Pod Twoją obronę...





Yaoi - Pod Twoją obronę...

Nero - 2015-01-08, 23:12
Temat postu: Pod Twoją obronę...
-Zabierz mnie pod Harem. - Warczy i wsiada do środka, zatrzaskując za sobą drzwi, które złośliwie przycinają mu futrzany rękaw nowej zdobyczy.
Otwiera je jeszcze raz, kładzie dłoń na kolanie, dokładnie oceniając zagniecenia i ilość wyrwanych włosów (futro z wilka nie chodzi sobie, kurwa piechotą), a potem zatrzaskuje to pieprzone narzędzie diabła tak mocno, że szyba pęka w kilku miejscach, tworząc zabawną sieć niby pajęczyn.
-Przepraszam. - Odzywa się z przodu kierowca, ale wzrok i uwaga Doxella ponownie zostaje skierowana tylko i wyłącznie w ekran telefonu.
-Jedź już - Warczy, mrużąc oczy na widok fascynująco niewieściej twarzy jego nowego pracownika.
Cóż, może jeszcze nie należał do niego, ale to był ten dzień kiedy Doxell chciał i Doxell dostawał. George wysłał mu to zdjęcie około dwudziestu minut temu i odkąd tylko je ujrzał, był przekonany o tym, że będzie miał tego chłopaka jeszcze przed północą.
Miejskie ulice przywitały go swoimi neonowymi ślepiami, nadając nocy orientalnego uroku.
Odpalił cygaretkę i wypiął biodra by móc znaleźć w miarę wygodną pozycję dla nóg ściśniętych skórzanym materiałem spodni. Na nagiej klatce piersiowej pobłyskiwało mnóstwo błyskotek kontrastujących przyjemnie z niezdrowo bladą skórą.
Jako alfons, pan Raterhand prowadził nocny tryb życia i w gruncie rzeczy jakoś nie bardzo tęsknił za słońcem.
Opalenizna była czymś dobrym dla plebsu.

-Heatclieff! - Zubbo wyszczerzył w sztucznym uśmiechu wszystkie złote zęby i poklepał mężczyznę po ramieniu, gładząc przy okazji rękawy futrzanej kurtki. - To lisy?
-Wilki. - Odpowiedział z niedbałą miną i zamachał na Claytona, który natychmiast dobył z kabury ogromnego magnuma. Przeładował go wyrobionym pociągnięciem muskularnego ramienia i wycelował w czarnoskórego bez cienia współczucia na twarzy.
-Przyszedłem tu w interesach. - Doxell uśmiechnął się podle i rozsiadł na czerwonym, śmierdzącym fotelu, rozglądając się po najgorszym burdelu w mieście z widocznym wstrętem i politowaniem. - Masz coś, co do mnie należy.
-Niby co takiego? - Spytał hardo Zubbo, ale co jakiś czas wciąż trwożliwie zerkał w stronę magnuma.
Bez słowa wyciągnął z kieszeni telefon i pokazał mu zdjęcie blondwłosego nabytku.
-To. Sprowadź mi go tutaj w ciągu minuty. Spakowanego.
Zubbo natychmiast pognał w kierunku pokojów "obsługi", gubiąc po drodze purpurową apaszkę.
-Hej, Zub.
-N-no?
-Bez jaj. Jeśli nie zjawisz się z nim w ciągu minuty to odstrzelę ci ten czarny tyłek i przyszyję go twojej matce do twarzy.

Draco - 2015-01-08, 23:57


Twarzą Setha jest modelka Andreja Pejic.


Czasami nasz świat jest zupełnie inny, niż go sobie wymarzyliśmy. Gdy byłem mały, myślałem, że będę kimś wielkim. Ale naprawdę, naprawdę wielkim. Że moi rodzice będą mnie kochali, będę miał ciepły dom, dużo śmiechu, znajomych. Pójdę na dobre studia, będę kimś naprawdę fantastycznym.
Nie mogłem przewidzieć tego, że skończę jako kurwa. Rany, kto mógłby, prawda? Czasem życie zmusza nas do różnych rzeczy. Seks, wbrew pozorom, to nie najgorsza opcja, jaką miałem do wyboru. Szczególnie, że pracuję sam. Na ulicy, pewnie, ale mając taką twarz, sporo ludzi jest mną zainteresowanych. To kobieta, facet? Shemale? Rany, muszę go mieć. Muszę sprawdzić! Sprawdzaj, kochanie, bylebyś dał mi szeleszczące banknoty. Wtedy sprawdzaj ile chcesz.

Zainteresowanie moją osobą rozchodziło się coraz bardziej. Nie przypuszczałem, że zdobędę taki rozgłos. Ludzi przybywało, pieniędzy także. Zawsze tak jest, że jeśli znajdowała się jakaś dochodowa dziwka, to jakiś dom publiczny chciał ją mieć u siebie. To logiczne, to wiązało się z dochodem, podniesieniem prestiżu. Działało to trochę na zasadzie "Kto pierwszy, ten lepszy". Lepiej dla ciebie, żeby udało ci się dostać do kogoś bardzo bogatego, wpływowego, z dobrą opinią. Wiadomo, to zawsze lepsze warunki, być może nawet opieka lekarska, dobre mieszkanie, ładne ubrania. Alfons, który dba o swoje dziwki potrafi wydawać na nie naprawdę grube pieniądze.
Ale niestety, szczęście skończyło się w moim przypadku. Był tu burdel w pobliżu i to właśnie jego właściciel, nazywający się roboczo "Zubbo" (za każdym razem, gdy to słyszałem, starałem się być w stu procentach profesjonalny i nie wybuchnąć śmiechem...). Rany, nie ma co ukrywać. Było raczej brudno i biednie. Przychodziły tu szemrane typy, które prawdopodobnie nie wiedziały nawet co to badania na HIV. Na szczęście nie zdarzyło mi się jeszcze uprawiać seksu bez gumki - to mój główny warunek. Zrobię ci co chcesz, ale musisz mieć pieniądze i gumki. W innym wypadku, żegnam.



Seth był mocno zdziwiony, gdy do pokoju, w którym odpoczywał wpadł Zubbo. Wyglądał, jakby zobaczył ducha, co najmniej, a jego otyłe cielsko falowało wokół niego. Blondyn nie skrzywił się jednak, co nie było wcale prostym zadaniem.
- Idziesz ze mną, ślicznotko. Ktoś chce cię zobaczyć.
Jeśli jesteś dziwką, na ogół nie pytasz "dlaczego?" i "kto?". Za pewnik przyjmujesz, że to kolejny klient, który zobaczył cię gdzieś przypadkiem i po prostu musi cię mieć. Nic nowego.
Seth nałożył więc na swoje zadbane stópki buty o pokaźnym, dziesięciocentymetrowym obcasie. Czarne, zakrywające palce i pięty. Narzucił na ramiona skórzaną kurtkę, bo w domu publicznym było zimno, jak w psiarni, dosłownie. I poszedł za mężczyzną.
Zaskoczyło chłopaka to, że nie zmierzali do głównego holu, a ich celem było biuro alfonsa. Gdy wszedł do środka, od razu spotkał się spojrzeniem z innym mężczyzną. Wyglądał groteskowo i zabawnie. Jakieś futro, bardziej krzykliwe, niż apaszki Zubbo. Cała masa świecidełek, obijających się o nagą klatkę piersiową. Czarne, lśniące włosy i, wbrew pozorom, bardzo inteligentne spojrzenie.
Seth ubrany był w jasne, jeansowe spodnie (bardzo obcisłe) i białą, lekko prześwitującą koszulkę, której prawy rękaw cały czas opadał i odsłaniał mleczną, gładką skórę.
- Dzień dobry - przywitał się Seth grzecznie z lekką, słyszalną chrypką.
Przygryzł dolną wargę i rozejrzał się. Zauważył innego mężczyznę, który dzierżył w dłoniach jakąś broń. Nie wyglądał wcale przyjaźnie.

Nero - 2015-01-09, 00:52

-Cześć. - Doxell nie mógł się nie uśmiechnąć, kiedy ta ślicznotka stanęła w hallu i mógł ją zobaczyć w całej swojej nieziemsko urzekającej okazałości - czerwone światło padało zewsząd na szczupłe nogi i zgrabniutki tyłeczek, zatrzymywało się na dużych wargach, które po prostu krzyczały "gryź, bierz ile chcesz, nawet nie wiesz jak ładnie potrafimy jęczeć!" i jasnych, błyszczących oczach, które - o dziwo - nie wyglądały na zniszczone, przećpane i tym podobne.
-Pewnie mówiły ci to niezliczone ilości konusów, ale jesteś cholernie piękny. - Wymruczał, podnosząc się zgrabnie z fotela żeby móc go obejrzeć z bliska. Kropla potu wędrowała leniwie po nagiej piersi, znacząc sobie wilgotną ścieżkę do pasa skórzanych spodni, który nie zakrywał mu nawet owłosienia łonowego.
Zaciągnął się głęboko jego delikatnym, kwiatowym zapachem, wyciągnął dłoń i bez wahania przesunął nią po jego gładkim policzku.
-Ile masz lat? - Spytał, zsuwając mu z ramienia pasek materiału. - Jesteś strasznie chudy. - Dodał stanowczo, obracając go tak, by znalazł się do niego tyłem.
No, tyłeczek to miał na jedenastkę.

Draco - 2015-01-09, 01:04

Blond włosy nie zostały spięte, więc łaskotały lekko nagą skórę chłopca. Seth obserwował mężczyznę uważnie. Nie był klientem. Widział trwogę murzyna, a przecież był jego pieprzonym alfonsem, skąd ten strach? Musiał to być ktoś wyżej ustawiony od Zubbo. Znacznie wyżej, skoro pozwalał mu bezkarnie dotykać go, zbliżać się w ogóle w kierunku Setha. W porządku. Poradzi sobie. Nie bez powodu był dziwką, prawda?
- A ty przystojny. - Lekki, kuszący głos był na tyle głośny, aby jego rozmówca mógł doskonale zrozumieć słowa wypowiadane przez blondyna. Ale to wszystko, dla postronnych zdawać by się mogło, że powiedział coś zupełnie niewyraźnego.
Nawet nie drgnął na ten dotyk. Spojrzał tylko prosto w oczy mężczyzny swoimi szarymi tęczówkami. Długie, ciemne rzęsy rzuciły cień na policzki. Zdaje się, że były pociągnięte tuszem, aby zdawały się jeszcze dłuższe.
- Klienci lubią szczupłe i młode dziwki. Pracuję swoimi atutami - przyznał Seth.
Pozwolił się odwrócić. Widać było, że dzieciak potrafił poruszać się na tych obcasach. To nie było tak, że ktoś go w nie ubrał, a on nie potrafił się nawet utrzymać w pionie.
- Dziewiętnaście.
Znał te oględziny. Podobne przeprowadzał Zubbo tuż przed tym, jak stwierdził, że chce Setha w swoim burdelu. Czyżby właśnie inny alfons próbował podebrać go tuż pod nosem właściciela?

Nero - 2015-01-09, 01:14

Bardzo długo ze strony Heatclieffa nie dało się odczytać żadnej reakcji, ale wreszcie po jakiś pięciu, czy może dziesięciu minutach zaśmiał się cicho i chrapliwie, obwiewając gorącym oddechem kark młodzieńca. Potarmosił mu pośladek w dziwnie czuły sposób i obrócił go z powrotem do siebie, całując go prosto w te rozchylane, rozszczekane usteczka.
-Podobasz mi się, kochanie. Masz charyzmę, a to najcenniejszy towar w tej branży. - Wymruczał, przesuwając mu dłonią po szczupłym, ale wyrzeźbionym brzuchu. Bardzo powoli wcisnął swój długi palec za pas jasnych i szalenie obcisłych spodni. Odciągnął delikatnie sztywny materiał i westchnął, zauważając, że to cudeńko nie nosiło bielizny.
Och, jak dobrze. Mógł teraz spokojnie ocenić jego wymuskanego ptaszka, który przypomniał mu o tym, że już od dwóch tygodni nie miał w ustach podobnego kąska. Zaczynał za tym trochę tęsknić.
-Tutaj też śliczny. - Podsumował, kończąc tym samym swoje oględziny. - Dobra, Zub, dzięki wielkie, mam nadzieję, że nie będziemy mieć już ze sobą do czynienia. - Jeszcze raz obrzucił czarnoskórego spojrzeniem pełnym pogardy i machnął na Claytona, który udał się po schodach z dobrze dla nich znanego powodu.
-Clayton cię spakuje, złotko. A teraz chodź ze mną. - Wyciągnął po gentlemańsku ramię i porwał ślicznotkę w swoje szerokie objęcia, obracając się ostatni raz by...
-Ostrzegałem cię, gnido. - Błyskawicznym ruchem dobył z poł futra mini colta i zakończył żywot Zubbo krótką serią prosto w serce. Parsknął śmiechem i przewrócił oczami, pokazując swojej ślicznotce powód tego nagłego wybuchu.
W istocie, w dłoni byłego już alfonsa burdelu Harem, tkwił ogromny sprężynowiec, który zapewne był przeznaczony ( w jego mniemaniu) nerce Doxella.
-Chcesz zarabiać więcej, prawda? - Wygrzebał z kieszeni obcisłych spodni paczkę lucky strików i odpalił jednego, wyciągając resztę w kierunku nowego nabytku. - Lubisz podróżować ładnymi brykami? Pasowałbyś mi do obić na fotelach.

Draco - 2015-01-09, 01:35

Długo tak stał, w ciszy i lekkim niepokoju. Raczej nie należało stać do takich typów tyłem. Cholera go wie co nosili przy sobie, przecież mieli bronić swoje dziwki, a więc różnym kosztem to się działo.
Drgnął, nieco zaskoczony i zaniepokojony, gdy usłyszał śmiech i gorący oddech na karku, od którego przeszły mu po plecach ciarki. Dosłownie. Zagryzł nieco wargę, stojąc spokojnie, chociaż wiele go to kosztowało. Najchętniej odsunąłby się. Ten mężczyzna ciągle stał w sferze intymnej Setha i nawet pomimo jego zawodu, co za dużo, to niezdrowo.
Dawał się dotykać. W końcu co miał innego zrobić, prawda? Pozwolił na to, aby brunet dotykał jego brzucha, pleców, przesuwał palcami po pośladkach. Nie drgnął, gdy został pocałowany w usta, odpowiedział na ten dotyk nawet.
Nie zgłosił protestu, gdy jego spodnie zostały odchylone i najwidoczniej ten dziwny mężczyzna przeprowadzał dogłębne oględziny.
Ujął zgrabnie ramię mężczyzny, mając świadomość, że w zasadzie właśnie został zabrany z jednego domu publicznego, do drugiego. Był towarem, jego ciało nim było. Ludzie się bili, bo przynosił dochody. I to niemałe, rany.
Nie spodziewał się jednak strzelaniny. Nie wydawała się konieczna, Zubbo był ewidentnie przestraszony i raczej nie ryzykowałby życiem, nawet dla dziwki. Kto by tak zrobił? Najwidoczniej właśnie on, bo chwilę później rozległ się strzał i trzeba było przyznać, że Seth wyraźnie się przestraszył.
Był już trochę czasu w tym biznesie, ale w dalszym ciągu wydawało się, jakby to pierwszy raz. Nie przywykł do broni palnej, do zabójstw. Chociaż w terenie, na którym się znajdowali takie ekscesy to była codzienność.
Gdy ujrzał w dłoni martwego już Zubbo sprężynowiec, nie zareagował. Na zewnątrz pozostał całkowicie spokojnym bytem. Wewnątrz natomiast... Było mu go żal. I było mu przykro. Bo jednak, był jaki był, ale wziął go z ulicy, a Seth potrafił to docenić.
- Każdy chce zarabiać więcej - odpowiedział Seth, spoglądając spod długich, czarnych rzęs na mężczyznę.
Postarał się nie zaśmiać, gdy padł tekst o "pasowaniu do obić na fotelach". Rany, jakie to było słabe, człowieku. Całe dobre wrażenie rozpływało się z wolna po czymś takim, niestety.
Nie omieszkał jednak poczęstować się papierosami. Wziął jednego i wsunął między pełne usta. Poczekał, aż mężczyzna podsunie mu ogień i mógł w końcu zaciągnąć się nim. Ujął papieros w dwa palce, wydmuchując siwy dym.
Seth był strasznie intrygujący. Androgeniczny. Nie wiadomo było, gdzie kończyła się jego kobiecość, a zaczynała męskość. Był jednym i drugim, hybrydą, czymś absolutnie fantastycznym. Na tym przecież zarabiał.
- Masz dla mnie jakąś propozycję, jak rozumiem, panie...?
Uniósł brew, spoglądając na mężczyznę. Nie znał jego imienia. A chyba, w zaistniałej sytuacji, wypadałoby to wiedzieć.
Wyszli na zewnątrz. Przed wejściem stał czarny, lśniący samochód. Seth nie znał się na markach, ale pewne było, że był drogi. Bardzo bogaty.
Blondyn wydmuchał kolejną chmurkę dymu, strzepując popiół na chodnik.

Nero - 2015-01-09, 02:28

-Na razie zostańmy przy panu, ślicznotko. - Uśmiechnął się przekornie, pociągając go za sobą do wnętrza auta. Gdy Ben wcisnął do gazu i z ich obecności pozostały już tylko wspomnienia, Doxell pochylił się nad chłopcem i wcisnął mu w dłoń elegancką wizytówkę, która w przeciwieństwie do jego ubioru nosiła w sobie ślady klasy i elegancji.
-Jak możesz dostrzec na tej malutkiej karteczce, nazywam się Doxell Raterhand. Mój burdel znajduje się w mojej willi na przedmieściach. Mam łącznie z tobą dziewięć kurew i każda z nich zarabia co najmniej trzynaście tysięcy za noc. Wszyscy mieszkamy razem, ale obowiązuje jedna zasada - chrząknął, gasząc papierosa w pięknej, skórzanej samochodowej popielniczce - nie wchodzimy na piętro. Wasz jest tylko parter, łącznie z ogródkiem, basenem i czym tam, kurwa, chcecie. Piętro : nie wchodzić. - Zażartował, odpalając jakąś jazzową płytę. Oparł się wygodnie o skórzany zagłówek i westchnął z lubością, przyglądając się jego jaśniutkim kudłom.
-Powiedz mi... Sam czujesz się facetem, czy nie utożsamiasz się z żadną płcią? - Spytał zupełnie nieskrępowany, pozwalając by futro opadło mu z ramion. Pozostawał teraz w samych skórzanych spodniach i kolejnym papierosie w ustach. Po chwili szamotaniny wygrzebał z ich kieszeni srebrną papierośnicę, która po cichym kliknięciu ukazała swoją absurdalnie drogą zawartość.
Ona po prostu pękała w szwach od kokainy.

Draco - 2015-01-09, 02:42

Nie ukrywajmy. Seth był dziwką, bo potrzebował pieniędzy i jeżeli ktoś lub coś umożliwiało mu zarobienie więcej, to robił to. W granicach smaku i rozsądku, oczywiście. Blondyn usiadł bokiem w samochodzie, gdy jego rzeczy znalazły się już w bagażniku. Nie było ich wcale tak dużo, kilka ubrań. Zubbo nie płacił mu zbyt dobrze. Słysząc o tej zawrotnej sumie trzynastu tysięcy za noc (ZA NOC)... cóż, to zrobiło wrażenie. Zdecydowanie tak. Komu oczy by się nie zaświeciły, rany?
Ale Seth starał się być profesjonalny. Odchrząknął więc, zgasił papierosa w papierośnicy.
Ułożył nogi bokiem. Przy tak wysokich szpilkach trzeba było czasem kombinować i szukać wygodnej pozycji.
- Ile z tych pieniędzy idzie do ciebie? - spytał Seth, spoglądając na mężczyznę.
Odchrząknął, słysząc to pytanie. Czy utożsamiał się z jakąś płcią?
- Jestem facetem. Jestem tylko nieco sprytniejszym facetem, który wykorzystuje swoje nietypowe atuty do tego, by być bardziej interesującym.
Na Sethcie nie zrobił wrażenie ten dziwny proszek. Nigdy nie próbował narkotyków. Nie był ćpunem i nie zamierzał nim być, nigdy. Jeżeli potrzebował zapomnienia, wolał napić się alkoholu, dużo alkoholu. Aniżeli wpaść w narkotyki.
Miał ochotę ściągnąć szpilki, ale raczej nie byłoby to profesjonalne. Wzrok co jakiś czas uciekał do klatki piersiowej mężczyzny. Był przystojnym, chociaż zdecydowanie dziwnym człowiekiem. Już na pierwszy rzut oka wywoływał jakiś niepokój.
W palcach dalej trzymał wizytówkę i spoglądał na nią, zupełnie, jakby chciał wyczytać z niej jeszcze jakieś informacje.
- Na jakich zasadach chcesz, żebym u ciebie pracował? Jak to wygląda?

Nero - 2015-01-13, 13:14

-Parzysz się jakbyś zobaczył węża ludojada. - Doxell uśmiechnął się w niemal przyjazny sposób (na większą empatię bijącą z jego rysów nie pozwalała mu ich niemieckość) i zwinął stu dolarowy banknot, wciągając nim sporą kreskę, która niemal od razu uderzyła mu do głowy.
-Aeech... Kurwa, nienawidzę tego gówna. - Wysapał, przełykając gorzką falę kokainowego "spływu". Potrząsnął łbem i uchylił powieki, spoglądając na Setha z krzywym uśmieszkiem.
-Nie mogę dzisiaj iść spać i... Sam rozumiesz, trzeba się czymś wspomóc.
Wzruszył ramionami, wyglądając przez przyciemnioną szybę.
Co on miał mu niby, kurwa, powiedzieć o tym jak będzie wyglądała jego praca?
-Słuchaj, no chyba wiesz jak wygląda praca kurwy, dzieciaku. Wypniesz co jakiś czas ten swój śliczny tyłeczek dla bogatego oblecha, dostajesz dwadzieścia dwa procent swojego zarobku, trzydzieści siedem jeśli chcesz mi płacić za czynsz i rachunki, czego osobiście ci nie polecę, bo dla grzecznych kurew są zniżki, a dla upartych... Heam. - Zaśmiał się chrapliwie i pochylił się by pogładzić go po smukłym i wyjątkowo kobiecym udzie. - Ja pierdolę, w tych szpilkach tak ci ładnie, że nigdy bym cię nie posądzał o fiuta.

Draco - 2015-01-13, 13:32

Drgnął wewnętrznie, gdy był świadkiem, jak ten mężczyzna wciągał ten nieszczęsny proszek. Niezauważalnie odsunął się troszkę, przytulając się mocniej do drzwi. Zaczynało mu się to bardzo nie podobać.
Nie był głupi. Studiował. I całkiem dobrze uczył się ogólnie, przez całe swoje życie. Potrafił mniej więcej policzyć, ile to będzie dwadzieścia dwa procent z trzynastu tysięcy. To nawet nie dwa kafle, rany.
- To tysiąc osiemset dla mnie z trzynastu tysięcy. Och, i nagle przestało to być takie fantastyczne... - mruknął pod nosem.
Nie miał raczej wyboru. Nie chciał zostać zabitym gdzieś pod krzakiem, cholera. A wiedział, że alfonsi są do tego zdolni, niestety. Wielka szkoda. Ten zawód miał swoje plusy i minusy. Oczywiście pieniądze to były te pozytywy. Całkiem szybko szło je zarobić. Minusy to na przykład wpadnięcie na jakiegoś alfonsa, który jeszcze będzie chciał cię mieć u siebie. Rzadko kiedy trafia się w porządku, a prawie nigdy nie pozwoli ci odejść z interesu. Szczególnie, jeżeli jesteś dochodową dziwką.
Seth nie miał ochoty być kurwą całe swoje życie. Wiedział, że obecna sytuacja to tylko pewien przystanek, dzięki któremu zdobędzie trochę pieniędzy na rozwijanie siebie, na swoją dalszą edukację i tak dalej.
Nawet nie drgnął, gdy Doxell dotknął jego uda, przesunął po nim palcami. Było to wrażliwe miejsce, więc przez ciało przeszły dreszcze, ale nie zareagował na to w żaden inny sposób.
W końcu dojechali, dzięki czemu nie musiał zupełnie nic odpowiadać. Przed jego oczami pojawiła się wielka, bogata willa, oświetlona jak sama cholera. Nie chciał wiedzieć, ile pieniędzy pochłaniało samo oświetlenie tego miejsca. Z wnętrza domu słychać było jakiś śmiech i muzykę. Czyżby trwała impreza?
Wytaczające się, półnagie kobiety z mieszkania i jakaś laska, która stała na balkonie i machała cyckami chyba to potwierdzały. Najwidoczniej Dox urządził imprezę, na której sam się nie pojawił. Rany.

Nero - 2015-01-16, 08:17

-Och, no proszę. - Doxell zerknął przez szybę, udając wzruszonego. - Zobacz jaki mamy uroczy komitet powitalny. To pewnie na twoją cześć, ślicznotko. - Wykrzywił usta w kiepskiej parodii uśmiechu i skinął głową na Claytona, który posłusznie przeszedł z miejsca kierowcy na sam tył, by otworzyć Heat'owi drzwi z uprzejmym ukłonem, jakby miał do czynienia z samym panem świata.
-Chodź, kotku. Może z twojej perspektywy nie wygląda to zbyt wiarygodnie, ale zapewniam cię : już wkrótce poczujesz się tu jak w rodzinie.
Niedbałym ruchem chwycił za skraj futrzanej kurtki i podążył wzdłuż żwirowanej ścieżki prosto w objęcia długich, marmurowych schodów, które nieodzownie kojarzyły się nowo przybyłem z Beverly Hills.
Nie musiał niczego mówić ani robić - kiedy jego stopa dotknęła ostatniego stopnia, dwóch dryblasów w garniturach i okularach przeciwsłonecznych otworzyło drzwi, ukazując dostojne i przepełnione panienkami wnętrze przestronnego hallu.
-Heatclieff! - Pisnęła jedna z panienek i uwiesiła się mężczyźnie na szyi, cmokając go głośno w policzek. - Gdzie się podziewałeś! Naomi przed chwilą wskoczyła do basenu bez protezy!
-To cudownie, Marry. - Wyraz twarzy Raterhanda nie zmienił się nawet przez chwilę, ale coś w jego oczach zabłysło złowrogo, tak że dla postronnego obserwatora wydał się nagle całkowicie obcy i niedostępny. - Niestety, impreza właśnie dobiegła końca. Zbierz swoje koleżaneczki i posprzątajcie ten burdel. Za dwie godziny macie klientów, wy bezmyślne szmaty. - W ciągu tej wypowiedzi, z każdym słowem jego akcent stawał się wyraźniejszy, tak że pod koniec prawie nie można było zrozumieć o co takiego mu chodzi, ale Marry doskonale znała swojego szefa i wiedziała, co ten chciał jej powiedzieć.
Dlatego bez zbędnego gadania, pośpiesznie udała się w kierunku lewego skrzydła, skąd właśnie dobiegały ich dźwięki muzyki i śmiechu, a kiedy mijała ich po raz drugi, w jej dłoniach tkwiło już wiadro i mop.
-Przepraszam cię za ten burdel, kotku. - Doxell zwrócił się do Setha, który do tej pory towarzyszył mu w absolutnym milczeniu. - Jeśli możesz, udaj się tym korytarzem w prawo. Tam prawdopodobnie znajdziesz takiego ponurego faceta, ma długie czarne włosy. Zapytaj się go o klucz do pokoju. Jutro masz wolne, musimy sobie jeszcze trochę pogadać Ja na razie mam trochę... własnej roboty, sam rozumiesz. Do zobaczenia! - Z tymi słowami zasalutował mu sztywno i obrócił się na pięcie, podążając w stronę wielkich drzwi. Elegancko wyminął leżącą na wznak panią, która jakiś czas temu utraciła połączenie z rzeczywistością i kopnął pod ścianę jej torebkę, nie zważając na jej zawartość.

Draco - 2015-01-16, 17:30

Musiał być Niemcem. Już wcześniej myślał, że jest obcokrajowcem. Akcent był za bardzo inny... Ale teraz, gdy zaczął się unosić, a każde słowo przypominało bardziej tarcie styropianu na tarce upewnił się w stu procentach. Nie było miękkich zakończeń, wszystko twarde i charakterystyczne. Bardzo niemieckie. Kiedyś, gdy był w gimnazjum uczył się trochę tego języka.
Gdy został pokierowany, wziął swoje rzeczy (a nie było ich zbyt wiele) i poszedł w stronę, którą mu pokazano. Faktycznie, znalazł długowłosego mężczyznę. Poprosił go o klucze, a gdy je dostał i wskazano mu, gdzie konkretnie ma się udać, poszedł tam.
Otworzył drzwi i zapalił światło. Rozejrzał się. Całkiem ładnie. Meble były ewidentnie całkiem drogie, łóżko dużo i miękkie, nawet z baldachimem. Wyglądało uroczo.
Seth położył swoją torbę przy drzwiach, te zamknął za sobą na klucz. Zdjął buty i westchnął, z ulgą. Jednak wolał chodzić w płaskich butach.
Rozebrał się. W końcu bez tych ciasnych spodni. Poszedł do łazienki, która przylegała do sypialni, w której przyszło mu spać. Duże, jasne pomieszczenie z wanną i prysznicem.
Seth wszedł pod strumień wody. Skorzystał z dostępnych płynów do mycia ciała i włosów. Szybko jednak stamtąd wyszedł, był zmęczony. Cholernie zmęczony.
Świtało.
Nałożył na siebie jakąkolwiek koszulę - za dużą, trochę wyciągniętą, ale nader wszystko cudownie miękką i ciepłą - i położył się do łóżka. Westchnął aż, bo było tak cudownie miękkie...
Ziewnął i... zasnął. Wykończony nie wiedział kiedy zamknął oczy.

Nero - 2015-01-17, 06:23

-Przestań, Charles, ostatnią i nawet mnie nie wkurwiaj, muszę wracać do tego burdelu i sprawdzić czy kurwy zrobiły w nim porządek.
-Znaczy się... gdzie? - Charlie Mankin zmarszczył brwi i poprawił okulary, które nieustannie zsuwały mu się z czubka długiego nosa.
Doxell wyciągnął z ust pośpiesznie skręconego jointa i pozwolił sobie na długie, ciężkie westchnienie.
Stary Mankin nie należał do najbystrzejszych ludzi, szczególnie kiedy wiadomość o jego demencji starczej stała się już powszechna, ale kiedyś... Były takie lata, kiedy panowie świetnie się dogadywali.
Szalone partyjki pokera, oddawanie sobie kurew w zastaw, albo wracanie do domu w jednym bucie...
Ha, wszystko co dobre kiedyś się kończy. Malkin też musiał się kiedyś skończyć.
-Do domu, Charles. Trzymaj się. - Raterhand uśmiechnął się gorzko i wyrzucił kiepa na podłogę, kiwając głową na wcale brzydką kelnereczkę.
-Posprzątaj tu, kiciu. - Wymruczał, wciskając jej za staniczek dwa studollarowe banknoty. - I przypilnuj żeby ktoś odprowadził tego pana do domu. - Uśmiechnął się przyjaźnie i nałożył na ramiona swój piękny futrzany nabytek. - Jeśli stanie mu się krzywda, to możesz być tego pewna : wrócę tu i powyrywam ci wszystkie włoski z główki, cipki, czy gdziekolwiek je masz. Przysięgam. - Puścił jej oczko, nie przestając się ani przez chwilę uśmiechać i... Już go nie było.

-Dzięki, Clayton, na dziś masz już wolne. - Wymamrotał sennie, zabezpieczając gnata. Schował go do kabury i odetchnął po raz setny tego szalonego dnia sięgając po papierosa.
W głowie kręciło mu się od alkoholu, narkotyków i w ogóle chyba wszystkich używek tego niewdzięcznego świata, ale jakimś cudem doczłapał się po schodach na samą górę, skąd musiał tylko wyrzucić dwie rude kurwy i... Hm, psa (o tym sobie porozmawiają jutro, naprawdę nie miał na to siły) a potem zległ na ogromnym łożu i w tym samym momencie, automatycznie - odpłynął.

Draco - 2015-01-17, 06:33

Seth obudził się po piętnastej. Słońce świeciło, dzień zdecydowanie chylił się już ku końcowi. Blondyn ziewnął, poszedł do łazienki. Nie potrzebował jakiegoś wielkiego prysznica, dlatego też wkrótce wyszedł.
Nałożył na stopy urocze, białe kapcie w kształcie wilków i wyszedł niepewnie z pokoju. Był dalej w tej samej koszulce, a pod nią (czego nie było widać) znajdowała się bielizna i krótkie, materiałowe spodenki. Strasznie ciepło było w tej rezydencji.
Wyszedł niepewnie z spiętymi wysoko włosami na korytarz, szukając drogi do kuchni. Był strasznie, niesamowicie głody, rany...
Znalazł tego samego, mrukliwego typa, który dawał mu klucz. Spytał się więc go, gdzie może znaleźć coś do jedzenia i został od razu pokierowany w odpowiednim kierunku.
Seth poruszał się cicho i bezszelestnie, rozglądając się wokół.
Gdy pojawił się w kuchni, usłyszał głosy jakiś kobiet.
- Och, cześć! Jesteś pewnie ta nowa. Jak masz na imię?
- Seth - odezwał się blondyn. Wyglądał jak panienka i gdy chciał, tak też brzmiał, ale na ogół słychać było, że ma się do czynienia z mężczyzną.
Dziewczęta zrobiły zaskoczone, duże oczy...
- Ty jesteś...?
- No...?
- Facetem?
Seth zaśmiał się, co zdecydowanie speszyło panienki jeszcze bardziej.
- Tak wyszło. Gdzie mogę coś zjeść?
- Tu masz lodówkę, częstuj się. Jak jest coś, co bardzo lubisz, a czego nie mamy, powiedz później Claytonowi albo nawet szefowi, na pewno to dostarczą w ilościach hurtowych.
Blondyn przytaknął i zajrzał do wyżej wymienionego mebla. Wyjął sobie jogurt, warzywa i zrobił szybką sałatkę. Do tego tosty, serek owocowy i kawa rozpuszczalna z mlekiem i cukrem. Smacznie!

Nero - 2015-01-17, 07:02

Jeszcze trochę i się wkurwię, podnieś wreszcie zadek, ile mam cię budzić - tu twój boogie niedźwiadek!
Doxell rozejrzał się nieprzytomnie po sypialni i na oślep sięgnął do boogie niedźwiadka, by móc wcisnąć odpowiedni guzik, który sprawiał, że to przeraźliwe urządzenie wreszcie przestawało się wydzierać.
Budzik dostał w prezencie od jednej ze swoich pracownic i mimo, że ta dziwna pioseneczka wkurwiała go bardziej ponad wszystko inne, to... Chyba zdążył się do niej przyzwyczaić - budziła go już od dwóch lat.
-Środa, godzina piętnasta, wszystko jest klawo. - Wymamrotał i przetarł twarz dłonią, na które złoty rollex zrobił serię malowniczych odcisków i była przez to nieco opuchnięta.
Obejrzał dokładnie palce i nadgarstek po czym wzruszył ramionami i ściągnął śliczny zegarek, ciskając nim w kierunku okna.
-Muszę przerzucić się na inne gówno, jeszcze dostanę jakieś niedokrwie... Coś tam. - Zakończył kulawo, podnosząc się z łóżka.
Nadszedł jego najmniej ulubiony moment dnia - ściąganie ze spoconej dupy wczorajszych, skórzanych spodni.
-CLAYTON! Przywaruj tu ten idiotyczny zad, nie słyszałeś budzika?! - Rozległ się jego stłumiony głos po całym domostwie.
Jena zamknęła lodówkę swoim idealnie zgrabnym i jędrnym tyłkiem i zerknęła na nowego, wybuchając perlistym śmiechem.
-Nasz tatuś już się obudził. Claytie pomaga mu pewnie ściągnąć spodnie. To taki... Poranny rytuał. - Wytłumaczyła koledze (chociaż serio - bardziej wyglądał jej na koleżankę), poruszając figlarnie brwiami. - Pewnie niedługo będzie chciał się z tobą zobaczyć... Lepiej nigdzie się nie ruszaj.

Draco - 2015-01-17, 07:10

- Na jaką cholerę nakłada te obcisłe gacie? Muszą być strasznie niewygodne... - mruknął Seth, biorąc łyżkę sałatki. Żuł przez chwilę, nie odzywając się wobec tego ni słowem. - Swoją drogą - podjął znowu - zawsze ubiera się tak tandetnie? W takie furta i nonsensowne świecidełka?
- Nie podoba ci się?
- Nie. To znaczy, nie jest brzydki, ale wczorajszy wygląd trochę mnie zniesmaczył, trzeba przyznać.
Domyślał się, o co chodziło z tym spotkaniem. Skoro miał dużo kasy i udostępniał dużą część swojego mieszkania dla swoich dziwek, to z pewnością wypróbowuje swoje nowe nabytki. Czy aby na pewno zasługują na mieszkanie tutaj. Niespecjalnie to odpowiadało Sethowi, jeżeli znowu Doxell będzie wyglądał jak clown, ale miał nadzieję, że jednak dziś postawi na naturalność. Może z przepychem, ale jednak... coś eleganckiego. Dobrze by wyglądał w czymś eleganckim. Koszuli. Albo nawet zwykłej koszulce.
Dox pojawił się w momencie, gdy Seth kończył już swoje śniadanie i brał ostatnie łyki kawy.
- Cześć - przywitał się.
Siedział na blacie, widać więc było szczupłe, nagie nogi, wilcze kapcie na stopach i koszulę, która odsłaniała ramię, bo była zbyt duża.

Nero - 2015-01-17, 07:39

Rzeczywiście, tak jakby się tego można było spodziewać - tego dnia Doxell wyglądał niemalże normalnie ( o ile normalnie może wyglądać ktoś z jego twarzą) - miał na sobie czarne spodnie z eleganckiego materiału, który mógł być jedwabiem i białą koszulę, która jedwabiem na pewno nie była.
-Cześć. - Odpowiedział sennie na dziarskie powitanie... Tego, jak mu tam było... Tej ślicznotki, i wyciągnął z lodówki butelkę soku wiśniowego, który wypił bez odrywania ust od butelki.
No tak, miał lekkiego kaca. Lekutkiego.
-Ubierz się potem jakoś ładniej. Zabieram cię na randkę. - Oznajmił, oddając pustą butelkę Claytonowi, który natychmiast wyrzucił ją do kosza.
-Idę oglądać telewizję. Proszę nie śmiać się głośniej od telewizora. - Dodał wciąż tym samym, nieco wypranym z emocji tonem i poczłapał do salonu, gdzie niemal całą ścianę zajmował tak wielki ekran, że ciężko było chyba nawet powiedzieć ile miał cali.
Wgramolił się na wygodny, czarny fotel i wyłożył przed siebie nogi odziane w eleganckie pantofle.
-Pilot. - Burknął, wyciągając przed siebie dłoń. Po chwili rzeczywiście tkwił w niej żądany przedmiot.
Kiedy palec wskazujący Doxella dotknął guzika "ON", w salonie rozległ się tak wszechogarniający hałas, że większość domowników pozakrywała sobie uszy rozstrzęsionymi rękoma.
Na szczęście nie trwał on długo, ponieważ pan Raterhand był znany ze swojego refleksu.
-Zbiórka przede mną w ciągu dwóch minut. - Warknął, podnosząc się wściekle ze swojego miejsca.
Z prawej dziurki u nosa, kapała mu gęsta krew.

Draco - 2015-01-17, 08:09

Już miał się spytać dziewczyny, która zdaje się miała na imię Marry o coś, ale niestety warknięcie, a potem wręcz krzyk oznajmił, że wszyscy mają się stawić przed panem i władcą. Seth nie miał ochoty się ruszać i iść, ale chyba musiał, szczególnie, że został niemal pociągnięty do Doxella.
Stanął więc obok kobiet, nieuczesany, w pidżamie, odrobinę ziewający.
Mrużył oczy, gdy słuchał opierdolu, jaki dawał mężczyzna. Brzmiał groźnie i niezbyt przyjemnie. Nie był przyjemny, nie w takich momentach. Wywoływał chęć ucieczki w Sethcie, a rzadko kiedy zdarzała mu się tak silna reakcja obronna.
Zaczął się nawet zastanawiać, czy to nie byłby najgłupszy pomysł... Po prostu zrezygnować. Milczał. Nie odzywał się, a gdy wreszcie mężczyzna pozwolił im odejść, chłopiec wyszedł czym prędzej wraz z dziewczętami.
- Zawsze taki jest?
- Tylko jak jest wściekły. Albo na kacu.
- Rany...
Seth westchnął, ale nie dyskutował.

Doxell faktycznie planował go wziąć chyba na randkę, bo kilka godzin później zapukał do pokoju Setha. Blondyn był już gotów. Zauważył, jak bardzo mężczyzna upodobał sobie go w szpilkach, założył je więc. Tym razem czerwone. Miał trzy pary takich butów, specjalnie dla zboków, którzy to uwielbiali.
Do tego czarne jeansowe spodnie, które opinały jego tyłeczek. Z górną częścią odzieży było trudniej, ale w ostateczności miał na sobie czarną bluzeczkę z koronkowymi wstawkami. Dostał ją kiedyś, ale zdaje się, że była z damskiego działu. Jakoś nie robiło to problemu dla Setha.
- Cześć - przywitał się znowu.
Nie miał na sobie makijażu - aż tak karać się nie zamierzał. Jedyne, co było widoczne, to lekko pociągnięte tuszem rzęsy, ale niezbyt mocno. Włosy jednak były upięte na górze w kok. W tym akurat pomagała mu Marry, bo sam nie potrafił robić takich rzeczy.

Nero - 2015-01-17, 09:07

-Dobry wieczór, ślicznotko. - Przywitał go uprzejmie, oferując mu szarmancko swoje umięśnione ramię. -- Cieszę się, że jesteś gotowy, przyzwyczaiłem się do durnego czekania na damy. - Doxell uśmiechnął się nikle i poprowadził Setha wzdłuż korytarza, gdzie odprowadzały ich ciekawskie spojrzenia reszty "ślicznotek". Marry uśmiechała się pod nosem, mrucząc do Jeny :
-To ja zrobiłam mu włosy.

-Raterhand. - Burknął w stronę mężczyzny od rezerwacji (jak oni się, do chuja, nazywali?) i odczekał spokojnie dwadzieścia pięć sekund. Dwadzieścia pięć sekund, podczas których on i jego urocza towarzyszka byli narażeni na nudę, czekanie i nicnierobienie. Doxell nienawidził nicnierobienia.
-Przepraszam. - Chrząknął i ściszył głos do poufnego szeptu, tak żeby jego ślicznotka nie miała powodu do niepokoju. - Złożyłem tą cholerną rezerwację wczoraj... Aech, nie. Dzisiaj, piąta -piętnaście, numer telefonu kończył się na trzy zera. R-a-t-e-r-h-a-n-d, łapiesz, dziadku? Uwijaj mi się z tym i prowadź moją panią do stolika, bo jak nie to... - Obrócił się przez ramię do Setha i posłał mu promienny uśmiech. - ... To przyjdę tu jak skończysz pracę i porozmawiamy inaczej. I chcę szampana na koszt tej budy.
Mężczyzna zrobił przestraszoną minę i wyglądał jakby chciał sięgnąć do telefonu, ale Doxell sprawnie pochwycił jego nadgarstek i przysunął sobie do twarzy, udając, ze ogląda jego zegarek.
-Bardzo ładny. O ile się na nim znasz, to masz dwie minuty. Sądzę, że słyszałeś o Heatclieffie. Teraz rozumiesz? Dzięki. - Mruknął, widząc jak staruszek pędzi do jednej z pary przy stoliku.
Chyba właśnie ich wypraszał.
-Jak tam? - Zagadał do Setha, strzepując mu z bluzeczki jakiś pyłek. - Pięknie wyglądasz, nie wiem czy już ci o tym mówiłem.

Draco - 2015-01-17, 09:19

Stał obok mężczyzny i marszczył brwi. Nie przywykł do tego, żeby ktoś mówił do niego per "pani". Rany, był facetem, uświadom to sobie. Wiedział o tym, że był androgeniczny. Gdyby tak nie było, przecież nie wyglądałby tak. Ale jednak podawanie go za kobietę to trochę za dużo.
Nic nie powiedział, Seth zmielił przekleństwo w ustach i uśmiechnął się.
- Jesteś strasznie agresywny, nie podoba mi się to. Dziękuję za komplement - mruknął i uśmiechnął się miękko, zupełnie, jakby chciał trochę załagodzić swoje słowa. Może tak właśnie było.
Wiedział, że to, co powiedział mogło być bardzo... negatywne w skutkach, ale cóż, taka była prawda.
Widząc parę, która rzucała im zabójcze spojrzenia Seth westchnął i wygładził bluzeczkę na brzuchu. Gdy mijali, uśmiechnął się do nich przepraszająco i odprowadził ich wzrokiem.
Długo jednak nie postali, bo zaraz zostali poprowadzeni do stolika, który w popłochu został wysprzątany i gotowy na nowych klientów. Podano im też karty dań i win, mogli więc wybrać sobie posiłek.
Gdy zapytano Setha na co ma ochotę, odpowiedział, że prosi rekomendowany włoski specjał. Miał ochotę na coś tego typu, dlaczego nie?
Uśmiechnął się do Doxella, zupełnie, jakby kokietował go. Spojrzeniem, pięknymi uśmiechami.
- Co u ciebie, panie agresywny? - zażartował, a głos Setha był ciepły i miękki.

Nero - 2015-01-17, 09:30

-Przepraszam cię za ten incydent. - Odezwał się, gdy tylko zajęli swoje miejsca. - Nie chciałem psuć nam wieczoru swoim porywczym zachowaniem, po prostu bardzo nie lubię kiedy coś, co szczegółowo zaplanowałem psuje mi się przez niekompetentnych ludzi. - Wyjaśnił całkowicie poważnym tonem, sięgając po szklankę wody. Upił z niej łyka i potraktował Seth'a długim spojrzeniem, skupiając się na wyrazie oczu tego dzieciaka, na odwadze i bezpretensjonalności bijącej z jego postawy.
-Chciałbym też abyś wiedział, że nazywam cię panią, ponieważ jawisz mi się teraz jako najpiękniejsza kobieta na tym świecie. Widzisz, nie umiem oszukać swojego instynktu, dla mnie jesteś w tej chwili partnerką do kolacji. - Wzruszył ramionami i przyjął nonszalancką pozę, odgarniając z czoła nieposłuszne kosmyki włosów. - Dla mnie to samo. - Tu zwrócił się do kelnera.
-Masz jakieś zainteresowania? Opowiedz mi coś więcej o sobie. - Poprosił, uśmiechając się krzywo. Wyglądał teraz jak całkowicie normalny facet na randce, nie pozostało w nim nic z agresywnego alfonsa.

Draco - 2015-01-17, 09:43

- Można było to załatwić w dużo przyjemniejszy sposób, Doxell - uśmiechnął się subtelnie, upijając łyk wody.
Oblizał usta.
- Ale zdajesz sobie sprawę z tego, mam nadzieję, że kobietą nie jestem. To tylko szpilki, no wiesz. Ciągle mam fiuta - uniósł brew, zagryzając odrobinę swoją wargę.
Usiadł prosto, ale wygodnie. Oparł się o krzesło, ułożył nogi bokiem, by było mu jak najwygodniej. W obcasach był strasznie wysoki.
Seth był wyraźnie zaskoczony, że mężczyzna pytał o coś takiego. Nie spodziewał się chyba tego typu zainteresowania. To alfons, co go obchodzi... Hm.
- Lubię pisać, nie cierpię sprzątać, trochę szkicuję, kocham zwierzęta, szczególnie psy i koty. Ale zawiało nudą - parsknął cichutko śmiechem, po czym odchrząknął.
Podano im przystawkę w postaci apetycznie wyglądającego carpaccio. Cieniutkie, niemal przezroczyste plastry surowej polędwicy z startym parmezanem i odrobiną sałaty rukola. Apetyczne.
Seth ukroił kawałek, nabrał na widelec mięso z serem i sałatą, by włożyć sobie ostatecznie do ust ten kawałek włoskiego nieba.
- Pyszne.

Nero - 2015-01-17, 10:48

-Postaraj się dla mnie udawać, że tego nie było. - Uśmiech mężczyzny nabrał teraz nieco drapieżności, przez co jego rysy stały się surowsze i wyraźniejsze. - Obiecuję ci, że będę łagodny jak baranek. Wszystko, jeśli ma ci to poprawić humor. To twój wieczór, Seth. - Wzniósł w toaście kieliszek z winem i skinął głową, upijając łyk trunku.
-Jestem całkowicie świadomy twojego "fiuta", kochanie. - Szepnął, pochylając się nieco tak, aby ich rozmowa toczyła się tylko i wyłącznie w obrębie stolika - I to właśnie czyni cię najlepszą ze wszystkich kobiet. Intrygujesz mnie. Twoje rysy, tak, wiem, że o tym słyszałeś, te rysy są niesamowite. Jesteś skarbem, kimś wyjątkowym, specjalnym. Urzekłeś mnie od pierwszego spojrzenia.
Wysłuchał spokojnie niezbyt interesującej paplaniny odnośnie zainteresowań chłopaka i spróbował uroczo zareklamowanej potrawy - rzeczywiście było naprawdę smaczne.
-Cieszę się, że ci smakuje. - Wymruczał, wysuwając dłoń tak, by ich palce się zetknęły. - Seth... Myślałeś o tym co byś chciał robić po etapie kurwienia się?

Draco - 2015-01-17, 10:59

A ten znów tylko o wyglądzie. Jasne, w zasadzie był przecież kurwą. To było najważniejsze. Nie pierdoły, typu zainteresowania, czy to, jakim był człowiekiem. Istotny był tylko jego wygląd, nic więcej. Tak to wyglądało.
I kolejne pytanie. Zapewne interesowało go to tak, jak zeszłoroczny śnieg.
- Studiuję. Nie wiem czy wiesz. Zaocznie zarządzanie. Więc po tym, jak się nastudiuje i odłożę pieniądze, zapewne pójdę do normalnej pracy. Może otworzę coś własnego.
Seth uśmiechnął się ładnie, zupełnie, jakby był już myślami w momencie, kiedy nie musi uprawiać seksu za pieniądze. To będzie, zapewne, jego najlepszy okres życia. Już go pragnął. Potrzebował.
Ale do tego momentu było jeszcze trochę czasu i musi to przetrwać.
- Powiesz mi coś o dziewczynach, które są w domu, Doxell?
Pozwolił, aby ich dłonie się nie rozdzielały. Zgrabnymi, długimi palcami głaskał mężczyznę po skórze. Przy okazji jadł posiłek i popijał go winem, wyglądając przy tym tak niesamowicie seksownie, zmysłowo... Kto by pomyślał, że jedzenie może być tak atrakcyjne?

Nero - 2015-01-17, 11:36

-Nie wiedziałem. Cieszę się, że studiujesz, pogardzam osobami, które są na tyle leniwe, że uczepiają się jednej rzeczy i nie poszerzają horyzontów. -Doxell ledwie skubał swoje danie, wpatrzony i zasłuchany w słowa swojego towarzysza.
Musiał przyznać, że trochę źle go ocenił - Seth nie należał (wbrew temu co sobie pomyślałeś, Raterhand, ty powierzchowny idioto) do ślicznych tępaków, którzy istnieli tylko i wyłącznie po to by dobrze wyglądać.
Dzieciak miał w sobie czar i przekorę, potrafił inteligentnie odpowiedzieć, złapać za słówko... Prawdopodobnie nie zdawał sobie z tego sprawy, ale kusił w niemal każdym momencie swojego życia, traktując ludzi pełnym wyższości spojrzeniem bystrych oczu i pięknymi ustami, które naturalnie pozostawały wykrzywione w kokieteryjnym uśmieszku.
Doxellowi naprawdę to odpowiadało.
-To zależy co chcesz o nich wiedzieć. Jak zdążyłeś zauważyć, Marry i Jena są liderkami naszego haremu. Dobrze, że spodobałeś się Marry, ona nie pozwoli zrobić ci krzywdy. Mam jednak wrażenie, że Jena zazdrości ci wyglądu, a to niedobrze. Powinieneś jak najdłużej udawać jej dobrą koleżaneczkę, dzięki temu ta mała idiotka się od ciebie odwali. Oprócz tego jest jeszcze siedem panienek i dwóch panów, co mam ci o nich powiedzieć?

Draco - 2015-01-17, 11:49

- Zazdrości wyglądu facetowi? Naprawdę? Haha, to dosyć żałosne - przyznał Seth, zupełnie tym rozbawiony.
Kelner zabrał ich puste talerze i zapowiedział, że niebawem pojawi się główne danie.
Chłopak oblizał usta i spoglądał na mężczyznę.
- Nie przepadam za kłamaniem, jeśli chodzi o znajomości. Albo kogoś lubię i się z nim kumpluje, albo niech robi wypad. Tak na ogół działam, ale jeżeli będę musiał, w porządku - mruknął.
Przesunął palcami po włoskach na przedramieniu Doxella, odrobinę go tym łaskocząc.
- Jak mają na imię, dlaczego ich wziąłeś do siebie, co cię w nich... uwiodło? Hm... Czy będę się z nimi spotykał, czy nie? No wiesz. Wszystko to, co może mi się przydać. Jestem nowy, na nowego zawsze patrzy się krzywym okiem. A jak nowemu się zacznie powodzić, to mnie poszlachtują w tym domu, dlatego wolałbym już teraz budować ciepłe relacje, żeby później nie znienawidzili mnie za bardzo.
Seth był pewien siebie. Wiedział, dlaczego ludzie tak do niego lgnęli. Twarz, tyłek, fiut, uśmiech, spojrzenie i kilka dodatkowych umiejętności sprawia to, co sprawia. Wiedział, że dobrze wygląda. Nie był fałszywie skromny. Jasne, nos mógłby być prostszy i mniejszy, usta mniej wydatne, no i mógłby nie być aż tak androgeniczny, ale z drugiej strony - to stanowiło pewne atuty.
Przyniesiono im główne danie, zwykłe spaghetti. Jeden kęs sprawił, że zmienił zdanie co do tej zwykłości. Niezwykle aromatyczne... mmm...

Nero - 2015-07-07, 14:01

Pozwolił by seria głupich pytań wytoczyła się z kształtnych ust jego towarzysza bez choćby i mrugnięcia okiem. Kącik ust wygiął mu się w nędznej parodii uśmiechu gdy delikatna dłoń spoczęła na jego przedramieniu.
Mały potrafił dotykać tak żeby rozbudzić w Doxellu ciekawość. Ciekawość tego jak to mogłoby się potoczyć dalej... i dalej.
Już niedługo.
- Większość z nich została mi zarekomendowana przez dobrych znajomych. - Przyznał szczerze, wzruszając szerokimi ramionami. - Jenę znalazłem na ulicy, wyobraź sobie, że to cudeńko chciało pracować na własną rękę. Bez rejonu, bez ochrony, nic. Była ćpunką kiedy ją poznałem. Nie wyglądała jeszcze tak dobrze jak teraz. Przez pierwsze miesiące zamiast zarabiać na swoje duperele płaciła mi za porządny odwyk. To nie było proste, strasznie kantowała. - Zachichotał chrapliwie, ujmując w swoje długie palce wiotki nadgarstek Setha. Pogładził jego wewnętrzną część i zamilkł na moment, zatracając się bezwstydnie w tej czynności.
Ależ on miał gładką skórę. Momentami Doxell czuł się tak jakby to on sam był nią pieszczony.
Upił łyk wina i odchrząknął, wbijając spojrzenie w makaron znikający między wargami swojego nowego nabytku. To było naprawdę ładne ssanie, cholera...
- Potem jakoś poszło. - Oprzytomniał, przenosząc wreszcie swoje palce na widelec. Nie miał ochoty na to chujowe żarcie, ale wiedział, że niegrzecznie byłoby niczego nie tknąć. A na randkach z takimi dupeczkami etykieta była czymś, czego zazwyczaj się pilnował.
Tak, zazwyczaj. To dobre słowo.
- Nabrała ciałka, więcej klientów doceniło jej urodę. Jedzie tak ze mną na tym wózku ze dwa lata. Sam widzisz, że niczego jej nie brakuje. Ma co jeść, ma gdzie spać, ma w co się ubrać. Jej prestiż trochę podskoczył, fagasy oferują za jej tyłek naprawdę niezłą sumkę. - Urwał, marszcząc czoło. - Ale ty ją przegonisz, Seth. I myślę, że to właśnie dlatego ta suka cię nie polubi. Uważaj na nią, mówię poważnie. Takie agentki potrafią bardzo brzydko kombinować żeby pozostać na swoim piedestale. - Zakończył sucho, dolewając sobie jeszcze wina. Nie spytał chłopaka czy także chciałby jeszcze : jego kieliszek pozostawał niemal nietknięty.
- Potem Angus znalazł dla mnie Marry. Ta dopiero stanowi egzotyczną bombę. Nie dość, że ma figurę bogini, rozumiesz, to jeszcze niczego się nie boi. Żadnego oblecha, fetyszysty, dwóch, dwie, wszystko jej jedno. Jest konkretna bo ma w życiu cel. Jej rodzice byli pieprzoną patolą, słowo daję. Chciała się wyrwać, znalazła na to dobry i szybki sposób. Podejrzewam, że za rok będziemy musieli się rozstać a zrobię to z niemałym bólem, bo całkiem ją, kurwa, lubię. No jej nie da się nie lubić. Nie lubi jej tylko Jena, ale domyślasz się chyba, że Jena nie lubi nikogo. - Zaśmiał się chrapliwie, co bardziej przywodziło na myśl kaszel.
- Co do następnego spotkania : będziesz widywał mnóstwo koleżanek ponieważ jak już się domyśliłeś, mieszkacie w jednym domu. Czasem będę cię woził do klientów, innym razem będą przyjeżdżali do naszego zamczyska, ale do takich spraw są osobne pokoje. To jak, perełko. Masz jeszcze jakieś pytania?

