Liczby nie kłamią 2/2

 

Yaoi - Liczby nie kłamią

POPRZEDNIA CZĘŚĆ

Koss Moss - 2018-11-19, 00:16

  ― Och, tak. Mój chłopczyk.
Rozpiął sprawnie koszulę chłopca i wsunął pod nią ciepłe dłonie, niemal od razu odnajdując sutki. Uszczypnął obydwa, sprawiając, że młode ciało napięło się, i ukąsił delikatną szyję, ssąc ją jednocześnie; a Louis wygiął się dla niego rozkosznie i jęknął słodko, niezwykle podatny na wszystkie te słodkie tortury.
Zsunął koszulę z ramion chłopca, obnażając je, i jego usta ześliznęły się niżej, obejmując kolejne fragmenty skóry.
  ― Taki… słodki, taki… jędrny ― szeptał wśród pocałunków i mlaśnięć, schodząc coraz niżej, i niżej, i niżej, aż dotarł do sutków.
Poświęcił im szczególną uwagę. Ssał i pieścił je palcami tak długo, aż poczuł, że jego wrażliwy kochanek mógłby dojść tylko od tego.
Wypuścił wtedy przeciągle powietrze i oderwał się z mlaśnięciem od obrzmiałego sutka, i popchnął Louisa na dębowy blat, na wszystkie swoje papiery, kolokwia, eseje.
  ― Ściągaj spodnie ― sapnął tylko i przechylił się przez biurko, żeby otworzyć jedną z szuflad.


Blake - 2018-11-19, 00:25

Gdzieś z tyłu głowy wciąż znajdowała się informacja o tym, gdzie się znajdowali, ale Louis i tak nie potrafił powstrzymać jęków, jakie co rusz opuszczały jego usta. To było dla niego za dużo. Elijah pieścił niemalże każdy fragment jego odkrytej skóry i to było tak niesamowite, że jego penis już bolał, ściśnięty przez spodnie i domagający się uwagi.
Pokiwał entuzjastycznie głową na polecenie mężczyzny i niezdarnie zaczął ściągać z siebie niepotrzebny w tym momencie fragment ubioru. Nie wiedział, skąd Spassky dostał nagle tyle energii i siły, skoro kilka dni wcześniej przyznał mu się do pewnych problemów, ale nie zamierzał się teraz nad tym zastanawiać. Chciał wykorzystać jego stan, bo nie wiedział, jak długo może on potrwać.
- Gumki w biurku? - zaśmiał się, patrząc na niego z dołu. - Bardzo niegrzecznie, profesorku.
Już był bez bielizny i właśnie bardzo bezwstydnie rozchylił uda przed swoim kochankiem, niecierpliwie czekając na więcej. W międzyczasie sięgnął do swojego nabrzmiałego penisa i przesunął po nim kilka razy dłonią. Czuł, że to nie potrwa długo.


Koss Moss - 2018-11-19, 00:36

Spassky uśmiechnął się tylko krótko i chwilę później znów przypadł do warg chłopca, dominując go pocałunkiem. Nie pozwolił mu nawet przyjrzeć się temu, co trzymał w dłoni.
Louis usłyszał po chwili specyficzny dźwięk otwieranego wieczka i poczuł zmysłowy zapach lubrykanta, ten, który pewnie zawsze już będzie kojarzył mu się z Elijahem; mieszanka rumu i czegoś jeszcze.
  ― Nogi szerzej ― mruknął mężczyzna w usta nastolatka, i kiedy chłopiec ułożył się już w pozycji misjonarskiej, wtedy poczuł, jak mokre palce przesuwają się po jego udzie, zmierzając prosto do celu, dokładnie tam, gdzie ich potrzebował.
Louis był taki ciasny, taki słodki. Gdy Elijah podrażnił opuszkami jego dziurkę, była konwulsyjnie zaciśnięta.
Tak bardzo chciałby móc, że aż go ściskało z frustracji.
Louis zapewne będzie rozczarowany, gdy zrozumie, że nie było potrzeby sięgać po gumki, ale mógł to zrobić inaczej, zupełnie inaczej.
Oderwał się od spragnionych ust i pocałunkami powędrował w dół jego ciała. Okrążył palcem dziurkę i wsunął go w nią gładko w chwili, gdy jego wargi dotarły w okolice pępka. Brzuch chłopca falował od szybkich oddechów.
Taki rozkoszny. Zasługiwał na więcej, to fakt.
Ucałował jego gładko ogolone podbrzusze, przeciągnął po nim językiem, podbródkiem dotykając już naprężonej ptaszyny. Zgiął palec w rozkosznej ciasnocie, napierając na prostatę, i zamruczał cicho, kiedy dotarł ustami do nasady smukłego członka, gotów się nim zająć.


Blake - 2018-11-19, 00:45

Louis odchylił głowę i wygiął się w delikatny łuk, czując, że już pierwszy palec trafił w to cudowne miejsce, które przynosiło mu tyle rozkoszy. Zaraz jednak drgnął i uniósł się trochę, kiedy Elijah dotknął wargami jego członka. Tak rzadko mu to robił, że chłopak w ogóle nie był na to przygotowany.
I właśnie wtedy dostrzegł, że spodnie mężczyzny nie miały tak dużego wybrzuszenia, by wskazywać na jego erekcję. Sapnął z frustracji i głowa z powrotem opadła mu na blat biurka, kiedy wsunął palce w rozpuszczone włosy kochanka.
- Mhm, właśnie tak… - jęknął, prężąc się na biurku i przyciągając jego głowę jeszcze bliżej. Był trochę rozczarowany, ale usta mężczyzny doskonale mu to wynagradzały. I te palce, które wyczyniały cuda w jego tyłku. - Jeszcze trochę i… och… dojdę.


Koss Moss - 2018-11-19, 00:55

Właściwie był to pierwszy raz, kiedy Elijah wziął go do ust. Jeżeli wcześniej pozwalał pocałunkom zapuścić się w te rejony chłopięcego ciała, lądowały one wszystkie na dziurce, a ptaszyna zawsze zostawała pomijana.
Ale nie dziś. Dziś Spassky objął wargami jej koniec i zassał, wsuwając język pod napletek. Okrążył go zwinnie kilkanaście razy, przytrzymując wijące się ciało, a potem obniżył głowę i pochłonął go więcej, jednocześnie upychając drugi palec w nadal ciasno zwartej dziurce.
Zgiął je oba i zaczął stymulujący masaż prostaty, który w krótkim czasie każdego doprowadziłby na szczyt. Robił to jednak z wyczuciem, przeciągając przyjemność do granic nieznośności – zmniejszał intensywność pieszczot za każdym razem, gdy czuł na języku nową porcję preejakulatu zwiastującego rychłe spełnienie.
Bawił się chłopcem, grał na jego ciele. Czerpał z tego wiele przyjemności. Poczucie dominacji nad nagim młodzieńcem dawało mu wiele satysfakcji, nawet jeżeli nie mógł jej doświadczyć bezpośrednio.
  ― Mmmh.
Zamruczał, kiedy Louis wygiął się wreszcie w łuk i krzyknął, rozlewając się w jego ustach.
Mężczyzna wyprostował się i przełknął jego spełnienie wraz ze śliną, sięgając zaraz po butelkę wody.
Napił się, opierając bokiem o biurko i przyglądając z góry obnażonemu, spoconemu ciału.
Apetyczny widok.
  ― Już ― wychrypiał z cieniem uśmiechu ― lepiej trochę? Zaczynałeś kaprysić.


Blake - 2018-11-19, 01:06

Oddychał szybko, całkowicie wycieńczony po tym intensywnym orgazmie. Z tym mężczyzną nawet palcówka i oralne pieszczoty nie mogły skończyć się szybko. Elijah po prostu uwielbiał się nad nim znęcać - nie było innego wytłumaczenia.
- Kaprysić? - Parsknął, uśmiechając się szeroko. - A już myślałem, że po prostu nie można mi się oprzeć…
Z trudem wstał z biurka, ale zanim sięgnął po chusteczki, żeby otrzeć sobie tyłek z nadmiaru lubrykantu, zbliżył się do kochanka i zarzucił ramiona na jego kark.
- To było cudowne - skomentował i uniósł się na palcach, szybko cmokając go w usta. Przesunął jedną dłonią po jego włosach, łapiąc między palce kilka kosmyków. Było tam kilka siwych włosów, których ostatnio przybyło, czego nie mógł nie zauważyć. - Ale jeśli myślisz, że tym wykpiłeś się przed odpowiedzią na moje pytanie, to się mylisz.
Uśmiechnął się do niego jak chochlik i odwrócił się, prezentując mu swoje nagie pośladki, kiedy podnosił z podłogi spodnie i wyciągał z tylnej kieszeni paczkę chusteczek.


Koss Moss - 2018-11-19, 01:26

Sprzedał mu siarczystego klapsa, który musiał być dość bolesny, sądząc po zduszonym okrzyku, jaki wydał z siebie chłopiec.
  ― Nie nakręcaj się, Lou. Wszystko ci już wytłumaczyłem.
Ujął chłopca za żuchwę i pocałował go krótko, mocno, zaraz jednak się odsunął.
  ― Nie wiem, dlaczego aż tak mi nie ufasz ― dodał i pochylił się, żeby zebrać z podłogi kilka dokumentów, które wylądowały tam podczas ich wybuchu namiętności. ― Gdybym robił to samo, Lou, szybko byś się zdenerwował. Nie wydaje ci się, że z nas dwóch to ja mam trochę więcej powodów do podejrzeń niż ty? Nawet nie chcę myśleć, jak wyglądałaby nasza rozmowa, gdybym poszedł sobie poflirtować w bufecie z, dajmy na to, Markiem.
Ułożył kartki w równy stos i zgarnął z biurka klucz.
  ― Chodź ― mruknął luźno, nie brzmiał, jakby miał pretensje. ― Śliczny jesteś i pogawędziłbym z tobą dłużej, ale zaraz przegapimy wszystkie wykłady.


Blake - 2018-11-19, 01:37

- Nie, że ci nie ufam… - jęknął, zapinając pospiesznie koszulę. Przerwał jednak, kiedy usłyszał dalsze słowa wypowiedziane przez mężczyznę. Spojrzał na niego przepraszająco. - Skąd wiesz…? Zresztą, nieważne. - Pokręcił głową. - Nie flirtowałem, kochanie. Tylko rozmawialiśmy.
Louis rzadko używał czułych określeń względem Elijaha, ale teraz jakoś zrobiło mu się przyjemniej, kiedy tak się do niego zwrócił. Szybko się ogarnął i do niego podszedł. Zanim jednak Spassky otworzył drzwi, Louis pocałował go jeszcze w policzek.
- A ty jesteś cholernie seksowny. I mocno czymś zmartwiony, a ja nie do końca wierzę, że chodzi tylko o te dwie sprawy, o których mi mówiłeś. - Posłał mu czuły uśmiech i przeczesał dłonią włosy. - Bardzo wyglądam, jakbym został właśnie porządnie przerżnięty?


Koss Moss - 2018-11-19, 01:47

Elijah uśmiechnął się pobłażliwie; nie wyglądał na przekonanego co do prawdomówności chłopca, ale jak zwykle nie wypowiedział na ten temat nawet słowa.
Musiał jednak przyznać – choćby tylko przed samym sobą – że gdy w poszukiwaniu Louisa stanął przy wejściu do bufetu i zauważył go tam, szczęśliwego i szczebioczącego do Francesco, z rączkami złożonymi pod tą śliczną buźką, jakby chciał ją wyeksponować, nie wyglądało to dla niego jak „tylko rozmawianie”.
Cóż jednak mógł zrobić, spotykał się z nastolatkiem, a ich pragnienia i obiekty westchnień zmieniają się jak w kalejdoskopie. Łatwo ich zafascynować, ale na dłuższą metę…
Za dobrze wiedział, jak to z nimi jest.
Objął ostatni raz drobne ciało i raz jeszcze pocałował słodkie usta, ostatecznie ucinając temat.
  ― Zapytaj jeszcze raz, a nie wyjdziemy stąd ― ostrzegł i zabrzmiał całkiem poważnie.
Wygładził Louisowi włosy, poprawił mu krawat, kiwnął głową i wyszli, by na korytarzu wpaść na opartego nonszalancko o parapet Victora.
Chłopak uśmiechnął się dziwnie. Na całym korytarzu był tylko on, a z jego miny można było wywnioskować, że coś usłyszał, a może nawet widział.
A może wiedział coś, co Elijahowi było nie na rękę.
  ― Dzień dobry ― wychrypiał, kiedy mężczyzna dość pośpiesznie zamykał drzwi.
  ― Dzień dobry, Victorze, i do widzenia.
  ― Panie doktorze ― chłopak nie dał się zbyć. ― Moje kolokwium. Byłem chory ostatnio, nie znam wyniku, czy byłby pan tak miły…
  ― Zdałeś. Przyjdź na konsultacje, jeżeli chcesz dowiedzieć się czegoś więcej.
  ― Och, rozumiem ― westchnął Victor i odprowadził mężczyznę intensywnym spojrzeniem, oblizując wargi, jakby patrzył na wyjątkowo soczysty kawałek mięsa.
Elijah w żaden sposób tego nie skomentował, gdy schodzili na dół.


Blake - 2018-11-19, 02:03

Louis zmrużył oczy, kiedy natknęli się na Victora. Myślenie o tym, że chłopak mógł słyszeć jęki dochodzące z gabinetu Elijaha, było jednak trochę zawstydzające. Bo choć szatyn starał się brzmieć cicho, to wiedział, że nie zawsze mu się udawało. A jego kochanek nie wydawał się dbać o to, czy ktoś go usłyszy…
Posłał studentowi wyzywające spojrzenie, kiedy przechodzili obok i aż wywrócił oczami, widząc jego wzrok. Nie miał nawet siły, by się teraz przejmować tym, że Victor mógł lecieć na swojego wykładowcę, skoro ten przed chwilą ssał louisowego fiuta. Nastolatek był zbyt szczęśliwy, by poczuć jakąkolwiek zazdrość. W szczególności, że Elijah w ogóle nie zareagował na zachowanie swojego studenta.
Kiedy ponownie znaleźli się przed salą wykładową, Louis posłał mężczyźnie trochę zakłopotany uśmiech.
- Właściwie… chciałbym iść na inny wykład - przyznał szczerze. - Nowe technologie to nie do końca moje klimaty, a znalazłem coś, co mogłoby mnie zainteresować… - Wzruszył ramionami. - Możemy spotkać się później przy twoim samochodzie?
Chyba zmiana w zachowaniu Spassky’ego, który nagle stał się bardziej otwarty (a na pewno mniej nieobecny), dodały Louisowi odwagi. I seks w biurze. To było takie ekscytujące!


Koss Moss - 2018-11-19, 02:17

Elijah popatrzył na Louisa, jakby nie tylko zdziwiło, ale i rozczarowało go to pytanie, po czym pokiwał krótko głową.
Bracci. Wiedział, że to jego sprawka. Bez wątpienia go napuścił.
  ― Tak, możemy ― odpowiedział bez uśmiechu. ― Nie musisz pytać mnie o zgodę, jeżeli chcesz gdzieś iść. Rozładował mi się telefon, więc powiedz mi, skąd mam cię odebrać, albo poczekaj o siedemnastej tutaj, w holu, żebyś nie zmarzł.
Zerknął krótko na świeże ślady widoczne na szyi chłopca, zmrużył oczy i położył dłoń na klamce.
Czekał, aż Louis odpowie, podejrzewając, że to wykłady z historii sztuki będą tymi, na które on tak bardzo chciał się udać.


Blake - 2018-11-19, 02:27

Louis aż przygasł, widząc wyraźnie rozczarowanie na twarzy mężczyzny. Od razu pomyślał, że zachował się głupio, bo przecież wiedział, że Elijah tak zareaguje; że chciał, by Louis był z nim na tych konkretnych wykładach. A on tak bardzo nie chciał znów psuć atmosfery między nimi, kiedy spędzili tak miłe chwile razem! Mógł zrezygnować dla tego z wykładu, do którego i tak już prawie stracił cały zapał.
- Nie. - Pokręcił głową. - Zostanę z tobą. Po prostu widziałem ulotkę i znalazłem wykład na wydziale filologicznym o specyfice współczesnej literatury amerykańskiej w kulturze mass mediów, ale to nie jest takie ważne…
Wciąż wyrzucał sobie swoje głupie zachowanie. Powinien bardziej nad sobą panować, a nie rozczarowywać kochanka zaraz po tym, jak mieli seks.


Koss Moss - 2018-11-19, 18:37

  ― Louisie ― odparł Elijah ― jeżeli uważasz, że wyniesiesz więcej z lżejszego wykładu, wybierz się tam i posłuchaj. Nie widzę najmniejszego sensu, żebyś tu siedział, jeśli ta tematyka cię w jakiś sposób przerasta.
Był w jego tonie cień przytyku, choć Elijah zaraz uśmiechnął się kątem warg i potargał młodzieńcowi schludnie uczesane włosy.
  ― Może opowiesz mi później coś ciekawego ― dodał łagodniej, żeby jakoś zniwelować przykry efekt pierwszej wypowiedzi. To przecież nie tak, że chciał w nim obudzić kompleksy. Jego podejście wynikało z troski i pragmatyzmu. Ilu jest przecież humanistów, a ile osób, które uczą się czegoś praktycznego, co może zrewolucjonizować świat, a przy okazji przynieść niemałe dochody. Wolałby, żeby jego kochanek należał do tej drugiej grupy, ale być może Louis po prostu taki nie był. Może w pięknym ciele krył się zupełnie przeciętny umysł. Sam jeszcze nie wiedział, czy mu to przeszkadza. Chyba nie aż tak bardzo, jak mógłby się spodziewać. Być może zbyt dużą obdarzył go sympatią, żeby przekreślić z powodu niespełnionych oczekiwań. A może po prostu śliczny kochanek wcale nie musiał mu wcale intelektualnie imponować.
  ― Zmykaj, chłopczyku. Spotkamy się tutaj. O siedemnastej. Pamiętaj, że cię kocham, maleńki.
To rzekłszy, uśmiechnął się przebiegle i wszedł do sali.


Blake - 2018-11-19, 21:26

Pierwsze słowa wypowiedziane przez Elijaha sprawiły, że Louis poczuł się tak, jakby dostał w twarz. Spojrzał na niego rozszerzonymi oczami, nie dowierzając. Nie spodziewał się, że mężczyzna tak po prostu wyzna mu, co myśli o tego typu zainteresowaniach. To było bolesne. Bardzo.
A potem usłyszał te magiczne słowa, których nigdy nie spodziewał się usłyszeć od Spassky’ego i to w jednej chwili wszystko zmieniło. Zapomniał o tym, że chwilę wcześniej został po prostu nazwany głupszym, bo teraz liczyło się tylko to, że Elijah przyznał, że go kocha.
- Ty… - wydusił w końcu, ale było już za późno. Mężczyzna zniknął za drzwiami i Louis musiał poczekać do siedemnastej, żeby… żeby się upewnić.
Miał wrażenie, że zaraz zacznie unosić się nad ziemią. To było niesamowite.
Elijah go kochał. Nic innego się nie liczyło.

O wyznaczonej godzinie nastolatek czekał w holu i cały aż kipiał od pozytywnych emocji. Nie mógł się doczekać, aż ujrzy kochanka. Nawet na wykładzie, choć bardzo ciekawym, nie potrafił do końca się skupić, wciąż myśląc o nagłym wyznaniu mężczyzny. Chciał już go pocałować.


Koss Moss - 2018-11-19, 22:16

Mężczyzna wyszedł z audytorium po wykładach jako jeden z ostatnich, w towarzystwie mężczyzny, którego Louis kojarzył z zabawy sylwestrowej. Panowie rozmawiali przez chwilę, a potem pożegnali się i Elijah skierował kroki do chłopca.
  ― I co? ― zapytał, jakby w ogóle nie przypuszczał, że pośpieszne i jak gdyby odruchowe wyznanie może wywrzeć na Louisie wrażenie na tyle wielkie, by młodzieniec jeszcze się nim ekscytował i chciał o nim rozmawiać. ― Tamte wykłady rzeczywiście podobały ci się bardziej?
Kiedy wychodzili, wsunął do ust papierosa i zaraz rozłożył nad ich głowami czarny parasol, gdyż nieprzyjemnie siąpiło.


Blake - 2018-11-19, 22:31

- Tak! - Uśmiechnął się szeroko, naprawdę szczęśliwy. - Był cholernie ciekawy. Dowiedziałem się kilku nowych rzeczy i mam też zapisane tytuły dwóch książek, które koniecznie muszę przeczytać… - Mówił z przejęciem i zaangażowaniem, jakiego Elijah chyba jeszcze u niego nie widział, a już na pewno nie w kontekście nauki. Zatrzymał się jednak nagle w połowie zdania i zerknął na kochanka, jakby dopiero teraz sobie o czymś przypomniał. - Myślisz, że to głupie?
Stali już na parkingu i czekali, aż Spassky wypali do końca papierosa. Louis patrzył na to tęsknym wzrokiem, już nie pamiętając, kiedy ostatni raz palił.
- Dostanę jednego…? - zapytał w końcu, nie wytrzymując.


Koss Moss - 2018-11-19, 22:43

Mężczyzna pokręcił powoli głową.
  ― Nie, nie dostaniesz, Louisie. Jesteś za młody, żeby niszczyć sobie zdrowie papierosami. Nie chcę nawet słyszeć takich pytań w twoich ustach ― upomniał go, gasząc papierosa i umieszczając w popielniczce stanowiącej część śmietnika.
Potem otworzył chłopakowi drzwi i w końcu, złożywszy parasol, sam wsiadł do samochodu.
  ― Nie uważam, że to głupie ― powiedział, zapalając silnik. ― Dobrze, że coś cię w końcu zainteresowało. Szkoda, że nie jest to coś bardziej przyszłościowego, ale jeżeli bardziej interesuje cię literatura niż nauki ścisłe… Widocznie nie one są twoim powołaniem. Wesprę cię, jakikolwiek kierunek postanowisz wybrać.


Blake - 2018-11-19, 22:58

Na początku skrzywił się, słysząc odmowę, ale ostatecznie stwierdził, że nie jest to czas na podobne dyskusje. Przecież jeśli będzie chciał palić, to i tak to zrobi. Elijah nie mógł mu tego zakazać.
- Naprawdę? - zapytał, kiedy mężczyzna wyjechał z parkingu. - Bo wcześniej brzmiałeś na… rozczarowanego. - Nie wydawał się przekonany zapewnieniami Spassky’ego. Wciąż nie wyobrażał sobie rozmowy z nim o kierunku, jaki wybrał, albo wobec jakiego się skłaniał. Ale na to miał jeszcze trochę czasu.
Milczał dłuższą chwilę, zbierając myśli. Z jednej strony chciał już teraz zapytać go o to wyznanie, ale z drugiej chciał poczekać, aż dotrą do jego mieszkania. Aż drżał z ekscytacji na myśl o tym.
- Zostaniesz dziś na noc? - poprosił, posyłając mu przy tym błagalne spojrzenie. To byłoby dla Louisa idealne zakończenie tego radosnego dnia.


Koss Moss - 2018-11-19, 23:11

Elijah z pewnością nie byłby zadowolony, gdyby Louis zapalił papierosa – ale przecież nie mógł być przy nim zawsze i wszędzie. Nie nad wszystkim sprawował kontrolę. Mógł tylko liczyć, że chłopak nie będzie przesadzał.
  ― Może po prostu zabiorę cię do mnie ― stwierdził. ― Rano muszę bardzo wcześnie wyjść. Tak będzie lepiej.
Mimo to podjechali do domu młodzieńca, żeby Louis mógł nakarmić swojego kota i zabrać najpotrzebniejsze rzeczy. Elijah czekał na niego w samochodzie, przeglądając wiadomości.
Zerknął na Louisa uważnie, gdy ten wrócił.
  ― Co ci tak wesoło? ― zapytał go takim tonem, jakby mu to wytykał, ale kiedy tylko Louis spoważniał, Elijah uśmiechnął się kątem warg i nachylił do niego, żeby ucałować jego usta. ― Jedźmy na kolację. Przy okazji kupimy ci coś ładnego.


Blake - 2018-11-19, 23:23

- Mhm, dobry pomysł… - wymruczał i jeszcze wychylił się, żeby znów pocałować te gorące, utalentowane usta. Wyraźnie nie mógł się dziś od niego odkleić. - Ostatnio przepadła nam jedna kolacja, więc teraz możemy nadrobić. - Gdyby miał taką możliwość, z pewnością uśmiechnąłby się jeszcze szerzej. - W ogóle mówiłem ci, że zaliczyłem fizykę? Wtedy, gdy wyszedłem z tego wykładu, to dostałem wiadomość od koleżanki i myślałem, że eksploduje z radości na korytarzu. - Parsknął śmiechem, przypominając sobie swój absurdalny taniec. Dobrze, że Elijah go wtedy nie widział.
Przełożył torbę z rzeczami na tylne siedzenie i zapatrzył się na pokonywaną przez nich trasę. Nie pamiętał, kiedy był tak radosny; kiedy czuł się tak dobrze przy kochanku. Ostatnio ciągle panowała między nimi napięta atmosfera i mimo szczerej rozmowy, jaką ze sobą przeprowadzili, niewiele się zmieniło. A teraz wszystko wskazywało na to, że jedno zbliżenie między nimi naprawiło ich relacje.
- Um… ale możemy bez kupowania czegokolwiek, hm? - zapytał w końcu, odruchowo sięgając dłonią do bransoletki, która oplatała jego nadgarstek. - Mam na myśli to “coś” dla mnie. Wiesz, że krępują mnie te wszystkie podarki. Nie potrzebuje ich.


Koss Moss - 2018-11-20, 23:53

Elijah pogratulował mu i wydawał się dość zadowolony, przynajmniej dopóki nie usłyszał, na jaką ocenę chłopiec zaliczył przedmiot.
A potem, kiedy Louis poprosił go, żeby nic mu nie kupował, popatrzył na niego już bez cienia radości na twarzy.
  ― Ach tak ― mruknął. Chyba nikomu nie byłoby miło, gdyby usłyszał takie słowa o swoich prezentach. ― Skoro ich nie potrzebujesz, zawsze możesz zostawić je w piwnicy albo komuś oddać ― ni to zażartował, ni stwierdził poważnie. ― Dobrze, skoro tak wolisz, od dziś ograniczę się do comiesięcznego przelewu… Sam sobie będziesz wszystko kupował.
Nawet nie przyszłoby mu do głowy, że Louis może odmawiać prezentów ze skrępowania wynikającego ze skromności. Czymże bowiem były te drobne upominki w porównaniu z wydatkami na mieszkanie, rachunki, czy podstawowe potrzeby Louisa. Wszystko to finansował. Louis nie miał problemu, żeby to wziąć. Czemu miałby nie wziąć innych rzeczy.


Blake - 2018-11-21, 00:10

- Co? - Zamrugał i od razu pokręcił głową. - Nie, nie o to mi chodziło. Nie chcę żadnych przelewów! - Aż się zaczerwienił, dopiero teraz rozumiejąc, jak to mogło zabrzmieć. Nie chciał przecież go obrazić. - Uwielbiam wszystkie prezenty, jakie od ciebie dostałem. Naprawdę! Ale… ale nie wiem, jak na to reagować, Elijah. - Wydał z siebie żałosny jęk, wiedząc, że nie zostanie zrozumiany. Spassy po prostu nie potrafił postawić się w jego sytuacji.
Westchnął, nie wiedząc, jak to wytłumaczyć. Był pewien, że cokolwiek nie powie, i tak zostanie źle zrozumiany. Aż żałował, że poruszył ten temat.
- Po prostu… Nie czuję się dobrze z tym, że za wszystko płacisz. Dosłownie - za wszystko. I wiem, że tego nie rozumiesz. Ale tak jest i tego nie zmienię. - Wzruszył ramionami. - I nie potrafię też reagować na drogie prezenty. Nie wiem, może gdyby były tańsze… Aż mi czasem głupio, że ja nie mogę ci nic kupić, bo tak naprawdę to i tak będzie za twoje pieniądze…


Koss Moss - 2018-11-21, 00:25

Elijah spojrzał na niego spod uniesionej brwi.
  ― Gdyby to naprawdę tak wiele mnie kosztowało. Ale nie kosztuje. To nie są dla mnie znaczące wydatki, a ty masz się teraz uczyć. Przynosić piątki, a nie trójki. Zamiast pracować, żeby zarobić na samodzielne życie, zdobądź niezbędną wiedzę i wykształć się na studiach. W ten sposób najlepiej okażesz mi wdzięczność. Będę wiedział, że to wszystko nie poszło na marne ― powiedział z nadzieją, że Louis weźmie sobie to do serca. Bardzo by się zdenerwował, gdyby wpadło mu nagle do głowy jakieś uniezależnienie się. Niewykorzystanie danych mu szans, o których inni mogli tylko pomarzyć. ― Chcę, żebyś nie musiał się teraz martwić niczym więcej niż nauką. Rozumiemy się?


Blake - 2018-11-21, 00:35

- Wiem - mruknął i westchnął, trochę jednak zawiedziony tym, że kochanek nie próbował go zrozumieć. - Wiem, co o tym myślisz. I rozumiem to. Serio. Ale to nie sprawia, że psychicznie czuję się przez to lepiej.
Nie chciał kontynuować tej rozmowy, która - jego zdaniem - prowadziła donikąd. Nie chciał też psuć tego wieczoru, kiedy było już tak dobrze.
- A co do tej trójki… - założył ramiona na piersi, dumny ze swojej oceny - to moje ambicje z tego przedmiotu wyżej nie sięgają. Wiem, że chciałeś chłopca ze ścisłym umysłem, ale muszę cię rozczarować - ewentualne piątki mogę mieć tylko z matematyki. - Uśmiechnął się na wspomnienie tego, jak kiedyś nie zależało mu na ocenach z tego przedmiotu. Teraz wiele się zmieniło. - Zresztą, facet od fizyki mnie nienawidzi. To cud, że w ogóle zaliczyłem. Odkąd wybuchła ta afera z nami i plotki o tym, że wylądowałem w łóżku nauczyciela… Szkoda gadać.


Koss Moss - 2018-11-21, 00:47

Mężczyzna zatrzymał samochód na parkingu przy galerii handlowej. Wysiadł z niego i rozłożył parasol, po czym otworzył dla chłopca drzwi z drugiej strony, zanim jeszcze ten zdążył wyplątać się z pasa.
  ― Zostało już tylko kilka miesięcy. Kiedy przeniesiesz się na uczelnię, nikt nie będzie o niczym wiedział, mało kogo zresztą w tym środowisku to interesuje. Dlatego zadbaj o to, żeby ukończyć szkołę z jak najlepszymi wynikami z egzaminów końcowych. Tych nie będziesz mógł usprawiedliwić brakiem sympatii nauczyciela.
Położył dłoń na ramieniu chłopca, żeby pokierować go na prawo od galerii, do francuskiej restauracji.
Póki co postanowił, że rzeczywiście, nie będzie obdarowywał kochanka, skoro prezenty nie sprawiają mu radości.
To był ich jedyny cel.
  ― Śmiało ― ponaglił lekko Louisa, przytrzymując mu drzwi. Potem złożył parasol i wszedł za chłopcem. Podeszła do nich kelnerka, która zapewne wzięła ich za ojca i syna.
  ― Stolik dla ilu osób?
  ― Dla dwóch, najlepiej jeden z tych pod ścianą ― odrzekł Elijah.
  ― Proszę za mną ― odpowiedziała, posyłając ciepły uśmiech Louisowi, i zaprowadziła ich w ustronny kąt.
Elijah zdjął Louisowi płaszcz i dopiero później zajął się swoim. Oba odwiesił na pobliski wieszak, nim usiadł i przymknął na chwilę oczy.
Kilka głębszych wdechów – i poczuł się lepiej. Kelnerka akurat przyniosła im karty.


Blake - 2018-11-21, 00:57

- Tak, wiem wiem… - Wywrócił oczami, wchodząc do restauracji. - Będę się starał, by poszło mi jak najlepiej. Nie jestem tak genialny jak ty, ale może nie będzie najgorzej. - Był to lekki przytyk, ale wypowiedziany z uśmiechem.
Kiedy zajęli miejsce przy wskazanym stoliku, Louis od razu dostrzegł cień przemykający przez twarz mężczyzny. Ostatnio często to dostrzegał. I wciąż nie wiedział, co się dzieje. Podejrzewał, że Elijah nie powiedział mu wszystkiego.
- Wszystko w porządku? - zapytał, przyjmując od kelnerki kartę. Nawet na nią nie spojrzał, zbyt zajęty obserwowaniem kochanka, który znów wydawał się wyglądać… normalnie. Może tylko na bardziej zmęczonego niż zwykle.
Odchylił się na swoim krześle i zagryzł dolną wargę. Sięgnął po kartę i otworzył ją na przypadkowej stronie, ale zamiast zacząć ją przeglądać, pogrążył się w myślach. A im dłużej myślał, tym bardziej zmartwiony się wydawał.
- Jesteś chory? - zapytał w końcu, czując gulę w gardle.


Koss Moss - 2018-11-21, 21:38

Elijah potarł czoło i otworzył kartę. Zerknął na chłopca, kiedy ten z niepokojem zadał pytanie.
  ― Louisie, mówiłem ci, że mam pewne problemy, ale czy naprawdę będziesz teraz cały czas do tego wracał? ― zapytał ze zmęczeniem.
Nie podobała mu się ta troska, nie podobało mu się zmartwienie na twarzy chłopca. Nie chciał, aby poświęcano uwagę jego słabościom – najlepiej, gdyby pozostały one jego sprawą, niewidoczną dla nikogo innego.
Byleby uniknąć takich spojrzeń. Jakby był słaby. Nie był. Jeszcze nie. I chciał pozostać w oczach Louisa taką właśnie osobą.
  ― To nic, czym musiałbyś się martwić ― zapewnił i uśmiechnął się oszczędnie. ― Nie wiem, co jeszcze mam ci powiedzieć, żebyś przestał tak reagować za każdym razem, gdy wezmę głęboki oddech, Lou.
Kiedy przyszedł kelner, złożyli obaj zamówienie. Mężczyzna poprosił o wino i wodę. Tym razem nie dotknął alkoholu, kieliszek kazał kelnerowi postawić przed Louisem, a drugi zabrać.
  ― Porozmawiajmy lepiej o zbliżających się egzaminach. Pomyślałem, że przydałyby ci się korepetycje z powtórkami z przedmiotów, które mogą sprawić ci najwięcej trudności.


Blake - 2018-11-21, 23:49

Louis westchnął, niezbyt zadowolony. Nie chciał denerwować Elijaha, ale nie podobało mu się jego podejście. Przecież nie był ślepy i widział, że ten nie jest w najlepszej formie. Chciał wiedzieć, dlaczego.
- Może nie reagowałbym tak, gdybyś powiedział mi, czym są te twoje problemy. Oczywiście poza tymi, o których już mówiłeś. - Uniósł brew. - Nie wiem, dlaczego takiej opcji nawet nie zacząłeś rozważać, ale może powinienem iść za twoim przykładem i nie wspominać ci o niczym, gdybym źle się czuł.
Podziękował kelnerowi, kiedy pojawił się przed nim pachnący talerz z królikiem. Dopiero teraz poczuł, że był naprawdę głodny.
- A te korepetycje… Może po prostu powiem ci, jeśli naprawdę nie będę sobie z czymś radził, hm? - W kontekście jego wcześniejszej wypowiedzi nie brzmiało to wcale przekonująco. Elijah nie mógł mieć pewności, że Louis przyzna się, że ma z czymś problem. Zupełnie jak on.


Koss Moss - 2018-11-25, 01:03

Elijah uniósł lekko brwi, nieprzyjemnie zaskoczony postawą nastolatka.
Nie był w stanie określić, dlaczego Louis do tego stopnia mu nie ufał, by stosować na nim takie gierki.
  ― Nie histeryzuj ― upomniał go, nie okazując po sobie zniecierpliwienia; pozostał spokojny, racjonalny, wręcz chłodny. ― Gdyby moje dolegliwości należały do poważniejszych niż to, o czym już wiesz, zapewne z własnej woli bym cię uprzedził, na co powinieneś się przygotować. Ale skoro nie ufasz mi tak kompletnie, jaki jest sens? Pewnie i tak posądziłbyś mnie o kłamstwo i drążył dalej. Ale dość o tym; przyjechaliśmy tu zjeść obiad i spędzić przyjemny wieczór. Jeżeli nie potrafisz zapanować nad swoim zachowaniem, możemy wyjść i odwiozę cię do domu.


Blake - 2018-11-25, 01:15

Poczuł się jak małe skarcone dziecko. Zacisnął usta i spuścił wzrok, a słysząc ten chłodny ton, aż skulił się na swoim miejscu. Pożałował też, że nie ugryzł się w język.
- Tylko się martwię… - wydusił i skupił się na swoim jedzeniu, nie dodając nic więcej.
Cała kolacja minęła im w ciszy. Louis nie czuł się z tym komfortowo, ale wolał nie poruszać żadnego tematu, żeby znów nie zdenerwować mężczyzny. Nie mógł też przestać myśleć o tym, co usłyszał. Może naprawdę popadał w paranoję? Może faktycznie mu nie ufał? Sam już nie wiedział, co tak naprawdę czuje.
- To… jedziemy do ciebie? - zapytał, gdy Elijah zapłacił i opuścili restaurację. Od razu też przeklął w myślach niepewność, która wybrzmiała w jego głosie. To było żałosne.


Koss Moss - 2018-11-25, 14:59

  ― Oczywiście, chłopczyku.
Elijah objął go w talii, gdy wychodzili, i ucałował krótko w miejsce tuż nad uchem.
  ― Nie martw się. Wszystko jest pod kontrolą. Jesteś ostatnio taki zestresowany. Może wezmę urlop i wybierzemy się na ferie zimowe w jakieś ciepłe miejsce. Jeśli nie chcesz materialnych prezentów, chociaż tak mógłbym cię rozpieszczać.
Poprowadził go do samochodu, pomógł mu wsiąść i po chwili zasiadł za kierownicą.
  ― Obu nam przyda się krótki wypoczynek.


Blake - 2018-11-25, 15:24

"Wszystko jest pod kontrolą" - powtórzył w myślach, marszcząc brwi. To właśnie była jedna ze spraw, która go martwiła. On miał wrażenie, że nic nie było pod kontrolą.
- Naprawdę? - Aż uniósł brwi, słysząc tę propozycję. Zaskoczyła go. - Wziąłbyś urlop w pracy, żeby pobyć dłużej ze mną? - Od razu odrzucił myśli dotyczące kosztów takiego wyjazdu. Wiedział, że nie miało to znaczenia. Gdyby tylko o tym wspomniał, Elijah znów by się zirytował. Lepiej było to zostawić i próbować o tym nie myśleć.
Nie dało się ukryć, że Spassky był pracoholikiem. Praca była dla niego na pierwszym miejscu i Louis nawet nie próbował z tym walczyć, bo i tak nie miało to sensu. Dlatego ta propozycja była naprawdę miła i znów zagłuszyła te nieprzyjemne myśli, które czasem wybijały się na pierwszy plan i kazały zastanawiać się, kim tak naprawdę jest dla Elijaha i jak ten go traktuje.
- Byłoby miło - przyznał w końcu, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że jeszcze nie odpowiedział. - I jakieś ciepłe miejsce brzmi świetnie. Mówiłem już, że nie znoszę zimna?

***

Dwa dni później Louis wrócił do mieszkania cały roztrzęsiony i nie było to wcale spowodowane pogodą panującą na zewnątrz. Kiedy wyszedł ze szkoły, tuż przed bramą czekała na niego matka, żeby poprosić go, by wrócił do domu. Chłopak miał ochotę zaśmiać się jej w twarz, bo naprawdę nie miał pojęcia, czemu nagle przypomniała sobie, że ma syna, ale nie zdążył. Kobieta od razu zauważyła nowe ubrania Louisa, które wcale nie należały do najtańszych. Doszło między nimi do ostrej kłótni, którą obserwowało kilka osób z jego klasy. Aż dziw, że żaden nauczyciel nie zareagował. I kiedy w końcu kobieta pozwoliła mu odejść, chłopak był już całkowicie wyczerpany psychicznie, a także przerażony, bo samo wspomnienie Dana wywoływało w nim ciarki. Nie chciał znów wracać do tego, co przeżywał w dzieciństwie.
Nie myślał o tym zupełnie, kiedy wybierał numer swojego kochanka. Chciał po prostu przytulić się do niego i znów poczuć się bezpiecznie, a przy nim tak właśnie się czuł. Ale Elijah nie odbierał - ani za pierwszym, ani za drugim razem. Nie odpisał też na chaotyczną wiadomość, jaką wysłał mu chłopak.
Louis znów został sam, w przestronnym, acz dusznym mieszkaniu, tylko z leniwym kotem na kolanach, nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca.


Koss Moss - 2018-11-25, 17:20

Mężczyzna zadzwonił dopiero wieczorem, kiedy już Louis zdążył pogodzić się z nieprzyjemną wizją samotnego borykania się z powracającymi problemami przeszłości.
  ― Cześć, skarbie ― usłyszał w słuchawce głos swojego kochanka. ― Dzwoniłeś do mnie. Byłem bardzo zajęty. Coś się stało, mogę coś dla ciebie zrobić?
Elijah był zadyszany, a w tle słychać było dźwięki samochodów. W mikrofon od czasu do czasu wiał silny wiatr. Wracał z wynikami ze szpitala; diagnoza niewiele wyjaśniła, znów usłyszał tylko, że powinien więcej odpoczywać, bo inaczej może się wykończyć.
Chciał odpocząć, ale przecież nie mógł w takim momencie.
Moment na zostawienie pracy nigdy nie był odpowiedni.
  ― Kotku ― westchnął, gdy tylko usłyszał, jak roztrzęsiony jest Louis. ― Nic ci już nie grozi. Już po ciebie jadę, maleńki.


Blake - 2018-11-25, 17:31

Louis aż odetchnął, kiedy usłyszał głos swojego kochanka. I zrobiło mu się jakoś lżej, kiedy ten powiedział, że zaraz do niego przyjedzie. Wiedział, że zachowuje się żałośnie i z pewnością otrzyma niejeden pobłażliwy uśmiech tego wieczoru, ale naprawdę nie chciał być sam. Nigdy nie mówił o tym Elijahowi, ale czasem miewał koszmary z Danem pełne pijackich imprez i bolesnych siniaków. Nic nie mógł poradzić na to, że sama myśl o tym mężczyźnie wywoływała w nim lęk. A obietnica matki, że Dan się z nim policzy…
Kiedy Spassky stanął w drzwiach jego mieszkania, Louis od razu do niego przylgnął, nawet nie pozwalając mu się rozebrać. Wtulił nos w jego szyję i zaciągnął się znajomym zapachem.
- Przepraszam - wydusił, nawet jeśli nie miał za co przepraszać. - Wiem, że jestem żałosny, ale to spotkanie tak mnie zdenerwowało… Przepraszam.


Koss Moss - 2018-11-25, 17:47

Elijah objął go, ale widać było, że jest trochę spięty.
  ― Co z gazem pieprzowym? Miałeś go zawsze nosić przy sobie ― upomniał młodzieńca, ale to nie przez niego był tak niespokojny, to nie Louis go zirytował, tylko ta kobieta, ta egoistka, która próbowała ciągnąć młodzieńca na dno, z którego dopiero co Elijah go wyciągnął; i ten psychopata, którym śmiała go straszyć.
Nie był pewien, jak by zareagował, gdyby spotkał go na ulicy; czy powstrzymałby się przed pobiciem go do nieprzytomności za wszystkie te razy, kiedy podnosił rękę na bezbronnego nastolatka.
Nie zapomniał, jak trudno było mu wyciągnąć z Louisa, co się właściwie dzieje. Wiedział, jak wielkie piętno ten gnój odcisnął na młodzieńczej psychice. I nie mógł zaakceptować tego, że ten epizod nadal pozostawał otwarty.
  ― Hej ― mruknął i objął chłopca mocniej. ― Lou. Spokojnie. Zajmę się tym, obiecuję.


Blake - 2018-11-25, 17:58

- Noszę - wymamrotał w jego skórę. - Ale przecież nie zagrożę nim własnej matce... - Zamrugał, odganiając łzy, które nagle zgromadziły się w jego oczach. Sam nie wiedział dlaczego. Przecież był przyzwyczajony do zachowania rodzicielki, a jednak to wciąż bolało. - Gdyby nie ty to… to nie wiem, co by ze mną było…
Chyba całkowicie się rozkleił, a przynajmniej wszystko na to wskazywało, ale kiedy mężczyzna obiecał, że się tym zajmie, od razu żywiej zareagował. Odsunął się od niego i spojrzał rozgorączkowanym wzrokiem na jego przystojną, choć bardzo zmęczoną twarz.
- Nie, nie, nie. - Pokręcił głową. - Zostaw to. To pewnie było tylko głupie gadanie, a ja tylko histeryzuję… - Uśmiechnął się nerwowo i wychylił się po krótki, spragniony pocałunek. - Nie chcę, żebyś miał przeze mnie kłopoty. Znowu. - Zawahał się, spuszczając wzrok. - I n-nie chcę, żebyś miał kontakt z Danem.


Koss Moss - 2018-11-25, 21:27

  ― Ubierz się i spakuj, pojedziemy do mnie ― polecił, nie zaproponował, i wszedł w butach do jego mieszkania, by przysiąść na chwilę na kanapie. ― Prosisz mnie o wiele ― westchnął, a kiedy napotkał spojrzenie Louisa, zrozumiał, że zabrzmiało to nie tak, jak chciał, by zabrzmiało. Nie miały dla niego wartości pieniądze, mógł spełniać wszystkie zachcianki swojego małego księcia; chodziło o coś zupełnie innego. ― Prosisz mnie o wiele, każąc mi ignorować tę sytuację. Na razie to tylko słowa, ale nie daruję sobie, jeśli przejdą do czynów. Powinienem zapewnić ci ochronę, żebyś nie musiał się bać.

Blake - 2018-11-25, 21:58

- I zapewniasz - stwierdził pospiesznie, nim przeszedł do sypialni, gdzie szybko wrzucił kilka najpotrzebniejszych rzeczy do niewielkiej torby. Później zgarnął kilka kolejnych rzeczy z łazienki i ponownie zatrzymał się przy kanapie, gdzie siedział Elijah. - Co innego możesz zrobić? Przecież nie rozwiążesz tego siłą…
Wymienił wodę kotu i nasypał mu karmy do miski, choć widział po spojrzeniu kociaka, że ten patrzy na niego z pretensją. Nie lubił zostawać sam, ale Louis nie mógł go zabrać ze sobą. To by nie miało sensu.
- Przy tobie czuję się bezpiecznie - wyznał, nie kryjąc przy tym zawstydzenia, gdy stanął przed nim i położył dłonie na jego ramionach. Górował teraz nad nim, kiedy ten siedział na kanapie. - Poza tym pewnie za bardzo użalam się nad sobą, a ty powinieneś mnie opieprzyć, a nie tak się przejmować. - Uśmiechnął się wymuszenie. - Wątpię, żeby Dan mnie tknął. Po prostu myślenie o tym… nie jest przyjemne.


Koss Moss - 2018-11-25, 22:27

  ― Mógłbym z nimi porozmawiać. Tylko porozmawiać. Dać do zrozumienia, że nie życzysz sobie, żeby którekolwiek z nich się do ciebie zbliżało. Jeśli nie zrozumieliby słów… podjąłbym kroki prawne. Mam zaprzyjaźnionego adwokata, mógłby dla ciebie wywalczyć wszystko, aniołku. Twój wuj mógłby dostać zakaz zbliżania się do ciebie, a ty już nigdy nie musiałbyś się tym martwić ― powiedział mężczyzna i podniósł się; teraz to on górował nad chłopcem. Położył dłonie na jego biodrach i nachylił się, żeby ucałować jego słodkie usta. Nie chciał, żeby coś mu się stało. Nie chciał, by ktokolwiek się do niego poczuwał… Louis był jego skarbem, jego słodkim chłopczykiem.
  ― Gotowy? Chodźmy.


Blake - 2018-11-25, 22:37

- Taak, chodź - mruknął i złapał jego dłoń.
Gdy szli na parking, Louis wciąż myślał o tym, co zaproponował mu Elijah. Przerażały go takie rzeczy - policja, prawnicy, sądy… Wiedział, że był już pełnoletni i teraz nie miało już znaczenia, w jakich warunkach kiedyś żył, ale i tak wciąż pozostawał strach przed pewnymi instytucjami. Poza tym nie wyobrażał sobie, by Spassky mógł rozmawiać z Danem lub matką. To byłoby takie żenujące! W końcu zobaczyłby, z kim tak naprawdę Louis żył i jak patologiczne jest to środowisko. Co, jeśli zmieniłby przez to o nim zdanie?
- Zobaczymy, czy znów będzie próbowała się ze mną skontaktować, ok? - Zerknął na niego, kiedy siedział już w samochodzie. - Nie odzywała się od czasu świąt, więc pewnie da sobie spokój. Nawet nie wiem, co jej odbiło, że sobie o mnie przypomniała. To było dziwne. - Położył dłoń na jego nodze, łaknąc dziś kontaktu bardziej niż zwykle. - Nie przeszkodziłem ci w niczym, co? Pracowałeś?


Koss Moss - 2018-11-25, 23:11

Zaniechał tematu – nie był w stanie zmienić niczego bez woli Louisa, a jeżeli ten wolał pozostawić ten rozdział niedomknięty, to Elijah mógł się tylko przyglądać rozwojowi wydarzeń i zaproponować pomoc w razie zaognienia sytuacji.
Miał nadzieję, że nie będzie musiał, choć miał pewne wątpliwości. Wiedział, że musi trzymać rękę na pulsie.
  ― Teraz? Nie ― odpowiedział. ― Będę musiał jeszcze popracować, ale zajmę się tobą. Jak nikt inny.
Uśmiechnął się kącikiem warg i posłał chłopcu długie spojrzenie, które miało zwiastować noc pełną wrażeń i pomóc mu trochę się rozluźnić.

Kilka tygodni później również spędzali wieczór w domu Elijaha. Chłopiec uczył się do egzaminów, a Spassky robił coś na komputerze – i nagle Louis poczuł na sobie jego spojrzenie. Kiedy podniósł głowę, Elijah lekko się do niego uśmiechnął.
  ― Chcesz mi pomóc? Chodź.
Louis przysunął się do jego boku i na ekranie komputera zobaczył stronę z apartamentami na sprzedaż.
Wszystko w japońskich znaczkach.
  ― Myślę, że nowe mieszkanie powinniśmy wybrać razem.


Blake - 2018-11-25, 23:23

Nauka przy Elijahu nigdy nie była zbyt efektywna. Louis ciągle czuł się przez niego rozpraszany, nawet jeśli mężczyzna nic konkretnego nie robił. I teraz też od razu wyczuł na sobie jego wzrok, zupełnie jakby jego całe ciało było wyczulone na każde spojrzenie mężczyzny.
- Pomóc? - Uniósł brwi i podszedł zaciekawiony do kochanka, a kiedy ten objął go jednym ramieniem w pasie, chłopak spojrzał w końcu na ekran laptopa. Nic nie rozumiał. - Nowe… co?
Ta nowa informacja uderzyła w niego z pełną mocą. Na początku był zaskoczony, później przez chwilę odczuł przyjemne ciepło w piersi, bo wszystko wskazywało na to, że Elijah chciał z nim mieszkać, a następnie…
- Ale… - zająknął się, nie wiedząc nawet, co powiedzieć. Spassky miał piękny dom, w którym mogli mieszkać. Nic się nie zgadzało, dopóki chłopak w końcu nie zauważył, że cała strona z ofertami była pełna znaczków, których nie rozpoznawał - najwyraźniej był to język japoński. - O czym ty mówisz? Jakie nowe mieszkanie?
Odsunął się od mężczyzny, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami. Nie wracali do tego tematu od miesięcy. W ostatnim czasie wszystko między nimi tak dobrze się układało. Louis myślał, że są razem szczęśliwi, w tym mieście, w tym kraju. A kiedy on tak myślał, Elijah najwyraźniej zdążył zaplanować ich wspólne życie w Japonii i nawet nie zapytał go o zdanie. To nie było fair.


Koss Moss - 2018-11-25, 23:40

Elijah założył ramię na oparcie kanapy, wiodąc wzrokiem za chłopcem, kiedy ten się odsunął.
  ― Jakiś czas temu wspominałem ci, że przedstawiono mi pewną ofertę. Długo zwlekałem z podjęciem decyzji, ale przez cały ten czas wiedziałem, jaka będzie. Do tego dążyłem i ciężko na to pracowałem. Teraz jestem jedyną osobą, której mogli to zaproponować. Przejmuję część firmy, biorę odpowiedzialność za jej rozwój i będę zmuszony zamieszkać w Tokio. Przyjąłem założenie, że będziesz chciał mi towarzyszyć, teraz, kiedy za chwilę kończysz szkołę.
Uśmiechnął się krzywo.
  ― Liczyłem na to, że po jej skończeniu z chęcią na zawsze zostawisz przeszłość za plecami.


Blake - 2018-11-25, 23:51

- Przyjąłeś założenie? - powtórzył, wciąż patrząc na niego z niedowierzaniem. - A nie mogłeś tak po prostu… no nie wiem… zapytać mnie, co o tym myślę? Czy tego właśnie chcę? Zamiast tego mówisz mi teraz, że przenosisz się do Tokio, przejmujesz część jakiejś firmy i liczysz na to, że z radością zacznę wybierać z tobą mieszkanie? To jest niepoważne.
Ukrył twarz w dłoniach i pokręcił głową. Nie wyobrażał sobie przeprowadzki na drugi koniec świata. Nie chciał takiej przeprowadzki. I to teraz, kiedy wszystko zaczęło się układać; kiedy miał już jakieś plany na przyszłość.
Ale chyba najbardziej bolało go to, jak mężczyzna go potraktował. Znów sam wszystko zaplanował i podjął decyzję. Aż dziw, że łaskawie chciał się zgodzić, by Louis pomógł mu w wyborze mieszkania...
- Francesco miał rację - wymamrotał, wspominając ostatnią rozmowę z mężczyzną, z którym, ku niezadowoleniu Elijaha, wciąż czasem się spotykał. - Kompletnie nie liczysz się z moim zdaniem, ze mną.


Koss Moss - 2018-11-26, 00:02

Elijah zmrużył lekko oczy na dźwięk nielubianego imienia w ustach Louisa. Nie wiedział, co łączy młodzieńca z Braccim, ale najwyraźniej ten zdążył już zasiać w chłopcu swoje upragnione ziarno.
Nastawiał go przeciwko niemu… I Elijah dobrze wiedział, czemu miało to służyć.
Wiedział aż za dobrze, jak działa Bracci. Powoli i cierpliwie, małymi krokami będzie chciał odebrać mu wszystko.
  ― Francesco tak powiedział? ― upewnił się, kładąc duży nacisk na to imię.
Musiałby być naiwny, żeby sądzić, że tamten raz, kiedy przyłapał ich w mieszkaniu Louisa, był przypadkowy. Musiał być w ogóle bardzo naiwny, żeby sądzić, że może zaufać nastolatkowi.
Zamknął komputer i patrzył na oblicze zdenerwowanego chłopca – i z każdą sekundą docierało do niego pełniej, że nie będzie tak, jak sobie wymarzył.
W ogóle nie będzie.
  ― Francesco Bracci to wyrachowany manipulant nastawiony tylko na to, żeby zaciągnąć cię do łóżka ― uświadomił Louisowi. ― Nic dziwnego, że próbował cię ze mną skłócić, ale chyba nie jesteś taki naiwny?


Blake - 2018-11-26, 00:12

- Żeby zacią… Co? - Louis parsknął, naprawdę nie wierząc, w jakim kierunku zmierzała ta rozmowa. - Naprawdę sądzisz, że powiedział to, żeby nas skłócić? A nie dlatego, że może faktycznie to prawda? Zresztą, sam pomysł, że on chce mnie przelecieć, jest po prostu… niedorzeczny.
Nie powinien wspominać imienia historyka, ale jakoś mu się wypsnęło, kiedy przypomniał sobie ich ostatnią rozmowę. Pamiętał też, że bardzo szybko uciął temat Elijaha, bo nie lubił o nim rozmawiać z mężczyzną. W końcu wiedział, że ci nie darzą się sympatią (nawet jeśli wciąż nie znał konkretnych powodów), więc to i tak nie miało sensu.
- Zresztą, nie zmieniaj tematu - burknął, marszcząc brwi. - Nie sądzisz, że powinieneś wcześniej mi powiedzieć o swoich planach? Czy może jeszcze powinienem ci podziękować, że chciałeś ze mną wybierać mieszkanie? - Założył ramiona na piersi, coraz bardziej zły.


Koss Moss - 2018-11-26, 00:23

Elijah uśmiechnął się ironicznie i pokręcił z niedowierzaniem głową.
  ― Czyli jesteś ― mruknął. ― Ciągle zapominam, że jesteś taki młody, i że tak łatwo tobą manipulować. A ten gnój korzysta z tego w najgorszy ze sposobów. Nie pierwszy raz zresztą.
Odłożył laptop na szafkę i podniósł się; podszedł do komody, żeby zabrać z niej papierosy.
  ― Najpierw nastawi cię przeciwko mnie, wmawiając, że jesteś przeze mnie krzywdzony czy wykorzystywany, a potem z satysfakcją wcieli się w rolę dobrego samarytanina i zabierze to, co wygrał.
Wsunął papierosa do ust i popatrzył na młodzieńca z czymś dziwnym w oczach, zapinając bluzę.
  ― Powie ci wszystko, co chcesz usłyszeć, a na końcu porzuci.


Blake - 2018-11-26, 00:35

To wszystko było takie idiotyczne. To, jak bardzo Elijah zdawał się wierzyć w swoje słowa, jak bardzo był przekonany, że ma rację. I po raz kolejny ignorował pytania Louisa, jakby nawet przez myśl mu nie przeszło, że jego zachowanie naprawdę było nie fair w stosunku do chłopaka.
- Możesz już przestać? - zapytał w końcu, tracąc nagle siły na tę kłótnię. Nie wiedział, jak do niego trafić. Po prostu nie potrafił. - Ciągle mówisz o Francesco, ale w dupie masz, żeby odpowiedzieć na moje cholerne pytania. To nie musiał być on uświadamiający mi coś, czego do tej pory nie dostrzegałem. To mógł być Matt lub ktokolwiek inny. A właściwie nikt nie musiał mi tego mówić, bo to, jak mnie potraktowałeś, wszystko mi uświadomiło. - Prychnął, widząc, jak mężczyzna zbiera się do wyjścia, żeby zapalić. - Jasne. Teraz sobie wyjdź. Bo właściwie dlaczego mamy rozmawiać o tym, że masz gdzieś moje zdanie i to, czego ja chcę. Świetnie.


Koss Moss - 2018-11-26, 00:48

Elijah otworzył przeszklone drzwi i przystanął przy wyjściu na taras, ale nie wyszedł na zewnątrz. Odpalił papierosa przy wyjściu, ale w pokoju.
  ― Dramatyzujesz, Louis ― odparł. ― Czasami naprawdę strasznie wyolbrzymiasz i szukasz problemów tam, gdzie ich nie ma.
Zaciągnął się dymem i wypuścił go dość gwałtownie, a potem potrząsnął głową, jakby odpędzał jakąś absurdalną myśl, i odwrócił się do Louisa całym ciałem.
  ― Powiedziałeś, że nie pozwolisz mi wyjechać, pamiętasz? ― zapytał. ― Że nie mogę cię zostawić. Pamiętasz, co ci wtedy odpowiedziałem?
Louis milczał, patrząc na niego swoimi wielkimi, rozczarowanymi oczami.
  ― Powiedziałem, że nie chcę cię zostawić. Że kiedy przyjdzie czas, polecisz ze mną. Ty, i zegarek. Pamiętasz? Od samego początku znałeś moją decyzję. Nigdy nie powiedziałeś mi, że masz inne plany. Prawdę mówiąc, wyglądało na to, że ich w ogóle nie masz. Ale jeśli odniosłem mylne wrażenie, to dobry moment, żebyś opowiedział mi, co chciałbyś w najbliższych latach robić i gdzie.


Blake - 2018-11-26, 01:01

Louis aż zamrugał, nie spodziewając się… tego.
- Byłeś wtedy pijany - wydusił. - Dosłownie, przyszedłeś nawalony do kliniki, a ja nie wziąłem twoich słów na poważnie. Leżałem wtedy wyczerpany po operacji i cieszyłem się jak idiota, że w końcu do mnie przyszedłeś. Jak miałem myśleć o jakiejś Japonii? - Pokręcił głową. - Od tego czasu nie wspomniałeś o tym ani razu, Elijah. Zupełnie, jakby to było takie normalne, że nagle przeprowadzasz się na drugi kontynent. To jakiś absurd.
Opadł na kanapę, wyczerpany tą sprzeczką. Jego podręczniki leżały porzucone na stole, bo zdążył już o nich całkowicie zapomnieć. Nie w głowie mu teraz były egzaminy końcowe.
- Co mam ci powiedzieć? Że nie mam tak idealnych planów, jak ty, ale chciałem zacząć tu studia, skoro już mnie do nich przekonałeś? Że ostatnio poznałem kilka nowych osób, znalazłem prawdziwego przyjaciela i nie chcę tego zostawiać? To i tak nie ma sensu, bo na wszystko znajdziesz odpowiedź. - Odetchnął głęboko, przepełniony rozczarowaniem, jakiego do tej pory nie czuł. - Kiedy przeprowadzka?


Koss Moss - 2018-11-26, 01:13

Mężczyzna oparł się bokiem o framugę, wysłuchując oskarżeń w ciszy, bez mrugnięcia okiem, bez cienia uśmiechu.
  ― Za pół roku. W sierpniu ― odpowiedział znacznie ciszej niż mówił do niego chłopiec. ― Jeżeli będziesz chciał tu zostać, zrozumiem. Zresztą…
Westchnął i znów pokręcił głową.
  ― Nie chcę, żebyś poleciał tam ze mną i mówił, że nie liczę się z tym, czego ty chcesz. Jeżeli nie widzisz siebie tam, możesz studiować tutaj, albo gdziekolwiek indziej, przecież nie zamierzam ci niczego odmawiać. Po prostu zadeklaruj się. Powiedz wprost, czego oczekujesz. Czytanie ci w myślach, jak widzisz, nie za bardzo mi wyszło.


Blake - 2018-11-26, 01:23

- Tak, to brzmi świetnie. - Prychnął. - Ja zostanę sobie tutaj i pójdę na studia, a ty przeniesiesz się do Japonii. Fantastycznie. Szkoda tylko, że jakoś naszego związku już w tym nie widzę.
Westchnął i zapatrzył się w przestrzeń, czując nagły smutek. Pół roku. Tylko tyle czasu mogło im pozostać, jeżeli nie zdecyduje się na wyjazd. A przecież tak krótko byli ze sobą! Kiedy miał się tym nacieszyć?
- Co mam ci powiedzieć? - mruknął, nie patrząc na niego. - Nie dałeś mi czasu na zastanowienie, a wybór… To żaden wybór. Nie chcę się przeprowadzać do kraju, o którym nic nie wiem, który mnie nie interesuje i w którym nikogo nie znam. I nie chcę cię zostawiać, bo pomimo tego, jak czasem mnie traktujesz… to wciąż mi na tobie zależy. - Prychnął, czując gorycz w ustach. - A było już tak dobrze… Jak zwykle musiało się zjebać.


Koss Moss - 2018-11-26, 01:37

Elijah ostatni raz zaciągnął się dymem, a potem zgasił papierosa w popielnicy na zewnętrznym parapecie i zamknął okno.
  ― Masz bardzo dużo czasu na zastanowienie. Powiedziałem ci od razu, gdy się dowiedziałem. Nawet jeśli zakładać, że nie wziąłeś sobie do serca tamtej rozmowy, wciąż masz jeszcze pół roku na podjęcie decyzji. Nie mów, że nie liczę się z twoimi potrzebami, Louis. Nie zmuszam cię do wyjazdu, przeciwnie, gwarantuję, że wesprę cię w każdej z twoich decyzji, więc ty nie zmuszaj mnie do postąpienia tak, jak będzie ci najwygodniej ― powiedział, zbliżając się do chłopca. ― Wydaje ci się pewnie, że ten wyjazd to mój kaprys, ale tak nie jest. Rezygnacja z tego wyjazdu oznaczałaby zaprzepaszczenie moich wysiłków z okresu dziesięciu lat. To nie jest zachcianka tylko świadome dążenie, ciężka praca, długoterminowy plan, któremu poświęciłem pół dorosłego życia. Popełniłem błąd, oczekując, że to zrozumiesz?


Blake - 2018-11-26, 01:45

- Popełniłeś błąd, nie rozmawiając o tym ze mną - mruknął, po raz kolejny kapitulując. Nie chciał się kłócić, nawet jeśli wciąż uważał, że zachowanie mężczyzny było nie fair. I nie był to pierwszy raz, kiedy Spassky tak postąpił.
Nie wiedział, co go tknęło, ale nagle przypomniał sobie wyznanie kochanka, o którym ostatecznie nie porozmawiali, bo Louis bał się dopytywać. Teraz jednak spojrzał uważniej na twarz Elijaha i zmrużył oczy.
- Pamiętasz, jak byliśmy na wykładach? - zapytał nagle, dość niespodziewanie zmieniając temat. - Wcześniej o to nie pytałem, ale powiedziałeś wtedy… powiedziałeś, że mnie kochasz. Naprawdę miałeś to na myśli?


Koss Moss - 2018-11-26, 01:57

  ― Oczywiście, że tak, Louis ― odparł od razu, bez ani chwili zawahania, chociaż spojrzał przy tym na chłopca, jakby nie mógł uwierzyć, że to pytanie w ogóle padło. ― Czy to Bracci też próbował kwestionować?
Usiadł obok Louisa i wyciągnął do niego ramię.
  ― Chodź tutaj do mnie. No już, przestań się dąsać. Tak, kocham cię, jesteś prześlicznym, choć czasem strasznie głupiutkim chłopcem, którego najchętniej zabrałbym ze sobą i rozpieszczał na wszystkie możliwe sposoby.
Objął go w pasie i przyciągnął bliżej, na swoje uda.
  ― Nawet, kiedy oskarżasz mnie o takie okropności, maleńki.


Blake - 2018-11-26, 02:04

Louis nie wiedział, jakiej odpowiedzi tak właściwie oczekiwał, ale był… zdumiony. Chyba nie sądził, że może usłyszeć potwierdzenie. Na dodatek tak pewne, bez żadnego wahania…
- Och. - wydusił, pozwalając się przytulić, bo sam jeszcze nie potrafił zareagować. - Ty naprawdę…
Mógł być zły, mógł czuć się oszukany, ale jak mógł nie uśmiechnąć się szeroko, kiedy przyjemne ciepło nagle wypełniło jego klatkę piersiową, niemalże go przytłaczając. Elijah Spassky go kochał. Czy potrzebował czegoś więcej?
- Ja ciebie też. - Objął go mocno, wciskając nos w jego szyję. - Bardzo. I skończ już z tym Francesco. Prawie w ogóle o tobie nie rozmawiamy. - Potarł nosem jego skórę. - Dlaczego tak bardzo go nienawidzisz?


Koss Moss - 2018-11-27, 21:03

Pogładził chłopca po plecach, opierając podbródek o jego ramię.
Powiedział mu to wtedy i teraz, bo chciał go uspokoić, ale nie poświęcił nawet kilku sekund, by zastanowić się nad prawdziwością swojego wyznania.
Czy jednak można było zarzucić mu kłamstwo? Bardzo dbał o tego chłopaka, chciał dla niego jak najlepiej i czuł się za niego odpowiedzialny; niektórzy pewnie powiedzieliby, że taka właśnie jest definicja miłości, ale Elijah prawdopodobnie miał zbyt analityczny umysł, by podchodzić do takich tematów z marzycielską powagą.
  ― Louis, mówiłem ci już, dlaczego; ile razy mogę powtarzać? Spotykaj się z nim dalej, a zobaczysz, dokąd cię to doprowadzi. Obudzisz się, gdy wykopie cię ze swojego łóżka ― westchnął, trochę już zirytowany tym, że młodzieniec pozostawał głuchy na jego ostrzeżenia i wciąż spotykał się z Braccim (bo słowa chłopca wskazywały na to, że widują się całkiem regularnie). ― Umywam ręce, jeżeli cię tak interesuje, to randkuj z nim dalej, ale nie przychodź później z płaczem.


Blake - 2018-11-27, 21:15

Louis odsunął się od jego szyi i spojrzał na niego ze zmarszczonymi brwiami. Wciąż siedział mężczyźnie na kolanach, ale nie wyglądał na zadowolonego.
- Po pierwsze - wcale z nim nie randkuje. Nie wiem, w którym momencie zasugerowałem, że jest inaczej. A po drugie… - Założył ramiona na piersi. - Chyba powinienem się obrazić. Z góry zakładasz, że wcześniej czy później dam mu się przelecieć. I mówisz to w taki sposób, jakby było to coś oczywistego. Zaraz po tym, jak powiedziałem, że cholernie mi na tobie zależy. Milutko.
Nastolatek sam już nie wiedział, co o tym myśleć. Najpierw słyszał, że Elijah go kocha, a chwilę później, że ten jest niemal pewny, że spotkania Louisa z historykiem w końcu doprowadzą do zdrady. To nie było przyjemne.
- Francesco to dobry kumpel. Trochę starszy, ale jednak kumpel. Dobrze nam się rozmawia. - Uniósł brew. - Ale jak myślisz, że przed każdym starszym facetem w końcu rozłożę nogi...


Koss Moss - 2018-11-27, 21:24

Elijah zaśmiał się cicho, ale zaraz spoważniał, jakby dopiero po chwili zrozumiał, że Louis nie żartuje – choć przecież musiał wiedzieć od samego początku, że młodzieniec mówi poważnie i jest rozeźlony tą sugestią.
  ― Och, Lou ― westchnął. ― Albo jesteś naprawdę naiwny, albo wyjątkowo kłamliwy. Zakładam to pierwsze. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, powiem ci: nie ma czegoś takiego jak przyjaźń w takiej sytuacji. Wiem, że czujesz do niego pociąg, wiem, że on czuje pociąg do ciebie i nawet jeśli dzielnie z tym walczysz, to nie jest przyjaźń, bynajmniej nie. Równie dobrze mąż mógłby przekonywać zazdrosną żonę, że ta śliczna, hojnie obdarzona biustem blondynka, z którą spędza popołudnia, to tylko jego koleżanka. Miałoby to dokładnie tyle samo wspólnego z rzeczywistością, ile twoje zapewnienia. Ale ja nie jestem zazdrosną żoną, możesz robić, co uznasz za słuszne. Zawsze mogłeś.


Blake - 2018-11-27, 21:38

Zagapił się na kochanka, zupełnie jakby nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał.
- Słucham? - Zsunął się z jego kolan, nagle tracąc ochotę na jakiekolwiek czułości. - Czuję do niego pociąg? Skąd w ogóle wiesz, co ja czuję? - Odetchnął głęboko, próbując się uspokoić. Nie było to łatwe. - I w ogóle co znaczy, że "mogę robić, co uważam za słuszne"? Jakbym z kimś się przespał, to by cię to nie obeszło?
Louis wiedział, że ich podejścia do związków i do wierności są całkowicie różne, ale jakoś myślenie o tym teraz go denerwowało. W szczególności, że przed chwilą usłyszał wyznanie, które dla niego miało ogromne znaczenie. Teraz zaczynał w nie powątpiewać.
- Sugerowanie, że mógłbym… - Pokręcił głową. - To nie jest fair.


Koss Moss - 2018-11-27, 21:50

Elijah zmrużył lekko oczy, po raz kolejny uderzony ich różnicą zdań, ich podejściami.
Louis najwyraźniej traktował seks jako równoznaczny z miłością. Elijah – nie. Pieprzył tylu ślicznych chłopców, do których nic nie czuł, że nie miało to dla niego większego znaczenia.
  ― Louisie ― zaczął ostrzegawczo. ― Znów zaczynasz histeryzować. Obiecałem ci, że będziesz moim jedynym kochankiem, ale teraz zaczynasz wymagać, żebym chciał tego samego od ciebie. Nie chcę. Nie mogę chcieć. Jeżeli nie masz takiej potrzeby, świetnie. Jeżeli masz, cóż… Jak mógłbym mówić, że cię kocham, jednocześnie odmawiając ci tego, co w młodości najprzyjemniejsze. Seks to tylko zabawa, Lou. Życie razem, to dopiero jest okazywanie uczuć.


Blake - 2018-11-27, 22:02

- Nie wymagam tego od ciebie. Po prostu nie rozumiem, jak możesz tak myśleć; jak mogłoby ci nie przeszkadzać, że pieprzyłbym się z kimś innym. Seks to zabawa, jasne. Ale nie wtedy, gdy z kimś jesteś i ci zależy. - Odwrócił wzrok i zapatrzył się w swoje dłonie. Jak miał wierzyć w zapewnienia Elijaha, kiedy ten podchodził do wierności w ten sposób? Teraz tylko czekać, aż znajdzie się jakiś atrakcyjny chłopak, albo jak skończy się problem mężczyzny i ten zatęskni za tym, czego Louis nie mógł mu dać w seksie.
Wstał nagle i podszedł do stołu, na którym znajdowały się jego podręczniki. Zgarnął nerwowym ruchem jeden z nich.
- Skończmy ten temat, bo się nie dogadamy - mruknął. - Tylko więcej nie wmawiaj mi, że marzę o kutasie Francesca, bo nigdy nie dałem ci powodów do takiego myślenia.


Koss Moss - 2018-11-27, 22:11

Elijah powiódł za nim wzrokiem.
  ― Jak chcesz ― odpowiedział krótko. ― Tylko nie wmawiaj mi więcej, że muszę cię trzymać w złotej klatce, żebyś był szczęśliwy, bo naprawdę zacznę.
Uśmiechnął się kątem warg i sięgnął po laptopa, żeby kontynuować poszukiwanie mieszkania samotnie.
  ― Dostaniesz też obrożę, jeśli chcesz.
Nie zapowiadało się na to, by Louis chciał do niego dołączyć, ale liczył się z tym, że będzie musiał w końcu wybrać między pięknym chłopcem a karierą; zrezygnować z jednego albo drugiego. Dla Louisa pewnie nic nie byłoby ważniejszym dowodem uczuć niż taki gest.
Szkoda tylko, że Spassky nie mógł sobie na taki pozwolić.


Blake - 2018-11-27, 22:34

- Wybacz, że nie docenię tego wspaniałego żartu - zakpił, zajmując swoje wcześniejsze miejsce przy stole.
Chwilę jeszcze obserwował mężczyznę, tylko domyślając się, że ten z pewnością wrócił do szukania mieszkania. Miał ochotę skwitować to prychnięciem, ale się powstrzymał. Odniósł wrażenie, że nic z ich kłótni nie wynikło; że nic nie dotarło do Elijaha.
Westchnął i zapatrzył się w podręcznik do matematyki, ale zupełnie nie przyswajał jego treści. Myślał o Japonii i o tym, że w końcu będzie musiał podjąć decyzję. Bo przecież o to chodziło, to on musiał wybrać. Spassky nie musiał tego robić - cokolwiek by nie mówił o miłości do niego (w co Louis zdążył już zwątpić i niewiele zostało z jego radości), to znacznie bardziej kochał swoją pracę i nie istniało dla niego nic ważniejszego. I chłopak już teraz wiedział, że w końcu się podda i jak zwykle zgodzi się na wszystko, nawet jeśli myślenie o przeprowadzce na inny kontynent wywoływało w nim jedynie niechęć.

***

Louis zagapił się na broszurki, jakie przyniósł mu Francesco. Znów spotkali się w kawiarnii, do której kiedyś zabrał go mężczyzna. I ten znów chciał mu pomóc, przynosząc mu informacje o różnych kierunkach, najwyraźniej pamiętając ich wcześniejszą rozmowę, gdy chłopak przyznał, że znów zmienił zdanie i dziennikarstwo nie było tym, czym chciał się zajmować. Nie wspomniał o tym, że duży wpływ miał na to Elijah i jego zdanie o humanistach.
- Chyba mi się to nie przyda - mruknął w końcu i wrócił do swojej czekolady. Uwielbiał ten napój, a w tym lokalu podawali najlepszy na świecie.


Koss Moss - 2018-11-27, 23:09

Numerami wymienili się któregoś razu, gdy spotkali się na uczelni. Louis był na sympozjum, na którym wygłaszał swoją prezentację jego kochanek, a Francesca spotkał na korytarzu, kiedy mężczyzna niósł dokumenty do rektora.
To Louis był inicjatorem tej wymiany – ale Bracci nie wyglądał, jakby przystał na nią z niechęcią.
Siedzieli teraz w tej samej kawiarni, w której spotkali się po raz pierwszy, i Francesco przyglądał się, jak chłopiec ogląda broszury z dni otwartych.
  ― Znów zmieniłeś zdanie? ― zapytał, lustrując chłopca znad swojego kubka ciemnym spojrzeniem.
Miał na sobie koszulę z zawadiacko niedopiętym kołnierzykiem i podwiniętymi rękawami, które odsłaniały muskularne, owłosione przeguby. Zmierzwione włosy przyprószone były zaczątkami siwizny, jednak zamiast szpecić, nadawały mężczyźnie jakiegoś rodzaju uroku.
  ― Oczywiście ― skwitował, kiedy Louis opowiedział mu, że to wyjazd do Japonii może pokrzyżować mu plany. ― Za wielką miłością, jak mniemam.


Blake - 2018-11-27, 23:21

- Nie musisz kpić - mruknął. - Co innego mogę zrobić? - Uniósł na niego wzrok, jakby faktycznie szukał u niego odpowiedzi, ale tak naprawdę wyglądał na zrezygnowanego. - Nie cieszy mnie to, jak widzisz. Wręcz przeraża, ale nie mam na to wpływu.
Wzruszył ramionami i uśmiechnął się wymuszenie. Odkąd Elijah uświadomił mu, że zamierza się przeprowadzić, Louis ciągle o tym myślał. Zdążył już nawet pokłócić się o to z Mattem.
- Rozmawialiśmy kiedyś o tym, że miałbym ci pozować. - Zmienił temat. - Wciąż bym chciał, o ile ty nadal chcesz. Nie wiem, czemu, ale strasznie mnie to ekscytuje. - Prychnął i pokręcił głową. - Może jednak jestem narcyzem i uwielbiam patrzeć na swoje podobizny…


Koss Moss - 2018-11-27, 23:27

  ― Ależ nie kpię ― odparł Bracci, uśmiechając się kącikiem warg. ― Siedzisz naprzeciwko kogoś, kto przyjechał na inny kontynent za wielką miłością.
Pozwolił Louisowi zmienić temat, nie ciągnąc go za język, ani też nie podsuwając gotowych rozwiązań.
Zastanowił się chwilę, zanim wysunął propozycję.
  ― Jeżeli tak cię to ekscytuje, możesz pozować na moich zajęciach. Dostaniesz dwadzieścia podobizn i nawet jakieś drobne za swój wysiłek. Dwa dni w tygodniu przez jakiś miesiąc, o ile masz tyle czasu.


Blake - 2018-11-27, 23:36

- Ej, ja tylko żartowałem z tymi podobiznami! - Parsknął śmiechem, ale od razu jego wzrok się ożywił. - Serio? To zawsze jakiś zarobek… - I własne pieniądze, dodał w myślach. - W sumie... czemu nie? Myślę, że dam radę. - Nawet nie chciał myśleć, jak niezadowolony będzie Elijah, kiedy mu o tym powie.
Rozmowa toczyła się luźno, umówili się na pierwsze zajęcia i humor Louisa, jak zawsze przy tym mężczyźnie, uległ znacznej poprawie. Zżerała go jednak ciekawość i w końcu nie wytrzymał, pytając:
- To... co się stało z tą wielką miłością? Nie musisz mówić, jak nie chcesz. - Zapatrzył się na niego, niezbyt przejęty swoją wścibskością. - Bo jesteś sam, nie? - Zmarszczył brwi. - To nawet trochę dziwne…


Koss Moss - 2018-11-27, 23:49

Bracci zaśmiał się cicho na tę dociekliwość – pytania o relacje partnerskie należały do dość intymnych, zwłaszcza że widzieli się dopiero parę razy, a Louis zadał je tak, jakby było to zupełnie naturalne – lub jakby ta wiedza naprawdę była mu potrzebna, by mógł nadać tej znajomości odpowiedni tor.
  ― Jeśli coś się pali wielkim płomieniem, to bardzo szybko obraca się w popiół ― powiedział i odstawił na stół pusty kubek. ― Nie, nie spotykam się teraz z nikim, jeżeli o to pytasz.
Spojrzenie, jakie wbił w młodzieńca, wypowiadając te ostatnie słowa, powinno dać Louisowi do myślenia, w jaki sposób odbierane są przez mężczyzn podobne pytania. Francesco wpatrywał się chłopca z uprzejmym zainteresowaniem, które sugerowało, że młodzieniec powinien jakoś wytłumaczyć się ze swojej dociekliwości – albo zalotnie udać, że nie wie, o co chodzi.


Blake - 2018-11-28, 00:04

Louis zmieszał się trochę, widząc spojrzenie Francesco.
- Wybacz. - Przeczesał nerwowo włosy. - Wspominałem już, że jestem dosyć wścibski? Nie chciałem się wtrącać w twoje życie, czy coś, ale pytam, bo… bo w sumie ja też tak mogę skończyć, nie? Elijah szybko się może znudzić. - Uśmiechnął się nerwowo, bo teraz ewidentnie za dużo powiedział. Zresztą, nie po raz pierwszy w rozmowie z tym konkretnym mężczyzną. - Właściwie… dlaczego tak go nie lubisz? Ostatnio pytałem go o to samo, ale raczej nie był zainteresowany odpowiedzią.
Oparł policzek na dłoni, zastanawiając się, czy jemu też przyjdzie samotnie żyć w Japonii. To mogło się zdarzyć. A był całkowicie zależny od Elijaha. Co, jeśli ten faktycznie będzie miał dosyć ich związku i to skończy? Jak Louis sobie wtedy poradzi?


Koss Moss - 2018-11-28, 00:11

Brew mężczyzny poszybowała w górę na to pytanie – poprawił się w krześle i upił kilka kolejnych łyków kawy z czekoladą, zanim odpowiedział.
  ― Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek mówił, że go nie lubię ― zauważył w pewnej zadumie. ― Ponieważ tak nie jest. To Elijah ma ze mną problem. Rozumiem, że nie wspominał ci, dlaczego.
Spojrzenie chłopca było wystarczającą odpowiedzią. Oczywiście, że Elijah zachował to dla siebie.
  ― No to ― uśmiechnął się krótko, bez wesołości ― będziesz musiał go o to zapytać, jeżeli jeszcze się nie domyślasz.


Blake - 2018-11-28, 00:19

Chłopak zmarszczył brwi, nieusatysfakcjonowany.
- Daj spokój - jęknął. - Oczywiście, że nic mi nie powie. Samo wspomnienie twojego imienia wywołuje zgrzyt. Albo jego skojarzenia podążają w rejony, których nie rozumiem i nie chcę zrozumieć. - Spojrzał wymownie na mężczyznę, sugerując, czym mogły być te "rejony".
Nie wiedział, czemu Elijah mógł tak bardzo nie znosić Francesco. I jemu też nie do końca wierzył, gdy ten mówił, że wcale nie darzy matematyka niechęcią. Widział przecież, jak na siebie patrzą. Obaj.
- Reprezentujesz sobą wszystko to, czym Elijah gardzi. - Uśmiechnął się krzywo. - Nic dziwnego, że cię nie lubi. Ale to musi być coś więcej… Jakiś kochanek? - Rzucił, bardziej zgadując, niż naprawdę o tym myśląc.


Koss Moss - 2018-11-28, 00:35

Francesco nie odpowiedział i wydawało się już, że zignoruje pytanie – zupełnie tak, jak miał to w zwyczaju Elijah. Kiedy jednak Louis otwierał już usta, mężczyzna odchrząknął, podniósł spojrzenie ze swojego kubka na młodzieńczą twarz i machnął głową w stronę drzwi.
  ― Możemy porozmawiać o tym w innym miejscu.

Kilkanaście minut później wyszli z lokalu i skierowali się do parku. Tutaj w bliskim sąsiedztwie było mniej par uszu, które mogłyby coś zasłyszeć. Bracci schował ręce do kieszeni; przemierzyli alejkę, minięci tylko przez jakąś kobietę z wózkiem.
  ― Przyjaźniliśmy się kiedyś ― powiedział w końcu Francesco. ― Poznałem go, gdy od wielu lat miał już kochanka. Ten chłopak był dość młody. ― Bracci przystanął przy oblodzonej sadzawce i spojrzał Louisowi w oczy. ― Podobny do ciebie, przynajmniej wyglądem ― wychrypiał. ― Piękny, cichy, uległy i całkowicie zależny finansowo. Wszystko by dla niego zrobił, tak bardzo był zaangażowany.
Urwał i uśmiechnął się kącikiem warg. Coś w jego spojrzeniu zmieniło się; można było odnieść wrażenie, że coś przemilczał.
  ― Tak jakoś wyszło, że zostawił go dla mnie ― uciął znacznie luźniej. ― Elijah bardzo się zdenerwował i od tego czasu już się do mnie nie odzywa.


Blake - 2018-11-28, 00:43

Od wielu lat.
Umysł Louisa zatrzymał się na chwilę na tych trzech słowach, bo tego się nie spodziewał. Elijah nigdy nie wspominał, że był w dłuższym związku. Oczywiście był znacznie starszy i mógł mieć za sobą nawet kilka poważnych związków, ale wydawał się tak bardzo niezwiązkowy, że chłopak go nawet o to nie podejrzewał.
I miałby się przyjaźnić z Braccim? Louis jakoś sobie tego nie wyobrażał. To były dwa różne światy.
- Tak jakoś wyszło? - Uniósł brwi. - Mówiłeś, że był bardzo zaangażowany. I tak nagle zmienił zdanie i wybrał ciebie? - Zagryzł dolną wargę, czując się nieco niekomfortowo. Opis dawnego kochanka Elijaha niepokojąco przypominał jego samego. - Co się stało z tym chłopakiem?


Koss Moss - 2018-11-28, 01:02

  ― Miał traumę i nie poradził sobie z nią. Chyba dałem się zwieść sztucznym uśmiechom.
Francesco spojrzał w zamyśleniu w niebo i potarł podbródek.
  ― Postanowiłem wtedy, że nie będę już się wtrącał w podobne kwestie ― przyznał. ― Ale czasami dość trudno tego uniknąć. Zauważyłem, że zachowuje się wobec ciebie dosyć zaborczo. Mocno szarpał twoim wózkiem na przyjęciu Sylwestrowym. Ale to jedyny przejaw jego gwałtowności w kontaktach z tobą, jak wolałbym zakładać. Zgadza się?


Blake - 2018-11-28, 01:15

- Traumę? - powtórzył. Nadal nie do końca rozumiał całą tę sytuację, ale w uproszczeniu mógł przyjąć, że Elijah miał kochanka, którego Francesco mu odbił. Mógł to przyjąć, ale dlaczego miał wrażenie, że kryło się za tym coś więcej?
Objął się ramionami i spojrzał na niego, marszcząc brwi.
- Zaborczy? Może trochę. Ale na tym przyjęciu, jak wiesz, nie był sobą. - Uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Zwykle nie reaguje tak gwałtownie. - Pomyślał o seksie i preferencjach Elijaha, ale to nie miało znaczenia. - Nie jestem jakąś ofiarą, czy coś. Chyba nie masz żadnych podstaw, żeby zakładać, że mogłoby mi się coś… dziać? Elijah taki nie jest.


