Yaoi - Pod Twoją obronę...
Nero - 2015-01-08, 23:12 Temat postu: Pod Twoją obronę...
-Zabierz
mnie pod Harem. - Warczy i wsiada do środka, zatrzaskując za sobą
drzwi, które złośliwie przycinają mu futrzany rękaw nowej zdobyczy.
Otwiera je jeszcze raz, kładzie dłoń na kolanie, dokładnie oceniając
zagniecenia i ilość wyrwanych włosów (futro z wilka nie chodzi sobie,
kurwa piechotą), a potem zatrzaskuje to pieprzone narzędzie diabła tak
mocno, że szyba pęka w kilku miejscach, tworząc zabawną sieć niby
pajęczyn.
-Przepraszam. - Odzywa się z przodu kierowca, ale wzrok i uwaga Doxella
ponownie zostaje skierowana tylko i wyłącznie w ekran telefonu.
-Jedź już - Warczy, mrużąc oczy na widok fascynująco niewieściej twarzy jego nowego pracownika.
Cóż, może jeszcze nie należał do niego, ale to był ten dzień kiedy
Doxell chciał i Doxell dostawał. George wysłał mu to zdjęcie około
dwudziestu minut temu i odkąd tylko je ujrzał, był przekonany o tym, że
będzie miał tego chłopaka jeszcze przed północą.
Miejskie ulice przywitały go swoimi neonowymi ślepiami, nadając nocy orientalnego uroku.
Odpalił cygaretkę i wypiął biodra by móc znaleźć w miarę wygodną pozycję
dla nóg ściśniętych skórzanym materiałem spodni. Na nagiej klatce
piersiowej pobłyskiwało mnóstwo błyskotek kontrastujących przyjemnie z
niezdrowo bladą skórą.
Jako alfons, pan Raterhand prowadził nocny tryb życia i w gruncie rzeczy jakoś nie bardzo tęsknił za słońcem.
Opalenizna była czymś dobrym dla plebsu.
-Heatclieff! - Zubbo wyszczerzył w sztucznym uśmiechu wszystkie złote
zęby i poklepał mężczyznę po ramieniu, gładząc przy okazji rękawy
futrzanej kurtki. - To lisy?
-Wilki. - Odpowiedział z niedbałą miną i zamachał na Claytona, który
natychmiast dobył z kabury ogromnego magnuma. Przeładował go wyrobionym
pociągnięciem muskularnego ramienia i wycelował w czarnoskórego bez
cienia współczucia na twarzy.
-Przyszedłem tu w interesach. - Doxell uśmiechnął się podle i rozsiadł
na czerwonym, śmierdzącym fotelu, rozglądając się po najgorszym burdelu w
mieście z widocznym wstrętem i politowaniem. - Masz coś, co do mnie
należy.
-Niby co takiego? - Spytał hardo Zubbo, ale co jakiś czas wciąż trwożliwie zerkał w stronę magnuma.
Bez słowa wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał mu zdjęcie blondwłosego nabytku.
-To. Sprowadź mi go tutaj w ciągu minuty. Spakowanego.
Zubbo natychmiast pognał w kierunku pokojów "obsługi", gubiąc po drodze purpurową apaszkę.
-Hej, Zub.
-N-no?
-Bez jaj. Jeśli nie zjawisz się z nim w ciągu minuty to odstrzelę ci ten czarny tyłek i przyszyję go twojej matce do twarzy.
Draco - 2015-01-08, 23:57
Twarzą Setha jest modelka Andreja Pejic.
Czasami nasz świat jest zupełnie inny, niż go sobie wymarzyliśmy. Gdy
byłem mały, myślałem, że będę kimś wielkim. Ale naprawdę, naprawdę
wielkim. Że moi rodzice będą mnie kochali, będę miał ciepły dom, dużo
śmiechu, znajomych. Pójdę na dobre studia, będę kimś naprawdę
fantastycznym.
Nie mogłem przewidzieć tego, że skończę jako kurwa. Rany, kto mógłby,
prawda? Czasem życie zmusza nas do różnych rzeczy. Seks, wbrew pozorom,
to nie najgorsza opcja, jaką miałem do wyboru. Szczególnie, że pracuję
sam. Na ulicy, pewnie, ale mając taką twarz, sporo ludzi jest mną
zainteresowanych. To kobieta, facet? Shemale? Rany, muszę go mieć. Muszę
sprawdzić! Sprawdzaj, kochanie, bylebyś dał mi szeleszczące banknoty.
Wtedy sprawdzaj ile chcesz.
Zainteresowanie moją osobą rozchodziło się coraz bardziej. Nie
przypuszczałem, że zdobędę taki rozgłos. Ludzi przybywało, pieniędzy
także. Zawsze tak jest, że jeśli znajdowała się jakaś dochodowa dziwka,
to jakiś dom publiczny chciał ją mieć u siebie. To logiczne, to wiązało
się z dochodem, podniesieniem prestiżu. Działało to trochę na zasadzie
"Kto pierwszy, ten lepszy". Lepiej dla ciebie, żeby udało ci się dostać
do kogoś bardzo bogatego, wpływowego, z dobrą opinią. Wiadomo, to zawsze
lepsze warunki, być może nawet opieka lekarska, dobre mieszkanie, ładne
ubrania. Alfons, który dba o swoje dziwki potrafi wydawać na nie
naprawdę grube pieniądze.
Ale niestety, szczęście skończyło się w moim przypadku. Był tu burdel w
pobliżu i to właśnie jego właściciel, nazywający się roboczo "Zubbo" (za
każdym razem, gdy to słyszałem, starałem się być w stu procentach
profesjonalny i nie wybuchnąć śmiechem...). Rany, nie ma co ukrywać.
Było raczej brudno i biednie. Przychodziły tu szemrane typy, które
prawdopodobnie nie wiedziały nawet co to badania na HIV. Na szczęście
nie zdarzyło mi się jeszcze uprawiać seksu bez gumki - to mój główny
warunek. Zrobię ci co chcesz, ale musisz mieć pieniądze i gumki. W innym
wypadku, żegnam.
Seth był mocno zdziwiony, gdy do pokoju, w którym odpoczywał wpadł
Zubbo. Wyglądał, jakby zobaczył ducha, co najmniej, a jego otyłe cielsko
falowało wokół niego. Blondyn nie skrzywił się jednak, co nie było
wcale prostym zadaniem.
- Idziesz ze mną, ślicznotko. Ktoś chce cię zobaczyć.
Jeśli jesteś dziwką, na ogół nie pytasz "dlaczego?" i "kto?". Za pewnik
przyjmujesz, że to kolejny klient, który zobaczył cię gdzieś przypadkiem
i po prostu musi cię mieć. Nic nowego.
Seth nałożył więc na swoje zadbane stópki buty o pokaźnym,
dziesięciocentymetrowym obcasie. Czarne, zakrywające palce i pięty.
Narzucił na ramiona skórzaną kurtkę, bo w domu publicznym było zimno,
jak w psiarni, dosłownie. I poszedł za mężczyzną.
Zaskoczyło chłopaka to, że nie zmierzali do głównego holu, a ich celem
było biuro alfonsa. Gdy wszedł do środka, od razu spotkał się
spojrzeniem z innym mężczyzną. Wyglądał groteskowo i zabawnie. Jakieś
futro, bardziej krzykliwe, niż apaszki Zubbo. Cała masa świecidełek,
obijających się o nagą klatkę piersiową. Czarne, lśniące włosy i, wbrew
pozorom, bardzo inteligentne spojrzenie.
Seth ubrany był w jasne, jeansowe spodnie (bardzo obcisłe) i białą,
lekko prześwitującą koszulkę, której prawy rękaw cały czas opadał i
odsłaniał mleczną, gładką skórę.
- Dzień dobry - przywitał się Seth grzecznie z lekką, słyszalną chrypką.
Przygryzł dolną wargę i rozejrzał się. Zauważył innego mężczyznę, który
dzierżył w dłoniach jakąś broń. Nie wyglądał wcale przyjaźnie.
Nero - 2015-01-09, 00:52
-Cześć.
- Doxell nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy ta ślicznotka stanęła w
hallu i mógł ją zobaczyć w całej swojej nieziemsko urzekającej
okazałości - czerwone światło padało zewsząd na szczupłe nogi i
zgrabniutki tyłeczek, zatrzymywało się na dużych wargach, które po
prostu krzyczały "gryź, bierz ile chcesz, nawet nie wiesz jak ładnie
potrafimy jęczeć!" i jasnych, błyszczących oczach, które - o dziwo - nie
wyglądały na zniszczone, przećpane i tym podobne.
-Pewnie mówiły ci to niezliczone ilości konusów, ale jesteś cholernie
piękny. - Wymruczał, podnosząc się zgrabnie z fotela żeby móc go
obejrzeć z bliska. Kropla potu wędrowała leniwie po nagiej piersi,
znacząc sobie wilgotną ścieżkę do pasa skórzanych spodni, który nie
zakrywał mu nawet owłosienia łonowego.
Zaciągnął się głęboko jego delikatnym, kwiatowym zapachem, wyciągnął dłoń i bez wahania przesunął nią po jego gładkim policzku.
-Ile masz lat? - Spytał, zsuwając mu z ramienia pasek materiału. -
Jesteś strasznie chudy. - Dodał stanowczo, obracając go tak, by znalazł
się do niego tyłem.
No, tyłeczek to miał na jedenastkę.
Draco - 2015-01-09, 01:04
Blond
włosy nie zostały spięte, więc łaskotały lekko nagą skórę chłopca. Seth
obserwował mężczyznę uważnie. Nie był klientem. Widział trwogę murzyna,
a przecież był jego pieprzonym alfonsem, skąd ten strach? Musiał to być
ktoś wyżej ustawiony od Zubbo. Znacznie wyżej, skoro pozwalał mu
bezkarnie dotykać go, zbliżać się w ogóle w kierunku Setha. W porządku.
Poradzi sobie. Nie bez powodu był dziwką, prawda?
- A ty przystojny. - Lekki, kuszący głos był na tyle głośny, aby jego
rozmówca mógł doskonale zrozumieć słowa wypowiadane przez blondyna. Ale
to wszystko, dla postronnych zdawać by się mogło, że powiedział coś
zupełnie niewyraźnego.
Nawet nie drgnął na ten dotyk. Spojrzał tylko prosto w oczy mężczyzny
swoimi szarymi tęczówkami. Długie, ciemne rzęsy rzuciły cień na
policzki. Zdaje się, że były pociągnięte tuszem, aby zdawały się jeszcze
dłuższe.
- Klienci lubią szczupłe i młode dziwki. Pracuję swoimi atutami - przyznał Seth.
Pozwolił się odwrócić. Widać było, że dzieciak potrafił poruszać się na
tych obcasach. To nie było tak, że ktoś go w nie ubrał, a on nie
potrafił się nawet utrzymać w pionie.
- Dziewiętnaście.
Znał te oględziny. Podobne przeprowadzał Zubbo tuż przed tym, jak
stwierdził, że chce Setha w swoim burdelu. Czyżby właśnie inny alfons
próbował podebrać go tuż pod nosem właściciela?
Nero - 2015-01-09, 01:14
Bardzo
długo ze strony Heatclieffa nie dało się odczytać żadnej reakcji, ale
wreszcie po jakiś pięciu, czy może dziesięciu minutach zaśmiał się cicho
i chrapliwie, obwiewając gorącym oddechem kark młodzieńca. Potarmosił
mu pośladek w dziwnie czuły sposób i obrócił go z powrotem do siebie,
całując go prosto w te rozchylane, rozszczekane usteczka.
-Podobasz mi się, kochanie. Masz charyzmę, a to najcenniejszy towar w
tej branży. - Wymruczał, przesuwając mu dłonią po szczupłym, ale
wyrzeźbionym brzuchu. Bardzo powoli wcisnął swój długi palec za pas
jasnych i szalenie obcisłych spodni. Odciągnął delikatnie sztywny
materiał i westchnął, zauważając, że to cudeńko nie nosiło bielizny.
Och, jak dobrze. Mógł teraz spokojnie ocenić jego wymuskanego ptaszka,
który przypomniał mu o tym, że już od dwóch tygodni nie miał w ustach
podobnego kąska. Zaczynał za tym trochę tęsknić.
-Tutaj też śliczny. - Podsumował, kończąc tym samym swoje oględziny. -
Dobra, Zub, dzięki wielkie, mam nadzieję, że nie będziemy mieć już ze
sobą do czynienia. - Jeszcze raz obrzucił czarnoskórego spojrzeniem
pełnym pogardy i machnął na Claytona, który udał się po schodach z
dobrze dla nich znanego powodu.
-Clayton cię spakuje, złotko. A teraz chodź ze mną. - Wyciągnął po
gentlemańsku ramię i porwał ślicznotkę w swoje szerokie objęcia,
obracając się ostatni raz by...
-Ostrzegałem cię, gnido. - Błyskawicznym ruchem dobył z poł futra mini
colta i zakończył żywot Zubbo krótką serią prosto w serce. Parsknął
śmiechem i przewrócił oczami, pokazując swojej ślicznotce powód tego
nagłego wybuchu.
W istocie, w dłoni byłego już alfonsa burdelu Harem, tkwił ogromny
sprężynowiec, który zapewne był przeznaczony ( w jego mniemaniu) nerce
Doxella.
-Chcesz zarabiać więcej, prawda? - Wygrzebał z kieszeni obcisłych spodni
paczkę lucky strików i odpalił jednego, wyciągając resztę w kierunku
nowego nabytku. - Lubisz podróżować ładnymi brykami? Pasowałbyś mi do
obić na fotelach.
Draco - 2015-01-09, 01:35
Długo
tak stał, w ciszy i lekkim niepokoju. Raczej nie należało stać do
takich typów tyłem. Cholera go wie co nosili przy sobie, przecież mieli
bronić swoje dziwki, a więc różnym kosztem to się działo.
Drgnął, nieco zaskoczony i zaniepokojony, gdy usłyszał śmiech i gorący
oddech na karku, od którego przeszły mu po plecach ciarki. Dosłownie.
Zagryzł nieco wargę, stojąc spokojnie, chociaż wiele go to kosztowało.
Najchętniej odsunąłby się. Ten mężczyzna ciągle stał w sferze intymnej
Setha i nawet pomimo jego zawodu, co za dużo, to niezdrowo.
Dawał się dotykać. W końcu co miał innego zrobić, prawda? Pozwolił na
to, aby brunet dotykał jego brzucha, pleców, przesuwał palcami po
pośladkach. Nie drgnął, gdy został pocałowany w usta, odpowiedział na
ten dotyk nawet.
Nie zgłosił protestu, gdy jego spodnie zostały odchylone i najwidoczniej ten dziwny mężczyzna przeprowadzał dogłębne oględziny.
Ujął zgrabnie ramię mężczyzny, mając świadomość, że w zasadzie właśnie
został zabrany z jednego domu publicznego, do drugiego. Był towarem,
jego ciało nim było. Ludzie się bili, bo przynosił dochody. I to
niemałe, rany.
Nie spodziewał się jednak strzelaniny. Nie wydawała się konieczna, Zubbo
był ewidentnie przestraszony i raczej nie ryzykowałby życiem, nawet dla
dziwki. Kto by tak zrobił? Najwidoczniej właśnie on, bo chwilę później
rozległ się strzał i trzeba było przyznać, że Seth wyraźnie się
przestraszył.
Był już trochę czasu w tym biznesie, ale w dalszym ciągu wydawało się,
jakby to pierwszy raz. Nie przywykł do broni palnej, do zabójstw.
Chociaż w terenie, na którym się znajdowali takie ekscesy to była
codzienność.
Gdy ujrzał w dłoni martwego już Zubbo sprężynowiec, nie zareagował. Na
zewnątrz pozostał całkowicie spokojnym bytem. Wewnątrz natomiast... Było
mu go żal. I było mu przykro. Bo jednak, był jaki był, ale wziął go z
ulicy, a Seth potrafił to docenić.
- Każdy chce zarabiać więcej - odpowiedział Seth, spoglądając spod długich, czarnych rzęs na mężczyznę.
Postarał się nie zaśmiać, gdy padł tekst o "pasowaniu do obić na
fotelach". Rany, jakie to było słabe, człowieku. Całe dobre wrażenie
rozpływało się z wolna po czymś takim, niestety.
Nie omieszkał jednak poczęstować się papierosami. Wziął jednego i wsunął
między pełne usta. Poczekał, aż mężczyzna podsunie mu ogień i mógł w
końcu zaciągnąć się nim. Ujął papieros w dwa palce, wydmuchując siwy
dym.
Seth był strasznie intrygujący. Androgeniczny. Nie wiadomo było, gdzie
kończyła się jego kobiecość, a zaczynała męskość. Był jednym i drugim,
hybrydą, czymś absolutnie fantastycznym. Na tym przecież zarabiał.
- Masz dla mnie jakąś propozycję, jak rozumiem, panie...?
Uniósł brew, spoglądając na mężczyznę. Nie znał jego imienia. A chyba, w zaistniałej sytuacji, wypadałoby to wiedzieć.
Wyszli na zewnątrz. Przed wejściem stał czarny, lśniący samochód. Seth
nie znał się na markach, ale pewne było, że był drogi. Bardzo bogaty.
Blondyn wydmuchał kolejną chmurkę dymu, strzepując popiół na chodnik.
Nero - 2015-01-09, 02:28
-Na
razie zostańmy przy panu, ślicznotko. - Uśmiechnął się przekornie,
pociągając go za sobą do wnętrza auta. Gdy Ben wcisnął do gazu i z ich
obecności pozostały już tylko wspomnienia, Doxell pochylił się nad
chłopcem i wcisnął mu w dłoń elegancką wizytówkę, która w
przeciwieństwie do jego ubioru nosiła w sobie ślady klasy i elegancji.
-Jak możesz dostrzec na tej malutkiej karteczce, nazywam się Doxell
Raterhand. Mój burdel znajduje się w mojej willi na przedmieściach. Mam
łącznie z tobą dziewięć kurew i każda z nich zarabia co najmniej
trzynaście tysięcy za noc. Wszyscy mieszkamy razem, ale obowiązuje jedna
zasada - chrząknął, gasząc papierosa w pięknej, skórzanej samochodowej
popielniczce - nie wchodzimy na piętro. Wasz jest tylko parter, łącznie z
ogródkiem, basenem i czym tam, kurwa, chcecie. Piętro : nie wchodzić. -
Zażartował, odpalając jakąś jazzową płytę. Oparł się wygodnie o
skórzany zagłówek i westchnął z lubością, przyglądając się jego
jaśniutkim kudłom.
-Powiedz mi... Sam czujesz się facetem, czy nie utożsamiasz się z żadną
płcią? - Spytał zupełnie nieskrępowany, pozwalając by futro opadło mu z
ramion. Pozostawał teraz w samych skórzanych spodniach i kolejnym
papierosie w ustach. Po chwili szamotaniny wygrzebał z ich kieszeni
srebrną papierośnicę, która po cichym kliknięciu ukazała swoją
absurdalnie drogą zawartość.
Ona po prostu pękała w szwach od kokainy.
Draco - 2015-01-09, 02:42
Nie
ukrywajmy. Seth był dziwką, bo potrzebował pieniędzy i jeżeli ktoś lub
coś umożliwiało mu zarobienie więcej, to robił to. W granicach smaku i
rozsądku, oczywiście. Blondyn usiadł bokiem w samochodzie, gdy jego
rzeczy znalazły się już w bagażniku. Nie było ich wcale tak dużo, kilka
ubrań. Zubbo nie płacił mu zbyt dobrze. Słysząc o tej zawrotnej sumie
trzynastu tysięcy za noc (ZA NOC)... cóż, to zrobiło wrażenie.
Zdecydowanie tak. Komu oczy by się nie zaświeciły, rany?
Ale Seth starał się być profesjonalny. Odchrząknął więc, zgasił papierosa w papierośnicy.
Ułożył nogi bokiem. Przy tak wysokich szpilkach trzeba było czasem kombinować i szukać wygodnej pozycji.
- Ile z tych pieniędzy idzie do ciebie? - spytał Seth, spoglądając na mężczyznę.
Odchrząknął, słysząc to pytanie. Czy utożsamiał się z jakąś płcią?
- Jestem facetem. Jestem tylko nieco sprytniejszym facetem, który
wykorzystuje swoje nietypowe atuty do tego, by być bardziej
interesującym.
Na Sethcie nie zrobił wrażenie ten dziwny proszek. Nigdy nie próbował
narkotyków. Nie był ćpunem i nie zamierzał nim być, nigdy. Jeżeli
potrzebował zapomnienia, wolał napić się alkoholu, dużo alkoholu.
Aniżeli wpaść w narkotyki.
Miał ochotę ściągnąć szpilki, ale raczej nie byłoby to profesjonalne.
Wzrok co jakiś czas uciekał do klatki piersiowej mężczyzny. Był
przystojnym, chociaż zdecydowanie dziwnym człowiekiem. Już na pierwszy
rzut oka wywoływał jakiś niepokój.
W palcach dalej trzymał wizytówkę i spoglądał na nią, zupełnie, jakby chciał wyczytać z niej jeszcze jakieś informacje.
- Na jakich zasadach chcesz, żebym u ciebie pracował? Jak to wygląda?
Nero - 2015-01-13, 13:14
-Parzysz
się jakbyś zobaczył węża ludojada. - Doxell uśmiechnął się w niemal
przyjazny sposób (na większą empatię bijącą z jego rysów nie pozwalała
mu ich niemieckość) i zwinął stu dolarowy banknot, wciągając nim sporą
kreskę, która niemal od razu uderzyła mu do głowy.
-Aeech... Kurwa, nienawidzę tego gówna. - Wysapał, przełykając gorzką
falę kokainowego "spływu". Potrząsnął łbem i uchylił powieki,
spoglądając na Setha z krzywym uśmieszkiem.
-Nie mogę dzisiaj iść spać i... Sam rozumiesz, trzeba się czymś wspomóc.
Wzruszył ramionami, wyglądając przez przyciemnioną szybę.
Co on miał mu niby, kurwa, powiedzieć o tym jak będzie wyglądała jego praca?
-Słuchaj, no chyba wiesz jak wygląda praca kurwy, dzieciaku. Wypniesz co
jakiś czas ten swój śliczny tyłeczek dla bogatego oblecha, dostajesz
dwadzieścia dwa procent swojego zarobku, trzydzieści siedem jeśli chcesz
mi płacić za czynsz i rachunki, czego osobiście ci nie polecę, bo dla
grzecznych kurew są zniżki, a dla upartych... Heam. - Zaśmiał się
chrapliwie i pochylił się by pogładzić go po smukłym i wyjątkowo
kobiecym udzie. - Ja pierdolę, w tych szpilkach tak ci ładnie, że nigdy
bym cię nie posądzał o fiuta.
Draco - 2015-01-13, 13:32
Drgnął
wewnętrznie, gdy był świadkiem, jak ten mężczyzna wciągał ten
nieszczęsny proszek. Niezauważalnie odsunął się troszkę, przytulając się
mocniej do drzwi. Zaczynało mu się to bardzo nie podobać.
Nie był głupi. Studiował. I całkiem dobrze uczył się ogólnie, przez całe
swoje życie. Potrafił mniej więcej policzyć, ile to będzie dwadzieścia
dwa procent z trzynastu tysięcy. To nawet nie dwa kafle, rany.
- To tysiąc osiemset dla mnie z trzynastu tysięcy. Och, i nagle przestało to być takie fantastyczne... - mruknął pod nosem.
Nie miał raczej wyboru. Nie chciał zostać zabitym gdzieś pod krzakiem,
cholera. A wiedział, że alfonsi są do tego zdolni, niestety. Wielka
szkoda. Ten zawód miał swoje plusy i minusy. Oczywiście pieniądze to
były te pozytywy. Całkiem szybko szło je zarobić. Minusy to na przykład
wpadnięcie na jakiegoś alfonsa, który jeszcze będzie chciał cię mieć u
siebie. Rzadko kiedy trafia się w porządku, a prawie nigdy nie pozwoli
ci odejść z interesu. Szczególnie, jeżeli jesteś dochodową dziwką.
Seth nie miał ochoty być kurwą całe swoje życie. Wiedział, że obecna
sytuacja to tylko pewien przystanek, dzięki któremu zdobędzie trochę
pieniędzy na rozwijanie siebie, na swoją dalszą edukację i tak dalej.
Nawet nie drgnął, gdy Doxell dotknął jego uda, przesunął po nim palcami.
Było to wrażliwe miejsce, więc przez ciało przeszły dreszcze, ale nie
zareagował na to w żaden inny sposób.
W końcu dojechali, dzięki czemu nie musiał zupełnie nic odpowiadać.
Przed jego oczami pojawiła się wielka, bogata willa, oświetlona jak sama
cholera. Nie chciał wiedzieć, ile pieniędzy pochłaniało samo
oświetlenie tego miejsca. Z wnętrza domu słychać było jakiś śmiech i
muzykę. Czyżby trwała impreza?
Wytaczające się, półnagie kobiety z mieszkania i jakaś laska, która
stała na balkonie i machała cyckami chyba to potwierdzały. Najwidoczniej
Dox urządził imprezę, na której sam się nie pojawił. Rany.
Nero - 2015-01-16, 08:17
-Och,
no proszę. - Doxell zerknął przez szybę, udając wzruszonego. - Zobacz
jaki mamy uroczy komitet powitalny. To pewnie na twoją cześć,
ślicznotko. - Wykrzywił usta w kiepskiej parodii uśmiechu i skinął
głową na Claytona, który posłusznie przeszedł z miejsca kierowcy na sam
tył, by otworzyć Heat'owi drzwi z uprzejmym ukłonem, jakby miał do
czynienia z samym panem świata.
-Chodź, kotku. Może z twojej perspektywy nie wygląda to zbyt
wiarygodnie, ale zapewniam cię : już wkrótce poczujesz się tu jak w
rodzinie.
Niedbałym ruchem chwycił za skraj futrzanej kurtki i podążył wzdłuż
żwirowanej ścieżki prosto w objęcia długich, marmurowych schodów, które
nieodzownie kojarzyły się nowo przybyłem z Beverly Hills.
Nie musiał niczego mówić ani robić - kiedy jego stopa dotknęła
ostatniego stopnia, dwóch dryblasów w garniturach i okularach
przeciwsłonecznych otworzyło drzwi, ukazując dostojne i przepełnione
panienkami wnętrze przestronnego hallu.
-Heatclieff! - Pisnęła jedna z panienek i uwiesiła się mężczyźnie na
szyi, cmokając go głośno w policzek. - Gdzie się podziewałeś! Naomi
przed chwilą wskoczyła do basenu bez protezy!
-To cudownie, Marry. - Wyraz twarzy Raterhanda nie zmienił się nawet
przez chwilę, ale coś w jego oczach zabłysło złowrogo, tak że dla
postronnego obserwatora wydał się nagle całkowicie obcy i niedostępny. -
Niestety, impreza właśnie dobiegła końca. Zbierz swoje koleżaneczki i
posprzątajcie ten burdel. Za dwie godziny macie klientów, wy bezmyślne
szmaty. - W ciągu tej wypowiedzi, z każdym słowem jego akcent stawał się
wyraźniejszy, tak że pod koniec prawie nie można było zrozumieć o co
takiego mu chodzi, ale Marry doskonale znała swojego szefa i wiedziała,
co ten chciał jej powiedzieć.
Dlatego bez zbędnego gadania, pośpiesznie udała się w kierunku lewego
skrzydła, skąd właśnie dobiegały ich dźwięki muzyki i śmiechu, a kiedy
mijała ich po raz drugi, w jej dłoniach tkwiło już wiadro i mop.
-Przepraszam cię za ten burdel, kotku. - Doxell zwrócił się do Setha,
który do tej pory towarzyszył mu w absolutnym milczeniu. - Jeśli możesz,
udaj się tym korytarzem w prawo. Tam prawdopodobnie znajdziesz takiego
ponurego faceta, ma długie czarne włosy. Zapytaj się go o klucz do
pokoju. Jutro masz wolne, musimy sobie jeszcze trochę pogadać Ja na
razie mam trochę... własnej roboty, sam rozumiesz. Do zobaczenia! - Z
tymi słowami zasalutował mu sztywno i obrócił się na pięcie, podążając w
stronę wielkich drzwi. Elegancko wyminął leżącą na wznak panią, która
jakiś czas temu utraciła połączenie z rzeczywistością i kopnął pod
ścianę jej torebkę, nie zważając na jej zawartość.
Draco - 2015-01-16, 17:30
Musiał
być Niemcem. Już wcześniej myślał, że jest obcokrajowcem. Akcent był za
bardzo inny... Ale teraz, gdy zaczął się unosić, a każde słowo
przypominało bardziej tarcie styropianu na tarce upewnił się w stu
procentach. Nie było miękkich zakończeń, wszystko twarde i
charakterystyczne. Bardzo niemieckie. Kiedyś, gdy był w gimnazjum uczył
się trochę tego języka.
Gdy został pokierowany, wziął swoje rzeczy (a nie było ich zbyt wiele) i
poszedł w stronę, którą mu pokazano. Faktycznie, znalazł długowłosego
mężczyznę. Poprosił go o klucze, a gdy je dostał i wskazano mu, gdzie
konkretnie ma się udać, poszedł tam.
Otworzył drzwi i zapalił światło. Rozejrzał się. Całkiem ładnie. Meble
były ewidentnie całkiem drogie, łóżko dużo i miękkie, nawet z
baldachimem. Wyglądało uroczo.
Seth położył swoją torbę przy drzwiach, te zamknął za sobą na klucz.
Zdjął buty i westchnął, z ulgą. Jednak wolał chodzić w płaskich butach.
Rozebrał się. W końcu bez tych ciasnych spodni. Poszedł do łazienki,
która przylegała do sypialni, w której przyszło mu spać. Duże, jasne
pomieszczenie z wanną i prysznicem.
Seth wszedł pod strumień wody. Skorzystał z dostępnych płynów do mycia
ciała i włosów. Szybko jednak stamtąd wyszedł, był zmęczony. Cholernie
zmęczony.
Świtało.
Nałożył na siebie jakąkolwiek koszulę - za dużą, trochę wyciągniętą, ale
nader wszystko cudownie miękką i ciepłą - i położył się do łóżka.
Westchnął aż, bo było tak cudownie miękkie...
Ziewnął i... zasnął. Wykończony nie wiedział kiedy zamknął oczy.
Nero - 2015-01-17, 06:23
-Przestań,
Charles, ostatnią i nawet mnie nie wkurwiaj, muszę wracać do tego
burdelu i sprawdzić czy kurwy zrobiły w nim porządek.
-Znaczy się... gdzie? - Charlie Mankin zmarszczył brwi i poprawił
okulary, które nieustannie zsuwały mu się z czubka długiego nosa.
Doxell wyciągnął z ust pośpiesznie skręconego jointa i pozwolił sobie na długie, ciężkie westchnienie.
Stary Mankin nie należał do najbystrzejszych ludzi, szczególnie kiedy
wiadomość o jego demencji starczej stała się już powszechna, ale
kiedyś... Były takie lata, kiedy panowie świetnie się dogadywali.
Szalone partyjki pokera, oddawanie sobie kurew w zastaw, albo wracanie do domu w jednym bucie...
Ha, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Malkin też musiał się kiedyś skończyć.
-Do domu, Charles. Trzymaj się. - Raterhand uśmiechnął się gorzko i
wyrzucił kiepa na podłogę, kiwając głową na wcale brzydką kelnereczkę.
-Posprzątaj tu, kiciu. - Wymruczał, wciskając jej za staniczek dwa
studollarowe banknoty. - I przypilnuj żeby ktoś odprowadził tego pana do
domu. - Uśmiechnął się przyjaźnie i nałożył na ramiona swój piękny
futrzany nabytek. - Jeśli stanie mu się krzywda, to możesz być tego
pewna : wrócę tu i powyrywam ci wszystkie włoski z główki, cipki, czy
gdziekolwiek je masz. Przysięgam. - Puścił jej oczko, nie przestając się
ani przez chwilę uśmiechać i... Już go nie było.
-Dzięki, Clayton, na dziś masz już wolne. - Wymamrotał sennie,
zabezpieczając gnata. Schował go do kabury i odetchnął po raz setny tego
szalonego dnia sięgając po papierosa.
W głowie kręciło mu się od alkoholu, narkotyków i w ogóle chyba
wszystkich używek tego niewdzięcznego świata, ale jakimś cudem doczłapał
się po schodach na samą górę, skąd musiał tylko wyrzucić dwie rude
kurwy i... Hm, psa (o tym sobie porozmawiają jutro, naprawdę nie miał na
to siły) a potem zległ na ogromnym łożu i w tym samym momencie,
automatycznie - odpłynął.
Draco - 2015-01-17, 06:33
Seth
obudził się po piętnastej. Słońce świeciło, dzień zdecydowanie chylił
się już ku końcowi. Blondyn ziewnął, poszedł do łazienki. Nie
potrzebował jakiegoś wielkiego prysznica, dlatego też wkrótce wyszedł.
Nałożył na stopy urocze, białe kapcie w kształcie wilków i wyszedł
niepewnie z pokoju. Był dalej w tej samej koszulce, a pod nią (czego nie
było widać) znajdowała się bielizna i krótkie, materiałowe spodenki.
Strasznie ciepło było w tej rezydencji.
Wyszedł niepewnie z spiętymi wysoko włosami na korytarz, szukając drogi do kuchni. Był strasznie, niesamowicie głody, rany...
Znalazł tego samego, mrukliwego typa, który dawał mu klucz. Spytał się
więc go, gdzie może znaleźć coś do jedzenia i został od razu pokierowany
w odpowiednim kierunku.
Seth poruszał się cicho i bezszelestnie, rozglądając się wokół.
Gdy pojawił się w kuchni, usłyszał głosy jakiś kobiet.
- Och, cześć! Jesteś pewnie ta nowa. Jak masz na imię?
- Seth - odezwał się blondyn. Wyglądał jak panienka i gdy chciał, tak
też brzmiał, ale na ogół słychać było, że ma się do czynienia z
mężczyzną.
Dziewczęta zrobiły zaskoczone, duże oczy...
- Ty jesteś...?
- No...?
- Facetem?
Seth zaśmiał się, co zdecydowanie speszyło panienki jeszcze bardziej.
- Tak wyszło. Gdzie mogę coś zjeść?
- Tu masz lodówkę, częstuj się. Jak jest coś, co bardzo lubisz, a czego
nie mamy, powiedz później Claytonowi albo nawet szefowi, na pewno to
dostarczą w ilościach hurtowych.
Blondyn przytaknął i zajrzał do wyżej wymienionego mebla. Wyjął sobie
jogurt, warzywa i zrobił szybką sałatkę. Do tego tosty, serek owocowy i
kawa rozpuszczalna z mlekiem i cukrem. Smacznie!
Nero - 2015-01-17, 07:02
Jeszcze trochę i się wkurwię, podnieś wreszcie zadek, ile mam cię budzić - tu twój boogie niedźwiadek!
Doxell rozejrzał się nieprzytomnie po sypialni i na oślep sięgnął do
boogie niedźwiadka, by móc wcisnąć odpowiedni guzik, który sprawiał, że
to przeraźliwe urządzenie wreszcie przestawało się wydzierać.
Budzik dostał w prezencie od jednej ze swoich pracownic i mimo, że ta
dziwna pioseneczka wkurwiała go bardziej ponad wszystko inne, to...
Chyba zdążył się do niej przyzwyczaić - budziła go już od dwóch lat.
-Środa, godzina piętnasta, wszystko jest klawo. - Wymamrotał i przetarł
twarz dłonią, na które złoty rollex zrobił serię malowniczych odcisków i
była przez to nieco opuchnięta.
Obejrzał dokładnie palce i nadgarstek po czym wzruszył ramionami i ściągnął śliczny zegarek, ciskając nim w kierunku okna.
-Muszę przerzucić się na inne gówno, jeszcze dostanę jakieś niedokrwie... Coś tam. - Zakończył kulawo, podnosząc się z łóżka.
Nadszedł jego najmniej ulubiony moment dnia - ściąganie ze spoconej dupy wczorajszych, skórzanych spodni.
-CLAYTON! Przywaruj tu ten idiotyczny zad, nie słyszałeś budzika?! - Rozległ się jego stłumiony głos po całym domostwie.
Jena zamknęła lodówkę swoim idealnie zgrabnym i jędrnym tyłkiem i zerknęła na nowego, wybuchając perlistym śmiechem.
-Nasz tatuś już się obudził. Claytie pomaga mu pewnie ściągnąć spodnie.
To taki... Poranny rytuał. - Wytłumaczyła koledze (chociaż serio -
bardziej wyglądał jej na koleżankę), poruszając figlarnie brwiami. -
Pewnie niedługo będzie chciał się z tobą zobaczyć... Lepiej nigdzie się
nie ruszaj.
Draco - 2015-01-17, 07:10
-
Na jaką cholerę nakłada te obcisłe gacie? Muszą być strasznie
niewygodne... - mruknął Seth, biorąc łyżkę sałatki. Żuł przez chwilę,
nie odzywając się wobec tego ni słowem. - Swoją drogą - podjął znowu -
zawsze ubiera się tak tandetnie? W takie furta i nonsensowne
świecidełka?
- Nie podoba ci się?
- Nie. To znaczy, nie jest brzydki, ale wczorajszy wygląd trochę mnie zniesmaczył, trzeba przyznać.
Domyślał się, o co chodziło z tym spotkaniem. Skoro miał dużo kasy i
udostępniał dużą część swojego mieszkania dla swoich dziwek, to z
pewnością wypróbowuje swoje nowe nabytki. Czy aby na pewno zasługują na
mieszkanie tutaj. Niespecjalnie to odpowiadało Sethowi, jeżeli znowu
Doxell będzie wyglądał jak clown, ale miał nadzieję, że jednak dziś
postawi na naturalność. Może z przepychem, ale jednak... coś
eleganckiego. Dobrze by wyglądał w czymś eleganckim. Koszuli. Albo nawet
zwykłej koszulce.
Dox pojawił się w momencie, gdy Seth kończył już swoje śniadanie i brał ostatnie łyki kawy.
- Cześć - przywitał się.
Siedział na blacie, widać więc było szczupłe, nagie nogi, wilcze kapcie
na stopach i koszulę, która odsłaniała ramię, bo była zbyt duża.
Nero - 2015-01-17, 07:39
Rzeczywiście,
tak jakby się tego można było spodziewać - tego dnia Doxell wyglądał
niemalże normalnie ( o ile normalnie może wyglądać ktoś z jego twarzą) -
miał na sobie czarne spodnie z eleganckiego materiału, który mógł być
jedwabiem i białą koszulę, która jedwabiem na pewno nie była.
-Cześć. - Odpowiedział sennie na dziarskie powitanie... Tego, jak mu tam
było... Tej ślicznotki, i wyciągnął z lodówki butelkę soku wiśniowego,
który wypił bez odrywania ust od butelki.
No tak, miał lekkiego kaca. Lekutkiego.
-Ubierz się potem jakoś ładniej. Zabieram cię na randkę. - Oznajmił,
oddając pustą butelkę Claytonowi, który natychmiast wyrzucił ją do
kosza.
-Idę oglądać telewizję. Proszę nie śmiać się głośniej od telewizora. -
Dodał wciąż tym samym, nieco wypranym z emocji tonem i poczłapał do
salonu, gdzie niemal całą ścianę zajmował tak wielki ekran, że ciężko
było chyba nawet powiedzieć ile miał cali.
Wgramolił się na wygodny, czarny fotel i wyłożył przed siebie nogi odziane w eleganckie pantofle.
-Pilot. - Burknął, wyciągając przed siebie dłoń. Po chwili rzeczywiście tkwił w niej żądany przedmiot.
Kiedy palec wskazujący Doxella dotknął guzika "ON", w salonie rozległ
się tak wszechogarniający hałas, że większość domowników pozakrywała
sobie uszy rozstrzęsionymi rękoma.
Na szczęście nie trwał on długo, ponieważ pan Raterhand był znany ze swojego refleksu.
-Zbiórka przede mną w ciągu dwóch minut. - Warknął, podnosząc się wściekle ze swojego miejsca.
Z prawej dziurki u nosa, kapała mu gęsta krew.
Draco - 2015-01-17, 08:09
Już
miał się spytać dziewczyny, która zdaje się miała na imię Marry o coś,
ale niestety warknięcie, a potem wręcz krzyk oznajmił, że wszyscy mają
się stawić przed panem i władcą. Seth nie miał ochoty się ruszać i iść,
ale chyba musiał, szczególnie, że został niemal pociągnięty do Doxella.
Stanął więc obok kobiet, nieuczesany, w pidżamie, odrobinę ziewający.
Mrużył oczy, gdy słuchał opierdolu, jaki dawał mężczyzna. Brzmiał
groźnie i niezbyt przyjemnie. Nie był przyjemny, nie w takich momentach.
Wywoływał chęć ucieczki w Sethcie, a rzadko kiedy zdarzała mu się tak
silna reakcja obronna.
Zaczął się nawet zastanawiać, czy to nie byłby najgłupszy pomysł... Po
prostu zrezygnować. Milczał. Nie odzywał się, a gdy wreszcie mężczyzna
pozwolił im odejść, chłopiec wyszedł czym prędzej wraz z dziewczętami.
- Zawsze taki jest?
- Tylko jak jest wściekły. Albo na kacu.
- Rany...
Seth westchnął, ale nie dyskutował.
Doxell faktycznie planował go wziąć chyba na randkę, bo kilka godzin
później zapukał do pokoju Setha. Blondyn był już gotów. Zauważył, jak
bardzo mężczyzna upodobał sobie go w szpilkach, założył je więc. Tym
razem czerwone. Miał trzy pary takich butów, specjalnie dla zboków,
którzy to uwielbiali.
Do tego czarne jeansowe spodnie, które opinały jego tyłeczek. Z górną
częścią odzieży było trudniej, ale w ostateczności miał na sobie czarną
bluzeczkę z koronkowymi wstawkami. Dostał ją kiedyś, ale zdaje się, że
była z damskiego działu. Jakoś nie robiło to problemu dla Setha.
- Cześć - przywitał się znowu.
Nie miał na sobie makijażu - aż tak karać się nie zamierzał. Jedyne, co
było widoczne, to lekko pociągnięte tuszem rzęsy, ale niezbyt mocno.
Włosy jednak były upięte na górze w kok. W tym akurat pomagała mu Marry,
bo sam nie potrafił robić takich rzeczy.
Nero - 2015-01-17, 09:07
-Dobry
wieczór, ślicznotko. - Przywitał go uprzejmie, oferując mu szarmancko
swoje umięśnione ramię. -- Cieszę się, że jesteś gotowy, przyzwyczaiłem
się do durnego czekania na damy. - Doxell uśmiechnął się nikle i
poprowadził Setha wzdłuż korytarza, gdzie odprowadzały ich ciekawskie
spojrzenia reszty "ślicznotek". Marry uśmiechała się pod nosem, mrucząc
do Jeny :
-To ja zrobiłam mu włosy.
-Raterhand. - Burknął w stronę mężczyzny od rezerwacji (jak oni się, do
chuja, nazywali?) i odczekał spokojnie dwadzieścia pięć sekund.
Dwadzieścia pięć sekund, podczas których on i jego urocza towarzyszka
byli narażeni na nudę, czekanie i nicnierobienie. Doxell nienawidził
nicnierobienia.
-Przepraszam. - Chrząknął i ściszył głos do poufnego szeptu, tak żeby
jego ślicznotka nie miała powodu do niepokoju. - Złożyłem tą cholerną
rezerwację wczoraj... Aech, nie. Dzisiaj, piąta -piętnaście, numer
telefonu kończył się na trzy zera. R-a-t-e-r-h-a-n-d, łapiesz, dziadku?
Uwijaj mi się z tym i prowadź moją panią do stolika, bo jak nie to... -
Obrócił się przez ramię do Setha i posłał mu promienny uśmiech. - ... To
przyjdę tu jak skończysz pracę i porozmawiamy inaczej. I chcę szampana
na koszt tej budy.
Mężczyzna zrobił przestraszoną minę i wyglądał jakby chciał sięgnąć do
telefonu, ale Doxell sprawnie pochwycił jego nadgarstek i przysunął
sobie do twarzy, udając, ze ogląda jego zegarek.
-Bardzo ładny. O ile się na nim znasz, to masz dwie minuty. Sądzę, że
słyszałeś o Heatclieffie. Teraz rozumiesz? Dzięki. - Mruknął, widząc jak
staruszek pędzi do jednej z pary przy stoliku.
Chyba właśnie ich wypraszał.
-Jak tam? - Zagadał do Setha, strzepując mu z bluzeczki jakiś pyłek. - Pięknie wyglądasz, nie wiem czy już ci o tym mówiłem.
Draco - 2015-01-17, 09:19
Stał
obok mężczyzny i marszczył brwi. Nie przywykł do tego, żeby ktoś mówił
do niego per "pani". Rany, był facetem, uświadom to sobie. Wiedział o
tym, że był androgeniczny. Gdyby tak nie było, przecież nie wyglądałby
tak. Ale jednak podawanie go za kobietę to trochę za dużo.
Nic nie powiedział, Seth zmielił przekleństwo w ustach i uśmiechnął się.
- Jesteś strasznie agresywny, nie podoba mi się to. Dziękuję za
komplement - mruknął i uśmiechnął się miękko, zupełnie, jakby chciał
trochę załagodzić swoje słowa. Może tak właśnie było.
Wiedział, że to, co powiedział mogło być bardzo... negatywne w skutkach, ale cóż, taka była prawda.
Widząc parę, która rzucała im zabójcze spojrzenia Seth westchnął i
wygładził bluzeczkę na brzuchu. Gdy mijali, uśmiechnął się do nich
przepraszająco i odprowadził ich wzrokiem.
Długo jednak nie postali, bo zaraz zostali poprowadzeni do stolika,
który w popłochu został wysprzątany i gotowy na nowych klientów. Podano
im też karty dań i win, mogli więc wybrać sobie posiłek.
Gdy zapytano Setha na co ma ochotę, odpowiedział, że prosi rekomendowany
włoski specjał. Miał ochotę na coś tego typu, dlaczego nie?
Uśmiechnął się do Doxella, zupełnie, jakby kokietował go. Spojrzeniem, pięknymi uśmiechami.
- Co u ciebie, panie agresywny? - zażartował, a głos Setha był ciepły i miękki.
Nero - 2015-01-17, 09:30
-Przepraszam
cię za ten incydent. - Odezwał się, gdy tylko zajęli swoje miejsca. -
Nie chciałem psuć nam wieczoru swoim porywczym zachowaniem, po prostu
bardzo nie lubię kiedy coś, co szczegółowo zaplanowałem psuje mi się
przez niekompetentnych ludzi. - Wyjaśnił całkowicie poważnym tonem,
sięgając po szklankę wody. Upił z niej łyka i potraktował Seth'a długim
spojrzeniem, skupiając się na wyrazie oczu tego dzieciaka, na odwadze i
bezpretensjonalności bijącej z jego postawy.
-Chciałbym też abyś wiedział, że nazywam cię panią, ponieważ jawisz mi
się teraz jako najpiękniejsza kobieta na tym świecie. Widzisz, nie umiem
oszukać swojego instynktu, dla mnie jesteś w tej chwili partnerką do
kolacji. - Wzruszył ramionami i przyjął nonszalancką pozę, odgarniając z
czoła nieposłuszne kosmyki włosów. - Dla mnie to samo. - Tu zwrócił się
do kelnera.
-Masz jakieś zainteresowania? Opowiedz mi coś więcej o sobie. -
Poprosił, uśmiechając się krzywo. Wyglądał teraz jak całkowicie normalny
facet na randce, nie pozostało w nim nic z agresywnego alfonsa.
Draco - 2015-01-17, 09:43
- Można było to załatwić w dużo przyjemniejszy sposób, Doxell - uśmiechnął się subtelnie, upijając łyk wody.
Oblizał usta.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, mam nadzieję, że kobietą nie jestem.
To tylko szpilki, no wiesz. Ciągle mam fiuta - uniósł brew, zagryzając
odrobinę swoją wargę.
Usiadł prosto, ale wygodnie. Oparł się o krzesło, ułożył nogi bokiem, by
było mu jak najwygodniej. W obcasach był strasznie wysoki.
Seth był wyraźnie zaskoczony, że mężczyzna pytał o coś takiego. Nie
spodziewał się chyba tego typu zainteresowania. To alfons, co go
obchodzi... Hm.
- Lubię pisać, nie cierpię sprzątać, trochę szkicuję, kocham zwierzęta,
szczególnie psy i koty. Ale zawiało nudą - parsknął cichutko śmiechem,
po czym odchrząknął.
Podano im przystawkę w postaci apetycznie wyglądającego carpaccio.
Cieniutkie, niemal przezroczyste plastry surowej polędwicy z startym
parmezanem i odrobiną sałaty rukola. Apetyczne.
Seth ukroił kawałek, nabrał na widelec mięso z serem i sałatą, by włożyć sobie ostatecznie do ust ten kawałek włoskiego nieba.
- Pyszne.
Nero - 2015-01-17, 10:48
-Postaraj
się dla mnie udawać, że tego nie było. - Uśmiech mężczyzny nabrał teraz
nieco drapieżności, przez co jego rysy stały się surowsze i
wyraźniejsze. - Obiecuję ci, że będę łagodny jak baranek. Wszystko,
jeśli ma ci to poprawić humor. To twój wieczór, Seth. - Wzniósł w
toaście kieliszek z winem i skinął głową, upijając łyk trunku.
-Jestem całkowicie świadomy twojego "fiuta", kochanie. - Szepnął,
pochylając się nieco tak, aby ich rozmowa toczyła się tylko i wyłącznie w
obrębie stolika - I to właśnie czyni cię najlepszą ze wszystkich
kobiet. Intrygujesz mnie. Twoje rysy, tak, wiem, że o tym słyszałeś, te
rysy są niesamowite. Jesteś skarbem, kimś wyjątkowym, specjalnym.
Urzekłeś mnie od pierwszego spojrzenia.
Wysłuchał spokojnie niezbyt interesującej paplaniny odnośnie
zainteresowań chłopaka i spróbował uroczo zareklamowanej potrawy -
rzeczywiście było naprawdę smaczne.
-Cieszę się, że ci smakuje. - Wymruczał, wysuwając dłoń tak, by ich
palce się zetknęły. - Seth... Myślałeś o tym co byś chciał robić po
etapie kurwienia się?
Draco - 2015-01-17, 10:59
A
ten znów tylko o wyglądzie. Jasne, w zasadzie był przecież kurwą. To
było najważniejsze. Nie pierdoły, typu zainteresowania, czy to, jakim
był człowiekiem. Istotny był tylko jego wygląd, nic więcej. Tak to
wyglądało.
I kolejne pytanie. Zapewne interesowało go to tak, jak zeszłoroczny śnieg.
- Studiuję. Nie wiem czy wiesz. Zaocznie zarządzanie. Więc po tym, jak
się nastudiuje i odłożę pieniądze, zapewne pójdę do normalnej pracy.
Może otworzę coś własnego.
Seth uśmiechnął się ładnie, zupełnie, jakby był już myślami w momencie,
kiedy nie musi uprawiać seksu za pieniądze. To będzie, zapewne, jego
najlepszy okres życia. Już go pragnął. Potrzebował.
Ale do tego momentu było jeszcze trochę czasu i musi to przetrwać.
- Powiesz mi coś o dziewczynach, które są w domu, Doxell?
Pozwolił, aby ich dłonie się nie rozdzielały. Zgrabnymi, długimi palcami
głaskał mężczyznę po skórze. Przy okazji jadł posiłek i popijał go
winem, wyglądając przy tym tak niesamowicie seksownie, zmysłowo... Kto
by pomyślał, że jedzenie może być tak atrakcyjne?
Nero - 2015-01-17, 11:36
-Nie
wiedziałem. Cieszę się, że studiujesz, pogardzam osobami, które są na
tyle leniwe, że uczepiają się jednej rzeczy i nie poszerzają horyzontów.
-Doxell ledwie skubał swoje danie, wpatrzony i zasłuchany w słowa
swojego towarzysza.
Musiał przyznać, że trochę źle go ocenił - Seth nie należał (wbrew temu
co sobie pomyślałeś, Raterhand, ty powierzchowny idioto) do ślicznych
tępaków, którzy istnieli tylko i wyłącznie po to by dobrze wyglądać.
Dzieciak miał w sobie czar i przekorę, potrafił inteligentnie
odpowiedzieć, złapać za słówko... Prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego
sprawy, ale kusił w niemal każdym momencie swojego życia, traktując
ludzi pełnym wyższości spojrzeniem bystrych oczu i pięknymi ustami,
które naturalnie pozostawały wykrzywione w kokieteryjnym uśmieszku.
Doxellowi naprawdę to odpowiadało.
-To zależy co chcesz o nich wiedzieć. Jak zdążyłeś zauważyć, Marry i
Jena są liderkami naszego haremu. Dobrze, że spodobałeś się Marry, ona
nie pozwoli zrobić ci krzywdy. Mam jednak wrażenie, że Jena zazdrości ci
wyglądu, a to niedobrze. Powinieneś jak najdłużej udawać jej dobrą
koleżaneczkę, dzięki temu ta mała idiotka się od ciebie odwali. Oprócz
tego jest jeszcze siedem panienek i dwóch panów, co mam ci o nich
powiedzieć?
Draco - 2015-01-17, 11:49
- Zazdrości wyglądu facetowi? Naprawdę? Haha, to dosyć żałosne - przyznał Seth, zupełnie tym rozbawiony.
Kelner zabrał ich puste talerze i zapowiedział, że niebawem pojawi się główne danie.
Chłopak oblizał usta i spoglądał na mężczyznę.
- Nie przepadam za kłamaniem, jeśli chodzi o znajomości. Albo kogoś
lubię i się z nim kumpluje, albo niech robi wypad. Tak na ogół działam,
ale jeżeli będę musiał, w porządku - mruknął.
Przesunął palcami po włoskach na przedramieniu Doxella, odrobinę go tym łaskocząc.
- Jak mają na imię, dlaczego ich wziąłeś do siebie, co cię w nich...
uwiodło? Hm... Czy będę się z nimi spotykał, czy nie? No wiesz. Wszystko
to, co może mi się przydać. Jestem nowy, na nowego zawsze patrzy się
krzywym okiem. A jak nowemu się zacznie powodzić, to mnie poszlachtują w
tym domu, dlatego wolałbym już teraz budować ciepłe relacje, żeby
później nie znienawidzili mnie za bardzo.
Seth był pewien siebie. Wiedział, dlaczego ludzie tak do niego lgnęli.
Twarz, tyłek, fiut, uśmiech, spojrzenie i kilka dodatkowych umiejętności
sprawia to, co sprawia. Wiedział, że dobrze wygląda. Nie był fałszywie
skromny. Jasne, nos mógłby być prostszy i mniejszy, usta mniej wydatne,
no i mógłby nie być aż tak androgeniczny, ale z drugiej strony - to
stanowiło pewne atuty.
Przyniesiono im główne danie, zwykłe spaghetti. Jeden kęs sprawił, że
zmienił zdanie co do tej zwykłości. Niezwykle aromatyczne... mmm...
Nero - 2015-07-07, 14:01
Pozwolił
by seria głupich pytań wytoczyła się z kształtnych ust jego towarzysza
bez choćby i mrugnięcia okiem. Kącik ust wygiął mu się w nędznej parodii
uśmiechu gdy delikatna dłoń spoczęła na jego przedramieniu.
Mały potrafił dotykać tak żeby rozbudzić w Doxellu ciekawość. Ciekawość tego jak to mogłoby się potoczyć dalej... i dalej.
Już niedługo.
- Większość z nich została mi zarekomendowana przez dobrych znajomych. -
Przyznał szczerze, wzruszając szerokimi ramionami. - Jenę znalazłem na
ulicy, wyobraź sobie, że to cudeńko chciało pracować na własną rękę. Bez
rejonu, bez ochrony, nic. Była ćpunką kiedy ją poznałem. Nie wyglądała
jeszcze tak dobrze jak teraz. Przez pierwsze miesiące zamiast zarabiać
na swoje duperele płaciła mi za porządny odwyk. To nie było proste,
strasznie kantowała. - Zachichotał chrapliwie, ujmując w swoje długie
palce wiotki nadgarstek Setha. Pogładził jego wewnętrzną część i zamilkł
na moment, zatracając się bezwstydnie w tej czynności.
Ależ on miał gładką skórę. Momentami Doxell czuł się tak jakby to on sam był nią pieszczony.
Upił łyk wina i odchrząknął, wbijając spojrzenie w makaron znikający
między wargami swojego nowego nabytku. To było naprawdę ładne ssanie,
cholera...
- Potem jakoś poszło. - Oprzytomniał, przenosząc wreszcie swoje palce
na widelec. Nie miał ochoty na to chujowe żarcie, ale wiedział, że
niegrzecznie byłoby niczego nie tknąć. A na randkach z takimi dupeczkami
etykieta była czymś, czego zazwyczaj się pilnował.
Tak, zazwyczaj. To dobre słowo.
