Ucz się, bo skończysz jak on





Yaoi - Ucz się, bo skończysz jak on

Koss Moss - 2018-07-18, 16:04
Temat postu: Ucz się, bo skończysz jak on

           Było na początku listy uczniów nazwisko, którego właściciel nie pojawił się od początku roku w szkole. Sain Blackroot, według plotek, które obiegły klasę już w pierwszych dniach, był już pełnoletni, ale sprawiał wiele problemów i z tego powodu nadal siedział w pierwszej klasie. Starsi uczniowie go kojarzyli i któryś z pierwszaków usłyszał od znajomego z roku wyżej, że ten gość to straszny pojeb. Taka też przywarła do Saina łatka, zanim w ogóle pojawił się na lekcjach. Że jest pojebany. Że lubi się bić. Że lepiej z nim w ogóle nie gadać. Pewnie trafi do kryminału, zanim skończy szkołę. Nikt go jeszcze nie widział, a już miał przechlapane. Ludzie wyobrażali sobie, że jest łysy, napakowany i strasznie głupi, i pewnie nikt nie byłby szczególnie smutny, gdyby Sain postanowił nie pojawić się w szkole już nigdy.
Kampus szkolny był rozległy i czasami uczniowie musieli biegać z sali do sali. Jeśli zaraz po biologii mieli zajęcia z literatury, konieczne było przemierzenie całego dziedzińca z tak zwanej szklarni (tak nazywano budowlę połączoną z pełną roślin szklaną dobudówką) do budynku z biblioteką, na co, jeśli chciało się iść spokojnym krokiem, nie wystarczała pięciominutowa przerwa. Tak właśnie było w ten poniedziałek. Lekko zadyszani uczniowie dotarli pod klasę po dzwonku niemal równo z nauczycielką, panną Ledger. Ta otworzyła gabinet i wpuściła ich, by pozajmowali wywalczone w pierwszych dniach po wakacjach ławki. W pierwszej pod biurkiem siedział Serge Corie; reszta uczniów wybrała mniej ewidentne miejsca. Oczywiście najbardziej oblegane były te z tyłu klasy.
Panna Ledger zerknęła na zegar i otworzyła dziennik. Sprawdziła obecność, po raz kolejny bez żalu słysząc „nie ma” po wyczytaniu Blackroota. W zeszłym roku sprawił jej wiele kłopotów. Była jedną z osób, które najbardziej nalegały na to, by gnojek dostał zasłużoną najniższą ocenę ze sprawowania. Należało mu się po tym wszystkim, co przez niego przeszła.
Potem zaczęła temat z nadzieją, że ktoś zgodnie z jej prośbą przeczytał Iliadę, i przestała zaprzątać sobie głowę nieznośnym uczniem. Niestety, wkrótce okazało się, że jej koszmar wcale nie dobiegł końca.
Około dziesięć minut po dzwonku, gdy w sali zdążyła już wywiązać się niewielka dyskusja, na korytarzu dało się słyszeć czyjeś ciężkie kroki. Dość szybko ucichły, a wtedy drzwi gwałtownie się otworzyły, ukazując sylwetkę wysokiego bruneta w czarnych ubraniach, z mnóstwem kolczyków w całej twarzy. Sain Blackroot, gdyż nikt jakoś nie wątpił, że to właśnie on, wyglądał zgoła inaczej niż oczekiwano. Stało się jasne, że to taki typ brutala, za którym ciągnie się łańcuszek fanek. Niegrzeczny chłopiec, którego chciałyby rozkochać i odmienić.
  ― Dzień dobry ― przywitał się z kpiącym uśmieszkiem na gadziej twarzy i wszedł głębiej do klasy, zamykając za sobą drzwi dłonią w skórzanej rękawiczce odsłaniającej długie palce.
  ― Co się mówi, kiedy się spóźnia? ― Panna Ledger stała przy tablicy z kredą w uniesionej, zamarłej ręce.
  ― Mówi się „przepraszam za spóźnienie”. ― Przechodząc obok nauczycielki, od której był wyższy więcej niż o głowę, Sain uśmiechnął się wyraźniej, a jej trudno nie było poczuć się nagle bardzo małą. Musiała jednak zachować twarz. Wyprostowała się dumnie, zadarła głowę.
  ― Siadaj i nie zakłócaj lekcji ― rzuciła ostro, za ostro. Ta spokojna kobieta nie przemawiała do nikogo w tej klasie takim głosem. ― Wpisuję ci uwagę.
  ― Jestem przecież grzeczny.
  ― Za notoryczne spóźnianie się.
  ― Hej. ― Blackroot przystanął w połowie drogi do wolnego miejsca w trzeciej ławce i odwrócił się do panny Ledger, która już pochyliła się nad dziennikiem. ― To moje pierwsze spóźnienie w tym roku.
  ― Siadaj, albo dostaniesz drugą.
Cała pobłażliwość wyparowała z gadziego oblicza i teraz, w sąsiedztwie tak napiętych mięśni, kpiący uśmieszek wyglądał dość upiornie.
  ― To siadam.
Zajął miejsce obok nieco spłoszonej nastolatki, która zdecydowała się chyba nie uświadamiać go, że zwykle siedzi tam jej przyjaciółka.
Sain wypakował jeden zeszyt i długopis, a potem zaczął mrukliwie zagadywać nową koleżankę, całkowicie ignorując mówiącą o Iliadzie nauczycielkę. I ona też go ignorowała, choć zwykle dość szybko reagowała na szepty swych uczniów. Wyraźnie udawała, że problem nie istnieje.


Gloomy - 2018-07-18, 23:00

     Dla większości uczniów liceum kojarzy się z młodzieńczym odstresowaniem, przygotowaniem do życia akademickiego, czasem imprez i spotkań towarzyskich. Są jednak tacy, którzy wolą czas ten spożytkować na naukę, miast bawić i hulać bez większego celu, aby oprzytomnieć na koniec semestru, tuż przed egzaminami i cudem prześlizgnąć dalej. Jeszcze inni - zwyczajnie nienawidzą murów szkoły, uznając je za powód wszystkiego, co złe, zupełnie, jak uczęszczająca do liceum młodzież.
     Do tego ostatniego grona należał Serge. Lubił się uczyć, robiąc to głownie dla siebie, swojego wykształcenia. Bardziej jednak lubił książki oraz ciszę i spokój, czego w szkole... Próżno mu było szukać. Jeszcze w podstawówce stałe miał problemy z rówieśnikami, czepiających się chłopaka o wszystko, co tylko możliwe. Odrzucony, niechciany, nie spodziewał się niczego innego w szkole średniej. Nie był wiec rozczarowany, kiedy już w pierwszych dniach nauki był zwyczajnie ignorowany przez resztę klasy. Czasami tylko słyszał złośliwe szeptanie na swój temat za plecami. Och, doskonale ich słyszał! Ale skoro chcieli, proszę bardzo.
     Uznając, że skoro i tak nikt z nim nie rozmawia, nikt nie zwróci większej uwagi, kiedy postanowi wrócić do swojego zwykłego wyglądu - na początek liceum łudził się, mimo wszystko, iż może jednak pozna kogo, kto będzie chciał chociaż czasem z nim pomówić - rezygnując z wyglądu grzecznego chłopca, jaki przyjął z rozpoczęciem semestru. Cóż, wywarł wrażenie, choć raczej nie pozytywne, kiedy dwa dni od rozpoczęcia zjawił się w szkole ubrany w czerń i glany, z lekko poszarpaną koszulką, szeroką obrożą na szyi oraz licznymi łańcuszkami i bransoletami. Chociaż i uczniowie i nauczyciele wyraźnie byk zszokowani, nie zwrócono mu uwagi. Przynajmniej nie zrobiono tego jawnie.
     Ponownie słyszał szepty pod swoim adresem, ale ignorował je. Skupił cała uwagę na nauce oraz czytaniu kolejnych powieści, zawsze chodząc po szkole z przynajmniej jedną książką w ręce, którą czytał w każdej możliwej chwili.
     Był jednak ktoś o kim mówiono stałe głośno i często - Sain Blackroot. Ile razy słyszało się to nazwisko, tyle razy wspominano o nastolatki negatywnie. Co mówiono dokładnie? Corie nie wiedział. Nie słuchał plotek, a nawet nie miał jak je zasłyszeć, z nikim nie dyskutując, czy to w szkole, czy poza nią.
     Nikt właściwie nie wiedział, jaki naprawdę był Blackroot. Wszystko, co wiedziała klasa, to to, że był spadochroniarzem, że stałe lubił się bić i właściwie... To tyle. Nie widzieli go jednak wcześniej, a stałe powtarzane "nie ma", kiedy był wyczytywano, wydawało się być normalnością. Jakież było och zdziwienie, gdy podczas jednej z lekcji niespodziewanie ktoś wtargnął do klasy, jakby był u siebie.
     Większość obserwowała z zainteresowaniem małe spięcie z nauczycielką. Serge był jedynym, który nieprzyjęty, dalej notował w zeszycie, jakby nic się nie stało.
     Odwrócił się, dźgnięty długopisem w plecy. Patrzył kilka sekund na drwiąco uśmiechającego się chłopaka.
     - Patrz, Corie. Twój kumpel? - Spytał złośliwie, brodą wskazując Blackroota. - A może twój chłopak? Pasujecie do siebie, patrząc na... - Wymownie omiótł go wzrokiem.
     - Patrząc tymi kryteriami, rozumiem, że twoim chłopakiem jest Gushov - odpowiedział, zerkając w kierunku potężnie zbudowanego blondyna, który... Serge właściwie zastanawiał się, co tamten robił na zajęciach z literatury. - Macie przecież podobne pyski - syknął, zaraz obracając ponownie, aby zanotować kolejne cytaty w zeszycie.
     Warknął, kiedy kopnięty w krzesło aż podskoczył, nie reagując jednak na złość drugiego chłopaka. Chciał odbębnić zajęcia i wrócić do powieści.


Koss Moss - 2018-07-19, 11:09

           Blackroot budził skrajne odczucia. Jego ostry styl był albo podziwiany, albo wyśmiewany. Jednym facetom imponował, innych wkurwiał. Trudno było podejść do niego obojętnie, co łączyło go z chłopcem z pierwszej ławki. Serge w swoich wyzywających ubraniach rzucił się Sainowi w oczy prawie od razu, choć na początku wziął go za laskę.
Blackroot wywołał wśród uczniów ogromne poruszenie. Podczas literatury w klasie panował znacznie większy gwar niż zazwyczaj i pani Ledger niewiele mogła na niego poradzić. Po kilku próbach uspokojenia ogólnej podniety skupiła się na mówieniu do tych uczniów, którzy chcieli jej słuchać, i na uciszaniu tych rozmów, które zaczynały ją zagłuszać. Dzwonek przywitała z ulgą, jako że obecność Blackroota w klasie wytrącała ją z równowagi – z trudem mogła skupić się na temacie zajęć, wciąż czując na swych plecach jego zimny, przenikliwy wzrok. Poprzedni rok był dla niej przez niego koszmarem i nie wierzyła, aby ten mógł być lepszy. Nie skutkowały uwagi, upomnienia, wzywanie rodziców, informowanie dyrektora. Blackroot uporczywie ją nękał, zastraszał, obrażał, wyśmiewał. Mogła tylko liczyć na to, że pewnego dnia gówniarzowi powinie się noga i zrobi coś perfidnego, przez co wreszcie będzie można usunąć go ze szkoły. Oby to było jak najszybciej, myślała, patrząc, jak równo z dzwonkiem zrywa się i wychodzi zgodnie ze swym zwyczajem. Kiedyś próbowała go zatrzymywać, być górą – dzwonek jest przecież nie dla ucznia, a dla nauczyciela. Poddała się jednak. I tak robił co chciał, a toczenie z nim wojny kosztowało ją zbyt wiele stresu.
  ― A wy dokąd? ― zaatakowała jednak resztę, która za przykładem Saina zaczęła podrywać się z miejsc, wbrew wprowadzonej na pierwszych zajęciach zasadzie. ― Zapiszcie, jaka jest praca domowa. Na środę macie napisać charakterystykę porównawczą Achillesa i Hektora. Dwieście słów na jedną postać. To wszystko, do widzenia.
Sain ruszył na halę sportową jako jeden z pierwszych. Na szkolnym dziedzińcu wyciągnął i zapalił papierosa. Jemu było wolno, miał w końcu osiemnaście lat, ale i tak nie powinien tego robić na terenie szkoły. Dość szybko – zanim ktokolwiek z nowej klasy zdążył go dogonić – otoczyło go kilku rosłych uczniów z drugiej lub trzeciej klasy. Sądząc po tym, że po chwili wszyscy razem opadli na jedną z ławek, byli przyjaciółmi.
Przy wejściu do męskiej szatni Serge został zatrzymany silnym ramieniem.
  ― To szatnia dla mężczyzn ― zaznaczył Malcolm ku rozbawieniu kilku chłopaków za jego plecami. ― Spierdalaj do damskiej.
  ― Nie wpuszczamy tu pedziów, lol. ― John Cowan szturchnął Serge’a, kiedy go mijał, by zniknąć w szatni.
Biedny młodzieniec niewiele mógł zrobić wobec przewagi kolegów. Pozostawało mu usiąść na korytarzu i poczekać, aż wszyscy przebiorą się i pójdą na salę. Stało się tak, oczywiście, dopiero po dzwonku. Klucz został w drzwiach, więc Corie mógł skorzystać z szatni, a potem zanieść go na salę.
Był w trakcie rozbierania się, gdy drzwi otworzyły się i do środka wszedł, pochylając lekko głowę, by się nie uderzyć o framugę, nowy uczeń pierwszej „B”. Łypnął na Serge’a, ale nic nie powiedział (od tyłu naprawdę przysiągłby, że to jakaś emo girl). Rzucił plecak na ławkę, zrzuciwszy z niej uprzednio dwa inne, i bez skrępowania zdjął przez głowę czarną koszulkę.
  ― Z kim teraz mamy? ― rzucił ochryple.
Zzuł buty, rozebrał się niedbale do bielizny i sprawnie przebrał w strój sportowy, po chwili gotów do swoich ulubionych zajęć.
Nie wiedział tylko, że prowadzi je jeden z najbardziej wymagających wuefistów, który w ramach zdyscyplinowania już za chwilę zafunduje im karny wycisk.


Gloomy - 2018-07-23, 21:31

Zwyczajnie nienawidził ludzi ze swojej klasy. Zarówno chłopacy, jak i dziewczyny zdawali się obrać sobie za cel dokładnie Coriemu, jak tylko potrafią. W poprzednich latach nie pomagały ani prośby, ani groźby zgłaszania takich wybryków, toteż teraz... Nawet już nie chciało mu się bawić w kolejne przepychanki. Skoro tak tego pragnęli... Niech będzie, niech sobie używają, a on zwyczajnie będzie wszystkich ignorował.

Tak właśnie chciał funkcjonować. Właśnie dlatego zignorował równie, wreszcie przybyłego ucznia z ich klasy - Blackroota. W końcu kim właściwie była? Corie go nie znał, nic o nim nie wiedział, a wygląd nigdy wszystkiego o człowieku nie mówi. Nie zamierzał oceniać go tak powierzchownie. Nie mniej... Nie chciał też wpychać się w jego sprawy i życie, więc tym bardziej nie zamierzał biec do niego, prosić o uwagę. Po co? Wolał się pozytywnie zdziwić, jeżeli starszy brunet postanowi z nim kiedyś porozmawiać, niż zwyczajnie rozczarować.

Ku jego zaskoczeniu, taka możliwość szybko się nadarzyła. Ci debile jego klasy wyrzucili go z szatni, pierw oczywiście musząc zwyzywać od pedałów... Serge nie był pedałem! No dobra... Lubił o dziewczyny i chłopaków, jako bi, ale... Nie dawał dupy na prawo i lewo, aby tak o nim mówić!

Czekając na korytarzu, zastanawiał się, co takiego im uczynił, że uwzięli się na Serge'a. Przecież nikt nie musi być taki sam! Skoro każdy jest inny, dlaczego pastwili się nad niektórymi? Chyba wolał nie wiedzieć.


Dobrze po dzwonku wszedł do piątej już szatni, starając jak najszybciej przebrać. O dziwo, nie tylko on był spóźniony. Popatrzył z zaskoczeniem na odżywiającego do niego Blackroota.


- Z Puvanem - odpowiedział od razu, pamiętając, w jaki sposób wszyscy w szkole zdrabniali nazwisko wuefisty. - To znaczy... Z Puvanowskim - poprawił się szybko, nie wiedząc, jakie podejście do mężczyzny ma Sain. W prawdzie nie wyglądał na kapusia, ale też mógł chcieć uprzykrzyć Coriemu życie, a ten... Wolał nie ryzykować. - I... - Zastanowił się chwilę, kiedy wiązał buty. - Ledger wściekła się po twoim wyjściu... Mamy przygotować porównawczą charakterystykę Achillesa i Hektora na środę na dwieście słów o jednym i drugim - poinformował, nie chcąc, aby chłopak miał problemy i nauczycielki, bo czegoś nie wiedział.


