Studio graficzne





Yaoi - Studio graficzne

AnvE'lyn - 2018-09-03, 21:07
Temat postu: Studio Graficzne

Imię : Nathaniel Wolve
Wiek : 26 lat
Wygląd : 1,91 m, 80-90kg, długie do łopatek, ciemnobrązowe proste włosy, często wiązane w luźny kuc, jasne, szaroniebieskie oczy, prosty nos, lekko zadarty na końcu, szerokie barki, wąskie biodra, duże, szorstkie od pracy fizycznej dłonie, mocne nogi i dość duże stopy, tatuaż-rękaw przedstawiający plątaninę wilków, łańcuchów i kotwic i pamiątka z czasów szkolnych - kolczyk w sutku.

Budzik o szóstej był jak zawsze nieprzyjemny ani dla uszu, ani dla wciągającego snu. Zawsze gdy wstawał miał wrażenie, że dopiero co się położył w łóżku. Lubił czuć pod sobą miękką pościel, zapadał się w niej i przesypiał pół weekendu gdy wracał późno z pracy po godzinach. Jego zespół miał rację, stawał się z latami coraz większym pracoholikiem. Co poradzić, jego życie obracało się wokół pracy.
- Hej hop... - Robiąc mimowolnie skłon na łóżku podniósł się z pościeli. Przeciągnął się aż zatrzeszczały mu kości i ziewnął potężnie. Rozmasowując sobie kark dłonią przymrużył oczy lekko.
- Muszę się wcześniej kłaść spać. - Wstał z łóżka niechętnie. Wpierw łazienka, 10 minut prysznic, smoła w dłoń i jazda do pracy. Piękna rutyna powoli była wprowadzana w życie przez Nathana. Wszedł boso do łazienki, zimne kafelki delikatnie mroziły mu stopy. Przyglądał się sobie w lustrze przez chwilę, zarost nie był na tyle duży by mu przeszkadzał i źle wyglądał.
- Dziś wolne od golarki. - Mężczyzna rozebrał się z piżamowych dresów i wszedł pod prysznic. Woda przyjemnie rozbudzała jego zaspane zmysły. Wytarł się prędko ręcznikiem zostawiając swoje włosy nieco mokre. Były zawsze tak proste, że nie potrzebował ich zbytnio czesać by jakoś wyglądać. Po wyjściu z łazienki gryząc wręcz szczoteczkę do zębów by utrzymać ją w ustach zakładał na siebie spodnie i koszulę. W przerwach między płukaniem zębów a robieniem kawy na wynos wiązał niebieski krawat w paski. Zerknął na zegarek na kuchence, jeszcze miał trochę czasu, kawa akurat się zdoła zaparzyć odpowiednio. W myślach przekartkował notatki sporządzone w piątkową noc. Dziś ma przyjść nowy pracownik do jego zespołu, szef wkońcu zatrudnił dodatkowego grafika o którego Nathan się tak wykłócał wcześniej. Nie nadążali ze zleceniami, potrzeba było dodatkowej osoby, był zadowolony i jednocześnie zaciekawiony. W biurze zdążył zrobić dodatkowe miejsce dla nowego grafika zostając po godzinach. Jedynie będzie musiał jeszcze dokupić sprzęt, na razie odstąpił swojego laptopa na jeden dzień. Tak długo jak robił kopie maili na swoim telefonie tak nie odczuwał niezbędnej potrzeby używania laptopa do układania harmonogramu pracy, ale wiadomo - wygoda. Po dzisiejszym dniu pojedzie po komputer dla grafika, dziś go tylko wdroży w obecne zadania i zobaczy czy da radę wpierw z łatwiejszymi rzeczami. Chwycił kawę w dłoń i wyszedł z domu, czarna ciecz miło parzyła go w język. Wsiadł do VW Tiguana, ułożył kawę w podstawce i ruszył w stronę pracy by na dobre rozpocząć dzień.


