Stand up and fight!





Yaoi - Stand up and fight!

Wish - 2018-09-13, 18:55
Temat postu: Stand up and fight!

Rory Lalibrock, 24 l.
Szkot, kelner/barman, w gruncie rzeczy dobry chłopak



Dopiero co zdążył wrócić z północy kraju, gdzie odwiedzał matkę, a szef już go wezwał do pracy, bo nie ma komu pracować. Dlaczego jemu miałoby chcieć się przychodzić dzień wcześniej z urlopu? Czy on wyglądał na jakiegoś pracoholika? Albo jak taki się zachowywał? A może chodziło o jego pochodzenie, w końcu Szkoci to dusigrosze. Sam nie wiedział, która odpowiedź najlepiej pasowała, ale do słuchawki tylko przytaknął, że będzie. Rzucił telefon na łóżko i stanął na środku swojego pokoju.
- I co teraz? – nie do końca wiedział co miał zrobić. Przydałoby się wypakować plecak, pochować wszystko do szafek i wziąć prysznic przed pracą, ale… po co?
Rzucił się na łóżku, tuż obok swojego telefonu, i przez dobre półgodziny dokładnie tak spędził swój czas – leżąc. Nie lubił latać samolotami, bo w gruncie rzeczy to strasznie męczyło. Te wszystkie odprawy, prześwietlenia bagażów itd. Z drugiej strony, tak najłatwiej i najszybciej można było się gdziekolwiek dostać. Westchnął i przewrócił się na plecy. Zerknął na telefon.
- Przydałoby się ruszyć.
Dopiero po kolejnych dwudziestu minutach zwlekł się z łóżka, wykąpał, nałożył ciuchy i perfumy. Jeszcze tylko odpowiednio wymodelował włosy i był gotowy. Spojrzał w lusterku na prawe ucho gdzie świeciło się jego nowe cacuszko – srebrny kolczyk z onyksem. Mama dobrze go znała, wybrała idealny prezent. Jak to było… onyks symbolizuje siłę i moc.
Pół godziny metrem i był już w pracy. Nie było go zaledwie tydzień i… zupełnie nic w niej się nie zmieniło. Przytłumione, żółte światło, ciemnobrązowe meble, kilka starych plakatów, które reklamowały coś czego już nikt nie pamiętał. Tak prezentował się Black Fox pub, w którym w każdy piątek grała kapela na żywo a w pozostałe dni tygodnia odwiedzali ich stali bywalcy i ci którzy chcieli w spokoju się napić lub pogadać z znajomymi przy piwie o starych dobrych czasach.
- Lali! W końcu jesteś! Tydzień to za długo bez ciebie! – na szyję rzuciła mu się niska brunetka, koleżanka z pracy.
- Nie ma tygodnia, szef mnie wezwał wcześniej. Z kim mam zmianę? – ruszył za bar aby zobaczyć dzisiejszy skład wypisany na kartce, która znajdowała się pod kasą.

effsie - 2018-09-13, 20:51


Daniel Smith
41, bardzo zła wojna


I znowu znalazł drogę do domu.
Deszcz siąpił i nie pozostawiał żadnych złudzeń, że ulice Londynu mogą choć na chwilę pozostać suche, a wraz z nim rozmywało się to tłuczące poczucie przynależności do jakiegokolwiek rzeczywistego świata. Wszystko było szare, mokre i nieprzyjemne, światła latarni mieniły się w tym ohydnym półmroku, który spowił popołudniowe, jesienne miasto, na którego ulicach z trudnem było doszukać się choć jednego listka.
Najpierw potrzeba było drzew.
Łóżko stało w jednym miejscu, wraz z jakąś kuchenką, szafą, gabinetem wspomnień; książki piętrzyły się jedna na drugiej, wszystkie przeczytane dziesiątki razy, a kubki niedopitej herbaty przytrzymywały stare listy.
Nikt nie czekał.
Niczego już nie było.
Dom był tam, gdzie szklanka była pełna, a w uszach niósł się przyjemny gwar strzępek rozmów, spośród których ciężko było dosłyszeć znienawidzoną ciszę.
Dziś znowu był jeden z tych paskudnych dni.
Daniel siedział w milczeniu, bo niewiele musiał mówić. Jego jasne włosy przecinały drobne, srebrne nitki siwizny, a zmarszczki na czole sugerowały wiek starszy, niźli w rzeczywistości. Ostatnie miesiące hodował wąsa – sam nie wiedział dlaczego.
Obracał w dłoni szklankę z resztkami Whisky, podłego, szkockiego sikacza, który nie był wart wydanych na niego funtów, choć dziś nie było to szczególnie istotne. Na stołkach obok siedziały dwie młode dziewczyny, rozmawiające o studiach, chłopakach, problemach z czynszem i tych wszystkich cudownie realnych problemach, a on nie potrafił odgonić od siebie tej perwersyjnej przyjemności podsłuchiwania.
Zamoczył usta w resztkach alkoholu i po chwili odstawił opróżnioną szklankę na blat.
Chłopcze — zwrócił się do znajomego z widzenia barmana niemal od razu — nalej mi jeszcze jedną.

Wish - 2018-09-14, 10:06

Amanda puściła go pozwalając mu przejść pod ladą aby stanął po drugiej stronie baru. Nie oznaczało to jednak, że miał już od niej wolne. Oparła się na przedramionach i prawie zawisła na barze aby tylko móc go widzieć.
- Masz na pewno ze mną. Czyżbym miała ci nie wystarczyć? – uśmiechnęła się chytrze niczym mały lisek, tylko kolor włosów jej nie pasował. – Kerry jest na papierosie. Później przyjdzie jeszcze Tom, ale będzie na kuchni. Jakbyśmy mieli problem to szef powiedział, że może wpaść, trzeba mu tylko dać znać.
Rory sięgnął po kartkę aby móc zobaczyć kogo zastępuje. Alison. Jakoś nie zdziwiło go to zbytnio. Dziewczyna często wykręcała się od pracy, ale była studentką, której rodzice płacą za wszystko, więc praca to taka jej fanaberia aby podobno było ją stać na kosmetyki. No nic, nawet lepiej. Lubił pracować w takim składzie, bo przynajmniej wiedział, że będzie siedział za barem a to o wiele bardziej wolał niż kelnerowanie.
Przeszedł na zaplecze, przebrał się w czarny T-shirt, który był ich uniformem. Zajrzał po drodze do kuchni aby przywitać się z kucharzem z wcześniejszej zmiany. Zawinął wokół bioder czarny fartuch, do którego wsadził zapalniczkę, papierosy, mały notes, długopis i telefon. I w końcu stanął za barem aby pierwsze zamówienie przyjąć od swojego stałego klienta.
- Talisker na lodzie? – z grzeczności zapytał się, ale ten klient zawsze to brał. Przeszli wspólnie przez kilka różnych rodzajów whisky i ta najbardziej mu zasmakowała. - Muszę się zapytać, skąd pomysł na wąsy? Ostatnio w modzie raczej są brody.

effsie - 2018-09-14, 17:00

Podobno wielu klientów marzyło, by barman lub barista pamiętał ich upodobania, co – w rzeczywistości – było dużo trudniejsze, niż mogłoby się wydawać.
Daniel nie wiedział, czy to dobrze o nim świadczyło.
Wiedział, że spędzał tu zdecydowanie za dużo czasu, dużo więcej, niż nakazywałaby przyzwoitość, ale to miejsce, dziwny, wcale nie tak popularny bar gdzieś na londyńskim East Endzie, przyciągało go tymi uparcie samotnymi, cichymi wieczorami. Dzień nie był tak zły. To noc sprawiała, że nie mógł znieść ciszy.
Skinął w milczeniu głową do młodego, uśmiechniętego barmana. Nie był pewien, jak długo ten chłopak tu pracował, ale sam pamiętał go od kilku tygodni. Był zawsze uprzejmy, choć nienatarczywy; doskonale potrafił wyczuć, gdzie przebiegała granica przyzwoitości i nie narzucał się swoim towarzystwem.
Zaśmiał się cicho pod nosem na to pytanie. Było tak absurdalnie wyrwane z rzeczywistości… Podniósł wzrok na młodzieńca przed sobą i uniósł lekko kąciki ust.
Widać ty również nie ulegasz żadnym modom — powiedział łagodnie, nieco zmęczonym tonem. Ten dzień nie był wcale różny od poprzedniego, ale czuł na karku okropny ciężar zbyt trzeźwego umysłu. — Gdzie cię ostatnio wywiało, Rory? Musiałem tłumaczyć twoim koleżankom, jakie Whisky pijam.
Nie to, by sprawiało mu to wielki kłopot, ale od jakiegoś czasu szczególne doceniał wszelkie stałe elementy swojego życia.

Wish - 2018-09-14, 18:14

- Możliwe – odpowiedział w sprawie swojego wyglądu i mody. Chociaż nie do końca z tym się zgadzał. Wyglądał dość modnie, na tyle, że był w stanie niejedną osobę wyrwać w klubie. Może to było tym ‘czymś’ o czym wszyscy opowiadali? Nie, aż tak wysoko siebie nie cenił.
Zanim wziął się za przygotowywanie wszystkiego nachylił się nad barem w stronę swojego rozmówcy aby nadać swojej wypowiedzi bardziej konspiracyjny ton.
- Trzeba jednak pamiętać, że broda jest w modzie a wąs kojarzy się pedofilami. – wyprostował się sięgając po szklankę. - Albo z Europą Wschodnią.
Przebiegle uśmiechnął się z nadzieją, że mężczyzna się nie obrazi i pojmie, że w sposób towarzyski sobie z niego zażartował. Czasami Rory pozwalał sobie na tego typu zagrywki z tymi klientami, których znał już lepiej. Niejednokrotnie to się opłaciło, chociaż kilka razy sparzył się na tym. A utrata stałego klienta trochę bolała. W tym barze każdy kelner miał kogoś takiego kim Daniel był dla Lali. Gość, z którym można było porozmawiać w wolnej chwili, znało się jego gusta i z którym po prostu czas w pracy szybciej mijał. Kerry, na przykład, miała pewną starszą parę, która co rano przychodziła do nich na kawę. Każdy dziwił się temu, bo wcale dobrej kawy nie mieli, ale tą parę dziadków coś tutaj ciągnęło. Miło było widzieć kiedy siadali do jednego z stolików i tylko za pomocą uśmiechu zamawiali to co potrzeba a potem pozwalali sobie na dłuższą rozmowę z kelnerką.
- Proszę. – postawił trunek przed Danielem i zabrał szklankę po starym napoju. - Odwiedziny. Raz na jakiś czas warto polecieć na północ aby przypomnieć sobie jaki powinno się mieć akcent. Myślę jednak, że nie było na co narzekać, w końcu mam naprawdę ładne koleżanki.