Draco - 2015-07-07, 14:21

Stwierdzenie, jakoby miał przegonić naprawdę atrakcyjną dziewczynę trochę go zdziwiło. Znaczy jasne, doskonale wiedział o swoich atutach wizualnych, jeżeli tak można było w ogóle wspomnieć. Ale jednak doskonale wiedział, że kobiety miały po prostu większy popyt. Bądźmy szczerzy, miały dwa odbyty a nawet trzy, w które można było zatopić fiuta. No i znacznie więcej było osób heteroseksualnych, tych zadeklarowanych. Bo jednak przychodził czas w życiu każdego człowieka, nieważne jakiej płci by nie był, że zdarzają się różne sytuacje - czy to po pijaku, czy w pełni trzeźwości.
- Jak dużo chcesz, żebym pracował? W sensie... W weekendy co jakiś czas mam zajęcia, więc chciałbym wiedzieć jak mam sobie rozłożyć to, aby po prostu być produktywnym i nie przynosić strat ani dla ciebie, ani dla mnie.
Oczywiście, że w tym zamyśle to Seth był ważniejszy. Dbał o swój interes, bo to było podstawą jego obecnego życia. Zabezpieczał się finansowo, dbał o to, aby mieć za co zacząc swoje życia od nowa i to już niedługo. Nikt nie spodziewał się, że będzie zainteresowany losem swojego alfonsa bardziej, niż w zasadzie musiał być.
Seth rzucił spojrzenie w bok, przyglądając się mężczyźnie, który obserwował go bardzo ostentacyjnie. Uśmiechnął się do niego i puścił mu oczko, po czym jakby nigdy nic całą swoją uwagę poświęcił Doxellowi.

Nero - 2015-07-07, 14:51

Uśmiechnął się nieco szerzej, ukazując rząd nierównych, ale wyjątkowo mocnych zębów.
Nie zamierzał już się rozgadywać, nie przepadał za niepotrzebnym mieleniem jęzorem.
- W porządku, Seth, weekendy masz wolne. - Powiedział tylko i zerknął dyskretnie przez ramię by mój ujrzeć tego skurwysyna, który najwyraźniej utrudniał mu powodzenie jego wielkiego planu na zaskarbienie sobie całej uwagi tego dzieciaka.
Rzucił facetowi co najmniej zniechęcone spojrzenie i powrócił do wpatrywania się w piękną twarz blondyna. Na razie zamierzał być spokojny, ale niech chuj spróbuje się tu popatrzeć jeszcze jeden raz jeden. Pieprzony. Raz.
- Klienci to nie kolejka w sklepie, kochanie, pojawiają się nieregularnie. Na początek dam ci trochę luzu, trzech, czterech tygodniu. Potem zaczniemy trochę naciskać na nie tylko samo bzykanko ale i pojawianie się na jakimś bankiecie, kolacji, może mały striptiz. Ludzi podniecają różne rzeczy, a ty, jako przedstawiciel mojej firmy, musisz... No wiesz, godnie ją reprezentować. - Westchnął sobie ciężko, zerkając dyskretnie na zegarek. - Co powiesz na deser?

Draco - 2015-07-07, 15:07

- Są jakieś specjalne rzeczy, których muszę się nauczyć?
Nawet odpowiadały mu te warunki. Dotychczas jedynym jego zajęciem było obciąganie, dawanie dupy albo skakanie na chuju. No cóż, nie ma się co oszukiwać, nie był wysokich lotów kurwą, tylko zwykłą podrzędną dziwką, która po prostu musiała przeżyć z tego co zarobiła, opłacić rachunki i mieć jeszcze za co jeść. I jakoś wyglądać.
Bankiety i kolacje to zupełnie nowa opcja w jego dotychczasowej karierze, ale była niezwykle intrygująca i podobała mu się. Zawsze to wieczór bez bzykanka, to się liczyło. Po pewnym czasie życia z seksu nie sprawiał on już takiej przyjemności. Rzadko kiedy było naprawdę fantastycznie, wszystko stało się trochę miałkie. Ryzyko zawodowe, jakby można było powiedzieć.
- Oczywiście. Już się nie mogę doczekać - uśmiechnął się piękne, zagryzł ostrożnie pełną, dolną wargę, ale tylko odrobinę. Białe, równe zęby ukazały się przez chwilę.
Dostali deser, co sprawiło im niemałą radość. A przynajmniej Seth był zadowolony z pięknej panna cotty, która wyglądała tak uroczo i cudownie... Przepysznie. Była oczywiście biała, ale z rozpływającą się na niej czekoladą i truskawkami. Niecodzienna wersja, której nie miał okazji próbować. Po pierwszym kęsie jednak uznał, że była naprawdę świetna i miejsce, w którym obecnie byli zaliczało się do jednych, z lepszych, w których był.
Aż tu nagle...
- Przepraszam... - Obaj usłyszeli męski głos z boku. Seth podniósł głowę i ujrzał tam mężczyznę, który chwilę wcześniej spoglądał na blondyna niezwykle intensywnie. - Dałabyś się zaprosić na kawę? Czy to randka, a ja przeszkodziłem wam?
Seth spojrzał na Doxella, który wyglądał, jakby za chwilę miał zamordować tego niewinnego człowieka.
- Przepraszam... to randka, tak. Może innym razem, hm? Ratherhand prowadzi miejsce, w którym można mnie znaleźć - wskazał dłonią na swojego towarzysza, uśmiechnął się przy tym czarująco, ewidentnie łagodząc sytuację. Mówił nieco bardziej kobiecym głosem, delikatniejszym, cichszym. Nie chciał wpędzać mężczyzny w dodatkowy dyskomfort podrywania przedstawiciela tej samej płci. - Na Broodcast Street. - uśmiechnął się przepraszająco.
Mężczyzna, widać, że niezwykle zażenowany sytuacją przeprosił, uśmiechnął się słabo i zmył się natychmiast. Z restauracji, zresztą, po niezwykle krótkiej chwili także. Już nie spojrzał na Setha, wyraźnie skrępowany.

Nero - 2015-07-08, 13:53

Ta mała cholera wiedziała gdzie i jak nacisnąć żeby oczarować Doxella do tego stopnia, że głupi uśmieszek nie mógł mu zejść z pyska przez długą chwilę po skończeniu deseru.
To w jaki sposób spłoszył tego śmiesznego podlotka, jak cudownie udało mu się zrobić z tej sytuacji świetny żart, kulminacyjny moment ich "randki", to było...
Cholera, seksowne.
Pół godziny później kończyli drugą butelkę wina, Seth chichotał trochę więcej niż zwykle. Doxell pochylał się nad stołem, opierając ogromny ciężar swojego zwalistego cielska na łokciach i raczył swojego młodego towarzysza anegdotą o dwóch kurwach i arabskiej policji.
Opowiadał ją już tyle razy, że był pewien jak to wszystko się skończy. Seth będzie się śmiał i śmiał, pokaże mu jeszcze raz swoje białe ząbki, pozwoli się dotknąć troszkę dalej (jego noga tkwiła pod stołem, wysunięta w taki sposób, aby ten mały uzurpator (dobrze, że nie imperator, LOL XDD) mógł się o nią swobodnie ocierać) i w końcu nadejdzie dobry czas na zmienienie "punktu imprezy".
A wtedy wreszcie się przekona ile ten malec jest mu w stanie zaoferować.
- No i nieskromnie mówiąc, facet stoi ze spodniami opuszczonymi do kostek, cały towar na stole, wpadają antyterroryści, krzyku co nie miara, dziwki piszczą, te małpy wyrywają się z klatek... - Kontynuował, pieszcząc kciukiem jeden ze smukłych paluszków blondyna. - W końcu się wyrwały, skoczyły policji na łeb, tamci zaczęli strzelać, trafili tylko raz i tylko w wielkiego napchanego niedźwiedzia. Mówię ci, to dopiero były czasy. Groziło nam dwadzieścia pięć lat więzienia, ale warto było. No i wyciągnęli mnie z tego gówna, mimo że łatwo nie było. - Westchnął, odpalając papierosa. Zaciągnął się mocno dymem, puszczając gówniarzowi oczko, gdy nagle do ich stolika postanowił podejść kolejny imbecyl.
- Czego?- Spytał Doxell już zdecydowanie zmienionym tonem. Jego twarz ściągnęła się natychmiast w dziko zwierzęcy sposób, dłoń automatycznie powędrowała za poły marynarki...
- Przepraszam, że zakłócam panu kolację, ale tu się... no nie pali. - Wyjąkał mężczyzna. Dopiero wtedy Raterhand uświadomił sobie, że był to ten sam staruszek, który wcześniej miał problemy z jego rezerwacją. Mimowolnie warknął i przewrócił oczami.
Staruszek skulił się w sobie i zerknął błagalnie na Setha.
O, skurwysyn. Pewnie wiedział, że dzieciak nie lubił awantur.
Umiesz grać, dziadku. Jebany.
- W porządku, gaszę. - Wymruczał, zanim Seth zdążył w ogóle dojść do głosu. - Z resztą, zaraz wychodzimy. Proszę o rachunek.

Draco - 2015-07-08, 14:15

Opowieść, którą raczył go Doxell była nudna i mało interesująca. Znaczy jasne, na pewno była niebezpieczna i dla pasjonatów tego typu życia - może i była fascynująca. Ale Seth nie był tym typem człowieka, zdecydowanie nie. To, że bierzesz udział w jakiś sposób w tym chorym świecie, bo jesteś kurwą, nie oznacza, że musisz być od razu fascynatem niebezpiecznych zagrań, handlu, nielegalnej zabawie.
Poza tym, w większości przypadków kurwienie się było legalne - ku zdziwieniu wszystkich. Była opieka lekarska, wszystkie "normalne" rzeczy.
Ale słuchał go, oczywiście, śmiał się też donośnie, gdy tylko uznał, że coś miało być zabawne. Niekiedy był nawet trochę rozbawiony... No cóż. Ale może to działało wino. Zdecydowanie, wino.
Pili już drugą butelkę. Było naprawdę smaczny.
Szkoda zrobiło się mu tego mężczyzny, który przyjmował gości. Ewidentnie czuł respekt przed Doxellem i trudno go nie zrozumieć - był on naprawdę agresywny w stosunku do innych ludzi.
Wyszli stamtąd. Rozbawieni, uśmiechnięci. Było już ciemno, zimno zresztą także - dzisiejsza noc nie należała do zbyt ciepłych. Ale otulony ramieniem mężczyzny nie odczuł chłodu aż tak, jak mógłby. Zaraz zresztą podjechał samochód i ruszył.
Gdzie - Seth nie wiedział.

Nero - 2015-07-08, 22:44

Na dworze panował nieprzyjemny chłód, ale Doxell nie odczuwał go z taką siłą jak to biedne maleństwo, które kroczyło u jego boku na swoich długich zgrabnych nóżkach.
To znaczy Seth.
Ech, trzeba się będzie przyzwyczaić do nazywania go po imieniu nawet w myślach, bo w gruncie rzeczy przedmiotowe traktowanie dziwek nie było zbyt grzecznym podejściem, biorąc pod uwagę, że on jako ich ojciec, że powinien ich wszystkich...
Przepuścił go przed sobą, wpatrując się jak zgrabny tyłeczek wypina się na ułamek sekundy, by zaraz podążyć za zgiętym kolankiem i zająć miejsce na skórzanym siedzeniu.
O czym on wcześniej myślał?
- Czy będzie niegrzeczne jeśli zaproponuję ci teraz butelkę szampana? Nie jest wyjątkowo mocny, trzymam go tutaj na specjalne okazje. - Wymruczał, obejmując go od tyłu niemal opiekuńczym ruchem. - Wydaje mi się, że teraz mamy taką... specjalną okazję.
Ściszył ton głosu, który nagle wydał się łagodniejszy, może nawet ciepły. W środku limuzyny panowały całkowite ciemności, rozświetlane jedynie przez nikły blask lampki led.
Bez słowa pochylił się na wiaderko z lodem (zaledwie pięć minut temu pisał sms-a aby wstawiono je przed jego siedzenie) i idealnie schłodzonym szampanem. Potraktował Setha łobuzerskim uśmieszkiem i nagle w jego wielkiej dłoni pojawiły się także dwa kieliszki.
- To jak będzie? Jest pan na tak? - Zażartował, szturchając go kolanem.

Draco - 2015-07-08, 22:56

- A cóż to za specjalna okazja? - Seth wyraźnie się nieco zaciekawił, ale był też już lekko wstawiony.
Odrobinę chwiał się na tych nieszczęsnych butach, a to nie wróżyło za dobrze. Postanowił więc zdjąć je, skoro byli w limuzynie. Trochę to zadanie było ciężkie, bo wszechobecna ciemność nie pomagała w sytuacji, ale gdy tylko podniósł nogę do góry i zaczął ściągać buty, znalazł też przypadkiem przycisk, który odrobinę rozświetlał ich tylne siedzenia, ułatwiając Sethowi to zadanie.
- Czuję się już trochę pijany. Chcesz mnie upić, przyznaj się - zażartował, zakładając kilka kosmyków blond włosów za ucho. Fryzura była robiona stosunkowo szybko i najwidoczniej nie wytrzymywała swojego zadania, a kok powoli się rozpadał. Dodawało to jednak takiego niechlujnego wyglądu, ale nie było to odczucie, o dziwo, negatywne.
Seth uśmiechnął się lekko do mężczyzny, a wydawał się on zwyczajnie szczery. Nie był kokieteryjny po raz pierwszy, ani wywyższający się w żaden sposób. Zwykły, naturalny.
Chyba naprawdę był pijany.

Nero - 2015-07-08, 23:23

Uśmiechnął się do niego i otworzył szampana, nalewając go szczodrze (no, może nawet trochę zbyt szczodrze, bo gdzie nie gdzie się powylewało, ale kto by o to teraz dbał) do kieliszków.
Czy chciał go upić?
- Nie. - Odpowiedział, kiwając przy tym głową. Zaraz, czy rozsądniej nie byłoby nią pokręcić?
Ach, to nie miało teraz żadnego znaczenia. Liczył się tylko Seth i jego pijacki chichot, to subtelne skrzywienie pełnych i soczystych warg.
- Chcę żebyś dobrze się bawił, wiesz. Żebyś zapamiętał sobie ten wieczór. - Przyznał, pochylając się aby złożyć na jego ustach pocału...
DRRRRRRIN DRRRRRRRRRRRRRIN.
- ScheiBze, zaczekaj chwilę. - Warknął, sięgając po telefon. Nie patrząc na wyświetlacz odebrał, bo tak jakoś podejrzewał kto dzwoni.
- Was willst du?* - Mruknął cicho, krzywiąc się tak bardzo, że można by go śmiało posądzić o ból godny zawału serca. - Ich habe keine Zeit für sie !** - Dodał stanowczo, i rozłączył się.
Spojrzał na Setha, który wciąż uśmiechał się jak ósmy cud tego świata i puścił mu oczko. Ogarnął nieposłuszne pasma włosów z twarzy - w ciemności błysnęły srebrne sygnety.
- Na czym skończyliśmy, panie długie nogi? - Zażartował, kładąc mu dłoń na udzie.

*czego chcesz?
**nie mam na to czasu!

Draco - 2015-07-08, 23:33

- Ich wusste, dass du aus Deutschland waren.* - Ach, jego niemiecki nie był płynny, ani nawet w stu procentach poprawny, ale komunikatywny. Brzmiał trochę zbyt miękko i nikt nie przypuszczałby, że jest z tego kraju, o to nawet nie było się co spierać. Był w końcu z tych czasów edukacyjnych, gdzie trzeba było wybrać jakiś język obcy. Francuskiego nie mógł strawić, słowiańskie brzmiały dziwnie, hiszpański wydawał się nudny. Niemiecki jakoś jeszcze uszedł.
Zaśmiał się, widząc zdziwienie na twarzy mężczyzny.
- Nie wiedziałeś, hm? Nah, mój niemiecki jest dupny, ale jakiś jest - wzruszył ramionami.
Pozbył się w końcu butów z stóp. Postawił je obok siebie i wyciągnął nogi przed siebie. Bose stopy dotykały miłego dywanu w limuzynie. Był miękki i łaskotał lekko.
- Skończyłeś na tym, że chciałeś mnie pocałować, po tym, jak powiedziałeś coś o tym, że chcesz, abym się dobrze bawił.
Seth upił dosyć sporego łyka szampana, oblizał się po nim i przewiesił jedną nogę przez udo mężczyzny. Siedział teraz w rozkroku, ale w zasadzie miał to gdzieś.
- Gdzie jedziemy?

* Wiedziałem, że jesteś z Niemiec.

Nero - 2015-07-08, 23:43

- Do mojego ulubionego hotelu. Wynająłem go dla nas na dzisiaj. - Odpowiedział zwięźle i wybił mu nie do końca pusty kieliszek z filigranowej dłoni, łapiąc go w pasie.
W następnej chwili miał jego tyłeczek na swoich kolanach, a pełne wargi przyklejone do własnych.
Pocałunki nie były delikatne czy nieśmiałe, ale Doxell nie sprawił by stały się wulgarne. Były raczej pełne pasji, potrzeby, uznania i niemego podziwu, którego nie umiał wyrazić w inny sposób.
Nie rozbierał go, nie był gwałtowny, był raczej dokładny i pochłonięty pocałunkiem do tego stopnia, że nie zwrócił uwagi na to kiedy jego kieliszek także w końcu się przechylił i wylał mu swoją zawartość na spodnie. No dobra, było trochę morko, ale liczyły się tylko te usta, słodkie, i język, chłodny, smakujący szampanem i resztkami czekolady.
Wypiął biodra, docisnął się podbrzuszem do gorącego ciała przed sobą. Jego kutas automatycznie zaczynał coraz śmielej interesować się sytuacją, ale na razie nie pozwalał mu przejąć na sobą kontroli. Pilnował się, dbał o to by znaleźć w tym wszystkim szacunek do tego młodego, bezczelnego chłopca, dbał o to by wydawało mu się, że tak naprawdę wcale nie był kurwą, że naprawdę byli na randce i...
Cholera, to właściwie nie było takie trudne - udawać.
A może w ogóle nie udawał? Kto wie.

Draco - 2015-07-08, 23:55

Nagle kieliszek wypadł z dłoni i Seth nie był w stanie złapać go w półmroku... oraz w momencie, gdy odrobinę kręciło mu się w głowie. Kieliszek upadł więc na podłogę, zalewając swoją zawartością miękką wykładzinę, ale nie mógł zwrócić na to bardziej uwagi, ponieważ siedział na kolanach tego mężczyzny i... byli zajęci.
- Mmmm... - zamruczał Seth zupełnie mimowolnie, obejmując rękoma szyję tego mężczyzny.
Nie miał pojęcia, dlaczego spodnie Doxella zrobiły się jakoś mokre i zimne, ale niespecjalnie chciał się tego dowiadywać, pochłonięty w zupełnie innym świecie.
Może to przez ten cholerny alkohol, ale usta tego mężczyzny całkowicie go pochłonęły, zatopiły w sobie.
Sam blondyn przysunął się bliżej mężczyzny, ich klatki piersiowe stykały się ze sobą i nie zostawiały nawet niewielkiej szparki przestrzeni. Przylgnął do niego, krocze do krocza, pierś do piersi, usta do ust.
Okazało się, gdy tylko język dołączył do tych rozkoszy, że Seth jest posiadaczem kolczyka w języku. Kusił subtelnymi ruchami ust, narządu smaku, lekkim drżeniem ciała, potrzebą bliskości, która nagle się pojawiła - z pewnością wywołana alkoholem.
Seth nie miał złudzeń kim jest i dlaczego doszło do tej bliskości, ale nie rozmyślał o tym chyba pierwszy raz w swoim życiu.
Jedno było pewne - ta noc będzie dużo przyjemniejsza, niż niegdyś ta z Zubbo, która miała miejsce jakiś czas temu.
Seth jęknął gardłowo, gdy duże dłonie Doxella znalazły się na jego pośladkach, ścisnęły je i zaczęły głaskać, pieścić... mmm...

Nero - 2015-07-09, 00:15

Wciąż nie atakował, zadowalając się pieszczeniem i podziwianiem, zdobywaniem powoli, dokładnie i niezwykle skutecznie.
Rzekłbyś : z niemiecką precyzją.
- Ochm. - Westchnął w pocałunki, czując jak temperatura nabiera porządnego gorąca. Krople potu wstąpiły mu na skronie i klatkę piersiową, ozdabiały jego ciało w subtelny i niemal ostrożny sposób, nadając mężczyźnie seksapilu, którego jego partner nie mógł na razie docenić, bo w aucie wciąż panowały iście egipskie ciemności.
- Unieś się na moment. - Wyszeptał z tak silnie niemieckim akcentem, że gdyby wypowiedział te słowa odrobinę ciszej, to Seth bez wątpienia nie mógłby ich zrozumieć.
Na szczęście zrozumiał, bo już za chwilę uniósł swój cudny tyłeczek na tyle, by Doxell mógł ująć go w odpowiedni sposób i ułożyć ich na boku.
Chwilę później leżeli na siedzeniach, a właściwie leżał na nich blondyn, dociskany do ich skórzanej powierzchni przez zwaliste cielsko swojego obecnego kochanka.
Całował jego smukłą szyję, wąchał wspaniałe włosy, kąsał i pieścił wargi : na przemian górną i dolną. Zlizywał resztki szampana, zasysał się i ocierał, biorąc z każdą chwilą coraz więcej i więcej.
Fiut rozpychał dziko materiał spodni, żądając natychmiastowego uwolnienia. Sięgnął ręką do rozporka i uśmiechając się krzywo...
Och, nein. Nie teraz. Jeszcze trochę, Raterhand. Przecież nawet nie jesteście w hotelu.
No, ale ściągnięcia z niego tych ciuszków nie musiał chyba odkładać na potem. Użyczy mu swojej marynarki, tak. Wystarczy, że obsunie odrobinę ten cieniutki materiał w dół i...
Rzucił się do obcałowywania szczupłej klatki piersiowej, do kąsania różowych sutków i wylizywania bladej, jedwabiście gładkiej skóry.
Wyglądał jakby od miesięcy, od lat trzymano go na smyczy, jakby pierwszy raz od dawna mógł znowu smakować, bawić się z drugim człowiekiem, dzielić z nim swoje doznania i zapewniać mu tym samym niewypowiedzianą... przyjemność, tak.
Musiało mu być przyjemnie skoro tak jęczał. Och, ten cienki ale cholernie zachrypnięty głos docierał do samego wnętrza jego głowy, brzmiał w niej długo po tym jak kończył się w rzeczywistości.
Nagle nad ich głowami zapaliły się światła. Doxell zmrużył oczy i zerknął w górę, zupełnie tak jakby upewniał się, ze to w ogóle miało miejsce.
Ach, miało. To właśnie był umowny nienachalny sygnał, że dotarli na miejsce.
- Chyba musimy zmienić lokum. - Rzucił rozbawiony, przesuwając jeszcze raz swoim długim językiem po ramieniu blondyna.

Draco - 2015-07-09, 00:30

Seth z początku nie zrozumiał prośby mężczyzny, patrząc przez kilka chwil na jego twarz zupełnie skołowany. Dopiero gdy doszło do niego, co powiedział Doxell, faktycznie, podniósł się lekko. Nie spodziewał się jednak, że zmienią pozycję i był tym zaskoczony. Nagle był na miękkiej kanapie limuzyny z wplecionymi palcami we włosy tego mężczyzny.
Seth nie był w stanie nie jęknąć, gdy wargi tego mężczyzny znalazły się na szyi, później ramionach, a nawet sutkach. Gdy gorący, mokry język dotykał każdego skrawka gładkiej skóry, lizał niemalże wszystko, co tylko udało mu się napotkać, pozostawiając po sobie uczucie mokrości, łaskotania. Dreszczy.
I potrzeby, aby ten nieszczęsny język powrócił na te miejsca raz jeszcze, a potem znowu.
Ale nie spodziewał się tego nagłego rozbłysku światła, który miał miejsce. Zmrużył od razu powieki, zakrywając oczy dłonią - nagła jasność znacząco drażniła jego oczy.
- Okej - mruknął cicho. Musiał poczekać, aż Doxell podniesie się z niego, bo sam nie był w stanie wyśliznąć się spod tego ciała.
Usiadł na kanapie, a otwarte przez mężczyznę drzwi wpuściły bardzo chłodne powietrze, które sprawiło, że Seth zadrżał z zimna. Chyba powinien nałożyć buty, ale miał to gdzieś. Wziął je więc w dłoń i wyszedł boso na zewnątrz, co spotkało się stosunkowo szybko z skrzywieniem się na twarzy. Chłód bardzo mocno uderzył w stopy Setha i dał o sobie mocno znać.
- O cholera, jak zimno... - wymamrotał, drżąc nieco.
Czym prędzej poszli do hotelu. Wyglądał on bardzo elegancko. Nie jakoś mocno zjawiskowo - nie ociekało tu wszystko złotem, diamentami i takimi elementami. Było sporo ciemnego drewna, marmuru. Czuć było ewidentny przepych, ale był on w granicach rozsądku, który odpowiadał dla Setha w stu procentach. Oczywiście normalnie nie było go stać na przebywanie chociażby w takim miejscu, ale w chwili obecnej, skoro to Doxell sponsorował - cóż, mógł się trochę pozachwycać.
Zwracali na siebie uwagę przede wszystkim przez wzgląd na cienki ubiór Setha i fakt, że trzymał on swoje buty w dłoniach, a stopy były nagie i ewidentnie zmarznięte z tego powodu. Nie było na podłogach dywanów, jak w limuzynie - nie, wszędzie zimny marmur.
Ale Seth nie utrzymałby się na obcasach w obecnym stanie upojenia - a może po prostu dużo łatwiej byłoby mu się wywrócić i wybić zęby, wolał nie kusić losu.
Chwilę potem byli już w windzie, ale minęła dosłownie chwila i byli na miejscu.

Nero - 2015-07-09, 00:51

Doxell był tak... Nieobecny, że pozwalał aby wszystko działo się samo.
Podjęcie rezerwacji, klucza do pokoju, wciśnięcie odpowiedniego guzika w windzie, całowanie Setha do utraty tchu i...
O,kurwa. Całowali się.
Zamruczał głośno, ujmując zgrabny tyłeczek blondyna w swoje duże i wszędobylskie łapy. Tarmosił oba pośladki w nieco wulgarny i cholernie dominujący sposób. Jego samokontrola powoli zmierzała w kierunku przeciwnym do jej całkowitej utraty, aż w końcu całkowicie schowała się w cień.
Uniósł go w górę bez żadnego problemu, odczekując uprzejmie chwilę aż dzieciak obejmie go udami. Wcisnął mu język w usta, zassał się na nim, pieprzył go nim i sapał przy tym jak dziki.
Nagle jego cudny towarzysz wyjąkał z siebie coś bliżej niezidentyfikowanego i po dłuższej chwili (której absolutnie nie spędził na bezczynności, jego palec już zahaczał o materiał fikuśnej bielizny jego małego uwodziciela) Doxell zrozumiał, że chodziło o coś w stylu "to nasze piętro".
Wysiadł wiec i nie wypuszczając swojego skarbu z ciasnych objęć muskularnych ramion powędrował wolno w stronę swojego ulubionego apartamentu. Niósł go tak przez całą długość korytarza, pozwalając sobie sporadycznie na długie i krótkie pocałunki, na łagodne i nachalne skubanie zębami ponętnie zaczerwienionych warg.
Przyłożył kartę do magnetycznego zamka, otwierając drzwi niedbałym kopniakiem. Nie zamykał ich, wiedział, że te zrobią to same. Zamiast tego powędrował zwinnie do samego łóżka, na którym ułożył ostrożnie widocznie pijanego i podnieconego gówniarza. Stanął nad nim z lekkim uśmieszkiem i sięgnął do zapięcia koszuli.
- Pomożesz mi? - Zapytał niemal przyjaznym tonem, pochylając się wolno aż wreszcie klęczał. Klęczał tuż przed jego rozłożonymi udami. Rozłożonymi udami, pomiędzy którymi czekał na niego prawdziwy...
- No dobra, może za chwilę. - Wydusił z siebie nagle i pchnął go na plecy, pozbywając się bezczelnie całej dolnej części odzieży.
Wyglądał przy tym jak bestia, jak wielki pies, który zawłaszczał sobie po kolei każdy fragment drobnego ciała blondyna.
Oparł swoje wielkie łapy po obu stronach jego wąskich bioderek i zaciągnął się słodkawym zapachem jego podniecenia.
Cholera, tak nie pachniały chyba nawet same anioły.
O czym on, do kurwy nędzy, myślał?
- Przygotuj się na prawdziwą jazdę, Seth. - Wymruczał mu nisko, gardłowo. - I nie waż mi się przerywać. - Zagroził jeszcze, spoglądając mu w oczy z wyjątkowo twardą nutą.
W następnej chwili całość erekcji młodego mężczyzny tkwiła głęboko w gardle niemieckiego alfonsa i była obciągana z taką siłą, wprawą i gracją, że spokojnie można by mu za to wręczyć medal.

Draco - 2015-07-09, 09:05

Seth jako dziwka przywykł do tego, że to on odpowiadał za przyjemność klienta. Mało który decydował się na to, że to pieszczoty drugiej osoby gwarantują podniecenie. Większość była jednak prosta i najwięcej oczekiwali rozkoszy po pieszczeniu ich. To było w porządku, oczywiście. Każdy w jakiś inny sposób zapewniał sobie rozkosz, to z pewnością. Seth nie spodziewał się jednak, że w stosunku, który miał go sprawdzić Doxell będzie go pieścił nad wyraz dużo, dbał o zadowolenie i... To było naprawdę miłe i trochę niecodzienne.
Poproszony o pomoc już miał się podnosić na łokciach i rozpiąć mu tę nieszczęsną koszulę, ale nie było mu to dane, bo nagle Doxell rzucił się do rozbierania go. W nad wyraz szybkim czasie został pozbawiony zarówno spodni, jak i bielizny - ubrania dołączyły do butów na obcasie, które gdzieś tam leżały sobie przy drzwiach wejściowych. Seth poczuł się trochę zagubiony i zaskoczony, bo to zwykle on dbał bardziej o to, aby klient był zadowolony, niż o to, aby on sam był obiektem zainteresowań. Ta zmiana była zwyczajnie szokująca.
Nawet nie zdążył powiedzieć coś, a już czuł wokół swojego lekko sączącego się penisa miękkie, gorące i mokre usta. Wnętrze ich, czubkiem zdaje się dotykał gardła i... Och, kurwa mać.
- Doxie... - wyjęczał, wyginając się zupełnie mimowolnie.
Uniósł lekko biodra, ale te zaraz zostały przyciśnięte do materacu. Pozostało więc wyginać plecy w łuk, bić głową o poduszkę. Z koku już niewiele zostało.
Palce młodego wsunęły się we włosy mężczyzny, zacisnęły się na nich.
- Ahhh... O kurwa... ohhh... - wyjąkał, zaciskając powieki, by za chwilę szeroko je otworzyć i patrzeć coraz mniej widzącym wzrokiem na sufit. - Nie, nie, nie rób tak, bo ja dojd... ooohhh!


Nero - 2015-07-10, 15:41

Och, słodkie maleństwo, przecież Doxellowi chodziło dokładnie o to by jego młody towarzysz spuścił mu się w usta już na samym starcie ich zabawy.
Wiedział, że do usypiającego orgazmu dzieciakowi było jeszcze wystarczająco daleko, więc mógł mu sprezentować taki... miły wstęp.
Przycisnął jego biodra o wiele mocniej niż poprzednio, ale dla złagodzenia efektu dominacji pogładził ja też kciukami, pomasował - zupełnie tak jakby chciał powiedzieć "spokojnie, kotku, nie chcesz mi się przecież sprzeciwiać".
Wziął jego fiuta jeszcze głębiej, czując jak gwałcona pojemność jego wyszczekanej mordy błaga go o litość. Nie zareagował na to, właściwie lubił to uczucie. Intensywne, upadlające i nadające wszystkiego popierdolonego tonu, czegoś egzotycznego. Poruszał głową, zaciskając usta na całej, przesuwającej się pod zębami długości trzonu, smakując jego lekko słodkawego i niepowtarzalnego smaku.
Krople potu ściekały mu już śmiało wzdłuż umięśnionego karku, ciemne włosy przyległy do zaczerwienionej twarzy w malowniczy i nieregularny sposób. Doxell nie jęczał, nie mlaskał - co jakiś czas warczał tylko wściekle, zupełnie tak jakby złościł się na siebie, że nie umie wytrzymać więcej, dłużej i bardziej.
W istocie, tak właśnie było.
Seth wił się wściekle, pokrzykiwał, zasłaniał swoją piękną twarz dłoniami delikatnymi i pięknymi jak bibeloty. Jego biodra podrygiwały już zupełnie samoczynnie, brzuch wilgotny od potu i pierwszych kropli nasienia wił się i kręcił jak stado węży.
Wyglądał cudownie, zjawiskowo. Raterhand natychmiast zakochał się w tym widoku.
Wykonał ostatni ruch i wysunął z siebie niemal całość przyrodzenia, pozostawiając sobie w ustach tylko wyjątkowo zaczerwienioną główkę, odważnie spojrzał mu w oczy.
Uśmiechał się jak diabeł, wyjątkowo brzydki i... cóż, zadowolony.
Wiedział co za chwilę nastąpi i był na to gotów.
Chciał poczuć esencję smaku tego urwisa, chciał go spałaszować do ostatniej pieprzonej kropli.

Draco - 2015-07-10, 15:55

Zauważył już wcześniej, że Doxell bardzo lubił, gdy partner był nieco głośny. Cóż, jako dziwka musiałeś wiedzieć takie rzeczy i szybko odkrywać i wyłapywać możliwe preferencje swojego przyszłego, chwilowego kochanka. Od tego zależało ile dostaniesz pieniędzy i w jakiej częstotliwości, bo przecież bardzo zadowolony klient to szczęśliwy klient. Seks się sprzedawał i wszystko, co było z nim związane - znajomość tego, co lubi twój klient tylko pomagała wyciągać kolejne dolary.
Nie spodziewał się jednak, że pierdolony alfons będzie znał się na robocie swoich podopiecznych aż w takim stopniu. Jasne, to było tylko robienie loda, ale przyznajmy sobie szczerze, że niewiele osób jest w tym aż tak dobrych. On niemal wysysał z niego zarówno jęki, pot, jak i nasienie, które powoli wypływało, członek ronił te słodko-słone łzy i Seth nie był w stanie nic na to poradzić.
Szczególnie biorąc pod uwagę ubezwłasnowolnienie, jakie stosował Doxell.
Dominacja. Ten facet po prostu uwielbiał dominować, było to ewidentne...
Seth nie był w stanie być spokojny - a może inaczej, może i byłby, ale po co miałby to robić, skoro już ustalił, że Doxie uwielbia głośnych i żywych kochanków? Już ta pierwsza akcja w limuzynie mu to uświadomiła. Był pijany, ale pewnych rzeczy, których uczysz się w pracy nie zapominasz nigdy, nawet jeśli jesteś jeszcze przed nią.
Blondyn zaparł się piętami o miękki materac, wbił je w pościel i usiłował jeszcze nie dochodzić, powstrzymać się najbardziej, jak to było możliwe. Zagryzał delikatne usta, zaciskał palce na własnych włosach, wyciągał się i łapał się kurczowo wezgłowia łoża. Jego oddech nader wszystko był niemalże paniczny, szybki jak sama cholera, czuł pot ściekający z niego, po torsie, udach...
I wtedy... i już... już nie mógł i... och...
- O nie, nie, nie, nie, TAAAAK! - wykrzyczał rozkosznie, podnosząc się niemalże do siadu z tej rozkoszy.
Rozchylone usta w niemym krzyku, szeroko otwarte oczy, zaciśnięte palce na pościeli i konwulsyjnie wytryskująca sperma, którą Doxie niemal... wypijał. On go wysiorbywał jakby był cholernym soczkiem, wyglądając przy tym na tak zadowolonego...
Dzieciak opadł na łóżko i złapał głęboki oddech.
- O kurwa...

Nero - 2015-07-10, 16:28

Wszystko przebiegło dokładnie tak jak Doxell się tego spodziewał - mały narwaniec nie przestawał walczyć choćby i na chwilę, ale pokusił się o walkę z mistrzem i właśnie dlatego przegrał tak szybko, nagle i... tak pięknie.
Moment, w którym jego piękna głowa ostatni raz wystrzeliła w górę, posyłając jasne włosy na wszystkie strony świata tylko po to by zaraz mogła opaść na jedwabną poduszkę był taki...
Niezwykły.
Wbrew pozorom Raterhand nie zamierzał przyjąć spustu swojego kochanka ze stoickim spokojem, nie zamierzał też pozwolić mu myśleć, że zabawa się skończyła.
Zassał się jeszcze mocniej, obserwując ze złośliwą satysfakcją jak drobnym ciałem rzuca po niemal całej długości materaca. Przełykał kroplę za kroplą, ocierając czubkiem języka o cewkę blondyna.
Powarkiwał przy tej czynności jak wielki pies, jak krwiożercza i kurewsko wredna bestia.
Którą tak swoją drogą po prostu był i jakoś się nie kwapił to tego by ten fakt ukrywać.
- Masz rację. - Odpowiedział gdy już było po wszystkim, podnosząc się zgrabnie z podłogi. Powolutku odpinał guziki koszuli, odsłaniając Sethowi swoją umięśnioną, bladą klatkę piersiową. -Było naprawdę nieźle. - Szeregi długich i krótkich, cienkich i grubych blizn ukazywały się powoli, połyskując lekko, bądź zwracając uwagę swoją kontrastującą do bieli skóry kolorystyką.
Chwycił za rękaw i pozwolił by koszula opadła na podłogę. Wielki cień Doxella zasłonił Sethowi niemal całą widoczność, czym w wyjątkowo bezczelny sposób zyskał sobie całą jego uwagę i skupienie.
Stał tak, dopóki dzieciak nie odzyskał całkowicie kontroli nad oddechem. Stał cierpliwie, wyciągając z kieszeni spodni paczkę papierosów.
Zaciągnął się głęboko dymem, wypuczając go przez nos. Spojrzenie wodnistych oczu utkwione było prosto w nim, ale cienkie wargi nie wypowiadały żadnego słowa.
Wreszcie oprzytomniał, strzepując popiół na podłogę. Uśmiechnął się lekko, nie zważając na to, że wyglądał przy tym tylko i wyłącznie okropniej.
- Chodź do mnie, Seth. - Wychrypiał nagle, wyciągając ku niemu wolną dłoń. Brzmiał niemal łagodnie, mimo tego okropnego akcentu i głosu zdartego przez szalone obciąganie.
Światło buzowało blado znad jego ramion, sprawiając wrażenie jakiejś enigmatycznej poświaty. Wyglądał w tej chwili jak wyjątkowo brzydki anioł, albo wyjątkowo święty diabeł, to nie miało większego znaczenia.
- Chodź. - Powtórzył, a brzydki uśmiech pogłębił się nieco.

Draco - 2015-07-10, 16:45

Seth leżał i obserwował mężczyznę, który zdejmował z siebie koszulę. Potem, zupełnie jakby nigdy nic, wyjął papierosa i podpalił go, zaciągnął się, przez co jego policzki lekko wklęsły się...
I chyba starał się uśmiechnąć, ale wyglądało to bardziej, jakby ktoś go uderzył. Próbował rozgryźć tego mężczyznę. Cóż, zależało mu na tym, aby u niego pracować - nawet te nieszczęsne tysiąc osiemset za jeden numerek, w momencie, gdy nie musiał płacić absolutnie za nic to była kusząca oferta, która znacznie go przybliżała do upragnionego celu wydostania się z ciemnej strony tego miasta i rozpoczęcia swojego życia od nowa. A ponadto... Może było w tym też coś więcej, o czym jeszcze sam nie wiedział?
Seth powoli podniósł się, nieco chwiejnie jeszcze. Klęknął na łóżku, aby w końcu stanąć na nim, na materacu. To sprawiło, że był wyższy od mężczyzny, że, jakby nie patrzeć, był niemalże nagi przed Doxellem. Ściągnął przy okazji koszulkę przez głowę. Teraz zupełnie nic nie osłaniało nagiej, mlecznej skóry. Wyjął też wsuwki z włosów i wszystko to, co trzymało je w górze. Blond włosy opadły swobodnie na ramiona i plecy. Seth uśmiechnął się lekko, dotykając ostrożnie palcami policzek mężczyzny. Głaszcząc go delikatnie.
Nie miał pewności, ale wydawało mu się, że Doxell może potrzebować... po prostu chwili ciepła od kogoś. Nie seksu. Nie pożądania, spełnienia, orgazmu. Ale właśnie takich subtelnych, niewiele znaczących w całokształcie gestów. Czy właśnie tak było, miało się okazać już za chwilę.
- Jestem przy tobie.

Nero - 2015-07-10, 21:24

I już był przy nim - jego śliczny chłopiec ze swoimi długimi (nareszcie je rozpuścił) włosami, androgeniczną budową ciała, ze swoim pięknym i łagodnym uśmiechem, który przyciągał Doxella swoją bezpretensjonalnością i wdziękiem - był taki niewysilony, nie wymagający niczego w zamian.
Doxell wyciągnął do niego ręce i objął go w pasie zupełnie tak jakby miał do czynienia ze swoim mężem, nie z dziwką, którą miał właśnie przetestować.
- Złap mnie. - Wymruczał, biorąc go na ręce dokładnie w ten sam sposób, w który ujął go w windzie, podczas przepełnionej niecierpliwością wycieczki do pokoju. Długie nogi Setha znowu oplatały dokładnie jego biodra, tyłeczek znajdował się tuż nad ukrytym pod materiałem spodni i bielizny fiutem, który napinał się buńczucznie, wciąż żądając dla siebie uwagi.
Przesunął głowę i pochylił się nieco, szturchając nosem jego gładki i zarumieniony policzek.
Po chwili ich usta otarły się o siebie zmysłowo, zaczepiając się niewinnie. Zassał jego dolną wargę, przesunął po niej językiem. Opuścił go delikatnie w dół, masując sobie fiuta tym gorącym, nagim tyłeczkiem. Seth był tak cholernie lekki, że nawet nie zdążył się zmęczyć.
Trzymał go jedną dłonią, drugą odgarniał mu właśnie długie włosy z delikatnej twarzy. Powoli obrócił się tak by mógł usiąść na łóżku i zrobił to tak ostrożnie, jakby na rękach niósł wyjątkowo cenną rzeźbę, nie człowieka.
No, w takich momentach jak ten, jego małego towarzysza można by chyba pomylić z posągiem.
Położył się na plecach, zmuszając Setha do tego, by pozostał w siadzie. Nacisnął na jego biodra, znowu pocierał cudnym tyłeczkiem o najwrażliwsze z miejsc.
- Sięgnij do tyłu i.. e... roz.. rozepnij mi spodnie. - Wymruczał trochę nieskładnie, przymykając powieki. Czuł, że już za chwilę nastąpi ten moment, na który tak dług czekał.
Ta mała rączka znajdzie się na jego fiucie.

Draco - 2015-07-10, 21:49

Chyba Sethowi udało się odkryć coś niesamowitego. Nie został odepchnięty, ani zbesztany za okazanie ewidentnie odrobiny zwykłego ciepła. Wręcz przeciwnie, Doxell go po prostu przytulił. I to było naprawdę... przyjemne? Tak zwyczajnie, po ludzku.
Siedząc na biodrach mężczyzny, gdy ten leżał, przyglądał się jego klatce piersiowej, naznaczonej wieloma bliznami. Dotknął kilka z nich, badając reakcję mężczyzny - czy wzdrygnie się, czy też nie, czy okażą się miejscami wrażliwymi, czy obojętnymi na dotyk. Chciał to wiedzieć, bo przecież jako dziwka zbierał wszelakie informacje o kliencie, a dzisiaj Doxell był jego klientem, kochankiem, partnerem. Nie alfonsem.
Dzisiaj te bariery mogły zniknąć. Tylko dzisiaj, dlatego to było tak wyjątkowe.
Czuł to pocieranie fiuta o tyłek i... cóż, Seth nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. Uniósł się lekko, ale nie po to, aby rozpiąć spodnie mężczyźnie. A może - nie tylko po to, jak można by było przypuszczać. Owszem, rozpiął je bez większych problemów, ale to nie sprawiło, że już Doxell był całkowicie nagi - chociaż zszokowało Setha, że brunet nie nosił bielizny. Mokry, nabrzmiały fiut natychmiast wyskoczył i otarł się o ściśniętą jeszcze dziurkę.
Seth uśmiechnął się lubieżnie, zadowolony z tej reakcji ciała swojego kochanka i zaczął... poruszać tymi biodrami. Stosunkowo drażniąco i wolno, głęboko, pełne ruchy. Zwyczajnie imitował poruszanie się na tym fiucie, ujeżdżanie go bez włożenia go w siebie jeszcze, ale ocierał się, wilgotnymi śladami znacząc szczelinę. Seth czuł, jak bardzo fiut ślinił się podczas tych frykcyjnych ruchów, ciągle nie w nim, ale dawały one wspaniałą zapowiedź nadchodzącej zabawy.
Pochylił się nad ustami mężczyzny i pocałował go. Oczywiście, Doxie od razu przejął dominację i Seth nie miał z tym żadnego problemu. Facet ewidentnie potrzebował być tą dominą, to w porządku.
Kiedy usta Setha znalazły się na tym sączącym się fiucie, wzięły go tyle, ile tylko mogły - a niewiele było poza ustami? Jak to możliwe, że ten dzieciak miał tak głębokie gardło - bo że miał fiuta w gardle, to nie było wątpliwości. Okazało się, że Doxell nie był taki mały. Wręcz przeciwnie, dysponował pokaźnym orężem, co sprawiało znaczące trudności i Seth odrobinę się dławił, ale sprawdzał reakcje. Czy podobało się mu to lekkie dławienie i tyle fiuta w ustach?
Zaczął poruszać głową. Brać w posiadanie tego olbrzyma.

Nero - 2015-07-10, 22:29

Bywały momenty, w których Doxell jakoś tak podświadomie zastanawiał się o czym może myśleć Seth, gdy pozwalał mu się całować. O czym mógł rozmyślać, gdy dłonie alfonsa centymetr po centymetrze odkrywały jego młode ciało.
Nad czym mógł rozmyślać ten piękny, zdolny mężczyzna kiedy brał jego fiuta w usta i...
I jednej chwili wszystkie te idiotyczne pytania odeszły w niepamięć, bo odczucia, które zapewniły mu te ponętne, opuchnięte od pocałunków wargi, one go...
Po prostu zrównały z ziemią. W jednej chwili naprężył się cały, układając swoją dużą łapę w okolice karku blondyna. Nie wkładał na razie żadnej siły w to aby nim kierować, ponieważ absolutnie nie musiał tego robić. Seth podniósł rękawice, podjął wyzwanie i postanowił chyba...
Wierzgnął i zajęczał wściekle, nisko i zwierzęco. Odsłonięta główka, pieszczona przez jego zwinny język, cieknąca wciąż i wciąż bardziej, dopraszała się uwagi mimo, że przecież właśnie ją dostała.
- N... Och, żesz kurwa. - Wyrzucił z siebie z wysiłkiem, poruszając biodrami w dziwnie agresywnym, nieregularnym tempie. Doznania spotęgowały się prędko i stały się tak przyjemne, że wręcz nie do zniesienia.
To musiało się skończyć, bo jeszcze chwila... Jeszcze chwila takiego ssania i po prostu, kurwa, oszaleje, po postu...
- Dzieciaku... - Warknął jakby ostrzegawczo, odsłaniając w grymasie nierówne kły. - To jest...
Nie dokończył : jego fiut postanowił to załatwić za niego. Wystrzelił nagle prawdziwą fontanną nasienia, rozlewając je wszędzie, wszędzie wokół. W usta jego pięknego towarzysza, na brzuch i uda ( nawet i na klatkę piersiową), pościel, była gdzie tylko okiem sięgnąć.
Zrozumiał co się właściwie wydarzyło dobrą chwilę później, przyciskając dłonie do spoconej twarzy. Odgarnął sobie z niej włosy. Jego klatka piersiowa falowała prędko, uda drżały niekontrolowanie.
Cholera, kiedy ostatnio tak szybko doszedł? To było jakieś popierdolone...
- Już? - Zapytał zdziwiony zanim ugryzł się w język.

Draco - 2015-07-11, 01:02

Och. Takiego finału nie spodziewał się, z pewnością. A przynajmniej nie tak szybko, bo nie ukrywajmy, minęło tylko kilka chwil. I to jeszcze tak obficie, jakby nie uprawiał seksu od długiego czasu. Może tak właśnie było? Chociaż trudne to do uwierzenia, biorąc pod uwagę jaką profesją parał się ten mężczyzna i z jak wielką ilością seksu miał do czynienia na co dzień.
- Chyba jestem lepszy, niż myślałem - uśmiechnął się chłopiec, gdy wypuścił w końcu penisa mężczyzny z ust. Wyczyścił go całego z słonej spermy, wylizał z jego ciała to spełnienie, które tylko się na nim znalazło i uśmiechnął się do Doxella, ot, szczerze.
Oczywiście, że obrócił to w lekki żart. Nie jego rolą było wypominanie przedwczesnego wytrysku, to jasne. Poza tym, zdarzyć mogło się każdemu.
Ułożył się przy mężczyźnie, objął go nagą nogą w pasie, przytulił się do boku mężczyzny i otarł się miękkimi, nabrzmiałymi i zaczerwienionymi wargami o ramię Doxella. Szybko został wciągnięty w pocałunek. Niezbyt agresywny, raczej odrobinę leniwy i ponad wszystko głęboki. Sprawiający mimowolne ciepło.
Seth zamruczał, blond włosy rozsypane były na poduszce, ewidentnie odpoczywali po przeżyciach, łapali oddech w swoich ramionach, rozkoszując się subtelną bliskością, która nie wadziła, nie drażniła.

Nero - 2015-07-11, 17:15

Cholera, fakt, że popuścił przy Sethcie w ciągu pięciu minut był mało podniecający, ale - do kurwy nędzy - jego fiut był sztywny przez jakąś godzinę, dopóki pozwolił mu się dotknąć. To wymagało od niego trochę... A tam trochę - w chuj samokontroli i zaparcia, więc gdy dostał wreszcie to czego tak bardzo pragnął... Zareagował bardziej niż zwykle.
I tyle, nie ma co tego roztrząsać.
Noc nie dobiegła przecież jeszcze końca. Och, nein.
- Byłeś lepszy niż każda inna laska, jaką miałem między nogami. - Wymruczał, przewracając go na plecy. Obcałowywał nieśpiesznie jego klatkę piersiową, ramiona i szyję. Jak on pachniał, jak ten skurwysyn zajebiście pachniał! - To prawda, że facet wie gdzie facetowi dotknąć żeby się podobało. - Dodał z przekornym uśmiechem.
Nagle podciągnął się tak, że teraz górował nad młodym całym swoim zwalistym cielskiem. Sięgnął w górę i uderzył na oślep w ścianę : światła przygasły znacząco, pozostawiając w pokoju jedynie swój cień, ledwie że półmrok.
- Grę wstępną mamy za sobą. - Przyznał otwarcie, przechylając odrobinę głowę. Parę wilgotnych kosmyków musnęło mu policzek, przesuwając się po nim leniwie. - Teraz przejdźmy do dania głównego, Seth. Czekałem na to.
Sięgnął nieśpiesznie między jego pośladki, w dłoni pojawił się znikąd nawilżacz.
Przesunął natłuszczonymi palcami po jego ciasnej szczelinie i zaśmiał się chrapliwie.
- Bardzo na to czekałem.

Draco - 2015-07-11, 17:32

Seth dał się przewrócić na plecy, uśmiechnął się lekko do mężczyzny, wplatając palce w kosmyki włosów mężczyzny.
- Jesteś aż tak ciekaw, co skrywam? Jak mocno to poczujesz? Jak ciasna moja dupa może być i ile pomieści w sobie twojego wielkoluda? - Seth uśmiechnął się, przygryzając za chwilę dolną wargę, gdy palec wsunął się do środka. - Przygotuj mnie bardzo dobrze, a wezmę go całego. Po same jaja, skarbie, właśnie tak - uśmiechnął się.
Och, to będzie trudne zadanie, bo Doxell był naprawdę duży. I będzie to strasznie bolesne, ale z pewnością sprawi przyjemność dla Niemca. I przy okazji w jakiejś chorej formie, Seth też poczuje rozkosz.
Jęknął, odchylając głowę, gdy mężczyzna wsunął kolejny palec do środka. Seth zacisnął palce na włosach mężczyzny.

Nero - 2015-07-11, 18:12

- Powiedzmy, że twoje słowa są dla mnie rozkazem. - Wysapał prześmiewczo, czując jak jego fiut nakazuje mu wykonywać czynności przygotowawcze szybciej niż zamierzał, bo...
Bo znowu stał na baczność, szukając już sobie miejsca, gdzie będzie mógł się wbić. A tak się akurat składało, że jednym z takich miejsc był ten uroczy, blady, ciasny i cholernie gorący tyłeczek.
Docisnął dłoń mocniej ; długie palce wykrzywiły się pod kątem i uderzyły dokładnie tam gdzie miały uderzyć : Doxell podziwiał z mocno bijącym sercem jak ciało blondyna wygina się w niezwykle apetyczny łuk, dając mu co do joty pewność, że jego prostata została naruszona w odpowiedni sposób, że, cholera jasna, trafił.
- Jeszcze trochę i będziesz mój. - Warknął, dopychając palce głębiej. Poruszał nimi w jego wnętrzu, wpatrując mu się w oczy ze złośliwą satysfakcją, której nie umiał powstrzymać.
Leżysz tu, przede mną, pode mną, pieprzę twój tyłek.
Należysz do mnie.
Skończyło się łagodne rozciąganie, teraz posuwał go palcami tak szybko, że co jakiś czas jego ramię błagało o litość. Nie spowalniał, nie teraz. Teraz będzie ostra jazda, teraz wreszcie pokaże gówniarzowi, że wcale nie był "pięciominutowym" Doxellem.
- Otwieraj się dla mnie. - Rozkazał, wbijając rozgorączkowane spojrzenie w jego zarumienioną od wysiłku twarz. - No dalej, dziecino. Wiem, że potrafisz.