Gazelle - 2018-09-03, 21:59



Evan Hyatt
• 26 l.
• 182 cm
• 67 kg


***


Piękny start panie Hyatt, nie ma co, myślał, mieląc między zębami ostatni kęs batona którego udało mu się zwinąć przed wyjściem w formie improwizowanego śniadania, zanim wybiegł na autobus. Oczywiście, musiał zaspać akurat na pierwszy dzień w swojej pracy. Udało mu się w miarę ogarnąć — a przynajmniej na tyle żeby nie wyglądać na kompletnie niekompetentnego świeżaka — ale i tak miał do siebie żal. Najwyższy czas, żeby przyzwyczaić się do wczesnych pobudek. Dotychczas nie musiał się o to martwić i prowadził sobie nocny tryb życia, w którym to czuł się najlepiej. Ale tak to wyglądało dopóki zajmował się jedynie pracą wolnego strzelca, będąc panem i władcą swojego grafiku i mogąc sobie układać godziny pracy jak mu się żywnie spodobało. Niestety życie w końcu walnęło go w łeb, ekipa z którą wynajmował mieszkanie się rozpadła, a Evan musiał się przeprowadzić i znaleźć pracę, która pozwoliłaby mu się samodzielnie utrzymać. W końcu miał już swoje lata, wypadało w końcu zamieszkać na swoim, a nie tułać się po mieszkaniach studenckich.
I ta oferta pracy w studiu graficznym spadła mu po prostu z nieba, w idealnych okolicznościach i w idealnej porze. Na początku wątpił, czy w ogóle ze swoimi kwalifikacjami mógłby zostać przyjęty do takiego miejsca (takiego, czyli najwyraźniej dobrego – przynajmniej sugerując się samą stawką godzinową jaką oferowali za pracę w ich szeregach; Evan ogólnie nie orientował się aż tak w branży, po prostu robił swoje i starał się robić to dobrze), ale najwyraźniej jego urok osobisty musiał przekonać osobę odpowiedzialną za rekrutację, albo jego prace przykuły czyjeś oko. W każdym razie, znalazł całkiem niezłą pracę i teraz pozostawało tylko tego nie spieprzyć. Bo wątpił żeby drugi raz spotkało go takie szczęście.
Wysiadł na odpowiednim przystanku i przystanął na moment, ziewając potężnie. Kurczę, poranne wstawanie mu nie służyło. Normalnie by jeszcze spał pewnie do dziesiątej, w porywach do czternastej. Spojrzał na zegarek na swoim nadgarstku i orientując się, że został mu jeszcze kwadrans, spokojnym krokiem ruszył w stronę budynku, w którym to miał oficjalnie zacząć pracę. Trochę się stresował, musiał to przed sobą przyznać. To nie tak, że nigdy nie pracował z ludźmi. Był na stażu w trakcie studiów, potem po studiach gdzieś się zaciągał żeby nabrać doświadczenia, aż w końcu zaryzykował i korzystając ze swoich znajomości zaczął podejmować samodzielnie zlecenia. Lubił być samodzielny, lubił wiedzieć że ma kontrolę nad każdym elementem swojego życia.
No, ale cóż, każdy idealista prędzej czy później zostawał niewolnikiem systemu.
Wziął głęboki wdech, przystając na chwilę przed drzwiami wejściowymi do studia. No, Hyatt, weź się w garść i przedstaw najlepsze możliwe pierwsze wrażenie, potem już będzie z górki.
Podnosząc się jeszcze w myślach na duchu, otworzył drzwi i wszedł pewnym krokiem do środka.
Przepraszam — zagadał do przechodzącej kobiety. — Jestem Evan, dzisiaj zaczynam. Wiesz może gdzie mam się właściwie udać? — spytał, mając nadzieję że nie zabrzmiał jak totalna ciamajda, która nie potrafiła się w ogóle zorientować co i jak. Nowa znajoma okazała się być jednak sympatyczną osobą, która zaprowadziła go do jego miejsca pracy i poinformowała żeby zaczekał na rozmowę z menadżerem. Cóż, to mu nawet pasowało. Mógł się przynajmniej rozgościć.


AnvE'lyn - 2018-09-03, 23:01

Zaparkował w swoim standardowym miejscu, na samym końcu parkingu, chwycił lekko wystudzoną kawę i aktówkę z tylniego siedzenia. Jeździł z całą swoją pracą, czasami musiał zostawiać pudła w domu by nie zasłaniały mu widoku w samochodzie gdy zachciało mu się porządkować zlecenia, klientów i tworzyć harmonogramy na kolejne tygodnie oraz oczywiście pozyskiwać kolejnych by napędzać dalej koło zleceń. Włosy miał już niemalże wysuszone, było dość ciepło dziś. Z przyjemnością rozpływającą mu się w ustach w postaci płynnej smoły zmierzał szybkim krokiem w stronę budynku. Szybkie zerknięcie na rosnący korek na trasie obok budynku sprawił lekki uśmiech na twarzy Nathana, który zgarnął dłonią włosy i zawinął sobie część za ucho.
- Ominąłem to piekło. - Wrócił spojrzeniem do budynku przed sobą i energicznym krokiem dokończył resztę dzielącej go odległości od miejsca pracy. Lewą dłonią otworzył sobie drzwi jednocześnie upijając kolejny łyk czarnej kawy. Uśmiechnął się do kamery w rogu pokoju, chłopaki z ochrony zawsze się śmiali, że przenikał spojrzeniem zaciemnione szybki. Wpadając wręcz do biura rzucił jedno głośne "dzień dobry wszystkim" i skierował się do swojego biurka. Po drodze do swojego stanowiska założył bezprzewodową słuchawkę na ucho i się zaczął nastawiać już na wydzwanianie do klientów, którzy zalegali z wysłaniem materiałów do reklam bądź wypytaniem o akceptacje gotowych prac gdy zauważył nową osobę kręcącą się po biurze.
- Witam, Pan pewnie jest... - Oczy Nathana lekko się powiększyły gdy rozpoznał mężczyznę przed sobą. "Niech mnie diabli..." Serce mężczyzny stanęło na chwilę zbijając z tropu całą jego postawę, ale po chwili uśmiechnął się szeroko do znajomej postaci i wyciągnął do niego dłoń.
- Heh, długo się nie widzeliśmy Ev. Rozumiem, jesteś naszym nowym grafikiem? Witaj w drużynie! - Nathan wciąż uśmiechnięty wskazał nowemu współpracownikowi miejsce gdzie będzie mógł tworzyć zlecenia i po kolei przedstawiał go pozostałym osobom w pokoju przylegającym do głównej części biura. To był mały zespół, dwie graficzki i dwóch menadżerów - w tym Nathan. Dziewczyny od razu się ucieszyły na męską artystyczną duszę w swoim gronie przedstawiając się po kolei, drugiego menadżera nie było jeszcze w biurze. Mężczyzna oparł się biodrem o swoje biurko i zaczął przeglądać notes by zorientować się gdzie skończył przed weekendem oraz dokumenty pozostawione na blacie.
- Tutaj masz swoje stanowisko, czuj się jak u siebie. Dziś będziesz miał laptopa, ale od jutra będzie już normalny komputer. Na pulpicie przygotowałem Ci folder z paroma zadaniami na start, byś mógł się wczuć w rytm i ogół tego co tu się dzieje... - Wprowadzenie Nathana zostało brutalnie przerwane przez telefon od klienta, zanim go odebrał puścił oczko do grafika i na szybko dokończył
-... Gdy będziesz czegoś potrzebował to wołaj. Studio Graficzne, Nathaniel Wolve w czym mogę pomóc? - Podczas gdy menadżer zajmował się rozmową z klientem graficzki rozmawiały między sobą i żartowały o zleceniach oraz strasznych nabywcach starając się wciągnąć w rozmowę nową postać w biurze.


