własnych.
- Taak... Pieprz... Ohm...
Dreszcz przyjemności przebiegł po moim ciele, sprawiając, że mięśnie mojego tyłka ścisnęły się.
Pan Vincent - 2017-03-22, 09:09
Uwielbiał momenty takie jak ten. Kiedy Seth wreszcie pozwalał sobie na odrobinę zapomnienia, zmieniając się w wyszczekaną i pragnącą pieszczot...
Nie, tego nie dawało się nazwać słowami.
Chodziło o sam proces... O to jak znikało jego wieczne opanowanie i skrzywiona mina, jak pełne wargi rozciągały mu się w nieprzytomnym uśmiechu, ciało wyginało w piękny łuk, a oczy zachodziły swoistego rodzaju mgłą, przywodząc na myśl niespokojną taflę oceanu.
Niels zatapiał się w tym spojrzeniu, biorąc chłopaka płytkimi i pośpiesznymi ruchami. Ramiona oparte po obu stronach drobnego ciała, drżały widocznie, ale nie przejmował się tym, pochłonięty do końca wyrazem twarzy, dźwiękiem jękow, zapachem ciała tego małego prowokatora.
Długie nogi Setha zacisnęły się na nim mocniej; spocone ciała zetknęły się ze sobą, ocierając bezwstydnie gorącymi powierzchniami. Niels sapnął i pochylił się odrobinę by połączyć ich usta w gwałtownym pocałunku. Całował go i pieprzył w tempie wykraczającym ludzkie rozumowanie.
Był tylko pragnieniem, pożądaniem spotęgowanym do tego stopnia, że nie liczyło się już nic więcej.
Zmienił kąt pchnięć, wyprowadzając je bardziej od dołu, dokładnie w ten punkt, ten jedyny, który doprowadzał Setha do najcudowniejszych ruchów na świecie, do nieznośnego zaciskania się na jego fiucie i... Och, już i tak był na granicy, to wnętrze było zbyt ciasne, zbyt śliskie, zbyt idealne i...
- Kur... - Nie udało mu się nawet dokońćzyć, bo spazmy rozkoszy uderzyły w lędźwia, rozlewając się gwałtownie po całym ciele w postaci wstrząsająco dobrego orgazmu.
Wyginał się i wyginał, wypuszczając z siebie kolejne fale nasienia. W końcu cudowne skurcze ustąpiły i zostało tylko przyjemne otępienie.
Opadł więc na drobne ciało pod sobą, pzrytulił się do niego ufnie i wykrzywił wargi w pełnym zadowolenia uśmiechu.
- Mogę zapalić?
Draco - 2017-03-26, 04:25
Wytrysnąłem chwilę wcześniej, tuż przed Nielsem i teraz mogłem obserwować, jak jego twarz zmieniała się. Jak głupi wyraz miał, jak usta kształtują się w kółeczko, a potem obnaża swoje dość długie kły. Czułem tuż obok moich ramion, jak jego palce zaciskają się na pościeli. Przymknąłem powieki, ale tylko na chwilę, a już był koniec tego przedstawienia, tego spektaklu. Zrelaksowany uśmiech rozpłynął się na twarzy mężczyzny i dłużej nie mogłem go obserwować, bo opadł na mnie, przyduszając mnie trochę. Objąłem go jedną ręką, bo drugiej jakoś nie chciało mi się podnosić.
- Nie polecam, klimatyzacja poszła. Dopiero jutro rano przyjdzie mechanik - mruknąłem, średnio też z tego zadowolony.
Fajka kusiła, ale lenistwo było silniejsze, nie miałem siły się podnieść z tego łóżka i iść do salonu, otworzyć balkon. Za dużo roboty, zdecydowanie.
- Złaź ze mnie, dusisz - sapnąłem w końcu, gdy ciężar na klatce piersiowej był już nie do wytrzymania. Swoje Niels ważył, to na pewno.
I tak musiałem się podnieść. Trzeba by się umyć albo chociaż wytrzeć. Czy ja nie miałem gdzieś tu chusteczek?