Wstał, otrzepując się i ruszając w stronę sali gimnastycznej. O dziwo Blackroota też już szedł, przepychając przed niego, idąc przodem. Corie spuścił głowę, potulnie idąc na końcu.


Koss Moss - 2018-07-23, 22:43

           Sain wszedł do sali pierwszy, ogniskując na sobie całe niezadowolenie pana Puvanovsky’ego – bardzo rosłego, łysego atlety, który uczył wychowania fizycznego i słynął z rygorystycznego podejścia do swych podopiecznych.
  ― A wy co? ― zaatakował ich, kiedy zbliżyli się do mężczyzny. ― Nie wiecie, o której lekcja się zaczyna?!
Sain przystanął przed nauczycielem, wykrzywiając usta w krótkim grymasie. Znali się, ten sam człowiek uczył go wychowania rok wcześniej.
  ― Języka w gębie zapomniałeś? Blackroot?! Znowu paliłeś szlugi?!
  ― Ta. I co?
  ― Ty nie pyskuj, tylko ruszaj leniwą dupę! Dwadzieścia okrążeń! A ty, Corie? Znowu się migasz?! Myślisz, że jak przyjdziesz później, to ci się uda mniej zrobić?! BIEGASZ! Zapieprzacie dziś, dopóki nie padniecie! A reszta – do mnie! ― Przywołał biegających uczniów, machając potężną łapą. ― Na ziemię i do pompek! Lenie śmierdzące! To mają być faceci?!
Sain prychnął wściekle, odprowadzając mężczyznę wrogim spojrzeniem. Był od niego wyższy, ale gdyby chciał mu się fizycznie postawić, wuefista zapewne położyłby go jednym ruchem swojego nadmuchanego cielska. Na swoje szczęście Blackroot po prostu odwrócił się i ruszył truchtem wzdłuż ściany, nie oglądając się za siebie. Mimo nałogów był wysportowany, widać to było po kształcie jego ramion i odsłoniętych łydek. Tyłek też miał niczego sobie. Bez wątpienia widziały to rozgrzewające się w drugiej części sali dziewczęta.
  ― Hej, Pain! ― zawołała jedna z nich, kiedy Sain przebiegał obok. Wyglądała bardzo wulgarnie w stanowczo zbyt skąpym stroju sportowym. Chciała atencji, ale chłopak nawet na nią nie spojrzał, niedbałym ruchem naciągając na uszy wcześniej spoczywające na barkach słuchawki, dzięki którym prawdopodobnie nie usłyszy nauczyciela – nawet jeśli ten zacznie na niego krzyczeć.
Puvan zaczął krzyczeć po upływie kwadransa, gdy już zapędził pozostałych chłopaków na boisko do gry w koszykówkę.
  ― Corie! Blackroot! BLACKROOT! Do mnie, w tej chwili! Co on, jaja sobie ze mnie robi?!


Gloomy - 2018-07-24, 17:55

     Corie westchnął cieżko. Widok wściekłego nauczyciela nie napawał go pozytywnymi myślami, szczególnie, iż miał świadomość, jako wyglądało. Z drugiej strony próby tłumaczenia się nie miały sensu - jedynie bardziej by sobie zaszkodził, niż pomógł. Z dwojga złego, wolał biegać "do upadłego".
     Truchtających, robił jedno okrążenie za drugim, co jakiś czas tylko zerkając z ciekawością na Blackroota. Sain zdawał się wcale nie męczyć tymi ćwiczeniami... Właściwie wyraźnie nic sobie nie robił ani z gniewu wuefisty, ani z zachowania otoczenia. Tak, jakby nie widział, że wszystkie dziewczyny patrzyły tylko na niego, najwyraźniej już rozważając, czy się przed nim rozebrać, czy jeszcze poczekać.
     Serge nigdy nawet nie miał co marzyć o takiej uwagę e strony kogokolwiek. Nie dość, że mieli go za dziwaka, to jeszcze teraz, przy Blackroocie wypadał... Nawet nie blado. Niski, bez większych mięśni... Zawsze z książką w ręku.
     Dalsze rozważania przerwał mu krzyczący ponownie wuefista. Przystaną, wyrównując oddech, słysząc przy tym, jak mężczyzna piekli się na Saina. Podbiegł do niego, przecinając boisko w połowie o chwycił za koszulkę, ciągnąc lekko. Blackroot przystanął, patrząc na Serge'a wściekłe, a chłopak... Szybko wskazał nauczyciela.
     - Puvanowsky nas woła - wyjaśnił przepraszającym tonem, od razu podchodząc do wuefisty.


Koss Moss - 2018-07-24, 19:48

           Sain spojrzał na chłopaka, jakby chciał mu przywalić, a potem odwrócił się przez ramię ku wściekłemu wuefiście i zsunął z uszu słuchawki.
  ― Blackroot! Chyba sobie kpisz! Nie jesteś w domu! Zdejmuj te słuchawki!
Blackroot przystanął przed wuefistą; Serge dobiegł chwilę po nim. Mężczyzna łypał wściekle na ucznia, cały spocony i czerwony ze złości.
  ― Głuchy?!
Sain zadarł podbródek, zaciskając zęby.
  ― Zdjąłem ― wycedził.
Wuefista prychnął, rozjuszony.
  ― Na ziemię, sto pompek! Obaj! Ty też, Corie! Ruszaj się! Jeśli w ogóle chcesz wyglądać jak facet…!
Sain padł na ziemię i zerknął na Serge’a, który po chwili zrobił to samo. Bez słowa wykonywali zadane ćwiczenia ramię w ramię, choć Corie był w zdecydowanie gorszej formie. Jego chude ręce już od początku drżały przy każdym ruchu i widać było, że zrobi najwyżej kilkanaście porządnych pompek.
Na szczęście nie musiał robić ich porządnie cały czas. Nauczyciel podchodził do nich tylko od czasu do czasu, skupiony na meczu. Straszliwie się wydzierał, ilekroć ktoś zagrał nieczysto albo za mało stanowczo.
  ― Nie graj jak ciota, Stormwell! Co sobie dziewczyny pomyślą o tobie! ― krzyczał.
Sain sapnął wściekle, już zlany potem, i zerknął przez ramię na akcję na boisku. Spotkał się spojrzeniem z jakimś bardzo rozbawionym debilem, który ewidentnie naśmiewał się z niego. Albo z tego chudzielca. Albo z nich obu. Ale zaraz i on oberwał.
  ― A ty co się szczerzysz, Howard! Nudzi ci się?! Zajmij pozycję!
Potem mężczyzna zadął w gwizdek, rozpoczynając kolejną turę meczu, i wrócił na chwilę do Saina i Serge’a.
  ― Niżej! Niżej! Czy ty w ogóle umiesz robić pompki? Co ty, baba jesteś?! ― ryknął na Serge’a. ― Patrz na Blackroota! Do samej ziemi! Nie zgina kolan! Chociaż to robi dobrze!
Serge był ewidentnie na skraju wytrzymałości, więc wzorowanie się na Sainie niewiele mu w tej chwili dało.
  ― Nie ma, że boli! To wstyd, żeby facet wymiękał tak szybko! Wstawaj. Wstawaj, Corie!
Biedny chłopak, opadłszy z sił, musiał zmusić się jeszcze do stanięcia na nogach przed rozjuszonym wuefistą.
  ― Na ławkę i czekasz, aż cię zmienię! A ty co, Blackroot?! Tobie nie kazałem przestać!
Kilkanaście minut później pan Puvanovsky mógł z rozkoszą ujrzeć, jak pod Sainem uginają się ręce i pada płasko na ziemię. Z satysfakcją stanął wówczas nad uczniem, uśmiechając się pogardliwie.
  ― I co, już taki narwany nie jesteś. Może ci się odechce spóźniać w przyszłości! Wstawaj i na ławkę! Zaraz wchodzisz do czerwonych!
Spocony i wściekły Pain opadł na ławkę między Stormwellem a Sergem, który przed minutą został zepchnięty z boiska przez swojego kapitana za „osłabianie drużyny”. Gra była bardzo brutalna, szybka i nieczysta, co skrycie musiało cieszyć Puvana, przymykającego oko na wiele wybryków.
Sain rozepchał się trochę, ocierając mokrym ramieniem o Serge’a, ale to na drugim chłopaku skupił uwagę.
  ― Co tak rechotałeś? ― wychrypiał.
  ― Bo wyglądaliście jak pedały.
Sain wykrzywił nieprzyjemnie wargi.
  ― Pokazać ci, jak wygląda pedał? ― rzucił. ― W szatni, na przerwie?
  ― Nie musisz, widzę.
  ― BLACKROOT! Wchodzisz! ― wydarł się Puvan i Sain, który chyba był bliski chwycenia kolegi za koszulkę, poderwał się z miejsca, a następnie rzucił w wir walki, mijając się i przybijając piątkę z łysym Gushovem.
Szybko okazało się, że był jednym z tych zawodników, którzy – jeśli w porę nie usuniesz się z drogi – mogą złamać ci nos.


Gloomy - 2018-07-25, 21:03

     Ledwie usłyszał, że ma zrobić sto pompek, już wiedział, że… Jest to niewykonalne! Nie miał tężyzny fizycznej, dobrze wyrobionych mięśni, ani nawet tyle samozaparcia, aby chcieć wykonać polecenie. Starał się, ale co z tego? Już po pierwszej dziesiątce z trudem robił kolejne, przechodząc na „damskie”. No i korzystał, kiedy nauczyciel nie patrzył w jego kierunku - odpoczywał. Przynajmniej do czasu, aż Puvan się do niego nie dowalił.
     Z trudem dygał dalej, dokąd wreszcie nie usłyszał zbawiennego "wstawaj". Z ulgą padł na ławce, biorąc głębokie wdechy, aby się uspokoić. Niechętnie przy tym oglądał mecz i to, walczą o piłkę w dość... Brutalny sposób. Skrzywił się na samą myśl, że miałby wejść pomiędzy tych dryblasów, próbując odebrać im kawałek gumy... Którym i tak pewnie nie trafiłby do kosza. Ale musiał wejść, wyznaczony podczas kolejnej zmiany. Tak szybko, jak dołączył, tak szybko został wmuszony wrócić na ławkę, bo reszta drużyny nawet nie chciała z nim grać. I dobrze! On też nie chciał!
     Jeszcze mniej chęci zyskał, gdy na boisko wszedł Blackroot. Widząc, jak przepycha się z innymi, jak fauluje, a nauczyciel nawet nie zwraca mu uwagi, Serge... Poczuł się niepewnie. Szczególnie, że właśnie dostał polecenie, aby wejść za Mortena, który z trudem zbierał się z podłogi po starciu z Sainem.
     Minął wyższego chłopaka starał się trzymać na uboczu, licząc, że szybko znów pozwolą mu usiąść na ławce. Więc dlaczego... Dlaczego nagle jeden z "niebieskich", podał do niego. Zamarł z piłką w dłoniach, patrząc ze zdziwieniem to na nią, to na szarżującego właśnie w jego kierunku Gushova. Nawet jeżeli był skończonym lebiegą na wuefie, chciał jeszcze żyć. Tylko dlatego zaczął kozłować, cudem tylko wymijając łysego. I to było na tyle... Bo z piłką zrobił właściwie piruet, wpadając plecami na kogoś innego.
     Nawet nie zdążył zobaczyć kogo, ponieważ runął wraz z tą osobą na podłogę, kończąc... Na piersi Paina. Zamrugał, mamrocząc szybo "przepraszam i mozolnie próbował podnieść się lub zejść z drugiego chłopaka, czemu towarzyszyła cała salwa śmiechu ze strony reszty klasy.
     - E, pedale! Takie rzeczy to nie publicznie - rzucił Howard, przez co reszta chłopaków zawyła jeszcze głośniej.


Koss Moss - 2018-07-25, 23:57

           Przez moment mieli okazję popatrzeć sobie w oczy z naprawdę bliska – spocony, rozjuszony Sain i spłoszony Serge, którego dopiero co ktoś z wielką siłą pchnął na tego pierwszego.
Sytuacja wyglądała przynajmniej dwuznacznie, ale tylko przez chwilę, bowiem zaraz potem Blackroot z wściekłością zepchnął z siebie Serge’a i poderwał się na nogi, rozmasowując bark.
To właśnie Howard był osobą, która tak agresywnie przepchnęła Serge’a przez pół boiska, by skończył na Sainie. I to właśnie Howard stał się obiektem niewypowiedzianej wściekłości Blackroota, który wyglądał, jakby miał kogoś zabić.
Puvanovsky zagwizdał donośnie.
  ― Zbiórka!
Pain splunął na podłogę i ruszył, bujając mocno ramionami, ku wuefiście. Stanął na końcu rzędu jako najwyższa osoba w klasie i otarł pot z czoła przegubem. Nie przesunął się, kiedy Howard chciał stanąć między nim a Gushovem. Nie pozwolił mu wejść, a kiedy Howard spróbował użyć siły, Sain w jednym szybkim ruchu odwrócił się i chwycił go za szyję, obnażając zęby.
  ― Ejejejejej! ― ryknął Puvan, gwałtownie ich rozdzielając. ― Spokój! Howard, do szeregu!
Stanęli w końcu obok siebie, choć niewątpliwie wiele to ich kosztowało, i nauczyciel szybko podsumował zajęcia, skupiając się najbardziej na tym, jak bardzo gardzi lenistwem, tchórzostwem i kiepską kondycją.
  ― Mężczyzna nie może bać się piłki! ― warczał, patrząc na Serge’a. ― Nie może myśleć o tym, gdzie się schować! Tak poza tym… Howard, Gushow, Blackroot, Evans. Was chcę widzieć w środę na dodatkowych, może któryś z was trafi do drużyny. To wszystko na dzisiaj. Baczność!!! Spocznij. Odmaszerować.

           Po wyjściu spod prysznica Howard wszedł do szatni, która na pierwszy rzut oka wyglądała na pustą, ale taka nie była.
  ― Hej, Coward ― syknął Sain, szczerząc się nieprzyjemnie z kąta, gdzie siedział w rozkroku na ławce, zacierając ręce. ― Już myślałem, że spierdoliłeś… Pamiętasz? Miałem ci pokazać, jak wygląda pedał.
Howard roześmiał się opryskliwie.
  ― Widzę go przed sobą!
Sain też się roześmiał i wstał. Był w samych spodniach, nie założył jeszcze podkoszulka, i teraz wyprężył muskuły, zbliżając się do Howarda z wyzywająco zadartym podbródkiem i zaciśniętymi pięściami.
  ― Za każdym razem, jak patrzysz w lustro.
  ― Jak patrzę na ciebie.
Sain stanął tak blisko, że prawie zetknęli się czołami. Nie było w tym jednak ani nutki erotyzmu, jedynie samcze dążenie do zdominowania przeciwnika gabarytami i wzrokiem.
  ― Co się tak zbliżasz? Całować się chcesz? Pedale? ― wycedził Howard i gwałtownie uniósł ręce, by z całej siły pchnąć Saina w stronę ściany. Blackroot był jednak na to przygotowany: zablokował się rękami, nie pozwalając odebrać sobie tchnienia. Następująca po tym kontra była błyskawiczna i ogłuszyła Howarda, a później zaczął się prawdziwy pojedynek. Pojedynek, który bardzo szybko zdominował zdecydowanie bardziej wprawiony w bijatykach, nawet jeżeli nieco smuklejszy Sain.