Gazelle - 2018-09-04, 00:20

Menadżer się najwyraźniej jeszcze nie pojawił, skoro musiał na niego czekać, ale dwa stanowiska były już zajęte, w tym jedno przez miłą kobietę poznaną przez niego przed momentem. Super, to oznaczało że miał przynajmniej jedną sympatyczną osobę w zespole.
Otworzył usta, żeby oficjalnie się przedstawić drugiej kobiecie, kiedy usłyszał obok siebie męski głos. I, gdy jego wzrok spoczął na nadawcy tegoż głosu, momentalnie zbladł.
Niemożliwe, to był jakiś chory, paskudny żart. Albo jego umysł robił sobie z niego jaja, to też możliwe. A może po prostu dalej śnił.
Bo ciężko było mu zaakceptować fakt, że właśnie przed nim stanęła prawdopodobnie ostatnia osoba, którą chciałby spotkać. Nathan.
Nie mógł pomylić tej twarzy z żadną inną. Za często pojawiała się w jego myślach, nawet teraz, po paru latach... Kurwa, nawet wciąż miał tę samą fryzurę.
Wolałby spotkać jakiegokolwiek innego byłego, tylko nie niego... I to nie dlatego, że pałał do Nathana jakąś wyjątkową nienawiścią. Właściwie, to było trochę na odwrót.
Spotkali się na studiach. Już na pierwszych zajęciach jakoś tak wyszło, że siedli obok siebie i się zgadali. I ta znajomość przetrwała, ewoluując w przyjaźń, aż w końcu – w związek. Związek jednak nie trwał długo, jak każdy w który Evan kiedykolwiek wchodził. Oczywiście, rozstali się z jego inicjatywy, w zasadzie nawet nie pozostawił wówczas jakiegokolwiek pola do dyskusji. A dlaczego właściwie z nim zerwał? To było ciekawe pytanie...
Nathan był wspaniałym facetem. Evan świetnie się z nim dogadywał, mieli wspólny język, dzielili żarty zrozumiałe tylko dla nich samych, a przede wszystkim mu ufał. I to go w pewnym momencie zaczęło przerastać, świadomość tego jak bardzo mu zależało na tym mężczyźnie. Evan...bał się zaangażować, cholernie się bał tej dobrowolnej formy pozbawienia siebie niezależności, tego ryzyka zatracenia się w drugiej osobie. I ta sytuacja stała się dla niego zagrożeniem.
Swoje dołożyła także depresja, z którą wtedy się mierzył. Mimo całkowitego zaufania, jakim darzył swojego ówczesnego partnera, tę kwestię przed nim ukrywał. Ta choroba...zmieniała zupełnie jego perspektywę, odsuwała go od wszystkich obowiązków, a także i relacji. Bał się nie tylko o siebie, ale tez o Nathana. Nie chciał skazywać go na zmaganie się z tak trudną i nieznośną osobą jaką był Evan. Wiedział, że zasługiwał na więcej.
Zrywając z nim, był przekonany do tego że była to dobra decyzja. Ale żal pojawił się niedługo potem. Żeby sobie z nim poradzić, urwał całkowicie kontakt ze swoim byłym, a także z ich wspólnymi znajomymi. Nie wychodził z domu, a jego depresja rozwinęła się do tego stopnia, że musiał wziąć urlop na cały rok studiów.
Jednak echo tego związku wciąż dudniało w jego głowie. Każdą kolejną relację porównywał do tej, jaką łączyła jego i Nathana. Każdego mężczyznę, który pojawiał się w swoim życiu porównywał do tej konkretnej osoby. I nigdy już nie dostąpił tego stanu cudownej swobody, tej symbiozy, dwuosobowej wspólnoty. I pewnie przez te lata zdołał mocno zidealizować ten związek, ale...cholera, kiedy tylko zobaczył Nathana, cała ta skrywana tęsknota uderzyła w niego niesamowicie mocno.
Stał w osłupieniu, gapiąc się przez moment na wyciągniętą przed nim rękę, podczas gdy przez umysł przebiegały mu różne obrazki z przeszłości. W końcu niepewnie ją uścisnął, mrucząc przy tym jakieś słabe przywitanie i dbając o to żeby kontakt fizyczny był możliwie jak najkrótszy. Ale tak naprawdę nie chciał ściskać tej dłoni. Chciał odwrócić się na pięcie i puścić się w bieg. I uciec, najlepiej z tego kraju. Zmienić tożsamość i osiąść w jakiejś małej islandzkiej miejscowości.
W końcu unikanie zawsze było jego docelową metodą radzenia sobie z trudnymi sytuacjami.
Nie miał pojęcia, czy mógł sobie poradzić z pracą w jednym miejscu z tym mężczyzną. A na domiar złego, był jego przełożonym. Ale z drugiej strony...
Był dorosłym facetem. Dorosłym facetem, od którego wymagano odpowiedzialności i dojrzałości. I który cholernie potrzebował dobrze płatnej pracy. Poza tym, Nathan zachowywał się właśnie w ten sposób — profesjonalnie, ale jednocześnie nie wypierając się ich znajomości. Najwyraźniej on już przeszedł do porządku dziennego nad ich rozstaniem i Evan wcale nie był tym jakoś szczególnie zdziwiony. Z jego perspektywy to mógł być tylko szczeniacki epizod.
Musiał nad tym wszystkim porządnie pomyśleć, ale póki co miał ogromny mętlik w głowie. Starał się skoncentrować na słowach Nathana, a nie na samym Nathanie, żeby chociaż zrobić przed nim dobre wrażenie. Nadal był cholernie dumnym człowiekiem i nie mógł dopuścić do tego żeby jego były facet zauważył jak bardzo wstrząsnęło nim to spotkanie po latach.
Dzięki... — mruknął i opadł na krześle przy swoim stanowisku pracy. Jeszcze nawet jej nie zaczął, a już czuł się niesamowicie wyczerpany. Zapowiadał się ciężki dzień.
Praca właściwie okazała się dla Evana całkiem niezłym dystraktorem, bo skupiając się na samych zleceniach robił po prostu to, do czego był przyzwyczajony i co dawało mu frajdę. Mógł poczuć się tak, jakby był u siebie w mieszkaniu. Był tak w nią wsiąknięty, że aż nie podnosił głowy znad ekranu laptopa. Otrząsnął się tylko raz, kiedy pojawił się drugi menadżer i wypadało się z nim przywitać.