effsie - 2018-09-15, 09:15

Daniel uniósł wyżej brew, słysząc słowa chłopaka.
Całe szczęście, że mogę się tym nie przejmować — odparł, wypuściwszy nosem niemal niesłyszalny świst powietrza, po czym pokręcił głową, nieco rozbawiony.
Doprawdy, ten chłopak miał naprawdę zastanawiające poczucie humoru, a on sam zadumał się nad faktem tego, jak dawno minęły czasy, gdy zwracał uwagę na tak prozaiczne rzeczy, jak swój wygląd. Dziś z maniakalnym wręcz przyzwyczajeniem dbał o to, by wyglądać schludnie: a więc zarost golił brzytwą każdego poranka, ubrania pachniały płynem, którego używał do prania, wszystkie odpowiednio złożone w szafie i wyprasowane. Białe koszule były krochmalone, a buty pastowane z namaszczeniem sposobem, którego nauczył się jeszcze w wojsku.
Ach, w wojsku.
Czy był w ogóle w stanie prowadzić jakąkolwiek dyskusję – nawet ze swoimi myślami – i prędzej czy później nie zahaczyć o ten temat?
Młodzieniec postawił przed nim kolejną szklaneczkę napoju, a Daniel sięgnął po nią opieszale i przejechał kciukiem po rancie szkła.
Uśmiechnął się nieznacznie, słysząc komentarz o urodzie pozostałych barmanek i podążył wzrokiem w lewo, aby zlustrować jedną z nich. To prawda, była ładna, a jej twarz bardzo nieprzeciętna, ale jeszcze zachował w sobie resztki przyzwoitości i nigdy nie chciał zostać jednym ze staruchów, którzy siedzieli całe dni za barem i męczyli piękne dziewczyny.
Może dlatego już na samym początku znalazł swoje miejsce przy tym chłopaku.
Byłeś w Szkocji, hm? — podchwycił jednak, widząc, że poza nim przy barze nie było za wielu osób, a więc i Rory mógł przez chwilę zająć się rozmową, miast obsługą kolejnych klientów. — Jakieś niepokojące wieści zza muru?
Wał Hadriana i Szkoci, którzy wierzyli w swoje państwo… Aż uśmiechnął się nieznacznie i upił Whisky.

Wish - 2018-09-15, 11:08

Rory spojrzał na starszego faceta krytycznym okiem. Jakby za chwilę chciał powiedzieć coś przykrego na temat jego wyglądu. Nie było jednak tak źle jak poboczny obserwator mógłby pomyśleć.
- Całe szczęście. Wyglądasz bardziej jak… Amerykański wojskowy. – nie wiedział skąd mu się to wzięło. Najprawdopodobniej przez filmy, które swego czasu promowały starych amerykańskich wojskowych z wąsem. No cóż, niektóre rzeczy pozostają na pod psychice i wypływają w dziwnych momentach. - Jesteś jednym z nich? Nie za bardzo pasujesz mi na Jankesa, ale kto wie, kto wie.
Nigdy wcześniej Rory nie zastanawiał się czym może zajmować się jego stały klient albo co robił w czasie kiedy nie było go w barze. Trzeba było jednak przyznać, że facet był bardzo zadbany i chociaż lubił sobie trochę wypić to dzięki temu nikt nie brał go za pijaka. Poza tym, nigdy nie zrobił im burdy, zawsze był dość miły. Kiedy miał gorsze dni po prostu się nie odzywał.
Odszedł na chwilę dalej aby wyjąć z małej zmywarki całą kratę czystych szklanek. Na każdej znajdował się jeszcze ciepłe, parujące krople wody. Należało je wszystkie porządnie wytrzeć aby później klienci nie narzekali, że szkło jest z smugami a co za tym idzie, na pewno brudne. Stanął z tym wszystkim naprzeciwko Daniela, bo mógł to robić w ciszy, albo przynajmniej trochę sobie pogadać. Kiedy klient się znudzi gadką to po prostu odejdzie, a kto wie, może przyjdzie kolejny?
- Aye, sir! – uśmiechnął się. Normalnie szkockiego akcentu starał się nie używać, chyba, że się na coś zdenerwował, także to było dla niego miłe wtrącenie. Zaraz jednak wrócił do swojego normalnego tonu. - Cały czas to samo. Pogoda zmienna, wszyscy skąpią i nadal chcą się odłączyć aby być samodzielnym krajem. To ostatnie ciągle im nie wychodzi, więc wszystko jest po staremu. A tutaj działo się coś ciekawego?

effsie - 2018-09-15, 12:22

Daniel znowu parsknął cichym śmiechem.
Nie ma takiej dużej różnicy pomiędzy pedofilem a amerykańskim wojskowym, co? — mruknął, kręcąc głową, gdy próbował prześledzić tok rozumowania tego młodzieńca. Doprawdy, to było naprawdę… zastanawiające. — Ale masz całkiem dobrą intuicję, Rory. Za twoje trzecie oko — dodał, unosząc szklankę i tym sposobem, wznosząc toast, przytaknął mu i rozwiał wszelkie wątpliwości.
Nie miał czego ukrywać.
Nie miał powodów, by to robić. Bardzo zła wojna, bardzo wiele wspomnień, ale jeszcze więcej przyczyn, by próbować to oswoić.
Świat się nie walił. Nawet jeśli z jego perspektywy wyglądało na to, że stracił cały sens.
Trzeba było próbować dążyć do normalności.
Chcą? — podchwycił więc. — Jesteś chyba pierwszym Szkotem, który nie utożsamia się ze swoim narodem, jakiego poznałem. Może powinieneś mówić szeptem, w razie gdyby założyli podsłuch — zasugerował. — Absolutnie. Choć wczoraj ktoś pobił rekord w rzutkach.

Wish - 2018-09-15, 14:19

- Jak widać nie? Tego przynajmniej uczy nas świat wielkich filmów. – wzruszył ramionami aby dopiero za chwilę mocniej się pobudzić. Oczy mu błysnęły, bo czuł się jakby właśnie miał coś wygrać. - Czyli Amerykanin czy wojskowy? Bo jeżeli jedno i drugie to jak Boga kocham idę zagrać w loterii. Akurat w tym tygodniu ma paść jakaś niebotycznie wysoka kwota, więc może uda mi się wyrwać stąd i otworzyć swój własny bar? Oczywiście najpierw należałoby kupić dom, dobrą brykę i wyjechać gdzieś na egzotyczne wakacje. – Mówił z totalną powagą na twarzy, ale głos miał wesołą nutkę. Gdybania o kasie, której się nie ma są zazwyczaj całkiem miłe, bo można sobie wymyśleć wszystko co by się chciało kupić. Tylko później wrócenie do realnego świata trochę bolało.
Zawinął ściereczkę na drugą stronę i wziął kolejną szklankę. Dziewczyny jak na razie dobrze sobie radziły z salą i jeżeli tak dalej potrwa to może zacznie się zastanawiać po co tutaj dzisiaj przychodził. Zostawienie samych, dwóch dziewczyn na sali mogło być czasami kiepskim pomysłem, ale nie w czwartek gdzie prawie w ogóle nie było ludzi.
- Myślisz, że jest to możliwe? – Odezwał się konspiracyjnym szeptem aby później wrócić do swojego własnego głosu. - Od czterech lat mieszkam tutaj i w gruncie rzeczy nie wiem czy wrócę na północ. Jest tam chyba trochę zbyt zimno i ponuro jak dla mnie. Dlatego dla mnie rozłączenie tego kraju na dwa będzie problematyczne. Poza tym, z punktu socjalnego to jest nieopłacalne. Dlatego starsi głosują przeciw. Ciągle balansują na cienkiej granicy, ale wygrywają ci na nie. – Nagle głośno odstawił szklankę na bar. - No nie! I mnie przy tym nie było?! Nie opłaca się brać urlopu, po prostu nie opłaca. – Machając przecząco głową wrócił do dalszego wycierania szklanek.

effsie - 2018-09-16, 10:36

Daniel słuchał słów młodzieńca z coraz większym zdziwieniem pomieszanym z rozbawieniem, które malowało się na jego twarzy. Doprawdy, kto by pomyślał, że aż tak się rozgada?
Rozmowa z tobą, Rory, jest zaskakująco łatwa. Odnoszę wrażenie, że czasami wystarczy słuchać — skomentował to poważnie, choć w jego oczach igrał cień rozbawienia. Z pewną melancholią obserwował chłopaka, dla którego widocznie cały świat stał otworem i nie wahał się po nic sięgnąć. — Ale tak, byłem wojskowym. A po moim akcencie chyba możesz się domyślić, że nie jestem stąd — zauważył, przesuwając szklankę po drewnianym blacie baru.
To prawda, Daniel nawet nie starał się naśladować charakterystycznego, brytyjskiego akcentu; jego angielski jasno wskazywał na to, że nie pochodzi z Wysp.
Daniel uśmiechnął się półgębkiem na kolejne słowa chłopaka i wskazał enigmatycznie:
Mam w tym swój pewien udział. — Widząc zaciekawione spojrzenie barmana, dodał nieco żartobliwie: — Po dwóch szklaneczkach Whisky znacząco poprawia się mi cel.
Wskazał palcem na tablicę wyników, gdzie dumne pierwsze miejsce należało do kogoś o pseudonimie DNS.
Prawda była nieco bardziej gorzka, wszak celowanie rzutkami do celu nie różniło się aż tak znacząco od trzymania w dłoniach karabinu, ale zdecydowanie nie zamierzał uciekać do tego ani myślami, ani słowami.
Tak było zwyczajnie lepiej.