Draco - 2015-07-11, 23:59

Seth nie spodziewał się takiej precyzji i szybkości znalezienia tego specyficznego punktu. Ledwie włożył palca, już odnalazł... I było to takie przyjemne.
Niekiedy rozmyślał o tym, że to trochę dziwne, na co pozwalał, aby zarobić. Rany, jacyś obcy ludzie wkładali mu różne rzeczy w tę dupę i... i w ogóle czasem dziwiło go, dlaczego w ogóle homoseksualni mężczyźni na to pozwalają. Jasne, to było przyjemne, gorące i fajne, ale z drugiej strony...
Szybko jednak wypłynęły te nierozsądne myśli z głowy, gdy tylko Doxell zaczął intensywnie ruchać go tymi nieszczęsnymi palcami, wkładać i wyjmować w szybkim tempie.
Seth jęknął i wygiął się, zagryzając wargę. Trudno było, gdy ktoś tak szybko cię ruchał, być ciągle na niego otwartym. Szczególnie, że delikatność raczej już na tym etapie odeszła z ruchów bruneta...
Jęknął, odchylając głowę i oddychając ciężko, starając się złapać oddech i dać sobie chwilę, aby przywyknąć do tego uczucia i...
- To daj mi tę chwilę, a nie zachowujesz się jak człowiek z epoki kamienia łupanego, do cholery! Daj mi chwilę...
Seth zacisnął palce na ramionach mężczyzny i brał kilka łagodnych oddechów. Podniósł głowę, gdy spostrzegł, jak mężczyzna na niego patrzy - nie tak, jakby był z niego zadowolony. Chyba to niedobrze.
Sięgnął po jego usta, całując go w nie ostrożnie. Wciągając w pocałunek.

Nero - 2015-07-18, 10:49

PAN RATERHAND :

Człowiek z epoki kamienia łupanego?
Doxell uśmiechnął się krzywo i wyjątkowo nieładnie, zerkając na Setha z góry, ze swojej pozycji pana i władcy. Kilka pasm ciemnych włosów osunęło się leniwie po zaczerwienionym policzku, zbierając sobą krople potu. Jeszcze raz nacisnął palcami na pulsujące wnętrze jego tyłka, drugą rękę kierując gdzieś za siebie. Pieprzona prezerwatywa... gdzieś tu była...
Znalazł ją i chociaż gardził kondomami, naciągnął ją niezgrabnie na swojego cieknącego kutasa. Nie było to proste zadanie kiedy drugie ramię pracowało zawzięcie nad rozluźnieniem jego pyskatego towarzysza, ale w końcu mu się udało.
Człowiek z epoki kamienia łupanego, kurwa.
Mógł mu pokazać swoją prawdziwą brutalność, sposób, w jaki tak naprawdę traktował ludzi jego pokroju. Gdyby tylko się dowiedział jak wyglądał "pierwszy" raz Jenny albo Melanie...
One nie miały taryfy ulgowej. Nie miały pięknego hotelu, wystawnej kolacji i subtelnych pieszczot w limuzynie.
Tylko Doxell... Dlaczego?
Co różni tego małego, drobnego człowieka od cholernej Melanie z cyckami większymi od zderzaków Pameli Anderson? No dobra, może większych nie miała, ale ta twarz, usta, nieprzeciętny charakterek - była taka potulna, zgadzała się na wszystko i tak dobrze jęcza...
Och, kurwa.
Bierność, potulność, zgoda - to były trzy pieprzone rzeczy, o których jego młody towarzysz nie miał żadnego pojęcia.
Jak mógł mieć tą czelność, że odzywał się wciąż niepytany, komentował w złośliwy sposób, wyrażał swoje zdanie na każdy temat, widocznie okazywał swoją dezaprobatę i...
I jeszcze śmiał go nazywać jaskiniowcem!
Cholerny gnojek o wybujałym ego - pomyślał, obcałowywując wściekle długą i smukłą szyję blondyna.
Bezczelna zdzira - dodał stanowczo, ssąc jego słodki język. W tym czasie unosił w górę jego wąskie biodra, przykładając do gorącego i pulsującego wejścia młodzieńca swoją wściekle zaczerwienioną pałę.
Nigdy nie wie kiedy przestać, nie ma żadnego wyczucia - wyrzucał mu dalej w myślach, przyciągając go do przepełnionego frustracją i pożądaniem pocałunku.
I jeszcze nie otrzymuje za to żadnej kary - wykonał pierwsze pchnięcie, obserwując z zachwytem jak na blade policzki Setha wstępuje cudownie widoczny rumieniec. Jego oczy uciekły wgłąb czaszki, małe palce zacisnęły się na prześcieradłach.
Wpatrywał się w niego, wykonując lekkie pchnięcia - jego kutas był szczelnie otulony przez pulsujące i wręcz niemożliwe gorące ścianki wejścia blondyna. Żadna cipka, nawet, kurwa, dziewicza - nic nie było tak ciasne jak młody, blady tyłeczek tej małej dzwiki.
I to sprawiło, że cała złość i zawiść uciekła od niego bardzo, bardzo daleko, pozostawiając go tylko we wrażeniu oszałamiającego zachwytu, oczarowania, zauroczenia łukiem malinowych ust, cieniem długich rzęs i drżeniem wąskich ramion.
- Przepiękny. - Wymruczał z lekkim drżeniem w głosie. - ...kurwa, jesteś. - Dodał po chwili, psując tym cały romantyzm swojej wypowiedzi.
Tak, zrobił to świadomie. Zaczynał chyba przesadzać z tym zachwytem.

SETH:
Seth wyczuł nastrój mężczyzny i jego niezadowolenie. Rany, było to widać na pierwszy rzut oka, naprawdę musiałby być inteligentny, ale inaczej. Nie uważał się za głupiego.
Przez chwilę Seth sądził, że zaraz dostanie w pysk i skończy się przyjemna atmosfera. Ale na szczęście Doxell pozytywnie go zaskoczył. Nie powiedział bowiem nic.
Blondyn wyczuwał jednak agresję w ruchach mężczyzny. Mocniej gryzł, drapał, ssał niemal do granicy bólu i przyjemności. Seth nie reagował. W takich sytuacjach agresorowi chodziło o to, aby druga osoba wyczuła bol, wyraziła go głośno i wyraźnie. A to nie było w stylu Setha. Zdecydowanie nie. Pierdolony jaskiniowiec. Jasne, może był jego alfonsem, ale kurwa, skoro Seth ma zarabiać na niego swoją dupą, to niech chociaż trochę szanuje swoich pracowników. Miałoby to sens, logiczny, prawda?
Blondyn zagryzł wargę, czując fiuta w prezerwatywie, który dotykał już dziurki, zdecydowanie bardziej rozluźnionej, niż kilka chwil temu, ale jednak nie do końca. I bolało, niech go jasna cholera weźmie. Bolało. Zagryzł usta, zacisnął palce na pościeli i starał się nawet nie jęknąć. Czuł gorąc na policzkach. Szlag.
Zupełnie instynktownie wygiął plecy w lekki łuk, złapał się szczupłymi palcami wezgłowia łóżka, zaciskając na nim sinie palce.
- Romantyzm poziom "ja pierdolę" - mruknął Seth, ale niestety chyba nie wyszło to najlepiej. Ostatnie sylaby to był w zasadzie jęk, aniżeli jakieś słowa... Kurwa.
Cóż, był dziwką. Seks to już żaden wyjątkowy wyczyn, żadne wielkie fajerwerki. Szczególnie, jeśli twoi klienci dysponują tylko fiutami mieszczącymi się w granicy normalnych rozmiarów, a cipki są rozjechane i mało atrakcyjne. Pieniądze były najwyższą seksualnością, bo to o nie przecież cały czas chodziło.
Ale jedną rzecz trzeba było przyznać Doxellowi. Potrafił wyrwać z gardła dziwki prawdziwy jęk. Realny, rzeczywisty. Nie wymuszony, jak to zwykle bywało - ale brzmiący tak namacalnie, realnie. To zdziwiło nawet Setha i przez niewielką, ulotną chwilę było to widać na jego twarzy.
Ale zaraz po tym było kolejne pchnięcie, które sprawilo, że oczy młodego mężczyzny (jeszcze chłopca) zamknęły się mimowolnie, twarz wykrzywiła się w wyrazie rozkoszy pomieszanej z bólem. Fiut byl duży. Bolesny. Intensywny. Rozpychający.
I ponad wszelką wątpliwość dobry. Był, kurwa, zajebisty. To chyba było naprawdę dziwne.

Nero - 2015-08-09, 15:18

To nie był dobry moment na karanie i Doxell absolutnie nie był teraz w nastroju do karania tej drobnej istoty, która tak kusząco wiła mu się w ramionach.
Drobna stopa powędrowała mu nad pośladek, zagnieździła się tam i wpasowała tak idealnie jakby od zawsze to bylo jej miejsce. Raterhand zamruczał cicho i odrobinę zwierzęco, rozkoszując się tym uczuciem.
Jego pchnięcia diametralnie się zmieniły. Obniżył biodra, przez co mógł swobodnie wyprowadzać kutasa w górę, a więc i dokładnie tam gdzie Seth potrzebował go najbardziej.
Nie pieprzył go teraz z prędkością światła, dopiero się rozkręcał. Ruchy były długie, posuwiste, rozciągnięte w czasie. Była w nich pewna niedbałość, nonszalancja, na którą mógł sobie pozwolić tylko ktoś tak doświadczony i pewny siebie jak on.
Chciał po raz kolejny sprawić temu gówniarzowi przyjemność, pokazać mu, że ta randka nie musiała być czymś godnym wyrzucenia z pemięci, czymś miażdżącym godność, rugającym poczucie wartości.
To mogło być fajne, miłe i...
- Och, scheiBe. - Wyszeptał, uśmiechając się znowu. - Potrafisz bardzo ładnie tańczyć. - Zażartował, podśmiewając się z jego zabawnego, choć i zmysłowego ruchu biodrami. - Pewnie nieźle wyglądałbyś przy rurze...
Urwał, zaczerpnął powietrza i poderwał głowę w nagłej fali przyjemności. Do kurwy nędzy, jak ten dzieciak potrafił się zaciskać, pracować tym tyłeczkiem...

Draco - 2015-08-09, 15:55

W zawodzie byłem od prawie dwóch lat. Na początku nieśmiały, niezdecydowany, uczyłem się wszystkiego sam. Ktoś by powiedział - czego tu się uczyć? Ruchasz się, to całe twoje zajęcie. I w teorii miałby rację, płacą mi tylko za seks. Przynajmniej dotychczas tak było, bo przecież Doxell wspominał też o jakichś bankietach.
W każdym razie, pokrótce tak wygląda właśnie zawód prostytutki - pieprzysz się za pieniądze. Ale istnieje różnica w byciu prostytutką, a dobrą lub luksusową jej wersją. I ja zdecydowanie wolałbym oscylować w kierunku tej drugiej wersji. Jeśli już mam dawać dupy, to za grube zielone, oczywiście, że tak. Wszystko rozbija się o pieniądze.
Czego musisz się nauczyć, zapytasz mnie?
To proste. Musisz mieć niezwykle otwarty umysł. Spostrzegawcze oko. Umiejętność wychwytywania drobiazgów. Klient nie powie ci od razu, że jego ogromnym fetyszem są skóry, pejcze i lateks. No, niekiedy oczywiście bez oporów zdradzi swoje sekrety, ale rzadko się to zdarza. Musisz wyłapywać drobiazgi i zaskakiwać, jak dobra kochanka. Widzisz długie spojrzenie na strój ze skóry, który akurat wisiał na szafie przy łóżku, na którym zwykle zarabiasz swoje zielone. I już możesz sobie coś skojarzyć. Seks nie musi być tylko seksem. Dla ciebie, jako dziwki, jasne, to zawsze są pieniądze. Ale dla klienta - dla niego może być to wszystko to, czego on chce. Chodzi o to, by być jak najlepszym w tym pieprzeniu. I ucz się wszystkiego.
Nawet tego, jak dopasować się do partnera, jak poruszać się razem z nim. Jasne, są tacy, którzy wolą nieruchome kłody, ale bądźmy szczerzy, niewiele takich znalazłem. Większość kocha chociaż częściowych dominantów. Mogą wsadzać we mnie swoje fiuty, ale uwielbiają być wodzeni za nos, uwielbiają, gdy sprowadzasz ich do poziomu podłogi. Dlaczego? A dlaczego nie? Ludzie mają miliony fetyszy i to w porządku, dopóki nie krzywdzisz kogoś innego swoimi zachciankami. A nie krzywdzisz, prawda?

- Wyglądam bardzo dobrze na rurze. - Seth uśmiechnął się subtelnie, nie przestając poruszać biodrami. Może nie intensywnie, ale ponad wszelką wątpliwość dokładnie. Nie zapominał o tym, że mężczyźni kochali, jeśli ściskało się tyłeczek. Nie było to znowu takie trudne, bo przecież odczuwając rozkosz często mięśnie się napinają i rozluźniają. I tak było w tym przypadku, Doxell bowiem był całkiem niezły w te klocki.
Seth wyciągnął się mocniej, łapiąc jedną dłonią wezgłowie łóżka. Drugą wsunął w ciemne włosy mężczyzny, masując lekko potylicę. Seth przygryzał własną wargę.
Ale gdy kutas Niemca dobrnął do miejsca, nazywającego się prostatą... Seth jęknął nieco głośniej i wygiął się, łapiąc powietrze. Nagle zrobiło się bardzo gorąco, czuł, jak zaczyna się pocić. Dreszcze przepłynęły przez całe ciało, rozchodząc się rozkosznie, jak elektryczny promień, łaskocząc wewnątrz ciała.
To było dobre.

Pan Vincent - 2016-02-17, 02:31

- Tutaj, hm? - Zapytał bezczelnie i (jakby nie patrzeć) retorycznie, bo już sam wyraz tej nieziemsko pięknej twarzy był wystarczającą odpowiedzią. Do stu diabłów, to była jedna z niewielu dziwek, które potrafiły zaciskać się na nim nawet wtedy gdy były pieprzony prosto w cholerną prostatę!
Zdolny był ten cały Seth. A niby taki młody, ile on mógł siedzieć w tym fachu? Rok? Może dwa lata? Wcześniej mógł tylko sikać w pieluchy, hah.
- Kiedyś urzą...dzisz mi, a-ach, prywatny pokaz, ska...ach... skarrrrbie. - Wychrypiał mu do ucha, "przytulając" się do niego jeszcze mocniej. - Taki z... Mhhh, lateksem, nastro- oach, kurwa, zrób tak jeszcze raz! - nastrojową... mu... zy... ką! Wujek lubi kiedy się mu tak robi...
W mgnieniu oka obrócił się na plecy i nie pytając chłopca o zdanie nasadził go na siebie jednym płynnym ruchem i to tak głęboko, że momentalnie poczuł się tak szczęśliwy jakby właśnie wciągnął sobie wielgachną kreskę czystej kokainy.
- Enge Ärsche sind die besten (o.t. - ciasne tyłki są najlepsze) - Warknął jeszcze i nie przerywając sobie dzikiego poruszania biodrami sięgnął po porzuconą wcześniej paczkę fajek i odpalił jednego, wypuszczając dym przez nos. Wpatrywał się w mięśnie brzucha blondyna z takim skupieniem, że ktoś mogłby spokojnie uznać, że wcale nie uprawiał seksu a dosłownie egzaminował młodego mężczyznę. Zdradzały go tylko pojedyncze jęki i kropla potu płynąca niestrudzenie po lekko drżących mięsniach klatki piersiowej.
- Pokaż mi najlepsze tempo jakie masz, kotku. - Zachęcił go, sprzedając siarczystego klapsa w jeden z okrągłych pośladków. - Zaskocz mnie.

Draco - 2016-02-17, 02:53

Dotychczas opowiadanie pisane było w trzeciej osobie, ale przez pisanie innego, także Sethem, trudno mi już w ten sposób wyrażać się jako ta postać. Wobec czego od tego momentu będzie tak, jak będzie i już!

Siedząc na biodrach mężczyzny przesunąłem palcami po swoich włosach, zbierając je w kucyk, który za chwilę rozpadł się, bo nie był utrwalony żadną gumką do nich przystosowaną. Rozsypały się po jasnych ramionach, łaskocząc mnie swoimi końcówki.
Uśmiechnąłem się lekko do mężczyzny, przyglądając się mu. Nachyliłem się nad nim, zagryzając swoją dolną, pełną wargę. Spoglądałem mu w oczy. Liznąłem policzek, biorąc na język kroplę słonego potu. Odebrałem mu na chwilę papierosa, zaciągając się nim. Za chwilę zwróciłem szluga właścicielowi, wypuszczając szary dym z ust.
Rozpoczęła się intensywna przygoda. Bardzo satysfakcjonująca, miałem taką nadzieję.
Trzask obijającej się o siebie skóry rozbrzmiał w pomieszczeniu intensywniej. Uśmiechnąłem się lekko, dotykając palcami piersi. Głaskałem ją.
Doszedłem jednakże wkrótce do tempa, które nie pozwalało mi na nic innego, tylko na jęki. Tylko na zaciskanie palców mocniej, na drżenie na nim. Sprawiało mi to przyjemność, rozkosz, zadowolenie.
Chciałem więcej, więc brałem więcej, sprawiając, że to jebanie było jeszcze bardziej intensywne. Mocniejsze. Słodsze w swojej brutalności. Zakrawało to nieco o brutalność, którą dawaliśmy sobie wspólnie.
Czułem ból, otarcia, ale nie było to ważne - nie, kiedy co drugi ruch fiut wbijał się niemalże w prostatę, a potem leciał dalej. Jezu. To było takie.
- ACH! - zajęczałem otwarcie, odchylając całe swoje ciało do tyłu, wyginając się.
Długie, blond włosy uderzyły z werwą o moje plecy, gdy odchyliłem mocno głowę, zupełnie instynktownie.
Zacisnąłem palce na dłoniach Doxella.

Pan Vincent - 2016-02-17, 03:22

- Mhmmm! - Zamruczał, przymykając powieki. Patrzył z dołu na poczynania niezwykle pewnego siebie młodzieńca i odnotowywał sobie w pamięci jego mocne i słabe strony. Zdziwił się nie na żarty, gdy bilans wychodził mu tak miażdżąco dodatni, że to było po prostu, kurwa, niemożliwe.
Może był zbyt pijany żeby pozostawał obiektywny? Albo należało przeprowadzić bilans po wszystkim, kiedy już trochę ochłonie?
Ach, kurwa, bez przesady - zawsze bilansował swoje dziwki właśnie podczas stosunku, by na świeżo się nad wszystkim wypowiedzieć, nie zastanawiać się, nie gdybać, nie kombinować.
Tak było dobrze i już.
- Dobrze. - Pochwalił go, przytrzymując wąskie bioderko na tyle by zatrzymać kutasa ulokowanego w ciasnym tyłku tak głęboko jak tylko się dało.
O. Kurwa.
Nawet wtedy się zacisnął.
- Yhm. - Jęknął krótko, przełykając z trudem ślinę. - Bardzo dobrze.
Po chwili nie musiał już mówić niczego - pieprzyli się jak zwierzęta, jak dzikie psy spuszczone z łańcuchów, pozbawione inteligencji, pozbawione zdolności jakiegokolwiek myślenia.
Pierdolił jego tyłek w zawrotnym tempie, otrzymując gorliwe odpowiedzi w postaci zmysłowego dociskania kształtnych pośladków do. Samego. Końca. tak wiele razy, że ciężko było je zliczyć, to było jak seria z kurewskiego karabinu maszynowego - trach, trach, trach!
Nagle dzieciak odchylił się mocno w tył i ustawił się idealnie tego by móc...
Nie czekając zerwał się i bez najmniejszego trudu podniósł się ze smarkaczem wciąż nadzianym na jego pałę i przycisnął go gwałtownie do ściany, dobijając się w ciasną dziurkę jeszcze mocniej. Sapnął dziko i przygryzł delikatną skórę szyi, dochodząc w tym nagłym i cudownym zrywie przyjemności.
Normalny człowiek upadłby pewnie na podłogę lub dyszał jak po kurewskim maratonie - Doxell wciąż stał, wciąż dociskał Setha do ściany i wciąż potrafił oddychać, choć spocony był tak, że nie pozostawało na jego ciele ani jedno suche miejsce.
Zajęczał ostatni, rozdygotany raz i otworzył oczy, wbijając wzrok w rozszerzone od podniecenia tęczówki "kochanka".
Uśmiechnął się demonicznie i oblizał wolno dolną wargę.
- Witaj w rodzinie, Seth. - Powiedział, śmiejąc się ochryple.

Draco - 2016-02-17, 03:45

Dyszałem, zaciskając palce na ramionach mężczyzny. Dalej wisiałem w powietrzu, przyciskany do ściany, pomimo tego, że Doxell ewidentnie doszedł. A ja... Cóż, ja też. Mój klejący się brzuch doskonale o tym świadczył.
Uśmiechnąłem się lekko do mężczyzny, odgarniając trochę spocone włosy z twarzy. Prysznic, oj tak.
W końcu mężczyzna postawił mnie na ziemi.
- Zaraz wrócę.
Nogi lekko uginały się pode mną, ale to nic. Mogłem bez problemu dostać się do łazienki. Nawet nie chodziłem jakoś bardzo koślawo, chociaż drażniło mnie to dziwne uczucie otarcia wewnątrz.
Potrzebowałem tylko chwili ochlapania skóry. Obmycia się, ale bardzo delikatnego, bez szczegółowego ślęczenia nad tym.
Wróciłem do sypialni nago, tak, jak stąd wyszedłem.
Uśmiechnąłem się na widok rozleniwionego Doxella.
- Mogę tu spać, czy mam spieprzać i wracać taksówką? - uniosłem brew, spoglądając na niego.
Trochę zdziwiłem się, gdy mężczyzna poklepał miejsce obok siebie, na łóżku. Podszedłem więc do mebla, wdrapałem się na nie i na czworakach dotarłem do poduszki. Ułożyłem na niej głowę, wzdychając. Przeciągnąłem się raz jeszcze. Ziewnąłem.
Przyglądałem się nagiemu, uspokojonemu już ciału Doxella. Jasnej skórze, wyrzeźbionemu ciału. Wyglądał całkiem dobrze.
Przysunąłem ostrożnie dłoń i długim, szczupłym palcem pogłaskałem zagłębienie podbrzusza, to wyrzeźbione miejsce. Uśmiechnąłem się, gdy zauważyłem minimalne drgnięcie ciała. A później przykryłem pośladki kołdrą.

Pan Vincent - 2016-02-18, 13:11

Obserwował spod przymrużonych powiek jak ciałem blondyna powoli wstrząsała coraz poważniejsza senność by wreszcie zawładnąć nim całkowicie i pozostawić go w groteskowo artystycznej pozie.
Dłoń dotykająca czoła nadawała mu dramatyzmu a lekki, rozmarzony uśmiech anielskości.
Doxell zaśmiał się do swoich myśli i sięgnął po zapalniczkę, otwierając jej obudowę - zapakowany towar wypadł mu na dłoń razem z banknotem.
Rozprawił się z dwiema kreskami i ponownym nałożeniem ubrań w ciągu dwóch minut. Otworzył szafę tak jakby był u siebie i wyciągnął z niej futrzany płaszcz, skórzane spodnie i łańcuchy z białego złota, a także... Bukiet róż, który niedbałym ruchem cisnął na łóżko.
Romantyk XXI wieku - zawsze do usług, pomyślał i wsunął sobie między wargi papierosa, upewniając się, że spluwa tkwiła bezpiecznie pomiędzy łopatkami.
Skrytki w futrach były zajebiste.

- No, ale sam sprawdź, szefunciu. Obniżę ci cenę o pięć procent, nie zawiedziesz się.
- Siedem. - Mruknął, nie zaszczycając go nawet spojrzeniem. Zwinął rulon i pochylił się, zgarniając jednym ruchem połowę wysypanej próbki.
Skrzywił się wyraźnie i charknął, wypluwając wszystko na stół.
- Popierdoliło cię, to jest obrobione bardziej niż tyłek twojej matki. - Bez zastanowienia sięgnął po najzwyklejszego Desert Eaglea by przystawić mu go do skroni ruchem pełnym gracji i płynności, o jaką nie podejrzewałoby się dwumetrowego faceta.
- N-no co ty, Doxell, ja w życiu bym ci tego nie prze...
Huk wystrzału dotarł do niego niemal równocześnie z uczuciem krwi (i... mózgu?) na twarzy.
Nieruchome zwłoki "wiotczały" na stole pośród towaru, tworząc sobą zabawny, w oczach Niemca, obraz. Stary, głupi Elmo - już nawet on chciał go oszukać...
- Nikomu nie można ufać, panowie. - Odezwał się poważnym tonem. Starł z twarzy resztki swego byłego wspólnika i westchnął ciężko. - Sprzątamy i do domu. Która godzina, Johnes?
- Szósta, panie Raterhand.
- A niech no to, kurwa, szlag. Jak ten czas szybko leci przy zabawie, nie?

Draco - 2016-02-18, 13:33

Obudziło mnie słońce, święcące prosto w moje oczy. Skrzywiłem się nieszczęśliwie, zakrywając oczy. Przewróciłem się na drugą stronę, mamrocząc pod nosem coś bezsensu. Zasnąłem znowu.
Kilkanaście minut później zbudził mnie... dźwięk mojego telefonu. Ziewnąłem. Podniosłem się na łokciach, rozglądając się w poszukiwaniu swoich ubrań. Ale jakoś. O, tam były spodnie! Świetnie.
Wstałem z łóżka i podszedłem do ubrań. Rozejrzałem się przy okazji - Doxella już nigdzie nie było. Cóż, nie miał obowiązku tu być. Jasne, byliśmy "na randce", ale nikt nie miał złudzeń do czego to tak naprawdę prowadzi i po co jest ta cała szopka. Nie była zresztą potrzebna, ale skoro tak się zamarzyło temu człowiekowi, czemu nie.
Wydobyłem w końcu ten nieszczęsny telefon i spojrzałem kto dzwoni. Zmarszczyłem brwi. Dlaczego Brigid...?
- No, co się stało?
- Czemu nie ma cię na zajęciach?
- Hm... Nie ma zajęć. Przecież.
- Dziś sobota, Seth. Mamy zajęcia.
- O kurwa. O kurwa, kurwa, kurwa... - jęknąłem, podnosząc się od razu. - Będę za pół godziny. Tak maksymalnie. Mam nadzieję. Jezu - warknąłem, wkurwiony, rozłączając się. Nie byłem zły na Brigid, tylko na siebie, bo zupełnie pogubiłem dni. To wszystko było... Ostatnie wydarzenia były brutalne i ciężkie, zupełnie o tym zapomniałem.
Nałożyłem spodnie, stwierdzając, że mogą być. Westchnąłem ciężko. Nie miałem tu żadnej koszulki, a w tej babskiej nie pójdę na zajęcia. Kurwa mać.
Okej, nałożę to babskie gówno, w międzyczasie podjadę do jakiegoś odzieżowego, kupię jakąkolwiek koszulkę i tenisówki (bo przecież miałem tylko obcasy, szlag!), a wtedy przebiorę się w taksówce. Taki jest plan.
I plan poszedł w ruch.

Cała podróż kosztowała mnie coś około stu dolarów. Kurwa, masakra. Taksówka w dwie strony, koszulka, spotkałem się zresztą jeszcze z Brigid po zajęciach.
- I jak nowa praca?
- Dziwna - mruknąłem, mieszając kawę w dużym kubku. Byliśmy w małej kawiarence w centrum. Było tu bardzo przytulnie. - Szef jest... dziwny. Czuję niebezpieczeństwo będąc tam. Jeszcze bardziej, niż z Zubbo - mruknąłem, wzdychając ciężko. - Robię się na to za stary, zbyt bardzo mnie to już męczy.
- No wiesz... Nic dziwnego. Planujesz skończyć?
Uśmiechnąłem się do niej.
- Wiesz, że tak.
- Ale teraz?
- Nie - odpowiedziałem od razu. - Nie mogę. Wiesz, te studia... Dużo kosztują.
- Mogłabym ci za nie płacić, Seth...
- Brigid - spojrzałem na nią, marszcząc brwi. - Nie. Nie ma takiej opcji, dobrze o tym wiesz. Rozmawialiśmy o tym tyle razy.

Zmęczony jechałem taksówką do tej wielkiej willi. Trochę jej ogrom mnie przytłaczał. Gdy tylko wszedłem do pomieszczenia, dopadła do mnie Marry.
- I jak było? Gdzieś jeszcze zabalowałeś, co? - uśmiechnęła się do mnie, przytulając się lekko.
- Studia - mruknąłem, uśmiechając się do niej lekko. - Było w porządku. Jest całkiem niezły. Jest obiad?
- Jasne, częstuj się. Gotowałam!
- Na pewno będzie wspaniały - uśmiechnąłem się lekko, nakładając sobie jedzenia. Pachniało całkiem smacznie.

Pan Vincent - 2016-02-19, 00:47

Dźwignął się z łóżka i podrapał się po niedogolonym policzku, przyjmując od jednego z goryli swoją słuchawkę. Od drugiego przyjął odpalonego już papierosa.
- Hello. - Wychrypiał do słuchawki z silnie niemieckim akcentem.
- Panie Raterhand. - Rześki głos Charlesa zadziałał mu tylko na nerwy. Z czego ten skurwiel tak się cieszył kiedy jego bolał łeb, gardło, zatoki i wszystko inne też?
- Panie-Sranie. - Jęknął, rozcierając sobie kąciki oczu. - Czego chcesz, Blink?
- Mam listę klientów na dzisiejszy wieczór. Zechce ją pan przesłać?
- Przefaksuj mi to, kurwa. Nie pomyślałem, że śpię?
- Pomyślałem, panie Raterhand. Pierwszy klient jest umówiony na dwudziestą drugą.
- Po co mi o tym mówisz, kretynie? - Warknął, gasząc peta w donicy z prawdziwą palmą. Nie bardzo pasowała do wystroju ale Doxell lubił palmy. Więc miał ich w pizdu. - Chcesz mnie bardziej wkurwić?
- Jest dwudziesta pierwsza trzydzieści, panie Raterhand.
Nie odpowiedział, oddał po prostu telefon jednemu z goryli.
- Steven, ogłoś zbiórkę dziewczynek w hallu.
- Tego nowego też? - Zapytał osiłek po chwili milczenia. Minę miał niepewną.
- Czy ja nie wyrażam się jasno? - Pozwolił sobie na przyjęcie groźnej miny i obserwował z zadowoleniem jak facet pomyka w przeciwną stronę.
Wziął prysznic i ubrał się w jedwabną, czarną piżamę z wielkim smokiem na plecach. Lubił ją nosić na kacu bo nie podrażniała skóry i... no i miała ten zajebisty wzór na plecach, nie?
- Wszyscy już są? - Zapytał Stevena, ziewając na całą mordę. - Mogę przejść do ogłoszeń?
- Tak, panie Raterhand.
- Super. Podajcie mi śniadanie. - Nie czekając na odpowiedź udał się do hallu, gdzie w niezwykle nierównym szeregu czekały na niego jego słodkie dziwki. Jak zwykle posłuszne, chwała bogu. Nie znosił się o coś prosić dwa razy, to zawsze źle się kończyło.
- Dzień dobry. - Powitał wszystkich uprzejmie, zawieszając dłużej spojrzenie na roznegliżowanej Jannie. - Mam dla was ogólne wiadomo... Kurwa. STEVEN, GDZIE JEST TA LISTA?
- Już. - Goryl przyczłapał z kartą papieru i jego śniadaniem podanym na srebrnej tacy.
Dwie równoległe kreski, które wciągnął bez mrugnięcia okiem podziałały od razu - budziły go lepiej niż cokolwiek i ktokolwiek inny.
Chrząknął i odetchnął, wracając do ogłoszeń.
- Jan, masz stałego klienta, ten od piątki. Chce się dzisiaj bawić przez cztery godziny więc będzie jedyny. Stoi?
- Jeszcze nie, ale go postawię. - Odparła bezczelnie dziewczyna, puszczając mu oczko. Uśmiechnął się samym kącikiem ust, patrząc na kolejną pozycję.
- Marry, godzina z panem B. i dwie godziny z braćmi Marlboro. Tymi od...
- Wiem. - Przerwała mu, rumieniąc się lekko. - Super.
Kolejne dwie dziewczyny działały w zespole, jeszcze jedna miała powtórkę sprzed tygodnia. Wreszcie nadeszła kolej Setha.
- Tobie na dzisiaj przygotowałem tylko jednego wielbiciela blondynek. - Mruknął, drapiąc się po policzku. - Koleś jest ostro nadziany i chyba lubi bdsm, więc dobrze się przygotuj. - Poruszył sugestywnie brwiami, łowiąc jego spojrzenie. - To by było na tyle. Jakieś uwagi, ślicznotki? Nie? - Kontynuował, wcale nie czekając na komentarze. Dziwki nie miały prawa niczego komentować. - No, to do roboty. Wymalować buźki, podnieść cycki i nie wpierdalać mi żadnych fastfoodów przed przyjściem klientów. Tatuś idzie pracować więc nie będzie go do rana. Bez żadnych. Wygłupów. Jasne?
- Jasne! - Odrzekły chórem wszystkie dziewczyny. Seth nie znał jeszcze tego zwyczaju, więc wcale go od niego nie wymagał. I tak był grzecznym chłopcem.
- To ja idę do kuchni. - Mruknął, wzruszając ramionami.
Miał ochotę na dobrego shake'a z kurewskimi truskawkami. Tak, dużo kurewskich truskawek, to było to.

Draco - 2016-02-19, 01:01

- Ale ja mam mieć dzisiaj wol...
No i chuj. Poszedł sobie. Co za... Kurwa mać. Nie mogłem pracować w nocy, nie dzisiaj. Mam jutro zajęcia, z rana, do chuja pana, jak mam być rześki albo jakikolwiek na nich, jeśli będę się jebał całą noc? No niech to szlag.
- Co się stało? - Marry spojrzała na mnie, unosząc brew. Chyba zauważyła mój niepokój.
- Miałem mieć wolne weekendy. Jutro mam zajęcia z rana - mruknąłem, oblizując nerwowo usta.
- Ups. To powiedz mu to. Śmiało, nie zabije cię za to. Czasem zapomina, no wiesz. Ćpa tyle, że zapomina czasem o własnym imieniu - uśmiechnęła się, ewidentnie sobie żartując. Poklepała mnie po ramieniu.
Czułem się zaniepokojony, ale nie miałem innego pomysłu, jak faktycznie pójść do Doxella albo napierdalać w robocie nieważne co.
Odetchnąłem głęboko i poszedłem do kuchni. Nim Doxell zaczął być złośliwy, uśmiechnąłem się do niego lekko.
- Jest problem. Miałem mieć wolne weekendy. Jutro rano mam zajęcia, nie mogę pieprzyć się całą noc, zawalę studia. A studia są dla mnie priorytetem. Dałoby się coś z tym zrobić, Doxell?
Sięgnąłem po jedną truskawkę i zatopiłem w niej usta.

Pan Vincent - 2016-02-19, 01:08

Zatrzymał blender i pociągnął nosem, spoglądając mu nagle w oczy z całkowicie poważnym wyrazem twarzy.
Jego mózg pracował na najwyższych obrotach - starał się złożyć wszystkie informacje w logiczną całość - wolne, weekend, Seth, studia, to było takie...
- Trudne. - Mruknął, ścierając spod nosa resztki towaru. - Zapomniałem o tym, że mamy weekend. - Powiedział zgodnie z prawdą, wzdychając ciężko. - Cholera, będę musiał odwołać kurewsko dobrze płatnego klienta. - Zamyślił się, wpatrując się mimowolnie w zgrabne ciałko gnojka. - Chyba, że zawrzemy taką umowę. Ty popieprzysz się z nim przez dwie, trzy godzinki a ja zapłacę ci potrójnie, co? Góra trzy godziny. Nie chcę tracić tego chuja z listy klientów, załatwimy to tak żebyś poszedł sobie spać koło drugiej a rano pożyczę ci moje auto żebyś zawiózł sobie tyłeczek w wielkim stylu prosto na zajęcia. Co ty na to? - Spytał, wtykając sobie w... A nie, to nie było do nosa.
Wyrzucił uświnioną słomkę i sięgnął po nową, zanurzając ją w shake'u.
Kochał jebane truskawki.

Draco - 2016-02-19, 01:22

Zagryzłem wargę. Trzykrotna wartość. To jest jakieś trzy-cztery kafle za trzy godziny. Kurwa. Dużo. Mógłbym opłacić czesne na kilka miesięcy z góry i dalej zostałoby mi mnóstwo pieniędzy, można by odłożyć i...
- Jeśli tak, to jutrzejszą noc muszę mieć wolną, żeby odespać. Inaczej będę zombie.
Gdy Doxell zgodził się, uśmiechnąłem się i pocałowałem go lekko w policzek.
- Dzięki - uśmiechnąłem się.
Pół godziny później spędziłem na przygotowywaniu się. Jako takim. Przede wszystkim, wziąłem prysznic. Nawet wyczyściłem się wewnątrz na wszelki wypadek (bardzo nieprzyjemna czynność), zadbałem o każdą pierdołę w moim wyglądzie. A nawet o to, żeby być już gotowym na przyjęcie fiuta albo prawie gotowym. Nie chciałbym, aby wjebał się tam tak po prostu, a różnie bywa z nimi, oj różnie.
Punktualnie byłem na miejscu. I podszedł do mnie mężczyzna. Raczej młody, miał koło trzydziestu lat. Elegancki jak sama cholera. Uśmiechnął się do mnie, przytaknął mi, przywitał się.
Doxell stał obok i po tym, jak zaznaczył, iż nasze spotkanie trwać może tylko dwie-trzy godziny poszliśmy do pokoju.
Czerwonego, typowo dziwkarskiego, ale w tej swojej wulgarności miał on też niezwykłą klasę, podobało mi się to. Czarne meble, wykończenia, podłoga z czarnego drewna lśniła. Na nim znajdował się natomiast biały, niezwykle puchaty dywan. Wyglądał odrobinę groteskowo, ale ładnie. Biały żyrandol, białe kinkiety. Ot.
- Napije się pan czegoś?

Pan Vincent - 2016-02-19, 01:51

Ralph przyszedł na miejsce z jasnym przeczuciem, czego pragnął. Nie był to pierwszy raz kiedy odwiedzał przybytek pana Raterhanda - sądząc po przelanych na jego konto bajecznych sumach był w pewien sposób jednym ze sponsorów panujących tu...
Cóż, ciężko to było nazwać.
Jednorazowy kochanek (tak zwykł ich nazywać) był osobą niezwykle urodziwą, ale delikatną, wrażliwą i inteligentną - miał więc nie tylko reprezentatywne opakowanie ale i ciekawy środek.
Ralph nie umiał pozbyć się nawyku wnikliwej analizy swoich... Hm.
- Wody, dziękuję. - Przemówił łagodnie, wykrzywiając wargi w uśmiechu pełnym klasy i uprzejmości. Pochodził z bajecznie bogatej rodziny, gdzie dobre zwyczaje były czymś tak naturalnym jak samo chodzenie czy oddychanie.
- Dziękuję. - Przyjął od niego szklankę i upił z niej niewielki łyk, zwilżając sobie usta i gardło. - Od dawna się tu znajdujesz? Jestem pewien, że wcześniej cię tu nie widziałem. - Zagadał, przesuwając dłonią po modnie ułożonych włosach. - A myślę, że nie miałbym najmniejszych problemów z dostrzeżeniem cię tutaj gdy zjawiałem się w progach tego domu parę miesięcy temu... Jesteś niezwykle piękny. - Przechylił głowę, podziwiając niespotykaną urodę młodzieńca pod innym kątem. - Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że zjawiskowy... - Zamyślił się, pozostając wciąż na swoim miejscu. Dotykał go spojrzeniem, nie dłonią: pewnie mało kto to rozumiał, ale osobie o mentalności Ralpha przyjemność sprawiało nawet to - patrzenie i rozmawianie. Nawet to.

Draco - 2016-02-19, 02:00

Nalałem wody mężczyźnie, sobie także nalewając. Dorzuciłem do mojej szklanki trochę soku z cytryny i upiłem łyk. Usiadłem obok, starając się być raczej rozluźnionym. Nie miałem powodów do niepokoju, w gruncie rzeczy, ale widać było, że to zupełnie inny poziom klienta, niż ten, do którego przywykłem.
- W zasadzie, nie. Jestem świeżym nabytkiem. Cieszę się, że się panu podoba to, co pan widzi - uśmiechnąłem się uprzejmie, jakoś mimowolnie podłapując sposób mówienia tego człowieka.
Tak naprawdę było mi wszystko jedno, czy odpowiadałem mu fizycznie, czy nie. Jeśli tak, świetnie. Jeśli nie, też w porządku, nie ma to dla mnie większego znaczenia, kurczę.
- Wygląda pan na kogoś z wyższych sfer. Co pan tu robi wobec tego? Z pewnością zainteresowani wchodzą oknami i drzwiami.
Och, to było bardzo odważne pytanie. Ale podyktowane zwykłym zainteresowaniem, ciekawością - szczerą, o dziwo.
Znów upiłem dwa łyki wody z cytryną, przyglądając się mężczyźnie. On robił dokładnie to samo, przyglądał się. Może nawet trochę zbyt nachalnie, zupełnie, jakby mnie nim macał i rozbierał. To dosyć dziwne, sprawiało, że miałem mało przyjemne dreszcze, ale na szczęście mogłem to jakoś okiełznać.
Znów upiłem łyk.

Pan Vincent - 2016-02-19, 02:22

Chłopak nie musiał się go obawiać ani czuć przy nim krępacji, ale było oczywistym, że się tego nie domyślał - byli, w końcu, całkowicie dla siebie obcymi ludźmi i nic nie mogło się zmienić przez te dwie, trzy godziny.
Hmm, może nie "nic". W końcu całe to spotkanie do czegoś prowadziło, czegoś co musiał już za chwilę rozpocząć, ponieważ przedłużający się wstęp był czymś mało kulturalnym, a Raplh nienawidził uchodzić w oczach rozmówcy za osobę niekulturalną.
Z początku nie wiedział jak odpowiedzieć na odważne pytanie młodzieńca - nie tylko dlatego, że było ono dość bezczelne... Powodem była również jego niepewność w stosunku do tego tematu.
Jak miał wyjaśnić, że lubił to robić za pieniądze? Że lubił załatwiać sobie wyuzdany seks tak jakby kupował sobie nowy garnitur? Że uwielbiał ten moment oczekiwania, krótkiego przedstawienia i dzikiego finału pełnego poufności tak wielkiej, że...
- Nie dojrzałem do związków. - Odpowiedział po długiej chwili milczenia. W końcu wyciągnął swą dłoń i ułożył ją ostrożnie na klatce piersiowej towarzysza. - Czy zostałeś wcześniej poinformowany o moich upodobaniach? - Zapytał tym samym uprzejmym tonem. Nie chciał by między nimi pojawiły się jakieś nieporozumienia, a to, co chciał zrobić z tym uroczym człowiekiem wymagało go raczej w najwyższym stopniu.

Draco - 2016-02-19, 02:35

Przytaknąłem na jego odpowiedź, kończąc szklankę wody z cytryną. Odstawiłem ją na bok, w tym też czasie mężczyzna ułożył swoją dłoń na moim ciele, na klatce piersiowej, ale nie zrobił nic ponadto.
- Tylko powierzchownie, niestety. Tak naprawdę mam dziś wolne, jesteś trochę nadprogramowym gościem. Wiem zaledwie tyle, że uwielbiasz bdsm, ale nie wiem jakiego gatunku, ani co interesuje cię najbardziej. Nie jest to jednak aż tak istotne, kupiłeś mnie. Jestem więc twój na te kilka godzin. O ile mnie nie zabijesz, ani nie okaleczysz trwale, jest w porządku - uśmiechnąłem się do mężczyzny.
Zaakceptował tę odpowiedź, ponieważ począł mnie rozbierać. Ostrożnymi ruchami, pełnymi spokoju, ale i pewności siebie, którą odrobinę emanował ten mężczyzna. Był jednak bardzo cichy, udało mi się to zauważyć.
Zdjął ze mnie każdą część garderoby, jaką na sobie miałem, nawet jakąś bransoletkę na ramieniu. Został mi tylko srebrny łańcuszek na szyi, nic więcej. Ułożył na łóżku i przywiązał mnie do niego. Nie były to kajdanki, a materiał. Nogi i ręce zostały skrępowane. Ruszyłem się takim lekkim drgnięciem, ale nie zareagowałem na to w żaden inny sposób. Oblizałem tylko usta i obserwowałem jego dalsze poczynania, mając nadzieję, że nie zabije mnie. Ani nie skrzywdzi. Cóż...

Pan Vincent - 2016-02-19, 02:56

Tak, ciało jego towarzysza było niezwykle piękne - androgeniczne, delikatne, proporcjonalne i zadbane - czegóż mógł chcieć więcej, jakie miał stawiać wymagania wobec tak zachwycającej urody?
Trzeba było przyznać, że Raterhand miał talent do wyławiania takich perełek. Było to dość zaskakujące, biorąc pod uwagę jego poziom inteligencji i... Stylu życia - narkotyki nie mogły przecież pozytywne wpływać na jego zdolność logicznego myślenia - nie była to jednak odpowiednia chwila by się nad tym dłużej zastanawiać.
- Rozluźnij się. - Polecił przyjaźnie i sięgnął pod łóżko (to było umówione miejsce) po długi futerał, mogący z pozoru przedstawiać się łudząco podobnie do takiego na strzelbę, lecz to, co z niego wyjął bynajmniej nią nie było. Naciągnął pejcz i sprawdził sprężystość rzemieni, upewnił się, że były na tyle "zmiękczone" by nie przecięły skóry.
Nie rozbierał się - na razie nie było mu to do niczego potrzebne, nie osiągnął nawet odpowiedniego poziomu podniecenia.
Pierwsze uderzenie padło na brzuch i nie należało wcale do najlżejszych. Pan Morghann był raczej szczupłym mężczyzną, przez co jego siła bywała dla chwilowych kochanków nieco zaskakująca.
Wiedział jak uderzyć by mocno zabolało i nie czynić przy tym krzywdy. Wiedział też jak uderzyć by wycisnąć z oczu łzy lub wprawić osobę w stan podniecenia. Na razie chciał tylko przestraszyć swoją zabawkę, chciał wywołać w jego organiźmie przypływ ogromnej dawki adrenaliny.
- Jeśli chcesz, mozesz krzyczeć. - Dodał uprzejmie, zamachując się by uderzyć jeszcze raz. I jeszcze.

Draco - 2016-02-19, 03:05

Nigdy nie lubiłem bólu. Nie przepadałem za nim, ale jeśli przychodziło to w pracy, musiałem go znosić. Lepiej lub gorzej, ale raczej znany byłem z cichego przeżywania nieprzyjemności. Teraz nie było inaczej. Gdy zobaczyłem pejcz, cóż... Nie zaskoczyło mnie to.
Nie lubię bdsm, a przynajmniej nie każdą jej formę. Odpowiada mi bycie w tej drugiej roli, używanie pejcza na kimś, więzić kogoś. W roli, która to wszystko otrzymuje stawiam się niechętnie, ale mam zawód, jaki mam - gówno do powiedzenia w tej sprawie.
Zaciskałem więc usta, wytrzymując to, co ten mężczyzna robił. Niekiedy nabierałem tylko głębiej powietrza lub zadrżały mi mięśnie. Zaciskałem oczy, ale starałem się nie wydobywać z siebie dźwięków, niezbyt głośnych - to na pewno.
A uderzenia padały jeden po drugim, bardzo regularnie i intensywnie. W końcu wydałem z siebie dźwięk, ciche kwilenie, odchylając głowę i starając się myśleć o czymś zupełnie innym. Na moim ciele na pewno pojawiły się już czerwone szramy. Cholera jasna.
Krótko po tym na moich sutkach znalazły się też klipsy. Nie były przyjemne, a każde pociągnięcie wywoływało ból, który po kilku razach wywoływał już łzy, po prostu łzy. Sutki to było bardzo wrażliwe miejsce w moim ciele i maltretowanie ich w ten sposób nie było przyjemne, a bolesne. Bardzo bolesne i bardzo nieprzyjemne.

Pan Vincent - 2016-02-23, 00:53

Ralph lubił kiedy jego ofierze nie podobało się to co z nią wyprawiał. Lubił kiedy ból był prawdziwym bólem a cierpienie wciąż zachowywało swoją poprawną definicję.
Dlatego też wpatrywał się w wykrzywione oblicze młodzieńca z nieskrywaną fascynacją i uwielbieniem, wynajdując coraz to nowsze sposoby na dostarczenie mu więcej "atrakcji". W pewnym momencie (obręcz zaciśnięta na udzie młodzieńca pozostawiała już na skórze mocno czerwony ślad) odkrył, że był gotowy by ich spotkanie doszło do momentu kulminacyjnego.
Odsunął się od łóżka i ruchem powolnym, pozbawionej młodocianego pośpiechu i podekscytowania, począł odpinać guziki koszuli - jeden za drugim - aż oczom Setha mógł się ukazać szczupły tors i smukłe, podgolone podbrzusze.
Reszty ubrań pozbył się z równie urokliwą gracją i nieśpiesznością - te odsłoniły długie, silne nogi, niezwykle zgrabny tyłek i przeciętnego rozmiaru erekcję, wyglądającą na taką, którą człowiek chciałby sobie wepchnąć w usta - członek bowiem był tak zadbany, zaróżowiony i apetycznie sterczący, że tylko ktoś nielubiący penisów mógłby się od tego powstrzymać.
Nie zapominając o prezerwatywie i żelu ułożył się obok związanego blondyna i odnajdując z nim kontakt wzrokowy, zadziwiająco delikatnie sprawdził jego poziom przygotowania na wpuszczenie go do środka, a ponieważ był on naprawdę zadowalający... pchnął.
- O-och. - Wyrzucił z siebie bezwiednie. - Ty jesteś... - Nie dokończył, nie mogąc uwierzyć jak bardzo ciasny był jego towarzysz. Towarzysz zarabiający na tym, że ktoś go... pieprzy, prawda?
Jakim cudem pozostawał taki "nierozchodzony"?

Draco - 2016-02-23, 01:12

Kiedyś miałem kochanka, regularnego, warto dodać, który lubił pewne elementy bdsm. Skóra, wysokie buty z ogromnymi szpilami, obroże, więzy i pejcze. Lubił to na sobie, ale i na kimś. Przyznam, że podobało mi się to. Być może przez wzgląd na to, że nie skupialiśmy się na tym, aby ból był wszystkim, co mamy do zaoferowania, wszystkim, co czujesz. Towarzyszyła ledwie mgła nieprzyjemności przy całej masie zadowolenia, radości, rozkoszy. Lubiłem to.
Tutaj nie dostałem niczego, na czym mógłbym skupić swoje myśli - niczego, poza bólem. I nie było to przyjemne, ani zadowalające. Nie sprawiało mi radości, nie było nawet znośne.
Obserwowałem moment, w którym mężczyzna zdejmował z siebie ubrania. Wyglądał na bardzo zadbanego, nawet może trochę przegiętego. Ale w takim znaczeniu, że... Każdy ruch był wysublimowany. Brakowało zwyczajnej spontaniczności, która była w nas, ludziach; instynktu. Wszystko zaplanowane i bardzo niepokojące.
Nawet niespecjalnie postarał się o to, aby stał mi fiut, do cholery, naprawdę. Nie stanowiło to dla niego czegoś ważnego, co dla mnie z kolei było bardzo dziwne. Moi dotychczasowi kochankowie uwielbiali czuć się pożądanymi, chcianymi, niektórzy nawet wyobrażali sobie, że jestem kimś ważniejszym dla nich. Dla Ralpha nie miało to żadnego znaczenia i było to, znów, niepokojące. Nietypowe. Nie spotkałem się z czymś takim wcześniej, nie wiedziałem jak mógłbym się zachować.
Zacisnąłem usta, gdy ten mężczyzna, gdy tylko był już nagi, wszedł we mnie. Wcześniej upewnił się, że jestem przygotowany, ale gdy tylko znalazł się on w środku wiedziałem, że potrzebowałbym jeszcze kilka chwil dodatkowego zadbania o to, aby było idealnie.
Czułem dyskomfort, ból. Nie był on póki co intensywny, bo Ralph nie zaczął się poruszać, ale wiedziałem, że jeśli będzie on agresywny, może sprawić, że stracę oddech.
Miło zostałem zaskoczony, gdy ruchy były bardzo subtelne. Smukła dłoń pogładziła mnie po policzku, opuszek palca nacisnął pełną, dolną wargę. Na ustach mężczyzny ukazał się subtelny uśmiech, wówczas pchnął raz jeszcze i kolejny. Zaczynałem się przyzwyczajać i było mi nawet całkiem miło.
Nie byłem przygotowany na nagłą, mocno zwiększoną prędkość. Głuchy odgłos zderzających się ciał tkwił mi w głowie, gdy ten człowiek brał mnie mocno, okropnie brutalnie. Nie wiem co się stało, że nagle... Ale...
Czułem, jak po policzkach płynął mi łzy, a dolna warga jest zagryzana niemal do krwi. Wygiąłem się, ale zdecydowanie nie w przyjemności. Dłonie ściskały więzy, które mnie krępowały z taką siłą, że palce pobielały.
Wewnątrz piekło mnie niemiłosiernie, bolało i rwało. Kurwa mać...

Pan Vincent - 2016-02-23, 02:13

Tuż przed spełnieniem pozwolił sobie na ponowne spojrzenie młodzieńcowi prosto w rozszerzone od bólu (a może i strachu, obrzydzenia?) źrenice. To co w nich ujrzał, było dla niego całkowicie wystarczające do tego by dojść.
Zacisnął wargi i przymknął powieki, wstrzymując się od jakiegokolwiek pomruku - westchnął tylko nieco ciężej i opadł na drobne ciało pod sobą; spocony, drżący i zadowolony.
Przez chwilę leżał tak bezwolnie, oddając się słodkiemu umęczeniu, ale dobrze wiedział, że czas ich spotkania dobiegał końca, a przedłużanie formalności nie należało do kulturalnych posunięć.
Ralpf za wszelką cenę unikał w swoim życiu wszelkich nieporozumień i foux pas, dlatego też po chwili obmywał swoje ciało specjalnie przygotowanymi ręcznikami - gdy tylko pozbył się z niego potu i nasienia przeszedł do ubierania, a gdy i to także zostało zrobione, stanął przed zapłakanym i wciąż unieruchomionym młodzieńcem, pozbywając się z jego przegubów krępującego materiału i... Uśmiechnął się ciepło, kiwając przy tym głową, zupełnie jakby właśnie dobili czegoś w rodzaju interesu, utargu.
- Dziękuję ci za poświęcony czas, chłopcze. - Odezwał się głosem lekkim jak piórko. - Do zobaczenia. - Dodał i udał się nieśpiesznym krokiem w kierunku drzwi, za którymi zaraz też zniknął.

- To wszystko co masz? - Doxell przeszedł się pomiędzy dziewczynami, łapiąc jedną z nich za tyłek. Ta skrzywiła się wyraźnie, ale po chwili wytrzeszczała wręcz oczy, gdy okazało się, że Doxell także się krzywił. - Niezbyt wysoka jakość. Do tego dobrze wiesz, że nie lubię czarnych. Nie obrażaj się ślicznotko, ale twoje miejsce jest na drzewie.
Dziewczyna szarpnęła się buntowniczo i wszyscy zamarli, gdy nagle okazało się, że w ciągu sekundy miała już przy swojej skroni lufę dzierżonego przez alfonsa Eagle'a.
- Mówiłaś coś? - Zapytał jej ze zblazowanym uśmieszkiem, przesuwając sobie papierosa z jednego kącika ust do drugiego. Srebrzyste futro połyskiwało ładnie w blasku tanich jarzeniówek.
Ponieważ nie odpowiadała odsunął się od niej i wzruszył ramionami, z powrotem udzielając swej uwagi "transporterowi".
- Postaraj się bardziej na następny raz. Z niektórymi z nich nie chciałbym nawet jadać przy stole, łapiesz?
- Przecież są takie, o jakie pro...
- Zamknij mordę i mnie posłuchaj, bo specjalnie dla ciebie to, kurwa, powtórzę. - Wysyczał, przybliżając się do niego na wyciągnięcie dłoni, a więc i lufy, a więc stanowczo za blisko.
- Te kurwy są brzydkie i żadna z nich nie pasuje do mojego domu. Łapiesz?
- Łapię. - Pokiwał pośpiesznie głową. - To jakie mają być?
- Bo ja wiem? - Doxell wykonał bliżej nieokreślony ruch dłonią. - Ładne. Blondynki. Długowłose. Z długimi nogami. Ładne, kurwa, Max. Rozumiesz mnie?
- Rozumiem. Przepraszam, szefie.
- W porządku. - Niemiec przygotował się do wyjścia, zaganiając swoich goryli niczym wilk swoje stado. - Ach, Max.
- Tak, szefie?
- Nie przyprowadzaj mi tu więcej małp. Mój burdel to nie cyrk, kurwa mać.