AnvE'lyn - 2018-09-15, 11:12

- ... Tak, już się zabieramy do pracy Panie Tracer. Absolutnie, na jutro będzie projekt. - Opierając się jedną dłonią o biurko Nathan zakończył rozmowę i zdjął słuchawkę z ucha. Westchnął cicho i chwycił kubek, po chwili sięgnął do szuflady po jeszcze jeden, różowawy z pluszowym misiem jako wzór.
- Nasz ulubiony klient z samego rana? - Zaczęła jedna z graficzek, Nathan tylko kiwnął głową i uśmiechnął się pokrzepiająco.
- Będą znowu banery i artykuł do zrobienia. - Niezadowolenie graficzki było więcej niż widoczne. Gdy psioczyła na klientów ruszył do okna nieśpiesznie, na jego parapecie stał elektryczny czajnik.
- Uzbrojenie gotowe? - Ręce wyposażone w ogromne, z zabawnymi tekstami kubki pełne herbaty uniosły się znad wszystkich stanowisk poza jednym. Kubek z napisem "szef na medal" dumnie stał na parapecie tuż obok cukierkowej porcelany podczas gdy mężczyzna wyszedł napełnić urządzenie wodą. Po powrocie nastawił czajnik i otworzył jedno z okien na oścież wpuszczając tym samym świeże powietrze do środka. Oddychając zapachem miasta rozmyślał o nowym grafiku.
Czy takim nowym... To była kwestia sporna. Byli tak blisko siebie, że nie w sposób to opisać, lecz musiało się to zmienić. Nie on podjął decyzję o rozstaniu, nie chciał tego za nic w świecie. Pamiętał jak go bolało gdy Evan spełnił swoje słowa o odejściu, ale skoro Evan tego chciał nie miał on nic do powiedzenia. Nie miał zamiaru robić mu przez to wyrzutów, byli dorośli. Nathan uśmiechnął się pod nosem do wspomnień, które przelewały się całymi strumieniami przez jego myśli. Pamiętał wiele z tego okresu, gdy byli bardzo blisko siebie. Pamiętał wspólne dni, noce, spacery. Czasy gdy uczył się każdego jego wrażliwego punktu, każdego przejawu zainteresowania czymkolwiek by następnie to wykorzystać, podnieść go na duchu lub zwyczajnie rozbawić. Uwielbiał śmiech Evana. Zwłaszcza gdy ten perlisty dźwięk pojawiał się w momencie gdy jego język zaczynał schodzić po...
Nagłe buchnięcie pary i piknięcie dało znać, że woda już się zagotowała. Oderwany od własnych myśli Nathan otrząsnął się prędko. Zrobił sobie kawę, której odcień zaskoczyłby nawet grafika operującego wyłącznie w czerni i bieli, a w drugim kubku herbatę o delikatnym, owocowym posmaku. Wziął oba kubki w dłoń i idąc w stronę swojego biurka wpierw skręcił do Evana i postawił parujący napój na biurku.
- Dzień bez gorącego napoju z rana to dzień stracony. Za godzinę powinien przyjść "Pan Kanapka", nasz tutejszy catering. W razie gdybyś nie miał obiadu do pracy to od niego można dostać naprawdę dobrze rzeczy. Dobrze, czas wziąć się do pracy na poważnie. Niech Adobe będzie z Wami. - Zaśmiał się cicho i ruszył do biurka porządkować papiery i wydzwaniać do klientów oraz drukarni.
Gdy pojawił się drugi menadżer, spóźniony kilka godzin, wziął stos papierów z biurka Nathana, oschle przedstawił się Evanowi i wyszedł z biura by pójść na wyższe piętro. Nathan go złapał w korytarzu i zaczął z nim dyskutować, po krótkiej wymianie zdań drugi menadżer poszedł na górę a Nathan wyraźnie podenerwowany wrócił do biura. Chwycił kubek i dopił swoją, już zimną kawę. Zdjął słuchawkę z ucha i odłożył ją na biurko by w spokoju przejść się po biurze. Stanął przy stanowisku Evana niemalże biodrem dotykając biurka i wskazał brodą na laptopa oraz otwarte pliki. Nie wyglądało by Evan był zagubiony w tym co robi, wręcz przeciwnie. Mężczyzna się cieszył, że bliska mu osoba się odnajduje w jego codziennym środowisku, to trochę złagodziło stan w jakim wparował do biura po rozmowie z drugim menadżerem.
- Jak Ci idzie? Termin jest na następny tydzień, ale wydawało mi się być w sam raz jako zadanie na rozgrzewkę. Brief jest dla Ciebie zrozumiały? Gdybyś czegoś nie był pewien od razu mów, zawsze lepiej wypytać klienta niż strzelać w ciemno. - Nathan patrzył jak mężczyzna składa kolejne elementy w całość. Jego zgrabne dłonie płynnie poruszały się po klawiaturze, to był bardzo uspokajający widok.


