Yaoi - Ile dla nich poświęcisz?
AnvE'lyn - 2018-07-24, 08:42
Temat postu: Ile dla nich poświęcisz?
Postać
Imię: Avra
Wiek: 27
Rasa: kossith
Wygląd: 1,93 m, około 140 kg, brudno szara skóra, mocne, szerokie barki i
kark, długie, masywne rogi, czarne włosy do ramion, żółte oczy z
ciemnymi plamkami na tęczówkach, dłonie szorstkie, z grubymi bliznami na
środku, nos zgrubiały u nasadzie od wielokrotnych złamań, nosi
prowizoryczny pancerz ze skór z odsłoniętymi ramionami i szyją
Tamtego dnia były lekkie deszcze, powietrze było lżejsze, świeższe.
Matka wygoniła dwójkę dzieci, małego chłopca wraz ze starszą siostrą w
las by się bawili i okazyjnie posprawdzali pułapki na beberki,
krótkouchie gryzonie o gęstej, ale krótkiej, lekko błękitnej sierści.
Pułapka, którą sam skonstruował chłopiec była pusta, ale dzieło jego
siostry było niezawodne, jako najmłodszej tropicielki w klanie. Zamiast
beberki chłopak niósł drewno pozbierane w drodze powrotnej podczas gdy
jego siostra zajmowała się zwierzakiem.
-"Gdy wrócimy oporządzi go a ze skrawek skóry zrobi coś na sprzedaż" -
tak wtedy myślał chłopak. Był szczęśliwy. Przed wyjściem z lasu dzieci
poczuły ostry zapach dymu. Zaczęli biec, chłopak zgubił drewno, które
niósł a jego siostra zostawiła beberkę w krzakach i dała jej uciec. Ich
wioska płonęła. Wszędzie słychać było krzyki. Klan dzieci ginął z rąk
ludzi. Chłopiec dostał cios w plecy. Poczuł pod sobą słodką trawę terenu
swojego klanu. Teraz była ona zadeptana i zakrwawiona. Ludzie
otaczający chłopca kopali go po twarzy, brzuchu. Śmiali się, szydzili z
dziecka.
- Potwór. Bestia. Diabelstwo. Wynaturzony poroniec. Żadne z takich jak
ty stworzeń nie powinno istnieć. -Krzyczeli do niego śmiejąc się co
słowo. Siostrę chłopca zaciągnięto w stronę jednego z jeszcze nie
ogarniętych ogniem budynków. Nie miał jak jej bronić, jego ręce zostały
przybite do ziemi włóczniami. Warczał na ludzi, chciał by ją puścili.
Słyszał krzyk swojej siostry, lecz nie zauważył kiedy ucichła gdy ciepło
zalało jego twarz i stracił wzrok. Ludzcy żołnierze zostawili go by
dogorywał w samotności. Ocknął się nocą. Stracił wszystko co było mu
drogie. Chciał by oni też odczuli tego ból.
Charakterystyczny chrzęst pod stopą wyrwał rosłego mężczyznę ze
wspomnień. Uniósł nogę i postawił ją na lepkiej ziemi. Spojrzał na
wykrzywioną, zdeformowaną twarz martwego człowieka i splunął wprost na
niego. Kolejne truchło obok jego rosnącego stosu ciał. Podniósł brudną
od krwi i pyłu rękę i zebrał włosy z twarzy zostawiając na niej brunatne
smugi. Krwawił z płytkich ran. Jeden z leżących się poruszył. Mężczyzna
górował nad nimi. "Słaby gatunek", przeszło mu przez myśl.
- Powinniście nie istnieć. - Odchylił głowę do tyłu i odetchnął głęboko
chłodnym powietrzem. Nie było czuć dymu. Nie było ognia. Były tylko
trupy. Usłyszał ruch, miękki, ale w pośpiechu. Kobieta albo dziecko. Dla
barbarzyńcy to było bez znaczenia. Ważne, że to był człowiek. Wyrwał z
brzucha martwego falcate i ruszył w stronę dźwięku. Wieś się
przerzedzała, przed kossithem wyrastał kościół. Prychnął nie zdając
sobie z tego sprawy. "Ludzie". Nie śpieszył się.
- Zamknięcie się samemu w budynku licząc, że drzwi lub bóstwo ochronią
stado baranów... - Mężczyzna nie widział tego jako dobry pomysł.
- ...Gdy się przedrę wtedy będzie mi łatwiej was wszystkich wybić. Sprawić, byście ludzie przestali istnieć.
Wish - 2018-07-25, 13:11
Postać
Imię: Wai
Wiek: 18 lat
Rasa: Mieszaniec (człowiek i rusałka)
Wygląd: Piękny w całej swej
postaci. Drobny, kształtny, o czarnych oczach pełnych życia i miłości
oraz długich (sięgających łopatek) czarnych włosach, które w świetle
słońca dostawały delikatnych zielonych refleksów. Posiada głos o
przyjemnym, ciepłym tonie, który sprawiał, że miło się go słuchało i nie
chciało mu się przerywać.
Był mieszańcem, a takim jak on wcale nie było łatwo. Miał jedynie
szczęście, że większość uważała jego rasę za nie wartą zachodu. Kto w
dzisiejszych czasach bałby się albo walczył z rusałką? Tym bardziej
niedorobioną, bo była… facetem.
Dziwoląg. Wiele razy słyszał to słowo. Kiedy miał jeszcze ojca zawsze
przybiegał do niego z płaczem, że tak go nazywały inne dzieci. Mężczyzna
próbował mu wytłumaczyć, że był niesamowity, jak jego matka. A o matce
ojciec często myślał. Opowiadał Waiowi, że kobieta zwabiła go do siebie
przepięknym głosem, spojrzeniem, które przeszyło jego serce na wskroś a
potem zadała mu zagadkę. Typowe zachowanie dla rusałki, i kiedy była już
pewna swego tata odpowiedział jej równie skomplikowaną zagadką. To ją
podobno bardzo rozśmieszyło i tylko dzięki temu pozwoliła mężczyźnie się
do siebie zbliżyć. A potem pojawił się on, rusałek, który nie pasował
do ani grona ludzkiego, ani do tego drugiego.