Draco - 2016-02-23, 02:30

Potrzebowałem dłuższej chwili po tym, jak ten człowiek wyszedł, by dojść do siebie. By się umyć. I wstać. To chyba było najtrudniejsze. Nie pamiętam takiego momentu, w którym czułbym się tak zmęczony i tak źle.
Dosłownie chodziłem w tym momencie jak obolała, kuśtykająca kaczka, to było... Po prostu upadlające. Bardziej, niż cokolwiek, co zrobiłem w moim życiu.
Gdy wyszedłem w końcu z pomieszczenia, ubrany, oczywiście, spotkałem się z Claytonem. Chyba tak miał na imię. Spoglądał na mnie chyba trochę troskliwie, ale nie było mi w głowie... Ne wiem, nie chciało mi się myśleć.
- Przekaż Doxellowi, że to gówno warte było pięciokrotnie większego wynagrodzenia - mruknąłem boleśnie.
- Pomóc?
Zagryzłem dolną, pogryzioną jak jasna cholera wargę i przytaknąłem. W ten sposób dostałem się do pokoju. Na rękach ochroniarza.

Następnego dnia, gdy wstałem odkryłem, że krwawiłem. Cała pościel była do zmiany.
- Kurwa mać - syknąłem, zaniepokojony.
Ale nie miałem czasu na to, aby to sprawdzać, musiałem spieszyć się na zajęcia.
Z nich nie wyniosłem zupełnie nic i tylko Brigid spoglądała na mnie z współczuciem. Aż w końcu, gdy zajęcia dobiegły końca uśmiechnęła się do mnie i zamknęła mi przed nosem drzwi do samochodu.
- Seth, wskakuj jako pasażer. Poprowadzę za ciebie, odwiozę cię.
- Ale...
- Widzę, że ledwo stoisz na nogach. Dawaj, nie przesadzaj. Zamówię od ciebie taksówkę.
Uśmiechnąłem się do niej wdzięcznie i usiadłem po stronie pasażera, odchylając głowę w tył.
- Ciężka noc?
- Nic nie mów... Miała być tylko chwilka, płatna kilkakrotnie więcej.
- Było dłużej?
- Nie - mruknąłem, krzywiąc się, gdy usiadłem jakoś źle i tyłek zapiekł żywym ogniem. - Nikt mi nie powiedział, że to psychol, którego kręci nie tyle bdsm, co cierpienie drugiego człowieka. Założę się, że mógłby dojść, gdyby ktoś przy nim torturował ludzi.
- Ouch. - Czarnoskóra dziewczyna skrzywiła się.
- Ta. Nie czuję swojego ciała dzisiaj. A może raczej, czuję je aż za dobrze.
- Masz dziś wolne?
- Na szczęście. Położę się po prostu i będę spał.
Dwadzieścia minut później dojechaliśmy. Odstawiłem samochód na miejsce (czyli przed drzwi willi), pożegnałem się z Brigid i wszedłem kuśtykając do środka.

Pan Vincent - 2016-02-23, 02:52

Tego dnia Doxell zajmował się tylko jedną sprawą, a mianowicie: było nią spanie. Niedziela, iście po bożemu, była dniem świętym i mężczyzna świętował ją przewracając się po ogromnym łóżku z jednego boku na drugi, i tak w kółko.
Kiedy sen stawał się już odrobinę nudny, zazwyczaj posyłał swoich goryli po coś do jedzenia, po którąś z dziewczyn żeby poczytała mu na głos książkę lub po najnowsze gry na konsole i w ogóle wiecznie ich po coś gonił bo samo to stanowiło w sobie coś ciekawego.
Był już po jajecznicy, hamburgerach, rozdziale taniego romansu (jedyne książki jakie Marry czytała mu chętnie na głos stanowiły jakieś pieprzone harlekiny) i po dwóch odcinkach nudnego serialu o jakichś gnojach, które dostały super moce i...
Ziewnął, zaglądając do notatnika od Claytona - zawarte tam były zazwyczaj uwagi (te osobiste i zasłyszane) o minionym dniu pracy jego dziewczynek, przejrzał je więc uważnie i...
Zamarł, poruszając się niespokojnie.
Poturbowany, niezadowolony, krawił i narzekał. Nieodpowiedni klient, potrzebna pomoc medyczna.
Powtórzył sobie to zdanie pięć razy zanim postanowił co powinien zrobić dalej.
Wyciągnął spod łóżka kolorowy odpowiednik domowego telefonu i wybrał powoli numer pokoju Setha. Wkrótce w sypialni chłopaka rozdzwoniła się identyczna słuchawka. Doxell odczekał aż malec odbierze i od razu przemówił dziwacznie poufnym ( i w jakiś niewyjaśniony sposób seksownym) tonem:
- Twierdzisz, że pajac cię zbyt mocno poturbował?

Draco - 2016-02-23, 03:01

Ostry hałas docierał do moich uszu, sprawiało to ból. Niezwykle intensywny ból. W śnie wydawało mi się, że to jakiś potwór, który chce mnie zjeść, a ja od niego uciekałem i uciekałem... A później coś mnie tknęło, że to raczej telefon. A przynajmniej brzmi jak to właśnie urządzenie. I było tak w istocie.
Zbudził mnie ohydnie okropny dźwięk telefonu. Jęknąłem boleśnie, podnosząc się na łokciach i odbierając. Otworzyłem zaledwie jedno oko.
- Tahk? - mruknąłem, kładąc słuchawkę na uchu.
- Twierdzisz, że pajac cię zbyt mocno poturbował? - Potrzebowałem chwili, by zrozumieć, że to głos Doxella. I zrozumieć o czym w zasadzie do mnie mówił. Ach. O Ralphie.
- Twierdzę, że powinieneś zapłacić mi za tego popierdolonego debila pięć razy więcej. Nie mogę chodzić i mam siniaki i ranki na całym ciele, rano krwawiłem. Tyle twierdzę - mruknąłem nieprzytomnie. Im bardziej się wybudzałem, tym bardziej czułem ból. Wszędzie.
A już szczególnie tyłek, palił żywym ogniem.
- Zabierz ode mnie ten ból tyłka, bo za chwilę się przekręcę - jęknąłem trochę płaczliwie, chowając twarz w miękkiej poduszce. Zabrzmiało to dziwnie poufale i naprawdę jakbym miał się rozpłakać.
Nie byłem taki, żeby to zrobić. Nigdy w życiu nie popłakałem się podczas seksu lub swojej pracy, nie zdarzyło się to przenigdy. Tymczasem Ralph nie tylko wycisnął ze mnie łzy - jego czyny robiły to dalej.

Pan Vincent - 2016-02-23, 03:31

Nie wiedział jak to się stało, ale kiedy usłyszał płaczliwy ton tego gnojka, usiadł na łóżku, napięty jak cholerna struna.
Był wkurwiony i czuł, że musiał coś z tym zrobić.
- Zaraz u ciebie będę. - Powiedział tylko i ruszył w kierunku korytarza, informując goryli, że mają mu dostarczyć apteczkę, a jeśli to nie wystarczy to w pogotowiu ma także czekać jakiś profesjonalny, jebany lekarz.
Wszedł do pokoju Setha bez pukania - nie widział potrzeby żeby oznajmiać mu swoją obecność, skoro chwilę temu wyraźnie mu zaakcentował, że...
- Cześć. - Odezwał się krótko, od razu przenosząc swoje wielkie cielsko na łóżko blondyna. Dzieciak rzeczywiście wyglądał jak siedem nieszczęść. Był bardzo blady, wymizerowany, miał podkrążone oczy i policzki wilgotne od łez.
- Chodź tu. - Podciągnął go ostrożnie za ramiona i ułożył jasny łeb na kolanach (odzianych w jedwabną piżamę), ciągnąc materiał kołdry w dół i w dół, aż...
- Ajajaj. - Warknął, dostrzegając na pościeli wielką, brunatną plamę. A więc część krwi zdążyła już zaschnąć. Doxell (co by nie mówić) był troskliwym alfonsem i znał się na rodzajach "uszkodzeń" dziwek. - Pewnie cię przetarł od środka. - Oświadczył tonem znawcy i rozłożył mu szorstko uda, zaglądając tak po prostu do tyłka. - Posmaruję cię od środka taką super maścią i wszystko ci minie do jutra, zobaczysz.
Nie czekając na reakcję gnojka ściągnął sobie jego głowę z kolan i usadził mu się między nogami, zakładając je sobie na ramiona. Dokładnie wyczyścił go specjalnym opatrunkiem a potem nałożył na palce maść przeciwbólową.
- Trochę zaboli ale prawie natychmiast przestanie. - Ostrzegł go, wsuwając palec do środka.

Draco - 2016-02-23, 03:40

- Hej - mruknąłem słabo. Miałem na sobie pidżamę. Zwykłą, cienką, bawełnianą koszulkę i takie same spodenki w jakieś chmurki. Miałem taki jeden infantylny komplet, nakładałem go jak mi było źle. Bo tak.
Zagryzłem znów już i tak pogryzioną do krwi wargę, gdy Doxell dotykał obolałych części ciała, odkrywał kolejne zadrapania na udach i siniaki, a w końcu dotarł do tyłka - zakrwawionego i bardzo... Ech. Nie chciałem nawet o tym myśleć.
- Wiem, że mnie przetarł. Nie zadbał o dobre przygotowanie, zaczął mnie pieprzyć jakby to był jebany rollercoaster albo wyścigi na czas - mruknąłem stłumionym głosem, bo twarz znajdowała się w dużej mierze w poduszce.
Drgnąłem, gdy mężczyzna wsunął palec do środka, nie było to przyjemne. Zasyczałem, ale poza zaciśnięciem palców na prześcieradle nic się nie wydarzyło.
Po chwili było już w porządku. Co więcej, Doxell poprosił kogoś, aby zmienił mi pościel i po chwili miałem już nową, czystą i pachnącą.
- Dziękuję - szepnąłem cicho, chcąc znów zagryźć wargę, która i tak była już zakrwawiona.

Pan Vincent - 2016-02-23, 17:06

- Nie gryź już. - Przesunął mu palcem po wardze i pochylił się by obejrzeć ślad ugryzienia. - On taki już jest, ten Ralph. To wszystko zaraz ci się zagoi, tylko wygląda poważnie. - Pocieszył go, przesuwając dłonią po jednym ze śladów na udzie. - Jutro masz wolne. - Poinformował go iście ojcowskim tonem i zaraz też zebrał swoje wszystkie klamoty, udając się w stronę drzwi.
Już je otwierał, kiedy coś podkusiło go do tego by się w nich obrócić, by jeszcze raz spojrzeć na zakopanego wśród poduszek, nieszczęśliwego gówniarza.
- Hej, Seth. - Uśmiechnął się chytrze, przywodząc na myśl wielkiego gada. - Masz świetną piżamkę.

- Wypłaty! - Wydarł się pięć godzin później, kiedy część dziewczyn szykowała się już do swojej nocnej rundy. Doxell usiadł przy zabawnym biurku, skonstruowanym według mody średniowiecznej i wypisywał kwity długim, zawadiackim piórem, podając pracownikom odliczone pliki banknotów.
- Jessie. - Wymruczał, podając dziewczynie jej wypłatę. Ta schyliła się i pełnym gracji ruchem ucałowała go w uśmiechnięty pysk, wkładając sobie banknoty za kuse spodenki.
- Bee. - Zawołał następną, oddając i jej należne.
- Miało być trochę więcej. - Poskarżyła się, przegarniając pogardliwie pakiet stówek.
Doxell zamarł z piórem w drodze do następnej kartki i bardzo, bardzo powoli obrócił się przez ramię, mierząc dziewczynę spokojnym, zdawałoby się, spojrzeniem.
- Na pewno? - Zapytał się cicho, nie spuszczając z niej nawet przez chwilę wzroku. Bee cofnęła się o krok, wyraźnie zmieszana. Kiwnęła głową i szybko opuściła hall, kierując się na schody. Nie obejrzała się przez ramię ani razu.
- Seth. - Tym razem Doxell wstał z miejsca i zamiast pliku banknotów miał w dłoni kopertę. To była taka niepisana tradycja tego domu: pierwszą wypłatę otrzymywało się w pięknej kopercie. Tak, dodał dzieciakowi trochę więcej grosza i parę kuponów zniżkowych do sklepów z modną odzieżą; wierzył, że to go pocieszy.
- Witamy na pokładzie. - Zasalutował mu i wcisnął "pakunek" do jednej ze smukłych dłoni, klepiąc gówniarza po ramieniu.
- Ktoś napije się drinka? - Jessie zawołała z kuchni, patrząc wyczekująco na szefa. Doxell uśmiechnął się i nagle wszystkich uderzył kontrast tego uśmiechu; tak odmiennego od tego, którym szastał zawsze na prawo i lewo.
Wydawał się nagle o wiele starszy i potwornie znużony, zmęczony życiem.
- Nie, ślicznotko. Dzięki. Ja kładę się zaraz do łóżka. Jutro czeka nas...
- Pracowity dzień. - Dokończyły za niego wszystkie, przewracając oczami. - Wiemy.

Draco - 2016-02-23, 17:34

Późnym wieczorem czułem się nieco lepiej. Ból przestał być tak dokuczliwy, a obtarcia nie drażniły mnie aż tak, jak poprzednio.
Zajrzałem do koperty, znajdując tam całą masę banknotów studolarowych. Szybkie przeliczenie pozwoliło mi zapoznać się z całkiem zawrotną kwotą siedmiu tysięcy. Kurwa mać, trzy godziny i siedem tysiaków wpadło tak po prostu. Nieźle. Nie chciałbym może powtarzać tego seksu z Ralphem, bo to bardziej szopka, aniżeli seks, ale trzeba przyznać, że był całkiem dochodowym klientem. Być może ta sumka wynikała też z takiego "przywitania". Nie wiedziałem.
Widząc uśmiech Doxella, zamyśliłem się. Wyglądał na zmęczonego. Tryb życia, jaki prowadził był zabójczy. Nie widziałem człowieka, który wciągałby więcej koki, naprawdę. Pogłaskałem go delikatnie po policzku, a gdy spojrzał na mnie, uśmiechnąłem się lekko.
- Wyglądasz na zmęczonego, Doxell. Odpocznij - zasugerowałem miękko.
A później schyliłem się do jego policzka i ucałowałem go lekko.
Zniknąłem zaraz po tym z salonu, dalej trochę kuśtykając w kierunku swojego pokoju. Pozbierałem ubrania z ziemi, wrzuciłem do kosza na pranie to, co już go wymagało. Pieniądze, które zarobiłem schowałem do portfela. Jutro wpłacę je na konto, będę musiał iść do banku. Nie czułem się pewnie mając takie pieniądze przy sobie. Cholera go wie, czy ktoś nie chciałby tutaj mnie okraść, wszystko mogło być możliwe. Jena szczególnie nie przepadała za ludźmi, było to z każdym dniem widoczniejsze. Miała pozycję w tym domu, ale pomimo tego okropnie się o nią bała.
Usłyszałem pukanie do drzwi.
- Tak?
- Hej, tu Marry. Mogę wejść?
Podszedłem do drzwi, otwierając jej. Wcześniej upewniłem się, że schowałem pieniądze. Uśmiechnąłem się do pięknej dziewczyny. Rudowłosa zarzuciła swoje długie loki na plecy.
- Słyszałam, że nie czujesz się najlepiej. Pan elegancki?
Skrzywiłem się.
- Legenda?
- Tak, trochę. Mogę wejść? - Wpuściłem dziewczynę do środka. Skierowała swoje kroki do fotelu i zapadła się w nim. - Każdy z nas go miał, niestety. Jedni dłużej, inni krócej. Żadne spotkanie nie było zbyt miłe. Ale z pewnością opłacalne finansowo.
- Szkoda, że wyklucza mnie to z dyspozycyjności na kilka dni - uśmiechnąłem się smętnie, ostrożnie siadając obok niej. Bardzo ostrożnie.
- Tak... Pamiętam, że w moim przypadku też było bardzo... boleśnie. Okazało się, że lubi też rude, to wystarczy, aby klasyfikować nas do potencjalnie atrakcyjnych dla niego. Nie daj Boże tak się okaże, nie odczepi się, za cholerę. Twój portfel będzie to uwielbiał, ale nie twoje ciało. Któregoś razu prawie się wykrwawiłam. Wtedy powiedziałam Doxellowi, że nie chcę go nigdy więcej i jeśli się z tym nie zgadza, zwijam się i szukam szczęścia gdzie indziej - uśmiechnęła się smętnie, z współczuciem.
- Po co mi to opowiadasz?
Wzruszyła ramionami.
- Trochę jako przestrogę. A poza tym, chciałam podtrzymać rozmowę. Jesteś bardzo... zamknięty.
Parsknąłem śmiechem, biorąc butelkę wody, stojącej na stoliku i upijając z niej kilka łyków.
- Nie jestem tu po to, aby zdobywać przyjaciół. A po to, aby zarobić tyle, ile jest mi potrzebne.
- Jasne, ale warto mieć koleżanki i kolegów w fachu, zawsze to bezpieczniej.
Przytaknąłem.
- To masz ochotę jutro na zakupy? Dostałem kilka kuponów podarunkowych. Nie cierpię zakupów, ale w sumie muszę kupić kilka par spodni - mruknąłem, spoglądając na nią.
Piękna twarz, chociaż bez makijażu, rozpromieniała.
- Oczywiście, że tak!

Pan Vincent - 2016-02-24, 02:57

Matka wzięła go chyba raz na ręce. Wspomnienie było niewyraźne i mocno zamazane, ale był niemal pewien, że czuł jej palce na bokach i... Zapach prześcieradeł schnących na słońcu, to musiało być to. Obraca nim wolno, a on śmieje się jak szalony i odchyla głowę w tył, w tył...
Klik.
Westchnął, czując jak spluwa wypada mu z dłoni.
- O, kurwa. - Wysapał, opierając się ciężko o blat stołu. - Pusty. - Odetchnął z ulgą, ścierając z czoła krople potu. - Dawaj, Shepi, twoja kolej.
Łysol chwycił rewolwer w dłoń i przeładował, obracając magazynkiem zapełnionym tylko jednym nabojem. Wszyscy wpatrywali się z napięciem jak przykłada sobie koniec lufy do skroni i drżąc na całym ciele stara się nacisnąć...
- N-nie mogę. - Wykrzywił się płaczliwie, odkładając gnata na miejsce. Doxell przyjrzał mu się dokładnie, nie kryjąc pogardy.
- No to płać. - Wymruczał, uśmiechając się zaczepnie. - Dwadzieścia pięć kawałków, miękka cipo. Podbijam stawkę podwójnie. Następna kolejka będzie kosztowała okrągłą bańkę panowie.
Urwał, by ściągnąć z siebie futro. Oj, przy rosyjskiej ruletce zawsze było "gorąco" a nie chciał przepocić tego drogiego cudeńka.
- Gramy, ja?

- Jak to "niewykonalne"?
- Nie damy rady tego zro...
- Morda! Wiem co to znaczy, ale tobie nie wolno używać takich słów, kolego. Jak mówię, że coś ma być zrobione to ty pytasz na kiedy, jasne?
- Szefie, nie powiedziałbym tak gdybym nie był pewien, że...
- Powiedziałem: morda! - Wrzasnął, uderzając go z sierpowego w twarz. - Masz mi na to znaleźć pieprzone lekarstwo, słyszysz? Wszystko da się, kurwa wyleczyć! Mam pieniądze, masz tylko powiedzieć ile! - Nie potrafił się powstrzymać od zadania drugiego ciosu. Wściekłość wibrowała w nim dziko, wprawiając w drżenie każdy najmniejszy nerw ciała. - To nie jest czwarte stadium raka, rozumiesz?! To się da leczyć!
- Nie da się wyleczyć demencji, kretynie! Oberwałeś w łeb i teraz wszystko będzie postępowało bo TAK TO DZIAŁA! - Corney podniósł się z podłogi, ścierając ze wściekłością wąski strumyk krwi, płynący mu śmiało z prawej dziurki u nosa. - Twoje branie dragów też niczego nie poprawia. Zabijasz się własnoręcznie z każdym dniem. Możesz pisać pamiętniki, prawidłowo się odżywiać ale NIE ZMIENISZ już tego, że...
Obrócił się, przyjmując na twarz krople krwi. Schował gnata do kieszeni i westchnął ciężko.
Cisza po huku wystrzału zawsze była taka... Martwa.

- Czas na plan zajęć, dziewczynki! - Wykrzyknął z obleśnym uśmiechem rasowego zboka. Dziewczęta zebrały się posłusznie w hallu, przyjmując mniej lub bardziej ciekawskie miny.
- Marry, dzisiaj całkiem luźno. Przyjdzie do ciebie pani Higgins. - Puścił jej oczko i zaśmiał się wrednie, dostrzegając nieszczęśliwą minę dziewczyny. Gruba Higgins upodobała ją sobie do obrabiania patelni dobre trzy tygodnie temu i była coraz częstszą klientką, co - biorąc pod uwagę jej nieciekawą aparycję - wyraźnie działało Marry na nerwy.
- Janna. - Wymruczał, oplatając piękność swoimi szerokimi ramionami. - Tobie dzisiaj przypisałem pana Bartona a na drugą Johna i Jimma, czy jak oni tam byli.
- A nie mógłbyś ich odwołać? - Poprosiła słodko, ujmując jego brzydką mordę w swoją wypielęgnowaną rączkę. Popatrzyli sobie w oczy, zatrzepotała chwilę rzęsami i już go miała: pokiwał głową, uśmiechając się głupio.
- Bee. Co powiesz na Złotą Rączkę, Jaspera i tych gości kochających Mansona?
- A co z tym nowym? - Janna przesunęła mu dłonią po klatce piersiowej, niby niechcący zaczepiając o sutki. Wszystkie jej koleżanki po fachu patrzyły na nią (oczywiście za plecami szefa) z najszczerszym obrzydzeniem, ale wprost nie mogły zrobić absolutnie NICZEGO, bo naraziłyby się tym na gniew szefa. Wszyscy wiedzieli, że ta pizda była jego ulubienicą.
- Nasza nowa gwiazdka ma dzisiaj wolne. - Poinformował ją zwięźle, chcąc przejść do następnej dziewczyny.
- Jak to "wolne"? Przecież miał wolne wczoraj. - Wydęła wargi, kładąc mu bródkę na ramieniu.
- Ale w sobotę już nie, a potem był trochę poturbowany i...
- Też mi coś. Ja tak nie robię.
- Wiem, kotku. Jesteś najlepsza. - Ucałował jej czoło, ucinając temat. - Zoe, chodź tu, kochana. Dla ciebie przygotwali się dzisiaj...

Draco - 2016-02-24, 03:14

Telefon wydał dźwięk, świadczący o tym, że dostałem sms-a.
"Jezu, Jana tak bardzo mnie drażni!"
"Co z nią?", odpisałem Marry, leżąc w łóżku i jedząc winogrono. Przeglądałem właśnie Youtube'a na laptopie, zamierzając odpalić jakąś grę.
"Mizdrzy się do Doxella. Zawsze to robi, od kiedy pamiętam. Zakręciła go sobie wokół palca, właśnie odwołał jej klientów, bo spojrzała na niego prosząco."
Parsknąłem śmiechem.
"Zazdrosna?"
"Oczywiście. Chciałabym, żeby ktoś kiedyś utarł jej tego nochala. Powinien. Cieszyłabym się, jak mało kto."
"Nikt nie może jej zwrócić uwagi?"
"Nawet nie próbuj, Seth. Ona naprawdę jest pupilkiem Doxella. Jedno słowo i każdy z nas wylatuje, a wiesz dobrze, że mamy powody, dla których jesteśmy dziwkami. I to nie jest to, że mama nie daje nam na nową sukienkę."
Uśmiechnąłem się smętnie.
"Kogo masz dziś?"
"Higgins. Gruba, obleśna baba. Jest tragiczna, mówię ci. Jej pizda jest tak zarośnięta, że dawno nie byłam w takim gąszczu, a widziałam już tyle, że z powodzeniem mogę pisać książkę o najobrzydliwszych klientach dziwki."
"Jest aż tak źle?"
"Nic nie mów. Ale nie jest brutalna, tyle dobrego. Obrzydliwa, tyle. I coraz częściej przychodzi. Nie wiem skąd ta wysuszona prukwa bierze na to pieniądze. Na moje nieszczęście, jest cholernie opłacalna."
"Do której pracujesz?"
"Tylko kilka godzin, Higgins więcej nie pociągnie."
"To wpadnij po pracy."
"Będę z winem!"
"Wolę whisky"
"Dobrze, Seth, wezmę whisky :*"
Parsknąłem śmiechem, włączając grę i zaczynając grać. Czułem się lepiej, ale na myśl, że zapewne jutro ktoś będzie we mnie robiło mi się trochę niedobrze. Chyba, że znajdzie się jakaś całkiem ładniutka dziewczynka. Nie pogardziłbym.
Kilka godzin później faktycznie do drzwi zapukała Marry. Przysnąłem, więc gdy tylko usłyszałem ten hałas drgnąłem i spojrzałem nieprzytomnie na otwierające się drzwi i skąpo ubraną dziewczynę.
- Spałeś?
- Tak, ale wchodź - uśmiechnąłem się sennie, podciągając się na rękach. Skrzywiłem się. Tyłek dalej mnie bolał, ale na szczęście już dużo mniej i chyba faktycznie wszystko będzie w porządku.
- Mam whisky, lód i kilka przekąsek.
Uśmiechnąłem się do niej, klepiąc miejsce obok siebie. Łóżko było duże, na pewno się zmieści.
Dziewczyna weszła na nie, podając mi butelkę z alkoholem. Jej pełne piersi zabujały się przy tej czynności.

Pan Vincent - 2016-02-24, 03:49

- A... Ach... A-aaaach, ach, a, aaa, aaaa! - Darła się w najlepsze Jana, ujeżdżając go tak szybko i zwinnie, jakby od tego zależało jej życie. Doxell przechylił się lekko i chwycił za fifkę, pociągając sobie zdrową kreseczkę. Odchylił głowę, krzywiąc się nieznacznie, podczas gdy dziewczyna oparła swoje drobne rączki na jego szerokiej klatce piersiowej. - Ooooch, błagam, dociśnij się mocniej, chcę go poczuć głębiej, Dox!
- Cokolwiek rozkażesz, kotku. - Wymruczał, czując jak narkotyk wzmaga agresywnie rytm serca. Źrenice momentalnie uległy rozszerzeniu a na ciało wstąpiły krople potu.
Przyśpieszył ruchy bioder i zaczął ją po prostu bezczelnie jebać, pilnując by nie przegiąć. Wiedział, że Jana lubiła ostre tempo i potrafiła od niego dojść jeśli tylko odpowiednio się je miarkowało.
Z tym dziwkami było już po prostu, że kiedy zbyt długo zarabiały na życie ( i nie tylko) seksem, to sam w sobie stawał on się dla nich nudny, wyprany z przyjemności, a ORGAZM stanowił już w ogóle obce pojęcie.
Dlatego też było miłą niespodzianką wiedzieć, że potrafili się zgrać z tym słodkim maleństwem. Jana była kurewko śliczna, mądra i przebiegła, posiadała wszystkie cechy, ktore Doxell w kobietach cenił najbardziej. Nie umiałby się z nią, oczywiście związać, bo... No, cóż. Była dziwką - jak miał to inaczej nazwać?
Kto normalny związałby się z dziwką?
A, no właśnie. Nikt.
Wygiął się i zaczął uderzać pod trochę innym kątem, wyciskając ze ślicznotki jeszcze głośniejsze jęki. O, tak. Teraz pociągnie chwilę w ten sposób i...
- Doxeeeeeell! - Wykrzyknęła, wyginając się w apetyczny łuk. - Boże, tak!

- Zmykaj do łózka. - Klepnął ją w tyłek, gdy dostrzegł, że zaczęła przysypiać.
Skrzywiła się wyraźnie, ale wstała, zbierając z podłogi kuse części garderoby.
- Dlaczego nigdy nie dajesz mi ze sobą spać? - Spytała z gorzką miną. - To niesprawiedliwe, pieprzymy się ze sobą od miesięcy. To takie straszne, spać obok mnie?
- Jana. - Upomniał ją, wciągając kolejną porcję kokainy. - Mówiliśmy już o tym, prawda? Zmykaj do łóżka. - Powtórzył, kiwając na nią głową, zupełnie tak jakby wydawal komendę psu.
- Dobranoc. - Wymruczała słodko, znikając za drzwiami.
Dobrze wiedział, że tuż za nimi musiała mu właśnie pokazywać wulgarny gest, lub zwyzywać go od najgorszych skurwieli.
I dobrze. Lubił ją taką.

Clayton przetarł oczy, podciągając na szczupłych biodrach swoje czarne, służbowe spodnie. Cholerny "nowy" od godziny słuchał głośno muzyki, nie dając mu przymknąć oka. Gdyby to był zwykły dzień, ale na boga - był poniedziałek, a Clayton szczerze nienawidził poniedziałków. Dlatego też postanowił udać się na górę i dać temu gówniarzowi nauczkę. Dlaczego musiał mieć pokój akurat nad jego posterunkiem? To było niesprawiedliwe, Clayton nienawidził hałasu.
Zapukał agresywnie do drzwi i przytknął do nich ucho, słysząc wesołą muzykę. Skrzywił się wyraźnie, pukając raz jeszcze. A potem zamarł, słysząc... Damski głos?
Z kim on się tam zabawiał?!

Draco - 2016-02-24, 04:01

- Cicho, chyba ktoś puka - szepnąłem do ucha dziewczyny.
- No co ty, niemożliwe, wszyscy śpią.
Znów pukanie.
- Ale naprawdę ktoś...
- Cii, nie otwieraj, może sobie pójdzie.
- Przestań, jak to Doxell to nam nogi z dupy powyrywa. Czekaj no.
Wygramoliłem się z łóżka, stając w miarę pewnie na stopach. Złapałem równowagę i już całkiem dziarsko podszedłem do drzwi, uśmiechając się tak sobie. Otworzyłem drzwi i nie spodziewałem się tam Claytona.
- O.
- Ciszej - warknął dobitnie, patrząc na mnie... ale i spoglądając za mnie.
Odwróciłem się do Marry, która właśnie zasłaniała się kołdrą, bo pokazywała mi swój piercing w sutkach. Kurwa, źle to wyglądało.
- No tak. Przepraszam. Nie pomyślałem, że jest głośno. Będziemy ciszej, przepraszam - uśmiechnąłem się znów, co chyba złagodziło nerwy ochroniarza. Było mi autentycznie przykro, bo faktycznie nie pomyślałem...
Zamknąłem za nim drzwi i ściszyłem trochę muzykę. Marry zaczęła się śmiać.
- Dobrze, że Clay nie odzywa się za bardzo wszem i wobec, plotka poszłaby jak nic.
- Jaka plotka? - spojrzałem na nią unosząc brew. Upiłem trochę alkoholu, śmiejąc się z jej uroczej miny. - Wyglądasz słodko.
Spojrzała na mnie z alkoholem w ustach. Przełknęła pospiesznie.
- Wiesz jak to jest, ściany lubią plotkować. Jeśli masz jakieś w miarę pozytywne kontakty z kimś w domu, na pewno będą plotki, że się pierdolicie po kątach. Dlaczego, tego nie wie nikt. Ale już tak jest. Jana lubi je podsycać, trzeba to przyznać.
- Och, ta Jana - parsknąłem śmiechem, opierając się o wezgłowie łóżka. Siorbnąłem alkoholu, spoglądając na kobietę. Odgarnąłem jej rude włosy z policzka.
- Rudzi nie mają duszy.
- Weź, Seth - rzuciła we mnie poduszką, na żarty. I wtedy zaczęliśmy się bić poduszkami, odstawiając uprzednio szklanki z alkoholem.
I nie wiem jak to się stało, ale się pocałowaliśmy. I było to... miłe.

Pan Vincent - 2016-03-02, 02:12

- Cholera, Seth. - Marry zadrżała w ramionach blondyna, nie do końca nadążając za tym dokąd to wszystko zmierzało. Albo nadążając, ale nie chcąc tego rozumieć? Może to było właśnie to?
Nie, nie będzie teraz o tym myślała, to nie miało najmniejszego sensu. Teraz... Liczył się on. Ten niepozorny, piękny chłopak o buźce anioła i najdelikatniejszych dłoniach jakie w życiu na sobie czuła. Jego dotyk był łagodny, wzrok pełen zrozumienia dla piękna i uwielbienia dla samej kobiecości.
Kiedy ostatni raz coś takiego widziała? Czuła?
Wieki, wieki minęły odkąd CHCIAŁO jej się z kimś...
- Słuchaj, wiem, że to zabrzmi co najmniej absurdalnie. - Odezwała się w końcu, opróżniając do końca butelkę whiskacza. - Chcę żebyś się ze mną... - Urwała, odgarniając z twarzy nieposłuszne loki. - Chcę się z tobą kochać. - Dokończyła wreszcie, uśmiechając się dziwnie. - I zanim coś powiesz - dodała, unosząc przed twarzą wyciągnięte dłonie - to... To nic nie mów.
I pochyliła się by znów go pocałować. A potem znowu i znowu, jeszcze głębiej. Ułożyła się na nim, podciągając mu ten idiotyczny podkoszulek: jej ciepłe piersi zetknęły się z płaską klatką piersiową, pozbawioną mięśni i zarostu, a jednak męską. Przesunęła dłonią po jednym ze szczupłych boków i zamruczała cicho, kierując ją niżej i niżej, aż...
- Miałam nadzieję, że go tu znajdę. - Zażartowała, mocując się chwilę z gumką luźnych spodni.
I już po chwili naprawdę nie trzeba było niczego mówić.

Przeładować, cel - wystrzał. Przeładować, cel - wystrzał. Powtórzyć.
- Szefie.
- No? - Wychrypiał, dopijając smętną resztkę z niemalże litrowej butelki. Sam nie wiedział kiedy to wszystko wychlał, ale na szczęście czuł się już odrobinę lepiej, już tyle nie myślał.
Mógł się skupić na strzelaniu, na tym co kochał najbardziej.
- Wszystkie panie skończyły już robotę, można podliczać kasę.
- Potem. - Odpowiedział bełkotliwie, mrużąc oko żeby wymierzyć idealnie w...
- Rzuć butelką, Smith.
- Anderson, szefie.
- Powiedziałem ci, kurwa. Rzuć jebaną butelką. - Warknął, popychając go w muskularną pierś. - Podrzuć nią w górę, dobra? O ile się zakładasz, że...
Auf der Heide blüht ein kleines Blümelein und das heißt Erika - śpiewały dzieci, rozpychając się by stać w pierwszym rzędzie i być jak najwidoczniejszym dla rodziców -Heiß von hunderttausend kleinen Bienelein wird umschwärmt Erika!
-...nie Raterhand? Halo, chłopie! Popatrz na mnie. Co jest?
- No co jest? - Powtórzył nieprzytomnie, mrugając rozpaczliwie. - Co jest, Smith?
- Wywróciło pana jakoś tak. Proszę. - Podał mu chusteczkę, pomagając usiąść.
Doxell popatrzył tępo to na chusteczkę, to na mężczyznę, nie bardzo wiedząc co z nią zrobić.
- Krew panu cieknie z nosa. - Powiedział w końcu nieśmiało "Smit" i uśmiechnął się blado. - To pewnie od chlania. Chyba panu na dziś wystarczy, panie Raterhand.
- Ta. - Odparł niepewnie, dźwigając się ostrożnie z podłogi. W głowie huczało mu stado os, a nogi gięły się niezgrabnie, przywodząc na myśl ledwo narodzonego jelonka. - Zostaw. - Odgonił niecierpliwie "pomocną dłoń" goryla i podparł się ostrożnie, zgarniając w ostatnim momencie gnata. - Nie mów nikomu o tym co widziałeś, Smith.
Mężczyzna skinął pokornie głową i ruszył w ślad za nim, zachowując cały czas asekuracyjną odległość. Z tym Niemcem nigdy się nie wiedziało co zrobi.

Draco - 2016-03-02, 02:26

Obudziło mnie coś dziwnego. Kac. I to całkiem intensywny, trzeba przyznać. To znaczy - wyczuwalny. Dla kogoś, kto raczej niezbyt często raczył się alkoholem taka rewelacja była niespotykana. Chwilę też mi zajęło zrozumienie, dlaczego tak naprawdę ten nieprzyjemny stan powstał i za sprawą kogo.
Ale nawet gdybym nie pamiętał, to gdy podniosłem powieki - powaga sytuacji uderzyła we mnie absolutnie od razu. Nie byłem bowiem w łóżku sam, a z Marry. I nie żartuję sobie, naprawdę spała obok, wtulona w kołdrę. Nie byłoby jeszcze może nic dziwnego w tym, ale fakt, że leżała tu naga - no cóż.
- Podoba ci się coś, co widzisz? - usłyszałem kokieteryjny głos, gdy odrobinę zagapiłem się w pełne, odrobinę rozlewające się piersi. Były naturalne i dość obfite, nic dziwnego, że tak się zachowywały, ale trzeba przyznać, że Marry o nie dbała, bo wyglądały zjawiskowo.
Spojrzałem do góry, na jej twarz i zarumieniłem się odrobinę.
- Cóż, oczywiście, że tak. Jesteś piękną kobietą.
- Zastanawiające. Nigdy nie pomyślałabym, że możesz być dobry w łóżku. W sensie - podniosła się na łokciach, jeszcze bardziej eksponując swój nagi biust. - z mężczyzną na pewno. Ale nie z kobietą. Miłe rozczarowanie. Lubię takie.
Parsknąłem śmiechem, spoglądając na nią.
- Też jesteś niezła. Nic dziwnego, że to stare babsko tak bardzo sobie upodobało właśnie ciebie - puściłem do niej oczko, a ta zaśmiała się i skrzywiła jednocześnie na samo wspomnienie niezbyt atrakcyjnej klientki.
- Chętnie to powtórzę, a ty?
- Picie alkoholu? Średnio, nie przepadam za nim.
Rudowłosa szturchnęła mnie zaczepnie.
- Seks, Seth...
- Przecież wiem. Pewnie, że tak, Marry. Ale teraz, potrzebuję prysznica.
- Ja też. Możemy... razem? - spojrzała na mnie niepewnie.
Przytaknąłem. A co mi szkodzi?

Zeszliśmy na śniadanie w naprawdę dobrych humorach. Marry opowiadała o swojej klientce z wczorajszej nocy, a ja po prostu się z tego śmiałem. Higgins, czy jak jej tam było - to niezłe ziółko.
W kuchni spotkało nas już towarzystwo chyba większości domu.
- Cześć - przywitałem się z uśmiechem, to samo uczyniła Marry. Od razu poszliśmy do lodówki.

Pan Vincent - 2016-03-02, 02:42

Jana momentalnie urwała swoją opowieść (właśnie zabawiała codziennym sprawozdaniem z klienteli (co z tego, że w rzeczywistości jedyną osobą, z którą się pieprzyła był Doxell) swoje "koleżanki) i wlepiła w blondyna zniechęcone spojrzenie. Nie odezwała się jednak do niego, a do Marry, pozwalając by na jej śliczną buzię wpłynął jak najsłodszy uśmieszek.
- Dzień dobry, śpioszku! - Przywitała się z nią uroczo, chłopaka ignorując tak jakby nie stanowił nawet powietrza. - Marry, nie widziałam cię wczoraj w twoim pokoju a pukałam trzy razy! Paznokieć mi się złamał, a ty miałaś tę świetną odżywkę. Musiałam lecieć na dół do Claytona żeby kupił i nową i wiesz co on mi powiedział?
Ruda wymieniła z Sethem porozumiewawcze spojrzenia i uśmiechnęła się do dziewczyny w ten sam sposób, nalewając sobie do kubka mocnej kawy.
- Wiesz jak to jest, Jannie. - Odparła słodko, wzruszając ramionami. - Kiedy w domu pojawia się nowa piękność, to chce się przebywać w jej towarzystwie. Tym bardziej, że mój nowy przyjaciel ma też trochę w głowie. Wiesz, dzisiejszym kurwom trochę tego brakuje. - Puściła oczko, odwracając się do niej plecami.
Jana wstrzymała oddech i spojrzała na plecy dziewczyny z obrzydzeniem godnym Oscara.
- Mama powtarzała mi wiecznie żeby nie tykać gówna bo śmierdzi. Chodźcie, dziewczyny.
Obróciła się na pięcie i opuściła kuchnię z ostentacyjnie uniesionym środkowym palcem.
Zaległa martwa cisza, przerywana tylko odgłosami przygotowywanego jedzenia.
- No dobra, to jak ona się niby masturbuje? - Nie wytrzymała Marry, uwieszając się ze śmiechu na ramieniu blondyna. - Nie tykaj gówna bo śmierdzi, Jana.

Draco - 2016-03-02, 02:58

Zachowanie Jany było bardzo dziwne. W sensie, wcześniej była w stosunku do mnie chłodna, to prawda, ale nie agresywna lub wręcz wroga. A teraz tak to się właśnie przedstawiało i trochę ten fakt mnie przerażał, niepokoił.
Wymiana zdań nie należała do przyjemnych, tym bardziej, że właśnie Marry mogła mnie mocno wkopać. Ewidentnie większość lgnęła do Jany tak po prostu, a pamiętałem słowa Doxella, abym uważał na tę sukę, bo może namieszać.
- Hej, nie musiałaś tak do niej mówić, Marry - mruknąłem, robiąc sobie sałatkę.
- Jak?
- No wiesz jak. Wkopałaś mnie, nie chciałbym, żeby mnie nie lubiła, wolę nie robić sobie wrogów.
Marry spojrzała na mnie z pobłażaniem.
- Na to już za późno. Jest na ciebie cięta z powodu tego drobnego wolnego, które sobie zafundowałeś.
- Nie prosiłem o nie, Doxell dał mi ten dzień sam z siebie.
- O kurwa, nie mów jej tego. Dostanie pierdolca. Chociaż w sumie nie wiem co gorsze, fakt, że dał wolne sam z siebie, czy to, że spełnił twoją ewentualną prośbę.
- Jak to?
- To Jana. Mianowała się niewątpliwą liderką, trochę mnie z tego wykopując. Nie zależy mi na tym. Ale każdy wie, że jest też pupilką Doxella. Co chce, on jej daje, to jest logiczne tu tak, jak dwa razy dwa równa się cztery. Niepisana zasada. Sam fakt, że ktoś dostał nawet najmniejszą ulgę traktowany jest przez nią jak coś absolutnie niedopuszczalnego. Chcesz tosty?
- Tak, zrób mi. Z szynką z kurczaka i pomidorem. Ale powiedz mi, przecież to nie była żadna ulga. Podpisywałem umowę o pracę, mam prawo do opieki zdrowotnej i jest to zupełnie normalna rzecz.
- Oczywiście, że tak. Ale jednak nie zdarzyło się, żeby nowy nabytek od razu miał kontuzję.
- A nowy nabytek musiał uprawiać seks z fanem niekontrolowanego bdsm?
- No nie.
- Właśnie - uśmiechnąłem się lekko, doprawiając sałatkę. - Zrobiłem jej trochę więcej, chcesz, to się częstuj.
Wieczorem Doxell zwlókł się z swojego pięterka i przywitał się z wszystkimi. Dziś nie miałem już wolnego, więc nie pozostało mi nic innego, jak czekać na wytyczne odnośnie klientów.

Pan Vincent - 2016-03-06, 02:15

Tego dnia miał poważy problem by podnieść się z łóżka, ale na szczęście jego troskliwi pracownicy uraczyli go tacą z najlepszym śniadaniem na świecie - wkrótce był, więc gotów do dalszych działań.
- Lista pieprzycieli, Johnes. - Zamrugał gwałtownie, czując jak ciśnienie niemalże rozpierdala zaspane serce i umysł. - Uuuuch, mocne to cholerstwo. Chyba troszkę przesadziłem jak na poranek.
- Davidson, panie Raterhand. - Poprawił go barczysty ochroniarz. - Oto pańska lista.
- Którą mamy godzinę? - Zapytał, zapinając ostrożnie guziki koszuli. Włosy zaczesał do tyłu, pozostawił na policzkach cień zarostu... W cholernym garniaku od Armaniego prezentował się jak prawdziwy biznesmen, tak więc jego plany na wieczór były jak najbardziej aktualne.
- Dobrze, panienki. Dzisiaj szybko, bo mam do zrobienia parę rzeczy. - Mruknął, nie patrząc nawet w kierunku pracownic. I pracownika. - Zaczniemy od...
- Doxie? - Jana przerwała mu, uśmiechając się słodko. Zerknął na nią, ewidentnie nie w humorze, zawieszając długi palec nad nazwiskiem rudej Marry.
- No? - Spytał mało inteligentnie, przenosząc spojrzenie na ścienny zegar. Kurwa, musiał się śpieszyć. To, co wydawało mu się porankiem było kurewską dwudziestą pierwszą.
- Mogłabym dzisiaj wziąć sobie wolne? - Podeszła do niego wolno, oplatając go drobną rączka w pasie. - Źle się czuję.
- Brałaś wolne wczoraj. - Odparł, kręcąc głową. - Umawialiśmy się na coś.
- Ale ja naprawdę źle się czuję! - Wykrzyknęła, czerwieniąc się ze złości.
- Mogłabyś zamknąć mordę i dać nam się dowiedzieć jak przebiega kolej? - Warknęła Zoe, patrząc na dziewczynę z wyraźnym wstrętem. Doxell drgnął i już chciał się odezwać, kiedy Jana go wyprzedziła:
- Nie wpierdalaj się w nieswoje sprawy, gruba dupo. To o czym rozmawiam z szefem to moja i jego sprawa, prawda? - Spojrzała na niego dla pewności, a on westchnął ciężko, krzywiąc się wyraźnie.
- Tylko dzisiaj, kotku. Jutro widzę cię w pełnej gotowości. Co do reszty. Marry, tobie przypada twoja ulubiona pani, niestety poprosiła o dokładkę. Chyba jej ciebie mało. Zoe, ty otrzymujesz czterech panów, dwóch pojedynczo i jedna para. Seth dostaje dwóch gości i jedną kobietę, wszyscy oddzielnie. Zaczynasz od pokoju na parterze, jedynie klientka może wybrać gdzie chce się pieprzyć, reszta ma ten sam pokój. Jak skończysz z pierwszym to zawołaj Claytona żeby tam ogarnął, będziesz miał coś koło czterdziestu minut przerwy na ogarnięcie. Dalej: Jude ma...

Draco - 2016-03-06, 02:45

Zero specyficznych preferencji. Jak dobrze było to słyszeć, a może raczej - nie słyszeć. Pozostało mi cieszyć się, bo cóż innego. Mina Marry jednak świadczyła jasno o niezadowoleniu. Podeszła zresztą do mnie, wzdychając ciężko już "na dzień dobry".
- Ta kobieta mnie wykończy - westchnęła z cierpiącą miną.
- No wiesz, mam dziś trójkę. To dopiero będzie wykończenie - parsknąłem śmiechem. Nie było czasu na większe pogawędki, bowiem zostało bardzo niewiele czasu.
Poszedłem więc do wskazanego wcześniej pokoju. Na dzień dobry miało być dwóch mężczyzn, pojedynczo każdy z nich. A później kobieta.
Pierwszy klient nie rozczarował mnie pod względem wizualnym. Nie przedstawił mi się, ale też nie potrzebowałem tego. Wyglądał zupełnie przeciętnie, nie był bardzo szczupły, ale gruby też nie. Zwykła twarz. Ot, szary człowiek z ulicy, nic wielkiego.
Z początku preferował poderwać mnie, co wychodziło mu bardzo słabo. Ale oczywiście uśmiechałem się, szczebiotałem niby oczarowany, rozbawiony suchymi żartami.
- Jesteś taki piękny, och taki piękny... Będę cię pieprzył, pieprzył tak bardzo, że fiut wyjdzie ci gardłem.
Oho, ktoś tu się naoglądał za dużo hentai, jak widzę. W porządku.
- Nie mogę się doczekać, daj mi go już - poprosiłem niby zaaferowany, odpinając jego spodnie.
W porządku, był czysty. Główna zasada została spełniona, fantastycznie. Uśmiechnąłem się, biorąc jego fiuta w usta. Spokojnie i fachowo, najpierw przejechałem języczkiem kilka razy tylko po samym czubeczku, spoglądając mu w oczy z pozycji bardzo służalczej. Wydawało mi się jednak, że jest on bardzo spięty, chciałem więc mu w tym pomóc, tak po prostu.
Uśmiechnąłem się lekko, gdy zajęczał w momencie, w którym objąłem ten czubek ustami i zacząłem ssać, z początku lekko, ale z każdą chwilą było mocniej. A później wziąłem też całego fiuta do ust. I pozwoliłem mu na to, aby jebał mnie w usta. Chaotycznie, szybko, mocno, dławiłem się nim, ale to nic.
Pierdolił mnie dalej.

Pan Vincent - 2016-03-06, 23:58

- Wszystko w porządku, panie Roberts? - Clayton uniósł brwi i podszedł do klienta, pomagając mu założyć płaszcz. - Podobał się panu pobyt w naszej placówce? - Dopytywał zgodnie z zaleceniami, próbując wyczytać odpowiedź z pospolitej twarzy mężczyzny.
- Jak najbardziej. - Roberts skinął oszczędnie głową i uśmiechnął się sztucznie. - Chciałbym jeszcze kiedyś spotkać się z tą suką.
- W porządku, panie Roberts. - Ochroniarz przytaknął, odprowadzając gościa do wyjścia. Jeśli miał być szczery, to naprawdę nie znosił wszystkich bufonów, którzy mówili o pracownikach burdelu z taką pogardą. W jakiś sposób traktował ich jak swoją rodzinę i robiło mu się po prostu... Dziwnie kiedy ktoś ich tak nazywał.
- Dobranoc. - Rzucił w kierunku zamykających się drzwi i poczłapał w stronę pokoju, z którego dopiero co wyszedł klient.
Nie patrzył w kierunku, gdzie mógł zostać tego nowego, nie szukał z nim rozmowy. Z jakiegoś powodu czuł się skrępowany, że właśnie sprzątał i odświeżał miejsce gdzie właśnie pieprzyło się dwóch mężczyzn. Nie żeby był wyjątkowo "anty", po prostu... Tu nigdy tego nie było, wszystko było takie nowe.
- Gotowe. - Burknął pośpiesznie, opuszczając pomieszczenie w prędkim tempie. Kolejny klient miał się pojawić zaledwie za pięć minut, a niewłaściwym byłoby pokazywanie mu się w miejscu, gdzie... "wszystko" miało się zdarzyć. To nie jego sobie wynajął, tylko tego nowego. Nie było to z resztą wcale takie dziwne - Clayton nie należał do ludzi, którzy grzeszyliby urodą i bardzo to na każdym kroku odczuwał.
- Dobry wieczór. - Powitał klienta, ledwie powstrzymując się od zmarszczenia brwi. Czyżby ten człowiek nie był zbyt... Młody na takie zabawy?
Niezbyt wysoki, szczupły blondas ukłonił mu się szarmancko i spytał ruchem głowy gdzie powinien się udać. Pomyślałby kto, że takie bogate szczeniaki nie umiały nawet odpowiedziec na głupie przywitanie.
- To tutaj. - Poinformował go sucho, tym razem krzywiąc się otwarcie. - Zyzcę mile spędzonego czasu. - Dodał, kierując spojrzenie w ekran laptopa.
Wtedy przed jego nos powędrowała wizytówka. Co dziwne, była to wizytówka pizzeri.
- To jakiś cholerny żart? - Warknął, podnosząc się z krzesła. Blondas pokręcił głową i tknął wizytówkę w jakimś miejscu.
Clayton odczytał nabazgrane tam słowa i natychmiast pokiwał potulnie głową.
- Przepraszam. - Dodał, czerwieniąc się wyraźnie.
Drzwi zamknęły się bezszelestnie, pochłaniając wątłe ciało młodzieńca. Clayton westchnął i jeszcze raz zmarszczył brwi.
Od kiedy to niemowy chodziły do burdelu?

Draco - 2016-03-07, 00:26

Nie spodziewałem się takiego rodzaju klienta. Pierwszy był raczej prostolinijny i dosyć prostacki, wystarczyło tak naprawdę dać się pieprzyć w usta i było w porządku, dać się pieprzyć i pozwolić mu czuć władzę, a wówczas był on zadowolony. Nic trudnego, ani wyjątkowego.
Ten tutaj wyglądał też dość groteskowo. W sensie. Trochę jak ja. Nie spodziewałem się kogoś takiego w moich progach. Uśmiechnąłem się lekko do chłopaka.
- Dzień dobry.
Nie odpowiedział mi, tylko skinął mi głową.
- Masz ochotę się napić?
Pokój był już wywietrzony i posprzątany, w końcu nie było duszno. Blondyn nie odpowiedział mi słowami, tylko przytaknął. Było to dosyć dziwne, na ogół klienci chcieli rozmawiać.
Zmarszczyłem na chwilę brwi w zastanowieniu.
- Na co masz ochotę?
Wówczas młody mężczyzna podszedł do stolika nocnego, na którym leżał notes i długopis (zamówienie klienta) i wziął przedmioty w swoje dłonie. Szybko napisał kilka słów, a gdy je przeczytałem - zostałem zaskoczony i to dosyć znacząco.
"Jestem niemową. Jestem Jack."
Uniosłem brew po raz kolejny, ewidentnie nieco speszony.
- Przepraszam, nie wiedziałem. Seth, miło mi.
W odpowiedzi zobaczyłem naprawdę ładny uśmiech. To będzie, niewątpliwie, interesująca noc.

Pan Vincent - 2016-03-09, 01:36

Jack pokiwał głową i uśmiechnął się, absolutnie niezrażony. Rozejrzał się pobieżnie po pomieszczeniu, wyszukując ciekawych miejsc, w których będzie mógł przećwiczyć z pięknym kolegą równie ciekawe pozycje.
Chciałbym żebyś mnie przeleciał. I żebyś mówił do mnie jak do kobiety.
Napisał, zupełnie nieskrępowany.
A potem pociągnął go delikatnie za dłoń i posadził na wezgłowiu łóżka, stając przed nim w niewielkim oddaleniu. Muzyka już wcześniej sączyła się ukradkowo z głośników, więc zaczął się po prostu rytmicznie i począł pozbywać się poszczególnych części garderoby. Najpierw poodpinał guziki koszuli, jeden po drugim - powoli, zmysłowo. Nie ściągał jej jednak z siebie, pozostawiał ją na swoich ramionach, pieścił skórę jej drogim, jedwabistym materiałem.
Potem przyszła pora na spodnie. Ściągnął je z niebywałą gracją, lekko i zgrabnie, jakby ważył tyle co piórko.
Po chwili stał przed nim niemalże nagi - jedyną częścią garderoby pozostawała koszula. Zachęcił go gestem zgięcia palców do podejścia a potem do zerwania z siebie materiału. I wtedy oczom Setha ukazały się malutkie ale niezaprzeczalnie kobiece piersi. Na jego miny Jack uśmiechnął się figlarnie i puścił mu oczko.
- Zaczynaj. - Wypowiedział (oczywiście) bezgłośnie i objął go za szyję, przesuwając drobną dłonią po jego gładkim policzku.