Gloomy - 2018-07-26, 17:16

    Zepchnięty gwałtownie z Blackroota, chłopak jęknął, patrząc na niego ze złością. Przecież nie zrobił tego, cholera, celowo! Naprawdę, ostatnie, czego chciał, to dawać kolejny pretekst tej bandzie debilów do śmiechu. Wystarczyło, że zauważył, jak dziewczyny patrzą na niego z nienawiścią za to, że śmiał dotknąć Saina, na którego większość z nich z marszu leciała. Świetnie! Nie dość, że gardzi nim każdy chłopak w grupie, to jeszcze i dziewczyny.
    Nie dał poznać po sobie, jak bardzo pragnie zniknąć już wszystkim z oczu. Po tym jak wstał, stanął w rzędzie – oczywiście – najbardziej z lewej, gdzie stał, jako najniższy. I to tylko po to, aby następnie wysłuchać z obojętnością na twarzy tyrady na własny temat. Tak, pragnął od samego początku być niskim popychadłem! Jak tu później pałać entuzjazmem do sportów?
    Wysłuchał i chciał się zmyć. A przede wszystkim – wykąpać! Po bieganiu i pompkach był zlany potem i jedyne, czego chciał, to porządnie się umyć. Szkoda tylko, że jak zawsze musiał usłyszeć, że dokąd reszta tych idiotów się nie wykąpie, nawet nie wpuszczą go do szatni. Odczekał, aż nie zostaną używane jedynie dwa z trzech prysznicy, następnie wchodząc, zupełnie ignorując wszystko inne i zamykając się w ostatnim.
    Po tym, jak już się odświeżył i stał jeszcze chwilę pod prysznicem, czekając, aż inni opuszczą szatnię – zwyczajnie wolał darować sobie przyjemność wysłuchiwania kolejnych wyzwisk oraz drwin – usłyszał ciekawą wymianę zdań. Zainteresowany, ubrał się w to, co ze sobą przyniósł, czyli bieliznę i spodnie, i wyszedł, obserwując Howarda i Blackroota, jak skaczą sobie do gardeł, ostatecznie kończąc, szarpiąc jeden drugiego.
    Stał tylko z obojętną miną, widząc, jak większy z nich, który stale miał coś do Coriego, pada i jest okładany przez Saina. I dobrze – pomyślał z satysfakcją. Poczuł jej jeszcze więcej, kiedy coś nieprzyjemnie chrupnęło, a z nosa blondyna polała się stróżka krwi. Dryblas momentalnie złapał się za twarz, jęcząc z bólu.
    - Kurwa mać! Złamałeś mi nos – krzyknął, próbując jeszcze bardziej zepchnąć z siebie Blackroota, marząc własną krwią i jego. – Ty pieprzony zjebie! Spierdalaj! – Wykrzykiwał dalej, szarpiąc z nim jeszcze bardziej.
    Krzyki chłopaka zaalarmowały wuefistę, który w kilka sekund pojawił się w drzwiach, widząc ten, jakże przedziwny obraz – leżący na ziemi Howard z krwawiącym, wykrzywionym pod dziwnym kątem nosem, wiszący nad nim Blackroot i stojący metr dalej Corie. I cała trójka popatrzyła na dmuchającego w durny, piskliwy gwizdek mężczyznę. Serge aż zatkał sobie uszy dłońmi.
    - Blackroot! – Ryknął Puvan, doskakując do nich w dwóch krokach, wyszarpując bruneta jak najdalej od drugiego ucznia. - Co tu się stało?! – Ryknął, patrząc to na jednego, to drugiego.
    - Ten pojeb się na mnie rzucił, panie…
    - Howard kłamie – wtrącił szybko Serge, wcinając mu w pół zdania, podchodząc ostrożnie bliżej. – Najpierw sam zaczął obrażać Blackroota, a potem mu groził – mówił dalej, a zbaraniały jego słowami blondyn rozdziawił usta, wybałuszając oczy. Sprawiło to tylko tyle, że zaraz musiał ścierać z ust krew, sączącą mu na wargi. – Po tym rzucił się na Blackroota z pięściami, a ten zaczął się bronić i… - Wzruszył ramionami. – Skończyli okładając się wzajemnie – wyjaśnił szybko, patrząc wyłącznie na wuefistę, zaraz pochylając głowę, czując, że może się to na nim szybko odbić.
    W końcu… Nie tak to wyglądało, ale… Nikt inny nie był świadkiem.
    - Że, kurwa, co?! – Ryknął Howard. – Ten pedał kłamie, ja…
    - CISZA! – Wrzasnął Puvan. Zmierzył ostrym wzrokiem całą trójkę, zatrzymując się na Howardzie. Och, wiedział doskonale, że Blackroot uwielbia bitkę. Z drugiej strony, widział i słyszał, jak blondyn prowokuje pozostałą dwójkę, ba, wyśmiewa stale z Coriego. Nie mógł więc wykluczyć opcji, że to Howard był prowodyrem. – Howard, zapierdalaj do pielęgniarki – polecił, wściekle przyglądając pozostałej dwójce. – Blackroot! Ty się wytłumaczysz!


Koss Moss - 2018-07-26, 19:06

           Blackroot podniósł się z ziemi i otarł rozciętą wargę, patrząc nauczycielowi w oczy i ciężko dysząc. Cały był brudny od krwi, swojej i Howarda. Wyglądał, jakby zbiegł z miejsca zbrodni.
Przeniósł roziskrzone od adrenaliny spojrzenie na Serge’a, gdy ten postanowił się wtrącić. Na chwilę przez twarz przemknął mu wyraz konsternacji, ale nie trwało to długo.
  ― Mówi prawdę ― wychrypiał. ― Wpadł tu i powiedział dokładnie tak: spierdalaj stąd, pedale, albo cię zapierdolę.
Były to dokładnie te same słowa, którymi Howard zaraz po zajęciach odmówił Serge’owi wejścia do szatni; Sain musiał je słyszeć, choć wydawał się taki obojętny, gdy przechodził obok.
  ― Niby dlaczego miałby tak mówić?!
  ― Nie wiem! Może sam jest pedałem? ― syknął Blackroot, podnosząc z podłogi swój ręcznik.
  ― Potrzebujesz iść do pielęgniarki?
  ― Nie.
  ― W takim razie marsz na lekcje i czekaj na wezwanie do dyrektora ― odparł Puvan. ― I módl się, żeby nie wylecieć ze szkoły.
Sain prychnął ze złością, ale nic już nie odpowiedział. Przetarł ręcznikiem mokre włosy akurat w momencie, gdy rozbrzmiał dzwonek na przerwę. Za chwilę do szatni zaczną wsypywać się uczniowie z innych klas, zastając na podłodze kałużę krwi. Puvanovsky popatrzył na nią, pokręcił głową i wyszedł pośpiesznie, pewnie po to, by sprowadzić pielęgniarkę.
Sain minął Serge’a w drodze do umywalki, żeby zmyć z ciała dowody walki. W lustrze napotkał spojrzenie chłopca, który być może uratował mu dupę, stając po jego stronie.
O ile dyrektor im uwierzy.
  ― Dzięki ― rzucił oschle, choć miał świadomość, że dzieciak zrobił to raczej z zemsty niż z życzliwości. Odkręcił kran i zajął się zmywaniem plam, powoli się uspokajając.

           W międzyczasie do szkoły przyjechała karetka i policja. Dyrekcja się nie patyczkowała. Dwóch umundurowanych panów przerwało lekcję biologii, wchodząc do klasy i przepraszając nauczyciela.
  ― Sain Blackroot to pan?
Blackroot już zawczasu podniósł się z krzesła.
  ― Taa ― mruknął.
  ― Proszę z nami.
Chłopak zgarnął z ławki zeszyt i długopis do otwartego plecaka, po czym ruszył do drzwi z zupełnie beznamiętną twarzą.
Ledwie opuścił klasę w towarzystwie policjantów, w sali wybuchł wielki gwar, którego nauczyciel nie był w stanie uspokoić. Plotki o całym zajściu zdążyły już okrążyć szkołę, choć nikt poza Sergem nie wiedział, co dokładnie się stało. Uczniowie nie mieli pojęcia, że Corie był świadkiem zdarzenia, więc o nic go nie pytali, powtarzając tylko pogłoski o tym, że Howarda zabrała karetka z opatrunkiem na twarzy, a teraz również o tym, że Blackroota wyprowadzili policjanci. Za chwilę niektórzy zaczną dodawać, że w kajdankach, jak to z wielokrotnie powtarzanymi plotkami bywa.
Nietrudno w takiej sytuacji połączyć fakty i domyślić się, co zaszło. Sain Blackroot, ten pojeb, nieźle urządził Howarda, wzbudzając tym samym strach – ale również podziw, szczególnie wśród dziewcząt. Najwyraźniej w tych czasach ludziom najbardziej imponowała agresja.


Gloomy - 2018-07-26, 20:34

    To, co rozpętało się zaraz po wydarzeniach z szatni, było.. Zdaniem Serge’a przesadą. Howard od dawna prosił się o solidne obicie pyska całym swoim zachowaniem. Dostał, na co zasłużył. Coriego bardziej zaskoczyło to, że Sain jednak słyszał, w jaki sposób blondyn odzywał się do niego.. I zapamiętał na tyle, aby to później powtórzyć, choć twierdząc, że w odniesieniu do siebie.
    Nic nie powiedział na jego podziękowania. Właściwie… Brzmiały na wymuszone i zapewne obaj wiedzieli dlaczego. Serge nie przejmował się tym. Nawet nie oczekiwał wdzięczności, chociaż mógł spokojnie powiedzieć, że… Zwyczajnie nie chciał, aby Blackroot wyleciał przez takiego palanta, jakim był Howard. Nie znał Saina, ale sam wiedział, że blondyn całym sobą stale prowokował. A skoro prowokował, to Sain też zasługiwał na łagodniejsze traktowanie, nawet jeżeli był furiatem.
    Jak zawsze, siedząc w pierwszej ławce, pilnie notował, kiedy zauważył wejście policji. Naprawdę dyrekcja posunęła się tak daleko? Wprawdzie Howard potrzebował fachowej pomocy, przez co nie było go na zajęciach, ale… To przecież tylko nos! Zrośnie się nastawiony! Nikt mu go nie urwał. A jednak to właśnie policja wyprowadziła Blackroota, ku wyraźnemu podnieceniu dziewczyn. Słyszał za sobą piszczenie Lizzy – cycatej szatynki z blond pasemkami, która dosłownie opiewała wspaniałość Paina. Jej westchnienia i świergotanie jedynie zniesmaczyło Coriego, który zastanawiał się… Jak jej przyjaciółka mogła tego słuchać i odpowiadać w ten sam sposób: głośno, piskliwie i prawie dochodząc na samą myśl o Blackroocie.
    Jedno było pewne: po tym jednym dniu Sain miał już w klasie swój własny fanklub. W przeciwieństwie do Serge’a, który chociaż dopiero po lekcji, również ostatecznie został zmuszony przez funkcjonariuszy, aby z nimi poszedł. On jednak był odprowadzany drwiącymi uśmieszkami i pogardliwymi spojrzeniami przez resztę klasy. Tak, jakby to on zrobił coś złego. No, może nagięcie prawdy nie było najlepszym posunięciem, ale… Przecież to nie on przyłożył blondynowi!
    A szkoda…
    - Więc jeszcze raz – warknął na niego policjant, kiedy chłopak siedział naprzeciw niego na komendzie z pochyloną głową. – Co tam się naprawdę stało? – Dopytywał, nie zamierzając ustąpić.
    - Przecież już mówiłem – upierał się nadal, coraz bardziej denerwując. – Howard obrażał i groził Blackrootowi, rzucił się na niego, a potem Blackroot bronił się – wyjaśniał, mając dość stałego powtarzania tego samego. – Skończyli, okładając się po pyskach na ziemi, a tedy wpadł pan Puvanowsky i ich rozdzielił.
    - A ty stałeś i nic nie zrobiłeś! – Warknął policjant. - Dlaczego?!
    Mając dość tej rozmowy, Serge zmarszczył brwi, patrząc na mężczyznę wojowniczo.
    - Widział ich pan? – Zapytał dobitnie, a kiedy policjant skinął głową, brunet pochylił swoją w bok, wykrzywiając z niechęcią usta. – Okładali się w przejściu, więc musiałbym nad nimi przeskoczyć, albo sam ich rozdzielić – wyjaśnił., krzywiąc na samą myśl o tym. – Pierwsze było niewykonalne, skoro nie chciałem sam oberwać, a drugie… - Rozłożył ręce, wymownie patrząc teraz na siebie. – Cóż… Wciąż chciałem żyć – oznajmił, wzdychając. – Gdybym stanął między nimi, skończyłbym gorzej, niż Howard, a oni i tak by się znów na siebie rzucili.
    Spędził jeszcze dwadzieścia minut drążąc ten sam temat, co jednak nic nowego nie wniosło. Zmęczony, został wreszcie puszczony wolno, szybko wychodząc z komendy, siadając na pierwszej ławce w parku naprzeciwko. Pochylił się w przód, chowając twarz w dłoniach i wzdychając ciężko.
    Cholera…
    Gdyby wiedział, ile problemów wyniknie z tamtej sytuacji, siedziałby pod tym prysznicem, dokąd Blackroot nie zabił by tamtego palanta. Chociaż Corie miałby spokój.


Koss Moss - 2018-07-26, 22:14

           Przez miesiąc w szkole nie pojawił się żaden z nich. Plotki głosiły, że obaj zostali wydaleni, ale na godzinie wychowawczej opiekunka klasy, pani Floris, powiadomiła wypytujące uczennice, że Sain Blackroot został jedynie zawieszony w obowiązkach ucznia – podobnie zresztą jak Howard.
Po upływie tego okresu, już w październiku, Sain wrócił do szkoły jak gdyby nigdy nic, natomiast nie zrobił tego Albert Howard. Być może był po prostu chory, a może na ten dzień przypadła akurat jakaś wizyta kontrolna w kwestii złamanego nosa.
Blackroot wszedł spóźniony na biologię, rzucił krótkie „dobry” do nauczyciela i rozejrzał się, szukając dla siebie wolnego miejsca. Pani Chalkstorm rozdawała właśnie wszystkim zestawy do sekcji.
  ― Kroimy żaby? ― Sain uśmiechnął się szeroko i wyminął mocno umalowane dziewczęta, które żałowały pewnie, że dobrały się w pary między sobą.
  ― Tak! Fajnie, nie? ― rzuciła do niego Alice, która jeszcze przed chwilą na myśl o krojeniu płazów robiła pełne obrzydzenia miny.
  ― Sain, musisz mieć parę. Serge ― nauczycielka zwróciła się do chłopca, którego chwilę wcześniej przypisała do Gushowa i Evansa, tworząc jedną trzyosobową grupę ― przesiądź się na to stanowisko z tyłu, będziecie razem.
  ― Ej, Sain! ― rzucił Gushow, odwracając się przez ramię, gdy tylko Sain usiadł za nim. ― Szacun.
  ― Pain ― poprawił go niedbale Blackroot, błyszczącymi oczami patrząc na tackę z narzędziami, którą postawiła przed nim pani Chalkstorm.
  ― Oke, Pain. No, w każdym razie tak natrzepałeś Howardowi, że teraz się cyka pojawić w…
  ― Proszę o ciszę ― przerwała im pani Chalkstorm. ― Skoro jesteśmy już wszyscy dobrani, za chwilę każda para otrzyma jedną żabę. Żaby są żywe…
W tym momencie na sali wybuchło poruszenie, natomiast Sain tylko rozsiadł się wygodniej na krześle, szczerząc zęby w zadowoleniu. Łypnął na Serge’a, który dopiero co ponownie pozbierał swe rzeczy i się do niego przysiadł.
  ― Siema ― rzucił ni to kpiąco, ni zaczepnie, rozwalony, jakby był na wakacjach ― Serge.


Gloomy - 2018-08-10, 22:14

     Kolejne upływające tygodnie dla Coriego nie przyniosły niczego nowego - wciąż siedział sam, nikt nie miał chęci z nim nawet rozmawiać, a on oddawał się nauce i powieściom z braku lepszych zajęć. No i nieustannie znosił lub ignorował nieprzyjemne zaczepki, czy dalsze niewpuszczanie go do szatni przed wuefem.
     Im więcej czasu mijało od bijatyki Blackroota z Howardem, tym, jak zauważył Serge, narastało nad tym coraz więcej ciekawych legend. Momentami aż się nie dało tego słuchać. Bo przecież, jak od zwykłego mordobicia, nagle mogli przejść do wielkiej walki na noże, czy okładanie się rurami? Ktoś nawet mówił o wyrwaniu umywalki! W prawdzie... Nie wiadomo, skąd miałaby zostać wyrwana, skoro wszystkie były całe, ale i tak, kiedy przechodząc usłyszał tę historię, słyszał tez "ochy" i "achy" jakiejś blachary.
     Ledwie usłyszał, ze na biologii bedą kroić żaby, westchnął cieżko. Nie, nie dlatego, ze bał się zadania, czy napawało go ono obrzydzeniem... Wiedział, że skoro jest to praca w parach, przydzielą go do kogoś. I oczywiście Chalkstorm musiała przydzielić go do tych dwóch dupków! Odrazu popatrzyli na niego z niechęcią, rzucając kąśliwą uwagę, iż jeszcze się przy nim spedalą.
     Nawet by się wam przydało... Może wasz charakter trochę by na tym zyskał.
     Powrót Saina, tak jak jego pierwsze pojawienie w klasie, wywołał zamieszanie. I niepewność bruneta, który miał z nim pracować. Szybko, po poleceniu zebrał się, siadł na wskazanym miejscu i zwiesił głowę. Skoro Blackroot od razu witał się z Gushovem, Serge... Wolał nie mieć z nimi nic wspólnego. A przynajmniej ponad to, co musiał. Drgnął nerwowo, słysząc "siema" i kiedy usłyszał po tym swoje imię, uciekł wzrokiem, szybko zwiększajac głowę w dół.
     - Hej - odparł prawie niesłyszalne, przygotowując im stolik tak, aby od razu mogli zabrać się do sekcji. Rozłożył narzędzia i czekał na podanie im żaby, czując jednak świdrujący wzrok na sobie. Ponownie popatrzył na Saina. - Miałeś dużo kłopotów po tamtej bójce? - Spytał, nie mogąc znieść i jego spojrzenia i ciszy miedzy nimi.