Do dziesiątego roku życia ojciec był z nim a potem go porzucił. Zostawił
samego sobie, nie mogąc dalej mieszkać z czymś co wszędzie było
wytykane i tak bardzo przypominało mu ukochaną. Chłopak pozostał w
chatce, skromnej znajdującej się miedzy miastem a jeziorem. Swoje życie
mógłby nazwać spokojnym. W przeciwieństwie do innych stworzeń
(niebędących stricte ludźmi) miał względny spokój. Ludzie z miasta nie
brali go jako zagrożenie, wręcz niektórzy przychodzili do niego w
sprawach miłości czy leczenia ziołami. Nie był w tym mistrzem, ale w
pierwszym miał intuicję a drugiego dało się jakoś tam nauczyć.
Był w mieście aby zaopatrzyć się w chleb i owoce kiedy dzwony kościoła zaczęły bić na alarm. Atak!
Wszyscy w popłochu zaczęli uciekać, kierowali się w stronę swoich
domostw albo kościoła. Wai zareagował tak jak oni a z racji mieszkania
poza miastem nie miał innej możliwości jak wylądować w kościele.
Nie lubił i nie rozumiał instytucji w jakiej ścianach się znalazł.
Długie ławy, zimne powietrze, pół ciemność. Księża zawsze wykrzykiwali,
że ludzie są nad gatunkiem a inni powinni się im kłaniać i usługiwać. Co
w takim razie miało stać się z nim?
Uderzenia w wielkie, masywne, drewniane drzwi powtarzały się raz za razem. Zaraz pękną a wtedy…
- Mamo, boje się!
- Wszyscy zginiemy! Widziałem co ten potwór zrobił z tymi, którzy stanęli na jego drodze!
- Zabijał nawet bezbronne dzieci!
Wszyscy się bali a takie słowa pogarszały tylko sytuację.
W końcu ktoś się odezwał do potwora.
- Dlaczego to nam robisz?! Nic ci nie zrobiliśmy, nie znamy ciebie! Odejdź stąd!
A za pierwszym głosem poszły i kolejne.
- Odejdź!
- Precz!
- Jestem tutaj wodzem. – nagle odezwał się mocny acz już zmęczony życiem głos, który sprawił, że inne ucichły. -
Jesteśmy pokojowo nastawioną wioską, nie znamy cię i nic ci nie
zrobiliśmy. Prosimy, odejdź i pozostaw nas w spokoju. Możemy ci
zapłacić, ale nie krzywdź bezbronnych mieszkańców.
AnvE'lyn - 2018-07-27, 20:41
Mężczyzna
stanął przed masywnymi drzwiami świątyni i obejrzał je z każdej strony
dokładnie. Nie śpieszył się, wiedział, że ma dużo czasu. Ci co mieli
resztę woli walki już leżeli we własnej krwi i ekstrementach, a reszta
się ściskała między sobą w środku. Drzwi były dobrze zrobione, lecz
zdobienia je osłabiały w pewnych punktach. Brutal uniósł obie dłonie
mocno zaciskając je na rękojeści broni i zaczął uderzać w określone
punkty na drzwiach. Głośny huk uderzeń w uszach mężczyzny przerywały
jedynie mocne uderzenia jego własnego serca. Ręce miał coraz bardziej
zakrwawione, w niektórych miejscach wbiły się drzazgi. Jego twarz się
krzywiła podczas uderzania, ale nie przestawał ani na chwilę. Zza drzwi
dobiegały do niego głosy mieszkańców, głosy ludzi. Po wyłamaniu jednego z
zawiasów i przechyleniu drzwi do wewnątrz mężczyzna powiódł wzrokiem po
zgromadzonym w środku wzburzonym tłumie.
- Krzyki, błagania, wypędzanie.. - Zatrzymał lodowate spojrzenie na
młodej kobiecie przez chwilę, po czym przeniósł wzrok na innych ludzi.
Spokojnym głosem zaczął mówić do zgromadzenia, które się wycofywało w
głąb budynku.
- Moja wioska też wypędzała... - Wyrwał jedną z wystających,
zdeformowanych już ozdób z drzwi i cisnął nią do środka. Echo uderzenia o
podłogę pozłacanej kukły rozniosło się po wnętrzu.
- Moja matka też błagała... - Kossith naparł mocno okutym żelazem butem
na wyłamaną część drzwi, które stęknęły w odpowiedzi. Jego głos zaczął
drżeć od emocji jakie się w nim gotowały.
- Moja siostra też krzyczała! - Ryknął i gwałtownie uderzył całym ciałem
w drzwi, które niepokojąco się skłaniały ku kamiennej posadzce
kościoła.
Drzwi, wyglądające jak swój własny cień, padły z głośnym hukiem na
podłogę. Kłęby kurzu wzbiły się w powietrze zasłaniając częściowo pole
widzenia. Snopy wątłego światła wpadające do kościoła przez witraże nie
pozwalały spojrzeć na twarz napastnika, zaś jego ogromne ciało
zatrzymywało światło, które chciało się włamać przez wyszczerbioną wyrwę
w miejscu drzwi. Cień jaki przesuwał się po nim idealnie podkreślał
jego rogi i szerokie ramiona. Niewiele myśląc chwycił za falcate mocno i
zamachnął się na stojącego najbliżej drzwi starszego człowieka zdobiąc
tym samym podłogę szkarłatem.