Wish - 2018-09-16, 11:44

Przystanął na chwilę z swoją robotą i spojrzał na gościa. Mierzył go dłuższą chwilę wzrokiem po czym zmrużył oczy do momentu aż pozostały jedynie małe szparki. Nadal jednak widział swojego rozmówcę.
- I teraz nie wiem czy przyjąć to jako komplement czy obrazę. A pamiętajmy, że to ja tutaj polewam. – Na chwilę zawiesił te dwa zdania w powietrzu a potem po prostu się zaśmiał i zaczął ponownie czyścić szklanki. Kiedy na początku szef powiedział mu, że potrzebują go ściągnąć do pracy z dnia wolnego miał co do tego całkiem niemiłe uczucia. A teraz proszę bardzo, śmiał się i żartował.
- Zdradzę ci sekret, - zamachał szmatką, którą wycierał szkło, w powietrzu jakby chciał podkreślić tym, że sprzeda mu naprawdę niezła tajemnicę - dla Szkota nie ma różnicy czy to Brytol czy Jankes, nie mówisz z szkockim akcentem to jesteś obcy.
Oczywiście nie była to prawda. A przynajmniej nie do końca. Faktycznie północna część wyspy czuła swoją odrębność, o którą walczyła od dawna. Tyle, że faktycznie bardziej przychylnie patrzyli na tych, którzy urodzili się u nich na wyspach. Chociaż Amerykanie nie byli najgorsi, mówili po angielsku i mieli sporo kasy aby wydać ją gdziekolwiek tylko byli – to były dwa ogromne plus.
- No proszę! A ja się ciągle zastanawiałem kto to jest ten tajemniczy DNS! I sprawa się rozwiązała bez pomocy Sherlocka czy Watsona. – gdyby się tak zastanowić to widział z raz czy dwa jak Daniel rzucał rzutkami, ale w większości czasu kiedy Rory był w barze siedział przy ladzie i go zagadywał.
- Rory! Podejdziesz na chwilę? – Kerry stała przy kasie i chyba potrzebowała pomocy, brunet przytaknął i odstawił wszystko.
- Zaraz wracam. – powiedział do klienta, ale raczej tej obietnicy nie spełnił. Najpierw pomógł dziewczynie odnaleźć na ekranie to co szukała, później zaczął obsługiwać sporą grupkę mężczyzn, którzy właśnie zaczynali obchód po barach, bo jeden z nich miał kawalerski. Potem musiał sprzątnąć stolik i po prostu praca go wchłonęła a niedoczyszczone szklanki nadal stały i czekały na swój moment.

effsie - 2018-09-19, 18:26

Tego wieczoru nie zamienili już ani słowa, ale żaden z nich nie wydawał się tym szczególnie zawiedziony. Rory z uśmiechem obsługiwał kolejnych klientów, Daniel zaś w ciszy dopił swojego drinka. Gdy skończył, zostawił należną opłatę na ladzie i – przywdziawszy wcześniej kurtkę – opuścił lokal.

Kolejnego dnia, jak zawsze, punkt dziewiąta rano stawił się w pracy. Dopiero na miejscu swe schludne, starannie wyprasowane odzienie zmienił na bardziej odpowiedni do ćwiczeń strój.
Była to prywatna szkoła, organizująca różne z zajęć sportowych, a Daniel czuł sporą ironię losu w tym, że jako emerytowany wojskowy dziś nauczał młodych ludzi różnych rodzajów walki: idąc od różnych sztuk walki, poprzez te związane z tańcem (capoeira) lub medytacją (prywatnie uważał zajęcia z jogi za bardzo oczyszczające) po szermierkę. Dopiero zaczynał się nowy semestr, a więc kolejne grupy jego studentów dopiero się kształtowały i miał poznać swych wychowanków.
Ciekawe, co powiedzieliby wiedząc, że ten mężczyzna o silnej, zbudowanej sylwetce, lwią część swych wieczorów spędzał nad szklaneczką Whiskey.
Dzień dobry — przywitał się z kolejną grupą. — Przebierzcie się w szatni i zapraszam was do sali numer cztery za pięć minut.

Wish - 2018-09-26, 14:14

Dzwoniący o 6.30 rano budzik sprawiał mu prawie że fizyczny ból. Zmianę skończyli o 23.30, godzinę zajęło im sprzątanie i pół godziny powrót. Nie było źle. Trzeba było jednak brać pod uwagę, że wcześniej był cały dzień w podróży, czego dowodem była nadal stojąca pod ścianą nierozpakowana torba. Kiedy się z nią rozprawi? Nie miał pojęcia.
Plan na dzisiejszy dzień nie zapowiadał się najgorzej. Na ósmą rano miał zajęcia sportowe na uniwerku. Co prawda nie chodził na żaden kierunek, ale kolega sprzedał mu informację, że można było tam zapisać się na ćwiczenia, które w gruncie rzeczy wychodziły taniej niż karnet na tego samego typu ćwiczenia, które odbywały się w grupie na siłowni. Poza tym, Rory już od jakiegoś czasu myślał o tym aby zapisać się na jakieś sztuki walki. Boks akurat go nie brał, ale przecież Azja słynęła z tego, że miała ich mnóstwo do wyboru, coś będzie musiało się mu podpasować.
Wziął szybki prysznic, zjadł jakieś śniadanie, aby nie paść na zajęciach z głodu, i spakował do torby dresy na zmianę. Nie szykował się zbytnio, nie układał fryzury, bo i po co? Szedł aby się spocić, dać wycisk własnym mięśniom i pobudzić się do lepszego działania. I chociaż wstał wcześniej to delikatnie się spóźnił, na szczęście tylko na spotkanie z kolegą. Szybko odebrał sms-a, który powiedział mu, w której przebieralni byli.
- Stary, wybrałeś już co chcesz robić? Bo mnie trochę ciągnie do tej szermierki. No wiesz, eleganckie i klasa, laski na to lecą.
- Bill, czy ty robisz wszystko tylko dla lasek? – Rory parsknął śmiechem kiedy szli w stronę sali numer cztery. - Ja jeszcze sam nie wiem. Pani w sekretariacie powiedziała, że na pierwszych zajęciach będziemy wszystko omawiać, zrobimy sprawdzenie naszych możliwości fizycznych i potem podzielimy się na grupy. Może jakieś taekwondo? Albo krav maga? Może coś luźniejszego jak tai chi? No kurde, sam nie wiem. Mam po prostu ochotę ruszyć swoje mięśnie.
Weszli na salę i Lali zaniemówił. Uśmiechnął się lisio i z kolegą podszedł pod jedną z ścian gdzie mogli sobie spokojnie stanąć. Dlaczego tak się uśmiechał? Bo miał ten zaszczyt poznać tego nauczyciela w zupełnie innym otoczeniu. Zdecydowanie bez wąsów byłoby mu lepiej.

effsie - 2018-09-28, 13:00

Daniel poczekał wyznaczone pięć minut, po których w istocie zjawił się w sali. Było to wcale nie największe, prostokątne pomieszczenie, z jednej strony wykończone lustrami. Gdy wszedł do pomieszczenia, jego – jak zakładał – przyszli uczniowie stali już w środku, część z nich rozmawiająca pomiędzy sobą, część milcząca i zapewne nieposiadająca jeszcze żadnych znajomych. Mężczyzna zamknął za sobą drzwi i tym samym, zwrócił na siebie uwagę młodzieńców w sali.
Miał na sobie, możliwe że wbrew oczekiwaniom wychowanków, zwykły, sportowy strój: oddychającą koszulkę o długim rękawie i podobne spodnie sięgające kostek, jedynie wzmocnione przeszyciami w kolanach. Materiały ciasno przylegały do jego ciała, pod którym rysowały się wyraźne mięśnie. Był boso, a w ręku trzymał niewielki kajecik.
Usiądźcie — zwrócił się łagodnie do grupy, samemu siadając po turecku na środku pomieszczenia, pod lustrami, twarzą do młodzieńców. Powiódł po nich spojrzeniem i gdy zarejestrował jedną z nich, uśmiechnął się z zaskoczeniem, jednak nie skomentował tego w żaden sposób. — Ja nazywam się Daniel Smith i będę waszym nauczycielem przez najbliższy semestr. Będziemy widywali się dwa razy w tygodniu, w poniedziałek i czwartek, w oba dni o ósmej rano. To zajęcia z aikido od podstaw, mam nadzieję, że nikt się nie pomylił — oznajmił neutralnym tonem. Jeśli tak, to nie byłby pierwszy raz, gdy w grupie zapodział się mu ktoś, kto pomylił kursy.
Najwyraźniej pani w sekretariacie przekazała Rory’emu złe informacje lub było za wcześnie, a on sam czegoś nie załapał, niewyspany – wyglądało na to, że nie będzie żadnego sprawdzianu wydolnościowego, żadnego przydzielania na grupy, a na pewno nie żadnej szermierki, przynajmniej nie w sali numer cztery o godzinie ósmej rano w poniedziałki i czwartki.
Na początku kilka spraw organizacyjnych. Przede wszystkim, o godzinie ósmej rozpoczynamy zajęcia, a więc o tej porze powinniście czekać już w strojach, przebrani. Będę zamykał drzwi i po czasie nie wpuszczamy nikogo na salę. Jesteście dorośli, to prywatna szkoła i wasze pieniądze, więc nie pojawiając się na zajęciach, sami decydujecie o tym, co tracicie. W wyjątkowych sytuacjach, gdy opuścicie zajęcia, braki będzie można nadrobić na drugiej grupie, we wtorki i piątki, ale to wymaga prywatnego ustalenia ze mną. — Mężczyzna na chwilę przerwał, zerkając do swojego kajetu. — Strój. To grupa od podstaw i nie zdziwię się, jeśli część z was uzna, że aikido nie jest dla nich, dlatego w tym semestrze nie wymagam od was specjalnego stroju. Jeśli zdecydujecie się kontynuować naukę w kolejnym semestrze, będziecie musieli taki kupić. Na tę chwilę, wystarczą wam oddychające stroje do ćwiczeń, koniecznie z długimi rękawami i nogawkami. Ćwiczymy boso, na salę możecie wnosić jedynie wodę i ręczniki, żadnego jedzenia czy telefonów. Czy na tym etapie macie jakieś pytania do tego, co powiedziałem?