Koss Moss - 2018-08-14, 21:04

           Sain najwyraźniej mało przejmował się tym, co pomyślą sobie inni, widząc go rozmawiającego z „tym pedałem”. Zawsze gotów był odeprzeć wszelkie zarzuty pięścią, co robił chyba nierzadko, sądząc po całkiem świeżych przetarciach na kostkach prawej dłoni, której długie palce obracały teraz skalpel.
  ― Kłopotów? Dostałem miesiąc wakacji. Zajebiście się bawiłem ― odpowiedział z rozbawieniem i dość głośno. Pani Chalkwood zatrzymała się przy ich ławce.
  ― Prosiłam o ciszę, panie Blackroot. Możecie sobie wybrać żabę.
  ― Którą chcesz? ― Sain spojrzał na Serge’a, który musiał się lekko przechylić w jego stronę, by zajrzeć do pudła z żabami. Każde z niczego nieświadomych stworzeń znajdowało się w osobnym pojemniczku wypełnionym odrobiną wody.
Chłopiec zajrzał do pudła i mina wyraźnie mu zrzedła. Skalpel zatańczył w palcach Saina, odbijając światło, kiedy Serge chwycił jeden z pojemników, by położyć go na blacie.
  ― No to jazda!
Pani Chalkwood podeszła do stolika dziewcząt, co wywołało niemałe zamieszanie, a Sain, korzystając z tego, wbrew poleceniom przystąpił do otwierania pojemnika.
  ― Dlaczego właściwie musimy zabijać żaby? ― westchnął cicho Serge, na co brunet spojrzał na niego jak na szaleńca.
  ― Jak to: dlaczego? Chcemy zobaczyć flaki.
Zdjął pokrywkę i spróbował chwycić żabę, ale ta okazała się szybsza. Wyskoczyła z pudełka, zmuszając Saina do gwałtownego ruchu.
  ― O kurwa! ― Udało mu się ją chwycić, zanim zeskoczyła z blatu. Wśród ogólnego gwaru pani Chalkwood odwróciła się, zdenerwowana.
  ― Panie Blackroot! Mówiłam coś o wyciąganiu żab!
  ― Sorry! ― Sain zacisnął mocniej palce na płazie, który zarechotał bezradnie, i obnażył kieł w drapieżnym uśmiechu.
  ― Najpierw ― pani Chalkwood wróciła do biurka ― włożycie żaby do wody, którą będziemy stopniowo podgrzewać. Zobaczycie, jak zachowują się zwierzęta zmiennocieplne. Żaba nie będzie próbowała się uratować, ponieważ nie poczuje, że temperatura wody…
  ― Ja nie chcę ― mruknął Serge do Saina. ― Wystarczą mi książki i martwe okazy. ― Wskazał rząd słoików w gablocie pod ścianą.
  ― Jak się boisz, kiciu, to ja to zrobię. Idź po wodę.


Gloomy - 2018-08-16, 12:29

     Nie powinno dziwić, że postawa Sain niejako szokowała, ale i podobała się brunetowi. Już samo to, że uważał zawieszenie w prawach ucznia za „dodatkowe wakacje” było… Zdaniem Serge’a niesamowite. Kolejne kilka minut nie było jednak tak zabawne. Już sama myśl o tym, że mają zabić zwierzątka… No, może mało kto litował się nad żabami, ale przecież, jak wszystko – żyją, czują, boją się. A teraz z całą pewnością się bały, co widać było, jak na dłoni.
     Nawet zaglądając do pudełka, chłopak już miał opory, a szybka wymiana zdań z Blackrootem… Nie, zdecydowanie mu to nie odpowiadało, podczas gdy Sain wyraźnie się do tego palił. Drgnął gwałtownie, słysząc, jak został nazwany. Zadarł głowę, aby popatrzeć w oczy znacznie wyższego chłopaka, zmarszczył brwi i zacisnął zęby. Stał tak chwilę nieruchomo, zwracając jego uwagę.
     - Jak mnie nazwałeś? – Zapytał zbity z tropu.
     Szybko tego pożałował, obdarzony agresywnym spojrzeniem. Blackroot momentalnie całym sobą pokazywał mu, że Corie… Ma siedzieć cicho i robić, co tamten chce.
     - Coś nie tak? – Usłyszał od starszego ucznia, powiedziane tak, że brunet poczuł lekki dreszcz na plecach.
     - Po prostu… - Zaczął od razu skruszale, spuszczając głowę. – Dlaczego mnie tak nazwałeś? – Zapytał niepewnie.
     - Bo tak. Idź po wodę – otrzymał kolejną twardą odpowiedź.
     - Ale… Jestem chłopakiem – jęknął po nosem, idąc wykonać polecenie, wracając po minucie z miską z wodą, którą postawił na środku stołu. Ponownie popatrzył na żabę z przygnębieniem. – Nie zabijajmy jej – poprosił cicho Blackroota, patrząc w niego intensywnie.
     - Niby dlaczego? To tylko żaba. – Rzekł, wrzucając ją do wody.
     Kolejne spojrzenie, jakim został obdarzony… Jasno mówiło, że Sain bierze go co najmniej za świra. Dobrej klasy, który powinien być właśnie zawinięty w kaftan, a nie stać w klasie podczas biologii. Spuścił wzrok, gryząc wargę.
     - Gdyby najechali nas kosmici i by chcieli robić nam sekcję, mówiąc, że „jesteśmy tyko ludźmi”, to też było by w porządku? – Zapytał smutno, patrząc na płaza, odsuwając od stołu. – Nie chcę przykładać do tego ręki.
     Zwrócił tym uwagę nauczycielki, która natychmiast pojawiła się przed ich stolikiem.
     - Co tu się dzieje? – Zapytała zirytowana. – Corie, dlaczego odchodzisz od stanowiska bez pozwolenia?
     Brunet wyglądał na mocno zestresowanego. Poruszył się niespokojnie, od razu czując spojrzenia całej klasy na sobie.
     - Nie chcę zabijać żab – wyjaśnił cicho, czym wywołał śmiech wszystkich innych.
     Faktycznie! To takie śmieszne, że nie chce gnębić innych, słabszych, czyniąc im to, co sam odczuwa!


Koss Moss - 2018-08-16, 18:36

           Sain też na niego patrzył, zadzierając głowę, ale w odróżnieniu od wielu osób nie roześmiał się.
Nauczycielka pokręciła z niedowierzaniem głową.
  ― Dobrze, jeżeli chce pan zamiast tego napisać…
  ― O kurwa! ― krzyknął nagle Blackroot. Potrącona (w jaki sposób?) miseczka przewróciła się, rozlewając wodę, a przestraszona żaba natychmiast zeskoczyła z blatu na podłogę. Dziewczyny poderwały się z piskiem ze swych miejsc, w klasie wybuchło zamieszanie. Blackroot wstał i patrzył na ten obraz chaosu, śmiejąc się pod nosem.
  ― Proszę, nie wszyscy naraz. Nie wszyscy naraz! ― pani Chalkwood próbowała zapanować nad klasą i ocalić żabę przed zadeptaniem.
Gushow i Evans odwrócili się do Saina, uznając go chyba teraz za swój autorytet.
  ― Puśćcie swoją. Blondi na zawał zejdzie ― podsunął im kpiąco, zerkając na skuloną pod ścianą Victorię Christy.
Natomiast Serge prawdopodobnie nie mógł się oprzeć wrażeniu, że Pain, odciągając teraz uwagę wszystkich od niego i ratując żabę, odwdzięczył się mu za ostatnie wstawienie się za nim przy dyrektorze.


Gloomy - 2018-08-16, 19:37

Stał nadal ze spuszczoną głową, czując coraz gorzej przez wyśmiewanie jego własnych poglądów. Nie rozumiał jednocześnie tej społecznej znieczulicy na cierpienie... Nawet jeżeli chodziło tylko o płaza.
Z rezygnacją i przygnębieniem podniósł wzrok, kiedy przemówiła nauczycielka. Najwyraźniej postanowiła dać mu spokój i... I w tym momencie zobaczył, jak żaba zaczyna uciekać przy głośnym przekleństwie Blackroota oraz ogólnym zamieszaniu w klasie. Zamrugał szybko, zaraz spoglądając na swojego partnera od projektu, który... Wyraźnie z siebie dumny nakłaniał jeszcze dwóch dryblasów wypuszczenia wolno kolejnej żaby. Obaj zaśmiało się na myśl o wprowadzeniu w zawał blondynki, od razu zabierając do "wypadku" i szarpnięcia kilku słów kolejnym osobom.
W zaledwie chwilę po klasie rozniósł się efekt owczego pędu, płazy skakały dookoła, próbując się ratować, a Serge patrzył na to, niedowierzając.
Akurat jedną z nich - jak zauważył po specyficznej plamce na grzbiecie - dokładnie ta z ich stołu, właśnie wiała w jego kierunku. Pochylił się i delikatnie ją chwycił, uspokajając zwierzątko. Podszedł do stołu z wciąż zwieszoną głową.
- Dziękuję - wyszeptał, stojąc z Sainem ramię w ramię. - Kiciu - dodał wciąż cicho, posyłając mu lekki, wdzięczny uśmiech.


Koss Moss - 2018-09-23, 20:29

  ― Ej ― naskoczył na Serge’a, marszcząc groźnie brwi. Chyba nie spodobało mu się, jak chłopiec go żartobliwie nazwał. ― Uważaj sobie.
To rzekłszy, popatrzył na odwróconą tyłem nauczycielkę, a potem otworzył na oścież okno, umożliwiając młodzieńcowi wypuszczenie żaby na zewnątrz. Oparł się nonszalancko o ścianę, przytrzymując je, kiedy chłopiec się wychylał, i wbił mimowolnie wzrok w wypięte pośladki.
Serge ubierał się w bardzo dopasowane ubrania, które zdecydowanie podkreślały jego zalety. Tego dnia Sain zwrócił na nie uwagę po raz pierwszy i może nawet był trochę zaskoczony, że takie chuchro może mieć całkiem niezły tyłek.
Ostatecznie kto by pomyślał; Serge był zwykle obiektem bardziej kpin niż zainteresowania.
Kiedy młodzieniec się wyprostował, uwolniwszy płaza, Sain uśmiechnął się kącikiem warg – trudno było nie poczuć się dziwnie, gdyż szło za tym w parze naprawdę przenikliwe spojrzenie – i uniósł lekko brew.
  ― Wiesz co, gram w sobotę koncert w Rock On ― powiedział ochryple. ― Przyjdź.


Gloomy - 2018-09-23, 21:20

     Uśmiech bruneta tak szybko, jak pojawił się na twarzy, tak szybko ustąpił pierw zdziwieniu, następnie strapieniu. Serge ponownie zwiesił głowę, żałując, że w ogóle się odezwał. Nie uszło jednak jego uwadze otwierane szeroko okno. Momentalnie podszedł bliżej, aby, zaraz po przewieszeniu się przez ramę, wypuścić żabę wolno na trawniku. Chwilę jeszcze obserwował, jak umykała w stronę krzewów, prostując dopiero, kiedy zniknęła mu z oczu.
     Popatrzył raz jeszcze na starszego chłopaka z wdzięcznością, chcąc po raz kolejny podziękować, jednak... To dziwne spojrzenie i uśmiech pohamowały jego entuzjazm. Przypatrywał mu się niepewnie, czekając czujnie na kolejne słowa. Sam już nie wiedział, czy ponownej krytyki, złośliwości, czy może jednak czegoś uprzejmego?
     Z całą pewnością nie spodziewał się zaproszenia na koncert.
     Zamrugał, rozglądając, upewniając, że te słowa nie są kierowane do kogoś, stojącego za nim, jednak za Sergem... Było pusto. A Sain wyraźnie patrzył właśnie na niego.
     Pokrzepiony tą myślą, zgodził się, nawet nad tym nie zastanawiając.
     - Chętnie - odparł, uznając, że jeżeli coś miał wcześniej w planach, zdecydowanie je zmieni!
     - Dlaczego to okno jest otwarte?! - Ryknęła nauczycielka, stale próbująca ogarnąć chaos w sali. - Zamknąć je natychmiast!
     Spłoszony Corie szybko sięgnął do klamki, aby zatrzasnąć okno, po tym, posyłając kolejny wdzięczny uśmiech Blackrootowi. Kolejne dwadzieścia minut poświęcono na łapaniu wszystkich płazów, aby ostatecznie... Zamknąć je w akwarium, kiedy wściekła kobieta poprawiała włosy.
     - Świetnie - warknęła, parząc po całej klasie, szukając winnego. - Skoro nie zdążymy już dzisiaj przeprowadzić sekcji, weźcie mikroskopy! - Poleciła, wskazując właściwą półkę. - Każde z was zrobi wymaz swojej śliny i sprawdzi, co w niej jest - instruowała, uznając, że będzie to dobrą alternatywą.
     Jak się okazało, to również miało przynieść swoje problemy. Serge właśnie szykował swoje szkiełko, kiedy piszcząca wcześniej blondi podniosła rękę w górę, wołając nauczycielkę.
     - W mojej ślinie coś się rusza - powiedziała, czym zainteresowała większość klasy. Corie również spojrzał w tamtym kierunku, czekając na słowa kobiety.
     - Tak - potwierdziła pani Chalkwood z marsową miną, kiedy przestała wpatrywać się w mikroskop. - To plemniki, panno Wanstey.


Koss Moss - 2018-09-24, 18:17

Klub był duży, ciemny i pełen ludzi. Na koncert przybył prawdziwy tłum. Sain i jego kapela byli supportem dla jakiegoś popularniejszego zespołu i mocno na tym skorzystali.
Na bramce Serge musiał zapłacić za wejście, o czym Blackroot najwyraźniej zapomniał mu powiedzieć. Gdy zaś dostał się do środka, szybko poczuł specyficzną atmosferę tego miejsca.
Nie wyróżniał się tutaj aż tak bardzo w swoim stroju, nawet jeżeli byli tacy, którzy patrzyli na niego kpiąco. Goście tego miejsca wyraźnie lubili skóry, obroże i ćwieki. Było wśród nich nawet kilku podobnie delikatnych, niewysokich chłopców, więc pod tym względem Serge wreszcie mógł poczuć się swobodniej i bezpieczniej.
Nigdzie nie widział Saina, ponieważ ten oczekiwał na swój występ na backstage’u, nie szczędząc sobie alkoholu. Zobaczył za to kilka znajomych dziewczyn z klasy, dziś wyjątkowo mocno umalowanych – jak większość dziewcząt w otoczeniu.
W oczekiwaniu na koncert mógł pójść do baru i spróbować zakupić sok czy alkohol, usiąść na podłodze pod ścianą, albo po prostu zająć miejsce pod sceną.
O dwudziestej pierwszej muzyka ucichła i na scenę wyszedł gospodarz klubu.
  ― Panie i panowie, nadszedł czas. Za chwilę na scenie pojawi się grupa Hell-Raiser. Przywitajcie nasze gwiazdy gromkimi oklaskami!


Gloomy - 2018-09-25, 20:08

     Stojąc bezczynnie w klubie, w którym dodatkowo nikogo nie znał, a i z całą pewnością wolał się nie przekonywać, jak na jego osobę zareagowali by inni, siadł na uboczu przy barze, zamawiając sobie słabego drinka. Sącząc go powoli, rozglądał się po obecnych w zastanowieniu. Część z nich znał z widzenia, chociażby dziewczyny z ich klasy. Zabawne, że zazwyczaj wyglądały całkiem inaczej, wyśmiewając przy tym styl ubierania Coriego, a teraz... Kiedy Blackroort miał grać, nagle... Same nie miały nic przeciw, aby się upodobnić?
     Hipokrytki - przeszło mu przez myśl, kiedy się w nie wpatrywał dłuższą chwilę. Zaraz jednak jego uwagę zwrócił spiker oraz wchodząca na scenę kapela w akompaniamencie głośnych krzyków i oklasków publiczności. Serge się do nich nie przyłączył, zamiast tego, biorąc drinka ze sobą, podchodząc bliżej sceny, stojąc jednak stale na boku.
     Ledwie podłączyli sprzęt, w lokalu zabrzmiały bas i gitara, do których zaraz dołączyła perkusja. I wokalista. Brunet uśmiechał się lekko. To zdecydowanie były jego klimaty, a chociaż nie skakał z innymi, czy bujał do muzyki, wymachując rękami, krzycząc wraz z wokalistą... Był zadowolony, że przyszedł, stale zapatrzony wyłącznie w gitarzystę.