Podniosłem się na łokciach, spoglądając to na jedną szafkę nocną, to na drugą, tę po stronie Nielsa. A może w szafce? Przewróciłem się na bok i otworzyłem ją, zaglądając z zaciekawieniem.
- Mam! - Triumfalnie wyciągnąłem paczkę chusteczek i wyciągnąłem kilka. Kilka chwil później nie było na moim ciele żadnych śladów po spermie, a w aksamitną paczuszkę można było też zawinąć kondom. Tak przygotowany do wyrzucenia został położony na szafeczce nocnej, bo nie miałem już siły, żeby się podnosić. Zdecydowanie nie.
Ułożyłem się wygodnie pod kołdrą, którą podzielił się ze mną Niels i wtuliłem w poduszkę.
- Jestem taki zmęczony - mruknąłem niewyraźnie.
Pan Vincent - 2017-07-07, 03:40
Przyzwyczaił się już do tego, że Seth nie pozwalał mu się do siebie zbyt długo przytulać - ten dzieciak był tak drobny, że z trudem utrzymywał jego ciężar prze pięć minut.
Ach, no tak - musiał się jeszcze powycierać, książę jeden. Niels nie miał nic przeciwko zapachowi seksu i odrobinie potu. To sprawiało, że czuł się komfortowo i, cholera, po prostu lubił czuć po swoim ciele, że przed chwilą znajdowało się tuż przy i w Sethcie...
..Który układał się właśnie obok niego, zmęczony jak skurwysyn. Nie zdążyła minąć chwila i spał, pogrążony w głębokim śnie.
I choć Niels spał przez parę dobrych godzin, teraz przewrócił się na bok, wpatrując w piękną buzię blondyna. W jego duże wargi, długie rzęsy i zmarszczone brwi.
Zastanawiał się co to wszystko mogło znaczyć - to, co teraz się między nimi działo... Czy Seth był mu w stanie wybaczyć? Czy to wszystko w ogóle miało sens?
Wiedział, że nie potrafiłby bez niego żyć, już nigdy - próbował i nie wyszło, nie było tu czego dodawać. Ale czy on... Czy on nie byłby w stanie żyć bez niego?
Był młody, mógł sobie jeszcze wszystko ułożyć...
Przełknął ciężko ślinę i usiadł na łóżku.
Myśl, że Seth mógłby kiedyś przestać go pragnąć, była okropna, niemalże nie do wytrzymania.
Ale w tej jednej chwili wydała mu się niezwykle rzeczywista.
Minął tydzień od pamiętnej nocy pełnej przeprosin i pojękiwań - Seth, pogrążony w egzaminach i próbach zespołu, stał się niemalże nieuchwytny - ciągle gdzieś latał, coś załatwiał albo czegoś się uczył i powoli sytuacja zaczynała być już nużąca.
Niels, oczywiście, starał się do niego jakoś zbliżyć, zagadać (upewnić się, że teraz mógł już spokojnie całować go i przytulać kiedy tylko miałby na to ochotę!), ale nijak mu się to nie udawało.
I w końcu trafiał go szlag, kiedy myślał o tym wszystkim, co mogliby teraz robić (jedzenie, zabawa, seks, cokolwiek byleby ten gnojek znadjował się tylko w zasięgu dłoni), postanowił więc zrobić skurczybykowi niespodziankę.
Wieczorem “pożyczył” od Andrei klucz do mieszkania blondyna – dzięki temu dostał do niego dostęp i mógł wzdrożyć swój plan w życie.
I kupił butelkę Martini, zrobił pieprzony obiad, porozsypywał na łóżku idiotyczne płatki róż – miało być do przesady słodko i miło.
No i... I ta bransoletka. Pomyślał, że głupio byłoby kupować facetowi naszyjnik albo kolczyki (nie był nawet pewien czy Seth miał przekłute uszy), ale bransoletka? Ładna, wąska, srebrna, wydawała się idealnie pasować do nadgarstka tego głupiego dzieciaka.
Tak, wieczór zapowiadał się idealnie – do momentu gdy Niels nie zdał sobie sprawy z jednego, malutkiego problemu...