Koss Moss - 2018-11-28, 01:22

Francesco spojrzał na chłopca bardzo uważnie, jakby próbował doszukiwać się na jego twarzy jakichś ukrytych sińców, nic jednak nie znalazł.
  ― Przeciwnie, mam ich dość dużo ― odparł i odchrząknął cicho. ― Widzisz tamtą kobietę?
Patrzył w kierunku pani z wózkiem, która przed chwilą ich minęła, a teraz przysiadła na ławce kilkanaście metrów dalej.
  ― Chwilę temu była bez wózka pod kawiarnią. A za pierwszym razem, gdy zabrałem cię na czekoladę, siedziała przy stoliku tuż obok. Twój ukochany wie o każdym twoim spotkaniu.


Blake - 2018-11-28, 01:35

Louis od razu odwrócił się w stronę wspomnianej kobiety, nawet nie siląc się na dyskrecję. Rozchylił usta i gapił się na nią przez chwilę, zanim pokręcił głową.
- To absurd - wykrztusił.
Nie potrafił powiedzieć, czy Francesco mówi prawdę. Nie przyglądał się otoczeniu, a tym bardziej nie pamiętał, kto znajdował się w kawiarni, gdy pierwszy raz wybrali się na czekoladę. Jak historyk mógł to pamiętać?
- Żartujesz - stwierdził, choć wcale nie dostrzegł na twarzy mężczyzny rozbawienia. - Albo jesteś przewrażliwiony. Skąd w ogóle taki pomysł? Elijah mnie nie śledzi. - Głos miał stanowczy i pewny. Sugestia Francesca była dla niego zbyt abstrakcyjna. Nie wierzył w to.


Koss Moss - 2018-11-28, 01:42

Francesco pokiwał głową – przyjął do wiadomości to, że chłopcu trudno zaakceptować prawdę, gdyż musiała być dla niego przerażająca. Wystarczyło spojrzeć na tę minę.
Nie był pewien, czy dobrze zrobił, po raz kolejny wtrącając się w sprawy Elijaha.
  ― Jeśli zaczniesz zwracać na to uwagę ― powiedział ― zobaczysz, że spotykasz przypadkiem przynajmniej kilka osób. Jej jestem już pewien.
Uśmiechnął się krzywo.
  ― Tamtego też bardzo uważnie obserwował. A później karał. Czy Elijah cię kara?


Blake - 2018-11-28, 01:48

- Co…? - Louis otworzył szerzej oczy, nie dowierzając. - Jak to ka… Nie, nie. - Pokręcił głową. - Nie wiem, co ci naopowiadał tamten chłopak, ale Elijah taki nie jest. Nie jest jakimś świrem, który każe śledzić swojego faceta, a później go karze za jakieś wyimaginowane przewinienia.
Nie spodziewał się, że ta rozmowa może podążyć w tak dziwnym kierunku. To, co mówił Francesco, wydawało mu się totalną bzdurą. Znał przecież swojego kochanka. Byli ze sobą ponad trzy miesiące i Louis wiedział, że ten nie zachowuje się tak, jak insynuował to historyk.
- Elijah nie jest taki zaborczy, jak ci się wydaje po tym, co widziałeś na przyjęciu. Nie jest nawet zazdrosny. - Prychnął. - Nigdy nie kazałby mnie śledzić.


Koss Moss - 2018-11-28, 19:39

Mężczyzna uśmiechnął się z pewnym uznaniem dla tej niezłomnej młodzieńczej wiary w ukochanego. Elijah Spassky potrafił mydlić oczy. Nic dziwnego, że Louis nie chciał teraz przyjąć do wiadomości brutalnej prawdy. Znali się zapewne od zaledwie kilku miesięcy, to za mało czasu, by nabrać jakichkolwiek podejrzeń.
Ale nie było jeszcze za późno, aby uniknąć błędu.
  ― Skoro tak mówisz ― odparł Francesco.
Ale nawet Louis musiał poczuć się teraz niepewnie. Bracci znał Spasskyʼego dłużej. Czy lepiej?
  ― Jest jedna mądra rzecz, którą możesz zrobić. Tak na wszelki wypadek, gdybym jednak miał rację ― podjął. ― Nie bądź zależny. Odkładaj własne pieniądze, żeby móc w każdej chwili trzasnąć drzwiami, wrócić z tej Japonii i nie znaleźć się w, jak to mówią, czarnej… Cóż, to uniwersalna rada, prawda? Najważniejsze, żebyś zawsze miał wyjście awaryjne.


Blake - 2018-11-28, 20:10

Louis kiwnął głową, choć wiedział, że nie będzie to łatwe zadanie. Elijah nie byłby zadowolony, gdyby teraz znalazł pracę, kiedy zbliżały się egzaminy. Ale chłopak wiedział, że będzie potrzebował własnych pieniędzy - może nie po to, żeby uciekać, jak sugerował Francesco, ale by być przygotowanym na chwilę, w której matematyk się nim znudzi. Bo choć mężczyzna zapewniał go o swoim uczuciu, to chłopak coraz bardziej wierzył w niezbyt pozytywny rozwój wydarzeń.
- Spróbuję - mruknął. - Ale i tak udowodnię ci, że się mylisz.
Zerknął krótko na kobietę, która wciąż siedziała na pobliskiej ławce. Czuł się trochę jak w tanim filmie szpiegowskim, a wcześniejsze słowa historyka wciąż brzmiały dla niego absurdalnie. Właściwie, mógłby zacząć zastanawiać się nad jego zdrowiem psychicznym, gdyby nie to, że mężczyzna nie dał mu wcześniej żadnych podstaw, by podejrzewać go o podobne problemy.
- Obejmij mnie - powiedział nagle i bardzo stanowczo. - Idąc twoim tokiem myślenia, Elijah zaraz się o tym dowie i pewnie się wścieknie. Udowodnię ci, że mylisz się co do niego.


Koss Moss - 2018-11-28, 20:58

Francesco popatrzył na niego z nutką zaskoczenia widoczną w ciemnym spojrzeniu. Taka prośba rzeczywiście była chyba ostatnią, jakiej się spodziewał.
  ― Objąć cię ― powtórzył. ― To nietrafiony pomysł, Louis. Nie musisz mi niczego udowadniać, to nic już nie zmieni. Zadałeś pytanie, a ja na nie odpowiedziałem, to wszystko. Zrobisz z tym, co zechcesz.
Wypuścił z ust kłąb pary i zerknął mimochodem na zegarek.
  ― Jak ten czas szybko leci ― zauważył. Ich spotkanie przypadło akurat na okienko między jego zajęciami. ― Obawiam się, że muszę już iść na zajęcia. Przystanek jest po drodze, więc mogę cię odprowadzić.


Blake - 2018-11-28, 21:14

- Twierdzisz, że mój facet jest świrem, który każe mnie śledzić i może zrobić mi krzywdę. W ten sposób pokazałbym ci, że to nieprawda. - Wzruszył ramionami. - Nie wiem, co ci naopowiadał ten chłopak, ale nigdy nie uwierzę, że Elijah mógł go skrzywdzić.
Francesco znał dłużej Spassky’ego, ale Louis nie mógł mu uwierzyć. Elijah miał swoje wady, ale był dobrym człowiekiem. Nie było co do tego wątpliwości.
- Jasne, chodźmy. - Wsunął dłonie w kieszenie płaszcza. - I dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. - Uśmiechnął się oszczędnie, wciąż zamyślony. - Widzimy się we wtorek na twoich zajęciach, tak? Daj mi znać, jakby coś się zmieniło.


Koss Moss - 2018-11-28, 21:23

Francesco pokręcił lekko głową.
  ― Nie musisz mi niczego pokazywać ― odpowiedział. ― Znam go dziesięć lat. Sam mi pokazał.
Poszli do bramy parku i opuścili go, a jeśli Louis odwrócił się przez ramię, to zobaczył, że kobieta podniosła się z ławki i zaglądała troskliwie do wózka.
  ― We wtorek o osiemnastej. Wydział historyczny ― potwierdził. ― Sala sto dwadzieścia jeden. Na parterze wisi plan, możesz na nim zobaczyć, gdzie ma zajęcia każdy z prowadzących.
Uśmiechnął się w ten swój zagadkowy sposób.
  ― Ale możesz przyjść trochę wcześniej. Może zespół teatralny wypożyczy nam jakieś ciekawe, inspirujące przebrania dla ciebie. Zapytam.


Blake - 2018-11-28, 21:33

- Dziesięć… Och. - To była kolejna informacja, która go zaskoczyła. - Ale czy kiedykolwiek widziałeś, żeby skrzywdził któregoś ze swoich kochanków? Byłeś tego świadkiem, czy wiesz o tym, bo tamten chłopak tak ci powiedział? - Louis drążył temat, ale jak miał tego nie robić, kiedy bezpośrednio go to dotyczyło. Chciał wiedzieć jak najwięcej.
Zerknął za siebie odruchowo, ale nie widział już kobiety z wózkiem. Zapewne została w parku. Francesco musiał się pomylić.
- Spoko, przyjdę wcześniej. - Uśmiechnął się na samą myśl o nadchodzącym pozowaniu. To były łatwe pieniądze. Z pewnością nie wymagały tyle pracy, co stanie na zmywaku przez kilka godzin. - Często szukasz modeli na zajęcia?


Koss Moss - 2018-11-28, 21:39

Zawiesił się trochę – chłopiec miał ciekawą tendencję zadawania skrajnie różnych pytań w tym samym momencie, musiał więc wybrać, którym zająć się najpierw.
  ― Od czasu do czasu ― odpowiedział. ― Staram się zawsze tworzyć dla nich wyzwania, dbać o ich wszechstronny rozwój. Ostatnim razem zaprosiłem staruszkę. Chciałem sprawdzić, jak sobie poradzą z takim wyzwaniem. Natomiast jeżeli chodzi o tamtego chłopca, powiedzmy, że widziałem dość, żeby mieć swoje przekonania. Wybacz mi, nie chcę opowiadać o szczegółach. Ten dzieciak nie żyje i nie czuję się dobrze, rozgrzebując to.
Przystanął, bowiem doszli już do przystanku. W tym samym momencie z parku wyszła kobieta z wózkiem i ruszyła powoli w ich stronę.


Blake - 2018-11-28, 21:57

Oczy Louisa rozszerzyły się, gdy usłyszał kolejną informację. Chciał zapytać, co się stało, ale wiedział, że nie wypada. Mina Francesca powiedziała mu wszystko.
- Przepraszam - mruknął. - Nie chciałem cię do niczego zmuszać. Po prostu… jak mam nie czuć zaniepokojenia, kiedy mówisz takie rzeczy?
Zagryzł dolną wargę, a jego wzrok napotkał kobietę z parku. Zmrużył oczy, przyglądając się jej. To musiał być zwykły zbieg okoliczności. To się zdarza. Nie mógł przecież nagle popaść w paranoję.
Chłopak z daleka już widział swój autobus, więc zostały mu zaledwie sekundy na podjęcie decyzji. Wiedział, że to był głupi pomysł i Francesco też tak uważał, ale nawet jeśli mężczyzna nie potrzebował żadnych dowodów, to Louis chyba sam potrzebował dowodu na to, że się nie myli.
Historyk wydał z siebie zaskoczony dźwięk, kiedy chłopak niemalże rzucił się na niego, obejmując go za kark i przyciskając usta do jego policzka.
- Przepraszam - ponownie wymamrotał, zanim odsunął się od niego, pomachał mu i wskoczył do autobusu. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund, więc mężczyzna nie miał nawet szansy, by jakoś zareagować.
Już w środku nastolatek wyciągnął telefon, żeby napisać mu wiadomość z wyjaśnieniami i ponownymi przeprosinami. Nie chciał, by ten się na niego obraził za jego zachowanie. Louis bywał porywczy, miał czasem niezbyt mądre pomysł i trzeba było się do tego przyzwyczaić.


Koss Moss - 2018-11-28, 22:10

Louis nie dostał od Francesco żadnej odpowiedzi – zapewne będzie musiał wyjaśnić mu to, kiedy zobaczą się we wtorek.
Zapewne miał mieszane uczucia, kiedy wrócił do domu. Trudno było uwierzyć, że Elijah mógłby do tego stopnia sprawować nad nim kontrolę, ale czy tego chciał, czy nie, młodzieniec musiał przyznać, że dał mu taką możliwość.
Wziął od niego wszystko. Nawet telefon, z którego wysłał wiadomość do Francesco. I wcale nie mógł mieć pewności, że nie było na nim oprogramowania, które wysyłałoby kopię każdej wiadomości do Elijaha.
W takim przypadku wiedziałby już o wszystkim. Nawet o całym tym misternym planie, by sprowokować go do ujawnienia swojej wiedzy.
Trudno będzie udowodnić coś takiego.
Spassky zadzwonił do chłopca późnym wieczorem, sądząc po zadyszce, prosto z siłowni.
  ― Cześć, maleńki ― przywitał go. ― Jak ci minął dzień?


Blake - 2018-11-28, 22:25

- Hej. - Przywitał się. - Całkiem przyjemnie. W szkole było luźno, nie muszę nic robić na jutro. Można powiedzieć, że mam wolne. - Specjalnie nie wspomniał o tym, że po szkole widział się z mężczyzną, którego Elijah szczerze nie znosił. - Wpadniesz do mnie? Zrobiłem kolację. Moglibyśmy zjeść razem. - Wydął dolną wargę, słysząc odpowiedź kochanka. - Bardzo ładnie proszę? Kochanie…
Uśmiechnął się zwycięsko, kiedy usłyszał, że mężczyzna jednak do niego przyjedzie. Gdyby wiedział, o co Louis zamierza go zapytać, z pewnością nie zgodziłby się na to spotkanie. A nastolatek miał już plan. Chciał wyciągnąć od kochanka, kim był ten chłopak i w końcu zrozumieć, dlaczego Francesco myślał o Elijahu tak, a nie inaczej. Wciąż go to martwiło. I ta kobieta w parku… Ciągle przyłapywał się na myśleniu o niej. Miał wrażenie, że popada w paranoję.


Koss Moss - 2018-11-28, 22:38

Przyjechał, choć pewnie rzeczywiście wybrałby samotny wieczór, gdyby wiedział, że Louis zamierza go zniszczyć.
Miał ze sobą kwiaty, ale nie tylko je. Wbrew prośbie Louisa kupił mu piękny, skórzany portfel.
Może te prezenty miały jakiś sens; gdyby młodzieniec postanowił je spieniężyć, z pewnością byłoby go stać na powrót z Japonii i niezależne życie przez przynajmniej kilka miesięcy.
Gdy się nad tym zastanowić, Spassky musiał mieć naprawdę dużo pieniędzy. Trudno było uwierzyć, że tak się dorobił zupełnie sam, w jednej tylko pracy.
  ― Cześć, Lou.
Wszedł do mieszkania jak do siebie; zdjął płaszcz i powiesił go na wieszaku, ale jak zwykle został w butach.
  ― Nie mogę zostać dziś długo, ale po kolacji zawsze możemy jechać do mnie.


Blake - 2018-11-28, 22:53

- Są piękne - stwierdził, kiedy mężczyzna wręczył mu kwiaty. Gdyby koledzy Louisa wiedzieli, że ten dostaje takie prezenty, z pewnością śmialiby się z niego bardzo długo i nigdy nie daliby mu o tym zapomnieć. Nie był to typowy podarek dla mężczyzny, ale naprawdę je uwielbiał. Otrzymywanie ich było niezwykle przyjemne. - I portfel też, dziękuję. - Pocałował go krótko, myśląc o tym, że był to kolejny drogi prezent, który otrzymał, choć prosił Elijaha, by ten się ograniczył. Jak widać - zupełnie się tym nie przejął.
Przeszedł do części kuchennej i wstawił kwiaty do wazonu. Wszystko już było gotowe i pozostało jedynie nałożyć jedzenie na talerze.
- Jak już mówiłem, nie mam nic na jutro, więc jeśli nie będę ci przeszkadzał, to możemy jechać do ciebie - powiedział, gdy ustawiał talerze na stole. Przyniósł jeszcze wysokie szklanki z wodą i usiadł naprzeciwko mężczyzny. Zastanawiał się, czy ten po wspólnej kolacji wciąż będzie chciał zabrać go do siebie. Mogło być różnie. - A tobie jak minął dzień?
Nastolatek najpierw zamierzał powiedzieć mu o propozycji Francesca i pozowaniu, a następnie przejść do poważniejszych kwestii. Czuł, że już pierwsza wzmianka o Francesco nie spodoba się mężczyźnie. Dalej mogło być tylko gorzej.
Przez to wszystko był trochę nerwowy i Elijah musiał to zauważyć.


Koss Moss - 2018-11-28, 23:11

Elijah przyjrzał się uważnie twarzy chłopca. Po Louisie właściwie od razu było widać, kiedy coś knuł, albo kiedy coś go martwiło, albo kiedy był niezadowolony.
Teraz najwyraźniej próbował zebrać się w sobie, by zacząć jakiś temat.
Zapewne bardzo trudny. Może chodzi o ten wyjazd do Japonii.
Chce powiedzieć, że nie dołączy. A może prosić, by Elijah został?
To nie było możliwe – chyba zaznaczył to już dość jasno.
A może chodzi mu o Bracciego?
  ― Co się dzieje? ― zapytał nieufnie, gubiąc raptem wszelkie ślady uśmiechu, wszelkie maski, które upodabniałyby go do człowieka, w którym Louis tak się zadurzył. Przed chłopcem zasiadał teraz potwornie zmęczony życiem mężczyzna.
Bez względu na temat, jaki Louis chciał poruszyć, Elijah nie miał zbyt wiele powodów do optymizmu.


Blake - 2018-11-28, 23:28

- Nic wielkiego - jęknął. - Nie rób takiej miny, no. - Uśmiechnął się do niego nerwowo, już widząc, że nie będzie wcale łatwo. - Widziałem się dziś z Franceskiem po szkole. - Upił trochę wody, bo nagle zaschło mu w ustach. - Zaproponował, żebym pozował w przyszłym tygodniu na jego zajęciach. Łatwa kasa, niewiele trzeba robić. - Wbił widelec w kawałek mięsa, nie wiedząc, jak odebrać przedłużającą się ciszę, która zapadła po jego słowach. - Nie jesteś zły, prawda?
Twarz mężczyzny nie wyrażała żadnych emocji. Louis strasznie tego nie lubił, bo nigdy nie potrafił przewidzieć reakcji Elijaha. A to przecież był dopiero początek tego, co chciał mu powiedzieć.


Koss Moss - 2018-11-28, 23:38

Elijah uniósł brew; twarz lekko mu stężała.
  ― Pytasz właśnie, czy jestem zły, że zignorowałeś wszystkie moje ostrzeżenia i postanowiłeś nadal zadawać się z tym człowiekiem? ― upewnił się dość chłodno. ― Że nic sobie nie zrobiłeś z mojej prośby, żebyś do końca szkoły, przez trzy raptem miesiące, skupił się tylko na nauce? Może na początku. Teraz mi to już obojętne. Młody jesteś, masz prawo… ― urwał, jakby cisnęło mu się na usta coś, czego jednak wolał nie mówić ― …do głupich zachowań. Ale zachowaj je dla siebie, zanim stracę resztki wiary w twoją odpowiedzialność i zdrowy rozum.
Wyraził się ostro, bezlitośnie.
Jak inaczej mógłby, gdy chłopak tak jawnie go lekceważył.
Wiedział, kto za tym stoi, doskonale wiedział.


Blake - 2018-11-28, 23:50

Mógł przewidzieć, że mężczyzna nie będzie zachwycony, ale tak ostra reakcja jednak trochę go zaskoczyła. Zwiesił ramiona i odłożył sztućce, tracąc ochotę na jedzenie.
- Jakie ostrzeżenia, Elijah? Powiedziałeś tylko, że jest manipulantem i chce mnie zaciągnąć do łóżka, co jest bzdurą. A coś na potwierdzenie twoich słów, czy mówisz tak tylko dlatego, że go nie znosisz? - Zacisnął na chwilę wargi. - Poza tym to pozowanie może mi zająć kilka godzin w tygodniu. I może skończyć się na dwóch, trzech razach. Jak to wpłynie na moją naukę? I w ogóle, dlaczego to takie głupie? - Założył ramiona na piersi. Nie chciał się nakręcać i przyjmować bojowej postawy, ale słowa kochanka go drażniły. - Poza tym myślałem, że mogę powiedzieć ci wszystko. Cóż, przepraszam, że jestem szczery.


Koss Moss - 2018-11-29, 00:01

Elijah westchnął z nieskrywaną irytacją.
  ― Właśnie te ostrzeżenia. Bracci to manipulant i intrygant. Już teraz widzę jego wpływ na ciebie. Zrobiłeś się wyszczekany, zacząłeś stawiać na swoim. Najpierw jakieś luźne studia, po których będziesz pracował na kasie w Walmarcie, teraz zarabianie jakichś żałosnych groszy u tego frajera. I po co ci to wszystko, aż tak mi nie ufasz? Po co ci te twoje własne pieniądze, ile on ci za te sesje chce dać, co?
Wyciągnął portfel, z niego plik banknotów, który niechętnie rzucił na stół.
  ― Na co tak zbierasz, co? Na życie beze mnie? To masz. Schowaj sobie te pieniądze, głęboko do tego portfela, a portfel gdzieś zakop, bo ci jeszcze zabiorę. Nie mogę uwierzyć, że możesz być do tego stopnia naiwny.
Louis pierwszy raz doprowadził go do takiego stanu. Mógł śmiało stwierdzić, że Elijah jest wytrącony z równowagi, a przecież nawet jeszcze nie wspomniał o tym, o czym chciał rozmawiać tak naprawdę.
Mężczyzna nawet nie dotknął posiłku. Wstał, zaciskając dłonie w pięści, i ruszył do wieszaka po swój płaszcz.
Za długo się nie nasiedział.


Blake - 2018-11-29, 00:18

Louis nie potrafił oderwać wzroku od pliku banknotów, którym Elijah niemalże w niego rzucił. Nie spojrzał na kochanka, kiedy ten ruszył do wyjścia. Podciągnął kolana pod brodę i skulił się na krześle, wciąż słysząc w głowie słowa, które tak bardzo bolały.
Nigdy nie widział mężczyzny w takim stanie. I nie spodziewał się, że ten może zareagować tak gwałtownie na wieść o tym, że Louis znalazł sobie dorywczą pracę, o ile w ogóle można było nazwać to zajęcie pracą. Może chodziło o to, że była ona związana z osobą Francesca, a może po prostu o to, że chciał sam chociaż w minimalnym stopniu na siebie zarabiać. Nie miało to teraz dla nastolatka większego znaczenia, bo i tak usłyszał już dość.
Wiedział, że tak będzie z tymi studiami; że nie będzie mógł zajmować się tym, czym chce, i nie dostanie żadnego wsparcia, a jedynie pogardę. Elijah mógł do tej pory udawać, że aż tak mu to nie przeszkadza, ale teraz naprawdę pokazał, co o tym myślał. I Louis sam już nie wiedział, gdzie podział się człowiek, w którym się zakochał.
- Przepraszam, że nie jestem taki, jaki chciałbyś, żebym był - wymamrotał, choć powiedział to bardziej do swoich kolan, niż do mężczyzny.
Miał łzy w oczach i chciał już, żeby Spassky wyszedł. Nie spodziewał się, że ta kolacja potoczy się tak źle. Nawet nie miał szansy, żeby zapytać o to, co tak naprawdę go interesowało.


Koss Moss - 2018-11-29, 19:18

Elijah założył już płaszcz i przystanął przy drzwiach. Odwrócił się przez ramię; Louis naprawdę nic nie rozumiał.
  ― Tu nie chodzi o przepraszanie za to, kto jaki jest ― odparł. ― Tu chodzi o konkretne zachowania, o działanie z premedytacją wbrew czyimś prośbom, wbrew rozsądkowi. Powiedziałem ci, kim jest ten człowiek, jaki jest, jakie są jego intencje, ale mimo to ciągle się z nim widujesz. Widzę, że bardziej ufasz jemu niż mi, i mam ochotę naprawdę ci coś zrobić, żebyś w końcu miał do tego prawdziwy powód. Prosiłem, żebyś nie myślał o zarabianiu, dopóki nie skończysz szkoły, i to też zignorowałeś. To jest elementarny brak zaufania. Sądzisz zapewne, że wyrzucę cię na bruk, zostawiając na lodzie przy pierwszej lepszej kłótni. Nie mam szesnastu lat, Reid. Nie mierz wszystkich swoją miarą. Jeżeli chcesz odejść, możesz mi o tym powiedzieć, dam ci te pierdolone pieniądze. Zawsze. Nawet, gdy mnie wkurwisz. I przestań robić z siebie ofiarę, sam tworzysz wyimaginowane problemy.


Blake - 2018-11-29, 21:19

Gdyby Louis mógł zniknąć, z pewnością chciałby, by stało się to w tym momencie.
Drgnął nerwowo i skulił się jeszcze bardziej, kiedy usłyszał swoje nazwisko. Elijah nigdy tak do niego nie mówił. I choć nie krzyczał, to jego słowa były na tyle ostre, by chłopak przełknął nerwowo ślinę.
"Widzę, że bardziej ufasz jemu niż mi, i mam ochotę naprawdę ci coś zrobić, żebyś w końcu miał do tego prawdziwy powód".
Nawet nie chciał wiedzieć, co mężczyzna miał na myśli.
Nie odezwał się ani słowem, a gdy Elijah w końcu wyszedł, otarł mokre policzki i zaśmiał się nieco histerycznie. Był idiotą, myśląc, że będzie tak, jak sobie wyobrażał. Znów zderzył się z rzeczywistością i było to wyjątkowo bolesne zderzenie.

Następnego dnia wysłał Francesco wiadomość. Miał nadzieję, że tyle wystarczy. Nie chciał się tłumaczyć.
Przepraszam, ale będziemy musieli odwołać wtorkową sesję. Właściwie myślę, że nic z tego nie będzie. Wybacz, że wprowadzam takie zamieszanie. I przepraszam za tę akcję na przystanku. Mam nadzieję, że nie jesteś na mnie zły.
Louis długo myślał o tym, co wydarzyło się poprzedniego wieczora i doszedł do wniosku, że nie powinien być niewdzięczny. Gdyby nie Elijah, mógłby skończyć na wózku, albo zostać zgwałconym. Może nigdy nie wyrwałby się z domu matki… Jeśli miał za to zrezygnować z kilku rzeczy, to mógł to zrobić, nawet jeśli groziło to tym, że uśmiech na jego twarzy może stać się znacznie rzadszym widokiem.


Koss Moss - 2018-12-01, 20:14

Elijah nawet do niego nie zadzwonił. Jeżeli Francesco miał rację, to pewnie nie musiał tego robić, żeby doskonale orientować się w tym, co robi Louis i kogo zaprasza do swojego domu.
Niemniej jednak cisza, która między nimi zapadła, była trochę inna niż zwykle. Louis mógł mieć wrażenie, że jego kochanek naprawdę nie ma ochoty nawet na niego patrzeć.
Francesco nie odpisał; nigdy nie odpisywał na wiadomości chłopca. Wieczorem jednak zaskoczył go telefonem.
  ― Dobry wieczór, Louis. ― Niskim głosem przywitał się, gdy tylko nastolatek odebrał. ― Zakładam, że to twój ukochany stoi za taką decyzją?


Blake - 2018-12-01, 20:27

Zanim spojrzał na wyświetlacz, myślał, że dzwoni Elijah, ale szybko został wyprowadzony z błędu. Zresztą, nie wiedział nawet, czy chciałby teraz rozmawiać z kochankiem. Chyba obaj potrzebowali przerwy, żeby wszystko sobie ułożyć.
- Elijah? Nie… - Starał się brzmieć na zaskoczonego, jakby sama sugestia, że Spassky mógł stać za jego decyzją, była absurdalna. Wiedział, że mu się nie udało. - Po prostu… chyba powinienem skupić się na nauce. Zbliżają się egzaminy i… um, sam wiesz.
Czuł się głupio, kłamiąc. Przyznanie się jednak do tego, że jego facet wymusza na nim pewne rzeczy i nie lubi, kiedy Louis mu się sprzeciwia, było upokarzające. Wciąż nie potrafił sobie z tym poradzić.


Koss Moss - 2018-12-01, 23:51

Francesco domyślił się prawdy – takie argumenty mógłby wysuwać troskliwy, zmęczony życiem rodzic, ale nie pełen życia nastolatek.
  ― Cóż za nietypowe podejście ― skwitował, ale bez gniewu. Mógł zaplanować zajęcia w inny sposób. Zmiana założenia skłaniała go tylko do większej kreatywności. ― Rzadko spotykam młodych ludzi, którym tak zależałoby na wynikach w nauce. Dobrze, Louis. Do następnego – kto wie, gdzie się spotkamy.

Na tym skończyła się ich wymiana zdań. Ale choć chłopiec zdecydował się postępować z wolą Elijaha, ten nadal się nie odzywał. Wyglądało na to, że nie ma go w domu, gdyż ilekroć Louis przejeżdżał obok jego domu, tylekroć wszystkie światła były wygaszone.
Musiał wyjechać, zostawiając go bez słowa.


Blake - 2018-12-02, 00:05

Louis całkowicie się poddał. Na początku nie chciał dzwonić do Elijaha, czekając, aż ten sam się odezwie, ale po kilku dniach skapitulował i spróbował się z nim skontaktować. Na nic się jednak zdały jego próby - mężczyzna przestał się do niego odzywać, a ciągle zgaszone światła w jego domu sugerowały, że prawdopodobnie wyjechał z miasta. Może na jakąś konferencję, może na wycieczkę z synem, a może jeszcze gdzieś indziej. Louis nie wiedział i czuł się z tym naprawdę źle.
Choć Elijah jeszcze o tym nie wiedział, chłopak obiecał sobie, że zaciśnie zęby i dostosuje się do tego, czego mężczyzna od niego oczekiwał. Ale jak miał mu o tym powiedzieć, kiedy ten go ignorował?
Dopiero po dwóch tygodniach Louis ujrzał na wyświetlaczu imię swojego kochanka - byłego czy obecnego, tego wciąż nie wiedział.
- Elijah? Hej...


Koss Moss - 2018-12-02, 00:14

  ― Hej, skarbie.
Elijah brzmiał wyraźnie nietrzeźwo; mówienie przychodziło mu z trudem. Możliwe, że to stan upojenia sprawił, że postanowił wreszcie skontaktować się z kochankiem.
Nie gryzłoby się to wcale z tym, co Louis już o nim myślał. Trudno było nie zauważyć, że Elijah bardzo często sięga po alkohol, nawet kiedy jest sam, traktując to jako odskocznię, ucieczkę od, być może, stresu w pracy.
  ― Wszystko u ciebie dobrze? Potrzebujesz czegoś?


Blake - 2018-12-02, 00:23

- Och.
Louis skrzywił się, słysząc ten niewyraźny głos, który świadczył o tym, że Spassky znów nie był trzeźwy. Ostatnio nie widział go w podobnym stanie i wydawało mu się, że Elijah w końcu postanowił zrezygnować z większych ilości alkoholu, ale najwyraźniej się pomylił. Nie pierwszy raz, jeśli chodziło o tego konkretnego mężczyznę.
- Nie odzywałeś się ostatnio… - mruknął, zastanawiając się, czy kochanek zadzwoniłby do niego, gdyby był trzeźwy. Pewnie nie. - Wciąż jesteś zły?
Louis nie skomentował w żaden sposób jego stanu. Postanowił udawać, że wcale go nie zauważył, bo choć mężczyzna sprawiał mu przykrość raz za razem, to jednak chłopak wciąż łudził się, że w końcu nadejdzie ten moment, gdy będzie tak, jak sobie wyobrażał. I tęsknił - sam już nie wiedział, czy za Elijahem, czy za wspomnieniem tego mężczyzny, który był troskliwy, dobry i zawsze ratował go z opresji. Louis nie wiedział, gdzie on się podział, ale chciał, żeby wrócił.
- Jesteś w domu?


Koss Moss - 2018-12-02, 00:27

  ― Nie ― odpowiedział Elijah i odchrząknął cicho. ― Nie, nie jestem w domu, jestem w… szpitalu. Już jest dobrze. Miałem mały wypadek, ale już…
Wziął głęboki wdech i przesunął dłonią po twarzy, na chwilę zatrzymując ją na poziomie oczu.
  ― Trzymali mnie w śpiączce przez ostatni… czas, i nie, skarbie, nie jestem zły, jak mógłbym się na ciebie złościć, mój śliczny chłopczyku. Jak mogło ci przyjść do głowy, że mógłbym się do ciebie nie odzywać tyle czasu z powodu jakiejś złości.


Blake - 2018-12-02, 00:37

Louis na chwilę zamarł, nie potrafiąc przetworzyć tego, co usłyszał. W szpitalu. Śpiączka. Elijah był w szpitalu.
- Jaki wypadek…? - wydusił w końcu, czując już, jak szybciej zaczyna mu serce bić z nerwów. - Ale wszystko w porządku…? W którym szpitalu jesteś?
Rozejrzał się trochę bezradnie po mieszkaniu, już szykując się do wyjścia. Musiał go zobaczyć. W ostatnim czasie dużo myślał o tym, jak źle traktuje go Elijah, a wychodziło na to, że to on był okropnym partnerem, skoro nawet nie wiedział, że jego kochanek leży w szpitalu. I to najwyraźniej było coś poważnego, skoro był w śpiączce! Szybko sobie tego nie wybaczy.
- Jadę do ciebie.


Koss Moss - 2018-12-02, 00:43

Elijah poprawił się na poduszkach, krzywiąc się z bólu.
  ― W szpitalu w centrum, ale nie wiem, czy to najlepszy pomysł ― powiedział z trudem, kątem oka zerkając na wiszący na ścianie, surowy zegar. ― Mój syn już tutaj jedzie, spotkanie go… Zresztą… jak uważasz, Lou.
Wziął głęboki wdech i wydech.
  ― Naprawdę wszystko w porządku. Jestem tylko trochę obolały. Wiedziałem, że spanikujesz, niepotrzebnie.


Blake - 2018-12-02, 00:55

- Nieważne. I tak przyjadę.
Zamówił taksówkę i dwadzieścia minut później już wchodził do szpitala. Potrzebował chwili, żeby znaleźć odpowiednie piętro, a następnie musiał stoczyć bój z jedną z pielęgniarek, która nie chciała go wpuścić do kochanka, bo nie był członkiem rodziny. Elijah musiał potwierdzić, że Louis jest bliską mu osobą i dopiero wtedy chłopak, posyłając kobiecie gniewne spojrzenie, mógł wejść do sali, w której znajdował się mężczyzna.
Elijah nie wyglądał najlepiej. Louisa poraziło to, jak słabo prezentował się na tle tych białych ścian, leżąc na szpitalnym łóżku. Nastolatek od razu zapomniał o tym, w jakich okolicznościach się rozstali, jak bardzo mężczyzna próbował wpływać na jego życie i go zmieniać. Teraz liczyło się tylko zdrowie i samopoczucie matematyka.
- Kochanie… - wydusił i podszedł do niego szybko. Złapał jego dłoń i ścisnął ją z wyczuciem. - Co się stało?
Najwyraźniej miał szczęście i zdążył przyjechać przed synem Elijaha, którego miał okazję spotkać tylko raz i z pewnością nie mógł nazwać tego miłym spotkaniem. A nie chciał się kłócić, bo najważniejszy był teraz mężczyzna i jego stan.
- Gdybym wiedział wcześniej…


Koss Moss - 2018-12-02, 12:45

Elijah był mocno poobijany. Na twarzy miał jeszcze szwy, które pomagały zaleczyć się ranom zadanym przez szkło. Nie tylko ona była w kiepskim stanie, ale teraz już wszystko zmierzało w dobrym kierunku.
  ― Niefortunny wjazd na skrzyżowanie… Samochód poszedł do kasacji. Gdybyś wiedział wcześniej, tylko niepotrzebnie byś się zestresował. Teraz jest już dobrze. Stabilnie. Tak to określili.
Drzwi otworzyły się nagle i stanął w nich wyzywająco ubrany młodzieniec, który teraz miał niebieskie włosy. W rękach trzymał siatkę z zakupami, pod pachą laptop.
  ― Hej ― mruknął i spojrzał zimno na Louisa. ― Nie no, nie będę z nim przebywać w jednym pomieszczeniu.
  ― Phineasie. ― Elijah poprawił się na poduszkach. ― Zachowuj się. Ty byłeś tak w szkole?
  ― Niby jak?
  ― W takim stroju. Wyglądasz wulgarnie.
  ― Aha, no i? ― zapytał wyzywająco Phineas, wchodząc do pokoju głębiej. ― Mogę se wyglądać jak chcę, nic nikomu do tego.


Blake - 2018-12-02, 12:58

- Ale kiedy to się stało? - dopytywał i aż zacisnął mocniej palce na jego dłoni, mając tylko nadzieję, że ten wypadek nie wydarzył się po ich sprzeczce. W końcu to on doprowadził Elijaha do takiego stanu, że ten wyszedł od niego całkowicie rozstrojony. - I dlaczego trzymali cię w śpiączce?
Kiedy syn mężczyzny wszedł do sali, Louis zlustrował go wzrokiem, od razu dostrzegając niechęć na jego twarzy. Zakręcił się nerwowo na krześle, które sobie przystawił do łóżka, nie wiedząc, co robić. Czy powinien wyjść i zostawić ich samych, żeby nie przeszkadzać? Czy może zostać, bo przecież chciał wiedzieć więcej o stanie kochanka i wcale nie chciał go zostawiać… Był rozdarty.
- Hej, jestem Louis - przywitał się, ale nie wyciągnął dłoni, przeczuwając, że chłopak i tak by jej nie uścisnął. Dlatego zaraz odwrócił się do kochanka i skupił na nim całą swoją uwagę. - Chcesz, żebym przywiózł ci coś z domu? W ogóle… długo będą cię tu trzymać?


Koss Moss - 2018-12-02, 17:12

  ― Nie, Lou, jestem w stanie wszystko sobie zorganizować. Zostanę pewnie jeszcze… chwilę.
Phineas chwilowo zupełnie zignorował Louisa, siadając u boku swojego ojca.
  ― Czy możesz kazać tej swojej dziwce iść? Mogę chyba nie mieć ochoty widzieć ich, kiedy jesteśmy razem? Zawsze są dla ciebie ważniejsi od rodziny, co?
Elijah uśmiechnął się krzywo.
  ― Phineasie. Nie mów tak o Louisie, nie jest dziwką.
  ― A czym jest? Daje ci dupy w zamian za kasę. ― Phineas spojrzał na Louisa z czystą nienawiścią. ― I za mieszkanie, które miało być moje.
  ― Phineas ― westchnął ze zmęczeniem Elijah.
  ― Żałosne.
  ― Panuj nad sobą, chłopcze.
  ― Chodzi mu tylko o twoją kasę.
  ― A tobie nie? ― westchnął Elijah. ― Nie wprowadzaj takiej atmosfery.


Blake - 2018-12-02, 18:30

W innych okolicznościach Louis pewnie by się nie przejął. Nie zależało mu na dobrej opinii syna Elijaha, a sądząc po jego wcześniejszej reakcji przy ich pierwszym spotkaniu, szatyn nie spodziewał się niczego innego po ich kolejnym spotkaniu w szpitalu. A jednak było coś bolesnego w twierdzeniu, że Louisowi zależy tylko na pieniądzach. W szczególności, że ostatnio były one punktem spornym między nim a kochankiem.
Puścił dłoń mężczyzny i wycofał się w stronę drzwi. Nie chciał się kłócić z tym chłopakiem, a już na pewno nie w takim miejscu.
- Poczekam… na zewnątrz. - Wymusił uśmiech. - Pójdę po kawę, czy coś, a wy sobie porozmawiajcie.
Opuścił pospiesznie salę, przytłoczony całym zdarzeniem. Wciąż nie wiedział, co się stało, bo Elijah jak zwykle nie zamierzał mu niczego mówić. Nawet nie określił, ile jeszcze będzie musiał zostać w szpitalu, ani jaka jest diagnoza. Przez to Louis po raz kolejny poczuł się tak, jakby nie był partnerem mężczyzny, tylko jedną z jego dziwek, jak to określił Phineas, której nie warto było cokolwiek zdradzać. I wątpił, by kiedykolwiek miało się to zmienić.
Westchnął i opadł na pobliskie krzesło. Musiał czekać.


Koss Moss - 2018-12-02, 18:43

  ― Louisie. Poczekaj. Lou ― rzucił za nim Elijah, ale chłopiec nie słuchał go, wyszedł i chyba rzeczywiście nie miał zamiaru wrócić, dopóki Phineas nie wyjdzie.
  ― Obraziłeś go ― zwrócił się ze zmęczeniem do syna.
  ― Mam to gdzieś… Niby czego się spodziewałeś, że będę do niego mówił tato? Mógłby ze mną chodzić do klasy! To jest pojebane!
  ― Nie musisz za nim przepadać. Ale wyzywać go też nie musisz. To wrażliwy chłopak, będzie to teraz przeżywał. I to ja będę musiał mu się tłumaczyć.
Phineas skrzywił się nieprzyjemnie.
  ― Znajdź sobie kogoś starszego, to nie będzie takich sytuacji.
  ― Kiedy przestaniesz się ubierać jak prostytutka.
  ― Nic ci do tego, jak się ubieram!

Phineas opuścił szpitalną salę prawie godzinę później. Kiedy Louis wrócił do kochanka, ten kończył akurat posiłek, który chwilę wcześniej przywiózł kurier. Zapewne nie podobało mu się szpitalne jedzenie.
  ― Lou ― zdziwił się. Nie spodziewał się, że chłopak cały czas czekał. ― Nie musiałeś tyle czekać. Nie musisz w ogóle siedzieć w tym miejscu, nie umieram jeszcze. Niedługo pewnie wyjdę… Nadrobimy wszystko.


Blake - 2018-12-02, 18:58

- Oczywiście, że musiałem - odpowiedział od razu, uśmiechając się ze zmęczeniem. Na korytarzu minął się z Phineasem i chłopak nie omieszkał rzucić w jego stronę kolejnej, dość jednoznacznej uwagi. - Przecież nie zostawię cię tu samego. I tak zbyt późno się dowiedziałem.
Przysiadł na krześle i przez chwilę przyglądał się w ciszy pokiereszowanej twarzy kochanka, kiedy ten kończył posiłek.
- Teraz mi powiesz, co się stało? I czemu trzymali cię w śpiączce? - Westchnął. - Czy o to też mam prosić?


Koss Moss - 2018-12-02, 19:15

Usłyszał w jego głosie nutkę pretensji. Louis był na niego zły, a on był zbyt zmęczony i słaby, żeby teraz się kłócić.
Zirytował więc ten atak. Odkąd pamiętał, Louis nie musiał go o nic prosić, a i tak wszystko dostawał, ale gdyby pociągnął ten temat, dowiedziałby się pewnie, że chłopiec ma na ten temat inny pogląd, a on jest dla niego taki okropny i bezduszny.
Zamiast życzliwych odwiedzin, mieliby kłótnię, a to było ponad jego siły.
  ― Miałem wypadek, Louis ― powtórzył więc cierpliwie. ― Nie spojrzałem w prawo przed wjazdem na skrzyżowanie, tak ustalili. Nic nie pamiętam z okolic zderzenia. Dopiero kilka godzin temu wybudzili mnie ze śpiączki, słyszysz, jak mówię, prawda?
Przysłonił twarz dłonią – robił to dość często, jakby raziło go światło.
  ― Ominęły mnie jakieś dwa tygodnie i naprawdę… to nie jest dobra pora na przesłuchanie, Lou.


Blake - 2018-12-02, 19:24

- Po prostu chciałbym wiedzieć, jaka jest diagnoza. - Westchnął i znów złapał go za dłoń. Splótł luźno ich palce, wpatrując się w nie przez chwilę. - Martwię się. Byłem przekonany, że wciąż jesteś na mnie wściekły i nie chcesz mnie widzieć, a ty tu leżałeś i… - Spojrzał na niego żałośnie. - Jakim jestem partnerem, skoro nawet nie wiedziałem, że miałeś wypadek?
Pochylił się bardziej do przodu i oparł jeden łokieć o kolano. Wyglądał, jakby coś go dręczyło i nie był to jedynie widok kochanka leżącego w sali szpitalnej.
- Czy… czy ten wypadek, to było wtedy, kiedy ode mnie wyszedłeś? - Zagryzł dolną wargę i wpatrzył się w jego zmęczoną twarz. - Obiecuję, że nie będę cię już męczył, ale… ale muszę wiedzieć.


Koss Moss - 2018-12-02, 19:32

  ― Nie wiem jeszcze, jaka jest. Ale mój stan jest stabilny. W końcu stąd wyjdę. Nie mogłeś o tym wiedzieć, bo nie miał kto ci powiedzieć, więc przestań się obwiniać ― powiedział. ― I nie, to miało miejsce, gdy wracałem z pracy, Lou.
Wydusił to wszystko z trudem, nim znów zasłonił oczy przegubem.
Wcale nie wiedział, czy ten wypadek miał miejsce, kiedy wracał z pracy. Nie pamiętał nic z jego okolic, nie potrafiłby sobie nawet przypomnieć ostatniego spotkania z Louisem – ale wiedział tyle, że jeśli wyzna to kochankowi, to ten głuptas znajdzie sobie kolejny powód, żeby się obwiniać i cierpieć.
Mały masochista. Aż dziwne, że nie przepadał przy tym wszystkim za innego rodzaju bólem.
  ― Zachowujesz się czasami dziwnie, Lou ― westchnął. ― Chyba naprawdę uwielbiasz się zadręczać. A nie masz powodu.


Blake - 2018-12-02, 19:46

Louis wyraźnie odetchnął z ulgą.
- Wiem. Już mi to mówiłeś. - Uśmiechnął się delikatnie i odsunął kosmyk włosów z jego twarzy. - Dobrze, że czujesz się lepiej. Gdyby stało ci się coś poważnego, gdybyś zginął… - Pokręcił głową, nawet nie chcąc sobie tego wyobrażać. - Nie wiem, co bym zrobił.
Widział po twarzy kochanka, że ten jest bardzo zmęczony. Dopiero co został wybudzony ze śpiączki i wyraźnie nie miał sił na dłuższe pogawędki. Aż dziw, że żadna pielęgniarka jeszcze go stąd nie wyrzuciła.
- Chcesz odpocząć? - zapytał, nie kryjąc troski w swoim głosie. - Mogę wyjść, jeśli chcesz. Przyjdę jutro, od razu po szkole. - Zapewnił. - Wiem, że mówiłeś, iż sobie poradzisz, ale mogę przynieść, cokolwiek zechcesz.

Przez następne dwa dni Louis przychodził po szkole, tak jak obiecał, nawet jeśli mężczyzna powtarzał mu, że nie musi. Spędzał sporo czasu z kochankiem, czasem po prostu przyglądając się, jak ten śpi. Trzeciego dnia jednak nie przyszedł - napisał jedynie zdawkową wiadomość, że coś mu wypadło i przyjdzie następnego dnia. Powody mogły być różne i Elijah mógł się ich tylko domyślać.

***

Hej. - Louis przywitał się z kochankiem, wchodząc do sali. - Przyniosłem trochę owoców. Zamawiałeś już obiad? - Podszedł do niego i pochylił się, żeby złożyć krótki pocałunek na jego szorstkim policzku. - Jak się dziś czujesz?
Uśmiechał się i jak zwykle zadawał mnóstwo pytań, próbując przy tym udawać, że wcale nie ma plastra na łuku brwiowym, rozciętej wargi i siniaka na policzku.


Koss Moss - 2018-12-02, 21:06

Elijah od razu zauważył zmiany na jego ślicznej twarzy. Były rzeczy, których nie mógł przemilczeć, choćby miały skończyć się ostrą wymianą zdań.
Wyciągnął dłoń i ujął podbródek chłopca. Pociągnął go do siebie, najpierw całując z czułością miękkie, ciepłe usta. Przedłużył zbliżenie, zasysając dolną wargę, a potem otworzył oczy i odsunął się nieznacznie.
  ― Nie, jeszcze nie.
Przełknął ślinę, czując na języku metaliczny smak krwi z relatywnie świeżego, podrażnionego lekko rozcięcia.
  ― Czy to twój wuj, Dan, odpowiada za to, w jakim jesteś stanie, chłopcze?


Blake - 2018-12-02, 21:18

Louis skrzywił się lekko, czując ból w podrażnionym rozcięciu. Jego krzywa mina tylko pogłębiła się, kiedy usłyszał pytanie mężczyzny.
- A ty musisz zawsze wszystko wiedzieć po jednym spojrzeniu, co? - zapytał uszczypliwie i wyswobodził swój podbródek z uścisku. - Trochę mu zajęło "zajęcie się mną", jak to mnie straszyła wcześniej matka, ale w końcu mnie dopadł. Po szkole, na przystanku. - Położył siatkę z owocami na stoliku, który znajdował się obok łóżka. - I wiem, że zaraz mnie opieprzysz, że nie wziąłem ze sobą gazu. Jestem idiotą, nie musisz powtarzać. - Uśmiechnął się krzywo, bez radości. - To zamawiałeś już coś, czy nie? Zjadłbym z tobą, bo jeszcze nic dziś nie jadłem…
Spotkanie z Danem było dla niego traumatyczne. Wciąż się z tego nie otrząsnął i było to po nim widać.


Koss Moss - 2018-12-02, 21:35

  ― Jeszcze nie ― powtórzył. ― Możesz coś wybrać.
Stuknął palcem leżący na stoliku tablet.
  ― Nie będę dłużej tego tolerował ― odezwał się, gdy Louis wziął urządzenie i zaczął przeglądać strony restauracji. ― Będę musiał zatroszczyć się o to, żeby nie dotknął cię ponownie. Zaczniemy od ochroniarza, który będzie odbierał cię ze szkoły i zawoził prosto do domu ― stwierdził stanowczo. ― Nie chcę słyszeć o sprzeciwie. Czas zadbać o to, by ten człowiek trzymał swoje brudne łapy z dala od ciebie, mój piękny chłopczyku. Żeby już nigdy się do ciebie nie zbliżył.


Blake - 2018-12-02, 22:08

Louis zaczął przeglądać machinalnie oferty, nie bardzo wiedząc, co wybrać. Zanim jednak zdecydował się na coś konkretnego, zamarł, słysząc o ochroniarzu. Od razu przypomniał sobie słowa Francesco, który ostrzegał go przed czymś podobnym. I choć wiedział, że było to spowodowane troską i tym, co zrobił mu Dan, to jednak…
- Nie. - Pokręcił głową, ani myśląc zgadzać się na coś podobnego. - Żadnego ochroniarza, Elijah. Nie ma takiej opcji.
Już czuł, że mężczyzna sprawuje zbyt dużą kontrolę nad jego życiem, a gdyby jeszcze zaczął rozporządzać jego czasem po szkole… Przerażało go to.
- I nawet nie próbuj robić to wbrew mojej woli.


Koss Moss - 2018-12-02, 22:18

  ― Jestem zmuszony. Nie próbuj dyskutować. Długo pozwalałem ci decydować samodzielnie o swoim bezpieczeństwie, wierząc, że wiesz, co robisz. Wierzyłem, gdy mówiłeś, że sobie z tym poradzisz, a teraz widzę ślady pobicia na twojej twarzy. Nie przyzwolę na to. Będziesz odbierany ze szkoły i wszystkich innych miejsc przez ochroniarza, przynajmniej dopóki nie upewnię się, że ten człowiek zrezygnuje z nękania ciebie.
Powiedział to tonem nieznoszącym sprzeciwu.
Nie przyjmie go. Dostatecznie długo godził się pozostawić bezpieczeństwo Louisa w jego rękach, ale chłopiec wyraźnie nie potrafił sobie poradzić sam. Jednocześnie próbował wymagać od niego przyzwolenia na taki stan rzeczy.
Niedoczekanie.


Blake - 2018-12-02, 22:35

- Nie, nie. - Znów pokręcił głową, wciąż myślami będąc przy tym, co powiedział mu historyk sztuki. Wspominał, że tamtego chłopaka też Elijah kontrolował. I nawet jeśli nie we wszystko wierzył, niemalże w nic z tej opowieści, to jednak osobisty ochroniarz był już przesadą, która za mocno kojarzyła mu się z tym, o czym mówił Francesco. - Wiem, że powiedziałem, że sobie poradzę. Ale skąd mogłem wiedzieć, że nagle napadnie mnie na przystanku i zacznie wyzywać od pedałów? A później wpadnie w szał i użyje pięści. Co mogłem zrobić? - Oblizał nerwowo dolną wargę i zaraz się skrzywił, zapominając, że była pokaleczona. - To nie jest powód, żeby mnie… kontrolować.
Wrócił do przeglądania ofert, wewnętrznie cały roztrzęsiony. Jeszcze się nie pozbierał po spotkaniu z Danem, a teraz coś takiego. Czuł się jak na emocjonalnym rollercoasterze.


Koss Moss - 2018-12-02, 22:43

Elijah zamknął oczy, starając się nie pozwolić zanadto, żeby ogarnęła go wściekłość.
Louis zachowywał się czasami tak bezmyślnie, by nie rzec, że po prostu głupio.
Jak mógł oczekiwać, że Elijah pozwoli mu narażać swoje bezpieczeństwo?
I z jakiego powodu, jakiegoś kaprysu?
Zaczynał podejrzewać, że z tym chłopcem naprawdę jest jakiś problem.
  ― Czy ty to lubisz? ― zapytał w końcu wprost, spoglądając mu prosto w oczy. ― Lubisz żyć w strachu? Zaczynasz mnie denerwować, Louis, pokazujesz mi, że NIE jesteś bezpieczny, a teraz robisz miny, bo chcę zadbać o twoje bezpieczeństwo. Zostałeś pobity. To ewidentne, że potrzebujesz ochrony. Chcę ją zapewnić, robisz sceny. Zachowujesz się niewdzięcznie i zaczynasz mnie denerwować, chłopcze. Bardzo nie lubię nieracjonalnych zachowań.


Blake - 2018-12-02, 22:55

Louis odetchnął, wcale nie chcąc się kłócić. W końcu byli w szpitalu, mężczyzna był zmęczony i nie potrzebował się dodatkowo denerwować. Ale jak inaczej miał zareagować na taką propozycję? Była spowodowana troską o jego bezpieczeństwo, wiedział o tym. Było to nawet na swój sposób rozczulające. Ale jednocześnie był to kolejny krok nad przejęciem kontroli nad jego życiem. Nie był ślepy i głupi. A po ostatniej awanturze, całkowicie opadły mu klapki z oczu.
- Nie, nie lubię - mruknął. - Ale osobisty ochroniarz to znaczna przesada. Zresztą… - Przymknął oczy, a ramiona całkowicie mu opadły, jakby nie miał już siły, żeby walczyć. - Rób co chcesz. - Spojrzał mu prosto w oczy, przygnębiony. - Ale zawsze tak to będzie wyglądało? Zawsze będę musiał się zgadzać na wszystko, co chcesz, bo od razu będę nazywany niewdzięcznym? - Zerknął na tablet i odłożył go na szafkę. - Zamówiłem chińszczyznę.


Koss Moss - 2018-12-02, 23:09

  ― Nigdy nie wymagałem od ciebie, żebyś godził się na wszystko. Gdy jednak chodzi o twoje zdrowie i bezpieczeństwo, będę nieustępliwy. Nie wolno ci go narażać. Musisz się z tym pogodzić, taka jest cena mojej troski, o którą tak długo się starałeś.
Wyciągnął dłoń i ujął tę drobniejszą, należącą do chłopca.
  ― Potraktuj to jako taksówkę z bonusem ― wymruczał. ― Przez pewien czas będziesz wolny od marznięcia na przystanku, a potem załatwię to tak, że już nigdy nie odważy się do ciebie zbliżyć.


Blake - 2018-12-02, 23:17

- Nigdy? - Przypomniał sobie ich kłótnię, kiedy Elijah dość wyraźnie dał mu do zrozumienia, że jego zdanie zupełnie się nie liczy. - Ostatnio mówiłeś co innego…
Uciekł wzrokiem w bok, przytłoczony całą sytuacją. Bolało go całe ciało, wspomnienie twarzy Dana wywoływało w nim dreszcze, a teraz jeszcze kochanek przypomniał mu, że właściwie Louis nie ma nic do powiedzenia, bo jego zdanie nie ma znaczenia. Był już tym zmęczony.
- Lepiej się dziś czujesz? - powtórzył pytanie, które zadał na początku swojej wizyty. Do wujka, pobicia i ochroniarza wolał już nie wracać. - Lekarze coś mówili, kiedy możesz stąd wyjść?


Koss Moss - 2018-12-02, 23:24

Louis zadawał bardzo dużo pytań w bardzo krótkim czasie; trudno było Elijahowi odnieść się do wszystkich, gdyż ledwie odnotował jedno, już padało następne. Skoncentrował się więc na ostatnim.
  ― Niedługo, Louisie. Mogę się wypisać w każdej chwili, ale zostanę tu, dopóki potrzebuję środków przeciwbólowych. Jeżeli natomiast chodzi o twojego agresywnego wuja ― wrócił do tematu, który wywoływał w chłopcu tak wiele negatywnych emocji ― ciekaw jestem, co według ciebie powinienem w tej sprawie zrobić, pomijając nic, żebyś nie robił takich min, jakbym cię nie wiadomo jak tłamsił.


Blake - 2018-12-02, 23:33

- To dobrze. - Kiwnął głową i uśmiechnął się, choć był to uśmiech słaby i dosyć smutny. Zaraz też szybko zniknął, kiedy Elijah uparcie wrócił do tematu Dana. - Nie wiem, Elijah. Co chcesz usłyszeć? Nie wiem. Gdybym wiedział, pewnie już bym to zasugerował. - Skrzywił się, wcale nie chcąc ciągnąć tego tematu. To nie był czas na kłótnie. Mężczyzna nie powinien się denerwować, ale jakby na przekór, wciąż drążył. - I moje miny nie mają żadnego znaczenia. Równie dobrze możesz udawać, że ich nie dostrzegasz. Na to samo wyjdzie. - Wzruszył ramionami i po raz kolejny spróbował przekierować ich rozmowę na lżejsze tory. - Ktoś cię dziś odwiedził?

Koss Moss - 2018-12-03, 00:08

  ― Stop ― powiedział, zanim jeszcze chłopiec dokończył kolejne pytanie, będące próbą zmiany tematu. ― Nie mogę udawać, że ich nie widzę. Widzę je u ciebie od dłuższego już czasu. Często dajesz mi do zrozumienia, że w jakiś sposób cię krzywdzę. A teraz robisz to w sytuacji, w której chcę upewnić się, że nie spotka cię krzywda z rąk kogoś innego. Chciałbym wiedzieć, dlaczego tak jest. Dlaczego chcesz, żebym czuł się winny tego, że chcę zapewnić ci bezpieczeństwo. Ponieważ tak się czuję. Czuję się w tej chwili winny.

Blake - 2018-12-03, 00:24

Louis otworzył szerzej oczy, zaskoczony.
- Nie chcę, żebyś czuł się winny! - zapewnił pospiesznie, bo naprawdę nie chciał. I od razu poczuł się z tym źle, nawet jeśli nie dało się tego nawet porównać do tego, co ostatnio wyrzucił mu mężczyzna w trakcie ich kłótni. - Po prostu nie podoba mi się pomysł z ochroniarzem, bo czuję, że to kolejny etap kontroli, jaką nade mną będziesz miał. - Wyznał szczerze i westchnął. - Tak, wiem, zaraz usłyszę, że histeryzuje i jestem niewdzięczny, bo nie ma żadnej kontroli i znów sobie coś ubzdurałem. Ale nie potrafię tego inaczej odbierać. Nie po tym, co ostatnio mi powiedziałeś. - Wzruszył ramionami. - Nie chciałem jednak, żebyś poczuł się przez to źle. Przepraszam.


Koss Moss - 2018-12-03, 00:28

  ― Co konkretnie masz na myśli? Co ci ostatnio powiedziałem? ― dopytał, układając dłonie na pościeli. Spojrzał w stronę okna, lekko się krzywiąc.
Louis naprawdę był przewrażliwiony na punkcie kontrolowania go. Ciekawe, skąd mu się to wzięło.
Właściwie nie musiał się długo zastanawiać, by się domyślić, że to Francesco zakorzenił w nim podobne pomysły.
Odkąd się poznali, Louis dość często zachowywał się właśnie tak. Bardzo dziwnie. Nieracjonalnie. Gotów był narazić własne zdrowie, byleby tylko nie pozwolić mu wynająć ochroniarza.
Elijah nie potrafił zrozumieć tego podejścia.


Blake - 2018-12-03, 00:41

- Nie wiesz… - Uśmiechnął się smutno, domyślając się, że mężczyzna nie przywiązał żadnej wagi do tego, co powiedział. Zresztą, dlaczego miałby? - O tym jaki zrobiłem się wyszczekany, jak próbuje stawiać na swoim… Bo przecież nie mogę mieć własnego zdania i zawsze muszę zgadzać się z tobą. - Pokręcił głową. - A te słowa o moich studiach… Cóż, przypuszczałem, że tylko udajesz, że ci nie przeszkadza mój wybór i najwyraźniej miałem rację. Zresztą, te pogardliwe uwagi, jakie ciągłe od ciebie słyszałem, były wystarczające. Ale to już nieważne. Może być tak, jak chcesz. - Podążył za wzrokiem mężczyzny i też zapatrzył się w widok za oknem. - Nie poszedłem też na tę sesję z Franceskiem. Cokolwiek byś nie myślał, wcale nie potrzebowałem pieniędzy, żeby od ciebie uciec. Pominę już to, że - zupełnie jak twój syn - zasugerowałeś, iż jestem z tobą dla pieniędzy…
Zwiesił ramiona i przymknął oczy. Nie wiedział, jaki był sens tej rozmowy, skoro ostatecznie Elijah i tak zignoruje jego zdanie. Zawsze tak było.


Koss Moss - 2018-12-03, 00:49

Elijah przymknął oczy i pokręcił lekko głową.
  ― Nie pamiętam ― przyznał po chwili ciszy. ― Ostatnie tygodnie są dla mnie mgliste i niejasne, zapewne skutek uderzenia w głowę. Nie jestem w stanie powiedzieć ci, dlaczego usłyszałeś ode mnie coś takiego. To nie powinno mieć miejsca.
Wrócił spojrzeniem do twarzy chłopca i uśmiechnął się krzywo z powodu rwącego bólu zoperowanego brzucha.
  ― Hej ― westchnął na widok jego cierpiętniczej miny. Poczuł okropny ucisk w piersi. ― Chyba nie traktowałem cię ostatnio najlepiej. Przepraszam, mały. Powinieneś być szczęśliwy. Możesz przecież studiować co zechcesz. Możesz nawet nic nie studiować, tylko leżeć i pachnieć. Cokolwiek dla siebie wybierzesz, skarbie.


Blake - 2018-12-03, 01:03

- Nie pamiętasz… Och. - Znów przeniósł wzrok na twarz mężczyzny. - Może to i lepiej.
Podniósł się z krzesła i stanął nad kochankiem, a następnie się nad nim pochylił i przycisnął wargi do jego ust, nie zważając na piekącą ranę.
- Chciałbym w to wierzyć - szepnął w jego usta, patrząc na niego smutnym wzrokiem. - Naprawdę. Ale chyba nie potrafię.
Dźwięk przychodzącej wiadomości sprawił, że odsunął się od Elijaha i zerknął na telefon.
- Wpisałem swój numer w zamówienie. Jedzenie właśnie przyjechało, więc skoczę na dół, żeby facet nie szukał sali. Zaraz wrócę.
Nie wierzył w słowa kochanka. Mógłby nawet nie studiować i ten nie miałby z tym problemu? Louis był tylko ciekaw, jak długo zajęłoby mężczyźnie znalezienie sobie nowego, inteligentniejszego i ambitniejszego kochanka. Przypuszczał, że szybko odszedłby wtedy w niepamięć. Elijah mógł teraz zapewniać go, że do Louisa należała decyzja o jego przyszłości, ale chłopak wiedział, że za kilka dni, może tygodni, gdy Spassky dojdzie do siebie, jego zdanie znów ulegnie zmianie. W końcu ten nie dał mu żadnych podstaw, by nastolatek mógł uwierzyć w jego zapewnienia…


Koss Moss - 2018-12-03, 01:19

Zjedli w zupełnej ciszy; Elijah tylko połowę swojej porcji. Odstawił pudełko na szafkę i na dłuższą chwilę zasłonił twarz.
Nie był pewien, co się stało – wszystko było wyjątkowo niejasne – ale wyglądało na to, że unieszczęśliwił swojego kochanka.
Mógł wpędzić go w depresję.
I za bardzo przypomniało mu to pewien epizod w życiu.
  ― Lou. ― Wziął kilka głębszych wdechów, walcząc z zawrotami głowy. ― Po prostu zapomnij. To jest… Zostaw to. Lou. Zapomnij i nie stawiaj mnie w takiej… sytuacji, bo… Nie rozumiem, miałbym co, zostawić cię? Bo zrobiłeś coś inaczej, niż to sobie wyobrażałem? Skąd ty bierzesz takie pomysły? Za kogo mnie masz?


Blake - 2018-12-03, 01:34

Louis przełknął ostatni kawałek swojej porcji i odłożył puste opakowanie na szafkę.
- A nie zrobiłbyś tego? - zapytał, unosząc brew. - Ciągle coś jest nie tak, coś robię źle. I za każdym razem słyszę, jak bardzo jestem niewdzięczny. To co mam myśleć? A kiedy próbuję zasugerować, że nie czuję się najlepiej z tym, czy z tamtym, to od razu mówisz, że histeryzuje. Ja nawet nie czuję, że mogę ci opowiedzieć o tym, czym chciałbym się zajmować, co mnie interesuje, bo to przecież takie żałosne i mało ambitne. - Pokręcił głową i westchnął. - Nieważne. Nie powinniśmy o tym teraz rozmawiać. Nie czujesz się najlepiej i to nie jest dobry czas.
Wstał i zaczął sprzątać po ich wspólnym posiłku. Nie wiedział, czy na stan Elijaha wpłynęła ich rozmowa, czy może ból, jaki odczuwał, ale widział doskonale, że ten nie czuje się dobrze. Chyba powinien go zostawić i pozwolić mu odpocząć.


Koss Moss - 2018-12-03, 01:49

  ― Oczywiście, że nie ― powiedział, mimo prób opanowania się, czując, jak wściekle łomocze mu serce. Zarzuty uderzyły w niego z przytłaczającą mocą, nie był zdolny nawet się do nich odnieść w swoim stanie.
Nie pamiętał, jak wyglądały ich ostatnie dni.
Nie wierzył jednak, aby kiedykolwiek mógł wystawić Louisa za drzwi z powodu różnic w ich planach albo tym mu zagrozić.
Znał siebie dość, by wiedzieć, że nigdy nie posunąłby się do czegoś takiego.
Ale w jakiś sposób wpędził Louisa w takie myślenie.
  ― Nie byłem świadom, chłopcze, że czujesz się tak pokrzywdzony. Sądziłem, że jesteś ze mną szczęśliwy. Starałem się ciebie uszczęśliwić.
Westchnął ciężko i zamknął oczy.
  ― Nie rozumiem, dlaczego ze mną jesteś, skoro masz o mnie takie zdanie. Można kogoś kochać, ale to, co robisz…
Wziął wdech i pokręcił powoli głową, nie otwierając oczu.
  ― Nie rozumiem tego.


Blake - 2018-12-03, 02:05

- Niepotrzebnie ci to wszystko mówiłem. Tylko się zdenerwowałeś. - Pokręcił głową i pogładził dłonią jego policzek. Teraz wyraźnie widział zmarszczki na jego twarzy, które zdawały się jedynie pogłębiać. - Powinieneś odpocząć. - Westchnął, nie zabierając dłoni. - Co mam ci powiedzieć? Kocham cię. I choć czasem mówisz lub zachowujesz się tak, że cię nie poznaje… to jednak wiem, że tam w środku jest mężczyzna, w którym się zakochałem. I to mi wystarcza, nawet jeśli czasem nie czuję się najlepiej. Zresztą, wiem też, że bez ciebie czułbym się jeszcze gorzej.
Louis nie przypominał sobie, by kiedykolwiek wcześniej mówił tak szczerze o tym, co czuje. Aż trochę poczerwieniał na policzkach, samemu nie wiedząc, co tak wpłynęło na jego wylewność. Czy chodziło o to miejsce, czy może o stan mężczyzny… Nie potrafił powiedzieć.
- Wiem, że się starasz. I robisz to na swój sposób, tylko czasem zupełnie ignorujesz przy tym to, czego naprawdę oczekuje. Nie słuchasz, Elijah, bo wydaje ci się, że zawsze wiesz wszystko najlepiej. Nawet to, czego ja pragnę. I w tym tkwi problem.


Koss Moss - 2018-12-04, 19:32

Skończyli tę rozmowę w niezbyt pozytywny sposób. Spassky wycofał się wprawdzie z zatrudniania ochroniarzy, ale wydawał się głęboko zamyślony. Pieszczoty odwzajemniał z opóźnieniem i jakby machinalnie, i Louis nie mógł do niego dotrzeć.
Przez klika kolejnych dni Elijah pozostał w szpitalu. Któregoś dnia, kiedy Louis siedział na przystanku, zatrzymał się przed nim samochód. Zanim zdążył zareagować, ze środka wyskoczyło dwóch mężczyzn, z których jeden był jego wujem, i siłą wciągnęło go do wnętrza auta.
  ― Mała kurwo. Matka włosy sobie z głowy rwie, a ty nie wiadomo gdzie się szlajasz! ― wykrzyczał Dan, kiedy tylko Louis został uwięziony na tylnym siedzeniu.
Pojechali do domu, ale na tym się nie skończyło.
Louis został pobity tak dotkliwie, że długie tygodnie rekonwalescencji poszły na marne: stracił czucie w nogach.
Kiedy Dan zorientował się, że chłopak nie udaje (a zorientował się dopiero w chwili, gdy biedny młodzieniec przeleżał na ziemi do wieczora), wezwał pogotowie i wytłumaczył wszystko upadkiem ze schodów, cedząc przez zęby do Louisa, że lepiej niech nie próbuje zeznawać inaczej.
Tym właśnie sposobem Louis trafił do tego samego szpitala, co jego ukochany, tylko ze znacznie trudniejszą do przyjęcia diagnozą.


Blake - 2018-12-04, 19:54

Louis wiedział, że winą za to wszystko mógł obarczyć tylko siebie. Gdyby posłuchał Elijaha, gdyby zgodził się na ochroniarza, wciąż byłby bezpieczny i mógłby chodzić. Jednak rozmowa z Franceskiem i późniejsza kłótnia z kochankiem tak mocno na niego wpłynęły (mocniej, niż by przypuszczał), że od razu zaczął roić w swojej głowie wizje kontroli, jaką mężczyzna zacząłby nad nim sprawować. Teraz wiedział już, jak idiotyczne było to myślenie, ale nic nie mógł zrobić, by cofnąć czas.
Bolało go całe ciało, ale żaden siniak, żadna rana nie miały takiego znaczenia, jak nogi, których nie czuł. I z tego, co zdążył wyłapać, kiedy był świadomy, czucie mogło już nigdy nie wrócić.
W pierwszym odruchu chciał sięgnąć po telefon i zadzwonić do kochanka. Zaraz jednak przypomniał sobie, że nie ma telefonu, bo ten został mu zabrany w trakcie prowizorycznego porwania. Później uświadomił sobie, że Elijah również znajdował się w szpitalu, a nawet gdyby było inaczej, to Louis nie potrafiłby mu spojrzeć w oczy. Sam zafundował sobie wizytę w tym miejscu i to on był odpowiedzialny za to, że może już nigdy nie wstać z wózka. A im dłużej leżał na łóżku, cały obolały i przerażony wizją kalectwa, tym bardziej myślał o tym, że mężczyzna zasługuje na coś lepszego niż związek z tak bezmyślnym dzieciakiem, jak on. Dlatego też nie poprosił żadnej z pielęgniarek, by skontaktowała się z Elijahem. Nie chciał znów być dla niego problemem.


Koss Moss - 2018-12-04, 20:16

Zaczął się martwić, kiedy chłopiec kilka dni później nie odebrał telefonu.
Nie odebrał to mało powiedziane, w słuchawce Elijah nie usłyszał nawet sygnału, który świadczyłby o tym, że telefon jest włączony.
Dzwonił codziennie, za każdym razem z tym samym skutkiem. W końcu zadzwonił do znajomej i poprosił, aby złożyła wizytę w domu Louisa.
Jego obawy się potwierdziły, chłopca podobno nie było tam przez dwa kolejne popołudnia.
Istniały dwa wyjaśnienia takiego stanu rzeczy. Albo Louis postanowił zakończyć ich znajomość i zacząć niezależne życie, albo coś się stało.
Tak czy inaczej, Elijah musiał to sprawdzić.
Był unieruchomiony w szpitalu, więc w tydzień od ostatniego kontaktu z chłopcem wynajął detektywa, wydając niemałe pieniądze na sprawne działanie.
To nie miało jednak znaczenia. Znaczenie miało upewnienie się, że Louisa nie spotkało nic złego.
Nie mógłby sobie wybaczyć, że go posłuchał, gdyby stało się coś złego. Tysiąckrotnie bardziej wolałby dowiedzieć się, że Bracci dopiął swego.
Póki co musiał trwać w niepewności. Detektyw potrzebowała trochę czasu. Zapewne rozpocznie poszukiwania w domu rodzinnym Louisa, wyręczając Elijaha w tym, co i tak by zrobił, gdyby tylko mógł.


Blake - 2018-12-04, 20:29

Minął tydzień i diagnoza nie była oczywista. Louisowi nie wróciło czucie w nogach, a lekarze nie wiedzieli, czym tak dokładnie jest to spowodowane. Wyniki badań nie wydawały się wcale złe, ale mimo to chłopak wciąż nic nie czuł. Zupełnie tak, jakby dawny uraz wrócił, ale tym razem nie był wykrywalny.
Gdy lekarze załamywali nad nim ręce, on całkowicie stracił chęci do życia. Stał się apatyczny, nie chciał jeść, a kiedy przyszła do niego matka (najwyraźniej nie uważała, że jej syn zawdzięcza swój stan Danowi i wydawało jej się, że nastolatek ucieszy się na jej widok), po prostu się popłakał.
Tego dnia miał zostać przewieziony do innej sali. Nie dopytywał, dlaczego i po co, bo niewiele go to interesowało. Właściwie, nic go już nie interesowało. Został przeniesiony przez jednego z pielęgniarzy na wózek, a następnie wywieziony z sali. Kiedy był prowadzony jednym z korytarzy, jego wzrok spoczął chłopaku z niebieskimi włosami, który właśnie wychodził z windy. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały, ale szybko odwrócił wzrok, udając, że go nie rozpoznał. Dzięki temu spotkaniu przynajmniej wiedział, że Elijah wciąż znajduje się w szpitalu.


Koss Moss - 2018-12-04, 20:45

  ― Hmm?
Oderwał spojrzenie od okna i popatrzył na syna, który wydawał się zirytowany.
  ― W ogóle mnie nie słuchałeś, co?
  ― Tylko przez chwilę. Mógłbyś powtórzyć?
  ― Nigdy mnie nie słuchasz ― warknął z irytacją Phineas. ― Pytałem, co się stało tej twojej dupie.
  ― Nie wiem, o kogo ci chodzi.
  ― O tego twojego, ych, kochanka, no…
Elijah popatrzył na chłopca długo, zmęczonym wzrokiem.
  ― Nie wiem ― przyznał. ― Nie mam pojęcia. Dlaczego nagle o to pytasz?
  ― No nie wiem, może dlatego, że minęliśmy się w windzie?
  ― Co takiego?
  ― Minęliśmy się w windzie, na wózku jechał. Ej, wszystko okej? Tato? Ej, tato! Ty możesz wstawać?
Elijah stanął chwiejnie, podtrzymując się za brzuch, i przymknął oczy, podpierając się o parapet.
  ― Możesz… ― wycedził z trudem ― …zawołać pielęgniarkę?
  ― J-jasne! Tylko się nie ruszaj! Bo coś ci się stanie! ― Phineas poderwał się i wybiegł z pokoju.

To łapówka otworzyła mu drogę do pokoju chłopca. Od pielęgniarki dowiedział się, gdzie i kiedy może odwiedzić pacjenta. Udał się tam o własnych siłach, choć z trudem, i prawdopodobnie postąpił niemądrze, gdyż poruszanie się po tak poważnych obrażeniach brzucha nie było dla niego wskazane.
Stanął w drzwiach pokoju, w którym leżał chłopiec – on nie miał pieniędzy, by zapłacić za leczenie na oddziale prywatnym, w osobnej sali, leżał więc z czterema innymi osobami.
Oparł się o framugę, pobladły, i popatrzył na spoczywającego na niewygodnym łóżku chłopca.
Nic nie powiedział, nawet nie wiedział, co mógłby.
Trudno byłoby mu opisać uczucia. Były ambiwalentne. Z jednej strony radość, że chłopak żyje. Z drugiej przerażenie jego stanem. Z innej jeszcze przytłaczająca wściekłość, bo utopił tyle pieniędzy, ale co gorsza – tyle dni stresował się i martwił, przewidując najgorsze.
Wyglądało to na jakąś zemstę, może za to, że nie zawsze chciał mówić Louisowi o swoim stanie, ale jeśli tak, to była na bardzo, bardzo niskim poziomie.
Powinien był to przewidzieć. Gówniarz go wykończy.
Oparł się o framugę mocniej, z trudem łapiąc oddech.
Wciąż nie wydusił słowa. Zamknął oczy i usiłował zachować pion.
Co za podły, podły dzieciak.
I pewnie Dan mu to zrobił.
Bo nie pozwolił mu wynająć ochrony. Bo zarzekał się, że nie będzie szczęśliwy, jeśli Elijah postawi na swoim.
Z nim naprawdę było coś nie tak.
  ― Panie Spassky! ― wykrzyknął przechodzący lekarz, kiedy zobaczył go zgiętego w drzwiach. ― Pan nie powinien wstawać z łóżka!


Blake - 2018-12-04, 21:01

Przenieśli go do większej sali, gdzie nie miał już tylko jednego sąsiada, a trzech. Nie przejął się tym, wciąż tępym wzrokiem wpatrując się w ścianę. Nie widział więc, że w pewnym momencie w drzwiach stanął jego kochanek. Dopiero gdy usłyszał głos lekarza, poderwał głowę i spojrzał szeroko rozwartymi oczami na mężczyznę, teraz zgiętego wpół, znajdującego się w wejściu do sali.
- Elijah… - wydusił, choć był to zaledwie szept, którego Spassky na pewno nie usłyszał.
Louis oblizał spierzchnięte wargi i wpatrywał się w kochanka, gdy ten był przetransportowywany na wózek, który podstawiła jedna z pielęgniarek. Wyraźnie było widać, że jego stan wcale się nie poprawił, a ta wycieczka, którą sobie urządził do jego sali, tylko mu zaszkodziła. I znów zrobił to dla niego. Chłopak po raz kolejny odczuł, jak poczucie winy go przygniata.
- Elijah! - powiedział głośniej, aż unosząc się na przedramionach, choć jego obolałe żebra zaprotestowały. Sam nie wiedział, co chciał osiągnąć, wołając do niego. A jednak samo ujrzenie go sprawiło, że poczuł w klatce piersiowej silny ucisk. Tęsknił za nim.


Koss Moss - 2018-12-04, 21:13

Gdy trafił na powrót do sali, był już przynajmniej spokojniejszy.
Chłopiec wyglądał słabo, ale żył.
Z jakiegoś powodu nie chciał go widzieć ani nawet utrzymywać z nim kontaktu – jasne, mógł to zrozumieć. Ostatnio nie dogadywali się najlepiej.
Ale jakoś się trzymał, mogło być gorzej.
W szpitalu przynajmniej nic mu nie grozi, a później… Później może sam będzie już wiedział, że powinien na siebie bardzo uważać.
W końcu jest już prawie dorosły.
  ― Tato?
Spojrzał na syna półprzytomnie, uśmiechnął się krzywo i wziął go za rękę.
  ― Co się dzieje, chłopcze?
  ― Dasz mi trochę hajsu, żebym mógł zabrać Nicole do kina?
  ― Znów na papierosy? ― westchnął. ― A co zrobiłeś z kieszonkowymi?
  ― Kupiłem fajne trampki i czaderską obudowę na telefon ― odparł Phineas. ― Ej, tato?
  ― Mm?
  ― Ten twój Louis to cię zostawił, prawda?
Elijah popatrzył na syna ponuro wzrokiem.
  ― To już nie jest chyba twoja sprawa.
  ― Jest moja. Nakopię mu do dupy, niewdzięczny głupi pizduś, nie będzie mi staruszka smucić. Chcesz, to cię poznam z moim kolegą gejem, on na pewno by…
  ― Phin. ― Na twarzy Elijaha pojawił się w końcu cień uśmiechu. ― Niech lepiej pozna kogoś w swoim wieku.
  ― I kto to mówi. On lubi starszych! I na pewno by cię chciał!
  ― Skończ już, mały.
Phineas popatrzył na ojca jeszcze chwilę, a potem westchnął i wyciągnął telefon w obudowie ze Spidermanem.
  ― To co, piszę Nicoli, że nie stać mnie na randkę.


Blake - 2018-12-04, 21:30

Ujrzenie Elijaha całkowicie go rozstroiło. Nie potrafił się po tym pozbierać. Wciąż widział w głowie jego pobladłą twarz i ten zmęczony wzrok… Na pewno się martwił. Zapewne zastanawiał się, co się z nim stało.
Znów przysporzył mu zmartwień.
Mógłby pan przysunąć wózek? - poprosił i wskazał wózek stojący pod ścianą, gdy starszy mężczyzna leżący na łóżku obok wstał do toalety. Ten spojrzał na niego z zamyśleniem, obrzucił wózek krzywym spojrzeniem i westchnął, jakby coś go bardzo zabolało. Ale pomógł mu i dzięki temu Louis pięć minut później wyjechał z sali, zupełnie nie przejmując się tym, że nie powinien ruszać się z łóżka.
Wjechał windą na znajome piętro, rozejrzał się po korytarzu, sprawdzając, czy w pobliżu nie ma jakiegoś lekarza lub pielęgniarki, a następnie udał się w stronę sali Elijaha. Twarz miał bladą i poruszał się z trudem, bo każdy ruch wymagał od niego dużej siły, ale uparcie brnął do przodu. Ucisk w piersi nie zelżał i Louis czuł, że nie pozbędzie się tego przytłaczającego uczucia, dopóki znów nie ujrzy twarzy mężczyzny.
Gdy wjechał na salę, z trudem otwierając drzwi, od razu dostrzegł, że Spassky nie był sam. W środku znajdował się jego syn - ten sam, który tak bardzo go nie znosił. Nie było to najlepsze towarzystwo, ale nie mógł teraz zawrócić. Nie wiedział, kiedy znów będzie miał okazję, by "uciec" ze swojej sali.
- Nie powinieneś do mnie przychodzić - wydusił na wstępie, wpatrując się w zmęczoną twarz Elijaha. Jego syna całkowicie zignorował. - Mogłeś zrobić sobie krzywdę.


Koss Moss - 2018-12-04, 21:35

Obaj na niego popatrzyli, Elijah i Phineas.
Mężczyzna zmarszczył lekko brwi – zabawne, usłyszeć coś takiego od kogoś, kto również zrobił sobie przejażdżkę, choć prawdopodobnie nie powinien – i postanowił zupełnie zignorować ten komentarz.
Wydał mu się absurdalny i nie na miejscu. Może nie musiałby wstawać, gdyby Louis raczył wysłać mu choć jedną wiadomość – starał się jednak przyjąć założenie, że Louis nie zrobił tego, bo nie mógł.
Bo był, na przykład, w śpiączce, jak to przydarzyło się jemu.
  ― On ci to zrobił? ― zapytał zamiast powitania, z miną wyrażającą rezygnację. ― Pobił cię i znów uszkodził kręgosłup, dlatego jeździsz na wózku?


Blake - 2018-12-04, 21:54

Louis skinął powoli głową.
- On - potwierdził. - Wciągnęli mnie do samochodu - on i jakiś facet. A potem zawieźli do mieszkania. Matki chyba nie było, nie wiem, nie pamiętam.
Zerknął nerwowo na Phineasa i zagryzł dolną wargę. Cisza, jaka zapadła po jego słowach, nie należała do komfortowych. Nie wiedział jednak, co powinien powiedzieć. Jak wyjaśnić, że nie odzywał się przez cały tydzień, choć wiedział, że znajdują się w tym samym szpitalu?
- Zabrał mi telefon - powiedział w końcu. - I zegarek. - Dodał po chwili, nie kryjąc żalu w swoim głosie. To był przecież prezent od mężczyzny - pierwszy, jaki od niego dostał.


Koss Moss - 2018-12-04, 21:59

Elijah zmrużył lekko oczy. Rozmowa robiła się nieco zbyt intymna, więc spojrzał wymownie na Phineasa. Nawet jego buńczuczny syn połapał się już w powadze sytuacji na tyle, by nie czynić żadnych komentarzy.
  ― Ech, jasne. Już sobie idę ― burknął. ― Wpadnę po zajęciach z tańca na rurze.
  ― Z tańca na ru…
  ― Oj żartuję, Jezu! ― Phineas parsknął i wyszedł z sali, nie zaszczycając Louisa nawet jednym spojrzeniem.
Elijah milczał przez chwilę, z powagą na twarzy.
  ― Mhm ― mruknął w końcu; cóż innego miałby powiedzieć. ― I co mówią lekarze?


Blake - 2018-12-04, 22:13

Kiedy syn Elijaha wyszedł, Louis podjechał bliżej łóżka, ale zachował dystans.
- Nie wiedzą, co mi jest - mruknął, a im dłużej patrzył na jego przystojną, acz bardzo zmęczoną twarz, tym jego oczy robiły się coraz bardziej szkliste. - Przepraszam…
Rozpłakał się. Ramiona mu opadły, kiedy zakrył twarz dłońmi, przygnieciony całą sytuacją. Nie miał już sił. Psychicznie czuł się wykończony.
- Przepraszam - powtórzył, łkając. - Jestem takim idiotą, w-wszystko zepsułem. I… i powinienem się odezwać, ale pomyślałem, że… że jak zniknę z twojego życia, to… tak będzie lepiej. - Przetarł mokre policzki dłońmi, ale na nic się to zdało, bo kolejny potok łez wypłynął z jego szarych oczu. - Wydałeś na mnie tyle kasy, a j-ja wszystko zmarnowałem i… i nie zasługuje na ciebie. C-ciągle masz przeze mnie same problemy i nie mam nic, co m-mógłbym dać ci w zamian. - Rozkaszlał się, krztusząc się łzami. - Jestem taki głupi i… tak bardzo przepraszam!
Nie przyjechał do niego, żeby się wypłakać, ale nie potrafił powstrzymać łez i potoku słów, jaki z siebie wyrzucił, gdy zostali sami. Za dużo się w nim nagromadziło przez ostatni tydzień, by mógł to w sobie dłużej trzymać.


Koss Moss - 2018-12-04, 22:24

Widząc, w jakim stanie jest chłopak, odsunął na bok to, co myślał; to, co sam czuł.
Mógł być wściekły, zirytowany, rozczarowany, mógł uważać, że to zachowanie było nieodpowiedzialne i głupie.
Mógł częściowo wściekać się na siebie i obwiniać się, że pozwolił, by jakieś niemądre kaprysy zaważyły na bezpieczeństwie Louisa.
Ale to wszystko było bez znaczenia, przeszłość była bez znaczenia.
W tej chwili Louis potrzebował pomocy i należało zrobić wszystko, aby mu ją zapewnić. Aby wyleczył się i był bezpieczny.
  ― Tak się zdarza ― powiedział krótko. ― Nie płacz. Tutaj nie naprawią ci kręgosłupa. Umów wizytę w ośrodku, w którym leczyłeś się ostatnio, zapłacę i zobaczymy, co da się zrobić. A potem, mam nadzieję, wybierzesz sobie agencję ochrony i prawnika, z których usług będziesz korzystać. Tak?
Miał nadzieję, że chociaż tyle dobrego wynikło z tej paskudnej sytuacji, że chłopiec przestanie się buntować przeciwko próbom rozwiązania sprawy z tym kryminalistą.
Jeśli nadal będzie tak uparty, tym razem Elijah nie pozwoli mu już wpłynąć na swoją decyzję; ostatecznie pokazał, że podchodzi do zasadniczych kwestii swojego bezpieczeństwa z ignorancją.