Draco - 2016-03-09, 02:13

Niezaprzeczalnie było coraz dziwniej. Ale nie w ten negatywny sposób, raczej. Po prostu dziwny. Ale klient nasz pan, wobec czego gdy Jack był już nagi (prawie) i pozostała tylko koszula, zostałem trochę zmuszony do tego, aby ją zdjąć i odkryć coś dziwnego.
A więc wyglądało na to, że prawdopodobnie nie do końca był mężczyzną, przynajmniej psychicznie. W porządku.
Chociaż cała otoczka była dla mnie nieco dziwna i niepokojąca, nie sprawiało to dla mnie większego zdziwienia. Bądźmy szczerzy, to tylko kolejny klient.
Fiut i piersi, niezłe połączenie.
- W porządku, ślicznotko - uśmiechnąłem się subtelnie, popychając go na łóżko.
Rozsiadłem się pomiędzy jego rozchylonymi nogami, bardzo szczupłymi i ogolonymi co do pieprzonego włoska. Chyba mu się podobało.
A więc sięgnąłem ustami do jego warg. Wciągnąłem go w namiętny pocałunek, który zdecydowanie pobudzał. Miał to zrobić. Kąsanie ust, ssanie języka, poczucie absolutnego bycia zdominowanym - to główne odczucia, jakie Jack mógł mieć. I najwidoczniej bardzo mu one pasowały, bo nie trzeba było wiele, abym poczuł ocierającą się główkę podniesionego już fiuta, stojącego niemalże na baczność, na swoim brzuchu.
Byliśmy tak blisko siebie, że nie trudno było go poczuć. Przesunąłem dłońmi po jego ciele, zatrzymując się na jego piersiach. Naprawdę były jak piersi kobiety, jędrne i przyjemne w trzymaniu. Wrażliwe, biorąc pod uwagę nagłe wierzgnięcie się i wygięcie ciała pode mną.
Porzuciłem więc usta i zsunąłem się na szyję, kolejna wrażliwa strefa, bo znów się wygiął i zacisnął palce na moich ramionach. Był napięty jak struna od wyginania się, gdy tylko moje zaczerwienione już, pełne usta zajęły się sutkami. Ciekawe.

Pan Vincent - 2016-03-09, 02:29

Jack odchylił głowę i pozwolił by przystojniaczek zaczął bawić się skórą jego szyi. Cholera, jaki on był drapieżny, pewny siebie i nieskrępowany - to właśnie kogoś takiego było mu potrzeba na ten smutny wieczór.
Chociaż jeden pozytywny akcent. Jeden ale za to jaki...
- Wspaniały. - Wyjęczał (a przynajmniej wyjęczałby to gdyby mógł) i objął go jednym ze szczupłych ud w pasie. Przycisnął do siebie nieśmiało jego rozgrzane ciało i zadrżał wyraźnie, czując najcudowniejsze pieszczoty na piersiach. Dopiero niedawno się zagoiły (cudeńka zapewnił mu jeden z najbardziej prestiżowych chirurgów USA) i były jeszcze mocniej wyczulone na pieszczoty niż powinny być. Ale to dobrze, bardzo dobrze, dzięki temu mogli się ze sobą dobrze zabawić.
Ciekawe jak miał na imię? Może Michael, albo Tom? Pasowałby do Toma - pięknego ale silnego, z łobuzerskim uśmieszkiem i oczami wydłubanymi z buźki jakiegoś anioła.
Oblizał spierzchnięte wargi i poruszył biodrami tak by sztywny członek otarł się wymownie o twardy brzuch.
O, tak. Bierz mnie, patrz na mnie i pożeraj mnie. Jestem twoja.
Zachłysnął się powietrzem, czując dotyk na kolejnym z wrażliwych miejsc, tym razem tym definitywnie męskim. Od zawsze czuł w sobie obie płci, uzupełniały się w nim i przelewały, tworząc tym samym kogoś wyjątkowego, kogoś niepowtarzalnego. Zero, osobę bez płci, osobowość posiadającą wszystko i nic zarazem.
Wplótł w długie włosy swoje szczupłe i smukłe paluszki, przesuwając nimi pomiędzy jedwabistymi pasmami. Jego biodra pracowały teraz niemalże samoistnie, wykonując ruchy utkwione pomiędzy tym jakby pieprzył a jakby był pieprzony. I tak się właśnie czuł. Z jednej strony posuwał jego bladą dłonią, z drugiej to chłopak sprawował nad wszystkim kontrolę.
Dyszał ciężko, starając się nie stracić nad sobą panowania - już w tej chwili niemal odpływał a czekało ich jeszcze sporo dobrej zabawy, prawda?
Nieco zniecierpliwiony uniósł się wyżej, nakierowując tym samym palce chłopaka na swoją dziurkę. W między czasie sięgał do jego bielizny, chcąc wyciągnąć na wierzch to, czym miał być pieprzony.
Oczy błyszczały mu od zniecierpliwienia a język bezustannie zwilżał wargi. Tak bardzo juz go chciał, to był wręcz niezdrowe. Czuł się tak jakby nie pieprzył się teraz z dziwką a z kimś o wiele lepszym, bliższym.
To było cudowne uczucie, absolutnie warte swojej ceny.

Draco - 2016-03-09, 03:45

Wielu z pozoru było niezadowolonych z wielkości mojej pały. Dlatego też częściej zdarzali się klienci, którzy byliby skłonni mnie pieprzyć (nawet kobiety), aniżeli tacy, którzy pozwalaliby mi na pieprzenie. Ale kto się skusił i nie przestraszył raczej przeciętnej, europejskiej wielkości fiuta ten z pewnością był usatysfakcjonowany tym, co potrafiłem finalnie tym moim niezbyt dużym sprzętem zrobić. A raczej nikt nie był niezadowolony, ot, taki plus.
Ale mój towarzysz nie zwrócił uwagi na wielkość, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie. Oczy zabłyszczały mu jakoś bardziej i język oblizał usta na jego widok, nawet jeśli nie stał jakoś bardzo i byłem ledwie pobudzony.
Ot, nie płacono mi, abym to ja był podniecony, to z pewnością. Odnalazłem na szafce nawilżacz, którego wylałem sobie trochę na palce. Roztarłem go w nich i przesunąłem opuszką po wejściu, uśmiechnąłem się lekko.
- Jesteś ciasna, lubię to.
I pomimo tego, że dłoń pracowała mi przy tyłeczku, dotykając to miejsce, a sekundę później wsuwałem też już palec do środka, rozciągając go... To nie tylko stąd mogła płynąć przyjemność.
Przesuwałem językiem po jego fiucie, wymuskanym jak sama cholera. Był obrzezany, ku mojemu zdziwieniu, ale nie stanowiło to dla mnie problemu. Przesunąłem językiem po czubeczku fiuta, by wziąć go za chwilę niemalże całego do ust, do gardła.
I znów szarpnięcie się, po raz kolejny wierzgnięcie. Pieprzyłem go palcem.

Pan Vincent - 2016-03-09, 03:59

Z początku miał wrażenie, że Seth (wreszcie przypomniał sobie jego imię) należał do tego rodzaju mężczyzn, którzy jeśli już mieli się do kogoś zabierać, robili to delikatnie, powoli z dziwną niepewnością i dystansem. Tymczasem był on taki... No, naprawdę, jakby robił to już milion razy. A może robił? Przecież był dziwką, to oznaczało, że Jack nie był pierwszą osobą, która sobie zażyczyła aby go wypieprzyć, prawda?
Nadział się dzielnie na długi palec, nieświadomie zagłębiając fiuta o parę centymetrów więcej, wprost w ciepłą jaskinię jego ust.
Och, kurwa - chciał już w sobie poczuć jego kutasa. Może nie był największy, ale twardy i gorący już na pewno, a to właśnie tego mu trzeba było. Ciepła i twardości, po same gardło.
Przesunął jedną z drobnych dłoni po boku blondyna, pogładził niemal pieszczotliwie delikatnie odstające szczeble żeber. Ach, miał on ciało, niby smukłe, niby lekko umięśnione, po prostu idealne. I ta twarz, taka piękna, posągowa!
Podciągnął bezwstydnie uda i nadział się głębiej na palec, ujeżdżając go w prędkim i dość wymagającym tempie. Uwielbiał to jak się w niego zagłębiał, jak podrażniał ścianki, jak się rozpychał, dając mu przedsmak tego co będzie go czekało z pulsującą pałą...
Złapał go nagle za podbródek i pokiwał głową, dając znać, że był gotów i bardzo go już, kurwa, potrzebował. Chciał się nim zapełnić, chciał być już przez niego jebany, tak żeby nosiło tym łóżkiem w jedną i drugą.
Przewrócił się na brzuch i wypiął zgrabnie tyłeczek (który stanowił jedną z najładniejszych części jego ciała), szykując się na to co miało nastąpić.
Zakręcił nim niecierpliwie i wpił palce w prześcieradła, spoglądając na niego przez ramię. Oczy błyszczały mu niezdrowo a pełne wargi nosiły ślady ugryzień, były mocno zaczerwienione.
- Bierz mnie. - Poruszył wargami, uśmiechając się krzywo.

Draco - 2016-03-09, 21:35

Jack dochodził cicho, długo. Mało mu było jednego jebanka. W zasadzie wypróbował mnie chyba na każdej płaszczyźnie, która była w pokoju. Po wszystkim, a trwało to jakoś ponad dwie godziny, czułem się naprawdę zmęczony. Nawet bardzo zmęczony. A to dalej nie był koniec mojej pracy dzisiejszej nocy i było wszystko w porządku, dopóki nie przybiegła Marry.
- Hej, ja tylko na chwilę. Dowiedziałam się o takiej pewnej rzeczy i chyba nie będziesz za bardzo szczęśliwy.
- Hm? Mów szybko, bo za dwadzieścia minut mam klientkę - mruknąłem, pijąc kawę w kuchni.
Skoro miałem chwilę, postanowiłem postawić się trochę na nogi, bo inaczej będzie ciężko. Jeszcze jedna i mogę iść spać, marzyłem już o spokoju i łóżku.
- Cóż, bo widzisz, kojarzysz tę moją klientkę, Higgins?
- Mmm, ta, o której ostatnio mówiliśmy? No tak, co z nią?
- Ma przyjaciółkę, Charlotte. Nasłuchałam się o niej co nie miara. W każdym razie chyba przypadkiem cię poleciłam i ta twoja następna klientka, to właśnie ona... Nie wiem jak wygląda, ale słuchaj, jak coś, to bardzo cię przepraszam.
Zamurowało mnie i na chwilę zamilkłem. Spojrzałem na rudowłosą i uniosłem brew ku górze, bardzo znacząco.
- Jak to mnie poleciłaś?
- A no wiesz, jakoś tak wyszło, muszę lecieć, papa!
- Marry! - krzyknąłem za koleżanką, ale znikła już w korytarzu, który prowadził do naszych prywatnych pokojów.
Coś czuję, że będzie źle. Oskalpuję tę rudą... Jezu...
Charlotte nie była zbyt urodziwa i wszystko było jasne - wiadomo, dlaczego stała się klientką burdelu. Jednakowoż okazała się lepsza, niż się spodziewałem. Była czysta, zadbana i całkiem sympatyczna. Jej żarty naprawdę mnie bawiły, co raczej się nie zdarza zbyt często.
- Zastanawia mnie, jak to jest, że jesteś taki... Ludzki. Nie wiem, czy wiesz o czym mówię. - Kobieta uśmiechnęła się lekko, spoglądając na mnie z wyczekiwaniem. Niekiedy brzmiała protekcjonalnie, ale i tak wywarła na mnie całkiem pozytywne wrażenie.
- Chyba nie.
- Dziwki są bez emocji. Dają ci się jebać, dają być jebane, ale nie ma w tym głębi. Są jak kukły. Jęczą na zawołanie, pieprzą na zawołanie. Z tobą... Mam wrażenie, jakbyś był naprawdę mój. Na ulotną chwilę, oczywiście. Ale jesteś wart swojej ceny.
I chyba mogłem uznać to za komplement.
Dzień mojej pracy był zakończony. Mogłem pójść spać, w końcu.

Pan Vincent - 2017-01-11, 22:27

- Jak już wspominałem - usta Doxella wykrzywiły się w mrocznym uśmiechu, kiedy zagarniał po kolei wszystkie żetony, pozwalając by wylądowały one miękko w bawełnianym worku - interesy z wami, to prwadziwa przyjemność.
- Oszukiwałeś - poskarżyła się Jean, posyłając mu rozeźlone spojrzenie. - To niesprawiedliwe.
- Dopóki mnie na tym nie złapałaś, są to tylko puste słowa. - Odparł równie złoźliwie, sięgając po kieliszek z szampanem. Upił łyka i wypluł wszystko pod nogi, krzywiąc się paskudnie.
- Co to za gówno? - Otarł usta wierzchem rękawa marynarki i wstał od stołu, kierując spojrzenie do jednego ze swych goryli - zbieramy się, Johnson.
- Davidson, sir. Wóz już czeka.
- Miło was było zobaczyć - pożegnał się niedbale ze zgromadzonymi przy stole kompanami i nie zwracając uwagi na ich ponure miny, pomachał im wesoło.
Ten wieczór był dla niego owocny jak nigdy dotąd. Ojebać tych idiotów na dwa miliony, cholera jasna, był pieprzonym geniuszem!
- Doxell Geniusz Raterhand! - Wykrzyknął, gramoląc się na tył limuzyny. - Jak to brzmi, Johnson?
- Da... Genialnie, panie Ratergand.

- Skończyłyście już zmianę? - Zapytał, rozsiadając sie na kanapie w salonie. Sięgnął po kontroler i odpalił sobie play station, odpinając parę górnych guzików koszuli.
Zoe uśmiechnęła się do niego z sympatią i rozczuleniem. Usiadła obok i wciągnęła sobie jego głowę na kolana, co potraktował cichym pomrukiem aprobaty.
Doxell uwielbiał być głaskany po włosach.
- Skończyłyśmy. A tobie jak minął dzień, szefie?
- Zajebiście. Jestem geniuszem. - Poinformował ją spokojnie, wpatrując się z uwaga w ogromny telewizor, na którym śmigały kształty roztrzaskiwanych przez niego sylwetek wrogów.
- No, proszę. To świetnie. - Odpowiedziała, nieco zbita z tropu. - Żadna w nas w to nie wątpi. My sobie trochę śpiewałyśmy po pracy, zrobiłam parę drinków. Chciałyśmy zaprosić Setha, ale on akurat robił do późna. Seth jest cholernie fajny. - Podpuściła go, upewniając się, że Janna schodziła już po schodach i słyszała ich rozmowę.
- No pewnie - usłyszała i uśmiechnęła się wrednie. - Dobra z niego dupa, a i charakter ma fajny. Nawet z nim sobie pogadałem parę razy, wiesz.
Kiwnęła głową, udając zainteresowanie.
- Ma piękne włosy. Chyba najładniejsze z całego naszego orszaku, prawda?
- W sumie ciężko mi...
- O czym rozmawiacie? - Usłyszała wściekły syk tuż przy uchu, jej uśmiech poszerzył się jeszcze.
- Nie o czym, tylko o kim - powiedziała, puszczając jej oczko. - Szef właśnie mówił, że Seth jest śliczny. Przyznałam mu rację, bo wiesz. To prawda. Do tego jest miły i nikt nie uważa go za pustą zdzirę, która leci tylko na pieniądze szefa. Nie wiem czy wiedziałaś, ale niektóre z nas mają jednak takie opinie wśród koleżanek.
- Ty głupia kurwo - Janna chwyciła ją za włosy i ku zaskoczeniu wszystkich zebranych, wymierzyła jej siarczysty policzek.
- Hej, kotku, co ty wyprawiasz - Doxell dopiero teraz przeniósł spojrzenie z ekranu i zmarszczył gniewnie brwi - to nie ty opłacasz jej buźkę. Jakie tu panują zasady? Pytam się ciebie!
- Przepraszam, szefie - Janna wykrzywiła się płaczliwie, symulując smutek. - Po prostu ta głupia zdzira sugerowała mi rzeczy, które sa niepra...
- No i co mnie to obchodzi? - Doxell odrzucił kontroler, czując się naprawdę wkurzonym. - Powiedz mi, co mnie to, kurwa, ma obchodzić? Przepraszaj ją, w tej chwili!
Zapadła martwa cisza. Był to bowiem pierwszy raz, kiedy Doxell podniósł głos na Jannę, i to w obecności innych ludzi.

Draco - 2017-01-11, 23:28

Miałem już nie schodzić na dół. Byłem naprawdę zmęczony i oczy kleiły mi się, czułem to wyraźnie. Ale okazało się, że cały sok, który miałem w pokoju się skończył, a miałem dziwny nawyk, który sprawiał, że musiałem mieć co pić w środku nocy. Inaczej nie mogłem zasnąć. Wobec czego zmuszony byłem do pójścia do kuchni, aby uzupełnić ten przykry brak. Miałem nadzieję, że nie natrafię na kogoś po drodze, bo jakoś nie byłem w nastroju na uprzejmości, czy nawet uśmiech.
Niestety, salon był pełen i mój misterny plan prześliźnięcia się do kuchni też się nie powiódł. Nie chciałem zwracać na siebie uwagi, ale Zoe przywitała się ze mną radośnie, chyba trochę... Dziwne. Jej twarz wyglądała trochę dziwnie, jakby była złośliwa.
- Cześć Seth!
Spojrzenie Janny z pewnością zabiłoby mnie, gdyby było to możliwe. Zacisnęła szczęki, widać to było wyraźnie. Jej palce zacisnęły się w pięści i ruszyła w moim kierunku.
- Ty! Ty mały, skończony frajerze, co ty sobie myślisz?! Że zabierzesz mi piedestał? To ja tutaj... - syczała, rozjuszona, zbliżając się coraz bardziej.
Uniosłem brew ku górze, trochę nie rozumiejąc o co chodzi, co się dzieje. Skąd te mocne słowa?
- Janna, zapędzasz się. Janna! - Dziewczyna o imieniu Amanda złapała koleżankę za ramię.
Ciągle siedziała z rudowłosą, była jej najlepszą koleżanką. Może nawet jedyną prawdziwą.
Spojrzenia skupiły się na mnie, krępując, szczególnie, że większość z nich była wroga lub rozbawiona czymś.
- A mogę wiedzieć z jakiego powodu kapiesz na mnie swoim jadem? Bo trochę chyba nie rozumiem sytuacji. Nic ci nie zrobiłem, nawet z tobą nie gadam.

Pan Vincent - 2017-01-19, 08:19

Janna nie przeprosiła ani Zoe, ani Setha, ani Doxella.
Zamiast tego, gdy sytuacja zrobiła się naprawdę gorąca, dziewczyna opuściła salon ze środkowym palcem, uniesionym wymownie w górę i udała się prosto do swojej sypialni, gdzie przepłakała niemalże całą noc, ale nikt nie mógł o tym wiedzieć, bo tym razem nie wpuściła do siebie nikogo. Nawet Kate, a ta, jako jej najlepsza przyjaciółka, spędzała z nią niemalże każą chwilę, którą nie zajmowali jej napaleni klienci.
Życie w burdelu, kiedy było się jego pracownikiem, nie należało do prostych. Większość osób mówiła tylko "popatrz jak one mieszkają, jakby były cholernymi księżniczkami, nie kurwami", pokazując swoimi wścibskimi paluchami piękne marmurowe schody i czwartą z kolei limuzynę, zaparkowaną na podjeździe.
Ludziom w ogóle często wydawało się, że bycie kurwą było łatwe. To tylko wypięcie dupy, nic więcej - jakiś koleś cię posuwa, a potem jeszcze daje ci za to kasę. Co w tym mogło być trudnego?
Doxell wiedział ile stresu i bólu zadaje jego kurwom taka jedna, czy dwie godziny "wypinania dupy".mimo, że sam nigdy nie był zmuszony do tego samego.
Wiedział, bo w gruncie rzeczy był cholernie dobrym obserwatorem i często widział o wiele więcej, niż jego kurwom w ogóle przychodziło do głowy.
Widział, jak Zoe wraca ze swojej zmiany - sztywno, ze sztucznym uśmiechem i drobnymi palcami zaciśniętymi wokół paska torebki. Widział jak bardzo była obolała, pokonana, jak miała dość swojego życia i pracy, ale przede wszystkim tych fiutów, które nieustannie zagłębiały się w jej tyłku, tych wszystkich palantów, którzy na nią pluli, którzy ją wyzywali i posuwali swoimi zabawkami, żeby sprawić tym sobie radość.
Widział, jak Janna chowała się w kącie, by napisać swojej mamie sms-a, o jej cudownej pracy menadżerki w dziale marketingowym nieistniejącej firmy giełdowej. Widział łzy czające się w kącikach oczu, widział drżące wargi, wciąż uparcie wygięte w uśmiech.
Widział Setha, ślęczącego nad książkami, przemykającego po cichu przez koryatrze, byle nie patrzeć, byle nie rozmawiać, byle nie myśleć.
Czy kiedykolwiek któryś z tych ludzi, którzy powiedzieli sobie "to takie łatwe" myśleli o bólu, o łzach, o upokorzeniu?
Nie, Doxell był pewien, że nie.
Ale on myślał o tym codziennie, tak samo jak jego kurwy. I chociaż żadne z nich, nigdy sobie tego nie powiedziało, to w jakiś sposób ta głupia świadomość, że tu każdy znał cenę bycia dziwką, i to nie tę, podyktowaną w dollarach, ta właśnie świadomość dawała im trochę otuchy i pozwalała przespać kolejny dzień, przepracować kolejną noc, a potem zejść do wspólnej kuchni i napić się drinka, plotkując o Beyonce.
I kiedy tak się nad tym zastanawiał, to musiał przyznać, że lubił tę swoją kurewską rodzinę. Chociaż czasem strzeliłby niejednej "członkini" w pysk.
Tak dla zchowania porządku.

- Dziś mam dla was niespodziankę - odezwał się rano zaspanym głosem, kiedy wszyscy ustawili się już w jego ulubionym szeregu, oczekuąc instrukcji.
Doxell ziewnął potęznie i zerknął na zegarek. Wielkie cyfry mówiły mu, że jeszcze nie było cholernej dwunastej. To oznaczało, że właśnie odbywało się jedno z najwcześniejszych zebrań w historii jego luksusowego burdelu.
- Spakujcie najpotrzebniejsze rzeczy i przygotujcie się na krótkie wakacje. Lecimy na wyspy... Te... - Zerknął na jednego z goryli, przecierając oczy. - No, jakie?
- Kanaryjskie, panie Raterhand. - Poinformował go uprzejmie pracownik.
- Ta. Na pięć dni zapomnimy sobie o pracy, ja stawiam - uśmiechnął się lekko, i machnął dłonią w kierunku kolesia od tacy ze "śniadaniem".
Doxell pochylił się nad dwoma kreskami i odetchnął cicho, zanim wciągnął je swoim dawno wypracowanym ruchem.
- Bądźcie gotowi za godzinę - dodał, ocierając noc. - I proszę mi się po drodze nie kłócić, bo wyrzucę kogoś z was z samolotu - zatrzymał się na chwilę u stóp schodów, obracając się przez ramię.
Zmierzył swoje "dzieciaki" srogim spojrzeniem. Nadąsaną twarz Zoe, sceptycznie zmarszczonego Setha, uśmiechniąte Kate i Alice, przygaszoną Jannę.
- Naprawdę. Wypierdolę was za choćby i jedno słowo kłótni.

Draco - 2017-01-19, 09:08

Chyba nikt z nas nie spodziewał się wakacji. Skąd to wiem? Cóż, że ja się nie spodziewałem, to raczej nic specjalnego. Jestem nowy i w zasadzie nie wiem na co pozwolić sobie może Doxell, co zrobi, a czego nie. To reszta tutaj jest bardziej zaznajomiona.
Ale nawet patrząc na twarze Janny, czy Marry widać było zaskoczenie z rodzaju tych pozytywnych. I to sugerowało, że taka propozycja często nie padała.
Godzinę później każdy z nas stał w hollu z większymi lub mniejszymi torbami. Urlop brzmiał cholernie dobrze, ponieważ od kiedy tylko stałem się dziwką wakacji nawet nie wąchałem, co dopiero mówić o przeżyciu. Nie miałem na to funduszy, po prostu.
Kiedy staliśmy wszyscy w szeregu, zadzwonił do mnie telefon. Gdy spojrzałem na wyświetlacz wiedziałem, że nie jest najlepiej. Jestem wśród kilkunastu osób, które mogą mnie sprzedać właśnie przed matką. W tym Janna, która zrobiłaby to z rozkoszą.
Ale nie mogłem nie odebrać.
- Tak, słucham? - spytałem, uśmiechając się i odchodząc kawałek dalej. - Cześć mamo. Co u ciebie?
- Słuchaj, skarbie, jak ci idzie w szkole?
- A w porządku, dziękuję. Sesje jakoś mam w miarę pozdawane. A co u ciebie?
- U mnie dobrze. Wiesz jak to jest, skarbie. Chciałam ci wysłać pieniądze, bo ty w tym barze to...
Wiedziałem, że moja mama nie ma pieniędzy. Ledwo starcza dla niej, zresztą część moich wypłat wysyłam jej. Dobrze, że nie wie co muszę robić, by dać jej te pieniądze, ale cieszy się z nich, ma z czego żyć. Nie mogę zabrać jej tego szczęścia.
- Przestań, mamo. Dostaję napiwki, radzę sobie. Tobie też pomagam. Nie wysyłaj mi żadnych pieniędzy.
Mój głos był miękki, przesiąknięty czułością w stosunku do kobiety, która nie tylko mnie urodziła, ale i wychowała po śmierci ojca. Zrobiła to sama i uważam, że wykonała kawał niezłej roboty. Nawet jeśli jestem teraz kurwą, to przejściowy stan. I kiedyś będzie ze mnie dumna, wierzę w to bardzo. Otworzę może swój własny biznes albo pójdę pracować do kogoś innego, ale już nie w charakterze dziwki.
Krótką chwilę później znów byłem w szeregu. Doxell spoglądał na mnie średnio przychylnie - musieli czekać ze względu na mnie.
- Przepraszam, ważny telefon.
I jakież było moje zaskoczenie, gdy okazało się, że jedna z stojących przed domem limuzyn zawiozła nas na lotnisko, owszem, ale nie mieliśmy lecieć takim zwykłym, o nie. Doxell miał swój własny samolot i właśnie on miał zawieźć nas na wakacje.
- Wiedziałaś o tym, że ma samolot? - mruknąłem do Marry.
- Nie - odpowiedziała, ewidentnie zaskoczona.
Cóż, przynajmniej nie tylko ja byłem zszokowany.
Szybko pozajmowaliśmy miejsca. Oczywiście Janna wcisnęła się na te obok Doxella, zupełnie nikogo to nie zdziwiło, ale wszyscy patrzyli z pogardą na jej tanie próby przypodobania się. Czy czymkolwiek to było.

Pan Vincent - 2017-01-26, 00:10

- Panienki, proszę pozajmować swoje miejsca, za chwilę zostaną podane drinki i frytki - Doxell rozwalił się wygodnie na białej skórzanej kanapie, wyciągając przed siebie nogi. Pozwolił dziewczynom (i Sethowi, rzecz jasna) rozsiąść się na swoich miejscach i sięgnał po pilota, naciskając jedyny widniejący na nim guzik.
Z sufitu wysunął się ogromny ekran i... pad. Tak, Doxell zamierzał grać na play station. Miał parę tyłków do skopania, a do tego mógł pobić zombie i w ogóle.
Doxell lubił bić zombiaki.
- Zaleca się podróżowanie bez odzienia górnego. Zabrania się noszenia staników w obręcie siedzeń. - Odezwał się robotyczny głos i Doxell zarechotał głośno.
- Dobre, nie? - Odezwał się do dziewczyn (i Setha, rzecz jasna). - Zaprogramował mi to znajomy. Słyszałyście zasady, koleżanki? Proszę zdejmować staniki, albo nigdzie nie polecimy.
Marry uśmiechnęła się przekornie do Setha i jednym ruchem zrzuciła z siebie i bluzkę i sportowy stanik. Jej duże piersi zakołysały się ponętnie, przyciągając natychmiast spojrzenie mężczyzny.
- No dobra, teraz reszta - wychrypiał, uśmiechając się głupio. No, już!
- A Seth? - Zoe zerknęła na chłopaka, wykrzywiając się złośliwie. - Co on powinien zdjąć?
Doxell zastanowił się chwilę, marszcząc brwi.
- Seth będzie mi winny przysługę - odparł, wzruszając ramionami.
Po pokładzie rozległo się głośne "uuuu-u!", ale nikt nie skomentował tego bardziej. Tylko Janna siedziała w swoim fotelu, obrażona, wciąż nie zdejmując stanika.
Dziewczyny jak jeden mąż posłały jej mordercze spojrzenie.
Wszyscy spodziewali się, że Doxell zaraz do niej podejdzie żeby ją pogłaskać i pocieszyć, ale zamiast tego Niemiec obrócił się w stronę erkanu i... Zaczął grać,całkowicie ignorując blondynkę.
- Ktoś chyba spadł z piedestału - szepnęla Zoe, rzucając Sethowi i Marry porozumiewawcze spojrzenie.
- Lassen Sie uns beginnen! - Wykrzyknął Doxell i rozległ się miły szum silników.

Draco - 2017-01-26, 00:30

Parsknąłem śmiechem na komentarz Zoe, który dotyczył potencjalnego spadku królowej z pozycji. Być może było to prawdą, chociaż szczerze w to wątpiłem. Z jakiegoś powodu była lepiej traktowana i nie zamierzałem o tym myśleć. Nie zajmowało mnie to więcej, niż krótki uśmiech.
Gdy wystartowaliśmy, mogliśmy już poruszać się po samolocie. Może nie jakoś specjalnie bardzo, bo przestrzeń nie była wielce duża, ale jednak.
Dwie godziny później, gdy przeczytałem już dwa rozdziały książki, posłuchałem trochę muzyki i skończyły mi się opcje jak zająć swój czas. Podróż miała trwać jeszcze jakieś siedem, więc to był znaczący minus, o którym w ogóle nie pomyślałem, gdy pakowaliśmy się na ten wyjazd. Wyspy Kanaryjskie były cholernie daleko.
- Mogę zagrać z tobą? - spytałem, opierając się o fotel Doxella, który był skupiony na tłuczeniu przeciwników. Wyglądało jakby grał w przetrwanie w Dying Light, ale nie byłem pewny.
Uśmiechnąłem się lekko do niego, gdy na mnie spojrzał.

Pan Vincent - 2017-01-26, 01:03

Obrócił się przez ramię i uśmiechnął się krzywo, robiąc wystarczająco dużo miejsca by drobny tyłeczek Setha pomieścił się tuż obok.
- Siadaj, dzieciaku - rzucił przyjaźnie. - Przynieście drugiego pada! - Wydarł się ponaglająco i zarechotał głośno, gdy jeden z ochroniarzy przyniósł pada na czerwonej poduszce, niczym pieprzone trofeum.
- To wam się udało - skinął głową w geście uznania, odsyłając kolesia niedbałym machnięciem dłoni.
Odpalił tryb wieloosobowy i zaczęła się gra.
- Dobra, rozjedziemy gości z Czech, strasznie mnie wkurwiają. Masz zwinne paluszki, nie? - Puścił mu oczko, uśmiechając się w sposób, który mówił "sam przecież sprawdzałem". - Ochraniaj mnie, ja będę głownym ogniem. Ogarniasz w ogóle co tu się robi i jak się gra? - Zapytał, wpatrując się juz tylko w ekran i migające obrazy. - Wiesz, jak się chodzi, strzela i...
Gracz 2 z drużyny "DoxL" ustrzelił Gracza1 z drużyny "FightCZ"
- O, kurwa. No, proszę.

Draco - 2017-01-26, 01:26

Uśmiechnąłem się lekko, kiedy trafiłem kolejnego przeciwnika.
- No? - parsknąłem śmiechem, przeładowując broń.
Grałem snajperem. Nie byłem nimi wielce wybitny, ale zdecydowanie dawało mi to największe pole do popisu, jeśli chodzi o drugą linię i obronę sojusznika. Stałem sobie gdzieś na gzymsie, schowany pomiędzy jakimiś skałami i obserwowałem otoczenie.
- Na twoje lewo, druga, jest snajper. Nie mogę go zdjąć, jest we mnie wpatrzony i jak tylko się wychylę, zabije mnie. Spróbuj go zabić. Robię szum po drugiej stronie.
Gracz 1 z drużyny "DoxL" ustrzelił Gracz 2 z drużyny "FightCZ"
- Dzięki - uśmiechnąłem się lekko, spoglądając na niego bardzo krótko.
Gracz2 z drużyny "DoxL" ustrzelił Gracz1 z drużyny "FightCZ"
- Chyba mnie nie polubi...
- Hej, co robicie? - Marry zajrzała przez moje ramię kilkadziesiąt minut później.
- Gramy - uśmiechnąłem się lekko, akurat umierając. - Och, szlag. Ale mi dał strzał w głowę. Auć.
- U, nieźle. - Kobieta usiadła półdupkiem na kawałeczku fotela, który pozostał i przyglądała się. - Z lewej, Doxell.

Pan Vincent - 2017-01-27, 15:37

- Widzę - odpowiedział, przesuwając językiem po wyschniętych wargach. Miał już ochotę na kreskę, ale postanowił sobie, że zacznie robić większe przerwy, bo ostatnio zaczął mu się urywać film, a to znacznie przeszkadzało w interesach. Trochę rzadziej i mniej nie oznaczało przecież, że wcale.
Mógł poczekać jeszcze... Z pół godzinki. Ta, dokończą partię i przyjdzie czas na "drugie śniadanie".
- Weź mnie osłaniaj, akurat mam takie fajne... rozbryzgowe-ee-scheiBe, kurwa! Posrało ich czy co? Patrz jak się sadzą, głupie szmaty. Zaraz je usadzę.
Komunikat o podwójnym zabójstwie zadanym przez Doxella (oczywiście wraz z pomocą Setha) został przysłonięty przez ogromną piłkę plażową z motywem jakiegoś pokemona.
- Ej, kurwa, chciałem się popławi... - Urwał, dostrzegając niemalże nagie i podpite dziewczyny grające w siatkówkę. W samolocie.
- A, chuj. Niech sobie grają - wzruszył ramionami, obracając się z powrotem do Setha. - Dobrze grasz, gówniarzu. Powtórka? Teraz rozjebmy polaków. Niech wiedzą, że Niemcy wciąż trzymają nad nimi kontrolę - zarechotał, wyciągając przed siebie ogromne udo.
- Czekaj, gorąco mi już - wymruczał, zdejmując koszulkę. Marry poruszyła brwiami w kierunku Setha, patrząc bezwstydnie na kaloryfer szefa.
- Powiedz mi... - zaczęła, upijając łyk drinka. - Jak ty to robisz, że nie chodzisz na siłownie a masz takie ciało? Jakbym nie ćwiczyła to zaraz bym sflaczała jak poduszka pierdziuszka.
Doxell spojrzał na nią zaskoczony i uśmiechnął się, ewidentnie mile połechtany komplementem.
- Ja po prostu już jestem taki śliczny.

Draco - 2017-01-27, 16:37

- Z takimi opiniami na temat innych narodów lepiej uważać, Doxell. Nigdy nie wiesz z kim masz do czynienia - parsknąłem śmiechem.
Czasem mnie bawił, może trochę nawet to rozbawienie było nacechowane litością. Trudno stwierdzić. Doxell był czasem tak bardzo prostacki. Ciekawiło mnie, czy to dlatego, że ćpał jak pojebany, czy taki już był.
- Cześć, co robicie?
Jeśli ktokolwiek myślał, że nie ma tu już miejsca dla kolejnej osoby, szybko uświadomiliśmy sobie, że musi się znaleźć, bo Zoe chciała usiąść.
- Gramy - odpowiedziała Marry. - Seth, posuń się.
- Łatwo powiedzieć, nie ma gdzie się posunąć...
Pomiędzy mną, a Marry, czy Doxellem nie było ani odrobiny wolnej przestrzeni, trudno więc było znaleźć miejsce.
- Siadaj na kolanach Doxella.
Spojrzałem na mężczyznę, a że nie zareagował na ten pomysł jakoś źle, zrobiłem to. Usadowiłem się na jego udach, pozwalając mu, żeby mnie objął i wygodniej trzymał pada. Finalnie skończyło się tak, że jego pad był gdzieś w okolicach moich ud, a nawet krocza, a ja opierałem się o niego lekko.
Zoe zadowolona usiadła sobie na miejsce Marry, a ta przysunęła się do nas bliżej.
- Seth, jakiej jesteś narodowości, tak w ogóle? Nie wyglądasz na Amerykanina.
Spojrzałem na nią, potem na Doxella i uśmiechnąłem się lekko.
- Nie wiem czy przy ksenofobie powinienem o tym mówić.
- Oj przestań. No powiedz.
- Mój ojciec był Amerykaninem. Moja matka to Ukrainka. Z tego co wiem mamy też trochę genów polskich w sobie. Ale przez większość życia mieszkałem w Stanach Zjednoczonych. Chyba tylko dwa pierwsze lata spędziłem na Ukrainie.
Zaczęła się kolejna runda. Usiadłem tak, żeby pozwolić Doxellowi patrzeć na telewizor. Nie chciałem mieć ślepego strzelca. Nie zdawałem sobie sprawy z tego, że podczas walki mój tyłek trochę tańczył. Ściskałem pośladki, gdy była chwila napięcia. Zdaje się, że Doxell to wyczuwał.

Pan Vincent - 2017-01-27, 17:19

Nie był zbytnio zaskoczony, gdy do ich wesołej gromady dołączyła kolejna dziewczyna.
Posunął się jescze trochę do okna, ale nie było czego ukrywać - nie miał już więcej miejsca. Chciał zaproponować Zoe żeby to ona wcisnęła mu się na kolana, ale Marry zaproponowała Setha. Nie był wcale ciężki, na dodatek miło pachniał.
I wszystko wydwało się być naprawdę w porządku... Dopóki ten mały prowokator nie zaczął mu się kręcić tym tyłkiem w okolicy... W tej dość drażliwej okolicy.
- Ukraina - mruknął w szyję chłopaka, owiewając ją swoim gorącym oddechem. - No fajnie. I żaden ze mnie ksenofob, To był zwykły... - urwał, czując jak w jego spodniach budzi się wzwód. - Żarcik.
Doskonale wiedział, że Seth musiał już wyczuwać jego erekcję (co jak co, ale nie miał małej pały), ale właściwie mu to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie - ocierał się o niego bezczelnie przy każdej dogodnej okazji, pozwalając by jego fiut coraz śmielej zagnieżdżał się w szczelnie pomiędzy pośladkami.
- Zjadłabym coś - powiedziała Zoe, kładąc rękę na brzuchu.
Doxell zerknął na rollexa i poczuł jak jego brwi podjeżdżają do góry.
Minęła godzina, a on ani razu nie pomyślał o kreskach!
No, ale i tak nadeszła już wystarczająca pora.
- Chłopaki, zarzućcie mi towarem i przynieście reszcie coś dobrego do jedzenia.

Draco - 2017-01-27, 17:33

- A może tym razem nie będzie towaru, co? - spojrzałem na niego, pozwalając tym samym, żeby mnie zabili w grze. Wiedziałem o tym, bywa.
Spojrzałem mu w oczy. Były trochę mętne. Wiedziałem o tym, że to mój szef, doskonale zdawałem sobie z tego sprawę, ale to nie oznaczało, że chciałem jego śmierci. A branie w takich ilościach, w jakich on wciągał w końcu skończy się albo na złotym strzale, albo na... Sam nie wiem na czym. Organizm nie jest w stanie wytrzymać długo takiego trucia się.
Uśmiechnąłem się ciepło do mężczyzny, niewymuszenie. Zwyczajnie.
- Zjadłbyś coś porządnego, dobrego. Napił się wina. Poszedł do łóżka, pieprzył się bez żadnego kwasu w sobie. To brzmi chyba trochę lepiej, niż wieczny haj, który nie jest już niczym specjalnym dla ciebie, co?
Pogłaskałem go lekko po ramieniu i mrugnąłem do niego, wracając spojrzeniem na ekran.
- Snajper za tobą, uważaj.

Pan Vincent - 2017-01-27, 23:25

- Nie będzie towaru - powtórzył wolno, jakby Seth zwrócił się do niego właśnie w obcym języku.
Zamrugał i w ostatnim momencie pozbył się snipera, wygrywając tym samym kolejną rundę. Wzruszył ramionami, zastanwiając się głębiej nad sensem wypowiedzi chłopaka.
- Zróbmy tak - powiedział wreszcie, uśmiechając się pod nosem. Uśmieszek ten zwiastował zazwyczaj bardzo dobre, albo bardzo złe rzeczy (w zależności od sytuacji odbiorcy). - Ja nie wciągnę dzisiaj żadnej kreski, a ty i Marry pójdziecie ze mną na kolację, a potem przejdziemy do reszty, o której wspomniałeś.
Marry zaśmiała się głośno i pokręciła głową, ale nie skomentowała propozycji w żaden inny sposób.
Za to z tyłu dało się słyszeć głośne "ja pierdolę", a potem ktoś czymś rzucił.
Doxell miał wrażenie, że dobrze wiedział kto i czym rzucił. Znał odgłos rzucanego iphona.
I znał też bardzo dobrze Jannę.

Draco - 2017-01-27, 23:45

- W porządku, umowa stoi - odparłem, uśmiechając się lekko do mężczyzny. - Dobry strzał. Jestem z ciebie dumny.
Kilka kolejnych godzin spędzaliśmy na zmianę na jedzeniu, rozmawianiu ze sobą, czytaniu i graniu w gry. Udało mi się nawet zdrzemnąć.
Gdy w końcu wysiedliśmy z samolotu, było jasno i gorąco. Czas minął nieubłaganie, ale nie odczuwaliśmy tego. Możliwość odetchnięcia świeżym i ciepłym powietrzem była czymś niezwykłym. Nigdy nie spodziewałem się, że powietrze może pachnieć zupełnie inaczej. Tutaj tak było.
Gdy wyjeżdżaliśmy z Nowego Jorku był środek południa podczas chłodnej zimy. Przylecieliśmy i był znów środek południa, ale tym razem gorące lato, pełne wilgoci, jazgotu mew nawet jeśli nie byliśmy na plaży. Chyba podobało mi się to miejsce.
Zostaliśmy przetransportowani do hotelu. Przepraszam, do pałacu. Wiem, że to hotel, ale to miejsce wyglądało absolutnie bajkowo.
Złoto kapało zewsząd, marmur lśnił, mewy słychać było wszędzie, a chłodniejsza bryza płynąca z oceanu, który był tuż obok wlatywała do każdego pomieszczenia tej budowli, pieszcząc ciepłem, świeżością i... Jezu.
Rozglądałem się w kółko, będąc absolutnie zachwyconym. Tu było absolutnie pięknie.
- Chyba jesteś zachwycony - usłyszałem Marry, która pojawiła się zupełnie znikąd. Dzierżyła w dłoni kartę magnetyczną, która miała nas wpuścić do pokoju. - Będziesz ze mną w pokoju?
- Jasne... I jasne... Jak tu pięknie. Cholera jasna...

Pan Vincent - 2017-01-28, 00:46

Najedli się udek kurczaka, ryżu i sałaty w sosach, których nazw Doxell nawet nie starał się zapamiętywać. Nic dziwnego, że impreza naprawdę się udała i trwała dopóki lot nie stał się tak nieznośnie nudny, że wszyscy po prostu posnęli.
A Doxell nie wciągnąl ani jednej kreski. Nawet cholernej połówki.
I jakoś żył, mimo, że trochę go świerzbiło. Troszeczkę. No, ale obiecał za wizję cudnego trójkącika, wolał tego nie spieprzyć.
Dziwnie było widzieć sam środek dnia, kiedy... No, wylatywali o tej samej porze, a takie rzeczy zawsze kończyły się swoistego rodzaju "mind fuckiem".
- Dobra, dupeczki - wychrypiał, zaciągając się mocno lucky strikiem. Wypuścił resztkę siwego dymu nosem i porzucił niedopałek przed wejściem do hotelu. Ochroniarz spojrzał na niego bykiem, ale wystarczył jeden uśmieszek Doxella, by facet zrozumiał z kim miał do czynienia. - Idźcie do siebie, za dwie godziny widzimy się na plaży.
Wziął prysznic, przebrał się w plażowe kąpielówki (cholernie ciasne, bo w innych nie zwykł pływać), napił się trochę szampana wartego tysiąc dollców i zszedł na dół, oczekując swoich pracownic.
I pracowników. Cholera, im bardziej poznawał tego Setha, tym bardziej zaczynał go lubić, tak po prostu i po ludzku. Dzieciak był naprawdę fajny.

- O, cholera - Marry złapała Setha za rękę, uśmiechając się samym kącikiem ust. - Dobra, Seth, można o nas mówić, że idziemy się kurwić z własnym szefem, jasne. Ale widziałeś jaki on ma tyłek?
Wskazała podbródkiem na Doxella, opierającego się nonszalancko o kontuar i poruszyła sugestywnie brwiami.
- Za taki wyjazd dałabym nawet jakiemuś staremu dziadowi, mówię ci. To będzie cholernie przyjemny interes. - Puściła mu oczko i pomachała mężczyźnie w kokieteryjny sposób.

Draco - 2017-01-28, 01:00

Parsknąłem śmiechem, obserwując zachwyt Marry.
- Wyglądasz, jakbyś pierwszy raz go widziała półnago.
- W zasadzie, to tak jest. Nigdy przedtem z nim nie pieprzyłam się. Nie dostałam nawet takiej propozycji - mruknęła dziewczyna, ciągnąc mnie za rękę w kierunku basenu, gdzie wszyscy już czekali.
Szliśmy w pewnej niezbyt dużej odległości od Doxella.
- Jak to? Przecież noc sprawdzająca cię w tym fachu...
- Był na niej. Owszem. Ale to nie z nim uprawiałam seks. Mamy takiego faceta do sprawdzania nowych nabytków, Jeffersena... Chyba tak się nazywał. Ochroniarz Doxella.
Patrzyłem na dziewczynę zupełnie zaskoczony. Jak to? Byłem święcie przekonany, że Doxell sprawdza tak każdego. Zubba tak robił. Przede wszystkim dlatego, że był obleśnym zbokiem i nikt by mu nie dał z dobrej woli lub za darmo, ale jednak.
- Myślałem, że noc z Doxellem to zupełna norma.
- Nie. W zasadzie tylko ty i Janna mieliście taką. Nie słyszałam o nikim więcej.
Podróż na plażę, która była dosłownie tuż obok hotelu minęła szybko - niecałą minutę później dotykaliśmy stopami przyjemnego piasku, który nie wiedzieć dlaczego był biały. Absolutnie biały.
Słyszałem o tym, że w tych rejonach bardzo często wygląda on trochę mało zachęcająco, bo ma ciemną barwę, ale tutaj - bialutki. Strasznie dziwne.
Dziewczyny od razu zaczęły grać w siatkówkę i gdy zostałem zaproszony do tej zabawy przez Zoe, chętnie skorzystałem. Janna, będąca w drużynie przeciwnej wygięła do mnie usta z bardzo niemiłym uśmiechu, wrednym. Odwdzięczyłem jej się kpiąco. Była zabawna i zupełnie nie rozumiałem o co jej chodzi. Była aż tak nierozsądna, że spodziewała się upadku swojej władzy? Czy po prostu chodziło o Doxella, którego kochała, ale nie miała odwagi mu tego powiedzieć, bo była tylko dziwką? Trudno było mi wybadać teren, skoro nie rozumiałem o co chodzi.
Szybko ścięła piłkę tak, aby ta poleciała na mnie. Kochałem siatkówkę, więc akurat w tym mnie nie ograsz, panienko. W wszystkim innym - droga wolna, jestem beznadziejny. Ale nie w siatkówce.
Uratowałem tę piłkę, rzucając się na podłoże i odbijając ją ledwo co.
Dziesięć minut później małe drobinki piasku były wszędzie - zarówno na mojej skórze, jak i na moich włosach, a nawet w kąpielówkach. Nosiłem te trochę luźniejsze, ale nie z rodzaju surferskich. Były w jakieś palmy.
- Dobra, mam dosyć. Idę się pomoczyć - mruknąłem, idąc do wody. Ciepła woda obmyła moje stopy, sprawiając, że uśmiechnąłem się lekko.

Pan Vincent - 2017-01-28, 16:05

Doxell obserwował wszystkie półnagie dupeczki, grające w siatkówkę, sącząc sobie powoli drinka.
Zoe miała świetny tyłek - te jędrne pókule tak uroczo podskakiwały przy każdym jej podskoku lub serwie, że Doxell miał ochotę do nich podejść i zrobić z nimi brzydkie, brzydkie rzeczy.
Z kolei Marry miała zajebiste cycki. Nie sztuczne, a jednak duże i okrągłe, idealne na dłoń, nawet na jego wielką łapę. To było niezłe dokonanie.
Przesunął spojrzenie po Jannie, wzdychając pod nosem. Ech, ta Janna. No, była prześliczna, nie mógł zaprzeczyć. Tylko dlaczego musiała mieć przy tym tak kurewsko zepsuty charakter?
Zachciało mu się nagle poczytać książkę. Kiedy ostatnio miał na coś takiego ochotę? Kiedy miał na coś takiego czas?
Ostatnio jego życie ograniczało się tylko do ćpania, strzelania i... Chyba niczego więcej. Kasa, jasne.
Tego roku zarobił mnóstwo kasy, naprawdę. Ale ile przy tym stracił czasu?
- Powinenem wciągnąć - odezwał się do ochroniarza, wykrzywiając usta w kpiącym uśmiechu - zaczynam rozmyślać o życiu. To nie jest dobry znak, Davidson.
Mężczyzna otworzył szeroko oczy i posłał Doxellowi zdumione spojrzenie.
- Pan pamięta moje nazwisko - powiedział, jakby to była najbardziej niezwykła rzecz pod słońcem. Doxell zjechał go nieprzyjemnym spojrzeniem i parsknął śmiechem.
- Jesteś chory, głuchy czy po prostu głupi, Davidson? Pracujesz u mnie pięć lat, to chyba, kurwa, oczywiste, że będę znał twoje nazwisko.
- Oczywiście, panie Raterhand. Co do... Działki, zaraz przyn...
- Nie, nie. Obiecałem dzisiaj dwóm dupeczkom, że nie pociągnę, żeby to one pociągnęły mnie co innego. Interesy, rozumiesz - uśmiechnął się dwuznacznie.
- Jasna sprawa, panie Raterhand - ochroniarz skinął głową i powrócił do patrolowania okolicy.
Bezpieczeństwo jego dziwek stanowiło podstawę.

Draco - 2017-01-28, 17:11

Każdy z nas był trochę przymulony. Wynikało to z zmiany czasowej. Dla nas był już kolejny dzień, chociaż tak naprawdę ciągle był ten sam. To była godzina, telefon doskonale mi to pokazywał, w której kładłbym się spać, tymczasem nie mogliśmy się nawet zdrzemnąć, bo nie byłaby to drzemka. Na szczęście trochę odpoczynku w samolocie sprawiał, że funkcjonowałem, ale i tak mogłoby być lepiej.
Nadszedł czas kolacji. Wszyscy jedli w restauracji tego cudownego hotelu, ale nie ja. Ja, wraz z Marry w wspólnym pokoju przygotowywaliśmy się na kolację z Doxellem.
Nie zamierzałem znów nakładać obcasów - nie miałem ich ze sobą nawet. Tym razem postawiłem dużo bardziej na mój naturalny, dość uroczy wygląd. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie wyglądam jak typowy mężczyzna. Kogo to obchodziło?
- O nie. Nie, nie, nie... - usłyszałem z łazienki. - Niech to szlag!
- Co się stało? - spytałem, marszcząc brwi przed lustrem. Próbowałem poprawić kołnierzyk koszuli.
Marry wyszła z łazienki, ewidentnie niezadowolona.
- Dostałam okres. Niech to szlag jasny trafi, dlaczego akurat teraz?!
- A nie masz regularnej miesiączki?
- Mam. Ale zapomniałam przez ten wyjazd, że to dzisiaj i... Ech.
- Pójść po podpaski?
- Nie, mam tampony ze sobą. Po prostu chciałam tego seksu z Doxellem.
Usiadłem obok dziewczyny, szturchając ją ramieniem.
- Nie przejmuj się, jeszcze będziesz miała okazję.
- Ta... Przepraszam, ale będziesz musiał iść sam. Nie narażę was na brodzenie w morzu czerwonym.
Parsknąłem śmiechem.

Umówiliśmy się przed wyjściem z hotelu. Gdy się tam pojawiłem, Doxell już był, stał. I czekał na nas.
- Marry nie przyjdzie. Dostała okresu i niestety... Ale poprosiła mnie, żebyś obiecał, że będzie miała jeszcze okazję pójść z tobą do łóżka.
Uśmiechnąłem się do mężczyzny, doceniając to, jak wyglądał. A wyglądał bardzo dobrze. Przyglądałem mu się, aż w końcu postanowiłem powiedzieć coś na ten temat.
- Nie ćpanie cholernie ci służy. Od razu wyglądasz milion razy lepiej. Zaczynasz mi się nawet podobać.

Pan Vincent - 2017-01-28, 17:20

Doxella zmartwiła wieść o tym, że Marry nie będzie mogła mu towarzyszyć dzisiejszej nocy. Musiał przyznać, że zdążył się już napalić na ten trójkącik.
Nie mniej jednak, towarzystwo Setha też nie należało do najgorszych. Dzieciak był uszczypliwy i strasznie pyskaty, ale... Och, miał swój urok. Ta dziewicza buźka z dużymi oczami i wargami, w które miało się ochote zatopić kutasem po pierwszym zerknięciu.
Chrząknął i wykrzywił wargi w łobuzerskim uśmiechu, nadając swojemu obliczu całkiem przyjaznego wyrazu.
- Wystarczy włożyć garnitur i już ci się podobam? - Wymruczał, obejmując go jak gdyby nic w pasie. - Mogłeś powiedzieć od razu, nosiłbym go nawet do łóżka.
Puścił mu oczko i pociągnął go w stronę kamiennej dróżki, prowadzącej bezpośrednio do vipowskiej loży i skrzydła jadalnego, znajdującego się... Pod wodą.
Można było jeść kolację, oglądając rybki i glony: Doxell wiedział, że laski (no i "Sethy") szalały za takimi rzeczami.
- Muszę przyznać, że ty też całkiem nieźle wyglądasz w męskim wdzianku - odezwał się, kiedy kelner odprowadził ich do pięknie zastawionego stolika. Od razu sięgnął po kieliszek z winem i upił z niego orzeźwiający łyk, krzywiąc się nieznacznie. Nie lubił wina, ale dostał je w prezencie od właściciela hotelu, i byłoby po prostu bezczelnym odmówić jego wypicia.
Nie zamierzał się powtarzać i rozwodzić nad pięknem dzieciaka. Seth musiał wiedzieć, że Doxell miał do niego słabość. Przecież nasłuchał się tego ich pierwszej nocy.
- Jak ci się tutaj podoba? Zadowolony z miejsca, które wybrałem?

Draco - 2017-01-28, 17:32

- Gdybym wiedział, że pójdziemy razem na kolację, wziąłbym ze sobą jakieś damskie ciuszki. Wiem, że je lubisz. Ale nie wiedziałem o tym, więc pozostaje ci cieszenie się mną - parsknąłem śmiechem, pozwalając się objąć i prowadzić.
Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego, jak jedzenie kolacji pod wodą w internecie. I nigdy nie spodziewałem się, że zobaczę to na żywo, jak błękitna woda ukazuje wszystko. Ryby pływały nad nami, zachodzące już powoli słońce pochłaniane było przez wodę i to wszystko wyglądało tak pięknie.
- Co do ciebie w garniturze, tak, dobrze w nim wyglądasz. Ale nie chodzi tylko o to. Twoje oczy są mniej mętne. Bardziej bystre. Nagle wiem, że rozmawiam z człowiekiem, który myśli, a nie z amebą, która jest na prochach. Wszyscy lubią wykształconych, mądrych ludzi, z którymi można porozmawiać. Wiedza jest seksowna. I kiedy w końcu to ty patrzysz na mnie, a nie prochy... Jest świetnie - uśmiechnąłem się, siadając do stołu.
Sięgnął po wino i pijąc także lekko się skrzywił.
- Nie przepadam za winem, ale to jest nawet znośne.
- Jak ci się tutaj podoba? Zadowolony z miejsca, które wybrałem?
- Żartujesz? Nie słyszałeś moich wiecznych zachwytów? Nie mogę przestać wgapiać się we wszystko, co mnie otacza. Czasem mam wrażenie, że zachowuję się jak durna siksa, która nie może powstrzymać emocji, ale się staram!
Uśmiechnąłem się lekko.
- Piękne miejsce. Widziałem je dotychczas tylko w internecie i móc widzieć to wszystko na żywo. Dziękuję za to. To naprawdę miłe, że postanowiłeś zrobić dla nas wakacje.
Dotknąłem lekko jego dłoni, tylko na chwilę, ulotny moment.