Ten idiota wciąż nie wracał do domu. Obiad zdążył całkiem wystygnąć, płatki przeschły do tego stopnia, że straciły swój kolor. Telefon był już gorący od wystukiwanych połączeń, ale były one całkowicie bezskuteczne.
Nie odbierał. Dlaczego? Co się, do kurwy nędzy, działo?
- Andrea? - Wychrypiał do słuchawki, znajdując się już na skraju załamania nerwowego – Setha nie ma w domu. Skończył zajęcia cztery godziny temu, nie było żadnej próby.
- Tak, myślałam, że... Zaczekaj, spróbuję do niego zadzwonić, ok?
Rozłączył się, poczekał – wsunął między wargi zmiętoszonego papierosa i odpalił go, zaciągając się tak mocno, że płuca zaprotestowały boleśnie.
I wtedy zadzwonił telefon.
- No i co?
- Jorgen – usłyszał w słuchawce i nagle cała krew odpłynęła mu z twarzy.
- *Hvor er det - Zapytał drżąco, wypuszczając dym nosem. - Hvor er han, hore, det er?
- **Patetisk idiot . Gamle pakhuse i havnen. Du har en time.
To było silniejsze od niego – rzucił słuchawką o ścianę i opadł na kolana, kuląc się pod ścianą.
Wiedział już, co go tam czekało. Ojciec przyprowadził pewnie swoich ludzi, a Setha wziął na przynęte. Pozbędzie się wreszcie problemu, pozbędzie się syna pedała.
Byleby tylko... Nie zrobili krzywdy dzieciakowi, byle nie ważyli się go dotknąć.
Tak, Seth. Trzeba było szybko działać, nie było czasu na użalanie się nad sobą.
Telefon rozdzwonił się ponownie, ale nie zamierzał go odbierać – pochwycił go tylko z podłogi (szybka miała na sobie dwa pęknięcia, ale przeklęty złom wciąż działał) i rzucił się w kierunku drzwi.
Wiadomość od Andrea
hej, ode mnie też nie odbiera, nie wiem gdzie może być. Oddzwoń jak coś oke?
- Pobudka – szorstka dłoń zetknęła się z twarzą blondyna, tarmosząc ją bezczelnie. - Obudziłeś się już?
Mężczyzna miał silny akcent, wyjatkowo twardy i nieprzyjemny. Angielski brzmiał w jego ustach tak jakby samo jego używanie stanowiło obrazę.
Popatrzył na jego twarz – była ładna. Zbyt ładna, niemalże kobieca. Poczuł jak po kręgosłupie przechodzi dreszcz obrzydzenia; skrzywił się i pokręcił głową.
- Nie myślałeś chyba, że pozwolimy ci tu spać, co? - Zaśmiał się sucho i odpalił sobie papierosa w łudząco podobny sposób do Nielsa. - Najpierw pogadamy, poznamy się trochę. To naturalne, że chciałbym poznać przyszłą synową, co?
* Gdzie on jest , gdzie on, kurwa, jest?
** Żałosny, skończony idiota. Stare magazyny w portowej. Masz godzinę.
Draco - 2017-07-07, 04:14
Ocknąłem się, czując mocny dotyk na swoim ciele i słysząc bardzo nieprzyjemny akcent. Wydawało mi się, że to angielski, ale nie mogłem być tego pewien - brzmiało, jakby wypowiadał się Niemiec. Albo ktoś z równie mocnym, rodzimym językiem. Uniosłem powieki i spojrzałem na mężczyznę, który stał przede mną. Nie znałem go, tego byłem pewien, ale jego rysy twarzy były mi znajome, sposób zapalania papierosa także, nawet twarz - widziałem jego zdjęcie, gdy Max robił dla mnie robotę i szukał informacji o Nielsie. Zresztą, nie musiałem wcale myśleć nad tym, kim jest ten człowiek i czy mam rację - sam mi to powiedział. I właśnie w tym momencie pojawiły mi się przed oczami wszystkie informacje, jakie miałem o tym człowieku. Berndt Hemmingsen, ówcześnie lat 64, boss mafii, głównie handel bronią i narkotykami, czasem żywy towar.