Gazelle - 2018-09-15, 12:05

Oderwał się od pracy, żeby spojrzeć w górę na Nathana, który postawił przed nim kubek z herbatą. Evan rzadko pijał kawę, był zdecydowanym herbatomaniakiem i często ciągnął Nathana w klimatyczne miejsca z ogromnym wyborem kaw i herbat, żeby każdy z nich mógł być zadowolony. I fakt, że jego były partner najwyraźniej pamiętał wciąż o jego preferencjach co do napoi...No, to dawało mu sensacje w sercu, które były równie przyjemne jak i upierdliwe. Ciężko będzie mu przejść do porządku dziennego po tym spotykaniu po latach.
Um, dzięki — uśmiechnął się lekko i podniósł kubek, aby napić się łyka herbaty. Przepięknie pachniała, ale...cóż, herbata zalana wrzątkiem miała to do siebie, że była wrząca. Syknął, czując jak ten wrzątek drażni jego język i gardło. Zarumienił się lekko z zawstydzenia, ale Nathan na szczęście był już przy swoim miejscu pracy.
Musiał się ogarnąć. Był profesjonalistą, prawda? Nie no, w sumie to nie miał pojęcia. Ale chciał chociaż sprawiać takie wrażenie.
Ten drugi menadżer zawsze jest taki ponury? — zagadał w końcu do swoich współpracowniczek, kiedy Nathan z drugim gościem opuścili pomieszczenie i Evan poczuł się w miarę bezpiecznie.
— Ech, daj spokój — westchnęła...Katie? Chyba tak miała na imię. Byłoby trochę niefajnie, gdyby się okazało że już pozapominał imion swoich koleżanek z pracy. — Oni są jak totalne przeciwieństwa, dlatego pewnie się tak ciężko dogadują.
— Ale obaj są dobrzy w tym, co robią — dodała szybko druga z kobiet. Kurczę, kurczę, imię...A...licia? Felicia? Nie, chyba coś na A...cholera, to wszystko wina Nathana! — Także nie przejmuj się tym i po prostu rób swoje. A tak swoją drogą...skąd znasz Nathana? — zapytała, pochylając się w jego stronę z zaciekawionym wyrazem twarzy. No, cóż, mógł się tego spodziewać. Miał nadzieję, że przez to że na jaw wyszła ich znajomość nie będzie miał przylepionej łatki kolesia, który dostał się tutaj tylko przez koneksje.
Na szczęście nie musiał odpowiadać, bo zanim zdążył otworzyć usta do pomieszczenia wrócił Nathan. A raczej wparował, ewidentnie przez coś wytrącony z równowagi. Instynktownie chciał się zapytać o to, co się stało, ale nie była to jego sprawa, prawda?
Myślę, że brief jest wystarczająco szczegółowy. Chcę stworzyć kilka wersji, tak na wszelki wypadek. Nie będą się znacząco różniły, ale mam wątpliwości co do tego, czy powinienem zawrzeć wszystkie informacje które wskazali...tego jest dosyć dużo i uważam że większość z tych rzeczy jest zbędna i sprawi że będzie to wyglądało chaotyczniej i mniej zachęcająco przez tę ścianę tekstu. Poza tym, jest podany adres strony internetowej firmy. Sprawdziłem ją, i większość tych informacji jest zawarta na samym starcie — mówił, ze wzrokiem cały czas wlepionym w ekran komputera. Po prostu rozmawiał ze swoim przełożonym na temat pracy, ot i wszystko. — Um, wszystko okej? — wypalił, zanim zdołał się mentalnie pacnąć w tę durną łepetynę. — Znaczy, wydajesz się trochę zdenerwowany...zresztą, ugh, nieważne, zignoruj to — wycofał się, zdając sobie sprawę z tego jak durnie zabrzmiał. Przecież miał się nie spoufalać z Nathanem!