Wish - 2018-07-28, 10:46
Kiedy
przemówił wódz wszyscy umilkli, ale odgłos uderzenia w wrota nie
ucichły. Jak widać potwór nie miał zamiaru zmienić swojej decyzji.
Ludzie powoli zaczęli wycofywać się bliżej ołtarza, ksiądz klęczał przed
krzyżem i w łacinie modlił się do Boga. Wcale jednak nie wyglądał na
spokojnego, pot spływał mu ciurkiem po karku.
Nagle jeden z zawiasów pękł, jedna z połówek drzwi przekrzywiła się a w
szparze pojawiło się żółte oko i skrawek ciemnej skóry. Kobiety
zapiszczały, było też słychać płacz przestraszonych dzieci. Dlaczego tak
się działo? Co takiego zrobili, że musieli zostać skazani na taki
krwawy koniec?
Kolejny krzyk przerażenia rozniósł się wśród gawiedzi kiedy przez
środkową nawę przeleciał jeden z zawiasów drzwi. Skulony lud nie
wiedział co miał robić.
- Zostaw nas w spokój!
- Ty potworze!
- Oszczędź przynajmniej dzieci!
- Mamusi nie chce umierać!
- Nic ci nie zrobiliśmy!
Wypędzanie i przeklinanie powoli przemieniało się w błagalne krzyki,
formy usprawiedliwienia. Wódz przeżegnał się i podszedł do księdza
prosząc go aby ten przynajmniej udzielił im odpustu całkowitego, w końcu
zaraz mieli stać się męczennikami!
Kiedy pierwsza osoba w kościele została zabita większości na początku
odebrało mowę. Była to tylko chwilowa reakcja, bo zaraz zaczęły się
krzyki. Nie były to już słowa, które dałoby się zrozumieć, były to
wyrazy bólu, lamentu, żałości i braku siły. Wszyscy tu umrą, świat o
nich zapomni. Zgniją w zbiorowej mogile jaką stanie się ten kościół.
Wtedy pomiędzy przerażonym tłumem a napastnikiem stanął człowiek. Wai
sam nie wiedział czemu to robił. W głębi siebie stwierdził, że jeżeli ma
zginąć – a przy tym kossith nie było innego wyjścia – to przynajmniej
może spróbować coś zrobić, aby nie pomyślał, że urodził się na marne.
Choć był mieszańcem to jakieś moce posiadał, a matki rasę nie dało się
rozróżnić od ludzkiej. Dla nieznajomego na pewno wyglądał jak każdy inny
człowiek. Tyle tylko, że on nie był przeciętny. Był piękny, głos miał
hipnotyzujący a spojrzenie głębokie, pełne miłości, dzięki któremu mógł
zmusić istotę do zrobienia… w teorii czegokolwiek. Problemem jednak było
to, że rusałki wcale nie były potężne a jako mieszaniec miał jeszcze
mniej w sobie magii niż te stu procentowe. Musiał jednak czegoś
spróbować a na mężczyzn zawsze lepiej działał, byli bardziej podatni.
- A gdyby zaproponować jakiś układ? Byłbyś skory na niego przystać? –
starał się mówić spokojnie, nie poruszając się zbyt dużo aby nie
wytrącić siebie z równowagi i nie zakłócać swoich mocy oraz by nie
rozwścieczyć napastnika. - Ta wioska nie
zrobiła nic dlaczego miałaby być ukarana za grzechy tych, którzy na
twoją wioskę napadli. Każdy powinien odpowiadać za swoje przewinienia,
nieprawdaż?
AnvE'lyn - 2018-07-29, 12:42
Krzyki
paniki ludu wypełniły głowę mężczyzny. Musiał dla nich wyglądać jak
największe zło. Rogate, pobliźnione, jakby wyciągnięte z popiołu bydlę z
ostrzem w dłoni. Teraz dodatkowo w zastygajacej krwi. Czuł zadowolenie.
Niech cierpią, niech giną, niech zwierzyna zje ich ciała. Odwracając
się do kolejnej osoby drogę zaszedł mu drobnej postury chłopak.
Mężczyzna niemal parsknął śmiechem. "Nie zatrzyma mnie tak mał..."
Patrzac w oczy chłopca barbarzyńca zatrzymał swoją dłoń i zbliżył się do
niego powoli. Coś nie pozwalało mu go ruszyć, nie pozwalało mu go
skrzywdzić. Nie podobało się to kossithowi. Wielkoluda przeszedł dreszcz
gdy młodzieniec przemówił. Nie przez słowa, w których barbarzyńca
wyczuwał prawdę, lecz przez samo brzmienie jego głosu. Przypominał mu
gładki strumień, który koił jego rany po każdej walce. Był spokojny,
aksamitny. Przyjemne uczucie otuliło mężczyznę zostawiając nietypowe
napięcie u podstawy kręgosłupa. Wpatrywał się w oczy, twarz, szyję
chłopaka. Zatrzymał wzrok przez dłuższą chwilę na drżącej żyłce jego
delikatnej szyi, aż przypomniało mu się po co tu przybył. Jego żądza
mordu przygasła, ale upór w dążeniu do celu wciąż popychał do przodu.
Kossith niechętnie pomyślał o układzie. Żaden nie byłby w stanie go
zadowolić, w końcu, chodziło mu o wybicie każdego człowieka jakiego
spotka na swej drodze. By już nigdy żaden nie skrzywdził jemu podobnych
istot.
- U...Kład? - powtórzył ostrożnie obserwując chłopaka i otaczających go
ludzi. Nie opuścił broni niżej, wciąż zachował bojową postawę. Powoli do
jego nozdrzy docierał zapach drobnej postaci. Gdyby się nie powstrzymał
z jego ust wydobyłby się niski, gardłowy pomruk. "Kim on jest...?"