Blake - 2018-12-04, 22:37

Louis pociągnął nosem i spojrzał na mężczyznę niepewnie. Jego postawa wydawała się tak różna od tego, co prezentował na początku ich znajomości. Teraz próżno w nim było szukać tej pewności siebie, która niegdyś go cechowała. I na pewno nie zniknęła ona dopiero teraz, przez tę konkretną sytuację.
- Umówię. - Pokiwał głową. - I ochronę też, cokolwiek zechcesz. Ale… ale nie musisz tego robić, Elijah. Nie zasłużyłem na to. Na ciebie. - Spuścił wzrok i zagapił się na swoje nogi. Nienawidził tej bezsilności, która wiązała się z brakiem czucia w kończynach. Myślał, że już nigdy więcej nie będzie musiał przez to przechodzić. A teraz, przez własną głupotę, mogło mu tak zostać na zawsze. - Zmarnowałeś na mnie za dużo pieniędzy...


Koss Moss - 2018-12-04, 22:47

Znowu to samo.
Cokolwiek zechcesz.
Kiedy ten chłopak pojmie, że to on sam powinien chcieć być bezpieczny.
Kiedy przestanie zachowywać się, jakby uwielbiał cierpieć?
Elijah patrzył na ten obrazek nieszczęścia i braku pewności siebie i nie potrafił rozpoznać w nim ucznia, który z taką arogancją zabiegał kiedyś o jego względy, usilnie nalegając, by poszli ze sobą do łóżka.
Louisa, który rzucił mu się na szyję i go pocałował, nie myśląc o tym, czy Elijah go odepchnie.
Po prostu to zrobił.
Ale nawet tamten Louis przejawiał jakieś dziwne skłonności. Nawet tamten Louis nie chciał wcale uwolnić się od patologii i agresywnego wuja.
Patrzył i zastanawiał się, czy to on go tak – z jakiegoś powodu – zmienił. Czy może wyrażał czasami zbyt apodyktycznie swoje wizje, może tym zamienił Louisa w zwykłą kukiełkę, gotową znieść wszystko, byleby tylko nikomu nie sprawić problemu – w swoim odczuciu, gdyż tak naprawdę dla Elijaha większym problemem było to, że przez tyle czasu nie wiedział, co się z nim dzieje.
W roztrzęsioną, załamaną, zniszczoną psychicznie kukiełkę, która właściwie nie ma już własnego zdania.
Czy to naprawdę on do tego doprowadził?
Jakimże był potworem.
Wyciągnął rękę, żeby ująć chudą dłoń chłopca.
Nie miał na to zbyt wielkiej ochoty, najchętniej w ogóle już by go nie dotykał, widząc, jak wielką krzywdę mu zrobił i robi, ale to chyba było konieczne.
  ― A psycholog, masz ochotę pójść do psychologa? ― zapytał.


Blake - 2018-12-04, 22:59

Zacisnął palce na jego dłoni z zaskakującą siłą, ciesząc się chociaż tym krótkim kontaktem. Tęsknił za nim.
- Psychologa…? - powtórzył, trochę zaskoczony. - Ja… Chyba tak. Ostatnio… ostatnio nie jest ze mną najlepiej. - Przyznał ze wstydem. - Może to by mi pomogło…
Wolną dłonią otarł zaczerwienioną twarz, pociągnął jeszcze kilka razy nosem i spojrzał na niego żywiej. Nawet uśmiechnął się delikatnie, na próbę. Pierwszy raz od tygodnia.
- Co mówią lekarze? - zapytał, chyba bardziej zainteresowany zdrowiem i samopoczuciem mężczyzny, niż własnym. - Kiedy będziesz mógł wyjść? Bo mówiłeś, że możesz to zrobić, kiedy chcesz, ale wcale tak nie wyglądało, gdy stałeś w tym progu…


Koss Moss - 2018-12-04, 23:03

  ― Jeszcze trochę ― odpowiedział. ― Ze dwa tygodnie.
Rzeczywiście na to wyglądało – przy jego łóżku był już laptop, leżał tablet i spoczywały dokumenty; wszystko, czego potrzebował do pracy.
  ― Mogę polecić ci psychologa albo sam możesz jakiegoś wybrać, nieistotne, w każdym razie zrób to jeszcze dziś, jeżeli jesteś w stanie. Najlepiej teraz. Możesz użyć tego.
Skinął krótko głową w stronę tabletu.
Jakoś nie miał ochoty się uśmiechać w tej sytuacji; Louis będzie musiał okazać mu odrobinę wyrozumiałości. Okoliczności były przynajmniej niefortunne.


Blake - 2018-12-04, 23:18

Pokiwał głową i posłusznie wziął tablet, żeby znaleźć jakiegoś psychologa. Nie wiedział, na jakim etapie się teraz znajdują. Czy wciąż byli razem? Czy Elijah znów chciał mu pomóc, jak zresztą zawsze, ale tak naprawdę miał go już dość i nie chciał tego kontynuować? Louis nawet by mu się nie dziwił. Nikt by nie chciał na jego miejscu.
- Mogę też zadzwonić z twojego telefonu, żeby umówić wizytę w klinice? - dopytał, kiedy piętnaście minut później znalazł psycholożkę, która miała wyjątkowo dobre opinie. Miał nadzieję, że faktycznie uda mu się nawiązać z nią kontakt. Czuł, że naprawdę potrzebuje pomocy. - Bo Dan zabrał mi telefon i… no wiesz. - Był zakłopotany, bo wiedział, że nie odzyska już swojego prezentu gwiazdkowego. A to nie był wcale tani model. - Matka u mnie była dwa dni temu. - Rzucił nagle, z wyraźnym żalem, samemu nie wiedząc, po co.


Koss Moss - 2018-12-04, 23:31

  ― Mogę zobaczyć? ― zapytał najpierw z kamienną twarzą.
Wziął od chłopca tablet i upewnił się co do renomy lekarki, a dopiero potem odblokował i podał mu swój telefon.
Poczekał, aż chłopiec skończy umawiać wizytę – miała się odbyć dzień po jego wypisie ze szpitala – i jeszcze raz podał mu tablet, tym razem z numerem kliniki.
  ― Zapisz się na wizytę, tak? ― rzucił ni to polecenie, ni to pytanie.
I podczas gdy Louis umawiał się na badania kręgosłupa, mężczyzna zastanawiał się, skąd wziąć mu telefon.
Pomyślał, że może Phineas będzie chciał mu oddać jeden ze swoich starych, o ile jeszcze ich nie sprzedał.
Będzie musiał się upewnić.
Nie odezwał się do chłopca, kiedy Louis skończył już rozmowę.
Nie było nawet słów, którymi mógłby wyrazić cokolwiek, a rozmowy o błahych tematach od razu wydałyby się sztuczne.
Nie zostawi Louisa, to jasne. Ale ich relacja nigdy już nie będzie taka jak na początku i będzie od niego wymagała ostrożności w każdym aspekcie. Nie było mowy o wspólnym wylocie dokądkolwiek, zrozumiał to.
A gdyby zostawił Louisa w takim stanie, przeczytałby pewnie o młodym samobójcy przy najbliższej okazji.
Był, jak sądził, w ślepym zaułku, ale ten problem należał już tylko do niego.
Przymknął oczy i siedzieli tak w ciszy, aż w końcu Louis musiał wrócić do swojego pokoju.
Pozostawało mieć nadzieję, że w najbliższym czasie dzięki terapii i leczeniu w klinice poczuje się lepiej, zarówno fizycznie, jak i psychicznie.


Blake - 2018-12-04, 23:48

Louis został dość szybko wypisany ze szpitala i od razu przeniesiony do kliniki. Musiał więc przenieść wizytę z psycholożką, na początku skupiając się na swoim stanie fizycznym. W klinice mógł też porozmawiać z Mattem, z którym nie miał żadnego kontaktu przez stratę telefonu, a przez to też numeru pielęgniarza. Poczuł się trochę lepiej, mając przy sobie wsparcie w postaci tego chłopaka.
Czekała go operacja. Kolejna. Ale wciąż była nadzieja i musiał się jej trzymać, jeśli naprawdę chciał chodzić. W oczekiwaniu na zabieg, czytał przyniesione przez Matta podręczniki (wciąż nie wiedział, jak to się stało, że w swoim płaszczu znalazł klucze do mieszkania), z których uczył się do egzaminów. Wciąż zamierzał do nich podejść, nawet jeśli jego stan zupełnie temu nie sprzyjał.
Z Elijahem nie miał za bardzo kontaktu. Wymienili kilka zdawkowych, informacyjnych wiadomości, ale to było tyle. Mężczyzna dochodził do siebie w szpitalu, a Louis powoli godził się z myślą, że to był koniec. I to on do tego doprowadził, wszystko zaprzepaścił. Nie sądził, by kiedykolwiek mógł to sobie wybaczyć.
"Trzymaj kciuki" - napisał do, chyba byłego już, kochanka, kiedy jechał na operację. Wierzył, że tym razem też mu się uda.


Koss Moss - 2018-12-05, 00:01

Kiedy Louis leżał w zali operacyjnej i dochodził do siebie po zabiegu, dowiedział się od lekarza, że ma gościa.
Elijah przyszedł do chłopca z wielkim bukietem kwiatów, słodyczami i jedzeniem z McDonaldʼs.
Miał tego ze sobą tak dużo, że trudno było mu to wnieść do sali.
Odłożył rzeczy na szafkę przy łóżku chłopca i przysiadł na krześle obok.
Rozejrzał się pobieżnie po sali. Warunki tutaj były dużo lepsze niż w poprzednim szpitalu i wiedział, że tylko w tym miejscu Louis ma szansę odzyskać sprawność lub chociaż jej część.
  ― Jak się czujesz ― zapytał ze zmęczeniem.
Od pełnego powrotu do pracy miał naprawdę sporo na głowie, a jeszcze znalazł czas, by zająć się kochankiem.


Blake - 2018-12-05, 00:16

Twarz Louisa aż pojaśniała, gdy ujrzał w drzwiach Elijaha. Nie sądził, że ten go odwiedzi.
- Dobrze - odpowiedział, wciąż uśmiechnięty. - Zmęczony, ale… dobrze. Jeszcze nic nie jest pewne, ale mam dużo pozytywnych myśli. - Zerknął krótko na rzeczy, które przyniósł ze sobą mężczyzna. Wszystko to, co chłopak lubił najbardziej. - Mhm, same dobre rzeczy. Znacznie lepsze od jedzenia tutaj. Dziękuję.
Zmarszczył brwi, przyglądając się zmęczonej twarzy matematyka. Ten dopiero co wyszedł ze szpitala, a z pewnością już był pochłonięty pracą.
- A ty? - zapytał, podciągając się na przedramionach, żeby móc usiąść i sięgnąć po swojego ulubionego hamburgera, którego Elijah z pewnością mu przyniósł. - Pewnie się przemęczasz, zamiast odpoczywać.


Koss Moss - 2018-12-05, 00:22

  ― Gdybym się tak nie przemęczał, nie mógłbym za to wszystko zapłacić, więc nie marudź, Lou ― upomniał go, ale lekkim tonem; nie była to pretensja czy jakiś zarzut.
Czasem po prostu (czy może zwykle) Lou nie rozumiał, że jego praca była bardzo odpowiedzialna i to nie pracoholizm, tylko konieczność wymuszała na nim taki a nie inny styl życia.
Nie narzekał na pieniądze, ale ceną za to był fakt, że wszystko musiało być zrobione.
Ale nie chciał rozmawiać z Louisem o pracy. Dość, że zabierała mu większość czasu.
  ― A psycholog? Odwiedziła cię już? Może by mogła? Zapytaj, ile by to kosztowało.


Blake - 2018-12-05, 00:32

- Psycholog? - mruknął niewyraźnie, kiedy wgryzł się już w kanapkę, którą podał mu mężczyzna. - Nie, umówiłem się z nią, że zobaczymy się, kiedy stąd wyjdę. Bez sensu, żebyś płacił więcej, kiedy to może poczekać. - Widząc, że go nie przekonał, westchnął. - Teraz czuję się lepiej, naprawdę. - Oblizał dolną wargę z nadmiaru sosu. - Ale ten prawnik… Kiedyś mówiłeś, że znasz jakiegoś dobrego. Um, może to mógłbym teraz załatwić? Bo wiem, że to wszystko moja wina i to ja byłem głupi, ale… ale to on mnie pobił i chcę, żeby za to zapłacił.
Louis długo myślał o swoim wujku, a im dłużej się nad tym zastanawiał, tym większą nienawiść i chęć zemsty odczuwał. Gdyby nie ten człowiek, może jego życie wyglądałoby trochę lepiej; może nawet jego matka nie byłaby tak zła. Chyba w końcu wydawał się przekonany do walki w sądzie.


Koss Moss - 2018-12-05, 19:49

  ― Posłuchaj ― zaczął Elijah zmęczonym tonem ― czy naprawdę musisz być tak uparty? Ostatnim razem nalegałeś, żebym nie płacił za ochronę. Trafiłeś tutaj. Teraz twierdzisz, że nie potrzebujesz psychologa. Gdzie trafisz następnym razem, co?
Skrzywił się lekko; nawet jeżeli zabrzmiał na zirytowanego, kierowało nim tylko zmęczenie i rosnące poczucie bezradności wobec Louisa.
Sięgnął do kieszeni po portfel i po chwili poszukiwań wyciągnął z niego wizytówkę prawnika.
  ― Powołaj się na mnie, umów na spotkanie i zobaczycie, co uda się w tej kwestii zrobić. Ale jeśli zaraz po pobiciu nie powiedziałeś policji, co się stało, straciłeś cenny dowód.


Blake - 2018-12-05, 23:13

Louis spuścił wzrok i pokiwał głową.
- Masz rację. To moja wina. Um, zadzwonię do niej i zapytam. Może będzie mogła przyjść do kliniki.
Zapanowała między nimi cisza po tym, jak odebrał od mężczyzny wizytówkę, krzywiąc się przy tym na usłyszaną uwagę. Oczywiście, że nie rozmawiał z policją. Nie myślał wtedy o tym. Znów poczuł się idiotycznie.
- Dobrze, że nie pozbyliśmy się wózka - mruknął, chcąc jakoś przerwać tę niekomfortową ciszę, która była dla niego dołująca. Wcześniej rzadko zdarzały im się takie momenty. - Teraz znów się przyda i… Kurwa. - Odrzucił papierek po hamburgerze na szafkę i otarł usta wierzchem dłoni. - Nienawidzę tego dystansu między nami. - Wyznał, patrząc mu prosto w oczy. - Odkąd powiedziałem ci, co myślę o niektórych sprawach, totalnie się zamknąłeś. A sytuacja z Danem tylko to pogorszyła. Jeśli chcesz zakończyć naszą relację, masz mnie dość, albo cokolwiek innego, to po prostu to powiedz, bo dłużej tego nie zniosę.


Koss Moss - 2018-12-05, 23:32

Elijah pokręcił lekko głową.
Wyciągnął ze swojej torby chusteczkę i pochylił się, żeby otrzeć błyszczące wargi chłopca.
  ― Nigdy nie zrozumiem, jak działa twój umysł ― wyznał z nutką nostalgii. ― To nie ja nie odzywałem się do ciebie całymi dniami, jakbym całkiem o tobie zapomniał. Ale to mnie posądzasz o brak uczuć? ― mruknął, mnąc chusteczkę i umieszczając ją w papierowej torbie ze śmieciami.
  ― Nie ukrywam, że wciąż jeszcze próbuję przejść do porządku dziennego nad twoim ostatnim zachowaniem, ale to raczej nie powód, żebym cokolwiek kończył. Odniosłem właściwie wrażenie, że to ty przestałeś czerpać z tej znajomości uciechę. Już dawno. Sądząc po tym, jak płakałeś i co mówiłeś, czułeś się wręcz raniony. Może wydaje ci się, że poza mną na świecie nie ma już nikogo, a samotność to najgorsza rzecz jaka może cię spotkać, ale wierz mi, toksyczne związki są dużo gorsze. Gorzej się kończą. Sam musisz się zastanowić, co ci się bardziej opłaca.


Blake - 2018-12-05, 23:42

- Nie posądzam. Po prostu nie chcę, żebyś traktował bycie ze mną jak jakiś… obowiązek. - Prychnął. - I wiem, nieodzywanie się do ciebie było idiotyczne. Przepraszam za to. Znowu.
Pokręcił powoli głową, zastanawiając się, jak dobrze ująć wszystko w słowa, by Elijah w końcu go zrozumiał. Jego zmęczenie pooperacyjne wcale nie sprzyjało jasnemu myśleniu.
- To nie tak. Nie przestałem czerpać z tego radości. Jak mógłbym? - Uśmiechnął się blado. - To, że niektóre rzeczy mnie bolały, nie znaczy od razu, że byłem nieszczęśliwy. Może czasem trochę przygnębiony. Sam się niepotrzebnie nakręcałem. - Przyznał ze wstydem. - Ale gdybym czuł się cały czas źle z tobą, to bym tego nie ciągnął. Nawet ja nie bywam tak autodestrukcyjny. - Pozwolił sobie na delikatną kpinę z samego siebie. - Wciąż chcę z tobą być, jeśli nadal mnie chcesz…


Koss Moss - 2018-12-05, 23:52

Kącik warg Elijaha drgnął w gorzkim grymasie. Mężczyzna zdusił w sobie apodyktyczne polecenie, które cisnęło mu się na usta – żeby Louis przestał tak o sobie mówić, żeby przestał wyrażać się jak ktoś, kogo nikt nie chce – i zamiast tego wziął tylko głębszy wdech i nachylił się do chłopca.
 ― Louis, ja tu nie mam nic do powiedzenia. Starzeję się, moja potencja jest i prawdopodobnie pozostanie zerowa, kochanek ze mnie żaden. To ty musisz zdecydować, czy jesteś aż tak, jak to nazwałeś, autodestrukcyjny. Kiedyś. Kiedyś będziesz musiał.
Zmrużył oczy i wyprostował się, spoglądając w stronę okna.
Położył dłonie na swych udach.
Czym w zasadzie różni się kochanek, z którym nie chodzi się do łóżka, od zwykłego przyjaciela?


Blake - 2018-12-06, 00:01

Louis otworzył szerzej oczy i zagryzł dolną wargę. Sądził, może trochę naiwnie, że problem mężczyzny w końcu… zniknie.
- Um… ale istnieją jakieś tabletki, nie? Coś, co mogłoby ci pomóc? - Zmieszał się, właściwie nie wiedząc, jak o tym rozmawiać. - Nie chciałem wcześniej zaczynać tego tematu, bo wiem, że nie chcesz o tym gadać, ale… no… starsi od ciebie jeszcze mogą, więc na pewno da się coś zrobić. - Odchrząknął. - Zresztą, nie jestem z tobą dla seksu, tak? Nawet jeśli na początku tak bardzo chciałem zaciągnąć cię do łóżka… - Uśmiechnął się z rozbawieniem na samo wspomnienie swoich wyczynów - to przecież nie dlatego, że tak bardzo zależało mi na twoim fiucie.


Koss Moss - 2018-12-06, 00:10

Elijah się do niego uśmiechnął, ale uśmiech ten daleki był od sięgnięcia oczu.
Nie skomentował pełnych nadziei słów chłopca. Sam przez dłuższy czas się łudził, ale z każdym kolejnym nieudanym eksperymentem coraz bardziej docierało do niego, że to może być po prostu nieuniknione.
I nawet jeżeli Louis zarzekał się, że nie chodzi mu o seks, nie zrezygnuje z niego.
Elijah wiedział, że nie. Nikt normalny by tego nie zrobił.
Dlatego w razie potrzeby skłonny był zaoferować kompromis. I tak nigdy nie podchodził do kwestii wierności jak większość.
Ale to jeszcze nie był właściwy czas.
 ― Lepiej sobie zjedz coś słodkiego ― zmienił dość perfidnie temat. ― Prawdziwe belgijskie czekoladki, Phineas je uwielbia.


Blake - 2018-12-06, 00:24

- Subtelne zakończenie tematu, nie powiem. - Prychnął. - I właśnie tak tworzą się między nami wszystkie niedopowiedzenia. - Wywrócił oczami i potarł zmęczone oczy. - Ale czekoladkę możesz mi podać. Belgijskie, co? Pewnie kosztują fortunę. - Pokręcił głową i uniósł jedną brew. - Skoro nie chcesz tego kończyć, to dostanę w końcu pocałunek, czy na to też nie masz siły?

***

Louis obudził się w nocy, czując przeszywający ból w dolnych częściach ciała. Zdezorientowany, na wpół śpiący i zamroczony bólem, dopiero po chwili zorientował się, że ten promieniujący ból rozchodzi się z dołu jego kręgosłupa aż do nóg. Na początku nie potrafił zareagować - ani drgnął, zbyt przerażony, że to sen, aż w końcu rozpłakał się z nagłej radości, choć ból był okropny.
Miał chyba więcej szczęścia niż rozumu.

***

Pierwsze spotkanie z psycholożką było dla Louisa bardzo stresujące. Kobieta, na prośbę Louisa, odwiedziła go w klinice. Wyglądała bardzo profesjonalnie, była niemalże w wieku Elijaha i uśmiechała się uprzejmie, ale niewiele to pomogło chłopakowi. Nigdy nie potrafił opowiadać o swoich uczuciach (nawet jeśli odnosił wrażenie, że ostatnio ciągle to robi przy kochanku), a opowiadanie o nich obcej osobie… Obiecał jednak mężczyźnie, że spróbuje. Sam zresztą czuł, że potrzebuje pomocy. Jego paranoiczne myśli i brak wiary w siebie nie były normalne i nie wzięły się znikąd. Dlatego zacisnął zęby i odpowiedział nerwowym uśmiechem na uprzejme powitanie. Miał nadzieję, że uda im się nawiązać dobry kontakt i może w końcu, po tych wszystkich nieprzyjemnych zdarzeniach, jego życie w końcu potoczy się w lepszym kierunku.


Koss Moss - 2018-12-06, 17:55

Elijah osobiście odebrał go spod kliniki. Gdy chłopiec wyjechał na zewnątrz, mężczyzna stał przed samochodem i palił papierosa, ale zgasił go, kiedy tylko zobaczył Louisa, uśmiechnął się kącikiem warg i podszedł do niego szybkim krokiem, wyciągając zza pleców ogromną maskotkę, różowego flaminga.
Był to tak absurdalny prezent, że ktoś musiał się za tym kryć. Ktoś inny niż Elijah.
 ― Cześć, maleńki.
Posadził miękką maskotkę na kolanach chłopca i przejął jego wózek. Popchnął go w stronę samochodu i wydało się, kto za tym stał. Na tylnym fotelu siedział Phineas. Z różowymi włosami.
 ― Zabieram was do kina, jeśli książę pozwoli.


Blake - 2018-12-06, 21:12

Kiedy Elijah posadził go na przednim siedzeniu i zajął się wózkiem, Louis odwrócił się przez ramię i spojrzał na syna swojego kochanka. Nie spodziewał się, że ten przyjedzie wraz z mężczyzną. A tym bardziej tego, że ten może mu coś dać.
- To od ciebie? - dopytał, wskazując na maskotkę, choć nie było takiej potrzeby, bo Elijah nigdy nie dałby mu takiego prezentu. - Um… dzięki.
Rozejrzał się z zainteresowaniem po wnętrzu samochodu. Był nowy i Louis jeszcze nie miał okazji go widzieć na żywo, a kochanek pokazywał mu jedynie zdjęcia.
- Ładny - skomentował, kiedy Spassky zajął miejsce kierowcy. - Choć będzie mi brakowało starego. - Uśmiechnął się nostalgicznie i chciał położyć dłoń na udzie mężczyzny, jak to miał w zwyczaju, ale szybko z tego zrezygnował, gdy przypomniał sobie, kto z nimi jedzenie. - Na co chcecie iść do kina? I w ogóle możemy później podjechać do Matta, żeby odebrać Apolla? Stęskniłem się za nim.


Koss Moss - 2018-12-06, 21:26

  ― Widzisz, wydało się ― mruknął Elijah do Phineasa, gdy Louis zapytał go o prezent. ― Do samochodu też jeszcze się przyzwyczajam.
  ― Chcemy iść na Fantastyczne Zwierzęta ― orzekł Phineas ― i jedziemy prosto do kina, bo inaczej się spóźnimy! Taaaatoooo!
  ― Już, jadę. I tak będą jeszcze reklamy, Phineas, przynajmniej pół godziny, zobaczysz. A w premierę to jeszcze więcej.
  ― A żebyś się nie zdziwił! ― warknął Phineas. ― Nie możemy się spóźnić!
  ― Odbierzemy twojego kota później, dobrze? ― zwrócił się Elijah do chłopca, krótko i przelotnie dotykając jego kolana, nim chwycił dźwignię zmiany biegów. ― Po kinie. Tylko uprzedź swojego kolegę.
  ― Szybciej jedź! ― ponaglał Phineas. ― Mamy tylko pięć minut, a jeszcze trzeba kupić popcorn! Jak coś, ja idę prosto na salę, ty będziesz stał w kolejce!
  ― Nie ekscytuj się tak, bo będziesz musiał umyć mi tapicerkę, zanim wejdziemy do kina.
  ― Niczego nie myję! NO ZIELONE! Jedź!
Elijah uśmiechnął się kątem warg do Louisa i dodał odrobinę gazu, zjeżdżając w ulicę, przy której znajdowało się kino.


Blake - 2018-12-06, 21:39

- Już uprzedziłem. - Uśmiechnął się szeroko, mrużąc swoje jasne oczy. Miał dobry humor i było to wyraźnie widoczne. - Założyłem, że się zgodzisz.
Miał ochotę parsknąć śmiechem, słysząc te naglące głosy z tylnego siedzenia. On chyba nigdy nie potrafiłby zwracać się w ten sposób do Elijaha. Zresztą, reakcje mężczyzny na zachowanie syna też były fascynujące. Widać było, że bardzo zależało mu na relacji z nastolatkiem, a przynajmniej Louis tak to odbierał.
- Fantastyczne Zwięrzęta, co? - mruknął, gdy zatrzymali się na parkingu. - Nie podejrzewałbym cię o chodzenie na takie seanse. - Uśmiechnął się trochę kpiąco, z przekorą. - To słodkie.


Koss Moss - 2018-12-06, 22:02

  ― Młody ma urodziny ― westchnął Elijah, kiedy wysiedli z auta na parkingu. Phineas zgodnie z obietnicą pognał prosto do kina, ale już za chwilę wrócił do nich biegiem.
  ― Mój bilet! ― syknął.
Elijah uśmiechnął się z politowaniem, sięgnął do portfela i wyciągnął z niego jeden z biletów.
  ― Trzymaj. Tylko nie za…
Chłopaka już nie było.
  ― …pomnij kupić sobie popcornu ― dokończył cicho Elijah. Zamknął spokojnie samochód i ruszył powoli w stronę kina. ― Te filmy dla młodzieży to jakaś klęska dziś ― skwitował, spoglądając na Louisa. ― Czyste efekciarstwo. Lubisz takie? Ten tu… ma jakąś obsesję. Od miesiąca mam te bilety, bo nalegał.


Blake - 2018-12-06, 22:11

- On ma urodziny, a ja dostałem prezent? - Uniósł brwi. - Na pewno wszystko z nim w porządku?
Podjechał wjazdem dla wózków i dopiero wtedy odpowiedział kochankowi, patrząc na niego z dołu.
- Mogą być. - Wzruszył ramionami. - Nie porywają mnie jakoś szczególnie, ale nie są też najgorsze. Zresztą, to będzie pierwszy raz, kiedy idziemy razem do kina.
Uśmiechnął się radośnie do mężczyzny, nim obrócił się, żeby rozejrzeć się po parterze budynku. Był to ogromny multipleks z dziesięcioma salami, a premiera filmu, który tak ekscytował Phineasa, najwyraźniej przyciągnęła tłumy, bo ludzi było mnóstwo. Louis nie pamiętał, kiedy ostatni raz był w kinie. Chyba jeszcze z klasą, na jakiejś wycieczce. Jared pożyczył mu wtedy pieniądze na bilet.
- Phineas nie ma nic przeciwko temu, że tu z wami jestem? To wasze wyjście i jego urodziny, a ja nie chciałbym wam przeszkadzać…


Koss Moss - 2018-12-06, 22:19

  ― Jak widzisz, nie. Poopowiadałem mu o tobie i nabrał wyrozumiałości. A prezent jest ode mnie. Z okazji częściowego powrotu do zdrowia. Po prostu pomógł mi go wybrać. Uznałem, że poprawi ci nastrój.
Popchnął wózek chłopca w stronę wejścia do sali, ale się zawahał.
  ― Nie da mi spokoju, jeśli nie wystoję po ten popcorn ― mruknął. ― Chcesz tu czekać ze mną, czy mam cię najpierw zawieźć na salę? Później może być kłopot z posadzeniem cię. Hmm. Tak. Najpierw cię zawiozę.
Gdy weszli do sali, okazało się, że nawet jeszcze nie zgasły światła; Phineas niepotrzebnie panikował.
Elijah wepchnął wózek po niezbyt stromych, szerokich stopniach, a gdy dotarli na sam koniec sali, gdzie znajdowały się fotele VIP, wziął chłopca na ręce i objął czule, przenosząc tam, gdzie czekał już zniecierpliwiony Phineas.
  ― Popcorn?! ― wykrzyknął chłopak na ich widok.
  ― Mhm. Bądźcie grzeczni ― mruknął Elijah i zostawił ich samych.


Blake - 2018-12-06, 22:30

Louisowi nie podobała się wizja pozostania sam na sam z Phineasem, ale wiedział, że mężczyzna miał rację. Sala cały czas się zapełniała i wszystko wskazywało na to, że będzie komplet. Później faktycznie mogliby mieć problem z dostaniem się na odpowiednie miejsca.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin - mruknął, zwracając się do chłopaka z wyraźnym skrępowaniem, gdy zostali sami. Nie wiedział, jak z nim rozmawiać. Byli w podobnym wieku, może nawet tym samym (wciąż nie wiedział), ale wydawali się całkiem różni. On z pewnością nie był tak ekspresyjny i nigdy nie pofarbowałby sobie włosów na tak intensywne kolory. Poza tym umawiał się z jego ojcem - to musiało tworzyć niezręczności. - Kino to twój prezent, czy dostałeś coś ekstra? - Dopytał, chcąc przerwać ciszę, jaka między nimi panowała. Wciąż nie włączyli reklam.


Koss Moss - 2018-12-07, 19:21

  ― Ty sobie za dużo nie wyobrażaj ― odpowiedział Phineas, łypiąc na Louisa nieprzyjemnie. ― Zrobiłem to, bo jest chory i wiedziałem, że będzie się cieszył, jak spędzisz z nami czas. A nie dlatego, że mam ochotę z tobą gadać. Więc z łaski swojej nie odzywaj się do mnie, jak nie musisz.

Elijah kupił popcorn i napoje, po czym obładowany tym wszystkim wrócił na salę, kiedy film już się zaczął. Podał każdemu z chłopców colę i usiadł między nimi, trzymając na kolanach duże pudło z popcornem, ale nie jedząc.
Phineas był zafascynowany seansem, który Elijahowi wydał się dość efekciarski już od samego początku. Śledził akcję, ale bez większego zainteresowania., z głową lekko przechyloną w stronę Louisa.
Prawie jak rodzina.
  ― Pięknie wyglądasz ― wychrypiał do byłego ucznia, gdy na młodzieńczą twarz padło błękitne, jaśniejsze światło ekranu. ― Zapomniałem ci powiedzieć.


Blake - 2018-12-07, 20:35

Louis wzruszył jedynie ramionami, kiedy Phineas tak ewidentnie dał mu do zrozumienia, że nie chce mieć z nim żadnego kontaktu. Nie miało to znaczenia, dopóki ten nie zaczynał kłótni, nie chciał z nim walczyć i dbał o szczęście swojego ojca.
Seans był nawet ciekawy, a Louis czerpał frajdę z samego przebywania w tym miejscu i oglądania filmu na tak dużym ekranie (wiedział, że to żałosne, dlatego nigdy by się do tego nie przyznał), więc głos Elijaha w trakcie trochę go zaskoczył.
- Taak? - Przeniósł wzrok na jego twarz i uśmiechnął się szeroko. - Dzięki. - Uniósł nieznacznie lewą brew. - Tobie też niczego nie brakuje.
Wyciągnął rękę, ale zamiast sięgnąć po popcorn, ujął znacznie większą dłoń mężczyzny i splótł luźno ich palce. W sali było wystarczająco ciemno, by jego gest pozostał niewidoczny dla Phineasa, a jemu sprawił sporą przyjemność.


Koss Moss - 2018-12-07, 21:47

Elijah nachylił się i ujął chłopca za podbródek, po czym złożył na jego wargach przeciągły pocałunek. Wszystko w ciemności, po cichu, dyskretnie. Nie zrobił tego w sposób seksualny; zaledwie zetknął ze sobą ich usta, ale gest ten niósł w sobie wiele czułości.
Może nigdy nie powie tego Louisowi, uznając to za zbyt trywialne, ale lubił, gdy młodzieniec był właśnie taki. Uśmiechnięty, nieco zadziorny, a przede wszystkim (chyba) szczęśliwy.
Przynajmniej na chwilę.
  ― Z pewnością, mały flirciarzu.
Wyprostował się w siedzeniu i zerknął krótko na Phineasa, który wepchnął do ust całą garść popcornu, gapiąc się rozszerzonymi oczami na ekran.
Czasem zastanawiał się, czy jego syn kiedyś dojrzeje, ale w jakiś sposób lubił go takim.
I cieszył się, że Phineas postanowił spróbować dogadać się z Louisem. To było po prostu miłe, móc ich zabrać gdzieś razem, nie martwiąc się, czy po spotkaniu z jednym starczy mu czasu dla drugiego.


Blake - 2018-12-07, 22:53

Po seansie musieli poczekać, aż część osób opuści salę, żeby Elijah mógł przenieść go na wózek, a następnie z nim zjechać. Było to trochę zawstydzające, ale Louis nie myślał o tym za wiele, ponieważ miał zbyt dobry humor. Uśmiech prawie nie schodził mu z ust, gdy znaleźli się z powrotem na parterze kina, a Phineas udał się do toalety po tym, jak opróżnił cały kubek coli.
- I jak? Przeżyłeś jakoś? - Zapytał, zwracając się do kochanka. - Nie był zły. A Jude Law… - Zamruczał, mrużąc swoje jasne oczy na wspomnienie aktora. - Szkoda, że nie miał więcej scen. Jest prawie tak gorący jak Depp - oczywiście bez tej charakteryzacji. - Dopóki Elijah nie pojawił się w jego życiu, nie zwracał tak bardzo uwagi na wygląd aktorów, a teraz dostrzegał u siebie dość oczywiste preferencje, które z pewnością były dla mężczyzny oczywiste.


Koss Moss - 2018-12-08, 14:44

Elijah parsknął cicho pod nosem i położył chłopcu dłoń na ramieniu. Louis był niereformowalny. W przyszłości zapewne uwiedzie innego starszego mężczyznę – najwyraźniej nie widział atrakcyjności w swoich rówieśnikach.
Tak, jak Elijah nie widział jej w swoich.
W jakiś sposób nieźle się dobrali.
  ― Tak, jakoś tak ― odpowiedział. ― Jakoś tak ― powtórzył w zamyśleniu.
Poprowadził wózek w stronę kanap i przysiadł na jednej z nich. Teraz mogli pomówić ciszej, a on nie musiał nachylać się do chłopca.
  ― Jak się czujesz ― zapytał, przesuwając spojrzeniem po jego sylwetce. ― Wiem, że to było niespodziewane, ale skoro wyraził chęć spędzenia z tobą czasu… Chciałem to wykorzystać. Może będziemy mogli częściej wychodzić razem.


Blake - 2018-12-08, 15:14

- Dobrze. - Uśmiechnął się szeroko, szczerze. - Zaskoczyłeś mnie, ale było naprawdę fajnie. I jeśli Phineas nie będzie miał nic przeciwko, to możemy wychodzić tak częściej. Ja nie mam z tym problemu.
Wiedział doskonale, że syn Elijaha nie zamierzał mieć z nim większego kontaktu, ale widział też, jaką przyjemność sprawili tym mężczyźnie. Dla niego mógł robić to częściej, o ile Phineas też się na to zgodzi.
Prawie jak rodzina, przemknęło mu przez myśl i aż prychnął cicho nad absurdalnością tego porównania.
- To teraz jedziemy po Apolla, co? - Dopytał, przypominając o swoim kocie. - A później zawozisz mnie do mieszkania, czy jedziemy do ciebie?


Koss Moss - 2018-12-08, 16:06

  ― Zabiorę ciebie i twojego Apollina do mnie ― mruknął po chwili namysłu. ― Chciałbym, żebyś mieszkał teraz u mnie, przynajmniej do czasu, aż upewnimy się, że nic ci nie zagraża, chłopcze. I łatwiej będzie ci funkcjonować w tym stanie, kiedy będziesz pod moją opieką. Kilka miesięcy. Później sam zdecydujesz, gdzie chcesz się przenieść.
Nie spodziewał się, że Louis postanowi lecieć za nim do Japonii. Chciał jednak, by do czasu jego wylotu wszystko było załatwione, a nastolatek był bezpieczny i wolny od toksycznej rodziny.
Żeby miał wszystko, co potrzeba przed startem w dorosłość.
  ― W porządku? ― dopytał, czego nie miał wcześniej w zwyczaju; odkąd jednak Louis był dość niestabilny, starał się bardziej niż kiedyś uwzględniać jego zdanie.
Zadawał więcej pytań.
Wyglądało na to, że coś przemyślał, i próbuje być dla chłopca lepszy; a na pewno mniej apodyktyczny.


Blake - 2018-12-08, 16:32

Louis pokiwał głową, całkowicie zadowolony z takiego rozwiązania. Wizja mieszkania z Elijahem, teraz kiedy wszystko sobie wyjaśnili i wydawało się, że mężczyzna nie zamierza już sam decydować o wszystkim… Jak mógłby być niezadowolony?
- Jak najbardziej. - Wyszczerzył się. - Ale będziesz musiał przyzwyczaić się do tego, że Apollo nie zrezygnuje z kanapy. - Parsknął na widok jego krzywej miny. - Choć obiecuję, że postaram się, aby nie wciskał się do naszego łóżka.
Naszego łóżka. Tak naturalnie przychodziło mu wypowiadanie tego typu sformułowań. Ale teraz, chyba po raz pierwszy od początku ich związku, czuł, że naprawdę może sobie na to pozwolić.
- Chyba Phineas już czeka na nas przy wyjściu - mruknął, widząc różową głowę w tłumie. - Chodźmy.

***

Dylan chciał wślizgnąć się niepostrzeżenie do sali wykładowej, spóźniony już ponad pół godziny, ale niestety pech nie opuszczał go od najmłodszych lat. Już po otwarciu drzwi przyciągnął kilka spojrzeń, a kiedy zamykał je, jego torba otworzyła się (musiał jej w pośpiechu nie zapiąć) i część książek upadła z wielkim hukiem na podłogę. Chłopak jęknął i opadł na kolana, chaotycznie zbierając swoje rzeczy i mamrocząc w międzyczasie przeprosiny. Zgięty wpół, z rękoma pełnymi podręczników, zajął najbliższe wolne krzesło, czerwony aż po czubki uszu.
Znów się zbłaźnił! I to jeszcze przed swoim ulubionym wykładowcą! Tylko on mógł mieć takiego pecha.
Francesco Bracci był mężczyzną, do którego Dylan wzdychał po cichu od kilku miesięcy. Miał z nim zajęcia od początku swojej przygody na tej uczelni i już pierwszego dnia, kiedy przez przypadek wpadł na historyka na korytarzu, omal go nie wywracając, całkowicie przepadł. A kiedy zaczął słuchać, jak ten opowiada o sztuce, jego zauroczenie tylko się nasiliło i do tej pory rumienił się jak wstydliwe nastolatka, gdy ten tylko na niego spojrzał.
Teraz jednak dałby wiele, żeby mężczyzna na niego nie patrzył, kiedy znów udało mu się skompromitować.
Poprawił okulary na nosie i wbił wzrok w blat przed sobą, chcąc zniknąć.


Koss Moss - 2018-12-08, 17:06

Bracci uśmiechnął się kątem warg, czekając z kontynuacją przemowy, aż uwaga studentów znów skupi się tylko na nim. Patrzył, jak inni, na spóźnialskiego, który w pośpiechu, z zarumienionymi policzkami, zbierał swoje rzeczy.
Był to trochę dziwny chłopak. Wyróżniał się spośród innych studentów, mimo że łatwo było go przeoczyć. Wydawał się bardzo roztrzepany, a zarazem nieśmiały. Prawdziwie artystyczna dusza.
  ― Na podłodze ― kontynuował ― tej przepięknie malowanej kaplicy, podziwiać można kościotrupa. Ot, subtelne przypomnienie śmiertelności wśród malowideł obrazujących wielkość świętych. Memento mori, motyw, który, jak doskonale wiecie nie tylko z wczorajszego wykładu, ale i zapewne ze szkoły, rozkwitł w sztuce późnego średniowiecza i powraca do dziś pod różną postacią. Chciałbym, żeby właśnie on był dla was inspiracją, kiedy chwycicie za pędzle. Farba olejna na płótnie, nie chcę wiedzieć nic więcej. Każdy, kto popatrzy na wasz obraz, ma poczuć grobowy ziąb, ale niech to nie będzie nic banalnego! Użyjcie wyobraźni i zaskoczcie odbiorcę, niech ma ambiwalentne odczucia. Świat kocha kontrowersję, im większa śmiałość, tym lepiej dla was. Inspirujcie się dziełami, które wam pokazałem, ale nie pozwólcie, by kreatywność przyćmiło odtwórstwo. Ruszajcie przygotować stanowiska.
W sali zapanował rozgardiasz – każdy ze studentów chciał jak najszybciej znaleźć się przy najdogodniej ustawionej spośród znajdujących się z tyłu klasy sztalug, zdobyć najmniej zużyte pędzle i najbardziej pożądane kolory farb. Bracci wrócił za katedrę i usiadł wygodnie, zgarniając z blatu opasłą książkę. Sponad jej krawędzi obserwował rozwój zdarzeń.
  ― E-e, maleńki, byłam tu pierwsza. ― Cara uśmiechnęła się do Dylana złośliwie, sunąc pędzlem po płótnie. Chłopak zostawił swoją torbę przy sztaludze w ustronnym kącie i poszedł po przybory, ale Cara twierdziła, że jej nie zauważyła. Z pewnością zupełnym przypadkiem kopnęła ją w stronę środka sali, gdzie zostały ostatnie wolne sztalugi. Nikt nie chciał przy nich malować, bo miało się wtedy wszystkich za plecami; każdy widział twoją pracę, a ty nie widziałeś niczyjej.


Blake - 2018-12-08, 17:54

Dylan zacisnął zęby, żeby nie wybuchnąć. Rzucił dziewczynie zirytowane spojrzenie i z rezygnacją podszedł do jednej ze sztalug, które znajdowały się z przodu, przed innymi. Nie chciał się kłócić i znów niepotrzebnie przyciągać uwagę innych studentów. Poziom zażenowania zdołał już chyba wyczerpać tego dnia.
Poprawił swój zielony, rozciągnięty sweter i spojrzał na przybory, które przyniósł. Udało mu się zgarnąć kilka średniej jakości pędzli i niezbyt satysfakcjonujące kolory farb. Dopiero gdy przysunął swoją torbę i spojrzał na białe płótno, dotarło do niego, że nie ma pojęcia, co powinien robić. Zerknął za siebie, ale widział jedynie, że wszyscy powoli zabierają się do pracy. Tylko on stał i nie wiedział, co dalej.
Przeklinając swój własny los, budzik, który nie zadzwonił i swoje zauroczenie, podniósł rękę i spojrzał na obiekt swoich westchnień.
- Przepraszam? - zwrócił się do wykładowcy z wyraźnym zawstydzeniem. - Ja… Chyba nie dotarło do mnie, co mam zrobić.


Koss Moss - 2018-12-08, 18:06

Francesco uniósł głowę znad książki, kiedy Dylan przed nim stanął.
Czasami trudno było mu stwierdzić, z czego wynikają zachowania tego chłopca. Czy z wiecznego rozkojarzenia, czy z braku zainteresowania jego zajęciami.
Większość tych studentów, mimo że znała temat pracy, i tak nie słuchała dość uważnie, by wiedzieć, czego oczekuje. Ten przynajmniej dopytywał.
  ― Na ostatnim wykładzie mówiliśmy o motywie śmierci w sztuce ― powiedział chłopcu, pamiętając, że ten opuścił ostatnie zajęcia. ― Teraz, jak zawsze, zajmujemy się nim w praktyce. Kruchość życia, przemijanie, śmierć, popuść wodze fantazji i poszalej trochę na tym płótnie. Zaskocz odbiorcę.
Uśmiechnął się krótko i wrócił wzrokiem do książki, ale Dylan nadal stał obok.
  ― W poniedziałek przyszły nowe farby ― powiedział konspiracyjnie, nie odrywając wzroku od tekstu. ― Weź sobie jeden komplet z szafki na dole.
Zasadą było, że nowe farby zostawały otwierane dopiero wówczas, gdy wykorzystano stare (w przeciwnym razie studenci używali tylko nowych, a stare zasychały), ale co złego może się stać, jeśli raz zrobi wyjątek.


Blake - 2018-12-08, 18:26

Chłopak otworzył szerzej oczy i zaraz uśmiechnął się z wdzięcznością, cały zarumieniony. Podszedł do szafek i trzęsącymi się dłońmi wyciągnął nowy komplet. Zawsze robił się nerwowy, kiedy znajdował się blisko tego mężczyzny. Pan Bracci potrafił być taki onieśmielający! Aż dziwne było, że tylko on tak na niego reagował.
Wrócił na swoje stanowisko, spojrzał na płótno i zagryzł dolną wargę. W końcu sięgnął po farby i zaczął je mieszać. Chyba miał już pomysł.

Gdy usłyszał, że czas im się skończył i powinni odłożyć pędzle, otarł mokre czoło przedramieniem i rozejrzał się wkoło nieobecnym wzrokiem. Zawsze, kiedy malował, wpadał w swego rodzaju trans, który pozwalał mu na wyłączenie wszelkich bodźców napływających z zewnątrz. Na ten jeden moment zapominał nawet o swoim ulubionym wykładowcy i po prostu poddawał się temu, co chciał przelać na płótno lub papier. Niestety, wciąż należał do tych przeciętnych, których prace nigdy nie były wyróżniane. I jak miał zwrócić na siebie uwagę historyka, kiedy nawet jego obrazy nie robiły na nim żadnego wrażenia?
Dylan spojrzał krytycznie na swoje płótno, na którym widniała jego podobizna. Siedział profilem, wpatrując się w lustro, którego odbicie przedstawiało bezdenną pustkę. Był to bardzo osobisty obraz, który dość wyraźnie przedstawiał jego uczucia, ale był to jedyny pomysł, jaki pojawił się w jego głowie. Nie wiedział nawet, czy wpisuje się tym w temat zajęć, ale niestety, nic już nie mógł z tym zrobić. Mógł tylko czekać na opinię wykładowcy.


Koss Moss - 2018-12-08, 18:31

Kiedy studenci pracowali, mężczyzna przechadzał się po sali, udzielając rad i komentując niektóre pomysły. Czasami jednak nie mówił nic, zwłaszcza, gdy ktoś wyglądał na wyjątkowo pochłoniętego pracą. Doskonale rozumiał stan, w którym świat przestaje istnieć, i doskonale wiedział, jak trudno jest do niego wrócić, kiedy ktoś lub coś z niego człowieka wyrywa.
Podsumowywał prace swych uczniów (w większości niedokończone) różnorako. Każdemu powiedział przynajmniej kilka słów, czasami sugerując poprawki. Do Dylana podszedł jako do jednego z ostatnich.
  ― Wyglądałeś na bardzo zaangażowanego w ten obraz ― powiedział, przystając obok i spoglądając na dzieło. Przechylił głowę, jakby mogło mu to dać jakieś nowe spojrzenie na to dzieło. ― Namalowałeś siebie? Opowiedz coś o tym.


Blake - 2018-12-08, 18:47

Drgnął i wziął głęboki wdech, kiedy mężczyzna stanął obok niego i spojrzał na obraz. Zawsze w takich sytuacjach denerwował się podwójnie - nie tylko przez bliską obecność przystojnego Włocha, ale też samym oczekiwaniem na jego opinię. Nigdy nie wiedział, co może usłyszeć. To było okropnie stresujące.
- Eee… tak. - Spuścił z zakłopotaniem wzrok. - To źle? Po prostu… miało być o przemijaniu, kruchości życia i pomyślałem też o samotności… Stwierdziłem, że najlepiej dostrzegamy to, kiedy mamy z tym bezpośredni kontakt, na przykład poprzez spojrzenie w lustro… - Zerknął ponownie na historyka, poprawiając swoje duże, okrągłe okulary. Gdzieś z tyłu usłyszał parsknięcie i jeszcze bardziej się zakłopotał. - A namalowałem siebie, bo chciałem, żeby było to bardziej… realne.


Koss Moss - 2018-12-08, 19:14

Bracci odwrócił się przez ramię, unosząc brwi.
  ― Kogo to bawi? ― zapytał, przebiegając wzrokiem po stłoczonych za plecami Dylana studentach. ― Ciebie, Caro?
  ― Nie, nie, profesorze. Kichnęłam tylko.
  ― Wymaga to od artysty niemałej odwagi, by przełożyć własne odczucia na płótno w sposób tak bezpośredni. Umieszczając na tym obrazie twarz tak łudząco podobną do własnej, przyznałeś się publicznie do swoich lęków. Uczyniłeś z tego obrazu emocjonalną spowiedź, której możemy dokonać wszyscy; dobrze się nad tym zastanowić, Caro, gdy stajemy przed trudnym i odwiecznym tematem, odwołać się do najbardziej pierwotnych obaw, które nosi w sobie każdy z nas. Są uniwersalne. Swoją drogą, zwróćcie uwagę ― uśmiechnął się, jako że atmosfera w sali zrobiła się nieco zbyt ciężka, aby mógł inaczej, i popatrzył na stojące przy sztaludze lusterko ― żeby namalować swój autoportret, Dylan skorzystał z lustra. Namalowałeś swoje lustrzane odbicie. Przed lustrem.
Mrugnął do chłopca.
  ― To jest to, o czym mówię cały czas ― powiedział głośniej, odsuwając się od obrazu, by przejść powoli między studentami. ― Kontekst. Każdy obraz powstawał w jakichś okolicznościach. Czasem, żeby dostrzec głębię dzieła, lub by dotrzeć do znaczenia, które przypisał mu autor, musimy poznać kontekst. Właśnie dlatego tyle czasu poświęcamy teorii. Chcecie być znawcami sztuki – musicie poznać okoliczności, które towarzyszyły jej tworzeniu. Spoglądanie na obraz bez kontekstu jest jak patrzenie na świat przez lunetę. To, co widzimy, jest zaledwie skrawkiem całości.
Zakończył krótką mowę klaśnięciem w dłonie.
  ― Dobrze, na dzisiaj koniec. Zabezpieczcie swoje obrazy, będziecie mogli je dokończyć w pracowni wolnym czasie. Widzimy się w poniedziałek na kolokwium.


Blake - 2018-12-08, 19:43

- Na kolokwium…? - powtórzył głucho, całkowicie zaskoczony. Znów zapomniał. Ciągle o czymś zapominał. I pewnie, gdyby mężczyzna teraz o tym nie wspomniał, przyszedłby w poniedziałek na zajęcia i został nieprzyjemnie zaskoczony przez test z teorii. Znów widział przed sobą widmo zarwanych nocy.
Zabezpieczył swój obraz, ignorując spojrzenia, jakie niektórzy posyłali w jego kierunku. Od razu było widać, że nie jest zbyt lubiany w grupie. Oczywiście mógł za to podziękować tylko sobie - to on był zawsze maksymalnie introwertyczny, nie był fanem imprez integracyjnych i w całym swoim życiu miał tylko jedną prawdziwą przyjaciółkę, która na dodatek mieszkała w innym mieście. Nic dziwnego, że wszyscy traktowali go jak dziwaka.
Zerknął tęsknie na przystojne oblicze swojego wykładowcy, wymamrotał ciche "do widzenia" i opuścił salę, żeby podążyć do najbliższej toalety i umyć dłonie. Czekał go męczący dzień na uczelni.

Budynek uniwersytetu opuścił dopiero wieczorem i choć rano pogoda zapowiadała się całkiem nieźle, tak teraz poczuł zimny podmuch wiatru na swojej twarzy i od razu zadrżał. Obiad zjadł pomiędzy zajęciami, więc nie był głodny, ale z chęcią wstąpiłby do pobliskiej kawiarni, która - jak wiedział - była też jedną z ulubionych miejscówek pana Bracciego. Nie był oczywiście żadnym stalkerem, ale różne rzeczy słyszało się wśród studentów.
Zawahał się jednak przed wejściem do środka, choć miał ogromną ochotę na jabłkowo-cynamonową herbatę, którą tam serwowano. Wciąż pamiętał, jak dostrzegł przez okno swojego wykładowcę i jakiegoś chłopaka, który chyba nie był studentem, choć Dylan nie mógł tego stwierdzić z całą pewnością. Wydawali się bardzo zadowoleni ze swojego towarzystwa, patrzyli na siebie w taki sposób, że chłopak od razu poczuł niechęć do nieznajomego, a na dodatek mężczyzna chyba szkicował nastolatka… On też chciałby być tak szkicowany.
Potarł o siebie zmarznięte dłonie i w końcu podjął decyzję, pchając drzwi od kawiarni. Chęć wypicia pysznej herbaty wygrała z obawą ponownego natknięcia się na podobną scenę.


Koss Moss - 2018-12-08, 19:56

Był to ten sam dzień i ta sama pora, w której Bracci był wtedy w kawiarni z Louisem. Być może Dylan był tego świadom, kiedy wybierał ten czas na odwiedziny w kawiarni; nie powinien być szczególnie zdziwiony, gdy w ciągu kilkunastu minut do kawiarni wszedł nie kto inny jak Francesco z dokumentami pod pachą.
Włosy miał rozwiane, twarz zaczerwienioną od zimna. Nie zwrócił nawet uwagi na studenta. Podszedł prosto do lady, by przywitać się z kelnerką. Dziś panią Willson zastępowała jej młoda, śliczna córka.
  ― Pan Bracci! ― ucieszyła się na widok mężczyzny. ― Kawa z czekoladą, dużo pianki?
  ― Herbata z miodem i cytryną. ― Uśmiechnął się i odchrząknął, opierając lekko o blat. ― Zaczyna mnie coś łapać.
  ― Stare dobre receptury! Dodam sok malinowy ― obiecała młoda Willson i odwróciła się, by przygotować zamówienie.
Francesco rozejrzał się po kawiarence; nie było dziś wolnych stolików. Zauważył przy jednym z nich Dylana, ale przypuszczał, że za bardzo skrępowałby go swoim towarzystwem, gdyby się dosiadł. Chłopak wyglądał na bardzo zamkniętego w sobie.
  ― Mamy też pyszne ciasto ― dodała Amelia, parząc herbatę. ― Burakowe, jadł pan takie?
  ― Nie, ale wygląda świetnie. Trudno odmówić.
Został chwilowo przy barze, grzejąc ręce od jednej ze świec.


Blake - 2018-12-08, 20:38

Dylan stał się świadom obecności mężczyzny, gdy ten tylko przekroczył próg kawiarni. Obserwował go ze swojego stolika w kącie, przyglądając się jego roztrzepanym lokom i nieznikającemu uśmiechowi. Z tymi włosami i młodzieńczym uśmiechem pan Bracci zawsze wydawał mu się bardzo niewinny, a przy tym cholernie seksowny. Nic dziwnego więc, że chłopak wyciągnął z torby szkicownik i zaczął szybko kreślić sylwetkę mężczyzny. Stojąc nad tą świeczką i grzejąc swoje dłonie, wydawał się chłopakowi wyjątkowo atrakcyjny.
Gdy historyk otrzymał swoje zamówienie, a żaden ze stolików się nie zwolnił, Dylan zagryzł wargę i wskazał wolne krzesło przy swoim stoliku.
Uśmiechnął się ze skrępowaniem, kiedy Bracci się zbliżył, poprawił zsuwające się z nosa okulary i zamknął szkicownik, żeby przypadkiem mężczyzna nie dostrzegł swojej podobizny na kartce. Wtedy Dylan chyba zapadłby się pod ziemię.
- Duży tłok dziś, prawda? - zagaił i był to ten sam poziom rozmowy, co poruszanie tematu o pogodzie. Nie wiedział jednak, o czym miałby rozmawiać ze swoim wykładowcą. Od początku wydawał mu się kimś bardzo odległym, wręcz nieosiągalnym. Nawet wtedy, gdy chodziło o zwykłą rozmowę.


Koss Moss - 2018-12-08, 20:55

Grzejąc dłonie teraz już o powierzchnię kubka z gorącym płynem, Francesco rozejrzał się dokoła i napotkał spojrzenie Dylana. Chłopak wyciągnął dłoń, proponując mu gestem, by zajął miejsce naprzeciwko.
Cóż – może się co do niego mylił. To byłoby wręcz niemiłe, gdyby mu odmówił, więc uśmiechnął się lekko, wziął swoje zamówienie i podszedł, żeby usiąść przy studencie.
Chłopak wydawał się bardzo czymś zestresowany. Wypalił coś na temat tłoku i wyglądał, jakby czuł się wyjątkowo niezręcznie. Tym bardziej dziwiło to zaproszenie.
  ― Chyba za dużo mówiłem o najlepszej czekoladzie w mieście ― rzucił żartobliwie.
Zerknął w stronę studentek, które stanęły właśnie w drzwiach i rozejrzały się bezradnie po pomieszczeniu.
  ― Zadziwiające, jak szybko to miejsce zdobyło w ostatnich tygodniach popularność, chociaż przez tyle lat mało kto tu zaglądał. Dobrze dla pani Willson, cieszy się zapewne, że miejsce, w które włożyła tyle serca, w końcu przynosi zyski.


Blake - 2018-12-08, 21:18

- Mają tu nie tylko pyszną czekoladę, ale też świetne herbaty - mruknął, owijając dłonie wokół swojego kubka. - I faktycznie, coraz popularniejsze staje się to miejsce. Trochę szkoda, bo przestaje tu być tak spokojnie... - Uśmiechnął się krzywo. - Może za dużo studentów usłyszało, że pan tu przychodzi.
Jego ostatnia uwaga nie została rzucona w podobnie żartobliwym tonie jak wcześniejsza uwaga mężczyzny. Wydawał się mówić to całkiem serio, jakby osoba historyka faktycznie mogła przyciągnąć nowych klientów do tego miejsca. I może było w tym trochę prawdy, bo przecież Dylan doskonale wiedział, że nie tylko on jest zauroczony ich wykładowcą. Niektórzy nawet się z tym nie kryli.
- Ciasto burakowe? - Uśmiechnął się na widok kawałka znajdującego się na talerzyku, który przyniósł ze sobą Bracci. - Z czerwonej fasoli też jest dobre.


Koss Moss - 2018-12-08, 21:31

Komentarz chłopca na temat rzekomego powodu oblegania kawiarni skwitował uniesieniem brwi i cichym śmiechem.
Kaszlnął i pokręcił lekko głową.
  ― Nie próbowałem takich wynalazków. Babcia robiła mi w młodości tylko sernik i jabłecznik.
Zanurzył łyżeczkę w cieście i spróbował.
Zaskoczył go ten smak, nawet jeżeli nie zapowiadało się, by coś tak pysznie wyglądającego miało mu nie posmakować.
Za chwilę napił się herbaty, nieszczególnie odczuwając ciszę, która między nimi zapadła.
  ― Co tam masz, Dylan, jakiś szkicownik? ― rzucił po chwili, spoglądając krótko na wymiętoszony bloczek, na którym spoczywał ołówek. ― Mało kto dzisiaj preferuje kartkę i ołówki, mając do wyboru tablet.


Blake - 2018-12-08, 21:41

- Sernik to klasyka, oczywiście. Chyba nie ma lepszego ciasta.
Wciąż wydawał się skrępowany, a gdy zapadła między nimi cisza, poczuł się w jakiś sposób zobowiązany do tego, żeby jakoś ją przerwać. Niecodziennie miał okazję porozmawiać ze swoim wykładowcą w miejscu, które nie było uczelnią, więc mógł wykorzystać ten czas, by zadać mu kilka pytań. Mimo to nie potrafił znaleźć żadnego ciekawego tematu i aż odetchnął z ulgą, gdy to mężczyzna przerwał tę niezręczną ciszę.
- Taak - zerknął na swój szkicownik. Miał nadzieję, że pan Bracci nie będzie chciał zobaczyć jego rysunków. Mógłby uznać go za jakiegoś świra i stalkera, gdyby ujrzał większość z nich. - Jestem trochę staroświecki i wciąż preferuję kartkę i ołówek. Tablet też mam, ale rzadko korzystam. - Upił trochę swojej herbaty. - Tak samo z mediami społecznościowymi - nie mam nic poza fejsem, bo bez niego to już się nie da funkcjonować, niestety.


Koss Moss - 2018-12-08, 21:49

Bracci uśmiechnął się lekko; nigdy dotąd nie zamienił z tym chłopcem chłopcem słowa i nigdy nie zwracał na niego większej uwagi, choć oczywiście znał jego imię – zapadło mu w pamięć za którymś razem przy czytaniu listy.
Był to jednak, miał wrażenie, jeden z bystrzejszych studentów pierwszego roku – nie miał okazji się jeszcze o tym w pełni przekonać, uczył go dopiero od stycznia, natomiast już na pierwszy rzut oka różnica między nim a taką Carą Freeman była piorunująca.
  ― Jakich ołówków używasz zazwyczaj? ― zapytał i przez chwilę młodzieniec opowiadał mu o swoich ulubionych, przy czym okazało się, że ich preferencje są dość zbliżone.
Francesco pociągnął kolejny łyk herbaty, nim zadał kolejne luźne pytanie, które mógłby zadać w zasadzie każdemu studentowi.
Pozostawał absolutnie ślepy na maślane spojrzenia Dylana.
  ― Zadowolony jesteś z tego kierunku?


Blake - 2018-12-08, 22:03

Dylan potrzebował chwili, żeby odpowiedzieć na to pytanie. Czuł się trochę samotnie w tym mieście, które wciąż pozostawało dla niego obce, choć mieszkał w nim już kilka miesięcy. Niektóre zajęcia podobały mu się bardziej, inne mniej. Nie wyobrażał sobie jednak siebie na innym kierunku. Sztuka od zawsze go interesowała i wydawało mu się, że coś potrafi w tym kierunku. Poza tym był jeszcze jego obiekt westchnień, który siedział teraz naprzeciwko i zajadał się ciastem z buraków…
- Tak. - Kiwnął w końcu głową, przemyślawszy wszystkie kwestie związane ze studiami. - Nie wyobrażam sobie siebie na innym. Tylko wciąż nie przyzwyczaiłem się do tego miasta… - Wygrzebał z kubka kawałek jabłka i wsunął je między wargi, przez chwilę je żując. - Poza tym mam problem z pamięcią, więc cieszę się, że przypomniał pan dzisiaj o tym kolokwium, bo inaczej byłoby mi bardzo przykro w poniedziałek.


Koss Moss - 2018-12-08, 22:09

  ― Nie musisz się tym przejmować. Jednym z naszych zadań jest nauczyć was konstruowania własnych wypowiedzi, analizowania sztuki. Do tego nie do końca da się przygotować. Będę chciał po prostu poznać wasze myśli ― powiedział, ponieważ chłopak najwyraźniej spodziewał się klasycznego testu z dat, nazwisk i skomplikowanych technik malarskich. ― Wiedzę teoretyczną z całego semestru sprawdzam na egzaminie ustnym, ale o sesji chyba nie zapomnisz?
Uśmiechnął się krótko i upił jeszcze trochę herbaty; już ją kończył, ale nie śpieszyło mu się do wyjścia na zewnątrz w tak nieprzyjemną pogodę.


Blake - 2018-12-08, 22:21

Chłopak roześmiał się ze skrępowaniem, a jego policzki trochę się zaróżowiły - trudno było powiedzieć, czy od temperatury panującej w środku, czy od przebywania w towarzystwie tego konkretnego mężczyzny. To była tak naprawdę ich pierwsza rozmowa, bo Dylan doskonale wiedział, że nie wyróżnia się z tłumu i w żaden sposób nie jest w stanie zainteresować sobą historyka. Teraz mógł być wdzięczny losowi za to, że akurat tego dnia w zwykle pustej kawiarni nie było wolnego miejsca.
- Wszystko jest możliwe - przyznał ze śmiechem. - Zawsze mogę pomylić dni egzaminów albo zrobić coś równie głupiego. Kiedyś poszedłem do szkoły, będąc przekonanym, że jest czwartek, a później byłem bardzo zaskoczony, kiedy okazało się, że jednak wtorek.
Poprawił okulary i znów zapatrzył się na tę dojrzałą, przystojną twarz. Nie mógł wręcz oderwać od niej wzroku i przez to plótł trochę bez sensu, pewnie zanudzając mężczyznę głupimi opowieściami o sobie. Żałował, że nie potrafił powiedzieć czegoś, co mogłoby rozpocząć jakąś intelektualną dyskusję, ale niestety w obecności historyka w ogóle nie potrafił się skupić.


Koss Moss - 2018-12-08, 22:27

  ― Ach tak? ― mruknął, nie przestając się uśmiechać. ― Dzisiaj też pewnie pomyliły ci się dni? ― nawiązał do jego niefortunnego spóźnienia, ale nie zrobił tego złośliwie, nawet jeżeli mogło to wzbudzić w młodzieńcu potrzebę wytłumaczenia swojego zachowania.
Gdyby znał Francesco, wiedziałby, że mężczyzna nie przykłada większej wagi nawet do nieobecności na zajęciach. Był typem wykładowcy, który przepuszczał wszystkich, którzy byli w stanie przygotować się odpowiednio do końcowego egzaminu. O ile ktoś nie popełnił rażącej gafy, lub jawnie nie zignorował jego próśb o przeczytanie jakiegoś artykułu czy zapoznanie się z czyjąś interpretacją, nie widział powodu, by kogoś zatrzymywać na kolejny rok.
Studenci… to tylko studenci, każdy woli imprezować niż siedzieć z nosem w książkach.
  ― Mieszkasz tutaj, w akademiku?


Blake - 2018-12-08, 22:35

- Nie. - Pokręcił głową. - Źle nastawiłem budzik. - Przyznał z zawstydzeniem i spuścił wzrok. - Przepraszam za to wejście z hukiem. Jestem dość pechowym człowiekiem. Ciągle mi się coś przydarza.
Tym razem wyciągnął z kubka kawałek cytryny i ugryzł ją, jakby gryzł ciastko. Nawet się nie skrzywił.
- Nie. Nie wytrzymałbym w akademiku. - Uśmiechnął się z rozbawieniem na samą myśl o tych wszystkich imprezach, które się tam odbywały. Słyszał o nich od kilku studentów. - Wynajmuję mieszkanie. Mam kawałek do przejechania, więc dzisiejsze korki nie pomogły mi w dotarciu na zajęcia. Kolejny powód mojego spóźnienia.


Koss Moss - 2018-12-08, 22:46

Pokiwał głową, w jakimś stopniu to rozumiejąc – akademik nie był najlepszym miejscem dla młodego twórcy; za dużo bodźców, za dużo wrażeń, za dużo ludzi. Był jednak bardzo tani, w odróżnieniu od mieszkań w tym mieście, których ceny były momentami wręcz absurdalne. Dylan pewnie dojeżdżał z przedmieścia, a w każdym razie Francesco nie posądzał go o bogatych rodziców.
Nie, żeby w jego oczach cokolwiek to zmieniało.
Porozmawiali jeszcze chwilę o warunkach w akademikach, aż w końcu zrobiło się dość późno i Francesco zerknął na zegarek.
  ― No dobrze, trzeba w końcu wyjść z tego przyjemnego ciepła ― stwierdził i dosunął krzesło, a potem odniósł talerzyk i kubek na ladę. ― Dziękuję za towarzystwo, Dylanie, do zobaczenia na zajęciach.
Zostawił chłopca i ruszył na parking, gdzie stał jego Land Rover. Samochód oczywiście się zbuntował i już po chwili Francesco musiał z niego wyjść i z cieniem irytacji zajrzeć pod maskę; tym razem wyglądało na to, że problemem nie jest akumulator.
Och, naprawdę, próba walki ze starym samochodem w takim wietrze to nie było nic przyjemnego.


Blake - 2018-12-08, 22:56

Dylan pożegnał mężczyznę krótkim uśmiechem i odprowadził go do drzwi tęsknym wzrokiem. Wiedział, że taka rozmowa szybko się nie powtórzy, o ile kiedykolwiek. Gdyby pan Bracci nie został zmuszony do jego towarzystwa, pewnie sam nigdy by go nie wybrał. Ale chłopak i tak był zadowolony - czuł, że to spotkanie na długo z nim zostanie.
Dopił herbatę, sprawdził rozkład jazdy autobusu w telefonie i szybko się ubrał, widząc, że za pięć minut powinien być już na przystanku. Na szczęście nie miał daleko.
Przechodząc obok parkingu, od razu ujrzał znajomą sylwetkę pochylającą się nad maską samochodu. Dopiero co się pożegnali, więc zawahał się, zanim zdecydował się podejść.
- Mogę jakoś pomóc? - zapytał, stając z boku. Skulił się, czując podmuch lodowatego wiatru.


Koss Moss - 2018-12-08, 23:09

Bracci uśmiechnął się krzywo i przytrzymał targane wiatrem włosy.
  ― Nie, nie sądzę ― odpowiedział. ― Będę musiał zadzwonić po znajomego, wziąć go na hol i obejrzeć w garażu.
Zatrzasnął klapę i rozejrzał się dokoła, jakby liczył na to, że znajdzie odpowiedź na jakieś swoje pytanie.
Spojrzał w końcu na Dylana, który podejrzanie długo i intensywnie się w niego wpatrywał. W kawiarni, gdy rozmawiali, to nie rzucało się aż tak w oczy, ale tutaj było już prawie niezręczne. Zmarszczył nieznacznie brwi, dochodząc do wniosku, że ten młodzieniec zachowuje się naprawdę osobliwie. Oblizał spierzchnięte nieznacznie usta i odchrząknął.
  ― Chciałeś mi coś jeszcze powiedzieć?


Blake - 2018-12-08, 23:17

Dylan uśmiechnął się z zakłopotaniem, czując się przyłapanym na gorącym uczynku. Znów poczerwieniał na twarzy i pokręcił głową.
- Nie - wymamrotał. - W takim razie… pójdę sobie. Do widzenia.
Odwrócił się na pięcie i odmaszerował w stronę przystanku, wyczuwając na swoich plecach wzrok mężczyzny. Aż mu się gorąco zrobiło z zażenowania. Wiedział, że nie powinien się tak gapić, ale Bracci był taki… taki idealny, że Dylana czasem zatykało. Mógłby patrzeć na niego godzinami i pewnie by mu się nie znudziło.
Gdy dotarł na przystanek, uświadomił sobie, że jego autobus odjechał dwie minuty temu. Zaklął, co mu się rzadko zdarzało, i opadł na niewielką ławkę. Musiał piętnaście minut czekać na następny.


Koss Moss - 2018-12-08, 23:29

Od tego czasu zaczął zwracać większą uwagę na Dylana i jego spojrzenia. Zauważył, że chłopak chodzi również jego na wykład międzywydziałowy. Miał w zwyczaju siadać gdzieś w środkowym rzędzie lub na tyłach i przez całe zajęcia obserwować go ze swojego miejsca, uciekając spojrzeniem, ilekroć Bracci go na tym przyłapywał.
Po jednych z takich zajęć, kiedy Francesco jak zwykle został otoczony przez stały wianuszek dociekliwych studentek, a Dylan zmierzał powoli w stronę drzwi, potrącany przez wychodzące pośpiesznie osoby, mężczyzna zatrzymał go, wołając do niego ponad głowami niewielkiej grupy.
  ― Dylan, mógłbyś zostać na chwilę? ― zapytał, nim wrócił do wymiany zdań ze studentkami, które dość szybko zresztą zbył.
Po chwili zostali sami, on i ten młody chłopak.
  ― Pamiętam, że byłeś na ostatnim kolokwium, ale kiedy ostatnio sprawdzałem wasze prace, nie znalazłem twojej. Oddałeś mi ją?


Blake - 2018-12-08, 23:36

Wcale nie musiał chodzić na ten wykład, nie było to coś obowiązkowego, ale oczywiście chodził, czerpiąc radość z samego słuchania mężczyzny. Nie miał pojęcia, jak pozbyć się tego zauroczenia, ale takimi zachowaniami z pewnością sobie nie pomagał.
- Jak to? - Zmarszczył brwi, niemiło zaskoczony. Tylko jemu przydarzały się takie rzeczy. - Na pewno oddawałem! Znaczy… - Zamyślił się, próbując sobie przypomnieć moment oddania pracy. Niestety - pustka. - Z moją pamięcią nie mogę powiedzieć, że na pewno, ale co innego miałbym z nim zrobić? - Westchnął ze znużeniem. - Mam je napisać jeszcze raz? Mogę to zrobić, jeśli pan chce.


Koss Moss - 2018-12-08, 23:48

Francesco pokręcił lekko głową, trochę podejrzliwy.
  ― Nie, nie ma takiej potrzeby, jak sądzę. Jeżeli chcesz, przyjdź na konsultacje i zadam ci kilka podobnych pytań.
Uśmiechnął się w końcu na tę zmartwioną minę.
  ― Bujasz w obłokach ― zarzucił mu, jakby miał mu to za złe. ― To dobrze ― dopowiedział po chwili. ― Tego się od nas wymaga. Mam nadzieję, że pod koniec semestru zobaczę w twojej teczce coś naprawdę oderwanego od rzeczywistości.


Blake - 2018-12-08, 23:55

- Przyjdę - oznajmił, bo przecież nic innego nie mógł zrobić. Nie chciał, by mężczyzna pomyślał, że w jakiś sposób próbuje go oszukać. Przecież naprawdę zależało mu na tych zajęciach!
Uśmiechnął się, słysząc następną uwagę. Każdy, kto go poznawał, w końcu dochodził do podobnego wniosku. Dylan miał tak od małego, a ostatnio tylko się to nasiliło.
- Moje życie to ciągłe bujanie w obłokach… - wymamrotał, głównie mając na myśli swoje zauroczenie, którego mężczyzna nie był świadom. - I to zależy, jak pan rozumie "coś oderwanego od rzeczywistości". Czasem, z pozoru przyziemne sprawy, mogą być całkowicie oderwane od rzeczywistości.


Koss Moss - 2018-12-09, 00:00

Mężczyzna oparł się niedbale o blat swojego biurka, najwyraźniej całkiem zaciekawiony tym, co Dylan mógł mieć mu do powiedzenia. Już teraz poświęcił mu znacznie więcej uwagi niż dziewczętom, które zabiegały o nią przed chwilą.
  ― Och, tak? ― mruknął. ― Dzisiaj mało kto potrafi odnaleźć niezwykłość w przyziemnych sprawach. Ciekaw jestem, co też w codzienności tak bardzo cię inspiruje, Dylan.
Zignorował wibrujący telefon, chociaż ktoś usiłował się do niego dodzwonić. Skrępowany chłopiec miał przez chwilę całą jego uwagę.


Blake - 2018-12-09, 00:09

- Proste rzeczy. - Wzruszył ramionami, trochę skrępowany zainteresowaniem mężczyzny. To był już drugi raz, kiedy z nim rozmawiał. I to w tak krótkim czasie! - Przyzwyczajenia, których nie zauważamy, drobne gesty w bliższych relacjach, nad którymi nawet się nie zastanawiamy… Myślę, że to znacznie ciekawsze od oklepanych motywów i tematów. - Uśmiechnął się z zakłopotaniem, nie wiedząc, czy historyk zaraz go nie wyśmieje. To byłoby trochę przykre, nawet jeśli Dylanowi taka reakcja wydawała się całkiem prawdopodobna.
Poprawił torbę na ramieniu, krzywiąc się na jej ciężar. Chyba powinien zrezygnować z noszenia podręczników, jeśli chciał, by jego kręgosłup jakoś przetrwał te studia.


Koss Moss - 2018-12-09, 12:30

Bracci pokiwał ze zrozumieniem głową.
  ― Fotografia posunięta o krok dalej. Zdjęcie, które pokazuje również w bardziej lub mniej bezpośredni sposób przemyślenia autora ― rzekł, ale wtedy mu przerwano; do sali wszedł profesor od propedeutyki filozofii z telefonem przy uchu.
  ― Aaa, tu jesteś, Francesco. ― Rozłączył się i telefon Bracciego przestał wibrować. ― Jesteś zajęty?
  ― Już idę. ― Francesco odwrócił się od chłopca i pozbierał rzeczy z blatu, po czym skierował się do wyjścia. ― Zamknąć cię tutaj, Dylan? ― rzucił do chłopca, który został przy biurku.
Gdy student wyszedł, zamknął salę, słuchając tego, co profesor Mounts miał mu do powiedzenia.

Na konsultacje u Bracciego oczekiwało wielu studentów, głównie płci żeńskiej. Nie było nikogo z roku Dylana; wszyscy wydawali się starsi od niego, może nawet byli już na studiach magisterskich.
Drzwi sali otworzyły się i ze środka wyszła jasnowłosa dziewczyna.
  ― I co? ― zapytała ją druga.
  ― Spoko. Piąteczka. ― Uśmiechnęła się szeroko. ― Myślę, że mnie lubi.
  ― Jeny, jak ja się stresuję. Zacznę przy nim bełkotać jak nic. To jego spojrzenie!
  ― To prawda, potrafi zbić z tropu. Ach. Poczekam na ciebie. Powodzenia.
Żadna z nich nie zwróciła uwagi na Dylana, który musiał cierpliwie poczekać na swoją kolej.


Blake - 2018-12-09, 12:44

Dylan przysłuchiwał się rozmowie studentek i coraz bardziej się denerwował. Zupełnie tego nie przemyślał. On doskonale wiedział, jak to jest bełkotać i rumienić się, gdy te ciemne oczy się na niego zwrócą. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślał, gdy potwierdzał, że przyjdzie na konsultacje? To było pewne, że nie zaliczy tego kolokwium. A na dodatek zrobi tam z siebie idiotę!
Czekał już dość długo, bo dziewczynom przed nim wcale się nie spieszyło. Na pewno chciałby pobyć jak najdłużej w towarzystwie historyka - Dylan całkowicie je rozumiał, ale i tak denerwowało go to czekanie, które tylko wywoływało u niego dodatkowy stres. Gdy w końcu zapukał do drzwi i wszedł do niewielkiego gabinetu, miał już gulę w gardle wielkości piłeczki tenisowej.
- Dzień dobry - wydusił. - Przyszedłem, żeby raz jeszcze zaliczyć to kolokwium.
Podchodząc do krzesła, które wskazał mu pan Bracci, potknął się o własne nogi i byłby wylądował na podłodze, ale w ostatniej chwili udało mu się złapać równowagę. Spuścił wzrok i cały czerwony opadł na krzesło przy biurku. Jeszcze się dobrze nie odezwał, a już się skompromitował. Miał ochotę zapaść się pod ziemię.


Koss Moss - 2018-12-09, 12:58

Bracci skwitował ten przejaw niezdarności lekkim uśmiechem, ale nic na ten temat nie powiedział. Rzuciwszy chłopakowi krótkie „dzień dobry”, okręcił się na obrotowym krześle i zdjął z półki jedną z bogato ilustrowanych książek. Otworzył ją na losowej stronie, popatrzył chwilę, po czym położył przed młodzieńcem.
  ― Beksiński. Obraz AC75. Ten artysta nigdy nie tytułował swoich dzieł; patrząc na to, jak myślisz, dlaczego? Opowiedz mi o swojej interpretacji ― poprosił i usiadł wygodnie, splatając przed sobą wsparte na podłokietnikach ręce.
Utkwił ciemne spojrzenie w twarzy Dylana, zapewne nie zdając sobie sprawy z tego, jak bardzo go krępuje.


Blake - 2018-12-09, 13:12

Dylan wziął głęboki wdech i pochylił się nad książką. Przez chwilę zastanawiał się nad odpowiedzią, aż w końcu zaczął mówić - trochę nieskładnie, z wyraźnym zdenerwowaniem, mocno się przy tym jąkając. Ale jak miał się nie denerwować, gdy czuł na sobie to intensywne spojrzenie? Na dodatek pan Bracci prezentował się tego dnia wyjątkowo dobrze w tej ciemnej koszuli z nonszalancko rozpiętym górnym guzikiem. Do tego jego loki były trochę zmierzwione, przez co chłopak miał ochotę wsunąć w nie dłoń, żeby je przeczesać. Jak miał się skupić na odpowiedzi?
- Przepraszam - wymamrotał w końcu z zawstydzeniem. - Jestem dziś trochę rozkojarzony…


Koss Moss - 2018-12-09, 13:50

Bracci słuchał chłopca ze skupieniem, choć trudno było wychwycić z tego chaosu coś, co miałoby ręce i nogi. Dylan próbował powiedzieć za dużo rzeczy jednocześnie – a może w ogóle nie wiedział, co chce mówić – i mimo najlepszych chęci, Francesco nie był w stanie dowiedzieć się, jakie jest zdanie jego studenta na temat tego obrazu. On naprawdę bredził od rzeczy, i cóż z tego, że pytanie należało do lekkich i przyjemnych dla osób obdarzonych choć odrobiną połączonej z pomysłowością charyzmy.
Francesco miał kiedyś studenta, który zupełnie nie potrafił się wypowiadać; za każdym razem, gdy próbował, niezależnie od tematu zacinał się i dukał. Student ten miał specjalne orzeczenie lekarskie: wszyscy prowadzący zobligowani byli do przyjmowania odpowiedzi pisemnych, dzięki czemu Paul mógł bez problemu ukończyć kierunek – ale Dylan, o ile Francesco się orientował, nie miał takiego orzeczenia.
Być może potrzebował.
  ― Dylan ― mruknął do niego, kręcąc lekko głową. ― Nie ma potrzeby się stresować, to nie jest obrona, tylko luźna rozmowa. Jestem po prostu ciekaw twojego zdania. Przez co jesteś taki rozkojarzony? Może mogę ci jakoś pomóc.


Blake - 2018-12-09, 14:04

Dylan zassał dolną wargę i nerwowym ruchem poprawił okulary. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie mógł przecież przyznać, że jego rozkojarzenie było spowodowane osobą historyka; że ten był zbyt idealny, by chłopak czuł się komfortowo i nie bał się tego, że się przed nim zbłaźni. A właśnie to robił, dukając bez sensu, choć pytanie nie było wcale trudne.
- Mógłby pan na mnie nie patrzeć? - zapytał, zamiast odpowiedzieć na pytanie mężczyzny, całkowicie przy tym zażenowany. - To mnie… stresuje.
Sam też zamknął oczy, odetchnął głęboko i znów zaczął mówić. Tym razem, kiedy nie widział przystojnej twarzy pana Bracciego, ani nie czuł na sobie jego przeszywającego wzroku, szło mu znacznie lepiej.


Koss Moss - 2018-12-09, 14:14

Uśmiechnął się, ale spełnił jego polecenie i zamiast na twarz chłopca, patrzył na ilustrację w książce. To chyba pomogło chłopakowi, bo kiedy znów przemówił, jąkał się już znacznie mniej i nie plótł już od rzeczy.
Bracci wysłuchał z uwagą jego interpretacji, zadając kilka pytań, które miały na celu raczej pomóc Dylanowi rozwinąć wypowiedź, aniżeli wykazać jakieś braki czy nieścisłości w jego rozumowaniu.
W końcu, kiedy młodzieniec nie miał już chyba do powiedzenia nic więcej, Bracci zabrał książkę i umieścił ją z powrotem na półce. Podrapał w zamyśleniu podbródek, błądząc wzrokiem po obrazach na ścianach, aż w końcu wrócił spojrzeniem do skrępowanego chłopca.
  ― Cztery i pół. Może być? ― zapytał i sięgnął po swój zeszyt.


Blake - 2018-12-09, 14:26

- Naprawdę? - Aż otworzył szerzej oczy, zaskoczony. - To znaczy… Oczywiście, że może.
Znał takich wykładowców, którzy za podobny występ z łaską postawiliby mu trzy i kazali się ogarnąć. A pan Bracci był taki wyrozumiały, taki miły… Dylan aż zapatrzył się na niego, oczarowany. Gdyby jego przyjaciółka mogła go teraz zobaczyć, z pewnością wyśmiałaby go przez to, jaki jest oczywisty w swoim zauroczeniu. A jednak mężczyzna zdawał się tego nie dostrzegać.
- Dziękuję - mruknął, jeszcze nie zbierając się do wyjścia, jakby na coś czekał, choć sam nie wiedział, na co. - Postaram się ogarnąć do egzaminu ustnego, żeby znów nie wyszło tak żałośnie, jak dziś.


Koss Moss - 2018-12-09, 14:41

  ― Nie przesadzaj, nie było tak źle ― zapewnił go. ― Szkoda, że skupiłeś się na samym obrazie i nie odniosłeś się do szerszego kontekstu, nie chodzi mi nawet o to, żebyś znał biografię tego autora, bo sztuką współczesną zajmiecie się pewnie dopiero na trzecim roku, ale jakieś odniesienia… nawet do tego, co widziałeś gdzieś poza uczelnią, we własnym zakresie, to wszystko naprawdę warto powiedzieć. Beksiński był surrealistą dystopijnym, to taki odpowiednik naszego Chrisa Marsa… Znasz go przecież – widziałem cię na wystawie. Nie bój się czynić takich odniesień, one nigdy nie są nie na temat ― pouczył go i, wpisawszy ocenę, zamknął zeszyt. ― Dobrze?

Blake - 2018-12-09, 14:52

Dylan pokiwał entuzjastycznie głową. Brał jego rady bardzo poważnie.
- Zapamiętam - zapewnił i uśmiechnął się szeroko. - Naprawdę widział mnie pan na wystawie? - Dopytał, bo przecież wiedział, że zwykle nie wyróżniał się z tłumu, a na tej konkretnej wystawie było naprawdę sporo osób. Aż dziwne, że pan Bracci dostrzegł akurat jego. - Jak się panu podobała?
Zerknął ukradkiem na zegar na ścianie, który wyraźnie wskazywał na to, że konsultacje już się skończyły. A jednak teraz, kiedy ta stresująca część z kolokwium dobiegła końca, najchętniej by nie wychodził i słuchał historyka, chłonąc każde słowo.


Koss Moss - 2018-12-09, 15:15

Podążył za spojrzeniem chłopca na zegar na ścianie. Dochodziła osiemnasta, powinien już wychodzić.
  ― Czeka tam ktoś jeszcze? ― zapytał chłopca, a gdy ten pokręcił głową, Francesco podniósł się i zaczął zbierać swoje rzeczy. ― Jak większość odbiorców lubię prace niepowtarzalne i pozbawione ograniczeń. Prace Marsa właśnie takie są, groteskowe, dziwne, trudne lub wręcz niemożliwe do zrozumienia przez swoją niejednoznaczność. Oderwane od rzeczywistości. Nawet jeżeli odwzorowuje znane nam wszystkim motywy, jego ręka jest jak pryzmat. Nadaje im zupełnie nowy wyraz, wywiera zupełnie inny wpływ. Takiego pryzmatu można mu pozazdrościć.
Zapiął torbę i ruszył do drzwi.
  ― A ty, co myślisz?
Zapytał, zdaje się, że głównie z grzeczności, rozglądając się przy tym za kluczem.