- Nabrała ciałka, więcej klientów doceniło jej urodę. Jedzie tak ze mną
na tym wózku ze dwa lata. Sam widzisz, że niczego jej nie brakuje. Ma
co jeść, ma gdzie spać, ma w co się ubrać. Jej prestiż trochę
podskoczył, fagasy oferują za jej tyłek naprawdę niezłą sumkę. - Urwał,
marszcząc czoło. - Ale ty ją przegonisz, Seth. I myślę, że to właśnie
dlatego ta suka cię nie polubi. Uważaj na nią, mówię poważnie. Takie
agentki potrafią bardzo brzydko kombinować żeby pozostać na swoim
piedestale. - Zakończył sucho, dolewając sobie jeszcze wina. Nie spytał
chłopaka czy także chciałby jeszcze : jego kieliszek pozostawał niemal
nietknięty.
- Potem Angus znalazł dla mnie Marry. Ta dopiero stanowi egzotyczną
bombę. Nie dość, że ma figurę bogini, rozumiesz, to jeszcze niczego się
nie boi. Żadnego oblecha, fetyszysty, dwóch, dwie, wszystko jej jedno.
Jest konkretna bo ma w życiu cel. Jej rodzice byli pieprzoną patolą,
słowo daję. Chciała się wyrwać, znalazła na to dobry i szybki sposób.
Podejrzewam, że za rok będziemy musieli się rozstać a zrobię to z
niemałym bólem, bo całkiem ją, kurwa, lubię. No jej nie da się nie
lubić. Nie lubi jej tylko Jena, ale domyślasz się chyba, że Jena nie
lubi nikogo. - Zaśmiał się chrapliwie, co bardziej przywodziło na myśl
kaszel.
- Co do następnego spotkania : będziesz widywał mnóstwo koleżanek
ponieważ jak już się domyśliłeś, mieszkacie w jednym domu. Czasem będę
cię woził do klientów, innym razem będą przyjeżdżali do naszego
zamczyska, ale do takich spraw są osobne pokoje. To jak, perełko. Masz
jeszcze jakieś pytania?
Draco - 2015-07-07, 14:21
Stwierdzenie,
jakoby miał przegonić naprawdę atrakcyjną dziewczynę trochę go
zdziwiło. Znaczy jasne, doskonale wiedział o swoich atutach wizualnych,
jeżeli tak można było w ogóle wspomnieć. Ale jednak doskonale wiedział,
że kobiety miały po prostu większy popyt. Bądźmy szczerzy, miały dwa
odbyty a nawet trzy, w które można było zatopić fiuta. No i znacznie
więcej było osób heteroseksualnych, tych zadeklarowanych. Bo jednak
przychodził czas w życiu każdego człowieka, nieważne jakiej płci by nie
był, że zdarzają się różne sytuacje - czy to po pijaku, czy w pełni
trzeźwości.
- Jak dużo chcesz, żebym pracował? W sensie... W weekendy co jakiś czas
mam zajęcia, więc chciałbym wiedzieć jak mam sobie rozłożyć to, aby po
prostu być produktywnym i nie przynosić strat ani dla ciebie, ani dla
mnie.
Oczywiście, że w tym zamyśle to Seth był ważniejszy. Dbał o swój
interes, bo to było podstawą jego obecnego życia. Zabezpieczał się
finansowo, dbał o to, aby mieć za co zacząc swoje życia od nowa i to już
niedługo. Nikt nie spodziewał się, że będzie zainteresowany losem
swojego alfonsa bardziej, niż w zasadzie musiał być.
Seth rzucił spojrzenie w bok, przyglądając się mężczyźnie, który
obserwował go bardzo ostentacyjnie. Uśmiechnął się do niego i puścił mu
oczko, po czym jakby nigdy nic całą swoją uwagę poświęcił Doxellowi.
Nero - 2015-07-07, 14:51
Uśmiechnął się nieco szerzej, ukazując rząd nierównych, ale wyjątkowo mocnych zębów.
Nie zamierzał już się rozgadywać, nie przepadał za niepotrzebnym mieleniem jęzorem.
- W porządku, Seth, weekendy masz wolne. - Powiedział tylko i zerknął
dyskretnie przez ramię by mój ujrzeć tego skurwysyna, który najwyraźniej
utrudniał mu powodzenie jego wielkiego planu na zaskarbienie sobie
całej uwagi tego dzieciaka.
Rzucił facetowi co najmniej zniechęcone spojrzenie i powrócił do
wpatrywania się w piękną twarz blondyna. Na razie zamierzał być
spokojny, ale niech chuj spróbuje się tu popatrzeć jeszcze jeden raz
jeden. Pieprzony. Raz.
- Klienci to nie kolejka w sklepie, kochanie, pojawiają się
nieregularnie. Na początek dam ci trochę luzu, trzech, czterech
tygodniu. Potem zaczniemy trochę naciskać na nie tylko samo bzykanko ale
i pojawianie się na jakimś bankiecie, kolacji, może mały striptiz.
Ludzi podniecają różne rzeczy, a ty, jako przedstawiciel mojej firmy,
musisz... No wiesz, godnie ją reprezentować. - Westchnął sobie ciężko,
zerkając dyskretnie na zegarek. - Co powiesz na deser?
Draco - 2015-07-07, 15:07
- Są jakieś specjalne rzeczy, których muszę się nauczyć?
Nawet odpowiadały mu te warunki. Dotychczas jedynym jego zajęciem było
obciąganie, dawanie dupy albo skakanie na chuju. No cóż, nie ma się co
oszukiwać, nie był wysokich lotów kurwą, tylko zwykłą podrzędną dziwką,
która po prostu musiała przeżyć z tego co zarobiła, opłacić rachunki i
mieć jeszcze za co jeść. I jakoś wyglądać.
Bankiety i kolacje to zupełnie nowa opcja w jego dotychczasowej
karierze, ale była niezwykle intrygująca i podobała mu się. Zawsze to
wieczór bez bzykanka, to się liczyło. Po pewnym czasie życia z seksu nie
sprawiał on już takiej przyjemności. Rzadko kiedy było naprawdę
fantastycznie, wszystko stało się trochę miałkie. Ryzyko zawodowe, jakby
można było powiedzieć.
- Oczywiście. Już się nie mogę doczekać - uśmiechnął się piękne, zagryzł
ostrożnie pełną, dolną wargę, ale tylko odrobinę. Białe, równe zęby
ukazały się przez chwilę.
Dostali deser, co sprawiło im niemałą radość. A przynajmniej Seth był
zadowolony z pięknej panna cotty, która wyglądała tak uroczo i
cudownie... Przepysznie. Była oczywiście biała, ale z rozpływającą się
na niej czekoladą i truskawkami. Niecodzienna wersja, której nie miał
okazji próbować. Po pierwszym kęsie jednak uznał, że była naprawdę
świetna i miejsce, w którym obecnie byli zaliczało się do jednych, z
lepszych, w których był.
Aż tu nagle...
- Przepraszam... - Obaj usłyszeli męski głos z boku. Seth podniósł głowę
i ujrzał tam mężczyznę, który chwilę wcześniej spoglądał na blondyna
niezwykle intensywnie. - Dałabyś się zaprosić na kawę? Czy to randka, a
ja przeszkodziłem wam?
Seth spojrzał na Doxella, który wyglądał, jakby za chwilę miał zamordować tego niewinnego człowieka.
- Przepraszam... to randka, tak. Może innym razem, hm? Ratherhand
prowadzi miejsce, w którym można mnie znaleźć - wskazał dłonią na
swojego towarzysza, uśmiechnął się przy tym czarująco, ewidentnie
łagodząc sytuację. Mówił nieco bardziej kobiecym głosem,
delikatniejszym, cichszym. Nie chciał wpędzać mężczyzny w dodatkowy
dyskomfort podrywania przedstawiciela tej samej płci. - Na Broodcast
Street. - uśmiechnął się przepraszająco.
Mężczyzna, widać, że niezwykle zażenowany sytuacją przeprosił,
uśmiechnął się słabo i zmył się natychmiast. Z restauracji, zresztą, po
niezwykle krótkiej chwili także. Już nie spojrzał na Setha, wyraźnie
skrępowany.
Nero - 2015-07-08, 13:53
Ta
mała cholera wiedziała gdzie i jak nacisnąć żeby oczarować Doxella do
tego stopnia, że głupi uśmieszek nie mógł mu zejść z pyska przez długą
chwilę po skończeniu deseru.
To w jaki sposób spłoszył tego śmiesznego podlotka, jak cudownie udało
mu się zrobić z tej sytuacji świetny żart, kulminacyjny moment ich
"randki", to było...
Cholera, seksowne.
Pół godziny później kończyli drugą butelkę wina, Seth chichotał trochę
więcej niż zwykle. Doxell pochylał się nad stołem, opierając ogromny
ciężar swojego zwalistego cielska na łokciach i raczył swojego młodego
towarzysza anegdotą o dwóch kurwach i arabskiej policji.
Opowiadał ją już tyle razy, że był pewien jak to wszystko się skończy.
Seth będzie się śmiał i śmiał, pokaże mu jeszcze raz swoje białe ząbki,
pozwoli się dotknąć troszkę dalej (jego noga tkwiła pod stołem,
wysunięta w taki sposób, aby ten mały uzurpator (dobrze, że nie
imperator, LOL XDD) mógł się o nią swobodnie ocierać) i w końcu
nadejdzie dobry czas na zmienienie "punktu imprezy".
A wtedy wreszcie się przekona ile ten malec jest mu w stanie zaoferować.
- No i nieskromnie mówiąc, facet stoi ze spodniami opuszczonymi do
kostek, cały towar na stole, wpadają antyterroryści, krzyku co nie
miara, dziwki piszczą, te małpy wyrywają się z klatek... - Kontynuował,
pieszcząc kciukiem jeden ze smukłych paluszków blondyna. - W końcu się
wyrwały, skoczyły policji na łeb, tamci zaczęli strzelać, trafili tylko
raz i tylko w wielkiego napchanego niedźwiedzia. Mówię ci, to dopiero
były czasy. Groziło nam dwadzieścia pięć lat więzienia, ale warto było.
No i wyciągnęli mnie z tego gówna, mimo że łatwo nie było. - Westchnął,
odpalając papierosa. Zaciągnął się mocno dymem, puszczając gówniarzowi
oczko, gdy nagle do ich stolika postanowił podejść kolejny imbecyl.
- Czego?- Spytał Doxell już zdecydowanie zmienionym tonem. Jego twarz
ściągnęła się natychmiast w dziko zwierzęcy sposób, dłoń automatycznie
powędrowała za poły marynarki...
- Przepraszam, że zakłócam panu kolację, ale tu się... no nie pali. -
Wyjąkał mężczyzna. Dopiero wtedy Raterhand uświadomił sobie, że był to
ten sam staruszek, który wcześniej miał problemy z jego rezerwacją.
Mimowolnie warknął i przewrócił oczami.
Staruszek skulił się w sobie i zerknął błagalnie na Setha.
O, skurwysyn. Pewnie wiedział, że dzieciak nie lubił awantur.
Umiesz grać, dziadku. Jebany.
- W porządku, gaszę. - Wymruczał, zanim Seth zdążył w ogóle dojść do głosu. - Z resztą, zaraz wychodzimy. Proszę o rachunek.
Draco - 2015-07-08, 14:15
Opowieść,
którą raczył go Doxell była nudna i mało interesująca. Znaczy jasne, na
pewno była niebezpieczna i dla pasjonatów tego typu życia - może i była
fascynująca. Ale Seth nie był tym typem człowieka, zdecydowanie nie.
To, że bierzesz udział w jakiś sposób w tym chorym świecie, bo jesteś
kurwą, nie oznacza, że musisz być od razu fascynatem niebezpiecznych
zagrań, handlu, nielegalnej zabawie.
Poza tym, w większości przypadków kurwienie się było legalne - ku
zdziwieniu wszystkich. Była opieka lekarska, wszystkie "normalne"
rzeczy.
Ale słuchał go, oczywiście, śmiał się też donośnie, gdy tylko uznał, że
coś miało być zabawne. Niekiedy był nawet trochę rozbawiony... No cóż.
Ale może to działało wino. Zdecydowanie, wino.
Pili już drugą butelkę. Było naprawdę smaczny.
Szkoda zrobiło się mu tego mężczyzny, który przyjmował gości. Ewidentnie
czuł respekt przed Doxellem i trudno go nie zrozumieć - był on naprawdę
agresywny w stosunku do innych ludzi.
Wyszli stamtąd. Rozbawieni, uśmiechnięci. Było już ciemno, zimno zresztą
także - dzisiejsza noc nie należała do zbyt ciepłych. Ale otulony
ramieniem mężczyzny nie odczuł chłodu aż tak, jak mógłby. Zaraz zresztą
podjechał samochód i ruszył.
Gdzie - Seth nie wiedział.
Nero - 2015-07-08, 22:44
Na
dworze panował nieprzyjemny chłód, ale Doxell nie odczuwał go z taką
siłą jak to biedne maleństwo, które kroczyło u jego boku na swoich
długich zgrabnych nóżkach.
To znaczy Seth.
Ech, trzeba się będzie przyzwyczaić do nazywania go po imieniu nawet w
myślach, bo w gruncie rzeczy przedmiotowe traktowanie dziwek nie było
zbyt grzecznym podejściem, biorąc pod uwagę, że on jako ich ojciec, że
powinien ich wszystkich...
Przepuścił go przed sobą, wpatrując się jak zgrabny tyłeczek wypina się
na ułamek sekundy, by zaraz podążyć za zgiętym kolankiem i zająć miejsce
na skórzanym siedzeniu.
O czym on wcześniej myślał?
- Czy będzie niegrzeczne jeśli zaproponuję ci teraz butelkę szampana?
Nie jest wyjątkowo mocny, trzymam go tutaj na specjalne okazje. -
Wymruczał, obejmując go od tyłu niemal opiekuńczym ruchem. - Wydaje mi
się, że teraz mamy taką... specjalną okazję.
Ściszył ton głosu, który nagle wydał się łagodniejszy, może nawet
ciepły. W środku limuzyny panowały całkowite ciemności, rozświetlane
jedynie przez nikły blask lampki led.
Bez słowa pochylił się na wiaderko z lodem (zaledwie pięć minut temu
pisał sms-a aby wstawiono je przed jego siedzenie) i idealnie
schłodzonym szampanem. Potraktował Setha łobuzerskim uśmieszkiem i nagle
w jego wielkiej dłoni pojawiły się także dwa kieliszki.
- To jak będzie? Jest pan na tak? - Zażartował, szturchając go kolanem.
Draco - 2015-07-08, 22:56
- A cóż to za specjalna okazja? - Seth wyraźnie się nieco zaciekawił, ale był też już lekko wstawiony.
Odrobinę chwiał się na tych nieszczęsnych butach, a to nie wróżyło za
dobrze. Postanowił więc zdjąć je, skoro byli w limuzynie. Trochę to
zadanie było ciężkie, bo wszechobecna ciemność nie pomagała w sytuacji,
ale gdy tylko podniósł nogę do góry i zaczął ściągać buty, znalazł też
przypadkiem przycisk, który odrobinę rozświetlał ich tylne siedzenia,
ułatwiając Sethowi to zadanie.
- Czuję się już trochę pijany. Chcesz mnie upić, przyznaj się -
zażartował, zakładając kilka kosmyków blond włosów za ucho. Fryzura była
robiona stosunkowo szybko i najwidoczniej nie wytrzymywała swojego
zadania, a kok powoli się rozpadał. Dodawało to jednak takiego
niechlujnego wyglądu, ale nie było to odczucie, o dziwo, negatywne.
Seth uśmiechnął się lekko do mężczyzny, a wydawał się on zwyczajnie
szczery. Nie był kokieteryjny po raz pierwszy, ani wywyższający się w
żaden sposób. Zwykły, naturalny.
Chyba naprawdę był pijany.
Nero - 2015-07-08, 23:23
Uśmiechnął
się do niego i otworzył szampana, nalewając go szczodrze (no, może
nawet trochę zbyt szczodrze, bo gdzie nie gdzie się powylewało, ale kto
by o to teraz dbał) do kieliszków.
Czy chciał go upić?
- Nie. - Odpowiedział, kiwając przy tym głową. Zaraz, czy rozsądniej nie byłoby nią pokręcić?
Ach, to nie miało teraz żadnego znaczenia. Liczył się tylko Seth i jego
pijacki chichot, to subtelne skrzywienie pełnych i soczystych warg.
- Chcę żebyś dobrze się bawił, wiesz. Żebyś zapamiętał sobie ten
wieczór. - Przyznał, pochylając się aby złożyć na jego ustach pocału...
DRRRRRRIN DRRRRRRRRRRRRRIN.
- ScheiBze, zaczekaj chwilę. - Warknął, sięgając po telefon. Nie
patrząc na wyświetlacz odebrał, bo tak jakoś podejrzewał kto dzwoni.
- Was willst du?* - Mruknął cicho, krzywiąc się tak bardzo, że można by
go śmiało posądzić o ból godny zawału serca. - Ich habe keine Zeit für
sie !** - Dodał stanowczo, i rozłączył się.
Spojrzał na Setha, który wciąż uśmiechał się jak ósmy cud tego świata i
puścił mu oczko. Ogarnął nieposłuszne pasma włosów z twarzy - w
ciemności błysnęły srebrne sygnety.
- Na czym skończyliśmy, panie długie nogi? - Zażartował, kładąc mu dłoń na udzie.
*czego chcesz?
**nie mam na to czasu!
Draco - 2015-07-08, 23:33
-
Ich wusste, dass du aus Deutschland waren.* - Ach, jego niemiecki nie
był płynny, ani nawet w stu procentach poprawny, ale komunikatywny.
Brzmiał trochę zbyt miękko i nikt nie przypuszczałby, że jest z tego
kraju, o to nawet nie było się co spierać. Był w końcu z tych czasów
edukacyjnych, gdzie trzeba było wybrać jakiś język obcy. Francuskiego
nie mógł strawić, słowiańskie brzmiały dziwnie, hiszpański wydawał się
nudny. Niemiecki jakoś jeszcze uszedł.
Zaśmiał się, widząc zdziwienie na twarzy mężczyzny.
- Nie wiedziałeś, hm? Nah, mój niemiecki jest dupny, ale jakiś jest - wzruszył ramionami.
Pozbył się w końcu butów z stóp. Postawił je obok siebie i wyciągnął
nogi przed siebie. Bose stopy dotykały miłego dywanu w limuzynie. Był
miękki i łaskotał lekko.
- Skończyłeś na tym, że chciałeś mnie pocałować, po tym, jak powiedziałeś coś o tym, że chcesz, abym się dobrze bawił.
Seth upił dosyć sporego łyka szampana, oblizał się po nim i przewiesił
jedną nogę przez udo mężczyzny. Siedział teraz w rozkroku, ale w
zasadzie miał to gdzieś.
- Gdzie jedziemy?
* Wiedziałem, że jesteś z Niemiec.
Nero - 2015-07-08, 23:43
-
Do mojego ulubionego hotelu. Wynająłem go dla nas na dzisiaj. -
Odpowiedział zwięźle i wybił mu nie do końca pusty kieliszek z
filigranowej dłoni, łapiąc go w pasie.
W następnej chwili miał jego tyłeczek na swoich kolanach, a pełne wargi przyklejone do własnych.
Pocałunki nie były delikatne czy nieśmiałe, ale Doxell nie sprawił by
stały się wulgarne. Były raczej pełne pasji, potrzeby, uznania i niemego
podziwu, którego nie umiał wyrazić w inny sposób.
Nie rozbierał go, nie był gwałtowny, był raczej dokładny i pochłonięty
pocałunkiem do tego stopnia, że nie zwrócił uwagi na to kiedy jego
kieliszek także w końcu się przechylił i wylał mu swoją zawartość na
spodnie. No dobra, było trochę morko, ale liczyły się tylko te usta,
słodkie, i język, chłodny, smakujący szampanem i resztkami czekolady.
Wypiął biodra, docisnął się podbrzuszem do gorącego ciała przed sobą.
Jego kutas automatycznie zaczynał coraz śmielej interesować się
sytuacją, ale na razie nie pozwalał mu przejąć na sobą kontroli.
Pilnował się, dbał o to by znaleźć w tym wszystkim szacunek do tego
młodego, bezczelnego chłopca, dbał o to by wydawało mu się, że tak
naprawdę wcale nie był kurwą, że naprawdę byli na randce i...
Cholera, to właściwie nie było takie trudne - udawać.
A może w ogóle nie udawał? Kto wie.
Draco - 2015-07-08, 23:55
Nagle
kieliszek wypadł z dłoni i Seth nie był w stanie złapać go w
półmroku... oraz w momencie, gdy odrobinę kręciło mu się w głowie.
Kieliszek upadł więc na podłogę, zalewając swoją zawartością miękką
wykładzinę, ale nie mógł zwrócić na to bardziej uwagi, ponieważ siedział
na kolanach tego mężczyzny i... byli zajęci.
- Mmmm... - zamruczał Seth zupełnie mimowolnie, obejmując rękoma szyję tego mężczyzny.
Nie miał pojęcia, dlaczego spodnie Doxella zrobiły się jakoś mokre i
zimne, ale niespecjalnie chciał się tego dowiadywać, pochłonięty w
zupełnie innym świecie.
Może to przez ten cholerny alkohol, ale usta tego mężczyzny całkowicie go pochłonęły, zatopiły w sobie.
Sam blondyn przysunął się bliżej mężczyzny, ich klatki piersiowe stykały
się ze sobą i nie zostawiały nawet niewielkiej szparki przestrzeni.
Przylgnął do niego, krocze do krocza, pierś do piersi, usta do ust.
Okazało się, gdy tylko język dołączył do tych rozkoszy, że Seth jest
posiadaczem kolczyka w języku. Kusił subtelnymi ruchami ust, narządu
smaku, lekkim drżeniem ciała, potrzebą bliskości, która nagle się
pojawiła - z pewnością wywołana alkoholem.
Seth nie miał złudzeń kim jest i dlaczego doszło do tej bliskości, ale nie rozmyślał o tym chyba pierwszy raz w swoim życiu.
Jedno było pewne - ta noc będzie dużo przyjemniejsza, niż niegdyś ta z Zubbo, która miała miejsce jakiś czas temu.
Seth jęknął gardłowo, gdy duże dłonie Doxella znalazły się na jego pośladkach, ścisnęły je i zaczęły głaskać, pieścić... mmm...
Nero - 2015-07-09, 00:15
Wciąż nie atakował, zadowalając się pieszczeniem i podziwianiem, zdobywaniem powoli, dokładnie i niezwykle skutecznie.
Rzekłbyś : z niemiecką precyzją.
- Ochm. - Westchnął w pocałunki, czując jak temperatura nabiera
porządnego gorąca. Krople potu wstąpiły mu na skronie i klatkę
piersiową, ozdabiały jego ciało w subtelny i niemal ostrożny sposób,
nadając mężczyźnie seksapilu, którego jego partner nie mógł na razie
docenić, bo w aucie wciąż panowały iście egipskie ciemności.
- Unieś się na moment. - Wyszeptał z tak silnie niemieckim akcentem, że
gdyby wypowiedział te słowa odrobinę ciszej, to Seth bez wątpienia nie
mógłby ich zrozumieć.
Na szczęście zrozumiał, bo już za chwilę uniósł swój cudny tyłeczek na
tyle, by Doxell mógł ująć go w odpowiedni sposób i ułożyć ich na boku.
Chwilę później leżeli na siedzeniach, a właściwie leżał na nich blondyn,
dociskany do ich skórzanej powierzchni przez zwaliste cielsko swojego
obecnego kochanka.
Całował jego smukłą szyję, wąchał wspaniałe włosy, kąsał i pieścił wargi
: na przemian górną i dolną. Zlizywał resztki szampana, zasysał się i
ocierał, biorąc z każdą chwilą coraz więcej i więcej.
Fiut rozpychał dziko materiał spodni, żądając natychmiastowego uwolnienia. Sięgnął ręką do rozporka i uśmiechając się krzywo...
Och, nein. Nie teraz. Jeszcze trochę, Raterhand. Przecież nawet nie jesteście w hotelu.
No, ale ściągnięcia z niego tych ciuszków nie musiał chyba odkładać na
potem. Użyczy mu swojej marynarki, tak. Wystarczy, że obsunie odrobinę
ten cieniutki materiał w dół i...
Rzucił się do obcałowywania szczupłej klatki piersiowej, do kąsania
różowych sutków i wylizywania bladej, jedwabiście gładkiej skóry.
Wyglądał jakby od miesięcy, od lat trzymano go na smyczy, jakby
pierwszy raz od dawna mógł znowu smakować, bawić się z drugim
człowiekiem, dzielić z nim swoje doznania i zapewniać mu tym samym
niewypowiedzianą... przyjemność, tak.
Musiało mu być przyjemnie skoro tak jęczał. Och, ten cienki ale
cholernie zachrypnięty głos docierał do samego wnętrza jego głowy,
brzmiał w niej długo po tym jak kończył się w rzeczywistości.
Nagle nad ich głowami zapaliły się światła. Doxell zmrużył oczy i
zerknął w górę, zupełnie tak jakby upewniał się, ze to w ogóle miało
miejsce.
Ach, miało. To właśnie był umowny nienachalny sygnał, że dotarli na miejsce.
- Chyba musimy zmienić lokum. - Rzucił rozbawiony, przesuwając jeszcze raz swoim długim językiem po ramieniu blondyna.
Draco - 2015-07-09, 00:30
Seth
z początku nie zrozumiał prośby mężczyzny, patrząc przez kilka chwil na
jego twarz zupełnie skołowany. Dopiero gdy doszło do niego, co
powiedział Doxell, faktycznie, podniósł się lekko. Nie spodziewał się
jednak, że zmienią pozycję i był tym zaskoczony. Nagle był na miękkiej
kanapie limuzyny z wplecionymi palcami we włosy tego mężczyzny.
Seth nie był w stanie nie jęknąć, gdy wargi tego mężczyzny znalazły się
na szyi, później ramionach, a nawet sutkach. Gdy gorący, mokry język
dotykał każdego skrawka gładkiej skóry, lizał niemalże wszystko, co
tylko udało mu się napotkać, pozostawiając po sobie uczucie mokrości,
łaskotania. Dreszczy.
I potrzeby, aby ten nieszczęsny język powrócił na te miejsca raz jeszcze, a potem znowu.
Ale nie spodziewał się tego nagłego rozbłysku światła, który miał
miejsce. Zmrużył od razu powieki, zakrywając oczy dłonią - nagła jasność
znacząco drażniła jego oczy.
- Okej - mruknął cicho. Musiał poczekać, aż Doxell podniesie się z niego, bo sam nie był w stanie wyśliznąć się spod tego ciała.
Usiadł na kanapie, a otwarte przez mężczyznę drzwi wpuściły bardzo
chłodne powietrze, które sprawiło, że Seth zadrżał z zimna. Chyba
powinien nałożyć buty, ale miał to gdzieś. Wziął je więc w dłoń i
wyszedł boso na zewnątrz, co spotkało się stosunkowo szybko z
skrzywieniem się na twarzy. Chłód bardzo mocno uderzył w stopy Setha i
dał o sobie mocno znać.
- O cholera, jak zimno... - wymamrotał, drżąc nieco.
Czym prędzej poszli do hotelu. Wyglądał on bardzo elegancko. Nie jakoś
mocno zjawiskowo - nie ociekało tu wszystko złotem, diamentami i takimi
elementami. Było sporo ciemnego drewna, marmuru. Czuć było ewidentny
przepych, ale był on w granicach rozsądku, który odpowiadał dla Setha w
stu procentach. Oczywiście normalnie nie było go stać na przebywanie
chociażby w takim miejscu, ale w chwili obecnej, skoro to Doxell
sponsorował - cóż, mógł się trochę pozachwycać.
Zwracali na siebie uwagę przede wszystkim przez wzgląd na cienki ubiór
Setha i fakt, że trzymał on swoje buty w dłoniach, a stopy były nagie i
ewidentnie zmarznięte z tego powodu. Nie było na podłogach dywanów, jak w
limuzynie - nie, wszędzie zimny marmur.
Ale Seth nie utrzymałby się na obcasach w obecnym stanie upojenia - a
może po prostu dużo łatwiej byłoby mu się wywrócić i wybić zęby, wolał
nie kusić losu.
Chwilę potem byli już w windzie, ale minęła dosłownie chwila i byli na miejscu.
Nero - 2015-07-09, 00:51
Doxell był tak... Nieobecny, że pozwalał aby wszystko działo się samo.
Podjęcie rezerwacji, klucza do pokoju, wciśnięcie odpowiedniego guzika w windzie, całowanie Setha do utraty tchu i...
O,kurwa. Całowali się.
Zamruczał głośno, ujmując zgrabny tyłeczek blondyna w swoje duże i
wszędobylskie łapy. Tarmosił oba pośladki w nieco wulgarny i cholernie
dominujący sposób. Jego samokontrola powoli zmierzała w kierunku
przeciwnym do jej całkowitej utraty, aż w końcu całkowicie schowała się w
cień.
Uniósł go w górę bez żadnego problemu, odczekując uprzejmie chwilę aż
dzieciak obejmie go udami. Wcisnął mu język w usta, zassał się na nim,
pieprzył go nim i sapał przy tym jak dziki.
Nagle jego cudny towarzysz wyjąkał z siebie coś bliżej
niezidentyfikowanego i po dłuższej chwili (której absolutnie nie spędził
na bezczynności, jego palec już zahaczał o materiał fikuśnej bielizny
jego małego uwodziciela) Doxell zrozumiał, że chodziło o coś w stylu "to
nasze piętro".
Wysiadł wiec i nie wypuszczając swojego skarbu z ciasnych objęć
muskularnych ramion powędrował wolno w stronę swojego ulubionego
apartamentu. Niósł go tak przez całą długość korytarza, pozwalając sobie
sporadycznie na długie i krótkie pocałunki, na łagodne i nachalne
skubanie zębami ponętnie zaczerwienionych warg.
Przyłożył kartę do magnetycznego zamka, otwierając drzwi niedbałym
kopniakiem. Nie zamykał ich, wiedział, że te zrobią to same. Zamiast
tego powędrował zwinnie do samego łóżka, na którym ułożył ostrożnie
widocznie pijanego i podnieconego gówniarza. Stanął nad nim z lekkim
uśmieszkiem i sięgnął do zapięcia koszuli.
- Pomożesz mi? - Zapytał niemal przyjaznym tonem, pochylając się wolno
aż wreszcie klęczał. Klęczał tuż przed jego rozłożonymi udami.
Rozłożonymi udami, pomiędzy którymi czekał na niego prawdziwy...
- No dobra, może za chwilę. - Wydusił z siebie nagle i pchnął go na
plecy, pozbywając się bezczelnie całej dolnej części odzieży.
Wyglądał przy tym jak bestia, jak wielki pies, który zawłaszczał sobie po kolei każdy fragment drobnego ciała blondyna.
Oparł swoje wielkie łapy po obu stronach jego wąskich bioderek i zaciągnął się słodkawym zapachem jego podniecenia.
Cholera, tak nie pachniały chyba nawet same anioły.
O czym on, do kurwy nędzy, myślał?
- Przygotuj się na prawdziwą jazdę, Seth. - Wymruczał mu nisko,
gardłowo. - I nie waż mi się przerywać. - Zagroził jeszcze, spoglądając
mu w oczy z wyjątkowo twardą nutą.
W następnej chwili całość erekcji młodego mężczyzny tkwiła głęboko w
gardle niemieckiego alfonsa i była obciągana z taką siłą, wprawą i
gracją, że spokojnie można by mu za to wręczyć medal.
Draco - 2015-07-09, 09:05
Seth
jako dziwka przywykł do tego, że to on odpowiadał za przyjemność
klienta. Mało który decydował się na to, że to pieszczoty drugiej osoby
gwarantują podniecenie. Większość była jednak prosta i najwięcej
oczekiwali rozkoszy po pieszczeniu ich. To było w porządku, oczywiście.
Każdy w jakiś inny sposób zapewniał sobie rozkosz, to z pewnością. Seth
nie spodziewał się jednak, że w stosunku, który miał go sprawdzić Doxell
będzie go pieścił nad wyraz dużo, dbał o zadowolenie i... To było
naprawdę miłe i trochę niecodzienne.
Poproszony o pomoc już miał się podnosić na łokciach i rozpiąć mu tę
nieszczęsną koszulę, ale nie było mu to dane, bo nagle Doxell rzucił się
do rozbierania go. W nad wyraz szybkim czasie został pozbawiony zarówno
spodni, jak i bielizny - ubrania dołączyły do butów na obcasie, które
gdzieś tam leżały sobie przy drzwiach wejściowych. Seth poczuł się
trochę zagubiony i zaskoczony, bo to zwykle on dbał bardziej o to, aby
klient był zadowolony, niż o to, aby on sam był obiektem zainteresowań.
Ta zmiana była zwyczajnie szokująca.
Nawet nie zdążył powiedzieć coś, a już czuł wokół swojego lekko
sączącego się penisa miękkie, gorące i mokre usta. Wnętrze ich, czubkiem
zdaje się dotykał gardła i... Och, kurwa mać.
- Doxie... - wyjęczał, wyginając się zupełnie mimowolnie.
Uniósł lekko biodra, ale te zaraz zostały przyciśnięte do materacu.
Pozostało więc wyginać plecy w łuk, bić głową o poduszkę. Z koku już
niewiele zostało.
Palce młodego wsunęły się we włosy mężczyzny, zacisnęły się na nich.
- Ahhh... O kurwa... ohhh... - wyjąkał, zaciskając powieki, by za chwilę
szeroko je otworzyć i patrzeć coraz mniej widzącym wzrokiem na sufit. -
Nie, nie, nie rób tak, bo ja dojd... ooohhh!
Nero - 2015-07-10, 15:41
Och,
słodkie maleństwo, przecież Doxellowi chodziło dokładnie o to by jego
młody towarzysz spuścił mu się w usta już na samym starcie ich zabawy.
Wiedział, że do usypiającego orgazmu dzieciakowi było jeszcze
wystarczająco daleko, więc mógł mu sprezentować taki... miły wstęp.
Przycisnął jego biodra o wiele mocniej niż poprzednio, ale dla
złagodzenia efektu dominacji pogładził ja też kciukami, pomasował -
zupełnie tak jakby chciał powiedzieć "spokojnie, kotku, nie chcesz mi
się przecież sprzeciwiać".
Wziął jego fiuta jeszcze głębiej, czując jak gwałcona pojemność jego
wyszczekanej mordy błaga go o litość. Nie zareagował na to, właściwie
lubił to uczucie. Intensywne, upadlające i nadające wszystkiego
popierdolonego tonu, czegoś egzotycznego. Poruszał głową, zaciskając
usta na całej, przesuwającej się pod zębami długości trzonu, smakując
jego lekko słodkawego i niepowtarzalnego smaku.
Krople potu ściekały mu już śmiało wzdłuż umięśnionego karku, ciemne
włosy przyległy do zaczerwienionej twarzy w malowniczy i nieregularny
sposób. Doxell nie jęczał, nie mlaskał - co jakiś czas warczał tylko
wściekle, zupełnie tak jakby złościł się na siebie, że nie umie
wytrzymać więcej, dłużej i bardziej.
W istocie, tak właśnie było.
Seth wił się wściekle, pokrzykiwał, zasłaniał swoją piękną twarz
dłoniami delikatnymi i pięknymi jak bibeloty. Jego biodra podrygiwały
już zupełnie samoczynnie, brzuch wilgotny od potu i pierwszych kropli
nasienia wił się i kręcił jak stado węży.
Wyglądał cudownie, zjawiskowo. Raterhand natychmiast zakochał się w tym widoku.
Wykonał ostatni ruch i wysunął z siebie niemal całość przyrodzenia,
pozostawiając sobie w ustach tylko wyjątkowo zaczerwienioną główkę,
odważnie spojrzał mu w oczy.
Uśmiechał się jak diabeł, wyjątkowo brzydki i... cóż, zadowolony.
Wiedział co za chwilę nastąpi i był na to gotów.
Chciał poczuć esencję smaku tego urwisa, chciał go spałaszować do ostatniej pieprzonej kropli.
Draco - 2015-07-10, 15:55
Zauważył
już wcześniej, że Doxell bardzo lubił, gdy partner był nieco głośny.
Cóż, jako dziwka musiałeś wiedzieć takie rzeczy i szybko odkrywać i
wyłapywać możliwe preferencje swojego przyszłego, chwilowego kochanka.
Od tego zależało ile dostaniesz pieniędzy i w jakiej częstotliwości, bo
przecież bardzo zadowolony klient to szczęśliwy klient. Seks się
sprzedawał i wszystko, co było z nim związane - znajomość tego, co lubi
twój klient tylko pomagała wyciągać kolejne dolary.
Nie spodziewał się jednak, że pierdolony alfons będzie znał się na
robocie swoich podopiecznych aż w takim stopniu. Jasne, to było tylko
robienie loda, ale przyznajmy sobie szczerze, że niewiele osób jest w
tym aż tak dobrych. On niemal wysysał z niego zarówno jęki, pot, jak i
nasienie, które powoli wypływało, członek ronił te słodko-słone łzy i
Seth nie był w stanie nic na to poradzić.
Szczególnie biorąc pod uwagę ubezwłasnowolnienie, jakie stosował Doxell.
Dominacja. Ten facet po prostu uwielbiał dominować, było to ewidentne...
Seth nie był w stanie być spokojny - a może inaczej, może i byłby, ale
po co miałby to robić, skoro już ustalił, że Doxie uwielbia głośnych i
żywych kochanków? Już ta pierwsza akcja w limuzynie mu to uświadomiła.
Był pijany, ale pewnych rzeczy, których uczysz się w pracy nie
zapominasz nigdy, nawet jeśli jesteś jeszcze przed nią.
Blondyn zaparł się piętami o miękki materac, wbił je w pościel i
usiłował jeszcze nie dochodzić, powstrzymać się najbardziej, jak to było
możliwe. Zagryzał delikatne usta, zaciskał palce na własnych włosach,
wyciągał się i łapał się kurczowo wezgłowia łoża. Jego oddech nader
wszystko był niemalże paniczny, szybki jak sama cholera, czuł pot
ściekający z niego, po torsie, udach...
I wtedy... i już... już nie mógł i... och...
- O nie, nie, nie, nie, TAAAAK! - wykrzyczał rozkosznie, podnosząc się niemalże do siadu z tej rozkoszy.
Rozchylone usta w niemym krzyku, szeroko otwarte oczy, zaciśnięte palce
na pościeli i konwulsyjnie wytryskująca sperma, którą Doxie niemal...
wypijał. On go wysiorbywał jakby był cholernym soczkiem, wyglądając przy
tym na tak zadowolonego...
Dzieciak opadł na łóżko i złapał głęboki oddech.
- O kurwa...
Nero - 2015-07-10, 16:28
Wszystko
przebiegło dokładnie tak jak Doxell się tego spodziewał - mały
narwaniec nie przestawał walczyć choćby i na chwilę, ale pokusił się o
walkę z mistrzem i właśnie dlatego przegrał tak szybko, nagle i... tak
pięknie.
Moment, w którym jego piękna głowa ostatni raz wystrzeliła w górę,
posyłając jasne włosy na wszystkie strony świata tylko po to by zaraz
mogła opaść na jedwabną poduszkę był taki...
Niezwykły.
Wbrew pozorom Raterhand nie zamierzał przyjąć spustu swojego kochanka ze
stoickim spokojem, nie zamierzał też pozwolić mu myśleć, że zabawa się
skończyła.
Zassał się jeszcze mocniej, obserwując ze złośliwą satysfakcją jak
drobnym ciałem rzuca po niemal całej długości materaca. Przełykał kroplę
za kroplą, ocierając czubkiem języka o cewkę blondyna.
Powarkiwał przy tej czynności jak wielki pies, jak krwiożercza i kurewsko wredna bestia.
Którą tak swoją drogą po prostu był i jakoś się nie kwapił to tego by ten fakt ukrywać.
- Masz rację. - Odpowiedział gdy już było po wszystkim, podnosząc się
zgrabnie z podłogi. Powolutku odpinał guziki koszuli, odsłaniając
Sethowi swoją umięśnioną, bladą klatkę piersiową. -Było naprawdę nieźle.
- Szeregi długich i krótkich, cienkich i grubych blizn ukazywały się
powoli, połyskując lekko, bądź zwracając uwagę swoją kontrastującą do
bieli skóry kolorystyką.
Chwycił za rękaw i pozwolił by koszula opadła na podłogę. Wielki cień
Doxella zasłonił Sethowi niemal całą widoczność, czym w wyjątkowo
bezczelny sposób zyskał sobie całą jego uwagę i skupienie.
Stał tak, dopóki dzieciak nie odzyskał całkowicie kontroli nad oddechem.
Stał cierpliwie, wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów.
Zaciągnął się głęboko dymem, wypuczając go przez nos. Spojrzenie
wodnistych oczu utkwione było prosto w nim, ale cienkie wargi nie
wypowiadały żadnego słowa.
Wreszcie oprzytomniał, strzepując popiół na podłogę. Uśmiechnął się
lekko, nie zważając na to, że wyglądał przy tym tylko i wyłącznie
okropniej.
- Chodź do mnie, Seth. - Wychrypiał nagle, wyciągając ku niemu wolną
dłoń. Brzmiał niemal łagodnie, mimo tego okropnego akcentu i głosu
zdartego przez szalone obciąganie.
Światło buzowało blado znad jego ramion, sprawiając wrażenie jakiejś
enigmatycznej poświaty. Wyglądał w tej chwili jak wyjątkowo brzydki
anioł, albo wyjątkowo święty diabeł, to nie miało większego znaczenia.
- Chodź. - Powtórzył, a brzydki uśmiech pogłębił się nieco.
Draco - 2015-07-10, 16:45
Seth
leżał i obserwował mężczyznę, który zdejmował z siebie koszulę. Potem,
zupełnie jakby nigdy nic, wyjął papierosa i podpalił go, zaciągnął się,
przez co jego policzki lekko wklęsły się...
I chyba starał się uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej, jakby ktoś go
uderzył. Próbował rozgryźć tego mężczyznę. Cóż, zależało mu na tym, aby u
niego pracować - nawet te nieszczęsne tysiąc osiemset za jeden numerek,
w momencie, gdy nie musiał płacić absolutnie za nic to była kusząca
oferta, która znacznie go przybliżała do upragnionego celu wydostania
się z ciemnej strony tego miasta i rozpoczęcia swojego życia od nowa. A
ponadto... Może było w tym też coś więcej, o czym jeszcze sam nie
wiedział?
Seth powoli podniósł się, nieco chwiejnie jeszcze. Klęknął na łóżku, aby
w końcu stanąć na nim, na materacu. To sprawiło, że był wyższy od
mężczyzny, że, jakby nie patrzeć, był niemalże nagi przed Doxellem.
Ściągnął przy okazji koszulkę przez głowę. Teraz zupełnie nic nie
osłaniało nagiej, mlecznej skóry. Wyjął też wsuwki z włosów i wszystko
to, co trzymało je w górze. Blond włosy opadły swobodnie na ramiona i
plecy. Seth uśmiechnął się lekko, dotykając ostrożnie palcami policzek
mężczyzny. Głaszcząc go delikatnie.
Nie miał pewności, ale wydawało mu się, że Doxell może potrzebować... po
prostu chwili ciepła od kogoś. Nie seksu. Nie pożądania, spełnienia,
orgazmu. Ale właśnie takich subtelnych, niewiele znaczących w
całokształcie gestów. Czy właśnie tak było, miało się okazać już za
chwilę.
- Jestem przy tobie.
Nero - 2015-07-10, 21:24
I
już był przy nim - jego śliczny chłopiec ze swoimi długimi (nareszcie
je rozpuścił) włosami, androgeniczną budową ciała, ze swoim pięknym i
łagodnym uśmiechem, który przyciągał Doxella swoją bezpretensjonalnością
i wdziękiem - był taki niewysilony, nie wymagający niczego w zamian.
Doxell wyciągnął do niego ręce i objął go w pasie zupełnie tak jakby
miał do czynienia ze swoim mężem, nie z dziwką, którą miał właśnie
przetestować.
- Złap mnie. - Wymruczał, biorąc go na ręce dokładnie w ten sam sposób,
w który ujął go w windzie, podczas przepełnionej niecierpliwością
wycieczki do pokoju. Długie nogi Setha znowu oplatały dokładnie jego
biodra, tyłeczek znajdował się tuż nad ukrytym pod materiałem spodni i
bielizny fiutem, który napinał się buńczucznie, wciąż żądając dla siebie
uwagi.
Przesunął głowę i pochylił się nieco, szturchając nosem jego gładki i zarumieniony policzek.
Po chwili ich usta otarły się o siebie zmysłowo, zaczepiając się
niewinnie. Zassał jego dolną wargę, przesunął po niej językiem. Opuścił
go delikatnie w dół, masując sobie fiuta tym gorącym, nagim tyłeczkiem.
Seth był tak cholernie lekki, że nawet nie zdążył się zmęczyć.
Trzymał go jedną dłonią, drugą odgarniał mu właśnie długie włosy z
delikatnej twarzy. Powoli obrócił się tak by mógł usiąść na łóżku i
zrobił to tak ostrożnie, jakby na rękach niósł wyjątkowo cenną rzeźbę,
nie człowieka.
No, w takich momentach jak ten, jego małego towarzysza można by chyba pomylić z posągiem.
Położył się na plecach, zmuszając Setha do tego, by pozostał w siadzie.
Nacisnął na jego biodra, znowu pocierał cudnym tyłeczkiem o
najwrażliwsze z miejsc.
- Sięgnij do tyłu i.. e... roz.. rozepnij mi spodnie. - Wymruczał
trochę nieskładnie, przymykając powieki. Czuł, że już za chwilę nastąpi
ten moment, na który tak dług czekał.
Ta mała rączka znajdzie się na jego fiucie.
Draco - 2015-07-10, 21:49
Chyba
Sethowi udało się odkryć coś niesamowitego. Nie został odepchnięty, ani
zbesztany za okazanie ewidentnie odrobiny zwykłego ciepła. Wręcz
przeciwnie, Doxell go po prostu przytulił. I to było naprawdę...
przyjemne? Tak zwyczajnie, po ludzku.
Siedząc na biodrach mężczyzny, gdy ten leżał, przyglądał się jego klatce
piersiowej, naznaczonej wieloma bliznami. Dotknął kilka z nich, badając
reakcję mężczyzny - czy wzdrygnie się, czy też nie, czy okażą się
miejscami wrażliwymi, czy obojętnymi na dotyk. Chciał to wiedzieć, bo
przecież jako dziwka zbierał wszelakie informacje o kliencie, a dzisiaj
Doxell był jego klientem, kochankiem, partnerem. Nie alfonsem.
Dzisiaj te bariery mogły zniknąć. Tylko dzisiaj, dlatego to było tak wyjątkowe.
Czuł to pocieranie fiuta o tyłek i... cóż, Seth nie byłby sobą, gdyby
tego nie zrobił. Uniósł się lekko, ale nie po to, aby rozpiąć spodnie
mężczyźnie. A może - nie tylko po to, jak można by było przypuszczać.
Owszem, rozpiął je bez większych problemów, ale to nie sprawiło, że już
Doxell był całkowicie nagi - chociaż zszokowało Setha, że brunet nie
nosił bielizny. Mokry, nabrzmiały fiut natychmiast wyskoczył i otarł się
o ściśniętą jeszcze dziurkę.
Seth uśmiechnął się lubieżnie, zadowolony z tej reakcji ciała swojego
kochanka i zaczął... poruszać tymi biodrami. Stosunkowo drażniąco i
wolno, głęboko, pełne ruchy. Zwyczajnie imitował poruszanie się na tym
fiucie, ujeżdżanie go bez włożenia go w siebie jeszcze, ale ocierał się,
wilgotnymi śladami znacząc szczelinę. Seth czuł, jak bardzo fiut ślinił
się podczas tych frykcyjnych ruchów, ciągle nie w nim, ale dawały one
wspaniałą zapowiedź nadchodzącej zabawy.
Pochylił się nad ustami mężczyzny i pocałował go. Oczywiście, Doxie od
razu przejął dominację i Seth nie miał z tym żadnego problemu. Facet
ewidentnie potrzebował być tą dominą, to w porządku.
Kiedy usta Setha znalazły się na tym sączącym się fiucie, wzięły go
tyle, ile tylko mogły - a niewiele było poza ustami? Jak to możliwe, że
ten dzieciak miał tak głębokie gardło - bo że miał fiuta w gardle, to
nie było wątpliwości. Okazało się, że Doxell nie był taki mały. Wręcz
przeciwnie, dysponował pokaźnym orężem, co sprawiało znaczące trudności i
Seth odrobinę się dławił, ale sprawdzał reakcje. Czy podobało się mu to
lekkie dławienie i tyle fiuta w ustach?
Zaczął poruszać głową. Brać w posiadanie tego olbrzyma.
Nero - 2015-07-10, 22:29
Bywały
momenty, w których Doxell jakoś tak podświadomie zastanawiał się o czym
może myśleć Seth, gdy pozwalał mu się całować. O czym mógł rozmyślać,
gdy dłonie alfonsa centymetr po centymetrze odkrywały jego młode ciało.
Nad czym mógł rozmyślać ten piękny, zdolny mężczyzna kiedy brał jego fiuta w usta i...
I jednej chwili wszystkie te idiotyczne pytania odeszły w niepamięć, bo
odczucia, które zapewniły mu te ponętne, opuchnięte od pocałunków wargi,
one go...
Po prostu zrównały z ziemią. W jednej chwili naprężył się cały,
układając swoją dużą łapę w okolice karku blondyna. Nie wkładał na razie
żadnej siły w to aby nim kierować, ponieważ absolutnie nie musiał tego
robić. Seth podniósł rękawice, podjął wyzwanie i postanowił chyba...
Wierzgnął i zajęczał wściekle, nisko i zwierzęco. Odsłonięta główka,
pieszczona przez jego zwinny język, cieknąca wciąż i wciąż bardziej,
dopraszała się uwagi mimo, że przecież właśnie ją dostała.
- N... Och, żesz kurwa. - Wyrzucił z siebie z wysiłkiem, poruszając
biodrami w dziwnie agresywnym, nieregularnym tempie. Doznania
spotęgowały się prędko i stały się tak przyjemne, że wręcz nie do
zniesienia.
To musiało się skończyć, bo jeszcze chwila... Jeszcze chwila takiego ssania i po prostu, kurwa, oszaleje, po postu...
- Dzieciaku... - Warknął jakby ostrzegawczo, odsłaniając w grymasie nierówne kły. - To jest...
Nie dokończył : jego fiut postanowił to załatwić za niego. Wystrzelił
nagle prawdziwą fontanną nasienia, rozlewając je wszędzie, wszędzie
wokół. W usta jego pięknego towarzysza, na brzuch i uda ( nawet i na
klatkę piersiową), pościel, była gdzie tylko okiem sięgnąć.
Zrozumiał co się właściwie wydarzyło dobrą chwilę później, przyciskając
dłonie do spoconej twarzy. Odgarnął sobie z niej włosy. Jego klatka
piersiowa falowała prędko, uda drżały niekontrolowanie.
Cholera, kiedy ostatnio tak szybko doszedł? To było jakieś popierdolone...
- Już? - Zapytał zdziwiony zanim ugryzł się w język.
Draco - 2015-07-11, 01:02
Och.
Takiego finału nie spodziewał się, z pewnością. A przynajmniej nie tak
szybko, bo nie ukrywajmy, minęło tylko kilka chwil. I to jeszcze tak
obficie, jakby nie uprawiał seksu od długiego czasu. Może tak właśnie
było? Chociaż trudne to do uwierzenia, biorąc pod uwagę jaką profesją
parał się ten mężczyzna i z jak wielką ilością seksu miał do czynienia
na co dzień.
- Chyba jestem lepszy, niż myślałem - uśmiechnął się chłopiec, gdy
wypuścił w końcu penisa mężczyzny z ust. Wyczyścił go całego z słonej
spermy, wylizał z jego ciała to spełnienie, które tylko się na nim
znalazło i uśmiechnął się do Doxella, ot, szczerze.
Oczywiście, że obrócił to w lekki żart. Nie jego rolą było wypominanie
przedwczesnego wytrysku, to jasne. Poza tym, zdarzyć mogło się każdemu.
Ułożył się przy mężczyźnie, objął go nagą nogą w pasie, przytulił się do
boku mężczyzny i otarł się miękkimi, nabrzmiałymi i zaczerwienionymi
wargami o ramię Doxella. Szybko został wciągnięty w pocałunek. Niezbyt
agresywny, raczej odrobinę leniwy i ponad wszystko głęboki. Sprawiający
mimowolne ciepło.
Seth zamruczał, blond włosy rozsypane były na poduszce, ewidentnie
odpoczywali po przeżyciach, łapali oddech w swoich ramionach,
rozkoszując się subtelną bliskością, która nie wadziła, nie drażniła.
Nero - 2015-07-11, 17:15
Cholera,
fakt, że popuścił przy Sethcie w ciągu pięciu minut był mało
podniecający, ale - do kurwy nędzy - jego fiut był sztywny przez jakąś
godzinę, dopóki pozwolił mu się dotknąć. To wymagało od niego trochę... A
tam trochę - w chuj samokontroli i zaparcia, więc gdy dostał wreszcie
to czego tak bardzo pragnął... Zareagował bardziej niż zwykle.
I tyle, nie ma co tego roztrząsać.
Noc nie dobiegła przecież jeszcze końca. Och, nein.
- Byłeś lepszy niż każda inna laska, jaką miałem między nogami. -
Wymruczał, przewracając go na plecy. Obcałowywał nieśpiesznie jego
klatkę piersiową, ramiona i szyję. Jak on pachniał, jak ten skurwysyn
zajebiście pachniał! - To prawda, że facet wie gdzie facetowi dotknąć
żeby się podobało. - Dodał z przekornym uśmiechem.
Nagle podciągnął się tak, że teraz górował nad młodym całym swoim
zwalistym cielskiem. Sięgnął w górę i uderzył na oślep w ścianę :
światła przygasły znacząco, pozostawiając w pokoju jedynie swój cień,
ledwie że półmrok.
- Grę wstępną mamy za sobą. - Przyznał otwarcie, przechylając odrobinę
głowę. Parę wilgotnych kosmyków musnęło mu policzek, przesuwając się po
nim leniwie. - Teraz przejdźmy do dania głównego, Seth. Czekałem na to.
Sięgnął nieśpiesznie między jego pośladki, w dłoni pojawił się znikąd nawilżacz.
Przesunął natłuszczonymi palcami po jego ciasnej szczelinie i zaśmiał się chrapliwie.
- Bardzo na to czekałem.
Draco - 2015-07-11, 17:32
Seth dał się przewrócić na plecy, uśmiechnął się lekko do mężczyzny, wplatając palce w kosmyki włosów mężczyzny.
- Jesteś aż tak ciekaw, co skrywam? Jak mocno to poczujesz? Jak ciasna
moja dupa może być i ile pomieści w sobie twojego wielkoluda? - Seth
uśmiechnął się, przygryzając za chwilę dolną wargę, gdy palec wsunął się
do środka. - Przygotuj mnie bardzo dobrze, a wezmę go całego. Po same
jaja, skarbie, właśnie tak - uśmiechnął się.
Och, to będzie trudne zadanie, bo Doxell był naprawdę duży. I będzie to
strasznie bolesne, ale z pewnością sprawi przyjemność dla Niemca. I przy
okazji w jakiejś chorej formie, Seth też poczuje rozkosz.
Jęknął, odchylając głowę, gdy mężczyzna wsunął kolejny palec do środka. Seth zacisnął palce na włosach mężczyzny.
Nero - 2015-07-11, 18:12
-
Powiedzmy, że twoje słowa są dla mnie rozkazem. - Wysapał prześmiewczo,
czując jak jego fiut nakazuje mu wykonywać czynności przygotowawcze
szybciej niż zamierzał, bo...
Bo znowu stał na baczność, szukając już sobie miejsca, gdzie będzie mógł
się wbić. A tak się akurat składało, że jednym z takich miejsc był ten
uroczy, blady, ciasny i cholernie gorący tyłeczek.
Docisnął dłoń mocniej ; długie palce wykrzywiły się pod kątem i uderzyły
dokładnie tam gdzie miały uderzyć : Doxell podziwiał z mocno bijącym
sercem jak ciało blondyna wygina się w niezwykle apetyczny łuk, dając mu
co do joty pewność, że jego prostata została naruszona w odpowiedni
sposób, że, cholera jasna, trafił.
- Jeszcze trochę i będziesz mój. - Warknął, dopychając palce głębiej.
Poruszał nimi w jego wnętrzu, wpatrując mu się w oczy ze złośliwą
satysfakcją, której nie umiał powstrzymać.
Leżysz tu, przede mną, pode mną, pieprzę twój tyłek.
Należysz do mnie.
Skończyło się łagodne rozciąganie, teraz posuwał go palcami tak szybko,
że co jakiś czas jego ramię błagało o litość. Nie spowalniał, nie teraz.
Teraz będzie ostra jazda, teraz wreszcie pokaże gówniarzowi, że wcale
nie był "pięciominutowym" Doxellem.
- Otwieraj się dla mnie. - Rozkazał, wbijając rozgorączkowane
spojrzenie w jego zarumienioną od wysiłku twarz. - No dalej, dziecino.
Wiem, że potrafisz.
Draco - 2015-07-11, 23:59
Seth
nie spodziewał się takiej precyzji i szybkości znalezienia tego
specyficznego punktu. Ledwie włożył palca, już odnalazł... I było to
takie przyjemne.