Oparł się o ścianę kolumny czując zawroty głowy, ale próbował nie dać
tego po sobie poznać. Spanikowana tłuszcza rzuciła by się na niego
widząc chwilę słabości. Ustawił się tak, by mieć na długość ramienia
dostęp do chłopaka a jednocześnie móc szybko doskoczyć do wyrwy i
zatrzymać ewentualnie uciekającego człowieka. Wcześniej już próbowano go
zagadać by umożliwić innym ucieczkę. Nie tym razem.
Wish - 2018-07-29, 14:00
Był
dla tej społeczności mało warty, teraz zapewne każdy by zaczął mówić,
że to przez takich jak on doszło do tego co właśnie mieli, bo przecież
ten, który na nich napadł nie był człowiekiem! Jakby faktycznie ludzie
nie byli zdolni do takiego zła. Czyż przecież napastnik sam nie
wspomniał, że to co robi jest wendetą za to co mu ludzie uczynili?
Wyszedł przed tłum i zaczął przemawiać, zachował się jakby to on był
tutaj przywódcą. Wszyscy byli jednak w takim stanie, że nie ważnym było
kto, ważnym aby ocalił.
Rusałka widział, że działał na nieznajomego. Jednak co chłop to chłop.
Nie to było jednak najważniejsze. Potrzebował być skupionym i wymyśleć
coś sensownego. Co mogłoby sprawić aby zamachowiec mógł odstąpić od
zbiorowego mordu? Czy było w ogóle coś takiego?!
- Tak, układ. – powtórzył
niepewnie przełykając powoli ślinę. Kombinował na różne sposoby, ale nie
znał się na tego typu sprawach. Jednak ludzie za nim w niego wierzyli,
musiał coś zrobić. - Nie popełniliśmy
względem ciebie żadnej zbrodni, nie będzie sprawiedliwym nas za to
karać. Rozumiemy jednak twój ból. Jako zadośćuczynienie może moglibyśmy…
– w pierwszej chwili pomyślał o święcie, że mogliby na jego
cześć jakieś stworzyć co było tak głupie, że mógł się jedynie cieszyć,
że tego nie wypowiedział na głos. - … wznieść jakieś ofiary za ciebie i twoich bliskich.
Lud za nim niespokojnie się poruszył. Znajdowali się w kościele, świętym
miejscu a mieli składać dla kogoś innego ofiarę? Ksiądz aż podniósł się
z oburzeniem z klęczek, ale wódz położył gwałtownie na jego brzuchu
dłoń, tym samym zatrzymując go.
- A jeżeli oddalibyśmy ci KOGOŚ jako ofiarę? Rozumiemy, że to nasz ludzki lud zawinił, więc z niego ofiara powinna być. –
wódz przemówił wychodząc zaledwie na krok przed tłum. Wai nie zdejmował
swojego spojrzenia z nieznajomego, ale nie rozumiał do czego staruszek
parł. Kto miałby być poświęcony? Już nadto ludzi poległo przez tego
barbarzyńcę.
- Tak! Wai wyszedł ci naprzeciw, więc weź go w zamian! – krzyknęła jakaś kobieta z tyłu a tłum nagle jej zawtórował.
W tym momencie czarnowłosy odwrócił się z przerażeniem w oczach do ludzi
z miasteczka, których dobrze znał. Dziewczyna stojąca tuż obok prosiła
go ostatnio o coś co sprawi, że wybranek w niej się zakocha. Mężczyzna
kurczowo trzymający się stuły księdza prosił o przewidzenie mu czy
ukochana go zdradza. Mógłby wyliczać w nieskończoność ile dzieci uleczył
ziołami, ilu ludziom przyniósł ukojenia swoimi ‘czarami’, jak wielu
postrzegało go za zwykłego mieszkańca. Postrzegało, bo jak widać już tak
nie było. Został zdradzony.
Chrzęst oręża i głośne sapnięcia - mówiące o tym, że ktoś szykował się
do ataku – przypomniały mu gdzie się znajdował. Odwrócił się szybko w
stronę napastnika z powrotem używając swoich czarów. W oczach pojawił mu
się jednak smutek. Wychodzi na to, że tego dnia jeszcze tylko on ma
umrzeć, ale w imię większego dobra.
- Pójdę z tobą, będziesz mógł ze mną zrobić co zechcesz, ale nikogo więcej w tej wiosce nie zabijesz. – słowa same wyszły spomiędzy jego ust, jakby mózg wcale nie chciał ich słyszeć czy kontrolować.
AnvE'lyn - 2018-07-29, 18:25
Mężczyzna
uważnie obserwował chłopaka oraz tłum. Widział, że on jest
przestraszony, ale tłum byl wręcz zdesperowany. Skrzyżował ręce na
piersi uważając na falcate i słuchał jak ludzie przekrzykują się
nawzajem byle by tylko zaakceptował układ chłopaka. Młodzieniec odwrócił
się do tłumu, który wykrzykiwal coraz to nowe rozwinięcia tegoż układu.
Kossith przechylił głowę na bok i oglądał z zaciekawieniem zmiany jakie
występowały na chłopcu wraz z kolejnymi krzykami tłumu. Wzrok chłopaka o
imieniu "Wai", jak się dowiedział od tłumu kossith, wrócił na oczy
barbarzyńcy. Wydawał się być nieszczęśliwy tym jak ludzie, których
bronił go potraktowali. Zrobią wszystko by przeżyć, wydadzą swoją
rodzinę, sprzedadzą przyjaciół. Uciekną jak szczury i będą próbowali
kąsać po kostkach niezauważenie. Ludzie. Plugawy gatunek. Gdy
przekrzykiwanie się nawzajem ludzi nabierało siły kossith odepchnął się
od ściany i nieludzko ryknął.