Koss Moss - 2018-09-27, 18:43

Sain na scenie poruszał się wyjątkowo swobodnie. Nie było widać po nim stresu; szczerzył zęby i przemieszczał się niemalże więcej niż jego kolega na wokalu, bez większego kłopotu nawiązując kontakt z publicznością.
Miał mentalność gwiazdy i musiał się nią czuć.
W pewnym momencie występu, kiedy Serge’owi udało się wcisnąć w miejsce jakiejś dziewczyny, której zrobiło się chyba zbyt gorąco, by mogła ustać pod barierkami, spojrzenia chłopca i Saina się spotkały. Blackroot obnażył wówczas w uśmiechu biały kieł i zbliżył się do krawędzi sceny, nachylając w stronę publiczności. Dziewczyny wokół Serge’a dostały świra – zaczęły przepychać się do przodu i wyciągać ręce w próbie dotknięcia gitarzysty, który w ostatniej chwili odsunął się poza zasięg ich szponów, przystępując do solówki.
Serge mógł jednak odnieść dziwne wrażenie, że gdyby nie te ręce – gdyby nie szalone fanki wokół – Sain mógłby się nachylić jeszcze mocniej, zbliżyć bardziej, patrząc mu w oczy tak, jak patrzył przed chwilą; i kto wie, co by zrobił, gdyby znaleźli się już całkiem blisko.
Ale sprawy potoczyły się inaczej. Po solówce Sain przeniósł się na całą piosenkę na drugą część sceny i do końca występu podobna sytuacja nie miała już miejsca, nawet jeżeli spojrzenia Serge’a i gitarzysty zdawały się dość często spotykać.
Podczas ostatniej piosenki coś bardzo mocno uderzyło Serge’a w policzek. Gdy spojrzał w dół, zobaczył u swych stóp świecącą w ciemności kostkę do gitary.
Jeżeli spojrzał wówczas na Saina, zobaczył na jego ustach specyficzny uśmieszek i musiał wiedzieć, że Blackroot dobrze wycelował, zanim ją rzucił.
Nie było bisów. Po ostatniej piosence zespół opuścił scenę, ustępując miejsca gwieździe wieczoru.
  ― Dziękujemy grupie Hell-Raiser za wspaniały support. Teraz dziesięć minut przerwy, zanim na scenie zawitają ci, na których wszyscy czekamy! ― zawołał gospodarz klubu wśród ogólnej wrzawy.
Kilka minut później Sain i jego koledzy opuścili zaplecze, mieszając się z tłumem – spoceni, jeszcze w stylizacjach scenicznych, z wyraźną chęcią na zimne piwo poza kolejką. Blackroot szedł jako ostatni, po drodze od niechcenia przybijając piątkę tym, którzy go zaczepiali.
Nie wyglądał przy tym, jakby szukał akurat Serge’a, ale przecież zaprosił go tutaj. To musiało coś znaczyć.


Gloomy - 2018-10-07, 14:51

     Przez cały występ Corie dosłownie nie potrafił oderwać wzroku od Saina. To, jak grał, jak się poruszał po scenie, stale szeroko uśmiechnięty... Oczarowywało Serge'a. Kiedy dodatkowo zaczął się pochylać w stronę niskiego bruneta... Sam miał chęć wdrapać się na scenę tuż obok niego. Zniechęciły jednak wyciągające ręce dziewczyny, stojące naokoło.Jęknął żałośnie, kiedy Blackroot się odsunął, patrząc za nim tęsknie. Przez resztę koncertu, wodził za nim wzrokiem, żałując, że nie wracaj już na tę część sceny.
     Syknął, kiedy nagle coś uderzyło w jego policzek. Zaskoczony, rozglądał się chwilę, wreszcie dostrzegając leżącą na ziemi kostkę. Popatrzył raz jeszcze na Paina, widząc, jak się uśmiecha. Od razu schylił się po nią, nie chcąc, aby ktokolwiek inny dostrzegł przedmiot, następnie chowając w kieszeni spodni.
     Następnym koncertem nie był już tak zainteresowany, wycofując się ponownie na bok, obserwując przy tym, jak zespół Sain schodzi ze sceny. Kiedy po chwili ruszyli w kierunku baru, liczył, że starszy chłopak podejdzie do niego, ale... Szybko się przeliczył. Westchnął z rezygnacją, widzą, jak momentalnie otoczyły go fanki, piszcząc, krzycząc, próbując zdobyć numer kogoś z zespołu, czy chociaż autograf. Dwie ewidentnie podwalały się do Blackroota. Blondynka najwyraźniej robiła nawet wszystko, aby się na nim zawiesić.
     Bijąc się chwilę z myślami, wreszcie postanowił podejść bliżej, niby to zamówić kolejnego drinka, o co od razu poprosił barmana. Ponownie popatrzył na kapelę, uśmiechając lekko do gitarzysty.
     - Świetnie graliście - rzekł, kierując te słowa głównie do Saina. O dziwo, w pierwszej kolejności obrócił się wokalista oraz kilka dziewczyn, mierzących go ostrym wzrokiem.
     - Dzięki - odparł wysoki chłopak, opierając ramieniem o bar i obracając do Serge'a. - Lubisz taką muzykę?
     Corie kontrolnie popatrzył na Paina, przytakując w odpowiedzi na pytanie jego kolegi z ekipy.
     - Gdybym nie lubił, to by mnie tu nie było - odpowiedział, wzruszając ramionami i ponownie sięgając do kieszeni spodni. - Um... Sain? - Zwrócił się do niego, chcąc to właśnie z nim porozmawiać. W końcu po to tu przyszedł! - Chyba... Zgubiłeś kostkę przy ostatniej piosence - rzucił niepewnie, zastanawiając się, jak zareaguje, chcąc jednocześnie zyskać jego uwagę.
     Bardzo chcąc!


Koss Moss - 2018-10-07, 15:26

Sain rozmawiał z atrakcyjną dziewczyną o natapirowanych, wściekle czerwonych włosach, która przylgnęła do niego w wyjątkowo wulgarny sposób i wodziła dłońmi o długich, szkarłatnych szponach po jego piersi. Uwodziła go, a on uśmiechał się pod nosem i pozwalał jej na to – i chyba nikt nie powiedziałby w tej chwili, że kobiety są poza jego zainteresowaniami.
I nagle usłyszał swoje imię – i spojrzał na chłopca, który podszedł do baru, by zamówić sobie drinka – i uśmiechnął się szerzej na widok kostki. Wyciągnął dłoń, wsunął palec za cienki, skórzany pasek obroży i pociągnął młodzieńca lekko do siebie.
  ― Patrzcie na niego ― mruknął, zadowolony, i przyjął od wokalisty kieliszek wódki. ― Tak myślałem, że sobie ją wywalczysz.
Odgrodził się od czerwonowłosej dziewczyny ramieniem, przysuwając kieliszek do ust Serge’a. Drugą ręką dość nagle zadarł mu głowę i wlał wódkę wprost do rozchylonych ust.
W tym czasie Pepper zarzuciła mu rękę z pałeczkami na szyję, marszcząc cienkie, namalowane brwi.
  ― Nie za młody on jest, żebyś tak go poił, Sain? Lepiej uważaj, bo wpędzisz się w kłopoty.
  ― My się znaamy. ― Sain odłożył pusty kieliszek na ladę i zastukał palcami w blat. ― Jeszcze jedna kolejka, kotku. ― Skierował te słowa do barmana, który uśmiechnął się i przystąpił do napełniania nowych kieliszków.
  ― Hej, Sain! ― Czerwonowłose dziewczę pacnęło chłopaka w ramię. ― Będę na tarasie, na fajce.
Blackroot nawet jej nie odpowiedział, wychylając świeżo napełniony kieliszek. Pepper pokręciła lekko głową i wzięła drugi, a Jack chwycił kolejny.
Wypili wszyscy i głośnym skwitowali odruch perkusistki, która odwróciła się i pochyliła, zatykając usta.
  ― Ktoś tu wymięka ― prychnął Sain. ― To co, Serge, podobało ci się?
  ― Mówił, że graliśmy świetnie ― wtrącił Jack z ironicznym uśmieszkiem. ― To twój nowy chłopak?
Blackroot zaśmiał się ochryple.
  ― Chuj ci w dupę, Jack. Idziecie zajarać?


Gloomy - 2018-10-07, 18:18

     Corie zdecydowanie czuł się nie na miejscu w tym otoczeniu. Nie lubił dużych zbiorowisk i zwyczajnie lepiej czuł się gdzieś na uboczu, kiedy nikt nie zwracał na niego uwagi. Dlatego tym bardziej, pociągnięty za obrożę, otworzył szeroko oczy, zupełnie zaskoczony. A chwilę po tym bezwiednie rozchylił usta, kiedy Blackroot zmusił go do zadarcia głowy. Przełknął wódkę, odsuwając od Saina i zakasłał, kiedy alkohol podrażnił przełyk. Zmarszczył brwi, spoglądając na towarzystwo mało przychylnie.
     Nie odzywał się, przysłuchując ich wymianie zdań. Zamiast tego zmarszczył brwi i popatrzył z niezrozumieniem pierw na Jacka, następnie Blackroota. Nowy chłopak? Poważnie? - Przeszło mu przez myśl. Wolał nie wnikać, skąd u wokalisty takie wnioski.
     - Smacznego, dla waszego raka - mruknął niechętnie, samemu uważając, że fajki zwyczajnie śmierdzą i nie są niczym przyjemnym. Alkohol chociaż potrafił przyjemnie rozluźnić... Zgodnie z tym, czego się spodziewał, ekipa Saina popatrzyła na chłopaka z politowaniem, natomiast sam Pain... Roześmiał się i mruknął coś, czego Corie już nie usłyszał, bo główna kapela właśnie zaczęła grać.
     Nie mając nic lepszego do roboty, a nie chcąc się truć dymem papierosowym, Serge siadł przy barze, sącząc powoli swojego drinka i obserwując będący na scenie zespół. Uśmiechnął się, wspominając, jak Sain pochylał się w jego stronę.


Koss Moss - 2018-10-07, 19:59

Sain wrócił do sali dużo weselszy niż wcześniej. Wiele wskazywało na to, że jarał coś innego niż papierosa. Stanął na chwilę na tyłach, za tłumem oblegającym scenę, i już po chwili dołączyła do niego czerwonowłosa dziewczyna, która kleiła się do niego wcześniej. Nie potrafiła utrzymać rąk przy sobie – obmacywała go nawet po tyłku.
Chwilę później przy Sainie pojawił się Jack i szepnął mu coś na ucho.
Blackroot zaśmiał się i popatrzył prosto na Serge’a, który też nie narzekał dziś na brak powodzenia: właśnie podbijał do niego jakiś misiowaty facet, niekoniecznie przez młodzieńca mile widziany.
  ― To co? ― mruknął Jack. ― Ruszasz się?
  ― No jasne ― stwierdził, po czym obaj wmieszali się w tłum.
Kilka minut później Serge zobaczył ich, jak z gitarą Saina zmierzają do wyjścia, a czerwonowłosa dziewczyna z radością podąża tuż za nimi. Poczuł się pewnie zapomniany, może w jakiś sposób oszukany – jednak będąc tuż przy wyjściu z sali Blackroot podał swój instrument przyjacielowi i zawrócił gwałtownie, zmierzając wprost ku niemu.
  ― Hej! ― zawołał, wciskając się między Serge’a a jego adoratora. ― Idziesz z nami na after?


Gloomy - 2018-10-07, 22:33

     Pozostawiony sam sobie po raz kolejny, denerwował się jedynie. W dodatku jakiś spory facet zaczął go zaczepiać, próbował stawiać drinki i coraz bardziej nachalnie zagadywał, ku niezadowoleniu Serge'a. Chłopak spoglądał na niego niepewnie, chcąc zwyczajnie zwiać.A ten, który go tu zaprosił... Najwyraźniej go zlał.
     Przynajmniej tak sądził, dokąd Blackroot nagle nie wyrósł przed nim, oddzielając od zagadującego faceta. Zamrugał zaskoczony, od razu przytakując, bez zastanowienia, głównie kierowany chęcią ucieczki.
     - Jasne - rzucił, od razu odchodząc od baru, ruszając z Sainem do wyjścia. - Dokąd idziemy?
     W odpowiedzi ujrzał ten jego firmowy uśmieszek, w którym w tak seksowny sposób ukazywał kieł. Corie spuścił wzrok, powtarzając sobie, aby się uspokoić. Nie chciał pokazywać sobą wszystkich emocji, jakie nim targały!
     Ledwie zbliżyli się do pozostałych członków kapeli, Jack uśmiechnął się triumfalnie.
     - A jednak to twój nowy chłopak - zadrwił ponownie z Paina, przez co Serge uciekł wzrokiem.
     - Nie przypominam sobie, abym do kogoś należał - mruknął, bardziej do siebie, niż do nich.


Koss Moss - 2018-10-07, 22:47

Sain parsknął, otwierając drzwi samochodu, który najlepsze lata miał już chyba za sobą, i pokazał wokaliście środkowy palec.
  ― Wbijaj, kiciu ― rzucił do Serge’a, a potem sam wskoczył na tylne siedzenie. W środku siedziała już Pepper, a po chwili dołączyła jeszcze czerwonowłosa piękność, przez co zapanował ścisk tak wielki, że nie można było zamknąć drzwi.
  ― Heloł, nie zmieścimy się! ― warknęła w końcu Pepper. ― Kto w ogóle wpadł na ten pomysł, żeby zabierać randomów?
  ― Jaak to nie zmieścimy ― wymruczał Sain i pociągnął Serge’a za obrożę, zmuszając go do przesiadki na swoje kolana. Przesunął się w stronę perkusistki i wyszczerzył zęby, a ona pokręciła z niedowierzaniem głową.
  ― Hej, mała, możesz zamknąć drzwi? ― Jack odwrócił się w fotelu pasażera, zwracając się do adoratorki Saina, która wyglądała na skonsternowaną. ― Jak ci w ogóle na imię?
  ― Rita ― odparła, zatrzaskując drzwi, i szybko wygięła wulgarnie umalowane usta w zalotnym uśmiechu. ― Dzięki, że mnie zabraliście.
  ― Luzik. Tylko uprzedzam, że imprezy u Johna to grube są. ― Wsunął do ust lufkę i przypalił jej koniec. Zaciągnąwszy się, podał ją Pepper; Pepper podała Sainowi; a Sain, cały czas rozbawiony podał Serge’owi.
Jako jedyny nie palił basista, który prowadził samochód – na szczęście wyglądało na to, że robił to na trzeźwo.


Gloomy - 2018-10-07, 22:57

     Wsiadając do samochodu, Corie miał mieszane uczucia. A te jeszcze bardziej się pogmatwały, gdy zaraz za nim dosiadł się nie tylko Blackroot, ale i wieszająca na nim dziewczyna. Sam już miał napomknąć, że może lepiej, jak on wysiądzie, aby nie przeszkadzać, kiedy problem o brak miejsca zgłosiła perkusistka.
     Po raz kolejny spiął się, następnie zwieszając głowę, wciągnięty na kolana Saina. W dodatku czuł mordercze spojrzenie czerwonowłosej, która z całą pewnością chciała być teraz na jego miejscu. I właściwie dziwił się, że nie była.
     - Nie, dzięki - odparł, odsuwając od siebie lufkę, którą podsuwał mu Pain. - Nie chcę - zapewnił, spoglądając na niego przez ramię, nadal speszony. I jak siebie znał, z mocno czerwonymi policzkami. Chwała wszelkim bogom, w których sam nie wierzył, że było ciemno!
     - Daj spokój, nic ci nie będzie - rzucił od razu Jack z szerokim uśmiechem i lekko przymrużonymi oczami. - To na rozluźnienie - dodał, mrugając okiem, czym ani trochę nie zachęcał Coriego.
     - Nie zmuszaj dzieciaka - skarcił go basista, podczas gdy Rita sama sięgała po lufkę.
     - Ja za to chętnie! - Rzuciła, próbując wyciągnąć ją z dłoni Blackroota.


Koss Moss - 2018-10-11, 19:52

Sain oddał dziewczynie lufkę, wiedząc dobrze, że za chwilę i tak zostanie nabita. Zrelaksowany odchylił głowę i mruczał cicho, błądząc wzrokiem po suficie auta.
W czasie drogi zaciągnął się jeszcze kilka razy i napił się wódki z obiegowej butelki. Kiedy samochód zatrzymał się pod jednym z bogato wyglądających domów jednorodzinnych w dzielnicy pełnej podobnych, przegubem oplótł Serge’a za brzuch i nachylił się do jego ucha.
  ― Czemu nic nie wypiłeś? ― mruknął, owiewając je ciepłym oddechem, podczas gdy Pepper, Rita, Jack i Trevor opuścili samochód.
  ― Ej, wyłaźcie. ― Trevor zajrzał do tyłu przez otwarte drzwi, krzywiąc się lekko. ― Zabrudzicie mi tapicerkę. Możecie się zamknąć w łazience u Boba za jakieś trzydzieści sekund.
  ― Zamknij ryj, Trev ― odparł Sain, spoglądając na niego od niechcenia. ― Będę chciał to wyjdę.
  ― Będziesz to kurwa sprzątał.
  ― Zaraz dołączymy.
  ― To nara.
Drzwi trzasnęły i Sain zaśmiał się gardłowo.
  ― To co ― wymruczał. ― Chcesz nabrudzić?