Niekiedy rozmyślał o tym, że to trochę dziwne, na co pozwalał, aby
zarobić. Rany, jacyś obcy ludzie wkładali mu różne rzeczy w tę dupę i...
i w ogóle czasem dziwiło go, dlaczego w ogóle homoseksualni mężczyźni
na to pozwalają. Jasne, to było przyjemne, gorące i fajne, ale z drugiej
strony...
Szybko jednak wypłynęły te nierozsądne myśli z głowy, gdy tylko Doxell
zaczął intensywnie ruchać go tymi nieszczęsnymi palcami, wkładać i
wyjmować w szybkim tempie.
Seth jęknął i wygiął się, zagryzając wargę. Trudno było, gdy ktoś tak
szybko cię ruchał, być ciągle na niego otwartym. Szczególnie, że
delikatność raczej już na tym etapie odeszła z ruchów bruneta...
Jęknął, odchylając głowę i oddychając ciężko, starając się złapać oddech i dać sobie chwilę, aby przywyknąć do tego uczucia i...
- To daj mi tę chwilę, a nie zachowujesz się jak człowiek z epoki kamienia łupanego, do cholery! Daj mi chwilę...
Seth zacisnął palce na ramionach mężczyzny i brał kilka łagodnych
oddechów. Podniósł głowę, gdy spostrzegł, jak mężczyzna na niego patrzy -
nie tak, jakby był z niego zadowolony. Chyba to niedobrze.
Sięgnął po jego usta, całując go w nie ostrożnie. Wciągając w pocałunek.
Nero - 2015-07-18, 10:49
PAN RATERHAND :
Człowiek z epoki kamienia łupanego?
Doxell uśmiechnął się krzywo i wyjątkowo nieładnie, zerkając na Setha z
góry, ze swojej pozycji pana i władcy. Kilka pasm ciemnych włosów
osunęło się leniwie po zaczerwienionym policzku, zbierając sobą krople
potu. Jeszcze raz nacisnął palcami na pulsujące wnętrze jego tyłka,
drugą rękę kierując gdzieś za siebie. Pieprzona prezerwatywa... gdzieś
tu była...
Znalazł ją i chociaż gardził kondomami, naciągnął ją niezgrabnie na
swojego cieknącego kutasa. Nie było to proste zadanie kiedy drugie ramię
pracowało zawzięcie nad rozluźnieniem jego pyskatego towarzysza, ale w
końcu mu się udało.
Człowiek z epoki kamienia łupanego, kurwa.
Mógł mu pokazać swoją prawdziwą brutalność, sposób, w jaki tak naprawdę
traktował ludzi jego pokroju. Gdyby tylko się dowiedział jak wyglądał
"pierwszy" raz Jenny albo Melanie...
One nie miały taryfy ulgowej. Nie miały pięknego hotelu, wystawnej kolacji i subtelnych pieszczot w limuzynie.
Tylko Doxell... Dlaczego?
Co różni tego małego, drobnego człowieka od cholernej Melanie z cyckami
większymi od zderzaków Pameli Anderson? No dobra, może większych nie
miała, ale ta twarz, usta, nieprzeciętny charakterek - była taka
potulna, zgadzała się na wszystko i tak dobrze jęcza...
Och, kurwa.
Bierność, potulność, zgoda - to były trzy pieprzone rzeczy, o których jego młody towarzysz nie miał żadnego pojęcia.
Jak mógł mieć tą czelność, że odzywał się wciąż niepytany, komentował w
złośliwy sposób, wyrażał swoje zdanie na każdy temat, widocznie okazywał
swoją dezaprobatę i...
I jeszcze śmiał go nazywać jaskiniowcem!
Cholerny gnojek o wybujałym ego - pomyślał, obcałowywując wściekle długą i smukłą szyję blondyna.
Bezczelna zdzira - dodał stanowczo, ssąc jego słodki język. W tym czasie
unosił w górę jego wąskie biodra, przykładając do gorącego i
pulsującego wejścia młodzieńca swoją wściekle zaczerwienioną pałę.
Nigdy nie wie kiedy przestać, nie ma żadnego wyczucia - wyrzucał mu
dalej w myślach, przyciągając go do przepełnionego frustracją i
pożądaniem pocałunku.
I jeszcze nie otrzymuje za to żadnej kary - wykonał pierwsze pchnięcie,
obserwując z zachwytem jak na blade policzki Setha wstępuje cudownie
widoczny rumieniec. Jego oczy uciekły wgłąb czaszki, małe palce
zacisnęły się na prześcieradłach.
Wpatrywał się w niego, wykonując lekkie pchnięcia - jego kutas był
szczelnie otulony przez pulsujące i wręcz niemożliwe gorące ścianki
wejścia blondyna. Żadna cipka, nawet, kurwa, dziewicza - nic nie było
tak ciasne jak młody, blady tyłeczek tej małej dzwiki.
I to sprawiło, że cała złość i zawiść uciekła od niego bardzo, bardzo
daleko, pozostawiając go tylko we wrażeniu oszałamiającego zachwytu,
oczarowania, zauroczenia łukiem malinowych ust, cieniem długich rzęs i
drżeniem wąskich ramion.
- Przepiękny. - Wymruczał z lekkim drżeniem w głosie. - ...kurwa,
jesteś. - Dodał po chwili, psując tym cały romantyzm swojej wypowiedzi.
Tak, zrobił to świadomie. Zaczynał chyba przesadzać z tym zachwytem.
SETH:
Seth wyczuł nastrój mężczyzny i jego niezadowolenie. Rany, było to widać
na pierwszy rzut oka, naprawdę musiałby być inteligentny, ale inaczej.
Nie uważał się za głupiego.
Przez chwilę Seth sądził, że zaraz dostanie w pysk i skończy się
przyjemna atmosfera. Ale na szczęście Doxell pozytywnie go zaskoczył.
Nie powiedział bowiem nic.
Blondyn wyczuwał jednak agresję w ruchach mężczyzny. Mocniej gryzł,
drapał, ssał niemal do granicy bólu i przyjemności. Seth nie reagował. W
takich sytuacjach agresorowi chodziło o to, aby druga osoba wyczuła
bol, wyraziła go głośno i wyraźnie. A to nie było w stylu Setha.
Zdecydowanie nie. Pierdolony jaskiniowiec. Jasne, może był jego
alfonsem, ale kurwa, skoro Seth ma zarabiać na niego swoją dupą, to
niech chociaż trochę szanuje swoich pracowników. Miałoby to sens,
logiczny, prawda?
Blondyn zagryzł wargę, czując fiuta w prezerwatywie, który dotykał już
dziurki, zdecydowanie bardziej rozluźnionej, niż kilka chwil temu, ale
jednak nie do końca. I bolało, niech go jasna cholera weźmie. Bolało.
Zagryzł usta, zacisnął palce na pościeli i starał się nawet nie jęknąć.
Czuł gorąc na policzkach. Szlag.
Zupełnie instynktownie wygiął plecy w lekki łuk, złapał się szczupłymi palcami wezgłowia łóżka, zaciskając na nim sinie palce.
- Romantyzm poziom "ja pierdolę" - mruknął Seth, ale niestety chyba nie
wyszło to najlepiej. Ostatnie sylaby to był w zasadzie jęk, aniżeli
jakieś słowa... Kurwa.
Cóż, był dziwką. Seks to już żaden wyjątkowy wyczyn, żadne wielkie
fajerwerki. Szczególnie, jeśli twoi klienci dysponują tylko fiutami
mieszczącymi się w granicy normalnych rozmiarów, a cipki są rozjechane i
mało atrakcyjne. Pieniądze były najwyższą seksualnością, bo to o nie
przecież cały czas chodziło.
Ale jedną rzecz trzeba było przyznać Doxellowi. Potrafił wyrwać z gardła
dziwki prawdziwy jęk. Realny, rzeczywisty. Nie wymuszony, jak to zwykle
bywało - ale brzmiący tak namacalnie, realnie. To zdziwiło nawet Setha i
przez niewielką, ulotną chwilę było to widać na jego twarzy.
Ale zaraz po tym było kolejne pchnięcie, które sprawilo, że oczy młodego
mężczyzny (jeszcze chłopca) zamknęły się mimowolnie, twarz wykrzywiła
się w wyrazie rozkoszy pomieszanej z bólem. Fiut byl duży. Bolesny.
Intensywny. Rozpychający.
I ponad wszelką wątpliwość dobry. Był, kurwa, zajebisty. To chyba było naprawdę dziwne.
Nero - 2015-08-09, 15:18
To
nie był dobry moment na karanie i Doxell absolutnie nie był teraz w
nastroju do karania tej drobnej istoty, która tak kusząco wiła mu się w
ramionach.
Drobna stopa powędrowała mu nad pośladek, zagnieździła się tam i
wpasowała tak idealnie jakby od zawsze to bylo jej miejsce. Raterhand
zamruczał cicho i odrobinę zwierzęco, rozkoszując się tym uczuciem.
Jego pchnięcia diametralnie się zmieniły. Obniżył biodra, przez co mógł
swobodnie wyprowadzać kutasa w górę, a więc i dokładnie tam gdzie Seth
potrzebował go najbardziej.
Nie pieprzył go teraz z prędkością światła, dopiero się rozkręcał. Ruchy
były długie, posuwiste, rozciągnięte w czasie. Była w nich pewna
niedbałość, nonszalancja, na którą mógł sobie pozwolić tylko ktoś tak
doświadczony i pewny siebie jak on.
Chciał po raz kolejny sprawić temu gówniarzowi przyjemność, pokazać mu,
że ta randka nie musiała być czymś godnym wyrzucenia z pemięci, czymś
miażdżącym godność, rugającym poczucie wartości.
To mogło być fajne, miłe i...
- Och, scheiBe. - Wyszeptał, uśmiechając się znowu. - Potrafisz bardzo
ładnie tańczyć. - Zażartował, podśmiewając się z jego zabawnego, choć i
zmysłowego ruchu biodrami. - Pewnie nieźle wyglądałbyś przy rurze...
Urwał, zaczerpnął powietrza i poderwał głowę w nagłej fali przyjemności.
Do kurwy nędzy, jak ten dzieciak potrafił się zaciskać, pracować tym
tyłeczkiem...
Draco - 2015-08-09, 15:55
W
zawodzie byłem od prawie dwóch lat. Na początku nieśmiały,
niezdecydowany, uczyłem się wszystkiego sam. Ktoś by powiedział - czego
tu się uczyć? Ruchasz się, to całe twoje zajęcie. I w teorii miałby
rację, płacą mi tylko za seks. Przynajmniej dotychczas tak było, bo
przecież Doxell wspominał też o jakichś bankietach.
W każdym razie, pokrótce tak wygląda właśnie zawód prostytutki -
pieprzysz się za pieniądze. Ale istnieje różnica w byciu prostytutką, a
dobrą lub luksusową jej wersją. I ja zdecydowanie wolałbym oscylować w
kierunku tej drugiej wersji. Jeśli już mam dawać dupy, to za grube
zielone, oczywiście, że tak. Wszystko rozbija się o pieniądze.
Czego musisz się nauczyć, zapytasz mnie?
To proste. Musisz mieć niezwykle otwarty umysł. Spostrzegawcze oko.
Umiejętność wychwytywania drobiazgów. Klient nie powie ci od razu, że
jego ogromnym fetyszem są skóry, pejcze i lateks. No, niekiedy
oczywiście bez oporów zdradzi swoje sekrety, ale rzadko się to zdarza.
Musisz wyłapywać drobiazgi i zaskakiwać, jak dobra kochanka. Widzisz
długie spojrzenie na strój ze skóry, który akurat wisiał na szafie przy
łóżku, na którym zwykle zarabiasz swoje zielone. I już możesz sobie coś
skojarzyć. Seks nie musi być tylko seksem. Dla ciebie, jako dziwki,
jasne, to zawsze są pieniądze. Ale dla klienta - dla niego może być to
wszystko to, czego on chce. Chodzi o to, by być jak najlepszym w tym
pieprzeniu. I ucz się wszystkiego.
Nawet tego, jak dopasować się do partnera, jak poruszać się razem z nim.
Jasne, są tacy, którzy wolą nieruchome kłody, ale bądźmy szczerzy,
niewiele takich znalazłem. Większość kocha chociaż częściowych
dominantów. Mogą wsadzać we mnie swoje fiuty, ale uwielbiają być wodzeni
za nos, uwielbiają, gdy sprowadzasz ich do poziomu podłogi. Dlaczego? A
dlaczego nie? Ludzie mają miliony fetyszy i to w porządku, dopóki nie
krzywdzisz kogoś innego swoimi zachciankami. A nie krzywdzisz, prawda?
- Wyglądam bardzo dobrze na rurze. - Seth uśmiechnął się subtelnie, nie
przestając poruszać biodrami. Może nie intensywnie, ale ponad wszelką
wątpliwość dokładnie. Nie zapominał o tym, że mężczyźni kochali, jeśli
ściskało się tyłeczek. Nie było to znowu takie trudne, bo przecież
odczuwając rozkosz często mięśnie się napinają i rozluźniają. I tak było
w tym przypadku, Doxell bowiem był całkiem niezły w te klocki.
Seth wyciągnął się mocniej, łapiąc jedną dłonią wezgłowie łóżka. Drugą
wsunął w ciemne włosy mężczyzny, masując lekko potylicę. Seth przygryzał
własną wargę.
Ale gdy kutas Niemca dobrnął do miejsca, nazywającego się prostatą...
Seth jęknął nieco głośniej i wygiął się, łapiąc powietrze. Nagle zrobiło
się bardzo gorąco, czuł, jak zaczyna się pocić. Dreszcze przepłynęły
przez całe ciało, rozchodząc się rozkosznie, jak elektryczny promień,
łaskocząc wewnątrz ciała.
To było dobre.
Pan Vincent - 2016-02-17, 02:31
-
Tutaj, hm? - Zapytał bezczelnie i (jakby nie patrzeć) retorycznie, bo
już sam wyraz tej nieziemsko pięknej twarzy był wystarczającą
odpowiedzią. Do stu diabłów, to była jedna z niewielu dziwek, które
potrafiły zaciskać się na nim nawet wtedy gdy były pieprzony prosto w
cholerną prostatę!
Zdolny był ten cały Seth. A niby taki młody, ile on mógł siedzieć w tym
fachu? Rok? Może dwa lata? Wcześniej mógł tylko sikać w pieluchy, hah.
- Kiedyś urzą...dzisz mi, a-ach, prywatny pokaz, ska...ach...
skarrrrbie. - Wychrypiał mu do ucha, "przytulając" się do niego jeszcze
mocniej. - Taki z... Mhhh, lateksem, nastro- oach, kurwa, zrób tak
jeszcze raz! - nastrojową... mu... zy... ką! Wujek lubi kiedy się mu tak
robi...
W mgnieniu oka obrócił się na plecy i nie pytając chłopca o zdanie
nasadził go na siebie jednym płynnym ruchem i to tak głęboko, że
momentalnie poczuł się tak szczęśliwy jakby właśnie wciągnął sobie
wielgachną kreskę czystej kokainy.
- Enge Ärsche sind die besten (o.t. - ciasne tyłki są najlepsze) -
Warknął jeszcze i nie przerywając sobie dzikiego poruszania biodrami
sięgnął po porzuconą wcześniej paczkę fajek i odpalił jednego,
wypuszczając dym przez nos. Wpatrywał się w mięśnie brzucha blondyna z
takim skupieniem, że ktoś mogłby spokojnie uznać, że wcale nie uprawiał
seksu a dosłownie egzaminował młodego mężczyznę. Zdradzały go tylko
pojedyncze jęki i kropla potu płynąca niestrudzenie po lekko drżących
mięsniach klatki piersiowej.
- Pokaż mi najlepsze tempo jakie masz, kotku. - Zachęcił go, sprzedając
siarczystego klapsa w jeden z okrągłych pośladków. - Zaskocz mnie.
Draco - 2016-02-17, 02:53
Dotychczas
opowiadanie pisane było w trzeciej osobie, ale przez pisanie innego,
także Sethem, trudno mi już w ten sposób wyrażać się jako ta postać.
Wobec czego od tego momentu będzie tak, jak będzie i już!
Siedząc na biodrach mężczyzny przesunąłem palcami po swoich włosach,
zbierając je w kucyk, który za chwilę rozpadł się, bo nie był utrwalony
żadną gumką do nich przystosowaną. Rozsypały się po jasnych ramionach,
łaskocząc mnie swoimi końcówki.
Uśmiechnąłem się lekko do mężczyzny, przyglądając się mu. Nachyliłem się
nad nim, zagryzając swoją dolną, pełną wargę. Spoglądałem mu w oczy.
Liznąłem policzek, biorąc na język kroplę słonego potu. Odebrałem mu na
chwilę papierosa, zaciągając się nim. Za chwilę zwróciłem szluga
właścicielowi, wypuszczając szary dym z ust.
Rozpoczęła się intensywna przygoda. Bardzo satysfakcjonująca, miałem taką nadzieję.
Trzask obijającej się o siebie skóry rozbrzmiał w pomieszczeniu
intensywniej. Uśmiechnąłem się lekko, dotykając palcami piersi.
Głaskałem ją.
Doszedłem jednakże wkrótce do tempa, które nie pozwalało mi na nic
innego, tylko na jęki. Tylko na zaciskanie palców mocniej, na drżenie na
nim. Sprawiało mi to przyjemność, rozkosz, zadowolenie.
Chciałem więcej, więc brałem więcej, sprawiając, że to jebanie było
jeszcze bardziej intensywne. Mocniejsze. Słodsze w swojej brutalności.
Zakrawało to nieco o brutalność, którą dawaliśmy sobie wspólnie.
Czułem ból, otarcia, ale nie było to ważne - nie, kiedy co drugi ruch
fiut wbijał się niemalże w prostatę, a potem leciał dalej. Jezu. To było
takie.
- ACH! - zajęczałem otwarcie, odchylając całe swoje ciało do tyłu, wyginając się.
Długie, blond włosy uderzyły z werwą o moje plecy, gdy odchyliłem mocno głowę, zupełnie instynktownie.
Zacisnąłem palce na dłoniach Doxella.
Pan Vincent - 2016-02-17, 03:22
-
Mhmmm! - Zamruczał, przymykając powieki. Patrzył z dołu na poczynania
niezwykle pewnego siebie młodzieńca i odnotowywał sobie w pamięci jego
mocne i słabe strony. Zdziwił się nie na żarty, gdy bilans wychodził mu
tak miażdżąco dodatni, że to było po prostu, kurwa, niemożliwe.
Może był zbyt pijany żeby pozostawał obiektywny? Albo należało przeprowadzić bilans po wszystkim, kiedy już trochę ochłonie?
Ach, kurwa, bez przesady - zawsze bilansował swoje dziwki właśnie
podczas stosunku, by na świeżo się nad wszystkim wypowiedzieć, nie
zastanawiać się, nie gdybać, nie kombinować.
Tak było dobrze i już.
- Dobrze. - Pochwalił go, przytrzymując wąskie bioderko na tyle by
zatrzymać kutasa ulokowanego w ciasnym tyłku tak głęboko jak tylko się
dało.
O. Kurwa.
Nawet wtedy się zacisnął.
- Yhm. - Jęknął krótko, przełykając z trudem ślinę. - Bardzo dobrze.
Po chwili nie musiał już mówić niczego - pieprzyli się jak zwierzęta,
jak dzikie psy spuszczone z łańcuchów, pozbawione inteligencji,
pozbawione zdolności jakiegokolwiek myślenia.
Pierdolił jego tyłek w zawrotnym tempie, otrzymując gorliwe odpowiedzi w
postaci zmysłowego dociskania kształtnych pośladków do. Samego. Końca.
tak wiele razy, że ciężko było je zliczyć, to było jak seria z
kurewskiego karabinu maszynowego - trach, trach, trach!
Nagle dzieciak odchylił się mocno w tył i ustawił się idealnie tego by móc...
Nie czekając zerwał się i bez najmniejszego trudu podniósł się ze
smarkaczem wciąż nadzianym na jego pałę i przycisnął go gwałtownie do
ściany, dobijając się w ciasną dziurkę jeszcze mocniej. Sapnął dziko i
przygryzł delikatną skórę szyi, dochodząc w tym nagłym i cudownym zrywie
przyjemności.
Normalny człowiek upadłby pewnie na podłogę lub dyszał jak po kurewskim
maratonie - Doxell wciąż stał, wciąż dociskał Setha do ściany i wciąż
potrafił oddychać, choć spocony był tak, że nie pozostawało na jego
ciele ani jedno suche miejsce.
Zajęczał ostatni, rozdygotany raz i otworzył oczy, wbijając wzrok w rozszerzone od podniecenia tęczówki "kochanka".
Uśmiechnął się demonicznie i oblizał wolno dolną wargę.
- Witaj w rodzinie, Seth. - Powiedział, śmiejąc się ochryple.
Draco - 2016-02-17, 03:45
Dyszałem,
zaciskając palce na ramionach mężczyzny. Dalej wisiałem w powietrzu,
przyciskany do ściany, pomimo tego, że Doxell ewidentnie doszedł. A
ja... Cóż, ja też. Mój klejący się brzuch doskonale o tym świadczył.
Uśmiechnąłem się lekko do mężczyzny, odgarniając trochę spocone włosy z twarzy. Prysznic, oj tak.
W końcu mężczyzna postawił mnie na ziemi.
- Zaraz wrócę.
Nogi lekko uginały się pode mną, ale to nic. Mogłem bez problemu dostać
się do łazienki. Nawet nie chodziłem jakoś bardzo koślawo, chociaż
drażniło mnie to dziwne uczucie otarcia wewnątrz.
Potrzebowałem tylko chwili ochlapania skóry. Obmycia się, ale bardzo delikatnego, bez szczegółowego ślęczenia nad tym.
Wróciłem do sypialni nago, tak, jak stąd wyszedłem.
Uśmiechnąłem się na widok rozleniwionego Doxella.
- Mogę tu spać, czy mam spieprzać i wracać taksówką? - uniosłem brew, spoglądając na niego.
Trochę zdziwiłem się, gdy mężczyzna poklepał miejsce obok siebie, na
łóżku. Podszedłem więc do mebla, wdrapałem się na nie i na czworakach
dotarłem do poduszki. Ułożyłem na niej głowę, wzdychając. Przeciągnąłem
się raz jeszcze. Ziewnąłem.
Przyglądałem się nagiemu, uspokojonemu już ciału Doxella. Jasnej skórze, wyrzeźbionemu ciału. Wyglądał całkiem dobrze.
Przysunąłem ostrożnie dłoń i długim, szczupłym palcem pogłaskałem
zagłębienie podbrzusza, to wyrzeźbione miejsce. Uśmiechnąłem się, gdy
zauważyłem minimalne drgnięcie ciała. A później przykryłem pośladki
kołdrą.
Pan Vincent - 2016-02-18, 13:11
Obserwował
spod przymrużonych powiek jak ciałem blondyna powoli wstrząsała coraz
poważniejsza senność by wreszcie zawładnąć nim całkowicie i pozostawić
go w groteskowo artystycznej pozie.
Dłoń dotykająca czoła nadawała mu dramatyzmu a lekki, rozmarzony uśmiech anielskości.
Doxell zaśmiał się do swoich myśli i sięgnął po zapalniczkę, otwierając
jej obudowę - zapakowany towar wypadł mu na dłoń razem z banknotem.
Rozprawił się z dwiema kreskami i ponownym nałożeniem ubrań w ciągu
dwóch minut. Otworzył szafę tak jakby był u siebie i wyciągnął z niej
futrzany płaszcz, skórzane spodnie i łańcuchy z białego złota, a
także... Bukiet róż, który niedbałym ruchem cisnął na łóżko.
Romantyk XXI wieku - zawsze do usług, pomyślał i wsunął sobie między
wargi papierosa, upewniając się, że spluwa tkwiła bezpiecznie pomiędzy
łopatkami.
Skrytki w futrach były zajebiste.
- No, ale sam sprawdź, szefunciu. Obniżę ci cenę o pięć procent, nie zawiedziesz się.
- Siedem. - Mruknął, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Zwinął
rulon i pochylił się, zgarniając jednym ruchem połowę wysypanej próbki.
Skrzywił się wyraźnie i charknął, wypluwając wszystko na stół.
- Popierdoliło cię, to jest obrobione bardziej niż tyłek twojej matki. -
Bez zastanowienia sięgnął po najzwyklejszego Desert Eaglea by
przystawić mu go do skroni ruchem pełnym gracji i płynności, o jaką nie
podejrzewałoby się dwumetrowego faceta.
- N-no co ty, Doxell, ja w życiu bym ci tego nie prze...
Huk wystrzału dotarł do niego niemal równocześnie z uczuciem krwi (i... mózgu?) na twarzy.
Nieruchome zwłoki "wiotczały" na stole pośród towaru, tworząc sobą
zabawny, w oczach Niemca, obraz. Stary, głupi Elmo - już nawet on
chciał go oszukać...
- Nikomu nie można ufać, panowie. - Odezwał się poważnym tonem. Starł z
twarzy resztki swego byłego wspólnika i westchnął ciężko. - Sprzątamy i
do domu. Która godzina, Johnes?
- Szósta, panie Raterhand.
- A niech no to, kurwa, szlag. Jak ten czas szybko leci przy zabawie, nie?
Draco - 2016-02-18, 13:33
Obudziło
mnie słońce, święcące prosto w moje oczy. Skrzywiłem się
nieszczęśliwie, zakrywając oczy. Przewróciłem się na drugą stronę,
mamrocząc pod nosem coś bezsensu. Zasnąłem znowu.
Kilkanaście minut później zbudził mnie... dźwięk mojego telefonu.
Ziewnąłem. Podniosłem się na łokciach, rozglądając się w poszukiwaniu
swoich ubrań. Ale jakoś. O, tam były spodnie! Świetnie.
Wstałem z łóżka i podszedłem do ubrań. Rozejrzałem się przy okazji -
Doxella już nigdzie nie było. Cóż, nie miał obowiązku tu być. Jasne,
byliśmy "na randce", ale nikt nie miał złudzeń do czego to tak naprawdę
prowadzi i po co jest ta cała szopka. Nie była zresztą potrzebna, ale
skoro tak się zamarzyło temu człowiekowi, czemu nie.
Wydobyłem w końcu ten nieszczęsny telefon i spojrzałem kto dzwoni. Zmarszczyłem brwi. Dlaczego Brigid...?
- No, co się stało?
- Czemu nie ma cię na zajęciach?
- Hm... Nie ma zajęć. Przecież.
- Dziś sobota, Seth. Mamy zajęcia.
- O kurwa. O kurwa, kurwa, kurwa... - jęknąłem, podnosząc się od razu. -
Będę za pół godziny. Tak maksymalnie. Mam nadzieję. Jezu - warknąłem,
wkurwiony, rozłączając się. Nie byłem zły na Brigid, tylko na siebie, bo
zupełnie pogubiłem dni. To wszystko było... Ostatnie wydarzenia były
brutalne i ciężkie, zupełnie o tym zapomniałem.
Nałożyłem spodnie, stwierdzając, że mogą być. Westchnąłem ciężko. Nie
miałem tu żadnej koszulki, a w tej babskiej nie pójdę na zajęcia. Kurwa
mać.
Okej, nałożę to babskie gówno, w międzyczasie podjadę do jakiegoś
odzieżowego, kupię jakąkolwiek koszulkę i tenisówki (bo przecież miałem
tylko obcasy, szlag!), a wtedy przebiorę się w taksówce. Taki jest plan.
I plan poszedł w ruch.
Cała podróż kosztowała mnie coś około stu dolarów. Kurwa, masakra.
Taksówka w dwie strony, koszulka, spotkałem się zresztą jeszcze z Brigid
po zajęciach.
- I jak nowa praca?
- Dziwna - mruknąłem, mieszając kawę w dużym kubku. Byliśmy w małej
kawiarence w centrum. Było tu bardzo przytulnie. - Szef jest... dziwny.
Czuję niebezpieczeństwo będąc tam. Jeszcze bardziej, niż z Zubbo -
mruknąłem, wzdychając ciężko. - Robię się na to za stary, zbyt bardzo
mnie to już męczy.
- No wiesz... Nic dziwnego. Planujesz skończyć?
Uśmiechnąłem się do niej.
- Wiesz, że tak.
- Ale teraz?
- Nie - odpowiedziałem od razu. - Nie mogę. Wiesz, te studia... Dużo kosztują.
- Mogłabym ci za nie płacić, Seth...
- Brigid - spojrzałem na nią, marszcząc brwi. - Nie. Nie ma takiej opcji, dobrze o tym wiesz. Rozmawialiśmy o tym tyle razy.
Zmęczony jechałem taksówką do tej wielkiej willi. Trochę jej ogrom mnie
przytłaczał. Gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, dopadła do mnie Marry.
- I jak było? Gdzieś jeszcze zabalowałeś, co? - uśmiechnęła się do mnie, przytulając się lekko.
- Studia - mruknąłem, uśmiechając się do niej lekko. - Było w porządku. Jest całkiem niezły. Jest obiad?
- Jasne, częstuj się. Gotowałam!
- Na pewno będzie wspaniały - uśmiechnąłem się lekko, nakładając sobie jedzenia. Pachniało całkiem smacznie.
Pan Vincent - 2016-02-19, 00:47
Dźwignął
się z łóżka i podrapał się po niedogolonym policzku, przyjmując od
jednego z goryli swoją słuchawkę. Od drugiego przyjął odpalonego już
papierosa.
- Hello. - Wychrypiał do słuchawki z silnie niemieckim akcentem.
- Panie Raterhand. - Rześki głos Charlesa zadziałał mu tylko na nerwy. Z
czego ten skurwiel tak się cieszył kiedy jego bolał łeb, gardło, zatoki
i wszystko inne też?
- Panie-Sranie. - Jęknął, rozcierając sobie kąciki oczu. - Czego chcesz, Blink?
- Mam listę klientów na dzisiejszy wieczór. Zechce ją pan przesłać?
- Przefaksuj mi to, kurwa. Nie pomyślałem, że śpię?
- Pomyślałem, panie Raterhand. Pierwszy klient jest umówiony na dwudziestą drugą.
- Po co mi o tym mówisz, kretynie? - Warknął, gasząc peta w donicy z
prawdziwą palmą. Nie bardzo pasowała do wystroju ale Doxell lubił palmy.
Więc miał ich w pizdu. - Chcesz mnie bardziej wkurwić?
- Jest dwudziesta pierwsza trzydzieści, panie Raterhand.
Nie odpowiedział, oddał po prostu telefon jednemu z goryli.
- Steven, ogłoś zbiórkę dziewczynek w hallu.
- Tego nowego też? - Zapytał osiłek po chwili milczenia. Minę miał niepewną.
- Czy ja nie wyrażam się jasno? - Pozwolił sobie na przyjęcie groźnej
miny i obserwował z zadowoleniem jak facet pomyka w przeciwną stronę.
Wziął prysznic i ubrał się w jedwabną, czarną piżamę z wielkim smokiem
na plecach. Lubił ją nosić na kacu bo nie podrażniała skóry i... no i
miała ten zajebisty wzór na plecach, nie?
- Wszyscy już są? - Zapytał Stevena, ziewając na całą mordę. - Mogę przejść do ogłoszeń?
- Tak, panie Raterhand.
- Super. Podajcie mi śniadanie. - Nie czekając na odpowiedź udał się do
hallu, gdzie w niezwykle nierównym szeregu czekały na niego jego
słodkie dziwki. Jak zwykle posłuszne, chwała bogu. Nie znosił się o coś
prosić dwa razy, to zawsze źle się kończyło.
- Dzień dobry. - Powitał wszystkich uprzejmie, zawieszając dłużej
spojrzenie na roznegliżowanej Jannie. - Mam dla was ogólne wiadomo...
Kurwa. STEVEN, GDZIE JEST TA LISTA?
- Już. - Goryl przyczłapał z kartą papieru i jego śniadaniem podanym na srebrnej tacy.
Dwie równoległe kreski, które wciągnął bez mrugnięcia okiem podziałały
od razu - budziły go lepiej niż cokolwiek i ktokolwiek inny.
Chrząknął i odetchnął, wracając do ogłoszeń.
- Jan, masz stałego klienta, ten od piątki. Chce się dzisiaj bawić przez cztery godziny więc będzie jedyny. Stoi?
- Jeszcze nie, ale go postawię. - Odparła bezczelnie dziewczyna,
puszczając mu oczko. Uśmiechnął się samym kącikiem ust, patrząc na
kolejną pozycję.
- Marry, godzina z panem B. i dwie godziny z braćmi Marlboro. Tymi od...
- Wiem. - Przerwała mu, rumieniąc się lekko. - Super.
Kolejne dwie dziewczyny działały w zespole, jeszcze jedna miała powtórkę sprzed tygodnia. Wreszcie nadeszła kolej Setha.
- Tobie na dzisiaj przygotowałem tylko jednego wielbiciela blondynek. -
Mruknął, drapiąc się po policzku. - Koleś jest ostro nadziany i chyba
lubi bdsm, więc dobrze się przygotuj. - Poruszył sugestywnie brwiami,
łowiąc jego spojrzenie. - To by było na tyle. Jakieś uwagi, ślicznotki?
Nie? - Kontynuował, wcale nie czekając na komentarze. Dziwki nie miały
prawa niczego komentować. - No, to do roboty. Wymalować buźki, podnieść
cycki i nie wpierdalać mi żadnych fastfoodów przed przyjściem klientów.
Tatuś idzie pracować więc nie będzie go do rana. Bez żadnych. Wygłupów.
Jasne?
- Jasne! - Odrzekły chórem wszystkie dziewczyny. Seth nie znał jeszcze
tego zwyczaju, więc wcale go od niego nie wymagał. I tak był grzecznym
chłopcem.
- To ja idę do kuchni. - Mruknął, wzruszając ramionami.
Miał ochotę na dobrego shake'a z kurewskimi truskawkami. Tak, dużo kurewskich truskawek, to było to.
Draco - 2016-02-19, 01:01
- Ale ja mam mieć dzisiaj wol...
No i chuj. Poszedł sobie. Co za... Kurwa mać. Nie mogłem pracować w
nocy, nie dzisiaj. Mam jutro zajęcia, z rana, do chuja pana, jak mam być
rześki albo jakikolwiek na nich, jeśli będę się jebał całą noc? No
niech to szlag.
- Co się stało? - Marry spojrzała na mnie, unosząc brew. Chyba zauważyła mój niepokój.
- Miałem mieć wolne weekendy. Jutro mam zajęcia z rana - mruknąłem, oblizując nerwowo usta.
- Ups. To powiedz mu to. Śmiało, nie zabije cię za to. Czasem zapomina,
no wiesz. Ćpa tyle, że zapomina czasem o własnym imieniu - uśmiechnęła
się, ewidentnie sobie żartując. Poklepała mnie po ramieniu.
Czułem się zaniepokojony, ale nie miałem innego pomysłu, jak faktycznie pójść do Doxella albo napierdalać w robocie nieważne co.
Odetchnąłem głęboko i poszedłem do kuchni. Nim Doxell zaczął być złośliwy, uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Jest problem. Miałem mieć wolne weekendy. Jutro rano mam zajęcia, nie
mogę pieprzyć się całą noc, zawalę studia. A studia są dla mnie
priorytetem. Dałoby się coś z tym zrobić, Doxell?
Sięgnąłem po jedną truskawkę i zatopiłem w niej usta.
Pan Vincent - 2016-02-19, 01:08
Zatrzymał blender i pociągnął nosem, spoglądając mu nagle w oczy z całkowicie poważnym wyrazem twarzy.
Jego mózg pracował na najwyższych obrotach - starał się złożyć wszystkie
informacje w logiczną całość - wolne, weekend, Seth, studia, to było
takie...
- Trudne. - Mruknął, ścierając spod nosa resztki towaru. - Zapomniałem o
tym, że mamy weekend. - Powiedział zgodnie z prawdą, wzdychając ciężko.
- Cholera, będę musiał odwołać kurewsko dobrze płatnego klienta. -
Zamyślił się, wpatrując się mimowolnie w zgrabne ciałko gnojka. - Chyba,
że zawrzemy taką umowę. Ty popieprzysz się z nim przez dwie, trzy
godzinki a ja zapłacę ci potrójnie, co? Góra trzy godziny. Nie chcę
tracić tego chuja z listy klientów, załatwimy to tak żebyś poszedł sobie
spać koło drugiej a rano pożyczę ci moje auto żebyś zawiózł sobie
tyłeczek w wielkim stylu prosto na zajęcia. Co ty na to? - Spytał,
wtykając sobie w... A nie, to nie było do nosa.
Wyrzucił uświnioną słomkę i sięgnął po nową, zanurzając ją w shake'u.
Kochał jebane truskawki.
Draco - 2016-02-19, 01:22
Zagryzłem
wargę. Trzykrotna wartość. To jest jakieś trzy-cztery kafle za trzy
godziny. Kurwa. Dużo. Mógłbym opłacić czesne na kilka miesięcy z góry i
dalej zostałoby mi mnóstwo pieniędzy, można by odłożyć i...
- Jeśli tak, to jutrzejszą noc muszę mieć wolną, żeby odespać. Inaczej będę zombie.
Gdy Doxell zgodził się, uśmiechnąłem się i pocałowałem go lekko w policzek.
- Dzięki - uśmiechnąłem się.
Pół godziny później spędziłem na przygotowywaniu się. Jako takim. Przede
wszystkim, wziąłem prysznic. Nawet wyczyściłem się wewnątrz na wszelki
wypadek (bardzo nieprzyjemna czynność), zadbałem o każdą pierdołę w moim
wyglądzie. A nawet o to, żeby być już gotowym na przyjęcie fiuta albo
prawie gotowym. Nie chciałbym, aby wjebał się tam tak po prostu, a
różnie bywa z nimi, oj różnie.
Punktualnie byłem na miejscu. I podszedł do mnie mężczyzna. Raczej
młody, miał koło trzydziestu lat. Elegancki jak sama cholera. Uśmiechnął
się do mnie, przytaknął mi, przywitał się.
Doxell stał obok i po tym, jak zaznaczył, iż nasze spotkanie trwać może tylko dwie-trzy godziny poszliśmy do pokoju.
Czerwonego, typowo dziwkarskiego, ale w tej swojej wulgarności miał on
też niezwykłą klasę, podobało mi się to. Czarne meble, wykończenia,
podłoga z czarnego drewna lśniła. Na nim znajdował się natomiast biały,
niezwykle puchaty dywan. Wyglądał odrobinę groteskowo, ale ładnie. Biały
żyrandol, białe kinkiety. Ot.
- Napije się pan czegoś?
Pan Vincent - 2016-02-19, 01:51
Ralph
przyszedł na miejsce z jasnym przeczuciem, czego pragnął. Nie był to
pierwszy raz kiedy odwiedzał przybytek pana Raterhanda - sądząc po
przelanych na jego konto bajecznych sumach był w pewien sposób jednym
ze sponsorów panujących tu...
Cóż, ciężko to było nazwać.
Jednorazowy kochanek (tak zwykł ich nazywać) był osobą niezwykle
urodziwą, ale delikatną, wrażliwą i inteligentną - miał więc nie tylko
reprezentatywne opakowanie ale i ciekawy środek.
Ralph nie umiał pozbyć się nawyku wnikliwej analizy swoich... Hm.
- Wody, dziękuję. - Przemówił łagodnie, wykrzywiając wargi w uśmiechu
pełnym klasy i uprzejmości. Pochodził z bajecznie bogatej rodziny, gdzie
dobre zwyczaje były czymś tak naturalnym jak samo chodzenie czy
oddychanie.
- Dziękuję. - Przyjął od niego szklankę i upił z niej niewielki łyk,
zwilżając sobie usta i gardło. - Od dawna się tu znajdujesz? Jestem
pewien, że wcześniej cię tu nie widziałem. - Zagadał, przesuwając dłonią
po modnie ułożonych włosach. - A myślę, że nie miałbym najmniejszych
problemów z dostrzeżeniem cię tutaj gdy zjawiałem się w progach tego
domu parę miesięcy temu... Jesteś niezwykle piękny. - Przechylił głowę,
podziwiając niespotykaną urodę młodzieńca pod innym kątem. - Pokusiłbym
się nawet o stwierdzenie, że zjawiskowy... - Zamyślił się, pozostając
wciąż na swoim miejscu. Dotykał go spojrzeniem, nie dłonią: pewnie mało
kto to rozumiał, ale osobie o mentalności Ralpha przyjemność sprawiało
nawet to - patrzenie i rozmawianie. Nawet to.
Draco - 2016-02-19, 02:00
Nalałem
wody mężczyźnie, sobie także nalewając. Dorzuciłem do mojej szklanki
trochę soku z cytryny i upiłem łyk. Usiadłem obok, starając się być
raczej rozluźnionym. Nie miałem powodów do niepokoju, w gruncie rzeczy,
ale widać było, że to zupełnie inny poziom klienta, niż ten, do którego
przywykłem.
- W zasadzie, nie. Jestem świeżym nabytkiem. Cieszę się, że się panu
podoba to, co pan widzi - uśmiechnąłem się uprzejmie, jakoś mimowolnie
podłapując sposób mówienia tego człowieka.
Tak naprawdę było mi wszystko jedno, czy odpowiadałem mu fizycznie, czy
nie. Jeśli tak, świetnie. Jeśli nie, też w porządku, nie ma to dla mnie
większego znaczenia, kurczę.
- Wygląda pan na kogoś z wyższych sfer. Co pan tu robi wobec tego? Z pewnością zainteresowani wchodzą oknami i drzwiami.
Och, to było bardzo odważne pytanie. Ale podyktowane zwykłym zainteresowaniem, ciekawością - szczerą, o dziwo.
Znów upiłem dwa łyki wody z cytryną, przyglądając się mężczyźnie. On
robił dokładnie to samo, przyglądał się. Może nawet trochę zbyt
nachalnie, zupełnie, jakby mnie nim macał i rozbierał. To dosyć dziwne,
sprawiało, że miałem mało przyjemne dreszcze, ale na szczęście mogłem to
jakoś okiełznać.
Znów upiłem łyk.
Pan Vincent - 2016-02-19, 02:22
Chłopak
nie musiał się go obawiać ani czuć przy nim krępacji, ale było
oczywistym, że się tego nie domyślał - byli, w końcu, całkowicie dla
siebie obcymi ludźmi i nic nie mogło się zmienić przez te dwie, trzy
godziny.
Hmm, może nie "nic". W końcu całe to spotkanie do czegoś prowadziło,
czegoś co musiał już za chwilę rozpocząć, ponieważ przedłużający się
wstęp był czymś mało kulturalnym, a Raplh nienawidził uchodzić w oczach
rozmówcy za osobę niekulturalną.
Z początku nie wiedział jak odpowiedzieć na odważne pytanie młodzieńca -
nie tylko dlatego, że było ono dość bezczelne... Powodem była również
jego niepewność w stosunku do tego tematu.
Jak miał wyjaśnić, że lubił to robić za pieniądze? Że lubił załatwiać
sobie wyuzdany seks tak jakby kupował sobie nowy garnitur? Że uwielbiał
ten moment oczekiwania, krótkiego przedstawienia i dzikiego finału
pełnego poufności tak wielkiej, że...
- Nie dojrzałem do związków. - Odpowiedział po długiej chwili
milczenia. W końcu wyciągnął swą dłoń i ułożył ją ostrożnie na klatce
piersiowej towarzysza. - Czy zostałeś wcześniej poinformowany o moich
upodobaniach? - Zapytał tym samym uprzejmym tonem. Nie chciał by między
nimi pojawiły się jakieś nieporozumienia, a to, co chciał zrobić z tym
uroczym człowiekiem wymagało go raczej w najwyższym stopniu.
Draco - 2016-02-19, 02:35
Przytaknąłem
na jego odpowiedź, kończąc szklankę wody z cytryną. Odstawiłem ją na
bok, w tym też czasie mężczyzna ułożył swoją dłoń na moim ciele, na
klatce piersiowej, ale nie zrobił nic ponadto.
- Tylko powierzchownie, niestety. Tak naprawdę mam dziś wolne, jesteś
trochę nadprogramowym gościem. Wiem zaledwie tyle, że uwielbiasz bdsm,
ale nie wiem jakiego gatunku, ani co interesuje cię najbardziej. Nie
jest to jednak aż tak istotne, kupiłeś mnie. Jestem więc twój na te
kilka godzin. O ile mnie nie zabijesz, ani nie okaleczysz trwale, jest w
porządku - uśmiechnąłem się do mężczyzny.
Zaakceptował tę odpowiedź, ponieważ począł mnie rozbierać. Ostrożnymi
ruchami, pełnymi spokoju, ale i pewności siebie, którą odrobinę emanował
ten mężczyzna. Był jednak bardzo cichy, udało mi się to zauważyć.
Zdjął ze mnie każdą część garderoby, jaką na sobie miałem, nawet jakąś
bransoletkę na ramieniu. Został mi tylko srebrny łańcuszek na szyi, nic
więcej. Ułożył na łóżku i przywiązał mnie do niego. Nie były to
kajdanki, a materiał. Nogi i ręce zostały skrępowane. Ruszyłem się takim
lekkim drgnięciem, ale nie zareagowałem na to w żaden inny sposób.
Oblizałem tylko usta i obserwowałem jego dalsze poczynania, mając
nadzieję, że nie zabije mnie. Ani nie skrzywdzi. Cóż...
Pan Vincent - 2016-02-19, 02:56
Tak,
ciało jego towarzysza było niezwykle piękne - androgeniczne, delikatne,
proporcjonalne i zadbane - czegóż mógł chcieć więcej, jakie miał
stawiać wymagania wobec tak zachwycającej urody?
Trzeba było przyznać, że Raterhand miał talent do wyławiania takich
perełek. Było to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę jego poziom
inteligencji i... Stylu życia - narkotyki nie mogły przecież pozytywne
wpływać na jego zdolność logicznego myślenia - nie była to jednak
odpowiednia chwila by się nad tym dłużej zastanawiać.
- Rozluźnij się. - Polecił przyjaźnie i sięgnął pod łóżko (to było
umówione miejsce) po długi futerał, mogący z pozoru przedstawiać się
łudząco podobnie do takiego na strzelbę, lecz to, co z niego wyjął
bynajmniej nią nie było. Naciągnął pejcz i sprawdził sprężystość
rzemieni, upewnił się, że były na tyle "zmiękczone" by nie przecięły
skóry.
Nie rozbierał się - na razie nie było mu to do niczego potrzebne, nie osiągnął nawet odpowiedniego poziomu podniecenia.
Pierwsze uderzenie padło na brzuch i nie należało wcale do najlżejszych.
Pan Morghann był raczej szczupłym mężczyzną, przez co jego siła bywała
dla chwilowych kochanków nieco zaskakująca.
Wiedział jak uderzyć by mocno zabolało i nie czynić przy tym krzywdy.
Wiedział też jak uderzyć by wycisnąć z oczu łzy lub wprawić osobę w stan
podniecenia. Na razie chciał tylko przestraszyć swoją zabawkę, chciał
wywołać w jego organiźmie przypływ ogromnej dawki adrenaliny.
- Jeśli chcesz, mozesz krzyczeć. - Dodał uprzejmie, zamachując się by uderzyć jeszcze raz. I jeszcze.
Draco - 2016-02-19, 03:05
Nigdy
nie lubiłem bólu. Nie przepadałem za nim, ale jeśli przychodziło to w
pracy, musiałem go znosić. Lepiej lub gorzej, ale raczej znany byłem z
cichego przeżywania nieprzyjemności. Teraz nie było inaczej. Gdy
zobaczyłem pejcz, cóż... Nie zaskoczyło mnie to.
Nie lubię bdsm, a przynajmniej nie każdą jej formę. Odpowiada mi bycie w
tej drugiej roli, używanie pejcza na kimś, więzić kogoś. W roli, która
to wszystko otrzymuje stawiam się niechętnie, ale mam zawód, jaki mam -
gówno do powiedzenia w tej sprawie.
Zaciskałem więc usta, wytrzymując to, co ten mężczyzna robił. Niekiedy
nabierałem tylko głębiej powietrza lub zadrżały mi mięśnie. Zaciskałem
oczy, ale starałem się nie wydobywać z siebie dźwięków, niezbyt głośnych
- to na pewno.
A uderzenia padały jeden po drugim, bardzo regularnie i intensywnie. W
końcu wydałem z siebie dźwięk, ciche kwilenie, odchylając głowę i
starając się myśleć o czymś zupełnie innym. Na moim ciele na pewno
pojawiły się już czerwone szramy. Cholera jasna.
Krótko po tym na moich sutkach znalazły się też klipsy. Nie były
przyjemne, a każde pociągnięcie wywoływało ból, który po kilku razach
wywoływał już łzy, po prostu łzy. Sutki to było bardzo wrażliwe miejsce w
moim ciele i maltretowanie ich w ten sposób nie było przyjemne, a
bolesne. Bardzo bolesne i bardzo nieprzyjemne.
Pan Vincent - 2016-02-23, 00:53
Ralph
lubił kiedy jego ofierze nie podobało się to co z nią wyprawiał. Lubił
kiedy ból był prawdziwym bólem a cierpienie wciąż zachowywało swoją
poprawną definicję.
Dlatego też wpatrywał się w wykrzywione oblicze młodzieńca z nieskrywaną
fascynacją i uwielbieniem, wynajdując coraz to nowsze sposoby na
dostarczenie mu więcej "atrakcji". W pewnym momencie (obręcz zaciśnięta
na udzie młodzieńca pozostawiała już na skórze mocno czerwony ślad)
odkrył, że był gotowy by ich spotkanie doszło do momentu kulminacyjnego.
Odsunął się od łóżka i ruchem powolnym, pozbawionej młodocianego
pośpiechu i podekscytowania, począł odpinać guziki koszuli - jeden za
drugim - aż oczom Setha mógł się ukazać szczupły tors i smukłe,
podgolone podbrzusze.
Reszty ubrań pozbył się z równie urokliwą gracją i nieśpiesznością - te
odsłoniły długie, silne nogi, niezwykle zgrabny tyłek i przeciętnego
rozmiaru erekcję, wyglądającą na taką, którą człowiek chciałby sobie
wepchnąć w usta - członek bowiem był tak zadbany, zaróżowiony i
apetycznie sterczący, że tylko ktoś nielubiący penisów mógłby się od
tego powstrzymać.
Nie zapominając o prezerwatywie i żelu ułożył się obok związanego
blondyna i odnajdując z nim kontakt wzrokowy, zadziwiająco delikatnie
sprawdził jego poziom przygotowania na wpuszczenie go do środka, a
ponieważ był on naprawdę zadowalający... pchnął.
- O-och. - Wyrzucił z siebie bezwiednie. - Ty jesteś... - Nie
dokończył, nie mogąc uwierzyć jak bardzo ciasny był jego towarzysz.
Towarzysz zarabiający na tym, że ktoś go... pieprzy, prawda?
Jakim cudem pozostawał taki "nierozchodzony"?
Draco - 2016-02-23, 01:12
Kiedyś
miałem kochanka, regularnego, warto dodać, który lubił pewne elementy
bdsm. Skóra, wysokie buty z ogromnymi szpilami, obroże, więzy i pejcze.
Lubił to na sobie, ale i na kimś. Przyznam, że podobało mi się to. Być
może przez wzgląd na to, że nie skupialiśmy się na tym, aby ból był
wszystkim, co mamy do zaoferowania, wszystkim, co czujesz. Towarzyszyła
ledwie mgła nieprzyjemności przy całej masie zadowolenia, radości,
rozkoszy. Lubiłem to.
Tutaj nie dostałem niczego, na czym mógłbym skupić swoje myśli -
niczego, poza bólem. I nie było to przyjemne, ani zadowalające. Nie
sprawiało mi radości, nie było nawet znośne.
Obserwowałem moment, w którym mężczyzna zdejmował z siebie ubrania.
Wyglądał na bardzo zadbanego, nawet może trochę przegiętego. Ale w takim
znaczeniu, że... Każdy ruch był wysublimowany. Brakowało zwyczajnej
spontaniczności, która była w nas, ludziach; instynktu. Wszystko
zaplanowane i bardzo niepokojące.
Nawet niespecjalnie postarał się o to, aby stał mi fiut, do cholery,
naprawdę. Nie stanowiło to dla niego czegoś ważnego, co dla mnie z kolei
było bardzo dziwne. Moi dotychczasowi kochankowie uwielbiali czuć się
pożądanymi, chcianymi, niektórzy nawet wyobrażali sobie, że jestem kimś
ważniejszym dla nich. Dla Ralpha nie miało to żadnego znaczenia i było
to, znów, niepokojące. Nietypowe. Nie spotkałem się z czymś takim
wcześniej, nie wiedziałem jak mógłbym się zachować.
Zacisnąłem usta, gdy ten mężczyzna, gdy tylko był już nagi, wszedł we
mnie. Wcześniej upewnił się, że jestem przygotowany, ale gdy tylko
znalazł się on w środku wiedziałem, że potrzebowałbym jeszcze kilka
chwil dodatkowego zadbania o to, aby było idealnie.
Czułem dyskomfort, ból. Nie był on póki co intensywny, bo Ralph nie
zaczął się poruszać, ale wiedziałem, że jeśli będzie on agresywny, może
sprawić, że stracę oddech.
Miło zostałem zaskoczony, gdy ruchy były bardzo subtelne. Smukła dłoń
pogładziła mnie po policzku, opuszek palca nacisnął pełną, dolną wargę.
Na ustach mężczyzny ukazał się subtelny uśmiech, wówczas pchnął raz
jeszcze i kolejny. Zaczynałem się przyzwyczajać i było mi nawet całkiem
miło.
Nie byłem przygotowany na nagłą, mocno zwiększoną prędkość. Głuchy
odgłos zderzających się ciał tkwił mi w głowie, gdy ten człowiek brał
mnie mocno, okropnie brutalnie. Nie wiem co się stało, że nagle...
Ale...
Czułem, jak po policzkach płynął mi łzy, a dolna warga jest zagryzana
niemal do krwi. Wygiąłem się, ale zdecydowanie nie w przyjemności.
Dłonie ściskały więzy, które mnie krępowały z taką siłą, że palce
pobielały.
Wewnątrz piekło mnie niemiłosiernie, bolało i rwało. Kurwa mać...
Pan Vincent - 2016-02-23, 02:13
Tuż
przed spełnieniem pozwolił sobie na ponowne spojrzenie młodzieńcowi
prosto w rozszerzone od bólu (a może i strachu, obrzydzenia?) źrenice.
To co w nich ujrzał, było dla niego całkowicie wystarczające do tego by
dojść.
Zacisnął wargi i przymknął powieki, wstrzymując się od jakiegokolwiek
pomruku - westchnął tylko nieco ciężej i opadł na drobne ciało pod sobą;
spocony, drżący i zadowolony.
Przez chwilę leżał tak bezwolnie, oddając się słodkiemu umęczeniu, ale
dobrze wiedział, że czas ich spotkania dobiegał końca, a przedłużanie
formalności nie należało do kulturalnych posunięć.
Ralpf za wszelką cenę unikał w swoim życiu wszelkich nieporozumień i
foux pas, dlatego też po chwili obmywał swoje ciało specjalnie
przygotowanymi ręcznikami - gdy tylko pozbył się z niego potu i nasienia
przeszedł do ubierania, a gdy i to także zostało zrobione, stanął przed
zapłakanym i wciąż unieruchomionym młodzieńcem, pozbywając się z jego
przegubów krępującego materiału i... Uśmiechnął się ciepło, kiwając przy
tym głową, zupełnie jakby właśnie dobili czegoś w rodzaju interesu,
utargu.
- Dziękuję ci za poświęcony czas, chłopcze. - Odezwał się głosem lekkim
jak piórko. - Do zobaczenia. - Dodał i udał się nieśpiesznym krokiem w
kierunku drzwi, za którymi zaraz też zniknął.
- To wszystko co masz? - Doxell przeszedł się pomiędzy dziewczynami,
łapiąc jedną z nich za tyłek. Ta skrzywiła się wyraźnie, ale po chwili
wytrzeszczała wręcz oczy, gdy okazało się, że Doxell także się krzywił. -
Niezbyt wysoka jakość. Do tego dobrze wiesz, że nie lubię czarnych. Nie
obrażaj się ślicznotko, ale twoje miejsce jest na drzewie.
Dziewczyna szarpnęła się buntowniczo i wszyscy zamarli, gdy nagle
okazało się, że w ciągu sekundy miała już przy swojej skroni lufę
dzierżonego przez alfonsa Eagle'a.
- Mówiłaś coś? - Zapytał jej ze zblazowanym uśmieszkiem, przesuwając
sobie papierosa z jednego kącika ust do drugiego. Srebrzyste futro
połyskiwało ładnie w blasku tanich jarzeniówek.
Ponieważ nie odpowiadała odsunął się od niej i wzruszył ramionami, z powrotem udzielając swej uwagi "transporterowi".
- Postaraj się bardziej na następny raz. Z niektórymi z nich nie chciałbym nawet jadać przy stole, łapiesz?
- Przecież są takie, o jakie pro...
- Zamknij mordę i mnie posłuchaj, bo specjalnie dla ciebie to, kurwa,
powtórzę. - Wysyczał, przybliżając się do niego na wyciągnięcie dłoni, a
więc i lufy, a więc stanowczo za blisko.
- Te kurwy są brzydkie i żadna z nich nie pasuje do mojego domu. Łapiesz?
- Łapię. - Pokiwał pośpiesznie głową. - To jakie mają być?
- Bo ja wiem? - Doxell wykonał bliżej nieokreślony ruch dłonią. -
Ładne. Blondynki. Długowłose. Z długimi nogami. Ładne, kurwa, Max.