-Wrrrgh! - Jego głos odbił się echem od ścian kościoła, a ludzie nagle
zamilkli. Nawet dzieci przestały skomleć wtulone w matczyną spódnicę.
Kossith zbliżył się do chłopaka na długość ręki i spojrzał na niego z
bliska. Był wyższy od niego. Wai wydawał się strasznie kruchy,
delikatny. Tyle odwagi w tak małej powłoce. Jego zapach był jeszcze
łatwiejszy do odnalezienia w powietrzu. Barbarzyńca odepchnął ciepłą woń
od siebie zanim zamroczyło go ponownie.
- Nie biorę jeńców... - Szum jaki przeszedł po tłumie był z łatwością
dostrzegalny. Napięcie było można wyczuć nawet nie patrząc na ludzi. Był
mordercą, nie kolekcjonerem czy handlarzem niewolników. Uniósł wzrok na
tłum za chłopakiem, widział przebłyski broni i nerwowe zerkanie na
innych. Ludzie zbierali się do odwetu, w drzwiach miał jeszcze szansę,
gdy uciekali miał szansę. Wszystkich na raz na siebie nie dałby rady
przyjąć. Poza tym... Tym wyjściem zdobył szacunek mężczyzny, nie pozwoli
by poszło na marne jego poświęcenie. A innych wiosek też jest wiele.
Westchnął cicho i powoli pochylił głowę by rogiem oznaczyć chłopaka.
- Zgoda... Nie ruszaj się. - Delikatnie przesunął lekko chrapowatym
rogiem po policzku Waia by zostawić na nim swój zapach. Dreszcz jaki
przeszedł po mężczyźnie ledwo pozwolił mu utrzymać się na nogach. Rogi
są bardzo mocno unerwione. Uspokajając swoje mocno bijące serce
wyprostował się i zwrócił do tłumu.
- Według umowy nie zabije nikogo z wioski. Za wasze życia zabieram jego.
- Ulga jaka przeszła po twarzach była nie do opisania. Mina chłopaka z
kolei była tajemnicza, nieszczęśliwa. Kossith spoglądał przez chwilę na
niego próbując odgadnąć o czym on myśli, co czuję. "Nie teraz, później o
to go zapytasz." Mężczyzna odepchnął myśl na dalszy plan i ruszył
pewnym krokiem w stronę starszego wioski. Tłum rozchodził się przed nim
ze strachu, ale nie zareagował na to. Wzrok swoich zimnych żółtych oczu
miał skupiony na starcu stojącym blisko kapłana. Przyciskając przywódcę
wioski do ściany ręką wzburzył co odważniejszych w tłumie, którzy się
zaczęli zbliżać do barbarzyńcy z bronią w drżących rękach. Pochylił
głowę do starca i wyszeptał mu coś do ucha po czym upuścił go gwałtownie
na posadzkę. Odwrócił się do wąskiego kręgu "odważnych wybawców" i
uśmiechnął się paskudnie do nich. Jego podwojone kły stanowiły piękną
ozdobę dla niego samego.
- Jeśli zaatakujecie, układ nie będzie obowiązywał. - Dalsza droga przez
kościół była bezproblemowa. Zatrzymał się dopiero przy wyrwie i
nieodwracając się do tyłu wypowiedział imię młodzieńca, który wciąż stał
w miejscu.
- Wai. - Czekał na granicy światła świata i cienia kościoła aż chłopak
pójdzie za nim. Aż przypieczętuje swój los w zamian za bezwartościowych,
ludzkich tchórzy.
Wish - 2018-07-29, 19:25
Kiedy
ponownie wrócił wzrokiem do napastnika wyczuwał już, że nie działał na
niego tak jak przed paroma chwilami. Próbował zrobić co tylko mógł, ale
jego moc nie działała w smutku czy nieszczęściu, na pewno nie tak dobrze
jak w normalnych okolicznościach. Poczuł, że całe życie mu legło w
gruzach. Próbował chronić tych, którzy go wydali. Okazało się, że dla
mieszkańców wioski naprawdę był tylko istotą niższą. A w dodatku jego
życie nie miało żadnej wartości.
Na ryk zareagował strachem. Skulił ramiona, przymknął oczy a przed twarz
wystawił ręce. Czy to miał być właśnie jego koniec? Czy miało być już
po wszystkim? Zginie przed setką ludzi, tuż przed nimi, ale nie jako
jedyny a jako pierwszy. Co wtedy będzie?
Aż nagle padła twierdząca odpowiedź. I dopiero wtedy Wai poczuł jak mu
się zrobiło niedobrze. Przed chwilą miał zginąć przed wszystkimi, ale
niejako z nimi wszystkimi. Nie byłoby żadnej różnicy pomiędzy nim a
nimi. Teraz miał stać się ofiarą, zginąć za tych, którzy go zdradzili.
Czyż to nie było jeszcze gorsze?
Sparaliżowany strachem przestał na tą krótką chwilę oddychać kiedy
napastnik dotknął go rogiem. Obawiał się, że będzie to bolesne, że
stanie się coś złego, że może już teraz umrze. Szokiem było wyczucie
chropowatego acz nie raniącego roga na policzku. Nie ważył się jednak
ruszyć ani nawet odwrócić głowy. Miał się w końcu nie ruszać i nie
wiedział ile obejmujący to rozkaz miał być. Słyszał jednak kroki, szumy
stali i poruszających się materiałów. Kiedy ktoś pisnął – a była to
młoda dziewczyna, która przyglądała się temu co kossith zrobił z wodzem –
Wai zamknął oczy. Czy to był podstęp aby dojść do ludzi? Kłamał aby
mieć lepszą możliwość do wykonania rzezi?