Gloomy - 2018-10-11, 20:09

     Corie z całego towarzystwa był jedynym ani nie pijącym, ani nie palącym podczas podróży. No, przynajmniej nie licząc kierowcy, co przyjął z ulgą. Sam doszedł do wniosku, że wyskoczyłby z samochodu, gdyby i kierowca postanowił tak się "bawić" podczas jazdy.
     Zaraz po zatrzymaniu samochodu, już chciał wyjść wraz z resztą, jednak zatrzymany przez Blackroota, siedział grzecznie na jego udach. Spiął się momentalnie po jego pytaniu, czując, jak policzki natychmiast go zapiekły, a on sam spuścił głowę. Dodatkowo sugestia Trevora jedynie dolała do ognia. Łykając nerwowo ślinę, patrzył za odchodzącymi, a po kolejnym kierowanym do niego pytaniu... Gwałtownie poczerwieniał, kręcąc szybko głową.
     Zsunął się na siedzenie obok Saina, patrząc na niego całkiem zawstydzony.
     - Nie wiem, co masz na myśli... I chyba nie chcę wiedzieć - odpowiedział, chociaż do głowy przychodziła mu tylko jedna myśl, co widać było po rumianych policzkach. - I... Chodźmy do reszty - poprosił, otwierając drzwi, aby jak najszybciej opuścić zadymiony samochód.


Koss Moss - 2018-10-11, 20:34

Sain złapał go za przegub i odwrócił z powrotem ku sobie, pochylając się do niego.
  ― Heej, dokąd uciekasz? Przecież obaj wiemy, do czego to zmierzało… Nie udawaj teraz niewiniątka ― wymruczał, z każdym słowem coraz bardziej się do niego nachylając. Serge spuścił jednak głowę, w porę uchylając się od jego ust.
  ― W takim razie ― wymamrotał ― chyba inaczej widzieliśmy ten wieczór.
Sain zamarł, wciąż oplatając jego przegub długimi palcami.
  ― Co ― wypalił, jakby sądził, że się przesłyszał.
  ― Nic ― odpowiedział cicho Serge. ― Chodźmy ― poprosił po chwili. ― Chyba, że mam się zwijać do domu…
Blackroot zmarszczył brwi; to było coś nowego, nigdy dotąd nie był w takiej sytuacji, żeby ktoś tak po prostu mu odmówił. Jego otępiony narkotykiem i alkoholem umysł z trudem przetwarzał fakty.
  ― Nie chcesz się bzykać? ― W ochrypłym od palenia głosie słychać było niedowierzanie.
Serge uniósł lekko głowę i popatrzył na chłopaka jakoś tak dziwnie, jak zbity pies.
  ― Nie. Nie chcę się bzykać ― odpowiedział cicho.
  ― Bo co?
Corie zmarszczył brwi, ale nie zaczął wyglądać w oczach Paina ani trochę groźniej niż zazwyczaj. Równie dobrze mały kociak mógłby go straszyć pazurkami.
  ― Bo nie jestem kimś, kto wskakuje do łóżka z kimś, o kim nic nie wie i kto o mnie nic nie wie.
Ta odpowiedź wywołała na ustach Blackroota mały uśmiech.
  ― No to chodźmy do środka ― wychrypiał, bynajmniej nie zrażony. ― Opowiesz mi coś o sobie.


Gloomy - 2018-10-11, 21:02

     Zaskoczony tak nagłym zwrotem akcji, zamrugał szybko, oniemiały. Patrzył na Saina w milczeniu przez moment się nie ruszając. Wreszcie przechylił głowę, pytając:
     - Poważnie?
     Zwyczajnie nie potrafił zrozumieć, jak zachowanie gitarzysty mogło się tak nagle zmienić. W dodatku... Właściwie spodziewał się wyzwisk i przekleństw pod własnym adresem. Musiał przyznać, że to niezwykle miło go zaskoczyło. Spiął się jednak, kiedy Sain ponownie zaczął się wyciągać w jego kierunku, tym razem... Łapiąc za klamkę i pchnąwszy drzwi, otworzył je na pełną szerokość. Serge popatrzył na to z realnym zdziwieniem.
     - Tak, poważnie - odparł Blackroot. Tym swoim seksownym, mrukliwym, niskim głosem, którym przypomniał Coriemu, że... Wbrew tego, co mówił, chętnie by się przespał z Sainem. Tylko, kurwa, nie na pierwszej randce! - Wyskakuj - polecił następnie, jednocześnie uśmiechając firmowo. - Chyba że zmieniłeś zdanie?
     Wysunął się z samochodu momentalnie, mimo wszystko starając nie zachowywać, jak przestraszona cnotka. Stanął poza zasięgiem rąk towarzysza, czekając, aż i on wygrzebie się na zewnątrz. Zatrzasnęli drzwi i ruszyli w kierunku domu. Lumi milczał, nie bardzo wiedząc, co teraz powiedzieć, w głowie mając raczej jeden temat: koncert. Drugim, którego chciał uniknąć, była rozmowa sprzed chwili. Im bliżej byli, tym głośniej było słuchać muzykę oraz śmiech gości. Mijając żywopłot, słyszeli chichot jakieś dziewczyny, co wywołało cichy śmiech Blackroota. Corie tylko uniósł brew, przystając, kiedy usłyszał jego pytanie, tuż przed drzwiami.
     - To co lubisz pić lub brać?
     Westchnął, krzywiąc się. Szczerze wolałby nie odpowiadać na takie pytania.
     - Słodkie drinki - odparł, nie chcąc jednak pozostawić bo bez odpowiedzi. - Co się tyczy narkotyków... Nigdy niczego nie brałem. I nie mam chęci próbować. A co?
     Otworzył im drzwi i wszedł, stale jednak patrząc z pytaniem na Saina, kiedy podszedł do nich Trevor.
     - Posprzątaliście? - Rzucił do nich agresywnie, na co chłopak od razu się skrzywił.
     - Nie było po czym - prychnął, coraz bardziej czerwieniąc na twarzy, zawstydzony tymi sugestiami.


Koss Moss - 2018-10-11, 21:18

Sain parsknął cicho, pociągając Trevorowi z bara.
  ― Uznaliśmy, że twoja fura jest za mała, żeby się w niej cisnąć, frajerze ― stwierdził i skręcił w prawo do, jak się okazało, obszernego salonu, nie oglądając się za siebie.
Dom był pełen ludzi – w większości pijanych lub naćpanych i znacznie starszych od Serge’a; najmłodsi zdawali się być w wieku Saina.
Blackroot przywitał się z wieloma w drodze do obficie zastawionego alkoholami stołu. Jakaś dziewczyna na krótką prośbę zorganizowała mu szybko wysoką szklankę i Sain napełnił ją szczodrze wódką.
  ― To z czym lubisz drinka? ― zapytał głośno Serge’a, przekrzykując ruskie techno, do którego w półmroku tańczyła w półmroku część wyjątkowo pobudzonych gości.
  ― Saaaaaain! ― odpowiedź udaremnił Serge’owi kobiecy okrzyk, po którym niewysoka blondynka wskoczyła Blackrootowi na plecy. Chłopak runął na stół, przewracając mnóstwo butelek i kartonów. Część trunków się rozlała, trochę szkła spadło natomiast na podłogę i rozbiło się na kawałki.
  ― Pojebało cię, Jess! ― zawołał Blackroot, prostując się. Na szczęście był w butach – on i wszyscy inni – nie musiał się więc martwić, że porani sobie stopy, depcząc po odłamkach.
  ― A co to za dupeczka? ― Jess uśmiechnęła się szeroko, zwracając uwagę na Serge’a. ― Ale jesteś śliczny. Hej! Jestem Jess, przyjaciółka tego debila. I dziewczyna pana tej imprezy.
  ― Właśnie, gdzie jest Bob? ― zapytał Sain, stawiając przewróconą szklankę, by wrócić do przygotowywania drinka.
  ― Zgonuje na górze ― odparła dziewczyna. ― Co ty robisz? Driny chcesz pić?
  ― Kicia chce.
  ― Jezu, to słodkie ― zaśmiała się, wracając spojrzeniem do Serge'a. ― Ale na twoim miejscu nie pozwalałabym Painowi robić sobie drinków. Chyba że lubisz takie, w których jest trzy czwarte wódki.


Gloomy - 2018-10-11, 22:05

     W przeciwieństwie do towarzysza, planował być bardziej uprzejmy, jednak... Wyszło jak wyszło, a nie chcąc zostać z kimś, kogo praktycznie nie znał - pomijając drobny fakt, że o Painie również niewiele wiedział - ruszył za nim prędkim krokiem. Tylko po to, aby z przerażeniem obserwować ilość wlewanej do szklanki wódki.
     Kolejne wydarzenie sprawiło, że stał i patrzył z szeroko otwartymi oczami, coraz bardziej rumieniąc. Zarówno przez to, jak zachowywała się względem niego dziewczyna, jak i to, jak był nazywany. Jęknął, spuszczając głowę.
     - Miau - mruknął, nie mając sił z tym walczyć, podchodząc do blatu. Nakrył wierzch szklanki dłonią, patrząc na Blackroota. - Jeżeli można... Wolę mniej wódki, więcej soku - poprosił niepewnie.
     Blondynka roześmiała się wesoło, spoglądając na przyjaciela.
     - Widzisz, Saini? - Ucieszył się. - Mówiłam - rzuciła, podczas gdy Sain patrzył na chłopaka ze zdziwieniem.
     - Więcej wódki, mniej soku? - Widać było po nim wielkie zdziwienie.
     - Ja to zrobię, głupku! - Rzuciła Jess, szybko i pewnie wyciągając mu z dłoni butelkę i przysuwając szklankę do siebie. Zaledwie po chwili podsunęła Coriemu słodkiego czerwono-żółtego drinka. - Trzymaj, kiciu.
     Nie komentując, pociągnął ze słomki, zaraz oblizując na pyszny smak.
     - Dobre - pochwalił, zerkając na Blackroota. - Chcesz spróbować? - Zaproponował bez zastanowienia, widząc jego spojrzenie.
     - Drinka dla bab? - Zapytał, uśmiechając drapieżnie, pokazując przy tym kieł. - Dzięki - dodał, sięgając po wódkę i ze znacznie lepszym humorem ruszył do kumpli, zostawiając oniemiałego chłopaka.
     Serge zwiesił głowę, momentalnie żałując, że w ogóle się odezwał. Równie dobrze mógł jednak wrócić do domu prosto z klubu...
     Sącząc powoli drinka, został zagarnięty przez Jess, która zmierzyła go wzrokiem. Pokręciła głową, najwyraźniej starając zachować dorośle.
     - Hej, ile właściwie masz lat, kiciu? - Spytała, a chociaż użyła tego określenia, nie wyglądała na zadowoloną z drinka w jego dłoni. Mimo że sama go zrobiła.
     - Szesnaście - odparł od razu. - I jestem Serge - mruknął, wciąż pijąc przez słomkę, ani trochę nie zrażony. Spojrzał w kierunku Saina z jękiem. - I chyba powinienem iść.


Koss Moss - 2018-10-14, 22:41

Dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową.
  ― Bierze się za coraz młodszych ― stwierdziła. ― To fakt, nie powinno cię tu być. Słuchaj… ― Położyła dzieciakowi dłoń na ramieniu, patrząc na niego uważnie. ― Liczysz się z tym, że po wszystkim potraktuje cię jak zwykłą dziwkę, nie?
Serge przekrzywił głowę, mrużąc oczy.
  ― Liczę się z tym, że nie zamierzam się z nim pieprzyć ― odpowiedział poważnie, czym wyraźnie ją zdziwił. Uniosła wysoko brwi, mierząc go z góry na dół. Strój, jaki miał na sobie Serge, w jej mniemaniu o tym nie świadczył.
  ― Wydaje mi się, że on przywiózł cię tutaj, myśląc inaczej.
  ― Zauważyłem. I już w samochodzie mu to wyjaśniłem.
  ― No to lepiej będzie, jeśli…
  ― Hej, kiciu. ― Sain stanął nagle tuż za Sergem. ― Bierz swojego drinka i idziemy do tyłu. ― Machnął głową w stronę drzwi tarasowych.
Chłopiec bez sowa ruszył za starszym kolegą i już po chwili został wyprowadzony na imponujący taras z basenem, w którym kąpali się kolejni pijani goście – jakieś hałaśliwe dziewczyny (jedna chyba całkiem naga) i młodzieńcy myślący tylko o ich wdziękach.
  ― Heeej, to Pain? Pain! ― zapiała któraś, podskakując w wodzie (tak, była naga).
  ― Hej, Lydia! ― zawołał ochryple Blackroot, zarzucając Serge’owi ramię na szyję.
  ― Nadal wolisz chłopców? Fujka!
  ― Jak patrzę na twoje zwisy…
  ― Hej, to było wredne! ― dziewczyna obraziła się wyraźnie.
  ― Co ten pedał powiedział? ― oburzył się wytatuowany osiłek, odwracając się ku Sainowi.
Blackroot uśmiechnął się, obnażając kieł, i spojrzał z bliska na Serge’a.
  ― Założymy się o coś? ― mruknął, jednym uchem słuchając, jak zirytowana blondynka powtarza swojemu obrońcy nieprzyjemne słowa. ― Jeśli w dziesięć sekund wepchnę go z powrotem do wody, dasz mi całusa.


Gloomy - 2018-10-14, 23:11

     Serge doceniał troskę dziewczyny. W większości. Nie podobał mu się jednak jej oceniający wzrok i przyglądanie jego ubiorowi. Co było złego w tym, że zawsze tak wyglądał?! Jak rozumiem, ubieram się jak dziwka - przeszło mu przez myśl, przez co momentalnie stracił chęć na dalszą rozmowę z dziewczyną. I jakby na zawołanie pojawił się Blackroot.
     Zadarł głowę, zaraz kierując za nim na taras, nie zainteresowany pozostałymi gośćmi. Problem polegał na tym, że nie potrafił przejść obojętnie obok faktu, że... Część z kąpiących się była naga. Przymknął powieki, wzdychając ciężko, podczas gdy soczyste rumieńce weszły mu na policzki.
     Nie słuchał specjalnie wymiany zdań pomiędzy Sainem, a kąpiącymi się w basenie, ale... Słowo "zakład" momentalnie na niego podziałało. Skupił na gitarzyście całą swoją uwagę, następnie spoglądając w kierunku osiłka. Uśmiechnął się lekko, nie zamierzając dawać Painowi łatwych zwycięstw. Jeżeli czegoś chciał od Coriego... Niech się trochę wysili.
     - Nie - odparł szybko, pochylając ku niemu głowę. - Wepchnij go do wody w pięć sekund, a wtedy dostaniesz całusa.
     Mówiąc to, kontrolnie obserwował dryblasa, który podchodził coraz bliżej drabinki, znajdującej tylko kilka metrów od nich. Cały czas przeklinał i marudził, jak to "jebany pedał" śmiał obrazić jego kobietę. Serge nie słuchał. Ale był naprawdę ciekawy, co się stanie.
     - Okej - rzucił Blackroot, uśmiechając jeszcze szerzej, ku zaskoczeniu chłopaka. Na pewno też nie spodziewałby się, że Sain wciśnie mu w ręce swoją komórkę i w chwili, kiedy osiłek właśnie miał stanąć na kafelkach... Gitarzysta rzucił się na niego, przez co wspólnie wylądowali w wodzie, szarpiąc się i przeklinając.
     Może to gówniarskie, ale... Zaimponowałeś mi, pomyślał z uśmiechem, podchodząc bliżej i kucając, aby obserwować walkę z zainteresowaniem. Blondynka zaczęła piszczeć i krzyczeć, wyraźnie się miotając, kiedy nie wiedziała, czy rozdzielać ich, czy samej odsunąć, aby nie oberwać. Dopiero, kiedy zaczęli się wzajemnie podtapiać, Serge stwierdził, że czas zareagować. Odłożył obie komórki - i swoją i Blackroota - w krzakach, aby nie leżały na widoku, ani nie zmokły i sam, jak stał, tak wskoczył do wody. Doczłapał szybko do nich, starając rozdzielić.
     Idealnie, przemknęło mu przez myśl, kiedy jak idiota sam wszedł pomiędzy okładających się, obrywając tym samym od rozpędzonej pięści Blackroota w szczękę. Zaraz po tym Sain odepchnął chłopaka na bok, mimo iż sam Corie próbował się odsunąć. To wszystko dało możliwość przeciwnikowi, aby wystosował cios w szczękę Paina, który... Powalił go, sprawiając, że Blackroot wywinął się w tył, wpadając z pluskiem do wody.
     I nie wypływał...
     - Cholera! Paini! - Krzyknęła naga blondyna, przepychając do nich, wraz z innymi kąpiącymi, aby wyłowić gitarzystę, wyciągając na brzeg. - Niech mu ktoś zrobi sztuczne oddychanie! - Krzyczała spanikowana, na co pozostali... Popatrzyli po sobie niechętnie.
     - Bohaterowie - warknął Serge, rozcierając własną szczękę i chcąc nie chcąc, przysiadł obok, sprawdzając, czy w ogóle oddycha. Widząc, że klatka piersiowa się unosi, klepnął go kilka razy w twarz, na koniec robiąc jeden ucisk poniżej mostka.
     Blackroot wypluł wodę, chwilę się jeszcze nią krztusząc, a Corie siedział obok, patrząc na niego kontrolnie.