Rozumiesz mnie?
- Rozumiem. Przepraszam, szefie.
- W porządku. - Niemiec przygotował się do wyjścia, zaganiając swoich goryli niczym wilk swoje stado. - Ach, Max.
- Tak, szefie?
- Nie przyprowadzaj mi tu więcej małp. Mój burdel to nie cyrk, kurwa mać.
Draco - 2016-02-23, 02:30
Potrzebowałem
dłuższej chwili po tym, jak ten człowiek wyszedł, by dojść do siebie.
By się umyć. I wstać. To chyba było najtrudniejsze. Nie pamiętam takiego
momentu, w którym czułbym się tak zmęczony i tak źle.
Dosłownie chodziłem w tym momencie jak obolała, kuśtykająca kaczka, to
było... Po prostu upadlające. Bardziej, niż cokolwiek, co zrobiłem w
moim życiu.
Gdy wyszedłem w końcu z pomieszczenia, ubrany, oczywiście, spotkałem się
z Claytonem. Chyba tak miał na imię. Spoglądał na mnie chyba trochę
troskliwie, ale nie było mi w głowie... Ne wiem, nie chciało mi się
myśleć.
- Przekaż Doxellowi, że to gówno warte było pięciokrotnie większego wynagrodzenia - mruknąłem boleśnie.
- Pomóc?
Zagryzłem dolną, pogryzioną jak jasna cholera wargę i przytaknąłem. W ten sposób dostałem się do pokoju. Na rękach ochroniarza.
Następnego dnia, gdy wstałem odkryłem, że krwawiłem. Cała pościel była do zmiany.
- Kurwa mać - syknąłem, zaniepokojony.
Ale nie miałem czasu na to, aby to sprawdzać, musiałem spieszyć się na zajęcia.
Z nich nie wyniosłem zupełnie nic i tylko Brigid spoglądała na mnie z
współczuciem. Aż w końcu, gdy zajęcia dobiegły końca uśmiechnęła się do
mnie i zamknęła mi przed nosem drzwi do samochodu.
- Seth, wskakuj jako pasażer. Poprowadzę za ciebie, odwiozę cię.
- Ale...
- Widzę, że ledwo stoisz na nogach. Dawaj, nie przesadzaj. Zamówię od ciebie taksówkę.
Uśmiechnąłem się do niej wdzięcznie i usiadłem po stronie pasażera, odchylając głowę w tył.
- Ciężka noc?
- Nic nie mów... Miała być tylko chwilka, płatna kilkakrotnie więcej.
- Było dłużej?
- Nie - mruknąłem, krzywiąc się, gdy usiadłem jakoś źle i tyłek zapiekł
żywym ogniem. - Nikt mi nie powiedział, że to psychol, którego kręci nie
tyle bdsm, co cierpienie drugiego człowieka. Założę się, że mógłby
dojść, gdyby ktoś przy nim torturował ludzi.
- Ouch. - Czarnoskóra dziewczyna skrzywiła się.
- Ta. Nie czuję swojego ciała dzisiaj. A może raczej, czuję je aż za dobrze.
- Masz dziś wolne?
- Na szczęście. Położę się po prostu i będę spał.
Dwadzieścia minut później dojechaliśmy. Odstawiłem samochód na miejsce
(czyli przed drzwi willi), pożegnałem się z Brigid i wszedłem kuśtykając
do środka.
Pan Vincent - 2016-02-23, 02:52
Tego
dnia Doxell zajmował się tylko jedną sprawą, a mianowicie: było nią
spanie. Niedziela, iście po bożemu, była dniem świętym i mężczyzna
świętował ją przewracając się po ogromnym łóżku z jednego boku na drugi,
i tak w kółko.
Kiedy sen stawał się już odrobinę nudny, zazwyczaj posyłał swoich
goryli po coś do jedzenia, po którąś z dziewczyn żeby poczytała mu na
głos książkę lub po najnowsze gry na konsole i w ogóle wiecznie ich po
coś gonił bo samo to stanowiło w sobie coś ciekawego.
Był już po jajecznicy, hamburgerach, rozdziale taniego romansu (jedyne
książki jakie Marry czytała mu chętnie na głos stanowiły jakieś
pieprzone harlekiny) i po dwóch odcinkach nudnego serialu o jakichś
gnojach, które dostały super moce i...
Ziewnął, zaglądając do notatnika od Claytona - zawarte tam były
zazwyczaj uwagi (te osobiste i zasłyszane) o minionym dniu pracy jego
dziewczynek, przejrzał je więc uważnie i...
Zamarł, poruszając się niespokojnie.
Poturbowany, niezadowolony, krawił i narzekał. Nieodpowiedni klient, potrzebna pomoc medyczna.
Powtórzył sobie to zdanie pięć razy zanim postanowił co powinien zrobić dalej.
Wyciągnął spod łóżka kolorowy odpowiednik domowego telefonu i wybrał
powoli numer pokoju Setha. Wkrótce w sypialni chłopaka rozdzwoniła się
identyczna słuchawka. Doxell odczekał aż malec odbierze i od razu
przemówił dziwacznie poufnym ( i w jakiś niewyjaśniony sposób seksownym)
tonem:
- Twierdzisz, że pajac cię zbyt mocno poturbował?
Draco - 2016-02-23, 03:01
Ostry
hałas docierał do moich uszu, sprawiało to ból. Niezwykle intensywny
ból. W śnie wydawało mi się, że to jakiś potwór, który chce mnie zjeść, a
ja od niego uciekałem i uciekałem... A później coś mnie tknęło, że to
raczej telefon. A przynajmniej brzmi jak to właśnie urządzenie. I było
tak w istocie.
Zbudził mnie ohydnie okropny dźwięk telefonu. Jęknąłem boleśnie,
podnosząc się na łokciach i odbierając. Otworzyłem zaledwie jedno oko.
- Tahk? - mruknąłem, kładąc słuchawkę na uchu.
- Twierdzisz, że pajac cię zbyt mocno poturbował? - Potrzebowałem chwili, by zrozumieć, że to głos Doxella. I zrozumieć o czym w zasadzie do mnie mówił. Ach. O Ralphie.
- Twierdzę, że powinieneś zapłacić mi za tego popierdolonego debila pięć
razy więcej. Nie mogę chodzić i mam siniaki i ranki na całym ciele,
rano krwawiłem. Tyle twierdzę - mruknąłem nieprzytomnie. Im bardziej się
wybudzałem, tym bardziej czułem ból. Wszędzie.
A już szczególnie tyłek, palił żywym ogniem.
- Zabierz ode mnie ten ból tyłka, bo za chwilę się przekręcę - jęknąłem
trochę płaczliwie, chowając twarz w miękkiej poduszce. Zabrzmiało to
dziwnie poufale i naprawdę jakbym miał się rozpłakać.
Nie byłem taki, żeby to zrobić. Nigdy w życiu nie popłakałem się podczas
seksu lub swojej pracy, nie zdarzyło się to przenigdy. Tymczasem Ralph
nie tylko wycisnął ze mnie łzy - jego czyny robiły to dalej.
Pan Vincent - 2016-02-23, 03:31
Nie wiedział jak to się stało, ale kiedy usłyszał płaczliwy ton tego gnojka, usiadł na łóżku, napięty jak cholerna struna.
Był wkurwiony i czuł, że musiał coś z tym zrobić.
- Zaraz u ciebie będę. - Powiedział tylko i ruszył w kierunku
korytarza, informując goryli, że mają mu dostarczyć apteczkę, a jeśli to
nie wystarczy to w pogotowiu ma także czekać jakiś profesjonalny,
jebany lekarz.
Wszedł do pokoju Setha bez pukania - nie widział potrzeby żeby oznajmiać
mu swoją obecność, skoro chwilę temu wyraźnie mu zaakcentował, że...
- Cześć. - Odezwał się krótko, od razu przenosząc swoje wielkie cielsko
na łóżko blondyna. Dzieciak rzeczywiście wyglądał jak siedem
nieszczęść. Był bardzo blady, wymizerowany, miał podkrążone oczy i
policzki wilgotne od łez.
- Chodź tu. - Podciągnął go ostrożnie za ramiona i ułożył jasny łeb na
kolanach (odzianych w jedwabną piżamę), ciągnąc materiał kołdry w dół i w
dół, aż...
- Ajajaj. - Warknął, dostrzegając na pościeli wielką, brunatną plamę. A
więc część krwi zdążyła już zaschnąć. Doxell (co by nie mówić) był
troskliwym alfonsem i znał się na rodzajach "uszkodzeń" dziwek. - Pewnie
cię przetarł od środka. - Oświadczył tonem znawcy i rozłożył mu
szorstko uda, zaglądając tak po prostu do tyłka. - Posmaruję cię od
środka taką super maścią i wszystko ci minie do jutra, zobaczysz.
Nie czekając na reakcję gnojka ściągnął sobie jego głowę z kolan i
usadził mu się między nogami, zakładając je sobie na ramiona. Dokładnie
wyczyścił go specjalnym opatrunkiem a potem nałożył na palce maść
przeciwbólową.
- Trochę zaboli ale prawie natychmiast przestanie. - Ostrzegł go, wsuwając palec do środka.
Draco - 2016-02-23, 03:40
-
Hej - mruknąłem słabo. Miałem na sobie pidżamę. Zwykłą, cienką,
bawełnianą koszulkę i takie same spodenki w jakieś chmurki. Miałem taki
jeden infantylny komplet, nakładałem go jak mi było źle. Bo tak.
Zagryzłem znów już i tak pogryzioną do krwi wargę, gdy Doxell dotykał
obolałych części ciała, odkrywał kolejne zadrapania na udach i siniaki, a
w końcu dotarł do tyłka - zakrwawionego i bardzo... Ech. Nie chciałem
nawet o tym myśleć.
- Wiem, że mnie przetarł. Nie zadbał o dobre przygotowanie, zaczął mnie
pieprzyć jakby to był jebany rollercoaster albo wyścigi na czas -
mruknąłem stłumionym głosem, bo twarz znajdowała się w dużej mierze w
poduszce.
Drgnąłem, gdy mężczyzna wsunął palec do środka, nie było to przyjemne.
Zasyczałem, ale poza zaciśnięciem palców na prześcieradle nic się nie
wydarzyło.
Po chwili było już w porządku. Co więcej, Doxell poprosił kogoś, aby
zmienił mi pościel i po chwili miałem już nową, czystą i pachnącą.
- Dziękuję - szepnąłem cicho, chcąc znów zagryźć wargę, która i tak była już zakrwawiona.
Pan Vincent - 2016-02-23, 17:06
-
Nie gryź już. - Przesunął mu palcem po wardze i pochylił się by
obejrzeć ślad ugryzienia. - On taki już jest, ten Ralph. To wszystko
zaraz ci się zagoi, tylko wygląda poważnie. - Pocieszył go, przesuwając
dłonią po jednym ze śladów na udzie. - Jutro masz wolne. -
Poinformował go iście ojcowskim tonem i zaraz też zebrał swoje wszystkie
klamoty, udając się w stronę drzwi.
Już je otwierał, kiedy coś podkusiło go do tego by się w nich obrócić,
by jeszcze raz spojrzeć na zakopanego wśród poduszek, nieszczęśliwego
gówniarza.
- Hej, Seth. - Uśmiechnął się chytrze, przywodząc na myśl wielkiego gada. - Masz świetną piżamkę.
- Wypłaty! - Wydarł się pięć godzin później, kiedy część dziewczyn
szykowała się już do swojej nocnej rundy. Doxell usiadł przy zabawnym
biurku, skonstruowanym według mody średniowiecznej i wypisywał kwity
długim, zawadiackim piórem, podając pracownikom odliczone pliki
banknotów.
- Jessie. - Wymruczał, podając dziewczynie jej wypłatę. Ta schyliła się
i pełnym gracji ruchem ucałowała go w uśmiechnięty pysk, wkładając
sobie banknoty za kuse spodenki.
- Bee. - Zawołał następną, oddając i jej należne.
- Miało być trochę więcej. - Poskarżyła się, przegarniając pogardliwie pakiet stówek.
Doxell zamarł z piórem w drodze do następnej kartki i bardzo, bardzo
powoli obrócił się przez ramię, mierząc dziewczynę spokojnym, zdawałoby
się, spojrzeniem.
- Na pewno? - Zapytał się cicho, nie spuszczając z niej nawet przez
chwilę wzroku. Bee cofnęła się o krok, wyraźnie zmieszana. Kiwnęła głową
i szybko opuściła hall, kierując się na schody. Nie obejrzała się przez
ramię ani razu.
- Seth. - Tym razem Doxell wstał z miejsca i zamiast pliku banknotów
miał w dłoni kopertę. To była taka niepisana tradycja tego domu:
pierwszą wypłatę otrzymywało się w pięknej kopercie. Tak, dodał
dzieciakowi trochę więcej grosza i parę kuponów zniżkowych do sklepów z
modną odzieżą; wierzył, że to go pocieszy.
- Witamy na pokładzie. - Zasalutował mu i wcisnął "pakunek" do jednej ze smukłych dłoni, klepiąc gówniarza po ramieniu.
- Ktoś napije się drinka? - Jessie zawołała z kuchni, patrząc
wyczekująco na szefa. Doxell uśmiechnął się i nagle wszystkich uderzył
kontrast tego uśmiechu; tak odmiennego od tego, którym szastał zawsze na
prawo i lewo.
Wydawał się nagle o wiele starszy i potwornie znużony, zmęczony życiem.
- Nie, ślicznotko. Dzięki. Ja kładę się zaraz do łóżka. Jutro czeka nas...
- Pracowity dzień. - Dokończyły za niego wszystkie, przewracając oczami. - Wiemy.
Draco - 2016-02-23, 17:34
Późnym wieczorem czułem się nieco lepiej. Ból przestał być tak dokuczliwy, a obtarcia nie drażniły mnie aż tak, jak poprzednio.
Zajrzałem do koperty, znajdując tam całą masę banknotów studolarowych.
Szybkie przeliczenie pozwoliło mi zapoznać się z całkiem zawrotną kwotą
siedmiu tysięcy. Kurwa mać, trzy godziny i siedem tysiaków wpadło tak po
prostu. Nieźle. Nie chciałbym może powtarzać tego seksu z Ralphem, bo
to bardziej szopka, aniżeli seks, ale trzeba przyznać, że był całkiem
dochodowym klientem. Być może ta sumka wynikała też z takiego
"przywitania". Nie wiedziałem.
Widząc uśmiech Doxella, zamyśliłem się. Wyglądał na zmęczonego. Tryb
życia, jaki prowadził był zabójczy. Nie widziałem człowieka, który
wciągałby więcej koki, naprawdę. Pogłaskałem go delikatnie po policzku, a
gdy spojrzał na mnie, uśmiechnąłem się lekko.
- Wyglądasz na zmęczonego, Doxell. Odpocznij - zasugerowałem miękko.
A później schyliłem się do jego policzka i ucałowałem go lekko.
Zniknąłem zaraz po tym z salonu, dalej trochę kuśtykając w kierunku
swojego pokoju. Pozbierałem ubrania z ziemi, wrzuciłem do kosza na
pranie to, co już go wymagało. Pieniądze, które zarobiłem schowałem do
portfela. Jutro wpłacę je na konto, będę musiał iść do banku. Nie czułem
się pewnie mając takie pieniądze przy sobie. Cholera go wie, czy ktoś
nie chciałby tutaj mnie okraść, wszystko mogło być możliwe. Jena
szczególnie nie przepadała za ludźmi, było to z każdym dniem
widoczniejsze. Miała pozycję w tym domu, ale pomimo tego okropnie się o
nią bała.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Tak?
- Hej, tu Marry. Mogę wejść?
Podszedłem do drzwi, otwierając jej. Wcześniej upewniłem się, że
schowałem pieniądze. Uśmiechnąłem się do pięknej dziewczyny. Rudowłosa
zarzuciła swoje długie loki na plecy.
- Słyszałam, że nie czujesz się najlepiej. Pan elegancki?
Skrzywiłem się.
- Legenda?
- Tak, trochę. Mogę wejść? - Wpuściłem dziewczynę do środka. Skierowała
swoje kroki do fotelu i zapadła się w nim. - Każdy z nas go miał,
niestety. Jedni dłużej, inni krócej. Żadne spotkanie nie było zbyt miłe.
Ale z pewnością opłacalne finansowo.
- Szkoda, że wyklucza mnie to z dyspozycyjności na kilka dni -
uśmiechnąłem się smętnie, ostrożnie siadając obok niej. Bardzo
ostrożnie.
- Tak... Pamiętam, że w moim przypadku też było bardzo... boleśnie.
Okazało się, że lubi też rude, to wystarczy, aby klasyfikować nas do
potencjalnie atrakcyjnych dla niego. Nie daj Boże tak się okaże, nie
odczepi się, za cholerę. Twój portfel będzie to uwielbiał, ale nie twoje
ciało. Któregoś razu prawie się wykrwawiłam. Wtedy powiedziałam
Doxellowi, że nie chcę go nigdy więcej i jeśli się z tym nie zgadza,
zwijam się i szukam szczęścia gdzie indziej - uśmiechnęła się smętnie, z
współczuciem.
- Po co mi to opowiadasz?
Wzruszyła ramionami.
- Trochę jako przestrogę. A poza tym, chciałam podtrzymać rozmowę. Jesteś bardzo... zamknięty.
Parsknąłem śmiechem, biorąc butelkę wody, stojącej na stoliku i upijając z niej kilka łyków.
- Nie jestem tu po to, aby zdobywać przyjaciół. A po to, aby zarobić tyle, ile jest mi potrzebne.
- Jasne, ale warto mieć koleżanki i kolegów w fachu, zawsze to bezpieczniej.
Przytaknąłem.
- To masz ochotę jutro na zakupy? Dostałem kilka kuponów podarunkowych.
Nie cierpię zakupów, ale w sumie muszę kupić kilka par spodni -
mruknąłem, spoglądając na nią.
Piękna twarz, chociaż bez makijażu, rozpromieniała.
- Oczywiście, że tak!
Pan Vincent - 2016-02-24, 02:57
Matka
wzięła go chyba raz na ręce. Wspomnienie było niewyraźne i mocno
zamazane, ale był niemal pewien, że czuł jej palce na bokach i... Zapach
prześcieradeł schnących na słońcu, to musiało być to. Obraca nim wolno,
a on śmieje się jak szalony i odchyla głowę w tył, w tył...
Klik.
Westchnął, czując jak spluwa wypada mu z dłoni.
- O, kurwa. - Wysapał, opierając się ciężko o blat stołu. - Pusty. -
Odetchnął z ulgą, ścierając z czoła krople potu. - Dawaj, Shepi, twoja
kolej.
Łysol chwycił rewolwer w dłoń i przeładował, obracając magazynkiem
zapełnionym tylko jednym nabojem. Wszyscy wpatrywali się z napięciem jak
przykłada sobie koniec lufy do skroni i drżąc na całym ciele stara się
nacisnąć...
- N-nie mogę. - Wykrzywił się płaczliwie, odkładając gnata na miejsce. Doxell przyjrzał mu się dokładnie, nie kryjąc pogardy.
- No to płać. - Wymruczał, uśmiechając się zaczepnie. - Dwadzieścia
pięć kawałków, miękka cipo. Podbijam stawkę podwójnie. Następna kolejka
będzie kosztowała okrągłą bańkę panowie.
Urwał, by ściągnąć z siebie futro. Oj, przy rosyjskiej ruletce zawsze
było "gorąco" a nie chciał przepocić tego drogiego cudeńka.
- Gramy, ja?
- Jak to "niewykonalne"?
- Nie damy rady tego zro...
- Morda! Wiem co to znaczy, ale tobie nie wolno używać takich słów,
kolego. Jak mówię, że coś ma być zrobione to ty pytasz na kiedy, jasne?
- Szefie, nie powiedziałbym tak gdybym nie był pewien, że...
- Powiedziałem: morda! - Wrzasnął, uderzając go z sierpowego w twarz. -
Masz mi na to znaleźć pieprzone lekarstwo, słyszysz? Wszystko da się,
kurwa wyleczyć! Mam pieniądze, masz tylko powiedzieć ile! - Nie potrafił
się powstrzymać od zadania drugiego ciosu. Wściekłość wibrowała w nim
dziko, wprawiając w drżenie każdy najmniejszy nerw ciała. - To nie jest
czwarte stadium raka, rozumiesz?! To się da leczyć!
- Nie da się wyleczyć demencji, kretynie! Oberwałeś w łeb i teraz
wszystko będzie postępowało bo TAK TO DZIAŁA! - Corney podniósł się z
podłogi, ścierając ze wściekłością wąski strumyk krwi, płynący mu śmiało
z prawej dziurki u nosa. - Twoje branie dragów też niczego nie
poprawia. Zabijasz się własnoręcznie z każdym dniem. Możesz pisać
pamiętniki, prawidłowo się odżywiać ale NIE ZMIENISZ już tego, że...
Obrócił się, przyjmując na twarz krople krwi. Schował gnata do kieszeni i westchnął ciężko.
Cisza po huku wystrzału zawsze była taka... Martwa.
- Czas na plan zajęć, dziewczynki! - Wykrzyknął z obleśnym uśmiechem
rasowego zboka. Dziewczęta zebrały się posłusznie w hallu, przyjmując
mniej lub bardziej ciekawskie miny.
- Marry, dzisiaj całkiem luźno. Przyjdzie do ciebie pani Higgins. -
Puścił jej oczko i zaśmiał się wrednie, dostrzegając nieszczęśliwą minę
dziewczyny. Gruba Higgins upodobała ją sobie do obrabiania patelni dobre
trzy tygodnie temu i była coraz częstszą klientką, co - biorąc pod
uwagę jej nieciekawą aparycję - wyraźnie działało Marry na nerwy.
- Janna. - Wymruczał, oplatając piękność swoimi szerokimi ramionami. -
Tobie dzisiaj przypisałem pana Bartona a na drugą Johna i Jimma, czy jak
oni tam byli.
- A nie mógłbyś ich odwołać? - Poprosiła słodko, ujmując jego brzydką
mordę w swoją wypielęgnowaną rączkę. Popatrzyli sobie w oczy,
zatrzepotała chwilę rzęsami i już go miała: pokiwał głową, uśmiechając
się głupio.
- Bee. Co powiesz na Złotą Rączkę, Jaspera i tych gości kochających Mansona?
- A co z tym nowym? - Janna przesunęła mu dłonią po klatce piersiowej,
niby niechcący zaczepiając o sutki. Wszystkie jej koleżanki po fachu
patrzyły na nią (oczywiście za plecami szefa) z najszczerszym
obrzydzeniem, ale wprost nie mogły zrobić absolutnie NICZEGO, bo
naraziłyby się tym na gniew szefa. Wszyscy wiedzieli, że ta pizda była
jego ulubienicą.
- Nasza nowa gwiazdka ma dzisiaj wolne. - Poinformował ją zwięźle, chcąc przejść do następnej dziewczyny.
- Jak to "wolne"? Przecież miał wolne wczoraj. - Wydęła wargi, kładąc mu bródkę na ramieniu.
- Ale w sobotę już nie, a potem był trochę poturbowany i...
- Też mi coś. Ja tak nie robię.
- Wiem, kotku. Jesteś najlepsza. - Ucałował jej czoło, ucinając temat. -
Zoe, chodź tu, kochana. Dla ciebie przygotwali się dzisiaj...
Draco - 2016-02-24, 03:14
Telefon wydał dźwięk, świadczący o tym, że dostałem sms-a.
"Jezu, Jana tak bardzo mnie drażni!"
"Co z nią?", odpisałem Marry, leżąc w łóżku i jedząc winogrono.
Przeglądałem właśnie Youtube'a na laptopie, zamierzając odpalić jakąś
grę.
"Mizdrzy się do Doxella. Zawsze to robi, od kiedy pamiętam. Zakręciła go
sobie wokół palca, właśnie odwołał jej klientów, bo spojrzała na niego
prosząco."
Parsknąłem śmiechem.
"Zazdrosna?"
"Oczywiście. Chciałabym, żeby ktoś kiedyś utarł jej tego nochala. Powinien. Cieszyłabym się, jak mało kto."
"Nikt nie może jej zwrócić uwagi?"
"Nawet nie próbuj, Seth. Ona naprawdę jest pupilkiem Doxella. Jedno
słowo i każdy z nas wylatuje, a wiesz dobrze, że mamy powody, dla
których jesteśmy dziwkami. I to nie jest to, że mama nie daje nam na
nową sukienkę."
Uśmiechnąłem się smętnie.
"Kogo masz dziś?"
"Higgins. Gruba, obleśna baba. Jest tragiczna, mówię ci. Jej pizda jest
tak zarośnięta, że dawno nie byłam w takim gąszczu, a widziałam już
tyle, że z powodzeniem mogę pisać książkę o najobrzydliwszych klientach
dziwki."
"Jest aż tak źle?"
"Nic nie mów. Ale nie jest brutalna, tyle dobrego. Obrzydliwa, tyle. I
coraz częściej przychodzi. Nie wiem skąd ta wysuszona prukwa bierze na
to pieniądze. Na moje nieszczęście, jest cholernie opłacalna."
"Do której pracujesz?"
"Tylko kilka godzin, Higgins więcej nie pociągnie."
"To wpadnij po pracy."
"Będę z winem!"
"Wolę whisky"
"Dobrze, Seth, wezmę whisky :*"
Parsknąłem śmiechem, włączając grę i zaczynając grać. Czułem się lepiej,
ale na myśl, że zapewne jutro ktoś będzie we mnie robiło mi się trochę
niedobrze. Chyba, że znajdzie się jakaś całkiem ładniutka dziewczynka.
Nie pogardziłbym.
Kilka godzin później faktycznie do drzwi zapukała Marry. Przysnąłem,
więc gdy tylko usłyszałem ten hałas drgnąłem i spojrzałem nieprzytomnie
na otwierające się drzwi i skąpo ubraną dziewczynę.
- Spałeś?
- Tak, ale wchodź - uśmiechnąłem się sennie, podciągając się na rękach.
Skrzywiłem się. Tyłek dalej mnie bolał, ale na szczęście już dużo mniej i
chyba faktycznie wszystko będzie w porządku.
- Mam whisky, lód i kilka przekąsek.
Uśmiechnąłem się do niej, klepiąc miejsce obok siebie. Łóżko było duże, na pewno się zmieści.
Dziewczyna weszła na nie, podając mi butelkę z alkoholem. Jej pełne piersi zabujały się przy tej czynności.
Pan Vincent - 2016-02-24, 03:49
-
A... Ach... A-aaaach, ach, a, aaa, aaaa! - Darła się w najlepsze Jana,
ujeżdżając go tak szybko i zwinnie, jakby od tego zależało jej życie.
Doxell przechylił się lekko i chwycił za fifkę, pociągając sobie zdrową
kreseczkę. Odchylił głowę, krzywiąc się nieznacznie, podczas gdy
dziewczyna oparła swoje drobne rączki na jego szerokiej klatce
piersiowej. - Ooooch, błagam, dociśnij się mocniej, chcę go poczuć
głębiej, Dox!
- Cokolwiek rozkażesz, kotku. - Wymruczał, czując jak narkotyk wzmaga
agresywnie rytm serca. Źrenice momentalnie uległy rozszerzeniu a na
ciało wstąpiły krople potu.
Przyśpieszył ruchy bioder i zaczął ją po prostu bezczelnie jebać,
pilnując by nie przegiąć. Wiedział, że Jana lubiła ostre tempo i
potrafiła od niego dojść jeśli tylko odpowiednio się je miarkowało.
Z tym dziwkami było już po prostu, że kiedy zbyt długo zarabiały na
życie ( i nie tylko) seksem, to sam w sobie stawał on się dla nich
nudny, wyprany z przyjemności, a ORGAZM stanowił już w ogóle obce
pojęcie.
Dlatego też było miłą niespodzianką wiedzieć, że potrafili się zgrać z
tym słodkim maleństwem. Jana była kurewko śliczna, mądra i przebiegła,
posiadała wszystkie cechy, ktore Doxell w kobietach cenił najbardziej.
Nie umiałby się z nią, oczywiście związać, bo... No, cóż. Była dziwką -
jak miał to inaczej nazwać?
Kto normalny związałby się z dziwką?
A, no właśnie. Nikt.
Wygiął się i zaczął uderzać pod trochę innym kątem, wyciskając ze
ślicznotki jeszcze głośniejsze jęki. O, tak. Teraz pociągnie chwilę w
ten sposób i...
- Doxeeeeeell! - Wykrzyknęła, wyginając się w apetyczny łuk. - Boże, tak!
- Zmykaj do łózka. - Klepnął ją w tyłek, gdy dostrzegł, że zaczęła przysypiać.
Skrzywiła się wyraźnie, ale wstała, zbierając z podłogi kuse części garderoby.
- Dlaczego nigdy nie dajesz mi ze sobą spać? - Spytała z gorzką miną. -
To niesprawiedliwe, pieprzymy się ze sobą od miesięcy. To takie
straszne, spać obok mnie?
- Jana. - Upomniał ją, wciągając kolejną porcję kokainy. - Mówiliśmy
już o tym, prawda? Zmykaj do łóżka. - Powtórzył, kiwając na nią głową,
zupełnie tak jakby wydawal komendę psu.
- Dobranoc. - Wymruczała słodko, znikając za drzwiami.
Dobrze wiedział, że tuż za nimi musiała mu właśnie pokazywać wulgarny gest, lub zwyzywać go od najgorszych skurwieli.
I dobrze. Lubił ją taką.
Clayton przetarł oczy, podciągając na szczupłych biodrach swoje czarne,
służbowe spodnie. Cholerny "nowy" od godziny słuchał głośno muzyki, nie
dając mu przymknąć oka. Gdyby to był zwykły dzień, ale na boga - był
poniedziałek, a Clayton szczerze nienawidził poniedziałków. Dlatego też
postanowił udać się na górę i dać temu gówniarzowi nauczkę. Dlaczego
musiał mieć pokój akurat nad jego posterunkiem? To było niesprawiedliwe,
Clayton nienawidził hałasu.
Zapukał agresywnie do drzwi i przytknął do nich ucho, słysząc wesołą
muzykę. Skrzywił się wyraźnie, pukając raz jeszcze. A potem zamarł,
słysząc... Damski głos?
Z kim on się tam zabawiał?!
Draco - 2016-02-24, 04:01
- Cicho, chyba ktoś puka - szepnąłem do ucha dziewczyny.
- No co ty, niemożliwe, wszyscy śpią.
Znów pukanie.
- Ale naprawdę ktoś...
- Cii, nie otwieraj, może sobie pójdzie.
- Przestań, jak to Doxell to nam nogi z dupy powyrywa. Czekaj no.
Wygramoliłem się z łóżka, stając w miarę pewnie na stopach. Złapałem
równowagę i już całkiem dziarsko podszedłem do drzwi, uśmiechając się
tak sobie. Otworzyłem drzwi i nie spodziewałem się tam Claytona.
- O.
- Ciszej - warknął dobitnie, patrząc na mnie... ale i spoglądając za mnie.
Odwróciłem się do Marry, która właśnie zasłaniała się kołdrą, bo pokazywała mi swój piercing w sutkach. Kurwa, źle to wyglądało.
- No tak. Przepraszam. Nie pomyślałem, że jest głośno. Będziemy ciszej,
przepraszam - uśmiechnąłem się znów, co chyba złagodziło nerwy
ochroniarza. Było mi autentycznie przykro, bo faktycznie nie
pomyślałem...
Zamknąłem za nim drzwi i ściszyłem trochę muzykę. Marry zaczęła się śmiać.
- Dobrze, że Clay nie odzywa się za bardzo wszem i wobec, plotka poszłaby jak nic.
- Jaka plotka? - spojrzałem na nią unosząc brew. Upiłem trochę alkoholu, śmiejąc się z jej uroczej miny. - Wyglądasz słodko.
Spojrzała na mnie z alkoholem w ustach. Przełknęła pospiesznie.
- Wiesz jak to jest, ściany lubią plotkować. Jeśli masz jakieś w miarę
pozytywne kontakty z kimś w domu, na pewno będą plotki, że się
pierdolicie po kątach. Dlaczego, tego nie wie nikt. Ale już tak jest.
Jana lubi je podsycać, trzeba to przyznać.
- Och, ta Jana - parsknąłem śmiechem, opierając się o wezgłowie łóżka.
Siorbnąłem alkoholu, spoglądając na kobietę. Odgarnąłem jej rude włosy z
policzka.
- Rudzi nie mają duszy.
- Weź, Seth - rzuciła we mnie poduszką, na żarty. I wtedy zaczęliśmy się
bić poduszkami, odstawiając uprzednio szklanki z alkoholem.
I nie wiem jak to się stało, ale się pocałowaliśmy. I było to... miłe.
Pan Vincent - 2016-03-02, 02:12
-
Cholera, Seth. - Marry zadrżała w ramionach blondyna, nie do końca
nadążając za tym dokąd to wszystko zmierzało. Albo nadążając, ale nie
chcąc tego rozumieć? Może to było właśnie to?
Nie, nie będzie teraz o tym myślała, to nie miało najmniejszego sensu.
Teraz... Liczył się on. Ten niepozorny, piękny chłopak o buźce anioła i
najdelikatniejszych dłoniach jakie w życiu na sobie czuła. Jego dotyk
był łagodny, wzrok pełen zrozumienia dla piękna i uwielbienia dla samej
kobiecości.
Kiedy ostatni raz coś takiego widziała? Czuła?
Wieki, wieki minęły odkąd CHCIAŁO jej się z kimś...
- Słuchaj, wiem, że to zabrzmi co najmniej absurdalnie. - Odezwała się w
końcu, opróżniając do końca butelkę whiskacza. - Chcę żebyś się ze
mną... - Urwała, odgarniając z twarzy nieposłuszne loki. - Chcę się z
tobą kochać. - Dokończyła wreszcie, uśmiechając się dziwnie. - I zanim
coś powiesz - dodała, unosząc przed twarzą wyciągnięte dłonie - to... To
nic nie mów.
I pochyliła się by znów go pocałować. A potem znowu i znowu, jeszcze
głębiej. Ułożyła się na nim, podciągając mu ten idiotyczny podkoszulek:
jej ciepłe piersi zetknęły się z płaską klatką piersiową, pozbawioną
mięśni i zarostu, a jednak męską. Przesunęła dłonią po jednym ze
szczupłych boków i zamruczała cicho, kierując ją niżej i niżej, aż...
- Miałam nadzieję, że go tu znajdę. - Zażartowała, mocując się chwilę z gumką luźnych spodni.
I już po chwili naprawdę nie trzeba było niczego mówić.
Przeładować, cel - wystrzał. Przeładować, cel - wystrzał. Powtórzyć.
- Szefie.
- No? - Wychrypiał, dopijając smętną resztkę z niemalże litrowej
butelki. Sam nie wiedział kiedy to wszystko wychlał, ale na szczęście
czuł się już odrobinę lepiej, już tyle nie myślał.
Mógł się skupić na strzelaniu, na tym co kochał najbardziej.
- Wszystkie panie skończyły już robotę, można podliczać kasę.
- Potem. - Odpowiedział bełkotliwie, mrużąc oko żeby wymierzyć idealnie w...
- Rzuć butelką, Smith.
- Anderson, szefie.
- Powiedziałem ci, kurwa. Rzuć jebaną butelką. - Warknął, popychając go
w muskularną pierś. - Podrzuć nią w górę, dobra? O ile się zakładasz,
że...
Auf der Heide blüht ein kleines
Blümelein und das heißt Erika - śpiewały dzieci, rozpychając się by stać
w pierwszym rzędzie i być jak najwidoczniejszym dla rodziców -Heiß von
hunderttausend kleinen Bienelein wird umschwärmt Erika!
-...nie Raterhand? Halo, chłopie! Popatrz na mnie. Co jest?
- No co jest? - Powtórzył nieprzytomnie, mrugając rozpaczliwie. - Co jest, Smith?
- Wywróciło pana jakoś tak. Proszę. - Podał mu chusteczkę, pomagając usiąść.
Doxell popatrzył tępo to na chusteczkę, to na mężczyznę, nie bardzo wiedząc co z nią zrobić.
- Krew panu cieknie z nosa. - Powiedział w końcu nieśmiało "Smit" i
uśmiechnął się blado. - To pewnie od chlania. Chyba panu na dziś
wystarczy, panie Raterhand.
- Ta. - Odparł niepewnie, dźwigając się ostrożnie z podłogi. W głowie
huczało mu stado os, a nogi gięły się niezgrabnie, przywodząc na myśl
ledwo narodzonego jelonka. - Zostaw. - Odgonił niecierpliwie "pomocną
dłoń" goryla i podparł się ostrożnie, zgarniając w ostatnim momencie
gnata. - Nie mów nikomu o tym co widziałeś, Smith.
Mężczyzna skinął pokornie głową i ruszył w ślad za nim, zachowując cały
czas asekuracyjną odległość. Z tym Niemcem nigdy się nie wiedziało co
zrobi.
Draco - 2016-03-02, 02:26
Obudziło
mnie coś dziwnego. Kac. I to całkiem intensywny, trzeba przyznać. To
znaczy - wyczuwalny. Dla kogoś, kto raczej niezbyt często raczył się
alkoholem taka rewelacja była niespotykana. Chwilę też mi zajęło
zrozumienie, dlaczego tak naprawdę ten nieprzyjemny stan powstał i za
sprawą kogo.
Ale nawet gdybym nie pamiętał, to gdy podniosłem powieki - powaga
sytuacji uderzyła we mnie absolutnie od razu. Nie byłem bowiem w łóżku
sam, a z Marry. I nie żartuję sobie, naprawdę spała obok, wtulona w
kołdrę. Nie byłoby jeszcze może nic dziwnego w tym, ale fakt, że leżała
tu naga - no cóż.
- Podoba ci się coś, co widzisz? - usłyszałem kokieteryjny głos, gdy
odrobinę zagapiłem się w pełne, odrobinę rozlewające się piersi. Były
naturalne i dość obfite, nic dziwnego, że tak się zachowywały, ale
trzeba przyznać, że Marry o nie dbała, bo wyglądały zjawiskowo.
Spojrzałem do góry, na jej twarz i zarumieniłem się odrobinę.
- Cóż, oczywiście, że tak. Jesteś piękną kobietą.
- Zastanawiające. Nigdy nie pomyślałabym, że możesz być dobry w łóżku. W
sensie - podniosła się na łokciach, jeszcze bardziej eksponując swój
nagi biust. - z mężczyzną na pewno. Ale nie z kobietą. Miłe
rozczarowanie. Lubię takie.
Parsknąłem śmiechem, spoglądając na nią.
- Też jesteś niezła. Nic dziwnego, że to stare babsko tak bardzo sobie
upodobało właśnie ciebie - puściłem do niej oczko, a ta zaśmiała się i
skrzywiła jednocześnie na samo wspomnienie niezbyt atrakcyjnej klientki.
- Chętnie to powtórzę, a ty?
- Picie alkoholu? Średnio, nie przepadam za nim.
Rudowłosa szturchnęła mnie zaczepnie.
- Seks, Seth...
- Przecież wiem. Pewnie, że tak, Marry. Ale teraz, potrzebuję prysznica.
- Ja też. Możemy... razem? - spojrzała na mnie niepewnie.
Przytaknąłem. A co mi szkodzi?
Zeszliśmy na śniadanie w naprawdę dobrych humorach. Marry opowiadała o
swojej klientce z wczorajszej nocy, a ja po prostu się z tego śmiałem.
Higgins, czy jak jej tam było - to niezłe ziółko.
W kuchni spotkało nas już towarzystwo chyba większości domu.
- Cześć - przywitałem się z uśmiechem, to samo uczyniła Marry. Od razu poszliśmy do lodówki.
Pan Vincent - 2016-03-02, 02:42
Jana
momentalnie urwała swoją opowieść (właśnie zabawiała codziennym
sprawozdaniem z klienteli (co z tego, że w rzeczywistości jedyną osobą, z
którą się pieprzyła był Doxell) swoje "koleżanki) i wlepiła w blondyna
zniechęcone spojrzenie. Nie odezwała się jednak do niego, a do Marry,
pozwalając by na jej śliczną buzię wpłynął jak najsłodszy uśmieszek.
- Dzień dobry, śpioszku! - Przywitała się z nią uroczo, chłopaka
ignorując tak jakby nie stanowił nawet powietrza. - Marry, nie widziałam
cię wczoraj w twoim pokoju a pukałam trzy razy! Paznokieć mi się
złamał, a ty miałaś tę świetną odżywkę. Musiałam lecieć na dół do
Claytona żeby kupił i nową i wiesz co on mi powiedział?
Ruda wymieniła z Sethem porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęła się do
dziewczyny w ten sam sposób, nalewając sobie do kubka mocnej kawy.
- Wiesz jak to jest, Jannie. - Odparła słodko, wzruszając ramionami. -
Kiedy w domu pojawia się nowa piękność, to chce się przebywać w jej
towarzystwie. Tym bardziej, że mój nowy przyjaciel ma też trochę w
głowie. Wiesz, dzisiejszym kurwom trochę tego brakuje. - Puściła oczko,
odwracając się do niej plecami.
Jana wstrzymała oddech i spojrzała na plecy dziewczyny z obrzydzeniem godnym Oscara.
- Mama powtarzała mi wiecznie żeby nie tykać gówna bo śmierdzi. Chodźcie, dziewczyny.
Obróciła się na pięcie i opuściła kuchnię z ostentacyjnie uniesionym środkowym palcem.
Zaległa martwa cisza, przerywana tylko odgłosami przygotowywanego jedzenia.
- No dobra, to jak ona się niby masturbuje? - Nie wytrzymała Marry,
uwieszając się ze śmiechu na ramieniu blondyna. - Nie tykaj gówna bo
śmierdzi, Jana.
Draco - 2016-03-02, 02:58
Zachowanie
Jany było bardzo dziwne. W sensie, wcześniej była w stosunku do mnie
chłodna, to prawda, ale nie agresywna lub wręcz wroga. A teraz tak to
się właśnie przedstawiało i trochę ten fakt mnie przerażał, niepokoił.
Wymiana zdań nie należała do przyjemnych, tym bardziej, że właśnie Marry
mogła mnie mocno wkopać. Ewidentnie większość lgnęła do Jany tak po
prostu, a pamiętałem słowa Doxella, abym uważał na tę sukę, bo może
namieszać.
- Hej, nie musiałaś tak do niej mówić, Marry - mruknąłem, robiąc sobie sałatkę.
- Jak?
- No wiesz jak. Wkopałaś mnie, nie chciałbym, żeby mnie nie lubiła, wolę nie robić sobie wrogów.
Marry spojrzała na mnie z pobłażaniem.
- Na to już za późno. Jest na ciebie cięta z powodu tego drobnego wolnego, które sobie zafundowałeś.
- Nie prosiłem o nie, Doxell dał mi ten dzień sam z siebie.
- O kurwa, nie mów jej tego. Dostanie pierdolca. Chociaż w sumie nie
wiem co gorsze, fakt, że dał wolne sam z siebie, czy to, że spełnił
twoją ewentualną prośbę.
- Jak to?
- To Jana. Mianowała się niewątpliwą liderką, trochę mnie z tego
wykopując. Nie zależy mi na tym. Ale każdy wie, że jest też pupilką
Doxella. Co chce, on jej daje, to jest logiczne tu tak, jak dwa razy dwa
równa się cztery. Niepisana zasada. Sam fakt, że ktoś dostał nawet
najmniejszą ulgę traktowany jest przez nią jak coś absolutnie
niedopuszczalnego. Chcesz tosty?
- Tak, zrób mi. Z szynką z kurczaka i pomidorem. Ale powiedz mi,
przecież to nie była żadna ulga. Podpisywałem umowę o pracę, mam prawo
do opieki zdrowotnej i jest to zupełnie normalna rzecz.
- Oczywiście, że tak. Ale jednak nie zdarzyło się, żeby nowy nabytek od razu miał kontuzję.
- A nowy nabytek musiał uprawiać seks z fanem niekontrolowanego bdsm?
- No nie.
- Właśnie - uśmiechnąłem się lekko, doprawiając sałatkę. - Zrobiłem jej trochę więcej, chcesz, to się częstuj.
Wieczorem Doxell zwlókł się z swojego pięterka i przywitał się z
wszystkimi. Dziś nie miałem już wolnego, więc nie pozostało mi nic
innego, jak czekać na wytyczne odnośnie klientów.
Pan Vincent - 2016-03-06, 02:15
Tego
dnia miał poważy problem by podnieść się z łóżka, ale na szczęście jego
troskliwi pracownicy uraczyli go tacą z najlepszym śniadaniem na
świecie - wkrótce był, więc gotów do dalszych działań.
- Lista pieprzycieli, Johnes. - Zamrugał gwałtownie, czując jak
ciśnienie niemalże rozpierdala zaspane serce i umysł. - Uuuuch, mocne to
cholerstwo. Chyba troszkę przesadziłem jak na poranek.
- Davidson, panie Raterhand. - Poprawił go barczysty ochroniarz. - Oto pańska lista.
- Którą mamy godzinę? - Zapytał, zapinając ostrożnie guziki koszuli.
Włosy zaczesał do tyłu, pozostawił na policzkach cień zarostu... W
cholernym garniaku od Armaniego prezentował się jak prawdziwy biznesmen,
tak więc jego plany na wieczór były jak najbardziej aktualne.
- Dobrze, panienki. Dzisiaj szybko, bo mam do zrobienia parę rzeczy. -
Mruknął, nie patrząc nawet w kierunku pracownic. I pracownika. -
Zaczniemy od...
- Doxie? - Jana przerwała mu, uśmiechając się słodko. Zerknął na nią,
ewidentnie nie w humorze, zawieszając długi palec nad nazwiskiem rudej
Marry.
- No? - Spytał mało inteligentnie, przenosząc spojrzenie na ścienny
zegar. Kurwa, musiał się śpieszyć. To, co wydawało mu się porankiem było
kurewską dwudziestą pierwszą.
- Mogłabym dzisiaj wziąć sobie wolne? - Podeszła do niego wolno, oplatając go drobną rączka w pasie. - Źle się czuję.
- Brałaś wolne wczoraj. - Odparł, kręcąc głową. - Umawialiśmy się na coś.
- Ale ja naprawdę źle się czuję! - Wykrzyknęła, czerwieniąc się ze złości.
- Mogłabyś zamknąć mordę i dać nam się dowiedzieć jak przebiega kolej? -
Warknęła Zoe, patrząc na dziewczynę z wyraźnym wstrętem. Doxell drgnął i
już chciał się odezwać, kiedy Jana go wyprzedziła:
- Nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy, gruba dupo. To o czym rozmawiam
z szefem to moja i jego sprawa, prawda? - Spojrzała na niego dla
pewności, a on westchnął ciężko, krzywiąc się wyraźnie.
- Tylko dzisiaj, kotku. Jutro widzę cię w pełnej gotowości. Co do
reszty. Marry, tobie przypada twoja ulubiona pani, niestety poprosiła o
dokładkę. Chyba jej ciebie mało. Zoe, ty otrzymujesz czterech panów,
dwóch pojedynczo i jedna para. Seth dostaje dwóch gości i jedną kobietę,
wszyscy oddzielnie. Zaczynasz od pokoju na parterze, jedynie klientka
może wybrać gdzie chce się pieprzyć, reszta ma ten sam pokój. Jak
skończysz z pierwszym to zawołaj Claytona żeby tam ogarnął, będziesz
miał coś koło czterdziestu minut przerwy na ogarnięcie. Dalej: Jude
ma...
Draco - 2016-03-06, 02:45
Zero
specyficznych preferencji. Jak dobrze było to słyszeć, a może raczej -
nie słyszeć. Pozostało mi cieszyć się, bo cóż innego. Mina Marry jednak
świadczyła jasno o niezadowoleniu. Podeszła zresztą do mnie, wzdychając
ciężko już "na dzień dobry".
- Ta kobieta mnie wykończy - westchnęła z cierpiącą miną.
- No wiesz, mam dziś trójkę. To dopiero będzie wykończenie - parsknąłem
śmiechem. Nie było czasu na większe pogawędki, bowiem zostało bardzo
niewiele czasu.
Poszedłem więc do wskazanego wcześniej pokoju. Na dzień dobry miało być
dwóch mężczyzn, pojedynczo każdy z nich. A później kobieta.
Pierwszy klient nie rozczarował mnie pod względem wizualnym. Nie
przedstawił mi się, ale też nie potrzebowałem tego. Wyglądał zupełnie
przeciętnie, nie był bardzo szczupły, ale gruby też nie. Zwykła twarz.
Ot, szary człowiek z ulicy, nic wielkiego.
Z początku preferował poderwać mnie, co wychodziło mu bardzo słabo. Ale
oczywiście uśmiechałem się, szczebiotałem niby oczarowany, rozbawiony
suchymi żartami.
- Jesteś taki piękny, och taki piękny... Będę cię pieprzył, pieprzył tak bardzo, że fiut wyjdzie ci gardłem.
Oho, ktoś tu się naoglądał za dużo hentai, jak widzę. W porządku.
- Nie mogę się doczekać, daj mi go już - poprosiłem niby zaaferowany, odpinając jego spodnie.
W porządku, był czysty. Główna zasada została spełniona, fantastycznie.
Uśmiechnąłem się, biorąc jego fiuta w usta. Spokojnie i fachowo,
najpierw przejechałem języczkiem kilka razy tylko po samym czubeczku,
spoglądając mu w oczy z pozycji bardzo służalczej. Wydawało mi się
jednak, że jest on bardzo spięty, chciałem więc mu w tym pomóc, tak po
prostu.
Uśmiechnąłem się lekko, gdy zajęczał w momencie, w którym objąłem ten
czubek ustami i zacząłem ssać, z początku lekko, ale z każdą chwilą było
mocniej. A później wziąłem też całego fiuta do ust. I pozwoliłem mu na
to, aby jebał mnie w usta. Chaotycznie, szybko, mocno, dławiłem się nim,
ale to nic.
Pierdolił mnie dalej.
Pan Vincent - 2016-03-06, 23:58
-
Wszystko w porządku, panie Roberts? - Clayton uniósł brwi i podszedł do
klienta, pomagając mu założyć płaszcz. - Podobał się panu pobyt w
naszej placówce? - Dopytywał zgodnie z zaleceniami, próbując wyczytać
odpowiedź z pospolitej twarzy mężczyzny.
- Jak najbardziej. - Roberts skinął oszczędnie głową i uśmiechnął się
sztucznie. - Chciałbym jeszcze kiedyś spotkać się z tą suką.
- W porządku, panie Roberts. - Ochroniarz przytaknął, odprowadzając
gościa do wyjścia. Jeśli miał być szczery, to naprawdę nie znosił
wszystkich bufonów, którzy mówili o pracownikach burdelu z taką pogardą.
W jakiś sposób traktował ich jak swoją rodzinę i robiło mu się po
prostu... Dziwnie kiedy ktoś ich tak nazywał.
- Dobranoc. - Rzucił w kierunku zamykających się drzwi i poczłapał w stronę pokoju, z którego dopiero co wyszedł klient.
Nie patrzył w kierunku, gdzie mógł zostać tego nowego, nie szukał z nim
rozmowy. Z jakiegoś powodu czuł się skrępowany, że właśnie sprzątał i
odświeżał miejsce gdzie właśnie pieprzyło się dwóch mężczyzn. Nie żeby
był wyjątkowo "anty", po prostu... Tu nigdy tego nie było, wszystko było
takie nowe.
- Gotowe. - Burknął pośpiesznie, opuszczając pomieszczenie w prędkim
tempie. Kolejny klient miał się pojawić zaledwie za pięć minut, a
niewłaściwym byłoby pokazywanie mu się w miejscu, gdzie... "wszystko"
miało się zdarzyć. To nie jego sobie wynajął, tylko tego nowego. Nie
było to z resztą wcale takie dziwne - Clayton nie należał do ludzi,
którzy grzeszyliby urodą i bardzo to na każdym kroku odczuwał.
- Dobry wieczór. - Powitał klienta, ledwie powstrzymując się od
zmarszczenia brwi. Czyżby ten człowiek nie był zbyt... Młody na takie
zabawy?
Niezbyt wysoki, szczupły blondas ukłonił mu się szarmancko i spytał
ruchem głowy gdzie powinien się udać. Pomyślałby kto, że takie bogate
szczeniaki nie umiały nawet odpowiedziec na głupie przywitanie.
- To tutaj. - Poinformował go sucho, tym razem krzywiąc się otwarcie. -
Zyzcę mile spędzonego czasu. - Dodał, kierując spojrzenie w ekran
laptopa.
Wtedy przed jego nos powędrowała wizytówka. Co dziwne, była to wizytówka pizzeri.
- To jakiś cholerny żart? - Warknął, podnosząc się z krzesła. Blondas pokręcił głową i tknął wizytówkę w jakimś miejscu.
Clayton odczytał nabazgrane tam słowa i natychmiast pokiwał potulnie głową.
- Przepraszam. - Dodał, czerwieniąc się wyraźnie.
Drzwi zamknęły się bezszelestnie, pochłaniając wątłe ciało młodzieńca. Clayton westchnął i jeszcze raz zmarszczył brwi.
Od kiedy to niemowy chodziły do burdelu?
Draco - 2016-03-07, 00:26
Nie
spodziewałem się takiego rodzaju klienta. Pierwszy był raczej
prostolinijny i dosyć prostacki, wystarczyło tak naprawdę dać się
pieprzyć w usta i było w porządku, dać się pieprzyć i pozwolić mu czuć
władzę, a wówczas był on zadowolony. Nic trudnego, ani wyjątkowego.
Ten tutaj wyglądał też dość groteskowo. W sensie. Trochę jak ja. Nie
spodziewałem się kogoś takiego w moich progach. Uśmiechnąłem się lekko
do chłopaka.
- Dzień dobry.
Nie odpowiedział mi, tylko skinął mi głową.
- Masz ochotę się napić?
Pokój był już wywietrzony i posprzątany, w końcu nie było duszno.
Blondyn nie odpowiedział mi słowami, tylko przytaknął. Było to dosyć
dziwne, na ogół klienci chcieli rozmawiać.
Zmarszczyłem na chwilę brwi w zastanowieniu.
- Na co masz ochotę?
Wówczas młody mężczyzna podszedł do stolika nocnego, na którym leżał
notes i długopis (zamówienie klienta) i wziął przedmioty w swoje dłonie.
Szybko napisał kilka słów, a gdy je przeczytałem - zostałem zaskoczony i
to dosyć znacząco.
"Jestem niemową. Jestem Jack."
Uniosłem brew po raz kolejny, ewidentnie nieco speszony.
- Przepraszam, nie wiedziałem. Seth, miło mi.
W odpowiedzi zobaczyłem naprawdę ładny uśmiech. To będzie, niewątpliwie, interesująca noc.
Pan Vincent - 2016-03-09, 01:36
Jack
pokiwał głową i uśmiechnął się, absolutnie niezrażony. Rozejrzał się
pobieżnie po pomieszczeniu, wyszukując ciekawych miejsc, w których
będzie mógł przećwiczyć z pięknym kolegą równie ciekawe pozycje.
Chciałbym żebyś mnie przeleciał. I żebyś mówił do mnie jak do kobiety.
Napisał, zupełnie nieskrępowany.
A potem pociągnął go delikatnie za dłoń i posadził na wezgłowiu łóżka,
stając przed nim w niewielkim oddaleniu. Muzyka już wcześniej sączyła
się ukradkowo z głośników, więc zaczął się po prostu rytmicznie i począł
pozbywać się poszczególnych części garderoby. Najpierw poodpinał guziki
koszuli, jeden po drugim - powoli, zmysłowo. Nie ściągał jej jednak z
siebie, pozostawiał ją na swoich ramionach, pieścił skórę jej drogim,
jedwabistym materiałem.
Potem przyszła pora na spodnie. Ściągnął je z niebywałą gracją, lekko i zgrabnie, jakby ważył tyle co piórko.
Po chwili stał przed nim niemalże nagi - jedyną częścią garderoby
pozostawała koszula. Zachęcił go gestem zgięcia palców do podejścia a
potem do zerwania z siebie materiału. I wtedy oczom Setha ukazały się
malutkie ale niezaprzeczalnie kobiece piersi. Na jego miny Jack
uśmiechnął się figlarnie i puścił mu oczko.
- Zaczynaj. - Wypowiedział (oczywiście) bezgłośnie i objął go za szyję, przesuwając drobną dłonią po jego gładkim policzku.
Draco - 2016-03-09, 02:13
Niezaprzeczalnie
było coraz dziwniej. Ale nie w ten negatywny sposób, raczej. Po prostu
dziwny. Ale klient nasz pan, wobec czego gdy Jack był już nagi (prawie) i
pozostała tylko koszula, zostałem trochę zmuszony do tego, aby ją zdjąć
i odkryć coś dziwnego.
A więc wyglądało na to, że prawdopodobnie nie do końca był mężczyzną, przynajmniej psychicznie. W porządku.
Chociaż cała otoczka była dla mnie nieco dziwna i niepokojąca, nie
sprawiało to dla mnie większego zdziwienia. Bądźmy szczerzy, to tylko
kolejny klient.
Fiut i piersi, niezłe połączenie.
- W porządku, ślicznotko - uśmiechnąłem się subtelnie, popychając go na łóżko.
Rozsiadłem się pomiędzy jego rozchylonymi nogami, bardzo szczupłymi i ogolonymi co do pieprzonego włoska. Chyba mu się podobało.