Blake - 2018-12-09, 15:26

- Może jego prace są niepowtarzalne, dziwne, a przez to bardzo oryginalne i wyróżniające się spośród innych, to jakoś do mnie nie trafiają - wyznał i też wstał, widząc, że mężczyzna nie ma większej ochoty, żeby z nim rozmawiać. Nie było w tym nic dziwnego. Dlaczego miałby być zainteresowany rozmową z przypadkowym studentem, na dodatek z pierwszego roku? I to jeszcze po tym żałosnym bełkocie, którego był świadkiem? - Nie wywołują u mnie żadnych emocji. Patrzę na nie, nawet z zainteresowaniem i nic. Nie tego oczekuję od sztuki.
Uśmiechnął się i opuścił gabinet, kiedy historyk w końcu znalazł klucz. Na korytarzu nie było nikogo, bo godzina też była już późna. Powinien skoczyć do jakiejś knajpki, żeby coś zjeść. Dopiero teraz poczuł, jaki był głodny.
- Nie będę dłużej panu przeszkadzać - mruknął, poprawiając pasek torby, która ciągle zsuwała mu się z ramienia. - Do zobaczenia na zajęciach.


Koss Moss - 2018-12-09, 15:51

  ― Nie każdy musi być zwolennikiem surrealizmu ― przyznał Bracci, zamykając klasę. ― Do niektórych bardziej trafiają rzeczy bardziej przyziemne, do których mogą się odnieść. I całe szczęście. Dzięki temu mamy tyle fascynujących nurtów. Różnorodność.
Też zarzucił torbę na ramię – silne, dość grube w porównaniu z chłopięcym – i popatrzył na studenta, widzenia, kiedy ten się pożegnał.
  ― Tak, do zobaczenia, Dylan ― odpowiedział mu i ruszyli w tę samą stronę, chociaż Dylan znacznie szybciej, przodem.

Na jedne z zajęć warsztatowych przyszła para modeli. Stali przed uczniami w okryciach przypominających togi, a Bracci opierał się o biurko, przyglądając się twarzom uczniów.
  ― Kilka pierwszych zajęć warszatowych poświęciliśmy luźniejszym, przyjemniejszym pracom, które dopuszczały sporo kreatywności. Chciałem was poznać, dowiedzieć się czegoś o was i skojarzyć was z konkretnym stylem. Teraz jednak czas skupić się na programie, i może niektórym wyda się to mało interesujące, ale taka jest droga, przez którą każdy z nas musi przejść. Dużo ćwiczeń. Naprawdę dużo. Przez kilka najbliższych tygodni, zgodnie z programem studiów, będziemy się zajmować ludzką anatomią ― oznajmił. ― Przyjrzymy się strukturze ludzkiego ciała. Zobaczymy, jak gra na nim światło. Znalazłem dla was dwoje wspaniałych modeli, Agathę i Toma. Dziś każdy z was będzie szkicował jedno z nich.
Wskazał dwa krzesła, które stały przed rzędem ławek. Kobieta i mężczyzna podeszli do nich i zrzucili togi.
Pod spodem nie nosili nic.
To wyjaśniałoby, dlaczego w klasie było dziś tak ciepło.
  ― Ołówek i kartka. Stawiamy na realizm. Żadnych udziwnień. Czysta technika ― polecił Bracci. ― Możecie wybrać, kogo będziecie rysować. Agatha i Tom odwiedzą nas jeszcze trzy razy do końca tego miesiąca. Zdążycie namalować oboje.


Blake - 2018-12-09, 16:07

W sali od razu dało się wyczuć poruszenie, kiedy okazało się, że będą rysować akty. Dylan usłyszał nawet kilka komentarzy i jakiś dziewczęcy chichot. Sam jednak nawet nie drgnął, w skupieniu przyglądając się modelom. Nie wydawał się zakłopotany tym zadaniem. Pewnie byłby, gdyby na środku sali stanął nago ich wykładowca. Wtedy mógłby nie wytrzymać od nadmiaru emocji. Ale inne, nagie ciała, nie robiły na nim wrażenia, nawet jeśli od razu dostrzegł, że mężczyzna zwany Tomem miał ładnie zbudowane ciało, dobrze wyeksponowane mięśnie i całkiem kształtnego penisa.
Wybór był dla niego oczywisty. Wziął kartkę, wyciągnął z torby swoje ulubione ołówki, a następnie poprawił okulary i zabrał się do pracy. Nie był to pierwszy raz, kiedy rysował akt. Było to przyjemne zadanie, w szczególności, że Dylan bardzo lubił skupiać się na szczegółach i poświęcał im sporo czasu. Teraz mógł się wykazać.


Koss Moss - 2018-12-09, 16:24

Bracci zaczął przechadzkę po sali dopiero po pół godzinie. Blaty ławek były rozstawione na tyle szeroko, że mógł swobodnie wejść między nie i przyjrzeć się z bliska każdej pracy, nie przeszkadzając artystom.
Udzielał rad, niektórym pokazywał przydatne techniki; kilku osobom poradził, by zaczęły od początku, i sugerował, jak poradzić sobie z oddaniem proporcji.
W końcu przystanął i za Dylanem, który pochłonięty był szkicowaniem mężczyzny – jako jedyny z chłopaków w grupie.
Nie dało się nie zauważyć, jak wielką uwagę Dylan poświęcił zwłaszcza podbrzuszu i organom rozrodczym. Zakreślił wyraźnie każdą żyłkę, choć rysunek był naprawdę niewielki. Bardzo mocno podkreślił też budowę nadgarstków i kostki dużych dłoni.
  ― Podoba mi się waga, jaką przywiązujesz do szczegółów ― powiedział w końcu ochryple.


Blake - 2018-12-09, 17:06

Dylan został wyrwany ze swojego transu, gdy mężczyzna stanął blisko niego. Aż odetchnął głęboko, kiedy odwrócił się i ujrzał historyka tak blisko siebie. Bracci w eleganckim stroju i z wiecznie roztrzepanymi lokami robił na nim znacznie większe wrażenie, niż nagi mężczyzna, którego szkicował.
- Tak? - Dopytał, wracając spojrzeniem na swoją kartkę. - Nie przesadzam?
Przeniósł wzrok na modela i przechylił głowę, jakby się nad czymś zastanawiał. Nie myślał o tym, co jego wykładowca może pomyśleć o jego wyborze. Dla niego wybór męskiego modela był oczywisty.
- Powinienem coś poprawić? Nie jestem przekonany do tych przedramion... Nie wydaje mi się, żebym oddał ich siłę...


Koss Moss - 2018-12-09, 17:21

Bracci uśmiechnął się kątem warg, opierając się niedbale o blat. Podwinięte rękawy odsłaniały jego silne, pokryte włoskami przeguby. Przez chwilę wpatrywał się w rysunek, co jakiś czas zerkając na modela, porównując.
  ― Możesz pobawić się jeszcze cieniem, ale nie przesadź z tym ― mruknął. ― Światło pada stąd, więc… zobaczmy… możesz dodać więcej cienia tutaj, uwypuklić to zaokrąglenie. Tom, mógłbyś, proszę, napiąć na chwilę ramiona… ― rzucił głośniej. ― O, właśnie, widzisz. Normalnie tego nie widać, ale nikt się nie pogniewa, jeśli to wydobędziesz. Tylko… z umiarem.
Wyprostował się i patrzył przez chwilę, jak chłopiec przyciemnia wybrane obszary. Potem ruszył dalej, żeby udzielić porad uczennicy, która też wydawała się bardzo mocno zaintrygowana dolnymi partiami ciała modela.
  ― Twarz na koniec? ― mruknął żartobliwie, wprawiając ją w zakłopotanie.


Blake - 2018-12-09, 17:49

Podziękował za wskazówki i wrócił do pracy. Nie udało mu się skończyć rysunku przed końcem zajęć, ale nie musiał się tym przejmować, skoro mieli kontynuować zadanie na najbliższych spotkaniach.
Kiedy schował swoje ołówki i przeciągnął się, aby rozciągnąć zdrętwiałe mięśnie, poczuł, że ktoś zatrzymał się obok jego stanowiska. Zaraz też usłyszał kpiący głos.
- Też wybrałeś Toma? - Cara spojrzała z rozbawieniem na jego rysunek. - Chyba nie mógłbyś być bardziej oczywisty, maleńki. - Wyraźnie upodobała sobie protekcjonalny ton, gdy zwracała się do niego. - Powiedz, podoba ci się?
Dylan zmarszczył brwi i spojrzał z dołu na dziewczynę. Nie miał pojęcia, co jej zrobił, że ta postanowiła się go czepiać. Nie był to pierwszy raz.
- Więc następnym razem, gdy będziesz rysować modelkę, będę mógł podejść i zapytać, czy ci się podoba? - Odpowiedział pytaniem i założył ramiona na piersi, patrząc na nią wyzywająco. Nie był potulnym chłopcem do bicia, nawet jeśli sprawiał takie wrażenie.


Koss Moss - 2018-12-09, 18:01

  ― Oczywiście, że nie ― odparła opryskliwie Cara. ― Bo ja nie ślinię się do kobiet. Żałosny jesteś.
Bracci nie słyszał ich wymiany zdań, zajęty rozmową z modelami. Dopiero po dłuższej chwili wyszedł z ubranymi już Agathą i Tomem na korytarz i pożegnał ich, następnie ruszając w stronę schodów.
Dopiero kiedy mijał młodzież przy szafkach (znajdowały się na parterze i każdy student miał jedną, aby nie musieć dźwigać wszystkiego z domu czy akademika), zasłyszał kawałek rozmowy.
  ― …naprawdę się nie przejmuj, ona zawsze tak gada ― mówiła Jenny do Dylana, klepiąc go po ramieniu. ― Radykalistka jedna. Co niedzielę do kościoła, mózg sprany. Naprawdę nie ma co się smucić.
Przeszedłby pewnie bez wtrącania się, gdyby nie to, że kiedy zagadany Dylan uniósł rękę, by odłożyć zeszyt do swojej szafki, wypadła mu jakaś kartka. Nikt tego nie zauważył, tylko Bracci, u którego stóp spoczęła.
Westchnął, schylił się i odwrócił ją odruchowo. Natychmiast uniósł brew i zmrużył oczy, ponieważ rysunek przedstawiał…
  ― Dylan ― rzucił dość ostro, zupełnie nie tak, jak zamierzał, przerywając chłopakowi wpół zdania ― obawiam się, że coś zgubiłeś.
Uśmiechnął się krzywo, podając mu odwróconą kartkę.
Chłopak mógł się tylko domyślać, czy widział, co znajdowało się na drugiej stronie.


Blake - 2018-12-09, 18:15

- Nie, zupeł…
Drgnął i zamilkł, słysząc głos pana Bracciego za swoimi plecami. I nie był to wcale przyjemny ton, którym ten zwykł zwracać się do uczniów.
- Zgubi… Och, dziękuję. - Uśmiechnął się z wdzięcznością, kiedy odwrócił się i wziął od mężczyzny upuszczoną kartkę. Zaraz jednak zamarł, gdy zorientował się, co się na niej znajdowało. To by tłumaczyło ten ostry ton…
Spojrzał na Jenny, która wciąż na niego czekała. Mieli razem udać się do kawiarenki, która znajdowała się w budynku uniwersytetu.
- Zaraz do ciebie dołączę, ok? - zwrócił się do dziewczyny. - Zamów mi herbatę.
Dłonie mu się trzęsły, kiedy spojrzał ponownie na historyka. Wciąż trzymał w dłoni ten nieszczęsny szkic, który stworzył na ostatnim wykładzie. Światło padało wtedy na twarz mężczyzny w taki sposób, że Dylan po prostu musiał oddać to na papierze. I wiedział, że ten rysunek wiele zdradzał - nie był to szybki szkic wykonany z nudów. Każdy detal był dopieszczony. Nic nie było przypadkowe.
- Ja… - Oblizał dolną wargę, cały czerwony na twarzy. - To znaczy… Ja… Przepraszam. - Wydusił w końcu i wbił wzrok w swoje buty.


Koss Moss - 2018-12-09, 18:23

Bracci już miał ruszyć w swoją stronę, ale chłopak go zatrzymał. Chciał się chyba jakoś wytłumaczyć ze swojego rysunku.
Cóż, było to dość osobliwe, że chłopak postanowił narysować akurat jego (co do tego nie było wątpliwości, Dylan wyjątkowo dobrze oddawał na rysunkach podobieństwo zarówno swoje, jak i innych), ale kim on był, żeby to oceniać czy potępiać. Sam nieraz rysował przypadkowe osoby wychwycone w tłumie na ulicy, w galerii czy w kawiarni.
  ― A za co? ― zapytał, jakby naprawdę nie wiedział, o co chłopakowi chodzi.


Blake - 2018-12-09, 18:45

Dylan spojrzał na niego z konsternacją. Wydawało mu się, że mężczyznę zirytował ten rysunek, ale najwyraźniej odniósł mylne wrażenie.
- Nie, nie, nieważne. - Pokręcił głową i uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Nie będę pana zatrzymywał. Do widzenia.
Kiedy Bracci odszedł, Dylan odwrócił się przodem do szafki, mając ochotę uderzyć w nią głową. Obrócił kartkę i raz jeszcze spojrzał na swój rysunek. Może nie przedstawiał wcale tego, co chłopakowi wydawało się, że przedstawia. A może historyk był naprawdę ślepy i zupełnie nie dostrzegał zauroczenia swojego studenta. Cokolwiek to było - znów mógł odetchnąć z ulgą.

Gdy kilka dni później Dylan siedział wieczorem na łóżku i wyciągał z torby podręczniki, zorientował się, że brakuje jego szkicownika. Trzy razy sprawdził i zaklął, kiedy uświadomił sobie, że musiał go przez przypadek zostawić w szafce wraz z innymi zeszytami. Jakież było jego zdziwienie, gdy we wtorek tam również go nie znalazł. Wszystko wskazywało na to, że go zgubił.
- Nie, proszę nie… - jęknął błagalnie, opróżniając zawartość szafki. Nie przejmował się przy tym, że większość jego rzeczy znalazła się na podłodze. - Tylko nie to…
Większość jego szkiców przedstawiała tylko jedną osobę i Dylan wiedział, że był skończony. Mógł tylko liczyć na to, że osoba, która znajdzie jego szkicownik (łudził się, że może zostawił go w autobusie albo w innym, mało istotnym miejscu), nie połączy go z jego osobą. W końcu ten nie był nawet podpisany…
I gdyby chłopak tylko wiedział, jak dzień wcześniej Cara kręciła się przy jego torbie, gdy wyszedł na chwilę do toalety…


Koss Moss - 2018-12-09, 19:02

Już poranne chichoty i spojrzenia koleżanek z grupy powinny powiedzieć Dylanowi dość na temat losów jego szkicownika. Był w posiadaniu Cary, która z jakiegoś powodu strasznie się na niego uwzięła. Może dlatego, że słynęła z aktywizmu przeciwko grupom LGBT, a Dylan od początku w jakiś sposób wpasowywał się w utarty w jej umyśle stereotyp geja, a potem utwierdził ją w jej przekonaniach.
Dylan nie mógł jednak przewidzieć tego, na jaki pomysł wpadła jego koleżanka.

Bracci wszedł do swojego gabinetu i omal nie nadepnął na leżącą na podłodze kopertę. Schylił się, żeby ją podnieść; nie była wcale taka lekka, na jaką wyglądała. Ktoś napisał na przedzie drukowanymi literami jego imię w dużym, różowym serduszku.
Uniósł brew i otworzył kopertę. Wyciągnął z niej plik rysunków. Rozpoznał tę kreskę od razu. Może nie skojarzyłby jej tak błyskawicznie, gdyby kilka dni temu nie zobaczył tamtego przypadkiem upuszczonego rysunku.
Odwrócił się przez ramię i szybko zamknął drzwi. Położył rysunki na biurku i przejrzał je.
Było ich multum. Jakby od początku roku chłopak nie rysował nikogo i niczego innego.
Wszystkie na tym samym formacie, wyrwane ze szkicownika.
Zdarzyło mu się już dostać walentynki od jakichś studentek czy studentów, ale zawsze były anonimowe.
Ta nie była. Na ostatniej kartce znajdował się napisany starannie drukowanymi literami krótki liścik.

„Kocham się w Tobie bez wzajemności,
czasem po nocach szlocham.
Choć wiem, że to bez sensu,
ale jednak Cię kocham”.

Parsknął cicho i pokręcił głową. To musiał być jakiś żart.


Blake - 2018-12-09, 19:18

Dylan, po reakcjach kolegów z grupy, zrozumiał, że jego szkicownik niestety nie został w żadnym autobusie. Nie miał jednak siły dociekać, kto go znalazł i co z nim zrobił. Wciąż nie podejrzewał, że ktoś mógł go po prostu zabrać i obwiniał własną niezdarność za całą sytuację. A po tym, jak usłyszał kilka nieprzyjemnych żarów, całkowicie zrezygnował tego dnia z zajęć.
Nie pojawił się też na następnym wykładzie pana Bracciego, na który miał zwyczaj chodzić, nawet jeśli nie musiał. Nie wiedział, czy informacje o jego rysunkach dotarły do mężczyzny, ale wolał odwlekać moment, gdy będzie zmuszony się o tym przekonać.
Przyszedł dopiero na następne zajęcia z historykiem, na których mieli kończyć akty. Zajął jedno z bocznych miejsc i skulił się, słysząc chichot za plecami. Nigdy nie przejmował się opiniami innych, nie dawał się gnębić i teraz też by się nie przejął, gdyby nie bał się, że w końcu dotrze to do pana Bracciego…
Wyciągnął kartkę, ołówki i tym razem skupił się na modelce. Musiał zająć czymś swoje myśli, bo od kilku dni zajmował się tylko sprawą szkicownika. Prawie zawalił przez to jedno kolokwium.


Koss Moss - 2018-12-09, 19:31

Nie był do końca pewien, jak powinien to potraktować; czy lepiej zignorować sprawę i udać, że nigdy nie miała miejsca, czy… porozmawiać z Dylanem o całym tym… prezencie. Nie zobaczył go na kolejnych zajęciach i dopiero kiedy chłopak przyszedł na warsztaty miał okazję wrócić myślami do tego tematu.
Przeszedł się po sali, jak zwykle oglądając i komentując prace studentów, by prawie na końcu przystanąć przy Dylanie. Usłyszał za plecami jakieś szepty i chichoty, ale kiedy się odwrócił, Cara momentalnie spoważniała.
  ― A co z poprzednim rysunkiem? Już go skończyłeś? ― zapytał Dylana, wracając wzrokiem do jego pracy przedstawiającej Agathę.


Blake - 2018-12-09, 19:41

- Nie. - Pokręcił głową, cały spięty. Słyszał z tyłu chichoty i miał ochotę zapaść się pod ziemię. Chyba w całym swoim życiu nie zrobił niczego równie głupiego jak zgubienie tego cholernego szkicownika. Aż pożałował, że tak bardzo zaangażował się w rysowanie mężczyzny, nawet jeśli było mu trochę szkoda tych utraconych prac. - Muszę go jeszcze dopracować, ale jak teraz na niego spojrzałem, to straciłem cały zapał. - Nie mógł przecież powiedzieć, że rysunek Toma przypominał mu o zgubionych szkicach.
Zerknął krótko na mężczyznę, ale zaraz odwrócił wzrok. Trudno było powiedzieć, czy ten był świadom istnienia jego rysunków. Zachowywał się całkiem normalnie w stosunku do Dylana, więc ten nie mógł być niczego pewien.


Koss Moss - 2018-12-09, 19:48

Nie naciskał na niego, ponieważ spojrzenie, jakie posłał mu chłopiec, było naprawdę dosadne. Zapewne nie chciał rozmawiać o prawdziwych przyczynach swojej decyzji, kiedy tyle uszu mogło to usłyszeć.
  ― Mam nadzieję, że jeszcze do niego wrócisz. ― Uśmiechnął się krótko. Potem udzielił chłopcu kilku rad dotyczących gry światła i odszedł, by skomentować inne prace.

Kiedy zajęcia dobiegły końca i studenci zaczęli zbierać się do wyjścia, Bracci odnalazł wśród młodych twarzy tę należącą do Dylana.
  ― Zostań na chwilę, Dylan ― poprosił.
Zajęło to kilka minut, nim pożegnał się z modelami i zostali w sali sami. Francesco oparł się o biurko i przechylił, by wyciągnąć z szuflady po drugiej stronie białą kopertę.
  ― Proszę ― powiedział poważnie, wręczając zaskoczonemu chłopakowi walentynkową kopertę. ― Nie mogę tego przyjąć, obawiam się.


Blake - 2018-12-09, 20:08

Dylan przyjął kopertę, na której widniało wielkie serce, pełen najgorszych obaw. Wyciągnął jej zawartość i aż cofnął się, opierając się o jedną z ławek. Serce waliło mu w piersi, gdy dostrzegł swoje szkice. Sam był zdumiony ich ilością - kiedy je tworzył, nie myślał o tym, że zrobił ich aż tyle.
Oblizał dolną wargę, nie wiedząc, co powiedzieć. Ale to nie był koniec, bo znalazł jeszcze liścik z prostackim, żenującym wierszykiem.
- Nie napisałem tego. - Pokręcił głową i spojrzał w końcu na mężczyznę, choć tylko na chwile, bo patrzenie na niego okazało się zbyt trudne w takiej sytuacji. - Nie napisałbym czegoś tak idiotycznego. - Poprawił nerwowym ruchem okulary. - Znaczy… o takiej treści też nie…
Nie wiedział, jak powinien się zachować. Nie był przygotowany na coś takiego. I już czuł w sobie kumulującą się złość, kiedy uświadomił sobie, że ktoś z jego grupy musiał wyrwać jego rysunki, a następnie podrzucić je historykowi. I dlaczego? Po co?
- To nieporozumienie - wydusił w końcu, roztrzęsionymi dłońmi chowając szkice do koperty. - Zgubiłem szkicownik i ktoś postanowił zrobić z tego nieśmieszny żart. Nic więcej.
W żaden sposób nie odniósł się do samych rysunków ani ich niepokojącej ilości. Nie był głupi. Wiedział, że wszystko musiało być już dla mężczyzny oczywiste.


Koss Moss - 2018-12-09, 20:16

  ― Rozumiem ― mruknął powoli, przeciągając sylaby. Patrzył na Dylana, który był zarumieniony po czubek głowy i pewnie marzył o tym, by zapaść się pod ziemię.
Uwierzył, że to nie chłopak podrzucił mu te rysunki z takim listem, nie miał powodu, by posądzać go o pisanie takich wierszyków, miał za to powód, by podejrzewać Carę o żart na takim poziomie.
To dziewczę nie grzeszyło inteligencją. Ratował je tylko talent.
A jednak była rzecz, której Dylan wyprzeć się nie mógł.
Francesco uśmiechnął się lekko i przechylił głowę.
  ― Tak podejrzewałem. Nie pasowało mi to do ciebie. Nawet jeżeli byłoby dość urocze.


Blake - 2018-12-09, 20:49

- Urocze? - powtórzył i spojrzał na mężczyznę, jakby się przesłyszał. - Mówienie o uczuciach za pomocą prostackich wierszyków? To żałosne, a nie urocze. Zresztą, podrzucanie czegoś takiego też jest głupie.
Wyglądał na oburzonego samą sugestią, że coś takiego, jak ta idiotyczna walentynka, mogłoby wydawać się historykowi urocze. Podejrzewał go o znacznie lepszy gust. I na chwilę zapomniał nawet o tym, że przecież nie było istotne to, co Bracci uważał za urocze, a to, że wciąż trzymał w dłoni dowód swojego oczywistego zauroczenia.


Koss Moss - 2018-12-09, 21:05

Francesco obrzucił chłopca tym przeszywającym, wieloznacznym spojrzeniem, które tak wiele osób potrafiło zupełnie rozbroić.
  ― Nie pisanie wierszyków ― sprostował ― tylko sam gest: podrzucona potajemnie walentynka. To pomysł dziecka, które nie zapomniało jeszcze o tragizmie nieodwzajemnionych uczuć. Osoby, która nie dojrzała do tego, by go zbagatelizować, zakopać pod gruzem codziennych zajęć. Osoby uroczej w swojej czystości i w naiwności, z jaką jej młode serce pała uczuciem do nieosiągalnych ideałów.
Pogładził się w zamyśleniu po podbródku, nim opuścił dłonie.
  ― Cóż, najwyraźniej panna Miller jest kobietą tylko ciałem ― stwierdził z rozbawieniem.


Blake - 2018-12-09, 21:21

- Najwyraźniej - mruknął, bo miał podobne zdanie na temat swojej “koleżanki”. Do niej pasowały podobne zachowania i głupie żarty.
Wiedział, że powinien uciekać z tej sali jak najszybciej, ale zamiast tego zmarszczył mocniej brwi i zacisnął dłonie na kopercie.
- Dlaczego uczucie do czegoś nieosiągalnego ma być od razu naiwne? - zapytał i zassał dolną wargę. Nie podobało mu się to stwierdzenie. On wcale nie czuł się naiwny, będąc zauroczonym swoim wykładowcą. Może trochę głupi, ale nie naiwny. - Skoro ta osoba nigdy nie robiła sobie nadziei na jakieś odwzajemnienie jej uczuć, to co w tym naiwnego?


Koss Moss - 2018-12-09, 21:29

  ― Mówisz o Carze, czy o sobie?
Francesco był poważny, kiedy zadawał to pytanie, i wpatrywał się z wielką uwagą w twarz młodzieńca, nagle tak zdeterminowanego, gotowego bronić się przed określeniem, które nie przypadło mu do gustu.
  ― Nawet najbardziej logicznie myślący i przezorny człowiek może mieć naiwne serce, Dylan. Serce nie wie, kiedy nie może liczyć na wzajemność. Czasem wie to rozum.


Blake - 2018-12-09, 21:42

- Mówię czysto teoretycznie - mruknął, choć wiedział, że nie zabrzmiał wcale przekonująco. - I może jest w tym trochę racji, nawet jeśli samo określenie niekoniecznie mi się podoba. - Uśmiechnął się wymuszenie, chcąc już zakończyć tę rozmowę. Był nie tylko zażenowany, ale też zdruzgotany jej przebiegiem. - Dobrze, że niektórzy mają rozum i się nie oszukują.
Wsadził kopertę do torby, głęboko między książki, by tym razem nic nie zgubić i odchrząknął.
- Przepraszam za to zamieszanie - wymamrotał. - Nie miałem na to wpływu. Mam nadzieję, że nie poczuł się pan niekomfortowo.


Koss Moss - 2018-12-09, 21:49

Uśmiechnął się lekko, zerkając krótko na upchnięte w torbie nerwowym gestem rysunki.
Wciąż był odrobinę zszokowany ich liczbą. Coś takiego nie zdarzyło mu się jeszcze nigdy. Dylan musiał mieć na jego punkcie prawdziwą obsesję.
  ― Domyślam się, że nigdy nie ujrzałyby światła dziennego, gdybyś go miał ― stwierdził, mówiąc o wstydliwych pracach. ― Uważałeś choć trochę na moich wykładach, czy spędziłeś je całe na rysowaniu mnie? Muszę przyznać, że jeden z tych obrazów był na tyle ciekawy w swej szczegółowości, że… pozwoliłem go sobie zatrzymać.
Kącik jego warg znów drgnął lekko. Dylan mógł tylko zgadywać, który z rysunków miał na myśli prowadzący.


Blake - 2018-12-09, 22:22

- Nie ujrzałyby światła dziennego, gdybym był bardziej rozgarnięty - mruknął, choć zaraz zmrużył oczy, jakby niepewny słów mężczyzny. - Chyba że miał pan na myśli ich powstanie, choć nie mam pojęcia, co to ma wspólnego z moim rozumem. I chyba powinienem się właśnie obrazić.
Nie spodziewał się, że pan Bracci będzie sobie z niego kpić, a tak to właśnie wyglądało. Było to trochę rozczarowujące.
- Oczywiście, że słuchałem. Nie przychodziłem na wykłady, by tworzyć kolejne szkice. - Nie dodał, że tak naprawdę nie musiał już za bardzo mu się przyglądać, by go narysować. Doskonale pamiętał każdy detal.
Odetchnął drżąco i zassał dolną wargę. Wciąż nie wiedział, jak powinien się zachować. W szczególności, że reakcja historyka była… specyficzna.
- Cieszę się, że się panu podobały - powiedział w końcu. - Przynajmniej tyle.


Koss Moss - 2018-12-09, 22:31

  ― Rozumem? Nie mówiłem o rozumie, tylko o twoim wpływie na to zamieszanie. Tak właśnie słuchasz mnie na wykładach? ― zapytał z półuśmiechem, zdziwiony, że chłopak mógł choć przez chwilę pomyśleć inaczej.
Dylan naprawdę żył w swoim świecie. Był tak oderwany od rzeczywistości, że jego problemy z odnalezieniem się w niej wydawały się oczywiste.
Ale co ciekawe, prace chłopca były już z rzeczywistością całkiem blisko związane. Z zaskakującą precyzją oddawał zaobserwowane szczegóły; rysował coś, czego wydawał się do końca nie czuć.
Tak, jak niektórzy malarze przekładali na płótno świat imaginacji, tak Dylan czynił na odwrót, żył w swoim świecie, a malował ten prawdziwy.
Przynajmniej tak odbierał go Bracci.


Blake - 2018-12-09, 22:47

Dylan zmieszał się wyraźnie, bo faktycznie źle odebrał słowa mężczyzny. Przez chwilę nawet odczuł rozczarowanie, myśląc, że historyk sobie z niego kpi, a on po prostu go nie zrozumiał. Aż miał ochotę uderzyć dłonią w czoło. Był idiotą.
- Na wykładach lepiej mi idzie - przyznał z lekkim rozbawieniem, czując, że napięcie już z niego trochę zeszło. - Teraz jestem jednak zbyt zdenerwowany i najwyraźniej nie wszystko do mnie dociera. Niecodziennie zdarzają mi się takie sytuacje. - Uśmiechnął się z zakłopotaniem. - Niecodziennie ktoś robi mi takie żarty. Nie mogę powiedzieć, by było to szczególnie przyjemne doświadczenie.


Koss Moss - 2018-12-09, 22:53

  ― Musisz bardziej pilnować swoich rzeczy ― rzekł mężczyzna i pozbierał swoje, pakując je do torby.
Minął chłopca w drodze do drzwi i poczekał przed nimi, aż młodzieniec opuści salę.
Zamknął pracownię i obejrzał się przez ramię na jakąś koleżankę, która wyraźnie czekała na Dylana.
Uśmiechnęła się do Fracesco słodko, a potem przypadła do boku swojego kolegi.
  ― Co od ciebie chciał? ― zapytała szeptem, co Bracci jeszcze usłyszał.
Odprowadził parkę spojrzeniem, a potem przeczesał włosy i skierował kroki do automatu z kawą, żeby zaopatrzyć się w jedną przed kolejnymi zajęciami.
Ustawione w kolejce studentki nawet nie zapytały, czy mu się śpieszy; po prostu wpuściły go przodem, szepcząc do siebie.
Miał znakomity słuch, który czasami był jego przekleństwem.


Blake - 2018-12-09, 23:22

- Pogadać o tych głupich plotkach. - odpowiedział, uśmiechając się z wymuszeniem. - Nic ciekawego.
Na następny wykład mężczyzny nie przyszedł, świadomie go unikając. Pan Bracci wyraźnie dał mu do zrozumienia, że jego zauroczenie nie zostanie odwzajemnione i choć Dylan nigdy nie łudził się, że może tak się kiedyś zdarzyć, to jednak gdzieś w środku go to zabolało. Może jednak był tak naiwny, jak myślał o nim historyk.

Pomimo kiepskiej sytuacji na uczelni, nie mógł doczekać się weekendu. Jego przyjaciółka przyjeżdżała w odwiedziny i była to zdecydowanie najlepsza wiadomość w przeciągu kilku ostatnich tygodni. Dopiero gdy Megan weszła do jego mieszkania, zjedli razem obiad, a następnie legli na łóżku i zaczęli plotkować o facetach, Dylan po raz pierwszy pożałował, że ją zaprosił.
- Co wymyśliłaś? - zapytał, jakby nie dosłyszał.
Powiedziałam, że pomogę ci wyciągnąć cię z tego dołka zwanego Francesco Bracci. - Wywróciła oczami, widząc jego minę. Świetnie orientowała się w problemach sercowych swojego przyjaciela. - - Kupiłam już bilety i jutro wybieramy się na homo party.
- Nie pójdę na żadną imprezę - wydusił, patrząc na nią przerażony. To nie było miejsce dla niego. Nigdy nie czuł się dobrze wśród tłumu. A już szczególnie wśród tańczącego, pijącego tłumu.
- Pójdziesz i poderwiesz jakiegoś gorącego faceta, przy którym ten twój Bracci będzie wypadał blado.
Dylan spojrzał na nią sceptycznie.
- To niemożliwe, Megan - powiedział grobowym głosem. - On jest idealny.
- Nieważne. - Pokręciła głową. - Idziemy tam razem, będziemy się świetnie bawić, a wiesz, co jest w tym najlepsze? - Uśmiechnęła się demonicznie. - To impreza maskowa!


Koss Moss - 2018-12-09, 23:35

Stał w bocznej części sali, oparty o filar, i z piwem dłoni przyglądał się jednemu z chłopaków wijących się w klatkach.
Bywał w tym klubie raz na jakiś czas, i robił to tylko w jednym celu.
Wszyscy przychodzili tutaj w jednym celu, choć niektórym mogło wydawać się inaczej.
Mężczyźni wijący się na parkiecie nieustannie rozglądali się za kimś w swoim typie. Czasem wracali do sprawdzonych modeli, czasem testowali nowe. Tych drugich nie brakowało. Duże miasto, duży klub. Mnóstwo przyjezdnych, często z zagranicy. Takie imprezy jak ta, gdzie występowali Drag Queens, przyciągały szczególnie dużo nowych, zaciekawionych twarzy.
Zamaskowany chłopak wyczuł w końcu na sobie jego spojrzenie i odwrócił się tak, że teraz tańczył przodem do niego. Wypinając pośladki, zniżył się i opadł na kolana, a i tak patrzył na niego nieco z góry. Francesco zadarł lekko podbródek, patrząc mu przeciągle w oczy spod czarnej, prostej maski.
  ― Och, skarbie ― chłopak z klatki wyciągnął rękę i sięgnął do kołnierza Bracciego. Szarpnął, rozpinając kilka następnych guzików i odsłaniając kawałek umięśnionej klatki piersiowej. ― Czuję, że pod tymi ciuchami kryjesz niezłe ciałko. Sto dolców i będę cię ssał jak ulubionego lizaka.
Francesco uśmiechnął się pod nosem.
  ― I co ja zrobię z tą twoją stówką? Nawet na dobry obiad mi nie wystarczy.
  ― Ha. Bezczelny. ― Tancerz obnażył lśniący kieł i wyprostował się, dalej kołysząc biodrami.
Bracci napił się piwa, nie spuszczając z niego wzroku.


Blake - 2018-12-09, 23:49

Byli w tym miejscu dopiero jakieś dwadzieścia minut i Dylan już miał dość. Zdążył wypić dwa drinki, żeby dodać sobie odwagi, ale i tak było to dla niego zbyt wiele. Ta muzyka, ci tancerze w klatkach… Na dodatek czuł się idiotycznie, mając na sobie ciuchy, które przywiozła dla niego Megan. Jak nisko musiał upaść, żeby ubierała go przyjaciółka?
Został wciśnięty w czarne, obcisłe spodnie, które przylegały do niego jak druga skóra, koszulę z lejącego się materiału z rozcięciem do połowy klatki piersiowej, a do tego założono mu prostą, czarną maskę. Zrezygnował też z okularów na rzecz soczewek (niebieskich, bo tylko takie posiadał), choć szczerze ich nie znosił, bo zawsze bolały go od nich oczy.
- Jest koszmarnie - skomentował, obserwując parkiet.
- Daj spokój. - Megan wywróciła oczami, próbując zarazić go swoim entuzjazmem. - Widzisz tego faceta przy klatce? Jest gorący.
- Którego? - zapytał, próbując zlokalizować mężczyznę, o którym mówiła przyjaciółka, ale zanim to zrobił, został pociągnięty w stronę parkietu.
- No już, zakręć tyłkiem, niech cię zauważy. Postaraj się.
Dylan parsknął śmiechem, czując się absurdalnie. Zaczął jednak poruszać się w rytm muzyki, aż w końcu zapomniał, po co rzekomo miał to robić, i nawet zaczął czerpać z tego przyjemność. Bo choć nie znosił takich imprez, a głośna muzyka zwykle go drażniła, to ruszać się naprawdę potrafił.


Koss Moss - 2018-12-10, 00:01

Francesco stał w cieniu, przez większość niezauważony, dopóki sam tego nie zechciał – ale nie przez wszystkich. Od klatki jego uwagę oderwał ktoś inny, ktoś, kto bezpardonowo wśliznął się między niego a tancerza, kołysząc się, jakby zapomniał o całym świecie.
Zawiesił wzrok na ostentacyjnie wręcz wyeksponowanych walorach.
Tak, było na co popatrzeć, ich właściciel musiał doskonale zdawać sobie z tego sprawę.
Unurzał usta w piwie i oblizał piankę, która osiadła mu nad górną wargą.
Pozwolił uwodzić się tańcem. Pozwolił, by chłopak rozniecił w nim znajomy płomień, za nic nie rozpoznając w nim swojego nieśmiałego, beznadziejnie zakochanego studenta.
Tancerz z klatki sięgnął przez pręty do twarzy Francesco i złapał go za podbródek, zwracając ją z powrotem ku sobie. Nie lubił się dzielić. Bracci popatrzył na niego z nowym zainteresowaniem, co wyraźnie bardzo go ucieszyło – posłał Dylanowi pogardliwe spojrzenie mówiące „ten kutas jest mój”.
Kiedy puścił podbródek Francesco i wyprostował się, by odwrócić i zakołysać pośladkami tuż przed twarzą mężczyzny, student, który obserwował przystojne, lekko zarośnięte oblicze z profilu, musiał dostrzec w nim coś odrobinę… znajomego, kiedy padło na nie białe światło.
W końcu rysował tę twarz tak wiele razy.


Blake - 2018-12-10, 00:16

Dylan rozchylił usta, w końcu uświadamiając sobie, że tym seksownym facetem, o którym tak mówiła jego przyjaciółka, był jego wykładowca i obiekt westchnień - Francesco Bracci. Nigdy nie przypuszczałby, że może spotkać w takim miejscu tego mężczyznę. Aż miał ochotę zaśmiać się nad losem, który nie miał dla niego litości.
Zamiast tego zacisnął wargi i szybko przemyślał swoją pozycję. Najwyraźniej Bracci go nie poznał, a pamiętając jego spojrzenie, musiał go sobą zainteresować. To mogła być jego jedyna okazja, by jakoś zbliżyć się do mężczyzny. Może nie było to zbyt fair, ale przecież tyle razy to sobie wyobrażał…
Wziął głęboki wdech i zastanowił się, co zrobiłby, gdyby naprawdę miał jakieś szanse u tego doskonałego mężczyzny…
Rozejrzał się wkoło, szukając Megan, ale najwyraźniej ta postanowiła zniknąć, widząc, że między nim a Francesco może do czegoś dojść. Już chciał zobaczyć jej minę, gdy powie jej, w czyje ramiona go wepchnęła.
Uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na tancerza w klatce, który najwyraźniej znów zainteresował sobą historyka. Dylan nie zamierzał się jednak poddać. Może na co dzień bywał nieśmiały, ale w kontaktach z mężczyznami nie brakowało mu odwagi. Teraz potrzebował tylko kilku sekund, by przekonać się, że z Braccim też może sobie poradzić. Gdy dał sobie mentalnego kopniaka, wślizgnął się między historyka a klatkę z tancerzem i położył dłoń na jego odsłoniętej klatce piersiowej. Pchnął go, aż ten zrobił kilka kroków w tył, a następnie wyciągnął szklankę z jego dłoni i wziął łyk piwa. Drugą dłoń przesunął na jego ramię i znów zaczął się poruszać, patrząc mu przy tym prosto w oczy. Teraz naprawdę cieszył się, że postanowił wybrać niebieskie soczewki.


Koss Moss - 2018-12-10, 00:38

Dylanowi zdecydowanie udało się skupić na sobie całą uwagę Francesca. Mężczyzna zareagował wprawdzie z niewielkim opóźnieniem wywołanym pierwotnym szokiem, ale kiedy to zrobił, był bardzo stanowczy. Zanim jeszcze młodzieniec zdążył przełknąć piwo, dłonie Bracciego zacisnęły się na jego biodrach w ten dominujący, tak uwielbiany przez niektórych sposób.
W tym samym momencie muzyka zmieniła się, a światła przygasły: rozbrzmiało uwspółcześnione tango towarzyszące pokazowi Drag Queen.
I Bracci spontanicznie to wykorzystał, by poprowadzić swojego bezczelnego partnera do tańca, uprzednio odstawiając prawie pusty już kufel na blat.
Był dobrym tancerzem i dobrze prowadził, a Dylan miał niezłe wyczucie rytmu. Przesunęli się razem w stronę środka sali i rozbili publiczność na dwie grupy – jedna podziwiała pokaz na scenie, druga podziwiała ich.
Patrzył w te roziskrzone oczy, nie będąc w stanie określić w tym świetle ich koloru; pod maską krył się jednak bez wątpienia ktoś atrakcyjny, ktoś, kogo mógłby zabrać później do darkroomu, przyprzeć do ściany i obdarzyć jednonocną miłością.
Tak właśnie się działo w miejscach takich jak to. Nikt nawet nie liczył na nic więcej.


Blake - 2018-12-10, 00:54

Serce Dylana biło szybko, znacznie szybciej, niż zwykle. Poruszał się w rytm muzyki, z łatwością dopasowując się do ruchów mężczyzny. Był całkowicie nim pochłonięty. Nie liczyło się absolutnie nic poza historykiem, który okazał się tak gorący i dominujący, jak chłopak to sobie wyobrażał. To było niesamowite przeżycie.
Gdy muzyka zmieniła się, kończąc tym samym pokaz Drag Queen, Dylan uśmiechnął się krzywo i oblizał dolną wargę. Przysunął się bardzo blisko mężczyzny, niemalże się o niego ocierając i jedną z dłoni położył płasko na jego silnej klatce piersiowej. Drugą natomiast ułożył na jego karku i zaczął leniwie kołysać się w takt muzyki. Wciąż nie odrywał wzroku od jego przystojnej twarzy i tych magnetycznych, ciemnych oczu.
Po kilku kolejnych tańcach Dylan postanowił pociągnąć to dalej. Chciał więcej. Obecność mężczyzny i to, że ten wydawał się nim zainteresowany, była uzależniająca. Dlatego w końcu wsunął nos w jego szyję i pocałował go tam kilka razy, nim drasnął jego skórę zębami. Czuł, że Bracci jest rozgrzany i zamierzał z tego skorzystać. Chociaż ten jeden raz.


Koss Moss - 2018-12-10, 01:05

Bracci uśmiechnął się lekko, ocierając policzkiem o miękkie włosy młodego uwodziciela. Tyle mógł stwierdzić na pewno; chłopak był młodszy, miał najwyżej dwadzieścia pięć lat, z pewnością nie więcej, sądząc po tym, jak delikatna była jego skóra, gdy ocierał się o jego szyję.
Zaśmiał się nisko, gardłowo, czując te pocałunki, i znów złapał go mocno za biodra. Najpierw przyciągnął go do siebie bliżej, zderzając ze sobą ich rozgrzane klatki piersiowe i biodra, potem zaś odsunął lekko i skinął na niego palcem, wabiąc w ustronniejszą część sali niż jej środek.
Kiedy znaleźli się pod ścianą, złapał szczupłe ramię i popchnął je na mur wcale nie tak delikatnie, jak mógłby to zrobić. Niemal natychmiast stanął bardzo blisko, przytłaczając niższego od siebie tancerza swoimi gabarytami. Po raz kolejny złapał chłopaka za biodra, ale tym razem przesunął dłońmi po jego bokach w górę, badając budowę ciała.
Szczupłe, mało umięśnione, ale ładnie ukształtowane.
Utwierdził się tylko w przekonaniu, że warto.
Warto pochylić się i skraść wciśniętemu w mur właścicielowi tego ciała pocałunek.


Blake - 2018-12-10, 01:20

Dylan był przyzwyczajony do tego, że jest pechowym człowiekiem; że zawsze ma pod górę i ciągle coś mu nie wychodzi. Dlatego teraz nie do końca potrafił uwierzyć w swoje szczęście, w to, że to nie był wcale sen i naprawdę był całowany przez swojego wykładowcę, w którym tak bardzo się zauroczył.
Odpowiedział chętnie na pocałunek, przekręcając głowę i pogłębiając go, chociaż nie dominując. Pozwolił mężczyźnie przejąć kontrolę i wplótł jedną z dłoni w te loki, które tak bardzo uwielbiał. Były miękkie w dotyku i tak przyjemne, jak myślał, że będą. Wszystko było tak doskonałe, jak sobie wyobrażał. Nie mogło być lepiej.
A jednak, gdyby dłużej się nad tym zastanowił, doszedłby do wniosku, że szczytem jego marzeń nie było wcale bycie wciskanym w ścianę w pełnym klubie, gdzie każdy mógł ich obserwować i gdzie nie mieli żadnej intymności. Nie myślał jednak o tym, kiedy uniósł jedną nogę i zalotnie otarł się udem o biodro mężczyzny. Już nie mógł się doczekać, gdy poczuje na sobie jego dłonie.


Koss Moss - 2018-12-10, 18:36

Bracci chwycił chłopaka za udo i zadarł je, przyciskając do swego boku. Zbliżył się do pięknego tancerza bardziej, pozwalając jego rękom wplątywać się w namiętnym odruchu we włosy.
Nie myślał o tym, że to miejsce nie zapewnia im intymności. Nikt i tak nie zwracał na nich większej uwagi, gdy wokół było tyle rozpalonych ciał. Mogliby zacząć rżnąć się nawet tutaj i pewnie przez długi czas nikt by tego nie zauważył.
Od tego był klub Insomnia, ludzie przychodzili do niego zaspokajać potrzeby, a nie uprawiać miłość.
Ich języki splatały się w namiętnym tańcu. Iskrzyło między nimi. Czyste pożądanie, które każdy z nich odczuwał do drugiego, było prawie namacalne. Rozumieli się bez słów. Tajemniczy chłopak od razu wszedł w uległą rolę, a Bracci w naturalny sposób go zdominował. Nie musieli nic ustalać, to było takie wygodne.
Dłonie Bracciego zsunęły się powoli z bioder na pośladki młodzieńca. Mimo że dominował, Dylan miał wszystko pod kontrolą. Mógł wykorzystać swój nieodparty urok, żeby dostać od Francesco wszystko, czego chciał.
Wystarczyłoby jedno słowo, a ten skruszony musiałby cofnąć swoje zachłanne ręce, zaciskające się teraz na jego odstającej, opiętej ciasnymi spodniami pupie.
Mógł kusić, ale przecież nie musiał nic dawać.


Blake - 2018-12-10, 20:55

Każdy kolejny pocałunek mężczyzny, każdy kolejny dotyk jego ciekawskich dłoni… To wszystko sprawiało, że ciało Dylana płonęło. Już teraz był mocno podniecony i gdyby Bracci przysunął się do niego jeszcze trochę, z pewnością by to wyczuł.
Wydał z siebie mruczący dźwięk, gdy poczuł na swoim tyłku dłonie mężczyzny. Nie zamierzał protestować. Wręcz przeciwnie - chciał więcej, znacznie więcej.
Złapał garść loków i pociągnął, odsuwając od siebie twarz historyka. Oblizał dolną wargę, zlizując smak mężczyzny i uśmiechnął się figlarnie, gdy sięgnął dłońmi do guzików od jego koszuli. Prawie cała była rozpięta, więc Dylanowi nie pozostało wiele, by w końcu mógł dotknąć jego klatki piersiowej i mięśni brzucha. Badał je zachłannie, na powrót przyciągając do siebie Bracciego i całując go z rozgorączkowaniem. Poddawał się chwili, nie myśląc teraz, jak nieprawdopodobne i niesamowite to było. Na takie myśli przyjdzie czas później.


Koss Moss - 2018-12-10, 21:10

Francesco puścił jędrne pośladki i chwycił nadgarstki chłopaka, ale nie po to, by go powstrzymać, tylko po to, by wsunąć dłonie tancerza głębiej pod swoją koszulę. Pozwolił mu dotykać swoich boków, pokrytej ciemnymi włoskami klatki piersiowej i brzucha, na którym wyraźnie odznaczały się twarde mięśnie.
Całując chłopaka z prawdziwie włoską pasją, sięgnął w dół, prosto do jego krocza. Położył na nim płasko dłoń i potarł nią skromne wybrzuszenie, wyczuwając, jak bardzo jest twarde. Jego drogi partner na jedną noc był już w tej chwili bardzo, bardzo podniecony, ale nie tylko on.
Bracci szarpnął nim lekko i przyparł go jeszcze mocniej do ściany, zaciskając palce na jego kroku. Pocierał go przeciągłymi, wprawnymi ruchami, dysząc gorąco wprost do zaczerwienionych ust.
To wszystko stało się tak szybko, ale chyba naprawdę powinni już przenieść się gdzieś indziej.
Oderwał się od śliskich ust tancerza i przeciągnął językiem po jego policzku, zsuwając się na szyję. Owionął ją gorącym powietrzem i obdarzył namiętnymi pocałunkami, od których chłopaka przechodziły takie dreszcze, że aż wyczuwalnie drżał. Nieustannie stymulował jego krocze, zasysając się na wrażliwej skórze i pieszcząc ją oddechem. Po pulsującej coraz szybciej arterii wspiął się w końcu do małego, odsłoniętego ucha. Objął je wargami i zassał sugestywnie jego płatek, nim wyszeptał krótko jedno słowo.
  ― Darkroom?


Blake - 2018-12-10, 21:31

Wiedział, że stereotyp włoskiego kochanka był tylko stereotypem i niczym więcej, ale kiedy Bracci ściskał jego członka przez spodnie i całował go tak gorąco, z taką pasją, że nogi mu od tego miękły, to dochodził do wniosku, że jednak było w tym trochę prawdy.
Bodźców było tak dużo, że Dylan już się w tym gubił, ale jednocześnie chciał jeszcze więcej, bo wszystko było doskonałe - każdy dotyk, każdy pocałunek, to upragnione ciało tak blisko niego…
Gdy usłyszał tę wymruczaną propozycję, odsunął od niego twarz i spojrzał mu w oczy, choć w panującym w klubie półmroku niewiele mógł dostrzec. Przeszło mu przez myśl, że nigdy nie był w darkroomie i nie było to miejsce dla niego, ale czy mógłby się nie zgodzić i nie wykorzystać tej jednej szansy, jaką dał mu los?
Uśmiechnął się leniwie i kiwnął głową.
Odpowiedź była oczywista.


Koss Moss - 2018-12-10, 21:41

Z bioder chłopaka przesunął dłoń na jego nadgarstek i złapał go, po czym pociągnął młodzieńca wgłąb klubu, przeciskając się między roztańczonymi, spoconymi ciałami.
Darkroom znajdował się blisko toalet. Był to skąpany w półmroku pokój oświetlony jedynie kilkoma czerwonymi neonami. Panował w nim zaduch, a w powietrzu czuć było przede wszystkim mieszaninę papierosowego (i nie tylko) dymu, woni lubrykantów i męskiego potu.
Nagie i półnagie, błyszczące ciała były niemal wszędzie. Na kanapach, pod ścianami, przy stolikach. Zewsząd dobiegały ich jęki, dyszenie, sapanie, westchnienia.
Od wrażeń mogło się zakręcić w głowie.
Bracci poprowadził młodzieńca pod ścianę. Kąty były zajęte, ale też najbardziej brudne. On wybrał relatywnie czyste, choć niezbyt ustronne miejsce.
Któż jednak zwracał tu uwagę na kogokolwiek.
Obrócił tancerza przodem do siebie, a tyłem do ściany, i obrzucił atrakcyjną, ledwie widoczną w półmroku twarz roziskrzonym spojrzeniem.
  ― Pokaż mi się, piękny.
Wyciągnął ręce, by ująć tancerza za policzki, a potem podjąć próbę ściągnięcia maski, zrobił to jednak na tyle powoli, że w razie takiej woli chłopak mógł go zatrzymać.


Blake - 2018-12-10, 21:57

Dylan rozejrzał się szeroko rozwartymi oczami po nagich, jęczących ciałach i od razu poczuł, że to nie było miejsce dla niego. Zdecydowanie nie. Był też zaskoczony (trochę nieprzyjemnie, trzeba przyznać) tym, że pan Bracci bywał w takich miejscach i najwyraźniej dla niego to nie było nic nadzwyczajnego. Zanim jednak miał szansę dłużej się nad tym zastanowić i może dojść do wniosku, że jednak nie chciał oddawać się temu mężczyźnie w takim miejscu, historyk sięgnął do jego maski, najwyraźniej chcąc zobaczyć jego twarz.
Chłopak szybko pokręcił głową i złapał jego nadgarstki, udaremniając tę próbę. Zamiast tego pokierował jego dłonie z powrotem na swój tyłek i odetchnął głęboko. Może miejsce nie było idealne, a jęki dobiegające zewsząd go drażniły, to jednak była to jego jedyna szansa, by poczuć tego mężczyznę tak blisko. Przecież od dawna o tym marzył.
Zsunął mu koszulę z ramion i przesunął dłońmi po silnym ciele, zahaczając palcami o sutki. Zassał dolną wargę i patrzył w zachwycie na tę klatkę piersiową, do której zaraz przywarł ustami, składając na niej gorące pocałunki.


Koss Moss - 2018-12-10, 22:08

  ― Tak chcesz się bawić…? ― mruknął, nie podjął jednak kolejnej próby ściągnięcia chłopakowi maski. Patrzył, jak ten pochyla się, by obsypać pocałunkami jego klatkę piersiową. Oparł się jedną ręką o ścianę i wypuścił przeciągle powietrze. Młodzieniec schodził wciąż niżej i niżej. Wykazywał inicjatywę i Bracci pozwolił mu na nią. Nie przerywał mu, obserwując rozwój wydarzeń.
Wsunął kciuk wolnej dłoni za pas i tylko oddychał coraz ciężej, coraz głębiej, coraz mocniej spocony.
Podniecenie eskalowało w nim z każdą chwilą. Młody tancerz był niezwykle zmysłowy. Poruszał się jak bogini, a jego uśmiech niósł w sobie jakąś magnetyzującą dwuznaczność.
Bracci przymknął oczy, gdy pocałunki zsunęły się na jego brzuch. Zadarł lekko głowę i zerknął w bok, na parę, która już w najlepsze oddawała się namiętności w kącie. Inny młody chłopak pojękiwał, przyparty za szyję do ściany, wypinając się jak kotka w rui dla jakiegoś byczka.
To… nakręciło go jeszcze bardziej.


Blake - 2018-12-10, 22:20

Schodził pocałunkami coraz niżej, aż w końcu z gracją opadł na kolana i sięgnął dłonią do zapięcia spodni historyka. Po wyraźnym wybrzuszeniu widział, że ten był równie mocno podniecony; że naprawdę go pragnął. Tak jak Dylan o tym marzył.
Wziął głęboki wdech i zaczął rozpinać mu spodnie. Robił to tylko kilka razy i nie czuł się w tym mistrzem, ale chciał włożyć w to całe swoje oddanie i uwielbienie, jakie odczuwał względem tego mężczyzny. Gdyby Bracci wiedział, jak jego młody student go pożąda…
Zerknął z dołu na twarz kochanka i oblizał sugestywnie wargi. On nie rozglądał się na boki, nie zerkał na inne pary. Skupiał się tylko na przystojnym Włochu i jego ciele, starając się udawać, że wcale nie słyszy tych wszystkich sapań i jęków wypełniających pomieszczenie. Odrzucały go, za bardzo kojarząc mu się ze zwierzętami.
Aż odetchnął głębiej, kiedy w końcu zsunął mu bieliznę i wyciągnął na wierzch jego członka. Był duży, co dało się zauważyć po sporym wybrzuszeniu. I był otoczony ciemnymi, kręconymi włoskami, w które Dylan zaraz wsunął nos, wdychając jego zapach. Niemal od razu go pokochał.


Koss Moss - 2018-12-10, 22:39

Pogłoski o tym, co Włosi kryją w bieliźnie, w tym przypadku również się potwierdziły. Penis Bracciego był naprawdę duży; mężczyźnie zdarzało się słyszeć to nawet od bardzo obeznanych w temacie chłopaków. Nie przywiązywał jednak do tego takiej wagi, jak można byłoby pomyśleć.
Nie był człowiekiem, który puszył się z powodu takich rzeczy, choć na pewno, jak każdy, lubił być pożądany.
Lubił, gdy wygłodniałe usta zaciskały się na jego główce, jakby było to ostatnie źródło wody na pustyni. Ale tajemniczy chłopak nie zrobił niczego takiego. Zamiast rzucić się na niego jak wygłodniałe zwierzę, wtulił nos w jego owłosienie i obwąchiwał go, co wydało się mężczyźnie osobliwe, ale… nie tak całkiem niezrozumiałe.
Nie ponaglał. Oparł solidnie rękę o swoje biodro, a drugą wciąż podpierał się o ścianę.
Kropla potu spłynęła po jego czole, niknąc w gęstej brwi. Przymknął oczy, biorąc głęboki wdech, choć w pomieszczeniu ledwie było czym oddychać.
Och, jakże pragnął teraz stymulacji.


Blake - 2018-12-10, 23:02

Kiedy upoił się tym odurzającym zapachem, od którego zakręciło mu się w głowie, zerknął raz jeszcze na przystojną twarz pana Bracciego, a następnie ujął jego członka w dłoń i nakierował go na swoje usta.
Zaczął od główki, zaciskając na niej wargi i ssąc mocno, bez zbędnej delikatności. Nie czuł się pewnie w tym, co robił, ale nie był też tak do końca laikiem. Kierował się instynktem i swoim własnym pożądaniem, które podpowiadało mu, co powinien robić. Przesuwał więc jedną dłonią po tym sporym członku, drugą sięgając do jąder, by trochę je popieścić. I wciąż starał się brać więcej i więcej w swoje usta, zasysając się z prawdziwym zaangażowaniem, aż mu się policzki od tego zapadały. Starał się włożyć w to całe swoje uczucie i tęsknotę, jaką odczuwał, gdy tylko przebywał w pobliżu tego mężczyzny. Chciał mu pokazać, jak bardzo go pragnie.


Koss Moss - 2018-12-11, 20:11

I pokazał. Francesco sapnął i przymknął oczy, gdy chciwe usta objęły jego nabrzmiałą męskość. Dorodny organ jeszcze bardziej nabiegł krwią, uwrażliwiając się na słodkie pieszczoty.
  ― Och, właśnie tak.
Wargi zadrżały mu, gdy próbował się uśmiechnąć, ale nie potrafił.
Oddychał coraz ciężej, głośniej, lekko poruszając biodrami zgodnie z ruchem głowy tancerza. Nie wbijał się głębiej niż ten chciał go wziąć, nie próbował brać więcej niż mu dawano.
Dłonią, którą dotąd trzymał na swym biodrze, dotknął w końcu wypchanego policzka młodego kochanka. Przesunął kciukiem po odznaczającej się na nim główce własnej męskości.
Mógł kontynuować w ten sposób. Mógł nawet w ten sposób skończyć, jeżeli tak właśnie tajemniczy chłopak chciał to rozegrać.
Pozwolił jemu decydować. Jeżeli chciał się dla niego wypiąć, i tak to zrobi.


Blake - 2018-12-11, 20:34

Dylan nie był w stanie wziąć tego członka w całości. To było dla niego niewykonalne. Penis mężczyzny był ogromny, a chłopak miał wrażenie, że jeszcze urósł w jego ustach, kiedy zasysał się na nim i pieścił go językiem. Żaden z jego kochanków (których było raptem kilku) nie mógł równać się z tym, co właśnie z zapamiętaniem ssał.
Nie chciał jednak, by historyk skończył w jego ustach. Chciał poczuć go całego, nawet jeśli trochę przerażała go wielkość jego członka. Dawno nie miał seksu i wiedział, że potrzebuje dłuższego przygotowania, a to miejsce z pewnością nie było odpowiednie do dłuższych stosunków.
Wypuścił członka z głośnym mlaśnięciem, otarł mokre wargi i kocim ruchem uniósł się, by ponownie przylgnąć do mężczyzny. Objął go jedną ręką za kark i pocałował, a drugą sięgnął do swoich spodni, żeby je rozpiąć. Nie miał pojęcia, skąd brał odwagę, by tak kierować całą sytuacją, skoro była ona dla niego bardzo… niecodzienna.
Trącił nosem jego ucho, złożył kilka szybkich pocałunków na gorącej szyi, a w międzyczasie nakierował jego dłonie z powrotem na swój tyłek, dając mu do zrozumienia, czego pragnie.


Koss Moss - 2018-12-11, 20:47

Bez zawahania oddał chłopakowi pocałunek z całą pasją, na jaką było go stać, mocno i władczo zaciskając palce na krągłych pośladkach. Nie musiał nalegać czy używać siły, by dostać, czego chciał. Tancerz chciał dokładnie tego samego.
Miętosił jego pośladki i całował młodzieńca, smakując samego siebie. Poruszał szybko językiem, malując nim kółka i ósemki, a co jakiś czas po prostu ssał naprzemiennie to górną, to dolną wargę swego partnera, przygryzając je lekko zębami.
Nim Dylan się zorientował, został szybkim gestem odwrócony tyłem do Bracciego, a przodem do ściany. Mężczyzna przywarł do pośladków chłopaka swoim kroczem i naparł na nie, jednocześnie obejmując go silnym ramieniem, a drugą ręką sięgając do spodni partnera, by dobrać się do niewielkiej ptaszyny. Śmiało wsunął dłoń do bielizny i objął spragniony dotyku narząd. Rozmasował go, dysząc Dylanowi w ucho i obsypując pocałunkami jego szyję, kark, kawałek ramienia.
Cały czas zagarniał go do siebie, przyciskał jego ciało do swojej piersi, palcami nakrywając jeden z sutków.
  ― Mmh… ― westchnął, tuląc nos i rozpaloną twarz do ucha młodzieńca, który też miał już problem z panowaniem nad oddechem, w miarę jak wprawna dłoń przesuwała się po jego członku coraz szybciej, zsuwając i nasuwając napletek.
Dylan bez wątpienia cały czas czuł dorodnego fiuta wrzynającego się między jego pośladki, ale jeśli chciał go szybciej… musiał ponaglić swojego kochanka, bo ten rozkoszował się ich specyficzną grą wstępną.


Blake - 2018-12-11, 21:00

Czuł Bracciego całym sobą, chłonął go każdym zmysłem. Cały był rozpalony, oddychał coraz szybciej, jakby przebiegł właśnie sporą odległość i już chciał więcej. Nie pamiętał, czy kiedykolwiek był czegoś równie spragniony, jak tego wielkiego członka w sobie i specyficznego połączenia z mężczyzną. Już nie miało znaczenia, że nie znajdowali się w bardziej intymnym miejscu; że towarzyszyły im inne rozpalone i jęczące ciała. Dylan już tego nie słyszał. W tym momencie istniał dla niego tylko Francesco Bracci.
Wydał z siebie głośniejszy jęk i oparł głowę na ramieniu historyka. Niewiele potrzebował, by dojść w spodnie, a nie chciał tego robić. Nie teraz. Dlatego przekręcił się na tyle, na ile pozwalało mu ramię mężczyzny i wyciągnął jego rękę ze swoich spodni, by zaraz zassać się na jego palcach, pokazując mu, czego pragnie. Miał nadzieję, że tym razem Bracci w końcu zajmie się jego tyłkiem, bo inaczej był gotów zsunąć spodnie i po prostu się do niego wypiąć. Liczył jednak na to, że nie będzie musiał być taki dosadny w swoich oczekiwaniach.


Koss Moss - 2018-12-11, 21:14

Jakiż ten chłopak był zniecierpliwiony i spragniony. A przez niego Francesco też.
Wysunął mokre palce z jego ust i wolną ręką obsunął z pewnym trudem obcisłe spodnie, odsłaniając wystające pośladki.
Sięgnął między nie, zasysając skórę przy obojczyku chłopaka. Przesunął palcami po całej długości jego szczeliny, ale dość szybko wrócił do wejścia, które zapulsowało pod jego palcami, rozchylając się zapraszająco.
Naparł na nie i wsunął do środka najpierw jeden, a potem drugi śliski palec. Weszły trochę opornie, ale nie na tyle, by spowodować coś poza lekkim dyskomfortem.
Sukcesywnie łagodził nie do końca przyjemne doznania pocałunkami. Lizał gorącym językiem równie rozpaloną skórę i pieścił delikatne ucho, poruszając palcami w gorącej ciasnocie. Rozchylał je i łączył, naśladując ruch nożyczek; obracał i przesuwał to w tył, to do przodu.
Ledwie docierały do niego te wszystkie dźwięki wokół. Skupił się na rozpychaniu ciasnego tunelu i znów – na masowaniu drobnego członka, by uprzyjemnić konieczne oczekiwanie.
Wreszcie wycofał palce i sięgnął, nie zaprzestając pocałunków, do kieszeni. Oderwał usta od skóry kochanka dopiero wtedy, gdy musiał otworzyć zębami prezerwatywę. Zrobił to tuż przy uchu chłopca i splunął papierkiem na ziemię, ponieważ podłoga była tak zaśmiecona i brudna, że jeden więcej nie zrobił tam różnicy.
Niecierpliwie, ale wprawnie nasunął gumkę z czołem opartym o szczupłe ramię. Była lekko nawilżona, ale to było za mało. Musiał użyć jeszcze czegoś na poślizg. Na szczęście miał przy sobie tubkę ze zwykłą, bezzapachową wazeliną – podstawowa rzecz obok prezerwatyw, gdy wybierasz się w takie miejsce w jasnym celu.
Odsunął się lekko i nawilżył swojego członka, a potem zbliżył się do tancerza i na powrót przywarł rozpalonymi ustami do jego szyi, tym razem z drugiej strony.
Objął młodzieńca ciasno jedną ręką, a drugą nakierował męskość we właściwe miejsce, ustawiając ją pod odpowiednim kątem. Przyłożył ją do wejścia Dylana.


Blake - 2018-12-11, 21:26

W każdym ruchu Bracciego czuć było jego wprawę. Wiedział, jak go pieścić, by Dylan czuł się dobrze i nie odczuwał takiego dyskomfortu przy rozciąganiu, jak zapewne by czuł, gdyby miał do czynienia z mniej doświadczonym kochankiem. W końcu chłopak sam zaczął się do niego wypinać, pragnąc więcej. Od ostatniego razu minęło naprawdę sporo czasu i choć Dylan nie był typowym nastolatkiem, który byłby ciągle napalony, to jednak teraz aż się prężył i wyginał do tych ust i dłoni, które dawały mu tyle rozkoszy.
Zassał dolną wargę i przymknął oczy, kiedy ten gorący organ zaczął powoli się w niego wsuwać. Był ogromny. Teraz chłopak doskonale czuł jego wielkość.
– Och… - jęknął i oparł się przedramionami o ścianę, wyginając plecy w łuk. Brał głębokie wdechy i próbował się rozluźnić, choć nie było to tak proste, jak mogłoby się wydawać. Penis mężczyzny sukcesywnie rozpychał jego ścianki, torując sobie drogę do wnętrza, a Dylan cały od tego drżał - Bracci bez trudu mógł to wyczuć.


Koss Moss - 2018-12-11, 21:58

  ― Mmmmh… ― wydał z siebie zduszone westchnienie, gdy miażdżąca ciasnota otoczyła główkę jego męskości. To uczucie przyniosło mu niewypowiedzianie wiele przyjemności, choć nie ulgi.
I czuł, jak chłopak drży, i wsłuchiwał się w jego jęki i dyszenie, tylko w jego, choć tak wiele rozbrzmiewało ich wokół.
  ― Mmm.
Nachylił się bardziej, wsuwając się powoli i konsekwentnie coraz głębiej. Sięgnął do rozwartych i zesztywniałych warg młodzieńca, by spić z nich zbolały jęk.
  ― Ćśśś… ― wyszeptał trochę jak do dziecka lub przestraszonego zwierzęcia. ― Ćśś, amore mio.
Przesunął wargi po jego policzku i przeciągnął językiem po wilgotnym uchu. Wstrzymał na chwilę ruch bioder, a potem zaczął się wycofywać. Był to wstęp do pierwszych płytkich ruchów, które przyprawiły go o dreszcze.
To było tak dobre, tak obłędne. Ten chłopak był cudem.


Blake - 2018-12-11, 22:12

Dylan aż zadrżał i jęknął cicho, gdy usłyszał to pieszczotliwe określenie. Chciał, by mężczyzna już zawsze się tak do niego zwracał, tylko do niego. Wiedział jednak, że nie było to możliwe, więc czerpał z tego stosunku całymi garściami, odpowiadając na gorące pocałunki, napierając na to silne ciało i wypinając się do niego.
Wciąż czuł ból w dolnych partiach ciała, ale nie było to tak wyraźne, jak na początku. Przebijała przez to coraz większa przyjemność i Dylan sam był zaskoczony, jak szybko dopasował się do tego wielkiego członka, który przecież był jak taran dla jego zaciśniętej dziurki.
– Mhm… - Zacisnął zęby na dolnej wardze, gryząc ją niemalże do krwi, byleby w jakiś sposób się nie odezwać i nie zdradzić się głosem. To byłoby okropne, gdyby teraz przerwali, kiedy było tak dobrze, tak doskonale…
Wypiął się mocniej, falując lekko biodrami i jęcząc głośno, zupełnie bez kontroli. Kręciło mu się w głowie od nadmiaru wrażeń, od gorąca, które wypełniało go od środka. Choć wyobrażał sobie to wiele razy, to jednak żadne wyobrażenie nie mogło dorównać temu, co właśnie przeżywał. Pan Bracci tylko potwierdzał, że jest tak doskonały, jak Dylan od początku nim myślał.
– Oooch...


Koss Moss - 2018-12-11, 22:36

Bracci stopniowo przyspieszał, aż w końcu odnaleźli wspólny rytm. Ręce mężczyzny wdarły się pod koszulkę chłopaka, bezpruderyjnie obmacując spocone ciało. Jedna z nich cały czas powracała do smukłego członka, z wprawą pocierając go, by sprowokować jeszcze kilka gorących jęków.
Dylan mógł się poczuć jak ten jedyny, nawet mimo tak podłego miejsca. Bracci pieścił go do utraty tchu, biorąc od tyłu i sapiąc do ucha niezrozumiałe włoskie słowa.
Pochlebne słowa, jak można było wywnioskować z gorącego, pełnego namiętności tonu.
Francesco poruszał biodrami coraz gwałtowniej, i wchodził coraz głębiej. Po chwili jego jądra zaczęły zderzać się z pośladkami młodzieńca, a to oznaczało tylko tyle, że wchodził już w niego w zdecydowanej większości.
To bolało, ale Bracci nie był brutalny, a pieszczoty jego gorących dłoni i języka sprawiały, że ból mieszał się z rozkoszą, prawdopodobnie wcale nie będąc uczuciem jednoznacznie negatywnym.
Czasami ból pozwala nam odczuć wszystko jeszcze bardziej, mocniej, pełniej.
  ― Così buono. Sei così buono.
Mruczał do ucha tancerza, zlany potem, bliski szczytu.
I on też. Wiedział, że ten chłopak też jest już na skraju. Krzyczało o tym całe jego ciało.


Blake - 2018-12-11, 22:47

Czegoś równie intensywnego Dylan jeszcze nigdy nie przeżył. Nie potrafił powstrzymać jęków, które co rusz opuszczały jego usta. Nie mógł nawet myśleć - wszystko zamieniło się w czystą rozkosz, a ból, który czasem pojawiał się przy silniejszym pchnięciu, tylko to potęgował. Chłopak nie spodziewał się, że kiedykolwiek mógłby zareagować w ten sposób na ból w tym konkretnym miejscu, ale w tym momencie to tylko potęgowało doznania i sprawiało, że wszystko wydawało się prawdziwsze.
Nie potrzebował wiele czasu, żeby dojść. Bracci wciąż wracał dłonią do jego członka, pieścił go wprawnie z obu stron i Dylan w końcu osiągnął orgazm, wyginając się w łuk i odchylając głowę na ramię mężczyzny.
– Ooch… - wyjęczał i zamknął oczy, drżąc na całym ciele.
Przycisnął się do piersi kochanka, jakby chciał się z nim stopić i starał się złapać oddech po gwałtownym, wyczerpującym orgazmie. Wciąż jednak czuł w sobie ten gorący, drgający organ, któremu też najwyraźniej niewiele brakowało. Poruszył biodrami i otarł się o niego, chcąc dać mu tyle przyjemności, ile sam otrzymał.


Koss Moss - 2018-12-11, 23:01

Wystarczyło jeszcze raptem kilka mocniejszych, szybszych pchnięć. Bracci zacisnął powieki, gdy dochodził, wydając z siebie zduszone „ooach”.
Przytrzymał wtedy mocno drobne ciało za biodra, zatapiając się w nim po sam trzon.
Sperma trysnęła obficie z napuchniętej główki jego członka, zatrzymując się w prezerwatywie.
Jakże krótko to trwało! Za krótko. A zarazem na tyle długo, by w jego głowie zdążyło pojawić się tyle myśli o tym, jak dobre, jak cudowne było uczucie, którego właśnie doświadczył.
Przez chwilę stał za chłopakiem, ocierając się nieśpiesznie policzkiem o bok jego twarzy. Odpoczywał, obaj odpoczywali.
Wreszcie wyprostował się i cofnął powoli biodra, przytrzymując prezerwatywę dłonią, by się przedwcześnie nie zsunęła.
Zaraz potem zdjął ją i zawiązał. Od niechcenia wrzucił do stojącego obok specjalnie w tym celu śmietnika.
Schował wiotczejącego członka do bielizny, podciągnął spodnie i odgarnął ze spoconego czoła przylegające doń włosy. Poprawił maskę, która trochę się osunęła. Obdarzył młodzieńca zmęczonym, ale bardzo zadowolonym, spełnionym uśmiechem, którego młodzieniec pewnie i tak nie dostrzegł z takiej odległości w półmroku.
Kiwnął krótko głową, żegnając się.
Zapewne już się nie zobaczą, ale podejrzewał, że przez jakiś czas będzie jeszcze wracał myślami do tego namiętnego zbliżenia, w trakcie którego chłopak nie wypowiedział do niego ani słowa.
Ta tajemnica była o wiele bardziej nęcąca niż to, co dostawał w takich miejscach zazwyczaj. Nie tylko imię, ale też numer, adres i wszystko, o czym mógłby pomyśleć, jak i również to, co nawet nie przyszłoby mu do głowy.
Ale teraz nie dostał nawet tego pierwszego i może właśnie dlatego nie odszedł tak od razu, zwlekając jeszcze przez moment i z pewnym zaciekawieniem śledząc wzrokiem swojego tancerza.


Blake - 2018-12-11, 23:13

Dylan wziął kilka głębokich wdechów, zanim wcisnął zwiotczałego penisa do majtek i z pewną trudnością naciągnął spodnie na tyłek. Skrzywił się, czując, jak mokry jest w pewnym miejscach, ale nie miał nawet chusteczek, żeby się wytrzeć. Musiał jakoś wytrzymać, zanim wróci do mieszkania.
Poprawił jeszcze koszulę i spojrzał na mężczyznę, który też prawie skończył się ubierać. Wciąż pozostała mu do zapięcia koszula, więc Dylan wykorzystał to i przesunął raz jeszcze spragnionymi dłońmi po jego klatce piersiowej, zapamiętując to silne ciało. W końcu dotarł do policzków i objął jego twarz, przysuwając się bardzo blisko. Wycisnął na tych pełnych wargach długi, gorący i zaskakująco czuły pocałunek - tak różny od tych, które do tej pory dzielili. Przymknął na chwilę oczy i westchnął tęsknie, nim odsunął się i pożegnał go delikatnym uśmiechem.
Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia z pomieszczenia. Nic więcej nie mógł zrobić. Dostał to, czego pragnął. Teraz mógł już tylko wspominać…


Koss Moss - 2018-12-12, 20:47

Chłopak wysyłał sprzeczne sygnały. Dotykał mężczyzny, jakby nie pragnął niczego bardziej na świecie, a jednocześnie przez cały czas się nie odezwał i również bez słowa odszedł, nie oglądając się za siebie.
Francesco powiódł za nim wzrokiem, zaintrygowany, jednak nie poszedł jego tropem, jeszcze przez chwilę nie.
Skorzystał z łazienki, a po powrocie na salę nie mógł wypatrzeć go w tłumie.
Gdyby wypatrzył, mógłby mu chociaż postawić drinka. Piękny chłopak na pewno był spragniony po ich wspólnym wysiłku.
Gdzie się podział? Przepadł jak kamień w wodę; czy przyszedł tu niczym sukkub, by zawrócić mu w głowie i odejść na zawsze z czymś, co należało do niego?
Przyłożył w zamyśleniu kciuk do ust, czekając przy barze na swoją kolej.
Miał ochotę chwycić za ołówek i szybko dać upust wenie.
A najlepiej za pędzel. Okrasić demoniczną sylwetkę odpowiednimi barwami.
Wena zawsze przychodziła w najmniej spodziewanych momentach.


Blake - 2018-12-12, 21:00

Dopiero gdy wyszedł na zewnątrz, żeby wezwać taksówkę, dotarło do niego, co właśnie się wydarzyło. Uprawiał seks ze swoim wykładowcą. Z tym wykładowcą, o którym marzył od kilku miesięcy i którego z takim zaangażowaniem szkicował. Aż się uszczypnął, żeby sprawdzić, czy to przypadkiem nie był jedynie sen. Ale nie był - wciąż czuł, jak jego dziurka jest lekko otwarta i był pewien, że będzie czuł ten stosunek przez najbliższe kilka dni.
Oparł się o chłodną ścianę i odetchnął świeżym powietrzem, zanim postanowił wrócić do środka, by wypić jeszcze jednego drinka, nim przyjedzie zamówiona przez niego taksówka. Potrzebował alkoholu, żeby jakoś poukładać to sobie w głowie.
Poprawił maskę i ponownie wszedł do klubu, by przemierzyć część parkietu, a następnie oprzeć się łokciami o bar. Nie rozglądał się, nie patrzył na tańczących mężczyzn – teraz nie mieli dla niego żadnego znaczenia. Nie po tym, co wydarzyło się między nim a panem Braccim.
Jeden drink i zamierzał na zawsze opuścić to miejsce – choć przeżył w nim niesamowite chwile, wiedział, że z własnej woli do niego nie wróci.


Koss Moss - 2018-12-12, 21:35

Zdążył już zamówić piwo i odwrócić się w stronę stolików, gdy nagle znów go zauważył.
Był tam, oparty o bar, z plecami wygiętymi w łuk, z wypiętymi pośladkami. Jego nogi wydawały się absurdalnie wręcz długie. Przyciągał spojrzenia – nie tylko spojrzenie Bracciego.
Mógł onieśmielać. Był po prostu magnetyzujący w swojej tajemniczości. A jednak Francesco podszedł do niego bez nieśmiałości. Stanął obok, niezauważony, i kiedy chłopak zamówił już sobie napój i szykował się do zapłaty, wyciągnął kartę.
  ― Zapłacę za tego młodzieńca ― rzekł do barmana, który uśmiechnął się i oblizał wargi.
  ― Szczęściarz z niego.
Chłopak za barem podsunął mu czytnik. Francesco zerknął na wyświetlacz, nie reagując na trzepotanie rzęsami i pomruki.
  ― Który drink tyle kosztuje? ― zapytał trzeźwo.
  ― Och, przepraszam bardzo. Nabiło mi się…
  ― Potrójnie, jak zawsze. ― Francesco poczekał, aż barman skoryguje kwotę, i dopiero przyłożył kartę do czytnika.
Po chwili przed Dylanem znalazł się kolorowy drink, który ten sobie zamówił.
Francesco popatrzył na atrakcyjny profil, na prosty nos, wydatne wargi, wystający podbródek. Przyjrzał się bardzo uważnie, choć kolorowe światła nie ułatwiały rozpoznania.
  ― Mogę poznać twoje imię ― zapytał ― czy to tajemnica tylko dla wybranych…
Niektórzy chłopcy, i nie było to niczym niezwykłym, bardziej strzegli swojej tożsamości niż tyłka.


Blake - 2018-12-12, 21:51

Dylan zrobił zaskoczoną minę, a następnie uśmiechnął się z zakłopotaniem i podziękował za drinka skinieniem głowy. Musiał zainteresować sobą Bracciego, skoro ten podszedł do niego, nawet jeśli dostał już to, co chciał. I zapłacił za niego. To było miłe.
Uśmiechnął się szerzej, trochę czerwony na policzkach ( miał szczęście, że w panującym półmroku nie było to widoczne), i zassał dolną wargę. Nie wiedział, co odpowiedzieć. Nie mógł przecież odpowiedzieć. Nie potrafił zmienić swojego głosu na tyle, by mężczyzna go nie rozpoznał. Oczywiście mógł liczyć na to, że muzyka go trochę zniekształci, albo że pan Bracci nie zapamiętał brzmienia jego głosu, ale wolał nie ryzykować. Nie chciał sobie wyobrażać, co by się stało, gdyby ten dowiedział się, kogo przed chwilą pieprzył.
Wyciągnął telefon i wystukał na nim krótką informację, a następnie przesunął go po blacie w stronę historyka. Na ekranie widniało jego drugie imię – Jake – oraz ciąg cyfr. Od mężczyzny zależało, czy weźmie jego numer, czy nie. Jeśli nie, Dylan wiedział, że przyjmie to bez żalu. A jeśli jednak będzie chciał się z nim skontaktować… wtedy sam nie wiedział, co zrobi. Działał spontanicznie, zupełnie nie zastanawiając się nad swoim zachowaniem. To też nie było do niego podobne. Cały ten wieczór taki był – szalony, spontaniczny i zupełnie nieprzemyślany.


Koss Moss - 2018-12-12, 22:08

Francesco uniósł gęstą brew, spoglądając na ekran telefonu.
Niemowa, przemknęło mu przez myśl; może chłopak miał jakieś problemy z głosem i dlatego przez cały wieczór ograniczał się do jęków i westchnień.
Przechylił lekko głowę i po chwili przyglądania się numerowi przeniósł spojrzenie na skryte pod maską oczy.
  ― Jake ― mruknął ochryple i uśmiechnął się lekko.
Mimo wszystko wyglądało na to, że nie zamierzał zapisać sobie jego numeru.
  ― Jesteś stąd? ― zadał pytanie, i drugie, gdy Dylan kiwnął głową. ― Studiujesz?


Blake - 2018-12-12, 22:27

Dylan ponownie kiwnął głową i zassał się na słomce, upijając swojego drinka. Był słodki, z ledwo wyczuwalnym smakiem alkoholu. Taki, jakie lubił.
Sięgnął po swój telefon, wygasił go i wcisnął do kieszeni. Leniwy, zalotny uśmiech nie schodził mu przy tym z twarzy. Wcale nie wyglądał na rozżalonego tym, że mężczyzna nie skorzystał z niewypowiedzianej propozycji. To i tak nie miałoby sensu, skoro nie mogli rozmawiać. A Dylan i tak już czuł, że dostał więcej, niż mógłby sobie wymarzyć.
Przechylił głowę, przyglądając się jego przystojnej twarzy. Wciąż robiła na nim ogromne wrażenie. Może nawet większe po tym, czego doświadczył.
Westchnął ledwo zauważalnie i błyskawicznie opróżnił swoją szklankę. Nie było sensu dłużej przebywać w tym miejscu, siedząc obok swojego wymarzonego faceta, kiedy nawet nie mógł się do niego odezwać. A czuł, po prostu czuł, że gdyby mężczyzna nie skreślił go przez to, kim Dylan był, to świetnie by się dogadali. Tak jak świetnie rozumieli się, pieszcząc siebie nawzajem.
Odstawił pustą szklankę na bar, oblizał słodkie usta i ostatni raz przysunął się do historyka, by złożyć długi, soczysty pocałunek na jego policzku. W podziękowaniu za drinka, za wieczór, za wszystko.


Koss Moss - 2018-12-12, 22:36

Mógł tylko patrzeć, jak chłopak w błyskawicznym tempie wypija swój napój. Uniósł lekko brwi, kiedy wysoka szklanka została całkowicie opróżniona, i zaraz potem objął szczupłe ciało w talii, pozwalając, by chłopak złożył pocałunek na jego policzku.
Widocznie był z tych, którzy woleli robić niż mówić.
Nie mógł go za to winić. Nikt nie przychodzi do takich miejsc rozmawiać.
Przyciągnął go do siebie mocniej i zainicjował pocałunek w usta. Przez chwilę ich języki znów splatały się ze sobą w namiętnym tańcu, a potem Dylan wyśliznął się Bracciemu z rąk i znów zniknął w tłumie.

Kiedy Dylan wyszedł na świeże powietrze i miał zamiar czekać na taksówkę, poczuł się z pewnością bardzo dziwnie. Jego ciało zrobiło się wyjątkowo wiotkie i słabe, zwłaszcza kończyny. Nie miał na to żadnego wpływu, a jego przyjaciółka chyba wciąż była w środku. Wszystko wskazywało na to, że w jego drinku, tym, który dostał od Bracciego, wylądowała jakaś podejrzana substancja.


Blake - 2018-12-12, 22:50

Wszystko działo się błyskawicznie. W jednej chwili ponownie znajdował się w ramionach Bracciego i był przez niego całowany z taką pasją, że chciał, by trwało to całą wieczność, a w drugiej stał przed klubem, nagle tracąc całkowicie siłę.
Oparł się o ścianę budynku i próbował ustać na miękkich nogach. W ogóle nie czuł swoich kończyn. Był rozkojarzony. Zupełnie nie potrafił zrozumieć, co się z nim dzieje.
Chciał sięgnąć po telefon, ale ręce odmówiły mu posłuszeństwa. Spróbował raz jeszcze i choć udało mu się wyciągnąć aparat z kieszeni, to ten wypadł mu z dłoni i wylądował na chodniku.
– Cholera – wymamrotał i próbował się schylić, żeby go podnieść, ale zakręciło mu się w głowie.
To musiał być ten drink. Ten, za którego zapłacił Bracci.
– Hej, skarbie. – Nagle poczuł obce ręce, które objęły go w pasie. – Za mocno zabalowałeś, co? –Śmiech, który chłopak usłyszał po tym pytaniu, wcale mu się nie spodobał. – Chodź, zajmę się tobą.
– Odwal się – burknął, ale zabrzmiał bardzo słabo i niewyraźnie.
Nie miał siły walczyć z tymi dłońmi, które gdzieś go ciągnęły. Czuł się fatalnie.


Koss Moss - 2018-12-12, 22:59

Pod klub zajechała taksówka i nieznajomy wciągnął półprzytomnego Dylana do jej wnętrza.
Kierowca spojrzał na niego pytająco.
  ― Przesadził ― wyjaśnił swobodnie młody mężczyzna w skórzanej masce, przyciskając głowę chłopaka do swojego ramienia.
  ― Tylko niech mi nie zwymiotuje.
  ― Nie zwymiotuje, proszę jechać na…
Urwał, gdy przednie drzwi taksówki otworzyły się nagle. Do środka zajrzał Francesco; nie miał już na sobie maski.
  ― Dobry wieczór ― przywitał się krótko i dopiero wtedy zauważył pasażerów z tyłu. ― Nie przeszkadzam?
Zmarszczył brwi, gdy rozpoznał w jednym z przytulonych mężczyzn swojego młodego kochanka. Jake wyglądał, jakby zasnął.
  ― Właściwie to przeszkadzasz ― powiedział jego opiekun.
  ― To twój chłopak?
  ― Tak.
  ― Zasnął?
  ― Nie twój biznes.
  ― Jake?
Bracci wciąż nie zamknął drzwi taksówki, wpatrując się podejrzliwie w nieruchomego młodzieńca, któremu nieznacznie osuneła się maska.