Koss Moss - 2018-10-14, 23:22

Blackroot przez chwilę krztusił się na czworakach, z głową zwieszoną w dół i włosami ociekającymi wodą. Dziewczyny przyklękły przy nim – ta obrażona najpierw poszła po ręcznik – i próbowały nawiązać z nim kontakt. Jedna poklepała go po plecach, starając się pomóc mu wykrztusić wodę.
  ― Kurwa ― sapnął w końcu Pain i padł na ziemię, po czym leniwie obrócił się na plecy i przysłonił oczy przegubem, oddychając głęboko.
  ― Stary, nic ci nie jest? ― zapytał, kucając obok, kolega osiłka, który tak urządził Blackroota.
  ― Tak, tak, jest okej ― odparł Pain zblazowanym tonem, ale widać było, że jeszcze nie doszedł do siebie. ― Spadajcie.
Powoli gromadziło się wokół nich coraz więcej osób, które wychodziły z domu. Zjawiła się również Jess.
  ― Co się stało? ― uklęknęła przy Sainie, który westchnął i podniósł się do siadu.
  ― Nic ― stwierdził, chwiejnie wstając.
  ― Nie nic, tylko sobie zasłużyłeś ― warknął wytatuowany osiłek. ― Obraził Lydię, więc dostał po mordzie i tyle ― orzekł publiczności. ― Znaj swoje miejsce, cioto…
Blackroot natychmiast wyrwał się z troskliwych rąk zaniepokojonych jego stanem dziewcząt i wyszedł przez szereg.
  ― Pokażę ci ciotę. Chodź tutaj.
  ― Nie! ― zawołała stanowczo Jess, stając między nimi. ― Dość tego! Powariowaliście? Zachowujecie się jak dzikie zwierzęta, do cholery! Przestańcie, albo obu was stąd wywalę!
Ponad jej ramieniem Blackroot wciąż prowadził ze swoim przeciwnikiem intensywny pojedynek spojrzeń.


Gloomy - 2018-10-14, 23:36

     Serge patrzył na to już mniej radośnie, wstając, kiedy wokół zrobiło się zbiegowisko. Ignorując otoczenie, podszedł do krzaka, gdzie schował dwie komórki, wyciągając je i samemu stając na uboczu. Przygryzł wargę, zaczynając mieć jednak dość tego wieczoru. Tak. Zdecydowanie inaczej go sobie wyobrażał.
     Zawstydzony, podszedł do Blackroota, ciągnąc go za rękaw.
     - Sain, możemy stąd iść? - Zapytał cicho, czując niebywale głupio, że pyta o coś takiego pośród tylu osób.
     O dziwo Blackroot zareagował. Drgnął, przenosząc spojrzenie na chłopaka. Takie, które Coriemu wcale się nie spodobało. Przygryzł znów wargę, naraz jęcząc, kiedy obita szczęka zabolała.
     - Ty wykąpałeś mój telefon? - Zapytał Sain z uniesioną brwią. Chłopak miał wrażenie, że ostrzej, niż zazwyczaj.
     Szybko pokręcił głową, wyciągając przed siebie suchą i w pełni sprawną komórkę, oddając ją właścicielowi.
     - Nie. Odłożyłem ją, zanim wskoczyłem do wody - odparł zgodnie z prawdą, czując coraz gorzej z tym, że przynajmniej połowa obecnych właśnie się im przysłuchiwała.


Koss Moss - 2018-10-14, 23:49

Sain uśmiechnął się lekko, odbierając swoją własność. Schował telefon niedbale do tylnej kieszeni spodni i odgarnął sobie z twarzy przyklejone do niej, mokre włosy.
  ― To idziemy ― wymruczał i przecisnął się przez tłum z powrotem do środka, zostawiając za sobą kałuże wody.
  ― Wszystko zachlapiesz, Sain! ― syknęła Jess, która wróciła do salonu zaraz za nim i Sergem.
  ― Pójdę pożyczyć od Boba jakieś ciuchy ― odparł niedbale Blackroot i złapał młodszego kolegę za przegub, żeby pociągnąć go do holu, a z niego na ciemne schody.
Nie zapalił światła nawet, gdy dotarli na półpiętro. Pokonali kolejne i na piętrze, w ciemnym korytarzu, Pain złapał Serge’a za biodra i przyparł do ściany.
  ― Coś mi obiecałeś ― wyszeptał wśród stłumionych odgłosów imprezy na dole.
Zupełnie zignorował sugestywne dźwięki dochodzące ze skąpanego w mroku końca korytarza. Niektórzy goście najwyraźniej zignorowali zakaz wchodzenia na górę i wykorzystali to miejsce, żeby zaspokoić pewne potrzeby.
Sain pochylił się nisko i owionął ciepłym oddechem drżące usta Serge’a. Obaj drżeli, przemoczeni do suchej nitki, ale teraz nie miało to większego znaczenia.
Zaskakująco miękkie wargi Blackroota naparły na usta nastolatka, odkształcając je delikatnie. Dłonie pozostały na biodrach, trzymając je pewnie i nie przesuwając się w bardziej intymne rejony.
Sain odebrał swojego całusa, ale wcale nie zamierzał zadowolić się zwykłym muśnięciem warg.
Wysunął ciepły język i naparł nim wprawnie na zwarte zęby Serge’a, chcąc dostać się do środka.


Gloomy - 2018-10-15, 16:19

     Stale czując się mocno nie na miejscu w tym towarzystwie, mimo wszystko podążył za Blackrootem, uznając, że najlepiej trzymać się tego, kogo znał. Względnie, ale jednak. No i na pewno lepiej było trzymać się kogoś, kto zaprosił na imprezę, niż osoby, które widział pierwszy raz na oczy.
     Szedł za nim ze zwieszoną głową, zaraz ruszając i na piętro. Jęknął cicho, przyparty do ściany, momentalnie rumieniąc i z zakłopotaniem spuszczając wzrok.
     - Ja...
     Chciałem to zrobić, jak już będę suchy...
     Nie wyrywał się, poddając pocałunkowi i ciepłu drugiego ciała. I przyjemności, jaka gwałtownie go rozpaliła. Rozchylił wargi, zapraszając do pogłębienia pocałunku, niepewnie podnosząc przy tym oczy. Zamruczał, kiedy pieszczota podniecała bardziej i bardziej, zmuszając nastolatka do prób zapanowania nad własnym ciałem.
     Nie powstrzymał za to dłoni, wyciągając je do Saina, również lokując na jego biodrach, sunąc delikatnie w górę, po bokach i na ramiona, których się przytrzymał, wydając z siebie kolejny, zadowolony pomruk.
     I jęk niezadowolenia, kiedy Blackroot nieoczekiwanie się odsunął.
     Corie jak poparzony momentalnie go puścił, zwieszając głowę, czując, jak policzki aż pieką od wstydu.
     - Odpowiadał? - Spytał tylko szeptem, dopiero teraz zwracając uwagę, że prócz nich, ktoś jeszcze jest na piętrze. I wyraźnie dobrze się bawi w jednym z pokoi.


Koss Moss - 2018-10-16, 18:50

Sain uśmiechnął się charakterystycznie – i chociaż Serge z pewnością tego nie widział, poczuł ruch jego warg na swoich, jeszcze zanim Blackroot się odsunął.
  ― Mmm. Idziemy pod prysznic? ― wychrypiał Sain.
  ― N-nie ― wydukał chłopiec ze zwieszoną głową, czym wywołał tylko parsknięcie starszego kolegi.
  ― Mówiłeś, że nie wskakujesz do łóżka z nieznajomymi. Nie mówiłeś nic o prysznicu. Czego się boisz, co? Będzie fajnie, zobaczysz.
  ― Sain… ― jęknął Corie. ― Lubię cię… Jesteś naprawdę super, ale… ― Głos chłopca drżał, zdradzając niepewność. ― Naprawdę nie lubię się rozbierać przy innych. To jest też powód, dlaczego nie kąpię się od razu po wuefie, tylko czekam, aż będzie pusto…
  ― Dlaczego? ― Pain oparł się ręką o ścianę przy jego głowie, nie zwiększając dystansu między nimi. Zmarszczył brwi; zaczął się zastanawiać, czy pod tymi ubraniami Corie nie kryje czegoś dziwnego. ― Ukrywasz coś?
  ― Kilka… rzeczy ― odpowiedział ze wstydem Serge i Sain odsunął się wreszcie nieznacznie.
  ― Garba? Trzecią rękę? Cipkę? ― spytał z nutą niepokoju, nie znając pojęcia kwestii intymnych.
  ― Nie! ― prychnął ze złością Corie. ― Bliznę!
Blackroot uniósł lekko brwi.
  ― Bliznę? Po czym? ― zapytał dużo ostrożniej, już bez tego kpiącego tonu.


Gloomy - 2018-10-19, 23:23

     Nie! Zdecydowanie nie powinien mu tyle mówić! W dodatku nie powinien mu mówić o bliźnie... Spuścił głowę, bijąc chwilę z myślami. Nerwowo gryzł wargę, wreszcie sięgając do brzegu postrzępionego t-shirtu, podnosząc go i pokazując sporą bliznę, idącą przez prawą pierś.
     - Po nożu - odpowiedział z niepokojem, szybko spuszczając materiał, kiedy Sain zaczął wyciągać rękę ku bliźnie. - Raz... Po prostu trafiłem w niewłaściwy zaułek, wracając do domu - odpowiedział ze zwieszoną głową.
     Podniósł z zaniepokojeniem wzrok, zastanawiając, jak Blackroot zareaguje. Dopiero wówczas zdał sobie sprawę, że Sain.. Nawet nie mógł tego zobaczyć, skoro było zbyt ciemno. Serge nie widział wyrazu jego twarzy, ale po chwili ciszy, wreszcie usłyszał zdziwione:
     - Ja pierdolę.
     Uśmiechnął się niepewnie, cieszą w jakiś sposób, że Pain zrozumiał. Oparł się o niego czołem, wzdychając cicho, czując jednak lekką ulgę. Zaraz wrócił do siebie prostując się i odchrząknął, uciekając wzrokiem.
     - No... Więc... Sam rozumiesz, że... Wiolę, aby nikt o tym nie wiedział - wybąkał. - Wtedy o nic nie pytają - wymamrotał cicho. - I... Będę wdzięczny, jeżeli nie wspomnisz o tym nikomu - poprosił z nadzieją w głosie.


Koss Moss - 2018-10-19, 23:42

Niewiele widział w ciemności – wyciągnął rękę, żeby dotknąć ciała, które Corie chyba odsłonił, ale natknął się tylko na opuszczany szybko materiał koszulki; nie mógł nawet poczuć zarysu blizny pod palcami.
  ― Ja pierdolę ― wyrwało mu się, gdy usłyszał tę historię; nieczęsto zdarzało się słyszeć o takich pojebach, a jeszcze rzadziej spotkać ofiarę podobnego spierdolenia.
Był zdruzgotany. Z kolei Serge wydawał się skrępowany, a wręcz przekonany o tym, że ma jakieś powody do wstydu – nie miał, mieli ci, którzy zrobili coś takiego. Z jakiego, kurwa, powodu – jakim trzeba być zjebem, żeby rzucić się na kogoś z nożem…
Zignorował błagania, chciał znać szczegóły.
  ― O co poszło?
  ― Facet był pijany i chciał mój portfel…
  ― I odmówiłeś?
  ― Nie ― odpowiedział Serge po chwili ciszy. ― Sięgałem po niego do kieszeni, kiedy mnie dźgnął.
Tym razem to Sain zamilkł, w ciemności wpatrując się w zarys sylwetki nastolatka. W końcu otrząsnął się, potrząsnął głową i złapał go za przegub.
  ― Chodź.
Pociągnął chłopca do łazienki, zapalił w niej światło i wyszedł na chwilę, zostawiając chłopca samego. Nie na długo – wkrótce pojawił się w drzwiach z ubraniami, które pewnie ukradł kumplowi.
Rzucił je na krawędź wanny i zamknął drzwi, nie kłopocząc się z zasuwą. Od razu potem zdjął koszulkę, odsłaniając umięśniony brzuch i mierzwiąc sobie mokre włosy. Łypnął na Sergeʼa, sięgając do swojego paska.
  ― Zrzucaj te ciuchy, bo chory będziesz.


Gloomy - 2018-10-20, 15:52

     Stojąc przed Sainem, wyjawiając mu to wszystko, czuł się coraz dziwniej. Odpowiadał na pytania z oporem, żałując, że nie może zachować wszystkiego dla siebie. Drgnął ponownie, zapytany, czy odmówił oddania portfela. Czy to nie oczywiste, że życie ceniłem bardziej?
     - Nie - odparł wreszcie. - Sięgałem po niego do kieszeni, kiedy mnie dźgnął - wyjaśnił przygnębiony samym wspomnieniem. Wciąż pamiętał, w jak ciężkim był szoku, jaki był przerażony, kiedy chwilę później padł na ziemię, a pijak i tak go obrabował i zwiał.
     Odrzucił te myśli, starając skupić na czym innym, nie chcąc rozpatrywać przeszłości. Żył. Jakimś cudem wciąż żył i nie zamierzał łatwo z życia rezygnować!
     Nie opierał się już, ciągnięty dalej, stając w łazience bezczynnie, a pozostawiony... Tylko zwiesił głowę. Dopiero znów z towarzyszem, podniósł na niego wzrok, obserwując, jak się rozbiera. Momentalnie oblał się silnymi rumieńcami, nie mogąc jednak oderwać wzroku od umięśnionego, seksownego ciała gitarzysty.
     Spiął się, ponaglony przez niego do zdejmowania ubrań. Kiwnął głową, niepewnie i dość nerwowo pozbywając swoich ubrań, pozostając jednak w bieliźnie. Skulony lekko, zakrywał dłońmi krocze, zawstydzony przez sam fakt, że... Zareagował na nagie ciało Saina. Nawet jeżeli nie stał i nie było to zbyt widoczne przez materiał, czuł się z tym zwyczajnie źle.
     - Nie chcę się kąpać - powtórzył, aby nie było niejasności pomiędzy nimi. Zamiast tego chwycił za pierwszy lepszy ręcznik, wycierając w niego wilgotne ciało, jednocześnie zasłaniając się przed towarzyszem. - Mam... Ubrać się w to? - Zapytał, ruchem głowy wskazując część ubrań. Już teraz widział, że sam t-shirt wisiałby na nim, jak krótka sukienka.
     Świetnie... Jak jakaś laska... - Przeszło mu przez myśl, kiedy wyobraził sobie, jakby wówczas wyglądał.


Koss Moss - 2018-10-21, 11:42

  ― Wiesz ― prychnął Sain z tym swoim uśmieszkiem ― twoja nagość by mi nie przeszkadzała.
Widział, jak Serge na niego patrzy. Czuł, że na niego leci. Podobało mu się to. Chętnie upchnąłby kutasa w tej ślicznej buźce i chyba naprawdę żadna blizna nie mogła go zrazić. Serge był po prostu niezwykle ponętny. Śliczny. Dokładnie w jego typie. Dlaczego nie chciał mu po prostu obciągnąć? Następny, z którym trzeba najpierw chodzić? W dupach im się już poprzewracało.
Obserwował Sergeʼa bardzo uważnie, kiedy ten się rozbierał, usiłując przed nim chować. Nie pozwolił mu podejść po ubrania. W samych spodniach zatrzymał go, łapiąc za ręce, by odciągnąć je od jego klatki piersiowej i przyjrzeć się uważnie skazie.
Poczuł jakieś dziwne ukłucie w piersi na ten widok – takie sytuacje się po prostu nie zdarzają, nie mają prawa się zdarzać; Serge miał obrzydliwego pecha, a gość, który mu to zrobił, powinien trafić do kryminału, zanim wbije komuś ten nóż głębiej.
  ― Nie wygląda wcale tak źle ― stwierdził prawie ciepło, puszczając w końcu chude przeguby nastolatka. ― Na twoim miejscu zdjąłbym też te mokre majtki. Nie musisz być taką cnotką.