Wish - 2018-09-28, 17:11

Sala nagle zaczęła milknąć a kiedy nauczyciel podszedł do luster nikt już nie mówił. Wszyscy wpatrywali się w wysportowanego i dobrze umięśnionego mężczyznę. Jego ubrania idealnie podkreślały wszystkie mięśnie co jednych wprawiło w podziw, innych zachęciło do ćwiczeń (bo może też takie ciało zdobędą) a innych zupełnie zniechęciło, bo było można się domyśleć, że facet będzie sporo wymagał.
Na komendę wszyscy usiedli i dało się usłyszeć cichy szmer. Ci, którzy przyszli tutaj z znajomymi chcieli do razu przekazać sobie pewne informacje. W tym też momencie Rory ściągnął swoje brwi ku sobie i spojrzał się na kolegę.
- Ty wiedziałeś o tym, że to będzie aikido?
- Zastanów się, jak miałem o tym wiedzieć jak przed chwilą mówiłem ci o szermierce. –Bill nie wyglądał na zbyt szczęśliwego zaistniałą sytuacją.
- No ale, w sekretariacie babeczka mówiła..
A ty ją widziałeś? Emerytury już chyba sięgnęła to i jej się zapomina. Ciekaw jestem czy da się jakoś zmienić te zajęcia.
Bill studiował w tej szkole i musiał zaliczyć zajęcia fizyczne aby móc przejść na kolejny semestr. Rory był tutaj tylko dla zabawy. Mógł się nawet z tego wypisać. Tylko czy teraz chciał? Wydawało mu się zabawnym to, że znał już wcześniej Daniela, i to z baru. Może gdyby nie rozmawiali z sobą tak często przy ladzie i starszy nie pozwalał mu czasami na wredne słowa, to kto wie, od razu by się wypisał. Teraz jednak postanowił zostać. Przynajmniej na jakiś czas.
- Ty, - szepnął do kolegi - jaki to jest strój do aikido? Co tutaj się w ogóle robi?
W tym momencie cała sala odpowiedziała profesorowi, że wszystko jest jasne i zrozumiałe. Chociaż nie była to najlepiej skoordynowana wypowiedź, jedni się opóźnili, inni krzyknęli a niektórzy tylko coś wyszeptali pod nosem.

effsie - 2018-10-01, 18:56

Daniel powiódł spojrzeniem po sali, upewniając się, że żaden z jego przyszłych wychowanków nie ma żadnych pytań i skinął głową.
W porządku — oznajmił. — Na dzisiejszych zajęciach sprawdzimy waszą kondycję i ogólną wydolność fizyczną… ale zanim to nastąpi, porozmawiamy o tym, czego w ogóle oczekujecie od aikido i dlaczego zdecydowaliście się na tę sztukę walki. Na tej sali zwracamy się do siebie na ty. Ja jestem Daniel, a was, po kolei, od okna, proszę o przedstawienie się i powiedzenie kilku słów o tym, dlaczego tu jesteście. Ty pierwszy. — Daniel zachęcająco skinął na chłopaka siedzącego przy oknie, który rozejrzał się wokół siebie, upewniając się, że to o niego chodzi.
— Eee… — zawahał się. — Jestem Jack, studiuję dziennikarstwo i dużo interesuję się Japonią… czytałem kiedyś o tym, że aikido było zainspirowane walką z kataną, ale jest jakby bez? Ale nie jestem pewien, czy to prawda. No ale zaciekawiła mnie taka gracja połączona z minimalizmem, w sensie, że nie trzeba mieć miecza… — mówił, trochę niepewnie, ale nauczyciel skinął głową i przeniósł wzrok na kolejnego ucznia.
Młodzi mężczyźni po kolei zaczęli wyjawiać swoje pobudki, a kolejka niebezpiecznie zbliżała się do Rory’ego i Billa.

Wish - 2018-10-02, 13:54

- Shit. – Rory pod nosem przeklął zastanawiając się co teraz. Nic nie wiedział na temat tego sportu, nie miał też żadnej dobrej wymówki dlaczego tutaj był i co chciał osiągnąć. Właściwie, gdyby to wszystko wiedział to zapewne nie byłoby go tutaj. Musiał coś jednak wymyśleć, bo kolejka nieubłagalnie dochodziła do nich. Przed nim był Bill, który siedział niewzruszony. Pewnie palnie coś głupiego, jak to on.
- Jestem Bill i jestem tutaj z pomyłki. – Sala parsknęła śmiechem, bo był pierwszym, który się do tego przyznał a zapewne nie jedynym. Właśnie tego mógł się Szkot spodziewać po swoim koledze. - Pani w sekretariacie wprowadziła mnie w błąd, ale czy to pierwszy raz? – Wzruszył ramionami.
I to byłoby na tyle z elokwentnej wypowiedzi przyjaciela. Jeżeli ktoś chciał coś powiedzieć, jakoś skomentować jego zachowanie to nie było na to czasu, bo kolejka przeskoczyła na Rory’ego. Mieli jak widać za mało czasu na gdybanie i pomoc w znalezieniu nowych zajęć. Brunetowi nie pozostało nic innego jak uruchomić swoją charyzmę, na całe szczęście nie miał problemu w przemawianiu przed ludźmi.
- Nazywam się Rory, jestem tu, bo chciałam poprawić swoją kondycję, osiągnąć wcześniej ustawiony sobie cel. Miło was poznać! – Delikatny uśmiech pobłądził mu po ustach kiedy to mówił i wpatrywał się w Daniela oczy. Zastanawiał się czy jego stały klient pokaże się wieczorem w pubie? Czy usiądzie przy ladzie aby mogli odbyć swoją stałą gadkę? Czy będzie szukał nowego miejsca dla siebie skoro on chce zostać na tych zajęciach? Ta sytuacja była dziwna, ale wprowadzała jakąś zmianę w bruneta życiu, a jak i przypuszczał także w wojskowego.

effsie - 2018-10-02, 17:02

Daniel kiwnął głową w odpowiedzi na krótkie słowa Rory’ego i z powrotem przeniósł spojrzenie na jego kolegę, którego z miejsca zakwalifikował w swoich myślach jako typowego śmieszka.
Bill, tę pomyłkę można łatwo naprawić. W sekretariacie powinni poinstruować cię, co zrobić, by przenieść się na inne zajęcia i nie stracić pieniędzy — poinstruował tonem, który daleki był od ciepłego, choć z drugiej strony nie wiał przesadnym chłodem. Zanotował jeszcze coś w swoim zeszycie, po czym zamknął go i chwycił w jedną dłoń. — Jeśli nie macie żadnych pytań, rozpoczniemy rozgrzewkę.
Nauczyciel powiódł spojrzeniem po sali, ale ponieważ nikt nie zgłaszał żadnych wątpliwości (był jednak pewien, że po zajęciach ktoś go zatrzyma, by porozmawiać o czymś prywatnie, jak to się zawsze zdarzało, gdy młodzieńcy nie czuli się swobodnie wypowiadając się publicznie), wstał i odłożył kajet na parapet.
I choć do tej pory sprawiał wrażenie wyrozumiałego i ciepłego, niekoniecznie surowego, już kwadrans później cała piętnastka młodzieńców na sali mogła przekonać się, że albo były to pozory, albo momentalnie zmieniał się w krwiożerczą bestię, która pragnęła wylać z nich siódme poty. Coś, co nauczyciel nazywał rozgrzewką było intensywnymi, szalenie męczącymi ćwiczeniami kardio, o których nawet nie myśleli, że mogą istnieć. Jeśli to nazywał rozgrzewką i sprawdzeniem ich wydolności to chyba nie chcieli wiedzieć, jak będą wyglądały późniejsze zajęcia… i, co przerażające, pomimo tego, że był od nich starszy o jakieś piętnaście-dwadzieścia lat, wcale nie lał się z niego pot i wyglądało na to, że właściwie w ogóle się nie zmęczył.
W przeciwieństwie do jednego bruneta, który już wyraźnie nie dawał rady. Skończył właśnie jedną serię ćwiczeń i miał nadzieję na chwilę odpoczynku, ale nauczyciel zarządził kolejne skłony i… Philip już naprawdę nie dawał rady. Przysiadł na ziemi, głośno sapiąc.
Jak masz na imię? — zwrócił się do niego Daniel.
— Philip — wysapał młodzieniec.
Philip, bierz się do roboty — rozkazał więc surowym tonem. — Jeszcze trzydzieści powtórzeń i chwila przerwy.
— Nie… nie mogę.
Trzydzieści powtórzeń.
Philip jęknął i wykonał jedno powtórzenie, po czym rozwalił się na podłodze.
Dwadzieścia dziewięć.
— Dawaj, Phil, dasz radę! — pocieszył go jego sąsiad, który był w połowie wykonywanej przez nauczyciela serii.
— Ja… nie…
Możesz wykonać je powoli, ale bierz się do roboty.
Philip jednak wydawał się zrezygnowany; podciągnął się do pozycji siedzącej i ułożył łokcie na kolanach, kręcąc głową.
Nie? — spytał Daniel, a chłopak tylko powtórzył ten gest. — W takim razie, skoro Philip odmawia, wszyscy robią jeszcze pięćdziesiąt powtórzeń.
Przez salę poniósł się zbiorowy jęk; wszyscy byli już całkowicie wykończeni, a Philip na pewno przesadzał i mógł to zrobić. Żaden z młodzieńców nie wyobrażał sobie zrobienia kolejnej serii, a co dopiero pięćdziesięciu powtórzeń tego morderczego ćwiczenia! I to wszystko przez kogoś, kto się obijał…
Daniel rozejrzał się po sali. Jego twarz nie zdradzała za wielu emocji, ale w oczach błyszczały mu iskierki zadowolenia. Uwielbiał te początkowe chwile, gdy katował swoich studentów morderczymi rozgrzewkami, by wyłonić spośród nich tych, którzy mają największą wytrzymałość lub samozaparcie oraz tych, którzy obijają się i nie mają za grosz dyscypliny.