Blake - 2018-12-12, 23:09

Dylan nie był pewien, co się z nim dzieje. Nie miał siły, żeby się ruszyć; żeby zrobić cokolwiek. I nagle, w tym całym zamroczeniu, dotarł do niego znajomy głos.
Zmarszczył brwi i jęknął w proteście, czując wokół siebie silne, męskie ramię. Czuł też zapach wody kolońskiej, którego nie rozpoznawał. Nie podobało mu się to.
– Fran… – jęknął, próbując się ruszyć, ale wciąż nie czuł swojego ciała. Narkotyk całkowicie pozbawił go sił. – Nie… nie wiem, co się dzieje…


Koss Moss - 2018-12-12, 23:24

Francesco zmrużył oczy.
  ― Panowie, to jedziemy, czy nie? ― zniecierpliwił się kierowca.
  ― Jedziemy ― powiedział głośno mężczyzna w skórzanej masce. ― Wypad.
  ― Najpierw policja.
  ― Dobrze, zrobimy inaczej – wszyscy panowie wysiądą. Proszę. Już. Ja nie mam całej nocy ― rzucił zirytowany kierowca.
  ― Nie ― warknął zamaskowany nieznajomy. ― Proszę ruszać.
  ― Wychodź ― rzucił Francesco. ― Albo zaraz cię wyciągnę.
  ― Prosisz się. Zaraz dostaniesz po tej mordzie…
Francesco otworzył drugie drzwi i chwycił mężczyznę za przód koszuli.
  ― Wychodź ― powtórzył.
Powiedzieć, że mężczyzna wyszedł, byłoby niedopowiedzeniem. Nieznajomy wyskoczył z auta i rzucił się na Francesco z pięściami.
Zaczęli się bić i szarpać, ale stojący przy wejściu ochroniarze bardzo szybko zareagowali, rozdzielając ich i odciągając od siebie.
Kiedy Francesco próbował wytłumaczyć im, co się stało, taksówkarz odwrócił się przez ramię do Dylana i próbował go nakłonić do opuszczenia samochodu – bezskutecznie. W końcu zdenerwował się, wysiadł i sam wyciągnął młodzieńca na chodnik.
Ochroniarze podeszli razem z Francesco do wyraźnie naćpanego chłopaka, a wtedy podejrzany wykorzystał tę chwilę, aby wśliznąć się z powrotem do klubu.
  ― Hej, stop! ― jeden z ochroniarzy ruszył biegiem za nim, a drugi pochylił się nad Dylanem.
  ― Trzeba wezwać karetkę.
  ― To raczej oczywiste. ― Francesco wyciągnął telefon i przykucnął z drugiej strony młodzieńca. Czekając na połączenie ujął go za podbródek i zadarł mu lekko głowę. Potem uniósł rękę wyżej. Miał okazję zerwać maskę, ale… delikatnym gestem poprawił ją na oczach chłopaka.
Dyspozytorce podał adres klubu i pozostał przy młodzieńcu aż do przyjazdu pogotowia.


Blake - 2018-12-12, 23:38

Dylan przebudził się następnego dnia, czując pulsujący ból z tyłu głowy. Jęknął i otworzył powoli oczy. Na początku miał problem z przystosowaniem się do światła i dopiero po chwili zorientował się, że wcale nie znajduje się w swoim pokoju, a w szpitalnej sali.
Zrobił zaskoczoną minę i spróbował sobie przypomnieć, co wydarzyło się poprzedniego wieczora. Pamiętał wejście do klubu z Megan, pamiętał mężczyznę, którego ta mu wybrała… To był Bracci. Pamiętał też, że tańczyli, a później… później chyba poszli do darkroomu. Dylan wiedział, że to zrobili i wiedział, że było doskonale, ale nie potrafił przypomnieć sobie żadnego szczegółu. Dalej była już zupełna pustka.
Jęknął z rozczarowaniem i sięgnął po przycisk, którym wezwał pielęgniarkę. Nie mógł uwierzyć, że stracił takie wspomnienie!
Gdy kobieta w średnim wieku weszła do sali i spojrzała na młodego pacjenta, Dylan oblizał spierzchnięte wargi i wychrypiał:
– Co się stało? Czemu tu jestem?
Pielęgniarka westchnęła i wywróciła oczami.
– Zawołam lekarza.

***

Opuścił szpital jeszcze tego samego dnia. Oddano mu wszystkie rzeczy, jakie miał przy sobie - portfel, maskę, której tyle zawdzięczał, klucze do mieszkania i kilka drobiazgów. Nikt nie widział jednak telefonu. Musiał go zgubić lub ktoś go ukradł. Stracił więc wszystkie kontakty, a także zdjęcia, które lubił robić - nie tylko innym ludziom, ale też sobie. Może nie był chłopakiem, który odnajdowałby się wśród mediów społecznościowych, ale zawsze doceniał dobre selfie. I teraz to wszystko przepadło, łącznie z jego wspomnieniem wspólnych chwil z Braccim. Tego było mu żal najbardziej, kiedy wciąż lekko oszołomiony, wracał do mieszkania.


Koss Moss - 2018-12-13, 19:09

Od tego czasu minął miesiąc; nadeszła już wiosna i zrobiło się dużo cieplej. Przez cały ten czas Bracci nie dawał po sobie poznać, że w jakikolwiek sposób skojarzył chłopaka z klubu z Dylanem. Najwyraźniej nie skojarzył.
Traktował go zupełnie neutralnie, jak wszystkich innych przeciętnych studentów. Był miły i pomocny, ale nie przesadnie zainteresowany postacią młodzieńca.
Po jednym z wykładów zaczepił go jednak, wołając po imieniu. Kiedy chłopak podszedł, mężczyzna oparł się dłonią o blat biurka i postukał palcami w drewnianą powierzchnię, przez chwilę milcząc. Czekał, aż wszyscy opuszczą salę.
  ― Dylan, nie mogę ci postawić pozytywnej oceny za pracę, której nie dostałem ― rzekł. Na początku semestru poprosił uczniów o szczegółową analizę kliku dzieł z listy. Wszyscy studenci, nie licząc tych, którzy już najwyraźniej zrezygnowali ze studiów, oddali mu prace, kilku z lekkim opóźnieniem, ale Dylan nie przysłał swojej, choć minął już tydzień od wyznaczonej daty. ― Napisałeś ją w ogóle?


Blake - 2018-12-13, 21:02

Choć mogłoby się wydawać to niemożliwe, w ciągu ostatniego miesiąca Dylan stał się jeszcze bardziej roztargniony. Nie potrafił na niczym się skupić, na zajęciach z Braccim cały czas odpływał, wspominając wieczór w klubie i coraz częściej zastanawiał się nad powrotem do tego miejsca, chociaż wizja kolejnego drinka z "dodatkiem" go przerażała. Nic nie mógł poradzić jednak na to, że coraz częściej myślał o tym, że to jedno zbliżenie, to było dla niego za mało. Może nie łaknąłby tak kontaktu z mężczyzną, gdyby ten zwracał na niego większą uwagę, ale wszystko wskazywało na to, że kompletnie go nie zauważał. Znów stał się niewidzialnym, przeciętnym studentem, którego imię z trudem się pamiętało.
Dlatego był bardzo zaskoczony, gdy został zatrzymany po jednym z wykładów. Spojrzał na mężczyznę zamglonym wzrokiem i aż westchnął w duchu, przyglądając się jego przystojnej twarzy i tym gorącym wargom, które dotykały jego skóry z taką pasją…
– Słucham…? – zapytał, patrząc na niego z rozkojarzeniem. – To znaczy… Jaką pracę?
Zmarszczył brwi i poprawił okulary. Minął miesiąc, a on wciąż się nie pozbierał.
– Trzeba było coś napisać? – Uśmiechnął się z zakłopotaniem, nie mając pojęcia, o czym historyk mówił. – Mogę ją jeszcze oddać?


Koss Moss - 2018-12-13, 21:11

Mężczyzna uśmiechnął się powątpiewająco i zerknął na ekran swojego notebooka.
  ― Mówiłem o tym na początku semestru i przypominałem tydzień przed terminem ― powiedział. ― A w dzień po terminie prosiłem spóźnialskich o dosłanie prac. Nie jestem z tych czepialskich wykładowców, Dylan, ale wymagam odrobiny dobrej woli. Mam wrażenie, że w ogóle mnie nie słuchasz na zajęciach. Nawet nie próbujesz udawać, że jest inaczej. Z pewnością macie te swoje fora grupowe… Naprawdę, od stycznia nie słyszałeś o tym zadaniu?
Potarł w zamyśleniu dolną wargę. Spod lekko uniesionej brwi obserwował zakłopotanego studenta.
  ― Jeden dzień ― powiedział w końcu, zanim Dylan zdążył zacząć się tłumaczyć i przepraszać. ― Jeśli jutro nie zobaczę tej pracy w skrzynce, słodkie oczka już nie podziałają. Tylko upewnij się, że plik nie jest uszkodzony i że nie pomyliłeś adresu.


Blake - 2018-12-13, 21:38

– Słucham! – zapewnił, choć nie było w tym wiele prawdy. – I na pewno słyszałem… Tylko musiałem zapomnieć. – Spuścił wzrok, zawstydzony. – Mówiłem panu kiedyś, jakie mam problemy z pamięcią… Ale obiecuję, że jutro ta praca znajdzie się w pana skrzynce! I dziękuję za tę szansę!
Pan Bracci znów pokazał, jak miły i wyrozumiały jest wobec studentów. I jak miał go nie uwielbiać?

***

Dylan spędził następne dwadzieścia godzin na czytaniu, analizowaniu i piciu energetyków. Nie poszedł na zajęcia, zakopując się w przeróżnych książkach. Zrobił sobie tylko dwudziestominutową drzemkę, ale szybko pożałował, kiedy sprawdził godzinę i okazało się, że zostały mu zaledwie trzy godziny, a on wciąż nie skończył. A gdzie jeszcze czas na wszelkiej maści poprawki?
Między jednym krakersem a drugim, z przekrwionymi oczami i opadającymi ze zmęczenia powiekami, pół godziny przed końcem czasu, wysłał swoją pracę. Dwa razy pomylił adres, nim wpisał poprawny, a w całym swoim roztargnieniu i zmęczeniu nawet nie zauważył, że nie skorzystał ze swojej studenckiej poczty, a wysłał wiadomość ze swojego prywatnego adresu o nazwie: dylan!jake!a.
Po wciśnięciu przycisku "wyślij", po prostu opadł głową na biurko i zasnął.


Koss Moss - 2018-12-13, 21:54


    Dzięki, Jake.

Taką odpowiedź przeczytał chłopak, kiedy po przebudzeniu sprawdził pocztę.
Praca napisana w takim tempie i przy takim poziomie zmęczenia zawierała mnóstwo błędów i drobniejszych pomyłek, jak literówki, ale z pewnością lepsza była taka niż żadna.
Dylan zrobił wszystko, co w jego mocy, żeby mieć na nią jak najwięcej czasu, i wykładowca pewnie to doceni.

Na kolejnych zajęciach, które były już nazajutrz, Francesco znów zachowywał się jak zawsze. A jednak wiadomość, którą napisał chłopakowi, musiała świadczyć o tym, że wiedział.
A może tylko się pomylił?
Tego Dylan bez wątpienia nie mógł stwierdzić, kiedy Francesco, przyjemnie pachnący wodą kolońską, pochylił się nad jego nowym obrazem.
  ― Akwarele to trudna sztuka ― powiedział. ― Jak myślisz, do czego się przyczepię?


Blake - 2018-12-13, 22:05

Dylan nie przejął się za bardzo tym, że wysłał wiadomość do mężczyzny z prywatnego adresu. Najwyraźniej Bracciemu to nie przeszkadzało, a jego odpowiedź… Chłopak nie wiedział, jak ma ją odczytywać, ale nawet przez myśl mu nie przeszło, że historyk mógłby pamiętać imię swojego jednonocnego kochanka sprzed miesiąca. Wątpił, by zachował się w jego pamięci tak długo.
Te kilka godzin snu nie były na tyle wystarczające, by nie czuł zmęczenia. Co rusz zdejmował okulary i pocierał obolałe oczy. Wiedział, że nie idzie mu najlepiej, ale nie potrafił skupić się na pracy na tyle, by jakoś poprawić obraz, który tworzył.
Zaczerwienił się trochę, wyczuwając bliskość mężczyzny i jego przyjemny zapach. Zawiercił się na krześle.
– Może do niczego…? – zapytał i uśmiechnął się uroczo, aż w jego policzku pojawił się niewielki dołeczek.


Koss Moss - 2018-12-13, 22:16

Francesco popatrzył mu głęboko w oczy i odwzajemnił uśmiech tylko odrobinę oszczędniej. Z boku musieli przez tę krótką chwilę wyglądać jak para amorków.
  ― Biała farba, mój drogi ― odrzekł, jako pierwszy opuszczając wzrok na pracę. ― Pamiętaj, że nie malujesz akrylami. Nie rozjaśnisz w ten sposób koloru, tylko go zmętnisz. Mówi się, że farby akrylowe nie wybaczają błędów, i w dużej mierze jest to prawda, a już na pewno, gdy malujesz na tak cienkim papierze. Co pojawi się na kartce, to już na niej zostanie. Żeby uzyskać jasny odcień, nakładasz bardzo niewielką ilość farby, im więcej pigmentu, tym ciemniejszy kolor. A jeżeli chcesz stworzyć nowy odcień, rób to na palecie, nigdy na kartce.
Przystanął obok chłopca, wziął jeden z nieużywanych przez niego pędzli i na kartce do szkicu pokazał mu problem.
  ― Z pewnością widzisz różnicę między tym sposobem… nakładania farb, a mieszaniem kolorów poza kartką.


Blake - 2018-12-13, 22:27

Dylan spojrzał z zawstydzeniem na swoją pracę. Głupi błąd, którego na tych studiach nie powinien popełnić, nawet jeśli był dopiero na pierwszym roku. Nic dziwnego, że ciągle znajdował się w tej przeciętnej grupie. Nawet Cara radziła sobie lepiej, co go trochę irytowało, nawet jeśli nie był skłonny do jakichś dziwnych, wewnątrzgrupowych rywalizacji.
– Tak… widzę. – Kiwnął głową i spojrzał na wykładowcę, przez chwilę obserwując jego profil z bardzo bliskiej odległości. Widział delikatne zmarszczki w kąciku ust i oczu, które tylko dodawały mu charakteru. Czasem zapominał, ile ten mężczyzna miał lat, bo duchem przypominał kogoś znacznie młodszego. – Dziękuję za radę. Znowu.


Koss Moss - 2018-12-13, 22:37

  ― Tylko nie zapomnij ― mruknął do chłopaka w formie uszczypliwego żartu, nim się oddalił, by skomentować inne prace.
Gdyby jego zapytać o ocenę, Dylana oceniłby jako jedną z osób radzących sobie lepiej pod względem technicznym. Popełniał błędy, jak każdy, i jak każdy miał do tego prawo, zwłaszcza w tak młodym wieku. Ale Dylan miał chyba zbyt niskie poczucie wartości, żeby spojrzeć na sprawę tak, jak powinien.
Krzyczało w nim o tym właściwie wszystko.
Pod koniec zajęć Francesco zauważył, że młodzieniec odrzucił poprzednią pracę i zaczął coś zupełnie nowego.
Uśmiechnął się pod nosem, przystając po drugiej stronie blatu, i oparł się o niego, trącając ręką prywatny szkicownik młodzieńca, który spoczywał na ławce od początku zajęć.
  ― Nie lubisz się z akwarelami ― stwierdził krótko.


Blake - 2018-12-13, 22:50

– To raczej one nie lubią się ze mną – odpowiedział i uśmiechnął się pod nosem. Trochę dziwiło go to nagłe zainteresowanie ze strony mężczyzny. Oczywiście pan Bracci zawsze chodził po sali, obserwował i pomagał, ale dziś podszedł do niego już drugi raz, właściwie bez większego powodu.
Dylan zerknął krótko na dłoń mężczyzny i swój szkicownik, który znajdował się tak blisko. Nie odzyskał starego zeszytu i ten zapełnił dopiero w nieznacznej części, ale i tak znajdowało się tam kilka rysunków, które z pewnością nie powinny zostać przez nikogo ujrzane. Można było przypuszczać, że nauczy się czegoś po ostatnim zamieszaniu ze szkicami i listem miłosnym, ale po prostu nie potrafił się powstrzymać przed przynoszeniem go na zajęcia. Nigdy nie wiedział, kiedy dopadnie go wena.


Koss Moss - 2018-12-13, 23:10

Bracci uśmiechnął się do młodzieńca, znów długo wpatrując się w jego oczy.
  ― Ale nie musiałeś jej przekreślać. Była niezła ― powiedział. ― Akwarele jak nic uczą artystów pokory. Jesteś świadom błędów, które popełniłeś, i musisz z nimi żyć. Nie ma sposobu, żeby je zatuszować. Musiałbyś cofnąć się w czasie i pokierować swoją dłonią inaczej. Ale to niemożliwe, o ile wiem. I takie prace są warte pokazania. Nie tylko te perfekcyjne, ale również te, które były dla nas lekcją. To uwaga do wszystkich ― rzucił nieco głośniej i cofnął się w stronę biurka. ― Nie bójcie się popełniać błędów, nie wstydźcie się ich. Akceptujcie je. Inaczej nigdy nie zrobicie wystawy. Korzystając z okazji, zapraszam was w poniedziałek po południu do Awangardy, wszyscy moi studenci mogą wejść za darmo na wystawę moich prac, o ile zadeklarujecie uczestnictwo. Jedna osoba może zebrać imiona i nazwiska wszystkich chętnych i wysłać mi najpóźniej do niedzieli.


Blake - 2018-12-13, 23:30

Dylan wysłuchał tego, co mężczyzna mówił o akwarelach, chłonąc każde słowo. Już dawno nie słuchał go z takim zainteresowaniem. Zaraz też poderwał głowę znad swojej pracy, gdy usłyszał o wystawie mężczyzny. Aż zapatrzył się na niego szeroko rozwartymi oczami, zastanawiając się, jak mogą wyglądać jego prace. Z tego, co zdążył zaobserwować, pan Bracci lubował się w rzeczach bardziej abstrakcyjnych, więc tego też Dylan się po nim spodziewał. Nie był to jego ulubiony kierunek, ale wiedział, że pokocha wszystko, co wyjdzie spod jego ręki. Po prostu nie wyobrażał sobie, by te prace mogły być złe.
I wiedział już, że znajdzie się na szczycie listy, o którą prosił historyk.

***

Był w Awangardzie już kilka razy – zawsze były to wystawy niszowych malarzy lub fotografów. To nie była galeria z przepychem, a raczej skromne, klimatyczne miejsce. Tylko w takim wyobrażał sobie wystawę pana Bracciego.
Kiedy wysiadł z taksówki przed wejściem, aż uśmiechnął się z ekscytacji, ale nie wszedł do środka, czekając na Jenny. Obiecał jej, że pójdę na tę wystawę wspólnie.
– Jesteś tak nakręcony, jakby to była twoja wystawa. – To było pierwsze, co usłyszał od koleżanki, kiedy ta pojawiła się pod galerią.
– Wcale nie – burknął, ale w odpowiedzi otrzymał jedynie uniesioną brew oraz cwany uśmieszek.
Miała, oczywiście, rację. Już nie mógł się doczekać, aż je zobaczy.


Koss Moss - 2018-12-13, 23:53

Wystawa odbywała się w dużej sali. Obrazy wisiały na ścianach i na kwadratowych, szerokich kolumnach w centrum pomieszczenia. Ale nawet pomimo sporej powierzchni wystawowej, na sali panował duży tłok.
Prace Bracciego były bardzo zróżnicowane, wszystkie jednak łączyła precyzja i pewne oderwanie od rzeczywistości. Nawet zwykłe portrety urozmaicone były wymyślnymi kształtami i kolorami, można było więc podziwiać postaci z włosami przypominającymi papuzie pióra bądź owoce, wymyślne ubiory stapiające się z malowanymi sylwetkami, barwne pejzaże z wymyślną roślinnością i kometami na niebie, wodospady rozjarzonej, zielonej lawy na przytłaczających planetach w kształcie zwierzęcych korpusów.
Największą uwagę przykuwał obraz, którego rozmiary były większe niż którakolwiek z osób, a przedstawiał on ciemnowłosego chłopaka dosiadającego konia. Z daleka wyglądał jak klasyczny obraz jeźdźca, gdy jednak podeszło się bliżej, w niesamowitych szczegółach można było zobaczyć, jak młodzieńcze ciało wrasta w wierzchowca niczym dziwaczna, zapuszczająca korzenie roślina, ludzka odmiana bluszczu.
Chłopiec na koniu miał twarz łudząco podobną do oblicza Louisa Reida, i tylko usta były namalowane w sposób jeszcze bardziej kuszący niż w rzeczywistości – zachęcający do pocałunków, jak wargi każdej postaci z każdego obrazu, jaki wyszedł spod pędzla Bracciego. Wszystkie te osoby i stworzenia, które można było tu podziwiać, nawet najbardziej dziwaczne, łączyła niezwykła ponętność.
Był na sali jeden obraz, który mógł szczególnie zainteresować Dylana. Ukryty na filarze, z początku niewidoczny, namalowany został w odcieniach czerwieni, niebieskości i żółci – jak klubowe światła. Przedstawiał młodzieńczą sylwetkę o mocno podkreślonych, apetycznych kształtach. Smukłe, nagie ciało wydało się uprawiać seks z barwami. Wargi chłopca rozchylone były w ekstatycznym krzyku, policzki zaczerwienione, a oczy… oczy przysłaniała czarna maska.
Kiedy Dylan stał przy tym obrazie, poczuł na sobie intensywne spojrzenie. Jeżeli spojrzał w bok, zobaczył pod ścianą Francesco, który rozmawiał z jakimś młodym chłopakiem na wózku – ale patrzył na niego i uśmiechnął się tajemniczo, o ile ich spojrzenia się spotkały.


Blake - 2018-12-14, 00:12

Wszystkie obrazy były niesamowite. Dylan wiedział, że takie będą, ale jednak nie potrafił ukryć zachwytu, kiedy co rusz odkrywał coś nowego. Tak jak przypuszczał, to nie był do końca jego styl, ale te prace były tak magnetyczne, tak zmysłowe i przyciągające wzrok, że nie potrafił się od nich oderwać.
Kiedy zobaczył największy obraz, aż westchnął, zazdroszcząc chłopakowi, który był inspiracją do tego dzieła. Nie rozpoznał oczywiście twarzy, bo Louisa widział tylko raz i tylko przez kilka sekund, ale i tak poczuł ukłucie zazdrości. Obraz był niesamowity. Zrobił na nim chyba największe wrażenie, a przynajmniej tak myślał, dopóki nie zobaczył znacznie mniejszego, niemalże ukrytego na jednym z filarów.
– Och. – Rozchylił usta i zagapił się na swoje ciało pośród trzech intensywnych barw. Bo to bez wątpienia było jego ciało – odpowiednio podkreślone, ale wciąż jego. Nie mógł w to uwierzyć.
Wyczuł na sobie czyjś wzrok, a gdy się odwrócił, ujrzał autora tych dzieł stojącego pod jedną ze ścian, zajętego rozmową, a jednak patrzącego na niego z tajemniczym uśmiechem.
Dylan szybko uciekł wzrokiem, gdy ich spojrzenia się spotkały, a jego policzki poczerwieniały – zupełnie jak te na obrazie.
Znów spojrzał na płótno, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. Do tej pory nawet przez myśl mu nie przeszło, że Bracci mógłby to pamiętać. A ten nie tylko pamiętał, ale również zrobił z niego bohatera swojego obrazu. Dylan nawet nie śmiałby marzyć o czymś tak… niesamowitym.

***

Louis dostał wiadomość od Francesca o wystawie tydzień wcześniej i nie wyobrażał sobie, by mogło go na niej zabraknąć. Elijah nie wydawał się tym zadowolony, ale to nie miało aż takiego znaczenia, od kiedy nastolatek zaczął stawiać bardziej na swoim. Ostatnie tygodnie były dla niego pełne przełomowych rozmów z psycholożką, a także radości wywołanej wspólnym życiem ze swoim ukochanym mężczyzną. Nie przypominał sobie, by kiedykolwiek było między nimi tak dobrze. Chyba jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy.
Gdy pojawił się na wystawie, cały wręcz promieniał i uśmiechał się szeroko, przyciągając wzrok niektórych gości. Niewiele czasu zajęło mu, zanim natrafił na Francesca i podzielił się z nim uwagami na temat obrazów, a przede wszystkim na temat tego jednego dzieła, do którego był inspiracją. Wciąż nie mógł uwierzyć, że było tutaj największe!
Jak zwykle czuł się bardzo dobrze w obecności historyka i paplał radośnie, choć przy tym nie umknęła mu wymiana spojrzeń między mężczyzną a jakimś młodym, zawstydzonym chłopakiem.
Louis uśmiechnął się pod nosem i zerknął na przystojne oblicze Włocha.
– Ktoś tu chyba jest oczarowany nie tylko obrazami, ale też ich autorem… – mruknął, mrużąc swoje jasne oczy.


Koss Moss - 2018-12-15, 22:38

Rzeczywiście, Louis cały promieniał i nie dało się tego nie zauważyć. Natomiast nie można było powiedzieć tego o Elijahu Spasskym, który też był na sali i stał właśnie przy grupie dobrze ubranych panów, rozmawiając.
Bez wątpienia nie radowało go przebywanie w tym miejscu i zapewne to Louis w jakiś sposób doprowadził do tego, że obaj się tu znaleźli.
Francesco uniósł lekko brew; nie musiał podążać za spojrzeniem Louisa, by wiedzieć, kogo ten ma na myśli.
  ― Bez wątpienia mówisz o sobie.
Uśmiechnął się tajemniczo, ale w tym momencie został zaczepiony przez kolejne gratulujące mu osoby. Był rozchwytywany jak nigdy i każda osoba obecna na wystawie miała problem, jeżeli chciała porozmawiać z autorem dłużej niż klika sekund.
Francesco zgrabnie radził sobie z takim zainteresowaniem, ale był już wyraźnie zmęczony.
Ale w końcu, po kilkudziesięciu minutach, nawet Dylan doczekał się chwili uwagi ze strony artysty. Spotkali się przy stole, gdzie można było wziąć kieliszek czerwonego lub białego wina.
Francesco przystanął obok chłopaka i przyłożył w zamyśleniu dłoń do podbródka, patrząc, jak student częstuje się jasnym, słodkim.
  ― Buena sera, innamorato cotto ― wychrypiał do niego, a chłopak omal nie wypuścił kieliszka. Uśmiechnął się lekko i sięgnął po czerwone wino, nie odrywając przenikliwego spojrzenia od oczu studenta.


Blake - 2018-12-15, 22:57

Dylan dużo czasu spędził przed obrazem, który przedstawiał jego postać, ale w końcu przeszedł dalej, pogrążony w rozmyślaniach. Nie wiedział, jak interpretować ten obraz. Nie wiedział nawet, czy powinien.
Niewiele wyciągnął z oglądania kolejnych prac mężczyzny. Patrzył na nie, ale tak naprawdę ich nie widział. Znów znajdował się w swoim świecie, nic więc dziwnego, że omal nie upuścił kieliszka, gdy pojawił się obok niego autor obrazów. Jak mógł go nie zauważyć?
Oblizał słodkie wargi, niezbyt pewny, co powinien odpowiedzieć na to powitanie. Nie znał włoskiego. Kojarzył kilka słówek, ale to nie wystarczało, by zrozumieć słowa pana Bracciego.
- Dobry wieczór - wydusił w końcu, trochę zakłopotany. Jak miał rozmawiać z tym mężczyzną, gdy zobaczył ten zdumiewający obraz? - Niesamowita wystawa. - Powiedział w końcu, jeszcze bardziej się krępując pod tym przenikliwym spojrzeniem. - Robi wrażenie. Gratuluję.


Koss Moss - 2018-12-16, 00:22

Bracci kiwnął głową i puścił młodzieńcowi oczko. Przez chwilę milczeli, choć cisza ta była z pewnością dużo bardziej krępująca dla Dylana niż dla Włocha, który postrzegał ją zupełnie inaczej.
  ― Widziałem, że przystanąłeś na dłużej przy Tancerzu ― rzekł wreszcie, uwalniając młodzieńca od przykrej konieczności poszukiwania jakiegokolwiek tematu, który pozwoliłby uniknąć niezręcznego stania obok siebie i spoglądania sobie w oczy.
Ale pytanie, które padło, też nie należało do najwygodniejszych. Francesco uśmiechał się tajemniczo i trudno było stwierdzić, czy wie. Ten uśmiech mógł znaczyć wszystko i nic.


Blake - 2018-12-16, 00:32

Dylan poprawił nerwowo okulary i sięgnął po drugi kieliszek. Zawartość pierwszego zniknęła błyskawicznie.
- Tylko trochę dłużej niż przy innych - mruknął i uciekł wzrokiem w bok. Nie wierzył w to, by mężczyzna mógł go rozpoznać. W klubie było ciemno, miał na sobie maskę... Nie, nie brał tego nawet pod uwagę, choć wzrok pana Bracciego był tak przeszywający, że mógł sugerować wszystko. - Niesamowite kolory. To była jakaś konkretna inspiracja, czy nagły przypływ weny?
Wiedział, że nie powinien drążyć tematu tego obrazu, ale był tak bardzo ciekawy! Najwyraźniej ich zbliżenie było na tyle fascynujące dla historyka, że postanowił go namalować! Nie potrafił przejść obok tego obojętnie.


Koss Moss - 2018-12-16, 00:46

  ― A jak ci się wydaje? ― odpowiedział pytaniem na pytanie i chciał się napić, ale znów został osaczony przez zafascynowanych gości, którzy szukali go przez cały wieczór, by pogratulować i zamienić z nim choć klika słów.
Było już późno, kiedy galeria została zamknięta i Bracci opuścił ją, jako jeden z ostatnich wychodząc na wiosenne powietrze.
Uśmiechnął się kątem warg do Louisa, któremu towarzyszył wyraźnie zirytowany Spassky (chyba na kogoś jeszcze czekali), i minął ich w drodze do samochodu, dopinając płaszcz.
Pożegnał się z ostatnimi osobami i wreszcie, na końcu swej drogi, zobaczył ponownie Dylana.
Chłopak wyglądał, jakby nie do końca wiedział, w którą stronę pójść. Francesco przystanął obok.
  ― Czekasz na mnie, Dylan? ― zapytał chyba tylko po to, by popatrzeć znów, jak młodzieniec oblewa się rumieńcem.


Blake - 2018-12-16, 01:00

Dylan oczywiście nie odpowiedział na pytanie mężczyzny, choć raz ciesząc się, że ktoś im przerwał i historyk został porwany przez innych gości.
Został niemalże do końca, nie wiedząc nawet, po co. Raz jeszcze obejrzał wszystkie obrazy, niektórym poświęcając więcej uwagi (a najwięcej "Tancerzowi", oczywiście). Przeprowadził też kilka nic nieznaczących rozmów z kolegami ze studiów i zgubił Jenny.
Gdy wyszedł przed galerię, nie wiedział jeszcze, co zrobić: czy dzwonić raz jeszcze po koleżankę, czy może zamawiać taksówkę. I właśnie podobne przemyślenia przerwało mu pojawienie się pana Bracciego.
- Skąd ten pomysł? - Wydukał, znów czerwieniejąc. Jeszcze miesiąc wcześniej dałby wiele za chwilę sam na sam z tym mężczyzną, ale teraz go to przerastało. Znów przypomniał sobie klub i ich zbliżenie, a duży wpływ miał na to obraz namalowany przez historyka. - Ja... Hm. Zastanawiam się nad zamówieniem taksówki...


Koss Moss - 2018-12-16, 01:30

Mężczyzna przechylił lekko głowę, obracając w palcach klucze do swojego starego samochodu.
  ― Myślałem, że chcesz dokończyć naszą skromną wymianę zdań.
Uśmiechnął się krótko i powiódł spojrzeniem w bok, by utkwić je w Louisie. Chłopak wyraźnie się nudził, podczas gdy Elijah rozmawiał z dyrektorem galerii, na którego jeszcze przed chwilą najwyraźniej czekał.
Gdy ich spojrzenia się spotkały, Bracci zwilżył lekko wargi.
  ― Wena przypływa nagle pod wpływem inspiracji.
Wrócił spojrzeniem do Dylana.
  ― Więc obie twoje teorie są w jakiś sposób prawdziwe. Powinienem zaproponować ci wspólną podróż? Innamorato cotto?
Użył tego niezrozumiałego określenia drugi raz, ale nic nie wyjaśnił.


Blake - 2018-12-16, 01:40

Podążył za wzrokiem mężczyzny i skrzywił się, znów dostrzegajac chłopaka na wózku. Minął się z nim kilka razy w galerii, a kiedy przyjrzał się jego twarzy, w końcu zrozumiał - to był chłopak z największego obrazu Bracciego. Nie potrafił powstrzymać zazdrości, kiedy zrozumiał, że historyka wciąż coś przyciąga do nieznajomego.
- Więc co było inspiracją w przypadku "Tancerza"? - zapytał, byleby znów zyskać całą jego uwagę. - I nie wiem, to zależy od tego, czy chciałby mnie pan podwieźć. - Wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie. - I mógłby pan wyjaśnić, o co chodzi z tym włoskim określeniem... Chyba, że chce pan, abym wyciągnął telefon i sprawdził tłumaczenie, choć wolałbym usłyszeć je od pana.


Koss Moss - 2018-12-16, 13:33

Mężczyzna uniósł lekko brew i otworzył drzwi samochodu kluczem – pilot dawno już nie działał.
  ― A gdzie mieszkasz? ― zapytał. Dowiedziawszy się, że całkiem niedaleko, zaprosił młodzieńca do środka, otwierając mu drzwi od strony pasażera.
Zanim odjechał, ostatni raz przenikliwie popatrzył na Louisa, uśmiechnął się niejednoznacznie i zapalił silnik.
  ― Tancerz wyjątkowo cię interesuje, jak widzę. Masz jakieś podejrzenia, co mogło być inspiracją do jego stworzenia?
Popatrzył mu w oczy, gdy wyjeżdżali z parkingu.
  ― Możesz sprawdzić w telefonie i powiedzieć mi, co znaczy to włoskie określenie. Będzie zabawniej.


Blake - 2018-12-16, 13:47

Chłopak na wózku najwyraźniej ciągle przyciągał wzrok Bracciego. Na dodatek uśmiech, jakim nieznajomy odpowiedział na spojrzenie historyka - niemalże zalotny w oczach Dylana (i chyba nie tylko jego, patrząc na krzywą minę jednego z mężczyzn stojącego obok chłopaka) - znów wywołał w nim ukłucie zazdrości.
- Nie mam pojęcia, co mogło być inspiracją do tak przedstawionego męskiego ciała... - mruknął i odpowiedział na to spojrzenie, choć zaraz uciekł wzrokiem, nie wytrzymując jego intensywności.
Wyciągnął telefon i faktycznie sprawdził znaczenie tego określenia. Od razu poczerwieniał na policzkach.
- Nie ma potrzeby, żebym mówił, co oznacza, skoro pan to wie - wymamrotał i schował telefon, zawstydzony.
Nie mieszkał daleko, więc dotarcie do jego osiedla nie zajęło im wiele czasu. Pan Bracci od razu mógł zauważyć, że jego przypuszczenia były mylne - Dylan wcale nie mieszkał na przedmieściach, czy w jakiejś kiepskiej okolicy, a na osiedlu podobnym do tego, na którym mieszkał Louis. Nie była to tania okolica.


Koss Moss - 2018-12-16, 13:54

Zdziwił się, widząc tak drogie osiedle. Ten młodzieniec był doprawdy niepozorny. Sposób, w jaki się ubierał, nie zdradzał nikomu, że może być go stać na życie w takiej okolicy.
Widocznie miał bogatych rodziców lub kogoś innego, kto go utrzymywał.
A może przyjechał tutaj do jakiegoś znajomego.
Bracci uśmiechnął się krótko i znów popatrzył głęboko w oczy młodzieńca; jego spojrzenie na chwilę zsunęło się nieco niżej, zatrzymując na delikatnych piegach, ale nie zsuwając w bardziej niestosowne rejony.
  ― Możesz więc zgadywać ― wychrypiał, mówiąc o swojej inspiracji. ― Tak jest ciekawiej. Wtedy widzisz to, co chcesz.


Blake - 2018-12-16, 14:01

Dylan przekręcił się na siedzeniu, by być bardziej odwróconym do mężczyzny, i oblizał dolną wargę. Słysząc tę specyficzną chrypkę w głosie historyka, od razu przypomniał sobie ich wspólne chwile w klubie. Aż przeszedł go dreszcz.
- Ale ja nie chcę widzieć tego, co chcę - zaoponował. - Chcę zobaczyć to, co pan widział.
On nie potrafił się kontrolować, więc jego wzrok w końcu zjechał po tej przystojnej twarzy i spoczął na pełnych wargach mężczyzny. Dylan tak bardzo tęsknił za ich dotykiem... Odetchnął głębiej, czując, że nagle zrobiło mu się gorąco.


Koss Moss - 2018-12-16, 14:06

  ― I zobaczyłeś ― wychrypiał ciszej, dopasowując się do gęstej atmosfery, która zapanowała w samochodzie. W ciasnej przestrzeni zrobiło się jakby duszno; aż trudno było oddychać.
Chłopak nie kwapił się, żeby wysiąść, a Bracci go nie wyganiał, po prostu siedział i milczał, patrząc w jego oczy, doskonale świadom, gdzie zatrzymało się ich spojrzenie.
Najwyraźniej jednak to od Dylana zależało, jak potoczy się ta sytuacja. Czy znajdzie w sobie odwagę, by spróbować zrobić coś więcej; sięgnąć po to, o czym tak obsesyjnie myślał całymi dniami?
Wolał marzyć, czy doświadczać?


Blake - 2018-12-16, 14:17

- Tak...? - wydusił, na chwilę przenosząc wzrok na jego oczy, nim znów wrócił do ust, które przyciągały jak magnes.
Nie wiedział, jak interpretować zachowanie mężczyzny. Czy ten jednak go rozpoznał? Czy był świadom tego, co właśnie dzieje się z Dylanem?
Chłopak zassał dolną wargę, nim w końcu wychylił się i spontanicznie pocałował pana Bracciego. Nie myślał w tym momencie o konsekwencjach - chciał tylko raz jeszcze poczuć to, co w klubie.
Powieki mu opadły, kiedy sięgnął tych gorących warg, delektując się tym znajomym już uczuciem. To było wyborne.


Koss Moss - 2018-12-16, 15:22

To była zaledwie sekunda, kiedy ich wargi się zetknęły. Zaraz potem Bracci odwrócił powoli głowę i wargi Dylana musnęły jego policzek.
On zaś nachylił się do niewielkiego ucha i musnął wargami wrażliwą muszelkę.
  ― Buona notte, Dylan.
Cichy dźwięk towarzyszący słowom uświadomił chłopcu, że Bracci wyciągnął rękę nie po to, by go objąć, lecz po to, by otworzyć mu drzwi od strony pasażera.
Obdarzył go tym dwuznacznym uśmiechem i wciąż się w niego wpatrywał, jakby był szczerze ciekaw, co zrobi chłopak.
Czy wyjdzie, czy postanowi postawić wszystko na jedną kartę.


Blake - 2018-12-16, 15:32

Dylan przełknął ślinę, rozczarowany, choć przecież nie powinien spodziewać się wiele po tym pocałunku. Właściwie nie bylo powodu, by mężczyzna miał na to odpowiedzieć.
Ale ten uśmiech... Bracci wcale nie wydawał się zły. Patrzył na niego tak, że chłopak, zamiast zacząć przepraszać i szybko opuścić samochód, zawahał się i wcale nie wysiadł. Tracił głowę przy tym przystojnym Włochu.
- Chodź ze mną - powiedział, całkowicie świadom, jak nieprzyzwoita była ta propozycja. Był jego studentem, nie powinien proponować takich rzeczy, w szczególnosci, że ze strony historyka nie dostał żadnych konkretnych sygnałów. Ale postanowił zaryzykować - zupełnie jak w tamtym klubie.


Koss Moss - 2018-12-16, 17:55

Bracci uśmiechnął się lekko.
  ― Dokąd miałbym pójść z moim studentem, Dylan, i w jakim celu? ― zapytał, nadal lekko pochylony w stronę młodzieńca, i nadal nie dając mu tego, na czym chłopakowi tak bardzo zależało.
Trudno było powiedzieć, co myśli; czy odwzajemnia te uczucia; czy ma ochotę powtórzyć to, co zrobili w klubie.
Równie dobrze mógł być tylko uprzejmy.


Blake - 2018-12-16, 20:32

Dylan spuścił wzrok i przez chwilę mogło się wydawać, że odpuścił i wysiądzie, ale najwyraźniej uznał, że za daleko już zabrnął, by teraz się poddać. Nie potrafił nic wyczytać z twarzy mężczyzny, ale postanowił całkowicie zaryzykować. Jeśli Bracci da mu teraz do zrozumienia, że nie ma żadnych szans i powinien przestać, wiedział, że odpuści. Przetrwa jakoś zajęcia z nim, a później usunie się w cień i historyk nawet nie zauważy go na uczelni. Ale jeśli był chociaż cień szansy na coś z jego strony…
– Wiesz, po co – szepnął i zassał dolną wargę, patrząc na niego przymrużonymi oczami.


Koss Moss - 2018-12-16, 20:56

Bracci przechylił głowę, przypatrując się młodzieńcowi.
  ― Urocze z twojej strony, że to proponujesz ― wyprostował się i pogładził kciukiem dolną wargę, w zamyśleniu przypatrując się twarzy studenta. Potem uśmiechnął się lekko. ― Ale kolację zjem u siebie. Specyficzna dieta… sam rozumiesz.


Blake - 2018-12-16, 21:09

Rozczarowanie okazało się większe, niż Dylan mógłby przypuszczać. Nie miał przecież podstaw, by twierdzić, że mężczyzna przystanie na jego propozycję i ochoczo podąży za nim do mieszkania, ale jednak takie odrzucenie…
Przełknął ślinę, wymusił nieszczery uśmiech i kiwnął głową, żegnając historyka. Po tym opuścił samochód i pospiesznie odszedł w stronę swojej klatki, nie oglądając się za siebie.
Nie wiedział, jak teraz spojrzy Bracciemu w oczy po czymś takim. Chyba przyszedł czas, by przestać już całkowicie chodzić na jego wykłady…
– Głupi – mruknął do siebie, wyciągając klucze. – Głupi, głupi, głupi.
Dylan wiedział, komu historyk by nie odmówił. Temu chłopakowi na wózku. Na pewno.


Koss Moss - 2018-12-16, 22:08

Dylan spłoszył się i uciekł, a Francesco odprowadził go przenikliwym spojrzeniem, nim w końcu odjechał.

Wszedł do swojej pracowni, zdejmując płaszcz i przeczesując zmierzwione włosy. Przystanął przy niedokończonym obrazie, który przedstawiał ciemnowłosego chłopaka okrytego kocem. Pod materiałem malował się kuszący zarys jego ciała: krągłości ramion i pośladków. Spod koca wystawała szczupła dłoń, która zwieszała się w dół szezlongu, i – niżej – gładka stopa.
Tylko twarz była jeszcze niemożliwa do rozpoznania. Tuż obok sztalugi stało jednak kilka zdjęć, o które poprosił Louisa, kiedy ten odmówił mu pozowania. Pokazywały Louisa z różnych stron i pozwalały mu – do pewnego stopnia – wyobrazić obie swojego modela w różnych aranżacjach.
Francesco był zafascynowany jego urodą i nieuchwytnością.
Wszystko, co przyziemne i na wyciągnięcie ręki było dla niego tak mało romantyczne.
Stał przy sztaludze kilka godzin, długo poprawiając koloryt twarzy w blasku świec. W końcu popatrzył na telefon. Zawahał się.
  ― Louis ― wychrypiał. Było już późno, z czego zdał sobie sprawę, gdy usłyszał jego głos, jakby zaspany. ― Wybacz, jeżeli cię obudziłem. Potrzebuję cię. Pozwól mi cię porwać.

Trafił, nie wiedząc o tym, w dobry moment. Louis nie spał, ale bez wątpienia był bardzo zmęczony, próbując przez cały wieczór zapanować nad pijanym Elijahem. Jego ukochany dopiero chwilę wcześniej położył się spać; cały dotychczasowy czas spędził na zrzucaniu przypadkowych przedmiotów i uzupełnianiu szklanki.
Wiele kosztowało Louisa odwiedzenie go od wyjścia do sklepu po alkohol, ale teraz już nie musiał się martwić. Spassky zasnął jak zabity.
I Louis mógł odpocząć.


Blake - 2018-12-16, 22:29

Louis nie potrafił określić momentu, w którym sprawy potoczyły się w tak złym kierunku. Może chodziło o samo wyjście na tę wystawę, które od początku nie podobało się Elijahowi, ale łaskawie zgodził się mu towarzyszyć; może chodziło o ten wielki obraz, na którym widniał chłopak z twarzą Louisa… A może o te ostatnie spojrzenia, jakie wymienił z Braccim, kiedy znajdowali się na zewnątrz, a on koszmarnie się nudził, czekając, aż kochanek skończy rozmawiać. Z pewnością jednak nie spodziewał się, że Elijah może tak bardzo się rozzłościć, kiedy wrócą do domu. Po tym miesiącu sielanki, gdy było naprawdę cudownie i chłopak poczuł się znacznie lepiej, cały aż promieniejąc szczęściem, nagle mężczyźnie odbiło (inaczej tego nie potrafił nazwać) i wpadł w szał, którego Louis jeszcze u niego nie widział. Przypomniało mu to trochę tę nieszczęsną kłótnię o Francesca, kiedy Elijah niemalże rzucił w niego pieniędzmi. A teraz pił, zupełnie niewzruszony błaganiami i płaczem swojego młodego kochanka.
– Przyślij mi tylko adres – mruknął, rozglądając się po bałaganie, którego narobił mężczyzna. – Przyjadę.
Raz poprosił Spassky’ego, by mu towarzyszył. Raz zabrał go do miejsca, które to on wybrał i wciąż nie potrafił uwierzyć, że tak to się skończyło. Gdyby mógł to przewidzieć, zapewne nigdy nie wybrałby się na tę wystawę…


Koss Moss - 2018-12-16, 22:36

  ― To ja po ciebie przyjadę. Zapewne jesteś u niego. Jestem za piętnaście minut.
To rzekłszy, rozłączył się i poszedł prosto do samochodu.
Zgodnie z obietnicą kwadrans później zatrzymał samochód blisko domu Elijaha. Już z daleka zobaczył czekającą przed nim osobę na wózku.
Noc była cicha i spokojna. Słychać było tylko szum wiatru i brzęczenie zepsutej, migającej latarni.
Bracci wyszedł z samochodu, żeby pomóc chłopakowi zsiąść z wózka i zasiąść na fotelu pasażera.
Dopiero gdy wsiadł obok i rzucił okiem na jego oświetloną samochodową lampką twarz, uniósł lekko swoje gęste brwi.
  ― Co zrobił? ― zapytał krótko, nim odjechał.


Blake - 2018-12-16, 22:48

– Aż tak widać, że coś zrobił? – Uśmiechnął się krzywo, markotnie. Próżno było szukać szczęścia na jego twarzy, które jeszcze kilka godzin wcześniej w galerii było tak wyraźne. – Po prostu dał mi do zrozumienia, że wystawa mu się nie podobała. Bardzo. I musiał to zapić. – Pokręcił głową i westchnął. – Nie chcę o tym rozmawiać.
Oparł policzek na dłoni i zagapił się w mijaną przez nich okolicę. Była już noc, ale nie miał ochoty na sen. I właściwie cieszył się, że Francesco postanowił do niego zadzwonić. Przynajmniej miał dokąd uciec, bo nie wyobrażał sobie, by mógł spędzić tę noc w domu kochanka.
– Kolejny obraz, tak...? – Dopytał, zmieniając temat. Uśmiechnął się przy tym trochę na siłę. - Nie wiedziałem, że mogę być tak inspirujący, żebyś miał chęć na kolejny. To miłe.


Koss Moss - 2018-12-16, 22:59

Francesco uśmiechnął się oszczędnie i popatrzył na młodzieńca w świetle mijanych latarni.
  ― W twoim obecnym stanie będę musiał jednak postawić na coś innego, Louis. Dokończę to innym razem.
Zjechał na stację benzynową.
  ― Poczekaj na mnie ― rzucił krótko i wyszedł.
Nie było go kilka minut. Wrócił z dwoma dużymi zakrytymi kubkami wypełnionymi gorącym napojem i papierową torbą z jakimś nabytkiem.
Dodał gazu i pojechali.
Louis nigdy nie był u Francesco, nie mógł więc stwierdzić, czy jadą we właściwym kierunku.
A nie jechali.
  ― Napij się, poczujesz się lepiej. Większość artystów cierpi na chroniczne przygnębienie, wiem, jak sobie z tym radzić.
Uśmiechnął się kątem ust.


Blake - 2018-12-16, 23:08

– Och. – Spojrzał na niego żałośnie. – Nie chciałem zepsuć ci planów, wybacz.
Gdy zatrzymali się na stacji, Louis wciąż był pogrążony w nieprzyjemnych myślach. Nie potrafił sobie poradzić z zachowaniem kochanka. I chyba w najbliższym czasie nie miał ochoty go oglądać.
– Dziękuję. – Uśmiechnął się oszczędnie i przyjął gorący napój. Objął go dłońmi i po chwili upił trochę, delikatnie parząc sobie przy tym język. – Uch, gorące. – Spojrzał na Bracciego ze szczerym zainteresowaniem. – Tak? Jak sobie z tym radzicie?


Koss Moss - 2018-12-16, 23:21

  ― Zobaczysz.
Ruszyli w ciemną noc. Wkrótce później wyjechali na przedmieścia, a zaraz potem opuścili miasto.
Louis mógł poczuć nutkę niepokoju – zdrowy rozsądek na pewno podpowiadał mu, że jest w samochodzie z prawie obcym mężczyzną i nie ma pojęcia, dokąd jadą. Francesco zawsze był małomówny i tajemniczy, zdaje się, że w tym wszystkim przerastał nawet Elijaha. Nawet, gdy dzielił się czymś intymnym, jak opowieść o dawnym kochanku Spasskyʼego, trudno było stwierdzić, ile było w tym prawdy, i co o tym myślał.
Dokoła zapanowała ciemność. Francesco zjechał w las. Terenowy samochód doskonale radził sobie z błotnistą drogą i podjazdem pod górę, ale niepokoić mogła myśl o tym, co by się stało, gdyby teraz samochód się zepsuł lub ugrzązł. Nie mieliby jak wezwać pomocy. Żeby skorzystać z telefonu, Francesco musiałby zabrać Louisa na wózku przez błotnistą drogę aż do miejsca, w którym złapałby zasięg – a trudno powiedzieć, gdzie takie miejsce by się znalazło.
  ― Nie bój się, il ragazzo.
Mężczyzna zwilżył wargi językiem i spojrzał na chłopca w niemal kompletnej ciemności.
  ― Nic ci nie grozi.


Blake - 2018-12-16, 23:27

Louis spojrzał niepewnie na Bracciego, kiedy wyjeżdżali z miasta, ale nic nie powiedział. Pił otrzymany napój, po którym faktycznie poczuł się trochę lepiej, i w ciszy obserwował mijaną przez nich okolicę. Jego niepokój wzrósł jednak znacząco, kiedy wjechali w las w nieznanej mu okolicy. Nie miał pojęcia, gdzie byli.
– Francesco…? – mruknął, teraz już całkiem niespokojny. – Gdzie jedziemy…?
Nawet nie zareagował na to włoskie określenie, którego i tak nie zrozumiał. Teraz bardziej interesowała go okolica i plany mężczyzny.


Koss Moss - 2018-12-16, 23:41

  ― Zaufaj mi.
Trwało to kilka minut, nim wjechali na górę, gdzie nie było już drzew. Louis zobaczył przez okno rozjaśnione łuną niebo.
Mężczyzna zatrzymał samochód, zgasił silnik i wysiadł. Po chwili otworzył drzwi od drugiej strony i pomógł wydostać się Louisowi.
Wziął go pod ramię, pomagając mu iść, ale podtrzymując go, bo nie były w stanie tego zrobić osłabione wciąż nogi.
Byli na pozbawionym drzew szczycie, gdzie stała drewniana wiata i płot oddzielający ich od skarpy. Na dole szumiała woda rzeki opływającej miasto od południowej strony.
Mieli stąd widok na wszystkie miejskie zabudowania. Gdyby Louis się przyjrzał, zobaczyłby w dali wieżowiec, w którym mieszkał, a może nawet dom Elijaha. Bez wątpienia widział cały uniwersytecki kampus i rozświetlony gmach opery.
W dali majaczyły zielone wzgórza odcinające się słabo na rozświetlonym przez miasto i księżyc niebie. Dopiero teraz, z tej odległości, można było odetchnąć z dala od miejskiego zgiełku, odciąć się od hałasu i tłoku, zapomnieć o wszystkim i zobaczyć, jak piękne są okolice, jak piękny pierścień wokół miasta tworzy natura.
Francesco puścił Louisa, kiedy ten oparł się o płot, i cofnął się o krok.
Zdjął płaszcz, by niespodziewanie narzucić go na szczupłe ramiona. Potem na chwilę wrócił do samochodu.
Wreszcie przystanął za Louisem i położył dłoń tuż obok jego dłoni.
Niemalże oparł podbródek o jego miękkie włosy, w drugą dłoń wsuwając mu kubek z niedokończoną czekoladą.
  ― Il colpo di fulmine é la cosa che fa guadagnare piu tempo ― wychrypiał z cieniem uśmiechu zarówno na twarzy, jak i w głosie. ― Miasto pięknie wygląda stąd nocą.


Blake - 2018-12-16, 23:53

– Och. – Tylko tyle był w stanie wydusić Louis, wpatrując się w niesamowity widok przed sobą. Nigdy nie był w tym miejscu. Zreszta, kto mógłby go to zabrać? Przecież nie Elijah ze swoim wiecznym zapracowaniem i odpornością na romantyzm. On nie widział niczego fascynującego w podobnych widokach, a Louis… Louis naprawdę był oczarowany.
Przyjął resztkę czekolady (nie była nawet w połowie tak dobra, jak ta w kawiarni, ale zawsze jakaś) i przekręcił się trochę w bok, by móc spojrzeć na mężczyznę. Musiał unieść podbródek, by spojrzeć mu w oczy, i dopiero po tym dotarło do niego, jak blisko się znajdują. Prawie się dotykali.
– Nie mam pojęcia, co właśnie powiedziałeś - przyznał ze śmiechem, tym razem uśmiechając się całkiem szczerze i radośnie, jak na swój wcześniejsz stan. – Ale dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś. To niesamowite miejsce.


Koss Moss - 2018-12-17, 00:02

  ― W mojej ojczyźnie mówi się, że miłość od pierwszego wejrzenia pozwala nam zaoszczędzić bardzo dużo czasu ― odpowiedział Francesco z rozbawieniem i napił się swojej kawy, a potem nakrył swoją dłonią oparte o lekko wilgotny płot szczupłe palce chłopca. ― Istnieje takie miejsce, do którego uciekasz, kiedy chcesz być sam? Poza twoim domem, oczywiście. Nie zawsze dom nadaje się najlepiej do tego, by oczyścić myśli. Może widać je stąd. Potrafisz je znaleźć?

Blake - 2018-12-17, 00:09

Louis zerknął na dłoń mężczyzny, ale nie zabrał swojej. Zagryzł tylko dolną wargę, niepewny, w jakim kierunku zmierzał Francesco.
Pokręcił głową.
– Nie, nie mam takiego. – Przyznał i ponownie zapatrzył się na miasto przed sobą. – Właściwie… rzadko bywam sam. A chyba czasem by mi się przydało. Na przykład teraz - nie wyobrażam sobie powrotu do domu. – Znów zerknął na niego. – A ty? To jest twoje miejsce?


Koss Moss - 2018-12-17, 00:15

  ― Mam kilka takich. To jedno z nich. Latem jednak ściąga tu dużo młodzieży, biwakują i zostawiają śmieci. Wtedy nie ma po co tu przyjeżdżać. Ale wieczory takie jak ten bywają przyjemne. Jeszcze niezbyt zimne. Choć ty pewnie uważasz inaczej.
Nawiązał do tego, jak mocno Louis drżał, choć okrył go płaszczem. Ale może to nie zimno, tylko stres i nerwy, których przysporzył chłopcu Elijah, wprawiły młodzieńca w taki stan.
Francesco przysunął ciepłe wargi do skroni chłopca i przymknął oczy.
  ― W bagażniku mam koc ― wychrypiał. ― Może go wyciągnę, będzie ci cieplej.


Blake - 2018-12-17, 00:22

Louis uśmiechnął się, rozczulony troską mężczyzny. Wciąż czuł, jak blisko siebie się znajdują i nie potrafił zinterpretować zachowania historyka. Ale może nie powinien? Może powinien przestać zastanawiać się nad jego motywacjami i po prostu uznać, że ten był niesamowicie miłym i ciepłym człowiekiem?
– Nie, nie musisz – mruknął, otulając się bardziej płaszczem Bracciego. Wyczuł delikatny zapach jego perfum, który od razu mu się spodobał. – Chyba, że wtedy się zamienimy i ja wezmę koc, a tobie oddam płaszcz, hm...? Nie powinienem ci go zabierać…


Koss Moss - 2018-12-17, 00:29

  ― Mi nie jest zimno. To musi być ta gorąca krew ― mruknął i puścił jego dłoń. Przesunął palcami po ramieniu chłopca, po jego boku i biodrze, a potem odwrócił się i ruszył do samochodu.
Wrócił z ciepłym, miękkim kocem, którym troskliwie owinął młodzieńca na krótko przed tym, jak zamknął go w ramionach.
Zapobiegło to zsunięciu się koca.
Szorstkim podbródkiem potarł policzek chłopca i wypuścił ciepłe powietrze na jego skórę.
  ― Jeżeli to za mało, rozpalę dla ciebie nawet ognisko ― szepnął.


Blake - 2018-12-17, 00:35

Louis zadrżał na ten delikatny dotyk palców historyka, całkowicie zdezorientowany. Zaraz jednak otworzył szerzej oczy, teraz naprawdę zdumiony poczynaniami mężczyzny, kiedy ten nie tylko opatulił go kocem, ale również zamknął w swoich ramionach, przytulając go do swojej klatki piersiowej.
Teraz Louisowi zrobiło się gorąco – nie tylko przez czucie tego silnego ciała blisko siebie, ale też przez zdenerwowanie. Zupełnie nie wiedział, jak zareagować.
– Och – wydusił słabo, skołowany. – Francesco…
Urwał, nie wiedząc, co powiedzieć. Jeszcze nigdy nie był w takiej sytuacji. To go dezorientowało.


Koss Moss - 2018-12-17, 00:41

Wypuścił młodzieńca z ramion i pochwycił osuwający się koc w ostatniej chwili, nim ten odsłonił jego ramiona. Przytrzymał miękki materiał w miejscu, tym razem zachowując zdrowy dystans, jakby doskonale wyczuł dyskomfort młodzieńca.
Cóż, wyczuł go, trudno było nie poczuć, jak zesztywniało całe to drobne ciało.
  ― Och, Louis ― wychrypiał z żartobliwą nutą. ― Chcąc nie chcąc, zostałeś moją muzą.


Blake - 2018-12-17, 00:46

Louis oblizał lekko spierzchnięte wargi i obrócił się, by móc patrzeć na jego twarz.
– Twoją muzą? – powtórzył, uśmiechają się delikatnie, choć wciąż nie kryjąc zdezorientowania na swojej twarzy. Nie mógł przejść obojętnie obok działań mężczyzny. Ten dotyk, obejmowanie go… To z pewnością nie był "przypadek". – A co to dla ciebie znaczy, Francesco? Kim dla ciebie jest twoja muza?


Koss Moss - 2018-12-17, 00:54

  ― Inspirujesz mnie jak nikt od bardzo dawna. Masz w sobie wyjątkowy, niezrozumiały dla mnie pierwiastek, który działa na mnie jak magnes i chociaż wiem, że nigdy nie będziesz mój… ― zawiesił na chwilę głos, trąc w zamyśleniu podbródek. ― Może właśnie to sprawia, że chcę cię tworzyć codziennie i od nowa, mojego, na płótnie, w tysiącach aranżacji.
Odsunął się od młodzieńca, pozostawiając go przy płocie, i podszedł do starego miejsca po ognisku.
  ― Już wiele razy powstrzymywałem się od zadzwonienia do ciebie w środku nocy. Szybko byś mnie znienawidził, gdybym zrobił to za każdym razem, gdy czułem taką ochotę.


Blake - 2018-12-17, 01:02

– Chyba nie wiesz, skoro wciąż przekraczasz kolejne granice… – wydusił, mając na myśli niedawny dotyk mężczyzny.
Zagryzł dolną wargę, przez chwilę pozwalając ciszy zapaść pomiędzy nimi. Nie wiedział, co odpowiedzieć na takie wyznanie. Bardzo mu schlebiało, nigdy wcześniej nie czuł się tak adorowany, ale… nie spodziewał się.
– Zaskoczyłeś mnie – przyznał w końcu, uśmiechając się do niego szeroko. Nie wydawał się już taki skrępowany jak jeszcze chwile temu. – Nie rozumiem, dlaczego akurat ja, ale schlebia mi to. I cieszę się, że dzisiaj zadzwoniłeś. Przynajmniej ta noc skończy się dobrze.


Koss Moss - 2018-12-17, 01:19

Zajęty zbieraniem luźnych gałęzi, podniósł spojrzenie na chłopaka, gdy ten wspomniał o przekraczaniu granic.
  ― Wiem doskonale ― powiedział stanowczo. ― Nie jesteś taki. Ja też nie.
Poukładał drewno w stos i podszedł do jednej z brzóz, by składanym nożem zedrzeć trochę kory. Przykucnął przy stosiku, by zająć się rozpalaniem ogniska. Nie zajęło mu to długo. Kora była doskonałą rozpałką.
Wstał, wziął młodzieńca pod ramię i poprowadził do ogniska. Usiedli na powalonym pniu.
  ― Teraz z pewnością będzie ci cieplej. Tak, skończy się. To miejsce ma fantastyczną właściwość. Wszystkie problemy i troski zdają się zawsze pozostawać tam, w dole.


Blake - 2018-12-17, 01:29

Louis wyciągnął dłonie do ognia, uśmiechając się z rozczuleniem. To było niesamowite miejsce. Klimatyczne, spokojne i… bardzo romantyczne, z czego Francesco z pewnością zdawał sobie sprawę. Chłopak jednak wierzył, że ten nie miał żadnych nikczemnych zamiarów. Był na to zbyt dobry.
– Mam nadzieję – szepnął. – Ostatnio wydawało mi się, że moim jedynym problemem są egzaminy końcowe, a teraz… – Pokręcił głową, po raz kolejny nawet nie zauważając, kiedy zaczął się zwierzać. Ten mężczyzna działał na niego bardzo kojąco. Może nawet bardziej niż to miejsce. – To chyba przez tę wystawę. Albo przez ten obraz, na którym jestem. Każde wspomnienie o tobie wywołuje u niego wściekłość. – Uśmiechnął się ze smutkiem. – Nasza ostatnia poważna kłótnia, kiedy myślałem, że się rozstaliśmy, też była o ciebie.


Koss Moss - 2018-12-17, 01:38

Francesco zmrużył oczy.
Elijah musiał bardzo się bać, że odbierze mu Louisa. Paradoksalnie jego zachowania zaczynały popychać Louisa bardziej w jego stronę.
Gdyby Elijah go znów nie zranił, pewnie nie siedzieliby tutaj tego wieczora. Louis wolałby być z nim, w jego ramionach.
  ― To zwykła zazdrość ― wychrypiał po dłuższej chwili ciszy ― i duszenie w sobie prawdy. Zmienił się przy tobie, żeby cię mieć, ale prawdziwy Elijah jest zupełnie inny, i jego związki też zawsze wyglądały inaczej.


Blake - 2018-12-17, 01:46

– A może nie zmienił się po to, by mnie mieć, a tak po prostu, dzięki mnie? – zapytał, unosząc brew, choć jego zdaniem Elijah w ogóle się nie zmienił. Co prawda w ostatnim czasie bardzo się starał i traktował jego opinie bardzo poważnie, ale Louis wiedział, że nie to miał na myśli Francesco. Tylko że on znał takiego Elijaha od początku i poza tymi dwoma, niekontrolowanymi wybuchami wściekłości, nie dostrzegł w nim żadnej znaczącej zmiany.
Przekręcił się bardziej w stronę historyka, niemalże dotykając kolanem jego uda, i spojrzał na niego poważnie.
– Jaki jest, według ciebie, prawdziwy Elijah? I jak wyglądały jego związki? I dlaczego w takim razie nasz jest inny?


Koss Moss - 2018-12-17, 01:54

  ― Nie chcesz o tym słuchać ― powiedział Francesco. ― Nie spodoba ci się to, i pewnie nie uwierzysz.
Uśmiechnął się cierpko i spojrzał na twarz chłopca, ale ponieważ ten nalegał, w końcu Bracci wziął głęboki oddech i pokiwał głową, decydując się wyznać prawdę.
  ― Apodyktycznie ― mruknął. ― Jego związki wyglądały apodyktycznie. Zawsze osaczał swoich partnerów. Odbierał im prawo decydowania o sobie, niezależność materialną i wszystko, co mogło oddzielić ich od niego ― stwierdził. ― Nie wspominając o tym, że stosował wobec nich różne rodzaje przemocy. Kontrolował wszystko, nawet to, ile godzin snu im przysługiwało. Mam wrażenie, że obecny brak kontroli nad tobą jest dla niego nie do wytrzymania.
Urwał, widząc wyraz powątpiewania na młodzieńczej twarzy i wrócił spojrzeniem do płomieni.
  ― Pozostaje mi odetchnąć z ulgą, że nie miałeś okazji poznać go od sadystycznej strony.


Blake - 2018-12-17, 02:00

– To nie ma sensu. – Pokręcił głową. – Oczywiście jest strasznie apodyktyczny i ta niezależność finansowa… no cóż. – Odchrząknął, wciąż tym zawstydzony. Nie poruszył jednak tego tematu z kochankiem, w jakiś sposób bojąc się takiej reakcji, jak ostatnim razem. I to faktycznie było trochę niepokojące. – Ale reszta? Zresztą, ostatnio bardzo się stara i liczy się z każdą moją opinią… – Westchnął. – Jak mógłbym w to uwierzyć, skoro nic podobnego w nim nie dostrzegam? Poza tym... skoro wiedziałeś o tym wszystkim, to dlaczego dalej się z nim przyjaźniłeś?

Koss Moss - 2018-12-17, 11:51

  ― Właśnie dlatego, że byłem jego przyjacielem. Nie dbałem o innych, dbałem o niego. Przynajmniej dopóki nie chodziło o tego chłopaka, który się zabił ― wytłumaczył spokojnie, grzejąc dłonie o gorące promienie. ― Tamte wydarzenia musiały pozostawić na nim taką traumę, że za nic nie chce doprowadzić do powtórki. Ale nie jest taki, jakim go znasz, i pewnego dnia udawanie może go przerosnąć. Tego dnia powinieneś być gotów na wszystko. Nie musisz mi wierzyć. Po prostu dopuść do siebie taką możliwość.

Blake - 2018-12-17, 12:22

Louis oblizał wargi, wciąż nie dopuszczając do siebie myśli, że Elijah mógłby być taki, jak w opowieściach Francesco. Nie potrafił w to uwierzyć. I choć chciał wypytać o tego chłopaka, to jednak powstrzymał się, wiedząc, że jest to dla historyka trudny temat.
– Nie potrafię uwierzyć, by Elijah świadomie kogoś krzywdził; by jego mania kontroli była tak wielka. – Parsknął gorzkim śmiechem. – Ale nie potrafię też uwierzyć, że mnie okłamujesz. To absurd.
Zapadła między nimi cisza. Louis wpatrywał się w płonące ognisko i wdychał przyjemny zapach nocy. Było już późno i był już zmęczony – na tyle, że jego głowa w końcu opadła na ramię mężczyzny i tak już została.
– Jestem zmęczony – przyznał po dłuższej chwili takiego siedzenia. – Ale nie chcę wracać do domu, a nie mam przy sobie kluczy do mieszkania. Zabierzesz mnie do siebie...?


Koss Moss - 2018-12-17, 12:47

  ― Mmm ― westchnął. ― Nie mogę.
Otoczył młodzieńca ramieniem i pogładził go po boku, a potem pomógł mu wstać i zaprowadził do samochodu.
  ― Możemy pojechać do niego, zabrać twoje klucze i pojechać do ciebie. Nie sądzę, by zajęło to dużo dłużej.
Wygasił ognisko, a potem wrócił do samochodu, zapalił silnik i odjechał; chłopak w międzyczasie usnął.
Obudził go, kiedy byli pod domem Elijaha.
  ― Możesz też po prostu powiedzieć mi, gdzie znajdę te klucze. Przyniosę ― zaproponował zaspanemu młodzieńcowi. Ostatecznie w stanie chłopaka dostanie się do domu trwałoby bardzo długo; i tak wymagałby pomocy.


Blake - 2018-12-17, 16:38

Louis nie dopytywał, dlaczego Francesco nie może zabrać go od siebie. Nie miał na to siły, a mężczyzna z pewnością miał swoje powody. Może nie chciał zajmować się nim przez tyle czasu?
Kiedy znaleźli się pod domem Elijaha, chłopak najpierw spojrzał z niezrozumieniem na historyka, a następnie zmarszczył brwi. Nie był to najlepszy pomysł, ale skoro jego kochanek spał na kanapie w salonie... Louis wątpił, by ten zdążył się obudzić.
Wyciągnął klucze od domu i podał je mężczyźnie.
– W naszej sypialni na górze – wymamrotał, wciąż mocno zaspany. – W czarnym plecaku. Właściwie... możesz zabrać cały plecak.


Koss Moss - 2018-12-17, 17:12

Uśmiechnął się do młodzieńca pokrzepiająco.
  ― Możesz mi zaufać.
Zostawił chłopca w samochodzie i ruszył do domu Elijaha. Powitał go dźwięk systemu alarmowego, który nie był włączony.
  ― Witaj w domu, Louisie.
Zapewne w klucz wbudowany był jakiś rodzaj nadajnika, z którego sygnał powodował uruchomienie takiego komunikatu. Jakby Louis był jednym z domowników.
Francesco nasłuchiwał przez chwilę; z salonu dochodziło ciche chrapanie. Nie zapalając światła, wszedł więc po cichu na górę i otworzył sypialnię. Bez problemu znalazł plecak.

Otworzył drzwi auta i położył plecak na kolanach przysypiającego Louisa.
  ― I po krzyku.
Oddał chłopakowi elektryczny klucz i odjechali.
Pod domem chłopca Francesco wysiadł i pomógł młodzieńcowi dostać się na wózek. Poprowadził go do klatki, a potem do windy, i wreszcie znaleźli się pod drzwiami mieszkania.
Francesco oparł się bokiem o ścianę i uśmiechnął się lekko.
  ― Dziękuję ci za ten wieczór, Louis. Lubię spędzać czas w twoim towarzystwie. Nie patrzysz na mnie tak, jak inni.


Blake - 2018-12-17, 20:24

– A jak patrzą inni? – zapytał, uśmiechając się sennie. – I to ja powinienem ci podziękować. Znów poprawiłeś mi nastrój. Zawsze działasz na mnie kojąco. – Przyznał z lekkim zawstydzeniem.
Przekręcił klucz i otworzył drzwi, ale jeszcze nie wjechał do środka. Zagryzł dolną wargę i wyglądał, jakby nad czym się zastanawiał.
– Właściwie... możesz zostać, jeśli chcesz. – Spojrzał na niego ciepło. – Oferuję dużą kanapę albo drugą połowę łóżka, jeśli kanapa okaże się niewygodna. Jest już okropnie późno, a ty pewnie też jesteś zmęczony, więc... – Wzruszył ramionami, patrząc na niego całkowicie niewinnie.
W przypadku kogoś innego (chociażby Dylana, który złożył dziś mężczyźnie podobną propozycję) można by odnieść wrażenie, że kryje się za tym coś zupełnie innego. Ale nie w przypadku Louisa – on naprawdę martwił się o historyka i po prostu chciał być uprzejmy.


Koss Moss - 2018-12-17, 20:34

Francesco zawahał się przez chwilę, ale zaraz się uśmiechnął i przekroczył próg zadbanego mieszkania.
  ― Inni? Inni młodzi ludzie po prostu rozbierają mnie wzrokiem. Ale nie ty. Nie ty.
Zanim obaj się zorientowali, znaleźli się w jednym łóżku i zasnęli, ciało przy ciele, w przyjemnie ciepłej i miękkiej pościeli.
Francesco nie próbował dotykać młodzieńca, nie próbował się do niego zbliżać w sposób, który mógłby wydać się nieprzyzwoity.
To Louis – chyba w odruchu, łaknąc czyjejś bliskości – przytulił się do niego we śnie, zapewne myląc mężczyznę z Elijahem, który przez większość nocy był obok.

Byli tak zmęczeni i spali tak głęboko, że nie obudził ich rano dźwięk otwieranych drzwi mieszkania. Sypialnia była otwarta, gdy Elijah stanął w drzwiach.
Chciał tylko upewnić się, że Louis jest bezpieczny, nie zastawszy go rano w swoim domu.
Ale to, co zobaczył… To, co zobaczył…
Stał nieruchomo, patrząc na nich w otępieniu spotęgowanym kacem.
Zaraz potem wyszedł. Dopiero trzask drzwi sprawił, że Bracci wybudził się i odkrył, że śpi w ciasnych objęciach słodkiego Louisa.


Blake - 2018-12-17, 20:53

Louis zmarszczył brwi i wtulił się mocniej nosem w gorące ciało, które tak przyjemnie go grzało. Zaraz jednak zorientował się, że coś mu nie pasuje – Elijah pachniał zupełnie inaczej.
Otworzył powoli oczy i natrafił na burzę kręconych włosów.
– Cholera – wychrypiał i szybko odsunął się od mężczyzny, uśmiechając się z zakłopotaniem. – Przepraszam. Naprawdę nie chciałem tak się w ciebie wciskać, ale to taki odruch i... uch. – Potarł zaspane oczy i ziewnął. – Przepraszam.
Rozejrzał się po sypialni, a następnie sięgnął po telefon, żeby sprawdzić godzinę. Było całkiem późno. Chyba naprawdę wymęczyła ich ta wycieczka.
– Śniło mi się, czy słyszałem dźwięk zatrzaskiwanych drzwi? – zapytał, wciąż siedząc na łóżku i co rusz ziewając. Nadal był zmęczony, a krzywa mina Francesca tylko potwierdziła jego najgorsze przypuszczenia. – Szlag. Na pewno już sobie wszystko dopowiedział. Pewnie znowu jest wściekły...


Koss Moss - 2018-12-17, 21:04

Francesco westchnął cicho i wyciągnął ramię, by zagarnąć chłopca na powrót bliżej swojego ciepłego ciała. Oparł się podbródkiem o jego włosy i na długą chwilę zamknął oczy.
  ― Nie wyglądało to najlepiej ― przyznał ochryple.
Palcami delikatnie przeczesał miękkie włosy Louisa, przesunął nimi po jego karku i dotarł między łopatki, gdzie zatrzymał dłoń.
  ― Powinienem był zostać na kanapie, wybacz.


Blake - 2018-12-17, 21:14

– Daj spokój. – Westchnął. – To ja się do ciebie przykleiłem. To moja wina.
Czuł się przyjemnie, będąc tak obejmowanym przez Francesca, ale nie mógł tego przedłużać. Nie było to stosowane, a poza tym czuł w sobie niepokój spowodowany tym, co Elijah mógł sobie pomyśleć na widok ich dwójki w łóżku. Bał się jego reakcji.
Wyplątał się z objęć mężczyzny i posłał mu kolejny zakłopotany uśmiech.
– Zadzwonię do niego – mruknął, zgarniając swój telefon. – A ty możesz wziąć prysznic. Później przydałoby się ogarnąć jakieś śniadanie, choć w tym mieszkaniu na pewno żadnego jedzenia nie znajdziemy. Liczę na twoją inwencję. – Posłał mu ostatni, trochę blady uśmiech, nim opuścił sypialnię, by zadzwonić do kochanka.
Ten odebrał niemalże od razu, co bardzo Louisa zaskoczyło. Nie spodziewał się.
– Byłeś w mieszkaniu – powiedział na powitanie i z pewnością nie brzmiało to jak pytanie.


Koss Moss - 2018-12-17, 21:29

  ― Oczywiście ― odpowiedzał Francesco i udał się do łazienki. W tym czasie Louis mógł wykonać telefon.
Tam, gdzie był Elijah, było bardzo cicho. Musiał być w jakimś pomieszczeniu, ponieważ kiedy odebrał, w tle panowała absolutna cisza.
  ― Owszem ― odparł mężczyzna po dłuższej chwili na to jakże serdeczne przywitanie. ― Zniknąłeś bez słowa i nie odbierałeś telefonu, więc szukałem cię w obawie, że coś ci się stało. To było pierwsze miejsce, które przyszło mi do głowy.


Blake - 2018-12-17, 21:37

– Zniknąłem, gdy wpadłeś w szał, schlałeś się i zdemolowałeś pół salonu – sprecyzował, krzywiąc się na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru. – Nie powinieneś być zdziwiony, że postanowiłem stamtąd wyjść. A to, co zobaczyłeś... – Oblizał wargi, próbując jakoś ubrać w słowa to, co chciał powiedzieć. Nie chciał, by mężczyzna źle go zrozumiał. – Nie zdradziłem cię, Elijah. Nawet o tym nie pomyślałem. Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił.

Koss Moss - 2018-12-17, 21:43

  ― Pewnie, że nie. Jak mógłbyś zrobić coś takiego ― odparł Elijah zupełnie bez przekonania, i bez najmniejszego cienia jakichkolwiek emocji. ― I to wszystko moja wina, tak.
Trudno było stwierdzić, na ile mówi poważnie, a na ile wszystkie jego słowa przepełnione są sarkazmem.
  ― Chciałeś czegoś jeszcze, Louisie? Powinienem przeprosić, kupić kwiaty? Bracciemu też, że się tobą tak cudownie zaopiekował?


Blake - 2018-12-17, 21:57

Louis westchnął z żalem, słysząc te sarkastyczne pytania. Ile razy nie zapewniałby Elijaha o swoim całkowitym oddaniu, o tym, że dla niego istnieje tylko on, ten nigdy mu nie wierzył. I teraz też nie, od razu zakładając, że nastolatek byłby zdolny do zdrady. Ten całkowity brak zaufania był bolesny.
– Jeśli uważasz, że twoje wczorajsze zachowanie było w porządku, to ok. Nie musisz się mną przejmować. – Zwiesił ramiona z bezsilności, którą nagle poczuł. – Ale nie zamierzam przepraszać za coś, czego nie zrobiłem. I właściwie... Nie, nic więcej nie chciałem. Na razie.
Rozłączył się i odłożył telefon na szklany stolik, a następnie ukrył twarz w dłoniach. Teraz całkowicie abstrakcyjne wydawało mu się wspomnienie poprzedniego poranka, kiedy obudził się ramionach kochanka, całkowicie zadowolony ze swojego życia. Jak szybko mogło się to zepsuć...?


Koss Moss - 2018-12-17, 22:05

Jakiś czas później szum wody pod prysznicem ucichł. Kiedy Louis odwrócił się na wózku, zobaczył Bracciego, który miał na sobie jedynie spodnie, a na barkach ręcznik, który wcześniej pożyczył mu Louis.
Zbliżył się do niego, widząc tę zmartwioną minę. Przystanął przed nim, trochę jeszcze ociekający wodą, która perliła się na włoskach na jego klatce piersiowej, i przykucnął, by zrównać ich twarze.
Wyciągnął dłoń i położył ją na policzku chłopca. Przesunął po nim kciukiem, zawieszając wzrok na jego delikatnie piegowatym nosie.
  ― Pójdę po zakupy ― powiedział ochryple. ― Zrobię ci coś dobrego.


Blake - 2018-12-17, 22:15

– Dziękuję – szepnął i uśmiechnął się blado, nawet nie komentując dotyku na swoim policzku. Był przyjemny.
Gdy Francesco ubrał się i wyszedł, Louis postanowił przejechać do łazienki i wziąć prysznic. Nie było to łatwe - zapomniał już, jak wykonywać wszystkie czynności bez niczyjej pomocy. W domu miał Elijaha, który chętnie pomagał mu ze wszystkim. Teraz znów musiał radzić sobie sam.
Nastolatek nie wiedział nawet, jak patrzeć teraz na relację z kochankiem. Nie pokłócili się, ale też nie doszli do żadnego porozumienia i Louis nie wiedział, kiedy może się to zmienić. On z pewnością nie zamierzał przepraszać, bo nie czuł, że zrobił coś złego. A mężczyzna... Chłopak wątpił, by ten zdobył się na jakąś skruchę. Szybciej to on zmięknie i znów będzie ubiegał się o jego uwagę niż odwrotnie...
Westchnął i na drżących nogach stanął pod prysznicem, opierając się o jedną ze ścian. Odkręcił gorącą wodę i przymknął oczy, próbując się choć trochę zrelaksować. Nie udało się.


Koss Moss - 2018-12-17, 22:23

W sklepie Francesco zatrzymał się na dłużej przy stoisku z owocami i warzywami. Stał tam i oglądał owoce, kiedy poczuł na sobie czyjeś spojrzenie.
Podniósł wzrok i zauważył Dylana, który chyba też mieszkał w tej okolicy – bo rzeczywiście, kiedy odwoził go zaledwie wczoraj, zatrzymał samochód przy podobnych budynkach; zastanawiał się nawet przez chwilę, czy ci dwaj nie są aby sąsiadami.
Sąsiadami nie byli, ale najwyraźniej mieszkali bardzo blisko.
Dostatecznie blisko, by odwiedzać ten sam sklep.
  ― Dzień dobry ― przywitał się z młodzieńcem i uśmiechnął się do niego. ― Ależ ten świat jest mały.


Blake - 2018-12-17, 22:35

Dylan po wczorajszym odrzuceniu przez mężczyznę, postanowił dać sobie spokój. Mógł dalej wodzić zakochanym wzrokiem za historykiem, szkicować go w przypływie weny i zastanawiać się, jak by to było, gdyby ten spojrzał na niego choć raz tak, jak patrzył na tego chłopaka na wózku, ale nie zamierzał już szukać z nim kontaktu. Jeśli tliła się w nim jakaś nadzieja, odkąd ujrzał ten niesamowity obraz w galerii, tak bardzo szybko zgasła, zastąpiona rozczarowaniem.
Jakież było więc jego zdziwienie, kiedy wszedł do osiedlowego sklepu i pierwszą osobą, na jaką się natknął, był Bracci. Dylan pospiesznie go zlustrował i szybko zauważył, że pod rozpiętym płaszczem dostrzega te same ciuchy, które mężczyzna miał na sobie dzień wcześniej. Starał się udawać, że wcale nie zabolała go myśl, która pojawiła się w jego głowie.
– Dzień dobry – odpowiedział na powitanie i uśmiechnął się, choć był to uśmiech bardzo wymuszony. – Nie wiedziałem, że mieszka pan w pobliżu...
Zatrzymał się obok historyka i sięgnął po pomarańcze. Gdyby wiedział, kogo spotka w tym sklepie, wybrałby inny.


Koss Moss - 2018-12-17, 22:55

Dylan naprawdę nie miewał się najlepiej. Francesco zmierzył jego bladą, ponurą twarz, ale nigdy nie powiązałby tego z ich wczorajszą wymianą zdań. Z tą niefortunną, choć śmiałą propozycję, na którą nie mógł przystać z tak wielu powodów.
  ― Nie mieszkam w pobliżu ― odpowiedział i wrzucił do koszyka avocado. ― Po prostu zdarza mi się robić zakupy w różnych miejscach. Chorujesz, Dylan?


Blake - 2018-12-17, 23:04

– W różnych osiedlowych sklepach? – Uniósł brew i parsknął cicho, choć nie było w tym żadnej wesołości. Wydawał się jeszcze bardziej przygnębiony.
Wybrał jeszcze dwa banany i cytrynę, nim zmarszczył nos i poprawił okulary.
– Choruję? Nie. – Uśmiechnął się krzywo. – A co? Wyglądam gorzej niż zwykle?
Dylan nigdy nie był specjalnie optymistyczny, ale w tak kiepskim nastroju mężczyzna z pewnością jeszcze go nie widział. Megan od lat powtarzała mu, by był bardziej odważny i walczył o swoje, a kiedy raz się na to zdobył, szybko został sprowadzony do parteru. Więcej nie zamierzał się wychylać.
Zassał dolną wargę, zerkając do swojego koszyka, żeby upewnić się, czy wziął wszystkie owoce, na jakie miał ochotę. Często zapominał o połowie, a kiedy wracał do mieszkania, nie chciało mu się ponownie przychodzić po dwie mandarynki, czy opakowanie malin.
– Idę jeszcze po mleko, więc... Do widzenia. – Uśmiechnął się blado, sztucznie. – Miłego dnia.


Koss Moss - 2018-12-17, 23:14

  ― Może odrobinę blado. Cóż, miłego dnia, Dylan ― pożegnał go Francesco, odprowadzając przenikliwym wzrokiem, szybko jednak wrócił do zakupów.
Odstawszy swoje przy kasie, wrócił do mieszkania Louisa. Ponieważ drzwi się zatrzasnęły, użył dzwonka. Chłopiec otworzył mu z wyraźnie malującym się na twarzy przygnębieniem.
Francesco wszedł do środka i skierował się do kuchni, gdzie sprawnie wypakował zakupy.
  ― Zrobię dla ciebie penne, mój drogi. Może zechcesz mi pomóc?


Blake - 2018-12-17, 23:22

– Penne? – Uśmiechnął się krzywo, przeczesując swoje mokre włosy. – Włoskie jedzenie... No kto by się spodziewał?
Oczywiście zgodził się pomóc mężczyźnie i wspólnie zajęli się przygotowywaniem posiłku. Gotowanie z Francesco było pełne zabawy i śmiechu, więc nastrój Louisa znacznie się poprawił, choć z tyłu głowy wciąż miał Elijaha i ich kolejne problemy, które ciągle się pojawiały, choć chłopak myślał, że z niektórymi rzeczami zdążyli sobie poradzić. Nie potrafił też pozbyć się myśli, że przebywanie w tym momencie z historykiem było nie fair w stosunku do kochanka. I sam już nie wiedział, czy faktycznie tak było, czy może znów chował się w sobie, bojąc się reakcji Spassky'ego.
– Pięknie pachnie. – Westchnął i przymknął oczy, już słysząc, jak jego żołądek domaga się jedzenia. –Mam nadzieję, że równie dobrze smakuje. Nie to, żebym wątpił w twoje umiejętności, ale z doświadczenia wiem, że różnie to bywa...


Koss Moss - 2018-12-17, 23:34

W kuchni po ich gotowaniu panował niemały rozgardiasz, ale żaden z nich się nim obecnie nie przejmował. Bracci stał przy kuchence i gotował; z kolei między nią a jego ciałem był Louis, który – jak się zdawało – nie widział nic niezręcznego w takim zbliżeniu.
  ― Hmh. Wyskoczę przez okno, jeśli powiesz, że ci nie smakuje ― wymruczał mężczyzna, dopieszczając swój sos, dodając do niego rozmaite przyprawy. Zapach, który unosił się w powietrzu, był naprawdę przyjemny.
W końcu mężczyzna zanurzył łyżkę w sosie, nachylił się ponad ramieniem Louisa i ostudził jej zawartość podmuchem.
  ― Spróbuj.
Prawie trącił nosem policzek chłopca, kiedy zwrócił twarz w jego stronę i podsunął mu łyżkę pod usta. Ponieważ jednak obaj zaczęli się przy tym śmiać, nie trafił i umazał Louisowi nos.
  ― Dio mio. Magnificamente.
Parsknął śmiechem i nakarmił chłopca, a potem odłożył łyżkę, złapał go za biodra i odwrócił do siebie.
Wbił spojrzenie w ubrudzony nos i jego źrenice rozszerzyły się wyraźnie. Uniósł powoli rękę. Delikatnie otarł sos kciukiem i przysunął go do swych ust.
Ich twarze były blisko, zbyt blisko.
Żaden z nich nie potrafiłby powiedzieć, kiedy to się stało.