AnvE'lyn - 2018-09-25, 22:05

Uważnie słuchając mężczyznę, który lata wcześniej wywrócił jego życie do góry nogami dwukrotnie, jednocześnie rzucał okiem na projekty jakie wykonał. Były czyste, przyjemne dla oka i co najważniejsze - czytelne. Kiwnął głową a słowa Evana. Bardzo dobrze, że miał swoje własne zdanie na temat projektu i jego zawartości, to była niewątpliwie jego zaleta jako pracownika, ale robienie kilku wersji to mogła być strata czasu. Wspomnienia gdy dyskutował z mężczyzną całymi dniami na dany temat przyjemnie rozgrzały menadżera od środka. Czasami wystarczyło jedno zdanie w trafionym temacie by rozkręcić Evana na długie godziny rozmów.
- Ogranicz się, proszę, do dwóch wersji maksymalnie. To nie jest wybredny klient a i priorytet nie jest największy. Przetargi o zlecenie wygraliśmy jakiś czas temu, więc nie będzie problemu z dalszą współpracą. - Nathan nie mógł powstrzymać ciepłego uśmiechu, gdy ten mu dalej mówił o swoich zastrzeżeniach.
- Zadzwonię zaraz do klienta i przekażę mu by przepracował teksty, chcesz o coś go zapytać w kwestii projektu? - Pochylił się lekko do przodu i przesunął palcem delikatnie tuż przy krawędzi ekranu gdzie był jeden element niedopasowany do marginesu.
- Sprawdź odstępy, mam wrażenie, że nie wszędzie są takie same. To przez kontrast czy taki był zamysł? - Włosy mężczyzny spłynęły po jego szyi do przodu i musnęły ramię grafika. Zdziwił się słysząc pytanie nie związane z obecnie omawianym projektem, trochę wybiło go z rytmu. Uśmiechnął się kącikiem ust chcąc ukryć mieszaninę uczuć związanych z tematem, ale czuł, że oczy mogą go zdradzić. Zwłaszcza przy nim. Evan był jedyną osobą, która go poznała tak dobrze, że mogła z niego wręcz czytać. Miał nadzieję, że uda mu się zatuszować wszystkie odczucia jakie przez niego przepływały od momentu kiedy pojawił się w biurze. Albo chociaż większość z nich.
- Teraz tak, dziękuję że się troszczysz. - Uśmiech Nathana był szczery i czuł mimowolne zadowolenie z faktu, że Evan się przejął. "Tak długo jak mogę się cieszyć Tobą obok siebie tak długo jest wszystko wspaniale..." Mimo, że w teorii nic ich nie łączy już, to jego postawa wobec grafika się nie zmieniła. Wziął głębszy oddech i zaczął mówić.
- Morgan to... - Nathan zaczął, ale szybko mu przerwały obie graficzki zgodnie mówiąc zza ekranów swoich komputerów.
- ...Dupek. - Menadżer się zaśmiał cicho i przytaknął powoli. Wyprostował się i odgarnął niesforny kosmyk włosów do tyłu.
- Też. Jest tu na innym rodzaju umowy z szefostwem, ale nie przestrzega żadnych godzin. Ponoć go już chcieli zwolnić za to, ale jest za dobry w tym co robi. Będą przymykać oko na jego notoryczne spóźnianie się tak długo, jak wykonuje swoją pracę z bardzo wysokimi wynikami. Od początku bycia tutaj próbuję go namówić by podchodził do tej pracy poważnie. Sam widziałeś z jakim skutkiem. - Ruchem głowy wskazał na korytarz i ruszył na chwilę by zerknąć do pozostałych graficzek na projekty. Wskazywał im elementy, które zostawiały mu w głowie pytania oraz dopytywał o szczegóły.
- Aniece, bardzo podoba mi się koncept, ale ten font jest zbyt fanatazyjny do tego tematu. Wiem, że Ci się bardzo podoba, jest naprawdę wspaniały, lecz nie do tego projektu. W kolejnym zadaniu jakie dla Ciebie mam będzie pasował, tutaj spróbuj użyć prostszego kroju pisma. - Pomimo skupiania się na omawianiu projektów z graficzkami Nathan umykał spojrzeniem ponad ekrany i spoglądał na Evana. Łagodne spojrzenie przesuwało się po twarzy i szyi grafika, miejscu które było więcej niż tysiące razy oznaczane jako jego własne. Musiał patrzeć na projekty i skupić się na nich, ale pokusa była zbyt wielka. Co jakiś czas wracał spojrzeniem do młodego grafika i pozwalał by jego myśli przywołały obrazy, które Evan kazał mu zapomnieć.