W końcu nieznajomy ponownie go minął, udał się w stronę drzwi i zaczekał
na niego. To było sprawdzenie czy pójdzie czy jednak ucieknie jak
tchórz. Rusałka jednak nie miał siły w nogach, obawiał się, że jeden
krok może sprawić, że upadnie jak długi. Ludzie jednak zaczynali się
niecierpliwić. On oddawał swoje życie a ci chcieli go wypędzić, myśleli
tylko o sobie.
Schylił się i podniósł kamień. Na moment przymknął oczy a potem odwrócił
się w stronę ludzi, których kiedyś nazwałby swoimi. Rzucił kamień w ich
stronę, nie na tyle mocno aby miał dolecieć do tłumu czy kogoś
skrzywdzić. Upadł jakieś 50 centymetrów przed pierwszą osobą z półkręgu.
- Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. – te słowa mocno zmieszały tłum, w końcu padły od strony niewierzącego. - Mam nadzieję, że zapamiętacie kto was uratował.
Powoli ruszył w stronę wyjścia idąc w ślady za napastnikiem.
AnvE'lyn - 2018-07-29, 23:02
Światło
raziło w oczy, zmieniając jego źrenice w małe kropki i nienaturalnie
rozjaśniając żółte tęczówki. Mężczyzna schował broń i szedł przed
siebie, wymijając skromne budynki oraz plamy krwi na piasku. Ich zapach
zdołał zaniknąć, ale ciała przy tej pogodzie będą się szybko psuły.
Trzeba było iść dalej. Teraz nasłuchiwał jedynie delikatnych kroków za
sobą i obserwował okolice. Kossith z rzadka spoglądał za ramię na
drepczącą za nim postać. Chłopak był cichy. Mężczyzna lubił ciszę, ale
nie tego rodzaju. Odchrząknął raz czy dwa i zwolnił kroku by pozwolić
drobnej postaci na zrównanie się z nim... Nic nie wskazywało na to by
wkrótce to nastąpiło. Mówi się trudno. Nie winił chłopaka za ten
dystans, sam na niego zapracował. Kossith nie zwalniał więcej ani razu
aż nie dotarł do strumienia nieco za wioską.
- Za piętnaście minut ruszam dalej. - Rzucił do Waia i przysiadł przy
ruchliwym lustrze wody i zaczął zmywać z siebie zastygniętą krew. Część z
jego ran się odsłoniła, mógł lepiej spojrzeć na nie i stwierdzić ile z
nich będzie potrzeba będzie zaszyć. Jedna z nich ciągnęła sie od
przedramienia do barku, któryś z wieśniaków przejechał po nim widłami
trafiając pod naramiennik. Zdjął z siebie prowizoryczną zbroję z grubego
futra i wielu warstw skór pozostając w postrzępionej i zakrwawionej
koszuli. Widać było, że plamy krwi są na niej od wielu dni. Nie
wyglądało za to by ta krew należała do kogoś innego niż właściciela.
Każda plama miała dopasowaną do siebie dziurę w materiale, a pod
materiałem - bliznę. Odłożył wszystkie rzeczy na bok, blisko siebie.
Falcata była najbliżej. Mężczyzna zniżył się do strumienia i syknął gdy
woda szczypała go podczas oczyszczania rany. Krew nie chciała przestać
się sączyć z tej jednej szramy. "Do szycia." Umył dlonie by przestały
się lepić od krwi a następnie zrobił to samo z ostrzem. Po odłożeniu
broni na bok odwrócił się by spojrzeć na młodzieńca. Próbował myśleć jak
on się czuję, jak go traktować. Nic nie wiedział o ludziach, poza tym
gdzie są ich słabe miejsca, miękkie punkty i jak ich zabić na miliony
sposobów z użyciem jednego noża. Wyciągnął z kieszeni skórzane
zawiniątko, zawierające igły zrobione z kości i nawoskowane nicie, i
ułożył na płaskim kamieniu blisko siebie. Nie wiedział jak się zwrócić
do Weia, więc tylko głośno odchrząknął i wprost zapytał.
- Umiesz szyć? - Wolną ręką zaciskał skórę wokół rany by zasklepić ją i
ułatwić szycie. Patrzył wprost na chłopaka czujnymi oczami. W świetle
wydawał się... Połyskiwać? Jego włosy wyglądały na ożywione, odbijały
kolor zieleni jaka otaczała jego postać. Jego ruchy były delikatne,
niemalże kobiece. Wielkolud czuł się dziwnie w jego obecności, nieswojo.
Gdy zawieszał swój wzrok na nim dłużej dreszcze przebiegały po jego
ciele maraton. "Co się dzieje...?"
Wish - 2018-07-30, 08:37
Wai
starał się iść spokojnie, nie za szybko aby nie pomyślano, że się
cieszy z tego w co został wpakowany, ale też i nie za wolno aby
nieznajomy nie pomyślał, że próbuje uciec. W jakiś sposób chciał chyba
być honorowy. Kiedy jednak przechodzili przez wioskę i widział ile złego
kossith zrobił aż mu robiło się nie dobrze. Wszędzie była krew, leżały
trupy, stragany były poprzewalane. Czarnowłosy raz obejrzał się za
siebie, spojrzał na kościół, w którego zwalonych drzwiach stali ludzie.
Patrzyli się jak odchodził. Nikt, ani jedna osoba nie wstawiła się za
nim, dla nikogo nie był tutaj ważny. Tęsknie spojrzał w stronę jeziora,
gdzie niedaleko niego stała jego mała chatka. Miał tam cały swój skromny
dobytek, który zapewne ludzie wykradną.
Szedł dalej nie zwracając uwagi na kasłanie czy chrząkanie napastnika.