Blake - 2018-12-17, 23:46

Louis chichotał cicho, naprawdę dobrze się bawiąc w towarzystwie mężczyzny. Wszystkie troski zdawały się przy nim znikać. Francesco naprawdę miał na niego niesamowity wpływ.
Jego śmiech szybko się jednak urwał, a uśmiech zamarł mu na ustach, kiedy uświadomił sobie, jak blisko siebie się znaleźli. Widział doskonale, jak historyk zlizuje sos z palca, jak jego oczy wędrują po louisowej twarzy...
Wystarczyłoby trochę wychylić się do przodu i ich wargi by się złączyły. To było takie proste i Louis doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Był też świadom bliskości mężczyzny, tego, jaki ten był atrakcyjny. Wystarczyło tak niewiele, żeby sięgnąć po zakazany owoc, ale nastolatek tego nie zrobił. Cokolwiek nie twierdziłby jego kochanek, był mu całkowicie oddany.
Odchrząknął i uciekł wzrokiem, przerywając tę niezwykłą atmosferę, jaka się między nimi wytworzyła.
– Rozłożę naczynia, co...? – wydusił, uśmiechając się z zakłopotaniem. – Pomożesz mi dojść do wózka?


Koss Moss - 2018-12-18, 00:02

Francesco bez słowa dyskusji wrócił się po wózek i pomógł chłopakowi na nim usiąść. Wyciągnął naczynia, a potem sprawdził makaron, wyłączył go i przystąpił do nakładania potrawy.
Wyglądała jak z restauracji – ale przecież artystyczny zmysł nie ograniczał się tylko do obrazów. Francesco potrafił wspaniale aranżować wszystko wokół siebie.
Zaniósł ciepły posiłek do stołu i zasiedli przy nim, jedząc. Mężczyzna bez problemu, zdaje się, zignorował niezręczność sytuacji sprzed chwili, prowadząc z Louisem rozmowy na dziesiątki tematów, poczynając od sztuki, na życiu we Włoszech kończąc. Zaraził Louisa miłością do Florencji, w której zaczął swoją przygodę z malarstwem, ucząc się od jednego z mistrzów.
Czas mijał im tak szybko i przyjemnie, że nawet nie zauważyli, kiedy nadeszło południe. Widząc tę porę, Francesco poderwał się.
  ― Och, wybacz, muszę wracać. Do zobaczenia, Louis, dziękuję ci za wspaniały wieczór, noc i poranek, tego było mi trzeba. I tobie, jak widzę, też. ― Uśmiechnął się do niego, a potem w wyraźnym pośpiechu opuścił mieszkanie, zostawiając chłopca samego z myślami.


Blake - 2018-12-18, 00:14

Louis nie zdążył nawet dobrze podziękować mężczyźnie za towarzystwo, posiłek i wspaniale spędzony czas, gdy ten był już za drzwiami, wyraźnie gdzieś się spiesząc. Nie zdążył też zapytać, gdzie. Przecież nie do pracy, skoro była sobota.
Pokręcił głową, zamknął drzwi i nagle znów poczuł się strasznie samotnie. Cisza w mieszkaniu go przytłaczała. Przez ostatni miesiąc ciągle był w otoczeniu ludzi - nie tylko Elijaha i jego syna, ale też znajomych mężczyzny, Matta, kolegów ze szkoły. Kiedy mówił Francesco, że rzadko bywa sam, nie kłamał. A teraz ponownie musiał zmierzyć się z samotnością i nie było to przyjemne uczucie.
Bracci potrafił oczarować i Louis musiał to przyznać. Zarażał swoim uśmiechem, miłością do sztuki, aurą tajemniczości, jaką wokół siebie zbudował... Nastolatek czuł, że był trochę pod jego wpływem, ale któż mógłby nie być? Przystojny Włoch wiedział, jak skupiać na sobie uwagę.
Westchnął i sięgnął po swój telefon. Wystukał szybką wiadomość do kochanka.
Mógłbyś nakarmić Apolla?
Gdyby się pokłócili, może chociaż wiedziałby, na czym stoi. A tak... Nie miał pojęcia.


Koss Moss - 2018-12-18, 00:23

Jadł rano. Teraz jestem poza domem.
Taką odpowiedź dostał młodzieniec prawie godzinę później. Elijah nie wyjaśnił nic więcej. Jeżeli nawet był obrażony, Louis nie miał możliwości tego sprawdzić. Zapewne poważna rozmowa jeszcze była przed nimi.

Spassky nie dzwonił do chłopca. Nie mógł uwierzyć, że chłopak mimo jego próśb i zapewnień, że zrozumie, nadal wybrał drogę kłamstwa.
Nie wierzył już w jego niewinność. Nikt by nie uwierzył, znajdując w łóżku kochanka w objęciach półnagiej osoby dokładnie w jego typie.
Bracciemu znowu udało się odebrać jego własność, a on, on bardzo nie lubił, kiedy ktokolwiek to robił.
Pił. Dużo. I więcej. Nie potrafił przestać.


Blake - 2018-12-18, 00:33

Elijah nie tylko nie dzwonił, ale też przestał odbierać telefony od Louisa. Następnego dnia, wieczorem, chłopak postanowił wybrać się do domu (wciąż traktował dom mężczyzny jak swój i to w nim czuł się najlepiej), żeby w końcu z nim porozmawiać. I zabrać kilka rzeczy, oczywiście. Musiał iść do szkoły w poniedziałek.
Kiedy taksówkarz pomógł mu wysiąść, Louis poprosił go, by pomógł mu również z dostaniem się pod drzwi, które wymagało pokonania kilku stopni. Za dodatkową opłatą nie stanowiło to żadnego problemu.
– Elijah? – Nastolatek wjechał do środka, kiedy już uporał się z drzwiami i spróbował zlokalizować swojego kochanka. Samochód znajdował się przed domem, więc ten powinien być w środku. – Elijah?
Naprzeciw nie wyszedł mu jednak Spassky, a Apollo, który zamiauczał żałośnie na jego widok.
– Och, kochanie – wymruczał i od razu pogłaskał miękkie futerko, kiedy kociak wskoczył mu na kolana. – Też za tobą tęskniłem. Gdzie jest twój drugi pan?


Koss Moss - 2018-12-18, 00:41

Z sypialni dobiegł młodzieńca czyjś zduszony krzyk.
Kiedy zaniepokojony poszedł na górę i otworzył drzwi, zastał tam widok, na który nie mógł być przygotowany.
Do łóżka przywiązany był młody, nagi chłopak. Jego ręce i nogi były niewygodnie naciągnięte i wygięte w sposób, który wyglądał na bolesny. Oczy młodzieńca przewiązane były ciemną przepaską, a w ustach znajdował się knebel.
Ciało nosiło na sobie ślady świeżych uderzeń.
Ale Spasskyʼego nigdzie nie było, a przynajmniej nic nie wskazywało na to, żeby przebywał gdzieś w domu.


Blake - 2018-12-18, 00:55

Louis wszedł na górę z niemałym trudem, trzymając się poręczy, ale musiał sprawdzić, co się działo, bo przecież Elijahowi mogło się coś stać. Ten krzyk musiał o czymś świadczyć.
Ale to, co zobaczył w sypialni...
Nogi się pod nim ugięły i zjechał po ścianie, opadając na tyłek. Gapił się na młodego, związanego chłopaka, który leżał na ich łóżku, bo tak traktował cały ten dom, nawet jeśli nie miał do tego żadnego prawa.
– Nie – szepnął, czując łzy, które zaczęły spływać mu po policzkach. – Nie, nie, nie...
O ile wcześniej bał się zdrady ze strony mężczyzny, bo wiedział, jakie ten ma podejście do wierności, tak z czasem nauczył się mu ufać. A kiedy pojawił się u niego pewien problem, Louis całkowicie odrzucił taką możliwość. I najwyraźniej bardzo się pomylił.
Nie wiedział, do czego mógłby porównać ból, który właśnie czuł. Czy leżenie przez kilka godzin na podłodze swojego starego pokoju w kałuży krwi, bez czucia w nogach było do tego porównywalne? Raczej nie.
– Chodź, A-apollo – wydusił, patrząc na kota, który za nim przybiegł. – M-musimy stąd w-wyjść.
Spróbował wstać, ale okazało się to trudniejsze, niż przypuszczał.


Koss Moss - 2018-12-18, 01:03

Wkrótce później ryk motoru obwieścił powrót pana domu.
Elijah stanął w drzwiach, odziany w skórę, z kaskiem w ręku.
Popatrzył na Louisa, który znajdował się w połowie schodów. Był zapłakany.
Mógł być wściekły i rozżalony jego kłamstwem, ale nie mógł pozostać obojętny na jego stan.
Podszedł do chłopca, domyślając się, że Louis zdążył odwiedzić sypialnię i zastać ten niefortunny widok.
  ― Louisie.
Przystanął w połowie schodów i ostrożnie wziął chłopaka na ręce.
Zaniósł go na dół i posadził na kanapie, z dala od wózka. Potem udał się na górę i rozwiązał nagiego młodzieńca.
  ― Ubieraj się i wynoś.
  ― Tak, panie ― jęknął ten rozpaczliwym tonem i pośpiesznie zaczął zbierać swoje ubrania.
Elijah poczekał, aż ubierze się pośpiesznie i wyjdzie ze spuszczoną głową.
Wypuścił go na dwór i wszedł do salonu, przystając tam ze szpicrutą założoną za pas.
  ― Louis? ― rzucił ostrożnie, ale chłopak był w jakiejś histerii.


Blake - 2018-12-18, 01:16

Louis spojrzał zapłakanym wzrokiem na Elijaha, aż się krztusząc od nadmiaru łez. Nie potrafił się uspokoić. Jeszcze nigdy nikt tak go nie zranił.
– M-mógłbym się poddać badaniu na w-wykrywaczu kłamstw, gdybyś tylko chciał. – Zaśmiał się histerycznie. – Zrobiłbym wszystko, żebyś mi uwierzył, że nigdy cię nie zdradziłem i nigdy o tym nie myślałem. Gdybym miał między wami wybierać, nigdy nie wybrałbym jego. – Zatrząsł się, jakby nagle zrobiło mu się zimno. Objął się ramionami. – Wierność jest dla mnie najważniejsza. P-powtarzałem to wiele r-razy. – Skulił się, jakby chciał zniknąć. – Nie jestem h-hipokrytą, żeby nie stosować się do własnych zasad.
Ukrył twarz w dłoniach i załkał, czując ból w piersi. To był najgorszy dzień w jego życiu, bez wątpienia.
Wyciągnął telefon, żeby zamówić taksówkę. Nie mógł dłużej przebywać w tym domu.
– Cholera – jęknął, nie radząc sobie nawet z odblokowaniem telefonu. Za bardzo był roztrzęsiony.


Koss Moss - 2018-12-18, 01:29

  ― Chyba nie sądzisz, że cię gdzieś teraz wypuszczę ― odpowiedział Elijah i spokojnym gestem wyciągnął mu z dłoni telefon.
To było dla niego oczywiste, że nie mógł wypuścić Louisa z domu w takim stanie. Kto wie, do czego byłby zdolny, jaka głupota mogłaby mu przyjść na myśl.
  ― Posłuchaj mnie. Posłuchaj mnie przez chwilę, Louisie. Definicje zdrady są różne. Nie mam pojęcia, jak ją definiujesz, ale jeżeli ty nie zdradziłeś mnie, leżąc w łóżku wtulony w Bracciego, to ja nie zdradziłem ciebie, robiąc to.
Machnął głową, wskazując podbródkiem sufit w miejscu, gdzie pewnie znajdowała się ich sypialnia.
  ― Nie rozumiesz i nie zrozumiesz, czym to jest, bo nie chcesz, to oczywiste. Ale przestań histeryzować i zastanów się chwilę, o co mnie posądzasz.


Blake - 2018-12-18, 01:47

Louis uniósł głowę i spojrzał na mężczyznę z niedowierzaniem. Zaraz jednak parsknął gorzkim śmiechem. Czego innego powinien się spodziewać? Przecież nie przeprosin. Elijah zawsze był bez winy.
– Przytuliłem się do niego we śnie, nieświadomie szukając twojego ciała. Jak każdej nocy. Rano od razu zorientowałem się, że to nie ty. Jak możesz to porównywać? – Otarł mokre policzki, ale łzy nie przestawały płynąć. – Histeryzuje? I cię osądzam? A ty co robiłeś? Ile razy sugerowałeś, że Louis-dziwka w końcu rozłoży przed kimś nogi?
Ciche miauknięcie zwróciło jego uwagę. Uśmiechnął się blado przez łzy i poklepał swoje kolana, zaraz też wtulając się w miękkie futerko.
– Nie rozumiem... – Prychnął, nie mogąc uwierzyć, że znalazł się w tak niedorzecznej sytuacji. Chciał zniknąć. – Skoro tak... Robiłeś to już? Odkąd jesteśmy razem? – Zerknął na mężczyznę, ale zaraz odwrócił wzrok, czując kolejne ukłucie w piersi. Nie mógł na niego patrzeć.


Koss Moss - 2018-12-18, 02:02

  ― Nie ― odparł bez zawahania. ― Dziś nie wytrzymałem. Zrobiłem to, żeby się wyładować. To nie ma nic wspólnego z bliskością czy seksem, do którego nawet nie jestem teraz zdolny, o czym wiesz.
Elijah wstał i przeszedł się po pokoju ze ściągniętą twarzą. Jego ciężkie buty niepokojąco uderzały o posadzkę.
  ― Nie obchodzi mnie, co mu zrobiłeś we śnie. Samo to, że się z nim spotykasz, że śpisz z nim w jednym łóżku jest zdradą, zdradą wobec tego, o co cię prosiłem, przed czym ostrzegałem. Policzkiem, który mi wymierzyłeś tak wiele razy. Bo chciałeś.
Odwrócił się do Louisa i skrzyżował ramiona na piersi.
  ― Skoro ty chciałeś spędzić czas z Braccim, ja chciałem spędzić czas z tym chłopakiem. Ten jeden raz, kiedy patrzenie na to mnie przerosło.


Blake - 2018-12-18, 02:21

Louis ponownie otarł policzki i przełknął nadmiar śliny. Miał dość tej rozmowy.
– Zdradziłem cię, bo się z nim spotykałem? Bo mnie prosiłeś? – Pokręcił głową. – Chyba raczej kazałeś. To nie była prośba, a nakaz, do którego niestosowanie się skutkowało tym, co wydarzyło się w piątek. Bo poszliśmy na jego pieprzoną wystawę i ci odbiło, chociaż wiedziałeś, jakie to dla mnie ważne. – Uśmiechnął się krzywo, ze smutkiem. – Mam się z nim nie spotykać, bo go nienawidzisz. Ale wiesz co, Elijah? Ja go lubię. Lubię z nim rozmawiać, bo jest ciekawym człowiekiem. I wyobraź sobie, że ta różnica wieku między nami nie oznacza od razu, że chcę od niego czegoś więcej poza przyjaźnią. Tak, wczorajsza sytuacja była niefortunna, okropnie wyszło i do teraz prawdopodobnie nie byłem w stanie sobie wyobrazić, co mogłeś poczuć na ten widok. Ale stało się. Tylko, że pomimo tego, wciąż nie masz prawa decydować o tym, z kim mogę się przyjaźnić, a z kim nie. – Spojrzał w stronę schodów, ale zaraz odwrócił wzrok. – Na wczorajszy poranek złożyło się kilka rzeczy i to był zwykły przypadek. To, co zobaczyłem w naszym – znów parsknął, nie kryjąc rozczarowania – przepraszam, w twoim łóżku, nie było przypadkiem.


Koss Moss - 2018-12-18, 23:40

  ― Louisie, kocham cię jak nic innego na tym świecie, ale musiałem się wyładować ― rzekł Elijah, nie tracąc spokoju. Wyciągnął szpicrutę i obrócił ją w palcach. ― Staram się zrozumieć twoje zainteresowanie Braccim, tolerować waszą bliskość, na ile mogę, ale nie możesz oczekiwać, że zduszę w sobie wściekłość, która narasta we mnie, kiedy przekraczasz granice. Niczego nigdy ci nie zabraniałem, ale to, co robisz, ma swoje konsekwencje. Z mojej strony mogę cię zapewnić, że nie miało to nic wspólnego z seksem ani jakąkolwiek bliskością. Ten człowiek nie znaczył nic. Czy ze swojej strony możesz mnie zapewnić o tym samym? ― Zapadła cisza, w której Elijah uśmiechnął się bez cienia wesołości. ― Tak myślałem. Nie dziw się. I nie histeryzuj. Nie zdradzam cię.

Blake - 2018-12-18, 23:55

– Mogłeś wyładować się w inny sposób – szepnął, przeczesując miękkie futro Apolla. – To nie musiał być nagi chłopak w twojej sypialni. – Pokręcił głową i uśmiechnął się ze smutkiem. – Zresztą... nieważne.
Otarł mokre policzki, już trochę spokojniejszy. Łzy przestały płynąć, ale jego zaczerwienione oczy i ślady łez na policzkach sprawiały, że wyglądał jak kupka nieszczęścia. W szczególności, gdy skulił się na kanapie, jakby naprawdę chciał zniknąć.
– Nie mów, że się starasz, kiedy tak nie jest. Nie miałem z nim kontaktu przez miesiąc, dopóki nie zaprosił mnie na tę wystawę. Gdybyś się starał, nie zachowałbyś się w tak... kompletnie irracjonalny sposób w piątek. Nadal nie potrafię zrozumieć, co się wtedy stało. – Zerknął na niego krótko, ale wciąż nie potrafił na niego patrzeć. W głowie miał tylko tego związanego, nagiego chłopaka. – I nie mów, że mi niczego nie zabraniałeś, bo robiłeś to nie raz.


Koss Moss - 2018-12-19, 00:01

  ― Nie, Louis, nigdy niczego ci nie zabraniałem. Wiele rzeczy mi się nie podobało, tak. Ale ci ich nie zabraniałem ― odparł. ― Czy powinienem zacząć, żebyś zauważył różnicę?
Uniósł brew i pozwolił, by na chwilę zapadła między nimi niepokojąca cisza.
  ― W piątek ― rzekł ― powinienem był po prostu zostać w domu i nie patrzeć.
Odwrócił głowę, zaciskając usta w wąską kreskę.
  ― Nie patrzeć ― powtórzył ciszej, patrząc w bok.


Blake - 2018-12-19, 00:11

– Najwyraźniej inaczej pamiętamy różne sytuacje. – Uśmiechnął się, choć był to gorzki uśmiech pełen rozczarowania.
Zamrugał, odganiając łzy, które znów cisnęły mu się do oczu, nawet jeśli wydawało mu się, że już udało mu się nad nimi zapanować.
– Nie patrzeć? – powtórzył, znów niczego nie rozumiejąc. – Na co? Co takiego zobaczyłeś, że doprowadziło cię do takiego stanu? Rozmawiałem z nim może przez pięć minut!


Koss Moss - 2018-12-19, 00:19

Elijah skrzywił się, jakby coś go zabolało, i opuścił dłoń ze szpicrutą, przymykając na chwilę oczy.
  ― Obrazy, Louisie.
Gdyby Louis wrócił pamięcią do wiszących na ścianie dzieł, mógłby odnotować, że przytłaczająca większość z nich przedstawia młodzieńców; gdyby zaś przyjrzał się uważniej, spostrzegłby, że tak naprawdę to jeden młodzieniec, nieznany mu, i zawsze bardzo smutny.
Eiljah potrząsnął głową.
  ― To nieistotne. Nie-is-tot-ne ― rzucił w końcu, już bardziej beznamiętnie. ― Nic nie zmieni tego, co się stało.


Blake - 2018-12-19, 00:27

Louis pokręcił głową, wciąż niewiele z tego rozumiejąc, ale czy miało to jakiekolwiek znaczenie? Teraz, po tym, co zobaczył w sypialni? Chyba nie.
– Masz rację – szepnął. – Nic.
Potarł bolące oczy i pociągnął nosem, a następnie przeniósł Apolla ze swoich kolan na kanapę. Spróbował po tym wstać i choć nie było to łatwe, to jakoś udało mu się ustać na drżących nogach. Oparł się o kanapę i ruszył powoli w stronę wózka, a kiedy Elijah spróbował mu pomóc, od razu się odsunął, omal się przy tym nie przewracając.
– Zostaw. Poradzę sobie.
Opadł na wózek, oddychając znacznie szybciej. Nie miał siły. Cała ta sytuacja za bardzo go wyczerpała.
W końcu spojrzał na mężczyznę i wyciągnął dłoń.
– Telefon.


Koss Moss - 2018-12-19, 00:39

Elijah nie oddał mu telefonu; przyjrzał mu się z góry, wiedząc, że chłopak nie chce słuchać żadnych wyjaśnień.
Może nie było już czego wyjaśniać, może naprawdę dla Louisa to, co zrobił, było tak okrutne, że postanowił odejść.
Sam też nie był pewien, czy mu wierzy. Czy po tylu razach potrafi po prostu łyknąć to, że Louis znalazł się w łóżku z Braccim przypadkiem.
Potrafiłby mu to wybaczyć, ale czy uwierzyć?
  ― Dokąd chcesz iść?


Blake - 2018-12-19, 00:51

– Nie, nie chcę iść do niego, jeśli o to ci chodzi. – Westchnął, wciąż nie opuszczając wyciągniętej ręki. – Chcę zamówić taksówkę i jechać do mieszkania, Elijah. Chcę stąd wyjść, zapomnieć o tym, co zobaczyłem i poukładać sobie wszystko. A ty... ty będziesz mógł robić, cokolwiek zechcesz.
Opuścił w końcu rękę, widząc, że mężczyzna wcale nie zamierza oddać mu telefonu. Obrócił się więc z wózkiem i bez słowa pojechał do pokoju gościnnego, w którym znajdowała się część jego rzeczy. Tam też był jego plecak pełen książek – podniósł go z trudem, ułożył na swoich kolanach i przewiózł do przedpokoju, gdzie zostawił go pod ścianą.
Wrócił do salonu i spojrzał na Spassky'ego z bólem w oczach.
– Czego ode mnie oczekujesz, Elijah? Myślisz, że zapomnę o tym, przyjmę twoje wyjaśnienie i wszystko będzie w porządku?


Koss Moss - 2018-12-19, 00:56

Mężczyzna odłożył szpicrutę na stolik, podszedł do niego i uklęknął przed nim.
Popatrzył mu z powagą w oczy.
  ― Nie wypuszczę cię w takim stanie. Jeżeli chcesz, przygotuję ci sypialnię dla gości, ale nie wyjdziesz stąd teraz.
Kot ciągle pałętał się im pod nogami, ale Elijah go zignorował.
  ― Oczekuję, że zostaniesz tutaj do czasu, aż się uspokoisz. Później, jeżeli będziesz chciał, mogę spróbować ci wszystko wyjaśnić. Jeśli nie, zawiozę cię dokąd zechcesz. Ale nie teraz.


Blake - 2018-12-19, 01:06

– Jestem spokojny – mruknął, choć bez większego przekonania. Dłonie wciąż mocno mu drżały, a w kącikach oczu widniały łzy. – Bardziej spokojny nie będę. Nie w tej sytuacji. Może tego nie rozumiesz, może wydaje ci się to głupie, ale ten widok złamał mi serce. I nie zapomnę o tym, nawet jeśli bardzo bym chciał.
Wiedział doskonale, że Elijah nie ulegnie i go nie wypuści. Nigdy nie ulegał. Zawsze musiał postawić na swoim, nawet teraz.
– Zostanę, ale chcę się położyć – szepnął. – I nie chcę, żebyś cokolwiek przygotowywał. Sam sobie ze wszystkim poradzę.
Cofnął wózek, odsuwając się do Spassky'ego, nim ponownie się obrócił, by pojechać do pokoju gościnnego. Odwrócił się przez ramię.
– Kochanie, chodź ze mną. – Zwrócił się do kota. – Kici kici.
Pół godziny później spał już na łóżku w pokoju gościnnym, zwinięty w kłębek, zupełnie jak jego futrzasty przyjaciel.


Koss Moss - 2018-12-19, 01:15

Elijah zajrzał do niego w nocy, kiedy chłopak już spał – zrobił to kilka razy, nękany bezsennością, zanim w końcu położył się w salonie.
Obudził go w poniedziałkowy poranek dźwięk budzika. Wstał i zaczął powoli szykować się do pracy, nie wchodząc Louisowi w paradę.
Nie pozwolił mu jednak samodzielnie wyjść z domu.
  ― Zawiozę cię do szkoły ― oznajmił, kiedy młodzieniec zaczął krzątać się przy drzwiach. Nadal miał jego telefon. ― I odbiorę z niej. O której kończysz?


Blake - 2018-12-19, 01:24

– O piętnastej. – Westchnął, sprawdzając raz jeszcze zawartość plecaka. Już zdążył przypomnieć sobie, że w całym tym zamieszaniu zapomniał o wypracowaniu z angielskiego, które miał dziś oddać. To tylko pogorszyło jego kiepski już nastrój. – Możesz mnie zawieźć. Jak chcesz. Bez różnicy.
Obudził się tego dnia całkowicie zobojętniały na wszystko. Znów wydawało się, że schował się w sobie i te wszystkie spotkania z psychologiem, które do tej pory odbył, na nic się zdały. Wyglądało na to, że znów zamierzał zgadzać się na wszystko, co zasugeruje Elijah.
Przejrzał się w lustrze, które znajdowało się w przedpokoju, ale widząc swoją twarz, zaraz się skrzywił i odwrócił wzrok. Miał podkrążone oczy i był bardzo blady. Nie wyglądał dobrze.
– Oddasz mi telefon? – zapytał przed wyjściem, choć bez szczególnego przekonania, że uda mu się odzyskać komórkę.


Koss Moss - 2018-12-19, 01:35

Elijah pokiwał głową i wrócił się do salonu, by wyciągnąć telefon chłopca z jednej z szuflad. Wrócił do Louisa i podał mu urządzenie, a potem zawiózł go do szkoły, we wszystkim przy okazji pomagając.
O piętnastej już na niego czekał, oparty o samochód, z papierosem w ustach, odporny – zdawać by się mogło – na spojrzenia uczniów i odległe komentarze.
Gdy tak stał, doszło do niego, że Louis musiał przechodzić przez to codziennie, z całą pewnością w znacznie gorszej formie. Jego opinia była zszargana, wiadomo przecież, co mówi się o młodych chłopcach, którzy rozkładają nogi przed bogatymi starszymi panami.
I w ogóle o osobach, które sypiają z nauczycielami. A czasem nawet po prostu wystarczy różnica wieku.
Stojąc przy samochodzie, zauważył, że wyjeżdżającemu na wózku ze szkoły Louisowi towarzyszy dwóch rosłych chłopaków. Wyglądało to na typowe zaczepki.
Nawet się nie zastanawiał, ruszył po prostu w ich kierunku.
  ― Ooo, twój sponsor przyszedł cię obronić?
  ― Pedofil jebany…
Elijah przystanął przed nimi, pozwalając, by Louis wjechał na wózku za jego plecy. Łypnął na wyższego z chłopaków.
  ― Szukasz guza? ― zapytał go zimno.
  ― To groźba karalna?
  ― Przyjacielskie ostrzeżenie.
  ― A co ty mi możesz zrobić, stary pederasto…
Spassky skrzywił się, a potem odwrócił i chwycił rączki wózka Louisa, wyprowadzając go z terenu szkoły.
  ― Nie wiedziałem, że do tego stopnia cię dręczą ― powiedział cicho, gdy pomagał Louisowi zająć miejsce.


Blake - 2018-12-19, 01:43

– To nie ma znaczenia – szepnął, bo naprawdę nie miało. Zdążył się przyzwyczaić do opinii, które czasem słyszał na swój temat. Do obelg też. Teraz i tak było lepiej, niż kiedy wrócił do szkoły po pierwszej operacji i tym całym skandalu z Elijahem, o którym mówiła cała szkoła. – Ale nie powinieneś podchodzić. Teraz szybko się nie odczepią...
Rozmawiał z nim normalnie, zupełnie jakby wszystko było w porządku, ale cały wydawał się spięty i przygaszony. Negatywna ocena z angielskiego tylko go dobiła, bo to był jeden z nielicznych przedmiotów, na którym naprawdę mu zależało.
– Jedziemy do ciebie? – zapytał i zmiana w jego podejściu była wyraźnie słyszalna. Kilka dni wcześniej określiłby dom Elijaha jako "ich". Teraz już tak nie myślał.


Koss Moss - 2018-12-19, 01:52

  ― Nie wiem.
Elijah odpalił silnik i popatrzył na pobladłą twarz Louisa.
  ― A dokąd chcesz jechać? Na obiad? Do jakiegoś znajomego? Do siebie?
Nie doczekał się odpowiedzi, bo zamiast niej w szybę od jego strony uderzył kamień, rozbijając ją.
Elijah gwałtownie wypadł z samochodu w samą porę, by zauważyć dwóch uciekających chłopaków, tych samych, którzy przed chwilą „odprowadzali” Louisa.
  ― Kurwa mać ― syknął, uderzając pięścią w mur szkoły tak mocno, że się zranił.
Zamknął oczy i przez długą chwilę stał tak, jakby w jakiś sposób się zawiesił, a potem wrócił do auta, strzepnął odłamki szkła i opadł na siedzenie kierowcy.
Odjechał spod szkoły. Przez rozbite okno do środka wpadało wiosenne powietrze.
Nic już nie mówił przez ściśnięte gardło, i tylko mrużył oczy bardziej niż zwykle.
Samochód zatrzymał pod restauracją McDonaldʼs i spojrzał bezradnie, pytająco na chłopca.
Oczy miał dziwnie wilgotne.
  ― To, co zawsze? ― zapytał cicho.


Blake - 2018-12-19, 07:13

Louis podskoczył i krzyknął, gdy kamień uderzył w szybę. Nie spodziewał się, że ta dwójka może być zdolna do czegoś podobnego.
Przez całą drogę jechali w ciszy, choć chłopak z niepokojem popatrywał na twarz mężczyzny. Gdy zatrzymali się na parkingu, od razu przekręcił się w jego stronę, nawet nie patrząc na lokal przed nimi. Mógł być zły na Elijaha, mógł nie chcieć teraz żadnego większego kontaktu z nim, ale nie mógł przejść obojętnie obok jego bólu.
– Hej. Daj spokój z jedzeniem. Pokaż mi to. – Sięgnął delikatnie do jego dłoni i obejrzał kostki. – Cholera, krwawisz. – Puścił go na chwilę, żeby wygrzebać paczkę chusteczek z plecaka, a następnie otarł krew i przyłożył chusteczkę do rozcięć. – Mogłeś połamać palce...
Louis nawet nie chciał myśleć, co by było, gdyby ten kamień okazał się większy i uderzył w głowę mężczyzny. Albo gdyby odłamki szkła bardzo go zraniły.
– Trzeba to zdezynfekować. A później zająć się samochodem. Jedźmy do ciebie. Najwyżej coś zamówię.


Koss Moss - 2018-12-19, 18:05

Elijah wziął głęboki wdech i wydech. Te przetarcia to była błahostka, Louis zawsze niepotrzebnie się przejmował. Chciał mu to powiedzieć, ale żadne słowa nie chciały przedrzeć się przez jego zaciśnięte gardło. Zamiast tego wychylił się więc i zagarnął chłopca do swej piersi, przytulając wargi do jego szyi.
  ― Kocham cię, maleńki ― powiedział cicho, zdławionym głosem, przyciskając twarz do gładkiej, ciepłej skóry. ― Przepraszam, okrutny ze mnie człowiek. Pieprzyć samochód… Naprawdę, pieprzyć to… Weźmiemy te twoje…
Wyprostował się, odwrócił dość szybko głowę i podjechał pod okienko McDriveʼa. Pozwolił Louisowi zamówić wszystko, czego młodzieniec chciał.


Blake - 2018-12-19, 19:30

Gdy podjechali odebrać zamówienie i czekali na swoją kolei, Louis nie potrafił oderwać wzroku od Elijaha. Ten wydawał się maksymalnie rozstrojony i to wcale nie w sposób, do którego chłopak był przyzwyczajony. Poza tym nastolatek był też poruszony słowami, które usłyszał – mężczyzna rzadko wyznawał mu swoje uczucia i jeszcze nigdy nie brzmiał przy tym tak szczerze, jak teraz. Choć Louis wciąż był zły, to jednak znów zmiękł pod wpływem tego wyznania. Nie potrafił inaczej.
– Nie jesteś okrutny – mruknął, gdy torba z zamówieniem wylądowała na jego kolanach. – Nie mów tak. Poza tym aż tak przejąłeś się tymi chłopakami? – Zagryzł dolną wargę. – Myślałem, że jesteś ponad to…


Koss Moss - 2018-12-19, 19:47

Elijah uśmiechnął się krzywo, jakby sprawiło mu to ból, i sięgnął po dłoń chłopca. Uniósł ją do ust i ucałował długo jej wierzch. Ktoś na nich zatrąbił, ale mężczyzna to zignorował. Dopiero po dłuższej chwili wypuścił rękę Louisa i odjechali spod restauracji, kierując się do domu.
Elijah był rozkojarzony i zdarzyło mu się wymusić pierwszeństwo, ale w końcu dotarli na miejsce bezpiecznie. Mężczyzna wysiadł z samochodu w garażu i westchnął, patrząc na rozwaloną szybę. Oparł się bezradnie o blachę i długo patrzył w przestrzeń.
  ― Ostatnio kłębi się we mnie dużo emocji, Louisie ― przyznał. ― Wybacz mi, że na tym ucierpiałeś. Nie chciałem tego, ale potrzebowałem, potrzebowałem zadać komuś ból.


Blake - 2018-12-19, 19:55

Louis przymknął oczy, niepewny, jak powinien na to odpowiedzieć. Samo wspomnienie o tym chłopaku… Nie chciał o tym myśleć. Poza tym to wszystko brzmiało niepokojąco; niepokojąco podobnie do tego, o czym mówił mu Francesco.
– To brzmi trochę… strasznie – przyznał po chwili ciszy. – To przeze mnie? Te wszystkie emocje? To moja wina?
Louis od początku ich związku wiedział, że Elijah ma drugą stronę, tę trochę niepokojącą, z upodobaniami, które go odrzucały, ale zawsze łączył to z seksem, a nie z chęcią zadawania bólu dla samego go zadawania. To nie brzmiało dobrze.


Koss Moss - 2018-12-19, 20:03

  ― Nie ― odpowiedział Elijah, po czym podszedł, żeby pomóc mu wyjść. Objął go czule w pasie i wziął na ręce, w drugą dłoń chwytając wózek. Ruszył do wnętrza domu, nic nie mówiąc.
Posadził chłopca na kanapie w salonie i przysiadł naprzeciwko niego, łącząc przed sobą dłonie.
  ― Oczywiście, że to nie jest twoja wina. Tak po prostu jest. Od dawna. Jestem sadystą i mam potrzebę zadawania bólu, która nasila się wraz ze stresem. Oddzielam to od seksu, odkąd jesteśmy ze sobą.


Blake - 2018-12-19, 20:12

– Och, to… Och.
Louis nie miał pojęcia, co na to odpowiedzieć. Przecież właśnie usłyszał potwierdzenie tego, o czym mówił Francesco. Nie potrafił na to zareagować.
– Ale… ale jak może cię cieszyć zadawanie komuś bólu? – Zmarszczył brwi i oblizał spierzchnięte wargi. –- Przecież jesteś na to zbyt… dobry. – Przeniósł wzrok na swoje złączone dłonie. W jakiś sposób, poprzez oddzielenie tego od seksu, wyglądało to jeszcze gorzej. – Gdybyś nikogo nie znalazł, to… um, wyładowałbyś się na mnie…?


Koss Moss - 2018-12-19, 20:32

  ― Nie… Nie wyładowałbym się na tobie.
Elijah nie spuścił z niego wzroku.
  ― Jesteś zbyt delikatny i wrażliwy, skarbie. I zaznałeś w życiu dość przemocy. Zrobiłbym ci krzywdę, podnosząc na ciebie rękę, wiem o tym i nigdy tego nie zrobię.
Brzmiał na przekonanego, kiedy wypowiadał te słowa.
  ― Cieszy. Nie użyłbym tego słowa. Zadawanie bólu mnie oczyszcza, tak. Ale nie cieszy. Ci, którym go zadaję, też odnajdują w nim oczyszczenie. To układ korzystny dla obu stron, rodzaj terapii, jeśli mogę to tak określić, choć zapewne daleki jesteś od zrozumienia tego.


Blake - 2018-12-19, 20:47

– Masz rację. Nie rozumiem tego. – Pokręcił głową. – Ale wolałbym, żebyś tego nie robił. Nie chciałbym znów zobaczyć tego, co wczoraj…
Skulił się pod spojrzeniem mężczyzny, a przy tym przez jego twarz przemknął cień bólu. Wciąż wszystkiego sobie nie poukładał.
– To dlatego pijesz? – zapytał cicho, bo to też był duży problem. Louis coraz trudniej znosił widok kochanka pod wpływem. – Żeby poradzić sobie ze stresem… um, potrzebujesz jednego lub drugiego?
Czuł się trochę przytłoczony. Miał wrażenie, że gdzieś psuje się jego obraz Elijaha, którego – jak mu się wcześniej wydawało – znał całkiem dobrze. Teraz zaczynał w to wątpić.


Koss Moss - 2018-12-19, 20:55

  ― Potrzebuję czegoś, co pozwoli mi wyładować emocje, a nie je przytłumi. Alkohol to półśrodek ― odparł Elijah. ― Pomaga na chwilę zapomnieć, ale wiem, czym to się kończy. Żadne z nas nie wychodzi na tym dobrze. Nie wiem, co mogę ci zaoferować, Louisie, żebyś był usatysfakcjonowany. Zapewne nie będziesz. Powinienem był postawić sprawę jasno na samym początku. Próbowałem, ale tak szybko się do mnie przywiązałeś. A ja do ciebie.
Pokręcił lekko głową.
  ― Sądziłem, że przy tobie mogę tego nie potrzebować. I chyba mogłem. Ale potem zobaczyłem tę wystawę, zobaczyłem obrazy, które przypomniały mi o czymś… O kimś. A później jeszcze znalazłem was w łóżku. Coś we mnie pękło, to było za dużo.


Blake - 2018-12-19, 21:04

– Przepraszam za to – szepnął, patrząc na niego rozemocjonowanym wzrokiem. Znów miał zaszklone oczy. – Nie pomyślałem, jak bardzo mógł zranić cię ten widok. Naprawdę przepraszam.
Wyciągnął dłonie i złapał nimi te mężczyzny, splatając z nim palce. Jeszcze nigdy nie widział Elijaha tak… rozbitego. To bardzo na niego działało.
– Chodzi o tego chłopaka, który nie żyje…? – zapytał cicho. – Chcesz mi o nim opowiedzieć?


Koss Moss - 2018-12-19, 21:12

Elijah westchnął ciężko i przesiadł się na kanapę obok chłopca. Objął go ostrożnie i przysunął do siebie. Otulił ramionami. Ucałował jego skroń, a potem delikatne ucho.
  ― Lepiej nie ― przyznał cicho. ― To było tak dawno. Jestem już innym człowiekiem.
Musnął wargami szyję chłopca, a potem jego ramię. Potem otarł się nosem o jego policzek.
  ― Zapomnijmy o tamtym niefortunnym poranku. On niczego dla mnie nie zmienia.
Objął palcami szyję Louisa, całując delikatnie jego twarz. Drugą ręką cały czas przytulał go do swojego torsu, gładząc palcami odsłonięte lędźwie.
  ― Zapomnijmy o całym tym epizodzie, to już… nie wróci.


Blake - 2018-12-19, 21:21

"Jestem już innym człowiekiem"
To trochę zaniepokoiło Louisa. Jak bardzo innym człowiekiem był teraz Elijah? Czy w tym, o czym opowiadał Francesco, mogło być chociaż trochę prawdy?
Nie zapytał jednak o to. Mężczyzna był zbyt rozbity, by teraz drążyć. Zresztą, chyba trochę bał się odpowiedzi na kolejne pytania.
– Możemy spróbować zapomnieć… – szepnął w końcu, choć nie było w tym wielkiego przekonania. Wiedział, że szybko nie wyrzuci z głowy obrazu tego chłopaka. Będzie się nim zadręczał jeszcze bardzo długo.
Wciąż smutny i zmęczony całą tą sytuacją, wtulił się w mężczyznę, pozwalając się delikatnie pieścić. Starał się skupić na dotyku Elijaha, a nie tym, co przed chwilą od niego usłyszał.


Koss Moss - 2018-12-19, 21:33

Przytulił go mocno i w końcu przysunął wargi do jego warg. Ucałował go czule i głęboko. Robił to długo, bez cienia pośpiechu. Mimo że jego hormony nie działały jak powinny, i tak odnajdował w tym przyjemność. Potem zaś zsunął młodzieńca ze swych ud i wsunął mu w ręce jedzenie.
  ― Nie wiem, co on ci na ten temat powiedział, ale musisz brać pod uwagę, że wiele rzeczy mówi po to, żeby cię ode mnie odwieść, a w sobie rozkochać ― powiedział, wstając powoli. ― Znam go zbyt długo, żeby tego nie widzieć, ale ty jeszcze nie.


Blake - 2018-12-19, 21:52

– Mówił różne rzeczy - przyznał, rozpakowując torbę. – Ale to nie ma znaczenia, bo kompletnie w to nie wierzę. – Wzruszył ramionami. – I to zabawne, że mówicie dokładnie tak samo: "ty nie widzisz pewnych rzeczy, ale ja tak, bo znam go zbyt długo". Powtarzacie się.
Westchnął i wyciągnął jedną bułkę, która była bardziej chłodna niż ciepła. Skrzywił się.
– Wystygła – mruknął z lekkim zawodem. – Trzeba odgrzać. A co do Francesca… – Spojrzał na kochanka. – Nie jestem głupi, Elijah. Wiem, że mu się podobam. Zresztą, sam to ostatnio przyznał. Tylko to nie ma żadnego znaczenia. Dałem mu wyraźnie do zrozumienia, że ma więcej niczego nie próbować.


Koss Moss - 2018-12-19, 23:51

Elijah parsknął, uśmiechając się krzywo.
  ― On i te jego subtelne gierki. Stary palant. Uważaj, Louisie. Naprawdę. Nie jest wcale taki święty.
Zabrał chłopcu jedzenie i poszedł do kuchni, żeby je ogrzać.
  ― Wiesz ― odwrócił się przez ramię i uśmiechnął w końcu inaczej; wyraźnie mu ulżyło. ― Byłem dziś u lekarza, możliwe, że mój problem już niedługo zostanie zażegnany, Lou. Już nie mogę się doczekać. Tak bardzo, bardzo za tobą…
Nie dokończył, odchrząknął i włączył mikrofalę, nucąc coś cicho.


Blake - 2018-12-20, 00:09

– Naprawdę?! – Aż się poruszył na kanapie, nagle bardzo ożywiony. – Ja za tobą też. Nawet sobie nie wyobrażasz. – Uśmiechnął się zaskakująco szeroko jak na swój kiepski stan psychiczny. Nie mógł jednak zareagować inaczej. Okropnie tęsknił za bliskością z Elijahem, a teraz, kiedy mniej więcej wszystko sobie wyjaśnili… – To najlepsza wiadomość tego dnia.
Louis musiał przyznać, że był poruszony otwartością kochanka. Ten zwykle nie mówił o swoich uczuciach, a tego dnia… Bardzo mu się to podobało i też wpłynęło na jego decyzję o tym, co zrobić z tym nieszczęsnym chłopakiem, którego dzień wcześniej ujrzał w sypialni. Postanowił, że spróbuje o tym zapomnieć, tak jak Elijah miał zapomnieć o widoku jego i Francesca w łóżku. Wierzył, że mężczyzna ponownie nie popełni tego samego błędu.
– Mhm – zamruczał, kiedy jego usta wypełnił smak hamburgera przyniesionego przez kochanka. – Kocham cię.

***

Wieczorem, trzy dni później, Louis leżał z głową na udzie kochanka i czytał lekturę. Elijah w tym czasie zajmował się pracą i był to dla nich typowy sposób spędzania wspólnie czasu w domu. Ciszę jednak przerwał dźwięk telefonu chłopaka.
Louis wyciągnął komórkę z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
Francesco. Nie miał z nim kontaktu od czasu ich wspólnego gotowania. Aż się zdziwił, że mężczyzna postanowił się z nim skontaktować.
– Słucham?


Koss Moss - 2018-12-20, 00:20

  ― Louis. Wieczór z fortepianem. Byłbym więcej niż rad, gdybyś pozwolił mi się porwać ― rzekł Francesco, a sądząc po dźwięku w tle, był właśnie w samochodzie.
Elijah westchnął i z irytacją się podniósł, gdy zadzwonił jego telefon; znów jakiś zagraniczny klient, z którym mężczyzna podjął rozmowę po japońsku.
Skupiony na pracy, nawet nie zwrócił uwagi na to, że Louis był właśnie przez kogoś gdzieś wyciągany.


Blake - 2018-12-20, 00:30

Louis zagryzł dolną wargę, nie wiedząc, co odpowiedzieć na tę nagłą propozycję. Spojrzał najpierw na lekturę, którą powinien przeczytać, a następnie na kochanka, który był zajęty rozmową związaną ze swoją pracą. Jak zawsze.
– No nie wiem… – mruknął, dzieląc się swoimi wątpliwościami. – Jestem właśnie u Elijaha, więc…
Ale chciał iść. Wiedział, że Francesco znów pokaże mu coś interesującego, a Spassky i tak był zajęty pracą…
– No dobrze. Za ile tu będziesz?
Kiedy skończyli rozmawiać, Louis przeniósł wzrok na swojego kochanka, czekając, aż ten skończy swoją rozmowę. Miał nadzieję, że znów się przez to nie pokłócą. Nie miał na to siły.
– Kochanie…? – Spojrzał na niego z niepewnością. – Francesco dzwonił i chce mnie zabrać na jakiś koncert… Będziesz zły, jeśli pójdę…?


Koss Moss - 2018-12-20, 00:50

Elijah zamarł z telefonem w jednej dłoni i szklanką wody w drugiej, z rozchylonymi ustami.
  ― Naprawdę? ― wyraźnie nie był zadowolony. ― Louisie, nie bądź niemądry, on tak bardzo chce cię przelecieć, że to jest już po prostu niesmaczne. Nie chodzi o żaden koncert. Słuchaj, nie zrozum mnie źle, uważam, że powinieneś wychodzić, ale nie z tym człowiekiem.
Opuścił ręce, widząc minę Louisa.
  ― Czasem jesteś naprawdę niemożliwy. Jeszcze mnie o to pytasz. I co ja mam ci powiedzieć, tak, nie mam nic przeciwko, żebyś szedł gdzieś z facetem, który patrzy na ciebie jak na kawałek mięsa, Lou?


Blake - 2018-12-20, 01:03

Louis westchnął i wyciągnął do niego rękę.
– Chodź tutaj. No chodź, usiądź ze mną.
Kiedy Elijah spełnił jego prośbę (choć bardzo niechętnie), Louis wślizgnął się na jego kolana i usiadł na nim okrakiem.
– Ale mnie nie przeleci – powiedział poważnie. – Ty to zrobisz, jak już będziesz mógł, tak? – Przesunął dłońmi po jego klatce piersiowej. – I pokażesz, że jestem tylko twój i tylko ty możesz zrobić mi tak dobrze… – Wtulił twarz w jego szyję i przesunął po niej drażniąco nosem, próbując go udobruchać.
Nie mógł się doczekać, aż Elijah faktycznie będzie w pełni dysponowany. Pragnął go bardziej niż cokolwiek innego.
– Powiedziałeś, że będziesz próbował zrozumieć – mruknął, układając dłoń na jego policzku. – Chcę z nim wyjść, bo jest interesujący i na pewno koncert będzie fajny, a to, że patrzy… Niech patrzy. – Wzruszył ramionami. – I tak nic z tego nie dostanie.


Koss Moss - 2018-12-20, 01:08

  ― Jest interesujący, bo chce cię odwieść ode mnie ― kontynuował Elijah, zaciskając ręce na jego biodrach, może odrobinę za mocno, ale jeszcze nie boleśnie. ― Przestanie być, jak już będziesz jego. Mówię ci to, żebyś nie był później zdziwiony, jak ten cudowny, fascynujący człowiek zmieni się w zwykłego skurwiela. Powiem ci.
Wziął głęboki wdech, a potem wydech. Przesunął dłonie w górę ciała Louisa i ułożył je na jego policzkach.
  ― Powiem. Ten chłopiec, o którym ci opowiadał. Adrien. Powiedział ci, dlaczego nie żyje?


Blake - 2018-12-20, 01:13

Louis zmarszczył brwi, niezadowolony.
– Przestań kolejny raz sugerować, że w końcu rozłożę przed nim nogi, bo znów się pokłócimy – zagroził. – I teraz jestem bardzo poważny, Elijah. Jeszcze jedna taka sugestia i skończy się to naprawdę źle.
Przymknął oczy i wziął głęboki wdech, żeby się uspokoić, a następnie pokręcił głową.
– Nie. Powiedział… Właściwie, chyba wyszło na to, że to twoja wina.


Koss Moss - 2018-12-20, 01:18

Elijah zmrużył oczy. Jeśli było na świecie coś, czego nie potrafił znieść, to bycie postawionym pod ścianą. Takie słowa, jakie wypowiedział Louis, działały na niego jak zapalnik.
  ― Jak się skończy, Louisie? ― zapytał, ucinając poprzedni wątek i zamykając się zupełnie. Do teraz nie był przekonany, czy Louis i Bracci nie przespali się ze sobą tamtej nocy, a teraz usłyszał taką groźbę. Nie mógł się powstrzymać, nie potrafił nie zareagować. Jego dominujące ego po prostu by tego nie zniosło. ― Tupniesz nóżką i zrobisz to, o czym mówię?


Blake - 2018-12-20, 01:32

Louis sam nie wiedział, jak to się stało, że jego dłoń zderzyła się z policzkiem mężczyzny. Zadziałał automatycznie. Po prostu nie mógł znieść tego, że Elijah po raz kolejny potraktował go w taki sposób, zaledwie kilka dni po tym, jak wydawało mu się, że wszystko sobie wyjaśnili.
Spojrzał z zaskoczeniem na swoją dłoń, ale tym razem się nie poddał – nie spuścił głowy, nie przeprosił i nie zamierzał znów się podporządkować. Ponownie poczuł się zraniony tymi aluzjami. Elijah na początku tyle razy zarzucał mu, że Louis nie ma do niego zaufania, ale najwyraźniej to on nie miał go ani za grosz.
– Nie wiem, po co ci taka dziwka jak ja, skoro wcześniej czy później dam się przelecieć komuś innemu – syknął i zsunął się z jego kolan.


Koss Moss - 2018-12-20, 01:45

Elijah dotknął zaczerwienionego policzka, łypiąc na Louisa z jakąś stłumioną agresją, którą widać było w spojrzeniu. Młodzieniec bez wątpienia widywał coś takiego u swojego wuja.
A jednak Spassky go nie uderzył. Powoli wstał i przeszedł się po pokoju. Przesunął palcami po blacie barku, musnął nimi parapet; jakby jego dłoń szukała jakiegoś obiektu, z pomocą którego mógłby chłopakowi oddać.
Przystanął, gdy dotarł do kuchni i odwrócił się w stronę młodzieńca, spokojniejszy.
  ― Możesz dać się przelecieć komu chcesz ― powiedział chłodno ― dopóki to nie jest on. Och, chyba właśnie przyjechał. ― Kącik warg mężczyzny uniósł się w zimnym uśmiechu. Chwilę później Elijah ruszył do drzwi wyjściowych, zaciskając dłonie w pięści.


Blake - 2018-12-20, 01:56

Choć Elijah go nie uderzył, to Louis poczuł się tak, jakby dostał od niego w twarz. Znowu. I sam już nie wiedział, ile jeszcze jest w stanie znieść.
Wstał i przeszedł na drżących nogach do wózka. Zaraz też wyjechał za kochankiem, patrząc, jak ten kieruje się do wyjścia. To nie zwiastowało niczego dobrego.
– Cieszę się, że w końcu przyznałeś, jaki masz stosunek do mnie i do tej relacji – powiedział chłodno, zaciskając dłonie w pięści. – Może faktycznie powinienem zrobić coś takiego, co da ci w końcu powód do traktowania mnie w ten sposób. – Prychnął. – I co? Zamierzasz wyjść i z nim też się pokłócić?


Koss Moss - 2018-12-20, 02:04

  ― To on zabił tego chłopaka ― powiedział Elijah, otwierając dość gwałtownie drzwi. Zorganizował Louisowi podjazd, więc chłopiec mógł samodzielnie wyjechać na zewnątrz. Mężczyzna popatrzył w stronę samochodu, w którym czekał już Francesco. ― Odebrał mi go, wmówił mu, że go skrzywdziłem, żeby zaczął mnie nienawidzić, przeleciał, a potem zostawił jak zużytą zabawkę.
Elijah przymknął oczy i oparł się o framugę.
  ― Mam wrażenie, że teraz dzieje się dokładnie to samo.


Blake - 2018-12-20, 02:17

Louis drgnął, słysząc to oskarżenie skierowane w stronę Bracciego, ale zaraz pokręcił głową. Nie potrafił w to uwierzyć. Tak samo, jak nie potrafił uwierzyć, że Elijah skrzywdził tego chłopaka.
–A ja mam wrażenie, że mnie nie słuchasz, nie ufasz mi i traktujesz w taki sposób, że w ogóle wszystkiego mi się odechciewa.
Wyciągnął telefon i wybrał numer Francesca.
– Widzę, że przyjechałeś, ale chyba będziemy musieli z tego zrezygnować – powiedział, zamiast typowego powitania. – Wybacz, że fatygowałeś się aż tutaj, ale jednak nie dam rady.
Spojrzał chłodno na kochanka.
– Zadowolony? – syknął. – Nie jestem tym chłopakiem i to, że on cię zostawił dla innego, nie znaczy, że ja też to zrobię. Mam dość tych ciągłych sugestii i tego, jak mnie traktujesz. Jestem szczery, mówię ci o wszystkim, daje z siebie wszystko, żeby było między nami dobrze, a w zamian ciągle obrywam. Mam dość.
Obrócił się na wózku i wjechał ponownie do salonu, w tym momencie mając gdzieś, że właściwie nic nie wyjaśnił Bracciemu i ten ciągle na niego czekał, teraz zapewne zaniepokojony jego nagłą zmianą decyzji.
Miał dość ich obu.


Koss Moss - 2018-12-20, 02:30

Chwilę później Louis usłyszał z przedpokoju głosy.
  ― …mu zrobiłeś?
  ― Ja? Ja nic mu nie zrobiłem, Bracci. Może czas zrozumieć, że wpierdalanie się między nas nie ma sensu? Nie uda ci się to. Sam to powiedział, nie uda ci się to.
Francesco odpowiedział coś, czego Louis nie dosłyszał. Na chwilę zapadła cisza.
  ― Daj mu już spokój. Och, chyba śnisz, że tu wejdziesz.
  ― Louis?
  ― Nie próbuj.
  ― Możemy porozmawiać, Louis?
Drzwi trzasnęły. Elijah oparł się o nie i przyłożył na chwilę dłonie do twarzy.
Odetchnął. I tak zareagował spokojnie.
Zignorował pukanie.


Blake - 2018-12-20, 02:43

Louis zacisnął zęby i wrócił do przedpokoju. Podjechał do drzwi.
– Przesuń się – zwrócił się do Elijaha i właściwie sam nie wiedział, jak to się stało, że udało mu się otworzyć te drzwi. Po drugiej stronie ujrzał Francesca i jego zmartwioną twarz.
Wziął głęboki wdech i założył ramiona na piersi.
– Naprawdę lubisz moje towarzystwo i chcesz się ze mną przyjaźnić, czy chodzi ci tylko o to, żeby zaciągnąć mnie do łóżka? – zapytał wyraźnie zaskoczonego tym atakiem Włocha. – Bo mam coraz większe wątpliwości. A ty… – Odwrócił się w stronę kochanka. – Ty masz jakąś obsesję. Nie chodzi ci o mnie, o moje uczucia, a o to, żeby z nim nie przegrać. Aż dziwne, że wcześniej tego nie zrozumiałem. – Parsknął gorzkim śmiechem. – Nie jestem rzeczą, o którą możecie konkurować. Mam tego dość. Obaj dajcie mi spokój.
Obrócił się i pojechał w stronę pokoju gościnnego, w którym zamknął się z głośnym trzaskiem.
Jeśli zaczną się kłócić, albo bić, nawet na to nie zareaguje.


Koss Moss - 2018-12-20, 02:54

  ― Co ty opowiadasz, Louis… ― Francesco wyglądał na zupełnie zszokowanego, a wręcz na dotkniętego tym oskarżeniem.
  ― Dobrze wiedziałeś, co robisz ― wydusił Elijah. ― Nie udawaj, na nikim nie robisz wrażenia.
Bracci przeczesał włosy, patrząc na Spassky’ego w niedowierzaniu, a potem cofnął się powoli o kilka kroków, odwrócił i ruszył z powrotem do samochodu. Atmosfera w tym miejscu była tak napięta i ciężka, że trudno było mu się do niej tak spontanicznie dopasować. Nawet nie sądził, że coś takiego może mieć tu miejsce, kiedy chwilę temu zapraszał Louisa na koncert.
Spassky zatrzasnął za nim drzwi i odetchnął ciężko. Potrząsnął głową, próbując uwolnić się od napięcia. Potem wrócił do salonu i próbował skupić się na pracy, ale szybko się poddał.
Podszedł do zatrzaśniętych tak wściekle kilkanaście minut temu drzwi i zapukał cicho.
  ― Możemy porozmawiać, Lou?


Blake - 2018-12-20, 03:03

Z Louisa złość nadal nie zeszła. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz był tak wściekły – głównie na kochanka, bo Francescowi oberwało się zupełnie przypadkiem i chłopak czuł, że nie było to do końca sprawiedliwe. Musiał jednak przyznać, że niektóre zachowania mężczyzny wyraźnie sugerowały, że ten chce czegoś więcej. Nie był do końca bez winy.
– Odpieprz się – warknął przez drzwi, cały aż drżąc od negatywnych emocji, jakie się w nim kotłowały. - Znajdź sobie jakąś inną kłamliwą dziwkę, która nie zdradzi cię z Braccim. To nie powinno być trudne.


Koss Moss - 2018-12-20, 03:16

Tego dnia Francesco przyszedł na zajęcia spóźniony, z kawą w ręku i nieciekawą miną. Nie zaczął z uśmiechem przemowy, nie poprosił o ciszę, tylko odchrząknął i spoglądał na studentów zmrużonymi oczami, dopóki nie ucichli.
  ― Proszę zostawić na blacie tylko kartki i długopisy.
Studenci spojrzeli po sobie ze zdziwieniem, rozległy się szepty.
  ― Panno Cook, proszę o ciszę, za chwilę wyjdzie pani za drzwi. Nie chcę słyszeć żadnych rozmów. Każdy z was ma teraz wypisać najważniejsze kierunki w malarstwie w dwudziestym wieku razem z najbardziej charakterystycznymi autorami i ich dziełami. Jeżeli ktoś poświęcił moim zajęciom choć odrobinę uwagi, nie będzie miał z tym problemu, to w końcu prozaiczna wiedza?
Uniósł brew, zatrzymując spojrzenie na pustym miejscu Dylana.
W tym momencie drzwi otworzyły się i chłopak wszedł do sali. Bracci spojrzał na niego takim wzrokiem, jakby chciał go zabić.
  ― Jak miło, że zaszczycił nas pan w końcu swoją obecnością. Szkoda, że piętnaście minut minęło już dawno i równie dobrze może pan wyjść.


Blake - 2018-12-20, 09:01

Korki na mieście były ogromne i choć Dylan obudził się wcześniej (ostatnio miał spore problemy ze snem), to jego autobus znacznie się spóźnił, a później jechał w takim tempie, że student już w połowie drogi wiedział, że się spóźni. I to więcej niż piętnaście minut. A teraz stał przy drzwiach i patrzył na wykładowcę, jakby pierwszy raz go zobaczył.
Dylan spędził dużo czasu, obserwując Francesca, i jeszcze w takim nastroju go nie widział. Od razu zauważył, że ten miał fatalny nastrój i najwyraźniej postanowił odbić to sobie na studentach, co mu się nigdy nie zdarzało. Szybkie spojrzenie na białe kartki leżące przed każdym, powiedziały mu, że czeka ich kolokwium. Chłopak nie wiedział, czy znów o czymś zapomniał, czy może miała to być jakaś kara. Przypuszczał, że to drugie.
– Naprawdę przepraszam za spóźnienie – odezwał się w końcu, trochę się kuląc pod tym nieprzyjaznym spojrzeniem mężczyzny. Jeszcze nigdy tak na niego nie patrzył. – Korki są dziś ogromne, nie dało się dojechać na czas... Proszę mnie nie wyrzucać.


Koss Moss - 2018-12-20, 15:24

Francesco łypnął na chłopca nieprzyjaźnie.
  ― Inni jakoś mogli być na czas. Może trzeba wyjeżdżać wcześniej? ― zapytał. ― Proszę opuścić salę i nie wprowadzać zamętu, panie ― sprawdził nazwisko na liście ― Altizer.
Nie ustąpił.
Dopiero po zajęciach, jeżeli Dylan został tak długo w okolicach sali, mógł podejść do prowadzącego, mijając się z szepczącymi mało przychylne słowa, skonsternowanymi studentami. Nikt nie wiedział, co się dzieje. Pan Bracci był przecież zawsze takim „luzakiem”, cały czas się uśmiechał i był ostatnią osobą, której przeszkadzaliby spóźnialscy.
Nawet na szepty zwykle nie reagował, a dziś? Jakby coś go ugryzło.
Bracci stał za biurkiem, wyrównując plik studenckich prac. Na pierwszy rzut oka widział, że nie poszły najlepiej. Wciąż wydawał się zdenerwowany, kiedy chował kartki do torby.
Nie zachęcał wcale mową ciała do rozmów.


Blake - 2018-12-20, 16:05

Dylan poczekał do czasu zakończenia zajęć w kawiarence na uczelni. Mógł pojechać z powrotem do mieszkania, ale chciał wrócić do sali, raz jeszcze przeprosić i zapytać, czy będzie mógł zaliczyć to kolokwium na konsultacjach. Nie chciał mieć zera tylko dlatego, że się spóźnił.
Zastanawiał się też, co wpłynęło tak negatywnie na nastrój mężczyzny. Nigdy go takiego nie widział i było to nawet trochę fascynujące. Pan Bracci bez swojego zwyczajnego uśmiechu – bardzo dziwny widok.
Wszedł do sali, mijając niezadowolonych kolegów. Słyszał, że większości karne kolokwium nie poszło dobrze. Można było się tego spodziewać.
– Chciałbym raz jeszcze przeprosić za moje spóźnienie – zaczął, odważnie podchodząc do biurka, za którym stał mężczyzna, choć jego mina wcale nie wróżyła niczego dobrego. – I zapytać, czy mógłbym zaliczyć to kolokwium na najbliższych konsultacjach…?


Koss Moss - 2018-12-20, 16:26

Bracci łypnął na Dylana, który stał przed jego biurkiem, wyłamując palce. Chłopak wyglądał, jakby naprawdę się przejął.
Mężczyzna zamrugał, przez chwilę patrząc na niego, jakby go nie widział.
  ― Nie wiem. Może ― westchnął w roztargnieniu. ― Pewnie tak.
Jego odpowiedź była chaotyczna, podobnie jak ruch, którym zamknął torbę.
Po spojrzeniu na twarz młodzieńca zrozumiał, że jego odpowiedź nie satysfakcjonuje Dylana.
  ― Słuchaj, pewnie możesz, zawsze możesz, tylko co to zmieni. Macie się uczyć na bieżąco, a nie tylko wtedy, gdy trzeba poprawić ocenę. Potem słyszę głosy, że studenci na trzecim roku nie wiedzą, kim był Oscar Claude Monet. To wiedza, którą trzeba mieć. Claude Monet, pewnie jakiś surrealista, no naprawdę.


Blake - 2018-12-20, 16:33

– Ale ja tę wiedzę mam! – powiedział energicznie, chyba trochę zaskakując mężczyznę. – Słyszałem już, jakie było pytanie i znałem odpowiedź. Tylko nie mogłem wejść…
Spuścił głowę i obserwował go spod na wpół opuszczonych powiek. To roztargnienie, wyraźne rozdrażnienie… Dylan był tym zafascynowany. Kolejne oblicze historyka, którego do tej pory nie miał okazji poznać. Już czuł przypływ weny.
– To przyjdę na te konsultacje, tak? – upewnił się.


Koss Moss - 2018-12-20, 16:48

  ― Jak sobie chcesz ― odparł pochmurnie Bracci, zebrał swoje rzeczy i odprowadził umykającego chłopca spojrzeniem.
  ― Ech… ― westchnął. ― Poczekaj. Dylan. Zbliżył się do niego i oparł się dłonią o zamknięte drzwi. ― Nie jestem dziś w najlepszej formie ― przyznał. ― Jestem zadowolony z twojej pracy i nie podejrzewam cię o takie braki, wiem, że nie jesteś jednym z tych studentów… Ja to wiem. Nie musisz przychodzić na te konsultacje.
Uśmiechnął się ponuro.
  ― Nie powinienem był wypraszać cię z zajęć. Nie wpiszę ci nieobecności, a na pocieszenie dodam, że naprawdę niewiele dziś straciłeś.


Blake - 2018-12-20, 16:59

– Naprawdę jest pan…? – Uśmiechnął się szeroko, na chwilę zapominając, że obiecał sobie, iż da sobie spokój z tym mężczyzną. Nie mógł jednak pozostać obojętny na jego nastrój, który w jakiś sposób go rozczulił. Przez swoje zachowanie Bracci wydawał się mniej doskonały i paradoksalnie, jeszcze bardziej podobał się przez to Dylanowi. – I nic się nie stało. Każdy może mieć czasem kiepski humor.
Kiedy mężczyzna odszedł, chłopak odprowadził go zakochanym spojrzeniem. Czuł się bardzo słaby przy historyku. Nie potrafił wygrać z tym zauroczeniem, choć bardzo się starał.

***

Louis zadzwonił do Francesca dwa dni po tym nieszczęsnym koncercie, na który nie udało im się wybrać. Nie wiedział, czy mężczyzna odbierze i był bardziej niż zaskoczony, gdy usłyszał jego głos. Nie spodziewał się. Na jego miejscu pewnie byłby mocno wkurzony.
– Przepraszam – powiedział na wstępie, zamiast zwyczajowego powitania. – Nie powinienem był powiedzieć tego, co powiedziałem. Wcale tak nie myślę. Jesteś na mnie zły?


Koss Moss - 2018-12-20, 23:06

Francesco zmarszczył brwi, jedną ręką trzymając telefon przy uchu, a drugą przesuwając ołówkiem po kartce papieru.
  ― Zły? Nie… nie, raczej ― odparł w zamyśleniu, wyraźnie nieobecny. Louis trafił w moment, w którym czekał na studentów chętnych na dodatkowe konsultacje; miał jeszcze ponad kwadrans do ich przybycia.
Zamiast zagaić rozmowę na jakikolwiek temat, zamilkł tym razem, wsłuchując się w ciszę po drugiej stronie.
Wciąż nie był w najlepszym nastroju, ale przynajmniej nie wściekał się już tak na studentów. Nie powinien był tego robić ani przez chwilę.


Blake - 2018-12-20, 23:16

– Raczej…? - powtórzył za nim, czekając na dalsze słowa, które nie nastąpiły.
Strapił się i również zamilkł, nie wiedząc, jak go przeprosić, żeby mężczyzna znów chciał się z nim spotkać. Nie chciał tracić z nim kontaktu, nawet jeśli Elijah dostawał z tego powodu szału. Zresztą, z kochankiem i tak nie rozmawiał. Wciąż był na niego zły i nic nie wskazywało na to, żeby szybko miało mu przejść. Tym razem Spassky nie potrafił go ugłaskać.
– Naprawdę tak nie myślę, Francesco – jęknął, czując, że naprawdę niesprawiedliwie go potraktował. – Byłem zły na Elijaha i przy okazji oberwało się również tobie. Mogę się jakoś zrehabilitować? Czy straciłem już szansę na wspólne wyjście na jakiś koncert?


Koss Moss - 2018-12-20, 23:32

  ― Nie, Louis… zupełnie nie o to chodzi ― mruknął, podkreślając mocnym cieniem oczy młodzieńca na papierze. ― Wierzę, chwile słabości zdarzają się nawet najlepszym, ale miałeś sporo racji i otworzyłeś mi oczy. Ta rywalizacja z Elijahem to dziecinada, na którą nie powinienem był sobie pozwolić, a jeśli chodzi o moje intencje… to nie były przyjacielskie spotkania, obaj o tym wiemy. Dlatego nie mogę cię już zabrać na wspólny koncert.
Odchrząknął.
  ― W ogóle nie powinienem cię nigdzie zabierać.


Blake - 2018-12-20, 23:43

– Och. To… – Oblizał wargi, nieprzyjemnie zaskoczony. – Jeśli tak uważasz…
Lubił Francesca i lubił spędzać z nim czas. Wiedział, oczywiście, że mu się podoba, ale wydawało mu się, że jakoś uda im się to przeskoczyć. Niestety, najwyraźniej się mylił.
– Myślę, że powinniście spróbować porozmawiać – ty i Elijah. Obaj bardzo mylicie się co do siebie i właściwie smutno się tego słucha. – Uśmiechnął się blado. – I, um… będę się w takim razie żegnał. Na razie, Francesco.
Rozłączył się pospiesznie, nie dając mu czasu na odpowiedź, i opadł na łóżku, patrząc z rozczarowaniem w sufit.
Znów poczuł się odrzucony.


Koss Moss - 2018-12-21, 00:01

Francesco odłożył telefon na blat biurka i uniósł brew, gdy ktoś zapukał do gabinetu. Było odrobinę za wcześnie.
  ― Proszę ― rzucił krótko.
Kiedy drzwi się otworzyły, zobaczył w nich swojego młodego adoratora i cóż – właściwie mógł się tego spodziewać.
Uśmiechnął się do chłopca zaskakująco promiennie i wstał.
  ― Dylan? Mogę jakoś pomóc, mój drogi?
Zostawił szkic na biurku i podszedł do okna, aby je otworzyć i wpuścić odrobinę świeżego powietrza.


Blake - 2018-12-21, 00:12

Dylan uśmiechnął się, odrobinę zaskoczony dobrym nastrojem wykładowcy.
Poprawił okulary i obrzucił go szybkim spojrzeniem, wzdychając w duchu. Chyba powinien zmienić uczelnię lub kierunek, żeby wyleczyć się z tego mężczyzny. Inaczej nie mogło się to udać.
– Wiem, że mówił pan, że mam nie przychodzić, ale chciałem jednak być fair… – Zerknął z zaciekawieniem na szkic znajdujący się na biurku i jego uśmiech trochę zbladł. Znów ta sama twarz. Mógł się tego spodziewać. – Ale chyba jestem trochę za wcześnie, więc jeśli przeszkadzam…
Znów wydawał się onieśmielony jego towarzystwem. Czasem nabierał zaskakującej odwagi i był gotów na takie propozycje, jak ta po wystawie, a czasem rumienił się jak pensjonarka. Nie było reguły.


Koss Moss - 2018-12-21, 00:21

Elijah zerknął na szkic na biurku. Nie przedstawiał on Louisa, chociaż na pierwszy rzut oka można było odnieść takie wrażenie. Tym razem był to chłopak o bardziej dziewczęcej urodzie, z kokardą we włosach ze źdźbeł trawy.
Mężczyzna oparł się o blat. Dylan zapewne został zmylony jego mimiką, ponieważ w rzeczywistości nie miał zbyt wielkiej ochoty na uśmiech. Oszalałby jednak, gdyby pozwolił sobie dłużej na okazywanie niezadowolenia czy przygnębienia.
  ― Może i nie przeszkadzasz. Masz małą obsesję na moim punkcie, co?


Blake - 2018-12-21, 00:30

– Ja… co? – Rozchylił usta i trochę niemądrze zagapił się na niego, zupełnie nie spodziewając się takiego pytania. – Wcale nie. Nie mam żadnej obsesji.
Zmarszczył brwi. On tak by tego nie nazwał. Był tylko zauroczony. Bardzo. A od czasu tego, co wydarzyło się między nimi klubie, całkowicie przepadał. I chciał więcej, nawet jeśli z racjonalnego punktu widzenia wiedział, że nie ma żadnych szans i niczego już nie dostanie.
– Jeśli chodzi o to zaproszenie po wystawie… – zaczął, czerwieniejąc na policzkach. – Nie wiem, co mi odbiło. To się więcej nie powtórzy. Przepraszam.


Koss Moss - 2018-12-21, 00:40

  ― Miałem na myśli twoje rysunki.
Bracci wrócił do biurka i usiadł za nim. Nie przeoczył spojrzenia, które chłopak zawiesił na fragmencie jego odsłoniętej przez niedopiętą koszulę, owłosionej piersi. Przechylił głowę, unosząc pytająco brew.
  ― I sposób, w jaki rozbierasz mnie wzrokiem. Nieprzyzwoite, Dylan.
Nie uśmiechnął się już, tylko w zamyśleniu zmrużył oczy.


Blake - 2018-12-21, 00:49

– Już mówiłem, że to tylko rysunki i nie ma się co nad nimi zastanawiać. Nie oznaczają od razu, że mam obsesję.
Nie mógł się powstrzymać i zapatrzył się na jego pierś, przypominając sobie, jak jej dotykał i całował... I, oczywiście, musiał dać się na tym przyłapać. Przebywanie w tym gabinecie stawało się dla niego coraz bardziej niekomfortowe.
– Ja… – zająknął się, teraz już cały czerwony na twarzy. Wbił wzrok w blat biurka. – Wcale pana nie rozbieram… wzrokiem. To… – Oblizał dolną wargę i westchnął. – Nie wiem. Nie kontroluję tego.


Koss Moss - 2018-12-21, 01:00

Dylan naprawdę miał obsesję. Francesco sam nie wiedział, co z nim zrobić; czy z nim o tym rozmawiać, czy kompletnie to ignorować. Wybrał tę pierwszą opcję, ale nie był pewien, do czego to zmierza.
Czuł się dość niezręcznie, niekomfortowo, głównie przez to, jak wielką uwagę poświęcał mu ten chłopak i jak bardzo zdawał się od niego zależny. Każde pozytywne słowo odmalowywało się szczęściem w jego oczach. Każde gorsze powodowało widoczny na twarzy już na pierwszy rzut oka głęboki smutek. Jakby każdy stan emocjonalny Dylana zależał od nauczyciela sztuki.
Bracci pokręcił lekko głową.
  ― Kim są według ciebie trzej najważniejsi przedstawiciele malarstwa dwudziestego wieku? ― podjął, postanawiając nie ciągnąć wątku.
Może w jakiś sposób powinien go zrozumieć, ale chyba nie potrafił.


Blake - 2018-12-21, 01:17

Dylan, teraz już mocno skołowany i nieco roztrzęsiony, opadł na krzesło przed biurkiem i uśmiechnął się z roztargnieniem.
– Nie powinien pan tak mnie zaskakiwać, a później oczekiwać odpowiedz na poziomie. – Wyciągnął dłoń i zaczął wymieniać na palcach. – Picasso, Dali…
Rozmowa o sztuce poszła im zaskakująco łatwo. Pomimo nerwowości, Dylan potrafił wziąć się w garść i mówić z sensem. Poza tym widać było, że interesuje go to, o czym mówi. Nie chodziło o zwykłe zaliczenie przedmiotu.
– Wracając do wcześniejszego tematu… – zaczął trochę niepewnie, kiedy otrzymał zaliczenie. – Wiem, że to idiotyczne i pewnie nie raz się to panu zdarzało – jakiś przeciętniak, na którego nie warto zwracać uwagi, nagle zakochuje się w wykładowcy… Jak w jakimś kiepskim romansidle. – Prychnął. – Nie chcę jednak, żeby czuł się pan przez to niekomfortowo, dlatego postaram się bardziej kontrolować. Obiecuję.
Wydawał się bardzo szczery i naprawdę przejęty, kiedy stał już przy drzwiach z torbą zarzuconą na ramię. Spróbował postawić się w sytuacji pana Bracciego i wcale nie spodobały mu się wnioski, do jakich doszedł. Musiał się ogarnąć.


Koss Moss - 2018-12-21, 01:28

Mężczyzna odprowadził go wzrokiem, a potem uśmiechnął się pod nosem i na chwilę opuścił wzrok.
  ― Oczywiście ― skwitował. ― Nie przejmuj się tym aż tak bardzo. Młodość ma swoje prawa. Sam kiedyś byłem na twoim miejscu.
Mrugnął do niego przyjaźnie.
  ― Po prostu lepiej będzie, jeżeli poświęcisz więcej uwagi moim zajęciom. To na pewno nie jest takie trudne. Do zobaczenia w poniedziałek, hm?


Blake - 2018-12-21, 01:37

Dylan westchnął w duchu i spuścił wzrok, żeby znów nie patrzeć na niego jak zakochany dzieciak. A tak właśnie się czuł. Ten mężczyzna był taki dobry, taki wyrozumiały… Nie można było go nie kochać.
– Może tego nie widać, ale mam całkiem niezłą podzielność uwagi… – Uśmiechnął się pod nosem i zaraz odchrząknął. Miał się ogarnąć, a nie próbować flirtować, o czym zdążył zapomnieć w ciągu kilku sekund. To było trudniejsze, niż przypuszczał. – Tak, oczywiście. Do poniedziałku.
Opuścił gabinet cały rozemocjonowany, czując, jak serce wali mu w piersi.
Czuł, że do końca zajęć z tym mężczyzną po prostu się wykończy.


Koss Moss - 2018-12-21, 01:41

Któregoś dnia ciszy między nimi po powrocie z pracy Elijah nie mógł już dłużej tego wytrzymać. Zapukał do drzwi pokoju gościnnego i otworzył je, by popatrzeć na leżącego w łóżku z zeszytami chłopca.
  ― Louisie ― mruknął. ― Mogę już nawet zrozumieć to, że się obraziłeś, ale chyba nie zamierzasz spędzić tutaj reszty swojego życia? Masz zamiar nie odezwać się do mnie już słowem?


Blake - 2018-12-21, 01:51

Louis przerwał robienie notatki z angielskiego i spojrzał bez szczególnego zainteresowania na kochanka. Wciąż mu nie przeszło. Oczekiwał przeprosin, a Elijah nie wydawał się wcale do nich skłonny. A tym bardziej nie wydawał się uważać, że to, jak traktuje chłopaka, jest złe. To drażniło go najbardziej.
– Możesz nawet zrozumieć? – powtórzył, unosząc brew. – Jakiś ty łaskawy…
Wiedział, że irytuje go swoim zachowaniem, ale zupełnie się tym nie przejmował. Zwykle na ich kłótnie reagował smutkiem i przygnębieniem, z którym mężczyzna potrafił sobie z łatwością poradzić. Tym razem zareagował złością, na którą Elijah zdawał się nie mieć żadnego wpływu. To musiało go frustrować.
– Nie spędzam tu całego swojego życia, bo chodzę do szkoły – zauważył. – A jeśli chcesz, żebym się wyniósł, to wystarczy powiedzieć.


Koss Moss - 2018-12-21, 01:56

  ― Nie chcę, żebyś się wyniósł, Louisie. ― Elijah popatrzył na niego z nutą zdziwienia, że młodzieniec mógł dojść do takich wniosków, w końcu zrzucił jednak wszystko na karb złości. ― Widzę, że wolisz się gniewać, w porządku, uszanuję to. Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść i porozmawiać jak dorosły z dorosłym, kiedy już dojdziesz do wniosku, że masz dość nieodzywania się.

Blake - 2018-12-21, 02:05

– Jak dorosły z dorosłym? – Teraz obie brwi Louisa podjechały mu na samo czoło. – W takim razie ty pamiętaj o tym, że też możesz w każdej chwili przyjść i przeprosić mnie za całą tę sytuację. – Zaczął wyliczać na palcach. – Za to, jak mnie traktujesz; za to, że masz gdzieś moje uczucia; za kłamanie, że spróbujesz coś zrozumieć, a wcale tego nie robisz; za ciągłe sugestie, że jestem dziwką… – Uśmiechnął się chłodno. – No wiesz, jak dorosły z dorosłym.

Koss Moss - 2018-12-21, 02:10

Elijah zmarszczył brwi.
  ― Jak cię traktuję, Louis? Próbuję cię zrozumieć przez cały czas, ale bywa, że mnie to przerasta. Na przykład teraz ― rzekł, przystając w drzwiach. Potarł ze zmęczeniem skroń. ― Wybacz ― powiedział ― ale zupełnie nie wiem, o co ci chodzi, dlaczego tak bardzo denerwuje cię, że próbuję cię uchronić przed tym idiotą, i dlaczego denerwujesz się, kiedy interpretuję rzeczy tak, jak zinterpretowałby każdy normalny człowiek.


Blake - 2018-12-21, 02:21

– Czyli twoim zdaniem każdy normalny człowiek nie ufałby swojemu partnerowi, ciągle zarzucał mu kłamstwo i sugerował, że ten przy każdej nadarzającej się okazji da się przelecieć innemu, chociaż nie ma ku temu żadnych podstaw? – Prychnął. – No nie powiem, masz bardzo ciekawą definicję "normalnego człowieka".
Odłożył zeszyt na łóżko i założył ramiona na piersi.
– Proszę, nie mów, że próbujesz mnie zrozumieć, bo to bzdura. A wystarczyłoby, żebyś zaczął słuchać. – Pokręcił głową. – I nie chronisz mnie przed Braccim, tylko siebie. Zachowujesz się jak dziecko, które boi się, że odbiorą mu jego ulubioną zabaweczkę. Bardzo dojrzałe.


Koss Moss - 2018-12-21, 02:35

Elijah uniósł wysoko brwi.
  ― Nie mam podstaw? ― powtórzył. ― Jesteś tego pewien, Louis?
Pokręcił z niedowierzaniem głową.
  ― Skoro tak ― westchnął, bliski rozbawienia tym absurdem. ― Niech będzie, że nie mam.
Stał przez chwilę w progu, patrząc na młodzieńca z jakimś rodzajem podziwu dla jego stanowiska.
  ― Zachowuję się jak mężczyzna, który chce dla swojego partnera jak najlepiej. Raz już uratowałem cię przed człowiekiem, z którym chciałeś się tylko przyjaźnić. Nie chciałbym musieć robić tego drugi raz.


Blake - 2018-12-21, 02:46

– Jedyne, przez co mogłeś nabrać jakichś wątpliwości, to zobaczenie nas śpiących razem w łóżku. Ale ty zacząłeś swoje insynuacje znacznie wcześniej… – Prychnął. – Jestem z tobą szczery, mówię ci o wszystkim, ciągle zapewniam o swoim oddaniu, a w zamian za to dostaję tylko brak zaufania i ciągłe sugestie, że w końcu cię zdradzę. Chociaż dobrze wiesz, że najważniejszą zasadą w związku jest dla mnie ta dotycząca wierności. – Westchnął ze smutkiem. Przerastało go to. – I nie przesadzaj z tym dbaniem. Sam powiedziałeś, że mogę dać, komu chce. Chodzi tylko o Bracciego; o to, żeby znów ci czegoś nie zabrał. Ja się tutaj najmniej liczę.
Uśmiechnął się chłodno, choć można było dostrzec przygnębienie na jego twarzy.
– Ale możesz być zadowolony. Francesco nie chce się już ze mną kontaktować. Wygrałeś.


Koss Moss - 2018-12-21, 02:57

  ― Przypisujesz mi doprawdy prymitywne motywy, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością. Nie prowadziłem żadnej gry, więc nie mogłem wygrać ― odparł Elijah, unosząc brew. ― Zerwał kontakt? ― mruknął chwilę później, kiedy Louis z goryczą podzielił się przykrą dla siebie nowiną. ― I co, pewnie uważasz, że to przeze mnie?
Spassky westchnął i uśmiechnął się z powątpiewaniem.
  ― Zobaczysz, zadzwoni do ciebie w środku nocy i będzie błagał o spotkanie, już ja go znam.


Blake - 2018-12-21, 03:05

– Zabawne, że z całej mojej wypowiedzi zainteresowało cię to, co mówiłem o Francesco, a nie na przykład ta część o moich uczuciach i braku zaufania. – Pokręcił z niedowierzaniem głową. – Nie wiem, po co marnuje czas na mówienie o tym wszystkim, skoro i tak masz to w dupie. – Sięgnął po zeszyt, który następnie otworzył na stronie z notatką. – I nie musisz ciągle powtarzać, że go znasz. Obaj się znacie. – Prychnął. - Dla niego jesteś potworem, który znęca się nad swoimi kochankami, a on dla ciebie jest fiutem, który wykorzystuje ludzi. Aż sam się dziwię, że obaj możecie być tak głupi, żeby nie widzieć, że się mylicie.

Koss Moss - 2018-12-21, 03:16

  ― Nie znasz go, Louis ― powtórzył Elijah z westchnieniem. ― Bywasz czasem taki naiwny. Posłuchaj, twoje uczucia są ważne, ale zarzucanie, że się z nimi nie liczę, uznałem za tak absurdalne, że naprawdę nie mam czego komentować. Nie mam jak.
Uniósł ręce w geście bezradności.
  ― Poświęciłem dla ciebie wszystko, Louis, wszystko, czym jestem, a ty ciągle tylko zarzucasz mi egoizm. Pomyśl też czasem o uczuciach osób wokół siebie, chłopcze, bo twoje słowa też mają swoją moc. Dobranoc ― zakończył zmęczonym tonem, postał w drzwiach jeszcze dwie sekundy i wyszedł, zamykając je cicho.
Minął w holu butelkę po whisky i trącił ją delikatnie palcami, ale po nią nie sięgnął. Z ciężkim sercem udał się na górę, by spędzić kolejną noc w pustym łóżku, patrząc niewidzącym wzrokiem w sufit do późnej godziny.


Blake - 2018-12-21, 03:33

Louis odrzucił z westchnieniem zeszyt i zakrył twarz dłońmi, tracąc ochotę na jakąkolwiek naukę. Elijah znów zrozumiał wszystko na opak, nie słuchał i nie chciał zrozumieć tego, co chłopak próbował mu przekazać. A na dodatek Louis znów poczuł wyrzuty sumienia i zaczął się zastanawiać, czy w jakiś sposób nie zranił mężczyzny. Nienawidził w sobie tego odruchu.
W końcu poddał się, jak zawsze w tym związku, i przesiadł się na wózek. Podjechał do schodów i z trudem wspiął się po stopniach, by następnie przekroczyć próg sypialni.
Nie był w niej, odkąd ujrzał w środku związanego chłopaka. Od razu skrzywił się na to wspomnienie.
– Nienawidzę, kiedy to robisz – powiedział cicho, nawet w ciemności doskonale wyczuwając, że mężczyzna nie śpi. – Wywołujesz we mnie poczucie winy, które sprawia, że chowam swoje żale głęboko w sobie i staram się zapomnieć, że po raz kolejny mnie zraniłeś.
Westchnął i podszedł do łóżka. Położył się na swojej połowie, a następnie przysunął się do kochanka, obejmując go w pasie.
– Ale dobrze, niech tak będzie. – Brzmiał na zrezygnowanego i tak też wyglądał, choć Elijah z pewnością nie mógł tego dostrzec przez ciemność panującą w sypialni.