Gazelle - 2018-09-28, 01:52

Zależało mu na tym, żeby pokazać się w nowej pracy z jak najlepszej, profesjonalnej strony. Od początku miał taki plan, z tym że po drodze przyszła dodatkowa motywacja w postaci jego byłego faceta, który stety-niestety był także jego przełożonym.
Bo, uczciwie sprawę stawiając, widział w tym całym beznadziejnym położeniu coś pozytywnego. Ostatecznie, miło było mieć znajomą twarz, zwłaszcza że Evan miał nikłe doświadczenia co do pracy w grupie. A Nathan...ech, Nathan zawsze był pomocny, cierpliwy, nie wywyższał się i nie dawał w ogóle odczuć, że jest lepszy w tym co robi od reszty. Bo zawsze był najlepszy. Dlatego Evana wcale nie dziwiło to, że jego były partner miał taką, a nie inną pozycję w studio. Wiedza i profesjonalizm biły od niego na kilometr.
Tylko, że mimo wszystko, naprawdę wolałby żeby na miejscu Nathana była inna znajoma twarz. Jakakolwiek.
Otworzył szeroko oczy i zarumienił się delikatnie, gdy Nathan swoim łagodnym, acz wymagającym głosem wskazał mu pomyłkę. Mógłby się wykręcić, przekonać go że to wcale nie była pomyłka, ale, ech, to nie miało sensu. Próbował być nadgorliwy, i kosztem tego zaliczył wpadkę. Naprawdę chciał, żeby Nath...żeby współpracownicy byli z niego zadowoleni i widzieli go jako godnego bycia członkiem ekipy.
Masz rację, już to poprawię, przepraszam — odparł, zawstydzony, ze wzrokiem cały czas utkwionym w ekranie. Nadal się rumienił, i to nic, absolutnie nic nie miało wspólnego z bliskością Nathana. Mógł poczuć jego zapach, czuł muskające jego ramię długie włosy...
Cholera, musiał naprawdę się opanować.
Myślę że nie mam więcej pytań, poza prośbą o przeredagowanie tekstu. Widzisz, najlepiej by było gdyby można było ograniczyć treść do tego co tutaj umieściłem — wskazał na wyświetlający się na ekranie projekt, próbując nadal swojemu głosowi nonszalancji, nie chcąc zdradzać się z tym jak bardzo poruszał nim kontakt ze swoim byłym ukochanym. Po zadaniu pytania o jego samopoczucie pozwolił sobie rzucić spojrzenie w jego stronę, nie mogąc się już powstrzymać. Jego oczy napotkały spojrzenie tych błyszczących szaroniebieskich oczu, w których odbijało się poruszenie. I chyba jakaś doza nostalgii?
A może po prostu chciał przekonać sam siebie, że nie tylko on tak przeżywał to spotkanie po latach.
Spuścił z powrotem wzrok, gdy Nathan się do niego uśmiechnął. Czy on się o niego troszczył? Chyba tak. Ciężko było się ot tak pozbyć tego odruchu sprzed lat, a Nathan wcale tego nie ułatwiał swoją przyjacielską postawą.
Och, rozumiem... — mruknął. Czyli w tym zespole był dobry, i zły policjant. Warte zanotowania.
I to oznaczało, że już całkowicie był skazany na Nathana, skoro drugi menadżer był aż tak niekomunikatywny. Super. Idealnie. Tego właśnie poszukiwał w nowej pracy. Nieustannych fikołków w żołądku, spowodowanym kontaktem ze swoim byłym partnerem. Świetne urozmaicenie dnia.
To, co w sobie samym bardzo lubił, to była ta umiejętność szybkiego przejścia w stan skupienia, zwłaszcza gdy zajmował się tym, w czym był najlepszy. I dzięki temu udało mu się przetrwać kolejne godziny pracy bez tych idiotycznych sensacji w swoim wnętrzu, tej pieprzonej emocjonalnej karuzeli.
Starał się do końca dniówki ograniczać swoje kontakty z Nathanem do minimum, konsultując z nim tylko niezbędne rzeczy. Zachowanie stosownego dystansu wydawało mu się najsensowniejszą opcją. W końcu, byli w pracy, w stosunku podwładny-przełożony, w okolicznościach niesprzyjających nadmiernemu spoufalaniu się, nawet gdyby chcieli. A Evan...chyba nie chciał. Jakaś część niego cieszyła się z tego spotkania, ale kompletnie ją ignorował, skupiając się na tym jak cała ta sytuacja była niezręczna i ciężka dla niego.