Pan Vincent - 2017-01-28, 17:45

Doxell uśmiechnął się lekko, ale tym razem zrobił to po to by ukryć emocję, której nie doświadczył od wieków, naprawdę. Było to tak głupie i żenujące, że nie potrafił sobie nawet wyobrazić co by było gdyby ktoś z jego współpracowników, wrogów, znajomych, ktokolwiek, zobaczył go takiego: uśmiechającego się z poczuciem zawstydzenia wywołanego przez komplement.
Tak miły i swobodny, taki... Dobry.
Postanowił jednak nie skomentować wypowiedzi swojego towarzysza, bo nie przychodziły mu nawet do głowy słowa, które mogłyby do niej pasować.
Prochy były nieodmienną częścią zawodu alfonsa i stałym elementem przetrwania kiedy chciało się utrzymać na topie śmietanki towarzyskiej ciemnego rynku. Na dobrą sprawę, Doxell zdązył się już do nich przyzwyczaić i nie myślał o tym, że bierze ich trochę za dużo. Nie myślał o tym, że niszczyły mu ciało i pewnego dnia przyjdzie taki moment, że pożałuje każdej kreski.
Bo kiedy było się Doxellem, w ogóle nie zachodziła potrzeba by planować swą przyszłość, skoro każdy dzień był niepewny, skoro perspektywa jutra była tylko obietnicą harcerza ze skrzyżowanymi palcami.
Westchnął i pokiwał głową, wyraźnie zadowolony z wywodu o pięknie hotelu i okolicy. Cieszył się, że Sethowi sie tu podobało. Dzieciak był ostatnio wyjątkowo przygaszony i zobaczenie go teraz takim uśmiechniętym i odprężonym, sprawiało mu przyjemność.
- Zasłużyliście sobie. Nie lubię dusznej atmosfery w swoim przybytku, a trochę dobrego powietrza powinno załatwić sprawę. Odpalił sobie papierosa i skinął głową na kelnera, który natychmiast podał mu popielniczkę (pomimo wielkiego znaku zakazu palenia), a potem przyjął od nich zamówienia.
Doxell nie zamówił sobie niczego dużego, bo uniemożliwiał mu to głód, którego z kazdą chwilą coraz trudniej było mu się pozbyć. Ukrywał to jednak bardzo dobrze pod maską opanowania i odprężenia. Wiedział, że warto było się przemęczyć, czuł to w kościach. I kutasie.
- Pytałem się ciebie co studiujesz? - Zapytał, strzepując popiół i poprawiając ułożenie serwetki. - Nie jestem w stanie sobie tego przypomnieć, a wydaje mi się, że to mogło być całkiem interesujące. W końcu jesteś bystry i wygadany... Prawo? - Spróbował zgadnąć, przechylając lekko głowę. Odrzucił nieposłuszne pasma ciemnych włosów z okolicy oczu i zerknął na Setha, kiwając z wolna głową.
- Pasowałbyś mi na prawnika.

Draco - 2017-01-28, 18:03

- Pytałeś - potwierdziłem, uśmiechając się lekko do niego. - Prawnik dziwka. To byłoby niezłe, ale chyba brakowałoby mi wiarygodności. Zarządzanie.
Nie byłem za bardzo głodny, więc moim zamówieniem była tylko sałatka i mały deser. Nie mogłem nie skusić się na cream brulee. Co poradzić.
- Jak to się stało, że jesteś alfonsem? Raczej wątpię, że jako mały chłopiec stwierdziłeś, że będziesz prowadził burdel.
Kelner po chwili przyniósł nasze małe zamówienia, spytał, czy dolać wina, a kiedy otrzymał uprzejmą odmowę, odszedł.
Zacząłem szperać po kieszeniach, szukając papierosa. Od kilku miesięcy, niestety, wpadłem w nałóg ich palenia. Uspokajało mnie to, wyciszało. Sam nie wiem, dlaczego na to pozwoliłem. Może dlatego, że cisza w moim zawodzie to rzecz bardzo ulotna, znikająca. Odprężenie przychodzi bardzo rzadko.
Niestety fajek nie było. Sięgnąłem więc przez stół i posyłając przepraszający uśmiech zabrałem mu papieros z ust. Zaciągnąłem się nim raz. Odetchnąłem, przymknąłem powieki i zaciągnąłem się drugi, aby po chwili oddać mu szluga.
- Przepraszam. Zapomniałem swoich z pokoju - uśmiechnąłem się raz jeszcze, upijając większy łyk wina.
A później wziąłem kęs sałatki. I była nieziemska.

Pan Vincent - 2017-01-28, 19:44

Doxell pozwolił odebrać sobie papierosa, by z chorą fascynacją popatrzeć jak wargi Setha zaciskają się niedbale na ustniku i wypuszczają dym w gęstych, zbitych kłębach. Wyobraził sobie na tych wargach krwistą czerwień, tę z rodzaju najbardziej kurewskich. Wyobraził sobie jej ślad na swoim kutasie. Nie, na papierosie. Tak, papierosie. Myślał o papierosie.
Wreszcie Seth oddał mu go z powrotem. Doxell uśmiechnął się krzywo, starając się wygonić z głowy brzydkie myśli. Nie wiedział dlaczego ten obraz tak na niego podziałał, to z reguły mu się nie zdarzało.
Widział zbyt wiele rzeczy i miał w życiu zbyt wiele tyłków by tracić dla kogoś głowę, ale te usta...
Do kurwy nędzy, te usta były naprawdę...
- Wiesz - zaczął mrukliwie, pochylając się nad stołem, by zrównać się z blondynem poziomem oczu. Spojrzał w szare tęczówki bez choćby cienia skrępowania. - Coś mi mówi, że powtórzymy jeszcze nie raz nasze małe spo...
- Cześć - usłyszał nagle dobrze znajomy głos i odwrócił wzrok od Setha, przenosząc go na Jannę.
Która wyglądała tak kurewsko dobrze, że natychmiast zrobiło mu się twardo w spodniach (choć i chwilę wcześniej nie miał tam wcale tak znowu miękko).
- Słyszałam, że Marry nie mogła się zjawić, więc przyszłam ją zastąpić - dziewczyna uśmiechnęła się do nich obu zadziwiająco ciepło i uroczo. - Nie będzie wam to przeszkadzało?
- Nie - odpowiedział natychmiast Doxell, odprowadzając jej tyłek wygłodniałym wzrokiem, gdy podsuwał ją wraz z krzesłem. - Ani trochę. A tobie, Seth?
Janna zachichotała wdzięcznie i wlepiła w blondyna poprawione kreską spojrzenie. Wyglądała przecudownie i wiedziała o tym, wykorzystując ten fakt jak tylko mogła.
- Nie będziecie się nudzić - odparła lekko, wzruszając ramionami. - Zapewniam.

Draco - 2017-01-28, 20:02

Przez chwilę zdawało mi się, że naprawdę mam zwidy, kiedy Janna stanęła przed nami. Ubrana była w dość długą, lejistą suknię, która otulała jej ciało, doskonale pokazując wszelkie atuty, jakie posiadała.
A pomimo jej cholernie chujowego zachowania nie mogłem odmówić jej wdzięku i wyglądu, bo była piękną kobietą.
- Nie potrzebuję zastępstwa, zmęczę go za nas dwoje - uśmiechnąłem się do dziewczyny.
Łyżka zatopiła się w kremie brulee, by za chwilę trafić do moich ust. Nie, nie robiłem tego w żaden wyzywający sposób, czy specjalnie seksowny. Nie musiałem.
- I będę w tym naprawdę zajebisty.
Poczułem dłoń na mojej ręce i spojrzałem na Jannę. Cholera mała, umiała grać.
- Powinniśmy się pogodzić. A najlepiej godzi się w łóżku, prawda?
Uśmiechnąłem się do niej. Oj, ile cwaniactwa było w mojej mimice twarzy, nie chciałem wiedzieć.
A więc chciałaś się ze mną pieprzyć, słońce. To znaczy, chcesz powstrzymać mnie przed pieprzeniem się z nim, tym samym dając mi siebie i jego.
- Jesteś piękną kobietą. A ja doceniam każde piękno. I skoro chcesz być dzisiaj naszą księżniczką, będziesz nią. Prawda, Dox?
Oblizałem usta, zupełnie bez udziału własnej woli. Janna musiała przygotować się tylko na jedno. Na emocje, które jej zagwarantujemy. Czy przeżyje to, jeśli okaże się, że jestem naprawdę niezły?

Pan Vincent - 2017-01-28, 20:17

- Jasne - odparł, dopijając ostani łyk niedobrego wina. Pozwolił Jannie zamówić pucharek lodów i butelkę szampana, którą opróżnili wspólnie w zbyt krótkim czasie.
Jego spojrzenie nieustannie wędrowało do głębokiego dekoltu dziewczyny, tylko po to żeby zaraz wrócić do ust Setha. I tak w kółko.
To zaczynało być trochę męczące.
-...zmieniłam zamki, ale i tak mnie nękał - opowiadała Janna, odkładając wylizaną łyżeczkę na pusty talerzyk. - Więc po prostu się wyniosłam. - Wzruszyła ramionami w wyjątkowo elegancki sposób, i Doxell pomyślał, że gdyby nie fakt, że dobrze znał tę dziewczynę, to bez trudu dałby się nabrać, że to sama pieprzona królowa Anglii. Potrafiła być cholernie... Wytworna, kiedy tylko chiała.
- No dobrze - Doxell pochylił się, obniżając głos do przesyconego pożadaniem pomruku - uważam, że możemy już iść do mojej sypialni. Tu macie kartę - podsunął im kawałek plastiku, wykrzywiając usta w wiele obiecującym uśmiechu.
- Kiedy wejdziecie do mojego pokoju, rozbierzecie się ładnie i skierujecie się do pomieszczenia po lewej. Wejdziecie do jaquzzi i będziecie tam na mnie grzecznie czekać. Nie dotykając się.
Poinstruował ich dokładnie, spoglądając im przy tym w oczy.
- Dołączę do was za piętnaście minut - dodał i wstał od stołu, kierując się do drzwi z wielkim napisem "STUFF ONLY".

Sypialnia Doxella była wielka i urządzona w takim stylu, że nie było szans by się nią nie zachwycić. Janna pozwoliła by to Seth otworzył drzwi, przechodząc obok niego z lekkim uśmiechem. Rozejrzała się wokół i przesunęła dłonią po ramie ogromego łożka, zdejmując powoli jedną z długich rękawiczek. Pozwoliła by opadła na ziemię i obróciła się wolno przez ramię, spoglądając na blondyna.
- No i co tak stoisz? - Odezwała się chłodno, wręcz wzgardliwie, choć śliczny uśmiech nie schodził jej z twarzy. - Pokaż mi czym takim on się tak ekscytuje. - Podeszła do niego wolno, zostawiając za sobą druga rekawiczkę. - Nie spodziewam się, że masz dużo w spodniach - wruszyła ramionami, zaciskając dłoń na jego keljnotach. Nie mocno, ale i nie lekko, za to wyjątkowo bezczelnie i w jakiś chory sposób kokieteryjnie. - Ale mniemam, że przynajmniej tyłek masz niezły. Pomóż mi z tym - zażądała, wskazując na rząd drobnych haftek ciągnących się równym rzędem przez plecy.

Draco - 2017-01-28, 20:29

- Oj Janna... Uwielbiam cię - parsknąłem śmiechem, gdy byliśmy już w sypialni Doxella. Tylko ja i ona. Stałem za nią i rozpinałem jej piękną suknię. - Magia, która leży we mnie to nie sprzęt, którym dysponuję. Bo ten jest mizerny, ustalmy to. Zresztą Doxell to domina, on to uwielbia. Nie miałbym nawet szans wykorzystać zacnych rozmiarów - szepnąłem jej w ucho. Gorące powietrze otuliło też szyję, powodując, że włoski stanęły jej dęba. To był miły widok.
- Magia, która leży we mnie to to, jak czuję mojego kochanka. Dziś będę tylko dla ciebie i dla niego. I niech to szlag, bardziej cieszę się z ciebie, niż z niego - uśmiechnąłem się do niej, gdy na mnie spojrzała tym lodowatym spojrzeniem. - Zdziwiona? Ja trochę też. Ale jesteś królową lodu. Wyniosła, przekonana o swojej wartości. I dobrze. Nikt nie będzie cenił cię bardziej, niż ty sama siebie. Jesteś piękna, mocno stąpająca po ziemi. Bierzesz to, co chcesz i wściekasz się, gdy tego nie dostajesz. I to też jest wspaniałe. Zdobyć ciebie jest trudniej, niż zdobyć jego. Rozgryźć ciebie jest trudniej, niż rozgryźć jego. I to ty jesteś moim dzisiejszym wyzwaniem. A ja lubię wyzwania - ucałowałem ją lekko w szyję, gdy jej suknia była już rozpięta.
Pod nią nie miała już nic. Po miękkim ciele materiał zsunął się błyskawicznie i pokazał wszystko. Niemalże nieskazitelna skóra. Uśmiechnąłem się, gdy wyszła z sukni, która leżała już na ziemi. Spojrzała na mnie z pogardą, a ja uśmiechnąłem się jeszcze bardziej i zacząłem rozpinać guziki koszuli.
Robiłem to dość powoli, a ona ciągle patrzyła. Chwilę później koszula leżała na ziemi, pasek od moich spodni również, a także spodnie. Zsunąłem bieliznę, którą na sobie miałem i skarpetki i nagi pociągnąłem ją za dłoń. Oboje poszliśmy do jacuzzi.

Pan Vincent - 2017-01-28, 22:45

Usta Janny wygięły się w uśmiechu, który nie sięgał oczu.
- Nic jeszcze nie wiesz o Doxellu - powiedziała cicho, pozwalając mu się poprowadzić do łazienki tak pięknej, że na chwilę zabrakło jej tchu. Po kazdej ścianie pięly się egzotyczne rośliny, podłoga była podgrzewana od spodu, a na suficie znajdowało się ogromne lustro.
- Całkiem nieźle - przyznała, pochylając się lekko by sięgnąć do zapięć wysokich szpilek. Ściągnęła je z gracją pieprzonej bogini i zajęła miejsce w wodzie, nie powstrzymując pomruku przesyconego prawdziwą przyjemnością. Woda była wprost idealna - gorąca i buzująca jak cholera, podrażniając wszystkie mięśnie. Przymknęla powieki i odchyliła głowę, przygotowując się mentalnie na dobry seks.
Z Doxellem każdy seks był naprawdę dobry. Ten wielki skurwiel potrafił wyczyniać takie rzeczy, że mało kto w ogóle potrafiłby sobie coś takiego wyobrazić.
Kiedy Seth zajął miejsce obok niej, oparła jedną z małych, zgrabnych stóp o jego pierś. Wyczuwała pod palcami wyjątkowo delikatne mięśnie, które - ku jej największemu zdziwieniu - okazały się naprawdę miłe w dotyku.
- Masz papierosa? - Zagadała, rozglądając się za czujnikami dymu. Powyłączali je chyba, skoro to właśnie Doxell miał mieszkać w tym poko...

- Ja mam - Doxell pchnął drzwi łazienki, posyłając swoim kotkom krzywy uśmiech. - Zaraz podam.
Dostrzegł spojrzenie, które posłała mu Janna. Dostrzegł jak otwiera oczy, które błyskają w ten sposób, który tak uwielbiał. A potem tuż pod oczami ukazał się równie cudowny uśmiech.
- Dobrze się beze mnie bawiliście? - Zapytał, rzucając marynarkę gdzieś za siebie. Wyszedł z butów i ściągnął skarpetki, a potem zajął się odpinaniem guzików koszuli.
Nie śpieszył się, zupełnie nieskrępowany zarówno czynnością co ich spojrzeniami. Lubił takie zabawy, lubił podchody przesycone erotyzmem i pożądaniem. Takie zabawy zawsze kończyły się świetnym finałem, najlepszym.
W końcu stanął przed nimi nagi, jak go stworzono i ściągnął z górnej półki paczkę fajek i popielniczkę. Położył je na brzegu i wszedł do wody, siadając pomiędzy swoimi zabaweczkami.
Janna natychmiast przylgnęła do niego, przesuwając małą rączką pojego klatce piersiowej. Doxell zamruczał i sięgnął po fajka, odpalając go sobie niedbale. Zaciągnął się mocno i wystawił rękę, oczekując odbioru fajka.
Dłonie Setha i Janny zetknęły się, kiedy jednocześnie sięgneli po papierosa. Doxell zaśmiał się głośno, gdy Janna wyrwała mu fajka, wsadzając go sobie bezczelnie między wargi.
- Byłam pierwsza - wzruszyła ramionami i posłała Sethowi wredne spojrzenie, które w jakiś sposób było jednak przesycone żartem.

Draco - 2017-01-28, 23:36

- Jest piękna - mruknąłem, rozglądając się po pomieszczeniu. A gdy znalazłem się w wodzie, sam także musiałem mruknąć z zadowolenia. Przymknąłem powieki, czując, jak gorąca woda, która mnie masuje absolutnie ma nade mną władzę i jak rozluźniam się.
A tuż po chwili pojawił się Doxell, który urządził nam miły pokaz. Uśmiechnąłem się lekko, przyglądając mu się bez cienia zawstydzenia. Raczej głównie na mojej twarzy było zainteresowanie.
Czy mało wiem o Doxellu? To było dość oczywiste. Ile razy rozmawiałem z nim? Jak niewiele czasu spędziliśmy wspólnie, jak niewiele czasu miałem ochotę spędzić z nim czasu? Zazwyczaj był zabiegany, zaćpany tak bardzo, że nawet nie wiedział jak się nazywają jego pracownicy. Zdarzyło się, gdy nazwał Zoe "Sołi". Nie, nie żartuję.
A teraz stał przede mną mężczyzna o w miarę klarownym spojrzeniu. Patrzył na nas i widział nas, a nie dziwne mary, które podyktowały mu narkotyki. I z jednej strony sam bałem się tego, co zaproponowałem - bo co, jeśli on stwierdzi, że bez narkotyków nie jestem tak drogi, tak warty tego, żeby mnie trzymać? Co, jeśli zostanę bez roboty? Nie miałem do kogo wrócić, Zubbo nie żył i zabił go ten człowiek, przede mną.
Nie byłem taki, że od razu lgnąłem do Doxella. Nie, raczej nie. Janna oplotła go jak meduza, a ja raczej rozkoszowałem się wodą. I nie zdążyłem zdobyć fajka, nie byłem taki, żeby go wyrywać.
- Byłaś pierwsza - przyznałem, uśmiechając się lekko do niej.
Głaskałem udo mężczyzny pod wodą, co było dość dyskretne, biorąc pod uwagę fakt, jak bardzo Janna przylgnęła do niego od razu. Gdy dostałem papieros w swoje dłonie, był niemalże cały wypalony. Zostały może dwa buchy, czy trzy, które wziąłem. Rozkoszowałem się dymem, a kiedy bąbelki trafiły na jakąś spiętą część mojego ciała mruczałem z zadowolenia.
Poczułem gładką nogę na swojej dłoni. Przestałem więc głaskać mężczyznę i zacząłem Jannę. Zostałem przytulony do Doxella, więc oparłem o jego ramię głowę, mrużąc powieki. Było mi tak dobrze, tak bardzo mnie to rozleniwiło...
Ale chciałem, żeby Doxell dostał nagrodę. Nie ćpał. A przynajmniej nie byłem w stanie tego jakoś stwierdzić. Wyglądał w końcu normalnie, normalnie się wypowiadał i był całkiem sympatyczny cały dzień.
Podniosłem się, spoglądając na Jannę.
- Podnieś się.
- Co?
- No, podnieś się Janna. Tylko trochę. Proszę.
Uśmiechnąłem się do niej ładnie, a gdy niechętnie wykonała moją prośbę, uśmiechnąłem się zadowolony.
Woda spływała po jej nagim ciele, po jędrnych piersiach. Skóra błyszczała i nęciła. Westchnąłem.
- Jesteś cholernie piękną kobietą - uśmiechnąłem się po raz kolejny, dotykając delikatnie jej ciała. Przesunąłem palcami po jej biodrze, patrząc na nią, na jej reakcję. Zważyłem w dłoni ciężar piersi, pogłaskałem ją. Delikatnie przesuwałem opuszkiem palca wokół sutka, ciekaw reakcji.

Pan Vincent - 2017-01-29, 19:06

Janna podniosła się niechętnie, poddając swoje idealne ciało ich spojrzeniom. Doxell prześlizgiwał się wygłodniałymi oczyma po wąskiej talii, zaokrąglonym biodrze i jędrnych piersiach, czując, że znów robi się twardy i napalony.
Widok nagiego ciała nie był mu obcy, ale Janna miała w sobie coś takiego, że chciało mu się do niej wracać, że chciało mu się na nią patrzeć.
Obserwował spod przymkniętych powiek jak Seth przysuwa się do niej z gracją i zaczyna bardzo delikatnie dotykać jej ciała. Między dwójką jego zabaweczek panowało okropne napięcie, ale w jakiś sposób to tylko podkręcało atmosferę.
Dziewczyna patrzyła na biednego Setha ze zblazowanym uśmiechem i Doxell wiedział, że ta mała prowokatorka go teraz sprawdzała, testowała jego siłę i upór, oceniając czy był wystarczająco godny do tego by ją mieć.
Janna mogła być kurwą, ale była przy tym także wyjątkowo wybredna. Selekcjonowała swoich kilentów, jakby to oni stanowili jej zdobycze, nie odwrotnie.
Doxell do tej pory pamiętał pewien rodzaj dumy, gdy po ich nocy testowej (zarezerwowanej tylko i wyłącznie dla najpieknięjszych dziewczyn), Janna przyszła do niego następnego wieczoru, i następnego. I pieprzyli się jak dzicy, jak pojebani. Do rana.
Smukły palec chłopaka dotknął jej sutka, który napiął się i stwardniał, co było absolutnie normalną reakcją. Dziewczyna przechyliła głowę i niechętnym ruchem, ułożyła swoją smukłą dłoń na ramieniu blondyna, przyciskając go do siebie mocniej. Uśmiechnęła się w cholernie podniecający dla Doxella sposób i popatrzyła mu w oczy, szukając przywolenia.
Doxell skinął powoli głową i odpalił sobie nowego papierosa, stwierdzając, że warto będzie popatrzeć na to, co planowała ta mała zdzira.
Kto jak kto, ale miała naprawdę dobre pomysły.
Janna nacisnęła wolno na trzymane przed chwilą ramię, sugerując Sethowi by uklęknął. Sama rozsiadła się na brzegu, posyłając mu wymowny uśmiech.
- Pokaż mi jaki jesteś dobry - wymruczała, rozkładając bezwstydnie uda.
Doxell zaśmiał się cicho, wypuszaczając dym nosem. Jego fiut stał już jak maszt, choć na dobrą chwilę jeszcze się nawet nie rozgrzali.

Draco - 2017-01-29, 20:01

Jej siła i pewność siebie była dla mnie miażdżąca. Patrząc na nią uśmiechałem się, ale wiedziałem, że raczej nie wyjdę z tej nocy zwycięsko. Chociaż, czy na pewno dobrze odbierałem tę noc? Dlaczego zrobiłem z tego konkurencję, coś, żeby za wszelką cenę pokazać jaki jestem? Po co to komu? Jannie, która nienawidzi mnie z jakiegoś tam powodu? Doxellowi, który jest moim szefem do cholery i to jest w zasadzie główna zależność między nami? Ja jestem pracownikiem, on szefem. Płaci mi, gdy wykonuje to, co mam w umowie.
Napuszyłem się zupełnie bez powodu, chcąc udowodnić wszystkim swoją wartość w byciu dziwką. Do diabła z tym. Mam okazję na niezły wieczór, a Doxell jeden dzień nie ćpał dzięki temu. To są miłe rzeczy i na nich powinienem się skupić.
Musi ze mnie zejść ten stres, który mnie owładnął, gdy dziewczyna rozłożyła nogi. Bo to pierwszy raz miało miejsce?
Przesunąłem dłońmi po jej gładkich, jędrnych udach aby już po chwili w ślad za nimi poszły usta z pocałunkami. Czułem, jak stres ze mnie schodzi. Jak zupełnie nie obchodzi mnie jak będę wyglądał pomiędzy jej udami, jaką rolę będę tu grał, czy zostanę wygryziony, czy nie. Kompletnie mnie to nie interesowało, czyli zacząłem mieć nastawienie takie, jak od początku powinno to wyglądać.
Uśmiechnąłem się lekko pod nosem, pochylając się nad nią. Cipki były delikatniejsze, niż fiuty. Penisa można było postawić zazwyczaj nawet niewielkimi czynnościami, nawet pieszcząc go tak po prostu. Zbyt nagłe przejście do minety mogło gwarantować skutek odwrotny od zamierzonego. Niestety, przede wszystkim, moimi klientami są głównie mężczyźni, a poza tym, jeśli jest już jakaś kobieta, to zazwyczaj bardzo dosadnie pokazuje czego chce.
W zasadzie, Janna także to pokazała.
Nim jednak moje usta zsunęły się na cipkę, zatrzymały się na wzgórku łonowym, całując tam wrażliwą skórę. Momentami nawet lekko gryząc, co sprawiało mi przyjemność. Lubię gryźć. Nawet bardzo. Wiedziałem jednak, że warto byłoby nie przesadzić.
Chciałem z początku spojrzeć na nią spod rzęs, ale uznałem, że wyniosła twarz i kpiąca mimika nie pomogą mi w poczuciu się trochę pewniej. Zrezygnowałem z tego pomysłu. Musiałem poczuć się pewniej. Musiałem. Przesunąłem językiem po wargach sromowych. Ssanie. To była jedna z rzeczy, w których naprawdę byłem dosyć niezły. Więc ssałem. Wargi sromowe, najpierw jedną, potem drugą. Nie należało jednak za długo zostawać przy tym aspekcie, bo choć były delikatne, to nie aż tak, aby całą zbawę skupić na tym miejscu. To jak trzon fiuta, po pewnym czasie przestaje być zabawnie, a zaczyna być frustrująco, bo chcesz więcej. Szybko jednak zauważyłem, że to nie to, Janna nie była zbyt zachwycona. Przesunąłem językiem pomiędzy nimi, odnajdując malutki guziczek tuż nad wejściem do pochwy. Przesuwałem po nim szybko językiem, nasłuchując reakcji. Nie skupiałem się nad tym, aby koniecznie było góra-dół, czy koniecznie ssanie. Raczej próbowałem kilku sposobów - ssania, lizania, drażnienia się z nią, a gdy odnalazłem wejście do pochwy także wsuwania języka do środka i przygotowywania ją w ten sposób na dalsze zabawy. Nie bawiłem się w delikatne wsuwanie języka, żeby tylko jej nie skrzywdzić. Nie, raczej nie. Osobiście preferowałem dość intensywny seks i skoro nie było to współżycie związane stricte z moją pracą i klientem, nie zamierzałem traktować jej jakoś bardzo ulgowo. A więc pieprzyłem ją tym językiem, nie ograniczając się szczególnie. Zaciskałem palce na jej biodrach, które zaczęły podskakiwać, tańczyć, chcąc uziemić ją i wyszło mi to, nie mogła już nimi tak wierzgać. Nie chciałem, by popsuła moją zabawę.
I ku mojemu pozytywnemu zaskoczeniu, Janna nie była niezadowolona.

Pan Vincent - 2017-01-30, 21:16

Janna nie spuszczała z niego spojrzenia przez choćby i jedną chwilę - pozwalała by Seth przed nią uklęknął i wpił się wargami w jej mokrą (och, wiedział, że była mokra. Janna uwielbiała dominować nad młodymi chłopakami) cipkę, ale jej oczy cały czas należały do Doxella.
I uwielbiał ją za to.
Wypuścił dym nosem i przesunął się tak by mieć doskonały widok na to, jak jego Seth całuje najintymniejszą część jej ciała, a musiał przyznać, że chłopak robił to w całkiem intrygujący sposób.
Nie był zbyt wulgarny, ani ugrzeczniony, ani napastliwy, ani nieśmiały - wprost idealny.
Po chwili pieszczot Janna zaczęła mieć problemy z normalnym oddychaniem. Jej piękne ciało wygięło się w łuk, a jedo ze smukłych ud spoczęło na ramieniu Setha, znajdując w nim oparcie.
Mruknął i wierzgnął niecierpliwie biodrami, choć dobrze wiedział, że jeszcze nie nadeszła pora by ktoś się nim zajął.
Pozostawiając papierosa w ustach, podniósł się z siadu i stanął za Sethem, zgarniając w dłoń jego długie, piękne włosy. Podobało mu się, że i on i Janna mieli na głowie czystą platynę. Uwielbiał blondynki, od lat były jego małą obsesją.
Ruchem nieznoszącym sprzeciwu (lecz niekoniecznie wyjątkowo agresywnym) przycisnął jego cudowne usta mocniej do jej cipki, wywołując z ust Janny kolejny jęk.
- No, proszę - wymruczał, uśmiechając się z nutą złośliwości. - Tak na niego narzekasz i warczysz, a teraz rozkładasz przed nim nogi i dociskasz się cipką, prosząc o więcej lizania.
Popchnął ją gwałtownie, sprawiając że położyła się płasko na zimnych kafelkach. Sprzedał Sethowi klapsa i wspiął się na brzeg, klęcząc nad dziewczyną w ten sposób, że jego zaróżowiona pała pobujała się dosłownie nad rozchylonymi od niemego krzyku wargami.
- Szeroko - polecił jej i zamruczał z satyskacją kiedy dziewczyna spełniła jego polecenie i otworzyła śliczną buzię tak szerko, jak lubił najbardziej. Wsunął się w tunel ust do połowy trzonu i odchylił się przez ramię, tak by móc nadal patrzeć na to co robi Seth.
- Nie krępuj się - uśmiechnął się niemalże przyjaźnie i zaśmiał się głośno, kiedy drobna dłoń Janny przesunęła mu się po brzuchu.
Ach, ta suka lubiła kiedy ją tak trakował.

Draco - 2017-01-30, 21:30

Reakcja Janny na trochę wymuszony ruch, który zasugerował Doxell była interesująca. Dała mi kolejną informację, którą mogłem wykorzystać. Janna lubiła mocniej. Dobrze.
Wcisnąłem ręce pod jej uda, obejmując ją tym samym, nie pozwalając, aby ruszała się jakoś mocniej. Mój język i usta pracowały na najwyższych obrotach, włosy zaczynały lepić mi się do twarzy i w zasadzie to był najgorszy moment na to, bo Janna zaczynała zaciskać się, czułem to doskonale. Oj, ktoś tu był całkiem blisko, co?
Przesunąłem otwartą dłonią po jej wilgotnym ciele, od wzgórka łonowego aż to jej piersi, okrągłej i jędrnej. Nie miała zbyt wielkiego biustu, dzięki czemu zachowywał się on całkiem nieźle nawet kiedy leżała. Albo miała sztuczne. Bądźmy szczerzy, nie obchodziło mnie to jakoś specjalnie.
Czułem, jak mięśnie jej ciała, jak jej wnętrze zaciskało się na moim języku coraz intensywniej, coraz bardziej była mokra, coraz trudniej było jej wytrzymać. Słyszałem jej jęki, stłumione przez fiuta Doxella.
Spojrzałem na Doxella spomiędzy ud kobiety, patrząc na jego zadowoloną minę. Ja mam się krępować? Phi. Pokazałem mu buntowniczo środkowy palec, chociaż nie robiłem tego na serio. W sensie, nie byłem naprawdę na niego zły, czy coś w tym rodzaju. Nie, ja po prostu lubiłem się z nim drażnić, sprawiało mi to jakąś taką radość.
Nagle Janna spięła się, cała. Wygięła w łuk i nie byłem w stanie zapanować nad jej ciałem, utemperować jej, uciszyć. Doszła, a ja cały czas byłem przy jej kroczu. Cóż, nie mogłem powiedzieć, że mi się to nie podobało i że nie czułem satysfakcji, bo skłamałbym.
Oblizałem się, głaszcząc jej drżące cały czas uda.


Pan Vincent - 2017-01-31, 23:35

Janna ssała łapczywie jego wielką pałę, nawet przez chwilę nie pozwalając mu o sobie zapomnieć. Jej drobne rączki błądziły swobodnie po umięśnionym ciele, to głaszcząc, to szczypiąc przy drapiąc, tak jak lubił najbardziej.
Wsuwał się w jej usteczka w wymagającym rytmie, wsłuchując się z satysfakcją w mlaszczące odgłosy - czuł jak wilgotne, gorące wargi zaciskają się wokół trzonu, wysyając każdą pojedynczą kroplę.
Nagle ssanie nabrało jeszcze na sile, sprawiając, że Doxell jęknąl głucho, przytrzymując się wystającego ze ściany wieszaka. Dobrze wiedział, że Jannie było coraz bliżej do orgazmu; Seth obrabiał jej cipkę od dobrych dwudziestu minut, nikt normalny nie wtrzymałby zbyt długo takich pieszczot.
- No, dojdź wreszcie - wymruczał, wysuwając się z niej do połowy tylko po to by wcisnąć się z powrotem niemalże w całości. Dziewczyna zakrztusiła się i Doxell był gotów się roześmiać, bo nawet z pałą zatykającą przełyk i łzami w ustach, nawet wtedy wyglądała kurewsko atrakcyjnie.
- Daj mu odpocząć, zobacz jak się stara. Daj sobie dojść - szepnął gorąco i dotknął jednej z jędrnych piersi, stykając się palcami z dłonią Setha. Pogładził czule jej grzebiet i wrócił do pieszczenia Janny, nie przestając poruszać rytmicznie biodrami.
Na szczęście Janna w końcu posłuchała jego prośby i osiągnęła spełnienie z długim i głośnym pomrukiem przyjemności. Doxell patrzył jak śliczne ciało wygina się w spazmach rozkoszy; raz, drugi... trzeci.
- Mmmm... Wyglądasz świetnie kiedy chodzisz - pochwalił ją, cofając się z powrotem do wody. Odpalił kolejnego papierosa i pozwolił zabaweczkom dojść do siebie. Jego fiut stał sztywno, definitywnie łaknąc więcej pieszczot.
Ale Doxell był cierpliwym człowiekiem, mógł poczekać. Przecież było na co.
- No, dobra, skarbie. Seth przygotował cię chyba na tyle dobrze, żebyś teraz usiadła sobie na tatusiu, co? - Uśmiechnął się krzywo, wyciągając w kierunku dziewczyny swoją wielką łapę. Janna otarła czoło z uroczych kropelek potu i chwyciła ufnie dłoń, przesuwając jednym z długich palców po policzku blondyna, ot w zaczepce.
Pochylił się by przekazać papierosa Sethowi i odchylił głowę, przygotowując się na zacisk ciasnej cipki na swojej rozgrzanej pale.
- Wskakuj - zachęcił ją szarmancko i wypiął biodra tak by natychmiast trafić w jej czuły punkt.

Draco - 2017-02-01, 01:07

Dość niedbale paliłem papierosa, a trochę popiołu co jakiś czas spadało do jacuzzi, trochę bez mojego udziału. Bo patrzyłem. Byłem ciekaw, jak Janna zachowuje się przy kimś, komu ewidentnie ufa. Może kogo nawet kocha. Zachowywała się trochę w ten sposób, ale nie mogłem zweryfikować emocji Doxella. Może myliłem się w obu przypadkach.
Ale patrzyłem. Na to, jak na niego patrzy, jak przeżywa z nim... A on jest zadowolony z tego, co widzi. Trudno, żeby nie był.
Fiut stał mi, oczywiście, że tak. Byłem zdrowym człowiekiem, na podobne widoki prawdopodobnie nikt nie byłby w stu procentach obojętny. Reakcja Janny na moje pieszczoty także była miła, nawet jeśli może wymuszona. Nie wnikałem w to.
Jedna z moich dłoni była zanurzona w wodzie. Objęła bardzo przeciętnych rozmiarów przyrodzenie. Wolne, posuwiste ruchy sprzyjały dreszczom, tym specyficznym. Dotykały jakby każdy mięsień, każdy nerw. Drażniły ciało przyjemnością.
Przyglądałem się, trochę jak ukryty, przyczajony człowiek, obserwujący dwójkę ludzi uprawiających seks gdzieś w zaułku - miejscu, gdzie w teorii nie powinno się pieprzyć.
Uśmiechnąłem się do Doxella, gdy na mnie spojrzał. Aż w końcu postanowiłem wziąć sobie coś od mojego alfonsa. To nie miał być tylko ich seks, o nie. Wręcz przeciwnie.
Podsunąłem się bliżej, sięgając ust Doxella. I on przyjął ten pocałunek. Mruknąłem, obejmując dziewczynę w pasie jedną ręką. Ten pocałunek sprawił, że miałem ochotę na więcej. Dużo więcej. Drugą, prawą, wolną dłoń położyłem na ramieniu mężczyzny, obejmując go również.
Nasze usta nie miażdżyły się wzajemnie, ale gorąc, jaki wzmagał ten pocałunek...
Zdałem sobie sprawę z tego, że w moich palcach ciągle był papieros, gdy zaczął mnie parzyć w palce. Na oślep zmoczyłem go w wannie i położyłem peta gdzieś obok niej, zupełnie nie patrzyłem na szczegóły. Byłem za bardzo zajęty...

Pan Vincent - 2017-08-12, 20:45

Zamruczał blondynowi w usta, bo to co odczuwał gdy jego ciało przyjmowało tyle pieszczot, było czymś nie do opisania. Z jednej strony była ciasna cipka niemalże miażdżąca go swoją ciasnotą, wilgocią i gorącem, z drugiej te pełne wargi, które całowały tak dobrze, że ciężko było za nimi nadążyć!
Doxell nie przepadał za pocałunkami, nie lubił tego robić. Ale tym razem jakoś... Jakoś nie potrafił odmówić. Dlaczego? To chyba nie miało żadnego znaczenia. Liczyło się tylko to, że było mu dobrze, kurewsko dobrze.
Janna zacisnęła rączkę na jego szerokim barku - po chwili poczuł nawet wbijające się w skórę paznokcie. Zasyczał cicho i oderwał się (wyjątkowo niechętnie) od pocałunków, posyłając dziewczynie niezadowolone spojrzenie.
- Co jest? - Zapytał bezpardonowo, przymykając powieki gdy zacisnęła się na nim złośliwie jeszcze mocniej. - Co je...
Nie dokończył. Nie musiał, bo Janna dała do zrozumienia "co jest" w bardzo jasny sposób. Jej język wkradł się pomiędzy cienkie wargi i musiał odpowiedzieć, choć ze zdziwieniem odkrył, że niekoniecznie robił to tak chętnie jak w przypadku pocałunków Setha.
Skoro o nim mowa...
Otworzył oczy i z Janną przyklejoną do ust, przeniósł spojrzenie na sterczący członek blondyna. Uśmiechnął się gadzio i wyciągnął swoją dużą łapę, zaciskając ją u samej nasady. Janna wiła się i pojękiwała, odbijając się tyłeczkiem od masywnych ud - była zbyt zajęta by zauważyć spojrzenie, którym właściciel owych ud obdarowywał płaski brzuch i klatkę piersiową falującą w rytm urywanych oddechów.
Przesunął palce na czubek, skubiąc go zaczepnie i naciągnął mocno skórę, oczekując kolejnego słodkiego westchnienia.
Poczekaj, pomyślał, przyśpieszając ruchy nadgarstka do wprawnego obciągania. Poczekaj aż tylko z nią skończę, dzieciaku. Zajmę się i tobą.

Draco - 2017-08-13, 07:30

Janna zachowywała się bardzo dziwnie. Zdarzało mi się uczestniczyć w trójkącikach, a nawet wielokącikach (taka praca, co poradzisz) i prawdopodobnie nie miałem takiej sytuacji, w której ktoś byłby o siebie tak zazdrosny. Jasne, bywały takie udane i mniej udane - szczególnie, jeśli taką zachciankę na dwa plus jeden zdobywały się pary. Nie zawsze, ale zwykle wychodziło dosyć niezręcznie. Nie wiedzieli, czy mogą mnie dotykać, czy to w porządku, czy nie urazi uczuć tej drugiej osoby.
Teraz to ja powoli w ten sposób się czułem. Czy mogę dotknąć Doxella, choćby przelotem? Czy tego też mi zabroni? Cholernie mocno próbowała bronić swojego terytorium, problem w tym, że on nie był jej.
Z tego co się orientowałem, nie deklarował się na wyłączność nikomu. Rozumiem, że możesz mieć w stosunku do niego ciepłe uczucia, ale albo mu to powiedz i przestań robić szopki, a on to uszanuje lub nie (a jeśli nie, przestań się tak zachowywać), albo po prostu... Sam nie wiedziałem.
Mnóstwo myśli przeszło mi przez głowę w chwilę, dosłownie. Ale nie mogłem tego dalej roztrząsać, bo Doxell nie planował mnie zostawić bez niczego, bez nikogo, samego. I to była przyjemna myśl.
Uśmiechnąłem się do mężczyzny, ale jego dotyk na moim fiucie mnie zaskoczył. Wygiąłem się zupełnie mimowolnie, przymknąłem powieki i oparłem się wygodniej. Przygryzłem wargę, spoglądając na mężczyznę spod rzęs. Jego usta były jej, jego fiut był jej, ale jego oczy były moje. Cały czas moje, nie spuszczał mnie z oczu.
Poglaskalem go palcami po wierzchu dloni, ktora mial na moim fiucie. Spojrzalem mu w oczy i usmiechnalem sie lekko, szybko oblizujac dolna, nabrzmiala warge. Nawet tego nie zauwazylem, bylem zainteresowany tym, co zrobi Dox. A nie zamierzal zostawic mnie na pastwe zachcianek tej blondyny, o nie.
Instynktownie zabujalem biodrami, odchylajac glowe, gdy tylko osiagnalem to, co chcialem - fiut wsunal sie w te ciasna obrecz i wysunal. Doxell zacisnal palce wokol trzonu bardziej i znow podrsznil glowke. Znalazl palcem dziurke w glowce i nacisnal ja.
Albo ten facet jest wielofunkcyjna zabawka erotyczna i zamiast alfonsem powinien byc prostytutka, albo Janna jest gowniana w te klocki. Ze tez on moze sie skupic jeszcze na kims jeszcze. Biorac pod uwage fakt, ile Janna bierze za jedna noc spodziewalem sie, ze zaabsorbuje go tak bardzo, ze ja sobie w tej wannie przysne. Tymczasem... Mylilem sie. Ale jak dobrze, jak dobrze, ze sie mylilem.

Pan Vincent - 2017-08-13, 13:03

Janna robiła się coraz bardziej wymagająca - podnosiła się i opuszczała, pojękując coraz śmielej w okolice szyi Doxella. Co jakiś czas kładł jej swoją wielką łapę na biodrze, zmuszając ją do jeszcze szybszego galopu.
Pieprzył się tyle razy w swoim pełnym wrażeń życiu, że trzeba było kogoś naprawdę doświadczonego by sprawić mu przyjemność. Takie skakanie nie robiło na nim większego wrażenia, choć Janna była prawdziwą mistrzynią dobrej jazdy.
To nie ona grała teraz główną rolę w ich chorym przedstawieniu. Liczył się tylko szczupły blondynek, którego pała ślizgała się między długimi palcami jak marzenie.
Ujął od spodu jego jądra i popieścił je w tak delikatny sposób, że zupełnie do niego nie pasował. Nie spuszczając wzroku z zarumienionej twarzy dzieciaka, Doxell przesunął palcem kawałek dalej, za jądra i nacisnął, niby do niechcenia, na jego ciasną, szczelnie zwartą dziurkę.
Uśmiechnął się porozumiewawczo gdy oczy Setha rozszerzyły się odrobinę i wrócił nieco gadzim ruchem do cieplutkiego, twardego jak skała trzonu.
Ale za drugim podejściem już go wcale nie gładził - tym razem obrabiał go tak szybko i sprawnie żeby świadomie doprowadzić do czegoś o wiele lepszego niż takie głaskanie.
- Janna - nieświadomie wypowiedział imię dziewczyny z jeszcze silniejszym akcentem - podzielimy się tobą trochę, w porządku? Teraz poskaczesz sobie na naszym koledze. Ja chcę zająć się twoim tyłeczkiem.
Może nie tylko twoim.
- Kładź się, kotku - polecił blondynowi i pchnął go na brzeg basenu, w taki sposób by jego śliczna głowa poleciała na stos ręczników. Potem z szarmanckim uśmiechem pomógł zmarkotniałej, ale i rozpalonej Jannie wdrapać się na szczupłe biodra Setha.
Obserwował z chorą fascynacją jak członek, który jeszcze przed chwilą pieścił, wsuwa się prosto w jej ciaśniutką cipkę.
Zanim jednak zdążyła sobie ponarzekać, Doxell dał jej o wiele lepszy powód do narzekania. Janna była uprzedzana od wielu miesięcy, że jeśli przychodziła się z nim bawić, musiała być przygotowana na każdą ewentualność i to z każdej strony, dlatego też nie mogła być zbytnio zdziwiona, że Niemiec tak po prostu wsunął się w nią bez wcześniejszych zabaw, ale co z tego, że była przygotowana skoro to i tak bolało?
- Yhm, kurwa - poskarżyła się cichutko, zaciskając palce na ramionach Setha - zaczekaj chwilkę, zaraz będzie dobrze.
- Jasna sprawa - wciąż tkwiąc w jej tyłku, wychylił się do paczki z fajkami i wsunął sobie jednego z nich między cienkie wargi, wypuszczając dym nosem. Wykorzystując fakt, że Janna znajdowała się teraz tyłem do niego, sięgnął między rozłożone uda Setha i jak gdyby nic zaatakował znów jego tyłeczek, podrażniając ciaśniutkie wejście palcem.

Draco - 2017-08-13, 13:21

Uniosłem brew, patrząc na pewnego siebie Doxella, który właśnie zapalał fajkę. Zabawne, bo na moim "próbnym" próbował tego samego. I wtedy od razu zareagowałem. Pociągnąłem go, nie pozwoliłem na rozproszenie. Miał być wtedy mój, cały, a nie papierosa. Nie było takiej opcji. Teraz nie miałem możliwości, żeby zrobić to samo, co wtedy. Między innymi dlatego, że siedziała na mnie Janna z moim fiutem w jej wnętrzu. I między innymi dlatego, że dziewczyna była... brana z dwóch stron. Trochę jej współczułem. Hej, to nie było takie łatwe! Nawet jeśli jesteś kurwą, ciało to ciało, ma swoje ograniczenia. Grymas na jej twarzy mówił mi, że naprawdę ją bolało.
Zresztą, nie tylko grymas. Ostre miała te paznokcie.
Otworzyłem szeroko oczy, patrząc na Doxella.
- Ty... - syknąłem, marszcząc brwi.
Gdzie się on znowu zapuszczał? Szczególnie, że nawet nie mogłem za bardzo reagować na to, bo przecież... Moje biodra zupełnie mimowolnie drgnęły, gdy palec Doxella tak po prostu wsunął się w moje wnętrze. Hola, kolego, ale co ty robisz?! Nie teraz!
Znów drgnąłem, a to kończyło się w jeden sposób - wsuwałem się głębiej w Jannę. Nie wiem, czy w jej obecnej sytuacji to było mądre, wiem natomiast jedno - zacisnęła się na mnie, jak na pierdolonym imadle. Kurwa, dziewczyno, zwolnij!
Jęknąłem, by za chwilę zacisnąć zęby. I wtedy sama Janna się ruszyła, ale nie patrzyła na mnie. Może to i lepiej? Nie mam ochoty na jej spojrzenie pt.: "Popatrz na jego ramię, a cię zaszlachtuje". Zaciskała powieki, pojękując. Ale Doxell nie dał jej powolnych ruchów, których prawdopodobnie oczekiwała. O nie. Dźwięk jacuzzi zagłuszał co subtelniejsze nasze dźwięki, ale głośne jęki Janny, które wkrótce się pojawiły - nie wiem, czy cokolwiek byłoby w stanie to zagłuszyć. Trzeba przyznać, jęczeć potrafiła. Trzeba przyznać, było to podniecające.
Tak jak ogier tuż za nią, który posuwał ją, jakby wcale nie miała jeszcze jednego fiuta w sobie. Ok, mój nie był tak duży, jak jego, ale to nie oznaczało, że w ogóle go nie było. Był i posuwał ją, a ona posuwała nasze fiuty jednocześnie i to było... Kurwa, dobre. O czym to ja...? Sam już nie wiem. Jest dobrze. Bardzo dobrze.

Pan Vincent - 2017-08-13, 14:42

Doxell nie bawił się w podchody - kiedy Jannie zachciewało się po nim skakać, mogła to robić w swoim tempie, mogła się o niego ocierać, bawić się i pieścić, naprawdę.
Ale kiedy to on był tym, który rżnął, przestawał się liczyć cały świat, a główną rolę grała już tylko przyjemność.
Zaciągnął się głęboko papierosem i wcisnął się głębiej, pozwalając jednocześnie na to by dotarł palcem do szczególnego punktu w ciele Setha. Spojrzał na niego ponad głową Janny i potraktował wyjątkowo wrednym uśmieszkiem.
- Podoba ci się - powiedział bezgłośnie, wypuszczając kłęby dymu nosem.
Nie mógł jednak poświęcić tyle czasu na drażnienie Setha, ile by chciał - Janna miała tak cholernie ciasny tyłeczek, że ciężko było mu się skupić na czymkolwiek innym poza wciągającą ciasnotą.
Sam nie wiedział kiedy jego dłoń przewędrowała od wdzięków Setha na pierś dziewczyny, ale rżnął ją na całego, nie zezwalając nawet na wzięcie głębszego oddechu.
- Do-oxell! Ach, ach, naaaach! - Janna wydzierała się tak głośno, że nie słyszał już nawet swoich myśli. Ale czy w ogóle o czymkolwiek myślał? Gdzie podział się papieros?
I, och, kurwa, ta dupeczka była taka idealna, ciasna i gdzieś po drodze przewijało się to miłe uczucie drugich jąder zderzających się z jego własnymi, więc, do chuja, jak miało mu się to nie podobać?
- Du erzählst nur Scheiße! - Wyszeptał nieświadomie i unieruchomił wypięty tyłek dziewczyny, spuszczając się w niego obficie. Krople potu ściekały mu po ramionach i karku a ramiona drżały nieznacznie.
Normalnie w takich okolicznościach wciągnąłby kreskę albo dwie, ale... Głupie, kurwa, obietnice.
Zamrugał i bardzo powoli wysunął się z Janny, czując z zaskoczeniem zawroty głowy. Przymknął powieki i przeszedł parę kroków w tył, opadając ciężko na brzeg jacuzzi. Słyszał tylko szum i tętent własnego serca, trochę zbyt szybki.
Ale to nic. Zaraz się uspokoi. Musiał tylko się napić.
- Janna, kotku - wychrypiał, nie otwierając oczu - daj tatusiowi czegoś do picia.

Draco - 2017-08-13, 15:11

W trakcie kiedy Doxell dochodził, Janna spięła się tak bardzo, że uwięziła mnie w sobie na kilka chwil i... Cóż, ciasnota, długie oczekiwanie - to wszystko sprawiło jedno.
Drżałem jeszcze chwilę, rozluźniłem się bardzo mocno i po prostu pozwoliłem sobie półleżeć w jacuzzi z przymkniętymi oczami. Szum wody uspokajał mnie, usypiał. I było mi tak błogo, tak miło, aż...
- Seth, podaj Doxiemu coś do picia - usłyszałem głos Janny, równie zmęczonej co my wszyscy, ale wciąż butnej, wciąż pewnej siebie, wciąż ponad mną. Ciągle czuła się lepsza, bo przecież to ona go zaspokoiła, a nie ja. Przynajmniej tak wyglądało, a mnie nie chciało się z nią bawić w przepychanki słowne, w walkę o... o kogo, w zasadzie? O szefa? Który jest moim szefem? Jasne, moje kontakty z nim być może nie są takie, jak zwykle bywa, ale i moja praca do takich nie należy. Jak na nasze standardy to raczej uprzejme... Nie wiem. Chciałem miło spędzić czas i odwieść go po prostu, choć jeden dzień, od wciągania. Miała tu być Mary, a przecież chciała z nim się przespać. Miało to wyglądać inaczej.
- To nie ja aspiruje tutaj do seksualnej zabawki szefa, nie patrz na mnie w taki sposób, jakbym zabierał ci coś twojego. W podskokach po drinka - mruknąłem, chowając się prawie cały w wodzie. Nawet nie otworzyłem oczu. Nie chciało mi się.
Janna faktycznie poszła po drinka, zaraz zresztą wróciła. Nim sięgnąłem po papierosa, usiadłem normalnie. Nastało milczenie. Janna dalej przyklejała się do Doxella, jakby był jej pluszową zabawką, a ona miałaby pięć lat. A mnie nie chciało się brać w tym dalej udziału. Ten widok już nawet nie śmieszył (może trochę, gdzieś w kącikach ust cały czas czaił się uśmiech), bardziej żenował.
Doxell zarządził, że idą do sypialni. A więc poszliśmy, wycierając się po drodze z nadmiaru wody. Padłem na łóżko twarzą do poduszki. Miękko. Miło. Jest dobrze.

Pan Vincent - 2017-08-13, 19:59

Wszyscy byli już bardzo zmęczeni gdy wreszcie ułożyli się na ogromnym łóżku znajdującym się w sypialni Doxella. On sam też czuł się trochę słabo, ale zawroty głowy opuściły go już na dobre.
Bez wahania ułożył się na środku, zagarniając ramionami nieco skłóconą dwójkę.
Janna nie skomentowała wypowiedzi Setha, ale nawet Raterhand musiał przyznać, że była ona niezwykle trafna. Jan z a dużo sobie ostatnio pozwalała i zachowywała się tak jakby Doxell był jej własnością, ale co miał jej powiedzieć? Lubiła się pieprzyć, robiła to dobrze, nie przeszkadzał jej jego specyficzny styl życia (łagodnie rzecz ujmując) i wydawała się nawet lubić jego paskudną gębę, a to było naprawdę wiele.
Leżeli tak w ciszy, pozwalając sobie z wolna odpłynąć. Janna padła pierwsza. Nie był tym specjalnie zdziwiony, bo dali jej z Sethem niezły wycisk. Jej włosy łaskotały go w policzek kiedy przysunęła się bliżej, obejmując ufnie wielkie ciało.
Tak, Doxell też był zmęczony, ale nie mógł, nie potrafił zasnąć. To jeszcze nie była jego pora i czuł się z tym cholernie nienaturalnie. Dłonie zaczynały mu lekko chodzić, coraz ciężej było też skupić myśli.
Obrócił lekko głowę i popatrzył przez wielkie okno, wzdychając głośno na widok wielkiego księżyca, odbijającego się w falującej powierzchni wody. Trzeba było przyznać, widoki serwowali naprawdę niezłe. Ale wyglądałyby pewnie jeszcze ładniej po wciągnięciu kreski.
- Dwa księżyce - wymruczał do siebie, wysuwając się z objęć Janny po paczkę z papierosami.

Draco - 2017-08-13, 20:10

Już przysypiałem. Było mi ciepło (przykryłem się trochę, a owszem!), miło... W sumie, nawet bezpiecznie. Niemniej jednak to był płytki sen, przymknąłem oczy na kilka chwil i szept - zwykle niesłyszalny dla mnie - tym razem mnie obudził. Drgnąłem, jak wybudzony i podniosłem się na łokciach, spoglądając na wstającego mężczyznę.
Chyba nie zauważył, że nie śpię. Sięgnął po papierosy i wyszedł na balkon - wpierw otworzył szklane drzwi na oścież. Widziałem, jak piękne, białe firany targane są wiatrem, a ogromny księżyc oświetla to pomieszczenie pogrążone teraz w ciszy i spokoju.
Okej, tyłek mężczyzny też był niezły, nie tylko widoki natury.
Uśmiechnąłem się lekko, przyglądając mu się kilka chwil, aż w końcu podniosłem się i poszedłem za nim. Ciągle nagi.
- Plotki o tym, że nie sypiasz przy tych, z którymi się pieprzysz są prawdziwe - mruknąłem cicho, stając w drzwiach.
Firany otuliły przez chwilę moje nogi. Oparłem się o framugę.
- Myślałem, że przy kim jak przy kim, ale przy Jannie...