Nie oznaczało to jednak, że go nie obserwował. Więcej starał się patrzeć
na pobocze, drzewa czy pola uprawne, ale kiedy zauważał, że ten
zwalniał i on odruchowo robił to samo. Utrzymywał dystans, który uważał
za bezpieczny, chociaż czy w jego położeniu było coś takiego możliwe?
Chłopak prawie podskoczył kiedy kossith odezwał się w jego stronę. Sam
postanowił się nie odzywać. Odszedł na kilka kroków dalej, tak aby
jednak większy nie tracił go z zasięgu wzroku, i zdjął buty. Przysiadł
na ogromnym kamieniu, który w połowie był zanurzony w wodzie. Wsadził
stopy w strumień i bardzo delikatnie się uśmiechnął. Jego włosy nabrały
trochę mocniejszego, zielonego odcieniu a oczy dodatkowej głębi. Jego
matka była wodą rusałką, więc woda zawsze sprawiała mu przyjemność, bez
niej nie mógł żyć. Była to jednak radość krótka, bardzo ulotna.
Głośne odchrząknięcie zwróciło jego uwagę. Spojrzał na wielkoluda zdając
sobie sprawę, że jego zbroja czy ubranie wcale zbytnio nie nadawały mu
masy. On sam po prostu był wielki i na pewno silny. Tak, był taki,
wystarczyło, że Wai przypomniał sobie co tamten zrobił w jego wiosce a
od razu robiło mu się niedobrze.
Powoli przytaknął na pytanie obcego. Równie wolno zszedł z kamienia i
boso podszedł do niego. Choć jego ruchy faktycznie miały w sobie jakąś
grację - a dzięki wodzie nabrał też dodatkowego silniejszego czaru - to
dało się z nich też wyczuć strach. Wziął igłę tak aby nie dotknąć
napastnika a ręka delikatnie mu zadrżała. Powoli i ostrożnie przyłożył
wolną dłoń do rany aby też ją przytrzymać, zerknął szybko kossithowi w
oczy i zrobił pierwsza nakłucie w jego skórze. Szło mu to dość sprawnie,
więc po chwili było już po wszystkim.
- Zabijesz mnie? – odłożył nić a jego głos był naprawdę cichy i miękki acz na pewno przestraszony.
AnvE'lyn - 2018-07-30, 12:52
Ręce
młodzika były bardzo miękkie, barbarzyńca ledwo czuł jego dotyk na
swojej zniszczonej podróżami i pobliźnionej skórze. Gdy już wbijał igłę w
ciało jego oczy spoczęły przez chwilę na bladożółtych ślepiach
mężczyzny, które nie zdradzały bólu. Łagodne rysy twarzy, wyglądające na
miękkie usta, błyszczące oczy. Mimowolnie stwierdził w myślach, że jest
urodziwy. Sprawnie szło mu zaszywanie ran, brutal zastanawiał się czy
już wcześniej się zajmował czymś podobnym. Gdy Wai zakończył szycie i
odłożył przedmioty na miejsce mężczyzna poruszył ręką by zobaczyć
granicę wytrzymałości szwów. Kiwnął głową z uznaniem patrząc na zgrabny
ścieg, w niczym nie przypominający koślawe blizny zagojonych już innych
ran. Chłopak się odezwał, cichy, przestraszony głos jak drobny deszcz
dotarł do uszu kossitha powodując u niego dreszcz. "Zabić..." Uniósł
spojrzenie na młodzieńca i zaczął go dokładnie oglądać. Delikatna,
niemal kobieca postura, każdy taką może mieć. Wyjatkowo żywy blask na
jego wlosach i w oczach wydawał się być jego osobistą cechą. Przesunął
wzrok na szyję i ramiona chłopaka. "Łabędzia szyja", pomyślał. Jedna
żyłka pulsowała widocznie, przykuwając chwilowo uwagę kossitha. Niemalże
czuł ciepło bijące od tego miejsca. Jego wzrok prześlizgnął się niżej.
Chuda postać, nogi smukłe i ładnie wymodelowane. Nie nawykły do długich
wypraw, nie walczył. Rzemieślnik? Niemożliwe, za delikatne dłonie, ledwo
się czuło jego ruchy, ale mężczyzna przyznał, że szył sprawnie.
Siedząca przed nim postać wydawała się bezużyteczna dla niego. Za drobna
na jakiekolwiek działanie, lecz mimo to coś nie pozwalało mu go
skrzywdzić, odpędzić od siebie. Dziwne uczucie znowu go ogarnęło, nie
potrafił odnaleźć się w nim. Pochylił się do chłopaka zmuszając go tym
samym do położenia się płasko na trawie. Swoje dłonie podparł blisko
jego ramion, górował nad nim. Gdyby spróbował się rzucać przytrzymał by
jego ręce swoimi a kolanem nacisnął na brzuch by unieruchomić go
całkowicie. Chłopak wyglądał na jeszcze mniejszego niż wcześniej.
Kossith przybliżył twarz do jego twarzy i zaczął węszyć. Czuł swój
własny zapach od jego policzka, a także miękki zapach chłopaka
przywodzący na myśl leśną polanę koło jeziora. Dreszcz widocznie
przebiegł po ramionach barbarzyńcy. Jego nos szedł niżej, od czasu do
czasu przypadkowo muskając skórę na szyi chłopaka. Kolejne nuty zapachu.
Lekko kwaśny zapach. Strach. Kossith uniósł wzrok na przestraszone oczy
Waia. "Nie pachniesz jak człowiek." Oczy mężczyzny pociemniały, a
źrenice się powiększyły.
- Nie zabiję Cię. - Mężczyzna uniósł się z powrotem i zatrzymał się tuż
przy twarzy chłopca. Wodził wzrokiem po jego skroniach, nosie, ustach...