Wish - 2018-10-03, 14:16

- Zapamiętam. – Bill ledwo się powstrzymał od mrugnięcia, zasalutowania czy dodania na końcu zdania mistrzu co prawdopodobnie sprowadziłoby na niego więcej problemów. Faktycznie był troszkę śmieszkiem w grupie, bo dziewczyny takich lubiły. Wygadani, sprawiający, że można się pośmiać. Tyle tylko, że tutaj kobiet nie było, więc nie musiał się popisywać.
Oczywiście żadne pytania nie padły, chociaż kilka osób wyglądało jakby chciało już stąd wyjść albo zgłosić niedyspozycję. Rory z werwą poderwał się z podłogi. Powtarzał sobie w głowie, że to może być ciekawe, fajne doświadczenie. Pierwszy raz może faktycznie poznać klienta a to było nietypowe. Wcześniej mógł bazować tylko na tym co ten opowiadał, a niektórzy lubią koloryzować. Daniel znowu nie dość dużo opowiadał o sobie.
I dopiero w połowie ćwiczeń, które miały być rozgrzewką i sprawdzeniem ich kondycji przypomniał sobie, że to wcielenie diabła było w wojsku. Dla niego gnębienie ludzi to pewnie nie problemem! Kiedy kolejna stróżka potu spływała mu przez środek pleców, po linii kręgosłupa, zaczął się zastanawiać po co sobie to robi. Przecież może się zapuścić, zdobyć piwną oponkę, jeść chipsy i pić piwsko. Nic nie było złego w takim życiu. Tacy faceci też – jakimś cudem potrafią sobie znaleźć dziewczynę. I kiedy myślał, że już prawie skończył to zostało im dowalone kolejne pięćdziesiąt, PIĘĆDZIESIĄT powtórzeń!
- No bez jaj! – powtórzył za cały tłumem, który przerwał w połowie. Wszyscy byli oburzeni tym co się właśnie działo i każdy postanowił to oburzenie wykorzystać na krótką przerwę by móc złapać trochę powietrza.
- Nie możesz nas karać za niego! Niech sam zapiernicza! – Odezwał się jakiś bardziej oburzony chłopak stojący z tylu sali. Inni mu zawtórowali głośnym przytaknięciem i stwierdzeniem, że ma przecież rację.
- Tak, co my mamy do niego? My wykonaliśmy to co mieliśmy zrobić!

effsie - 2018-10-05, 14:01

Pięćdziesiąt powtórzeń — powiedział spokojnie Daniel — to nie sto.
Choć jego ton głosu był względnie neutralny, uczniowie mogli usłyszeć w nim nutę pogróżki i spodziewać się, że ten niepozorny blondyn, po którym żaden z nich nie spodziewałby się takiego wycisku, gotów jest kazać im powtarzać to ćwiczenie jeszcze sto razy.
Część młodzieńców już brała się do roboty, ale rudy chłopak, który wcześniej zachęcał Phila, przystanął przy nim i wydusił z siebie, zmęczony:
— Phil, koleś, zrób to. My już nie damy rady — jęknął. — Dawaj, jeszcze tylko trochę.
Daniel obserwował całą sytuację i udało się mu ukryć uśmiech satysfakcji, który chciał wpełznąć na jego oblicze, gdy widział, jak rudowłosy chłopak kładzie się obok Philipa i zaczyna wykonywać z nim ćwiczenie, którego przecież nie musiał robić – a wszystko po to, by zmotywować swojego kolegę (a wcale nie musiał nim być; równie dobrze, mógł go poznać chwilę temu).
Odwrócił się po butelkę wody i schylając się, pozwolił sobie na drobny uśmieszek zadowolenia. Tak, ten rudowłosy się mu podobał.
Może nie wszyscy Szkoci byli tacy źli.
Bo rudy, znaczy Szkot, prawda?
Gdy Philip i rudy wykonywali ćwiczenia, pozostali młodzieńcy mogli liczyć na chwilę przerwy i odpoczynku. Sapiąc i oddychając płytko, część z nich, która była zapobiegawcza na tyle, by na pierwsze zajęcia wziąć ze sobą po butelce wody, łapczywie rzuciła się do picia, dzieląc się ze swoimi mniej rozgarniętymi kolegami. Daniel, którego oddech nie wymagał uspokojenia, cierpliwie czekał aż Philip skończy ćwiczenia, później zarządzając połączenie się w pary i kolejny wysiłek fizyczny.
Albo to rozgrzewka obudziła wydzielanie się endorfin, albo późniejsze ćwiczenia nie były aż tak wymagające – nawet Philip już nie narzekał, a choć po godzinie wszyscy chłopcy byli wykończeni, to każdy z nich uśmiechał się szeroko. Ku ich zaskoczeniu, nauczyciel pokazał im kilka ćwiczeń związanych z… oddychaniem i mocno zaznaczał, jak ważne jest utrzymanie prawidłowego oddechu podczas treningu aikido.
Po zakończonych zajęciach pożegnał się z uczniami i wyszedł z sali.
Jeśli tego wieczoru Rory wypatrywał go w barze, niestety, zawiódł się; Daniel nie pojawił się tam ani w poniedziałkowy, ani we wtorkowy wieczór. Dopiero w środę, o nietypowo późnej dla siebie godzinie (wszak zwykle zjawiał się wczesnym wieczorem, niedługo po dziewiętnastej), zawitał w progi całkiem zatłoczonego baru, by ze zdziwieniem odkryć, że o tej godzinie jego zwyczajowe miejsce jest zajęte przez grupę śmiejących się studentek. Miał już wyjść, gdy odkrył jedno miejsce po przeciwnej stronie baru, w której zwykle urzędowała Amanda, koleżanka Rory’ego.
Przez chwilę walczył ze swoją nerwicą natręctw, która nakazywała mu usiąść po drugiej stronie, ale ochota na alkohol wygrała i chwilę później obracał w ręku szklaneczkę z alkoholem.

Wish - 2018-10-12, 10:51

Połowa sali nagle zamilkła, jakby właśnie ich zatkało. Czy to była jawna groźba? Co zrobią jak ten naprawdę będzie kazał im robić sto powtórzeń? Przecież to jest niemożliwe! Nie ma opcji aby ktokolwiek tyle razy zrobił to ćwiczenie! Druga część sali głośno się zapowietrzyła. Oburzenie w nich wzrosło jeszcze bardziej i niektórzy prychnęli niczym kobiety przy rzucaniu focha. Jedno ich połączyło, nikt już nie powiedział ani jednego słowa buntu na głos. Każdy jednak był zbulwersowany tym co się stało. Sytuacja delikatnie zmieniła się kiedy Phil postanowił jednak spróbować wykonać ćwiczenia. Ci, którzy mieli do robienia jeszcze trochę, bo przerwali słysząc o dodatkowych powtórzeniach, wrócili do roboty a ci, którzy nie mieli co zrobić… zaczęli dopingować rudzielca.
- Dajesz stary!
- Uda ci się!
- Wyrównasz z nami i będzie dobrze!
Cała grupa odetchnęła z radością kiedy Phil wykonał swoje ćwiczenie i padł zmęczony na matę. Większość chłopaków podeszła do niego, przybiła z nim piątkę i pogratulowała skończenia zadania. Chociaż zrobił tyle samo ile oni i przez niego mogli mieć dodatkowe powtórzenia to każdy gratulował mu tak jakby dokonał teraz czegoś niemożliwego.
- Stary, nie wiem czy zostanę na tych zajęciach. Widziałeś jaki daje wycisk? To już chyba wolę przepisać się na ping pong. – kiedy wychodzili z szatni Bill zagadał kumpla. Prawda była taka, że żaden z nich nie miał złego ciała, więc mogliby dać sobie radę na tych zajęciach, ale czy im się chciało?
- Weź, chodź zostaniemy. Może i jest wycisk, ale nie musisz później już iść na siłownię. Dobra odmiana. A na ping pongu w cholerę się wynudzisz.
- No nie wiem, tobie łatwo mówić, bo dla ciebie to nic ważnego, ale ja jak to obleję to mogę powtarzać rok a to mi się nie uśmiecha.
- Może i faktycznie nie obleję roku przez to, ale kasę zmarnuję jak nie będę chodził. Babka w sekretariacie coś mówiła o tym, że całości mi nie zwrócą.. Ty mnie potrafisz wkopać.
Wieczorem faktycznie wyczekiwał aż Daniel się pojawi, głównie po to aby mu zwrócić uwagę, że ledwo może stać na nogach przez jego cholerne ćwiczenia. No i aby móc się do niego zwrócić per pan profesor. Niestety nie pojawił się. We wtorek Rory miał wolne a w środę był wręcz oblegany przez studentki. Miła odmiana biorąc pod uwagę, że był to bar, który często odwiedzały starsze osoby. Stał więc za kontuarem, śmiał się, zagadywał je i tworzył kolorowe cuda. Można było zauważyć, że długowłosa blondynka coś naskrobała na małej karteczce i podała do barmana, który uśmiechnął się na to.
W tym też momencie przed Danielem pojawiła się Amanda, miała całkiem niezłą obsuwę, bo klient już jakiś czas siedział i czekał aż ktoś go obsłuży.
- Bardzo przepraszam, mamy dzisiaj lekkie urwanie głowy. Co mogę podać? – to nie był pewien szkot, który znał jego gusta i preferencje.

effsie - 2018-10-27, 16:03

Daniel nie dał po sobie poznać, że cokolwiek go to obeszło; młoda barmanka nie musiała się stresować, mężczyzna bowiem nie wyglądał na ani zirytowanego, ani znudzonego.
Cierpliwość była jego mocną stroną – potrafił czekać bez okazywania, że cokolwiek szło nie po jego myśli.
A może zwyczajnie nie szło i wszystko było w jak najlepszym porządku?
W każdym razie, uprzejmie aczkolwiek lakonicznie odparł barmance, czego się napije, a ona – upewniając się, że drink nie powinien być podany na lodzie – w mig uwinęła się z zamówieniem. Mężczyzna przyjął od niej szklaneczkę Whisky z krótkim dziękuję na ustach oraz sążnym napiwkiem, chwilę później przymykając oczy i zanurzając wargi w bursztynowym płynie.
Co za wspaniały smak.
Powinien chyba zgolić te wąsy – niedługo zaczną mu przeszkadzać w delektowaniu się napojem.