Pan Vincent - 2017-08-13, 20:42

Doxell nie słyszał Setha - ani tego, że się obudził, ani tego, że ruszył w jego stronę. Dlatego gdy wkroczył na balkon, drgnął wyraźnie i w absolutnie bezwarunkowym odruchu sięgnął dłonią do pasa, gdzie zazwyczaj znajdowała się klamka, ale tym razem jej tam nie było, bo był, przecież, nagi.
- Plotki o tym, że nie sypiasz przy tych, z którymi się pieprzysz są prawdziwe - usłyszał i uśmiechnął się krzywo w odpowiedzi, opierając wygodniej o barierki. Zaciągnął się mocno papierosem i przechylił głowę, dając sobie wreszcie możliwość spojrzenia na blondyna. - Myślałem, że przy kim jak przy kim, ale przy Jannie...
Nie odpowiedział. Zamiast tego palił sobie dalej spokojnie, przesuwając nieskrępowanie spojrzeniem po pięknym ciele swojego pracownika. Wreszcie odsunął papierosa od ust i otworzył je by coś powiedzieć, ale rozmyślił się.
- Jak byłem małym dzieciakiem, lubiłem sobie patrzeć na księżyc - podjął zamiast tego - wychodziłem na podwórko i siadałem na trawie i gapiłem się tak długo. Zazwyczaj zabawa kończyła się w momencie kiedy matka orientowała się, że nie ma mnie w łóżku.
Westchnął melancholijnie i wyrzucił niedopałek przez balustradę, obracając się już całkiem w kierunku rozmówcy.
- Tutaj wydaje się cholernie wielki, nie? Jakby w jakiś sposób to miejsce znajdowało się wyżej wszechświata.

Draco - 2017-08-13, 20:55

Kiedy opowiadał, na moich ustach błąkał się uśmiech. Ruszyłem w jego stronę, gdy obrócił się do mnie całkiem. Wpatrywałem się w jego oczy, błyszczące w tych ciemnościach.
- Przez pierwsze lata mojego życia mieszkałem na wsi, na Ukrainie - zacząłem, oblizując lekko usta. Stanąłem tuż przed nim. - Niewiele pamiętam z tamtego okresu, miałem może z cztery lata. Ale pamiętam księżyc. Pamiętam zapach lata, który przypomina mi... ciepłe, rozgrzane słońce w powietrzu. Tu pachnie bardzo podobnie. Plus bryza morska. Uwielbiam wodę.
Oparłem się o balustradę, stając obok niego. Głowę skierowaną miałem w jego stronę. Uśmiechnąłem się - lekko, niewymuszenie. Morski wiatr targał jego ciemnymi włosami, a moimi blond.
Spostrzegłem, że znów lustruje mnie wzrokiem. Znów ocenia, a może się po prostu zapatrzył. Przymknąłem powieki, czując bryzę płynącą z oceanu i odchyliłem głowę do tyłu.
- Zakochałeś się kiedyś?

Pan Vincent - 2017-08-13, 21:00

- Słucham? - Wypalił bez zastanowienia, zaskoczony tym nagłym, niezwykle intymnym pytaniem.
Czy się kiedyś zakochał?
Cholera, nie miał pojęcia. Był w paru związkach, miał trochę kochanek i mógłby nawet przysiąc, że coś go z paroma łączyło, ale nigdy nie czuł się wyjątkowo sponiewierany miłością.
- Nie - odpowiedział po dłuższej chwili - chyba nie.
Zamilkli znów, wokół słychać było tylko szum wiatru i szelest palm, poruszanych jego podmuchami. Doxell westchnął cicho i pociągnął nosem, zupełnie odruchowo. Chciało mu się już, niczego nie potrafił na to poradzić. Te wszystkie godziny były chyba najdłuższym czasem od lat, kiedy nie wciągał.
- A ty? - Odbił pytanie, wracając spojrzeniem do szczupłej twarzy. - Też nie, co? Jesteś jeszcze młody i masz mnóstwo czasu na erm, miłość.

Draco - 2017-08-13, 21:22

Uśmiechnąłem się, może trochę pobłażliwie.
- Tak, zdarzyło się.
Zaśmiałem się szczerze na jego minę pełną zdziwienia.
- No co? Nie było tych miłości specjalnie wiele. Jedna. Ale była. I skończyła się, po półtorej roku. Kto by chciał się zadawać z kurwą, no nie?
Tym razem uśmiech był gorzki i smutny. Niestety, ale niewielu miałem znajomych przez swój zawód, który wychodził - prędzej, czy później. Ludzie brzydzili się mną, chociaż w zasadzie nie było ku temu powodów. Ja nie pytałem, czy dobrze im się obsługuje klientów na kasie, na przykład - nie oczekuję, że ktoś będzie zainteresowany moim zawodem. Teraz, jeśli kogoś poznaję, po prostu oszukuję. Nie mówię czym się zajmuję, jak zarabiam pieniądze, żeby przeżyć. Blefuję. Tak jest bezpieczniej.
Przyglądałem się mężczyźnie. Jego ostrym rysom twarzy, wręcz brutalnym, nieprzyjemnym. Jego rozbudowanym barkom, smukłemu brzuchowi, mocnym nogom.
Dotknąłem lekko jego dłoni, tylko wierzchu, tylko opuszkami. Uśmiechnąłem się do niego, sunąc tym samym palcem po jego klatce piersiowej. Otoczyłem sutek.
- Czemu Mary nie miała swojej nocy z tobą?
Doszedłem dłońmi do jego szyi, sunąc opuszkami po skórze. Była ciepła i miła w dotyku. Dotykałem jego szczęki, nacisnąłem lekko paznokciem na dolną wargę, która ugięła się. Jego oczy śledziły mój wyraz twarzy i doskonale to czułem. Ciało napięło się lekko, oczekując co zrobię dalej.
Odgarnąłem jego włosy z twarzy, które plątały się i obrysowałem palcami kształt brwi.

Pan Vincent - 2017-08-13, 21:34

Patrzył na Setha, oczarowany jego niecodzienną urodą i słowami - chłopak pomimo młodego wieku potrafił całkiem ciekawie opowiadać o sobie i różnych innych rzeczach. Z jakiegoś powodu Doxellowi świetnie się z tym gnojkiem rozmawiało, właściwie mógł nawet zaryzykować stwierdzeniem, że najlepiej ze wszystkich jego pracowników. Może to przez swoistego rodzaju synergię fiutów? Kobiety nie potrafiły zrozumieć wielu rzeczy i do większości spraw podchodziły niepotrzebnie emocjonalnie.
Z Sethem tak nie było, on... Po prostu...
Hmm.
- Czemu Mary nie miała swojej nocy z tobą? - Usłyszał pytanie i drgnął, czując jak żołądek zaciska mu się w pojedynczym skurczu.
- Ach, to. Nie spodziewałem się, że jakoś zahaczysz o ten temat.
Nie, nie bał się tego, że jego kłamstwa wypłyną na wierzch. Po prostu... Jakoś nie miał ochoty tłumaczyć się ze swojej chęci na apetyczny tyłeczek blondyna.
No, ale skoro już wiedział, to chyba wypadało...
- Wiesz, właściwie skłamałem wtedy z tym całym tradycyjnym pierwszym rżnięciem - wymruczał, uśmiechając się z dozą zakłopotania. - Tak naprawdę chciałem cię po prostu przelecieć, bo...
Urwał, nie wiedząc jak powinien zakończyć. Podrapał się po karku i westchnął ciężko, dochodząc do wniosku, że lepiej w ogóle zmienić temat.
A najlepszą opcją na jego zmianę wydała mu się szyja. Długa, blada i cholernie gładka szyja Setha, w którą już po chwili wpił się swoimi cienkimi wargami, smakując jej z zapamiętaniem, podczas gdy wielkie ramiona objęły ciasno drobne ciało chłopaka i niemalże zmiażdżyły je w stanowczym uścisku.

Draco - 2017-08-13, 21:45

-... bo jestem niezły? - szepnąłem mu do ucha, owiewając je gorącym oddechem, gdy jego usta były już na mojej szyi.
Mruknąłem cicho, przymykając powieki, gdy zassał się przez krótki moment na mojej szyi. Objąłem go rękoma, przesuwając równie subtelnie po jego plecach, co wcześniej po twarzy i torsie. Aż doszedłem do jego pośladków, za które złapałem z prawdziwą przyjemnością. Niezły miał tyłek. Jędrny, mocny, lekko wystający. Było na co popatrzeć i co złapać.
Odchyliłem głowę, gdy pociągnął mnie za włosy. Nie było to zbyt mocne, ale całkiem przyjemne. Nawet dla mnie.
Drgnąłem, gdy jego dłonie dotarły do moich pośladków i zaczął je ugniatać, głaskać, tarmosić.
Jęknąłem cichutko do jego ucha, gdy ugryzł mnie w szyję, a potem znów zassał i pocałował delikatną skórę. Moja szyja była całkiem wrażliwa na takie przyjemności.
- Lubię twoje usta - mruknąłem, naciskając kciukiem na dolną wargę, gdy na chwilę odsunął się od mojej szyi, gdy się wyprostował i mogłem to zrobić.
Sięgnąłem jego ust, całując go w nie lekko.
- Krąży plotka, że nie lubisz pocałunków. Ale nigdy mnie nie odpychasz - znów go lekko pocałowałem. A później jeszcze raz, ale tym razem mocniej. Tym razem pozwoliłem sobie na to, żeby dotknąć językiem jego języka. Pozwoliłem na to, by zawładnął moimi ustami, byśmy się trochę pokłócili o to, kto rządzi w tym pocałunku.
Czy w tym miejscu nawet nocą musi być gorąco?

Pan Vincent - 2017-08-13, 21:55

Tak, Seth wcale się nie mylił - Doxell nienawidził się całować, nie znosił tego.
Nie chciał się zastanawiać, dlaczego tak bardzo pogardzał tego rodzaju pieszczotami. Owszem, miał pewne podejrzenia, które przy odrobinie starań prawdopodobnie pomogłyby wyjaśnić mu ten fenomen, ale z jakiegoś powodu stale je od siebie odrzucał, wychodząc z założenia, że najwygodniejszym wyjściem z sytuacji było udawanie, że pocałunki nie istniały.
Dlatego też w pierwszym odruchu, chciał odsunąć głowę, uchylić się od pełnych warg Setha. Ale w następnej chwili zdał sobie sprawę, że któryś już raz owe muśnięcia wydały mu się niezwykle naturalne, niewymuszone. Pełne wargi pieszczące jego własne, absolutnie nieatrakcyjne usta, były całkiem ciepłe i chętnie i...
- Może to dlatego, że przy tobie nie myślę o żadnych tam plotkach - wymruczał w przerwie między kolejnymi pocałunkami. Nie wiedział kiedy jego dłonie znalazły się na cudownie odstających pośladkach chłopaka. Tarmosił je i ugniatał, przyciągając go do siebie bliżej i bliżej, aż nagle jedyną rzecz dzielącą ich brzuchy przed cudownym kontaktem, stał się jego fiut.
Zerknął w dół i zaśmiał się z pewnym zażenowaniem. Cholera, nawet nie wiedział kiedy mu stanął.
- A może dlatego, że tak świetnie całujesz - dodał, sprzedając mu lekkiego klapsa, jakby karał go za to, że jest taki ciekawski, pyskaty. - Co za różnica, hm?

Draco - 2017-08-13, 22:05

- Żadna, póki mnie nie odpychasz, bo lubię twoje pocałunki. Są cholernie dobre - mruknąłem, uśmiechając się do niego. Znowu.
Taki już byłem. Moje emocje można było wyczytać, zwykle, jak z księgi. Jasne, w pracy bywało, że musiałem ukrywać swoje zmęczenie, czy niezadowolenie - najlepiej w ogóle przestać myśleć. Ale teraz nie byłem w pracy, a przynajmniej nie w dosłownym znaczeniu. Teraz mogłem odpocząć, po prostu się bawić.
Dlaczego w ogóle spędzałem czas z własnym szefem, tym wielkim, pierdolonym ćpunem? Nie miałem pojęcia, ale lubiłem go, kiedy nie brał narkotyków. Okazywało się, że nie jest taki zły. Całkiem dobrze się z nim rozmawiało, świetnie okazywało się namiętność. A Doxell był intensywny jak mało kto.
- Kto by pomyślał, że nie jesteś ich fanem, hm? - musnąłem wargami jego szyję, szczerząc się zadowolony, gdy okazało się, że Doxi się podniecił.
Prawdę mówiąc, ja trochę też. Hej, naprawdę mam wrażliwą szyję!
- A co lubisz, Dox?
Byliśmy tak blisko siebie, tak cholernie blisko. Jego dłonie ciągle znajdowały się w okolicach moich pośladków, niekiedy je rozchylając. Moje ręce były na jego biodrach, zsuwały się na uda, a to na pośladki. Opierałem się o niego swoim ciałem, przez co byliśmy jeszcze bliżej siebie.
Pocałowałem jego brodę, dość spiczastą. Przesunąłem lekko koniuszkiem języka po niej, zostawiając tam mokry ślad, który był na pewno odczuwalny, bo przecież wiał wiatr.
Ja sam lekko drżałem, bo mokre pocałunki na mojej szyi były teraz jeszcze bardziej wyczuwalne.
- Chętnie dowiem się, co lubisz. Tak bardzo, bardzo.

Pan Vincent - 2017-08-13, 23:03

- Co lubię? - Powtórzył, oblizując wolno usta ze słodkawego posmaku Setha. Popatrzył mu prosto w oczy i uśmiechnął się krzywo, nieco gadzio.
Jego fiut był już tak sztywny, że co jakiś czas dźgał nim niechcący do brzuch, do biodro swojego niższego kolegi. Miał ochotę pchnąć dzieciaka na kolana i zerżnąć mu te wyszczekane usteczka, ale powstrzymywał się na razie bo w jakiś sposób kręciła go ta gadka.
Zamruczał gardłowo, ocierając się bezczelnie całą długością trzonu o jego napięte podbrzusze.
- Lubię igrać z ogniem - zaczął niewinnie, przechylając głowę by móc spojrzeć Sethowi w oczy. Dla pokreślenia swoich słów, sprzedał w napięte pośladki jeszcze jednego klapsa. Wiedziony tym nagłym impulsem, obrócił chłopaka tyłem i przycisnął go do szklanej powierzchni okien. Teraz od śpiącej w najlepsze Janny dzieliła ich tylko szyba i wirująca wśród podmuchów wiatru firanka.
- Lubię jędrne tyłki - wyszeptał mu wprost do ucha, przytulając się tak by jego pała ulokowała się idealnie pomiędzy wspomnianym tyłeczkiem. - A tak się składa, że twój naprawdę ma klasę.
Otarł się parę razy, sięgając wolno do długiej szyi Setha. Zacisnął na niej dłoń, odchylił ją trochę tak by obaj mogli sobie spojrzeć w oczy.
- Lubię kiedy się na mnie patrzy - dodał stanowczo, oblizując znów wargi.
- A ty, Seth? Co "tak bardzo bardzo" lubisz?

Draco - 2017-08-13, 23:15

To było dobre pytanie. Doxell może nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo nie wiedziałem, co mu odpowiedzieć. Jęknąłem, gdy po raz kolejny poczułem jego fiuta dokładnie między moimi pośladkami. Wilgotny ślad, który tam zostawił został muśnięty wiatrem i teraz bardzo dokładnie czułem, gdzie był i gdzie pojawił się znów.
- Lubię dotyk - mruknąłem, patrząc mu w oczy. - Lubię jak ktoś mnie adoruje, uwielbia. Jak kocha każdą część mojego ciała, jak kogoś zachwycam, jak zabieram wybraną osobę w mój świat, jak przestaje się liczyć wszystko inne.
Zamilkłem, bo palce mężczyzny, które były na mojej szyi wsunęły się teraz do moich ust. Oblizałem językiem jeden z nich tylko po to, by za chwilę zacząć je ssać, cały czas patrząc na niego w tej dziwnej pozycji, wygięty w łuk.
Za chwilę jego palce zniknęły z moich warg i mokrym śladem powędrowały po mojej szyi i torsie. Wiatr sprawiał, że te dotknięte śliną miejsca były nieco wrażliwsze.
- Lubię pocałunki, namiętne i sprawiające, że świat się kończy i zaczyna. Angażujące.
Oparłem się dłońmi o szybę, robiąc na niej ślady, prawdopodobnie, ale kogo to obchodziło? Jutro rano będzie piękny odcisk mojego ciała.
- Lubię dobre fiuty i niezłe cipki. Tak się składa, że twój oręż jest naprawdę niezły - uśmiechnąłem się wyzywająco, bardzo świadomie odpowiadając dokładnie tak, jak zrobił to Doxell.
Czułem, jak on krąży wokół mojego wejścia, krąży, krąży... Przygotowywał mnie, trochę. Może nie na tyle, żebym nie poczuł zbyt wielkiego bólu, ale odrobinę, na pewno. Sam wypchnąłem biodra, odrobinę się nadziewając na niego, tylko trochę. I znów uśmiechnąłem się zwycięsko, widząc jego minę.
Właśnie to lubię. Lubię, jak ktoś jest mój.

Pan Vincent - 2017-08-13, 23:28

Kurwa, to co działo się z jego ciałem kiedy ten wstrętny bachor tak po prostu nadziewał się odrobinkę na samą główkę tylko po to by zaraz go z siebie wypchnąć, było nie do opisania zwykłymi słowami.
Sapał i wzdychał, wysłuchując z uwagą słów małego prowokatora, dopóki nie zorientował się, że jeszcze trochę takiego gadania i dojdzie bez niczego więcej, a to byłoby wyjątkowo uwłaczające, okropne.
- Chcę ci powiedzieć o jeszcze jednej rzeczy, którą lubię - wychrypiał z trudem, ledwo panując nad odruchem zerżnięcia tego ciasnego tyłka. Och, w porządku; brzydkie rozmowy i gry wstępne były w porządku, ale przy Sethcie to wszystko umykało mu jakoś przez palce, jak cholerny piasek.
- Uwielbiam się mocno rżnąć - dokończył, wsuwając się w niego powoli. Bez nawilżenia, bez prezerwatywy, ale kurwa, byli w takim zawodzie, że wszyscy badali się regularnie co dwa miesiące, tyle wystarczyło. A co do braku nawilżacza? Ok, może będzie go trochę rano piekło, ale nie miał czasu na takie idiotyzmy, to naprawdę nie było teraz ważne.
- Zamknij się - ostrzegł, gdy zza cudownie opuchniętych warg blondyna, wyrwał się udręczony jęk. - Nie chcesz chyba obudzić naszej śpiącej królewny, nie?

Draco - 2017-08-13, 23:54

- To ty tego nie chcesz, Doxell - niemalże stęknąłem, zamykając w pięściach powietrze, przesuwając krótko, równo obciętymi paznokciami po szybie. - Wyobraź sobie, jaka byłaby wściekła. Ty, jej ksią... ohhhh, kurwa... książę. Posuwający... kurwa, zrób tak jeszcze raaaahhh... - W tym momencie moja dolna warga została zagryziona przez moje, a jakże, zęby. Prawie do krwi.
Piekło i z bólu, i z przyjemności. Nie wiedziałem co mam z sobą zrobić i kiedy znów miałem jęknąć, głośno, moje usta zostały zasłonięte przez dłoń, należącą niewątpliwie do Doxella.
Szyba, do której byłem cały czas przyciskany prawdopodobnie była już naprawdę brudna, przynajmniej na poziomie mojego fiuta, który sączył się zupełnie mimowolnie, nic na to nie mogłem poradzić.
To był moment, w którym nie byłem w stanie też już nic więcej powiedzieć - nie tylko dlatego, że przez dłoń Doxella wszystkie moje słowa byłyby zwykłymi pomrukami, niezrozumiałymi przez nikogo. Powód był zupełnie inny - po prostu nie mogłem mówić. Zbyt dużo czułem, za dużo drżałem, zbyt dobrze byłem pieprzony.
Dreszcze opanowały całe moje ciało i nie mogłem ich powstrzymać, nie wiedziałem jak, nie miałem pojęcia, nie...
Nie kontrolowałem siebie. Ani jego. Dzięki dłoni Doxella mój jęk był bardzo przytłumiony i w zasadzie to bardziej pomruk, ale zwiastujący jedno - rano sprzątaczka będzie miała naprawdę sporo domysłów, jeśli chodzi o szybę w sypialni Doxiego. Zdecydowanie tak.
Drżałem, dysząc i próbując ustać na nogach, chociaż te uginały się pode mną. To był ten moment, gdy usłyszałem za sobą jęk, tak głęboki, tak prawdziwy... Przyprawił mnie o dreszcze, a jego ciało otuliło mnie jeszcze bardziej. Oparł się o mnie, oddychając ciężko w moją szyję, gorącym oddechem pieszcząc delikatną skórę. A ja oparłem się bardziej o szybę.
I w tym momencie zobaczyłem wściekłe spojrzenie Janny, która patrzyła na mnie, jakbym miała mnie zaraz zabić. O kurwa... Ups?

Pan Vincent - 2017-08-14, 00:05

Och, rżnął ten ciasny tyłeczek jak maszyna i - co lepsze- wcale nie musiał się jakoś wysilać. Jego ciało zareagowało automatycznie, dając z siebie sto dziesięć procent zwyczajnej normy, tak jakby nie umiało się zachowywać w stosunku do blondyna w obojętny sposób.
Kurwa, musiał przyznać, że to działo trochę w ten sposób. Większość osób olewał bez choćby mrugnięcia okiem, ale tego jednego dzieciaka nie umiał, nie potrafił. To pewnie przez ten tyłek, to na pewno dlatego. Nikt nie miał równie zgrabnych pośladków. Może były zaczarowane?
O czym on, do kurwy nędzy, myślał?
Orgazm przyszedł nagle i zupełnie niespodziewanie - któreś pchnięcie sprawiło, że pojawił się skurcz w lędźwiach, wygięło go w chińskie osiem i doszedł, rozlewając się obficie we wnętrzu chłopaka.
Oparł się o szybę, wgniatając w nią nieświadomie mniejsze ciało i odetchnął głęboko, dochodząc powoli do siebie.
Uśmiechnął się lekko i powoli, z wahaniem, złożył mały pocałunek w okolicy skroni drżącego wciąż towarzysza. Uznał, że to będzie miłym akcentem kończącym ich dzień.
- Doxell? Doxie, kochanie? - Usłyszał dobrze mu znany głos i przełknął ciężko, wysuwając się z pulsującego tyłka wraz ze stanowczym krokiem.
- Co jest? - Zapytał niewinnie, sięgając po fajki. - Myślałem, że śpisz.
- Spałam - odparła z wyrzutem dziewczyna, okrywając się częściowo cienką narzutą z fotela. - Ale Seth obudził mnie swoim darciem gę...
- Całkiem nieźle jęczysz - rzucił Doxell, przypominając sobie, że chciał przekazać mu ten komplement już wcześniej.
- Jestem zmęczona! - Żachnęła się Janna, tupiąc nogą jak obrażona małolata.
- Kotku - z ledwością powstrzymywał się od rzucenia paru przykrych słów. Kiedy był nawąchany, nie dostrzegał aż tak jak bardzo Janna bywała irytująca. Teraz uderzało to w niego pełną parą - nikt nie broni ci się położyć.
- No co ty, zostanę - wymruczała, całując go czule w czoło.
- Ok - odparł nieco oschle i skierował się do szafy, wyciągając z niej walizkę z dragami.
- Przepraszam - zwrócił się szczerze do Setha, wzdychając ciężko - pora na moje śniadanie.

Draco - 2017-08-14, 00:14

No i wykrakałem. Kurwa.
Oblizałem spierzchnięte wargi, nie unikając wzroku Janny. Prawdopodobnie tego oczekiwała, żebym jak zbity pies wstydził się za zabranie jej Doxiego, ale nikogo nie zabrałem i nie mam powodów, aby się wstydzić.
To była miła chwila i oczywiście ktoś musiał się wpierdolić. Ale gdy zobaczyłem, jak Doxell sięga po dragi, przestało mi być przykro. To był odpowiedni moment, aby się stąd zmyć. Nie zamierzałem patrzeć, jak bierze. Nie chciałem pozbywać się złudzeń, że zrobił to (o ile zrobił, cholera go wie, czy nie wziął czegoś lżejszego, by jakoś przetrwać - w końcu jest uzależniony) na dłuższy moment i nie będzie mu brakować.
- No, to jest moment, w którym stąd idę - mruknąłem, wchodząc do pokoju za Doxellem. Nagi, ujebany spermą i z cieknącymi strugami po nogach, a co!
Poszedłem do łazienki i chwilę później wyszedłem stamtąd, w związanych włosach i ubraniach na sobie.
Janna siedziała na łóżku, patrząc, jak Doxell wciąga. Jak biały proszek znika w jego nosie, jak pociera go...
- Dlaczego się z nim pieprzysz? - usłyszałem tylko.
Odpowiedzi nie miałem ochoty wysłuchiwać, bo to oznaczałoby patrzenie na to, jak bierze. A nie chciałem tego widzieć.
- Trzymajcie się. Dzięki za zabawę - mruknąłem, salutując im i po prostu wychodząc.
Marzyłem o śnie. Ledwo stałem na nogach. Na szczęście wszyscy mieszkaliśmy w tym samym budynku, wystarczyło dostać się do windy i już byłem... Blisko. Tak, blisko. Chyba przysypiam...

Pan Vincent - 2017-08-14, 00:28

Już pierwsza dawka koksu pozwoliła mu na wzięcie głębszego oddechu. Tego mentalnego, oczywiście - nos miał przez chwilę nieźle zatkany.
Nie obejrzał się nawet przez ramię, zbyt pochłonięty dzieleniem działki na kolejne kreski. Janna trajkotała coś pod nosem, drzwi do pokoju zamknęły się.
Zostali sami. Bez Setha zrobiło się jakoś dziwnie ciemno w tym pieprzonym apartamencie. A może to tylko księżyc zaszedł wreszcie za palmy?

- Dzień dobry, księżniczki - Doxell pukał śmiało w drzwi każdego z pokojów, trzymając w jednej ręce do połowy opróżnioną butelkę szampana, a w drugiej swoje kąpielówki.
Wciąż nagi, naćpany i napruty jak jasna cholera, zwoływał całe towarzystwo na śniadanie, które miało odbyć się na plaży. Było już parę minut do południa i nadeszła najwyższa pora żeby pozbierali swoje zgrabne dupeczki bo ile można spać?
Na przykład wcale, tak jak on. Co za niezwykła oszczędność czasu, prawda?
Dziewczyny otwierały drzwi, spoglądając na niego z rozbawieniem i politowaniem, niektóre dodawały zwięzłe informacje typu "jeszcze pięć minut", inne miały gdzieś poranną opuchliznę i nieuczesane włosy, kierując się do windy.
- Mam ochotę na coś zimnego do picia - oznajmił jednemu z ochroniarzy, podając mu swoje kąpielówki.
- Panie Raterhand, wypadałoby chyba żeby pan je założył - odparł mężczyzna, oddając mu je z powrotem.
- No, tak - Doxell skinął głową, uznając, że facet miał w sumie rację - jakiś taki zakręcony dzisiaj jestem.

Draco - 2017-08-14, 00:42

- Właśnie widziałam fiuta Doxella. Tak mi się wydaję... Nie wiem, czy nie śpię - krzyknęła do mnie Mary, co wybudziło mnie z drzemki.
- Co? A... Pewnie znów się naćpał - mruknąłem, przekręcając się na drugi bok.
Byłem wykończony - nie odpoczęliśmy po locie, jeszcze ta... to spotkanie. Położyłem się naprawdę późno.
- Wczoraj serio był czysty? - rudowłosa klepnęła mnie w policzek, siadając obok mnie.
- Tak mi się wydaje. Gadał z sensem, poprawnie składał zdania... Chyba tak - ziewnąłem. - Weź, daj mi jeszcze pięć minut.
- Nie ma opcji, Seth. Chodź. Pośmiejemy się z naćpanego Doxella.
- To wcale nie jest zabawne.
- Jak to...? Od kiedy nie?
- Dla mnie - od zawsze. To żenujące i głupie. Nie sprawia, że czuję się tu bezpiecznie - ziewnąłem, spoglądając na dziewczynę. Półnagą, warto by wspomnieć. - Mogłabyś się ubrać.
- A co, przeszkadza ci?
- Rozpraszasz.
- O to chodzi, Seth. O to chodzi - zaśmiała się, ale wstała z mojego łóżka i poszła do swojej torby podróżnej, przerzucając ubrania na jedną stronę swojego łóżka, by przełożyć je później na drugą.

Pięć minut później my także wyszliśmy w końcu z pokoju. W krótkich spodenkach, bardzo luźno, wygodnie i krótko - w końcu byliśmy w ciepłym miejscu, trudno byłoby wytrzymać w moim zwyczajowym stroju.
Miałem na sobie krótkie spodnie i cienką bluzę z długim rękawem. Ziewałem potwornie, zjeżdżając windą z innymi. Na szczęście nie jechaliśmy z Doxellem, byli pierwsi. Nie chciałem patrzeć na niego pod wpływem. To był smutny widok, widziałem to nie raz. I trochę tęskniłem za wczorajszym Doxim. Tym, z którym można było porozmawiać.
Niestety w tej windzie była Janna. Chyba też nie zdążyła. Ech. Nigdy się od niej nie uwolnię. Czułem jej ciężkie spojrzenie na sobie i to nie było przyjemne. Niestety.
Na szczęście szybko pojawiliśmy się w wielkiej sali, w której było mnóstwo stołów. Usiadłem razem z Mary, zamówiłem naleśniki z truskawkami i próbowałem nie zasnąć.

Pan Vincent - 2017-08-14, 00:59

Śniadanie trwało w najlepsze, ale Doxell nie uczestniczył w nim wcale. Zamiast tego próbował katapultować truskawki do kieliszka z szampanem.
W międzyczasie zadzwonił do niego jeden z dostawców i oznajmił, że koks podrożeje o dwa i pół procenta. Wyśmiał go i stwierdził, że zmieni źródło, ale tak naprawdę wcale nie był tego taki pewien.
Potem zadzwonił jeden ze stałych klientów i zaczął mu pierdolić o swoim niezadowoleniu, że burdel był zamknięty i srata-tata, ledwo go słuchał.
Serce napieprzało mu w klatce piersiowej jak cholerny zegar, a głowa bolała odrobinę, ale nie przeszkodziło mu to we wzięciu następnej dawki.
- Doxie - usłyszał nad sobą głos Marry - a może byś coś zjadł, co?
- Właśnie zjadłem - wymamrotał, przymykając powieki gdy zatoki zapiekły mocniej. - Dziękuję.
Marry westchnęła z rezygnacją i poklepała go po ramieniu. Skierowała kroki do stolika z napojami i zniknęła mu z pola widzenia.
Miał mgliste uczucie bycia obserwowanym, ale wolał się tym nie przejmować, uznając, że to tylko Janna. Sięgnął po jedną z truskawek i spróbował wsunąć ją do ust.
Nie, kurwa, nie było opcji. Jedzenie po dragach było obrzydliwe.

Draco - 2017-08-14, 01:09

- Najebany w trzy dupy, ledwo kontaktuje - mruknęła do mnie Mary, gdy wróciła z swojej podróży. Gdziekolwiek poszła.
- Wiem.
Nastała między nami cisza, którą przerwała rudowłosa, gdy w końcu podali nam jedzenie.
- Co się wczoraj stało?
- Nic, czemu pytasz?
- Martwisz się o niego.
Zamilkłem z widelcem w połowie drogi do moich ust z kawałkiem naleśnika.
- Jest naszym szefem. Jeśli zejdzie na zawał, a jest naćpany od drugiej-trzeciej w nocy... Znowu będę na ulicy.
Cóż, to była prawda. Ale faktycznie, ja... Chciałbym, żeby on był normalny. Na tyle, na ile normalny alfons w ogóle być może. Bez dragów to naprawdę inny człowiek i zaskoczyło mnie, jak bardzo jest to widoczne. Jak bardzo jest to odczuwalne.
Dziewczyna patrzyła na mnie przenikliwie, ale nic nie powiedziała, a ja nie zamierzałem kontynuować tematu.
- Czy Janna naprawdę się do was wbiła?
- Mhm. Niestety.
- I jak było?
- No wiesz. Typowo. Na każdym kroku próbowała zdeptać mnie obcasem, a mnie to śmieszyło - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się lekko. - Jej się chyba nigdy nie znudzi.
- Nie, pewnie nie. To taki typ człowieka. Hej, masz ochotę po śniadaniu popływać? Mam ochotę na basen. A tutaj mamy taki cudny, z widokiem na ocean.
- Jasne, czemu nie - upiłem trochę soku, krojąc kolejny kawałek naleśnika.
I tak awansowałem z człowieka bez planów na kogoś z planami. Nie tak źle.

Wyszliśmy jako jedni z pierwszych. Udaliśmy się jeszcze do pokoju, żeby wziąć szybki prysznic, umyć zęby i znaleźć stroje kąpielowe. Mary zajęło trzy minuty wybieranie koloru bikini, na który ma dziś ochotę.
W końcu mogliśmy zejść do hotelowego basenu i rzeczywiście - robił wrażenie. Pogoda była wspaniała, ciepły wiatr targał parasolami przeciwsłonecznymi. Naprawdę czułem się jak na wakacjach i to uczucie spłynęło na mnie właśnie w tej chwili, a było tak błogie...

Pan Vincent - 2017-08-16, 21:07

Jeśli miałby być szczery, to naprawdę niewiele pamiętał z ostatnich trzech dni wakacji - być może zaistniało to za sprawą kokainy, którą wciągał śmiało bez przerwy przez cztery doby, by piątej, absolutnie zniszczony, z czerwonym nosem i halucynacjami, stracić przytomność na swoim łóżku.
Wśród "dziewczynek" i Setha, mówiło się szeptem o tym, że kiedyś dragi przerosną ich alfonsa, że to wszystko zakończy się w wyjątkowo tragiczny sposób, bo ile można było żyć w ten sposób?
Jak długo wytrzyma to ciało, nieważne jak wielkie? Każdy miał swoje granice - a to serce, a to zatoki, cokolwiek. Narkotyki dawały cudowny haj, ale siały też spustoszenie, wiedział o tym każdy głupi.
Dawniej Doxell pozwalał sobie na wciąganie przez noc, ewentualnie noc i dzień. Teraz nie znał już umiaru. Ciągnął byle by tylko nie myśleć, nie czuć, byle oddać skołatany umysł fałszywemu uczuciu podekscytowania.
Pamiętał jedynie, że po drodze było parę imprez, ze dwa razy pieprzył Jannę i miał też okazję naciąć się na Setha, który wyglądał na wyjątkowo niezadowolonego z tych spotkań.
Obiło mu się już o uszy, że gnojek nie lubił kiedy sobie wąchał, ale... Ech, nawet nie chciało mu się tłumaczyć dlaczego wolał wciągać. Taki był i już.
W każdym razie - piątkowego wieczoru, byli już gotowi do całonocnego lotu do domu. Walizki były spakowane, ludzie zapieli pasy, a stewardessy tłumaczyły cierpliwie zasady bezpiecznego lądowania.
Doxell odchylił się w swoim fotelu i powiódł zmęczonym spojrzeniem po buźkach swoich ślicznotek. Miał dziwne wrażenie, ze gdy tylko dotrze do domu, czekać go będą kolejne zmartwienia. Droższa koka, podbijanie terytoriów...
Westchnął ciężko i wyjrzał przez maleńkie okienko.
Dlaczego życie było tak niesprawiedliwe?

Draco - 2017-08-16, 23:40

Nie było przyjemnie widzieć jak twój szef prawie czołga się od jednego kąta w drugi. Reszta gości wyraźnie miała go dosyć, patrzyła na Doxella z niesmakiem i niezadowoleniem, a my próbowaliśmy ogólnie rzecz biorąc go ignorować. Nawet jeśli na mnie wpadał i próbował zagadywać, szybko go zbywałem. Nie bawiło mnie jego zachowanie, nie cieszyła mnie jego głupota, która po tym, jak NAPRAWDĘ z nim rozmawiałem raziła teraz kilkakrotnie mocniej. Nie wiedziałem dlaczego on wiecznie chodził naćpany. To nie miało sensu, kiedy był bez tego niepotrzebnego dodatku naprawdę można było z nim porozmawiać. Przeżyć coś, pożartować. Nagle to był normalny człowiek, który miał jakąś empatię, rozum. A tak? Ameba. Albo nawet gorzej.
Wyjazd w zasadzie minął mi na nie spotykaniu Doxella. Ale był to cudowny wypoczynek, nie mogłem zaprzeczyć. I bawiłem się świetnie, pomimo wszystko. Nawet w samolocie, siedząc obok Mary, zachwycaliśmy się pięknymi palmami i błyszczącym w słońcu oceanem, który widzieliśmy z okien. Nawet jeśli czekała nas cała noc w podróży powrotnej, było warto, zdecydowanie. Walizki były pełne pamiątek, nowych ubrań, czy kosmetyków kolorowych w przypadku kobiet, a buzie opalone od karaibskiego słońca.
Większość czasu w samolocie spędziłem na spaniu. Tuż przed wylotem była mała imprezka, na której - ku zdziwieniu większości - Doxell się nie pojawił. Jak się później okazało, po prostu spał po czterech dniach na dragach, non-stop. Współczułem jego organizmowi, nie wiem jak to wytrzymywał, naprawdę.
Ziewnąłem i przeciągnąłem się, gdy obudziłem się w środku nocy. W samolocie była cisza, spokój, tylko jakieś ciche chichoty na samym przodzie. Podniosłem się, ściągając koc z siebie. Rozkładane fotele to magia sama w sobie, dzięki nim nie czułem się aż tak połamany tak długim lotem, jak mógłbym.
Poszedłem do łazienki, mijając śpiącego (o dziwo) Doxella. Wyglądał strasznie mizernie - blady, niemal szary. Ale oddychał, spał. Miałem wrażenie, że wygląda bardziej trupio, niż zwykle. Gdy się ruszył przez sen, drgnąłem i poszedłem dalej, przed siebie. Otworzyłem cicho drzwiczki do łazienki, które szybko się za mną zamknęły.
Nie zabawiłem tam długo - kilka chwil później byłem już na swoim miejscu. Mary spała w najlepsze. Przyjemna cisza.
Włączyłem muzykę i nałożyłem słuchawki na uszy. Ziewnąłem, a kilka chwil później znów spałem. Tak spędziłem mój lot.
Gdy w końcu znów stanęliśmy na lotnisku w Nowym Jorku, przywitała nas bardzo chłodna pogoda. Spadł już pierwszy śnieg i cienką warstwą przykrywał JFK International Airport. Wytoczyliśmy się niemalże z samolotu, z walizami, z naszymi rzeczami. Dziewczyny były niepomalowane, wszyscy wygnieceni po spaniu w samolocie - ogólnie niezbyt reprezentatywnie wyglądaliśmy, ale co tam. Wakacje były cholernie udane!
A teraz pozostało mi nic innego, jak zadzwonić do mamy. Zrobiłem to jednak dopiero wtedy, gdy byłem w swoim pokoju. Dziwnie było wrócić tu po tych kilku dniach, zobaczyć moje łóżko, szafy, dywany, biurko. W zasadzie nie do końca moje. Ja tu tylko mieszkałem, ale i tak uczucie było znajome i całkiem przyjemne.
- Skarbie! Co u ciebie, kochanie, jak minęły ci wakacje?
- Wspaniale, mamo. Już wiem, gdzie cię zabiorę. Kiedy masz urlop? - uśmiechnąłem się lekko, słysząc jej głos. Odstawiłem torby pod drzwi, przeciągnąłem się i usiadłem na fotel, który znajdował się tuż obok łóżka, o które oparłem stopy.
- Dobrze wiesz, że dopiero w wakacyjne miesiące, jeszcze trochę czasu. Ale przecież nie musisz mi...
- Muszę, muszę. Pojadę tam z tobą, jeśli nie będziesz miała z kim. Ale musisz tam przyjechać, jest naprawdę pięknie. Coś się stało, jak mnie nie było?
I tak upłynęła mi spora chwila. I dopadł nas wszystkich jet lag. Nie było zbyt ciekawie.
A później wróciła zwykła, szara codzienność - praca i szkoła. Mama poprosiła, żebym pojawił się u niej na obiedzie w moje urodziny - nie mogłem odmówić. Rzadko się widywaliśmy, bo przeważnie byłem bardzo zajęty. Wieczorami i nocami pracowałem przecież, a w dzień często się uczyłem, weekendy chodziłem na uczelnie... No, ciężko było trzymać kawałek swojego życia w tajemnicy. Nie chciałem powiedzieć matce skąd mam pieniądze. To mogłoby ją zniszczyć. Kto chciałby kurwiące się dziecko, prawda?

Pan Vincent - 2017-08-17, 00:50

Doxell patrzył przez okno, choć niewiele było zza niego widać przez zacinający śmiało śnieg. A raczej śnieg z deszczem. Szara breja zalewała chodniki i ulicę, uniemożliwiając normalne poruszanie się po mieście. Limuzyna wlokła się niemiłosiernie i z rozdrażnieniem uświadomił sobie, że był już spóźniony grubo ponad dwadzieścia minut.
Napisał pośpiesznie kolejnego sms-a z przeprosinami i wyciągnął z kieszeni paczkę z dragami. Wiedział, że jeżeli za chwilę sobie nie wciągnie, ogarnie go istna kurwica. Cholera jasna, co roku to samo, przecież fakt, że na zimę spadnie śnieg był kurewsko oczywisty, ale NIE- wszyscy byli zaskoczeni, nieprzygotowani, wokół panował chaos i...
- Żyć się odechciewa - warknął, wciągając porządną kreskę. Kierowca uśmiechnął się do niego współczująco i ruszył wzdłuż ulicy, trąbiąc na przebiegających bezczelnie przechodniów.
Szczypnęło, zakręciło i po chwili czuł się lepiej.
- Dobra, może jednak dam radę trochę pożyć - zażartował i rozsiadł się wygodniej. - Zapuść jakąś muzykę, ok?

- Panie i panowie - obwieścił uroczyście, wiodąc po zebranych w hallu dziwkach figlarnym spojrzeniem. Tym razem był naćpany w sposób, który czynił go jedynie nieco bardziej zadziornym i szarmanckim, skłonnym do flirtów. - Dzisiejsze szczęśliwe numerki to: Marry, Seth i Inge, wasza nowa koleżanka. Macie po jednym kliencie, ale na parę godzinek. Reszta rozpisana na karcie, odbierzcie swoje plany od Claytona. Jakieś pytania?

Draco - 2017-08-17, 01:01

- Kto konkretnie? - mruknąłem.
Od czasu, kiedy zostałem tu przyjęty (a przecież wiele tygodni nie minęło) cała męska część prostytutek odeszła, prócz mnie. Rekrutacja musiała mieć miejsce, jakakolwiek, jak sądzę. Chociaż prawdopodobnie dla nowych osób lepiej by było, aby się tak nie stało - nikt raczej specjalnie dziwką być nie chce. Może się pogodzić jakoś z tą myślą, ale nie znam ani jednej osoby, która myślałaby sobie w okresie dojrzewania "Moim marzeniem jest być dziwką!". No nie, to tak nie działało.
Inge wyglądała na bardzo skrępowaną tym, że tu stoi, z nami. Nie patrzyła ani na Doxella, ani na nikogo z nas - wydawało się, że podłoga jest najciekawsza na świecie. Była jakaś taka skulona, może nieśmiała. Ale piękna, chociaż nie spodziewałem się takiej dziewczyny wśród nas. Większość tutaj miała amerykańską lub europejską urodę. Nie było żadnych ciemnoskórych, czy przedstawicielek Azji. Tymczasem Inge w zasadzie taka była. Śniada skóra, ewidentnie z Azji lub okolic. Piękna, niewątpliwie, ale bardzo nie w stylu Doxella.
Przyglądałem jej się bez wrogości. Ziewnąłem ukradkiem.
- No, to kto to? Specjalne życzenia?

Pan Vincent - 2017-08-17, 01:07

- To mój znajomy - Doxell spojrzał blondynowi w oczy, starając się mu spokojnie przekazać, że gość był dla niego bardzo ważny i blondyn miał zrobić wszystko by wyszedł z tego przybytku cały i zadowolony - jest całkiem w porządku, prawdopodobnie będzie się chciał najpierw napić i pogadać. Napij się z nim i pogadaj, pamiętaj, że masz zaklepaną całą noc. Liczone od godziny, nie martw się - puścił mu oczko i przeszedł do zdenerwowanej Inge, tłumacząc jej cicho, że dzisiejszy klient był delikatny i pozwoli jej się wczuć w klimat.
Wiedział, że Inge bała się tu być, ale dziewczyna była zdesperowana- tylko szczęście w kartach sprawiło, że Doxell wyrwał ją z łap o wiele gorszego sutenera, choć pewnie pracowałaby i dla niego. Jej sytuacja finansowa była absolutnie opłakana, a gdzieś tam czekała chora matka, której trzeba było opłacić operację guza mózgu.
- Seth - zawołał za oddalającym chłopakiem - nie chciałbyś jutro wyskoczyć ze mną na drinka?
Jak jeden mąż, wszystkie głowy obróciły się w ich kierunku. Janna westchnęła długo i bardzo, bardzo głośno. A tej o co znowu chodziło?
Doxell zamrugał, zaskoczony, posyłając im zdziwione spojrzenie.
- No co?

Draco - 2017-08-17, 01:17

- Twój znajomy... - mruknąłem, mrużąc oczy. Nierzadko się to zdarzało. W sumie, mnie prawdopodobnie nigdy. I nie mogłem zrozumieć, dlaczego miałem niezbyt dobre przeczucie, ale praca to praca - nie miałem nic do gadania w tej kwestii.
Cała noc, płacone od godziny. Czyli jest szansa na to, że wyciągnę na tym krocie, nawet jeśli jestem zajęty przez cały czas. Plus i minus.
Szedłem do siebie, żeby w ostatnich chwilach wolności wziąć jeszcze kąpiel, gdy zatrzymał mnie Doxell. A właściwie jego otwarta propozycja wyjścia gdzieś, ze mną. Czy to się w ogóle kiedykolwiek zdarzyło? Mary mówiła, że nawet spotkania z Janną były "tajemnicą", chociaż wszyscy o nich wiedzieli. Ale nigdy otwarcie nie zaprosił jej do siebie. A mnie - owszem, właśnie teraz. Hmm...
- O ile mogę liczyć na prawdziwego Doxella, to tak, chętnie - uśmiechnąłem się do niego lekko, odwracając się i idąc do siebie.
On już wiedział o co mi chodziło. Miał być czysty. A przynajmniej nie najebany, jak ostatnie kilka dni naszego wyjazdu. Brzydziło mnie to.
Pół godziny byłem czysty, pachnący i gotowy do pracy. Idąc korytarzem do Claytona, aby powiedział mi do którego pokoju mam iść zapinałem ostatnie kilka guzików. Minąłem cholernie eleganckiego mężczyznę z długimi włosami, w tym świetle wyglądały, jakby były... białe. Może były?
Uśmiechnąłem się lekko, powiedziałem krótkie "dzień dobry" i odwróciłem wzrok, szukając Claytona. Znalazłem go tuż obok.
- No, skarbie, powiedz mi, gdzie dzisiaj idę - uśmiechnąłem się do mężczyzny.
A Clayton wskazał mi tego samego, eleganckiego człowieka.W tym momencie uniosłem brew.

Pan Vincent - 2017-08-17, 23:43

Clayton poderwał głowę i uśmiechnął się lekko, na dźwięk głosu Setha. Pozornie mogło to wyglądać tak jakby nie darzył dzieciaka zbytnią sympatią, ale Seth był tak bardzo w porządku, że...
No, ciężko było mu się krzywić na niego tak bardzo jak na resztę dziewczyn.
- Pan A. - wymruczał cicho, podając chłopakowi klucz do pokoju z numerem dziewięć. Zanim jednak przedmiot dotknął wypielęgnowanej dłoni Setha, Clayton pochylił się nad kontuarem i wyszeptał do jego ucha trzy słowa, po czym zerknął znacząco w kierunku eleganckiego mężczyzny, opierającego się nonszalancko o jedną ze ścian.
Był bardzo wysoki i smukły, ubrany w drogi garnitur, który podkreślał szerokie barki i wysportowaną sylwetkę. Palił właśnie papierosa i choć spojrzenia skrytych obserwatorów można było uznać za rzucane naprawdę ostrożnie, popatrzył prosto w ich stronę. Uśmiechnął się krzywo i skinął Sethowi głową.
Najwyraźniej już teraz wiedział z kim miał do czynienia.

Och, wiele osób odwracało głowy za Alexandrem Bealfordem kiedy zjawiał się w jakimś miejscu - mężczyzna był jak magnez dla spojrzeń - postawny, wysoki, przystojny i rozsiewający sobą atmosferę czegoś wielkiego. A jednak pomimo faktu, że wciąż i wciąż śledzono go gdzieś wzrokiem, potrafił to natychmiastowo wyczuć. Nie chodziło o podnoszące się włoski na karku ale uparte pieczenie tyłu głowy. To działało bardziej jak szósty zmysł, coś co ciężko byłoby wytłumaczyć zwykłymi słowami.
Obrócił się więc wolno przez ramię i spojrzał wprost w oczy chłopca, który zdawał się go obserwować wraz z nieco posępnym portierem.
Wypadało się przywitać? Och, chyba wypdało.
Podszedł powoli i obdarzył blondyna obiecującym uśmiechem. Cóż, Raterhand miał rację- chłopak był naprawdę piękny, a sądząc po tej minie także i charakterny.
Alexander nie znosił bezpłciowych laleczek. Każda osoba, którą pieprzył musiała przedstawiać sobą coś więcej niż zgrabny tyłek. Gdyby chodziło tylko o urodę, wolałby już chyba pieprzyć się z lusterkiem.
- Alexander - przedstawił się elegancko, wyciągając w kierunku chłopaka swoją zadbana dłoń - miło mi cię poznać. To ty jesteś tym uroczym mężczyzną, który ma mi dotrzymać towarzystwa, zgadza się?

Draco - 2017-08-18, 00:01

Na przestrzeni dość krótkiej kariery, którą tutaj prowadziłem mogłem powiedzieć, że Clayton całkiem mnie polubił. A ja jego. Chociaż niespecjalnie był rozmowny, czy też nie przejawiał ochoty na jakiekolwiek interakcje to zawsze mogłem liczyć na jego uprzejmość, dyskrecję i miły uśmiech. A to, w zasadzie, wystarczało.
Mężczyzna, który najwidoczniej tego wieczoru będzie moim klientem podszedł do nas z papierosem w ustach. Trzeba było przyznać, że TAKICH osób się nie spodziewałem w domu publicznym. Co on tutaj robił? Dlaczego miałby wydawać jakiekolwiek pieniądze na seks, czy naprawdę mógł mieć problem z znalezieniem sobie kogoś, nawet na jedną noc? Niemożliwe.
- Alexander - Podał mi dłoń, którą uścisnąłem. - Miło mi cię poznać. To ty jesteś tym uroczym mężczyzną, który ma mi dotrzymać towarzystwa, zgadza się?
- Seth, tak się składa, że owszem - uśmiechnąłem się lekko. Puściłem oczko do Claytona i zaprosiłem mężczyznę do pokoju. Alexander był ode mnie wyższy o jakieś dwie głowy, może nawet trzy. Zresztą, w sumie nie tylko on - Doxell też nade mną górował wzrostem, całkiem nieźle. Natura nie dała mi wzrostu, niestety.
Otworzyłem drzwi pokoju, zapraszając mężczyznę pierwszego do środka. Chyba po raz pierwszy byłem w tym pomieszczeniu - najlepszy pokój, jaki można było u nas wynająć. Wszędzie czuć było przepych, ale ten cechujący się klasą - czymś, czego nie spodziewałbym się po praktycznie ciągle naćpanym Doxellu. A jednak. Pokój był duży, przestronny, przewietrzony i w neutralnych odcieniach beżu. Satynowa pościel błyszczała w subtelnym świetle płynącym z kinkietów.
- Napijesz się czegoś, Alexandrze?
Trzeba było przyznać, że mężczyzna był bardzo, bardzo przystojny. I naprawdę dziwiło mnie, co on tu robi.

Pan Vincent - 2017-08-18, 00:07

- Tylko jeśli skrywasz tu naprawdę dobrą szkocką - odpowiedział, siadając w jednym ze skórzanych foteli. Całkiem odruchowo przyjął w nim władczą (aczkolwiek wciąż niezaprzeczalnie elegancką pozycję) i dogasił papierosa w jednej z popielniczek. Podczas gdy Seth rozglądał się za alkoholem, Alexander pozwolił sobie w dyskretny sposób prześlizgnąć wzrokiem po jego wdziękach.
Płaski brzuch, długie nogi, kształtny i odstający tyłek- och, tak, był idealny. Wspaniały.
- Opowiesz mi coś o sobie? - Zapytał, wracając spojrzeniem na powrót do oczu chłopaka. Zatopił się w nich bez cienie skrępowania; w stalowych tęczówkach pana Bealforda igrała nuta figlarności. Pozorny spokój był oczywistym kamuflażem dla celu, w którym tu przyszedł, ale był już dobrze znany ze swego zamiłowania do uprzedniej rozmowy. Chciał dowiedzieć się czegoś ciekawego o tym chłopcu, poznać jego dobre i złe strony. Był dobrym obserwatorem i potrafił odpowiednio wyciągać wnioski z mowy ciała, nie potrzebował więc wiele czasu do tego by ocenić człowieka.

Draco - 2017-08-18, 00:19

- Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy wiedzieli o twoim przybyciu na pewno jest w barku - zapewniłem w zasadzie sam siebie, starając się zlokalizować to miejsce.
I w końcu znalazłem to miejsce. Otworzyłem barek, znajdując dwie szklanki, a także rzeczoną szkocką. Miałem nadzieję, że była naprawdę dobra, inaczej wezwę tutaj Doxella i to on się będzie spowiadał przed tym mężczyzną, nie ja. Nie znałem się na alkoholach nawet trochę.
- Życzysz sobie lodu? - odwróciłem się do Alexandra, chcąc zobaczyć jego reakcję. Gdy przytaknął, wrzuciłem dwie do szklanki i zalałem je alkoholem.
Podobnie uczyniłem z tą, która miała należeć do mnie.
Podałem mężczyźnie alkohol, uśmiechając się. I padło najgorsze pytanie. Wszyscy wiedzieliśmy, że w zasadzie gówno go obchodzi, co ja tu robię i tak dalej. Nie byłem też specjalnie interesującą osobą, ale zawsze padało to pytanie i musiałem coś wymyślić. Za każdym razem.
- Cóż, wiesz jak mam na imię. Mogę podać ci swój wiek, ale to brzmi mało interesująco. Studiuję, ale to też nie jest specjalnie ciekawe. Jestem całkiem niezłą dziwką i dla większości - nic ponadto. Bardzo ciekawi mnie jednak co tu robi ktoś taki, jak ty. Wybacz mi śmiałość, ale jesteś nieprzeciętnie przystojny i jak żyję, nie widziałem tak urodziwego mężczyzny. Co tu robi ktoś tak wyglądający?
Upiłem łyk alkoholu.

Pan Vincent - 2017-08-18, 00:34

- Nie powinieneś być chyba taki skromny - zaoponował delikatnie, wznosząc szklaneczkę w geście toastu. Przysunął sobie naczynie pod nos i powąchał alkohol, pozwalając by poruszał się wśród kostek lodu kolistymi ruchami. Aromat podpowiadał mu, że szkocka nie była taka najgorsza, mógł więc spokojnie upić z niej łyka czy dwa.
- Dobrą dziwką - powtórzył, bawiąc się wyraźnie tymi słowami. - Cóż, skoro znajdujesz się w takim miejscu, coś niewątpliwie musi w tym być.
Wysłuchał komplementów z niemalże kamienną twarzą - jedynie przy słowie "urodziwy" jego wargi drgnęły w rozbrajającym, kiepsko powstrzymywanym uśmiechu.
- W porządku - zaczął, pochylając się nieco w jego kierunku. Zadziwiające było to, że jego plecy wciąż zostawały przy tym godnie wyprostowane. - Ty także wiesz jak mam na imię. Na pewno nie podam ci swojego wieku, bo jest to ostatnia rzecz, o której mam teraz ochotę myśleć. Pracuję, ale to nie interesuje pewnie młodzieńca w twoim wieku. Jestem jednak całkiem niezłym milionerem i dla większości zapewne nikim ponadto. - Z każdym powtarzanym uszczypliwie słowem na jego ustach rozkwitał krzywy uśmieszek, hipnotyzujący i kuszący swoim wyuzdanym wyrazem. - Nie uważasz, że to przykre, przedstawiać się swojemu kochankowi w taki sposób? Może spróbowałbyś jeszcze raz?