AnvE'lyn - 2018-11-14, 19:35

Po omówieniu wszystkiego z graficzkami Nathan ruszył przez biuro do swojego stanowiska. Ostatni raz przesunął spojrzeniem po Evanie, czując rozchodzące się po ciele ciepło przyśpieszył do biurka i dyskretnie oparł się biodrem o krawędź blatu. "Nie w pracy..." Odetchnął spokojnie kilka razy, zdjął marynarkę by łatwiej było mu ostudzić swoje ciało oraz myśli i odłożył ją na oparcie krzesła. Miał nadzieję, że przy tej koszuli nie będzie przebijał kolczyk spod cieńszego materiału niż zwykle. Nie tylko zainteresowanie Evanem przetrwało tyle lat. Założył słuchawkę na ucho, następnie wziął telefon i zaczął wystukiwać numer klienta z którym chciał porozmawiać w sprawie poprawek, ale wstrzymał się jeszcze z dzwonieniem. Odwrócił się do graficznej części biura i przeszedł kilka kroków. Jego wzrok skupiony był na Evanie i łagodnym zarysie jego ciała przed komputerem.
- Evan, zrób mi plik poglądowy, proszę. Jpg powinien wystarczyć, wyślij go na mojego maila. Przekaże podgląd klientowi, by mógł zobaczyć ile tekstu według Ciebie wydaje się być wystarczająco i poproszę o skrócenie tekstów. Niektórzy więcej słów wrzucają do tych projektów niż to jest warte. - Ignorując szum komentarzy między graficzkami wrócił do biurka i zaczął rozmowę z klientem. Podczas rozmowy Nathan krążył po biurze, nie lubił siedzieć w miejscu. Przystanął przy oknie i patrzył przez okno. W odbiciu szyby widział twarz Evana, uśmiech pojawił się na twarzy mężczyzny. Czuł go wszędzie w biurze, przyjemniej mu się oddychało znajomą, słodką wonią niż zapachem biurowego pomieszczenia.
- … Tak, format nie pozwala na umieszczenie całego tekstu jaki Państwo nam przysłali. W związku z tym prosiłbym o korektę treści i podesłanie nieco krótszego wypełnienia. - Odwrócił się od okna i oparł o parapet, ręce miał obecnie skrzyżowane na piersi. Zerknął na grafika i pochylił lekko głowę na bok. Rdzawe włosy się nie zmieniły, wciąż odbijały światło jak lisie futro. Przesuwając spojrzenie w dół zauważył, że Evan schudł, przy jego wzroście to nie było najlepsze. Zmartwienie o sposobie żywienia grafika schowało się z tyłu głowy menadżera i wcisnęło na listę rzeczy "do sprawdzenia". Złapał się na wyszukiwaniu na ciele Evana zmian i śladów.. Ciekawość i doza zazdrości rosła w jego oczach. Nie miał prawa wymagać na mężczyźnie bycia tylko jego na wieki, ale powód dla którego z nim zerwał wciąż stał pod znakiem zapytania. Jedynym z pomysłów jakie się nasuwały był ktoś inny. Odpowiedzi na jego pytania "dlaczego?" były za każdym razem inne, przez co nie wierzył w żadną. Potem on zniknął. Przez bardzo długi czas Nathan wyrywał sobie włosy z głowy by go odnaleźć lub chociaż wpaść na jakąś odpowiedź. Mimo, że to był jego wybór z którym Nathan musiał się pogodzić - nie zgadzał się z nim.
- I nie zgodzę.. - Szepnął pod nosem nie do końca świadomy tego, że mówi na głos. Zdziwienie klienta go wyrwało z zamyślenia. Nathan odchrząknął szybko i odwrócił głowę by się nie rozpraszać.
- Przepraszam, mówiłem do siebie. Tak więc, jak wcześniej powiedziałem... - Nathan potrzebował chwili by się doprowadzić do pionu, jego myśli teraz wypełniała tylko jedna osoba i trochę przeszkadzało mu to w pracy. Nagłe powroty są przyjemne, ale i burzą dotychczasowy, wyuczony rytm.


Gazelle - 2018-11-18, 20:31

J-jasne! — poderwał się w prawie komiczny sposób, gdy Nathan się do niego znowu odezwał. Zdążył się wcześniej skoncentrować na pracy i prawie zapomnieć o okolicznościach, w jakich się znajdował. Jednakże ten mężczyzna...nie pozwalał o sobie tak łatwo zapomnieć. Evan doskonale o tym wiedział, bo przecież to trwało już lata. Lata, w których wspomnienie jego twarzy ciągle się natrętnie pojawiało dopóki nie zobaczył jej ponownie na żywo. Cała ta sytuacja była dla niego ciężka do ogarnięcia umysłem, ale...stało się, zobaczył go, pracował z nim, nie było tak źle, jak się obawiał.
Nathan zajął się rozmową telefoniczną, krążąc po biurze, a tymczasem Evan wrócił do pracy, zajmując się bezzwłocznie wykonaniem polecenia Nathana. Plik miał już praktycznie gotowy, w końcu utworzył jedną wersję według tej okrojonej wersji tekstu, którą uważał za słuszną, więc wystarczyło po prostu go wysłać na maila zapisanego na samoprzylepnej karteczce przylepionej do biurka. Właściwie miał tam namiary do całej ekipy, na pewno w celu uproszczenia komunikacji między nimi, a przede wszystkim przesyłania plików, ale jego interesował konkretny adres mailowy. Nathana. Serce zabiło mu szybciej, gdy patrzył na tę nieszczęsną kartkę zapisaną charakterem pisma, które wciąż pamiętał. To było idiotyczne, to, że pamiętał nawet to w jaki sposób jego były facet kreślił litery.
Ciężko było mu się skupić nawet na tak prozaicznej i niewymagającej czynności jak wysyłanie maila, gdy słyszał wokół siebie głos Nathana. Ten głos również byłby w stanie rozpoznać w każdej chwili. Kojarzył mu się ze słodkimi wyznaniami, które sprawiały że Evan roztapiał się w środku, a także z niskimi pomrukami w chwilach, których w tej chwili zdecydowanie wolałby nie przywoływać.
Masz już plik na mailu — poinformował Nathana od razu gdy ten zakończył rozmowę z klientem. Spojrzał na zegarek. Jeszcze trochę, i koniec dniówki. Trochę dużo, tak właściwie, ale był coraz bliżej końca.
I będzie mógł wrócić do domu i porządnie zastanowić się, co dalej. Czy zostać w tej pracy, czy może jednak poszukać czegoś innego? W tym studio pracowało mu się naprawdę dobrze, mimo iż był to tak naprawdę dopiero pierwszy dzień, podobały mu się warunki pracy, pensja, właściwie nie miał powodów do narzekania, ale Nathan...



   
Fabuła kontynuowana jest na nowej wersji forum ― TUTAJ