Wish - 2018-10-30, 12:37

Nie do końca chodziło o to czy się przejmowała czy nie. Ona po prostu próbowała biegać między jednym a drugim klientem aby się wyrobić. Skąd taki ruch w środę?! Nie było żadnych meczy, dodatkowego dnia wolnego czy czegokolwiek co miałoby sprawić, że powinni mieć tyle ludzi w barze. Czasami takie dni się zdarzały, nagłe urwanie głowy bez żadnej większej przyczyny. Nie było też przecież po co dzwonić po wsparcie, bo zapewne zanim ktoś przyjedzie już się wszystko uspokoi.
- Oczywiście, już się robi! – uśmiechnęła się do Daniela dość promiennie i zaczęła się znowu krzątać. Była ich trójka za barem a na parkiecie została tylko jedna osoba, która ledwo nadążała z znoszeniem brudnych naczyń. Mimo wszystko dziewczyna tym razem szybko się uwinęła, postawiła przed klientem szklaneczkę, od razu przyjęła od niego zapłatę i poczęstowała go kolejnym szerokim uśmiechem z podziękowaniem za napiwek. Teraz już mogła zrozumieć dlaczego Rory tak trzymał się tego typka.
Chłopak za to był w siódmym niebie między młodymi damami, które wesoło do niego szczebiotały. Żałował jednak, że jako napiwek mógł przyjąć numer telefonu. To nie była zła opcja, ale po trzech numerach wolałby zacząć kolekcjonować monety by mieć na przetrwanie. Dziewczyny po uzyskaniu kolorowych drinków, zrobieniu im sesji foteczek z baru, poszły w głąb pomieszczenia dać odpocząć nogom od ciągłego stania w zabójczych szpilkach. Dopiero wtedy Rory rozejrzał się i zauważył Smitha. Od razu i jemu uśmieszek pojawił się na twarzy, tyle tylko, że jego był lisi i przebiegły. Kiedy tylko ich spojrzenie się spotkały schylił lekko głowę w powitaniu. Nie podszedł jednak do razu, musiał pomóc obrobić salę aby mógł mieć chwilę wolnego. Dopiero po tym podszedł do Daniela standardowo z całą tacą szklanek do wytarcia.
- Witam pana profesora. – ustawił sobie wygodnie tacę i sięgnął za pasek swojego fartucha po czystą ściereczkę. – O mało nie umarłem następnego dnia po twoich ćwiczeniach.

effsie - 2018-11-03, 23:37

Gdy młodzieniec do niego podszedł, szklaneczka którą podała wcześniej Danielowi Amanda była już w połowie opróżniona – lub w połowie pełna, zależnie od wyznawanego światopoglądu. Mężczyzna uniósł spojrzenie na rozchwytywanego tego wieczoru barmana i kciukiem potarł wąsa (naprawdę powinien był go już zgolić).
Jeśli umierałeś po rozgrzewce — zaczął, nie opuszczając poważnego spojrzenia z oblicza młodego barmana — to znak, że rzeczywiście brakuje ci ruchu.
Dopiero wtedy uniósł lekko kącik ust i uśmiechnął się oszczędnie; jakby w znaku, że był to dowcip, choć może dla niewielu całkowicie zrozumiały.
A może zwyczajnie miał bardzo słabe poczucie humoru.
Jeśli cię to nie kręci to przepisz się na inne zajęcia — powiedział już odrobinę luźniej, unosząc szklaneczkę z alkoholem i zakręcił ją, jakby zastanawiając się nad tym, czy zamoczyć w niej usta. — I przekaż to swojemu koledze.

Wish - 2018-11-07, 15:08

Oczywiście Rory zrobił bardzo niepocieszoną minę. Nie oczekiwał takiej odpowiedzi. Poczuł się jakby delikatnie zrugany. Chociaż nie, to nie było to, to było uczucie jakby ktoś delikatnie próbowała mu podciąć skrzydła. Tak, trafił do tej grupy przypadkiem i tak, teoretycznie mógłby się przepisać do innej. Był jednak uparty, o czym Daniel mógł nie wiedzieć, i nie miał zamiaru rezygnować z postawionego sobie celu. A teraz taki cel zdobył, dzięki swojemu nowemu profesorowi.
- To, że nie mogłem się ruszać po jednych zajęciach nie sprawi, że od razu się z nich wypiszę. Nie słyszałeś, że Szkoci to uparte istoty? Nie poddajemy się nawet wtedy a raczej w szczególności wtedy kiedy ktoś nam karze tak zrobić. Jeszcze cię zaskoczę! – brakowało tylko przytupnięcia aby mógł pokazać, że tak mówi i tak ma być, bo przecież on tak mówi.
- Przekażę mu i pewnie znając życie skorzysta z tej możliwości. Bardziej zależy mu na zaliczeniu przedmiotu. – tutaj wyrwało mu się lekkie westchnięcie. Był zawiedziony postawą kolegi – jakże mało męską! – ale też w sumie go rozumiał. Gdyby tyle płacił za naukę i miałby jeszcze nie zdać to sam by wyeliminował wszystko to co by stało na jego drodze od zdobycia dyplomu. On jednak nie miał takich trosk, nie kontynuował swojej edukacji i już prowadził dorosłe życie – sam na siebie zarabiał i siebie utrzymywał.
- Zawsze mnie to ciekawiło, czy jako profesor masz od razu jakieś podejrzenia kto zrezygnuje?

effsie - 2018-11-07, 23:51

Daniel uniósł brew, w skrytym rozbawieniu i z nutką politowania obserwując reakcję młodego barmana. Czy to oznaczało, że gdyby nakazał mu chodzić na zajęcia, młodzieniec zaraz by z tego zrezygnował? Być może wbrew oczekiwaniom Rory’ego, ale nie zamierzał dać się wciągnąć w podobną grę; był już na to zdecydowanie zbyt stary i – zwyczajnie – nie znajdował w tym już radości.
Kiedyś… kiedyś lubił prowokować, igrać z ogniem, dla czystej satysfakcji, zabawy, sprawdzania jak daleko można wystawić palec za granicę, ale teraz…
Teraz był w londyńskim pubie, lata później.
Rzeczy się zmieniły.
A więc mnie zaskocz — odparł, unosząc w górę szklaneczkę z Whisky, jakby w geście toastu, przypieczętowania paktu, który zawarli – choć przecież Rory nie miał go czym przypić.
Najwyraźniej dla Daniela nie było to aż tak istotne, bowiem sam zanurzył usta w alkoholu; szklaneczkę przechylił nieco za bardzo, a cienka strużka Whisky skapnęła po jego brodzie. Mężczyzna automatycznie wystawił język, oblizując usta, po czym przyłożył wierzch dłoni, wycierając brodę.
Przemilczał fragment rozmowy dotyczący przyjaciela Rory’ego – nie miał dla niego większego znaczenia – po czym skupił się na odpowiedzi na pytanie barmana.
To nieszczególnie mnie obchodzi — przyznał. — Wolę skupiać się na osobach, które rzeczywiście chcą tam być, zamiast tracić czas na tych, którzy nie wiedzą, czego chcą.

Wish - 2018-11-13, 10:45

- A zaskoczę, żebyś wiedział. – Rory dobrze się bawił rozmawiając z tym typem, ale może z tego powodu, że tak naprawdę on sobie gadał a Daniel ciągle go słuchał? Jakby się tak nad tym zastanowić to mało mieli jako takiej interakcji. Dzięki zajęciom poznał jego kolejną nieznaną część, ale miał wrażenie, że ten człowiek skrywał w sobie naprawdę dużo tajemnic. To intrygowało młodego, bo jeszcze z takim człowiekiem się nie spotkał.
[b- No dobra. Myślałem, że to jest trochę jak z tym, że podobno nauczyciele zawsze widzą kiedy ktoś ściąga. –[/b] wzruszył ramionami. Był trochę ciekawy czy ktoś się nie pojawi, ile osób się wykruszy i czy Daniel ma jakieś co do tego przewidywania? To go po prostu ciekawiło. - Ale na temat rudego musisz mieć jakieś przypuszczenia. Wróci jeszcze? – tego człowieka najbardziej Smith wykończył.
Skończył wycierać jedną kratę szklanek i wziął kolejną. Było w barze tak cicho i spokojnie, że nikt by nie uwierzył, że jakieś trzydzieści minut temu nie było wolnego miejsca przy barze.
- Rory! Chodź na moment! – z kuchni dało się słyszeć męski, donośny głos szefa. Przeprosił wojskowego, pozostawiając go z nową szklaneczką, i poszedł na zaplecze. Nie było go dość długo a kiedy wyszedł miał przewieszoną przez ramię skórzaną torbę i na sobie granatową bluzę z kapturem zamiast czarnego T-shirta.
- Na dzisiaj koniec zmiany. – uśmiechnął się i usiadł koło Daniela. Na jedno małe piwo mógł sobie pozwolić skoro jego profesor pił kolejną szklankę whisky. - Mogę się zapytać, gdzie walczyłeś?

effsie - 2018-11-13, 16:26

Prawdę mówiąc, Daniel nie uważał się za nauczyciela – może nim był, to prawda, ale na pewno nie z powołania, nie przez większy cel nauczania młodzieży, zwyczajnie… tak wyszło. W pewnym momencie, gdy nie było już nic więcej…
Mężczyzna potrząsnął głową. Ostatnimi dniami często wybiegał myślami do przeszłości, a ona sama, jak na złość, wciąż wkradała się niepostrzeżenie do jego rozważań. Może… może to wina października i zbliżającej się rocznicy, ale naprawdę bardzo, bardzo nie chciał o tym myśleć. Skupił myśli na słowach młodego barmana i zmarszczył brwi w niezrozumieniu. Rudy młodzieniec, z tego, co pamiętał, był może i zmęczony, jednak wszelkie ćwiczenia wykonywał bez ociągania się – później nawet pokrzepiając najsłabsze ogniwo, Phila. Daniel nie zdążył się odezwać, gdy Rory został zawołany przez kogoś z kuchni bądź zaplecza – nie był pewien – i zniknął zza baru.
Daniel dopił swój alkohol i kciukiem otarł wąsy, które niechcący w nim umoczył. Koniec tego udawania Freddiego Mercurego, postanowił w myślach, jednocześnie notując w głowie, by jutro wstać odpowiednio wcześniej, aby zdążyć z poranną toaletą i zgoleniem zarostu. Podniósł się już, by opuścić lokal, ale gdy tylko otworzył drzwi, przywitała go ulewa. Skrzywił się i postąpił krok do tyłu. Nie był zwolennikiem deszczu, ale przede wszystkim nie posiadał parasola, a nie w smak było mu złapać przeziębienie w tak idiotyczny sposób.
Jeszcze raz to samo — zwrócił się do Amandy i gdy Rory powrócił do baru, rzeczywiście raczył się drugą szklaneczką alkoholu. Ku jego zdziwieniu, młody barman zajął miejsce na stołku obok. — Za moich czasów barmani nie bawili się w miejscach pracy — skomentował, choć bez żadnej nagany w głosie, jednocześnie mierząc spojrzeniem młodzieńca obok.
Jego pytanie zdziwiło Daniela i po raz kolejny odniósł wrażenie, że przeszłość za bardzo wdziera się w jego teraźniejsze życie.
Zdaje się, że to nie najlepszy zagajacz lekkiej, wieczornej rozmowy — powiedział nieco gorzko, a później dodał jeszcze, niby w ramach żartu: — Więc jeśli nie chcesz bym zanudzał cię mało radosnymi opowieściami z frontu, może lepiej opowiedz, co przywiało Szkota na południe.