Koss Moss - 2018-12-21, 03:42

  ― Ja też nienawidzę, gdy to robisz ― powiedział Elijah, nie odwzajemniając uścisku. ― Gdy robisz z siebie męczennika, Louis. Mówisz „niech tak będzie” i dajesz mi do zrozumienia, jakim jestem potworem, wymuszając na tobie określone zachowania. Czy ty możesz w końcu zrozumieć, że nie chcę tego robić? ― Nie zdjął jego ręki ze swego ciała, ale nie czuł się dobrze pod tego rodzaju dotykiem. ― Nie chcę nic na tobie wymuszać. Nie popadaj w skrajności. Zachowujesz się, jakby mogło być tylko albo na twoim, albo na moim… Jakby jedna osoba zawsze musiała rezygnować ze szczęścia, żeby uszczęśliwić drugą. I wkurwiasz mnie, naprawdę mnie tym wkurwiasz, kiedy zachowujesz się jak uległa laleczka, jak masochista. Nie jesteś taki i nigdy nie będziesz, więc po prostu przestań to robić.

Blake - 2018-12-21, 03:57

– Nie jesteś potworem. – Westchnął i odsunął się od niego, powoli dochodząc do wniosku, że pozostanie na dole było lepszym pomysłem. – I może nie chcesz niczego na mnie wymuszać, ale to robisz. Może podświadomie, nie wiem. Prawda jest taka, że nie jesteś zadowolony, kiedy nie jest tak, jak chcesz. A ja próbuję się dostosować. – Przymknął oczy. – A jak się z czymś nie zgadzam, pojawiają się problemy i w końcu się kłócimy. – Spojrzał na niego, nawet jeśli nie mógł go dostrzec. – Więc powiedz mi, co mam zrobić. Jak mam być sobą i nie poddawać się dla dobra tej relacji, a jednocześnie nie wywoływać w tobie niezadowolenia? Bo najwyraźniej nie potrafię sobie z tym poradzić.

Koss Moss - 2018-12-21, 04:05

Elijah przekręcił się na bok i popatrzył na niego w ciemności.
  ― Chyba lepiej się kłócić, niż udawać, że wszystko jest w porządku? ― zapytał i położył mu dłoń na policzku. ― No dobrze, chodź tutaj do mnie. No już.
Przesunął dłoń z jego policzka na ramię, a potem na biodro i przyciągnął go do siebie.
Musnął nosem jego nos, a potem złączył na chwilę ich usta.
  ― Może jest coś, co pomoże nam się lepiej dogadać.
Uśmiechnął się lekko w ciemności i nachylił się, by ucałować delikatną szyję.
Zaniedbał swojego chłopca, wiedział o tym. I może rzeczywiście wszystkie problemy brały się właśnie z tego, że nie doświadczali bliskości.


Blake - 2018-12-21, 12:00

– Ale tak możemy się kłócić cały czas. – Westchnął. – Któryś w końcu będzie musiał odpuścić. A ty nigdy tego nie zrobisz.
Przekręcił się w jego stronę i objął go luźno w pasie. Przymknął oczy, kiedy poczuł te gorące usta na swojej szyi. Ich ciche dni wiązały się z brakiem pocałunków, przytulania i jakiegokolwiek dotyku. Tęsknił za tym.
– Nie… Nie chcę… Mhm. – Zamruczał, czując ssanie z lewej strony szyi. Uwielbiał, kiedy Elijah go oznaczał. – Nie chcę znowu sam… To bez sensu, jeśli wciąż nie możesz.


Koss Moss - 2018-12-22, 23:21

  ― To nie jest bez sensu.
Przygryzł zębami jego skórę i zassał, pozostawiając po sobie pamiątkę. Chłopiec mówił jedno, ale brzmiał, jakby nie pragnął niczego innego niż jego dotyku.
  ― Nie musisz czuć się… w żaden sposób… zobligowany, lubię sprawiać ci rozkosz.
Zadarł udo młodzieńca i przesunął po nim dłonią, zsuwając palce na jego pośladki. Zamruczał z przyjemności, dalej obcałowując młode, gładkie ciało. Podwinął koszulkę Louisa, by dać sobie dostęp do kolejnych jego obszarów: zsunął się na pierś i skupił na wrażliwych sutkach, tak, jak robił to zwykle.
Poświęcił im dużo uwagi, dość dużo, by Louis zaczął reagować.
Mogli kłócić się i nie dogadywać, ale w tej sferze zawsze potrafili znaleźć wspólny język. Ich seks nie było może nazbyt intensywny czy spektakularny, ale był dobry i Elijah za nim tęsknił.
Zwykłe pocałunki i czułości, które nużyły go z innymi, z tym chłopcem nabierały nowej magii.


Blake - 2018-12-22, 23:44

– Mhm… – Zamruczał w odpowiedzi, wyginając się delikatnie, bo pocałunki i pieszczoty kochanka jak zwykle robiły na nim wrażenie. – Ale chciałbym w końcu ci się odwdzięczyć…
Wplótł palce jednej dłoni w jego włosy i przeczesał je kilka razy. W pewnym momencie przycisnął nawet jego głowę do swojej klatki piersiowej, czując wyjątkowo intensywną pieszczotę na lewym sutku.
– Kocham twoje usta… – jęknął, a cały opór, który jeszcze przed chwilą starał się jakoś okazać, szybko zniknął.
Rzadko robili to w ten sposób. Louis nie chciał naciskać na Elijaha, bo domyślał się, że może mu być trudno, skoro sam nie jest w stanie osiągnąć spełnienia. A mężczyzna też niezbyt często wychodził z podobną inicjatywą, więc nastolatkowi pozostawała jedynie własna dłoń. Szybko jednak dotarło do niego, że jest to bardzo niesatysfakcjonujące – nie po tym, jak każdego dnia zasypiał przy gorącym, męskim ciele.
– Tęsknię za twoim fiutem – wyznał cicho, przesuwając dłońmi po jego plecach. W międzyczasie potarł udem o jego biodro, niespiesznie się o niego ocierając. Choć czuł kumulujące się w nim podniecenie i był spragniony podobnej bliskości, to jednak podobało mu się, że wszystko jest takie leniwe i niespiesznie. Lubił to.


Koss Moss - 2018-12-23, 01:20

  ― Wiem, skarbie, wiem ― westchnął Elijah z nutą żalu. ― Ja też tęsknię za twoją małą, ciasną szparką, jesteś taki…
Uśmiechnął się kątem warg i pokręcił lekko głową, po czym zsunął się pocałunkami na szczupły brzuch Louisa, władczo przytrzymując jego uda w delikatnym rozchyleniu.
  ― Wiesz… kochanie… może mógłbym mieć… coś… co na razie by ci go… zastąpiło ― mruczał, schodząc pocałunkami coraz niżej i niżej, aż dotarł do linii bielizny. Pociągnął majtki młodzieńca w dół zębami, bezceremonialnie odsłaniając to, co skrywały, i zsunął je, rzucając w stronę ściany.
Przyjrzał się intymnościom Louisa, z zadowoleniem odnotowując, że młodzieniec nie zrezygnował ze szczególnego dbania o te miejsca tak, jak kiedyś go o to poprosił.
Przesunął palcem po gładkim podbrzuszu i objął męskość Louisa palcami, zbliżając do niej rozpalone usta.


Blake - 2018-12-23, 10:59

– Taak? – Louis aż otworzył szerzej oczy, patrząc na niego z wyraźnym podnieceniem. Wydawał się bardzo zainteresowany propozycją mężczyzny. Nigdy nie robili tego, korzystając z jakichś dodatkowych zabawek, więc był zaciekawiony. Wątpił jednak, by cokolwiek było w stanie zastąpić mu penisa kochanka.
Kiedy usta Elijaha dotknęły jego rozgrzanego członka, Louis odchylił głowę i wydał z siebie głośny jęk. Tego też mu brakowało.
Przyciągnął jego głowę jeszcze bliżej, jęcząc bezwstydnie. Zdążył już zapomnieć o swojej złości i rozczarowaniu zachowaniem kochanka. Szybko udało mu się go udobruchać.
– Och.


Koss Moss - 2018-12-23, 15:29

  ― Tak.
Elijah oderwał się od jego członka i, widząc podniecenie, jakim zareagował chłopiec na jego sugestię, sam uśmiechnął się kątem warg.
Nawet nie sądził, że Louis mógłby być tym zainteresowany. Mile się zaskoczył.
Rozmasował jego ptaszynę, patrząc mu w oczy, a potem wyprostował się i otworzył szufladę łóżka, o której Louis pewnie nawet nie wiedział – nie wyglądała jak szuflada, nie miała nawet żadnego uchwytu. Pochylony, Elijah przez chwilę wybierał spośród rzeczy, których Louis nie widział, ponieważ docisnął klatkę piersiową chłopca otwartą dłonią do łóżka, gdy ten próbował się podnieść.
  ― Żadnego podglądania, maleńki.
Wybrał. Sięgnął do szafki nocnej i wyciągnął też lubrykant. Zamknął obie szuflady, kryjąc ich zawartość. Kto wie, co jeszcze tam miał.
Przysunął się do Louisa i położył dwa przedmioty na łóżku po jego lewej stronie. Przytrzymał podbródek młodzieńca, gdy Louis usiłował ku nim spojrzeć.
  ― Ciekawski chłopczyk ― wyszeptał i pochylił się, żeby głęboko go pocałować. Jednocześnie sięgnął lewą dłonią w dół, do jego członka; ścisnął pieszczotliwie jądra i zszedł niżej, by nakryć palcem środkowym ciasną dziurkę.
  ― Mmh, kocham cię ― szepnął z uśmieszkiem, nim zanurzył w niej na sucho samą opuszkę. Nie bolało; wywołał tylko dyskomfort. Ssał jednak przy tym wargi Louisa tak przyjemnie, zachłannie i nieprzyzwoicie, że chłopiec zapewne był w stanie to wytrzymać.
  ― Rozchyl mocno nogi. Mhm.
Westchnął i odsunął się od słodkich warg. Wyprostował się i przysiadł na swoich łydkach między nogami Louisa. Złapał go za biodra i pociągnął do góry, a następnie objął za brzuch.
Sięgnął po lubrykant, który leżał obok, jak chłopiec mógł wreszcie zobaczyć, błękitnego, prążkowanego przedmiotu o zaokrąglonym i wykrzywionym koniuszku. Wyglądał na wykonany z przyjemnego w dotyku tworzywa, a kiedy chłopiec go dotknął, okazało się, że naprawdę jest. W ręce rzeczywiście leżał jak członek, co wzmagał fakt, że dodatku był dość ciepły.
Nie był przy tym duży, raczej średni.
  ― Niepozorny ― mruknął Elijah, delikatnie rozchylając palcami dziurkę chłopca. Uśmiechnął się, pochylił i wylizał ją pieczołowicie; kiedy to robił, na jego przysłoniętym włosami obliczu malowała się tylko przyjemność.


Blake - 2018-12-23, 18:25

Louis powtarzał to wielokrotnie – kochał usta Elijaha. Były tak zdolne, wprawione i dostarczały mu tyle przyjemności, że samo całowanie się z nim było dla chłopaka niezwykłym przeżyciem. A kiedy te sprawne wargi i ruchliwy język zapuszczały się w inne rejony…
– Och, Boże… – jęknął, czując język wwiercający się w jego najintymniejsze miejsce. Był tam wyjątkowo wrażliwy i wiedział, że może dojść od samego języka. Wciąż trochę go to zawstydzało. – To jest takie dobre...
Żeby skupić się choć trochę, sięgnął ponownie po zabawkę imitującą członka i dotknął jej z zaciekawieniem. Była przyjemna w dotyku i nawet podniecała go myśl, że niedługo znajdzie się w jego wnętrzu. Nie mogła równać się z penisem Elijaha, ale mogła okazać się przyjemnym substytutem. Louis był też ciekawy, ile podobnych rzeczy znajduje się w szufladzie łóżka. Obiecał sobie, że kiedyś do niej zajrzy.
– Mhm, właśnie tak – wydusił, gdy w jego dziurce znalazły się dwa palce mężczyzny. Było to specyficzne i bardzo intensywne uczucie, bo jego wnętrze było ostatnio osamotnione. Jakoś rzadko miał ochotę, by samemu pieścić się w podobny sposób.
Chciał jakoś sięgnąć do kochanka, by móc go chociaż objąć, skoro nie mógł mu się w żaden sposób odwdzięczyć, ale w tej pozycji nie było to możliwe. Mógł tylko leżeć i brać, co wydawało mu się dosyć egoistyczne, choć gdy spoglądał na twarz Elijaha, dochodził do wniosku, że tylko on tak myślał. Mężczyzna był niesamowity – wyglądał tak, jakby to on był pieszczony, a nie odwrotnie.
– Też cię kocham... – wymamrotał, całkowicie urzeczony zachowaniem kochanka.


Koss Moss - 2018-12-24, 00:36

Rozciągnął go starannie, wprawnymi palcami przygotowując na coś większego. Potem użył lubrykanta, ale nie tak, jak zawsze: przytknął tubkę do dziurki chłopca i wycisnął chłodną maź bezpośrednio do środka, cały czas obejmując i podtrzymując młodzieńca za brzuch.
  ― Shhh ― mruknął, gdy Louis wzdrygnął się pod wpływem zimna. ― Spokojnie, skarbie.
Sięgnął po zabawkę i uśmiechnął się z błyskiem w oku. Louis jeszcze nie wiedział, co go czeka; i jak dalece zabawki erotyczne są w stanie przewyższyć konwencjonalny orgazm.
Jeśli Louis był skory oddać swoje ciało w jego wprawne ręce i pozwolić sobie wszystko pokazać, Elijah był więcej niż gotów zademonstrować mu, jak wielką rozkosz może odczuć i jak bardzo się w niej zapomnieć.
Pozwolił, by chłopiec osunął się w dół i spoczął pośladkami na jego udach.
  ― Odwróć się na brzuch ― polecił mu, patrząc, jak w dziurce perli się lubrykant. Było go w środku tak dużo, że prawie wypływał na zewnątrz. ―Wypnij. Tak, dobrze. Och.
Louis jeszcze tego nie widział, nie mógł widzieć, ale Elijah… odczuł to. Bardzo. Tak, jak dawno już nie czuł.
  ― Pupa wyżej.
Przytknął końcówkę zabawki do małego otworu, biorąc głęboki wdech i poprawiając swoją pozycję przez znajomy dyskomfort, który zaczynał z wolna odczuwać.
  ― Powiedz mi, jak bardzo pragniesz, żebym przerżnął twoją małą dziurkę, Lou.
Przełknął ciężko ślinę i przesunął zabawką po całej szczelinie, aż do jąder, rozsmarowując perlistą maź, która wypłynęła z wejścia młodzieńca, gdy jego mięśnie niekontrolowanie się otworzyły.


Blake - 2018-12-24, 00:56

Louis odetchnął głęboko i oparł się na przedramionach, wypinając się najbardziej, jak potrafił. Na razie nie czuł dyskomfortu, ale wiedział, że później będzie musiał zmienić pozycję ze względu na plecy. Na razie jednak nie narzekał, maksymalnie podniecony i rozgrzany działaniami kochanka.
Czuł lekką niepewność przed tym "dodatkiem", który miał zaraz wylądować w jego tyłku, ale to tylko zwiększało jego podniecenie. Był nawet trochę tym podekscytowany!
– Nawet sobie nie wyobrażasz – szepnął, myśląc teraz bardziej o penisie mężczyzny, niż o zabawce. Przymknął oczy i wyobraził sobie, jakby to było, gdyby znów poczuł to przyjemne wypełnienie w postaci członka kochanka. Aż cały zadrżał na samą myśl. – Zrobiłbym wiele, żebyś po prostu wsunął się we mnie i mnie przerżnął. Ale… – Oblizał wargi. – Zabawka też wystarczy. Tylko zrób to szybko, proszę.


Koss Moss - 2018-12-24, 01:06

  ― Jak sobie życzysz ― wychrypiał gardłowo i naprowadził zabawkę znów na jego dziurkę. Ujął go za biodro, podtrzymując w górze i zarazem odciążając mięśnie i kręgosłup młodzieńca. Naparł, z mlaśnięciem i bez większego kłopotu zatapiając zabawkę w rozciągniętej dziurce.
  ― Och.
Znów wziął głębszy wdech, zadzierając lekko podbródek. Władczym gestem pociągnął chłopca nieco bliżej, nadziewając go mocniej na ciepłe tworzywo. Zagryzł dolną wargę i zmrużył oczy, obracając obiekt tak, by jego zagięta końcówka znalazła się dokładnie tam, gdzie powinna. Poczuł od razu, kiedy tak się stało.
  ― Widzisz? Całkiem… sprytna… konstrukcja.
Uśmiechnął się oszczędnie i puścił zabawkę, ujmując chłopca oburącz za biodra.
  ― Możesz się teraz ułożyć wygodnie. Powoli. Spokojnie. Na boku.
Elijah też się położył, tuż za chłopcem. Objął go, dotykając jego szyi i przesuwając kciukiem po pulsującej arterii. Wargami musnął kark.
Drugą ręką sięgnął w dół, przytrzymując zabawkę przed wysunięciem przez zaciskające się coraz mocniej mięśnie.
  ― Zrelaksuj się. Zaraz… poczujesz.
Uniósł głowę wyżej i zagryzł delikatnie szczupłą szyję, jednocześnie przekręcając delikatnie element u nasady urządzenia.
Zabawka zaczęła cicho wibrować i chociaż nie były to mocne wibracje, Louis z pewnością bardzo je odczuł.
Tak bardzo, że Elijah zaśmiał się cicho i wtulił nos w jego ucho, odrobinę zmniejszając moc.
  ― Rozkoszny jesteś, Lou ― wymruczał prawie czule. ― Cały drżysz.
Zsunął dłoń z jego szyi na smukłą ptaszynę i objął ją pewnie, a wibracje znów przybrały na sile.


Blake - 2018-12-24, 01:19

Louis przygryzł dolną wargę, czując przyjemne wypełnienie, za którym tak bardzo zdążył się stęsknić. Musiał przyznać, że był pozytywnie zaskoczony, w szczególności, gdy końcówka zabawki stymulowała jego prostatę, co rusz wywołując u niego ciche jęki. Ale to, co stało się później…
Nie był na to przygotowany! Krzyknął głośno, aż samemu zawstydzając się własną reakcją. A jego wstyd tylko zwiększył się, gdy usłyszał cichy śmiech kochanka. Ale jak mógł inaczej zareagować na coś tak intensywnego? Miał wrażenie, jakby całe jego wnętrze nagle zaczęło wibrować!
– Cholera… – wydusił, faktycznie drżąc na całym ciele. – To jest takie... Boże. – Aż się zaśmiał z własnych reakcji, z trudem łapiąc oddech. – Czemu nie zrobiliśmy tego wcześniej...?
Poruszył delikatnie biodrami i naparł mocniej na klatkę piersiową kochanka, chcąc być jeszcze bliżej. Czuł jego ciało bardzo blisko i przez to miał wrażenie, jakby faktycznie nic ich nie dzieliło, a w środku czuł coś więcej niż tylko wibrujący substytut.
– Mhm, jeszcze trochę i... och.


Koss Moss - 2018-12-24, 01:29

  ― Och, Lou, skarbie, nie sądziłem, że mógłbyś tego chcieć.
Elijah atakował zachłannie szyję młodego kochanka, jego policzki i uszy. Lizał, gryzł i ssał, odnajdując równowagę między bólem a rozkoszą. Za pomocą dłoni poruszał zabawką w tył i w przód. Wiedział, że mógłby doprowadzić go na szczyt w klika sekund, ale rozkładał przyjemność, bowiem im dłużej trwała, tym potężniejszy był orgazm na końcu.
  ― Mój, och, maleńki.
Zwiększył wibracje i chłopiec nie był już w stanie wydusić z siebie składnego zdania. Jego brwi uniosły się, wargi rozwarły szeroko; Elijah przywarł do jego pośladków swoim kroczem, swoim półsztywnym kutasem.
Pozwolił mu to poczuć, nim pchnął go do przodu, zmuszając do położenia się na brzuchu. Położył się na nim i otarł twardniejącym wybrzuszeniem, wgryzając się w delikatne ramię.
Ścisnął mocno jeden z pośladków, kiedy Louis jęczał słabo i kwilił w pościel.
W końcu zabawka wypadła, wypchnięta przez naprężone do granic możliwości mięśnie.
Elijah pociągnął w dół bieliznę. Nie miał na sobie prezerwatywy, nie miał nic.
Przylgnął ustami do spoconego karku chłopca i wtargnął w niego jednym płynnym ruchem, szybko, jakby bał się, że za chwilę…
  ― Oooach ― wydusił i szarpnął biodrami. I drugi raz. I jeszcze raz. I… doszedł, wtulając twarz we włosy chłopca.
Spuścił się w nim, dysząc jak po długim biegu.


Blake - 2018-12-24, 01:41

Sam nie był pewien, co doprowadziło go do końca – nieustająca stymulacja prostaty przez to wspaniałe urządzenie w połączeniu z tymi gorącymi wargami, które z pewnością zostawiły na nim mnóstwo śladów, czy może czucie tego półsztywnego penisa ocierającego się o jego pośladki. Doszedł jednak gwałtownie na pościel, dysząc jak po przebiegnięciu maratonu i prężąc się pod tym silnym ciałem, które z takim zapałem napierało na niego…
– Och!
Nie był przygotowany na wtargnięcie tego wielkiego członka, gdy zabawka sama wypadła, wyparta przez mięśnie. Nawet nie myślał o tym, że Elijah może być w stanie…! I choć nie trwało to długo, bo mężczyzna zaskakująco szybko doszedł, to jednak Louis nie mógł porównać tego z niczym innym – jeszcze nigdy nie robili tego bez prezerwatywy; nigdy nie czuł jego nasienia w swoim wnętrzu.
– Ty… – Oblizał wargi, zaskoczony i… zachwycony tym uczuciem. Chciał więcej i częściej. – Boże, Elijah…
Nawet nie wiedział, co powiedzieć. Przeżył niesamowicie intensywny orgazm, który zaraz został wyparty z jego umysłu przez członka, za którym tak tęsknił. I do tego bez zabezpieczenia! To sprawiło mu jakąś niesamowicie perwersyjną przyjemność. Sam nie potrafił tego zrozumieć, ale czuł się w tym momencie doskonale. I nawet nie przeszkadzało mu, że mężczyzna skończył tak szybko, jak nastolatek.


Koss Moss - 2018-12-24, 01:49

Elijah leżał na nim przez chwilę, częściowo wspierając się o materac, i powoli odzyskiwał oddech. Potem w końcu wysunął się z chłopca i wyprostował się, cały spocony. Potarł czoło, przysiadając na brzegu łóżka. Odwrócił się przez ramię, westchnął ciężko.
  ― Wybacz. Poniosło mnie ― powiedział po dłuższym momencie. ― Tak dawno już nie…
Przymknął oczy, odwrócił się na powrót i pochylił się do przodu.
  ― Lou ― mruknął w końcu cicho ― badasz się?


Blake - 2018-12-24, 01:59

– Hej, przecież nic się nie stało... – Uśmiechnął się szeroko i zacisnął tyłek, żeby sperma z niego nie wypłynęła, nawet jeśli pościel i tak była do zmiany. Zaraz też przekręcił się na bok i podsunął do mężczyzny, układając dłonie na jego ramionach. – To było niesamowite.
Uśmiech szybko jednak spłynął z jego twarzy, kiedy usłyszał pytanie kochanka. Przełknął ślinę.
– Robili mi badania w szpitalu, po pobiciu – mruknął. – Jestem czysty, ale.... Chyba nie myślisz, że mógłbym cię czymś zarazić...?
Jemu nawet nie przyszło do głowy, by zadać podobne pytanie. Z góry założył, że Elijah powiedziałby mu, gdyby był na coś chory, choć mogło to być bardzo naiwne, patrząc na to, jak niewiele mu mówił.


Koss Moss - 2018-12-24, 02:08

Pokręcił głową.
  ― Nie, ale tak łatwo jest złapać jakieś paskudztwo. Nie tylko przez stosunek ― westchnął i objął Louisa ramieniem, zagarniając do swojej piersi. Ucałował jego wargi, by udobruchać go, zmazać tę kwaśną minę. ― Lepiej więc od czasu do czasu wybrać się do szpitala i przebadać się na wszystko. Zawsze jest pewne ryzyko, uczyli was chyba o tym na jakiejś biologii, co?
Pogładził wilgotne włosy młodzieńca, a potem sięgnął po wibrującą nadal cicho zabawkę i wyłączył ją. Uśmiechnął się lekko do młodzieńca.
  ― Skoczmy pod prysznic.


Blake - 2018-12-24, 02:17

– Uczyli – mruknął. – I wiem, Elijah. Nie jestem głupi. – Pocałował go delikatnie w policzek. – Ale jestem zdrowy. Nie musisz się przejmować, że cię poniosło.
Kiwnął głową i razem podążyli do łazienki, gdzie zaraz weszli pod prysznic i Louis z przyjemnością oparł się o kochanka, zarzucając mu ramiona na szyję.
– Właściwie, podobało mi się to – szepnął, kiedy Elijah włączył wodę i ustawił odpowiednią temperaturę. – Że doszedłeś we mnie. – Doprecyzował. – To było takie... intensywne.
Zagryzł dolną wargę i zerknął w dół, na tego dużego, ciężkiego członka, który znajdował się teraz w spoczynku.
– Myślisz, że to był tylko... jednorazowy przypadek?


Koss Moss - 2018-12-24, 02:35

Elijah wziął głęboki wdech i uśmiechnął się odrobinę krzywo.
  ― Nie wiem ― przyznał. ― Ostatnio miewam chwile, kiedy o sobie przypomina. Być może jesteśmy na dobrej drodze.
Położył dłoń na policzku Louisa i pogładził go kciukiem.
  ― Mam nadzieję, że jesteśmy. Wolałbym móc zadowolić swojego kochanka jak normalny mężczyzna.


Blake - 2018-12-24, 02:45

– I zadowalasz – szepnął, patrząc na niego jak zakochany szczeniak. Nie potrafił oderwać wzroku od jego twarzy. Znów był nim całkowicie urzeczony i wydawał się zapomnieć o problemach, które wciąż pozostały nierozwiązane. – Dziś było niesamowicie i tęsknię za tym, ale już ci to kiedyś mówiłem – seks wcale nie jest najważniejszy.
Uśmiechnął się do niego szczerze, choć jednocześnie pomyślał, że seks był chyba jedyną sferą ich życia, w której doskonale się dogadywali, co było wręcz paradoksalne, patrząc na upodobania mężczyzny w tym aspekcie.
Louis pospiesznie opłukał swoje ciało i wypłukał się z nasienia, zupełnie nie przejmując się obecnością kochanka. Wydawał się zupełnie nieporuszony, jakby robił to od lat, choć to był ich pierwszy raz w podobnej sytuacji.
Gdy wyszli spod prysznica i Elijah podał mu ręcznik, chłopak stanął przed lustrem i obejrzał swoją szyję. Aż się zaśmiał na widok licznych śladów. Z pewnością szybko nie znikną.
– Faktycznie cię dziś poniosło...


Koss Moss - 2018-12-24, 02:52

Elijah stanął za nim i wziął między zęby górną część jego ucha. Zagryzł ją lekko, mrużąc oczy i obejmując ciało kochanka od tyłu.
  ― Każdy będzie wiedział, że jesteś mój ― wyszeptał, po czym złożył jeszcze jeden, znacznie delikatniejszy pocałunek na szyi chłopca. Zakończył go jednak nieco bolesnym ukąszeniem.
  ― Nie potrafię się powstrzymać ― wyjaśnił, gdy chłopiec jęknął boleśnie. ― Jesteś taki apetyczny, że mógłbym cię zjeść.
Znów szarpnął zębami jego skórę i wyprostował się, zsuwając dłonie po bokach młodzieńca na jego biodra.
  ― Chyba mam ochotę zrobić ci coś jeszcze.


Blake - 2018-12-24, 03:03

– Lubię być twój – przyznał, choć nie było to zaskoczeniem dla żadnego z nich. Louis często to powtarzał i zawsze brzmiał przy tym bardzo pewnie, jakby naprawdę w jakiś sposób go to kręciło.
Jęknął, czując kolejne ugryzienie i wyprężył się w ramionach kochanka.
– Tak? – Zaśmiał się cicho. – Mów mi więcej. Moje ego nie ma dość.
Pozwolił sobie na trochę żartobliwy ton, ale zaraz zmrużył oczy i zagryzł dolną wargę. Spojrzał na odbicie mężczyzny i uśmiechnął się dość... zalotnie. Chyba po tak długiej przerwie on też nie miał jeszcze dość.
– Mhm... – wymruczał, delikatnie wypychając biodra w tył. – A co?


Koss Moss - 2018-12-24, 03:12

Elijah przesunął nosem po jego łopatce, przeciągnął wargami po karku i w końcu oparł podbródek o ciemne włosy.
  ― Chciałbym cię trochę podręczyć ― wyznał. ― Ale w przyjemny sposób. Nie wiem tylko, jak daleko mógłbym się posunąć. Czy pozwoliłbyś mi na przykład… związać cię, delikatnie, satynową liną. Czy zaufałbyś mi na tyle, żeby oddać mi się w taki sposób. Być całkowicie zależnym.


Blake - 2018-12-24, 11:04

– Kochanie, powinieneś wiedzieć, że ufam ci bezgranicznie – powiedział cicho i odchylił głowę, by cmoknąć go w podbródek. – Mówiłem ci na początku, że będziemy mogli spróbować kilku rzeczy, ale chyba za bardzo przestraszyłeś się mojej reakcji na to podduszanie, żeby próbować czegoś innego… – Uśmiechnął się z rozczuleniem, patrząc na ich wspólne odbicie w lustrze. – A ja nie chcę zmuszać cię do rezygnowania ze wszystkiego, co lubisz... – Spuścił wzrok. - I nie chcę, żebyś szukał tego u kogoś innego…
Obrócił się w jego ramionach i objął jego twarz dłońmi.
– Spróbujmy z tym wiązaniem. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.


Koss Moss - 2018-12-25, 03:16

Elijah pokręcił powoli głową.
  ― Przypuszczałem, że nie lubisz wykraczać poza konwencje ― mruknął. ― Wszystko na to wskazywało. Szkoda, że nie porozmawialiśmy o tym wcześniej.
Ujął go za dłoń i poprowadził ostrożnie z powrotem do sypialni. Obdarzył go kolejnym głębokim pocałunkiem, władczo przytrzymując jego biodra blisko własnych. Potem przesunął dłonie na pośladki Louisa, uśmiechając się kątem warg.
Linę, jak się okazało, jednym ruchem oddzielił od obudowy łóżka. Przez cały czas tu była, widoczna dla oczu, pozornie jako element mebla, a jednak mająca praktyczne zastosowanie. Była czarna, delikatnie błyszcząca i wyglądała na gładką. Elijah utwierdził chłopca w tym wrażeniu, przesuwając nią w zgięciu po różowym policzku chłopca.
  ― Miłe, prawda? ― mruknął łagodnie. ― Zaczniemy od twoich… kostek, maleńki, a ty powiesz mi, kiedy poczujesz, że nie chcesz iść dalej.
Delikatnym, ale stanowczym naciskiem na ramiona skłonił Louisa do przysiadu na brzegu łóżka, a potem uklęknął przed nim, patrząc mu w oczy.
Ujął jego bose nogi w kostkach i, nie przerywając kontaktu wzrokowego, zaczął nieśpiesznie obwiązywać.


Blake - 2018-12-25, 12:24

Obrzucił łóżko zaciekawionym wzrokiem, zanim obrócił się w stronę Elijaha, uśmiechając się szeroko.
– Ile jeszcze sekretów kryje to łóżko? – zapytał z rozbawieniem, marszcząc brwi, kiedy jego kostki zaczęły być obwiązywane.
Doświadczenie Elijaha było oczywiste. Wszystko robił sprawnie i bardzo delikatnie. Louis sam jeszcze nie wiedział, co z tego wyniknie, ale na razie nie był zniechęcony. Po prostu przyglądał się z zainteresowaniem ruchom kochanka i cieszył się, że może chociaż w ten sposób sprawić mu przyjemność.
– Jest w porządku – szepnął i spróbował poruszyć nogami, ale było to prawie niemożliwe. Nie czuł się jednak tym zaniepokojony. Ufał Elijahowi. – Możesz kontynuować.


Koss Moss - 2018-12-26, 02:15

Gdy skończył z kostkami, zajął się kolanami. Uśmiechał się przy tym enigmatycznie. Sznur obejmował kolejne partie młodzieńczego ciała, aż w końcu Elijah dotarł do piersi, na której zawiązał go w wysublimowany sposób, okalając każde z ramion i krzyżując linę na łopatkach. Robił to wszystko powoli, bez pośpiechu, oddychając równo i patrząc bardzo, bardzo uważnie.
  ― I twoje ręce, je też chciałbym związać ― wyszeptał, delikatnie popychając Louisa, by się położył. ― Wyglądasz tak pięknie.
Louis nawet nie potrafiłby sobie wyobrazić, jaki widok sobą teraz przedstawiał. Lina prezentowała się na jego ciele obłędnie, wywierając nacisk i eksponując jędrność skóry.
  ― Moje piękne maleństwo.
Elijah oblizał wargi i związał jeden z nadgarstków chłopca z górną częścią przegubu drugiej ręki.
  ― Powiedz mi, jak się z tym czujesz.


Blake - 2018-12-26, 14:37

Louis uśmiechnął się ze skrępowaniem, bo niektóre określenia Elijaha były czasem zawstydzające. Maleństwo – zupełnie jakby był małym dzieckiem. Ale z drugiej strony wiedział, że w ten sposób mężczyzna okazywał mu swoje uczucia i podobało mu się to. Tylko czasem... czasem po prostu go krępowało.
Było dziwnie. Kiedy Elijah mówił o wiązaniu, Louis trochę inaczej sobie to wyobrażał. Nie sądził, że kochanek obwiąże go całego tą liną... Ale widział wyraz jego twarzy. Znał go doskonale, by poznać, że naprawdę mu się podoba taki związany i zdany na jego łaskę. A on lubił mu się podobać.
– Dziwnie – przyznał szczerze i zagryzł dolną wargę. – Nie źle, ale dziwnie. Co chcesz ze mną zrobić?


Koss Moss - 2018-12-26, 18:59

  ― Coś nieprzyzwoitego ― odparł Elijah i pociągnął za jeden ze sznurów, podciągając chłopca nieco do góry, tak, że Louis musiał opierać się na materacu na kolanach. Mężczyzna wspiął się na łóżko i stanął na nim na chwilę, by sprawnie zaczepić linę o hak na suficie.
Cofnął się i przyjrzał delikatnie podwieszonemu Louisowi, w zamyśleniu pocierając kciukiem dolną wargę.
  ― Wygodnie? ― zapytał w końcu.
Choć pozycja była dziwna, kręgosłup Louisa był odciążony przez gładką linę. Młodzieniec po prostu swobodnie wisiał w swojej sznurowej uprzęży; mógł swobodnie zawierzyć jej w utrzymywaniu całego ciężaru jego ciała.
  ― To dobrze.
Elijah obszedł łóżko i znów pochylił się nad szufladą. Louis choćby chciał, nie mógł wychylić się na tyle, by dojrzeć jej zawartość.
Mężczyzna przerzucał obiekty, których najwyraźniej było tam wiele, jakby nie potrafił się zdecydować.
  ― Zniecierpliwiony? ― mruknął leniwie i wziął coś, ale szybko schował za plecami. W drugiej dłoni miał ciemną przepaskę na oczy. ― Jesteś w stanie zaufać mi jeszcze bardziej?


Blake - 2018-12-26, 21:20

Louis oblizał wargi. Teraz czuł się jeszcze dziwniej i takie podwieszenie wraz ze skrępowanym całym ciałem kojarzyło mu się niekoniecznie dobrze. Nie chciał okazać jednak żadnego niezadowolenia, bo mogło być przecież gorzej, a Elijah… Elijah wydawał się naprawdę zadowolony z tej sytuacji.
Wziął głęboki wdech i spojrzał na opaskę, którą trzymał mężczyzna. Ona akurat najmniej mu przeszkadzała.
– Mhm, wiesz, że tak… – mruknął, bardziej zainteresowany tym, co kochanek trzymał w drugiej dłoni. Nie był zaniepokojony, wiedział, że Elijah nie zrobi niczego wbrew jego woli, ale mimo wszystko zaskoczył go już tym wiązaniem i teraz nie miał pojęcia, czego się spodziewać. – Nie pokażesz mi najpierw, co tam masz, co?


Koss Moss - 2018-12-26, 21:51

Elijah wyciągnął dłoń i przesunął nią po zagłębieniu, jakie wyznaczał na gładkich plecach kręgosłup młodzieńca.
  ― Nic strasznego ― zapewnił, a potem pochylił się lekko i położył przed chłopcem dość cienkie, ale długie dildo przytwierdzone do czarnej, owalnej skrzynki. Pogładził chłopca jeszcze raz, a potem uniósł ręce i powoli przewiązał mu oczy.
  ― Jestem pewien, że to będzie dla ciebie bardzo przyjemne.
Zamilkł i odsunął się o dwa kroki. Przyjrzał się kochankowi, który był teraz całkowicie zdany na jego łaskę i pewnie nawet nie potrafił określić, gdzie dokładnie znajduje się Elijah.
  ― Jak się teraz czujesz?
Bezszelestnie zabrał zabawkę z łóżka i sięgnął po lubrykant, nie śpiesząc się.
Dla Louisa czas płynął pewnie jeszcze wolniej.


Blake - 2018-12-26, 22:16

Zadrżał, czując dotyk kochanka i sapnął, kiedy jego oczy zostały zasłonięte przez opaskę. Zagryzł dolną wargę i spróbował wyczuć jakiś ruch obok siebie, ale nie potrafił wystarczająco się skupić. Napiął się trochę, czekając na cokolwiek, ale Elijah najwyraźniej wciąż na coś czekał, bo czas mijał, a Louis nie czuł… niczego.
– Um… dobrze. – Oblizał dolną wargę i zaśmiał się trochę nerwowo. – Tylko trochę niecierpliwie, jak zwykle. Możesz mnie pocałować…? Proszę.
Podobało mu się, jak Elijah do tego podchodził, z jaką delikatnością go traktował. To było przyjemne, nawet jeśli wciąż czuł się nieco dziwnie, będąc podwieszonym na haku.


Koss Moss - 2018-12-26, 22:50

Elijah nic nie odpowiedział, ale już po chwili Louis poczuł jego dotyk na swoim podbródku. Mężczyzna uniósł głowę młodzieńca i pocałował zachłannie jego wargi, przez dłuższą chwilę delektując się ich słodkim, młodym smakiem.
Potem wyprostował się, ścisnął lekko policzki Louisa i obszedł łóżko, by stanąć za nim.
Sięgnął po lubrykant i otworzył go, po czym wycisnął sobie na dłoń i rozgrzał.
Mokrą dłonią sięgnął do ptaszyny Louisa, upewniając się, że uniesie się pod wpływem jego poczynań. Uśmiechnął się kątem warg, wyczuwając, jak pulsuje.
Louis mógł nie wyglądać na przekonanego, ale jego ciało takie było.
Elijah dotknął go również z tyłu. Młodzieniec poczuł coś twardego na swojej dziurce. Na początku mogło mu się wydawać, że to zabawka, którą pokazał mu kochanek, ale jeśli tak, to dość szybko został wyprowadzony z błędu.
Poczuł w sobie coś małego, okrągłego i ciepłego. Elijah dopchnął obiekt drugim, nic nie mówiąc. Obie kulki nasmarowane żelem zatopiły się w ciele chłopca z mlaśnięciem.


Blake - 2018-12-26, 23:11

Louis sapnął i zadrżał, czując w środku coś ciepłego, okrągłego…
– Och.
Kulki analne. Elijah musiał je przed nim schować, żeby znów go zaskoczyć. Jak zawsze.
– To jest… – Zawahał się, bo sam nie wiedział, jak to powiedzieć. Kulki były przyjemne i delikatnie pieściły jego wnętrze, ale po tym, jak wcześniej miał w sobie dildo i członka kochanka, tak teraz czuł się bardzo otwarty i było mu mało.
Spróbował się poruszyć, ale nie było po łatwe. Kochanek dobrze wiedział, jak skrępować go, by Louis nie mógł się w żaden sposób przekręcić.
– Więcej… – wydusił w końcu, poddając się. Czuł podniecenie kumulujące się w jego podbrzuszu, a kulki tak przyjemnie go wypełniały… Tylko to było mało. Znacznie za mało.


Koss Moss - 2018-12-26, 23:19

  ― Mój chłopcze, dostaniesz znacznie więcej.
Trzecia, większa kulka, również dość łatwo wśliznęła się w rozciągnięte wnętrze, ale przy czwartej mięśnie stawiły pewien opór. Ostatnia, znajdująca się na końcu łańcucha, była już naprawdę duża. Elijah zagłębiał je w chłopcu spokojnie i z wprawą, przyglądając się, jak dziurka młodzieńca chciwie je wszystkie wchłania.
Sięgnął do jego członka i rozmasował go wprawnie, kontynuując zapełnianie. Szóstą kulkę musiał wepchnąć z użyciem pewnej siły. Pierwsza na tym etapie musiała być już bardzo głęboko.
Elijah westchnął i przystąpił do zatapiania w młodzieńcu przedostatniej.
  ― Już niedużo ― obiecał ochryple. ― Och, naprawdę niedużo, Louis, bądź dzielnym chłopcem i weź ją… Właśnie tak, skarbie. Czujesz się pełny?


Blake - 2018-12-26, 23:32

Mógł się tego spodziewać; mógł domyślić się, że będzie ich znacznie więcej. Ale naprawdę nie spodziewał się, że będzie ich tak dużo i będą wypełniać go tak bardzo. Zupełnie nie znał się na tego typu zabawkach. Oczywiście coś kojarzył, ale to była bardzo słaba wiedza, dlatego Elijah zaskakiwał go na każdym kroku.
– Ooch… Dużo jeszcze? – zapytał, już czując, że więcej nie da rady przyjąć. Był pełny, a do tego pierwsza kulka przyjemnie stymulowała jego prostatę, przez co miał ochotę poruszyć biodrami i wygiąć się jak kot.
Jęknął głośno, zaciskając się mocno na kulkach, jakby chciał je wypchnąć.
– Cholera… –- wydusił, oddychając znacznie szybciej. Miał wrażenie, że przez to, iż nic nie może zobaczyć, czuje wszystko znacznie intensywniej. – Bardzo pełny… Boże, Elijah. Już nie dam rady więcej.


Koss Moss - 2018-12-26, 23:39

  ― Została już tylko jedna. Nie dasz rady, skarbie? Nie spróbujesz?
Elijah przesunął palcami po jego kręgosłupie, posyłając w niego serię dreszczy. Gładził Louisa, dopóki ten nie uspokoił się i nie przyzwyczaił odrobinę do wypełnienia.
  ― Naprawdę ostatnia. Byłoby szkoda przerywać teraz ― namówił go łagodnie, palcem drugiej ręki przytrzymując kulki, aby Louis ich z siebie nie wypchnął.
Och, jeszcze nie.
Znów uśmiechnął się lekko, widząc, że chłopiec zaczyna ulegać presji. Odebranie ofierze tak ważnego bodźca, jakim był wzrok, w porównaniu z unieruchomieniem ciała, nawet w najbardziej nieprzekonanych często budziło w końcu uległą naturę.
  ― Dostaniesz nagrodę, mój słodki ― szepnął łagodnie i czule, jak do spłoszonego zwierzątka. ― I obiecuję, że nie będzie bolało.


Blake - 2018-12-26, 23:58

Louis zmarszczył brwi, doskonale wiedząc, że Elijah próbuje nim manipulować. Robił to tak często, że nawet nie zrobiło to na szatynie wrażenia. A jednak i tak uległ i spróbował. Chciał się dla niego postarać, by kochanek był zadowolony.
– Mhm… spróbuję – szepnął, oddychając głęboko. Czuł dreszcze na całym ciele nie tylko przez dotyk mężczyzny, ale też przez maksymalnie rozciągnięte mięśnie. Nie wiedział, gdzie miał zmieścić kolejną kulkę, bo wydawało mu się to niemożliwe, ale skoro chciał postarać się dla kochanka… – Dobra, możesz… Och. Elijah!
Louis zaklął i odruchowo ścisnął kulki, nie pozwalając na wciśnięcie dodatkowych centymetrów. To naprawdę było dużo. I zabolało, choć mężczyzna obiecał, że niczego nie odczuje.


Koss Moss - 2018-12-27, 00:17

Elijah natychmiast pochylił się i chwycił okrągły uchwyt na końcu zabawki zębami. Ukłucie bólu było chwilowe, ponieważ już w następnej chwili pociągnął kulki w swoją stronę, dając ulgę napiętym mięśniom. Patrzył, jak na pozór niechętnie wypuszczają z siebie każdą z kulek, a widok ten działał na niego niezwykle pobudzająco.
Zabawka uderzyła miękko o materac. Z dziurki wylał się tylko nadmiar lubrykanta.
  ― Nie było chyba tak źle, skarbie ― powiedział łagodnie. ― Jak na twój pierwszy raz, było wręcz idealnie. Obiecałem ci nagrodę. Dostaniesz ją. Poczekaj na mnie, to nie zajmie długo.
Wyciągnął dłoń, by wpleść ją w miękkie włosy Louisa, i nachylił się do jego ust.
  ― Dobrze, aniołku? ― zapytał. ― To zajmie krótką chwilę.


Blake - 2018-12-27, 00:37

Louis odetchnął głęboko.
– Nie, nie było – szepnął. – Było przyjemnie, ale ta ostatnia to już trochę za dużo…
Uśmiechnął się delikatnie, bo nie czuł, by Elijah był nim w jakiś sposób zawiedziony. Zastanawiał się nawet, czy mężczyznę choć trochę to podnieciło. Chciałby, żeby tak było. I chciałby znów go zobaczyć.
Miał ochotę zapytać, dokąd kochanek się wybiera i co jeszcze chce zrobić, ale ostatecznie zrezygnował i zamiast tego wyciągnął język i liznął jego usta, kiedy poczuł go blisko.
– Wracaj do mnie szybko…
Wciąż był podniecony, ale nie było to tak duże podniecenie, jak wcześniej, kiedy Elijah ocierał się o niego i był po prostu blisko. To on działał na Louisa najbardziej.


Koss Moss - 2018-12-27, 00:47

  ― Zostawię ci coś, żebyś tak bardzo nie tęsknił ― szepnął Elijah i wsunął w jego dziurkę znany już Louisowi obiekt. Uruchomił go, przekręcając nasadę i pokój wypełnił się cichym brzęczeniem. Dźwięk zamykanych drzwi uświadomił Louisowi, że został sam.
Elijah wrócił po chwili, choć dla młodzieńca pewnie była to wieczność. Nie było go może dwie minuty.
Stanął w drzwiach i uśmiechnął się, widząc, jak bardzo drżą uda Louisa. Zabawka już prawie się z niego wysunęła. Złapał ją w ostatniej chwili, nim uderzyła o materac, i wyłączył.
  ― Twoja nagroda, tak.
Obszedł łóżko i zsunął bieliznę, wydobywając półsztywnego penisa.
  ― Naprawdę na nią zasłużyłeś.
Ujął go za policzek i obrócił delikatnie jego głowę. Louis bez wątpienia poczuł znajomy zapach. Sekundę później poczuł jego gorący dotyk na swoich ustach.


Blake - 2018-12-27, 01:04

Wibrator działał na niego znaczenie bardziej pobudzająco niż kulki. Louis nie mógł powstrzymać cichych jęków, które co rusz opuszczały jego usta, choć nawet jakoś specjalnie się nie starał. Elijah i tak nie mógł go usłyszeć, skoro opuścił pomieszczenie.
Gdy mężczyzna wrócił, chłopak znów był maksymalnie podniecony. Czuł, że jego członek jest w pełnej gotowości i gdyby mężczyzna teraz się nim zajął, z pewnością by doszedł. Nic takiego jednak się nie stało. Zamiast tego poczuł znajomy zapach, od którego zakręciło mu się w głowie, i gorący organ tuż przy swoich ustach. Nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu.
– Naprawdę ci się podobało... – szepnął, zadowolony, że ta zabawa z wiązaniem i kulkami doprowadziła mężczyznę do takiego stanu. Naprawdę za nim tęsknił. I to była nagroda dla nich obu.
Rozchylił chętnie usta i wysunął język, a kiedy poczuł na nim ciężką główkę, od razu zacisnął na niej wargi i zassał się jak na najlepszym smakołyku. Aż zamruczał z przyjemności, sam zaskoczony podnieceniem, które odczuł przez samo lizanie i ssanie członka kochanka. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że uwielbiał to robić; uwielbiał sprawiać Elijahowi przyjemność.
Chciał objąć go dłonią, ale nie było to możliwe przez linę, która go krępowała, więc musiał poradzić sobie samymi ustami. Rozchylił je najszerzej jak potrafił i pozwolił mężczyźnie pieprzyć swoje usta tak, jak ten tego pragnął.


Koss Moss - 2018-12-27, 01:12

Zrobił to, przytrzymując chłopca za włosy, choć za nie nie ciągnąc. Poruszał biodrami, pieprząc usta młodzieńca, jednak nigdy do samego końca. Dziś nie było takiej potrzeby. Wystarczyło kilkanaście płytkich pchnięć, by zaczął ciężko dyszeć i zaciskać palce coraz mocniej. Chciał się wycofać, chciał rozegrać to zupełnie inaczej, i chociaż to pierwsze mu się udało, w drugim poległ, gdy tylko bowiem cofnął się o krok, sperma wystrzeliła niezbyt obficie z nabrzmiałego organu, lądując na twarzy Louisa i częściowo na opasce.
Sapnął, otarł czoło i puścił włosy chłopca, zsuwając dłoń na jego kark, a potem na plecy. Znów obszedł łóżko, tym razem trochę chwiejnie, i podniósł coś z materaca.
Uruchomił zabawkę, która tym razem narobiła sporego hałasu. Dźwiękiem przypominała trochę wiertarkę.
Elijah westchnął i wyłączył ją, po czym przesunął jej końcem po skórze między pośladkami Louisa.
  ― To ― szepnął odrobinę zmęczonym, bardzo ochrypłym, seksownym głosem ― ci się spodoba, Lou.


Blake - 2018-12-27, 01:30

Louis sapnął, kompletnie nie spodziewając się tego, że Elijah dojdzie, choć czuł, jak organ pulsował w jego ustach. Sądził jednak, że mężczyźnie uda się opanować, kiedy się wysunie.
Oblizał wargi, zlizując kropelki spermy i wymamrotał coś niezrozumiałego, choć brzmiało to trochę tak, jakby Louis trochę się rozczarował. I faktycznie tak było. Był już zmęczony, mocno podniecony i myślał, że w końcu kochanek wsunie się między jego pośladki i będzie się z nim kochał tak, jak nastolatek tego pragnął. Tych kilka wcześniejszych pchnięć to było dla niego zdecydowanie za mało.
– Miałem nadzieję, że tym razem poczuję ciebie... – mruknął, nie kryjąc rozczarowania w swoim głosie.
Zacisnął dziurkę kilka razy, zanim całkowicie się rozluźnił, choć jego brwi pozostały zmarszczone. Nie spodobał mu się dźwięk, który usłyszał.
Chciał już dojść, a później położyć się i odpocząć.


Koss Moss - 2018-12-27, 01:41

Louis bardzo szybko się niecierpliwił, a to kolidowało z preferencjami Elijaha, który lubił robić podczas jednego stosunku wiele rzeczy i nie zawsze zależało mu na jak najszybszym przejściu do sedna. Widać było i słychać po Louisie i jego tonie, że chłopiec nie jest szczególnie pozytywnie nastawiony do kontynuacji. Liczył chyba na konwencjonalny seks, i cóż, pewnie by do niego doszło, gdyby nie problemy mężczyzny.
Nie był w stanie zadowolić Louisa, kiedy jego członek działał tak przewrotnie i nieprzewidywalnie; kiedy nie mógł w najmniejszym stopniu zapanować nad momentem spełnienia.
  ― Cóż ― mruknął, odkładając zabawkę. Nikt nie lubi przyznawać się do słabości. On wolał udawać, że od początku zamierzał dojść w taki sposób. ― Wybacz. Zapewne będzie jeszcze okazja.
Przysiadł na materacu obok Louisa i sięgnął po lubrykant. Zrezygnował z wibratora. Nawilżył własne palce, po czym zagłębił dwa z nich w dziurce Louisa. Czując, że jest dość luźna, dołożył trzeci i wszystkie zgiął, by masować już tylko prostatę.
Drugą ręką sięgnął do ptaszyny młodzieńca i objął ją pewnie, a potem zaczął masować, od razu narzucając szybkie tempo z zamiarem doprowadzenia kochanka na szczyt.


Blake - 2018-12-27, 01:58

Louis od razu wyczuł zmianę atmosfery. Nie wiedział, czy chodziło o coś, co wychwycił w tonie kochanka, choć ten pozornie się nie zmienił, czy może o palce, które wylądowały w jego tyłku, choć przecież słyszał, że Elijah przyszykował dla niego coś innego… Ale wyczuł to i miał wrażenie, że go zawiódł. Zanim jednak zaczął się dłużej nad tym zastanawiać, jęknął głośno i wyprężył swoje ciało na tyle, na ile pozwalała mu lina. Mężczyzna doskonale wiedział, jak go dotykać, a poza tym teraz Louis był już tak wrażliwy i wyczulony na każdy dotyk, że wszystko odczuwał znacznie intensywniej. Nic więc dziwnego, że bardzo szybko osiągnął spełnienie, głośno i bez skrępowania je oznajmiając.
– Mhm, to było… – jęknął cicho, czując ostatnie ruchy na swoim wrażliwym członku. – Dobre. Bardzo dobre.
Był wykończony. Te dwa niezwykle intensywne orgazmy i ostatnia huśtawka emocjonalna całkowicie go wyczerpały. A mimo to jedna myśl wciąż nie dawała mu spokoju…
– Jesteś zawiedziony – stwierdził cicho, doskonale wiedząc, że Elijah miał inne plany i wcale nie chciał jeszcze doprowadzić go do orgazmu. Tylko, że Louis nie był jak jego poprzedni partnerzy i nie potrafił wytrzymać długich zabaw, które tak podniecały mężczyznę. Starał się, ale mu się nie udało. Był zbyt niecierpliwy i za bardzo pragnął kochanka, a nie jakichś substytutów.


Koss Moss - 2018-12-27, 02:22

Chłopiec poczuł, jak naprężenie liny zmniejsza się i już po chwili został bezpiecznie opuszczony na miękki materac. Elijah nic nie mówił, tylko zaczął go powoli rozwiązywać, poczynając od pleców i rąk, które skrępował jako ostatnie.
Gdy już Louis był wolny, mógł usiąść i zdjąć przepaskę, zobaczył, że Elijah zmierza do drzwi z naręczem zabawek, z których dziś korzystali lub mieli skorzystać.
Mężczyzna przystanął w progu.
  ― Nie, nie jestem zawiedziony, Lou ― odpowiedział. ― Widziałem, że większość tego, co zrobiliśmy, przypadła ci do gustu. Wiem, że nie zdecydujesz się na wszystko.
Wycofał się do łazienki, żeby umyć zabawki.
Nie czuł potrzeby dyskutowania, dlatego ewentualne próby Louisa zakończyły się fiaskiem.

  ― Francesco.
  ― Co? ― Spacerujący korytarzem mężczyzna odwrócił się przez ramię z kawą w ręku i popatrzył na profesor Ruby. ― To znaczy: tak, profesor Ruby?
Kobieta uśmiechnęła się do niego odrobinę filuternie, choć miała już powyżej sześćdziesięciu lat, ale zaraz spoważniała.
  ― Chodzi o twojego studenta ― powiedziała. ― Bardzo zdolny chłopak. Jedna ze studentek powiedziała mi dziś, że chce zrezygnować.
  ― Kto?
  ― O Dylana. Wiesz może, co się stało, jako opiekun jego roku? Nie było go dzisiaj, ale uważam, że bardzo szkoda by było…
  ― Nie mam pojęcia. Może to jakaś plotka ― westchnął Francesco, przeczesując włosy. ― To specyficzny chłopak, ale spróbuję się dowiedzieć.


Blake - 2018-12-27, 02:44

Dylan naprawdę starał się wziąć w garść i zachowywać na zajęciach tak, jakby nie był zakochany w swoim profesorze, ale okazało się to trudniejsze, niż myślał. Przez kilka miesięcy potrafił to ukrywać i żył swoim marzeniem o mężczyźnie, nawet nie myśląc, że ten może zwrócić na niego uwagę. Ale kiedy ten zaczął go dostrzegać, a później zauważył go także w klubie i doszło do czegoś więcej, Dylan nie potrafił już poprzestać tylko na swoich marzeniach. Myślenie o tym, że już nigdy nie poczuje dotyku Bracciego, go dobijało. Czuł się coraz gorzej. Uczucie do mężczyzny, który wyraźnie go odrzucił, wykańczało go. I może właśnie dlatego przyznał się Jenny, że myśli nad rzuceniem tego kierunku. Coraz częściej wydawało mu się, że to jedyne wyjście z tej sytuacji.
Megan powtarzała mu, że powinien znaleźć kogoś innego, albo przynajmniej się rozerwać. Według niej to by mu pomogło i w końcu zapomniałby o przystojnym historyku. Nie pochwalała jego pomysłu z rzuceniem studiów. Doskonale wiedziała, że Dylanowi podobał się ten kierunek i chciał związać z nim swoją przyszłość. Ale on… On jeszcze nigdy nie czuł czegoś tak silnego i niszczącego, jak uczucie do Bracciego. Był przez to jeszcze bardziej roztargniony i rozkojarzony niż zwykle.
Tego dnia nie pojawił się na połowie zajęć i przyszedł tylko na ostatnie, na których prowadzący nie tolerował nieobecności. Gdy opuścił salę, pożegnał się szybko z Jenny, która patrzyła na niego ze zmartwieniem i ruszył szybko korytarzem, kierując się w stronę wyjścia. Ostatnio dusił się w murach tego budynku i chciał jak najszybciej wyjść.
Skręcił w prawo i zanim się obejrzał, upadł na tyłek, a na jego zielonej koszuli w białe wzorki wylądowała ciepła kawa.
– Moja koszula… – jęknął, patrząc na materiał ze zrezygnowaniem, zanim uniósł wzrok i napotkał ciemne, znajome oczy. Wydał z siebie niezrozumiały dźwięk i zaczerwienił się, szybko zbierając się z podłogi. A tak nie chciał go dziś spotkać…


Koss Moss - 2018-12-29, 18:50

Kawa nie była ciepła – była gorąca i biedny Dylan w pierwszej chwili zdawał się tego nie poczuć, pewnie z powodu szoku. Francesco zaparzył ją chwilę wcześniej, a teraz wylądowała niemal w całości na ciele roztrzepanego studenta.
Mężczyzna błyskawicznie odstawił kubek na parapet i chwycił chłopaka pod ramię, pomagając wstać.
  ― Chodź ― rzucił pośpiesznie, wciągając go do łazienki, gdzie od razu zdarł z niego koszulę, odsłaniając zaczerwienione ciało.
Zacmokał cicho, kręcąc głową; sięgnął po ręcznik jednorazowy i zmoczył go w zimnej wodzie pod kranem. Przyłożył go do oparzonego miejsca, przytrzymując Dylana w miejscu.
  ― Aleś się urządził, Dylan ― westchnął, chłodząc pośpiesznie jego skórę. Na szczęście kawa nie była wrzątkiem, toteż oparzenia były jedynie lekkie, powierzchowne, i zapewne nie pojawią się nawet bąble.
Ktoś zajrzał do łazienki, ale szybko się wycofał. Francesco nie zwrócił na to większej uwagi, zajęty upewnianiem się, czy młodzieńcowi nic się nie stało.
  ― Och, Dylan ― mruknął, odsuwając się w końcu. ― Nie boli, tak?


Blake - 2018-12-29, 19:17

Dylan faktycznie był w szoku i na początku nawet nie zareagował, kiedy mężczyzna wciągnął go do łazienki i zdarł z niego koszulę. Dopiero po chwili zreflektował się i syknął, czując pieczenie na szyi. Kawa rozbryzgała się na różne strony i jej część wylądowała na odsłoniętej szyi, czego pan Bracci chyba nie zauważył.
– Boli – syknął i bez zastanowienia złapał jego dłoń, w której znajdował się mokry ręcznik, i przyciągnął go z powrotem do siebie. Przycisnął jego rękę do swojej szyi, aż wzdychając z ulgą. Reszta ciała była jedynie zaczerwieniona, bo koszula trochę pomogła. Miał szczęście, że to nie był wrzątek.
Oparł się o chłodną ścianę i odsłonił bardziej szyję, żeby mężczyzna miał większy dostęp. Był tak skupiony na pieczeniu na swojej skórze, że nawet nie zdążył pomyśleć o tym, w jak niecodziennej sytuacji się znalazł. I to z panem Braccim!


Koss Moss - 2018-12-29, 20:17

Odgarnął mu włosy i odchylił głowę ostrożnym ruchem dłoni, by skuteczniej chłodzić sparzone miejsce. Odwrócił się przez ramię, gdy kolejna osoba zajrzała do łazienki.
Dylan miał bardzo dużo szczęścia; oparzenia nie były poważne. Podrażniona, zaczerwieniona skóra lekko piekła, ale na pierwszy rzut oka nie stało się nic, co wymagałoby wzywania lekarza.
Francesco odsunął się, by namoczyć zimną wodą kolejny kawałek ręcznika. Znów przyłożył go do szyi chłopaka, przypatrując mu się ze zmarszczonymi brwiami.
  ― Musisz bardziej na siebie uważać. Kiedyś naprawdę możesz zrobić sobie krzywdę, Dylan ― powiedział i wyrzucił ręcznik do kosza, z pewną troską spoglądając na półnagiego młodzieńca. ― Masz jakąś kurtkę czy bluzę?


Blake - 2018-12-29, 20:36

– Ale skąd mogłem wiedzieć, że będzie pan… – Zaciął się, widząc wzrok mężczyzny i westchnął. – Wiem, moja wina. Znowu byłem myślami w innym miejscu.
Spojrzał żałośnie na zniszczoną koszulę leżącą na podłodze, a następnie przeniósł wzrok na swoją nagą klatkę piersiową. To nie był pierwszy raz, kiedy Francesco miał okazję ją zobaczyć, ale z pewnością tamta sytuacja była znacznie przyjemniejsza.
Pokręcił głową. Jechanie autobusem półnago nie było przyjemną wizją. Zresztą, miał plany na później – chciał znów zajrzeć do galerii. Wystawa pana Bracciego wciąż tam wisiała i Dylan był już tam kilka razy, żeby popatrzeć na swój ulubiony obraz. Gdyby Bracci dowiedział się o tych wizytach, wtedy z pewnością uznałby go za świra.
– Nie. – Przymknął oczy. Ostatnio nie miał szczęścia. – Przyjechałem na jedne zajęcia, a było tak ciepło, kiedy wychodziłem z domu… Kurwa.


Koss Moss - 2018-12-29, 20:52

Francesco westchnął cicho.
  ― Cóż, dobrze, poczekaj tutaj ― poprosił chłopca i wyszedł, zostawiając go na kilka minut.
Kiedy wrócił, miał ze sobą ciemną, zapinaną bluzę należącą najwyraźniej do jednego ze studentów.
  ― Tylko przynieś ją jutro, Dylan ― zastrzegł, podając mu ją. Patrzył, jak młodzieniec się ubiera, a potem podnosi swoją mokrą, brudną koszulę. Uśmiechnął się krzywo.
  ― I tak chciałem z tobą porozmawiać, więc jeżeli możesz, podejdź ze mną teraz do mojego gabinetu.


Blake - 2018-12-29, 21:00

Dylan obrzucił bluzę nieufnym spojrzeniem, ale założył ją, bo był to jego jedyny ratunek przed dziwnymi spojrzeniami w autobusie. Poza tym dzięki niej mógł jeszcze dziś wybrać się do galerii. Od dwóch dni krążył mu po głowie pewien pomysł i zastanawiał się nad nim równie intensywnie, co nad rzuceniem studiów i powrotem do rodzinnego miasta.
– Ze mną? – Uniósł brwi i nerwowym ruchem poprawił okulary. – Znowu coś zrobiłem? Albo o czymś zapomniałem…?
Gdy mężczyzna zerknął na chłopaka, który wszedł właśnie do łazienki (obrzucając ich przy tym dziwnym, podejrzliwym spojrzeniem), Dylan dyskretnie powąchał materiał, ale nie wyczuł na nim znajomego zapachu. Niestety.


Koss Moss - 2018-12-29, 21:07

  ― Nie, nic z tych rzeczy ― odpowiedział. ― Chodź ze mną.
Wyszli z łazienki; Bracci zabrał z parapetu kubek z resztką kawy i ruszył na schody.
Chwilę później byli już w gabinecie mężczyzny. Francesco zasiadł za biurkiem i wskazał podbródkiem krzesło przed nim.
  ― Siadaj. Zaczepiła mnie profesor Ruby, wiesz? Martwiła się o ciebie. Podobno myślisz o zrezygnowaniu z tego kierunku, czy to prawda?


Blake - 2018-12-29, 21:19

Dylan zajął miejsce naprzeciwko biurka i zassał dolną wargę. Na początku roku nawet przez myśl by mu nie przeszło, że będzie tak często bywał w tym gabinecie. W ogóle nie wyobrażał sobie, że historyk może go zauważyć wśród tłumu innych, niewyróżniających się studentów. Ale z drugiej strony, gdy przypomniał sobie te nieszczęsne szkice… Gdyby nie one, Bracci pewnie szybko by o nim zapomniał.
– Martwiła się? – Powtórzył, szczerze zaskoczony. Nie spodziewał się, że jakiś wykładowca może się o niego martwić. To było miłe. – Ale skąd ona…? – Zmarszczył brwi i zaraz pokręcił głową, przypominając sobie, że powiedział o tym Jenny. Nie podejrzewał, że dziewczyna może okazać się taką gadułą. – Um, tak, trochę o tym myślę…
Poruszył się nerwowo na krześle i spuścił wzrok. Nie mógł teraz patrzeć na mężczyznę, skoro to właśnie on był powodem podobnych rozmyślań. Gdyby historyk chociaż w pewnym stopniu zdawał sobie sprawę z uczuć, jakie wywoływał w swoim studencie… Ale nie miał o niczym pojęcia, a Dylan nie zamierzał go uświadamiać. I tak za bardzo się przed nim wygłupił.


Koss Moss - 2018-12-29, 21:29

Bracci zmarszczył lekko brwi, obserwując uważnie młodzieńca. Jego mowa ciała wyrażała duże skrępowanie. Był zupełnie inny niż atrakcyjny i pewny siebie chłopak z klubu; czasem niemalże wątpił, że to ta sama osoba.
Mógł się pomylić, zawsze istniała taka szansa. Dylan nigdy nie wspomniał tamtej nocy wprost. Z drugiej jednak strony tak wiele wskazywało na to, że to jednak był on, jego student, że zdziwiłby się, gdyby prawda okazała się inna.
  ― Dlaczego o tym myślisz? Wydawało mi się, że odnajdujesz się na tym kierunku.


Blake - 2018-12-29, 21:43

– Bo odnajduje – mruknął, zastanawiając się, jak powinien odpowiedzieć. Nie spodziewał się, że komukolwiek będzie musiał się tłumaczyć ze swojej decyzji (jeszcze nie podjętej, na dodatek), a tym bardziej że będzie musiał tłumaczyć się temu konkretnemu mężczyźnie, przez którego naszły go takie myśli. – Powód… hm, powód nie do końca jest związany z tym kierunkiem. – Poprawił okulary i uśmiechnął się nerwowo. – To bardziej… osobista sprawa.

Koss Moss - 2018-12-29, 21:52

Francesco wysłuchał go uważnie, nie spuszczając z niego oka. Chłopiec wydawał się mocno skrępowany i niezbyt skory do dalszych zwierzeń. Był dorosły i Francesco niewiele mógł zrobić wobec decyzji, jakie podejmował, ale to zawsze wielka strata dla uczelni, gdy ktoś obiecujący rezygnuje z dalszej kariery.
  ― Nie chcesz o tym rozmawiać?


Blake - 2018-12-29, 22:05

Dylan zwiesił ramiona i uśmiechnął się słabo. Co mógł powiedzieć?
– Proszę mi wierzyć – to pan nie chce o tym rozmawiać. – Pokręcił głową. – Jeszcze nie podjąłem decyzji. Wciąż zastanawiam się nad plusami i minusami. Jeśli zrezygnuję, to pewnie wrócę do rodzinnego miasta, bo niewiele miłych rzeczy mnie tutaj spotkało… – Prychnął. – Zresztą, nieważne. Nie sądziłem, że o każdego studenta tak walczycie na tej uczelni. Muszę przyznać, że to zaskakujące, choć całkiem miłe.


Koss Moss - 2018-12-29, 22:11

Zdziwił go ten pewnego rodzaju wybuch, Dylan nieczęsto zachowywał się w taki sposób. Zwykle był raczej uległy i małomówny, nigdy tak ironiczny.
  ― Może sam mógłbym zdecydować, o czym chcę rozmawiać? ― zasugerował z cieniem uśmiechu. ― Nie o każdego studenta, Dylan, ale o tych zdolnych owszem. Profesor Ruby bardzo cię chwali, ja też uważam, że masz potencjał, a przede wszystkim pasję. Niewiele osób trafia tutaj z prawdziwego zamiłowania. Chyba że źle cię oceniliśmy.


Blake - 2018-12-29, 22:22

Dylan aż spojrzał żywiej na mężczyznę i otworzył szerzej oczy.
– Naprawdę…? – wydusił, ale zaraz zganił się w myślach za tę reakcję i ponownie wbił wzrok w blat biurka. Zachowywał się jak szczeniak, który od razu zaczyna merdać ogonem, gdy pan tylko podrapie go za uchem.
Prychnął. Zachowywał się naprawdę idiotycznie przy tym mężczyźnie. Nic dziwnego, że ten od razu go odrzucił.
– Wydawało mi się, że należę do tych przeciętnych studentów – przyznał i wzruszył ramionami. – Zresztą, gdyby nie te głupie szkice, to nawet nie zwróciłby pan na mnie uwagi, więc… – Nie zdołał ukryć nutki żalu w swoim głosie, choć nie powinno go tam być. To on przecież nie lubił się wyróżniać. Nie mógł mieć żalu do historyka za to, że dobrze mu wychodziło wtapianie się w tłum.


Koss Moss - 2018-12-29, 22:39

  ― Chyba nie jestem w stanie zrozumieć twojego problemu, Dylan ― powiedział Francesco, składając dłonie na blacie. ― Staram się dostrzegać i traktować indywidualnie każdego studenta, który uczęszcza na moje zajęcia. Znam wasze imiona, jestem w stanie dopasować wiele prac do poszczególnych osób, rozpoznając indywidualne upodobania czy tendencje. Niewątpliwie treść twoich szkiców sprawiła, że zastanowiłem się nad motywami twojego postępowania, ale to dość niesprawiedliwy zarzut, twierdzić, że w innym razie nie zwróciłbym na ciebie uwagi. Zwróciłem ją już niejednokrotnie, omawiając z tobą twoje prace. Powiedz mi, czy to z mojego powodu chcesz opuścić kierunek? Uważasz, że moje podejście jest nieodpowiednie, nie podoba ci się rodzaj relacji, w jakie wchodzę ze studentami? To cenne informacje, zależy mi przecież, żebyście byli usatysfakcjonowani, a tym bardziej rektorowi.

Blake - 2018-12-29, 22:52

Dylan zassał dolną wargę i zaczął nerwowo wykręcać swoje palce. Nie spodziewał się takiej reakcji. Przecież nie zamierzał zarzucać panu Bracciemu, że jest złym wykładowcą. Wszyscy wiedzieli, że był świetny. Przecież nie chodził na jego wykłady tylko po to, by po cichu do niego wzdychać.
– To nie… – Zawahał się, bo już całkowicie zgłupiał. Nie miał pojęcia, jak wybrnąć z tej sytuacji. Prawdą było, że to historyk był powodem, ale zupełnie nie z takich względów, z jakich myślał, że mógłby być. – Nie o to mi chodziło. Pana podejście jest w porządku. – Ponownie wzruszył ramionami. – Naprawdę. Studenci pana uwielbiają. Nie o to chodzi.


Koss Moss - 2018-12-29, 22:57

  ― O co więc? ― zapytał. ― Chciałbym przynajmniej spróbować nakłonić cię do odrzucenia tej ewentualności, profesor Ruby bardzo na tym zależy, ale trudno mi przedstawić jakiekolwiek argumenty, gdy wszystko dusisz w sobie. Widzę, że masz ze mną jakiś problem, czy chodzi o tamto spotkanie w klubie?
Uniósł brew i przechylił głowę, usiłując wyczytać coś z twarzy młodzieńca.


Blake - 2018-12-29, 23:08

Dylan drgnął gwałtownie i wbił wzrok w historyka, zszokowany. Nie spodziewał się podobnego pytania. Oczywiście przemknęło mu przez myśl, że mężczyzna mógł go rozpoznać i właśnie dlatego odważył się go pocałować w samochodzie oraz zaprosić do swojego mieszkania, ale kiedy historyk go odrzucił, sam już nie wiedział, czy to nie był kolejny wytwór jego wyobraźni. Najwyraźniej nie był.
– Nie wiem, o czym pan mówi… – wydusił w końcu, choć już teraz czuł zdradzieckie ciepło na policzkach. Nie potrafił tak dobrze kłamać, a już na pewno nie teraz, kiedy czuł na sobie ten przeszywający wzrok.
W jakiś sposób irytowało go, że mężczyzna był taki niedomyślny. Skoro potrafił wywnioskować, że to z nim Dylan mógł mieć problem, to dlaczego nie potrafił zrozumieć, co mogło być źródłem tego problemu? Czy może jego zauroczenie – według Bracciego – było tak idiotyczne, że nie było warte żadnych rozważań? Chyba nawet by się nie zdziwił, gdyby historyk tak sobie o tym pomyślał.


Koss Moss - 2018-12-29, 23:12

W reakcji na swoje pytanie na twarzy chłopca dostrzegł czysty szok. Uniósł brew i potarł podbródek. Chyba w każdym zrodziłoby się zwątpienie.
Żałował, że nie ściągnął tamtemu chłopakowi maski, gdy miał okazję.
Albo że nie przyszedł do szpitala, żeby spróbować się przekonać, kto w nim leży.
Teraz było za późno.
  ― Może więc mi wyjaśnisz, o co chodzi. Staram się tylko pomóc ci nie popełnić błędu, którego możesz później bardzo żałować.


Blake - 2018-12-29, 23:31

Dylan był już zmęczony – tym dniem, tygodniem, a nawet całym miesiącem. Od zdarzenia w klubie czuł się coraz gorzej, widok mężczyzny, w którym był zadurzony, tylko go dobijał, a ciągłe wizyty w galerii nie pomagały, choć wmawiał sobie, że było inaczej. Poza tym nie potrafił żyć w tym mieście – na każdym kroku spotykało go rozczarowanie, nie dogadywał się z innymi studentami, problemy same się piętrzyły i już naprawdę miał tego dość. A teraz jeszcze siedział przed obiektem swoich westchnień i musiał tłumaczyć się z decyzji, której jeszcze nie podjął, choć przebywanie z nim w tym samym pomieszczeniu stało się wyjątkowo bolesne, szczególnie po tym pamiętnym odrzuceniu.
– Już wyjaśniałem – jęknął, nie kryjąc irytacji. – Prowadziliśmy tę rozmowę kilka razy. I właściwie już teraz żałuję kilku rzeczy. – Zaczął wyliczać na palcach. – Żałuje tego, co zrobiłem w samochodzie, gdy odwiózł mnie pan do mieszkania; żałuję stworzenia tych głupich szkiców i coraz bardziej żałuję przeprowadzki do tego cholernego miasta. – Wstał i zarzucił torbę na ramię. – Skoro doszedł już pan do tego, że mój problem jest związany z panem, to nie rozumiem, po co kolejne pytania. Proszę nie sprawiać, że zacznę wątpić w pana inteligencje.
Ruszył w stronę drzwi, nawet nie czekając na odpowiedź. Naprawdę miał dość tej rozmowy.
– Dziękuję za bluzę. Jutro ją zwrócę. Do widzenia.


Koss Moss - 2018-12-30, 00:16

Nie odpowiedział chłopakowi na pożegnanie, odprowadził go tylko wzrokiem.
Od tego dnia jego stosunek do Dylana uległ wyraźnej zmianie. Na zajęciach Francesco jakby go nie widział. Przyjął od młodzieńca pożyczoną bluzę bez słowa, po prostu od razu poświęcając uwagę studentce, która podeszła niepewnie, by zapytać o poradę dotyczącą rysunku.
Nie dopytywał już o brakujące prace, nie zabiegał o uwagę zgorzkniałego chłopca. Dylan był dorosły i z pewnością sam potrafił stanowić o własnym życiu. Nie chciał niczego wyjaśnić, nie chciał pomocy, nikt więc już nie kazał mu wyjaśniać decyzji, której jeszcze nie podjął.
Dylan zapewne bardzo by się zdziwił, gdyby wiedział, jak bardzo spodobał się Francesco ten uroczy, bezczelny młodzieniec z klubu, który okazał się niczym innym jak tylko kreacją, która zniknęła bezpowrotnie, pozostawiając po sobie gorycz rozczarowania.

Miesiące później, kiedy Louis był już w stanie chodzić, Elijah wrócił z pracy z zamiarem przeprowadzenia rozmowy, która dłużej nie mogła być odwlekana. Nadszedł sierpień, a wraz z nim czas wyjazdu.
  ― Witaj, maleńki ― powiedział do Louisa, zaskakując go objęciem od tyłu w kuchni. Przytulił wargi do jego policzka, zamykając oczy i przez chwilę delektując się tą zwykłą bliskością.
Obaj wyglądali tego dnia doskonale. Skóra młodzieńca lśniła zdrowo w słonecznym, wpadającym przez okno blasku, jego uśmiech był promienny, a w oczach tliła się w końcu upragniona radość. Elijah, choć nie mógł się równać z tak potężnym urokiem rozkwitającego dopiero młodzieńca, wyglądał atrakcyjnie z pasmami siwych włosów wplecionymi w czerń i umięśnionym, zadbanym ciałem okrytym przez nonszalancko niedopiętą koszulę. To Louis i jego uśmiech, jakim skwitował wygląd Elijaha, gdy ten kiedyś nie dopiął koszuli, odbierając telefon, sprawił, że mężczyzna przed wejściem do domu zawsze odpinał teraz kilka guzików – dla słodkiej uciechy chłopca.
  ― Mój mały, piękny kucharz. Najpiękniejszy ze wszystkich.
Uśmiechnął się, przytulając do gładkiej skóry, i wyprostował, kładąc na blacie zakupy.
  ― Przyniosłem wszystko, o co prosiłeś. Pójdę się przebrać i zaraz ci pomogę.


Blake - 2018-12-30, 00:33

Louis uśmiechnął się szeroko, czując za sobą gorące, silne ciało. Zamruczał cicho i wtulił się w klatkę piersiową kochanka. To wszystko stało się dla nich tak naturalne – drobne gesty, codzienne czułości… Czuł się tak, jakby byli ze sobą znacznie dłużej, choć w rzeczywistości nie minął nawet rok.
– Witaj w domu, przystojniaku. – Obrócił się w jego ramionach i wspiął się na palce, żeby wycisnąć na jego wargach krótki pocałunek. – Nie zapomniałeś o kukurydzy, co? I nie musisz mi pomagać, jeśli jesteś zmęczony. Możesz sobie odpocząć, a ja wszystko przygotuję.
Gdy Elijah poszedł na górę, by się przebrać, Louis zajął się wypakowywaniem zakupów, a uśmiech nie znikał mu przy tym z twarzy, jakby na stałe na niej zagościł. Nie było idealnie – wciąż się kłócili i mieli mnóstwo nierozwiązanych problemów, ale wypracowali swoją rutynę i byli w niej szczęśliwi. A już na pewno szatyn był i przez to jeszcze bardziej promieniał.
Z Franceskiem nie miał kontaktu, bo choć Elijah kpił sobie, że mężczyzna z pewnością bawi się w kolejne gierki i wkrótce się odezwie, to jednak nic takiego się nie stało. Wciąż było mu przykro z powodu końca tej znajomości, ale czuł, że w jakiś sposób pomogło to jego związkowi z matematykiem. A skoro tak, to nie zamierzał rozpaczać.
– Widzę, że jednak postanowiłeś pobawić się w kucharza – szepnął, wyczuwając przy sobie obecność kochanka. – Obierzesz w takim razie warzywa?


Koss Moss - 2018-12-30, 00:40

Elijah złapał go za biodra i przyciągnął do siebie, by pocałować głęboko. Przez chwilę lizali się niemal ordynarnie. Mężczyzna wodził dłońmi po bokach chłopca, dominując go i rozpalając pocałunkiem. Gdy przerwał, obaj byli lekko zarumienieni. Elijah miał radosny błysk w oku.
  ― Myślałeś, że pozwolę ci się nie przywitać? Niedoczekanie.
Zajął się warzywami. Przygotowali obiad, rozmawiając beztrosko. Spożyli go również w przyjemnej atmosferze, bez ani kropli alkoholu, który zdawał się już nie przysparzać Elijahowi problemów. Od ostatniego pamiętnego nadużycia zdarzyło mu się, mimo niepokoju Louisa, wypić tylko niewielkie ilości, które nie wpłynęły na niego w żaden znaczący sposób.
Po obiedzie Elijah zaniósł naczynia do zmywarki i napił się soku. Obserwował przez chwilę Louisa, swojego ślicznego chłopca, który był dla niego jak główna wygrana na loterii.
Mieć kogoś tak młodego i tak w nim zakochanego, w takim wieku.
  ― Lou ― podjął dość ostrożnie, obracając w palcach szklankę. ― Skończyłeś szkołę, wspaniale zdałeś egzaminy. Myślałeś już trochę, co chciałbyś później robić?


Blake - 2018-12-30, 01:03

Ułożył się wygodnie na kanapie i przywołał do siebie Apolla, który chętnie wskoczył na jego kolana i dał się podrapać za uchem. To było kolejne leniwe, przyjemne popołudnie i Louis gdyby mógł, pewnie unosiłby się nad ziemią z radości. Jeszcze rok temu nawet nie pomyślałby, że może być tak szczęśliwy.
– Mhm, myślałem – mruknął, nawet nie podejrzewając, że jego humor może ulec za chwilę znacznemu pogorszeniu. – Mówiłem ci kiedyś o studiach, pamiętasz? – Gdzieś w środku wciąż odczuwał lęk przed rozmową o swojej przyszłości z kochankiem, ale rozmowy z psycholożką bardzo mu pomogły i teraz przynajmniej był w stanie to robić. – Um, literatura? Naprawdę chciałbym iść w tym kierunku…
Pomimo swoich słów, wciąż nie złożył podania na żadną uczelnię. Pamiętał o Japonii, choć mężczyzna nie wspomniał o niej nawet słowem od czasu, gdy poinformował go o przeprowadzce. Louis mógł mieć nadzieję, że mężczyzna jednak z tego zrezygnował, choć czuł, że nic takiego się nie wydarzyło. Dlatego wciąż nie wykonał żadnego ruchu w kierunku swoich studiów, choć bardzo chciał.


Koss Moss - 2018-12-30, 01:16

  ― Literatura. To do ciebie pasuje ― stwierdził, choć jeszcze kilka miesięcy temu zapewne uniósłby brew i zapytał Louisa, na co liczy po takich studiach. Prawda była jednak taka, że Louis mógł studiować, co tylko zechciał. Nie potrzebował dochodowej pracy. Mógłby nawet w ogóle nie pracować. Elijah zapewniłby mu wszystko.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko, widząc zdziwioną minę młodzieńca.
  ― Chcesz studiować tutaj? ― zapytał, machając głową, jakby wskazywał coś w okolicy. ― Tu, w Stanach ― doprecyzował. ― Pewnie jesteś przyzwyczajony, więc po co pytam. A czy wybrałeś już uczelnię? Składałeś gdzieś dokumenty?


Blake - 2018-12-30, 01:27

Louis naprawdę nie spodziewał się takiej reakcji. Wciąż pamiętał, co kiedyś usłyszał od kochanka i bardzo go to zabolało. Dlatego teraz był pozytywnie zaskoczony i aż uśmiechnął się z rozczuleniem. Elijah zmienił się przez te kilka miesięcy, nawet jeśli nie zawsze było to widoczne.
Pokręcił głową, słysząc następne pytania, i westchnął. Nie podobało mu się to. Wyjazd do obcego państwa, na drugi koniec świata, bez znajomości języka i bez żadnych perspektyw… Oczywiście, że chciał studiować tutaj, nawet w tym mieście. Podobało mu się jego obecne życie i nie chciał go zmieniać. Ale kochanek nie pozostawiał mu wyboru.
– Po co te pytania? – zapytał i znów pokręcił głową. – Kiedy chcesz wyjechać?


Koss Moss - 2018-12-30, 01:45

Elijah uśmiechnął się krzywo.
  ― Bystrzacha.
Napił się soku, przenosząc spojrzenie na jeden z modernistycznych obrazów, które zdobiły kuchnię.
  ― Muszę przejąć dział od września. Ale wiem, że nie chcesz jechać. Nigdy nie chciałeś i nie jestem w stanie w żaden sposób cię przekonać ― powiedział. ― Nie chcę żebyś podejmował takie decyzje ze względu na mnie, to cała twoja przyszłość, twoje życie, marzenia i szczęście. Możesz pójść na studia tutaj. Albo spróbować podjąć semestr w Tokio. Zawsze możesz wrócić na jedną z tutejszych uczelni, jeśli ci się nie spodoba.


Blake - 2018-12-30, 01:52

– Bez znajomości języka i wiedzy o czymkolwiek? – Uniósł brew i westchnął. – Masz rację, nie chcę jechać. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej nie chcę. Ale to o czym mówisz… O moim życiu… – Pokręcił głową. – Ja to wszystko wiążę z tobą. Jak mógłbym inaczej?
Podrapał Apolla za uchem i uśmiechnął się, kiedy usłyszał ciche mruczenie.
– Nawet gdybym się nie zdecydował na wyjazd, wyjechałbyś sam, prawda? – zapytał, choć sam nie wiedział, po co to robił, skoro doskonale znał odpowiedź. – Zostawiłbyś mnie?


Koss Moss - 2018-12-30, 02:15

  ― Są uczelnie, na których możesz uczyć się po angielsku. Studiować anglistykę możesz także w Tokio ― wyjaśnił Louisowi, choć młodzieniec nie wyglądał na przekonanego.
W dodatku chyba naprawdę obawiał się porzucenia.
Elijah uśmiechnął się krzywo.
  ― Nie wiem. Gdybym nie pojechał, zaprzepaściłbym to, na co pracowałem przez tyle lat.
To jednak zdawało się nie interesować zanadto Louisa. Nastolatek znów robił to, czego Elijah tak nie lubił. Stosował ten okropny rodzaj wpływu na emocje, dając Elijahowi dwa wyjścia.
Albo zrezygnować ze wszystkiego i zostać chłopcem w miejscu, w którym nie było dla niego już żadnych satysfakcjonujących perspektyw, albo zabrać Louisa do Japonii z pełną świadomością, jaką krzywdę mu robi, i jak to Louis szlachetnie rezygnuje ze wszystkiego dla niego.
Był rozdarty, Louis nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo.
Dlatego tak długo unikał tego tematu, że doskonale wiedział, jak to się skończy.
Dokładnie tak, jak na to wyglądało.
Podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz, patrząc na skąpany w słońcu, zadbany ogród. Wbił trochę pusty wzrok w trawnik, potrząsając zawartością szklanki.
  ― A czego byś ode mnie oczekiwał? ― zapytał. ― Szczerze, Lou. Chciałbyś, żebym został tutaj, wykładał dalej na uczelni?