Gloomy - 2018-11-04, 00:33

     Westchnął ciężko, nie potrafiąc odpowiednio zareagować. Stał przez chwilę nieruchomo, przyglądając podejrzliwie Sainowi. Dokładnie lustrujacemu go Sainowi! Zastanawiał się, o czym dokładnie myśli, starając jednocześnie zachowywać naturalnie, chociaż... Było to trudne.
     Jęknął na wypomnienie mu, w jaki sposób teraz się zachowuje. No tak, mógł się spodziewać, że właśnie w taki sposób zostanie oceniony. Nie mógł jednak nic na to poradzić, skoro... Faktycznie czuł się zniewieściale przy umięśnionym i znacznie wyższym chłopaku. Szczególnie, kiedy już usłyszał od niego propozycję.
     - Dzięki - mruknął zakłopotany, stale uciekając wzrokiem, nie wiedząc, co dalej ze sobą zrobić. Wreszcie popatrzył ponownie na ubrania, prześlizgując obok Blackroota, szybko je chwytając.
     Zanim starszy chłopak powiedział coś jeszcze, Serge zrzucił z siebie bieliznę, równie szybko wciągając czyste ubrania, czując przy nim... Niezwykle odkryty, kiedy był nagi. Opatulił się wielką rozpinaną bluzą i oparł o ścianę, przygladając Sainowi.
     - Mam... Na ciebie poczekać? - Zapytał niepewnie. - Aż skończysz się kąpać?


Koss Moss - 2018-11-04, 01:01

  ― Nie ― odparł Sain, zmieniając wszystkie ubrania na suche. Nie zasłaniał się, nie krępował. Wzrok młodzieńca nie wydawał mu się w najmniejszym stopniu przeszkadzać. Na ramionach i klatce piersiowej miał tatuaże: wydawało się, że wkrótce rozprzestrzenią się po całych jego rękach i plecach. W połączeniu z piercingiem tworzyły obraz faceta, który przepada za igłami.
  ― Nie idę pod prysznic ― sprecyzował, zerkając na Sergeʼa. ― Skoro nie chcesz wskoczyć tam ze mną.
W tym samym momencie ktoś szarpnął za klamkę i załomotał w drzwi.
  ― Kurwa, zeszczam się zaraz! Dwa kible zajęte od godziny! Kto tam jest?! ― zawołała jakaś dziewczyna. ― Długo jeszcze?
Sain jej nie odpowiedział, zagarnął tylko mokre włosy do tyłu i uśmiechnął się pod nosem, patrząc, jak Corie rozwiesza mokre ciuchy na kaloryferze.
  ― Hej, pieprzyłeś się w ogóle kiedyś? ― zapytał wprost.


Gloomy - 2018-11-04, 01:10

     Serge zdziwił się, kiedy w odpowiedzi usłyszał szybkie zaprzeczenie. Ale... Przecież jeszcze przed chwilą sam proponował wspólny prysznic! Chciał już o tym wspomnieć głośno, kiedy Blackroot dokończył myśl. Wywołując kolejne wypieki na twarzy Coriego.
     Chcą je ukryć, szybko odwrócił się od niego, rozwieszając swoje ubrania, aby szybciej wyschły. Ignorował przy tym całkiem krzyki zza drzwi, zupełnie nie przejęty stanem dziewczyny. Były inne łazienki! No i nie znał tu praktycznie nikogo, więc dlaczego miałby się przejmować, czy będą na niego źli?
     - Nie - odpowiedział po kilku sekundach ciszy na kolejne pytanie. Przygryzł wargę, obracając do niego niepewnie. Wciąż ze spłoszonym spojrzeniem popatrzył na Saina. - To problem? - Zapytał, dziwiąc jego minie. Sam nie wiedział, czy chciał się uśmiechnąć, czy był speszony. - Sain? - Dopytał, czując wybitnie głupio. Otworzył usta, chcąc zapytać "A ty?", ale szybko je zamknął.
     Miał dziwne przeczucie, że nie było nawet sensu pytać, skoro... Blackroot wyraźnie był typem, który robi co chce, z kim chce i kiedy chce. No i gdyby miał opory, nie zaproponowałby Serge'owi seksu w samochodzie!


Koss Moss - 2018-11-04, 01:48

Blackroot łypnął na niego podejrzliwie.
  ― To dlatego jesteś taki, co? Pewnie sobie wymarzyłeś pierwszy raz wśród świec i płatków róż ― wydrwił go, obnażając kieł. Ewidentnie potrzebował kogoś, kto go przyhamuje.
  ― Raczej na trzeźwo i najlepiej, bez publiczności, która może pojawić się w każdej chwili ― odparł Serge z westchnieniem, patrząc na chłopaka krzywo.
To sprawiło, że coś w oczach Blackroota się zmieniło. W szarym spojrzeniu zaiskrzył jakiś rodzaj tryumfu; Sain pewnie już uważał się za zwycięzcę.
  ― Dobra ― powiedział niemal natychmiast, z zadziwiającym przekonaniem. ― Masz to jak w banku.
Otworzył w końcu drzwi i wyszedł jako pierwszy. Zanim Serge zdążył za nim podążyć, do łazienki wpadła zdenerwowana dziewczyna, którą słyszeli wcześniej. Już miała podbiec do muszli, kiedy zauważyła nastolatka i otworzyła szeroko oczy.
  ― Coooo ― parsknęła. ― Seriooo…
Usiadła na toalecie, nieskrępowana obecnością Sergeʼa.
  ― Laski się o niego zabijają, a ten zalicza sobie chłopców ― mruknęła. ― Co za typ.


Gloomy - 2018-11-04, 02:00

     Słysząc pobrzmiewającą w głosie Saina drwinę w pierwszej chwili zacisnął zęby, zły, że w taki sposób jest widziany oczami Blackroota. Odpowiedział od razu, nawet się nie zastanawiając, chcąc zwyczajnie sprostować jego wyobrażenie. Dopiero po tym... I po odpowiedzi Saina zamrugał ponownie. I zdał sobie wówczas sprawę, jak sam zabrzmiał. Jesteś idiotą, Serge! - Powiedział sobie. Ale... W jakiś sposób nawet mu to nie przeszkadzało.
     Ruszył z miejsca, widząc, że Pain zbliża się do drzwi. Już chciał wyjść za nim, kiedy do środka wpadła dziewczyna, momentalnie siadając na muszli. Był równie zdziwiony jej zachowaniem, co ona jego obecnością. A zaraz po tym zły, słysząc komentarz. Zacisnął zęby, marszcząc brwi, prychając na dziewczynę.
     - Nie jestem jakąś dziwką, aby mnie zaliczano - odpowiedział jej rozdrażniony. - I nie rozkładam przed nikim nóg, czy wypinam tyłek - dodał, obrzucając ją pogardliwym spojrzeniem, ruszając do drzwi. - A ty, jako kobieta, powinnaś mieć na tyle wstydu, aby nie siadać na kiblu przy obcym facecie - zakończył, zatrzaskując za sobą drzwi, aż dygocąc ze złości.
     NIKT mnie nie zalicza! - Powtórzył sobie, następnie wzrokiem odszukując Saina. Podszedł bliżej niego, biorąc głęboki wdech.
     - Dlaczego każdy wychodzi z założenia, że już mnie przeleciałeś? - Zapytał dobitnie, znów uciekając wzrokiem, czując się niekomfortowo z tą świadomością.


Koss Moss - 2018-11-04, 22:41

Sain łypnął na chłopca w drodze do schodów – w korytarzu paliło się już światło – i wzruszył ramionami. Wciąż był trochę rozbawiony tą litanią, którą Serge skierował do pijanej Janet. Kto w ogóle na tak zakrapianej imprezie patrzy na to, czy kibel jest pusty, zanim zacznie lać.
  ― Może dlatego, że zawsze dostaję, czego chcę ― odparł i zbiegł ze schodów.
Impreza trwała w najlepsze. Sain wrócił do salonu i dołączył do swoich pijanych kumpli, którzy znowu poczęstowali go wódką. Serge nieszczególnie mógł się ewakuować – był w cudzych ubraniach i musiał poczekać, aż jego wyschną, został więc zmuszony do uczestniczenia w libacji, czy tego chciał, czy nie.
Kiedy stał na uboczu, znów zagaiła do niego jakaś dziewczyna.
  ― Heej, jestem Tracy! Jesteś tu z Sainem?! ― zawołała, przekrzykując muzykę, wpatrzona w plecy Blackroota, który opowiadał coś znajomym, żywo gestykulując.
  ― E… Hej ― odpowiedział niepewnie Serge. ― Tak, zaprosił mnie…
  ― Zagracie z nami w butelkę?
Serge rozejrzał się, przygryzł wargę i wzruszył lekko ramionami.
  ― Spytaj jego… Mnie obojętnie.
  ― A namówisz go? Ja się wstydzę! Nie znam go.
  ― Czemu?
  ― No nie daj się prosić.
  ― Jestem tu dla towarzystwa. Nie będę go namawiał na coś, co mi samemu jest obojętne.
Dziewczyna zrobiła smutną minę.
  ― A zawołasz go chociaż?
Serge westchnął i podszedł do Blackroota, który – klepnięty w ramię – dopiero za którymś razem się odwrócił.
  ― Co tam, ciziu? ― rzucił luźno.


Gloomy - 2018-11-05, 01:15

     Serge momentalnie zmarszczył brwi w niezadowoleniu. Nie dość, że robił coś, na co nie miał ochoty i to dla jakiejś tępej dzidy, która upatrzyła sobie Blackroota, to jeszcze jest tak nazywany przy jego kumplach!
     - Nie jestem cizią - odpowiedział urażony. - Ale jedna właśnie cię woła - rzekł, wskazując kciukiem na Tracy. - I najwyraźniej na coś liczy - oznajmił zupełnie zobojętniały. Nie zamierzał zdradzać szczegółów. Skoro dziewczyna było napalona na Saina, niech sama mu to powie i nie wplątuje w to Serge'a!
     A jeżeli Sain będzie wolał ją... Tym bardziej nie zamierzał w to wchodzić. A już tym bardziej więcej interesować się Blackrootem. Nie wiedział, jakie podejście do związków czy seksu miał Pain - jak wywnioskował z dotychczasowych jego zachowań, do tego drugiego na pewno dość lekkie. W przeciwieństwie do Coriego, dla którego... Było to czymś naprawdę ważnym.
     Zgodnie z jego przypuszczeniem, Blackroot momentalnie spojrzał w stronę Tracy, która zaraz po tym pojawiła się obok nich, z szerokim uśmiechem.
     - Zagracie z nami w butelkę? Potrzebujemy chłopaków - rzuciła wesoło. Serge nie uczestniczył w rozmowie. Biernie się tylko przyglądał, jak Sain obraca się na kumpli, którzy oznajmili, że mogą dołączyć.
     Zaledwie po chwili rozsiedli się w kółku na podłodze, a Tracy jako pierwsza zakręciła. Wypadło na inną dziewczynę. Rudą, która od razu wzięła wyzwanie.
     - Wypij drinka w dziesięć sekund - rzuciła od razu Tracy, a Serge... Zaczął mieć poważne wątpliwości w stosunku do gry. Szczególnie, kiedy obserwował, jak dziewczyna faktycznie pije na czas, a całe grono głośno liczy.
     Odstawiwszy zwycięsko pustą szklankę, uniosła pięści w górę i chwyciła za butelkę. Zakręciła. Wypadło na Serge'a.
     - Prawda, czy wyzwanie? - Zapytała z przebiegłym uśmieszkiem.
     - Wyzwanie - odpowiedział, stwierdzając, że woli to, od dzielenia się swoimi tajemnicami w tym gronie.
     - Ok! - Rzuciła radośnie. - Jesteś mały i słodki - rzekła z przymrużonymi oczami. - Masz zamienić się ze mną ciuchami i do końca gry siedzieć w mojej bluzce i spódnicy - rzekła, na co Corie otworzył szeroko oczy.
     Zamrugał, westchnął i wstał.
     - To chodź... Chyba że chcesz się przebrać przy wszystkich - mruknął, na co momentalnie się poderwała. Po kilku minutach wrócili. Na szczęście dziewczyna miała pod spódnicą i spodnie, więc i te pozwoliła zachować Sergeowi. Siadł z nijaką miną na swoim miejscu, kręcąc butelką. Kiedy wypadło na jednego z kumpli Saina, polecił mu wybiec z budynku, krzyknąć, że coś się pali i wrócić.
     Patrzył z lekkim uśmiechem, jak zdziwiony, ale pijany facet wykonuje owe polecenie, aby następnie zakręcić. Padło na Blackroota, którego szturchnął po przyjacielsku łokciem.
     - No to, Pain? Prawda, czy wyzwanie?


Koss Moss - 2018-11-18, 22:31

Pain uśmiechnął się, pokazując kieł.
  ― Wyzwanie.
  ― Nie boisz się, że skończysz jak on? ― zapytała z rozbawieniem jakaś dziewczyna, wskazując podbródkiem Sergeʼa. Kumpel Saina zarechotał, ale sam zainteresowany wzruszył ramionami.
  ― Wyjebane, słoneczko. Nie można powtarzać wyzwań.
  ― Dobra. Ktoś wspomoże? Co ma zrobić?
  ― Niech wybębni to do dna ― zasugerował inny chłopak, unosząc butelkę z resztką wódki.
  ― Dobra ― odparł Sain i mu ją wyrwał.
  ― Ej, nie! Z piciem już było! No weźcie coś ciekawszego wymyślcie! Mógłby zrobić striptiz, albo coś ― zaprotestowała Tracy, ale Sain już przytknął butelkę do ust i wypił wszystko, co w niej było.
Na końcu skrzywił się i opuścił głowę, niknąc za włosami.
  ― Ej, stary, wszystko spoko? ― zapytał go Trevor, klepiąc go po plecach. Sain po chwili podniósł głowę i uśmiechnął się krzywo.
  ― Jaaasne ― odparł z opóźnieniem.
  ― To kręć ― ponagliła go rudowłosa koleżanka.
Zakręcił, butelka wskazała znów Sergeʼa. Sain popwatrzył na niego trochę nieprzytomnie, zanim parsknął, jakby dopiero teraz zwrócił uwagę na te ubrania.
  ― Pytanie czy wyzwanie ― wychrypiał.
  ― Wyzwanie ― odpowiedział po chwili Serge.
  ― Wyzwanie ― powtórzył Sain i wzniósł na chwilę spojrzenie do sufitu. ― Dobra. Idź do łazienki. Zrób sobie gorącą fotkę. I mi wyślij na fejsie. ― Puścił młodzieńcowi oczko wśród ogólnych gwizdów i śmiechów.
  ― Jaki peeedał ― jeden z chłopaków dość mocno uderzył Saina w bark.
  ― Wypierdaaaalaj ― Sain uderzył go w ramię z nieco większą siłą, ale tamten chyba potraktował to wszystko w kategorii żartu.
Nikt tutaj nie wydawał się atakować Paina z powodu jego nietypowych upodobań. Być może nikomu nie przeszkadzały, a może nikt nie traktował ich poważnie.


Gloomy - 2018-11-18, 22:45

     Serge nie czuł się dobrze pośród tej ogólnej wesołości. Przede wszystkim fakt, że po dwóch drinkach, przy nich czuł się wciąż trzeźwy, sprawiał, że... Traktował większość rzeczy obojętnie. No i nie chciał wyjść na drętwego.
     Zarumienił się jednak mocno, kiedy jeden z kumpli Saina wskazał na niego, wyśmiewając ubranie Serge'a. Powstrzymał w sobie prychnięcie, zaciskając jednak mocno zęby. Siedział w ciszy, aż do chwili, gdy Pain zakręcił butelką i znów padło na niego.
     - Wyzwanie - rzekł bez emocji, nie zamierzając jednocześnie dać Blackrootowi możliwości do pytania o coś, czego Corie nie chciałby mówić. A już zauważył, że Sain ma do tego dar. I zawsze korzysta z nadarzających się okazji!
     Tak, jak teraz, patrząc po kolejnym wyznaniu...
     Dupek.
     - Jak chcesz - odparł, ponownie wstając, aby wyjść do łazienki.
     Nie zrobił zdjęcia. Położył za to telefon na szafce, nagrywając krótki filmik, jak... Odwrócony tyłem, niby grzebie przy spodniach, aby... Odwracając się, wyciągnąć spod spódnicy dłoń z wystawionym do kamery środkowym palcem. Wyłączył po tym i wysłał filmik Sainowi, wychodząc jednocześnie z łazienki, chwytając za butelkę.
     - Mam nadzieję, że wystarczająco gorące.



Fabuła kontynuowana jest na nowej wersji forum ― TUTAJ