A więc sięgnąłem ustami do jego warg. Wciągnąłem go w namiętny
pocałunek, który zdecydowanie pobudzał. Miał to zrobić. Kąsanie ust,
ssanie języka, poczucie absolutnego bycia zdominowanym - to główne
odczucia, jakie Jack mógł mieć. I najwidoczniej bardzo mu one pasowały,
bo nie trzeba było wiele, abym poczuł ocierającą się główkę
podniesionego już fiuta, stojącego niemalże na baczność, na swoim
brzuchu.
Byliśmy tak blisko siebie, że nie trudno było go poczuć. Przesunąłem
dłońmi po jego ciele, zatrzymując się na jego piersiach. Naprawdę były
jak piersi kobiety, jędrne i przyjemne w trzymaniu. Wrażliwe, biorąc pod
uwagę nagłe wierzgnięcie się i wygięcie ciała pode mną.
Porzuciłem więc usta i zsunąłem się na szyję, kolejna wrażliwa strefa,
bo znów się wygiął i zacisnął palce na moich ramionach. Był napięty jak
struna od wyginania się, gdy tylko moje zaczerwienione już, pełne usta
zajęły się sutkami. Ciekawe.
Pan Vincent - 2016-03-09, 02:29
Jack
odchylił głowę i pozwolił by przystojniaczek zaczął bawić się skórą
jego szyi. Cholera, jaki on był drapieżny, pewny siebie i nieskrępowany -
to właśnie kogoś takiego było mu potrzeba na ten smutny wieczór.
Chociaż jeden pozytywny akcent. Jeden ale za to jaki...
- Wspaniały. - Wyjęczał (a przynajmniej wyjęczałby to gdyby mógł) i
objął go jednym ze szczupłych ud w pasie. Przycisnął do siebie nieśmiało
jego rozgrzane ciało i zadrżał wyraźnie, czując najcudowniejsze
pieszczoty na piersiach. Dopiero niedawno się zagoiły (cudeńka zapewnił
mu jeden z najbardziej prestiżowych chirurgów USA) i były jeszcze
mocniej wyczulone na pieszczoty niż powinny być. Ale to dobrze, bardzo
dobrze, dzięki temu mogli się ze sobą dobrze zabawić.
Ciekawe jak miał na imię? Może Michael, albo Tom? Pasowałby do Toma -
pięknego ale silnego, z łobuzerskim uśmieszkiem i oczami wydłubanymi z
buźki jakiegoś anioła.
Oblizał spierzchnięte wargi i poruszył biodrami tak by sztywny członek otarł się wymownie o twardy brzuch.
O, tak. Bierz mnie, patrz na mnie i pożeraj mnie. Jestem twoja.
Zachłysnął się powietrzem, czując dotyk na kolejnym z wrażliwych miejsc,
tym razem tym definitywnie męskim. Od zawsze czuł w sobie obie płci,
uzupełniały się w nim i przelewały, tworząc tym samym kogoś wyjątkowego,
kogoś niepowtarzalnego. Zero, osobę bez płci, osobowość posiadającą
wszystko i nic zarazem.
Wplótł w długie włosy swoje szczupłe i smukłe paluszki, przesuwając nimi
pomiędzy jedwabistymi pasmami. Jego biodra pracowały teraz niemalże
samoistnie, wykonując ruchy utkwione pomiędzy tym jakby pieprzył a jakby
był pieprzony. I tak się właśnie czuł. Z jednej strony posuwał jego
bladą dłonią, z drugiej to chłopak sprawował nad wszystkim kontrolę.
Dyszał ciężko, starając się nie stracić nad sobą panowania - już w tej
chwili niemal odpływał a czekało ich jeszcze sporo dobrej zabawy,
prawda?
Nieco zniecierpliwiony uniósł się wyżej, nakierowując tym samym palce
chłopaka na swoją dziurkę. W między czasie sięgał do jego bielizny,
chcąc wyciągnąć na wierzch to, czym miał być pieprzony.
Oczy błyszczały mu od zniecierpliwienia a język bezustannie zwilżał
wargi. Tak bardzo juz go chciał, to był wręcz niezdrowe. Czuł się tak
jakby nie pieprzył się teraz z dziwką a z kimś o wiele lepszym,
bliższym.
To było cudowne uczucie, absolutnie warte swojej ceny.
Draco - 2016-03-09, 03:45
Wielu
z pozoru było niezadowolonych z wielkości mojej pały. Dlatego też
częściej zdarzali się klienci, którzy byliby skłonni mnie pieprzyć
(nawet kobiety), aniżeli tacy, którzy pozwalaliby mi na pieprzenie. Ale
kto się skusił i nie przestraszył raczej przeciętnej, europejskiej
wielkości fiuta ten z pewnością był usatysfakcjonowany tym, co
potrafiłem finalnie tym moim niezbyt dużym sprzętem zrobić. A raczej
nikt nie był niezadowolony, ot, taki plus.
Ale mój towarzysz nie zwrócił uwagi na wielkość, a przynajmniej takie
sprawiał wrażenie. Oczy zabłyszczały mu jakoś bardziej i język oblizał
usta na jego widok, nawet jeśli nie stał jakoś bardzo i byłem ledwie
pobudzony.
Ot, nie płacono mi, abym to ja był podniecony, to z pewnością.
Odnalazłem na szafce nawilżacz, którego wylałem sobie trochę na palce.
Roztarłem go w nich i przesunąłem opuszką po wejściu, uśmiechnąłem się
lekko.
- Jesteś ciasna, lubię to.
I pomimo tego, że dłoń pracowała mi przy tyłeczku, dotykając to miejsce,
a sekundę później wsuwałem też już palec do środka, rozciągając go...
To nie tylko stąd mogła płynąć przyjemność.
Przesuwałem językiem po jego fiucie, wymuskanym jak sama cholera. Był
obrzezany, ku mojemu zdziwieniu, ale nie stanowiło to dla mnie problemu.
Przesunąłem językiem po czubeczku fiuta, by wziąć go za chwilę niemalże
całego do ust, do gardła.
I znów szarpnięcie się, po raz kolejny wierzgnięcie. Pieprzyłem go palcem.
Pan Vincent - 2016-03-09, 03:59
Z
początku miał wrażenie, że Seth (wreszcie przypomniał sobie jego imię)
należał do tego rodzaju mężczyzn, którzy jeśli już mieli się do kogoś
zabierać, robili to delikatnie, powoli z dziwną niepewnością i
dystansem. Tymczasem był on taki... No, naprawdę, jakby robił to już
milion razy. A może robił? Przecież był dziwką, to oznaczało, że Jack
nie był pierwszą osobą, która sobie zażyczyła aby go wypieprzyć, prawda?
Nadział się dzielnie na długi palec, nieświadomie zagłębiając fiuta o
parę centymetrów więcej, wprost w ciepłą jaskinię jego ust.
Och, kurwa - chciał już w sobie poczuć jego kutasa. Może nie był
największy, ale twardy i gorący już na pewno, a to właśnie tego mu
trzeba było. Ciepła i twardości, po same gardło.
Przesunął jedną z drobnych dłoni po boku blondyna, pogładził niemal
pieszczotliwie delikatnie odstające szczeble żeber. Ach, miał on ciało,
niby smukłe, niby lekko umięśnione, po prostu idealne. I ta twarz, taka
piękna, posągowa!
Podciągnął bezwstydnie uda i nadział się głębiej na palec, ujeżdżając go
w prędkim i dość wymagającym tempie. Uwielbiał to jak się w niego
zagłębiał, jak podrażniał ścianki, jak się rozpychał, dając mu przedsmak
tego co będzie go czekało z pulsującą pałą...
Złapał go nagle za podbródek i pokiwał głową, dając znać, że był gotów i
bardzo go już, kurwa, potrzebował. Chciał się nim zapełnić, chciał być
już przez niego jebany, tak żeby nosiło tym łóżkiem w jedną i drugą.
Przewrócił się na brzuch i wypiął zgrabnie tyłeczek (który stanowił
jedną z najładniejszych części jego ciała), szykując się na to co miało
nastąpić.
Zakręcił nim niecierpliwie i wpił palce w prześcieradła, spoglądając na
niego przez ramię. Oczy błyszczały mu niezdrowo a pełne wargi nosiły
ślady ugryzień, były mocno zaczerwienione.
- Bierz mnie. - Poruszył wargami, uśmiechając się krzywo.
Draco - 2016-03-09, 21:35
Jack
dochodził cicho, długo. Mało mu było jednego jebanka. W zasadzie
wypróbował mnie chyba na każdej płaszczyźnie, która była w pokoju. Po
wszystkim, a trwało to jakoś ponad dwie godziny, czułem się naprawdę
zmęczony. Nawet bardzo zmęczony. A to dalej nie był koniec mojej pracy
dzisiejszej nocy i było wszystko w porządku, dopóki nie przybiegła
Marry.
- Hej, ja tylko na chwilę. Dowiedziałam się o takiej pewnej rzeczy i chyba nie będziesz za bardzo szczęśliwy.
- Hm? Mów szybko, bo za dwadzieścia minut mam klientkę - mruknąłem, pijąc kawę w kuchni.
Skoro miałem chwilę, postanowiłem postawić się trochę na nogi, bo
inaczej będzie ciężko. Jeszcze jedna i mogę iść spać, marzyłem już o
spokoju i łóżku.
- Cóż, bo widzisz, kojarzysz tę moją klientkę, Higgins?
- Mmm, ta, o której ostatnio mówiliśmy? No tak, co z nią?
- Ma przyjaciółkę, Charlotte. Nasłuchałam się o niej co nie miara. W
każdym razie chyba przypadkiem cię poleciłam i ta twoja następna
klientka, to właśnie ona... Nie wiem jak wygląda, ale słuchaj, jak coś,
to bardzo cię przepraszam.
Zamurowało mnie i na chwilę zamilkłem. Spojrzałem na rudowłosą i uniosłem brew ku górze, bardzo znacząco.
- Jak to mnie poleciłaś?
- A no wiesz, jakoś tak wyszło, muszę lecieć, papa!
- Marry! - krzyknąłem za koleżanką, ale znikła już w korytarzu, który prowadził do naszych prywatnych pokojów.
Coś czuję, że będzie źle. Oskalpuję tę rudą... Jezu...
Charlotte nie była zbyt urodziwa i wszystko było jasne - wiadomo,
dlaczego stała się klientką burdelu. Jednakowoż okazała się lepsza, niż
się spodziewałem. Była czysta, zadbana i całkiem sympatyczna. Jej żarty
naprawdę mnie bawiły, co raczej się nie zdarza zbyt często.
- Zastanawia mnie, jak to jest, że jesteś taki... Ludzki. Nie wiem, czy
wiesz o czym mówię. - Kobieta uśmiechnęła się lekko, spoglądając na mnie
z wyczekiwaniem. Niekiedy brzmiała protekcjonalnie, ale i tak wywarła
na mnie całkiem pozytywne wrażenie.
- Chyba nie.
- Dziwki są bez emocji. Dają ci się jebać, dają być jebane, ale nie ma w
tym głębi. Są jak kukły. Jęczą na zawołanie, pieprzą na zawołanie. Z
tobą... Mam wrażenie, jakbyś był naprawdę mój. Na ulotną chwilę,
oczywiście. Ale jesteś wart swojej ceny.
I chyba mogłem uznać to za komplement.
Dzień mojej pracy był zakończony. Mogłem pójść spać, w końcu.
Pan Vincent - 2017-01-11, 22:27
-
Jak już wspominałem - usta Doxella wykrzywiły się w mrocznym uśmiechu,
kiedy zagarniał po kolei wszystkie żetony, pozwalając by wylądowały one
miękko w bawełnianym worku - interesy z wami, to prwadziwa przyjemność.
- Oszukiwałeś - poskarżyła się Jean, posyłając mu rozeźlone spojrzenie. - To niesprawiedliwe.
- Dopóki mnie na tym nie złapałaś, są to tylko puste słowa. - Odparł
równie złoźliwie, sięgając po kieliszek z szampanem. Upił łyka i wypluł
wszystko pod nogi, krzywiąc się paskudnie.
- Co to za gówno? - Otarł usta wierzchem rękawa marynarki i wstał od
stołu, kierując spojrzenie do jednego ze swych goryli - zbieramy się,
Johnson.
- Davidson, sir. Wóz już czeka.
- Miło was było zobaczyć - pożegnał się niedbale ze zgromadzonymi przy
stole kompanami i nie zwracając uwagi na ich ponure miny, pomachał im
wesoło.
Ten wieczór był dla niego owocny jak nigdy dotąd. Ojebać tych idiotów na dwa miliony, cholera jasna, był pieprzonym geniuszem!
- Doxell Geniusz Raterhand! - Wykrzyknął, gramoląc się na tył limuzyny. - Jak to brzmi, Johnson?
- Da... Genialnie, panie Ratergand.
- Skończyłyście już zmianę? - Zapytał, rozsiadając sie na kanapie w
salonie. Sięgnął po kontroler i odpalił sobie play station, odpinając
parę górnych guzików koszuli.
Zoe uśmiechnęła się do niego z sympatią i rozczuleniem. Usiadła obok i
wciągnęła sobie jego głowę na kolana, co potraktował cichym pomrukiem
aprobaty.
Doxell uwielbiał być głaskany po włosach.
- Skończyłyśmy. A tobie jak minął dzień, szefie?
- Zajebiście. Jestem geniuszem. - Poinformował ją spokojnie, wpatrując
się z uwaga w ogromny telewizor, na którym śmigały kształty
roztrzaskiwanych przez niego sylwetek wrogów.
- No, proszę. To świetnie. - Odpowiedziała, nieco zbita z tropu. -
Żadna w nas w to nie wątpi. My sobie trochę śpiewałyśmy po pracy,
zrobiłam parę drinków. Chciałyśmy zaprosić Setha, ale on akurat robił do
późna. Seth jest cholernie fajny. - Podpuściła go, upewniając się, że
Janna schodziła już po schodach i słyszała ich rozmowę.
- No pewnie - usłyszała i uśmiechnęła się wrednie. - Dobra z niego
dupa, a i charakter ma fajny. Nawet z nim sobie pogadałem parę razy,
wiesz.
Kiwnęła głową, udając zainteresowanie.
- Ma piękne włosy. Chyba najładniejsze z całego naszego orszaku, prawda?
- W sumie ciężko mi...
- O czym rozmawiacie? - Usłyszała wściekły syk tuż przy uchu, jej uśmiech poszerzył się jeszcze.
- Nie o czym, tylko o kim - powiedziała, puszczając jej oczko. - Szef
właśnie mówił, że Seth jest śliczny. Przyznałam mu rację, bo wiesz. To
prawda. Do tego jest miły i nikt nie uważa go za pustą zdzirę, która
leci tylko na pieniądze szefa. Nie wiem czy wiedziałaś, ale niektóre z
nas mają jednak takie opinie wśród koleżanek.
- Ty głupia kurwo - Janna chwyciła ją za włosy i ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, wymierzyła jej siarczysty policzek.
- Hej, kotku, co ty wyprawiasz - Doxell dopiero teraz przeniósł
spojrzenie z ekranu i zmarszczył gniewnie brwi - to nie ty opłacasz jej
buźkę. Jakie tu panują zasady? Pytam się ciebie!
- Przepraszam, szefie - Janna wykrzywiła się płaczliwie, symulując
smutek. - Po prostu ta głupia zdzira sugerowała mi rzeczy, które sa
niepra...
- No i co mnie to obchodzi? - Doxell odrzucił kontroler, czując się
naprawdę wkurzonym. - Powiedz mi, co mnie to, kurwa, ma obchodzić?
Przepraszaj ją, w tej chwili!
Zapadła martwa cisza. Był to bowiem pierwszy raz, kiedy Doxell podniósł głos na Jannę, i to w obecności innych ludzi.
Draco - 2017-01-11, 23:28
Miałem
już nie schodzić na dół. Byłem naprawdę zmęczony i oczy kleiły mi się,
czułem to wyraźnie. Ale okazało się, że cały sok, który miałem w pokoju
się skończył, a miałem dziwny nawyk, który sprawiał, że musiałem mieć co
pić w środku nocy. Inaczej nie mogłem zasnąć. Wobec czego zmuszony
byłem do pójścia do kuchni, aby uzupełnić ten przykry brak. Miałem
nadzieję, że nie natrafię na kogoś po drodze, bo jakoś nie byłem w
nastroju na uprzejmości, czy nawet uśmiech.
Niestety, salon był pełen i mój misterny plan prześliźnięcia się do
kuchni też się nie powiódł. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi, ale
Zoe przywitała się ze mną radośnie, chyba trochę... Dziwne. Jej twarz
wyglądała trochę dziwnie, jakby była złośliwa.
- Cześć Seth!
Spojrzenie Janny z pewnością zabiłoby mnie, gdyby było to możliwe.
Zacisnęła szczęki, widać to było wyraźnie. Jej palce zacisnęły się w
pięści i ruszyła w moim kierunku.
- Ty! Ty mały, skończony frajerze, co ty sobie myślisz?! Że zabierzesz
mi piedestał? To ja tutaj... - syczała, rozjuszona, zbliżając się coraz
bardziej.
Uniosłem brew ku górze, trochę nie rozumiejąc o co chodzi, co się dzieje. Skąd te mocne słowa?
- Janna, zapędzasz się. Janna! - Dziewczyna o imieniu Amanda złapała koleżankę za ramię.
Ciągle siedziała z rudowłosą, była jej najlepszą koleżanką. Może nawet jedyną prawdziwą.
Spojrzenia skupiły się na mnie, krępując, szczególnie, że większość z nich była wroga lub rozbawiona czymś.
- A mogę wiedzieć z jakiego powodu kapiesz na mnie swoim jadem? Bo
trochę chyba nie rozumiem sytuacji. Nic ci nie zrobiłem, nawet z tobą
nie gadam.
Pan Vincent - 2017-01-19, 08:19
Janna nie przeprosiła ani Zoe, ani Setha, ani Doxella.
Zamiast tego, gdy sytuacja zrobiła się naprawdę gorąca, dziewczyna
opuściła salon ze środkowym palcem, uniesionym wymownie w górę i udała
się prosto do swojej sypialni, gdzie przepłakała niemalże całą noc, ale
nikt nie mógł o tym wiedzieć, bo tym razem nie wpuściła do siebie
nikogo. Nawet Kate, a ta, jako jej najlepsza przyjaciółka, spędzała z
nią niemalże każą chwilę, którą nie zajmowali jej napaleni klienci.
Życie w burdelu, kiedy było się jego pracownikiem, nie należało do
prostych. Większość osób mówiła tylko "popatrz jak one mieszkają, jakby
były cholernymi księżniczkami, nie kurwami", pokazując swoimi wścibskimi
paluchami piękne marmurowe schody i czwartą z kolei limuzynę,
zaparkowaną na podjeździe.
Ludziom w ogóle często wydawało się, że bycie kurwą było łatwe. To tylko
wypięcie dupy, nic więcej - jakiś koleś cię posuwa, a potem jeszcze
daje ci za to kasę. Co w tym mogło być trudnego?
Doxell wiedział ile stresu i bólu zadaje jego kurwom taka jedna, czy
dwie godziny "wypinania dupy".mimo, że sam nigdy nie był zmuszony do
tego samego.
Wiedział, bo w gruncie rzeczy był cholernie dobrym obserwatorem i często
widział o wiele więcej, niż jego kurwom w ogóle przychodziło do głowy.
Widział, jak Zoe wraca ze swojej zmiany - sztywno, ze sztucznym
uśmiechem i drobnymi palcami zaciśniętymi wokół paska torebki. Widział
jak bardzo była obolała, pokonana, jak miała dość swojego życia i pracy,
ale przede wszystkim tych fiutów, które nieustannie zagłębiały się w
jej tyłku, tych wszystkich palantów, którzy na nią pluli, którzy ją
wyzywali i posuwali swoimi zabawkami, żeby sprawić tym sobie radość.
Widział, jak Janna chowała się w kącie, by napisać swojej mamie sms-a, o
jej cudownej pracy menadżerki w dziale marketingowym nieistniejącej
firmy giełdowej. Widział łzy czające się w kącikach oczu, widział drżące
wargi, wciąż uparcie wygięte w uśmiech.
Widział Setha, ślęczącego nad książkami, przemykającego po cichu przez
koryatrze, byle nie patrzeć, byle nie rozmawiać, byle nie myśleć.
Czy kiedykolwiek któryś z tych ludzi, którzy powiedzieli sobie "to takie łatwe" myśleli o bólu, o łzach, o upokorzeniu?
Nie, Doxell był pewien, że nie.
Ale on myślał o tym codziennie, tak samo jak jego kurwy. I chociaż żadne
z nich, nigdy sobie tego nie powiedziało, to w jakiś sposób ta głupia
świadomość, że tu każdy znał cenę bycia dziwką, i to nie tę, podyktowaną
w dollarach, ta właśnie świadomość dawała im trochę otuchy i pozwalała
przespać kolejny dzień, przepracować kolejną noc, a potem zejść do
wspólnej kuchni i napić się drinka, plotkując o Beyonce.
I kiedy tak się nad tym zastanawiał, to musiał przyznać, że lubił tę
swoją kurewską rodzinę. Chociaż czasem strzeliłby niejednej "członkini" w
pysk.
Tak dla zchowania porządku.
- Dziś mam dla was niespodziankę - odezwał się rano zaspanym głosem,
kiedy wszyscy ustawili się już w jego ulubionym szeregu, oczekuąc
instrukcji.
Doxell ziewnął potęznie i zerknął na zegarek. Wielkie cyfry mówiły mu,
że jeszcze nie było cholernej dwunastej. To oznaczało, że właśnie
odbywało się jedno z najwcześniejszych zebrań w historii jego
luksusowego burdelu.
- Spakujcie najpotrzebniejsze rzeczy i przygotujcie się na krótkie
wakacje. Lecimy na wyspy... Te... - Zerknął na jednego z goryli,
przecierając oczy. - No, jakie?
- Kanaryjskie, panie Raterhand. - Poinformował go uprzejmie pracownik.
- Ta. Na pięć dni zapomnimy sobie o pracy, ja stawiam - uśmiechnął się
lekko, i machnął dłonią w kierunku kolesia od tacy ze "śniadaniem".
Doxell pochylił się nad dwoma kreskami i odetchnął cicho, zanim wciągnął je swoim dawno wypracowanym ruchem.
- Bądźcie gotowi za godzinę - dodał, ocierając noc. - I proszę mi się
po drodze nie kłócić, bo wyrzucę kogoś z was z samolotu - zatrzymał się
na chwilę u stóp schodów, obracając się przez ramię.
Zmierzył swoje "dzieciaki" srogim spojrzeniem. Nadąsaną twarz Zoe,
sceptycznie zmarszczonego Setha, uśmiechniąte Kate i Alice, przygaszoną
Jannę.
- Naprawdę. Wypierdolę was za choćby i jedno słowo kłótni.
Draco - 2017-01-19, 09:08
Chyba
nikt z nas nie spodziewał się wakacji. Skąd to wiem? Cóż, że ja się nie
spodziewałem, to raczej nic specjalnego. Jestem nowy i w zasadzie nie
wiem na co pozwolić sobie może Doxell, co zrobi, a czego nie. To reszta
tutaj jest bardziej zaznajomiona.
Ale nawet patrząc na twarze Janny, czy Marry widać było zaskoczenie z
rodzaju tych pozytywnych. I to sugerowało, że taka propozycja często nie
padała.
Godzinę później każdy z nas stał w hollu z większymi lub mniejszymi
torbami. Urlop brzmiał cholernie dobrze, ponieważ od kiedy tylko stałem
się dziwką wakacji nawet nie wąchałem, co dopiero mówić o przeżyciu. Nie
miałem na to funduszy, po prostu.
Kiedy staliśmy wszyscy w szeregu, zadzwonił do mnie telefon. Gdy
spojrzałem na wyświetlacz wiedziałem, że nie jest najlepiej. Jestem
wśród kilkunastu osób, które mogą mnie sprzedać właśnie przed matką. W
tym Janna, która zrobiłaby to z rozkoszą.
Ale nie mogłem nie odebrać.
- Tak, słucham? - spytałem, uśmiechając się i odchodząc kawałek dalej. - Cześć mamo. Co u ciebie?
- Słuchaj, skarbie, jak ci idzie w szkole?
- A w porządku, dziękuję. Sesje jakoś mam w miarę pozdawane. A co u ciebie?
- U mnie dobrze. Wiesz jak to jest, skarbie. Chciałam ci wysłać pieniądze, bo ty w tym barze to...
Wiedziałem, że moja mama nie ma pieniędzy. Ledwo starcza dla niej,
zresztą część moich wypłat wysyłam jej. Dobrze, że nie wie co muszę
robić, by dać jej te pieniądze, ale cieszy się z nich, ma z czego żyć.
Nie mogę zabrać jej tego szczęścia.
- Przestań, mamo. Dostaję napiwki, radzę sobie. Tobie też pomagam. Nie wysyłaj mi żadnych pieniędzy.
Mój głos był miękki, przesiąknięty czułością w stosunku do kobiety,
która nie tylko mnie urodziła, ale i wychowała po śmierci ojca. Zrobiła
to sama i uważam, że wykonała kawał niezłej roboty. Nawet jeśli jestem
teraz kurwą, to przejściowy stan. I kiedyś będzie ze mnie dumna, wierzę w
to bardzo. Otworzę może swój własny biznes albo pójdę pracować do kogoś
innego, ale już nie w charakterze dziwki.
Krótką chwilę później znów byłem w szeregu. Doxell spoglądał na mnie średnio przychylnie - musieli czekać ze względu na mnie.
- Przepraszam, ważny telefon.
I jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że jedna z stojących
przed domem limuzyn zawiozła nas na lotnisko, owszem, ale nie mieliśmy
lecieć takim zwykłym, o nie. Doxell miał swój własny samolot i właśnie
on miał zawieźć nas na wakacje.
- Wiedziałaś o tym, że ma samolot? - mruknąłem do Marry.
- Nie - odpowiedziała, ewidentnie zaskoczona.
Cóż, przynajmniej nie tylko ja byłem zszokowany.
Szybko pozajmowaliśmy miejsca. Oczywiście Janna wcisnęła się na te obok
Doxella, zupełnie nikogo to nie zdziwiło, ale wszyscy patrzyli z pogardą
na jej tanie próby przypodobania się. Czy czymkolwiek to było.
Pan Vincent - 2017-01-26, 00:10
-
Panienki, proszę pozajmować swoje miejsca, za chwilę zostaną podane
drinki i frytki - Doxell rozwalił się wygodnie na białej skórzanej
kanapie, wyciągając przed siebie nogi. Pozwolił dziewczynom (i Sethowi,
rzecz jasna) rozsiąść się na swoich miejscach i sięgnał po pilota,
naciskając jedyny widniejący na nim guzik.
Z sufitu wysunął się ogromny ekran i... pad. Tak, Doxell zamierzał grać
na play station. Miał parę tyłków do skopania, a do tego mógł pobić
zombie i w ogóle.
Doxell lubił bić zombiaki.
- Zaleca się podróżowanie bez odzienia górnego. Zabrania się noszenia
staników w obręcie siedzeń. - Odezwał się robotyczny głos i Doxell
zarechotał głośno.
- Dobre, nie? - Odezwał się do dziewczyn (i Setha, rzecz jasna). -
Zaprogramował mi to znajomy. Słyszałyście zasady, koleżanki? Proszę
zdejmować staniki, albo nigdzie nie polecimy.
Marry uśmiechnęła się przekornie do Setha i jednym ruchem zrzuciła z
siebie i bluzkę i sportowy stanik. Jej duże piersi zakołysały się
ponętnie, przyciągając natychmiast spojrzenie mężczyzny.
- No dobra, teraz reszta - wychrypiał, uśmiechając się głupio. No, już!
- A Seth? - Zoe zerknęła na chłopaka, wykrzywiając się złośliwie. - Co on powinien zdjąć?
Doxell zastanowił się chwilę, marszcząc brwi.
- Seth będzie mi winny przysługę - odparł, wzruszając ramionami.
Po pokładzie rozległo się głośne "uuuu-u!", ale nikt nie skomentował
tego bardziej. Tylko Janna siedziała w swoim fotelu, obrażona, wciąż nie
zdejmując stanika.
Dziewczyny jak jeden mąż posłały jej mordercze spojrzenie.
Wszyscy spodziewali się, że Doxell zaraz do niej podejdzie żeby ją
pogłaskać i pocieszyć, ale zamiast tego Niemiec obrócił się w stronę
erkanu i... Zaczął grać,całkowicie ignorując blondynkę.
- Ktoś chyba spadł z piedestału - szepnęla Zoe, rzucając Sethowi i Marry porozumiewawcze spojrzenie.
- Lassen Sie uns beginnen! - Wykrzyknął Doxell i rozległ się miły szum silników.
Draco - 2017-01-26, 00:30
Parsknąłem
śmiechem na komentarz Zoe, który dotyczył potencjalnego spadku królowej
z pozycji. Być może było to prawdą, chociaż szczerze w to wątpiłem. Z
jakiegoś powodu była lepiej traktowana i nie zamierzałem o tym myśleć.
Nie zajmowało mnie to więcej, niż krótki uśmiech.
Gdy wystartowaliśmy, mogliśmy już poruszać się po samolocie. Może nie
jakoś specjalnie bardzo, bo przestrzeń nie była wielce duża, ale jednak.
Dwie godziny później, gdy przeczytałem już dwa rozdziały książki,
posłuchałem trochę muzyki i skończyły mi się opcje jak zająć swój czas.
Podróż miała trwać jeszcze jakieś siedem, więc to był znaczący minus, o
którym w ogóle nie pomyślałem, gdy pakowaliśmy się na ten wyjazd. Wyspy
Kanaryjskie były cholernie daleko.
- Mogę zagrać z tobą? - spytałem, opierając się o fotel Doxella, który
był skupiony na tłuczeniu przeciwników. Wyglądało jakby grał w
przetrwanie w Dying Light, ale nie byłem pewny.
Uśmiechnąłem się lekko do niego, gdy na mnie spojrzał.
Pan Vincent - 2017-01-26, 01:03
Obrócił
się przez ramię i uśmiechnął się krzywo, robiąc wystarczająco dużo
miejsca by drobny tyłeczek Setha pomieścił się tuż obok.
- Siadaj, dzieciaku - rzucił przyjaźnie. - Przynieście drugiego pada! -
Wydarł się ponaglająco i zarechotał głośno, gdy jeden z ochroniarzy
przyniósł pada na czerwonej poduszce, niczym pieprzone trofeum.
- To wam się udało - skinął głową w geście uznania, odsyłając kolesia niedbałym machnięciem dłoni.
Odpalił tryb wieloosobowy i zaczęła się gra.
- Dobra, rozjedziemy gości z Czech, strasznie mnie wkurwiają. Masz
zwinne paluszki, nie? - Puścił mu oczko, uśmiechając się w sposób, który
mówił "sam przecież sprawdzałem". - Ochraniaj mnie, ja będę głownym
ogniem. Ogarniasz w ogóle co tu się robi i jak się gra? - Zapytał,
wpatrując się juz tylko w ekran i migające obrazy. - Wiesz, jak się
chodzi, strzela i...
Gracz 2 z drużyny "DoxL" ustrzelił Gracza1 z drużyny "FightCZ"
- O, kurwa. No, proszę.
Draco - 2017-01-26, 01:26
Uśmiechnąłem się lekko, kiedy trafiłem kolejnego przeciwnika.
- No? - parsknąłem śmiechem, przeładowując broń.
Grałem snajperem. Nie byłem nimi wielce wybitny, ale zdecydowanie dawało
mi to największe pole do popisu, jeśli chodzi o drugą linię i obronę
sojusznika. Stałem sobie gdzieś na gzymsie, schowany pomiędzy jakimiś
skałami i obserwowałem otoczenie.
- Na twoje lewo, druga, jest snajper. Nie mogę go zdjąć, jest we mnie
wpatrzony i jak tylko się wychylę, zabije mnie. Spróbuj go zabić. Robię
szum po drugiej stronie.
Gracz 1 z drużyny "DoxL" ustrzelił Gracz 2 z drużyny "FightCZ"
- Dzięki - uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na niego bardzo krótko.
Gracz2 z drużyny "DoxL" ustrzelił Gracz1 z drużyny "FightCZ"
- Chyba mnie nie polubi...
- Hej, co robicie? - Marry zajrzała przez moje ramię kilkadziesiąt minut później.
- Gramy - uśmiechnąłem się lekko, akurat umierając. - Och, szlag. Ale mi dał strzał w głowę. Auć.
- U, nieźle. - Kobieta usiadła półdupkiem na kawałeczku fotela, który pozostał i przyglądała się. - Z lewej, Doxell.
Pan Vincent - 2017-01-27, 15:37
-
Widzę - odpowiedział, przesuwając językiem po wyschniętych wargach.
Miał już ochotę na kreskę, ale postanowił sobie, że zacznie robić
większe przerwy, bo ostatnio zaczął mu się urywać film, a to znacznie
przeszkadzało w interesach. Trochę rzadziej i mniej nie oznaczało
przecież, że wcale.
Mógł poczekać jeszcze... Z pół godzinki. Ta, dokończą partię i przyjdzie czas na "drugie śniadanie".
- Weź mnie osłaniaj, akurat mam takie fajne... rozbryzgowe-ee-scheiBe,
kurwa! Posrało ich czy co? Patrz jak się sadzą, głupie szmaty. Zaraz
je usadzę.
Komunikat o podwójnym zabójstwie zadanym przez Doxella (oczywiście wraz z
pomocą Setha) został przysłonięty przez ogromną piłkę plażową z motywem
jakiegoś pokemona.
- Ej, kurwa, chciałem się popławi... - Urwał, dostrzegając niemalże
nagie i podpite dziewczyny grające w siatkówkę. W samolocie.
- A, chuj. Niech sobie grają - wzruszył ramionami, obracając się z
powrotem do Setha. - Dobrze grasz, gówniarzu. Powtórka? Teraz rozjebmy
polaków. Niech wiedzą, że Niemcy wciąż trzymają nad nimi kontrolę -
zarechotał, wyciągając przed siebie ogromne udo.
- Czekaj, gorąco mi już - wymruczał, zdejmując koszulkę. Marry
poruszyła brwiami w kierunku Setha, patrząc bezwstydnie na kaloryfer
szefa.
- Powiedz mi... - zaczęła, upijając łyk drinka. - Jak ty to robisz, że
nie chodzisz na siłownie a masz takie ciało? Jakbym nie ćwiczyła to
zaraz bym sflaczała jak poduszka pierdziuszka.
Doxell spojrzał na nią zaskoczony i uśmiechnął się, ewidentnie mile połechtany komplementem.
- Ja po prostu już jestem taki śliczny.
Draco - 2017-01-27, 16:37
-
Z takimi opiniami na temat innych narodów lepiej uważać, Doxell. Nigdy
nie wiesz z kim masz do czynienia - parsknąłem śmiechem.
Czasem mnie bawił, może trochę nawet to rozbawienie było nacechowane
litością. Trudno stwierdzić. Doxell był czasem tak bardzo prostacki.
Ciekawiło mnie, czy to dlatego, że ćpał jak pojebany, czy taki już był.
- Cześć, co robicie?
Jeśli ktokolwiek myślał, że nie ma tu już miejsca dla kolejnej osoby,
szybko uświadomiliśmy sobie, że musi się znaleźć, bo Zoe chciała usiąść.
- Gramy - odpowiedziała Marry. - Seth, posuń się.
- Łatwo powiedzieć, nie ma gdzie się posunąć...
Pomiędzy mną, a Marry, czy Doxellem nie było ani odrobiny wolnej przestrzeni, trudno więc było znaleźć miejsce.
- Siadaj na kolanach Doxella.
Spojrzałem na mężczyznę, a że nie zareagował na ten pomysł jakoś źle,
zrobiłem to. Usadowiłem się na jego udach, pozwalając mu, żeby mnie
objął i wygodniej trzymał pada. Finalnie skończyło się tak, że jego pad
był gdzieś w okolicach moich ud, a nawet krocza, a ja opierałem się o
niego lekko.
Zoe zadowolona usiadła sobie na miejsce Marry, a ta przysunęła się do nas bliżej.
- Seth, jakiej jesteś narodowości, tak w ogóle? Nie wyglądasz na Amerykanina.
Spojrzałem na nią, potem na Doxella i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wiem czy przy ksenofobie powinienem o tym mówić.
- Oj przestań. No powiedz.
- Mój ojciec był Amerykaninem. Moja matka to Ukrainka. Z tego co wiem
mamy też trochę genów polskich w sobie. Ale przez większość życia
mieszkałem w Stanach Zjednoczonych. Chyba tylko dwa pierwsze lata
spędziłem na Ukrainie.
Zaczęła się kolejna runda. Usiadłem tak, żeby pozwolić Doxellowi patrzeć
na telewizor. Nie chciałem mieć ślepego strzelca. Nie zdawałem sobie
sprawy z tego, że podczas walki mój tyłek trochę tańczył. Ściskałem
pośladki, gdy była chwila napięcia. Zdaje się, że Doxell to wyczuwał.
Pan Vincent - 2017-01-27, 17:19
Nie był zbytnio zaskoczony, gdy do ich wesołej gromady dołączyła kolejna dziewczyna.
Posunął się jescze trochę do okna, ale nie było czego ukrywać - nie miał
już więcej miejsca. Chciał zaproponować Zoe żeby to ona wcisnęła mu się
na kolana, ale Marry zaproponowała Setha. Nie był wcale ciężki, na
dodatek miło pachniał.
I wszystko wydwało się być naprawdę w porządku... Dopóki ten mały
prowokator nie zaczął mu się kręcić tym tyłkiem w okolicy... W tej dość
drażliwej okolicy.
- Ukraina - mruknął w szyję chłopaka, owiewając ją swoim gorącym
oddechem. - No fajnie. I żaden ze mnie ksenofob, To był zwykły... -
urwał, czując jak w jego spodniach budzi się wzwód. - Żarcik.
Doskonale wiedział, że Seth musiał już wyczuwać jego erekcję (co jak co,
ale nie miał małej pały), ale właściwie mu to nie przeszkadzało. Wręcz
przeciwnie - ocierał się o niego bezczelnie przy każdej dogodnej okazji,
pozwalając by jego fiut coraz śmielej zagnieżdżał się w szczelnie
pomiędzy pośladkami.
- Zjadłabym coś - powiedziała Zoe, kładąc rękę na brzuchu.
Doxell zerknął na rollexa i poczuł jak jego brwi podjeżdżają do góry.
Minęła godzina, a on ani razu nie pomyślał o kreskach!
No, ale i tak nadeszła już wystarczająca pora.
- Chłopaki, zarzućcie mi towarem i przynieście reszcie coś dobrego do jedzenia.
Draco - 2017-01-27, 17:33
-
A może tym razem nie będzie towaru, co? - spojrzałem na niego,
pozwalając tym samym, żeby mnie zabili w grze. Wiedziałem o tym, bywa.
Spojrzałem mu w oczy. Były trochę mętne. Wiedziałem o tym, że to mój
szef, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale to nie oznaczało, że
chciałem jego śmierci. A branie w takich ilościach, w jakich on wciągał w
końcu skończy się albo na złotym strzale, albo na... Sam nie wiem na
czym. Organizm nie jest w stanie wytrzymać długo takiego trucia się.
Uśmiechnąłem się ciepło do mężczyzny, niewymuszenie. Zwyczajnie.
- Zjadłbyś coś porządnego, dobrego. Napił się wina. Poszedł do łóżka,
pieprzył się bez żadnego kwasu w sobie. To brzmi chyba trochę lepiej,
niż wieczny haj, który nie jest już niczym specjalnym dla ciebie, co?
Pogłaskałem go lekko po ramieniu i mrugnąłem do niego, wracając spojrzeniem na ekran.
- Snajper za tobą, uważaj.
Pan Vincent - 2017-01-27, 23:25
- Nie będzie towaru - powtórzył wolno, jakby Seth zwrócił się do niego właśnie w obcym języku.
Zamrugał i w ostatnim momencie pozbył się snipera, wygrywając tym samym
kolejną rundę. Wzruszył ramionami, zastanwiając się głębiej nad sensem
wypowiedzi chłopaka.
- Zróbmy tak - powiedział wreszcie, uśmiechając się pod nosem.
Uśmieszek ten zwiastował zazwyczaj bardzo dobre, albo bardzo złe rzeczy
(w zależności od sytuacji odbiorcy). - Ja nie wciągnę dzisiaj żadnej
kreski, a ty i Marry pójdziecie ze mną na kolację, a potem przejdziemy
do reszty, o której wspomniałeś.
Marry zaśmiała się głośno i pokręciła głową, ale nie skomentowała propozycji w żaden inny sposób.
Za to z tyłu dało się słyszeć głośne "ja pierdolę", a potem ktoś czymś rzucił.
Doxell miał wrażenie, że dobrze wiedział kto i czym rzucił. Znał odgłos rzucanego iphona.
I znał też bardzo dobrze Jannę.
Draco - 2017-01-27, 23:45
- W porządku, umowa stoi - odparłem, uśmiechając się lekko do mężczyzny. - Dobry strzał. Jestem z ciebie dumny.
Kilka kolejnych godzin spędzaliśmy na zmianę na jedzeniu, rozmawianiu ze
sobą, czytaniu i graniu w gry. Udało mi się nawet zdrzemnąć.
Gdy w końcu wysiedliśmy z samolotu, było jasno i gorąco. Czas minął
nieubłaganie, ale nie odczuwaliśmy tego. Możliwość odetchnięcia świeżym i
ciepłym powietrzem była czymś niezwykłym. Nigdy nie spodziewałem się,
że powietrze może pachnieć zupełnie inaczej. Tutaj tak było.
Gdy wyjeżdżaliśmy z Nowego Jorku był środek południa podczas chłodnej
zimy. Przylecieliśmy i był znów środek południa, ale tym razem gorące
lato, pełne wilgoci, jazgotu mew nawet jeśli nie byliśmy na plaży. Chyba
podobało mi się to miejsce.
Zostaliśmy przetransportowani do hotelu. Przepraszam, do pałacu. Wiem, że to hotel, ale to miejsce wyglądało absolutnie bajkowo.
Złoto kapało zewsząd, marmur lśnił, mewy słychać było wszędzie, a
chłodniejsza bryza płynąca z oceanu, który był tuż obok wlatywała do
każdego pomieszczenia tej budowli, pieszcząc ciepłem, świeżością i...
Jezu.
Rozglądałem się w kółko, będąc absolutnie zachwyconym. Tu było absolutnie pięknie.
- Chyba jesteś zachwycony - usłyszałem Marry, która pojawiła się
zupełnie znikąd. Dzierżyła w dłoni kartę magnetyczną, która miała nas
wpuścić do pokoju. - Będziesz ze mną w pokoju?
- Jasne... I jasne... Jak tu pięknie. Cholera jasna...
Pan Vincent - 2017-01-28, 00:46
Najedli
się udek kurczaka, ryżu i sałaty w sosach, których nazw Doxell nawet
nie starał się zapamiętywać. Nic dziwnego, że impreza naprawdę się udała
i trwała dopóki lot nie stał się tak nieznośnie nudny, że wszyscy po
prostu posnęli.
A Doxell nie wciągnąl ani jednej kreski. Nawet cholernej połówki.
I jakoś żył, mimo, że trochę go świerzbiło. Troszeczkę. No, ale obiecał za wizję cudnego trójkącika, wolał tego nie spieprzyć.
Dziwnie było widzieć sam środek dnia, kiedy... No, wylatywali o tej
samej porze, a takie rzeczy zawsze kończyły się swoistego rodzaju "mind
fuckiem".
- Dobra, dupeczki - wychrypiał, zaciągając się mocno lucky strikiem.
Wypuścił resztkę siwego dymu nosem i porzucił niedopałek przed wejściem
do hotelu. Ochroniarz spojrzał na niego bykiem, ale wystarczył jeden
uśmieszek Doxella, by facet zrozumiał z kim miał do czynienia. - Idźcie
do siebie, za dwie godziny widzimy się na plaży.
Wziął prysznic, przebrał się w plażowe kąpielówki (cholernie ciasne, bo w
innych nie zwykł pływać), napił się trochę szampana wartego tysiąc
dollców i zszedł na dół, oczekując swoich pracownic.
I pracowników. Cholera, im bardziej poznawał tego Setha, tym bardziej
zaczynał go lubić, tak po prostu i po ludzku. Dzieciak był naprawdę
fajny.
- O, cholera - Marry złapała Setha za rękę, uśmiechając się samym
kącikiem ust. - Dobra, Seth, można o nas mówić, że idziemy się kurwić z
własnym szefem, jasne. Ale widziałeś jaki on ma tyłek?
Wskazała podbródkiem na Doxella, opierającego się nonszalancko o kontuar i poruszyła sugestywnie brwiami.
- Za taki wyjazd dałabym nawet jakiemuś staremu dziadowi, mówię ci. To
będzie cholernie przyjemny interes. - Puściła mu oczko i pomachała
mężczyźnie w kokieteryjny sposób.
Draco - 2017-01-28, 01:00
Parsknąłem śmiechem, obserwując zachwyt Marry.
- Wyglądasz, jakbyś pierwszy raz go widziała półnago.
- W zasadzie, to tak jest. Nigdy przedtem z nim nie pieprzyłam się. Nie
dostałam nawet takiej propozycji - mruknęła dziewczyna, ciągnąc mnie za
rękę w kierunku basenu, gdzie wszyscy już czekali.
Szliśmy w pewnej niezbyt dużej odległości od Doxella.
- Jak to? Przecież noc sprawdzająca cię w tym fachu...
- Był na niej. Owszem. Ale to nie z nim uprawiałam seks. Mamy takiego
faceta do sprawdzania nowych nabytków, Jeffersena... Chyba tak się
nazywał. Ochroniarz Doxella.
Patrzyłem na dziewczynę zupełnie zaskoczony. Jak to? Byłem święcie
przekonany, że Doxell sprawdza tak każdego. Zubba tak robił. Przede
wszystkim dlatego, że był obleśnym zbokiem i nikt by mu nie dał z dobrej
woli lub za darmo, ale jednak.
- Myślałem, że noc z Doxellem to zupełna norma.
- Nie. W zasadzie tylko ty i Janna mieliście taką. Nie słyszałam o nikim więcej.
Podróż na plażę, która była dosłownie tuż obok hotelu minęła szybko -
niecałą minutę później dotykaliśmy stopami przyjemnego piasku, który nie
wiedzieć dlaczego był biały. Absolutnie biały.
Słyszałem o tym, że w tych rejonach bardzo często wygląda on trochę mało
zachęcająco, bo ma ciemną barwę, ale tutaj - bialutki. Strasznie
dziwne.
Dziewczyny od razu zaczęły grać w siatkówkę i gdy zostałem zaproszony do
tej zabawy przez Zoe, chętnie skorzystałem. Janna, będąca w drużynie
przeciwnej wygięła do mnie usta z bardzo niemiłym uśmiechu, wrednym.
Odwdzięczyłem jej się kpiąco. Była zabawna i zupełnie nie rozumiałem o
co jej chodzi. Była aż tak nierozsądna, że spodziewała się upadku swojej
władzy? Czy po prostu chodziło o Doxella, którego kochała, ale nie
miała odwagi mu tego powiedzieć, bo była tylko dziwką? Trudno było mi
wybadać teren, skoro nie rozumiałem o co chodzi.
Szybko ścięła piłkę tak, aby ta poleciała na mnie. Kochałem siatkówkę,
więc akurat w tym mnie nie ograsz, panienko. W wszystkim innym - droga
wolna, jestem beznadziejny. Ale nie w siatkówce.
Uratowałem tę piłkę, rzucając się na podłoże i odbijając ją ledwo co.
Dziesięć minut później małe drobinki piasku były wszędzie - zarówno na
mojej skórze, jak i na moich włosach, a nawet w kąpielówkach. Nosiłem te
trochę luźniejsze, ale nie z rodzaju surferskich. Były w jakieś palmy.
- Dobra, mam dosyć. Idę się pomoczyć - mruknąłem, idąc do wody. Ciepła
woda obmyła moje stopy, sprawiając, że uśmiechnąłem się lekko.
Pan Vincent - 2017-01-28, 16:05
Doxell obserwował wszystkie półnagie dupeczki, grające w siatkówkę, sącząc sobie powoli drinka.
Zoe miała świetny tyłek - te jędrne pókule tak uroczo podskakiwały przy
każdym jej podskoku lub serwie, że Doxell miał ochotę do nich podejść i
zrobić z nimi brzydkie, brzydkie rzeczy.
Z kolei Marry miała zajebiste cycki. Nie sztuczne, a jednak duże i
okrągłe, idealne na dłoń, nawet na jego wielką łapę. To było niezłe
dokonanie.
Przesunął spojrzenie po Jannie, wzdychając pod nosem. Ech, ta Janna. No,
była prześliczna, nie mógł zaprzeczyć. Tylko dlaczego musiała mieć przy
tym tak kurewsko zepsuty charakter?
Zachciało mu się nagle poczytać książkę. Kiedy ostatnio miał na coś takiego ochotę? Kiedy miał na coś takiego czas?
Ostatnio jego życie ograniczało się tylko do ćpania, strzelania i... Chyba niczego więcej. Kasa, jasne.
Tego roku zarobił mnóstwo kasy, naprawdę. Ale ile przy tym stracił czasu?
- Powinenem wciągnąć - odezwał się do ochroniarza, wykrzywiając usta w
kpiącym uśmiechu - zaczynam rozmyślać o życiu. To nie jest dobry znak,
Davidson.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy i posłał Doxellowi zdumione spojrzenie.
- Pan pamięta moje nazwisko - powiedział, jakby to była najbardziej
niezwykła rzecz pod słońcem. Doxell zjechał go nieprzyjemnym spojrzeniem
i parsknął śmiechem.
- Jesteś chory, głuchy czy po prostu głupi, Davidson? Pracujesz u mnie
pięć lat, to chyba, kurwa, oczywiste, że będę znał twoje nazwisko.
- Oczywiście, panie Raterhand. Co do... Działki, zaraz przyn...
- Nie, nie. Obiecałem dzisiaj dwóm dupeczkom, że nie pociągnę, żeby to
one pociągnęły mnie co innego. Interesy, rozumiesz - uśmiechnął się
dwuznacznie.
- Jasna sprawa, panie Raterhand - ochroniarz skinął głową i powrócił do patrolowania okolicy.
Bezpieczeństwo jego dziwek stanowiło podstawę.
Draco - 2017-01-28, 17:11
Każdy
z nas był trochę przymulony. Wynikało to z zmiany czasowej. Dla nas był
już kolejny dzień, chociaż tak naprawdę ciągle był ten sam. To była
godzina, telefon doskonale mi to pokazywał, w której kładłbym się spać,
tymczasem nie mogliśmy się nawet zdrzemnąć, bo nie byłaby to drzemka. Na
szczęście trochę odpoczynku w samolocie sprawiał, że funkcjonowałem,
ale i tak mogłoby być lepiej.
Nadszedł czas kolacji. Wszyscy jedli w restauracji tego cudownego
hotelu, ale nie ja. Ja, wraz z Marry w wspólnym pokoju przygotowywaliśmy
się na kolację z Doxellem.
Nie zamierzałem znów nakładać obcasów - nie miałem ich ze sobą nawet.
Tym razem postawiłem dużo bardziej na mój naturalny, dość uroczy wygląd.
Zdaje sobie sprawę z tego, że nie wyglądam jak typowy mężczyzna. Kogo
to obchodziło?
- O nie. Nie, nie, nie... - usłyszałem z łazienki. - Niech to szlag!
- Co się stało? - spytałem, marszcząc brwi przed lustrem. Próbowałem poprawić kołnierzyk koszuli.
Marry wyszła z łazienki, ewidentnie niezadowolona.
- Dostałam okres. Niech to szlag jasny trafi, dlaczego akurat teraz?!
- A nie masz regularnej miesiączki?
- Mam. Ale zapomniałam przez ten wyjazd, że to dzisiaj i... Ech.
- Pójść po podpaski?
- Nie, mam tampony ze sobą. Po prostu chciałam tego seksu z Doxellem.
Usiadłem obok dziewczyny, szturchając ją ramieniem.
- Nie przejmuj się, jeszcze będziesz miała okazję.
- Ta... Przepraszam, ale będziesz musiał iść sam. Nie narażę was na brodzenie w morzu czerwonym.
Parsknąłem śmiechem.
Umówiliśmy się przed wyjściem z hotelu. Gdy się tam pojawiłem, Doxell już był, stał. I czekał na nas.
- Marry nie przyjdzie. Dostała okresu i niestety... Ale poprosiła mnie,
żebyś obiecał, że będzie miała jeszcze okazję pójść z tobą do łóżka.
Uśmiechnąłem się do mężczyzny, doceniając to, jak wyglądał. A wyglądał
bardzo dobrze. Przyglądałem mu się, aż w końcu postanowiłem powiedzieć
coś na ten temat.
- Nie ćpanie cholernie ci służy. Od razu wyglądasz milion razy lepiej. Zaczynasz mi się nawet podobać.
Pan Vincent - 2017-01-28, 17:20
Doxella
zmartwiła wieść o tym, że Marry nie będzie mogła mu towarzyszyć
dzisiejszej nocy. Musiał przyznać, że zdążył się już napalić na ten
trójkącik.
Nie mniej jednak, towarzystwo Setha też nie należało do najgorszych.
Dzieciak był uszczypliwy i strasznie pyskaty, ale... Och, miał swój
urok. Ta dziewicza buźka z dużymi oczami i wargami, w które miało się
ochote zatopić kutasem po pierwszym zerknięciu.
Chrząknął i wykrzywił wargi w łobuzerskim uśmiechu, nadając swojemu obliczu całkiem przyjaznego wyrazu.
- Wystarczy włożyć garnitur i już ci się podobam? - Wymruczał,
obejmując go jak gdyby nic w pasie. - Mogłeś powiedzieć od razu,
nosiłbym go nawet do łóżka.
Puścił mu oczko i pociągnął go w stronę kamiennej dróżki, prowadzącej
bezpośrednio do vipowskiej loży i skrzydła jadalnego, znajdującego
się... Pod wodą.
Można było jeść kolację, oglądając rybki i glony: Doxell wiedział, że laski (no i "Sethy") szalały za takimi rzeczami.
- Muszę przyznać, że ty też całkiem nieźle wyglądasz w męskim wdzianku -
odezwał się, kiedy kelner odprowadził ich do pięknie zastawionego
stolika. Od razu sięgnął po kieliszek z winem i upił z niego
orzeźwiający łyk, krzywiąc się nieznacznie. Nie lubił wina, ale dostał
je w prezencie od właściciela hotelu, i byłoby po prostu bezczelnym
odmówić jego wypicia.
Nie zamierzał się powtarzać i rozwodzić nad pięknem dzieciaka. Seth
musiał wiedzieć, że Doxell miał do niego słabość. Przecież nasłuchał się
tego ich pierwszej nocy.
- Jak ci się tutaj podoba? Zadowolony z miejsca, które wybrałem?
Draco - 2017-01-28, 17:32
-
Gdybym wiedział, że pójdziemy razem na kolację, wziąłbym ze sobą jakieś
damskie ciuszki. Wiem, że je lubisz. Ale nie wiedziałem o tym, więc
pozostaje ci cieszenie się mną - parsknąłem śmiechem, pozwalając się
objąć i prowadzić.
Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego, jak jedzenie kolacji pod
wodą w internecie. I nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę to na żywo,
jak błękitna woda ukazuje wszystko. Ryby pływały nad nami, zachodzące
już powoli słońce pochłaniane było przez wodę i to wszystko wyglądało
tak pięknie.
- Co do ciebie w garniturze, tak, dobrze w nim wyglądasz. Ale nie chodzi
tylko o to. Twoje oczy są mniej mętne. Bardziej bystre. Nagle wiem, że
rozmawiam z człowiekiem, który myśli, a nie z amebą, która jest na
prochach. Wszyscy lubią wykształconych, mądrych ludzi, z którymi można
porozmawiać. Wiedza jest seksowna. I kiedy w końcu to ty patrzysz na
mnie, a nie prochy... Jest świetnie - uśmiechnąłem się, siadając do
stołu.
Sięgnął po wino i pijąc także lekko się skrzywił.
- Nie przepadam za winem, ale to jest nawet znośne.
- Jak ci się tutaj podoba? Zadowolony z miejsca, które wybrałem?
- Żartujesz? Nie słyszałeś moich wiecznych zachwytów? Nie mogę przestać
wgapiać się we wszystko, co mnie otacza. Czasem mam wrażenie, że
zachowuję się jak durna siksa, która nie może powstrzymać emocji, ale
się staram!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Piękne miejsce. Widziałem je dotychczas tylko w internecie i móc
widzieć to wszystko na żywo. Dziękuję za to. To naprawdę miłe, że
postanowiłeś zrobić dla nas wakacje.
Dotknąłem lekko jego dłoni, tylko na chwilę, ulotny moment.
Pan Vincent - 2017-01-28, 17:45
Doxell
uśmiechnął się lekko, ale tym razem zrobił to po to by ukryć emocję,
której nie doświadczył od wieków, naprawdę. Było to tak głupie i
żenujące, że nie potrafił sobie nawet wyobrazić co by było gdyby ktoś z
jego współpracowników, wrogów, znajomych, ktokolwiek, zobaczył go
takiego: uśmiechającego się z poczuciem zawstydzenia wywołanego przez
komplement.