Blake - 2018-12-30, 02:27

Louis wziął głęboki wdech i ściągnął z siebie śpiącego kota, nie zważając na pomruki niezadowolenia wydawane przez zwierzaka.
Podszedł do kochanka i objął go od tyłu, przytulając się do jego pleców.
– Chciałbym, żebyś wybierał mnie – szepnął. – Tak jak ja zawsze będę wybierał ciebie.
Może takie podejście nie było zdrowe i pewnie usłyszałby to od swojej psycholożki; może powinien bardziej martwić się swoją przyszłością i kierować się swoimi marzeniami, ale przecież najważniejsze z nich już się spełniło – był z Elijahem i był z nim szczęśliwy. To liczyło się dla niego najbardziej, nawet jeśli nie wyobrażał sobie życia w Japonii.
– Nie mogę oczekiwać, że zrezygnujesz dla mnie z pracy – mruknął. Myślał o tym wiele razy, nawet jeśli nie zaczynał tego tematu i za każdym razem dochodził do podobnych wniosków. – Wiem, że praca jest dla ciebie najważniejsza. Przestałem oszukiwać się, że to się zmieni. – Pocałował go w łopatkę. – Dlatego nie złożyłem nigdzie papierów, Elijah. Pojadę z tobą.


Koss Moss - 2018-12-30, 02:35

Odstawił szklankę, odwrócił się i ujął smutną twarz chłopca w dłonie. Nachylił się. Zamknął oczy i ucałował go w czoło.
  ― Ty jesteś dla mnie najważniejszy ― wyszeptał, wiedząc, że właśnie to Louis chciał usłyszeć.
I wiedział, że tak było, nawet jeżeli Louis nie potrafił w to uwierzyć, wmawiając sobie, że Elijah stawia na piedestale swoją karierę.
Zapomniał tylko, że Elijah zniszczył swoją karierę dla niego. W lokalnych środowiskach naukowych z tak młodym kochankiem, w dodatku tej samej płci, był zniszczony, nawet jeżeli nikt nie powiedział mu tego wprost.
Pogładził Louisa po policzku.
  ― Nie mogę oczekiwać, że pojedziesz za mną na drugi koniec świata. Nie chcę zabierać cię w obce miejsce ze świadomością, że niszczę twoje marzenia. Cóż, trudno, może będą musieli poszukać kogoś innego na moje miejsce.


Blake - 2018-12-30, 02:48

Bardzo powoli na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wyznanie Elijaha brzmiało szczerze i uwierzył w nie, nawet jeśli miesiąc wcześniej by w nie powątpiewał. Ostatnio jednak zaczął bardziej ufać w jego zapewnienia, mile zaskoczony jego zachowaniem i staraniami, by było między nimi dobrze.
Pocałował go delikatnie, ale zaraz pokręcił energicznie głową.
– Nie, nie, nie – mruknął. – Nie pozwolę ci na to. Już dawno temu podjąłem tę decyzję, a ta rozmowa tylko mnie w niej utwierdziła. – Przytulił się do niego. – Nie tylko ja mam marzenia, Elijah. I naprawdę jestem gotów z tobą pojechać. A jeśli w Japonii wydarzy się coś, nie wiem, co to mogłoby być, ale coś, co sprawi, że nie dam rady tam dłużej mieszkać… Wtedy ty zdecydujesz, co zrobisz.


Koss Moss - 2018-12-30, 22:58

  ― Nie będziesz szczęśliwy, jadąc tam ― powiedział Elijah. ― Wiele razy dałeś mi to do zrozumienia, chyba nie po to, żeby nagle ze wszystkiego zrezygnować?
Zdziwiła go decyzja Louisa, choć z drugiej strony młodzieniec przejawiał czasem masochistyczną wręcz uległość.
Na pewno nie chciał odbierać mu wszystkiego, co dla chłopca się liczyło, choć z drugiej strony w ostatnim czasie wiele się zmieniło. Louis nie spotykał się już z dawnymi przyjaciółmi, nie wspominał nic o tamtym pielęgniarzu ani o Braccim.
Może po prostu nikt mu tu już nie został.


Blake - 2018-12-30, 23:16

– Nie wiem, Elijah – jęknął. – Może nie będę. A może ty wystarczysz mi do szczęścia? Naprawdę nie wiem. – Oparł czoło o jego ramię. – Ale co mam zrobić? Długo o tym myślałem i nie chcę, żebyś rezygnował dla mnie ze wszystkiego. Najważniejsze jest dla mnie to, że byłbyś gotów to zrobić. – Zagryzł dolną wargę i spuścił wzrok. – Nie chcę, żebyś był nieszczęśliwy przez to, że zostałeś tu i straciłeś taką szansę. Wcześniej czy później byś tego pożałował, a potem… Nawet nie chcę o tym myśleć.
Długo się nad tym zastanawiał i naprawdę sądził, że zmuszanie Elijaha do pozostania w Stanach nie skończy się dobrze dla ich relacji. Nie chciał, by mężczyzna czuł do niego żal; by w końcu go znienawidził. Spassky był dla niego najważniejszy, a skoro chciał wyjechać… Louis nie mógł stać mu na drodze do upragnionej kariery.


Koss Moss - 2018-12-30, 23:21

Elijah uśmiechnął się lekko, długo patrząc mu w oczy.
  ― Muszę w takim razie sprzedać ten dom ― mruknął. ― I twoje mieszkanie. Wynająć firmę do przeprowadzek. Dużo do zrobienia w jeden miesiąc.
Potarł podbródek, błądząc spojrzeniem po suficie.
  ― Musimy znaleźć sobie nowe miejsce. Coś nowoczesnego, ale z klasą. Nie wybrałem jeszcze niczego. Czekałem na ciebie.


Blake - 2018-12-30, 23:41

– Trochę szkoda – szepnął, a widząc wzrok kochanka, doprecyzował. – Tego domu. Naprawdę go lubię. – Pokręcił głową, bo takie myślenie wcale nie pomagało w przyzwyczajeniu się do zbliżającej się przeprowadzki. Za szybko przywiązywał się do miejsc i to był jego problem. – Ale to nic. Nieważne. Musimy też pomyśleć nad transportem dla Apolla… I wybrać jakieś mieszkanie. Nawet teraz, jeśli chcesz.
Uśmiechnął się szeroko, próbując zamaskować w ten sposób niepewność, jaką odczuwał. Wiedział jednak, że dobrze robił. To było dobre dla nich; dla ich związku.
Pocałował go w ramię.
– Kocham cię.

***

Semestr upłynął Dylanowi szybko, choć w tak dużym przygnębieniu, że sam już nie wiedział, czy nie zaczął popadać w jakąś depresję. Od jego wybuchu w gabinecie pana Bracciego, za który zresztą powinien przeprosić, mężczyzna zaczął traktować go jak powietrze i dopiero wtedy chłopak odczuł, co znaczy bycie niezauważanym. Nie miał pojęcia, dlaczego historyk tak się zachował. Nie wiedział, czy tak uraził go swoim zachowaniem, czy może chodziło o coś innego, ale zajęcia z Braccim już do końca były dla niego prawdziwą męką. Mimo to wytrwał i nie zrezygnował ze studiów, choć duży wpływ miała na to jego przyjaciółka, która dosyć skutecznie wybiła mu podobne pomysły z głowy. A przy tym cały czas powtarzała, że powinien poszukać sobie kogoś innego, bo na przystojnym Włochu świat się nie kończył…
Dylan tyle razy słuchał Megan i jej "porad", że w końcu postanowił wybrać się do klubu. Sam. Z własnej woli. I zrobił to tylko po to, by w końcu choć na chwilę zapomnieć o mężczyźnie, na którego punkcie chyba faktycznie zaczynał mieć obsesję.
Gdy wszedł do zatłoczonego pomieszczenia pełnego mężczyzn i głośnej muzyki, niemal automatycznie się skrzywił, ale dał sobie mentalnego kopa i podszedł do baru. Miał na sobie te same ciuchy, które wybrała mu przyjaciółka, ale tym razem jego twarzy nie przysłaniała maska. Zamówił kolorowego drinka i przyglądał się uważnie barmanowi, gdy ten go przygotowywał. Tym razem nie zamierzał narazić się na wypicie alkoholu z dodatkiem jakiejś podejrzanej substancji.
Oparł się o bar i spojrzał na parkiet, powoli sącząc swojego drinka. Potrzebował przynajmniej trzech, żeby odważyć się i iść potańczyć.


Koss Moss - 2018-12-31, 00:13

W którymś momencie Dylan zauważył mężczyznę, który zachowywał się dość dziwnie. Nie pił alkoholu, nie tańczył i nie szukał wzrokiem łatwych ofiar: wyglądał, jakby się zgubił, lub może poszukiwał wśród tłumu kogoś konkretnego, niekoniecznie w oczywistym dla większości zgromadzonych tu osób celu.
Lewis stanął przy parkiecie i bezradnie przypatrywał się tłumowi, wątpiąc już, że znajdzie osobę, której szukał. Klubowicze zdawali się go zupełnie ignorować, jeden tylko wulgarnie ubrany chłopak podszedł do niego i próbował w bardzo bezpośredni sposób zagadać – został jednak uprzejmie zbyty.
  ― Cholera ― mruknął mężczyzna z nutą rezygnacji i popatrzył bezradnie w stronę wejścia do toalet i darkroomu. Obawiał się widoku, jaki mógł tam zastać.


Blake - 2018-12-31, 00:28

Dylan zmarszczył brwi, przyglądając się nieznajomemu. Nie wydawał się typowym gościem takich miejsc. Zupełnie jak on.
Podszedł do niego z niemal całkowicie pustą szklanką, zupełnie nieświadom swoich kocich ruchów i tego, że jego ciało dopasowało się do muzyki granej w klubie.
– Coś się stało? – zapytał, kładąc dłoń na ramieniu mężczyzny, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. – Zgubiłeś kogoś? Potrzebujesz pomocy?
Wydawał się szczerze zainteresowany dziwnym zachowaniem nieznajomego. Znacznie bardziej, niż obserwowaniem męskich ciał wijących się na parkiecie.


Koss Moss - 2018-12-31, 00:36

Pan Lewis popatrzył na chłopca, który podszedł do niego, by zadać kilka pytań. Tym razem żadne z nich nie odnosiło się do lodzika. Mężczyzna uśmiechnął się z nutą zakłopotania, ale uprzejmie. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie od garnituru, wyglądał dość oficjalnie jak na takie miejsce; bardziej jak menedżer niż zwykły klient.
  ― Szukam Carla ― powiedział. ― Znasz go może? Niewysoki, czarne włosy ― westchnął. Taki opis pasował pewnie do połowy młodzieńców w tym klubie, a ponadto tajemniczy nieznajomy pewnie nawet nie usłyszał dokładnie jego słów przez cały ten hałas. ― Carl! ― powtórzył głośniej. ― Czarne włosy! W twoim wieku. Nie?
Uśmiechnął się krzywo.
  ― Muszę go znaleźć!


Blake - 2018-12-31, 00:52

Dylan uniósł brwi i obrzucił mężczyznę zaciekawionym spojrzeniem. Ten najwyraźniej zgubił w tłumie swojego kochanka, choć wcale nie wyglądał, jakby przyszedł do tego klubu się pobawić. Nikt nie przychodził do klubów w spodniach od garnituru.
– Nie znam – odpowiedział, a ponieważ nieznajomy go nie usłyszał, przysunął się bliżej i powtórzył. – Nie bywam często w tym miejscu. Ale myślę, że powinieneś się trochę uspokoić. Na pewno zaraz się znajdzie. Dzwoniłeś do niego?
Zupełnie nie przejmował się tym, że zwracał się do nieznajomego jak do kumpla, choć ten wydawał się być w wieku zbliżonym do wieku pana Bracciego.


Koss Moss - 2018-12-31, 01:00

Joe pokiwał głową i rozejrzał się jeszcze raz, coraz bardziej bezradnie.
  ― Chyba nie słyszał telefonu! ― odpowiedział podniesionym głosem. ― Straszny tu hałas.
Zrezygnował z podążenia w stronę darkroomu. Wolał jednak postać i poczekać z nadzieją, że Carl jest w tym miejscu i za chwilę pokaże się w którychś drzwiach. Zawsze istniała szansa, że wyszedł z kimś gdzieś już dużo wcześniej, ale wtedy Lydia go zabije.
  ― Cholera ― westchnął, kręcąc głową. ― Nieznośny dzieciak! Zachciało mu się przygód!
Zaśmiał się trochę z własnego nędznego położenia i zerknął w stronę przeciwległej części sali, gdzie właśnie zwolnił się stolik.
Może tam będzie trochę spokojniej niż tutaj, gdzie ciągle byli potrącani, a muzyka z parkietu zagłuszała każde słowo.


Blake - 2018-12-31, 01:09

Zmarszczył brwi i podążył za wzrokiem mężczyzny.
– Dzieciak? – powtórzył, ale nieznajomy znów go nie usłyszał, więc chłopak wskazał wolny stolik. – Chcesz usiąść?
Mężczyzna wydawał się bardzo zagubiony, bardziej nawet od Dylana, który nigdy nie czuł się zbyt dobrze w takich miejscach. Co prawda miał trochę potańczyć i może nawet dać się komuś wyrwać, ale noc była jeszcze młoda, a nieznajomy wydawał się całkiem uroczy w swoim zagubieniu.
– Ten Carl… To nie jest twój kochanek? – zapytał, zajmując wolne miejsce, choć nawet nie wiedział, czy mężczyzna chce z nim rozmawiać. W końcu w żaden sposób nie pomógł w jego poszukiwaniach.


Koss Moss - 2018-12-31, 01:23

  ― Co? ― Joe popatrzył na Dylana, jakby ten spadł z księżyca, i zaśmiał się, kręcąc głową. ― Nie, to nie jest mój, hah… bynajmniej.
Dopiero teraz, gdy usiedli na spokojnie, miał okazję lepiej przyjrzeć się chłopakowi, który do niego podszedł. Zsunął spojrzenie na jego długą szyję, opięte dopasowanymi ubraniami ramiona; nie mógł wiele na to poradzić, a ktoś tak spostrzegawczy jak Dylan bez wątpienia od razu zorientował się, że jest w guście mężczyzny, czegokolwiek ten by dalej nie mówił.
  ― On jest w twoim wieku. Trochę za stary jestem na takich, nie uważasz?


Blake - 2018-12-31, 01:30

– To kim jest? – zapytał ciekawsko, nie przejmując się tym, że może brzmieć nieco wścibsko.
Zauważył ten wzrok, który przesunął się po jego ciele i nawet uśmiechnął się w odpowiedzi na tak jawne zainteresowanie jego fizycznością. Dawno nikt tak na niego nie patrzył. Ostatni raz… Wolał nawet o tym nie wspominać.
– Za stary? – Uniósł brwi i przekręcił głowę, przyglądając mu się bez krępacji. Najwyraźniej jego zawstydzenie pojawiało się tylko przy osobie pana Bracciego. – Ile możesz mieć lat? Czterdzieści? – Prychnął. – Nie jesteś jakimś starcem, daj spokój.


Koss Moss - 2019-01-01, 15:02

Joe uśmiechnął się pod nosem i spojrzał na chwilę na blat przed sobą.
  ― Synem, który trochę wymknął się spod kontroli ― przyznał, nie wiedzieć czemu, bo przecież ten przypadkowy, piękny chłopak nie miał najmniejszego powodu, by interesować się jego osobistymi sprawami.
Nie musiał mu się tłumaczyć, a jednak… po prostu rozmawiali.
Zaśmiał się, rozbawiony. Chłopak trochę go odmłodził. Może w tych światłach słabo widział. A może w miejscach takich jak to inaczej patrzyło się na mężczyzn w jego wieku.
  ― Tak? Poderwałbyś mnie? ― rzucił z powątpiewaniem, spoglądając mu w oczy.
To był piękny młodzieniec, jeden z takich, dla których każda osoba choć trochę doceniająca męskie wdzięki straciłaby głowę. Pan Lewis należał do takich. Nie mógł nie dostrzec jego uroku.


Blake - 2019-01-01, 15:27

– Synem? – powtórzył, trochę zaskoczony. Zaraz jednak zaśmiał się, bo cała sytuacja wydała mu się absurdalna. W szczególności, że dostrzegał, jak mężczyzna na niego patrzył. – Do takich miejsc ojciec podąża za synem? Ciekawe.
Wypił do końca swojego drinka i oblizał usta, zlizując z nich słodkie krople. Zmrużył oczy i zlustrował towarzysza wzrokiem. Nie był tak przystojny, jak pan Bracci, nie mógł się nawet z nim równać, ale z pewnością miał swój urok.
– Nie wiem. – Wzruszył ramionami i uśmiechnął się tajemniczo. – A dałbyś się poderwać? – Przeniósł wzrok na pustą szklankę. – Chętnie wypiłbym jeszcze jednego… Napijesz się ze mną?


Koss Moss - 2019-01-01, 15:43

  ― To właściwie nie jest do końca… ― mężczyzna zawahał się, zaplątał nieco. ― To skomplikowana historia. Wychowuję go, tak czy inaczej.
Uśmiechnął się odrobinę smutno, jakby przemówiła przez niego nagle jakaś nostalgia.
  ― Średnio mi to idzie. Nie spodziewałem się, że jest tu tak tłoczno. Tak naprawdę może być wszędzie.
Spojrzał w stronę parkietu, wyraźnie rozdarty. Cały czas wyraźnie wypatrywał Carla.
  ― Prowadzę ― podjął i pokręcił lekko głową. ― Może mógłbym się napić z tobą wody lub soku. Cóż, przejdę się… ― Wstał, przeszukując kieszenie w poszukiwaniu portfela. Ostatecznie jednak nie ruszył się z miejsca. ― O… kurwa mać.
Nie miał go ze sobą, chociaż miał go, wchodząc do lokalu, ponieważ płacił za wejście.
Nagle przypomniał sobie tego chłopaka, który wkrótce po wejściu rzucił mu się na szyję, składając jednoznaczną propozycję. Zacisnął dłonie w pięści.
Prawdopodobieństwo odnalezienia złodzieja w tym tłumie było bliskie zeru.


Blake - 2019-01-01, 17:03

Dylan spojrzał czujniej na mężczyznę i pokręcił głową. Jego towarzysz zupełnie nie potrafił odnaleźć się w tym miejscu, jakby nigdy nie był w żadnym klubie. Aż zrobiło mu się go żal.
– Zgubiłeś portfel? – Domyślił się. Westchnął i pociągnął go za rękę, by ten z powrotem usiadł. – Już go raczej nie znajdziesz. – Spojrzał sceptycznie na tłum mężczyzn na parkiecie. Zdawało się, że z każdą chwilą było ich coraz więcej. – Dużo straciłeś?
Nie miał konkretnego planu, przychodząc do tego klubu. Chciał po prostu poznać kogoś, kto choć na chwilę pozwoli mu zapomnieć o przystojnym Włochu. Nie wiedział, czy mężczyzna siedzący przed nim był dobrym wyborem, ale Dylana szczerze mu współczuł. Ten wydawał się szczerze zmartwiony zniknięciem syna, najwyraźniej był też przytłoczony atmosferą panującą w tym miejscu, a do tego stracił portfel. Chciał trochę poprawić mu nastrój.
– Przyniosę ci wodę – stwierdził i wstał. – Tylko mi nie uciekaj.
Puścił mu oczko i odwrócił się, żeby przejść do baru i kupić sobie drinka.


Koss Moss - 2019-01-01, 23:29

  ― Kartę kredytową… dokumenty ― westchnął, kręcąc głową. To miejsce przytłoczyło go do takiego stopnia, że poczuł się potwornie zmęczony i przybity. ― Nie kupuj mi nic, to wręcz nie wypada.
Rozglądał się, teraz nie tylko za Carloem, ale i za potencjalnym złodziejem. Cóż za potworny dzień, nie było chyba już nic, co mogłoby go poprawić.
Atrakcyjny młodzieniec wrócił, stawiając przed nim szklankę z wodą. Miał piękny uśmiech, taki, który mógłby stopić wiele serc. Joe niewiele mógł poradzić na to, że po prostu go odwzajemnił, nawet jeśli na krótko.
  ― Młody chłopak stawia starcowi wodę. Do czego to doszło. Dziękuję, jesteś bardzo uprzejmy. Lepiej zadzwonię do banku. Niewiarygodne, młodzian rzucił mi się na szyję i tak mnie zdekoncentrował, że dałem się okraść jak dzieciak.
Wyciągnął telefon i odnalazł w internecie właściwy numer. Zadzwonił, żeby zablokować kartę, zanim przebiegły szczęśliwiec wyczyści mu konto.


Blake - 2019-01-01, 23:48

Dylan pokręcił głową i wziął duży łyk swojego drinka. Był smaczny i pozwolił mu się rozluźnić. Chyba tego samego potrzebował jego towarzysz, który nie miał tego dnia szczęścia. Nietrudno dać się okraść w takim miejscu, a już na pewno wtedy, kiedy jest się na czymś mocno skoncentrowanym, a mężczyzna był zajęty szukaniem swojego syna. Nic dziwnego, że dał się tak łatwo podejść.
Chłopak poczekał, aż mężczyzna skończy rozmawiać, choć nie było to najlepsze miejsce na podobne rozmowy. Było zbyt głośno, nawet jeśli znajdowali się w tej cichszej części klubu.
– Nie jesteś starcem – powtórzył, nawiązując do jego wcześniejszych słów. – A przynajmniej na takiego nie wyglądasz. Ile masz lat? – Uniósł brew, raz jeszcze lustrując go wzrokiem. Zaraz też wyciągnął dłoń, by w końcu się przedstawić. Chciał poznać jego imię. – Tak w ogóle jestem Dylan. – Uśmiechnął się trochę przekornie. – Chyba potrzebujesz kogoś, kto ci poprawi nastrój, co?


Koss Moss - 2019-01-01, 23:57

Podniósł się, żeby uścisnąć mu dłoń. Jego chwyt był, wbrew pozorom, dość mocny, męski, a spojrzenie przy tym skupione intensywnie na oczach.
  ― Joe ― przedstawił się i opadł z powrotem na krzesło. Napił się wody, przez chwilę zwlekając jeszcze z odpowiedzią na pytanie. ― Czterdzieści sześć ― rzucił w końcu, gdy dłużej już nie wypadało czekać na zmianę tematu. ― Dużo.
Uśmiechnął się z pewnym zakłopotaniem na sugestię młodzieńca.
  ― Może i tak ― mruknął. ― Rozmowa z uroczym młodzieńcem rzeczywiście może podnieść na duchu, chociaż nie jest to najlepsze na to miejsce. Powinienem wrócić do szukania tego gnojka…
Wyciągnął szyję, jakby próbował coś dostrzec ponad głowami tłumu.
  ― Też kiedyś chadzałem w takie miejsca.


Blake - 2019-01-02, 00:07

Dylan przekrzywił głowę, jakby się nad czymś zastanawiał.
– Nie dałbym ci więcej niż czterdzieści.
Sam nie wiedział, dlaczego zainteresował się tym mężczyzną. Przyszedł tu w bliżej nieokreślonym celu, choć w głowie miał dosyć oczywiste zakończenie tego wieczoru. A wylądował przy stoliku z facetem, który wydawał się całkowicie zagubiony i przytłoczony dniem, który okazał się dla niego niezbyt szczęśliwy. Gdy spojrzał jednak na tłum tańczących, ocierających się o siebie ciał, jakoś nie potrafił pożałować swojej decyzji o przyklejeniu się do starszego mężczyzny. Oczywiście nadal miał ochotę potańczyć, a ochota ta zwiększała się wraz z ilością wypitego alkoholu, ale to mogło poczekać.
– Tak? – Zainteresował się. – Wybacz, ale wyglądasz na kogoś, kto kompletnie nie potrafi odnaleźć się w takich miejscach. Zresztą, ja też nie jestem specjalistą. To moja druga wizyta w tym klubie. – Rozparł się na krześle, zakładając nogę na nogę. – Daj sobie spokój z tym szukaniem. – Dodał, przyglądając się jego udręczonej twarzy. – I tak nie ma szans, żebyś go znalazł.


Koss Moss - 2019-01-02, 00:18

Chcąc nie chcąc, chyba musiał przyznać uroczemu Dylanowi rację. Nie było szans, aby znalazł Carola w tym tłumie. Nawet nie wiedział, że obecnie tego typu miejsca cieszą się tak wielką popularnością.Co mu pozostawało? Mógł wrócić do domu (w wyobraźni już widział i słyszał Lydię) lub zostać tu jeszcze chwilę, porozmawiać, odrobinę odwlec nieuniknione.
  ― Tak, chyba masz rację, Dylanie. Chyba nie ma sensu go szukać. Możliwe, że już dawno opuścił to miejsce ― przyznał w końcu.
Opróżnił szklankę z wodą, ale nie podniósł się z miejsca. Nie miał pojęcia, jakim cudem ten chłopak jeszcze przy nim siedział i słuchał tego starczego przynudzania. Może kultura nie pozwalała mu odejść.
  ― Jesteś tutaj sam?


Blake - 2019-01-02, 00:30

Dylan uśmiechnął się, wciąż sącząc swojego drinka. Obserwował starszego mężczyznę, przyglądał się jego ruchom i zmęczonej twarzy. Wyglądał na zrezygnowanego i chłopak nagle zapragnął uwiecznić to zrezygnowanie na papierze. Było inspirujące.
– Sam. – Kiwnął głową.
Zassał dolną wargę i przesunął wzrokiem po stroju Joego. Bardzo formalnym stroju. Pewnie musiał tutaj przyjechać prosto po pracy.
– Umiesz tańczyć? – zapytał nagle, znów zerkając na parkiet. Chciał się trochę poruszać, a ten mężczyzna był ciekawy na swój sposób. Przynajmniej nie był kolejnym napaleńcem, któremu chodziło tylko o jedno.


Koss Moss - 2019-01-02, 00:42

Zaśmiał się cicho. Mimo swego wieku musiał wywrzeć na tym chłopaku wrażenie okrutnie nieporadnego.
  ― Pewnie, że umiem, chociaż to, co się tutaj uprawia, to raczej wicie się.
Z lekkim uśmiechem spojrzał w kierunku kołyszących się, stłoczonych na parkiecie ciał.
  ― Możemy spróbować, jeśli chcesz. Co mi tam.
Podniósł się z pewnym zmęczeniem na twarzy i podążył za Dylanem. Dołączyli do rozpalonych imprezowiczów. Niektórzy wyglądali, jakby już teraz, w tłumie, uprawiali grę wstępną.
Joe wpasował się w tłum i muzykę. Zostali zmuszeni, żeby być blisko, on i ten chłopak. Dotykali się przy niemal każdym ruchu, patrząc sobie w oczy.
Dylan mógłby go mieć. Na pewno widział to w spojrzeniu tego mężczyzny. Mógłby bez problemu go uwieść i sobie przywłaszczyć, ponieważ Joe niemal nie spuszczał oczu z jego ust.


Blake - 2019-01-02, 00:56

Dylan nie spodziewał się, że mężczyzna tak szybko zgodzi się na jego niewypowiedzianą propozycję. Mile się zaskoczył. A jeszcze milszym zaskoczeniem były umiejętności jego towarzysza. Po jego wcześniejszych, pełnych zmęczenia i rezygnacji ruchach, nie podejrzewałby go o takie zdolności.
Zaplótł dłonie na karku Joego i poruszał się w rytm muzyki, raz po raz ocierając się o męskie, silne ciało. Mężczyzna, pomimo swojego wieku, był zadbany i dobrze zbudowany, a przynajmniej Dylan odniósł takie wrażenie, przesuwając dłońmi po jego torsie okrytym białą koszulą.
Czuł na sobie to wygłodniałe spojrzenie. Wiedział, że mu się podobał. I umiał to wykorzystać, z premedytacją oblizując dolną wargę i ocierając się o niego całym ciałem. Po alkoholu znikał ten nieporadny chłopak, którym był na co dzień, a pojawiał się młodzieniec pewny swoich wdzięków, nawet jeśli miał świadomość, że nie jest najładniejszym chłopcem w tym klubie.
Z delikatnym uśmiechem przysunął się jeszcze bliżej Joego i musnął wargami jego szorstki policzek. Czekał na jego ruch.


Koss Moss - 2019-01-02, 01:13

Czuł się trochę jak we śnie. Młody chłopak, w dodatku tak piękny, potraktował go, jakby Joe miał ze dwadzieścia lat mniej na karku. Mężczyzna uśmiechnął się i lekko pochylił głowę, czując usta na swoim policzku.
Tak niewiele czułości zaznawał od swojej kobiety. Czy było coś dziwnego w tym, że teraz prawie rozpłynął się na jeden pocałunek, na świadomość, że chłopak jest wyraźnie zainteresowany?
Wziął głęboki oddech i chwycił Dylana za biodra, przytrzymując go blisko siebie. Jakże ten chłopak był piękny w świetle barwnych lamp, jak ciekawie światło odbijało się w jego oczach.
Jak wielką miał ochotę posmakować, czy jego usta są słodkie od wypitego chwilę wcześniej drinka.
Był spięty i nie potrafił zapomnieć o tym, dlaczego nie powinien tego robić, ale mimo wszystko musnął krótko wargami ich kącik. Niemalże można było uznać, że przypadkiem.


Blake - 2019-01-02, 01:23

Nie dało się tego porównać z jego poprzednią wizytą w tym klubie i tym, co można było wyczuć między nim a panem Braccim. To było prawdziwe pożądanie, któremu musieli w końcu dać ujście. Z tym mężczyzną było natomiast znacznie spokojniej – nie był nawet w połowie tak pewny siebie jak Francesco, ale w jakiś sposób rozczulał tym Dylana. Może to była dobra odskocznia – ktoś, przynajmniej pozornie, tak różny od mężczyzny, w którym był zakochany.
Uśmiechnął się szerzej, czując ten delikatny pocałunek, zaledwie muśnięcie w kąciku ust. Prawie jak u niepewnego, zawstydzonego nastolatka. Chłopak odebrał to jednak jako sygnał do działania i w końcu sam przycisnął swoje wargi do jego ust, jedną z dłoni układając na jego policzku, a drugą go obejmując. Trochę mu brakowało takich pieszczot.


Blake - 2019-01-02, 01:25

Nie dało się tego porównać z jego poprzednią wizytą w tym klubie i tym, co można było wyczuć między nim a panem Braccim. To było prawdziwe pożądanie, któremu musieli w końcu dać ujście. Z tym mężczyzną było natomiast znacznie spokojniej – nie był nawet w połowie tak pewny siebie, jak Francesco, ale w jakiś sposób rozczulał tym Dylana. Może to była dobra odskocznia – ktoś, przynajmniej pozornie, tak różny od mężczyzny, w którym był zakochany.
Uśmiechnął się szerzej, czując ten delikatny pocałunek, zaledwie muśnięcie w kąciku ust. Prawie jak u niepewnego, zawstydzonego nastolatka. Chłopak odebrał to jednak jako sygnał do działania i w końcu sam przycisnął swoje wargi do jego ust, jedną z dłoni układając na jego policzku, a drugą go obejmując. Trochę mu brakowało takich pieszczot.


Koss Moss - 2019-01-03, 22:30

Stało się, połączyli usta w pocałunku. Tak naprawdę Joe nawet nie próbował temu zapobiec. Po niedługiej chwili odsunął się jednak, uśmiechając z nutą rozbawienia. Dylan mógłby wziąć to za odrzucenie, gdyby nie spojrzenia, jakimi jeszcze chwilę ten mężczyzna go obdarzał.
  ― Jesteś raczej szybki ― powiedział mu wśród dudniącej muzyki. ― Słuchaj… Khem… Może wyszlibyśmy na papierosa. Jeśli nie palisz, może mi potowarzyszysz?


Blake - 2019-01-03, 22:39

Dylan odpowiedział uśmiechem. Nie wydawał się przy tym zakłopotany. Może to atmosfera tego miejsca miała na niego taki wpływ, a może wypity alkohol, choć były to zaledwie dwa drinki. Na co dzień raczej nie należał do tych "szybkich" i każdy, kto choć trochę go znał, doskonale o tym wiedział.
– Przeszkadza ci to? – zapytał, unosząc brew. – Spoko, możemy wyjść. – Dodał szybko i sam złapał go za dłoń, żeby pociągnąć go w stronę wyjścia.
Kiedy znaleźli się przed klubem, oparł się o ścianę i spojrzał na mężczyznę, krótkim ruchem głowy odmawiając przyjęcia papierosa. Nie był fanem tytoniu.
W świetle ulicznej lampy mógł lepiej przyjrzeć się mężczyźnie i zmęczeniu, które widniało na jego twarzy.
– Chciałbym cię narysować – wypalił, przyglądając się zmarszczkom w kącikach jego oczu.


Koss Moss - 2019-01-04, 22:38

  ― Narysować.
Teraz jego mina wyrażała uprzejmie zdziwienie.
  ― Tutaj, teraz?
Mężczyzna zapalił papierosa i zaciągnął się dymem, ale nie pomogło mu to zbytnio się rozluźnić.
Przejął się utraconym portfelem, jak i tym, że nie udało mu się odnaleźć Carola.
Wiedział, że powrót do domu będzie trudny, może więc nie powinien dziś do niego wracać, raz, wyjątkowo zrobić coś innego.
Ten chłopak wydawał się więcej niż na to chętny.


Blake - 2019-01-04, 23:03

– Nie, nie teraz. – Zaśmiał się, chyba pierwszy raz trochę skrępowany. – Po prostu… tak tylko rzuciłem. Masz interesująca twarz, a ja zajmuję się tym na co dzień… – Wzruszył ramionami, nie dodając przy tym, że szczególnie intrygujące wydawało mu się to zmartwienie, które zdawało się nie opuszczać twarzy mężczyzny.
Odbił się od ściany i zbliżył do Joego, choć zaraz skrzywił się, gdy dym uderzył o jego twarz. Nie lubił tego zapachu.
– Wiem, że ten dzień nie jest dla ciebie najlepszy, ale… może mógłbym go trochę poprawić. – Uśmiechnął się delikatnie i położył dłoń na jego ramieniu. Nie chciało mu się wracać do klubu i szukać kogoś innego, a wiek mężczyzny zdawał się nie mieć dla niego żadnego znaczenia. – Co ty na to?
Obok nich ciągle ktoś przechodził – ktoś wchodził, ktoś wychodził. Dylan nie zwracał uwagi na mijające ich osoby, czego nie można było powiedzieć o jego towarzyszu, który najwyraźniej wciąż – może nawet podświadomie – starał się odnaleźć swojego syna. Znajoma sylwetka przykuła jednak uwagę chłopaka, który rozchylił wargi w zaskoczeniu i sapnął cicho.
– Och.
Nie spodziewał się, że znów na siebie trafią.


Koss Moss - 2019-01-06, 20:37

Joe patrzył na niego tak inaczej. Inaczej niż wszyscy mężczyźni, którzy w tym klubie szukali przygody na jedną noc. Był w jego spojrzeniu jakiś rodzaj ciepła i zainteresowania, coś znacznie więcej niż powierzchowne pożądanie.
  ― Jak? ― zapytał cicho, ale właśnie w tym momencie ktoś inny skupił na sobie uwagę Dylana. Joe odwrócił się i zobaczył atrakcyjnego, młodszego od niego mężczyznę o niecodziennej urodzie.
Zaciągnął się dymem, podczas gdy Francesco minął ich, obdarzając Dylana zagadkowym półuśmiechem.
Mrugnął do młodzieńca i wiele wskazywało na to, że gdyby Dylan poszedł teraz za nim, może udałoby im się porozmawiać.
A może coś więcej.
Zmartwiony mężczyzna poszukujący w klubie syna pewnie i tak nie dałby się namówić na przygodę, a sądząc po obrączce na palcu dłoni, w której trzymał papierosa, był żonaty.


Blake - 2019-01-06, 23:20

Francesco jak zwykle całkowicie pochłonął uwagę Dylana, przyciągając go jak magnes. Ten tajemniczy uśmiech, mrugnięcie… Jak miał to odczytywać? Szczególnie po takim okresie, kiedy mężczyzna traktował go jak powietrze?
Chłopak pokręcił głową, jakby próbował wyrzucić z głowy obraz przystojnego historyka i wrócił wzrokiem do swojego towarzysza. W nim nie było takiego magnetyzmu, ale było coś wyjątkowo ciepłego i rozczulającego, co nawet mu się podobało.
Uśmiechnął się z roztargnieniem, postanawiając, że nie będzie gnać za swoim wykładowcą. Przyszedł tutaj, żeby choć na chwilę o nim zapomnieć, a nie znowu za nim gonić. Choć jakaś jego część chciała zostawić Joego i podążyć za mężczyzną, licząc na przynajmniej chwilę uwagi…
– To zależy – mruknął, odpowiadając w końcu na pytanie swojego towarzysza – czego chcesz...


Koss Moss - 2019-01-06, 23:49

Joe popatrzył na chłopca w zadumie, dogaszając papierosa w stalowej popielnicy. Chwilę potem, wyczuwając na niej spojrzenie młodzieńca, popatrzył na swoją obrączkę i machinalnie obrócił ją na palcu.
  ― Ja raczej… jakkolwiek kuszący jesteś… powinienem wrócić do szukania tego krnąbrnego chłopca ― westchnął i spojrzał w stronę zaparkowanej nieopodal, pustej taksówki. ― Mogę cię później odwieźć do domu, jeśli będziesz chciał, ale chyba niewiele więcej mogę dziś dla ciebie zrobić, to znaczy ― urwał, słysząc, jak to brzmi. ― Nie, jesteś bardzo atrakcyjnym chłopcem, może nawet najpiękniejszym na tej sali, ale czułbym się… Czułbym się chyba źle.
Widać było, że jest rozdarty. Uśmiechnął się krzywo i wyciągnął dłoń, by dotknąć policzka chłopca z czułością, na jaką mężczyźni w tym klubie raczej sobie nie pozwalali.
Dylan był jak porcelanowa laleczka. Aż dziw, że ktoś taki w ogóle wyłowił go z tego tłumu, chciał rozmawiać, ba, może nawet dużo więcej.
Naprawdę miał ochotę pójść z nim dokądkolwiek, choćby i w ciemny zaułek, ale był zbyt zestresowany. Z tyłu głowy ciągle siedział mu Carol.
Powinien go szukać, po to tu przecież przyjechał. A gdyby zobaczył ich tutaj razem i powiedział Lydii…


Blake - 2019-01-07, 00:03

Dylan uśmiechnął się, jak się wydawało, ze zrozumieniem. Przeniósł wzrok z obrączki na zmęczoną twarz Joego i przytrzymał jego dłoń przy swoim policzku.
Domyślał się, że mężczyzna miał żonę. To wydawało się dosyć oczywiste, kiedy wspomniał o synu. A teraz Dylan ujrzał dowód swoich domysłów na jego palcu. Mimo to nie wydawał się jakoś szczególnie przejęty tym faktem. Widział, jak Joe na niego patrzył, a przede wszystkim widział, jak zmartwionym i chyba trochę nieszczęśliwym (może wyciągał pochopne wnioski, kto wie) człowiekiem się wydawał.
– Szukanie go naprawdę nie ma sensu. W tym tłumie nie masz na to szans. Zresztą, już dawno może go tu nie być. – Przesunął dłoń po jego ramieniu, muskając palcami jego gorącą szyję. – Powinieneś odpuścić i… pozwolić sobie na chwilę wytchnienia. – Zassał dolną wargę. – Jesteś tutaj samochodem, tak?


Koss Moss - 2019-01-07, 00:11

Popatrzył na chłopca z zagubieniem, a wręcz rozpaczliwie, i pokiwał powoli głową.
  ― Mogę cię odwieźć ― powtórzył cicho, nie cofając dłoni, nie robiąc w ogóle nic.
Ludzie mijali ich obojętnie; niektórym tylko zdarzyło się spojrzeć krzywo na Dylana, bo widząc go z kimś w takim wieku spodziewali się pewnie, że ma zamiar sprzedać swoje ciało.
Joe miał świadomość, jak to wygląda, miał świadomość tego wszystkiego i czuł się z tym jeszcze gorzej.
Uczynił w końcu krok w stronę młodzieńca i po prostu go objął. Mocno przycisnął do swojej piersi, zamykając oczy i opierając podbródek o miękkie, świeżo pachnące włosy.
  ― Póki co, uważaj na siebie ― powiedział i pogładził go po plecach trochę ojcowskim gestem. ― Ostatnio kręcą się tutaj podejrzani ludzie, lepiej być w środku.


Blake - 2019-01-07, 00:22

Dylan objął go, pozwalając mu się do siebie przytulać.
Ugryzł się w język, aby nie powiedzieć, że w środku też nie było bezpiecznie – wciąż pamiętał, że ostatnim razem ktoś dosypał mu coś do drinka i z pewnością nie miał dobrych intencji. Gdyby o tym wspomniał, mężczyzna pewnie jeszcze bardziej by się przejął.
– Hej – szepnął, pocierając nosem o jego szyję. Był rozczulony zachowaniem Joego. Miał ponoć ponad czterdzieści lat, a wydawał się taki zagubiony i niepewny… Dylan naprawdę był zadowolony, że na niego trafił. Mężczyzna był zupełnie inny od tego, co chłopak już znał. – Hej, Joe. Nie wracajmy już tam.
Wydawał się zupełnie nieprzejęty spojrzeniami, jakie mogli przyciągać, nawet jeśli był ich świadomy. Nigdy jednak nie przejmował się opiniami innych (wyjątkiem był oczywiście Francesco) i teraz też nie zamierzał.
– No dalej, Joe. Chodźmy stąd.


Koss Moss - 2019-01-07, 00:27

Joe odsunął się i przechylił głowę, popatrując na młodzieńca z rosnącym rozdarciem.
Dylan widział jego obrączkę, ale najwyraźniej nie był tym przejęty.
Jak pewnie większość takich chłopców, kiedy wyczują, że komuś się podobają.
To on powinien być tym, który odmówi, on powinien postawić granicę. Przerwać to. Przeprosić i odejść w ciemną noc.
Ale tak dawno nikt tak na niego nie patrzył, tak dawno nikt nie był wobec niego taki.
Carol z pewnością doskonale się bawi, a Lydia… była taka zimna, taka agresywna. To ona powinna go szukać, to ona powinna interesować się, co robi jej syn, zamiast uczyć się do egzaminów.
  ― Dokąd ― wydusił cicho.


Blake - 2019-01-07, 00:39

Uśmiechnął się i zabrał dłonie z jego ciała, ale wciąż stał wystarczająco blisko, by mężczyzna mógł poczuć się niekomfortowo.
– Do hotelu? – bardziej zapytał, niż odpowiedział, ale zaraz pokręcił głową, gdy zobaczył wzrok Joego. Taki rozdarty, taki nieufny… Dylan chyba po raz pierwszy czuł, że to on ma kontrolę nad sytuacją. – Po prostu zabierz mnie do swojego samochodu i daj się pokierować.
Nie zamierzał zabierać go do siebie. To był, mimo całego swojego uroku, obcy facet. A Dylan nie był aż tak nieostrożny, by pokazywać mu swoje mieszkanie. Nie szukał kłopotów.


Koss Moss - 2019-01-07, 00:47

Zacisnął wargi trochę mocniej i uciekł spojrzeniem w bok.
  ― Wiesz, że nie mam pieniędzy ― powiedział cicho. ― Nie mogę też pozwolić, żebyś ty płacił za pokój.
Odwrócił się jednak i ruszył powoli w stronę taksówki. Otworzył drzwi od strony pasażera, wpuszczając Dylana. Rzuciło mu się w oczy, jak bardzo naiwny był młodzieniec. Gdyby Joe miał złe intencje, uprowadzenie go teraz nie stanowiłoby najmniejszego problemu.
  ― Nie wiem, gdzie mogę cię zabrać ― przyznał, zasiadając za kierownicą. Zamknął drzwi i wsunął kluczyki do stacyjki. Zapalił silnik i uniósł dłoń do lekko zarośniętego podbródka, patrząc wciąż w stronę klubu.
Przemilczał, że w portfelu miał, wśród innych dokumentów, prawo jazdy, ale gdyby zatrzymała ich teraz policja, miałby bardzo duży problem. Pozostawało liczyć na to, że wyczerpał dziś już limit pecha.


Blake - 2019-01-07, 01:01

– Możesz – mruknął, całkowicie pewny swoich słów. Nigdy nie potrafił zrozumieć, dlaczego starsi mężczyźni za wszystko chcieli płacić. To nie była pierwsza taka sytuacja, w której słyszał, że on nie powinien płacić. Wydawało mu się to absurdalne.
Wsiadł do samochodu, uśmiechając się przy tym na ten szarmancki gest otwierania drzwi. Joe był uroczy.
– Pieniądze nie mają żadnego znaczenia – stwierdził i wzruszył ramionami. – A ja znam świetny hotel, w którym zatrzymywałem się, kiedy miałem problem z mieszkaniem. Po prostu mi zaufaj.
Uśmiechnął się do niego promiennie i poklepał jego kolano. Nie wiedział do końca, co przyciągało go do tego mężczyzny, skoro mógł wrócić do klubu, bez trudu znaleźć kogoś chętnego i znów dać się zaciągnąć do darkroomu. A mimo to siedział w tej taksówce i starał się o żonatego mężczyznę. Może te dwa drinki zadziałały na niego mocniej, niż powinny?
Joe uległ i pojechał pod wskazany adres, choć przez całą drogę milczał i chyba wciąż bił się z myślami. Szybko musiał się zorientować, gdy zajeżdżali pod budynek, że nie był to tani hotel. Może nie najwyższa półka, ale wciąż całkiem wysoka.
– Jesteś okropnie spięty… – szepnął i wychylił się, by delikatnie pocałować go w policzek. – Uśmiechnij się. Proszę.


Koss Moss - 2019-01-07, 01:09

Gdy stanęli przed budynkiem, mężczyzna zadarł głowę i przez chwilę patrzył na hotel w ciszy; wziął tylko głęboki wdech i wypuścił przeciągle powietrze przez nos, by wreszcie z ciężkim sercem spojrzeć na młodzieńca, który go tu przywiózł.
Czuł się naprawdę, naprawdę źle, nie wiedział, dlaczego to robi, nie potrafił tego wyjaśnić, ale Dylan miał w sobie coś, co sprawiało, że trudno było mu odmówić.
A może to nie on, może po prostu Joe był tak zdesperowany, że niewiele wystarczyło, by zaciągnąć go gdziekolwiek.
Uśmiechnął się, i chociaż ten uśmiech należał do szczerych, ponieważ objął oczy, te i tak pozostały zmartwione.
  ― W porządku ― powiedział cicho. ― Wejdźmy.


Blake - 2019-01-07, 01:24

– Mhm, z tym uśmiechem wyglądasz przystojniej – wymruczał i puścił mu oczko, a następnie opuścił samochód.
Gdy wchodzili do hotelu, Dylan mógł wyczuć, nawet nie patrząc na niego i go nie dotykając, że mężczyzna jest spięty i zdenerwowany. Musiał go trochę rozluźnić.
Po załatwieniu wszystkich formalności, ruszyli razem na trzecie piętro. Chłopak nie dotknął Joego w windzie, w żaden sposób się do niego nie zbliżył i dopiero, gdy znaleźli się w pokoju, przysunął się do niego i objął luźno jego kark.
– Jeśli nie jesteś pewny – szepnął, wsuwają jedną z dłoni w jego krótkie, niemal całkowicie siwe włosy – to możemy tylko posiedzieć i porozmawiać. – Nie krył, że taka wizja byłaby trochę rozczarowująca, ale na to też mógł przystać. Przy tym mężczyźnie zdążył chociaż na chwilę zapomnieć o Francesco, a przecież nic jeszcze nie zrobili. Joe był absorbujący. – Albo możemy zacząć tylko od pocałunków… Cokolwiek zechcesz.


Koss Moss - 2019-01-07, 01:37

W hotelowym świetle Joe wyglądał już na swój wiek; codzienne zmartwienia dość wyraźnie odcisnęły się na jego przystojnej niegdyś twarzy, ale wciąż mógł być atrakcyjny dla osób, które potrafiły odnaleźć piękno w dojrzałości oblicza.
Mężczyzna zaśmiał się cicho; chłopiec mówił do niego, jakby Joe był niepewnym nastolatkiem, który po raz pierwszy ma zaznać prawdziwego zbliżenia.
Nie był taki, to wszystko po prostu go przytłaczało.
Ale skoro już się tutaj znaleźli, w tym hotelowym pokoju; skoro Dylan już zapłacił; skoro byli tu razem, sami, było już za późno na myślenie, za późno na odwrót. Postanowili.
Zbliżył się do chłopca i objął go w pasie. Ponad ramieniem chłopca zobaczył się w lustrze i przymknął oczy.
To wyglądało niewłaściwie, taki stary facet, taki piękny młodzieniec.
Przynajmniej w jednym aspekcie miał dzisiaj szczęście. Nie wiedział, czy to alkohol, czy coś innego sprawiło, że Dylan się do niego przykleił, ale chciał z tego skorzystać, choć raz, dopóki mógł.
Zasłużył chyba na odrobinę bliskości. Na to, by znów poczuć się dla kogoś atrakcyjny. Nie potrafił sobie nawet przypomnieć, kiedy był z żoną ostatni raz. Na pewno minął już przynajmniej rok.
  ― Zaczniemy od pocałunków, a później postaram się, żebyś nie żałował, że wynająłeś ten pokój ― szepnął i pochylił się do słodkich ust, wreszcie kosztując ich bez oporów.


Blake - 2019-01-07, 01:47

Dylan zamruczał z aprobatą w jego usta, ochoczo odpowiadając na pocałunek.
Nie było wybuchu nagłej żądzy, zdesperowanego pożądania – wszystko było leniwe i niespiesznie, a chłopak z przyjemnością poddawał się takim pocałunkom, czując coraz większe podniecenie. Nie był jakoś szczególnie napalonym nastolatkiem, który nie mógł wytrzymać bez seksu, ale tęsknił za bliskością, a miał wrażenie, że z tym mężczyzną zbliżenie osiągnie nowy wymiar.
– Mhm, to mi się podoba – wymamrotał w jego wargi i pociągnął go za koszulę w stronę łóżka. Pchnął go bez ostrzeżenia na miękki materac i wsunął się na jego uda, wyginając się przy tym, jak kot. – Doskonale.
Wrócił do całowania się z nim, kołysząc przy tym lekko biodrami. Dłonie przesunął w międzyczasie na jego klatkę piersiową i zaczął powoli rozpinać guziki jego koszuli. Chciał zobaczyć, czy to ciało, które pod jego dłońmi prezentowało się całkiem dobrze, tak samo dobrze wyglądało.


Koss Moss - 2019-01-07, 02:30

Ciało Joego nie należało do umięśnionych, ale nie było też nieatrakcyjnie zapadnięte. Było zwykłe, choć z natury ładnie ukształtowane, i pewnie gdyby mężczyzna zaczął chodzić na siłownię, wyglądałby rewelacyjnie.
Odsłaniając kolejne partie twardej, lekko owłosionej piersi, chłopiec dostrzegł na niej bez wątpienia kilka głębokich blizn, które wyglądały jak po nożu, ale musiały być bardzo stare.
Joe nie pozwolił Dylanowi się przypatrywać. Przyciągnął go z powrotem do pocałunku, a potem użył siły, by zamienić ich pozycjami. Gdy ułożył się między nogami Dylana, chłopak poczuł, że mężczyzna jest już całkiem sztywny.
Pocałunki spadły na szczupłą szyję, a potem na ramiona. Joe sprawnie odsłonił młode, apetyczne ciało. Całował je z uwielbieniem, wręcz ubóstwieniem. Nie mógł uwierzyć, że taki chłopak chciał jego. Dylan był taki piękny, młody, delikatny. Był doskonały i tylko jakimś cholernym cudem nie poszedł z takim facetem, jak na przykład tamten, który ich minął.
Zsunął się w dół i zatrzymał przy pasku, całując szczuplutki brzuch. Jego posiwiałe włosy muskały, łaskocząc, jasną, gładką skórę. Usta pieściły ciało, wydając ciche mlaśnięcia.
Rozporek zgrzytnął i Joe wtulił twarz w intymności chłopca, wdychając ich zapach i obejmując wargami krągłe kształty przez bieliznę.
Chwilę później dłońmi ostrożnie zsunął bieliznę w dół i począł całować to piękne ciało już bez żadnej przeszkody. Całkowicie się w tym zatracił, można było powiedzieć, że zachowywał się jak wygłodniały. Napalony. Straszliwie się napalił. Nie potrafił nad sobą zapanować.


Blake - 2019-01-07, 02:43

Dylan zachowywał się zupełnie inaczej - był rozleniwiony i podobało mu się to powolne tempo, tak różne od szaleństwa, które ogarnęło go ostatnim razem w klubie, gdy był z historykiem. W pewnym momencie poczuł jednak, że w tym przypadku również nie będzie tak leniwie, jakby tego pragnął, bo Joe z zapamiętaniem zaczął całować jego ciało i wyglądał przy tym, jakby całkowicie się zatracił.
Po raz kolejny jęknął cicho i wygiął ciało w delikatny łuk, czując usta mężczyzny w kolejnym wrażliwym miejscu. Przyjemnie było być tak adorowanym; tak bardzo chcianym. A twarz Joego, kiedy odkrywał kolejne partie jego ciała… Chyba jeszcze nikt tak na niego nie patrzył.
– Spokojnie – wydusił i wsunął jedną z dłoni w jego krótkie włosy, gdy wyczuł pospieszne pocałunki na swoim podbrzuszu. – Mamy całą noc. Och. – Przymknął oczy i zassał dolną wargę. – Właśnie tak…


Koss Moss - 2019-01-07, 02:52

Był głodny, i poczuł to dopiero teraz, gdy wystawiono go na pokusę. Gdy dostał całe to piękne ciało i mógł z nim zrobić tak wiele rzeczy. Gdy Dylan był tak chętny, tak kuszący i apetyczny.
Ujął jego członka u nasady i przesunął po nim językiem od nasady aż po czubeczek, spoglądając przy tym na twarz młodzieńca. Poczuł, jak gorąca krew przepływa przez wrażliwy organ, poczuł to pod palcami i językiem.
Dylan naprawdę zdawał się to lubić, jego ciało nie mogło kłamać.
Zamruczał błogo i wziął go do ust. Zassał, przymykając oczy. Dłońmi delikatnie zsunął ze smukłych ud bieliznę i spodnie aż do kolan, a potem rozchylił je, ot, żeby dać sobie lepszy dostęp do cudownej ptaszyny.
Nawet nie próbował sięgać niżej. Mógłby go zaspokoić tylko w ten sposób i naprawdę, naprawdę czułby się spełniony. Samo to, że mógł to zrobić, że mógł dotykać kogoś tak pięknego, on, było dla niego nagrodą. Czuł się jak we śnie i chyba zapomniał już o zgubionym portfelu, nieodnalezionym Carolu i żonie.


Blake - 2019-01-07, 11:07

Ruchy mężczyzny były niecierpliwe i wygłodniałe, ale przy tym niezwykle przyjemne. Czuć było jego doświadczenie i wprawę – wiedział, jak go pieścić, by sprawić mu jak najwięcej przyjemności. I choć przez swoje zachowanie przypominał Dylanowi spłoszonego nastolatka, to teraz wychodził z niego dojrzały mężczyzna. To się studentowi bardzo podobało.
Zacisnął palce na jego włosach i przytrzymał jego głowę przy swoim członku, czując, jak te gorące usta pochłaniają go w całości. To było dobre, nawet bardzo dobre i już nie pamiętał, kiedy ostatni raz ktoś mu to robił. Nic więc dziwnego, że niewiele trzeba było, by zbliżył się do krawędzi orgazmu.
Jęknął głośniej i odsunął go od siebie gwałtownie.
– Jeszcze nie – wydusił, oddychając znacznie szybciej. Jego policzki były mocno zaczerwienione, w oczach widniało podniecenie, a penis boleśnie błagał o spełnienie, którego Dylan mu odmawiał. – Chodź tutaj…
Przyciągnął go do siebie i pocałował mocno, ręką już zsuwając do przodu jego spodni. Potarł go przez nie, od razu wyczuwając twardego członka.
Zamruczał i trochę niezgrabnie zaczął rozpinać mężczyźnie spodnie. Teraz on chciał się nim zająć.


Koss Moss - 2019-01-07, 21:21

Pozwolił mu na to, choć naprawdę nie było takiej potrzeby. Wystarczyłoby mu samo pieszczenie tego ślicznego ciała, samo zadawanie przyjemności. Odbieranie jej sprawiało mu pewien trud, nie potrafił się do końca zrelaksować.
Pocałował chłopca z nieskrywaną namiętnością, wzdychając przeciągle na uczucie gmerania przy rozporku. Po chwili szczupła dłoń dostała się do środka, dotknęła bielizny.
  ― Ooach ― sapnął, gdy ciepłe palce wdarły się pod materiał i wplątały w gęstą kępkę włosków. Oparł się czołem o szczupłe ramię, owiewając gorącym oddechem wyraźnie zarysowany obojczyk.
Jego kutas szarpnął się jak dzika bestia w delikatnym uścisku, jeszcze mocniej nabiegając krwią, choć wydawało się, że jest w pełnym wzwodzie.
Teraz prężył się, nabity, i choć jego rozmiary nie były z pewnością tak imponujące jak Bracciego, był twardy jak skała, żylasty, dość gruby i całkiem atrakcyjnie się prezentował.
Zwłaszcza teraz, gdy ociekał wydzielinami, sklejając szczupłą, utalentowaną rączkę intensywnie pachnącą substancją.


Blake - 2019-01-07, 21:40

Dylan zacisnął dłoń na członku mężczyzny i poruszył nią kilka razy, badając kształt i grubość. Uśmiechnął się z wyraźnym zadowoleniem i zerknął w dół, by ujrzeć własną dłoń obejmującą całkiem przyjemny okaz męskiego przyrodzenia.
Wsunął dłoń głębiej, chcąc dotknąć jego jąder, ale pozycja, w której się znajdowali, i bielizna mężczyzny skutecznie mu to uniemożliwiły. Wydał z siebie pełen frustracji dźwięk i przesunął rękę w górę, aby bez skrępowania obmacywać mu klatkę piersiową. Ciało Joego nie było utrzymane w tak dobrej formie, jak Bracciego, nie było nawet w połowie tak umięśnione, ale podobało mu się. Zupełnie nie potrafił zrozumieć, co było takiego w tym mężczyźnie, ale chyba faktycznie trochę go kręcił.
– Chcę, żebyś mnie pieprzył – wydusił, składając krótkie pocałunki na jego szczęce.
Nic już nie pozostało z jego rozleniwienia – teraz chciał już tylko leżeć nago pod tym facetem, z szeroko rozłożonymi nogami i członkiem Joego w swoim tyłku.


Koss Moss - 2019-01-07, 21:59

Niby wiadomo, po co tu przyszli, a jednak wyznanie chłopca zbiło go w jakiś sposób z tropu. Nie nastawiał się na to, nie liczył, nawet nie śmiał. Spojrzał młodzieńcowi półprzytomnie w oczy i aż westchnął, pochylając się, by ucałować te rozkoszne usta.
  ― Ja też tak bardzo, bardzo tego chcę ― szepnął. ― Ale…
Aż zaśmiał się z własnego braku pomyślunku. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zdążył rozważyć zjechania po drodze na jakąś stację benzynową czy do apteki.
  ― Nie mam… gumek, wazeliny… ― Pogładził czule policzek Dylana i westchnął, gdy chuda dłoń znów owinęła się wokół jego męskości. ― Ty masz?


Blake - 2019-01-07, 22:13

– W… portfelu. – Uśmiechnął się szeroko, rozczulony reakcjami mężczyzny. Było w nim coś tak ujmującego, że Dylan nawet nie potrafił znaleźć odpowiedniego określenia, by w pełni go nazwać.
Przesunął drażniąco dłonią po jego członku, a następnie, bez ostrzeżenia, zepchnął go z siebie i zabrał się za ściąganie spodni oraz bielizny, które tylko krępowały mu ruchy. Sięgnął też po swój portfel, który rzucił wcześniej na szafkę nocną, i wyciągnął z niego prezerwatywę. Był przygotowany. Od razu było widać, w jakim celu wyruszył tego wieczoru do klubu.
– Ślina będzie musiała nam wystarczyć – mruknął i przesunął wzrokiem po nagim ciele mężczyzny, który także zdążył się rozebrać. Podobało mu się.
Zassał dolną wargę i wsunął się na uda Joego, żeby znów go pocałować i otrzeć się o niego całym ciałem. Sapnął, kiedy ich penisy w końcu się dotknęły. To było cholernie dobre uczucie.
Gdy przerwali pocałunek, Dylan złapał jedną z dłoni mężczyzny i przysunął ją do ust, by zassać się na jego palcach. Nie spuszczał przy tym wzroku z jego twarzy, starając się nie myśleć o tym, jak podobna była to sytuacja do tego, co robił w klubie z Braccim...


Koss Moss - 2019-01-07, 22:23

Joe patrzył, to w oczy Dylana, to na swoje palce zatopione w jego ustach. To był tak piękny chłopak. Miał w sobie coś bardzo anielskiego, jakiś rodzaj niewinności, paradoksalnie, ponieważ zachowywał się bardzo wulgarnie, jak mały diabeł, wyuzdana dziwka. Łączył w sobie sprzeczności, takie przynajmniej sprawiał wrażenie. Prześliczny, przepiękny chłopak, nic tylko rozpieszczać, pieścić, całować, ofiarować mu wszystko, co najlepsze.
Uśmiechnął się półprzytomnie i objął go w pasie, siadając wygodniej, z nogami zgiętymi w kolanach i trochę rozchylonymi, by Dylan mógł spoczywać wygodnie między nimi, obejmując go udami po bokach, z pupą nadstawioną w jego stronę.
Mógłby się zakochać. Naprawdę mógłby.
Schylił się, by obdarzyć długą szyję czułymi pocałunkami. Gdy Dylan wysunął z ust jego palce, sięgnął nimi powoli w dół i do tyłu. Ostrożnie przesunął je po pośladkach, wsunął w przedziałek. Po niedługiej chwili wyczuł pod opuszkami to, czego szukał. Dziurka Dylana była bardzo mocno zwarta, a on trochę się bał, bał zrobić mu krzywdę.
Chłopak wydawał mu się taki kruchy i słaby.
  ― Powiedz od razu, jeśli zrobię coś nie tak. Jeśli coś cię zaboli, albo nie będzie przyjemne ― wychrypiał, opierając lekko głowę o jego ramię.
I sięgnął do środka, z początku delikatnie napierając na pierścień mięśni palcem wskazującym.
Westchnął, wyczuwając jedwabistą gładkość ciepłego i ciasnego tunelu. To było aż nierealne. Ledwo co mógł poruszyć palcem.


Blake - 2019-01-07, 22:37

Dylan miał przyspieszony oddech i co rusz oblizywał suche wargi. Był coraz bardziej niecierpliwy, jego czerwony i ociekający członek wręcz błagał o drobną pieszczotę, a ręce wyrywały się do drugiego, męskiego ciała, badając krzywizny i twarde, choć niewielkie mięśnie.
– No dalej – jęknął, czując, jak delikatnie obchodzi się z nim Joe. Wątpił, by jakiś inny facet poznany w klubie zachowywał się podobnie. Ale ten mężczyzna… On był wyjątkowy. – Nic mi nie będzie. Mhm… Właśnie tak.
Przymknął oczy i oparł swoją głowę o tę jego, która wciąż spoczywała na jego ramieniu. Byli tak blisko siebie, że nagle Dylan zdał sobie sprawę z tego, jak intymny był ten akt. Pomimo wcześniejszego pośpiechu i wyraźnego zniecierpliwienia ich obu, wytworzyła się między nimi jakaś intymność, której próżno było szukać w klubie z przypadkowym nieznajomym. To było niespodziewane.
– Och.


Koss Moss - 2019-01-08, 00:10

To nie było pośpieszne zaspokojenie żądzy. Przypominało raczej zbliżenie dwóch kochanków, którzy znają się już pewien czas. Może wynikało to z czułych gestów i troski, jakimi od samego początku Joe obdarzał przypadkowo poznanego chłopca. Nie gładzi się w taki sposób po policzku zwykłej dziwki z klubu.
  ― Jesteś piękny ― szepnął do rozchylonych ust młodzieńca. ― Przepiękny. Dylanie.
Cały czas miał w głowie jego imię, pamiętał je i wiedział, że już nie zapomni.
Wsunął palec głębiej i ostrożnie naparł na krawędź dziurki drugim. Powoli zatopił je z pewnym trudem w stawiających opór mięśniach.
Zdecydowanie przydałoby im się coś na poślizg, to może być trochę bolesne, ale Dylan chyba nawet nie chciał słyszeć o przerwie na zakupy.
Joe pochylił się lekko, obejmując go mocniej, i wygiął nadgarstek, zatapiając te dwa palce głębiej w gorącej ciasnocie. Poruszył nimi, zgiął je, rozchylił. Starał się przygotować to delikatne miejsce na siebie na tyle, na ile mógł. I chociaż Dylan nie prosił go o czułość i ostrożność, dostanie je. Joe zatroszczy się o niego jak o kruchy kryształ, nawet mimo naglącego podniecenia.
Ponieważ nie jego przyjemność była najważniejsza, nie jego potrzeby się teraz liczyły.


Blake - 2019-01-08, 00:23

Gdyby jego policzki nie były już mocno zaczerwienione, teraz z pewnością takie by się stały. Naprawdę był zawstydzony tymi komplementami i czułością, jaką mężczyzna go obdarzał. Nie przywykł do takiego traktowania; do słuchania takich słów. Czuł się tym przytłoczony.
Objął go i przywarł do niego mocno, jęcząc cicho w jego szyję. Czuł lekkie pieczenie w okolicach odbytu, ale nie miało to żadnego znaczenia. A kiedy Joe musnął przypadkowo jego prostatę, Dylan całkowicie zapomniał o dyskomforcie i wyprężył się, samemu poruszając tyłkiem, by poczuć jeszcze więcej tej nieziemskiej przyjemności.
– Więcej – jęknął, wydychając gorące powietrze na jego skórę. – Proszę.
Nie spodziewał się, że ten niepozorny mężczyzna, do którego podszedł ze zwykłej ciekawości, może okazać się tak dobry i sprawić mu tyle przyjemności. Niesamowite.


Koss Moss - 2019-01-08, 00:30

  ― Lepiej się połóż, będzie ci wygodniej ― powiedział ochryple, muskając wargami gładki policzek tuż przy uchu. Uniósł się i pochylił, by delikatnie popchnąć Dylana na miękką pościel. Wysunął z niego palce i sięgnął po ofiarowaną mu prezerwatywę. Ręce tak mu się trzęsły z przejęcia, że miał problem z jej rozerwaniem, ale w końcu uporał się z nim zębami.
Nasunął sprawnie prezerwatywę na wzwiedzionego członka. Miała na sobie trochę lubrykanta, który mógł trochę ułatwić zagłębianie.
Delikatnie rozchylił błyszczące uda młodzieńca i ułożył się między nimi, sięgając dłonią w dół. Pocałował Dylana głęboko, nakierowując członka we właściwe miejsce.
Naprawdę się obawiał, że bez nawilżenia to się nie uda. Przejmował się znacznie bardziej niż Dylan. Przyłożył główkę męskości do zwartej znów jak na początku dziurki i naparł lekko, na próbę.
Potem drugi raz, teraz już odrobinę się wsuwając.
Natychmiast się zatrzymał, widząc grymas na uroczej twarzy.
  ― Przepraszam ― wydusił. ― Boli cię?


Blake - 2019-01-08, 00:39

– Ach! – jęknął głośniej, czując większe pieczenie, ale zaraz wziął głęboki wdech i się uspokoił, kiedy poczuł, że jego kochanek się zatrzymał. Uśmiechnął się z rozczuleniem i pogładził go po głowie. – Wszystko w porządku, Joe. Po prostu się wsuń i daj mi chwilę na przyzwyczajenie. – Wziął jego twarz w dłonie i zassał dolną wargę. – Jesteś… – Pokręcił głową i nie dokończył myśli. Nawet nie umiał wyrazić tego, co myślał o tym mężczyźnie.
Spotkanie w klubie tak czułego i przejętego kochanka, któremu bardziej zależało na przyjemności chłopaka, niż jego samego… Dylanowi nie mieściło się to w głowie. To było zbyt wiele.


Koss Moss - 2019-01-08, 00:54

Wsunął się więc, wypychając mocniej biodra. Zrobił to jednym potężnym ruchem, ale natychmiast zatrzymał się i ucałował drżące usta kochanka.
  ― Ćśśś.
Odgarnął mu włosy z twarzy i z troską obcałowywał wargi młodzieńca i ich okolice; wrażliwą szyję, uszy, policzki.
Dał mu długie sekundy na uspokojenie się, rozluźnienie i przyzwyczajenie. Czuł, jak delikatne mięśnie pulsują na nim, zaciskając się miażdżąco w rytmie uderzeń serca.
Czuł Dylana całym swoim ciałem i nie mógł w to uwierzyć, tak, nadal nie mógł uwierzyć w swoje beznadziejne szczęście.
Nie dowierzał, że ktoś tak piękny i młody poprosił go o rżnięcie.
Dopiero, gdy Dylan zakomunikował mu werbalnie, że już czuje się lepiej, poruszył na próbę biodrami. Znów wywołał u chłopca grymas, ale tak już musiało być, bez nawilżenia nie mogło być przyjemniej.
  ― Mmch.
Westchnął, napinając uda. Uczucie było przyjemne, błogie, doskonałe, ale nie potrafił się już całkowicie w nim zatracić.
Musiał mieć pewność, że Dylanowi jest dobrze.
Poruszył się delikatnie i płytko. Kolejne ruchy bioder nie wiązały się już właściwie z wsuwaniem się i wysuwaniem członka. Ten pozostawał prawie nieruchomy, przesuwając się jedynie minimalnie w ciasnej dziurce, poruszały się za to ich ciała, wzajemnie trąc o siebie i na siebie napierając.
I Dylan nie krzywił się już, już nie.


Blake - 2019-01-08, 01:07

Takiego seksu Dylan jeszcze nie miał. Nawet z Braccim, który miał wyjątkowe miejsce w jego sercu, nie był tak blisko. Nikt do tej pory tak o niego nie dbał w trakcie, nie troszczył się o jego przyjemność.
– Boże – wydusił, patrząc na niego szeroko rozwartymi oczami, całkowicie poruszony.
Objął go ramionami, przyciskając do siebie jeszcze mocniej. Ich ciała ocierały się o siebie, poruszając się we wspólnym, powolnym rytmie. W pewnym momencie Dylan rozsunął mocniej nogi i objął go udami w pasie, dociskając do siebie jego biodra.
– Mocniej – szepnął, gładząc rozgorączkowanymi dłońmi jego plecy. Nie bał się bólu. Zresztą, wątpił, by teraz mógł odczuwać jakikolwiek ból. To mogła być już tylko przyjemność. Czysta, niesamowita przyjemność.


Koss Moss - 2019-01-09, 00:04

Szarpnął więc biodrami mocniej, dysząc ciężko na odkryte ciało chłopca. Patrzył na wykrzywioną w ekstatycznym wyrazie twarz i sam doznawał odurzającej przyjemności. Jakże był piękny, jak doskonały, chciałby zatrzymać go na zawsze, ukraść ten moment i wydłużyć do nieskończoności.
  ― Ha-aach… ― jęknął zduszenie. To uczucie było tak dobre, tak czyste.
A on tak dawno nie zaznał go w taki sposób.
Przytulił zarośniętą lekko twarz do szyi chłopca i znów jęknął nisko, tym razem w ucho Dylana, pieszcząc je uderzeniami parzącego oddechu. Sapał ciężko w rytmie swoich pchnięć, aż w końcu szarpnął biodrami po raz ostatni, rozlewając się w gumce gorącym nasieniem.
Znieruchomiał, wsparty na rękach i kolanach, z trudem łapiąc oddech.
Dopiero teraz zauważył, że i Dylan doszedł; nasienie perliło się na jego brzuchu.
Ucieszył się, ulżyło mu. Zaspokoił go, to było dla niego tak ważne. Dał mu spełnienie i chyba zadowolenie, sądząc po wyrazie młodej twarzy.
Joe uśmiechnął się nieobecnie i osunął na bok. Popatrzył na młodzieńca, cały spocony, zamglonym nieco wzrokiem.
Długo nic nie mówił.


Blake - 2019-01-09, 00:17

Dylan doszedł gwałtownie i niespodziewanie i nawet on sam był tym zaskoczony. Jego uwagę skupiał jednak całkowicie Joe, który poruszał się w nim z takim zapałem; z takim głodem, że chłopak chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak zadowolony z tego, że sprawił komuś przyjemność. A przecież widział jego twarz, kiedy mężczyzna odsunął się od niego i opadł obok, powoli się uspokajając – wyglądał na zadowolonego i w końcu zmartwienie choć na chwilę opuściło jego zmęczone oblicze. To było cholernie satysfakcjonujące.
Wziął głęboki wdech i odpowiedział na spojrzenie mężczyzny, nic nie mówiąc. Uśmiechał się jednak szeroko, aż w końcu nie wytrzymał i przysunął się do niego, by ponownie pocałować jego usta.
– Było cudownie – szepnął i naprawdę tak myślał. Zupełnie nie spodziewał się takiej namiętności po tym zagubionym i niepewnym mężczyźnie, którego poznał w klubie. Był mile zaskoczony. – Zdejmę soczewki, odświeżę się i do ciebie wracam, hm?
Nawet przez myśl mu nie przeszło, że Joe mógłby nie zostać z nim na noc. Tak dawno z nikim nie spał, nie przytulał się do drugiego ciała… Chyba nie zamierzał go teraz wypuścić. Chciał wyciągnąć z tej nocy jak najwięcej.


Koss Moss - 2019-01-09, 00:43

Pokiwał głową. Został w łóżku, nie myśląc nawet o tym, co powinien zrobić. Dopiero, kiedy chłopak wyszedł do łazienki, wróciły do niego wątpliwości. Wyciągnął telefon, którego wibrowania nawet nie usłyszał w czasie aktu, i zobaczył sześć nieodebranych połączeń od żony; po chwili zawahania wstał i podszedł nagi do okna. Wybrał jej numer.
Kiedy Dylan opuścił łazienkę, usłyszał fragment rozmowy.
  ― …ło głośno, nie słyszałem. Nie. Prześpię się… Wrócę rano. Proszę, nie krzycz. Wiem. Wszystko to wiem. Ech.
Odwrócił się przez ramię, popatrzył zmęczonym wzrokiem na Dylana.
  ― Po prostu nie mogę wiecznie go szukać ― kontynuował, znów się odwracając. Dylan słyszał podniesiony kobiecy głos, ale nie mógł rozróżnić słów. ― Czasem moja cierpliwość też się kończy. Porozmawiamy jutro. Koniec rozmowy.
Mimo to dalej się nie rozłączył, słuchając wypowiedzianych ostrym tonem słów.
Trwało to jeszcze kilka minut, nim w końcu odłożył telefon i popatrzył na Dylana.
  ― Wybacz mi. Za chwilę przyjdę.
Udał się do łazienki, umył ręce, wyrzucił prezerwatywę do małego kosza i w końcu wrócił do łóżka, znów zmartwiony. Po chwilowym rozluźnieniu nie było już śladu.
Położył się i otoczył Dylana ramieniem.
Jakże dziwnie było tak po prostu objąć czyjeś ciało przed snem.


Blake - 2019-01-09, 00:56

Dylan zmarszczył brwi, ale nie skomentował w żaden sposób rozmowy, której fragmenty przez przypadek usłyszał. To nie była jego sprawa.
Położył się obok mężczyzny i przytulił się do niego, patrząc na jego twarz. Znów widniało na niej zmartwienie.
Dylan pogładził policzek Joego i cmoknął go w brodę.
– Przestań – mruknął. – Po prostu przestań się zamartwiać. Wyglądasz znacznie przystojniej, kiedy się uśmiechasz. – Puścił do niego oczko, nim przymknął oczy i ułożył głowę na jego klatce piersiowej. Czuł się przyjemnie rozluźniony i nawet przez chwilę nie pożałował swojej decyzji o wyciągnięciu tego mężczyzny z klubu.

Gdy Joe obudził się następnego dnia, od razu mógł zauważyć Dylana, który siedział na krześle dostawionym do łóżka i szkicował. Nie wyszedł bez słowa, nie zostawił go samego, a zamiast tego został i skupił się na rysunku, o którym wspomniał mu pod klubem. O ołówek i blok najwyraźniej poprosił obsługę hotelu.
– Cześć. – Uśmiechnął się do niego i odłożył szkic, by zbliżyć się do łóżka i pocałować go na powitanie. Takie gesty wydawały mu się całkowicie naturalne. – Głodny?
Był w świetnym nastroju i nie ukrywał tego, uśmiechając się radośnie. Już dawno nie czuł się tak dobrze.


Koss Moss - 2019-01-10, 01:39

  ― Cześć ― przywitał i uśmiechnął się mimowolnie na ten rozkoszny widok. Dylan był taki świeży i piękny w promieniach porannego słońca. Nie odszedł, nie zostawił go. Trzeźwość nie sprawiła, że uciekł od starszego mężczyzny, z którym poprzedniej nocy zdawał się wylądować tu zupełnie przypadkowo.
  ― Głodny… Powinienem jednak pomyśleć o powrocie do domu. ― Mina mężczyzny zrzedła wyraźnie. ― Zobaczyć, czy ten krnąbrny dzieciak wrócił. Nie najlepszy ze mnie ojciec. Ale wczorajszy wieczór i noc były dla mnie jednymi z najmilszych od bardzo dawna. Dziękuję.


Blake - 2019-01-10, 01:58

– Cieszę się, że mogłem choć trochę poprawić ci nastrój – szepnął i pogładził go dłonią po policzku. W świetle dnia mógł dojrzeć każdą zmarszczkę, której nie zauważył w nocy, ale zdawało mu się to nie przeszkadzać. Joe nie był tak przystojny, jak Bracci, ale Dylan potrafił docenić jego fizyczność. – I naprawdę nie powinieneś się tak zadręczać. Znamy się od zaledwie kilkunastu godzin, a ja mam wrażenie, że na zamartwianiu się spędzasz całe swoje życie.
Uśmiechnął się do niego i pocałował go raz jeszcze, zanim się odsunął.
– Właściwie też powinienem się już zbierać, jeśli chcę zdążyć z pakowaniem wszystkiego przed wylotem… – Sięgnął ponownie po szkic, napisał coś w prawym górnym rogu i wyrwał kartkę. Złożył ją na cztery równe części i podał ją mężczyźnie. – To dla ciebie. – Wydawał się niemal zawstydzony. – Skoro śniadanie sobie odpuszczamy, to może masz chociaż ochotę na kawę? Mogę zamówić, a ty możesz w tym czasie skoczyć pod prysznic…
Gdyby Joe zerknął na szkic, dostrzegłby ciąg maleńkich cyfr w górnym rogu, które Dylan umieścił tam w spontanicznym odruchu. Seks z tym mężczyzną okazał się na tyle przyjemny, że chyba nie pogardziłby kolejnym spotkaniem. I nawet ta gadka o synu zdawała się go nie odstraszać. Chyba też pragnął bliskości.


Koss Moss - 2019-01-10, 22:59

  ― Dziękuję ― powiedział Joe. ― To naprawdę… przepiękny rysunek, masz niezwykły dar. Pewnie robisz to od wielu lat… ― Długo wpatrywał się w swoją podobiznę z niekłamanym podziwem. Dylan był zachwycający. Nie dość, że piękny, to jeszcze utalentowany. Prawdziwy skarb. ― Cóż mogę ci powiedzieć, trudno jest mi odmówić ci czegokolwiek, kiedy obdarowujesz mnie tak hojnie. Wypijmy kawę. Później odwiozę cię do domu. Jesteś stąd, prawda?
Podniósł wzrok na młodzieńca jak gdyby z nadzieją. Nie zauważył jeszcze numeru telefonu.


Blake - 2019-01-10, 23:23

– Mhm, studiuję tutaj – przyznał, przyglądając się jego twarzy. Nie wiedział, jak odebrać reakcję mężczyzny na jego szkic. Czy Joe też liczył na kolejne spotkanie? Czy może po prostu chciał być uprzejmy i zapytał go o miejsce zamieszkania bez powodu? – Złożę zamówienie.

Dziesięć minut później w drzwiach pokoju pojawił się chłopak z obsługi hotelowej wraz z ich zamówieniem – herbatą dla Dylana i kawą dla Joego. W tym samym momencie drzwi od łazienki otworzyły się i wyszedł z niej starszy mężczyzna owinięty jedynie w ręcznik. Chłopak z obsługi nawet na niego nie spojrzał, zachowując pełen profesjonalizm.
– Panie Altizer?
– Tak…? – Zerknął na pracownika hotelu trochę rozkojarzony. Znów się zamyślił.
– Pan Dodges czeka na pana w swoim gabinecie.
– Henry jest w mieście? – Uniósł brwi, nie kryjąc swojego zdziwienia. – Nic nie mówił. Powiedz mu, że przyjdę za jakieś dwadzieścia minut…
Gdy zostali w pokoju sami, spojrzał w końcu na swojego kochanka i uśmiechnął się szeroko, przesuwając wzrokiem po jego nagiej klatce piersiowej.
– Chyba jednak nie będziesz musiał mnie odwozić – stwierdził, zajmując jedno z miejsc przy niewielkim stoliku. – Lepiej dla ciebie, bo mieszkam na drugim końcu miasta. – Prychnął cicho. – A ty chyba będziesz musiał się dziś zająć tymi dokumentami, nie? Pewnie sporo roboty z tym będzie.


Koss Moss - 2019-01-10, 23:55

  ― T-tak.
Zająknął się, wyrwany z zamyślenia.
Nie zapytał, kim jest Henry Dodges, ale w jego głowie zrodziła się pewna teoria.
Student, i takie pieniądze.
Uśmiechnął się do młodzieńca łagodnie i dokończył pić kawę. To nie była jego sprawa. Nie miał prawa nikogo oceniać. Nie miał prawa traktować go inaczej. Pan Dodges mógł być każdym, choćby jakimś wujem lub może pracodawcą tego chłopaka.
Dlaczego zresztą wnikał. Pewnie i tak nigdy już się nie zobaczą.
Ale pamięć o tym chłopcu pozostanie z nim na zawsze, był tego pewien.
O jego pięknych, dużych oczach, słodkich jękach i psotnym uśmiechu.
  ― Tak, lepiej pójdę. Było mi naprawdę miło cię poznać, Dylanie. Tak miłą, utalentowaną i uroczą osobę.
Ostrożnie schował rysunek i poszedł się ubrać we wczorajsze ubrania. Nawet nie spojrzał w lustro.
  ― Cóż, do widzenia.


Blake - 2019-01-11, 00:12

Dylan uniósł brwi i nawet nie zareagował na komplementy, jakimi obdarzył go mężczyzna. Nie sądził, że ten wypije swoją kawę tak szybko i postanowi uciec. Może przestraszył go ten numer telefonu? Może nie chciał żadnych kłopotów i chciał szybko skończyć tę znajomość, zanim ta tak naprawdę się rozpocznie?
Poczuł się trochę rozczarowany, ale pokiwał ze zrozumieniem głową. To była jednonocna przygoda i nawet jeśli była wyjątkowo intymna i Dylan chciałby ją powtórzyć, to nie miał wpływu na pragnienia Joego. Trudno.
– Chcesz tak wyjść bez pożegnania? – zamruczał, kryjąc rozczarowanie za psotnym uśmiechem. Zbliżył się do mężczyzny i zarzucił mu ramiona na kark, by następnie musnąć delikatnie jego usta wargami, aż w końcu wymusić na nim długi, gorący pocałunek, od którego zakręciło mu się w głowie. – Do widzenia, Joe.
Gdy jego jednonocny kochanek wyszedł, Dylan wziął głęboki wdech i pokręcił głową. Musiał jeszcze przywitać się z wujem, a następnie biec do domu, by wszystko spakować. Czekał go cały miesiąc wakacji w rodzinnym mieście i zamierzał ten czas dobrze wykorzystać, choć już teraz wiedział, że jego myśli jeszcze nie raz podążą w stronę starszego, niezwykle rozczulającego mężczyzny, którego poznał w klubie.


Koss Moss - 2019-01-11, 19:31

Minął pewien czas – dłuższy czas – nim Joe, siedząc pewnego wieczoru w dużym pokoju, wyciągnął spośród swoich dokumentów złożoną, trochę pomiętą karteczkę.
„Sentymentalny się robisz na starość”, przemknęło mu przez myśl, gdy znów przyjrzał się uroczemu rysunkowi. Po jakimś czasie westchnął i chciał go znów złożyć – wtedy też wpadł mu w oko pewien szczegół. Ciąg cyfr. Czy to możliwe, że ten chłopak…
Zawahał się. Tak dużo czynników przemawiało przeciwko ponownemu spotkaniu.
Był żonaty. Przede wszystkim to powinno go powstrzymać. Jeżeli zależało mu jeszcze trochę na związku z tą kobietą, nie powinien pozwolić, aby chwila słabości kiedykolwiek się powtórzyła.
Ale czy zależało?
Bez niej skończyłby na bruku, to oczywiste. Z pensji taksówkarza mógłby wynająć najwyżej pokój, i to lichy. Zostałby z niczym. Z drugiej jednak strony mieszkanie tu nie przynosiło mu radości.
Ale co powie matka, niepotrzebne jej na starość zmartwienia rozwodem…

A jednak coś go podkusiło. Wyszedł na balkon, zapalił papierosa i wybrał ten nieszczęsny numer.
Chciał tylko sprawdzić, przekonać się, czy to nie był podły żart.
Albo czy mu się to nie przyśniło.
Gdyby nie ten rysunek, pewnie byłby przekonany, że uroił sobie tamtą noc.
Wsłuchiwał się w sygnał oczekującego połączenia, ale nie doczekał się żadnej odpowiedzi. Zaśmiał się do siebie, od razu przyjmując najgorszą z możliwości.
Bez szans.


Blake - 2019-01-11, 22:17

− Cicho, no cholera, Megan... − jęknął, próbując wyciągnąć telefon z kieszeni. Zanim jednak zdążył go wyjąć i wyjść na balkon, ten przestał dzwonić.
Westchnął i spojrzał na swoją przyjaciółkę, która wyszła tuż za nim, cała roześmiana.
− Twoja wina − burknął i spojrzał na nią z udawaną irytacją. Przeniósł wzrok na ekran telefonu i zmarszczył brwi, dostrzegając nieznany numer. Od razu pomyślał o mężczyźnie, z którym spędził noc prawie miesiąc wcześniej. Choć zostawił mu swój numer na szkicu, ten nie zadzwonił, najwyraźniej nie chcąc kontynuować tej znajomości. Dylan nie miał jednak czasu się nad tym zastanawiać, bo spędzał niezwykle intensywny czas w swoim rodzinnym mieście i nie miał nawet czasu na myślenie o Braccim, a co dopiero o mężczyźnie z klubu.
− Kto dzwonił?
− Nie wiem. − Wzruszył ramionami.
− Może ten facet z klubu?
− Ta, jasne. − Prychnął i pokręcił głową. − Wracajmy do środka.
Megan złapała go za dłoń i zrobiła poważną minę, z która dosyć mocno kłócił się jej pijacki wzrok.
− To oddzwoń i się przekonaj.
Dylan wywrócił oczami, ale faktycznie sięgnął znów po telefon i wybrał nieznany numer. Domyślał się, że to musiała być zwykła pomyłka. Wątpił, by dzwonił do niego ktoś znajomy. Mało osób miało jego numer.


Opatrzność Boża - 2019-01-12, 10:50



Fabuła kontynuowana jest na nowej wersji forum ― TUTAJ