Wish - 2018-11-13, 21:54

- Może wcale nie chodziło mi o lekką rozmowę? - nie wiedział dlaczego, ale do tego klienta coś go ciągnęło. Kiedy Daniel pojawiał się w progu drzwi lub przy barze, wiedział, że będzie miał z kim pogadać, po przepychać się słownie i że to będzie ktoś kto go nie zostawi ani nie obrazi się. Po prostu, zdawało mu się, że miał sporo luzu i że w jakiś sposób potrzebował towarzystwa. Co jednak ważniejsze, miał jakąś historię do opowiedzenia.
Rory’emu zdawało się, że minęły te czasy gdzie barmani robili za prawdziwych terapeutów, słuchali ludzkich problemów i dawali tym ulgę innym. Kiedy szukał pracy specjalnie omijał głośne kluby oraz modne bary. Okazało się, że prawdziwy zawód barmana, tak samo jak kelnera, odchodził w zapomnienie. Teraz trzeba było umieć zrobić Sex on the beach albo po prostu zmieszać colę z wódką i tyle wystarczyło. Daniel swoją obecnością dawał młodemu nutkę nostalgii. W tym samym czasie, wyciągnąć coś z tego człowieka było naprawdę ciężko. Jakby obaj byli tutaj dla siebie a zarazem nie byli potrzebni jeden drugiemu. Ciężko było to wytłumaczyć.
- Poza tym, jedno piwo to nie zabawa. Nie mogę sobie pozwolić na więcej, bo z rana mam zajęcia z wymagającym profesorem. – uśmiechnął się zaczepnie do Smitha a potem westchnął rozmyślając nad tym czemu wylądował tutaj a nie gdzieś indziej. - Właściwie to nie do końca wiem. Mama wyszła ponownie za mąż a ja z ojczymem jakoś specjalnie dobrze się nie dogaduję, więc jakoś tak wyszło. I pogoda, zdecydowanie tutaj na południu jest o wiele lepsza. W Szkocji mamy dwie pory roku, wiosnę i jesień. A wiesz czym one się różnią? – zawiesił głos aby dać możliwość starszemu odpowiedzieć. - Tym, że wiosną jest 16 stopni Celsjusza a jesienią 8. Nie mówię, że jest fatalnie, bo mamy przepiękne góry, łąki, lasy i dużo zieleni, ale cholera jasna, pogoda jest tak zmienna, że wystarczy przejść na drugą stronę drogi aby była zupełnie inna. – prychnął upijając piwa. - A ty? Czemu trafiłeś tutaj?

effsie - 2018-11-15, 01:26

Daniel objął Rory’ego uważnym spojrzeniem, gdy młodzieniec zadał swoje – zdawałoby się, że retoryczne – pytanie. Oczy mężczyzny były szare, o chłodnym odcieniu; wwiercone w barmana zdawały się skanować go wzrokiem. Niewielka zmarszczka na czole pogłębiła się, gdy Daniel zastanawiał się, skąd, do licha, urwał się ten chłopak.
To nie tak, że poważne rozmowy o życiu i tak dalej jakoś się planowało, czyż nie?
Postanowił to jednak zignorować – zdecydowanie nie potrzebował robić sobie wrogów w ulubionym lokalu. Bar był w komfortowej odległości od jego mieszkania; spacer pozwalał oczyścić myśli i zaczerpnąć świeżego powietrza, gdyby miał się czym (lub kim) przejmować, może odrobinę wytrzeźwieć.
Cenił sposób w jaki Whisky przyjemnie otumaniała jego zmysły.
W takim razie czas wolny — poprawił się. Nie zamierzał się jednak wykłócać o to, że młody postanowił dotrzymać mu towarzystwa – ostatecznie nie było męczące. Skupił się z powrotem na jego słowach, słuchając dość banalnej i oczywistej historii szkockiej emigracji. Nie było w tym oczywiście nic złego, choć wydawało mu się, że ci północni sąsiedzi byli większymi nacjonalistami.
Nie odezwał się jednak. Dopiero pytanie o jego historię sprawiło, że mrugnął, nieco zdziwiony. Choć – mógł się tego spodziewać, prawda?
My, Amerykanie, mamy w krwi zapał do podróży — zauważył jednak z przekąsem, co było… poniekąd prawdą, przecież już na studia dzieciaki wyjeżdżały z dala od rodziców, czyż nie?
Owszem. Jednak, w przypadku Daniela, prawda leżała… nieco dalej.
W Portland, w poprzedniej rzeczywistości…
Była piękna; zgrabna, o bujnych, ciemnych włosach i pełnych ustach, a jej głos brzmiał niczym najpiękniejsza melodia. Nazywała się Rosemary, on myślał o niej Rose, choć czasem nazywał Mary, w zależności od dnia, pogody, humoru i miejsca. Na pierwszą randkę przyniósł jej białą lilię i zażartował stwierdzeniem, że nie był do końca pewien, jak miała na imię – wystarczyło, by rozładować atmosferę i usłyszeć jej śmiech, śmiech, dla którego później był w stanie popełnić wiele głupot. Była idealna do granic możliwości, z czerwoną szminką na ustach i w jego koszuli, pewnej nocy czekała w łóżku aż wróci z pracy, a porankiem obudził go zapach rozmarynu, który dodała do ciastek. Zapakowała je w szary papier, schowała do kieszeni kurtki i szepnęła do ucha, że nie może znieść myśli, jakby miał nie mieć jej obok siebie – a on już wiedział, że nigdy nie chce mieć nikogo innego.
Później zdarzyła się bardzo zła wojna, a po powrocie okazało się, że nic nie było już takie samo. Głos, rozmaryn i śmiech przez łzy.
Nie potrafił być już chyba z kimkolwiek, a na pewno nie z nią – z nią, która wciąż przypominałaby o wcześniejszej beztrosce.
— Hej? — Rory zamachał mu ręką przed nosem.
Ach, przepraszam, zamyśliłem się — odchrząknął Daniel, mocząc usta w alkoholu. — Mówiłeś coś?

Wish - 2018-12-17, 11:05

- Och, naprawdę? W sumie słyszałem o tym, że to Australijczycy biją wszystkich na głowę w sprawach podróży. W końcu jak się już wydostaną z tej oddalonej od wszystkiego i wszystkich wyspy to czemu nie szaleć, no nie? – to była prawda, ci z antypodów kiedy raz wyjeżdżali to często na rok albo i dłużej. Nie dziwne kiedy bilety lotnicze do ich rodzinnego kraju kosztują często krocie.
- To powiedz, jakie jeszcze kraje odwiedziłeś? Który ci się najbardziej podobał?
Zapytał się z szczerego zainteresowania. Siedział, gapił się w piwo, pociągnął dwa łyki, ale odpowiedź nie nadchodziła. Daniel jakby się zawiesił. Czy zadał jakieś ciężkie pytanie? A może poruszył temat, którego starszy nie chciał poruszać? Był wojskowym, więc jego podróże wiązały się zapewne z pracą, która może była ściśle tajna? No ale to co, nie mógł nawet po zrezygnowaniu z wojska powiedzieć gdzie stacjonował? Aż tak było to poufne?
W końcu nie wytrzymał tego napięcia, które chyba sam w sobie budował. Wyciągnął dłoń i pomachał nią przez Smitha twarzą. Chyba go to zadziwiło co w sumie i Rory’ego zdziwiło. Od kiedy wyłączył się z ich rozmowy?
- Hej?
Odczekał moment kiedy starszy wybudził się z własnych myśli.
- Pytałem się jakie kraje odwiedziłeś i czy któryś ci się bardziej podobał od innych?

effsie - 2018-12-21, 00:28

Daniel potrząsnął głową i zmusił się, by skupić swoją uwagę na siedzącym przed nim chłopaku. To nie tak, że było to szczególnie trudne; młody Rory był naprawdę wdzięcznym, okazjonalnym rozmówcą i już niejednokrotnie mieli okazję spędzić kilka takich… przedłużonych wieczorów w swoim towarzystwie. Danielowi podobała się ich niejednoznaczność i brak jakichkolwiek oczekiwań – mógł spędzić z barmanem miło czas i nie nadawać temu drugiego dna. W pewien rzewny sposób przypominało mu to Stany Zjednoczone i panującą tam kulturę; pełną otwartości, bezpruderyjnej bezpośredniości i tej przedziwnej łatwości nawiązywania kontaktów, właściwej dla tej nacji.
Tutaj, w Wielkiej Brytanii… odnosił wrażenie, że wszystko było dużo bardziej sztywne.
Ale nie ten młodzieniec.
Kraje? — powtórzył za Rorym i odparł dość enigmatycznie: — Byłem… byłem w kilku — przyznał. — Stacjonowałem kiedyś na Bliskim Wschodzie — powiedział i prędko zmienił temat: — Ale jeszcze kiedy byłem chyba jakoś w twoim wieku, razem z kolegami zafascynowaliśmy się Jackiem Kerouaciem i wymyśliliśmy sobie podróż przez USA tak, by odwiedzić każdy stan. Pamiętam, że bardzo przypadł mi do gustu Waszyngton — powiedział, uśmiechając się z dziwnym rozrzewieniem. — A ty, Rory? Podróżujesz po świecie?