Tak miły i swobodny, taki... Dobry.
Postanowił jednak nie skomentować wypowiedzi swojego towarzysza, bo nie
przychodziły mu nawet do głowy słowa, które mogłyby do niej pasować.
Prochy były nieodmienną częścią zawodu alfonsa i stałym elementem
przetrwania kiedy chciało się utrzymać na topie śmietanki towarzyskiej
ciemnego rynku. Na dobrą sprawę, Doxell zdązył się już do nich
przyzwyczaić i nie myślał o tym, że bierze ich trochę za dużo. Nie
myślał o tym, że niszczyły mu ciało i pewnego dnia przyjdzie taki
moment, że pożałuje każdej kreski.
Bo kiedy było się Doxellem, w ogóle nie zachodziła potrzeba by planować
swą przyszłość, skoro każdy dzień był niepewny, skoro perspektywa jutra
była tylko obietnicą harcerza ze skrzyżowanymi palcami.
Westchnął i pokiwał głową, wyraźnie zadowolony z wywodu o pięknie hotelu
i okolicy. Cieszył się, że Sethowi sie tu podobało. Dzieciak był
ostatnio wyjątkowo przygaszony i zobaczenie go teraz takim uśmiechniętym
i odprężonym, sprawiało mu przyjemność.
- Zasłużyliście sobie. Nie lubię dusznej atmosfery w swoim przybytku, a
trochę dobrego powietrza powinno załatwić sprawę. Odpalił sobie
papierosa i skinął głową na kelnera, który natychmiast podał mu
popielniczkę (pomimo wielkiego znaku zakazu palenia), a potem przyjął od
nich zamówienia.
Doxell nie zamówił sobie niczego dużego, bo uniemożliwiał mu to głód,
którego z kazdą chwilą coraz trudniej było mu się pozbyć. Ukrywał to
jednak bardzo dobrze pod maską opanowania i odprężenia. Wiedział, że
warto było się przemęczyć, czuł to w kościach. I kutasie.
- Pytałem się ciebie co studiujesz? - Zapytał, strzepując popiół i
poprawiając ułożenie serwetki. - Nie jestem w stanie sobie tego
przypomnieć, a wydaje mi się, że to mogło być całkiem interesujące. W
końcu jesteś bystry i wygadany... Prawo? - Spróbował zgadnąć,
przechylając lekko głowę. Odrzucił nieposłuszne pasma ciemnych włosów z
okolicy oczu i zerknął na Setha, kiwając z wolna głową.
- Pasowałbyś mi na prawnika.
Draco - 2017-01-28, 18:03
-
Pytałeś - potwierdziłem, uśmiechając się lekko do niego. - Prawnik
dziwka. To byłoby niezłe, ale chyba brakowałoby mi wiarygodności.
Zarządzanie.
Nie byłem za bardzo głodny, więc moim zamówieniem była tylko sałatka i
mały deser. Nie mogłem nie skusić się na cream brulee. Co poradzić.
- Jak to się stało, że jesteś alfonsem? Raczej wątpię, że jako mały chłopiec stwierdziłeś, że będziesz prowadził burdel.
Kelner po chwili przyniósł nasze małe zamówienia, spytał, czy dolać wina, a kiedy otrzymał uprzejmą odmowę, odszedł.
Zacząłem szperać po kieszeniach, szukając papierosa. Od kilku miesięcy,
niestety, wpadłem w nałóg ich palenia. Uspokajało mnie to, wyciszało.
Sam nie wiem, dlaczego na to pozwoliłem. Może dlatego, że cisza w moim
zawodzie to rzecz bardzo ulotna, znikająca. Odprężenie przychodzi bardzo
rzadko.
Niestety fajek nie było. Sięgnąłem więc przez stół i posyłając
przepraszający uśmiech zabrałem mu papieros z ust. Zaciągnąłem się nim
raz. Odetchnąłem, przymknąłem powieki i zaciągnąłem się drugi, aby po
chwili oddać mu szluga.
- Przepraszam. Zapomniałem swoich z pokoju - uśmiechnąłem się raz jeszcze, upijając większy łyk wina.
A później wziąłem kęs sałatki. I była nieziemska.
Pan Vincent - 2017-01-28, 19:44
Doxell
pozwolił odebrać sobie papierosa, by z chorą fascynacją popatrzeć jak
wargi Setha zaciskają się niedbale na ustniku i wypuszczają dym w
gęstych, zbitych kłębach. Wyobraził sobie na tych wargach krwistą
czerwień, tę z rodzaju najbardziej kurewskich. Wyobraził sobie jej ślad
na swoim kutasie. Nie, na papierosie. Tak, papierosie. Myślał o
papierosie.
Wreszcie Seth oddał mu go z powrotem. Doxell uśmiechnął się krzywo,
starając się wygonić z głowy brzydkie myśli. Nie wiedział dlaczego ten
obraz tak na niego podziałał, to z reguły mu się nie zdarzało.
Widział zbyt wiele rzeczy i miał w życiu zbyt wiele tyłków by tracić dla kogoś głowę, ale te usta...
Do kurwy nędzy, te usta były naprawdę...
- Wiesz - zaczął mrukliwie, pochylając się nad stołem, by zrównać się z
blondynem poziomem oczu. Spojrzał w szare tęczówki bez choćby cienia
skrępowania. - Coś mi mówi, że powtórzymy jeszcze nie raz nasze małe
spo...
- Cześć - usłyszał nagle dobrze znajomy głos i odwrócił wzrok od Setha, przenosząc go na Jannę.
Która wyglądała tak kurewsko dobrze, że natychmiast zrobiło mu się
twardo w spodniach (choć i chwilę wcześniej nie miał tam wcale tak znowu
miękko).
- Słyszałam, że Marry nie mogła się zjawić, więc przyszłam ją zastąpić -
dziewczyna uśmiechnęła się do nich obu zadziwiająco ciepło i uroczo. -
Nie będzie wam to przeszkadzało?
- Nie - odpowiedział natychmiast Doxell, odprowadzając jej tyłek
wygłodniałym wzrokiem, gdy podsuwał ją wraz z krzesłem. - Ani trochę. A
tobie, Seth?
Janna zachichotała wdzięcznie i wlepiła w blondyna poprawione kreską
spojrzenie. Wyglądała przecudownie i wiedziała o tym, wykorzystując ten
fakt jak tylko mogła.
- Nie będziecie się nudzić - odparła lekko, wzruszając ramionami. - Zapewniam.
Draco - 2017-01-28, 20:02
Przez
chwilę zdawało mi się, że naprawdę mam zwidy, kiedy Janna stanęła przed
nami. Ubrana była w dość długą, lejistą suknię, która otulała jej
ciało, doskonale pokazując wszelkie atuty, jakie posiadała.
A pomimo jej cholernie chujowego zachowania nie mogłem odmówić jej wdzięku i wyglądu, bo była piękną kobietą.
- Nie potrzebuję zastępstwa, zmęczę go za nas dwoje - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Łyżka zatopiła się w kremie brulee, by za chwilę trafić do moich ust.
Nie, nie robiłem tego w żaden wyzywający sposób, czy specjalnie
seksowny. Nie musiałem.
- I będę w tym naprawdę zajebisty.
Poczułem dłoń na mojej ręce i spojrzałem na Jannę. Cholera mała, umiała grać.
- Powinniśmy się pogodzić. A najlepiej godzi się w łóżku, prawda?
Uśmiechnąłem się do niej. Oj, ile cwaniactwa było w mojej mimice twarzy, nie chciałem wiedzieć.
A więc chciałaś się ze mną pieprzyć, słońce. To znaczy, chcesz
powstrzymać mnie przed pieprzeniem się z nim, tym samym dając mi siebie i
jego.
- Jesteś piękną kobietą. A ja doceniam każde piękno. I skoro chcesz być dzisiaj naszą księżniczką, będziesz nią. Prawda, Dox?
Oblizałem usta, zupełnie bez udziału własnej woli. Janna musiała
przygotować się tylko na jedno. Na emocje, które jej zagwarantujemy. Czy
przeżyje to, jeśli okaże się, że jestem naprawdę niezły?
Pan Vincent - 2017-01-28, 20:17
-
Jasne - odparł, dopijając ostani łyk niedobrego wina. Pozwolił Jannie
zamówić pucharek lodów i butelkę szampana, którą opróżnili wspólnie w
zbyt krótkim czasie.
Jego spojrzenie nieustannie wędrowało do głębokiego dekoltu dziewczyny,
tylko po to żeby zaraz wrócić do ust Setha. I tak w kółko.
To zaczynało być trochę męczące.
-...zmieniłam zamki, ale i tak mnie nękał - opowiadała Janna,
odkładając wylizaną łyżeczkę na pusty talerzyk. - Więc po prostu się
wyniosłam. - Wzruszyła ramionami w wyjątkowo elegancki sposób, i Doxell
pomyślał, że gdyby nie fakt, że dobrze znał tę dziewczynę, to bez trudu
dałby się nabrać, że to sama pieprzona królowa Anglii. Potrafiła być
cholernie... Wytworna, kiedy tylko chiała.
- No dobrze - Doxell pochylił się, obniżając głos do przesyconego
pożadaniem pomruku - uważam, że możemy już iść do mojej sypialni. Tu
macie kartę - podsunął im kawałek plastiku, wykrzywiając usta w wiele
obiecującym uśmiechu.
- Kiedy wejdziecie do mojego pokoju, rozbierzecie się ładnie i
skierujecie się do pomieszczenia po lewej. Wejdziecie do jaquzzi i
będziecie tam na mnie grzecznie czekać. Nie dotykając się.
Poinstruował ich dokładnie, spoglądając im przy tym w oczy.
- Dołączę do was za piętnaście minut - dodał i wstał od stołu, kierując się do drzwi z wielkim napisem "STUFF ONLY".
Sypialnia Doxella była wielka i urządzona w takim stylu, że nie było
szans by się nią nie zachwycić. Janna pozwoliła by to Seth otworzył
drzwi, przechodząc obok niego z lekkim uśmiechem. Rozejrzała się wokół i
przesunęła dłonią po ramie ogromego łożka, zdejmując powoli jedną z
długich rękawiczek. Pozwoliła by opadła na ziemię i obróciła się wolno
przez ramię, spoglądając na blondyna.
- No i co tak stoisz? - Odezwała się chłodno, wręcz wzgardliwie, choć
śliczny uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Pokaż mi czym takim on się
tak ekscytuje. - Podeszła do niego wolno, zostawiając za sobą druga
rekawiczkę. - Nie spodziewam się, że masz dużo w spodniach - wruszyła
ramionami, zaciskając dłoń na jego keljnotach. Nie mocno, ale i nie
lekko, za to wyjątkowo bezczelnie i w jakiś chory sposób kokieteryjnie. -
Ale mniemam, że przynajmniej tyłek masz niezły. Pomóż mi z tym -
zażądała, wskazując na rząd drobnych haftek ciągnących się równym rzędem
przez plecy.
Draco - 2017-01-28, 20:29
-
Oj Janna... Uwielbiam cię - parsknąłem śmiechem, gdy byliśmy już w
sypialni Doxella. Tylko ja i ona. Stałem za nią i rozpinałem jej piękną
suknię. - Magia, która leży we mnie to nie sprzęt, którym dysponuję. Bo
ten jest mizerny, ustalmy to. Zresztą Doxell to domina, on to uwielbia.
Nie miałbym nawet szans wykorzystać zacnych rozmiarów - szepnąłem jej w
ucho. Gorące powietrze otuliło też szyję, powodując, że włoski stanęły
jej dęba. To był miły widok.
- Magia, która leży we mnie to to, jak czuję mojego kochanka. Dziś będę
tylko dla ciebie i dla niego. I niech to szlag, bardziej cieszę się z
ciebie, niż z niego - uśmiechnąłem się do niej, gdy na mnie spojrzała
tym lodowatym spojrzeniem. - Zdziwiona? Ja trochę też. Ale jesteś
królową lodu. Wyniosła, przekonana o swojej wartości. I dobrze. Nikt nie
będzie cenił cię bardziej, niż ty sama siebie. Jesteś piękna, mocno
stąpająca po ziemi. Bierzesz to, co chcesz i wściekasz się, gdy tego nie
dostajesz. I to też jest wspaniałe. Zdobyć ciebie jest trudniej, niż
zdobyć jego. Rozgryźć ciebie jest trudniej, niż rozgryźć jego. I to ty
jesteś moim dzisiejszym wyzwaniem. A ja lubię wyzwania - ucałowałem ją
lekko w szyję, gdy jej suknia była już rozpięta.
Pod nią nie miała już nic. Po miękkim ciele materiał zsunął się
błyskawicznie i pokazał wszystko. Niemalże nieskazitelna skóra.
Uśmiechnąłem się, gdy wyszła z sukni, która leżała już na ziemi.
Spojrzała na mnie z pogardą, a ja uśmiechnąłem się jeszcze bardziej i
zacząłem rozpinać guziki koszuli.
Robiłem to dość powoli, a ona ciągle patrzyła. Chwilę później koszula
leżała na ziemi, pasek od moich spodni również, a także spodnie.
Zsunąłem bieliznę, którą na sobie miałem i skarpetki i nagi pociągnąłem
ją za dłoń. Oboje poszliśmy do jacuzzi.
Pan Vincent - 2017-01-28, 22:45
Usta Janny wygięły się w uśmiechu, który nie sięgał oczu.
- Nic jeszcze nie wiesz o Doxellu - powiedziała cicho, pozwalając mu
się poprowadzić do łazienki tak pięknej, że na chwilę zabrakło jej tchu.
Po kazdej ścianie pięly się egzotyczne rośliny, podłoga była
podgrzewana od spodu, a na suficie znajdowało się ogromne lustro.
- Całkiem nieźle - przyznała, pochylając się lekko by sięgnąć do zapięć
wysokich szpilek. Ściągnęła je z gracją pieprzonej bogini i zajęła
miejsce w wodzie, nie powstrzymując pomruku przesyconego prawdziwą
przyjemnością. Woda była wprost idealna - gorąca i buzująca jak cholera,
podrażniając wszystkie mięśnie. Przymknęla powieki i odchyliła głowę,
przygotowując się mentalnie na dobry seks.
Z Doxellem każdy seks był naprawdę dobry. Ten wielki skurwiel potrafił
wyczyniać takie rzeczy, że mało kto w ogóle potrafiłby sobie coś takiego
wyobrazić.
Kiedy Seth zajął miejsce obok niej, oparła jedną z małych, zgrabnych
stóp o jego pierś. Wyczuwała pod palcami wyjątkowo delikatne mięśnie,
które - ku jej największemu zdziwieniu - okazały się naprawdę miłe w
dotyku.
- Masz papierosa? - Zagadała, rozglądając się za czujnikami dymu.
Powyłączali je chyba, skoro to właśnie Doxell miał mieszkać w tym
poko...
- Ja mam - Doxell pchnął drzwi łazienki, posyłając swoim kotkom krzywy uśmiech. - Zaraz podam.
Dostrzegł spojrzenie, które posłała mu Janna. Dostrzegł jak otwiera
oczy, które błyskają w ten sposób, który tak uwielbiał. A potem tuż pod
oczami ukazał się równie cudowny uśmiech.
- Dobrze się beze mnie bawiliście? - Zapytał, rzucając marynarkę gdzieś
za siebie. Wyszedł z butów i ściągnął skarpetki, a potem zajął się
odpinaniem guzików koszuli.
Nie śpieszył się, zupełnie nieskrępowany zarówno czynnością co ich
spojrzeniami. Lubił takie zabawy, lubił podchody przesycone erotyzmem i
pożądaniem. Takie zabawy zawsze kończyły się świetnym finałem,
najlepszym.
W końcu stanął przed nimi nagi, jak go stworzono i ściągnął z górnej
półki paczkę fajek i popielniczkę. Położył je na brzegu i wszedł do
wody, siadając pomiędzy swoimi zabaweczkami.
Janna natychmiast przylgnęła do niego, przesuwając małą rączką pojego
klatce piersiowej. Doxell zamruczał i sięgnął po fajka, odpalając go
sobie niedbale. Zaciągnął się mocno i wystawił rękę, oczekując odbioru
fajka.
Dłonie Setha i Janny zetknęły się, kiedy jednocześnie sięgneli po
papierosa. Doxell zaśmiał się głośno, gdy Janna wyrwała mu fajka,
wsadzając go sobie bezczelnie między wargi.
- Byłam pierwsza - wzruszyła ramionami i posłała Sethowi wredne spojrzenie, które w jakiś sposób było jednak przesycone żartem.
Draco - 2017-01-28, 23:36
-
Jest piękna - mruknąłem, rozglądając się po pomieszczeniu. A gdy
znalazłem się w wodzie, sam także musiałem mruknąć z zadowolenia.
Przymknąłem powieki, czując, jak gorąca woda, która mnie masuje
absolutnie ma nade mną władzę i jak rozluźniam się.
A tuż po chwili pojawił się Doxell, który urządził nam miły pokaz.
Uśmiechnąłem się lekko, przyglądając mu się bez cienia zawstydzenia.
Raczej głównie na mojej twarzy było zainteresowanie.
Czy mało wiem o Doxellu? To było dość oczywiste. Ile razy rozmawiałem z
nim? Jak niewiele czasu spędziliśmy wspólnie, jak niewiele czasu miałem
ochotę spędzić z nim czasu? Zazwyczaj był zabiegany, zaćpany tak bardzo,
że nawet nie wiedział jak się nazywają jego pracownicy. Zdarzyło się,
gdy nazwał Zoe "Sołi". Nie, nie żartuję.
A teraz stał przede mną mężczyzna o w miarę klarownym spojrzeniu.
Patrzył na nas i widział nas, a nie dziwne mary, które podyktowały mu
narkotyki. I z jednej strony sam bałem się tego, co zaproponowałem - bo
co, jeśli on stwierdzi, że bez narkotyków nie jestem tak drogi, tak
warty tego, żeby mnie trzymać? Co, jeśli zostanę bez roboty? Nie miałem
do kogo wrócić, Zubbo nie żył i zabił go ten człowiek, przede mną.
Nie byłem taki, że od razu lgnąłem do Doxella. Nie, raczej nie. Janna
oplotła go jak meduza, a ja raczej rozkoszowałem się wodą. I nie
zdążyłem zdobyć fajka, nie byłem taki, żeby go wyrywać.
- Byłaś pierwsza - przyznałem, uśmiechając się lekko do niej.
Głaskałem udo mężczyzny pod wodą, co było dość dyskretne, biorąc pod
uwagę fakt, jak bardzo Janna przylgnęła do niego od razu. Gdy dostałem
papieros w swoje dłonie, był niemalże cały wypalony. Zostały może dwa
buchy, czy trzy, które wziąłem. Rozkoszowałem się dymem, a kiedy bąbelki
trafiły na jakąś spiętą część mojego ciała mruczałem z zadowolenia.
Poczułem gładką nogę na swojej dłoni. Przestałem więc głaskać mężczyznę i
zacząłem Jannę. Zostałem przytulony do Doxella, więc oparłem o jego
ramię głowę, mrużąc powieki. Było mi tak dobrze, tak bardzo mnie to
rozleniwiło...
Ale chciałem, żeby Doxell dostał nagrodę. Nie ćpał. A przynajmniej nie
byłem w stanie tego jakoś stwierdzić. Wyglądał w końcu normalnie,
normalnie się wypowiadał i był całkiem sympatyczny cały dzień.
Podniosłem się, spoglądając na Jannę.
- Podnieś się.
- Co?
- No, podnieś się Janna. Tylko trochę. Proszę.
Uśmiechnąłem się do niej ładnie, a gdy niechętnie wykonała moją prośbę, uśmiechnąłem się zadowolony.
Woda spływała po jej nagim ciele, po jędrnych piersiach. Skóra błyszczała i nęciła. Westchnąłem.
- Jesteś cholernie piękną kobietą - uśmiechnąłem się po raz kolejny,
dotykając delikatnie jej ciała. Przesunąłem palcami po jej biodrze,
patrząc na nią, na jej reakcję. Zważyłem w dłoni ciężar piersi,
pogłaskałem ją. Delikatnie przesuwałem opuszkiem palca wokół sutka,
ciekaw reakcji.
Pan Vincent - 2017-01-29, 19:06
Janna
podniosła się niechętnie, poddając swoje idealne ciało ich spojrzeniom.
Doxell prześlizgiwał się wygłodniałymi oczyma po wąskiej talii,
zaokrąglonym biodrze i jędrnych piersiach, czując, że znów robi się
twardy i napalony.
Widok nagiego ciała nie był mu obcy, ale Janna miała w sobie coś
takiego, że chciało mu się do niej wracać, że chciało mu się na nią
patrzeć.
Obserwował spod przymkniętych powiek jak Seth przysuwa się do niej z
gracją i zaczyna bardzo delikatnie dotykać jej ciała. Między dwójką jego
zabaweczek panowało okropne napięcie, ale w jakiś sposób to tylko
podkręcało atmosferę.
Dziewczyna patrzyła na biednego Setha ze zblazowanym uśmiechem i Doxell
wiedział, że ta mała prowokatorka go teraz sprawdzała, testowała jego
siłę i upór, oceniając czy był wystarczająco godny do tego by ją mieć.
Janna mogła być kurwą, ale była przy tym także wyjątkowo wybredna.
Selekcjonowała swoich kilentów, jakby to oni stanowili jej zdobycze, nie
odwrotnie.
Doxell do tej pory pamiętał pewien rodzaj dumy, gdy po ich nocy testowej
(zarezerwowanej tylko i wyłącznie dla najpieknięjszych dziewczyn),
Janna przyszła do niego następnego wieczoru, i następnego. I pieprzyli
się jak dzicy, jak pojebani. Do rana.
Smukły palec chłopaka dotknął jej sutka, który napiął się i stwardniał,
co było absolutnie normalną reakcją. Dziewczyna przechyliła głowę i
niechętnym ruchem, ułożyła swoją smukłą dłoń na ramieniu blondyna,
przyciskając go do siebie mocniej. Uśmiechnęła się w cholernie
podniecający dla Doxella sposób i popatrzyła mu w oczy, szukając
przywolenia.
Doxell skinął powoli głową i odpalił sobie nowego papierosa,
stwierdzając, że warto będzie popatrzeć na to, co planowała ta mała
zdzira.
Kto jak kto, ale miała naprawdę dobre pomysły.
Janna nacisnęła wolno na trzymane przed chwilą ramię, sugerując Sethowi
by uklęknął. Sama rozsiadła się na brzegu, posyłając mu wymowny uśmiech.
- Pokaż mi jaki jesteś dobry - wymruczała, rozkładając bezwstydnie uda.
Doxell zaśmiał się cicho, wypuszaczając dym nosem. Jego fiut stał już
jak maszt, choć na dobrą chwilę jeszcze się nawet nie rozgrzali.
Draco - 2017-01-29, 20:01
Jej
siła i pewność siebie była dla mnie miażdżąca. Patrząc na nią
uśmiechałem się, ale wiedziałem, że raczej nie wyjdę z tej nocy
zwycięsko. Chociaż, czy na pewno dobrze odbierałem tę noc? Dlaczego
zrobiłem z tego konkurencję, coś, żeby za wszelką cenę pokazać jaki
jestem? Po co to komu? Jannie, która nienawidzi mnie z jakiegoś tam
powodu? Doxellowi, który jest moim szefem do cholery i to jest w
zasadzie główna zależność między nami? Ja jestem pracownikiem, on
szefem. Płaci mi, gdy wykonuje to, co mam w umowie.
Napuszyłem się zupełnie bez powodu, chcąc udowodnić wszystkim swoją
wartość w byciu dziwką. Do diabła z tym. Mam okazję na niezły wieczór, a
Doxell jeden dzień nie ćpał dzięki temu. To są miłe rzeczy i na nich
powinienem się skupić.
Musi ze mnie zejść ten stres, który mnie owładnął, gdy dziewczyna rozłożyła nogi. Bo to pierwszy raz miało miejsce?
Przesunąłem dłońmi po jej gładkich, jędrnych udach aby już po chwili w
ślad za nimi poszły usta z pocałunkami. Czułem, jak stres ze mnie
schodzi. Jak zupełnie nie obchodzi mnie jak będę wyglądał pomiędzy jej
udami, jaką rolę będę tu grał, czy zostanę wygryziony, czy nie.
Kompletnie mnie to nie interesowało, czyli zacząłem mieć nastawienie
takie, jak od początku powinno to wyglądać.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, pochylając się nad nią. Cipki były
delikatniejsze, niż fiuty. Penisa można było postawić zazwyczaj nawet
niewielkimi czynnościami, nawet pieszcząc go tak po prostu. Zbyt nagłe
przejście do minety mogło gwarantować skutek odwrotny od zamierzonego.
Niestety, przede wszystkim, moimi klientami są głównie mężczyźni, a poza
tym, jeśli jest już jakaś kobieta, to zazwyczaj bardzo dosadnie
pokazuje czego chce.
W zasadzie, Janna także to pokazała.
Nim jednak moje usta zsunęły się na cipkę, zatrzymały się na wzgórku
łonowym, całując tam wrażliwą skórę. Momentami nawet lekko gryząc, co
sprawiało mi przyjemność. Lubię gryźć. Nawet bardzo. Wiedziałem jednak,
że warto byłoby nie przesadzić.
Chciałem z początku spojrzeć na nią spod rzęs, ale uznałem, że wyniosła
twarz i kpiąca mimika nie pomogą mi w poczuciu się trochę pewniej.
Zrezygnowałem z tego pomysłu. Musiałem poczuć się pewniej. Musiałem.
Przesunąłem językiem po wargach sromowych. Ssanie. To była jedna z
rzeczy, w których naprawdę byłem dosyć niezły. Więc ssałem. Wargi
sromowe, najpierw jedną, potem drugą. Nie należało jednak za długo
zostawać przy tym aspekcie, bo choć były delikatne, to nie aż tak, aby
całą zbawę skupić na tym miejscu. To jak trzon fiuta, po pewnym czasie
przestaje być zabawnie, a zaczyna być frustrująco, bo chcesz więcej.
Szybko jednak zauważyłem, że to nie to, Janna nie była zbyt zachwycona.
Przesunąłem językiem pomiędzy nimi, odnajdując malutki guziczek tuż nad
wejściem do pochwy. Przesuwałem po nim szybko językiem, nasłuchując
reakcji. Nie skupiałem się nad tym, aby koniecznie było góra-dół, czy
koniecznie ssanie. Raczej próbowałem kilku sposobów - ssania, lizania,
drażnienia się z nią, a gdy odnalazłem wejście do pochwy także wsuwania
języka do środka i przygotowywania ją w ten sposób na dalsze zabawy. Nie
bawiłem się w delikatne wsuwanie języka, żeby tylko jej nie skrzywdzić.
Nie, raczej nie. Osobiście preferowałem dość intensywny seks i skoro
nie było to współżycie związane stricte z moją pracą i klientem, nie
zamierzałem traktować jej jakoś bardzo ulgowo. A więc pieprzyłem ją tym
językiem, nie ograniczając się szczególnie. Zaciskałem palce na jej
biodrach, które zaczęły podskakiwać, tańczyć, chcąc uziemić ją i wyszło
mi to, nie mogła już nimi tak wierzgać. Nie chciałem, by popsuła moją
zabawę.
I ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, Janna nie była niezadowolona.
Pan Vincent - 2017-01-30, 21:16
Janna
nie spuszczała z niego spojrzenia przez choćby i jedną chwilę -
pozwalała by Seth przed nią uklęknął i wpił się wargami w jej mokrą
(och, wiedział, że była mokra. Janna uwielbiała dominować nad młodymi
chłopakami) cipkę, ale jej oczy cały czas należały do Doxella.
I uwielbiał ją za to.
Wypuścił dym nosem i przesunął się tak by mieć doskonały widok na to,
jak jego Seth całuje najintymniejszą część jej ciała, a musiał przyznać,
że chłopak robił to w całkiem intrygujący sposób.
Nie był zbyt wulgarny, ani ugrzeczniony, ani napastliwy, ani nieśmiały - wprost idealny.
Po chwili pieszczot Janna zaczęła mieć problemy z normalnym oddychaniem.
Jej piękne ciało wygięło się w łuk, a jedo ze smukłych ud spoczęło na
ramieniu Setha, znajdując w nim oparcie.
Mruknął i wierzgnął niecierpliwie biodrami, choć dobrze wiedział, że jeszcze nie nadeszła pora by ktoś się nim zajął.
Pozostawiając papierosa w ustach, podniósł się z siadu i stanął za
Sethem, zgarniając w dłoń jego długie, piękne włosy. Podobało mu się, że
i on i Janna mieli na głowie czystą platynę. Uwielbiał blondynki, od
lat były jego małą obsesją.
Ruchem nieznoszącym sprzeciwu (lecz niekoniecznie wyjątkowo agresywnym)
przycisnął jego cudowne usta mocniej do jej cipki, wywołując z ust Janny
kolejny jęk.
- No, proszę - wymruczał, uśmiechając się z nutą złośliwości. - Tak na
niego narzekasz i warczysz, a teraz rozkładasz przed nim nogi i
dociskasz się cipką, prosząc o więcej lizania.
Popchnął ją gwałtownie, sprawiając że położyła się płasko na zimnych
kafelkach. Sprzedał Sethowi klapsa i wspiął się na brzeg, klęcząc nad
dziewczyną w ten sposób, że jego zaróżowiona pała pobujała się dosłownie
nad rozchylonymi od niemego krzyku wargami.
- Szeroko - polecił jej i zamruczał z satyskacją kiedy dziewczyna
spełniła jego polecenie i otworzyła śliczną buzię tak szerko, jak lubił
najbardziej. Wsunął się w tunel ust do połowy trzonu i odchylił się
przez ramię, tak by móc nadal patrzeć na to co robi Seth.
- Nie krępuj się - uśmiechnął się niemalże przyjaźnie i zaśmiał się
głośno, kiedy drobna dłoń Janny przesunęła mu się po brzuchu.
Ach, ta suka lubiła kiedy ją tak trakował.
Draco - 2017-01-30, 21:30
Reakcja
Janny na trochę wymuszony ruch, który zasugerował Doxell była
interesująca. Dała mi kolejną informację, którą mogłem wykorzystać.
Janna lubiła mocniej. Dobrze.
Wcisnąłem ręce pod jej uda, obejmując ją tym samym, nie pozwalając, aby
ruszała się jakoś mocniej. Mój język i usta pracowały na najwyższych
obrotach, włosy zaczynały lepić mi się do twarzy i w zasadzie to był
najgorszy moment na to, bo Janna zaczynała zaciskać się, czułem to
doskonale. Oj, ktoś tu był całkiem blisko, co?
Przesunąłem otwartą dłonią po jej wilgotnym ciele, od wzgórka łonowego
aż to jej piersi, okrągłej i jędrnej. Nie miała zbyt wielkiego biustu,
dzięki czemu zachowywał się on całkiem nieźle nawet kiedy leżała. Albo
miała sztuczne. Bądźmy szczerzy, nie obchodziło mnie to jakoś
specjalnie.
Czułem, jak mięśnie jej ciała, jak jej wnętrze zaciskało się na moim
języku coraz intensywniej, coraz bardziej była mokra, coraz trudniej
było jej wytrzymać. Słyszałem jej jęki, stłumione przez fiuta Doxella.
Spojrzałem na Doxella spomiędzy ud kobiety, patrząc na jego zadowoloną
minę. Ja mam się krępować? Phi. Pokazałem mu buntowniczo środkowy palec,
chociaż nie robiłem tego na serio. W sensie, nie byłem naprawdę na
niego zły, czy coś w tym rodzaju. Nie, ja po prostu lubiłem się z nim
drażnić, sprawiało mi to jakąś taką radość.
Nagle Janna spięła się, cała. Wygięła w łuk i nie byłem w stanie
zapanować nad jej ciałem, utemperować jej, uciszyć. Doszła, a ja cały
czas byłem przy jej kroczu. Cóż, nie mogłem powiedzieć, że mi się to nie
podobało i że nie czułem satysfakcji, bo skłamałbym.
Oblizałem się, głaszcząc jej drżące cały czas uda.
Pan Vincent - 2017-01-31, 23:35
Janna
ssała łapczywie jego wielką pałę, nawet przez chwilę nie pozwalając mu o
sobie zapomnieć. Jej drobne rączki błądziły swobodnie po umięśnionym
ciele, to głaszcząc, to szczypiąc przy drapiąc, tak jak lubił
najbardziej.
Wsuwał się w jej usteczka w wymagającym rytmie, wsłuchując się z
satysfakcją w mlaszczące odgłosy - czuł jak wilgotne, gorące wargi
zaciskają się wokół trzonu, wysyając każdą pojedynczą kroplę.
Nagle ssanie nabrało jeszcze na sile, sprawiając, że Doxell jęknąl
głucho, przytrzymując się wystającego ze ściany wieszaka. Dobrze
wiedział, że Jannie było coraz bliżej do orgazmu; Seth obrabiał jej
cipkę od dobrych dwudziestu minut, nikt normalny nie wtrzymałby zbyt
długo takich pieszczot.
- No, dojdź wreszcie - wymruczał, wysuwając się z niej do połowy tylko
po to by wcisnąć się z powrotem niemalże w całości. Dziewczyna
zakrztusiła się i Doxell był gotów się roześmiać, bo nawet z pałą
zatykającą przełyk i łzami w ustach, nawet wtedy wyglądała kurewsko
atrakcyjnie.
- Daj mu odpocząć, zobacz jak się stara. Daj sobie dojść - szepnął
gorąco i dotknął jednej z jędrnych piersi, stykając się palcami z dłonią
Setha. Pogładził czule jej grzebiet i wrócił do pieszczenia Janny, nie
przestając poruszać rytmicznie biodrami.
Na szczęście Janna w końcu posłuchała jego prośby i osiągnęła spełnienie
z długim i głośnym pomrukiem przyjemności. Doxell patrzył jak śliczne
ciało wygina się w spazmach rozkoszy; raz, drugi... trzeci.
- Mmmm... Wyglądasz świetnie kiedy chodzisz - pochwalił ją, cofając się
z powrotem do wody. Odpalił kolejnego papierosa i pozwolił zabaweczkom
dojść do siebie. Jego fiut stał sztywno, definitywnie łaknąc więcej
pieszczot.
Ale Doxell był cierpliwym człowiekiem, mógł poczekać. Przecież było na co.
- No, dobra, skarbie. Seth przygotował cię chyba na tyle dobrze, żebyś
teraz usiadła sobie na tatusiu, co? - Uśmiechnął się krzywo, wyciągając w
kierunku dziewczyny swoją wielką łapę. Janna otarła czoło z uroczych
kropelek potu i chwyciła ufnie dłoń, przesuwając jednym z długich palców
po policzku blondyna, ot w zaczepce.
Pochylił się by przekazać papierosa Sethowi i odchylił głowę,
przygotowując się na zacisk ciasnej cipki na swojej rozgrzanej pale.
- Wskakuj - zachęcił ją szarmancko i wypiął biodra tak by natychmiast trafić w jej czuły punkt.
Draco - 2017-02-01, 01:07
Dość
niedbale paliłem papierosa, a trochę popiołu co jakiś czas spadało do
jacuzzi, trochę bez mojego udziału. Bo patrzyłem. Byłem ciekaw, jak
Janna zachowuje się przy kimś, komu ewidentnie ufa. Może kogo nawet
kocha. Zachowywała się trochę w ten sposób, ale nie mogłem zweryfikować
emocji Doxella. Może myliłem się w obu przypadkach.
Ale patrzyłem. Na to, jak na niego patrzy, jak przeżywa z nim... A on jest zadowolony z tego, co widzi. Trudno, żeby nie był.
Fiut stał mi, oczywiście, że tak. Byłem zdrowym człowiekiem, na podobne
widoki prawdopodobnie nikt nie byłby w stu procentach obojętny. Reakcja
Janny na moje pieszczoty także była miła, nawet jeśli może wymuszona.
Nie wnikałem w to.
Jedna z moich dłoni była zanurzona w wodzie. Objęła bardzo przeciętnych
rozmiarów przyrodzenie. Wolne, posuwiste ruchy sprzyjały dreszczom, tym
specyficznym. Dotykały jakby każdy mięsień, każdy nerw. Drażniły ciało
przyjemnością.
Przyglądałem się, trochę jak ukryty, przyczajony człowiek, obserwujący
dwójkę ludzi uprawiających seks gdzieś w zaułku - miejscu, gdzie w
teorii nie powinno się pieprzyć.
Uśmiechnąłem się do Doxella, gdy na mnie spojrzał. Aż w końcu
postanowiłem wziąć sobie coś od mojego alfonsa. To nie miał być tylko
ich seks, o nie. Wręcz przeciwnie.
Podsunąłem się bliżej, sięgając ust Doxella. I on przyjął ten pocałunek.
Mruknąłem, obejmując dziewczynę w pasie jedną ręką. Ten pocałunek
sprawił, że miałem ochotę na więcej. Dużo więcej. Drugą, prawą, wolną
dłoń położyłem na ramieniu mężczyzny, obejmując go również.
Nasze usta nie miażdżyły się wzajemnie, ale gorąc, jaki wzmagał ten pocałunek...
Zdałem sobie sprawę z tego, że w moich palcach ciągle był papieros, gdy
zaczął mnie parzyć w palce. Na oślep zmoczyłem go w wannie i położyłem
peta gdzieś obok niej, zupełnie nie patrzyłem na szczegóły. Byłem za
bardzo zajęty...
Pan Vincent - 2017-08-12, 20:45
Zamruczał
blondynowi w usta, bo to co odczuwał gdy jego ciało przyjmowało tyle
pieszczot, było czymś nie do opisania. Z jednej strony była ciasna cipka
niemalże miażdżąca go swoją ciasnotą, wilgocią i gorącem, z drugiej te
pełne wargi, które całowały tak dobrze, że ciężko było za nimi nadążyć!
Doxell nie przepadał za pocałunkami, nie lubił tego robić. Ale tym razem
jakoś... Jakoś nie potrafił odmówić. Dlaczego? To chyba nie miało
żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że było mu dobrze, kurewsko
dobrze.
Janna zacisnęła rączkę na jego szerokim barku - po chwili poczuł nawet
wbijające się w skórę paznokcie. Zasyczał cicho i oderwał się (wyjątkowo
niechętnie) od pocałunków, posyłając dziewczynie niezadowolone
spojrzenie.
- Co jest? - Zapytał bezpardonowo, przymykając powieki gdy zacisnęła się na nim złośliwie jeszcze mocniej. - Co je...
Nie dokończył. Nie musiał, bo Janna dała do zrozumienia "co jest" w
bardzo jasny sposób. Jej język wkradł się pomiędzy cienkie wargi i
musiał odpowiedzieć, choć ze zdziwieniem odkrył, że niekoniecznie robił
to tak chętnie jak w przypadku pocałunków Setha.
Skoro o nim mowa...
Otworzył oczy i z Janną przyklejoną do ust, przeniósł spojrzenie na
sterczący członek blondyna. Uśmiechnął się gadzio i wyciągnął swoją dużą
łapę, zaciskając ją u samej nasady. Janna wiła się i pojękiwała,
odbijając się tyłeczkiem od masywnych ud - była zbyt zajęta by zauważyć
spojrzenie, którym właściciel owych ud obdarowywał płaski brzuch i
klatkę piersiową falującą w rytm urywanych oddechów.
Przesunął palce na czubek, skubiąc go zaczepnie i naciągnął mocno skórę, oczekując kolejnego słodkiego westchnienia.
Poczekaj, pomyślał, przyśpieszając ruchy nadgarstka do wprawnego
obciągania. Poczekaj aż tylko z nią skończę, dzieciaku. Zajmę się i
tobą.
Draco - 2017-08-13, 07:30
Janna
zachowywała się bardzo dziwnie. Zdarzało mi się uczestniczyć w
trójkącikach, a nawet wielokącikach (taka praca, co poradzisz) i
prawdopodobnie nie miałem takiej sytuacji, w której ktoś byłby o siebie
tak zazdrosny. Jasne, bywały takie udane i mniej udane - szczególnie,
jeśli taką zachciankę na dwa plus jeden zdobywały się pary. Nie zawsze,
ale zwykle wychodziło dosyć niezręcznie. Nie wiedzieli, czy mogą mnie
dotykać, czy to w porządku, czy nie urazi uczuć tej drugiej osoby.
Teraz to ja powoli w ten sposób się czułem. Czy mogę dotknąć Doxella,
choćby przelotem? Czy tego też mi zabroni? Cholernie mocno próbowała
bronić swojego terytorium, problem w tym, że on nie był jej.
Z tego co się orientowałem, nie deklarował się na wyłączność nikomu.
Rozumiem, że możesz mieć w stosunku do niego ciepłe uczucia, ale albo mu
to powiedz i przestań robić szopki, a on to uszanuje lub nie (a jeśli
nie, przestań się tak zachowywać), albo po prostu... Sam nie wiedziałem.
Mnóstwo myśli przeszło mi przez głowę w chwilę, dosłownie. Ale nie
mogłem tego dalej roztrząsać, bo Doxell nie planował mnie zostawić bez
niczego, bez nikogo, samego. I to była przyjemna myśl.
Uśmiechnąłem się do mężczyzny, ale jego dotyk na moim fiucie mnie
zaskoczył. Wygiąłem się zupełnie mimowolnie, przymknąłem powieki i
oparłem się wygodniej. Przygryzłem wargę, spoglądając na mężczyznę spod
rzęs. Jego usta były jej, jego fiut był jej, ale jego oczy były moje.
Cały czas moje, nie spuszczał mnie z oczu.
Poglaskalem go palcami po wierzchu dloni, ktora mial na moim fiucie.
Spojrzalem mu w oczy i usmiechnalem sie lekko, szybko oblizujac dolna,
nabrzmiala warge. Nawet tego nie zauwazylem, bylem zainteresowany tym,
co zrobi Dox. A nie zamierzal zostawic mnie na pastwe zachcianek tej
blondyny, o nie.
Instynktownie zabujalem biodrami, odchylajac glowe, gdy tylko osiagnalem
to, co chcialem - fiut wsunal sie w te ciasna obrecz i wysunal. Doxell
zacisnal palce wokol trzonu bardziej i znow podrsznil glowke. Znalazl
palcem dziurke w glowce i nacisnal ja.
Albo ten facet jest wielofunkcyjna zabawka erotyczna i zamiast alfonsem
powinien byc prostytutka, albo Janna jest gowniana w te klocki. Ze tez
on moze sie skupic jeszcze na kims jeszcze. Biorac pod uwage fakt, ile
Janna bierze za jedna noc spodziewalem sie, ze zaabsorbuje go tak
bardzo, ze ja sobie w tej wannie przysne. Tymczasem... Mylilem sie. Ale
jak dobrze, jak dobrze, ze sie mylilem.
Pan Vincent - 2017-08-13, 13:03
Janna
robiła się coraz bardziej wymagająca - podnosiła się i opuszczała,
pojękując coraz śmielej w okolice szyi Doxella. Co jakiś czas kładł jej
swoją wielką łapę na biodrze, zmuszając ją do jeszcze szybszego galopu.
Pieprzył się tyle razy w swoim pełnym wrażeń życiu, że trzeba było kogoś
naprawdę doświadczonego by sprawić mu przyjemność. Takie skakanie nie
robiło na nim większego wrażenia, choć Janna była prawdziwą mistrzynią
dobrej jazdy.
To nie ona grała teraz główną rolę w ich chorym przedstawieniu. Liczył
się tylko szczupły blondynek, którego pała ślizgała się między długimi
palcami jak marzenie.
Ujął od spodu jego jądra i popieścił je w tak delikatny sposób, że
zupełnie do niego nie pasował. Nie spuszczając wzroku z zarumienionej
twarzy dzieciaka, Doxell przesunął palcem kawałek dalej, za jądra i
nacisnął, niby do niechcenia, na jego ciasną, szczelnie zwartą dziurkę.
Uśmiechnął się porozumiewawczo gdy oczy Setha rozszerzyły się odrobinę i
wrócił nieco gadzim ruchem do cieplutkiego, twardego jak skała trzonu.
Ale za drugim podejściem już go wcale nie gładził - tym razem obrabiał
go tak szybko i sprawnie żeby świadomie doprowadzić do czegoś o wiele
lepszego niż takie głaskanie.
- Janna - nieświadomie wypowiedział imię dziewczyny z jeszcze
silniejszym akcentem - podzielimy się tobą trochę, w porządku? Teraz
poskaczesz sobie na naszym koledze. Ja chcę zająć się twoim tyłeczkiem.
Może nie tylko twoim.
- Kładź się, kotku - polecił blondynowi i pchnął go na brzeg basenu, w
taki sposób by jego śliczna głowa poleciała na stos ręczników. Potem z
szarmanckim uśmiechem pomógł zmarkotniałej, ale i rozpalonej Jannie
wdrapać się na szczupłe biodra Setha.
Obserwował z chorą fascynacją jak członek, który jeszcze przed chwilą pieścił, wsuwa się prosto w jej ciaśniutką cipkę.
Zanim jednak zdążyła sobie ponarzekać, Doxell dał jej o wiele lepszy
powód do narzekania. Janna była uprzedzana od wielu miesięcy, że jeśli
przychodziła się z nim bawić, musiała być przygotowana na każdą
ewentualność i to z każdej strony, dlatego też nie mogła być zbytnio
zdziwiona, że Niemiec tak po prostu wsunął się w nią bez wcześniejszych
zabaw, ale co z tego, że była przygotowana skoro to i tak bolało?
- Yhm, kurwa - poskarżyła się cichutko, zaciskając palce na ramionach Setha - zaczekaj chwilkę, zaraz będzie dobrze.
- Jasna sprawa - wciąż tkwiąc w jej tyłku, wychylił się do paczki z
fajkami i wsunął sobie jednego z nich między cienkie wargi, wypuszczając
dym nosem. Wykorzystując fakt, że Janna znajdowała się teraz tyłem do
niego, sięgnął między rozłożone uda Setha i jak gdyby nic zaatakował
znów jego tyłeczek, podrażniając ciaśniutkie wejście palcem.
Draco - 2017-08-13, 13:21
Uniosłem
brew, patrząc na pewnego siebie Doxella, który właśnie zapalał fajkę.
Zabawne, bo na moim "próbnym" próbował tego samego. I wtedy od razu
zareagowałem. Pociągnąłem go, nie pozwoliłem na rozproszenie. Miał być
wtedy mój, cały, a nie papierosa. Nie było takiej opcji. Teraz nie
miałem możliwości, żeby zrobić to samo, co wtedy. Między innymi dlatego,
że siedziała na mnie Janna z moim fiutem w jej wnętrzu. I między innymi
dlatego, że dziewczyna była... brana z dwóch stron. Trochę jej
współczułem. Hej, to nie było takie łatwe! Nawet jeśli jesteś kurwą,
ciało to ciało, ma swoje ograniczenia. Grymas na jej twarzy mówił mi, że
naprawdę ją bolało.
Zresztą, nie tylko grymas. Ostre miała te paznokcie.
Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na Doxella.
- Ty... - syknąłem, marszcząc brwi.
Gdzie się on znowu zapuszczał? Szczególnie, że nawet nie mogłem za
bardzo reagować na to, bo przecież... Moje biodra zupełnie mimowolnie
drgnęły, gdy palec Doxella tak po prostu wsunął się w moje wnętrze.
Hola, kolego, ale co ty robisz?! Nie teraz!
Znów drgnąłem, a to kończyło się w jeden sposób - wsuwałem się głębiej w
Jannę. Nie wiem, czy w jej obecnej sytuacji to było mądre, wiem
natomiast jedno - zacisnęła się na mnie, jak na pierdolonym imadle.
Kurwa, dziewczyno, zwolnij!
Jęknąłem, by za chwilę zacisnąć zęby. I wtedy sama Janna się ruszyła,
ale nie patrzyła na mnie. Może to i lepiej? Nie mam ochoty na jej
spojrzenie pt.: "Popatrz na jego ramię, a cię zaszlachtuje". Zaciskała
powieki, pojękując. Ale Doxell nie dał jej powolnych ruchów, których
prawdopodobnie oczekiwała. O nie. Dźwięk jacuzzi zagłuszał co
subtelniejsze nasze dźwięki, ale głośne jęki Janny, które wkrótce się
pojawiły - nie wiem, czy cokolwiek byłoby w stanie to zagłuszyć. Trzeba
przyznać, jęczeć potrafiła. Trzeba przyznać, było to podniecające.
Tak jak ogier tuż za nią, który posuwał ją, jakby wcale nie miała
jeszcze jednego fiuta w sobie. Ok, mój nie był tak duży, jak jego, ale
to nie oznaczało, że w ogóle go nie było. Był i posuwał ją, a ona
posuwała nasze fiuty jednocześnie i to było... Kurwa, dobre. O czym to
ja...? Sam już nie wiem. Jest dobrze. Bardzo dobrze.
Pan Vincent - 2017-08-13, 14:42
Doxell
nie bawił się w podchody - kiedy Jannie zachciewało się po nim skakać,
mogła to robić w swoim tempie, mogła się o niego ocierać, bawić się i
pieścić, naprawdę.
Ale kiedy to on był tym, który rżnął, przestawał się liczyć cały świat, a główną rolę grała już tylko przyjemność.
Zaciągnął się głęboko papierosem i wcisnął się głębiej, pozwalając
jednocześnie na to by dotarł palcem do szczególnego punktu w ciele
Setha. Spojrzał na niego ponad głową Janny i potraktował wyjątkowo
wrednym uśmieszkiem.
- Podoba ci się - powiedział bezgłośnie, wypuszczając kłęby dymu nosem.
Nie mógł jednak poświęcić tyle czasu na drażnienie Setha, ile by chciał
- Janna miała tak cholernie ciasny tyłeczek, że ciężko było mu się
skupić na czymkolwiek innym poza wciągającą ciasnotą.
Sam nie wiedział kiedy jego dłoń przewędrowała od wdzięków Setha na
pierś dziewczyny, ale rżnął ją na całego, nie zezwalając nawet na
wzięcie głębszego oddechu.
- Do-oxell! Ach, ach, naaaach! - Janna wydzierała się tak głośno, że
nie słyszał już nawet swoich myśli. Ale czy w ogóle o czymkolwiek
myślał? Gdzie podział się papieros?
I, och, kurwa, ta dupeczka była taka idealna, ciasna i gdzieś po drodze
przewijało się to miłe uczucie drugich jąder zderzających się z jego
własnymi, więc, do chuja, jak miało mu się to nie podobać?
- Du erzählst nur Scheiße! - Wyszeptał nieświadomie i unieruchomił
wypięty tyłek dziewczyny, spuszczając się w niego obficie. Krople potu
ściekały mu po ramionach i karku a ramiona drżały nieznacznie.
Normalnie w takich okolicznościach wciągnąłby kreskę albo dwie, ale... Głupie, kurwa, obietnice.
Zamrugał i bardzo powoli wysunął się z Janny, czując z zaskoczeniem
zawroty głowy. Przymknął powieki i przeszedł parę kroków w tył, opadając
ciężko na brzeg jacuzzi. Słyszał tylko szum i tętent własnego serca,
trochę zbyt szybki.
Ale to nic. Zaraz się uspokoi. Musiał tylko się napić.
- Janna, kotku - wychrypiał, nie otwierając oczu - daj tatusiowi czegoś do picia.
Draco - 2017-08-13, 15:11
W
trakcie kiedy Doxell dochodził, Janna spięła się tak bardzo, że
uwięziła mnie w sobie na kilka chwil i... Cóż, ciasnota, długie
oczekiwanie - to wszystko sprawiło jedno.
Drżałem jeszcze chwilę, rozluźniłem się bardzo mocno i po prostu
pozwoliłem sobie półleżeć w jacuzzi z przymkniętymi oczami. Szum wody
uspokajał mnie, usypiał. I było mi tak błogo, tak miło, aż...
- Seth, podaj Doxiemu coś do picia - usłyszałem głos Janny, równie
zmęczonej co my wszyscy, ale wciąż butnej, wciąż pewnej siebie, wciąż
ponad mną. Ciągle czuła się lepsza, bo przecież to ona go zaspokoiła, a
nie ja. Przynajmniej tak wyglądało, a mnie nie chciało się z nią bawić w
przepychanki słowne, w walkę o... o kogo, w zasadzie? O szefa? Który
jest moim szefem? Jasne, moje kontakty z nim być może nie są takie, jak
zwykle bywa, ale i moja praca do takich nie należy. Jak na nasze
standardy to raczej uprzejme... Nie wiem. Chciałem miło spędzić czas i
odwieść go po prostu, choć jeden dzień, od wciągania. Miała tu być Mary,
a przecież chciała z nim się przespać. Miało to wyglądać inaczej.
- To nie ja aspiruje tutaj do seksualnej zabawki szefa, nie patrz na
mnie w taki sposób, jakbym zabierał ci coś twojego. W podskokach po
drinka - mruknąłem, chowając się prawie cały w wodzie. Nawet nie
otworzyłem oczu. Nie chciało mi się.
Janna faktycznie poszła po drinka, zaraz zresztą wróciła. Nim sięgnąłem
po papierosa, usiadłem normalnie. Nastało milczenie. Janna dalej
przyklejała się do Doxella, jakby był jej pluszową zabawką, a ona
miałaby pięć lat. A mnie nie chciało się brać w tym dalej udziału. Ten
widok już nawet nie śmieszył (może trochę, gdzieś w kącikach ust cały
czas czaił się uśmiech), bardziej żenował.
Doxell zarządził, że idą do sypialni. A więc poszliśmy, wycierając się
po drodze z nadmiaru wody. Padłem na łóżko twarzą do poduszki. Miękko.
Miło. Jest dobrze.
Pan Vincent - 2017-08-13, 19:59
Wszyscy
byli już bardzo zmęczeni gdy wreszcie ułożyli się na ogromnym łóżku
znajdującym się w sypialni Doxella. On sam też czuł się trochę słabo,
ale zawroty głowy opuściły go już na dobre.
Bez wahania ułożył się na środku, zagarniając ramionami nieco skłóconą dwójkę.
Janna nie skomentowała wypowiedzi Setha, ale nawet Raterhand musiał
przyznać, że była ona niezwykle trafna. Jan z a dużo sobie ostatnio
pozwalała i zachowywała się tak jakby Doxell był jej własnością, ale co
miał jej powiedzieć? Lubiła się pieprzyć, robiła to dobrze, nie
przeszkadzał jej jego specyficzny styl życia (łagodnie rzecz ujmując) i
wydawała się nawet lubić jego paskudną gębę, a to było naprawdę wiele.
Leżeli tak w ciszy, pozwalając sobie z wolna odpłynąć. Janna padła
pierwsza. Nie był tym specjalnie zdziwiony, bo dali jej z Sethem niezły
wycisk. Jej włosy łaskotały go w policzek kiedy przysunęła się bliżej,
obejmując ufnie wielkie ciało.
Tak, Doxell też był zmęczony, ale nie mógł, nie potrafił zasnąć. To
jeszcze nie była jego pora i czuł się z tym cholernie nienaturalnie.
Dłonie zaczynały mu lekko chodzić, coraz ciężej było też skupić myśli.
Obrócił lekko głowę i popatrzył przez wielkie okno, wzdychając głośno na
widok wielkiego księżyca, odbijającego się w falującej powierzchni
wody. Trzeba było przyznać, widoki serwowali naprawdę niezłe. Ale
wyglądałyby pewnie jeszcze ładniej po wciągnięciu kreski.
- Dwa księżyce - wymruczał do siebie, wysuwając się z objęć Janny po paczkę z papierosami.
Draco - 2017-08-13, 20:10
Już
przysypiałem. Było mi ciepło (przykryłem się trochę, a owszem!),
miło... W sumie, nawet bezpiecznie. Niemniej jednak to był płytki sen,
przymknąłem oczy na kilka chwil i szept - zwykle niesłyszalny dla mnie -
tym razem mnie obudził. Drgnąłem, jak wybudzony i podniosłem się na
łokciach, spoglądając na wstającego mężczyznę.
Chyba nie zauważył, że nie śpię. Sięgnął po papierosy i wyszedł na
balkon - wpierw otworzył szklane drzwi na oścież. Widziałem, jak piękne,
białe firany targane są wiatrem, a ogromny księżyc oświetla to
pomieszczenie pogrążone teraz w ciszy i spokoju.
Okej, tyłek mężczyzny też był niezły, nie tylko widoki natury.
Uśmiechnąłem się lekko, przyglądając mu się kilka chwil, aż w końcu podniosłem się i poszedłem za nim. Ciągle nagi.
- Plotki o tym, że nie sypiasz przy tych, z którymi się pieprzysz są prawdziwe - mruknąłem cicho, stając w drzwiach.
Firany otuliły przez chwilę moje nogi. Oparłem się o framugę.
- Myślałem, że przy kim jak przy kim, ale przy Jannie...
Pan Vincent - 2017-08-13, 20:42
Doxell
nie słyszał Setha - ani tego, że się obudził, ani tego, że ruszył w
jego stronę. Dlatego gdy wkroczył na balkon, drgnął wyraźnie i w
absolutnie bezwarunkowym odruchu sięgnął dłonią do pasa, gdzie zazwyczaj
znajdowała się klamka, ale tym razem jej tam nie było, bo był,
przecież, nagi.
- Plotki o tym, że nie sypiasz przy tych, z którymi się pieprzysz są
prawdziwe - usłyszał i uśmiechnął się krzywo w odpowiedzi, opierając
wygodniej o barierki. Zaciągnął się mocno papierosem i przechylił głowę,
dając sobie wreszcie możliwość spojrzenia na blondyna. - Myślałem, że
przy kim jak przy kim, ale przy Jannie...