Draco - 2017-08-18, 00:52

Uśmiechnąłem się, doskonale zauważając fakt, że odpowiedział dokładnie tak samo, jak ja jemu. Upiłem kolejny łyk, unosząc brew.
- A czy szczerze cię to interesuje? Znam tę smutną, grzecznościową pogadankę na pamięć. Ludzie pytają, ale nie chcą wiedzieć. Chcą być po prostu poprawni politycznie, uprzejmi choć przez chwilę. To przyjemne, kiedy słyszysz to pierwszy raz. Trochę dziwne, gdy dziesiąty. A jeśli przychodzi pięćdziesiąty raz, masz ochotę wyskoczyć przez okno, bo ile można mówić bez zainteresowania.
Kolejny łyczek. Rozsiadłem się wygodnie nieopodal mężczyzny, obserwując go. Siedział bardzo dostojnie, sprawiał wrażenie władczego. Prawdopodobnie miał duże mniemanie o sobie, ale jest to kwestia do weryfikacji.

Pan Vincent - 2017-08-18, 01:21

- Nie pytałbym gdyby to mnie nie interesowało - wzruszył ramionami, odstawiając na blat pustą już szklankę (nie licząc kostek lodu, oczywiście).
Właściwie był lekko urażony słowami blondyna, ale po chwili dotarło do niego, że chłopak nie miał nawet pojęcia o popełnionym nietakcie. Był dość młody, parał się zawodem takim, nie innym; prawdopodobnie miał też wybuchowy charakter, który nie pozwalał mu na bycie wziąć nieznośnie uprzejmym i grzecznym.
- Usiądź mi na kolanach - zmienił temat, postanawiając, że lepiej będzie podejść chłopaka od innej strony. Jeżeli nie chciał dać mu się poznać rozmową, da mu to zrobić swoim ciałem.
Dla udogodnienia mu tej pozycji, rozsiadł się w taki sposób by wąskie biodra znajdowały się odrobinę wysunięte. Nie wyciągnął do niego dłoni, nie uśmiechnął się. Patrzył po prostu i czekał.

Draco - 2017-08-18, 01:32

Dopiłem szkocką, krzywiąc się pod koniec, bo jej ilość była całkiem spora i trochę paliło w gardło. Okej, paliło jak jasna cholera. Nie przepadałem za alkoholem, ale grzecznie byłoby wypić z klientem, skoro tego oczekuje.
Uniosłem brwi, gdy nagle rozmowa urwała się i tak po prostu, bezpardonowo poprosił, a w zasadzie rozkazał, abym usiadł mu na kolanach.
Podniosłem się i stanąłem obok niego, odstawiając pustą szklankę. Milczałem, przyglądając się mu przez krótką chwilę, by w końcu usiąść mu na kolanach okrakiem, chociaż nie wiem, czy to tak naprawdę był dobry pomysł. Coś w tym człowieku było dziwnego. Był przystojny, oczywiście, ewidentnie bogaty jak jasna cholera i prawdopodobnie całkiem oczytany, ale też dziwny, po prostu dziwny. Jego zachowanie takie było. Żaden z klientów, nawet tych cholernie bogatych nie robił tego, co on - przychodzili w jasnym celu - zwykle chcieli poczuć się lepiej i kilka wyzwisk, które polecą na kurwę nikogo nie zrani, a w kierunku ukochanej osoby może narobić szkód.
Nawet jeśli odbywała się krótka, grzecznościowa rozmowa była ona o niczym i w zasadzie w większości przypadków można by ją streścić jako "Przyszedłem, zapytam o nieistotne dla mnie rzeczy i zacznijmy, proszę".
Nie miałem co zrobić z rękami, więc po prostu oparłem je o jego ramiona, patrząc mu w oczy.

Pan Vincent - 2017-08-18, 01:44

Chłopak był lekki ale nie stanowiło to faktu, którego Alexander by się nie spodziewał- ktoś tak niski i drobny nie mógł przecież zbyt wiele ważyć.
Natomiast tym, co go zaskoczyło, był sposób w jaki Seth usadził sobie tyłek na jego udach. Nie zrobił tego bokiem, w lekko zniewieściały i grzeczny sposób. Zamiast tego usiadł na nim okrakiem, tak jak mogły siadać tylko dziwki na kolanach swoich klientów.
Westchnął cicho, czując na ramionach dotyk smukłych dłoni. Materiał koszuli podrażnił przyjemnie skórę na ramionach, i choć palców samych w sobie jeszcze nie czuł, coś mówiło mu, że Seth wiedział w jaki sposób nacisnąć by sprawić mężczyźnie przyjemność.
- Rozepnij mi koszulę - wydał kolejny rozkaz, wypowiadając go w spokojny, nieponaglający sposób. Uniósł głowę i popatrzył dzieciakowi w oczy; sam nie dotykał jego ciała w żaden sposób, poza ten, który był konieczny (kolana i ramiona), ale jego spojrzenie dobrze mówiło o myślach, które powoli wpełzały mu do głowy.
Ta długa szyja, duże wargi, wyraźnie zarysowane kości policzkowe... Seth był piękny. Naprawdę było na czym zawiesić oko.

Draco - 2017-08-18, 01:54

Patrząc mu w oczy zsunąłem dłonie na jego klatkę piersiową i nawet nie patrząc na to co robię, zacząłem rozpinać guziki. Nie była to specjalnie trudna rzecz do zrobienia - szczególnie w przypadku, gdy ktoś był w stanie panować nad swoimi palcami bez zerkania na nie non stop.
Nie spieszyłem się z tym. Powoli, guziczek za guziczkiem. Zerknąłem na dół, gdy okazało się, że nie miałem co już rozpinać, a blada i dobrze wyrzeźbiona klatka piersiowa witała mnie swoim wyglądem. Przesunąłem po niej otwartymi dłońmi, ponieważ ciekaw byłem jaka jest w dotyku. Okazało się, że nie znalazłem tam nawet jednego włoska, choćby i malutkiego, który byłby wyczuwalny. Nawet przy brzuchu, nigdzie.
Uniosłem znów spojrzenie na przystojną twarz mężczyzny. Zarejestrowałem to, że mnie nie dotykał. To także było bardzo dziwne, niespotykane, ale ciekawiła mnie przyczyna, ciekawił mnie... on. Naprawdę tak było.
- Kolejne życzenie...? - spytałem szeptem.

Pan Vincent - 2017-08-18, 02:24

- Rozwiąż krawat - odparł również szeptem, powstrzymując się jedynie przy pomocy swojej silnej woli od tego by nie drgnąć wyraźnie gdy drobne dłonie poczęły wolno pieścić skórę jego klatki piersiowej.
Och, widział w oczach tego dzieciaka, że podobało mu się to co dostrzegł - nie był tym specjalnie zaskoczony, ale świadomość, że ich zainteresowanie było obustronne, sprawiła, że poczuł się jeszcze lepiej.
Zanim jednak pozwolił Sethowi na dotknięcie węzła krawatu, przysunął się nagle tak blisko, że ich twarze znalazły się tuż przy tobie, a chłopak musiał siłą rzeczy objąć go za szyję by nie spaść z kolan. Nie przerywając kontaktu wzrokowego, ściągnął z siebie marynarkę, pozostając w rozpiętej koszuli i krawacie. Pozwolił by jego wargi musnęły, niby niechcący, te drugie, większe, należące do pięknego chłopca i odchylił się z powrotem na miejsce, wydając z siebie cichy pomruk aprobaty.

Draco - 2017-08-18, 03:08

Usta wygięły się w lekki łuk uśmiechu, gdy wciąż czułem na nich dotyk jego warg. Odsunąłem się od niego odrobinę, przestałem obejmować go za szyję i znów spojrzałem na jego oczy - dotychczas moje spojrzenie skupiło się bardzo na ustach mężczyzny.
Przesunąłem dłońmi po ramionach, odsuwając poły rozpiętej koszuli, dotykając jego ramion całymi dłońmi. A później palce przesunęły się na jego szyję, otulając ją, głaszcząc, pieszcząc, by w końcu znaleźć się na krawacie, który zacząłem rozwiązywać.
Kilka ruchów później opuściłem za siebie długi kawałek materiału, nie patrząc na to, co opuszczam. Nie chciałem tracić go z oczu, z jakiegoś powodu.
To była naprawdę intymna chwila i prawdopodobnie jedna z przyjemniejszych, które miały miejsce w mojej pracy. Nie spodziewałem się tego, że będzie trwała cały wieczór, ale byłoby miło, to prawda.
- Kolejne pragnienie? - przysunąłem się bliżej niego, dotykając torsem jego, nagiego już. Ciągle byłem w koszuli, ale nie widziałem w tym przeszkody.
Ten mężczyzna chciał rządzić, dyktować warunki i pozwoliłem mu na to. Zdejmę ją, kiedy o tym zadecyduje.
Tymczasem mogłem przybliżyć się do jego twarzy, nie tracąc jego spojrzenia. Nie musiałem całować tych ust, wystarczyło, że byłem bardzo blisko nich. Bardzo blisko.

Pan Vincent - 2017-08-18, 03:20

Tyle wystarczyło by jego podniecenie dało w końcu o sobie znać i objawiło się gęsią skórką na całym ciele. Potężna fala dreszczy wstrząsnęła delikatnie szerokimi barkami, umięśnionym brzuchem i przelała się wprost do przyrodzenia, które zesztywniało jak za pomocą zaklęcia.
Cóż, niezaprzeczalnie to, co wyczyniał z nim ten dzieciak można było podpisać pod pewien rodzaj magii. Rozognione spojrzenie, rozchylone wargi czekające na choć jeden sygnał z jego strony, gotowe do tego by obcałowywać każdą część, każdy skrawek, każdy mięsień.
Nie zamierzał ukrywać tego, że mu się podobało; wręcz przeciwnie - chwycił chłopaka za biodra i przesunął sobie jego tyłkiem po całej długości ukrytej pod okowami materiału spodni erekcji. Bardzo wolnym i wyuzdanym ruchem, który w oczywisty sposób imitował stosunek.
- Rozepnij mi spodnie - och, tym razem jego głos nie brzmiał już tak pewnie jak przed chwilą. Dla zwyczajnego człowieka nie byłoby w nim prawdopodobnie niczego niezwykłego, ale dla kogoś, kto żył z tego by wzbudzać w człowieku ekscytację, pojedyncze drżenie musiało być bardzo wymowne.

Draco - 2017-08-18, 03:54

Przymknąłem powieki na krótką chwilę, gdy poczułem jego dłonie w końcu na swoich biodrach, jego fiuta, który zagnieżdżał się pomiędzy dość obcisłe, jeansowe spodnie. Uśmiechnąłem się, zadowolony z efektów, odpychając się od mężczyzny, by być tylko na końcówce jego ud, tuż przy kolanach. W zasadzie mój tyłek trochę spadał z nich, bo nie zamierzałem zejść z niego, by rozpiąć spodnie.
Znów przesunąłem dłońmi po jego klatce piersiowej, wolno i delikatnie. Dotarłem do rozporka, rozpinając guzik i zamek. Było tak cicho, że ten dźwięk rozbrzmiał w pomieszczeniu głośniej. Spojrzałem w końcu na to, co robiłem i ujrzałem naprawdę ładnie wyglądające podbrzusze, bieliznę, która ewidentnie była mocno wypełniona, a w miejscu, gdzie prawdopodobnie znajdował się czubek fiuta widniała mała plama na białych bokserkach, dzięki czemu mogłem ją doskonale zobaczyć. Pociągnąłem za spodnie, odrobinę je ściągając z jego bioder, ale nie na tyle, by było mu wygodnie, czy nie po to, aby był wolny. Widziałem dokładny zarys fiuta, kiedy zsunąłem bardziej spodnie nagle się pokazało. Nie na tyle, bym mógł widzieć go całego, ale uśmiechnąłem się na ten widok tak, czy inaczej. Przesunąłem palcami po tym zarysie - delikatnie, bez pośpiechu.
Uniosłem spojrzenie na jego twarz, znów łapiąc spojrzenie, którym mnie bombardował. Przesunąłem się trochę bliżej niego, przestałem dotykać jego krocza, usiadłem wygodniej na jego biodrach i oblizałem lekko dolną wargę.
- Czekam na następne życzenie.
Nie chciałem mówić głośniej, niż szeptem - myślę, że to była część tej chwili, nadawała magicznego wydźwięku i bardzo mi się to podobało.

Pan Vincent - 2017-08-18, 04:11

Pozwolił mu się dotknąć, choć było na to zdecydowanie za wcześnie i właściwie od razu tego pożałował. Momentalnie stwardniał jeszcze bardziej i zachowanie równego oddechu stało się dla niego o wiele uciążliwsze niż poprzednio. Odetchnął głęboko i przesunął swoją dużą dłoń nieco w bok - pogładził palcami odziany w koszulę bok. Jej materiał był całkiem przyjemny w dotyku - nie tak jak jego własne ubrania, ale nie były to też tanie chińskie podróbki, które wręcz raniły jego wypielęgnowaną skórę.
- Usiądź w drugim fotelu - rozkazał spokojnie, uśmiechając się krzywo. Wiedział, że Seth był napalony w niemalże tak samo wielkim stopniu jak on. Domyślał się więc, że odmowa pogłębienia ich kontaktu fizycznego musiała wydać mu się teraz naprawdę krzywdząca. - A kiedy już w nim usiądziesz, powtórz dokładnie na sobie wszystko to, co robiłeś mnie.

Draco - 2017-08-18, 04:20

Tego się nie spodziewałem. Patrzyłem na niego kilka chwil, ale nie powiedział nic więcej, nie drgnął nawet. A kiedy się podniosłem z jego ud, usłyszałem dalszą część polecenia.
Ktoś tu chyba był małym fetyszystą. Dobrze.
Uśmiechnąłem się lekko, siadając na drugim fotelu. Zerknąłem na mężczyznę, starając się przybrać jak najbardziej podobną pozę, co wyszło mi - mniej lub bardziej, nie jestem dobrą osobą, do oceniania tego.
No i spektakl się zaczął. Przesunąłem dłońmi po swoim torsie, by dotrzeć do guzików mojej koszuli. Patrzyłem cały czas na niego z lekkim, subtelnym półuśmiechem. Jeden guzik, drugi... za chwilę poszedł i trzeci.
Gdy koszula była rozpięta, po raz kolejny moje dłonie przesunęły się po torsie, by dosięgnąć do ramion, a potem szyi, pieszcząc subtelnie moją skórę. Udałem, że odwiązuję krawat, którego na sobie nie miałem i rzucam go na podłogę, dokładnie tak, jak zrobiłem to w przypadku tego należącego do białowłosego mężczyzny.
Zatrzymałem się tu na chwilę, spoglądając na niego z ciekawością. Nie ruszył się, nie podszedł. Siedział tam.
W porządku.
Sięgnąłem do swoich spodni, rozpinając guziczek, a później zamek. Oblizałem usta, spoglądając na swoje krocze, które także bardzo wyraźnie pokazywało mój stan. Ściągnąłem lekko spodnie z swoich bioder, ale nie na tyle, by było mi wygodnie. Przesunąłem opuszkami palców po zarysowanej główce na czarnych bokserkach. Pogłaskałem ją, by złapać w końcu całego fiuta, przesuwając po nim palcami.
A później odsunąłem dłonie od swojego ciała, położyłem je dokładnie tak, jak miał je teraz Alexander - na oparciach.
I patrzyłem, ciekaw co dalej.

Pan Vincent - 2017-08-18, 04:33

Cały spektakl śledził tak dokładnie i zachłannie, jakby utrata choć sekundy miała kosztować go życie.
Smukłe dłonie i długie palce muskały młode ciało, tkaniny przesuwały się po nim szeleszcząco, oddech urywał się mieszał z cichymi skrzypnięciami (czy to fotela, czy odpinanego guzika obcisłych spodni). Oderwał spojrzenie od oczu dzieciaka tylko po to by utkwić je w jego przyrodzeniu.
Niewielkie, ale cholernie zgrabne i kuszące - pod materiałem bielizny nieosiągalne ale Alexander dobrze wiedział, że wkrótce dostanie to, czego tak pragnął.
Nie lubił jednak brać tego tak po prostu, od razu - wolał bawić się ze swoimi towarzyszami, potęgować ich podniecenie do tego stopnia by drżeli i błagali o każdy dotyk.
Bardzo powoli wyprostował się w fotelu i popatrzył na szklanki z tkwiącymi w nich wciąż jeszcze kostkami lodu.
- Weź jedną - polecił i poczekał cierpliwie aż chłopak wykona jego polecenie. - Przyłóż ją do swojej grdyki i przesuń powoli w dół. Kiedy będziesz przy pępku, opuścisz swoją bieliznę w dół. Wtedy powiem ci co masz robić dalej.

Draco - 2017-08-18, 04:48

A więc takie masz fetysze, Alexandrze. Robi się coraz ciekawiej.
Wziąłem kostkę lodu i wróciłem na swoje miejsce. Nie miałem pojęcia, czy o to mu chodziło, czy miałem tam stać, ale cóż tam. Była zimna, moje ciepłe palce bardzo dokładnie to poczuły. Zimna i mokra, jak to lód ma w zwyczaju. Odchyliłem głowę, przesuwając ją aż do grdyki po podbrzusze. Moja dłoń była spokojna, jakbym robił to milion razy - kilka razy faktycznie się zdarzyło. Okrążyłem sutka kostką lodu, a moje ciało lekko drgnęło - dla niewprawnego obserwatora prawdopodobnie byłoby to nawet niezauważalne.
Lód pozostawiał po sobie wilgotny ślad, bardzo dokładnie widoczny zresztą - mokra skóra błyszczała w oświetleniu tego pomieszczenia.
Gdy dotarłem do pępka, złapałem kostkę w zęby i trzymając ją w nich zsunąłem obcisłe spodnie i bieliznę w dół. W tym momencie zostałem już tylko w białej koszuli, która zresztą i tak była rozpięta. Mój fiut, niezbyt imponujących rozmiarów (zwykła średnia krajowa) zabujał się, ewidentnie podniecony, gotowy do działania, pragnący dotyku.
Stałem przed nim praktycznie nagi. Chwyciłem dwoma palcami rozpuszczający się lód i oblizałem usta z wody, która na nich osiadła. Kostka dość szybko się topiła.
- Słucham cię dalej.

Pan Vincent - 2017-08-18, 11:50

Ciało Setha było naprawdę, naprawdę ładne - smukłe i zadbane, ani przesadnie umięśnione, ani za chude. Było perfekcyjne w swojej smukłości, miało w sobie coś z obu płci - delikatne wcięcie w talii i długie nogi, ale szerokie ramiona i płaska klatka piersiowa - te elementy złączone w jedno dawały piorunujący efekt.
- Dobrze - pochwalił cicho czy to jego zachowanie, czy widok sterczącego przyrodzenia, a może zachwalał po prostu sposób, w jaki kostka lodu rozpuściła się pod naciskiem cudownych warg dzieciaka? Cóż, kto mógł to w tej chwili wiedzieć. - Chwyć go w dłoń. Nie, zaczekaj - zaoponował, gdy dłoń chłopaka zbliżyła się tak po prostu do przyrodzenia. - Nie zapominaj o kostce lodu.
Uśmiechnął się wymownie i rozsiadł się jeszcze wygodniej, nie przejmując się czekającym w bokserkach coraz uciążliwszym wzwodzie. W końcu będzie miał swoją chwilę, na razie świetnie się bawił.
- Powoli i dokładnie.

Draco - 2017-08-18, 13:13

Niestety, kostka lodu, którą dotychczas dysponowałem rozpuściła się, pozostając moje dłonie mokrymi. Nie pozostało mi nic innego, jak sięgnąć po kolejną. Ułożyłem ją na środku swojej dłoni, którą objąłem mojego penisa. Drgnąłem, czując w tak delikatnym miejscu zimno, które mnie przeszyło. Pojawiły się dreszcze.
Patrzyłem mu w oczy, gdy dłoń zaczęła się przesuwać po fiucie to w górę, to w dół. Czułem się odrobinę zawstydzony, ale w zasadzie sam nie wiedziałem dlaczego - ani cielesność, ani seksualność nie były dla mnie żadną nowością. Może to kwestia tego, że zazwyczaj niewielu wytrzymywało długi czas bez dotyku, a minęło już ponad pół godziny i prócz kilku chwil, w których faktycznie Alexander mnie dotknął był dość powściągliwy.
Lubił patrzeć, nawet bardzo.
Oblizałem lekko usta, palcem wskazującym drażniąc swoją własną główkę. Moja dłoń była zimna i mokra od lodu, więc wrażenie było co najmniej intrygujące. Fiut był gorący i pulsujący niemalże z potrzeby. Mógłbym załatwić sobie spełnienie w kilku ruchach, ale raczej nie o to chodziło mojemu klientowi.
Nie spuszczał ze mnie wzroku, a to mi pochlebiało.

Pan Vincent - 2017-08-18, 13:40

Chłopak łapał swoje przyrodzenie w dość specyficzny sposób- z delikatnie wygiętą dłonią, jakby chciał to zrobić od dołu. Alexander szybko zrozumiał, że był to nawyk zawodowy. W ten sposób było bowiem o wiele więcej widać kiedy zabawiał się ze sobą na pokaz dla wygłodniałych klientów.
Odprowadzał taniec dłoni pozornie zobojętniałym spojrzeniem; w rzeczywistości miał już spore trudności z powstrzymywaniem się od tego by nie opuścić swojego fotela i zająć się palącą potrzebą tak jak należało. Była jednak jeszcze jedna rzecz, którą chciał ujrzeć, a jako obsesyjny wręcz perfekcjonista, nie mógł pozwolić na to by plany zepsuło mu coś tak trywialnego jak pożądanie.
- Bardzo dobrze - odchrząknął ukradkowo, czując, że nawet gardło odmawiało mu już powoli posłuszeństwa. Uwięzione w bokserkach przyrodzenie drgnęło przy tym ruchu lekko, ocierając się o wilgotny materiał. Westchnął głęboko i przymknął na moment powieki, wracając spojrzeniem do pieszczonego przez Setha trzonu. Obserwował wędrówkę długich palców z góry na dół; moment w którym skóra naciągała się, odsłaniając różową główkę, był dla niego prawdziwą próbą silnej woli.
- Chodź do mnie - rozkazał wreszcie - na kolanach.

Draco - 2017-08-18, 13:51

W końcu mój klient zaczął tracić opanowanie, którym dotychczas się odznaczał od początku naszej małej zabawy. Uśmiechnąłem się, gdy usłyszałem, jak jego głos się zaczynał łamać, już nie był taki pewny, jak wcześniej.
I wtedy padło kolejne polecenie. Uniosłem brew, patrząc na niego przez chwilę, by w końcu opaść na kolana, cały czas jeszcze pieszcząc się. W końcu, z lekkim żalem, odsunąłem dłonie od swojego członka, który teraz zresztą całkiem nieźle się sączył. Miałem mokre dłonie, ale nie zważając na to oparłem się nimi o podłogę i powoli szedłem w jego kierunku.
Gdy dotarłem do jego nóg, przesunąłem dłońmi po wyczuwalnie umięśnionych łydkach, zupełnie jakbym brał je w posiadanie. Przytuliłem się głową do jego ud, przez co moje blond włosy rozsypały się malowniczo, tworząc chwilowo małą aureolę.
Przesunąłem nosem po wewnętrznej stronie jego uda, to nic, że cały czas było ono w materiale. Ta pozycja sprawiła tyle, że mój tyłek był cholernie wyeksponowany, wypięty. Przesunąłem nosem po kroczu, zostawiając go tylko z jednym liźnięciem, i to po materiale.
- Słucham dalej.

Pan Vincent - 2017-08-18, 14:16

Dzieciak wiedział jak grać żeby doprowadzić kogoś nawet tak "wprawionego w boju", jak Alexander do absolutnego skraju wytrzymałości.
I nie chodziło tu już o sposób, w jaki Seth wykonywał polecenia- oczywiście, że miło było otrzymać bezwzględne posłuszeństwo, ale do jasnej cholery, płacił mu właśnie za to.
Chodziło jednak o sposób, w jaki ta mała dziwka patrzyła mu w oczy. W jasnych tęczówkach chłopaka nie było zwyczajnego kurewstwa, znudzenia, ani strachu. Wręcz przeciwnie; jego wyuzdany kolega zdawał się cieszyć zabawą w równym stopniu i oczekiwał kolejnych poleceń z wyraźną ekscytacją.
Kiedy zsunął się wreszcie z fotela i począł powoli zbliżać się w jego kierunku, pan Bealfrod rozłożył uda, dając mu swobodny dostęp do ich wnętrza. Nie ściągał wciąż spodni ani bokserek, ale pozwolił chłopakowi na dokładniejsze "zapoznanie się" z tymi rejonami.
Wreszcie, po nieznośnie długiej chwili oczekiwania (którą sam absolutnie świadomie przeciągał w nieskończoność) uśmiechnął się krzywo (choć w jego wykonaniu nawet ten uśmiech wydawał się czynić go tylko atrakcyjniejszym) i sięgnął po skórzany pasek, wysuwając go wolno ze szlufek spodni. Złożył go wolno na pół i odłożył na stolik, tuż obok pustej szklanki.
- Teraz możesz obejrzeć mnie - stwierdził dobrodusznie i wypiął biodra, pozwalając sobie ściągnąć bokserki. - Wypadałoby się chyba przywitać, prawda? - Zagadał gdy jego erekcja została uwolniona wierzch, w akompaniamencie cichego westchnienia chłopaka. Spojrzał w dół i przyjrzał się sterczącemu przyrodzeniu tak, jakby widział je po raz pierwszy w życiu, wyraźnie zainteresowany jego kształtem i tym jaki był zaczerwieniony.
- Co powiesz na pocałunek? Tak chyba wita się dobrych przyjaciół, prawda?

Draco - 2017-08-18, 14:47

Nie mogłem powstrzymać uśmiechu, który tak bardzo chciał się zmienić w śmiech, ale myślę, że to mogłoby być niestosowne.
"Możesz mnie obejrzeć". Boże, jak bardzo chciałem wtedy parsknąć śmiechem. Nie skomentowałem tego w żaden sposób, ani tego, ani tej dziwnej propozycji zrobienia laski.
- Jeśli tego właśnie chcesz - mruknąłem, przesuwając ustami po samej główce.
Spojrzałem mu w oczy, przesuwając językiem po całej długości trzonu, mrużąc przy tym lekko oczy. Uśmiechnąłem się do niego, za chwilę wsuwając jego fiuta głębiej, wprost w wnętrze moich ust.
Przesunąłem palcami po jego udach, które się napięły, czułem to wyraźnie. Wysunąłem go z swoich ust, oblizując się z śliny i soków penisa, by znów językiem zaznaczyć całą jego długość, poczuć każdą żyłkę. A potem po raz kolejny, niemalże go połknąć.
Owszem, miałem całkiem głębokie gardło. Zawsze tak było, że nie miałem problemu i odruchów wymiotnych, gdy przychodziło co do czego. Ot, taki mój plus.
Jedną z dłoni odgarnąłem swoje włosy z twarzy i odsunąłem je na drugi bok, pozwalając tym samym, aby na mnie patrzył.
Na pewno podobało mu się to, co widział. Tego mogłem być pewien.

Pan Vincent - 2017-08-18, 20:53

Podobał mu się sposób w jaki chłopak wsunął sobie do ust jego penisa - ruch był płynny, ale stanowczy/ Seth ani się nie patyczkował, ani też zbytnio nie popisywał i to było naprawdę w porządku.
Wciągnął głośniej oddech i napiął mięśnie ud, ale w żaden inny sposób nie dawał po sobie znać, że wzburza nim podniecenie. Właściwie, patrząc na to z boku, bez oczywistego ujmowania perspektywy wraz z "pracującym" Sethem, można by powiedzieć, że pan Bealford siedział po prostu w fotelu i rozmyślał nad swoim żywotem.
Trwało to jednak krótką chwilę, bo w następnej minucie odchylił głowę i ułożył ją na oparciu fotela, a zza pełnych warg wyrwał się wibrujący pomruk aprobaty.
Z łagodnych pieszczot, jego młody towarzysz niespodziewanie przeszedł do niemalże brutalnego brania w gardło, pozwalając by erekcja Alexandra zanurzała się w jego gardło na prawie trzy czwarte długości - aż zamrugał, upewniając się, że to co widział było prawdziwe. Widział w życiu parę dziwek, które zanurzały męskość klientów choćby i w całości, ale wydawały przy tym okropne odgłosy, a gęsta ślina zmieszana z nasieniem sączyła im się wściekle z ust, wyzwalając tylko i wyłącznie odruchy wymiotne.
W tym wypadku było całkowicie inaczej - dzieciak zanurzał sobie jego przyrodzenie z dziwacznym rodzajem nieodpartej gracji, z popierdoloną elegancją, która dla pana Bealfroda była absolutnie niewytłumaczalna. Choć niezaprzeczalnie atrakcyjna, oczywiście.
Nie mówił nic, rozkoszował się pieszczotą, poruszając delikatnie biodrami.

Draco - 2017-08-18, 21:22

W dawaniu pieszczot najlepszym momentem był ten, w którym ludzie przestawali się kontrolować. Kiedy wszyscy, którzy wzięli sobie za cel nie jęczenie i nie okazywanie swoich słabości i przyjemności w końcu kapitulują. To zawsze był przyjemny moment, fascynujący. Miałem najlepsze miejsce do tego, żeby obserwować jak ludzie się łamią, rozpadają. Uwielbiałem wiedzieć, że to dzięki mnie.
Tak głęboka zabawa nie mogła być szybka, ale gwarantowała intensywność w doznaniach. Spojrzałem na niego i widziałem tę przyjemność na twarzy. Starał się jeszcze odrobinę maskować, ale nie wychodziło mu to coraz bardziej i coraz bardziej. Rozpływał się w rozkoszy, roztapiał, a ja mogłem na to patrzeć.
Przesunąłem otwartymi dłońmi po jego napiętych udach, sięgając jedną z nich do jego jąder, ważyłem je w dłoni przez chwilę, bawiłem się nimi. Druga powędrowała wyżej, zaciekawiona co będzie dalej.
Wysunąłem jego fiuta z ust, oddychając trochę ciężej, szybciej - musiałem złapać oddech.
Przesunąłem językiem wzdłuż jego fiuta, podrażniłem językiem sam czubek, mrużąc powieki. Zupełnie jakbym miał do czynienia z lizakiem albo pysznymi lodami truskawkowymi. Ale to było, pod pewnymi względami, znacznie lepsze. Jego czerwony, napęczniały od podniecenia penis znów zatonął w moich ustach.

Pan Vincent - 2018-03-09, 23:34

Smukłe palce przemknęły pajęczym ruchem po oparciu fotela, wbijając się w jego skórzany materiał - Alexander zadrżał delikatnie, przymykając na moment powieki.
Wprawa jego młodego towarzysza była czymś oczywistym; pracował, gdzie pracował, nierealnym wydawałoby się więc, gdyby jako płatna dziwka nie znałby się na robieniu laski, ale... Te pełne wargi i gorący, wilgotny język... To jak cudownie wsuwał się pod napletek, jak pieścił pulsującą cewkę, wysysając z niej każdą kolejną kroplę preejakulatu...
- Bogowie - miał coraz większy problem w zachowaniu równego oddechu; jego umięśniona pierś unosiła się i opadała w nieregularnych odstępach, podbrzusze pokrywało się z wolna kroplami potu.
Efekt potęgowało... niezaprzeczalne piękno, które miał w sobie zajmujący się nim z wprawą młodzieniec. Przyjemnie było cieszyć zmysły jego dużymi oczami, pięknie zarysowanymi kośćmi policzkowymi i zadziwiająco niskimi, pozostawiającymi echo w umyśle pomrukami.
W półmroku błysnął drogi zegarek, gdy wypielęgnowana dłoń wystrzeliła do przodu by uchwycić w palce garść długich, lśniących włosów, w dziwny sposób podobnych do jego własnych.
- To zadziwiające - pan Bealford uśmiechnął się uprzejmie, zupełnie tak, jakby prawili ze swoim młodym towarzyszem o pogodzie - że nie jestem w stanie wyszukać w tobie wielu wad. Jesteś prawdziwym skarbem wśród eksponatów Ratherhanda. Miał rację, polecając mi własnie ciebie.
Gładki baryton przesiąkał z wolna zadrą, która pojawiała się w nim, gdy szlachetne gardło Alexandra ściskało pożądanie. Mężczyzna uśmiechnął się z wyższością i pociągnął delikatnie za platynowe pasma, dając młodzieńcowi znać o swych zamiarach.
- Przejdź na łóżko i rozstaw szeroko nogi - poprosił go kulturalnie, podnosząc się z fotela; nagi i nieskrępowany swym ciałem, przeszedł wolno przez pokój i ustawił się dokładnie naprzeciw łoża.
- Chcę sprawdzić, czy moje przypuszczenia okażą się trafne.

Draco - 2018-03-10, 00:10

Smak jego skóry był przyjemny. To zdecydowanie wytworny, zadbany człowiek, nie trzeba było być geniuszem, by dojść do tego rodzaju wniosków, a mimo wszystko szokowała obecność takiego człowieka w tym miejscu. Mimowolnie Alexander został przeze mnie skojarzony z jegomościem, który okazał się być moim pierwszym, nieplanowanym trochę klientem. Tamten był jednak bardziej niepokojący, Alexander natomiast... Być może świetnie się maskował, trudno było mi to stwierdzić. Początek naszego wspólnego czasu zapowiadał się całkiem przyjemnie, nie mogłem zaprzeczyć.
Od kiedy pracuję dla Doxella i obsługuję głównie bogatą klientelę (każdy, kogo stać na to, aby zapłacić dziwce kilkanaście tysięcy za noc musi być kimś, kto śmierdzi groszem aż nadto) zawsze gdzieś ćmi pytanie "Dlaczego?". Czasem niebrzydcy, zawsze zamożni ludzie chcą, abym ich zabawiał. I robię to, oczywiście. Płacą mi za to, w zasadzie. Ale wciąż - dlaczego?
Kiedy poczułem szarpnięcie za włosy, odsunąłem się od niego, oblizując usta. Podniosłem się jednym ruchem z kolan, spoglądając na mężczyznę spod rzęs. Obróciłem się do niego plecami, idąc wolno w kierunku łóżka. Biała koszula, która wciąż była na moich ramionach, ledwie zakrywała pośladki. Docierając do łóżka, uderzyłem lekko o drewnianą ramę łydkami. Skrzywiłem się na krótką chwilę, mrużąc odrobinę oczy, ale Alexander nie mógł tego dostrzec, wciąż byłem do niego plecami.
Nie chciałem próbować być bardziej pociągający, przeciągać się specjalnie na tym łóżku, czy wchodzić na nie w jakiś obsceniczny sposób. Mógłbym, ale... I bez tego mogłem być atrakcyjny.
Ułożyłem się na łóżku, leżąc na plecach i zgodnie z poleceniem, rozłożyłem nogi. Szedł równo ze mną, miał teraz doskonały widok na całe moje ciało. Patrzyłem na jego twarz, ciekaw reakcji, ciekaw o co mogło chodzić.
- Czego dotyczą twoje przypuszczenia, jeśli mogę spytać? - Mój głos nie był zbyt głośny, za to bardziej mrukliwy, niż mogłem przypuszczać.
Nie zamierzałem ukrywać, że ten mężczyzna zwyczajnie mnie pociągał. Była to prawda. Alexander był wysokim, dobrze umięśnionym mężczyzną z regularnymi rysami twarzy i naprawdę ładnymi oczami. Trudno byłoby nie zwrócić na to uwagi, więc pozwalałem sobie. Sunąłem spojrzeniem po całym jego ciele, obserwując go i pozwalając na to samo. Badaliśmy się spojrzeniami i było to naprawdę elektryzujące doświadczenie.

Pan Vincent - 2018-03-10, 00:24

Jasne włosy musnęły jedno z muskularnych ramion, niby w pieszczocie, gdy pan Bealford przechylił głowę, ciesząc oczy widokiem leżącego na pościeli młodzieńca - ktoś mógłby powiedzieć, że człowiek taki, jak on, który miał w swym życiu wszystko, czego zapragnął, miał wszystko.
A jednak, czasem mu czegoś brakowało - rzeczy najbardziej, zdawałoby się, trywialnej, której wymienienie w swej sferze potrzeb można by śmiało uznać za absurdalne.
Zbliżył się do wezgłowia łoża czujnym, kocim krokiem, spoglądając na swego towarzysza z innej perspektywy. Nie śpieszył się - właściwie zachowywał się tak, jakby miał przed sobą cały czas tego świata. Pochylił się i przytknął jeden z palców do szyi blondyna, wyczuwając pod nim jego równomierny puls.
Życie. Płynęło w tych żyłach, w tym ciele, przelewało się za szarymi tęczówkami, czaiło się w kącikach ust i sączyło się wolno z jękliwych pomruków, które wydobywały się co jakiś czas z gorącego gardła. Życie tętniło i w nim, gdy pochylał się niżej i niżej, zrównując ich ze sobą spojrzeniami - zawisł tak nad drobnym młodzieńcem, on; piękny i ogromny, rozłożysty niczym cień wielkiego dębu, zapatrzony w drżące ciało, jak w cholerny obrazek.
Życie trzeszczało w powietrzu, wywoływało w nim spięcia, mieszało chłód z gorącem, przemieniając zwykły burdelowy pokój w prawdziwe piekło, a może coś znacznie bardziej niezwykłego.
Życie kierowało jego dłonią, gdy sunął nią wolno przez napięty, młodzieńczo płaski brzuch, docierając do niewielkiego, przyjemnego w dotyku członka.
Pan Bealford zamruczał w niemalże tej samej chwili, w której uczynił to jego młody towarzysz - piękne wargi mężczyzny wygięły się znów w niebezpiecznie drapieżnym uśmiechu, a dłoń, jego dłoń przesunęła po zaróżowionym organie w zaskakująco delikatny sposób - subtelny niczym muśnięcia motyla.
- Dotyczyły ciebie - wyszeptał gorąco, zaciskając palce, by stworzyć z nich ciasny, gorący tunel. - Ale nie mam już żadnych wątpliwości.

Draco - 2018-03-10, 01:00

Prawdopodobnie nigdy, z żadnym klientem nie stworzyła się między nami taka atmosfera. Nigdy nie czułem się aż tak zaintrygowany, zafascynowany. Bezpieczny, w całym absurdzie używania tego słowa. Nie był to bezpieczny biznes. Dziwki spotykały się praktycznie z każdym możliwym zagrożeniem, zaczynając od używek (które były tylko pierdołą w tej sytuacji), kończąc na kradzieży, a nawet śmierci. Bywało naprawdę różnie i chociaż dotychczas nic mi się nie stało, słyszałem mnóstwo historii i nie były one pozytywne.
Tymczasem miałem przed sobą jego i nie mogłem dłużej myśleć o tak przykrych rzeczach, kiedy jego oczy zwyczajnie mną zawładnęły. Nie potrafiłem odwrócić wzroku, spojrzeć gdzieś indziej. Uwięził mnie w swoich jasnoniebieskich oczach.
Jego gorące ciało dotykało mnie, delikatnie, przyjemnie. Nie potrafiłem nie przymknąć powiek choć na chwilę, delikatnie wyginając się, tym samym zmieniając trochę pozycję. Przesunąłem nagą stopą wzdłuż jego łydki, obejmując go nogami.
Moje dłonie drgnęły, ruszyły się jakby nagle ktoś wypowiedział zaklęcie i pozwolił mi działać. Nie byłem typem, który - pieszczony - nie odpowiadał, nie dawał czegoś od siebie.
Przesunąłem więc otwartymi, gorącymi dłońmi po jego ciele, po miękkiej skórze na biodrach, po żebrach, klatce piersiowej. Palce otuliły szyję, głaszcząc ją i pieszcząc. Palce musnęły szczękę i ucho, a zaraz za nimi w ruch poszły moje usta. Miękkie, ciepłe wargi zassały się odrobinkę na prawej stronie szczęki, tuż przy brodzie. Na szczęście robiłem na tyle subtelnie, że nie było szans, aby został ślad. Nauczyłem się tego dawno temu - nigdy nie pytałem o stan cywilny swoich klientów, ale zdawałem sobie sprawę z tego, że świat nie był czarno-biały i prawdopodobnie zdarzało mi się obsługiwać ludzi w jakichś związkach. Niestety. Wolałem o tym nie wiedzieć, dla mojego własnego bezpieczeństwa psychicznego. Nie musiałem podejmować tego rodzaju decyzji za swoich klientów.
Uśmiechnąłem się do niego lekko, nie zdając sobie sprawy z tego, jak w tej chwili wyglądałem - rozchylone wargi, od czasu do czasu krótkie pomruki, błyszczące oczy i rozsypane wokół głowy blond pasma włosów.
Miękki opuszek wskazującego palca nacisnął na równie delikatną dolną wargę mężczyzny.
- Mogę? - szepnąłem cicho, nie chcąc popsuć tej chwili, która sam nie wiem kiedy stała się bardzo intymna, magiczna.
Poczułem, jak mój palec został liźnięty. Spojrzałem na to, zagryzając mimowolnie wargę, bo nie spodziewałem się tego, co zastałem.
Mój smukły palec został zatopiony w jego ustach. Ssał go, zupełnie, jakby to był...
- Mh... - Nie mogłem się powstrzymać. Przymknąłem na chwilę powieki, ale tylko na sekundę.
Jego dłoń wciąż pracowała, cały czas czułem dreszcze wywołane jego pieszczotami. Czułem, jak palce bardzo stymulujące ruchy jego ręki wzburzają moje podniecenie, a teraz jeszcze ten widok.
Ku mojemu rozczarowaniu jego głowa ruszyła się, ale odpowiedź nie była taka, jakiej oczekiwałem. Jakiej pragnąłem.
"Nie".
- W porządku - szepnąłem, zaciskając drugą dłoń, tę wolną, na prześcieradle.

Pan Vincent - 2018-03-10, 01:25

Całe życie pana Bealforda opierało się na wyznaczaniu sobie granic - nawet ktoś z tak wielkim majątkiem i możliwościami musiał pilnować się niemalże na każdym kroku, pamiętaj o tym, że jeden nieuważny ruch mógł się skończyć prawdziwą katastrofą. Alexander wyznaczał więc sobie granice, pamiętając o tym by nigdy nie dawać wywiadów do gazet bazujących na życiu celebrytów. Robił to, ponieważ nie chciał być stawiany w tej samej lini, w której stawiane były wszystkie puste gwiazdeczki, gotowe do rozchylenia ud za udział w odcinku każdego gównianego talk-show. Nie pozwalał sobie również na częste chodzenie do swych ulubionych teatrów i clubów, ponieważ odbierało mu to możliwość pracy - zwyczajni ludzie nie mogli mieć pojęcia ile wysiłku wiązało się z utrzymaniem jego firmy na najwyższych obrotach, ile bezsennych nocy potrafił spędzić nad papierami, by móc się potem cieszyć trzyprocentowym skokiem w ciągu miesiąca. Pan Bealford nauczył sobie również skąpić innych przyjemności - takich jak nadmierne spożywanie alkoholu, palenie papierosów, wdawanie się w przelotne romanse i całowanie przepięknych chłopców, którzy poznali go zaledwie godzinę temu.
I choć propozycja jego młodego towarzysza wydawała się niezwykle kusząca, a jego pełne, różowe wargi jędrne i słodkie, pan Bealford pokręcił głową, postanawiając rozproszyć wijącego się w spazmach rozkoszy innymi czynnościami.
Pieszczenie tego gładkiego ciała było takie przyjemne... Alexander poświęcał mu całą swoją uwagę, masując coraz sztywniejszego członka wyćwiczonymi, sprawnymi ruchami - choć wciąż subtelny i wyważony, zwiększał tempo nadgarstka, karmiąc swoje pożądanie obrazem pogrążonej w przyjemności twarzy.
Nigdy o nic nie pytał, nie miał tego w zwyczaju - dlatego też nagle podniósł się z łoża, pozostawiając Setha samego, niezaspokojonego, wśród czerwonej pościeli, sięgając do szuflady niewielkiej szafeczki. Uśmiechnął się blado, odnajdując w niej to, czego szukał. Obrócił się wolno przez ramię, pozwalając by ich spojrzenia spotkały się ze sobą i pochłonęły w naturalny, przesiąknięty magnetyzmem sposób.
- Nie ruszaj się- powiedział spokojnie, zbliżając się znów do łóżka. Wdrapał się na nie zgrabnie, z niepozornym nawilżaczem tkwiącym w smukłej dłoni, niczym cholerne berło. Docierając do drżącego młodzieńca, obdarzył go swoim zwyczajowym uśmiechem. Podobało mu się to, że nie wyczuwał w nim niepewności. Alexander nie znosił strachliwych ludzi, gardził też niezdecydowaniem. Młody Seth był absolutnym zaprzeczeniem tych wad i było w nim to wyjątkowo ujmujące.
Oczarowany słodką krzywizną warg, pan Bealford otworzył tubkę z nawilżaczem i wycisnął jego obfitą ilość na dłoń, podczas gdy drugą z nich sięgnął do jednego ze smukłych ud, opierając je sobie na biodrze.
Pokryte chłodną substancją palce docisnęły się do ciasno zwartego okręgu mięśni, ale nie wsuwały się do środka - krążyły tylko, oczekując słodkiego rozluźnienia. Alexander wiedział co robić - wiedział jak i gdzie nacisnąć by chłopak sam się dla niego otworzył i robił wszystko by ten zrobił to jak najchętniej. Rozkoszne ruchy lędźwi i słodkie pojękiwania podpowiadały mu o słuszności czynów. Jego sztywna erekcja zadrżała na ten widok, oparta nonszalancko o blade udo drobnego towarzysza. Spoglądając w dół, otarł się jej całą długością o gładką skórę, naciskając opuszką palca w tej samej chwili, gdy czubek członka napierał na udo tak mocno, jak tylko potrafił by za chwilę wycofać się i pchnąć znowu i znowu.
W końcu tunel mięśni otworzył się dla niego tak, że nie skorzystanie z tego zaproszenia byłoby zapewne grzechem. Pan Bealford wyprostował się nieco, zatrzymał swe biodra i wrócił spojrzeniem do oczu Setha. Skinął głową, zupełnie tak, jakby wcześniej się na coś umówili i pchnął, wsuwając palec do środka cudownie gorącego, oplatającego go szczelnie tunelu mięśni.

Draco - 2018-03-10, 14:53

To chyba pierwsze spotkanie, które w tak dużym stopniu polegało na patrzeniu, na doznawaniu, na dotyku spojrzeniem. Zupełnie tego nie kontrolując, wygiąłem się w łuk, czekając na niego, gdy tylko na chwilę się oddalił. Mógłbym spytać, gdzie poszedł i czemu mnie zostawił, ale po co? Nie czułem potrzeby zadawania tego rodzaju pytań. Zresztą, szybko okazało się, że chodziło o nawilżacz. Ucieszył mnie ten widok - to oznacza, że prawdopodobnie jednak nie zerżnie mnie bez przygotowania, więc będę mógł jutro chodzić. Istnieje szansa na to, że w ciągu naszej dalszej zabawy będzie mi równie przyjemnie, co jest teraz. A to była elektryzująca myśl, bardzo... kusząca.
Nie wiem jak on to robił, ale kiedy nasze oczy się spotykały, to tak, jakbyśmy byli w zupełnie innym wszechświecie. Nagle nie potrafiłem patrzeć na nic innego, myśleć też niespecjalnie.To było bardzo dziwne, ale i w pewien sposób intrygujące.
Uśmiechnąłem się w odpowiedzi na wygięcie warg mężczyzny, który do mnie zmierzał.
Przygryzłem wargę, gdy palce mokre od chłodnej substancji dotknęły najintymniejszego miejsca, jakie miałem w swoim ciele.
Spodziewałem się, że od razu znajdą się one w moim wnętrzu, ale tak się nie stało. To ja miałem się dla niego otworzyć i było to coś, czego nie doświadczyłem prawdopodobnie nigdy jako dziwka. Westchnąłem, trochę zaskoczony, ale i zadowolony z tego rozwoju wypadków. Skoro tak, nie będę przecież narzekał - komfort tego aktu prawdopodobnie skoczy jeszcze do góry, skoro interesowało go, czy jest mi... dobrze?
Drgnąłem, gdy poczułem palec w sobie. Spojrzałem na mężczyznę spod rzęs. Moje ciepłe palce zacisnęły się na jego kolanie.
Nie czułem bólu, chociaż był tam lekki dyskomfort - zupełnie naturalny, w zasadzie. Drgnąłem, gdy palec zaczął się odrobinę rozpychać - zajęło mi chwilę, aby zrozumieć, że tak naprawdę był to po prostu kolejny palec. Zatopiłem się w tym uczuciu rozciągania tak bardzo, że zupełnie straciłem na chwilę tę kotwicę w czasie rzeczywistym.
Moja otwarta dłoń zaczęła sunąć po udzie mężczyzny, umięśnionym i miłym w dotyku, pozbawionym owłosienia. Wygiąłem się zupełnie niekontrolowanie, gdy poczułem, jak po całym moim ciele rozchodzą się dreszcze tak intensywne, jakich od dawna nie czułem. Bądźmy szczerzy, mało klientów interesuje się przyjemnością dziwki, więc gdy ta jest prawdziwa i realna - reaguję na to dwukrotnie bardziej. Znalazł ten magiczny punkt w moim wnętrzu.

Pan Vincent - 2018-03-10, 15:45

Był w jego życiu taki czas, kiedy chodził do burdelu tylko i wyłącznie po to, by ulżyć sobie, jakoś się zapomnieć, w ogóle zapomnieć o całym swoim życiu, stresie problemach i o tym, jak bardzo nienawidził całego świata - choć na chwilę, choćby tylko i podczas tych paru minut, gdy rżnął ciasny tyłek doświadczonej dziwki, która mimo bólu potrafiła zaciskać się na nim mocniej i mocniej, a on, ledwo zdolny do łapania powietrza przez półotwarte usta, wyginał się, czując wreszcie upragnioną pustkę.
Coś zmieniło się od tamtej pory - minęło bowiem wiele miesięcy, odkąd w ogóle był zdolny do pojawienia się w tym miejscu, a teraz, gdy dotykał drobnego ciała z niemalże absurdalną czułością i empatią godną mistrza, zastanawiał się, co do tego doprowadziło, jak udało mu się znaleźć w tym miejscu z takim...
Może to ten chłopak, zastanawiał się mimowolnie, dociskając do ciasnego wnętrza kolejny palec - dłoń, która błądziła po jego udzie, była delikatniejsza niż każda inna, która go wcześniej dotykała - może naprawdę tkwił w nim jakiś niezaprzeczalny czar, który sprawił, że tej nocy pan Bealford po raz pierwszy w życiu postanowił otworzyć się całkiem sobie obcej osobie i pokazać mu część prawdziwej twarzy, wystającej spod wiecznie nałożonej maski opanowania.
Może i tak.
Nie potrafił nad tym dłużej rozmyślać, kiedy okazało się, że i trzeci palec odnalazł w tunelu zwartych mięśni miejsce dla siebie - tyle wystarczało, by resztę mógł załatwić w inny, przyjemniejszy sposób.
Odsunął się więc na moment, prostując się na kolanach (przez krótką chwilę spoglądał na swego towarzysza z góry, sycąc wygłodniałe zmysły widokiem jego rozkosznego podekscytowania) i wycisnął na dłoń jeszcze większą ilość nawilżacza. Mógł zrobić to w zupełnie inny sposób, ale wiedział, że ich przedstawienie, że to, co teraz ze sobą robili, dzieliło się na dwie, absolutnie równe role - tyle, ile Alexander okazywał podziwu pięknemu ciału prężącego się pod nim chłopaka, tyle dostawał w zamian. Dlatego też, nie spuszczając spojrzenia z jego jasnych oczu, pan Bealford sięgnął za siebie, nakładając wolną dłonią przygotowaną wcześniej prezerwatywę (nigdy nie wstydził się tego posunięcia, nigdy nie odczuwał przy tym zażenowania) i począł się dotykać, nakładając lepki nawilżacz na całą długość pulsującego w zniecierpliwieniu penisa. W końcu, kiedy obaj zdawali się być najbardziej gotowi, jak tylko mogli, przysunął się zgrabnie, unosząc długie nogi swego towarzysza tak, by ten mógł go nimi ciasno objąć i poczuć na sobie ciężar i ciepło jego ciała - dopiero teraz dotykali się bowiem na tyle ściśle, że można było to nazwać prawdziwym zbliżeniem. Ich klatki piersiowe przywarły blisko siebie, jeden członek leżał tuż obok drugiego, ich splecione nogi, ramiona, włosy i oczy, spojrzenia, kiedy Alexander unosił się na łokciu, ujmując swoją erekcję tuż u nasady i ułożył ją starannie w miejscu, które już teraz otwierało się dla niego nieco - to właśnie wtedy wykonał lędźwiami subtelne pchnięcie, przeciskając się przez pierwszy, najciaśniejszy pierścień mięśni. Wyciągnął dłoń, układając ją delikatnie na czole młodzieńca, zupełnie tak, jakby postanowił mu zmierzyć temperaturę - pogładził gorącą skórę, uśmiechając się lekko. Nic nie mógł poradzić na to, że uwielbiał dostrzegać na ludzkich twarzach setki emocji, szczególnie kiedy to on sam je wzbudzał. Obserwował więc i dopychał się coraz głębiej, aż wreszcie przyszła pora na powrót - wycofał się niemalże do samego końca, tylko po to, by, oczywiście, zaraz wrócić tam z powrotem - nieco śmielej, niż poprzednio.
- Nie przestawaj na mnie patrzeć - poprosił cicho i łagodnie, choć twarda nuta w jego głosie zdradzała absolutny brak możliwości sprzeciwu. Twarda pierś unosiła się w nieregularnym oddechu, kąciki warg wyginały się wciąż w pełnym zadowolenia uśmiechu.
Pan Bealford czuł się przez tę chwilę naprawdę... zrelaksowany i było to dla niego tak osobliwe, tak niespotykane, że zapragnął zatopić się w tym uczuciu, w tym pokoju i tym młodzieńcu.
I już się z niego nie wynurzać.

Draco - 2018-03-10, 16:10

Przez tę krótką chwilę mogłem udawać, że wcale Alexander wcale nie jest moim klientem. Nie przyszedł tutaj, aby wynająć panienkę/faceta do towarzystwa. Spotkaliśmy się gdzieś w głupim barze albo gdziekolwiek i wylądowaliśmy w łóżku. Tak się przecież zdarza.
I chociaż była to głupia myśl, to sprawiła, że ta intymność pomiędzy nami jakby się zacisnęła. Nie było nikogo, ani czego prócz nas. Leżeliśmy tak, najbliżej siebie jak tylko było to możliwe, stykając się niemalże każdą częścią ciała. Moje zaplecione wokół jego bioder nogi mogły sprawiać, że byliśmy jeszcze bardziej zespoleni, ale w ten pierwotny sposób.
Patrzyliśmy na siebie, widząc każdą jedną reakcję, czy błysk w oku. Miękkie opuszki palców mojej dłoni przesuwały się po jego szyi, pnąc się wyżej. Przesunąłem palcami po jego policzku, gładząc delikatną skórę.
- Nie przestawaj na mnie patrzeć. - Usłyszałem i właśnie w tym momencie moja głowa odgięła się zupełnie bez udziału mojej woli, gdy po raz kolejny cała długość penisa wsunęła się we mnie, tym razem śmielej, niż poprzednio. I znowu. Poczułem słodkie pocałunki na swojej szyi. Nie spodziewałem się tego, ale było to niezwykle miłe. Jęknąłem cicho, zaciskając jedną z dłoni na jego skórze, drapiąc go prawdopodobnie tym samym. Siłą woli chyba tylko nie wbiłem w niego paznokci - nie wszyscy lubią tego rodzaju "atrakcje".
Spojrzałem na jego twarz, uśmiechnąłem się delikatnie, sięgając wargami do jego szczęki. Ucałowałem całą jej długość, ostatni z pocałunków składając prawie w kąciku warg. Nie zamierzałem iść dalej, szanując jego prośbę o brak pocałunków. Nasze spojrzenia znów splotły się ze sobą, tak, jak nasze ciała. Ruchy Alexandra z każdą chwilą stawały się nieco szybsze.
Zagryzłem swoją dolną wargę.

   
Fabuła może być kontynuowana na nowej wersji forum ― TUTAJ