Poruszyłem dłońmi i szybko uświadomiłem sobie z spływającym na mnie zimnym strachem, że jestem związany. Zimny metal kajdanek bardzo dokładnie pokazał mi, że nie mogę się ruszyć, nie rozerwę ich tak po prostu.
Milczałem, patrząc na niego. Że też musiałem się tak dać...
Było już późno. Skończyłem zajęcia, nie pozostało mi nic innego, jak pójść do biblioteki i później wrócić do domu. Ostatni czas był dla mnie naprawdę szalony i bardzo męczący - zero czasu dla siebie, nie mogłem nawet wziąć dłuższej kąpieli, bo po prostu goniły mnie terminy na wszystko. Trzeba było pisać prace licencjackie, obronić się, próby, nagrywanie piosenek w studiu, wszystko naraz.
Nie zwróciłem uwagi, zaaferowany tym, że dostałem smsa od mojego promotora. Nie wiedziałem, że ktoś mnie śledzi, że jedzie za mną samochód, że kilka sekund później będę w pieprzonym vanie. Bez światła, bez świadomości gdzie jadę i co się ze mną stanie. Niestety, nie wiedziałem absolutnie niczego. I teraz tu byłem, patrząc mu w oczy.
Był grubszy, niż Niels, bardziej masywny, ale schludnie ogolony, dokładniej, niż jego syn kiedykolwiek. Włosy zaczesał do tyłu. Zwróciłem na to uwagę, gdy przejechał po nich palcami.
Rozejrzałem się dyskretnie. Kontenery, przytłumione światło, pomieszczenie wydawało się być całkiem duże. Słyszałem jakiś skrzekliwy, przytłumiony dźwięk; jakby mewy, ale na zewnątrz.
Berndt szybko jednak poprawił mnie i pokazał, na co mam patrzeć. Na niego i to, jak zaciągał się papierosem. Przełknąłem ślinę. Nie znałem go, ale sprawiał wrażenie naprawdę niebezpiecznego człowieka - porwał mnie, zresztą, tego byłem pewien. Pamiętam, że gdy tylko Max pokazał mi jego zdjęcie przeszły mi dreszcze po całym ciele. To był jeden z tych, których zawsze omijasz szerokim łukiem, nieważne co.
- Czego chcesz? - spytałem spokojnie, a przynajmniej modliłem się, żeby mój ton nie drżał tak bardzo, jak chciało drżeć ciało. Bo to nie mogło oznaczać nic dobrego. Po prostu nie mogło.
Pan Vincent - 2017-07-08, 02:23
- No, proszę - Berndt uśmiechnął się krzywo, strzepując popiół z kończącego się już papierosa - można by pomyśleć, że będziesz zaraz wył i prosił o litość. A ty wolisz zgrywać twardziela. Ostry jak na zwykłego pedzia .
Jego głos brzmiał niemalże spokojnie, tak jakby rozmawiali teraz o pogodzie; gdzieś w tle pobrzmiewało jedynie echo nadchodzącego gniewu.
Berndt zamierzał przelać cały swój gniew na tę żałosną ciotę - wylać na niego całe to wiadro żalu, który odczuwał kiedy myślał o swoim synu, o tej nieudanej kupie bezużytecznego gówna.
Mógł znieść wiele, naprawdę - to, że Jorgen nie przepadał za swoją pracą, to, że wolał chodzić na randki niż komuś porządnie przypierdolić... Tak, to jedno mógł znieść.
Ale nie to, że okazał się pedałem. Tego jednego nie potrafił ścierpieć za żadną cenę. Ludzie zaczynali już o nim mówić, o tym, że może sprzedał to temu idiocie w genach.
Nie było takiej, kurwa, możliwości - Berndt wolał kobiety, był prawdziwym mężczyzną. I potrafił to pokazać, w każdej chwili.
- Zaraz ci pokażę czego chcę, kochasiu - podniósł się nieśpiesznie ze starej skrzyni i wyciągnął tlącego się jeszcze papierosa w kierunku twarzy małej kurwy. Chwycił w drugą garść pęk jasnych włosów i wygiął mu szyję w taki sposób by była możliwie jak najbardziej wyeksponowana.