Nie odpowiedział. Zamiast tego palił sobie dalej spokojnie, przesuwając
nieskrępowanie spojrzeniem po pięknym ciele swojego pracownika. Wreszcie
odsunął papierosa od ust i otworzył je by coś powiedzieć, ale rozmyślił
się.
- Jak byłem małym dzieciakiem, lubiłem sobie patrzeć na księżyc -
podjął zamiast tego - wychodziłem na podwórko i siadałem na trawie i
gapiłem się tak długo. Zazwyczaj zabawa kończyła się w momencie kiedy
matka orientowała się, że nie ma mnie w łóżku.
Westchnął melancholijnie i wyrzucił niedopałek przez balustradę, obracając się już całkiem w kierunku rozmówcy.
- Tutaj wydaje się cholernie wielki, nie? Jakby w jakiś sposób to miejsce znajdowało się wyżej wszechświata.
Draco - 2017-08-13, 20:55
Kiedy
opowiadał, na moich ustach błąkał się uśmiech. Ruszyłem w jego stronę,
gdy obrócił się do mnie całkiem. Wpatrywałem się w jego oczy, błyszczące
w tych ciemnościach.
- Przez pierwsze lata mojego życia mieszkałem na wsi, na Ukrainie -
zacząłem, oblizując lekko usta. Stanąłem tuż przed nim. - Niewiele
pamiętam z tamtego okresu, miałem może z cztery lata. Ale pamiętam
księżyc. Pamiętam zapach lata, który przypomina mi... ciepłe, rozgrzane
słońce w powietrzu. Tu pachnie bardzo podobnie. Plus bryza morska.
Uwielbiam wodę.
Oparłem się o balustradę, stając obok niego. Głowę skierowaną miałem w
jego stronę. Uśmiechnąłem się - lekko, niewymuszenie. Morski wiatr
targał jego ciemnymi włosami, a moimi blond.
Spostrzegłem, że znów lustruje mnie wzrokiem. Znów ocenia, a może się po
prostu zapatrzył. Przymknąłem powieki, czując bryzę płynącą z oceanu i
odchyliłem głowę do tyłu.
- Zakochałeś się kiedyś?
Pan Vincent - 2017-08-13, 21:00
- Słucham? - Wypalił bez zastanowienia, zaskoczony tym nagłym, niezwykle intymnym pytaniem.
Czy się kiedyś zakochał?
Cholera, nie miał pojęcia. Był w paru związkach, miał trochę kochanek i
mógłby nawet przysiąc, że coś go z paroma łączyło, ale nigdy nie czuł
się wyjątkowo sponiewierany miłością.
- Nie - odpowiedział po dłuższej chwili - chyba nie.
Zamilkli znów, wokół słychać było tylko szum wiatru i szelest palm,
poruszanych jego podmuchami. Doxell westchnął cicho i pociągnął nosem,
zupełnie odruchowo. Chciało mu się już, niczego nie potrafił na to
poradzić. Te wszystkie godziny były chyba najdłuższym czasem od lat,
kiedy nie wciągał.
- A ty? - Odbił pytanie, wracając spojrzeniem do szczupłej twarzy. -
Też nie, co? Jesteś jeszcze młody i masz mnóstwo czasu na erm, miłość.
Draco - 2017-08-13, 21:22
Uśmiechnąłem się, może trochę pobłażliwie.
- Tak, zdarzyło się.
Zaśmiałem się szczerze na jego minę pełną zdziwienia.
- No co? Nie było tych miłości specjalnie wiele. Jedna. Ale była. I
skończyła się, po półtorej roku. Kto by chciał się zadawać z kurwą, no
nie?
Tym razem uśmiech był gorzki i smutny. Niestety, ale niewielu miałem
znajomych przez swój zawód, który wychodził - prędzej, czy później.
Ludzie brzydzili się mną, chociaż w zasadzie nie było ku temu powodów.
Ja nie pytałem, czy dobrze im się obsługuje klientów na kasie, na
przykład - nie oczekuję, że ktoś będzie zainteresowany moim zawodem.
Teraz, jeśli kogoś poznaję, po prostu oszukuję. Nie mówię czym się
zajmuję, jak zarabiam pieniądze, żeby przeżyć. Blefuję. Tak jest
bezpieczniej.
Przyglądałem się mężczyźnie. Jego ostrym rysom twarzy, wręcz brutalnym,
nieprzyjemnym. Jego rozbudowanym barkom, smukłemu brzuchowi, mocnym
nogom.
Dotknąłem lekko jego dłoni, tylko wierzchu, tylko opuszkami.
Uśmiechnąłem się do niego, sunąc tym samym palcem po jego klatce
piersiowej. Otoczyłem sutek.
- Czemu Mary nie miała swojej nocy z tobą?
Doszedłem dłońmi do jego szyi, sunąc opuszkami po skórze. Była ciepła i
miła w dotyku. Dotykałem jego szczęki, nacisnąłem lekko paznokciem na
dolną wargę, która ugięła się. Jego oczy śledziły mój wyraz twarzy i
doskonale to czułem. Ciało napięło się lekko, oczekując co zrobię dalej.
Odgarnąłem jego włosy z twarzy, które plątały się i obrysowałem palcami kształt brwi.
Pan Vincent - 2017-08-13, 21:34
Patrzył
na Setha, oczarowany jego niecodzienną urodą i słowami - chłopak pomimo
młodego wieku potrafił całkiem ciekawie opowiadać o sobie i różnych
innych rzeczach. Z jakiegoś powodu Doxellowi świetnie się z tym gnojkiem
rozmawiało, właściwie mógł nawet zaryzykować stwierdzeniem, że
najlepiej ze wszystkich jego pracowników. Może to przez swoistego
rodzaju synergię fiutów? Kobiety nie potrafiły zrozumieć wielu rzeczy i
do większości spraw podchodziły niepotrzebnie emocjonalnie.
Z Sethem tak nie było, on... Po prostu...
Hmm.
- Czemu Mary nie miała swojej nocy z tobą? - Usłyszał pytanie i drgnął, czując jak żołądek zaciska mu się w pojedynczym skurczu.
- Ach, to. Nie spodziewałem się, że jakoś zahaczysz o ten temat.
Nie, nie bał się tego, że jego kłamstwa wypłyną na wierzch. Po prostu...
Jakoś nie miał ochoty tłumaczyć się ze swojej chęci na apetyczny
tyłeczek blondyna.
No, ale skoro już wiedział, to chyba wypadało...
- Wiesz, właściwie skłamałem wtedy z tym całym tradycyjnym pierwszym
rżnięciem - wymruczał, uśmiechając się z dozą zakłopotania. - Tak
naprawdę chciałem cię po prostu przelecieć, bo...
Urwał, nie wiedząc jak powinien zakończyć. Podrapał się po karku i
westchnął ciężko, dochodząc do wniosku, że lepiej w ogóle zmienić temat.
A najlepszą opcją na jego zmianę wydała mu się szyja. Długa, blada i
cholernie gładka szyja Setha, w którą już po chwili wpił się swoimi
cienkimi wargami, smakując jej z zapamiętaniem, podczas gdy wielkie
ramiona objęły ciasno drobne ciało chłopaka i niemalże zmiażdżyły je w
stanowczym uścisku.
Draco - 2017-08-13, 21:45
-... bo jestem niezły? - szepnąłem mu do ucha, owiewając je gorącym oddechem, gdy jego usta były już na mojej szyi.
Mruknąłem cicho, przymykając powieki, gdy zassał się przez krótki moment
na mojej szyi. Objąłem go rękoma, przesuwając równie subtelnie po jego
plecach, co wcześniej po twarzy i torsie. Aż doszedłem do jego
pośladków, za które złapałem z prawdziwą przyjemnością. Niezły miał
tyłek. Jędrny, mocny, lekko wystający. Było na co popatrzeć i co złapać.
Odchyliłem głowę, gdy pociągnął mnie za włosy. Nie było to zbyt mocne, ale całkiem przyjemne. Nawet dla mnie.
Drgnąłem, gdy jego dłonie dotarły do moich pośladków i zaczął je ugniatać, głaskać, tarmosić.
Jęknąłem cichutko do jego ucha, gdy ugryzł mnie w szyję, a potem znów
zassał i pocałował delikatną skórę. Moja szyja była całkiem wrażliwa na
takie przyjemności.
- Lubię twoje usta - mruknąłem, naciskając kciukiem na dolną wargę, gdy
na chwilę odsunął się od mojej szyi, gdy się wyprostował i mogłem to
zrobić.
Sięgnąłem jego ust, całując go w nie lekko.
- Krąży plotka, że nie lubisz pocałunków. Ale nigdy mnie nie odpychasz -
znów go lekko pocałowałem. A później jeszcze raz, ale tym razem
mocniej. Tym razem pozwoliłem sobie na to, żeby dotknąć językiem jego
języka. Pozwoliłem na to, by zawładnął moimi ustami, byśmy się trochę
pokłócili o to, kto rządzi w tym pocałunku.
Czy w tym miejscu nawet nocą musi być gorąco?
Pan Vincent - 2017-08-13, 21:55
Tak, Seth wcale się nie mylił - Doxell nienawidził się całować, nie znosił tego.
Nie chciał się zastanawiać, dlaczego tak bardzo pogardzał tego rodzaju
pieszczotami. Owszem, miał pewne podejrzenia, które przy odrobinie
starań prawdopodobnie pomogłyby wyjaśnić mu ten fenomen, ale z jakiegoś
powodu stale je od siebie odrzucał, wychodząc z założenia, że
najwygodniejszym wyjściem z sytuacji było udawanie, że pocałunki nie
istniały.
Dlatego też w pierwszym odruchu, chciał odsunąć głowę, uchylić się od
pełnych warg Setha. Ale w następnej chwili zdał sobie sprawę, że któryś
już raz owe muśnięcia wydały mu się niezwykle naturalne, niewymuszone.
Pełne wargi pieszczące jego własne, absolutnie nieatrakcyjne usta, były
całkiem ciepłe i chętnie i...
- Może to dlatego, że przy tobie nie myślę o żadnych tam plotkach -
wymruczał w przerwie między kolejnymi pocałunkami. Nie wiedział kiedy
jego dłonie znalazły się na cudownie odstających pośladkach chłopaka.
Tarmosił je i ugniatał, przyciągając go do siebie bliżej i bliżej, aż
nagle jedyną rzecz dzielącą ich brzuchy przed cudownym kontaktem, stał
się jego fiut.
Zerknął w dół i zaśmiał się z pewnym zażenowaniem. Cholera, nawet nie wiedział kiedy mu stanął.
- A może dlatego, że tak świetnie całujesz - dodał, sprzedając mu
lekkiego klapsa, jakby karał go za to, że jest taki ciekawski, pyskaty. -
Co za różnica, hm?
Draco - 2017-08-13, 22:05
- Żadna, póki mnie nie odpychasz, bo lubię twoje pocałunki. Są cholernie dobre - mruknąłem, uśmiechając się do niego. Znowu.
Taki już byłem. Moje emocje można było wyczytać, zwykle, jak z księgi.
Jasne, w pracy bywało, że musiałem ukrywać swoje zmęczenie, czy
niezadowolenie - najlepiej w ogóle przestać myśleć. Ale teraz nie byłem w
pracy, a przynajmniej nie w dosłownym znaczeniu. Teraz mogłem odpocząć,
po prostu się bawić.
Dlaczego w ogóle spędzałem czas z własnym szefem, tym wielkim,
pierdolonym ćpunem? Nie miałem pojęcia, ale lubiłem go, kiedy nie brał
narkotyków. Okazywało się, że nie jest taki zły. Całkiem dobrze się z
nim rozmawiało, świetnie okazywało się namiętność. A Doxell był
intensywny jak mało kto.
- Kto by pomyślał, że nie jesteś ich fanem, hm? - musnąłem wargami jego
szyję, szczerząc się zadowolony, gdy okazało się, że Doxi się podniecił.
Prawdę mówiąc, ja trochę też. Hej, naprawdę mam wrażliwą szyję!
- A co lubisz, Dox?
Byliśmy tak blisko siebie, tak cholernie blisko. Jego dłonie ciągle
znajdowały się w okolicach moich pośladków, niekiedy je rozchylając.
Moje ręce były na jego biodrach, zsuwały się na uda, a to na pośladki.
Opierałem się o niego swoim ciałem, przez co byliśmy jeszcze bliżej
siebie.
Pocałowałem jego brodę, dość spiczastą. Przesunąłem lekko koniuszkiem
języka po niej, zostawiając tam mokry ślad, który był na pewno
odczuwalny, bo przecież wiał wiatr.
Ja sam lekko drżałem, bo mokre pocałunki na mojej szyi były teraz jeszcze bardziej wyczuwalne.
- Chętnie dowiem się, co lubisz. Tak bardzo, bardzo.
Pan Vincent - 2017-08-13, 23:03
-
Co lubię? - Powtórzył, oblizując wolno usta ze słodkawego posmaku
Setha. Popatrzył mu prosto w oczy i uśmiechnął się krzywo, nieco gadzio.
Jego fiut był już tak sztywny, że co jakiś czas dźgał nim niechcący do
brzuch, do biodro swojego niższego kolegi. Miał ochotę pchnąć dzieciaka
na kolana i zerżnąć mu te wyszczekane usteczka, ale powstrzymywał się na
razie bo w jakiś sposób kręciła go ta gadka.
Zamruczał gardłowo, ocierając się bezczelnie całą długością trzonu o jego napięte podbrzusze.
- Lubię igrać z ogniem - zaczął niewinnie, przechylając głowę by móc
spojrzeć Sethowi w oczy. Dla pokreślenia swoich słów, sprzedał w napięte
pośladki jeszcze jednego klapsa. Wiedziony tym nagłym impulsem, obrócił
chłopaka tyłem i przycisnął go do szklanej powierzchni okien. Teraz od
śpiącej w najlepsze Janny dzieliła ich tylko szyba i wirująca wśród
podmuchów wiatru firanka.
- Lubię jędrne tyłki - wyszeptał mu wprost do ucha, przytulając się tak
by jego pała ulokowała się idealnie pomiędzy wspomnianym tyłeczkiem. - A
tak się składa, że twój naprawdę ma klasę.
Otarł się parę razy, sięgając wolno do długiej szyi Setha. Zacisnął na
niej dłoń, odchylił ją trochę tak by obaj mogli sobie spojrzeć w oczy.
- Lubię kiedy się na mnie patrzy - dodał stanowczo, oblizując znów wargi.
- A ty, Seth? Co "tak bardzo bardzo" lubisz?
Draco - 2017-08-13, 23:15
To
było dobre pytanie. Doxell może nie zdawał sobie sprawy z tego, jak
bardzo nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Jęknąłem, gdy po raz kolejny
poczułem jego fiuta dokładnie między moimi pośladkami. Wilgotny ślad,
który tam zostawił został muśnięty wiatrem i teraz bardzo dokładnie
czułem, gdzie był i gdzie pojawił się znów.
- Lubię dotyk - mruknąłem, patrząc mu w oczy. - Lubię jak ktoś mnie
adoruje, uwielbia. Jak kocha każdą część mojego ciała, jak kogoś
zachwycam, jak zabieram wybraną osobę w mój świat, jak przestaje się
liczyć wszystko inne.
Zamilkłem, bo palce mężczyzny, które były na mojej szyi wsunęły się
teraz do moich ust. Oblizałem językiem jeden z nich tylko po to, by za
chwilę zacząć je ssać, cały czas patrząc na niego w tej dziwnej pozycji,
wygięty w łuk.
Za chwilę jego palce zniknęły z moich warg i mokrym śladem powędrowały
po mojej szyi i torsie. Wiatr sprawiał, że te dotknięte śliną miejsca
były nieco wrażliwsze.
- Lubię pocałunki, namiętne i sprawiające, że świat się kończy i zaczyna. Angażujące.
Oparłem się dłońmi o szybę, robiąc na niej ślady, prawdopodobnie, ale
kogo to obchodziło? Jutro rano będzie piękny odcisk mojego ciała.
- Lubię dobre fiuty i niezłe cipki. Tak się składa, że twój oręż jest
naprawdę niezły - uśmiechnąłem się wyzywająco, bardzo świadomie
odpowiadając dokładnie tak, jak zrobił to Doxell.
Czułem, jak on krąży wokół mojego wejścia, krąży, krąży... Przygotowywał
mnie, trochę. Może nie na tyle, żebym nie poczuł zbyt wielkiego bólu,
ale odrobinę, na pewno. Sam wypchnąłem biodra, odrobinę się nadziewając
na niego, tylko trochę. I znów uśmiechnąłem się zwycięsko, widząc jego
minę.
Właśnie to lubię. Lubię, jak ktoś jest mój.
Pan Vincent - 2017-08-13, 23:28
Kurwa,
to co działo się z jego ciałem kiedy ten wstrętny bachor tak po prostu
nadziewał się odrobinkę na samą główkę tylko po to by zaraz go z siebie
wypchnąć, było nie do opisania zwykłymi słowami.
Sapał i wzdychał, wysłuchując z uwagą słów małego prowokatora, dopóki
nie zorientował się, że jeszcze trochę takiego gadania i dojdzie bez
niczego więcej, a to byłoby wyjątkowo uwłaczające, okropne.
- Chcę ci powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, którą lubię - wychrypiał z
trudem, ledwo panując nad odruchem zerżnięcia tego ciasnego tyłka. Och,
w porządku; brzydkie rozmowy i gry wstępne były w porządku, ale przy
Sethcie to wszystko umykało mu jakoś przez palce, jak cholerny piasek.
- Uwielbiam się mocno rżnąć - dokończył, wsuwając się w niego powoli.
Bez nawilżenia, bez prezerwatywy, ale kurwa, byli w takim zawodzie, że
wszyscy badali się regularnie co dwa miesiące, tyle wystarczyło. A co do
braku nawilżacza? Ok, może będzie go trochę rano piekło, ale nie miał
czasu na takie idiotyzmy, to naprawdę nie było teraz ważne.
- Zamknij się - ostrzegł, gdy zza cudownie opuchniętych warg blondyna,
wyrwał się udręczony jęk. - Nie chcesz chyba obudzić naszej śpiącej
królewny, nie?
Draco - 2017-08-13, 23:54
-
To ty tego nie chcesz, Doxell - niemalże stęknąłem, zamykając w
pięściach powietrze, przesuwając krótko, równo obciętymi paznokciami po
szybie. - Wyobraź sobie, jaka byłaby wściekła. Ty, jej ksią... ohhhh,
kurwa... książę. Posuwający... kurwa, zrób tak jeszcze raaaahhh... - W
tym momencie moja dolna warga została zagryziona przez moje, a jakże,
zęby. Prawie do krwi.
Piekło i z bólu, i z przyjemności. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić i
kiedy znów miałem jęknąć, głośno, moje usta zostały zasłonięte przez
dłoń, należącą niewątpliwie do Doxella.
Szyba, do której byłem cały czas przyciskany prawdopodobnie była już
naprawdę brudna, przynajmniej na poziomie mojego fiuta, który sączył się
zupełnie mimowolnie, nic na to nie mogłem poradzić.
To był moment, w którym nie byłem w stanie też już nic więcej powiedzieć
- nie tylko dlatego, że przez dłoń Doxella wszystkie moje słowa byłyby
zwykłymi pomrukami, niezrozumiałymi przez nikogo. Powód był zupełnie
inny - po prostu nie mogłem mówić. Zbyt dużo czułem, za dużo drżałem,
zbyt dobrze byłem pieprzony.
Dreszcze opanowały całe moje ciało i nie mogłem ich powstrzymać, nie wiedziałem jak, nie miałem pojęcia, nie...
Nie kontrolowałem siebie. Ani jego. Dzięki dłoni Doxella mój jęk był
bardzo przytłumiony i w zasadzie to bardziej pomruk, ale zwiastujący
jedno - rano sprzątaczka będzie miała naprawdę sporo domysłów, jeśli
chodzi o szybę w sypialni Doxiego. Zdecydowanie tak.
Drżałem, dysząc i próbując ustać na nogach, chociaż te uginały się pode
mną. To był ten moment, gdy usłyszałem za sobą jęk, tak głęboki, tak prawdziwy...
Przyprawił mnie o dreszcze, a jego ciało otuliło mnie jeszcze bardziej.
Oparł się o mnie, oddychając ciężko w moją szyję, gorącym oddechem
pieszcząc delikatną skórę. A ja oparłem się bardziej o szybę.
I w tym momencie zobaczyłem wściekłe spojrzenie Janny, która patrzyła na mnie, jakbym miała mnie zaraz zabić. O kurwa... Ups?
Pan Vincent - 2017-08-14, 00:05
Och,
rżnął ten ciasny tyłeczek jak maszyna i - co lepsze- wcale nie musiał
się jakoś wysilać. Jego ciało zareagowało automatycznie, dając z siebie
sto dziesięć procent zwyczajnej normy, tak jakby nie umiało się
zachowywać w stosunku do blondyna w obojętny sposób.
Kurwa, musiał przyznać, że to działo trochę w ten sposób. Większość osób
olewał bez choćby mrugnięcia okiem, ale tego jednego dzieciaka nie
umiał, nie potrafił. To pewnie przez ten tyłek, to na pewno dlatego.
Nikt nie miał równie zgrabnych pośladków. Może były zaczarowane?
O czym on, do kurwy nędzy, myślał?
Orgazm przyszedł nagle i zupełnie niespodziewanie - któreś pchnięcie
sprawiło, że pojawił się skurcz w lędźwiach, wygięło go w chińskie osiem
i doszedł, rozlewając się obficie we wnętrzu chłopaka.
Oparł się o szybę, wgniatając w nią nieświadomie mniejsze ciało i odetchnął głęboko, dochodząc powoli do siebie.
Uśmiechnął się lekko i powoli, z wahaniem, złożył mały pocałunek w
okolicy skroni drżącego wciąż towarzysza. Uznał, że to będzie miłym
akcentem kończącym ich dzień.
- Doxell? Doxie, kochanie? - Usłyszał dobrze mu znany głos i przełknął
ciężko, wysuwając się z pulsującego tyłka wraz ze stanowczym krokiem.
- Co jest? - Zapytał niewinnie, sięgając po fajki. - Myślałem, że śpisz.
- Spałam - odparła z wyrzutem dziewczyna, okrywając się częściowo
cienką narzutą z fotela. - Ale Seth obudził mnie swoim darciem gę...
- Całkiem nieźle jęczysz - rzucił Doxell, przypominając sobie, że chciał przekazać mu ten komplement już wcześniej.
- Jestem zmęczona! - Żachnęła się Janna, tupiąc nogą jak obrażona małolata.
- Kotku - z ledwością powstrzymywał się od rzucenia paru przykrych
słów. Kiedy był nawąchany, nie dostrzegał aż tak jak bardzo Janna bywała
irytująca. Teraz uderzało to w niego pełną parą - nikt nie broni ci się
położyć.
- No co ty, zostanę - wymruczała, całując go czule w czoło.
- Ok - odparł nieco oschle i skierował się do szafy, wyciągając z niej walizkę z dragami.
- Przepraszam - zwrócił się szczerze do Setha, wzdychając ciężko - pora na moje śniadanie.
Draco - 2017-08-14, 00:14
No i wykrakałem. Kurwa.
Oblizałem spierzchnięte wargi, nie unikając wzroku Janny. Prawdopodobnie
tego oczekiwała, żebym jak zbity pies wstydził się za zabranie jej
Doxiego, ale nikogo nie zabrałem i nie mam powodów, aby się wstydzić.
To była miła chwila i oczywiście ktoś musiał się wpierdolić. Ale gdy
zobaczyłem, jak Doxell sięga po dragi, przestało mi być przykro. To był
odpowiedni moment, aby się stąd zmyć. Nie zamierzałem patrzeć, jak
bierze. Nie chciałem pozbywać się złudzeń, że zrobił to (o ile zrobił,
cholera go wie, czy nie wziął czegoś lżejszego, by jakoś przetrwać - w
końcu jest uzależniony) na dłuższy moment i nie będzie mu brakować.
- No, to jest moment, w którym stąd idę - mruknąłem, wchodząc do pokoju
za Doxellem. Nagi, ujebany spermą i z cieknącymi strugami po nogach, a
co!
Poszedłem do łazienki i chwilę później wyszedłem stamtąd, w związanych włosach i ubraniach na sobie.
Janna siedziała na łóżku, patrząc, jak Doxell wciąga. Jak biały proszek znika w jego nosie, jak pociera go...
- Dlaczego się z nim pieprzysz? - usłyszałem tylko.
Odpowiedzi nie miałem ochoty wysłuchiwać, bo to oznaczałoby patrzenie na to, jak bierze. A nie chciałem tego widzieć.
- Trzymajcie się. Dzięki za zabawę - mruknąłem, salutując im i po prostu wychodząc.
Marzyłem o śnie. Ledwo stałem na nogach. Na szczęście wszyscy
mieszkaliśmy w tym samym budynku, wystarczyło dostać się do windy i już
byłem... Blisko. Tak, blisko. Chyba przysypiam...
Pan Vincent - 2017-08-14, 00:28
Już
pierwsza dawka koksu pozwoliła mu na wzięcie głębszego oddechu. Tego
mentalnego, oczywiście - nos miał przez chwilę nieźle zatkany.
Nie obejrzał się nawet przez ramię, zbyt pochłonięty dzieleniem działki
na kolejne kreski. Janna trajkotała coś pod nosem, drzwi do pokoju
zamknęły się.
Zostali sami. Bez Setha zrobiło się jakoś dziwnie ciemno w tym
pieprzonym apartamencie. A może to tylko księżyc zaszedł wreszcie za
palmy?
- Dzień dobry, księżniczki - Doxell pukał śmiało w drzwi każdego z
pokojów, trzymając w jednej ręce do połowy opróżnioną butelkę szampana, a
w drugiej swoje kąpielówki.
Wciąż nagi, naćpany i napruty jak jasna cholera, zwoływał całe
towarzystwo na śniadanie, które miało odbyć się na plaży. Było już parę
minut do południa i nadeszła najwyższa pora żeby pozbierali swoje
zgrabne dupeczki bo ile można spać?
Na przykład wcale, tak jak on. Co za niezwykła oszczędność czasu, prawda?
Dziewczyny otwierały drzwi, spoglądając na niego z rozbawieniem i
politowaniem, niektóre dodawały zwięzłe informacje typu "jeszcze pięć
minut", inne miały gdzieś poranną opuchliznę i nieuczesane włosy,
kierując się do windy.
- Mam ochotę na coś zimnego do picia - oznajmił jednemu z ochroniarzy, podając mu swoje kąpielówki.
- Panie Raterhand, wypadałoby chyba żeby pan je założył - odparł mężczyzna, oddając mu je z powrotem.
- No, tak - Doxell skinął głową, uznając, że facet miał w sumie rację - jakiś taki zakręcony dzisiaj jestem.
Draco - 2017-08-14, 00:42
-
Właśnie widziałam fiuta Doxella. Tak mi się wydaję... Nie wiem, czy nie
śpię - krzyknęła do mnie Mary, co wybudziło mnie z drzemki.
- Co? A... Pewnie znów się naćpał - mruknąłem, przekręcając się na drugi bok.
Byłem wykończony - nie odpoczęliśmy po locie, jeszcze ta... to spotkanie. Położyłem się naprawdę późno.
- Wczoraj serio był czysty? - rudowłosa klepnęła mnie w policzek, siadając obok mnie.
- Tak mi się wydaje. Gadał z sensem, poprawnie składał zdania... Chyba tak - ziewnąłem. - Weź, daj mi jeszcze pięć minut.
- Nie ma opcji, Seth. Chodź. Pośmiejemy się z naćpanego Doxella.
- To wcale nie jest zabawne.
- Jak to...? Od kiedy nie?
- Dla mnie - od zawsze. To żenujące i głupie. Nie sprawia, że czuję się
tu bezpiecznie - ziewnąłem, spoglądając na dziewczynę. Półnagą, warto by
wspomnieć. - Mogłabyś się ubrać.
- A co, przeszkadza ci?
- Rozpraszasz.
- O to chodzi, Seth. O to chodzi - zaśmiała się, ale wstała z mojego
łóżka i poszła do swojej torby podróżnej, przerzucając ubrania na jedną
stronę swojego łóżka, by przełożyć je później na drugą.
Pięć minut później my także wyszliśmy w końcu z pokoju. W krótkich
spodenkach, bardzo luźno, wygodnie i krótko - w końcu byliśmy w ciepłym
miejscu, trudno byłoby wytrzymać w moim zwyczajowym stroju.
Miałem na sobie krótkie spodnie i cienką bluzę z długim rękawem.
Ziewałem potwornie, zjeżdżając windą z innymi. Na szczęście nie
jechaliśmy z Doxellem, byli pierwsi. Nie chciałem patrzeć na niego pod
wpływem. To był smutny widok, widziałem to nie raz. I trochę tęskniłem
za wczorajszym Doxim. Tym, z którym można było porozmawiać.
Niestety w tej windzie była Janna. Chyba też nie zdążyła. Ech. Nigdy się
od niej nie uwolnię. Czułem jej ciężkie spojrzenie na sobie i to nie
było przyjemne. Niestety.
Na szczęście szybko pojawiliśmy się w wielkiej sali, w której było
mnóstwo stołów. Usiadłem razem z Mary, zamówiłem naleśniki z truskawkami
i próbowałem nie zasnąć.
Pan Vincent - 2017-08-14, 00:59
Śniadanie
trwało w najlepsze, ale Doxell nie uczestniczył w nim wcale. Zamiast
tego próbował katapultować truskawki do kieliszka z szampanem.
W międzyczasie zadzwonił do niego jeden z dostawców i oznajmił, że koks
podrożeje o dwa i pół procenta. Wyśmiał go i stwierdził, że zmieni
źródło, ale tak naprawdę wcale nie był tego taki pewien.
Potem zadzwonił jeden ze stałych klientów i zaczął mu pierdolić o swoim
niezadowoleniu, że burdel był zamknięty i srata-tata, ledwo go słuchał.
Serce napieprzało mu w klatce piersiowej jak cholerny zegar, a głowa
bolała odrobinę, ale nie przeszkodziło mu to we wzięciu następnej dawki.
- Doxie - usłyszał nad sobą głos Marry - a może byś coś zjadł, co?
- Właśnie zjadłem - wymamrotał, przymykając powieki gdy zatoki zapiekły mocniej. - Dziękuję.
Marry westchnęła z rezygnacją i poklepała go po ramieniu. Skierowała kroki do stolika z napojami i zniknęła mu z pola widzenia.
Miał mgliste uczucie bycia obserwowanym, ale wolał się tym nie
przejmować, uznając, że to tylko Janna. Sięgnął po jedną z truskawek i
spróbował wsunąć ją do ust.
Nie, kurwa, nie było opcji. Jedzenie po dragach było obrzydliwe.
Draco - 2017-08-14, 01:09
- Najebany w trzy dupy, ledwo kontaktuje - mruknęła do mnie Mary, gdy wróciła z swojej podróży. Gdziekolwiek poszła.
- Wiem.
Nastała między nami cisza, którą przerwała rudowłosa, gdy w końcu podali nam jedzenie.
- Co się wczoraj stało?
- Nic, czemu pytasz?
- Martwisz się o niego.
Zamilkłem z widelcem w połowie drogi do moich ust z kawałkiem naleśnika.
- Jest naszym szefem. Jeśli zejdzie na zawał, a jest naćpany od drugiej-trzeciej w nocy... Znowu będę na ulicy.
Cóż, to była prawda. Ale faktycznie, ja... Chciałbym, żeby on był
normalny. Na tyle, na ile normalny alfons w ogóle być może. Bez dragów
to naprawdę inny człowiek i zaskoczyło mnie, jak bardzo jest to
widoczne. Jak bardzo jest to odczuwalne.
Dziewczyna patrzyła na mnie przenikliwie, ale nic nie powiedziała, a ja nie zamierzałem kontynuować tematu.
- Czy Janna naprawdę się do was wbiła?
- Mhm. Niestety.
- I jak było?
- No wiesz. Typowo. Na każdym kroku próbowała zdeptać mnie obcasem, a
mnie to śmieszyło - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się lekko. - Jej
się chyba nigdy nie znudzi.
- Nie, pewnie nie. To taki typ człowieka. Hej, masz ochotę po śniadaniu
popływać? Mam ochotę na basen. A tutaj mamy taki cudny, z widokiem na
ocean.
- Jasne, czemu nie - upiłem trochę soku, krojąc kolejny kawałek naleśnika.
I tak awansowałem z człowieka bez planów na kogoś z planami. Nie tak źle.
Wyszliśmy jako jedni z pierwszych. Udaliśmy się jeszcze do pokoju, żeby
wziąć szybki prysznic, umyć zęby i znaleźć stroje kąpielowe. Mary zajęło
trzy minuty wybieranie koloru bikini, na który ma dziś ochotę.
W końcu mogliśmy zejść do hotelowego basenu i rzeczywiście - robił
wrażenie. Pogoda była wspaniała, ciepły wiatr targał parasolami
przeciwsłonecznymi. Naprawdę czułem się jak na wakacjach i to uczucie
spłynęło na mnie właśnie w tej chwili, a było tak błogie...
Pan Vincent - 2017-08-16, 21:07
Jeśli
miałby być szczery, to naprawdę niewiele pamiętał z ostatnich trzech
dni wakacji - być może zaistniało to za sprawą kokainy, którą wciągał
śmiało bez przerwy przez cztery doby, by piątej, absolutnie zniszczony, z
czerwonym nosem i halucynacjami, stracić przytomność na swoim łóżku.
Wśród "dziewczynek" i Setha, mówiło się szeptem o tym, że kiedyś dragi
przerosną ich alfonsa, że to wszystko zakończy się w wyjątkowo tragiczny
sposób, bo ile można było żyć w ten sposób?
Jak długo wytrzyma to ciało, nieważne jak wielkie? Każdy miał swoje
granice - a to serce, a to zatoki, cokolwiek. Narkotyki dawały cudowny
haj, ale siały też spustoszenie, wiedział o tym każdy głupi.
Dawniej Doxell pozwalał sobie na wciąganie przez noc, ewentualnie noc i
dzień. Teraz nie znał już umiaru. Ciągnął byle by tylko nie myśleć, nie
czuć, byle oddać skołatany umysł fałszywemu uczuciu podekscytowania.
Pamiętał jedynie, że po drodze było parę imprez, ze dwa razy pieprzył
Jannę i miał też okazję naciąć się na Setha, który wyglądał na wyjątkowo
niezadowolonego z tych spotkań.
Obiło mu się już o uszy, że gnojek nie lubił kiedy sobie wąchał, ale...
Ech, nawet nie chciało mu się tłumaczyć dlaczego wolał wciągać. Taki był
i już.
W każdym razie - piątkowego wieczoru, byli już gotowi do całonocnego
lotu do domu. Walizki były spakowane, ludzie zapieli pasy, a stewardessy
tłumaczyły cierpliwie zasady bezpiecznego lądowania.
Doxell odchylił się w swoim fotelu i powiódł zmęczonym spojrzeniem po
buźkach swoich ślicznotek. Miał dziwne wrażenie, ze gdy tylko dotrze do
domu, czekać go będą kolejne zmartwienia. Droższa koka, podbijanie
terytoriów...
Westchnął ciężko i wyjrzał przez maleńkie okienko.
Dlaczego życie było tak niesprawiedliwe?
Draco - 2017-08-16, 23:40
Nie
było przyjemnie widzieć jak twój szef prawie czołga się od jednego kąta
w drugi. Reszta gości wyraźnie miała go dosyć, patrzyła na Doxella z
niesmakiem i niezadowoleniem, a my próbowaliśmy ogólnie rzecz biorąc go
ignorować. Nawet jeśli na mnie wpadał i próbował zagadywać, szybko go
zbywałem. Nie bawiło mnie jego zachowanie, nie cieszyła mnie jego
głupota, która po tym, jak NAPRAWDĘ z nim rozmawiałem raziła teraz
kilkakrotnie mocniej. Nie wiedziałem dlaczego on wiecznie chodził
naćpany. To nie miało sensu, kiedy był bez tego niepotrzebnego dodatku
naprawdę można było z nim porozmawiać. Przeżyć coś, pożartować. Nagle to
był normalny człowiek, który miał jakąś empatię, rozum. A tak? Ameba.
Albo nawet gorzej.
Wyjazd w zasadzie minął mi na nie spotykaniu Doxella. Ale był to cudowny
wypoczynek, nie mogłem zaprzeczyć. I bawiłem się świetnie, pomimo
wszystko. Nawet w samolocie, siedząc obok Mary, zachwycaliśmy się
pięknymi palmami i błyszczącym w słońcu oceanem, który widzieliśmy z
okien. Nawet jeśli czekała nas cała noc w podróży powrotnej, było warto,
zdecydowanie. Walizki były pełne pamiątek, nowych ubrań, czy kosmetyków
kolorowych w przypadku kobiet, a buzie opalone od karaibskiego słońca.
Większość czasu w samolocie spędziłem na spaniu. Tuż przed wylotem była
mała imprezka, na której - ku zdziwieniu większości - Doxell się nie
pojawił. Jak się później okazało, po prostu spał po czterech dniach na
dragach, non-stop. Współczułem jego organizmowi, nie wiem jak to
wytrzymywał, naprawdę.
Ziewnąłem i przeciągnąłem się, gdy obudziłem się w środku nocy. W
samolocie była cisza, spokój, tylko jakieś ciche chichoty na samym
przodzie. Podniosłem się, ściągając koc z siebie. Rozkładane fotele to
magia sama w sobie, dzięki nim nie czułem się aż tak połamany tak długim
lotem, jak mógłbym.
Poszedłem do łazienki, mijając śpiącego (o dziwo) Doxella. Wyglądał
strasznie mizernie - blady, niemal szary. Ale oddychał, spał. Miałem
wrażenie, że wygląda bardziej trupio, niż zwykle. Gdy się ruszył przez
sen, drgnąłem i poszedłem dalej, przed siebie. Otworzyłem cicho
drzwiczki do łazienki, które szybko się za mną zamknęły.
Nie zabawiłem tam długo - kilka chwil później byłem już na swoim miejscu. Mary spała w najlepsze. Przyjemna cisza.
Włączyłem muzykę i nałożyłem słuchawki na uszy. Ziewnąłem, a kilka chwil później znów spałem. Tak spędziłem mój lot.
Gdy w końcu znów stanęliśmy na lotnisku w Nowym Jorku, przywitała nas
bardzo chłodna pogoda. Spadł już pierwszy śnieg i cienką warstwą
przykrywał JFK International Airport. Wytoczyliśmy się niemalże z
samolotu, z walizami, z naszymi rzeczami. Dziewczyny były niepomalowane,
wszyscy wygnieceni po spaniu w samolocie - ogólnie niezbyt
reprezentatywnie wyglądaliśmy, ale co tam. Wakacje były cholernie udane!
A teraz pozostało mi nic innego, jak zadzwonić do mamy. Zrobiłem to
jednak dopiero wtedy, gdy byłem w swoim pokoju. Dziwnie było wrócić tu
po tych kilku dniach, zobaczyć moje łóżko, szafy, dywany, biurko. W
zasadzie nie do końca moje. Ja tu tylko mieszkałem, ale i tak uczucie
było znajome i całkiem przyjemne.
- Skarbie! Co u ciebie, kochanie, jak minęły ci wakacje?
- Wspaniale, mamo. Już wiem, gdzie cię zabiorę. Kiedy masz urlop? -
uśmiechnąłem się lekko, słysząc jej głos. Odstawiłem torby pod drzwi,
przeciągnąłem się i usiadłem na fotel, który znajdował się tuż obok
łóżka, o które oparłem stopy.
- Dobrze wiesz, że dopiero w wakacyjne miesiące, jeszcze trochę czasu. Ale przecież nie musisz mi...
- Muszę, muszę. Pojadę tam z tobą, jeśli nie będziesz miała z kim. Ale
musisz tam przyjechać, jest naprawdę pięknie. Coś się stało, jak mnie
nie było?
I tak upłynęła mi spora chwila. I dopadł nas wszystkich jet lag. Nie było zbyt ciekawie.
A później wróciła zwykła, szara codzienność - praca i szkoła. Mama
poprosiła, żebym pojawił się u niej na obiedzie w moje urodziny - nie
mogłem odmówić. Rzadko się widywaliśmy, bo przeważnie byłem bardzo
zajęty. Wieczorami i nocami pracowałem przecież, a w dzień często się
uczyłem, weekendy chodziłem na uczelnie... No, ciężko było trzymać
kawałek swojego życia w tajemnicy. Nie chciałem powiedzieć matce skąd
mam pieniądze. To mogłoby ją zniszczyć. Kto chciałby kurwiące się
dziecko, prawda?
Pan Vincent - 2017-08-17, 00:50
Doxell
patrzył przez okno, choć niewiele było zza niego widać przez zacinający
śmiało śnieg. A raczej śnieg z deszczem. Szara breja zalewała chodniki i
ulicę, uniemożliwiając normalne poruszanie się po mieście. Limuzyna
wlokła się niemiłosiernie i z rozdrażnieniem uświadomił sobie, że był
już spóźniony grubo ponad dwadzieścia minut.
Napisał pośpiesznie kolejnego sms-a z przeprosinami i wyciągnął z
kieszeni paczkę z dragami. Wiedział, że jeżeli za chwilę sobie nie
wciągnie, ogarnie go istna kurwica. Cholera jasna, co roku to samo,
przecież fakt, że na zimę spadnie śnieg był kurewsko oczywisty, ale NIE-
wszyscy byli zaskoczeni, nieprzygotowani, wokół panował chaos i...
- Żyć się odechciewa - warknął, wciągając porządną kreskę. Kierowca
uśmiechnął się do niego współczująco i ruszył wzdłuż ulicy, trąbiąc na
przebiegających bezczelnie przechodniów.
Szczypnęło, zakręciło i po chwili czuł się lepiej.
- Dobra, może jednak dam radę trochę pożyć - zażartował i rozsiadł się wygodniej. - Zapuść jakąś muzykę, ok?
- Panie i panowie - obwieścił uroczyście, wiodąc po zebranych w hallu
dziwkach figlarnym spojrzeniem. Tym razem był naćpany w sposób, który
czynił go jedynie nieco bardziej zadziornym i szarmanckim, skłonnym do
flirtów. - Dzisiejsze szczęśliwe numerki to: Marry, Seth i Inge, wasza
nowa koleżanka. Macie po jednym kliencie, ale na parę godzinek. Reszta
rozpisana na karcie, odbierzcie swoje plany od Claytona. Jakieś pytania?
Draco - 2017-08-17, 01:01
- Kto konkretnie? - mruknąłem.
Od czasu, kiedy zostałem tu przyjęty (a przecież wiele tygodni nie
minęło) cała męska część prostytutek odeszła, prócz mnie. Rekrutacja
musiała mieć miejsce, jakakolwiek, jak sądzę. Chociaż prawdopodobnie dla
nowych osób lepiej by było, aby się tak nie stało - nikt raczej
specjalnie dziwką być nie chce. Może się pogodzić jakoś z tą myślą, ale
nie znam ani jednej osoby, która myślałaby sobie w okresie dojrzewania
"Moim marzeniem jest być dziwką!". No nie, to tak nie działało.
Inge wyglądała na bardzo skrępowaną tym, że tu stoi, z nami. Nie
patrzyła ani na Doxella, ani na nikogo z nas - wydawało się, że podłoga
jest najciekawsza na świecie. Była jakaś taka skulona, może nieśmiała.
Ale piękna, chociaż nie spodziewałem się takiej dziewczyny wśród nas.
Większość tutaj miała amerykańską lub europejską urodę. Nie było żadnych
ciemnoskórych, czy przedstawicielek Azji. Tymczasem Inge w zasadzie
taka była. Śniada skóra, ewidentnie z Azji lub okolic. Piękna,
niewątpliwie, ale bardzo nie w stylu Doxella.
Przyglądałem jej się bez wrogości. Ziewnąłem ukradkiem.
- No, to kto to? Specjalne życzenia?
Pan Vincent - 2017-08-17, 01:07
-
To mój znajomy - Doxell spojrzał blondynowi w oczy, starając się mu
spokojnie przekazać, że gość był dla niego bardzo ważny i blondyn miał
zrobić wszystko by wyszedł z tego przybytku cały i zadowolony - jest
całkiem w porządku, prawdopodobnie będzie się chciał najpierw napić i
pogadać. Napij się z nim i pogadaj, pamiętaj, że masz zaklepaną całą
noc. Liczone od godziny, nie martw się - puścił mu oczko i przeszedł do
zdenerwowanej Inge, tłumacząc jej cicho, że dzisiejszy klient był
delikatny i pozwoli jej się wczuć w klimat.
Wiedział, że Inge bała się tu być, ale dziewczyna była zdesperowana-
tylko szczęście w kartach sprawiło, że Doxell wyrwał ją z łap o wiele
gorszego sutenera, choć pewnie pracowałaby i dla niego. Jej sytuacja
finansowa była absolutnie opłakana, a gdzieś tam czekała chora matka,
której trzeba było opłacić operację guza mózgu.
- Seth - zawołał za oddalającym chłopakiem - nie chciałbyś jutro wyskoczyć ze mną na drinka?
Jak jeden mąż, wszystkie głowy obróciły się w ich kierunku. Janna
westchnęła długo i bardzo, bardzo głośno. A tej o co znowu chodziło?
Doxell zamrugał, zaskoczony, posyłając im zdziwione spojrzenie.
- No co?
Draco - 2017-08-17, 01:17
-
Twój znajomy... - mruknąłem, mrużąc oczy. Nierzadko się to zdarzało. W
sumie, mnie prawdopodobnie nigdy. I nie mogłem zrozumieć, dlaczego
miałem niezbyt dobre przeczucie, ale praca to praca - nie miałem nic do
gadania w tej kwestii.
Cała noc, płacone od godziny. Czyli jest szansa na to, że wyciągnę na
tym krocie, nawet jeśli jestem zajęty przez cały czas. Plus i minus.
Szedłem do siebie, żeby w ostatnich chwilach wolności wziąć jeszcze
kąpiel, gdy zatrzymał mnie Doxell. A właściwie jego otwarta propozycja
wyjścia gdzieś, ze mną. Czy to się w ogóle kiedykolwiek zdarzyło? Mary
mówiła, że nawet spotkania z Janną były "tajemnicą", chociaż wszyscy o
nich wiedzieli. Ale nigdy otwarcie nie zaprosił jej do siebie. A mnie -
owszem, właśnie teraz. Hmm...
- O ile mogę liczyć na prawdziwego Doxella, to tak, chętnie - uśmiechnąłem się do niego lekko, odwracając się i idąc do siebie.
On już wiedział o co mi chodziło. Miał być czysty. A przynajmniej nie
najebany, jak ostatnie kilka dni naszego wyjazdu. Brzydziło mnie to.
Pół godziny byłem czysty, pachnący i gotowy do pracy. Idąc korytarzem do
Claytona, aby powiedział mi do którego pokoju mam iść zapinałem
ostatnie kilka guzików. Minąłem cholernie eleganckiego mężczyznę z
długimi włosami, w tym świetle wyglądały, jakby były... białe. Może
były?
Uśmiechnąłem się lekko, powiedziałem krótkie "dzień dobry" i odwróciłem wzrok, szukając Claytona. Znalazłem go tuż obok.
- No, skarbie, powiedz mi, gdzie dzisiaj idę - uśmiechnąłem się do mężczyzny.
A Clayton wskazał mi tego samego, eleganckiego człowieka.W tym momencie uniosłem brew.
Pan Vincent - 2017-08-17, 23:43
Clayton
poderwał głowę i uśmiechnął się lekko, na dźwięk głosu Setha. Pozornie
mogło to wyglądać tak jakby nie darzył dzieciaka zbytnią sympatią, ale
Seth był tak bardzo w porządku, że...
No, ciężko było mu się krzywić na niego tak bardzo jak na resztę dziewczyn.
- Pan A. - wymruczał cicho, podając chłopakowi klucz do pokoju z
numerem dziewięć. Zanim jednak przedmiot dotknął wypielęgnowanej dłoni
Setha, Clayton pochylił się nad kontuarem i wyszeptał do jego ucha trzy
słowa, po czym zerknął znacząco w kierunku eleganckiego mężczyzny,
opierającego się nonszalancko o jedną ze ścian.
Był bardzo wysoki i smukły, ubrany w drogi garnitur, który podkreślał
szerokie barki i wysportowaną sylwetkę. Palił właśnie papierosa i choć
spojrzenia skrytych obserwatorów można było uznać za rzucane naprawdę
ostrożnie, popatrzył prosto w ich stronę. Uśmiechnął się krzywo i skinął
Sethowi głową.
Najwyraźniej już teraz wiedział z kim miał do czynienia.
Och, wiele osób odwracało głowy za Alexandrem Bealfordem kiedy zjawiał
się w jakimś miejscu - mężczyzna był jak magnez dla spojrzeń - postawny,
wysoki, przystojny i rozsiewający sobą atmosferę czegoś wielkiego. A
jednak pomimo faktu, że wciąż i wciąż śledzono go gdzieś wzrokiem,
potrafił to natychmiastowo wyczuć. Nie chodziło o podnoszące się włoski
na karku ale uparte pieczenie tyłu głowy. To działało bardziej jak
szósty zmysł, coś co ciężko byłoby wytłumaczyć zwykłymi słowami.
Obrócił się więc wolno przez ramię i spojrzał wprost w oczy chłopca,
który zdawał się go obserwować wraz z nieco posępnym portierem.
Wypadało się przywitać? Och, chyba wypdało.
Podszedł powoli i obdarzył blondyna obiecującym uśmiechem. Cóż,
Raterhand miał rację- chłopak był naprawdę piękny, a sądząc po tej minie
także i charakterny.
Alexander nie znosił bezpłciowych laleczek. Każda osoba, którą pieprzył
musiała przedstawiać sobą coś więcej niż zgrabny tyłek. Gdyby chodziło
tylko o urodę, wolałby już chyba pieprzyć się z lusterkiem.
- Alexander - przedstawił się elegancko, wyciągając w kierunku chłopaka
swoją zadbana dłoń - miło mi cię poznać. To ty jesteś tym uroczym
mężczyzną, który ma mi dotrzymać towarzystwa, zgadza się?
Draco - 2017-08-18, 00:01
Na
przestrzeni dość krótkiej kariery, którą tutaj prowadziłem mogłem
powiedzieć, że Clayton całkiem mnie polubił. A ja jego. Chociaż
niespecjalnie był rozmowny, czy też nie przejawiał ochoty na
jakiekolwiek interakcje to zawsze mogłem liczyć na jego uprzejmość,
dyskrecję i miły uśmiech. A to, w zasadzie, wystarczało.
Mężczyzna, który najwidoczniej tego wieczoru będzie moim klientem
podszedł do nas z papierosem w ustach. Trzeba było przyznać, że TAKICH
osób się nie spodziewałem w domu publicznym. Co on tutaj robił? Dlaczego
miałby wydawać jakiekolwiek pieniądze na seks, czy naprawdę mógł mieć
problem z znalezieniem sobie kogoś, nawet na jedną noc? Niemożliwe.
- Alexander - Podał mi dłoń, którą
uścisnąłem. - Miło mi cię poznać. To ty jesteś tym uroczym mężczyzną,
który ma mi dotrzymać towarzystwa, zgadza się?
- Seth, tak się składa, że owszem - uśmiechnąłem się lekko. Puściłem
oczko do Claytona i zaprosiłem mężczyznę do pokoju. Alexander był ode
mnie wyższy o jakieś dwie głowy, może nawet trzy. Zresztą, w sumie nie
tylko on - Doxell też nade mną górował wzrostem, całkiem nieźle. Natura
nie dała mi wzrostu, niestety.
Otworzyłem drzwi pokoju, zapraszając mężczyznę pierwszego do środka.
Chyba po raz pierwszy byłem w tym pomieszczeniu - najlepszy pokój, jaki
można było u nas wynająć. Wszędzie czuć było przepych, ale ten cechujący
się klasą - czymś, czego nie spodziewałbym się po praktycznie ciągle
naćpanym Doxellu. A jednak. Pokój był duży, przestronny, przewietrzony i
w neutralnych odcieniach beżu. Satynowa pościel błyszczała w subtelnym
świetle płynącym z kinkietów.
- Napijesz się czegoś, Alexandrze?
Trzeba było przyznać, że mężczyzna był bardzo, bardzo przystojny. I naprawdę dziwiło mnie, co on tu robi.
Pan Vincent - 2017-08-18, 00:07
-
Tylko jeśli skrywasz tu naprawdę dobrą szkocką - odpowiedział, siadając
w jednym ze skórzanych foteli. Całkiem odruchowo przyjął w nim władczą
(aczkolwiek wciąż niezaprzeczalnie elegancką pozycję) i dogasił
papierosa w jednej z popielniczek. Podczas gdy Seth rozglądał się za
alkoholem, Alexander pozwolił sobie w dyskretny sposób prześlizgnąć
wzrokiem po jego wdziękach.
Płaski brzuch, długie nogi, kształtny i odstający tyłek- och, tak, był idealny. Wspaniały.
- Opowiesz mi coś o sobie? - Zapytał, wracając spojrzeniem na powrót do
oczu chłopaka. Zatopił się w nich bez cienie skrępowania; w stalowych
tęczówkach pana Bealforda igrała nuta figlarności. Pozorny spokój był
oczywistym kamuflażem dla celu, w którym tu przyszedł, ale był już
dobrze znany ze swego zamiłowania do uprzedniej rozmowy. Chciał
dowiedzieć się czegoś ciekawego o tym chłopcu, poznać jego dobre i złe
strony. Był dobrym obserwatorem i potrafił odpowiednio wyciągać wnioski z
mowy ciała, nie potrzebował więc wiele czasu do tego by ocenić
człowieka.
Draco - 2017-08-18, 00:19
-
Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy wiedzieli o twoim przybyciu na pewno
jest w barku - zapewniłem w zasadzie sam siebie, starając się
zlokalizować to miejsce.
I w końcu znalazłem to miejsce. Otworzyłem barek, znajdując dwie
szklanki, a także rzeczoną szkocką. Miałem nadzieję, że była naprawdę
dobra, inaczej wezwę tutaj Doxella i to on się będzie spowiadał przed
tym mężczyzną, nie ja. Nie znałem się na alkoholach nawet trochę.
- Życzysz sobie lodu? - odwróciłem się do Alexandra, chcąc zobaczyć jego
reakcję. Gdy przytaknął, wrzuciłem dwie do szklanki i zalałem je
alkoholem.
Podobnie uczyniłem z tą, która miała należeć do mnie.
Podałem mężczyźnie alkohol, uśmiechając się. I padło najgorsze pytanie.
Wszyscy wiedzieliśmy, że w zasadzie gówno go obchodzi, co ja tu robię i
tak dalej. Nie byłem też specjalnie interesującą osobą, ale zawsze
padało to pytanie i musiałem coś wymyślić. Za każdym razem.
- Cóż, wiesz jak mam na imię. Mogę podać ci swój wiek, ale to brzmi mało
interesująco. Studiuję, ale to też nie jest specjalnie ciekawe. Jestem
całkiem niezłą dziwką i dla większości - nic ponadto. Bardzo ciekawi
mnie jednak co tu robi ktoś taki, jak ty. Wybacz mi śmiałość, ale jesteś
nieprzeciętnie przystojny i jak żyję, nie widziałem tak urodziwego
mężczyzny. Co tu robi ktoś tak wyglądający?
Upiłem łyk alkoholu.
Pan Vincent - 2017-08-18, 00:34
-
Nie powinieneś być chyba taki skromny - zaoponował delikatnie, wznosząc
szklaneczkę w geście toastu. Przysunął sobie naczynie pod nos i
powąchał alkohol, pozwalając by poruszał się wśród kostek lodu kolistymi
ruchami. Aromat podpowiadał mu, że szkocka nie była taka najgorsza,
mógł więc spokojnie upić z niej łyka czy dwa.
- Dobrą dziwką - powtórzył, bawiąc się wyraźnie tymi słowami. - Cóż,
skoro znajdujesz się w takim miejscu, coś niewątpliwie musi w tym być.
Wysłuchał komplementów z niemalże kamienną twarzą - jedynie przy słowie
"urodziwy" jego wargi drgnęły w rozbrajającym, kiepsko powstrzymywanym
uśmiechu.
- W porządku - zaczął, pochylając się nieco w jego kierunku.
Zadziwiające było to, że jego plecy wciąż zostawały przy tym godnie
wyprostowane. - Ty także wiesz jak mam na imię. Na pewno nie podam ci
swojego wieku, bo jest to ostatnia rzecz, o której mam teraz ochotę
myśleć. Pracuję, ale to nie interesuje pewnie młodzieńca w twoim wieku.
Jestem jednak całkiem niezłym milionerem i dla większości zapewne nikim
ponadto. - Z każdym powtarzanym uszczypliwie słowem na jego ustach
rozkwitał krzywy uśmieszek, hipnotyzujący i kuszący swoim wyuzdanym
wyrazem. - Nie uważasz, że to przykre, przedstawiać się swojemu
kochankowi w taki sposób? Może spróbowałbyś jeszcze raz?
Draco - 2017-08-18, 00:52
Uśmiechnąłem się, doskonale zauważając fakt, że odpowiedział dokładnie tak samo, jak ja jemu. Upiłem kolejny łyk, unosząc brew.