Wish - 2018-12-23, 14:50

Rory był trochę ciekawskim dzieciakiem. Lubił wiedzieć. Lubił dopytać się. Lubił porozmawiać. Kręciły go opowieści innych ludzi. Czasami dostawał zwykłą opowieść jak to było źle i najgorzej w pracy, ale były i takie wieczory kiedy spotykał ludzi niesamowitych. Często wchodzili, jak gdyby nigdy nic siadali i czekali na swoją kolej. A po kilku głębszych nawiązywała się pewnego rodzaju więź i zaczynały się zupełnie inne tematy. Słuchał o wyjeździe na Bali, jak tam było pięknie i egzotycznie. Historii zaręczynowych, które był mniej lub bardziej szalone i kończyły się z różnymi skutkami. Szalonych pomysłów na podróże czy nagłe, ogromne zmiany w życiu.
Z Danielem już się trochę znali. Mężczyzna nie miał problemu pociągnąć rozmowy, zagadać, ale nie dużo zdradzał o sobie i swoim życiu. A jako wojskowy powinien mieć wiele przygód. Pytanie jednak brzmi, czy nie może o nich mówić, czy raczej nie chce ich wspominać? W żadnym wypadku Lali nie czuł się odpowiednią osobą aby naciskać na starszego. Skoro nie chciał o czymś mówić to młody wycofywał się z danego tematu.
- Jack kto? – nie miał pojęcia o kim wspominał wojskowy. - Waszyngton? Stolica? Ciągoty do polityki? – uśmiechnął się, ale zaraz uśmiech zszedł mu z ust. Co prawda nie smucił się, ale.. zawsze mogło być lepiej. - Nie, ja za bardzo nie podróżowałem. Brak funduszy. Po Anglii a i owszem, ale raczej poza wyspę już trochę ciężej z tym było. Chciałbym jednak pojechać na Islandię. Zobaczyć jak tam jest, móc zanurzyć się w gorącym źródle kiedy dookoła jest na minusie i leży śnieg. A ty, masz jakieś miejsce, które chciałbyś odwiedzić?
Zerknął na zegarek. Jeżeli ma jutro wstać i zdążyć na zajęcia u Daniela to za niedługo będzie musiał wychodzić.

effsie - 2018-12-23, 22:03

Daniel, ze wzrokiem utkwionym w Rorym, tym razem uniósł zdziwiony brwi. Chwilę później jego twarz wróciła do normalnego wyrazu, ale przez te dwie czy trzy sekundy rzeczywiście nie utrzymał maski i można było dostrzec w jego dojrzałych rysach autentycznie zaskoczenie.
Jack Kerouac — powiedział jednak dość łagodnym tonem, nie karcącym. — Pisarz. Jeśli nie znasz, przeczytaj jego W drodze — polecił krótko, choć nie ostro ani karcąco. Chyba zapomniał, że rozmawiał z tak młodą osobą; rzeczywiście, to pokolenie nie przepadało za literaturą, przez większość czasu siedząc z nosami wlepionymi w telefony. — Nie, nie — dodał prędko, słysząc, jak Rory odebrał jego słowa. — Mam na myśli Waszyngton, stan. Na stolicę mówimy DC. Zapomniałem, że tutaj mówicie inaczej — westchnął, uśmiechając się nieznacznie. Ciekawe, czy gdyby poprosić jakiegokolwiek Anglika (czy też Szkota, Irlandczyka, Walijczyka…) o wymienienie pięćdziesięciu stanów, to czy potrafiłby to zrobić. — To stan na północnym zachodzie, graniczący z Kanadą. Ten z Seattle — podpowiedział, bo może to coś powie jego młodemu rozmówcy.
Daniel milczeniem objął wymówkę Rory’ego; to nie tak, że oni, dwadzieścia lat temu, byli bogaci. Też nie mieli pieniędzy, mieli właściwie bardzo mało, ale podróżowanie na stopa nie było wcale tak niepopularne.
Ja? — zdziwił się pytaniem. — Nie wiem. Chyba niekoniecznie — przyznał po chwili wahania; musiałby dłużej nad tym pomyśleć. Uniósł w górę szklaneczkę i posłał swojemu młodemu rozmówcy cień uśmiechu. — To za Islandię?

Wish - 2018-12-26, 15:33

- Aaa, pisarz. – jasno było widać, że nie miał nadal pojęcia o kim mówił starszy. Trochę się tym zmieszał. Nie był jakimś ogromnym fanem książek, ale nie było z nim na tyle źle aby ich w ogóle nie czytał. Pytaniem jednak było, czy to był jakiś starszy autor, którego jego pokolenie może nie znać, ktoś znany tylko w Stanach czy aż tak było z nim źle, że mówili o kimś na równi sławnym do Dana Browna, ale on nie kojarzy. Jeżeli to drugie, to niezła lipa.
- Ach, mi się od razu to z stolicą kojarzy, chociaż wiem, że macie podobnie nazwany stan. Jakbyście nie mogli wybrać innej nazwy aby to się wszystko nie myliło. – był niezadowolony, że nie strzelił poprawnie, ale co miał począć? W Europie każdy znał stolicę Stanów, ale żeby znać wszystkie części? On nie wymaga znajomości ich hrabstw od obcokrajowców.
- Za Islandię. – wzniósł toast zerując swój kufel. Nie sądził aby w najbliższym czasie miał się tam wybrać, ale wiedział, że kiedyś tam pojedzie. - Na razie mogę ci pożyczyć moje marzenie i możesz śnić o białej, na równi zimnej i ciepłej Islandii. Radzę jednak znaleźć coś swojego.
Uśmiechnął się, odstawił za kontuar kufel, aby pracującemu barmanowi trochę pomóc, i zarzucił na siebie kurtkę.
- Nie ma co się obijać, jutro mam ciężki trening z rana. Do zobaczenia.
Kiedy wyszedł z baru akurat przestawało padać, co było bardzo dla niego wygodne. Mimo wszystko założył kaptur od bluzy na głowę i pognał w stronę metra. Zanotował w głowie, że jeszcze przed pójściem spać musi przygotować sobie wszystko co jest potrzebne na jutrzejsze zajęcia.

Rano nie chciało mu się wstać. Mógł być jedynie wdzięczny za to, że nie dostał poprzedniego dnia najdłuższej zmiany. Po drodze kupił sobie energetyka, którego od razu wypił, oraz wodę. Do sali treningowej wszedł bez swojego przyjaciela, ale z butlą mineralnej i ręcznikiem. Toma nigdzie nie widział. Usiadł więc niedaleko okna i czekał na rozpoczęcie zajęć.

effsie - 2019-01-02, 15:22

Daniel odprowadził młodzieńca wzrokiem do drzwi, łapiąc się na tym, że tępo patrzył się w zamknięty portal jeszcze chwilę po tym, jak Rory zniknął już z baru. Potrząsnął lekko głową i dopił w samotności drinka.
Kolejnego dnia Smith wszedł do sali równo o czasie rozpoczęcia zajęć, zamykając za sobą drzwi na klucz. Później, podczas zajęć, gdy kilka spóźnialskich osób chciało wejść do sali, uparcie ignorował natarczywe pukanie i szarpanie drzwi, jakby w ogóle nie zwracał na to uwagi.
Na widok Rory’ego zmrużył nieco oczy i uśmiechnął się półgębkiem; nie powiedział ani słowa, zmierzył jedynie młodzieńca uważnym spojrzeniem i zarządził rozpoczęcie rozgrzewki.
Była męcząca fizycznie, choć nie wymagała dużo siły; proste ćwiczenia cardio może nie sprawiałyby wiele problemów, gdyby nie intensywność i prędkość, jakie narzucił nauczyciel. Żeby chyba jeszcze bardziej wejść na ambicję uczniów, wykonywał wszystkie ćwiczenia wraz z nimi, wyraźnie pozostając w najlepszej kondycji.
Proszę bardzo, panowie, ruszamy się — zakrzyknął bez cienia zadyszki w głosie. — To nawet nie połowa!

Wish - 2019-01-08, 10:37

Daniel często dawał mu sporo do myślenia. Może to była różnica wieku między nimi, tego, że starszy miał więcej doświadczenia na karku. Chociaż sprawa książki to nie było jedynie doświadczenie. Mimo wszystko lubił z nim rozmawiać i spędzać czas. Facet miał swego rodzaju tajemniczą aurę i całkiem miły, głęboki głos.
Rozglądam się za Tommym. Mógł wcześniej napisać do niego wiadomość, sprawdzić czy zaspał albo czy przepisał się do innej grupy? Teraz było już na to za późno, nie będzie łaził do szatni po telefon, zbyt duże prawdopodobieństwo, że przez to mógłby sam się spóźnić. Chłopak w ostatniej chwili wślizgnął się przez drzwi wyprzedzając tylko o sekundę profesora z całkiem sporym uśmiechem.
- Ja pierdolę, ty jak zawsze musisz na przypale?
- Nie wiem o co ci chodzi. Zdążyłem? Zdążyłem. A przecież tylko to się liczy, prawda?
Tak, faktycznie to było prawdą. Ci którzy zostali zamknięci w sali mieli zaliczoną obecność, reszta mogła się tylko dobijać co i tak nic im nie dało. Gorzej jednak było z strojem. Nie każdy, w tym Rory, mieli czas kupić obcisłe wdzianko. Poza tym, Lali zastanawiał się czy faktycznie tego potrzebował, czy nie był to jakiś głupi wymóg. W czym może mu przeszkadzać, że ma luźniejsze spodnie? Na pewno nie w tym, że właśnie zaczynał zbierać nowe zakwasy.

effsie - 2019-01-10, 19:22

Nie mógł pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak, że coś jest niedokończone, niezaczęte, albo w ogóle nie na swoim miejscu. Tego poranka wszystko wydawało się takie samo jak zawsze podczas zajęć, które prowadził: uczniowie nie nadążający z tempem, charakterystyczny zapach potu w sali, mniej lub więcej narzekających uczniów… a mimo tego, nie mógł nie patrzeć. Sam przyłapywał siebie na tym częściej, niż byłoby to wskazane, a jednak – jego wzrok cały czas, nieodparcie, w jakiś dziwny, niekontrolowany sposób, uciekał do tego jednego dzieciaka.
Po co? Dlaczego? Nie mógł tego w ogóle określić.
Czuł się dziwnie rozbity i sam był tym zaniepokojony. Czy aż tak mu odbiło po wczorajszej, normalnej, tak przecież luźnej rozmowie? Nie rozumiał, co się działo, ale z jakąś szaleńczą wręcz uwagą obserwował każdy jego najdrobniejszy ruch.
Czy aż tak mu zależało na tym, by znajomy (wielkie nadużycie) wykonywał poprawne ćwiczenia?
Może?
Chyba nie było lepszego wyjaśnienia.
Wolał jednak nie kusić losu. Tego dnia, ani kolejnych, nie pojawił się w barze, jakby czymś wystraszony i zdenerwowany. Samotność w domu była paskudna, uciążliwa i jakby gniotąca, ale chciał odgonić to niewygodne wrażenie. Niestety – w poniedziałek powróciło ze zdwojoną siłą, zwłaszcza gdy po uciążliwej rozgrzewce przeszli do ćwiczeń, a Rory, wykonujący jedno powtórzenie, wciąż powtarzał jeden błąd.
Może przez tę szeroką koszulkę, która ciągle latała na powietrzu?
— Nie tak. — Daniel zjawił się obok Rory’ego niespodziewanie, a chłopak chyba nie był świadom tego, że mężczyzna obserwował go od dłuższego czasu. — Ta ręka — złapał go za bark i położył drugą dłoń na lędźwiach — musi być bardziej wyprostowana.
Ciało chłopca pod tym nieprzylegającym ubraniem było zaskakująco twarde i jędrne, nawet jeśli dotykał go tylko przez bawełniany materiał tiszertu.

Opatrzność Boża - 2019-01-12, 10:51


Fabuła kontynuowana jest na nowej wersji forum ― TUTAJ