W następnej chwili przyciskał żar do delikatnej skóry, pozwalając by nie tylko ją poparzył ale i odrobinę podtopił.
- Chcę żebyś darł się i wył - wymruczał spokojnie, pozwalając by niedopałek zsunął się po ramieniu chłopaka. - I choćbyśmy mieli spędzić tu całą noc, dopilnuję żebyś darł się i wył.
Draco - 2017-07-08, 02:57
"Jak na zwykłego pedzia". Chyba przeprowadził badziewne poszukiwania, skoro ustalił tylko to, że lubię fiuty. Chyba, że to była najważniejsza dla niego informacja, a fakt, że miałem kilka dziewczyn był kwestią sporną. Zabawne, że właśnie na tym skupiłem swoje myśli. Ale bardzo nie chciałem zastanawiać się nad tym, gdzie jestem, co się ze mną stanie i jak bardzo będę martwy w najbliższym czasie. Wątpię, żeby mnie tak po prostu wypuścił, nie spodziewam się też rychłego ratunku. Mogłem mieć nadzieję i trochę miałem, że ktoś się w końcu zorientuje o moim braku, ale kiedy to będzie, skoro przez ostatni tydzień byłem praktycznie nieuchwytny, a ten weekend miał być wolny od prób? Całe trzy dni, w ciągu których mogę umrzeć.
Wiedziałem o człowieku, który stał teraz przede mną i trzymał mnie za włosy wystarczająco dużo, by wiedzieć, że jest cholernie niebezpieczny, a to, co teraz mówił świadczyło tylko o tym, że jest też nieobliczalny i głupi.
Zapatrzony w swoje głupie poglądy, których nie rozumiałem i nie wiem o co mu chodziło.
- Chcę żebyś darł się i wył - Berndt wymruczał spokojnie, pozwalając by niedopałek zsunął się po moim ramieniu. Czułem pulsujący ból w miejscu, w którym był przyciśnięty. Ściskałem zęby i dłonie w pięści, wbijając paznokcie w skórę, co ewidentnie nie pomagało w kondycji mojego ciała, ale nie obchodziło mnie to. Byłem zbyt bardzo przerażony i zdezorientowany jego postępowaniem. - I choćbyśmy mieli spędzić tu całą noc, dopilnuję żebyś darł się i wył.
Mogłoby mi się wydawać, że to czcza wypowiedź, ale już godzinę później wiedziałem, że nie przeżyję tej nocy. Prawdopodobnie minęła godzina, nie mogłem mieć pewności, nie wiedziałem ile czasu to trwało. Nie mogłem w stanie być butny tak bardzo, jak chciałbym, choćby dla zasady, dla samego siebie. Ból był niewyobrażalny... Nigdy nie czułem czegoś tak okropnego, tak dotkliwego. Z jakiegoś powodu Berndt upodobał sobie rozżarzony pogrzebacz, zapowiadając, że to tylko początek "wspólnych atrakcji", jak to pięknie ujął.
Nigdy, przenigdy nie bolało i nie piekło mnie aż tak. Moje myśli to było jedno, wielkie cierpienie. Jeden wielki krzyk, który wydobywał się z mojego gardła, bo chociaż nie wiem jak bardzo chciałbym mu się przeciwstawić, nigdy nie byłem bardzo wytrzymały na cierpienie fizyczne, a właśnie w tej dziedzinie mężczyzna stojący przede mną rozsmakował się najbardziej. Przynajmniej na ten moment. Na moim torsie było już kilka śladów po przypalaniu, skóra piekła, ciągnęła boleśnie, każdy ruch sprawiał milion bolesnych szpilek w moim ciele, chciało mi się wymiotować.
- O co ci chodzi, człowieku? Nic ci nie zrobiłem! - powiedziałem w końcu, gdy Berndt wyraźnie znudził się przypalaniem i odłożył zabawkę, szukając innej. Przesuwał oczami po wielu przedmiotach z wyraźną ciekawością, zainteresowaniem, fascynacją.
Ten człowiek był naprawdę pojebany, do kwadratu.