- A czy szczerze cię to interesuje? Znam tę smutną, grzecznościową
pogadankę na pamięć. Ludzie pytają, ale nie chcą wiedzieć. Chcą być po
prostu poprawni politycznie, uprzejmi choć przez chwilę. To przyjemne,
kiedy słyszysz to pierwszy raz. Trochę dziwne, gdy dziesiąty. A jeśli
przychodzi pięćdziesiąty raz, masz ochotę wyskoczyć przez okno, bo ile
można mówić bez zainteresowania.
Kolejny łyczek. Rozsiadłem się wygodnie nieopodal mężczyzny, obserwując
go. Siedział bardzo dostojnie, sprawiał wrażenie władczego.
Prawdopodobnie miał duże mniemanie o sobie, ale jest to kwestia do
weryfikacji.
Pan Vincent - 2017-08-18, 01:21
-
Nie pytałbym gdyby to mnie nie interesowało - wzruszył ramionami,
odstawiając na blat pustą już szklankę (nie licząc kostek lodu,
oczywiście).
Właściwie był lekko urażony słowami blondyna, ale po chwili dotarło do
niego, że chłopak nie miał nawet pojęcia o popełnionym nietakcie. Był
dość młody, parał się zawodem takim, nie innym; prawdopodobnie miał też
wybuchowy charakter, który nie pozwalał mu na bycie wziąć nieznośnie
uprzejmym i grzecznym.
- Usiądź mi na kolanach - zmienił temat, postanawiając, że lepiej
będzie podejść chłopaka od innej strony. Jeżeli nie chciał dać mu się
poznać rozmową, da mu to zrobić swoim ciałem.
Dla udogodnienia mu tej pozycji, rozsiadł się w taki sposób by wąskie
biodra znajdowały się odrobinę wysunięte. Nie wyciągnął do niego dłoni,
nie uśmiechnął się. Patrzył po prostu i czekał.
Draco - 2017-08-18, 01:32
Dopiłem
szkocką, krzywiąc się pod koniec, bo jej ilość była całkiem spora i
trochę paliło w gardło. Okej, paliło jak jasna cholera. Nie przepadałem
za alkoholem, ale grzecznie byłoby wypić z klientem, skoro tego
oczekuje.
Uniosłem brwi, gdy nagle rozmowa urwała się i tak po prostu,
bezpardonowo poprosił, a w zasadzie rozkazał, abym usiadł mu na
kolanach.
Podniosłem się i stanąłem obok niego, odstawiając pustą szklankę.
Milczałem, przyglądając się mu przez krótką chwilę, by w końcu usiąść mu
na kolanach okrakiem, chociaż nie wiem, czy to tak naprawdę był dobry
pomysł. Coś w tym człowieku było dziwnego. Był przystojny, oczywiście,
ewidentnie bogaty jak jasna cholera i prawdopodobnie całkiem oczytany,
ale też dziwny, po prostu dziwny. Jego zachowanie takie było. Żaden z
klientów, nawet tych cholernie bogatych nie robił tego, co on -
przychodzili w jasnym celu - zwykle chcieli poczuć się lepiej i kilka
wyzwisk, które polecą na kurwę nikogo nie zrani, a w kierunku ukochanej
osoby może narobić szkód.
Nawet jeśli odbywała się krótka, grzecznościowa rozmowa była ona o
niczym i w zasadzie w większości przypadków można by ją streścić jako
"Przyszedłem, zapytam o nieistotne dla mnie rzeczy i zacznijmy, proszę".
Nie miałem co zrobić z rękami, więc po prostu oparłem je o jego ramiona, patrząc mu w oczy.
Pan Vincent - 2017-08-18, 01:44
Chłopak
był lekki ale nie stanowiło to faktu, którego Alexander by się nie
spodziewał- ktoś tak niski i drobny nie mógł przecież zbyt wiele ważyć.
Natomiast tym, co go zaskoczyło, był sposób w jaki Seth usadził sobie
tyłek na jego udach. Nie zrobił tego bokiem, w lekko zniewieściały i
grzeczny sposób. Zamiast tego usiadł na nim okrakiem, tak jak mogły
siadać tylko dziwki na kolanach swoich klientów.
Westchnął cicho, czując na ramionach dotyk smukłych dłoni. Materiał
koszuli podrażnił przyjemnie skórę na ramionach, i choć palców samych w
sobie jeszcze nie czuł, coś mówiło mu, że Seth wiedział w jaki sposób
nacisnąć by sprawić mężczyźnie przyjemność.
- Rozepnij mi koszulę - wydał kolejny rozkaz, wypowiadając go w
spokojny, nieponaglający sposób. Uniósł głowę i popatrzył dzieciakowi w
oczy; sam nie dotykał jego ciała w żaden sposób, poza ten, który był
konieczny (kolana i ramiona), ale jego spojrzenie dobrze mówiło o
myślach, które powoli wpełzały mu do głowy.
Ta długa szyja, duże wargi, wyraźnie zarysowane kości policzkowe... Seth był piękny. Naprawdę było na czym zawiesić oko.
Draco - 2017-08-18, 01:54
Patrząc
mu w oczy zsunąłem dłonie na jego klatkę piersiową i nawet nie patrząc
na to co robię, zacząłem rozpinać guziki. Nie była to specjalnie trudna
rzecz do zrobienia - szczególnie w przypadku, gdy ktoś był w stanie
panować nad swoimi palcami bez zerkania na nie non stop.
Nie spieszyłem się z tym. Powoli, guziczek za guziczkiem. Zerknąłem na
dół, gdy okazało się, że nie miałem co już rozpinać, a blada i dobrze
wyrzeźbiona klatka piersiowa witała mnie swoim wyglądem. Przesunąłem po
niej otwartymi dłońmi, ponieważ ciekaw byłem jaka jest w dotyku.
Okazało się, że nie znalazłem tam nawet jednego włoska, choćby i
malutkiego, który byłby wyczuwalny. Nawet przy brzuchu, nigdzie.
Uniosłem znów spojrzenie na przystojną twarz mężczyzny. Zarejestrowałem
to, że mnie nie dotykał. To także było bardzo dziwne, niespotykane, ale
ciekawiła mnie przyczyna, ciekawił mnie... on. Naprawdę tak było.
- Kolejne życzenie...? - spytałem szeptem.
Pan Vincent - 2017-08-18, 02:24
-
Rozwiąż krawat - odparł również szeptem, powstrzymując się jedynie przy
pomocy swojej silnej woli od tego by nie drgnąć wyraźnie gdy drobne
dłonie poczęły wolno pieścić skórę jego klatki piersiowej.
Och, widział w oczach tego dzieciaka, że podobało mu się to co dostrzegł
- nie był tym specjalnie zaskoczony, ale świadomość, że ich
zainteresowanie było obustronne, sprawiła, że poczuł się jeszcze lepiej.
Zanim jednak pozwolił Sethowi na dotknięcie węzła krawatu, przysunął się
nagle tak blisko, że ich twarze znalazły się tuż przy tobie, a chłopak
musiał siłą rzeczy objąć go za szyję by nie spaść z kolan. Nie
przerywając kontaktu wzrokowego, ściągnął z siebie marynarkę, pozostając
w rozpiętej koszuli i krawacie. Pozwolił by jego wargi musnęły, niby
niechcący, te drugie, większe, należące do pięknego chłopca i odchylił
się z powrotem na miejsce, wydając z siebie cichy pomruk aprobaty.
Draco - 2017-08-18, 03:08
Usta
wygięły się w lekki łuk uśmiechu, gdy wciąż czułem na nich dotyk jego
warg. Odsunąłem się od niego odrobinę, przestałem obejmować go za szyję i
znów spojrzałem na jego oczy - dotychczas moje spojrzenie skupiło się
bardzo na ustach mężczyzny.
Przesunąłem dłońmi po ramionach, odsuwając poły rozpiętej koszuli,
dotykając jego ramion całymi dłońmi. A później palce przesunęły się na
jego szyję, otulając ją, głaszcząc, pieszcząc, by w końcu znaleźć się na
krawacie, który zacząłem rozwiązywać.
Kilka ruchów później opuściłem za siebie długi kawałek materiału, nie
patrząc na to, co opuszczam. Nie chciałem tracić go z oczu, z jakiegoś
powodu.
To była naprawdę intymna chwila i prawdopodobnie jedna z
przyjemniejszych, które miały miejsce w mojej pracy. Nie spodziewałem
się tego, że będzie trwała cały wieczór, ale byłoby miło, to prawda.
- Kolejne pragnienie? - przysunąłem się bliżej niego, dotykając torsem
jego, nagiego już. Ciągle byłem w koszuli, ale nie widziałem w tym
przeszkody.
Ten mężczyzna chciał rządzić, dyktować warunki i pozwoliłem mu na to. Zdejmę ją, kiedy o tym zadecyduje.
Tymczasem mogłem przybliżyć się do jego twarzy, nie tracąc jego
spojrzenia. Nie musiałem całować tych ust, wystarczyło, że byłem bardzo
blisko nich. Bardzo blisko.
Pan Vincent - 2017-08-18, 03:20
Tyle
wystarczyło by jego podniecenie dało w końcu o sobie znać i objawiło
się gęsią skórką na całym ciele. Potężna fala dreszczy wstrząsnęła
delikatnie szerokimi barkami, umięśnionym brzuchem i przelała się wprost
do przyrodzenia, które zesztywniało jak za pomocą zaklęcia.
Cóż, niezaprzeczalnie to, co wyczyniał z nim ten dzieciak można było
podpisać pod pewien rodzaj magii. Rozognione spojrzenie, rozchylone
wargi czekające na choć jeden sygnał z jego strony, gotowe do tego by
obcałowywać każdą część, każdy skrawek, każdy mięsień.
Nie zamierzał ukrywać tego, że mu się podobało; wręcz przeciwnie -
chwycił chłopaka za biodra i przesunął sobie jego tyłkiem po całej
długości ukrytej pod okowami materiału spodni erekcji. Bardzo wolnym i
wyuzdanym ruchem, który w oczywisty sposób imitował stosunek.
- Rozepnij mi spodnie - och, tym razem jego głos nie brzmiał już tak
pewnie jak przed chwilą. Dla zwyczajnego człowieka nie byłoby w nim
prawdopodobnie niczego niezwykłego, ale dla kogoś, kto żył z tego by
wzbudzać w człowieku ekscytację, pojedyncze drżenie musiało być bardzo
wymowne.
Draco - 2017-08-18, 03:54
Przymknąłem
powieki na krótką chwilę, gdy poczułem jego dłonie w końcu na swoich
biodrach, jego fiuta, który zagnieżdżał się pomiędzy dość obcisłe,
jeansowe spodnie. Uśmiechnąłem się, zadowolony z efektów, odpychając się
od mężczyzny, by być tylko na końcówce jego ud, tuż przy kolanach. W
zasadzie mój tyłek trochę spadał z nich, bo nie zamierzałem zejść z
niego, by rozpiąć spodnie.
Znów przesunąłem dłońmi po jego klatce piersiowej, wolno i delikatnie.
Dotarłem do rozporka, rozpinając guzik i zamek. Było tak cicho, że ten
dźwięk rozbrzmiał w pomieszczeniu głośniej. Spojrzałem w końcu na to, co
robiłem i ujrzałem naprawdę ładnie wyglądające podbrzusze, bieliznę,
która ewidentnie była mocno wypełniona, a w miejscu, gdzie
prawdopodobnie znajdował się czubek fiuta widniała mała plama na
białych bokserkach, dzięki czemu mogłem ją doskonale zobaczyć.
Pociągnąłem za spodnie, odrobinę je ściągając z jego bioder, ale nie na
tyle, by było mu wygodnie, czy nie po to, aby był wolny. Widziałem
dokładny zarys fiuta, kiedy zsunąłem bardziej spodnie nagle się
pokazało. Nie na tyle, bym mógł widzieć go całego, ale uśmiechnąłem się
na ten widok tak, czy inaczej. Przesunąłem palcami po tym zarysie -
delikatnie, bez pośpiechu.
Uniosłem spojrzenie na jego twarz, znów łapiąc spojrzenie, którym mnie
bombardował. Przesunąłem się trochę bliżej niego, przestałem dotykać
jego krocza, usiadłem wygodniej na jego biodrach i oblizałem lekko dolną
wargę.
- Czekam na następne życzenie.
Nie chciałem mówić głośniej, niż szeptem - myślę, że to była część tej
chwili, nadawała magicznego wydźwięku i bardzo mi się to podobało.
Pan Vincent - 2017-08-18, 04:11
Pozwolił
mu się dotknąć, choć było na to zdecydowanie za wcześnie i właściwie od
razu tego pożałował. Momentalnie stwardniał jeszcze bardziej i
zachowanie równego oddechu stało się dla niego o wiele uciążliwsze niż
poprzednio. Odetchnął głęboko i przesunął swoją dużą dłoń nieco w bok -
pogładził palcami odziany w koszulę bok. Jej materiał był całkiem
przyjemny w dotyku - nie tak jak jego własne ubrania, ale nie były to
też tanie chińskie podróbki, które wręcz raniły jego wypielęgnowaną
skórę.
- Usiądź w drugim fotelu - rozkazał spokojnie, uśmiechając się krzywo.
Wiedział, że Seth był napalony w niemalże tak samo wielkim stopniu jak
on. Domyślał się więc, że odmowa pogłębienia ich kontaktu fizycznego
musiała wydać mu się teraz naprawdę krzywdząca. - A kiedy już w nim
usiądziesz, powtórz dokładnie na sobie wszystko to, co robiłeś mnie.
Draco - 2017-08-18, 04:20
Tego
się nie spodziewałem. Patrzyłem na niego kilka chwil, ale nie
powiedział nic więcej, nie drgnął nawet. A kiedy się podniosłem z jego
ud, usłyszałem dalszą część polecenia.
Ktoś tu chyba był małym fetyszystą. Dobrze.
Uśmiechnąłem się lekko, siadając na drugim fotelu. Zerknąłem na
mężczyznę, starając się przybrać jak najbardziej podobną pozę, co wyszło
mi - mniej lub bardziej, nie jestem dobrą osobą, do oceniania tego.
No i spektakl się zaczął. Przesunąłem dłońmi po swoim torsie, by dotrzeć
do guzików mojej koszuli. Patrzyłem cały czas na niego z lekkim,
subtelnym półuśmiechem. Jeden guzik, drugi... za chwilę poszedł i
trzeci.
Gdy koszula była rozpięta, po raz kolejny moje dłonie przesunęły się po
torsie, by dosięgnąć do ramion, a potem szyi, pieszcząc subtelnie moją
skórę. Udałem, że odwiązuję krawat, którego na sobie nie miałem i rzucam
go na podłogę, dokładnie tak, jak zrobiłem to w przypadku tego
należącego do białowłosego mężczyzny.
Zatrzymałem się tu na chwilę, spoglądając na niego z ciekawością. Nie ruszył się, nie podszedł. Siedział tam.
W porządku.
Sięgnąłem do swoich spodni, rozpinając guziczek, a później zamek.
Oblizałem usta, spoglądając na swoje krocze, które także bardzo wyraźnie
pokazywało mój stan. Ściągnąłem lekko spodnie z swoich bioder, ale nie
na tyle, by było mi wygodnie. Przesunąłem opuszkami palców po
zarysowanej główce na czarnych bokserkach. Pogłaskałem ją, by złapać w
końcu całego fiuta, przesuwając po nim palcami.
A później odsunąłem dłonie od swojego ciała, położyłem je dokładnie tak, jak miał je teraz Alexander - na oparciach.
I patrzyłem, ciekaw co dalej.
Pan Vincent - 2017-08-18, 04:33
Cały spektakl śledził tak dokładnie i zachłannie, jakby utrata choć sekundy miała kosztować go życie.
Smukłe dłonie i długie palce muskały młode ciało, tkaniny przesuwały się
po nim szeleszcząco, oddech urywał się mieszał z cichymi skrzypnięciami
(czy to fotela, czy odpinanego guzika obcisłych spodni). Oderwał
spojrzenie od oczu dzieciaka tylko po to by utkwić je w jego
przyrodzeniu.
Niewielkie, ale cholernie zgrabne i kuszące - pod materiałem bielizny
nieosiągalne ale Alexander dobrze wiedział, że wkrótce dostanie to,
czego tak pragnął.
Nie lubił jednak brać tego tak po prostu, od razu - wolał bawić się ze
swoimi towarzyszami, potęgować ich podniecenie do tego stopnia by drżeli
i błagali o każdy dotyk.
Bardzo powoli wyprostował się w fotelu i popatrzył na szklanki z tkwiącymi w nich wciąż jeszcze kostkami lodu.
- Weź jedną - polecił i poczekał cierpliwie aż chłopak wykona jego
polecenie. - Przyłóż ją do swojej grdyki i przesuń powoli w dół. Kiedy
będziesz przy pępku, opuścisz swoją bieliznę w dół. Wtedy powiem ci co
masz robić dalej.
Draco - 2017-08-18, 04:48
A więc takie masz fetysze, Alexandrze. Robi się coraz ciekawiej.
Wziąłem kostkę lodu i wróciłem na swoje miejsce. Nie miałem pojęcia, czy
o to mu chodziło, czy miałem tam stać, ale cóż tam. Była zimna, moje
ciepłe palce bardzo dokładnie to poczuły. Zimna i mokra, jak to lód ma w
zwyczaju. Odchyliłem głowę, przesuwając ją aż do grdyki po podbrzusze.
Moja dłoń była spokojna, jakbym robił to milion razy - kilka razy
faktycznie się zdarzyło. Okrążyłem sutka kostką lodu, a moje ciało lekko
drgnęło - dla niewprawnego obserwatora prawdopodobnie byłoby to nawet
niezauważalne.
Lód pozostawiał po sobie wilgotny ślad, bardzo dokładnie widoczny
zresztą - mokra skóra błyszczała w oświetleniu tego pomieszczenia.
Gdy dotarłem do pępka, złapałem kostkę w zęby i trzymając ją w nich
zsunąłem obcisłe spodnie i bieliznę w dół. W tym momencie zostałem już
tylko w białej koszuli, która zresztą i tak była rozpięta. Mój fiut,
niezbyt imponujących rozmiarów (zwykła średnia krajowa) zabujał się,
ewidentnie podniecony, gotowy do działania, pragnący dotyku.
Stałem przed nim praktycznie nagi. Chwyciłem dwoma palcami
rozpuszczający się lód i oblizałem usta z wody, która na nich osiadła.
Kostka dość szybko się topiła.
- Słucham cię dalej.
Pan Vincent - 2017-08-18, 11:50
Ciało
Setha było naprawdę, naprawdę ładne - smukłe i zadbane, ani przesadnie
umięśnione, ani za chude. Było perfekcyjne w swojej smukłości, miało w
sobie coś z obu płci - delikatne wcięcie w talii i długie nogi, ale
szerokie ramiona i płaska klatka piersiowa - te elementy złączone w
jedno dawały piorunujący efekt.
- Dobrze - pochwalił cicho czy to jego zachowanie, czy widok
sterczącego przyrodzenia, a może zachwalał po prostu sposób, w jaki
kostka lodu rozpuściła się pod naciskiem cudownych warg dzieciaka? Cóż,
kto mógł to w tej chwili wiedzieć. - Chwyć go w dłoń. Nie, zaczekaj -
zaoponował, gdy dłoń chłopaka zbliżyła się tak po prostu do
przyrodzenia. - Nie zapominaj o kostce lodu.
Uśmiechnął się wymownie i rozsiadł się jeszcze wygodniej, nie przejmując
się czekającym w bokserkach coraz uciążliwszym wzwodzie. W końcu będzie
miał swoją chwilę, na razie świetnie się bawił.
- Powoli i dokładnie.
Draco - 2017-08-18, 13:13
Niestety,
kostka lodu, którą dotychczas dysponowałem rozpuściła się, pozostając
moje dłonie mokrymi. Nie pozostało mi nic innego, jak sięgnąć po
kolejną. Ułożyłem ją na środku swojej dłoni, którą objąłem mojego
penisa. Drgnąłem, czując w tak delikatnym miejscu zimno, które mnie
przeszyło. Pojawiły się dreszcze.
Patrzyłem mu w oczy, gdy dłoń zaczęła się przesuwać po fiucie to w górę,
to w dół. Czułem się odrobinę zawstydzony, ale w zasadzie sam nie
wiedziałem dlaczego - ani cielesność, ani seksualność nie były dla mnie
żadną nowością. Może to kwestia tego, że zazwyczaj niewielu wytrzymywało
długi czas bez dotyku, a minęło już ponad pół godziny i prócz kilku
chwil, w których faktycznie Alexander mnie dotknął był dość
powściągliwy.
Lubił patrzeć, nawet bardzo.
Oblizałem lekko usta, palcem wskazującym drażniąc swoją własną główkę.
Moja dłoń była zimna i mokra od lodu, więc wrażenie było co najmniej
intrygujące. Fiut był gorący i pulsujący niemalże z potrzeby. Mógłbym
załatwić sobie spełnienie w kilku ruchach, ale raczej nie o to chodziło
mojemu klientowi.
Nie spuszczał ze mnie wzroku, a to mi pochlebiało.
Pan Vincent - 2017-08-18, 13:40
Chłopak
łapał swoje przyrodzenie w dość specyficzny sposób- z delikatnie
wygiętą dłonią, jakby chciał to zrobić od dołu. Alexander szybko
zrozumiał, że był to nawyk zawodowy. W ten sposób było bowiem o wiele
więcej widać kiedy zabawiał się ze sobą na pokaz dla wygłodniałych
klientów.
Odprowadzał taniec dłoni pozornie zobojętniałym spojrzeniem; w
rzeczywistości miał już spore trudności z powstrzymywaniem się od tego
by nie opuścić swojego fotela i zająć się palącą potrzebą tak jak
należało. Była jednak jeszcze jedna rzecz, którą chciał ujrzeć, a jako
obsesyjny wręcz perfekcjonista, nie mógł pozwolić na to by plany zepsuło
mu coś tak trywialnego jak pożądanie.
- Bardzo dobrze - odchrząknął ukradkowo, czując, że nawet gardło
odmawiało mu już powoli posłuszeństwa. Uwięzione w bokserkach
przyrodzenie drgnęło przy tym ruchu lekko, ocierając się o wilgotny
materiał. Westchnął głęboko i przymknął na moment powieki, wracając
spojrzeniem do pieszczonego przez Setha trzonu. Obserwował wędrówkę
długich palców z góry na dół; moment w którym skóra naciągała się,
odsłaniając różową główkę, był dla niego prawdziwą próbą silnej woli.
- Chodź do mnie - rozkazał wreszcie - na kolanach.
Draco - 2017-08-18, 13:51
W
końcu mój klient zaczął tracić opanowanie, którym dotychczas się
odznaczał od początku naszej małej zabawy. Uśmiechnąłem się, gdy
usłyszałem, jak jego głos się zaczynał łamać, już nie był taki pewny,
jak wcześniej.
I wtedy padło kolejne polecenie. Uniosłem brew, patrząc na niego przez
chwilę, by w końcu opaść na kolana, cały czas jeszcze pieszcząc się. W
końcu, z lekkim żalem, odsunąłem dłonie od swojego członka, który teraz
zresztą całkiem nieźle się sączył. Miałem mokre dłonie, ale nie zważając
na to oparłem się nimi o podłogę i powoli szedłem w jego kierunku.
Gdy dotarłem do jego nóg, przesunąłem dłońmi po wyczuwalnie umięśnionych
łydkach, zupełnie jakbym brał je w posiadanie. Przytuliłem się głową do
jego ud, przez co moje blond włosy rozsypały się malowniczo, tworząc
chwilowo małą aureolę.
Przesunąłem nosem po wewnętrznej stronie jego uda, to nic, że cały czas
było ono w materiale. Ta pozycja sprawiła tyle, że mój tyłek był
cholernie wyeksponowany, wypięty. Przesunąłem nosem po kroczu,
zostawiając go tylko z jednym liźnięciem, i to po materiale.
- Słucham dalej.
Pan Vincent - 2017-08-18, 14:16
Dzieciak
wiedział jak grać żeby doprowadzić kogoś nawet tak "wprawionego w
boju", jak Alexander do absolutnego skraju wytrzymałości.
I nie chodziło tu już o sposób, w jaki Seth wykonywał polecenia-
oczywiście, że miło było otrzymać bezwzględne posłuszeństwo, ale do
jasnej cholery, płacił mu właśnie za to.
Chodziło jednak o sposób, w jaki ta mała dziwka patrzyła mu w oczy. W
jasnych tęczówkach chłopaka nie było zwyczajnego kurewstwa, znudzenia,
ani strachu. Wręcz przeciwnie; jego wyuzdany kolega zdawał się cieszyć
zabawą w równym stopniu i oczekiwał kolejnych poleceń z wyraźną
ekscytacją.
Kiedy zsunął się wreszcie z fotela i począł powoli zbliżać się w jego
kierunku, pan Bealfrod rozłożył uda, dając mu swobodny dostęp do ich
wnętrza. Nie ściągał wciąż spodni ani bokserek, ale pozwolił chłopakowi
na dokładniejsze "zapoznanie się" z tymi rejonami.
Wreszcie, po nieznośnie długiej chwili oczekiwania (którą sam absolutnie
świadomie przeciągał w nieskończoność) uśmiechnął się krzywo (choć w
jego wykonaniu nawet ten uśmiech wydawał się czynić go tylko
atrakcyjniejszym) i sięgnął po skórzany pasek, wysuwając go wolno ze
szlufek spodni. Złożył go wolno na pół i odłożył na stolik, tuż obok
pustej szklanki.
- Teraz możesz obejrzeć mnie - stwierdził dobrodusznie i wypiął
biodra, pozwalając sobie ściągnąć bokserki. - Wypadałoby się chyba
przywitać, prawda? - Zagadał gdy jego erekcja została uwolniona wierzch,
w akompaniamencie cichego westchnienia chłopaka. Spojrzał w dół i
przyjrzał się sterczącemu przyrodzeniu tak, jakby widział je po raz
pierwszy w życiu, wyraźnie zainteresowany jego kształtem i tym jaki był
zaczerwieniony.
- Co powiesz na pocałunek? Tak chyba wita się dobrych przyjaciół, prawda?
Draco - 2017-08-18, 14:47
Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który tak bardzo chciał się zmienić w śmiech, ale myślę, że to mogłoby być niestosowne.
"Możesz mnie obejrzeć". Boże, jak bardzo chciałem wtedy parsknąć
śmiechem. Nie skomentowałem tego w żaden sposób, ani tego, ani tej
dziwnej propozycji zrobienia laski.
- Jeśli tego właśnie chcesz - mruknąłem, przesuwając ustami po samej główce.
Spojrzałem mu w oczy, przesuwając językiem po całej długości trzonu,
mrużąc przy tym lekko oczy. Uśmiechnąłem się do niego, za chwilę
wsuwając jego fiuta głębiej, wprost w wnętrze moich ust.
Przesunąłem palcami po jego udach, które się napięły, czułem to
wyraźnie. Wysunąłem go z swoich ust, oblizując się z śliny i soków
penisa, by znów językiem zaznaczyć całą jego długość, poczuć każdą
żyłkę. A potem po raz kolejny, niemalże go połknąć.
Owszem, miałem całkiem głębokie gardło. Zawsze tak było, że nie miałem
problemu i odruchów wymiotnych, gdy przychodziło co do czego. Ot, taki
mój plus.
Jedną z dłoni odgarnąłem swoje włosy z twarzy i odsunąłem je na drugi bok, pozwalając tym samym, aby na mnie patrzył.
Na pewno podobało mu się to, co widział. Tego mogłem być pewien.
Pan Vincent - 2017-08-18, 20:53
Podobał
mu się sposób w jaki chłopak wsunął sobie do ust jego penisa - ruch był
płynny, ale stanowczy/ Seth ani się nie patyczkował, ani też zbytnio
nie popisywał i to było naprawdę w porządku.
Wciągnął głośniej oddech i napiął mięśnie ud, ale w żaden inny sposób
nie dawał po sobie znać, że wzburza nim podniecenie. Właściwie, patrząc
na to z boku, bez oczywistego ujmowania perspektywy wraz z "pracującym"
Sethem, można by powiedzieć, że pan Bealford siedział po prostu w fotelu
i rozmyślał nad swoim żywotem.
Trwało to jednak krótką chwilę, bo w następnej minucie odchylił głowę i
ułożył ją na oparciu fotela, a zza pełnych warg wyrwał się wibrujący
pomruk aprobaty.
Z łagodnych pieszczot, jego młody towarzysz niespodziewanie przeszedł do
niemalże brutalnego brania w gardło, pozwalając by erekcja Alexandra
zanurzała się w jego gardło na prawie trzy czwarte długości - aż
zamrugał, upewniając się, że to co widział było prawdziwe. Widział w
życiu parę dziwek, które zanurzały męskość klientów choćby i w całości,
ale wydawały przy tym okropne odgłosy, a gęsta ślina zmieszana z
nasieniem sączyła im się wściekle z ust, wyzwalając tylko i wyłącznie
odruchy wymiotne.
W tym wypadku było całkowicie inaczej - dzieciak zanurzał sobie jego
przyrodzenie z dziwacznym rodzajem nieodpartej gracji, z popierdoloną
elegancją, która dla pana Bealfroda była absolutnie niewytłumaczalna.
Choć niezaprzeczalnie atrakcyjna, oczywiście.
Nie mówił nic, rozkoszował się pieszczotą, poruszając delikatnie biodrami.
Draco - 2017-08-18, 21:22
W
dawaniu pieszczot najlepszym momentem był ten, w którym ludzie
przestawali się kontrolować. Kiedy wszyscy, którzy wzięli sobie za cel
nie jęczenie i nie okazywanie swoich słabości i przyjemności w końcu
kapitulują. To zawsze był przyjemny moment, fascynujący. Miałem
najlepsze miejsce do tego, żeby obserwować jak ludzie się łamią,
rozpadają. Uwielbiałem wiedzieć, że to dzięki mnie.
Tak głęboka zabawa nie mogła być szybka, ale gwarantowała intensywność w
doznaniach. Spojrzałem na niego i widziałem tę przyjemność na twarzy.
Starał się jeszcze odrobinę maskować, ale nie wychodziło mu to coraz
bardziej i coraz bardziej. Rozpływał się w rozkoszy, roztapiał, a ja
mogłem na to patrzeć.
Przesunąłem otwartymi dłońmi po jego napiętych udach, sięgając jedną z
nich do jego jąder, ważyłem je w dłoni przez chwilę, bawiłem się nimi.
Druga powędrowała wyżej, zaciekawiona co będzie dalej.
Wysunąłem jego fiuta z ust, oddychając trochę ciężej, szybciej - musiałem złapać oddech.
Przesunąłem językiem wzdłuż jego fiuta, podrażniłem językiem sam czubek,
mrużąc powieki. Zupełnie jakbym miał do czynienia z lizakiem albo
pysznymi lodami truskawkowymi. Ale to było, pod pewnymi względami,
znacznie lepsze. Jego czerwony, napęczniały od podniecenia penis znów
zatonął w moich ustach.
Pan Vincent - 2018-03-09, 23:34
Smukłe
palce przemknęły pajęczym ruchem po oparciu fotela, wbijając się w jego
skórzany materiał - Alexander zadrżał delikatnie, przymykając na moment
powieki.
Wprawa jego młodego towarzysza była czymś oczywistym; pracował, gdzie
pracował, nierealnym wydawałoby się więc, gdyby jako płatna dziwka nie
znałby się na robieniu laski, ale... Te pełne wargi i gorący, wilgotny
język... To jak cudownie wsuwał się pod napletek, jak pieścił pulsującą
cewkę, wysysając z niej każdą kolejną kroplę preejakulatu...
- Bogowie - miał coraz większy problem w zachowaniu równego oddechu;
jego umięśniona pierś unosiła się i opadała w nieregularnych odstępach,
podbrzusze pokrywało się z wolna kroplami potu.
Efekt potęgowało... niezaprzeczalne piękno, które miał w sobie zajmujący
się nim z wprawą młodzieniec. Przyjemnie było cieszyć zmysły jego
dużymi oczami, pięknie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i zadziwiająco
niskimi, pozostawiającymi echo w umyśle pomrukami.
W półmroku błysnął drogi zegarek, gdy wypielęgnowana dłoń wystrzeliła do
przodu by uchwycić w palce garść długich, lśniących włosów, w dziwny
sposób podobnych do jego własnych.
- To zadziwiające - pan Bealford uśmiechnął się uprzejmie, zupełnie
tak, jakby prawili ze swoim młodym towarzyszem o pogodzie - że nie
jestem w stanie wyszukać w tobie wielu wad. Jesteś prawdziwym skarbem
wśród eksponatów Ratherhanda. Miał rację, polecając mi własnie ciebie.
Gładki baryton przesiąkał z wolna zadrą, która pojawiała się w nim, gdy
szlachetne gardło Alexandra ściskało pożądanie. Mężczyzna uśmiechnął się
z wyższością i pociągnął delikatnie za platynowe pasma, dając
młodzieńcowi znać o swych zamiarach.
- Przejdź na łóżko i rozstaw szeroko nogi - poprosił go kulturalnie,
podnosząc się z fotela; nagi i nieskrępowany swym ciałem, przeszedł
wolno przez pokój i ustawił się dokładnie naprzeciw łoża.
- Chcę sprawdzić, czy moje przypuszczenia okażą się trafne.
Draco - 2018-03-10, 00:10
Smak
jego skóry był przyjemny. To zdecydowanie wytworny, zadbany człowiek,
nie trzeba było być geniuszem, by dojść do tego rodzaju wniosków, a mimo
wszystko szokowała obecność takiego człowieka w tym miejscu. Mimowolnie
Alexander został przeze mnie skojarzony z jegomościem, który okazał się
być moim pierwszym, nieplanowanym trochę klientem. Tamten był jednak
bardziej niepokojący, Alexander natomiast... Być może świetnie się
maskował, trudno było mi to stwierdzić. Początek naszego wspólnego czasu
zapowiadał się całkiem przyjemnie, nie mogłem zaprzeczyć.
Od kiedy pracuję dla Doxella i obsługuję głównie bogatą klientelę
(każdy, kogo stać na to, aby zapłacić dziwce kilkanaście tysięcy za noc
musi być kimś, kto śmierdzi groszem aż nadto) zawsze gdzieś ćmi pytanie
"Dlaczego?". Czasem niebrzydcy, zawsze zamożni ludzie chcą, abym ich
zabawiał. I robię to, oczywiście. Płacą mi za to, w zasadzie. Ale wciąż -
dlaczego?
Kiedy poczułem szarpnięcie za włosy, odsunąłem się od niego, oblizując
usta. Podniosłem się jednym ruchem z kolan, spoglądając na mężczyznę
spod rzęs. Obróciłem się do niego plecami, idąc wolno w kierunku łóżka.
Biała koszula, która wciąż była na moich ramionach, ledwie zakrywała
pośladki. Docierając do łóżka, uderzyłem lekko o drewnianą ramę łydkami.
Skrzywiłem się na krótką chwilę, mrużąc odrobinę oczy, ale Alexander
nie mógł tego dostrzec, wciąż byłem do niego plecami.
Nie chciałem próbować być bardziej pociągający, przeciągać się
specjalnie na tym łóżku, czy wchodzić na nie w jakiś obsceniczny sposób.
Mógłbym, ale... I bez tego mogłem być atrakcyjny.
Ułożyłem się na łóżku, leżąc na plecach i zgodnie z poleceniem,
rozłożyłem nogi. Szedł równo ze mną, miał teraz doskonały widok na całe
moje ciało. Patrzyłem na jego twarz, ciekaw reakcji, ciekaw o co mogło
chodzić.
- Czego dotyczą twoje przypuszczenia, jeśli mogę spytać? - Mój głos nie
był zbyt głośny, za to bardziej mrukliwy, niż mogłem przypuszczać.
Nie zamierzałem ukrywać, że ten mężczyzna zwyczajnie mnie pociągał. Była
to prawda. Alexander był wysokim, dobrze umięśnionym mężczyzną z
regularnymi rysami twarzy i naprawdę ładnymi oczami. Trudno byłoby nie
zwrócić na to uwagi, więc pozwalałem sobie. Sunąłem spojrzeniem po całym
jego ciele, obserwując go i pozwalając na to samo. Badaliśmy się
spojrzeniami i było to naprawdę elektryzujące doświadczenie.
Pan Vincent - 2018-03-10, 00:24
Jasne
włosy musnęły jedno z muskularnych ramion, niby w pieszczocie, gdy pan
Bealford przechylił głowę, ciesząc oczy widokiem leżącego na pościeli
młodzieńca - ktoś mógłby powiedzieć, że człowiek taki, jak on, który
miał w swym życiu wszystko, czego zapragnął, miał wszystko.
A jednak, czasem mu czegoś brakowało - rzeczy najbardziej, zdawałoby
się, trywialnej, której wymienienie w swej sferze potrzeb można by
śmiało uznać za absurdalne.
Zbliżył się do wezgłowia łoża czujnym, kocim krokiem, spoglądając na
swego towarzysza z innej perspektywy. Nie śpieszył się - właściwie
zachowywał się tak, jakby miał przed sobą cały czas tego świata.
Pochylił się i przytknął jeden z palców do szyi blondyna, wyczuwając pod
nim jego równomierny puls.
Życie. Płynęło w tych żyłach, w tym ciele, przelewało się za szarymi
tęczówkami, czaiło się w kącikach ust i sączyło się wolno z jękliwych
pomruków, które wydobywały się co jakiś czas z gorącego gardła. Życie
tętniło i w nim, gdy pochylał się niżej i niżej, zrównując ich ze sobą
spojrzeniami - zawisł tak nad drobnym młodzieńcem, on; piękny i ogromny,
rozłożysty niczym cień wielkiego dębu, zapatrzony w drżące ciało, jak w
cholerny obrazek.
Życie trzeszczało w powietrzu, wywoływało w nim spięcia, mieszało chłód z
gorącem, przemieniając zwykły burdelowy pokój w prawdziwe piekło, a
może coś znacznie bardziej niezwykłego.
Życie kierowało jego dłonią, gdy sunął nią wolno przez napięty,
młodzieńczo płaski brzuch, docierając do niewielkiego, przyjemnego w
dotyku członka.
Pan Bealford zamruczał w niemalże tej samej chwili, w której uczynił to
jego młody towarzysz - piękne wargi mężczyzny wygięły się znów w
niebezpiecznie drapieżnym uśmiechu, a dłoń, jego dłoń przesunęła po
zaróżowionym organie w zaskakująco delikatny sposób - subtelny niczym
muśnięcia motyla.
- Dotyczyły ciebie - wyszeptał gorąco, zaciskając palce, by stworzyć z
nich ciasny, gorący tunel. - Ale nie mam już żadnych wątpliwości.
Draco - 2018-03-10, 01:00
Prawdopodobnie
nigdy, z żadnym klientem nie stworzyła się między nami taka atmosfera.
Nigdy nie czułem się aż tak zaintrygowany, zafascynowany. Bezpieczny, w
całym absurdzie używania tego słowa. Nie był to bezpieczny biznes.
Dziwki spotykały się praktycznie z każdym możliwym zagrożeniem,
zaczynając od używek (które były tylko pierdołą w tej sytuacji), kończąc
na kradzieży, a nawet śmierci. Bywało naprawdę różnie i chociaż
dotychczas nic mi się nie stało, słyszałem mnóstwo historii i nie były
one pozytywne.
Tymczasem miałem przed sobą jego i nie mogłem dłużej myśleć o tak
przykrych rzeczach, kiedy jego oczy zwyczajnie mną zawładnęły. Nie
potrafiłem odwrócić wzroku, spojrzeć gdzieś indziej. Uwięził mnie w
swoich jasnoniebieskich oczach.
Jego gorące ciało dotykało mnie, delikatnie, przyjemnie. Nie potrafiłem
nie przymknąć powiek choć na chwilę, delikatnie wyginając się, tym samym
zmieniając trochę pozycję. Przesunąłem nagą stopą wzdłuż jego łydki,
obejmując go nogami.
Moje dłonie drgnęły, ruszyły się jakby nagle ktoś wypowiedział zaklęcie i
pozwolił mi działać. Nie byłem typem, który - pieszczony - nie
odpowiadał, nie dawał czegoś od siebie.
Przesunąłem więc otwartymi, gorącymi dłońmi po jego ciele, po miękkiej
skórze na biodrach, po żebrach, klatce piersiowej. Palce otuliły szyję,
głaszcząc ją i pieszcząc. Palce musnęły szczękę i ucho, a zaraz za nimi w
ruch poszły moje usta. Miękkie, ciepłe wargi zassały się odrobinkę na
prawej stronie szczęki, tuż przy brodzie. Na szczęście robiłem na tyle
subtelnie, że nie było szans, aby został ślad. Nauczyłem się tego dawno
temu - nigdy nie pytałem o stan cywilny swoich klientów, ale zdawałem
sobie sprawę z tego, że świat nie był czarno-biały i prawdopodobnie
zdarzało mi się obsługiwać ludzi w jakichś związkach. Niestety. Wolałem o
tym nie wiedzieć, dla mojego własnego bezpieczeństwa psychicznego. Nie
musiałem podejmować tego rodzaju decyzji za swoich klientów.
Uśmiechnąłem się do niego lekko, nie zdając sobie sprawy z tego, jak w
tej chwili wyglądałem - rozchylone wargi, od czasu do czasu krótkie
pomruki, błyszczące oczy i rozsypane wokół głowy blond pasma włosów.
Miękki opuszek wskazującego palca nacisnął na równie delikatną dolną wargę mężczyzny.
- Mogę? - szepnąłem cicho, nie chcąc popsuć tej chwili, która sam nie wiem kiedy stała się bardzo intymna, magiczna.
Poczułem, jak mój palec został liźnięty. Spojrzałem na to, zagryzając
mimowolnie wargę, bo nie spodziewałem się tego, co zastałem.
Mój smukły palec został zatopiony w jego ustach. Ssał go, zupełnie, jakby to był...
- Mh... - Nie mogłem się powstrzymać. Przymknąłem na chwilę powieki, ale tylko na sekundę.
Jego dłoń wciąż pracowała, cały czas czułem dreszcze wywołane jego
pieszczotami. Czułem, jak palce bardzo stymulujące ruchy jego ręki
wzburzają moje podniecenie, a teraz jeszcze ten widok.
Ku mojemu rozczarowaniu jego głowa ruszyła się, ale odpowiedź nie była taka, jakiej oczekiwałem. Jakiej pragnąłem.
"Nie".
- W porządku - szepnąłem, zaciskając drugą dłoń, tę wolną, na prześcieradle.
Pan Vincent - 2018-03-10, 01:25
Całe
życie pana Bealforda opierało się na wyznaczaniu sobie granic - nawet
ktoś z tak wielkim majątkiem i możliwościami musiał pilnować się
niemalże na każdym kroku, pamiętaj o tym, że jeden nieuważny ruch mógł
się skończyć prawdziwą katastrofą. Alexander wyznaczał więc sobie
granice, pamiętając o tym by nigdy nie dawać wywiadów do gazet
bazujących na życiu celebrytów. Robił to, ponieważ nie chciał być
stawiany w tej samej lini, w której stawiane były wszystkie puste
gwiazdeczki, gotowe do rozchylenia ud za udział w odcinku każdego
gównianego talk-show. Nie pozwalał sobie również na częste chodzenie do
swych ulubionych teatrów i clubów, ponieważ odbierało mu to możliwość
pracy - zwyczajni ludzie nie mogli mieć pojęcia ile wysiłku wiązało się z
utrzymaniem jego firmy na najwyższych obrotach, ile bezsennych nocy
potrafił spędzić nad papierami, by móc się potem cieszyć trzyprocentowym
skokiem w ciągu miesiąca. Pan Bealford nauczył sobie również skąpić
innych przyjemności - takich jak nadmierne spożywanie alkoholu, palenie
papierosów, wdawanie się w przelotne romanse i całowanie przepięknych
chłopców, którzy poznali go zaledwie godzinę temu.
I choć propozycja jego młodego towarzysza wydawała się niezwykle
kusząca, a jego pełne, różowe wargi jędrne i słodkie, pan Bealford
pokręcił głową, postanawiając rozproszyć wijącego się w spazmach
rozkoszy innymi czynnościami.
Pieszczenie tego gładkiego ciała było takie przyjemne... Alexander
poświęcał mu całą swoją uwagę, masując coraz sztywniejszego członka
wyćwiczonymi, sprawnymi ruchami - choć wciąż subtelny i wyważony,
zwiększał tempo nadgarstka, karmiąc swoje pożądanie obrazem pogrążonej w
przyjemności twarzy.
Nigdy o nic nie pytał, nie miał tego w zwyczaju - dlatego też nagle
podniósł się z łoża, pozostawiając Setha samego, niezaspokojonego, wśród
czerwonej pościeli, sięgając do szuflady niewielkiej szafeczki.
Uśmiechnął się blado, odnajdując w niej to, czego szukał. Obrócił się
wolno przez ramię, pozwalając by ich spojrzenia spotkały się ze sobą i
pochłonęły w naturalny, przesiąknięty magnetyzmem sposób.
- Nie ruszaj się- powiedział spokojnie, zbliżając się znów do łóżka.
Wdrapał się na nie zgrabnie, z niepozornym nawilżaczem tkwiącym w
smukłej dłoni, niczym cholerne berło. Docierając do drżącego młodzieńca,
obdarzył go swoim zwyczajowym uśmiechem. Podobało mu się to, że nie
wyczuwał w nim niepewności. Alexander nie znosił strachliwych ludzi,
gardził też niezdecydowaniem. Młody Seth był absolutnym zaprzeczeniem
tych wad i było w nim to wyjątkowo ujmujące.
Oczarowany słodką krzywizną warg, pan Bealford otworzył tubkę z
nawilżaczem i wycisnął jego obfitą ilość na dłoń, podczas gdy drugą z
nich sięgnął do jednego ze smukłych ud, opierając je sobie na biodrze.
Pokryte chłodną substancją palce docisnęły się do ciasno zwartego okręgu
mięśni, ale nie wsuwały się do środka - krążyły tylko, oczekując
słodkiego rozluźnienia. Alexander wiedział co robić - wiedział jak i
gdzie nacisnąć by chłopak sam się dla niego otworzył i robił wszystko by
ten zrobił to jak najchętniej. Rozkoszne ruchy lędźwi i słodkie
pojękiwania podpowiadały mu o słuszności czynów. Jego sztywna erekcja
zadrżała na ten widok, oparta nonszalancko o blade udo drobnego
towarzysza. Spoglądając w dół, otarł się jej całą długością o gładką
skórę, naciskając opuszką palca w tej samej chwili, gdy czubek członka
napierał na udo tak mocno, jak tylko potrafił by za chwilę wycofać się i
pchnąć znowu i znowu.
W końcu tunel mięśni otworzył się dla niego tak, że nie skorzystanie z
tego zaproszenia byłoby zapewne grzechem. Pan Bealford wyprostował się
nieco, zatrzymał swe biodra i wrócił spojrzeniem do oczu Setha. Skinął
głową, zupełnie tak, jakby wcześniej się na coś umówili i pchnął,
wsuwając palec do środka cudownie gorącego, oplatającego go szczelnie
tunelu mięśni.
Draco - 2018-03-10, 14:53
To
chyba pierwsze spotkanie, które w tak dużym stopniu polegało na
patrzeniu, na doznawaniu, na dotyku spojrzeniem. Zupełnie tego nie
kontrolując, wygiąłem się w łuk, czekając na niego, gdy tylko na chwilę
się oddalił. Mógłbym spytać, gdzie poszedł i czemu mnie zostawił, ale po
co? Nie czułem potrzeby zadawania tego rodzaju pytań. Zresztą, szybko
okazało się, że chodziło o nawilżacz. Ucieszył mnie ten widok - to
oznacza, że prawdopodobnie jednak nie zerżnie mnie bez przygotowania,
więc będę mógł jutro chodzić. Istnieje szansa na to, że w ciągu naszej
dalszej zabawy będzie mi równie przyjemnie, co jest teraz. A to była
elektryzująca myśl, bardzo... kusząca.
Nie wiem jak on to robił, ale kiedy nasze oczy się spotykały, to tak,
jakbyśmy byli w zupełnie innym wszechświecie. Nagle nie potrafiłem
patrzeć na nic innego, myśleć też niespecjalnie.To było bardzo dziwne,
ale i w pewien sposób intrygujące.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi na wygięcie warg mężczyzny, który do mnie zmierzał.
Przygryzłem wargę, gdy palce mokre od chłodnej substancji dotknęły najintymniejszego miejsca, jakie miałem w swoim ciele.
Spodziewałem się, że od razu znajdą się one w moim wnętrzu, ale tak się
nie stało. To ja miałem się dla niego otworzyć i było to coś, czego nie
doświadczyłem prawdopodobnie nigdy jako dziwka. Westchnąłem, trochę
zaskoczony, ale i zadowolony z tego rozwoju wypadków. Skoro tak, nie
będę przecież narzekał - komfort tego aktu prawdopodobnie skoczy jeszcze
do góry, skoro interesowało go, czy jest mi... dobrze?
Drgnąłem, gdy poczułem palec w sobie. Spojrzałem na mężczyznę spod rzęs. Moje ciepłe palce zacisnęły się na jego kolanie.
Nie czułem bólu, chociaż był tam lekki dyskomfort - zupełnie naturalny, w
zasadzie. Drgnąłem, gdy palec zaczął się odrobinę rozpychać - zajęło mi
chwilę, aby zrozumieć, że tak naprawdę był to po prostu kolejny palec.
Zatopiłem się w tym uczuciu rozciągania tak bardzo, że zupełnie
straciłem na chwilę tę kotwicę w czasie rzeczywistym.
Moja otwarta dłoń zaczęła sunąć po udzie mężczyzny, umięśnionym i miłym w
dotyku, pozbawionym owłosienia. Wygiąłem się zupełnie niekontrolowanie,
gdy poczułem, jak po całym moim ciele rozchodzą się dreszcze tak
intensywne, jakich od dawna nie czułem. Bądźmy szczerzy, mało klientów
interesuje się przyjemnością dziwki, więc gdy ta jest prawdziwa i realna
- reaguję na to dwukrotnie bardziej. Znalazł ten magiczny punkt w moim
wnętrzu.
Pan Vincent - 2018-03-10, 15:45
Był
w jego życiu taki czas, kiedy chodził do burdelu tylko i wyłącznie po
to, by ulżyć sobie, jakoś się zapomnieć, w ogóle zapomnieć o całym swoim
życiu, stresie problemach i o tym, jak bardzo nienawidził całego świata
- choć na chwilę, choćby tylko i podczas tych paru minut, gdy rżnął
ciasny tyłek doświadczonej dziwki, która mimo bólu potrafiła zaciskać
się na nim mocniej i mocniej, a on, ledwo zdolny do łapania powietrza
przez półotwarte usta, wyginał się, czując wreszcie upragnioną pustkę.
Coś zmieniło się od tamtej pory - minęło bowiem wiele miesięcy, odkąd w
ogóle był zdolny do pojawienia się w tym miejscu, a teraz, gdy dotykał
drobnego ciała z niemalże absurdalną czułością i empatią godną mistrza,
zastanawiał się, co do tego doprowadziło, jak udało mu się znaleźć w tym
miejscu z takim...
Może to ten chłopak, zastanawiał się mimowolnie, dociskając do ciasnego
wnętrza kolejny palec - dłoń, która błądziła po jego udzie, była
delikatniejsza niż każda inna, która go wcześniej dotykała - może
naprawdę tkwił w nim jakiś niezaprzeczalny czar, który sprawił, że tej
nocy pan Bealford po raz pierwszy w życiu postanowił otworzyć się
całkiem sobie obcej osobie i pokazać mu część prawdziwej twarzy,
wystającej spod wiecznie nałożonej maski opanowania.
Może i tak.
Nie potrafił nad tym dłużej rozmyślać, kiedy okazało się, że i trzeci
palec odnalazł w tunelu zwartych mięśni miejsce dla siebie - tyle
wystarczało, by resztę mógł załatwić w inny, przyjemniejszy sposób.
Odsunął się więc na moment, prostując się na kolanach (przez krótką
chwilę spoglądał na swego towarzysza z góry, sycąc wygłodniałe zmysły
widokiem jego rozkosznego podekscytowania) i wycisnął na dłoń jeszcze
większą ilość nawilżacza. Mógł zrobić to w zupełnie inny sposób, ale
wiedział, że ich przedstawienie, że to, co teraz ze sobą robili,
dzieliło się na dwie, absolutnie równe role - tyle, ile Alexander
okazywał podziwu pięknemu ciału prężącego się pod nim chłopaka, tyle
dostawał w zamian. Dlatego też, nie spuszczając spojrzenia z jego
jasnych oczu, pan Bealford sięgnął za siebie, nakładając wolną dłonią
przygotowaną wcześniej prezerwatywę (nigdy nie wstydził się tego
posunięcia, nigdy nie odczuwał przy tym zażenowania) i począł się
dotykać, nakładając lepki nawilżacz na całą długość pulsującego w
zniecierpliwieniu penisa. W końcu, kiedy obaj zdawali się być
najbardziej gotowi, jak tylko mogli, przysunął się zgrabnie, unosząc
długie nogi swego towarzysza tak, by ten mógł go nimi ciasno objąć i
poczuć na sobie ciężar i ciepło jego ciała - dopiero teraz dotykali się
bowiem na tyle ściśle, że można było to nazwać prawdziwym zbliżeniem.
Ich klatki piersiowe przywarły blisko siebie, jeden członek leżał tuż
obok drugiego, ich splecione nogi, ramiona, włosy i oczy, spojrzenia,
kiedy Alexander unosił się na łokciu, ujmując swoją erekcję tuż u nasady
i ułożył ją starannie w miejscu, które już teraz otwierało się dla
niego nieco - to właśnie wtedy wykonał lędźwiami subtelne pchnięcie,
przeciskając się przez pierwszy, najciaśniejszy pierścień mięśni.
Wyciągnął dłoń, układając ją delikatnie na czole młodzieńca, zupełnie
tak, jakby postanowił mu zmierzyć temperaturę - pogładził gorącą skórę,
uśmiechając się lekko. Nic nie mógł poradzić na to, że uwielbiał
dostrzegać na ludzkich twarzach setki emocji, szczególnie kiedy to on
sam je wzbudzał. Obserwował więc i dopychał się coraz głębiej, aż
wreszcie przyszła pora na powrót - wycofał się niemalże do samego końca,
tylko po to, by, oczywiście, zaraz wrócić tam z powrotem - nieco
śmielej, niż poprzednio.
- Nie przestawaj na mnie patrzeć - poprosił cicho i łagodnie, choć
twarda nuta w jego głosie zdradzała absolutny brak możliwości sprzeciwu.
Twarda pierś unosiła się w nieregularnym oddechu, kąciki warg wyginały
się wciąż w pełnym zadowolenia uśmiechu.
Pan Bealford czuł się przez tę chwilę naprawdę... zrelaksowany i było to
dla niego tak osobliwe, tak niespotykane, że zapragnął zatopić się w
tym uczuciu, w tym pokoju i tym młodzieńcu.
I już się z niego nie wynurzać.
Draco - 2018-03-10, 16:10
Przez
tę krótką chwilę mogłem udawać, że wcale Alexander wcale nie jest moim
klientem. Nie przyszedł tutaj, aby wynająć panienkę/faceta do
towarzystwa. Spotkaliśmy się gdzieś w głupim barze albo gdziekolwiek i
wylądowaliśmy w łóżku. Tak się przecież zdarza.
I chociaż była to głupia myśl, to sprawiła, że ta intymność pomiędzy
nami jakby się zacisnęła. Nie było nikogo, ani czego prócz nas.
Leżeliśmy tak, najbliżej siebie jak tylko było to możliwe, stykając się
niemalże każdą częścią ciała. Moje zaplecione wokół jego bioder nogi
mogły sprawiać, że byliśmy jeszcze bardziej zespoleni, ale w ten
pierwotny sposób.
Patrzyliśmy na siebie, widząc każdą jedną reakcję, czy błysk w oku.
Miękkie opuszki palców mojej dłoni przesuwały się po jego szyi, pnąc się
wyżej. Przesunąłem palcami po jego policzku, gładząc delikatną skórę.
- Nie przestawaj na mnie patrzeć. - Usłyszałem i właśnie w tym momencie
moja głowa odgięła się zupełnie bez udziału mojej woli, gdy po raz
kolejny cała długość penisa wsunęła się we mnie, tym razem śmielej, niż
poprzednio. I znowu. Poczułem słodkie pocałunki na swojej szyi. Nie
spodziewałem się tego, ale było to niezwykle miłe. Jęknąłem cicho,
zaciskając jedną z dłoni na jego skórze, drapiąc go prawdopodobnie tym
samym. Siłą woli chyba tylko nie wbiłem w niego paznokci - nie wszyscy
lubią tego rodzaju "atrakcje".
Spojrzałem na jego twarz, uśmiechnąłem się delikatnie, sięgając wargami
do jego szczęki. Ucałowałem całą jej długość, ostatni z pocałunków
składając prawie w kąciku warg. Nie zamierzałem iść dalej, szanując jego
prośbę o brak pocałunków. Nasze spojrzenia znów splotły się ze sobą,
tak, jak nasze ciała. Ruchy Alexandra z każdą chwilą stawały się nieco
szybsze.
Zagryzłem swoją dolną wargę.
Fabuła może być kontynuowana na nowej wersji forum ― TUTAJ
|
|