Kossith odczuwał w całym swoim ciele napięcie, które kumulowało się w
niższej partii kręgosłupa. Spojrzał młodzieńcowi w oczy próbując
nieumiejętnie zakryć plątaninę własnych myśli.
- Avra. - Głos miał zachrypnięty, jakby nie pił przez kilka dni.
Barbarzyńca przymknął oczy i powoli się podnosił z trawy. Przez dłuższy
moment czuł niewygodę podczas chodzenia. Szykował się do zebrania rzeczy
i ruszenia w stronę swojego jak to nazywał, "przyczaiska".
- Nazywam się Avra. - Założył na siebie elementy pancerza i już nie patrząc na chłopaka szedł przed siebie wzdłuż strumienia.
Wish - 2018-07-30, 15:20
Wydawało
się, że ukucie igły nie zrobiło na mężczyźnie nawet najmniejszego
wrażenia. A wszystko działo się przy ranie, która powinna być boląca.
Wai wiedział jakich ziół użyć by uśmierzyć trochę ból, ale czy w ogóle
powinien pomagać? Czy w ogóle powinien się odzywać? Jedną sprawę musiał
poruszyć.
Oczekiwał na wyrok. Nieznajomy był zabójcą, wziął go w zamian za wioskę.
Pytaniem więc powinno być kiedy i jak a nie czy zostanie zabity.
Odważył się spojrzeć kossithowi w oczy kiedy nagle ten się zbliżył i tak
powoli zbliżał się coraz bardziej wymuszając na Waiu aby wręcz położył
się na trawie. Chłopak nie wiedział co się działo. Kiedy tamten go
wąchał, tuż przy szyi, rusałka przymknął oczy. Przełknął głośniej ślinę
zastanawiając się czy to właśnie miało nastąpić teraz? Jak się poczuje
kiedy krew i życie zacznie z niego uciekać? Otworzył jedno oko kiedy
poczuł, że napastnik nie zatrzymał się na jego twarzy ani nie wgryzł się
mu w szyję. Zerknął kiedy ten obwąchiwał go dokładniej. Co się działo?
Co ten brutal z nim zrobi?
Nie mógł pohamować strachu, bo nie znał rasy jaką był nieznajomy. Może
to i było ignorancją, ale żył w mieście, między ludźmi. Tylko
poszczególne rasy miały do ludzkich miast możliwość wejścia. Przez to
nie wiedział czego mógł się po nim spodziewać. W czym się specjalizował?
Był silny? Waleczny? Czy może węch u niego górował? Każda opcja była
równie możliwa. Dlatego też wolał się nie poruszać, zamarł wręcz w
bezruchu i czekał na to co miało nastać. Ich spojrzenia się spotkały.
Zdawało się Waiowi, że napastnik chciał mu coś powiedzieć, coś
przekazać. Tylko o co mogło mu chodzić? Czy coś nie pasowało mu w jego
zapachu? Czy mogło chodzić o to kim był? Ludzie tak na niego nie
reagowali, ale oni mieli bardzo słabe zmysły.
Z cichą ulgą opuścił głowę na miękką trawę. Nie umrze. Nie oznaczało to,
że zostanie puszczony wolno albo, że nie będzie mu zadawał cierpienie.
Ale jednak nie umrze, a dla każdego było to coś ważnego. I kiedy poczuł
ulgę ten wrócił z powrotem nad jego twarz co sprawiło, że chłopak
ponownie się spiął. Delikatny rumieniec wypłynął na jego twarz, ale nie
pozostawał dłużny obcemu przyglądając się jego twarzy, miejscu skąd
wyrastały rogi i każdej bliźnie jaką mógł dostrzec. A potem twarz
nieznajomego równie nagle się oddaliła co się przed Waiem pojawiła.
Chłopak leżał dłuższą chwilę nie rozumiejąc co się właśnie wydarzyło. W
końcu usiadł przyglądając się jak nieznajomy nakładał z powrotem na
siebie swój ubiór.
- Jestem Wai. – odpowiedział
automatycznie kiedy tamten zaczął się oddalać. Czarnowłosy wstał z trawy
i zerknął jeszcze raz na wioskę, która kiedyś była całym jego światem.
Nie żegnał się z nią, nie miał z czym. Nie miał tam nikogo bliskiego.
Szybko ruszył za kossithem aby się nie zgubić. Myśl, że nie straci teraz
życia sprawiła, że poczuł się lepiej, ale wcale nie patrzył bardziej
optymistycznie na resztę swojego życia.
AnvE'lyn - 2018-07-31, 22:52
Zarośla
przy strumieniu nabierały na gęstości, tak jak strumień na wielkości.
Avra szedł niewydeptaną częścią zbocza nie odwracając się do chłopaka i
myśląc nad układem, który z nim zawarł. "Zawinił ludzki lud, więc z
niego powinna być ofiara..." Kossithowi nie podobał się tok myślenia
ludzi. Wystawić za siebie kogoś, kto nie dość, że z własnej woli wyszedł
naprzeciw by bronić to nic nie warte stado, to dodatkowo nawet nie był
człowiekiem? Czy idąc tym tropem układ był wciąż ważny? Barbarzyńce
rozbolała głowa od myślenia.
- Nie jesteś człowiekiem... - Skwitował mówiąc do siebie i jakby na
potwierdzenie swoich słów kopnął kamień wielkości pięści, zostawiając w
ziemi dziurę po kawałku skały. Kamień przeturlał się po trawie i wpadł
do wody z głośnym pluskiem. Mężczyzna uniósł głowę i spojrzał na niebo
by oszacować godzinę i przyspieszył kroku wzdłuż nurtu wody. Niedaleko
przed nim rozciągał się ciemny las, który według zapachów jakie wyczuwał
barbarzyńca, zwykle był ominany szerokim łukiem. Nie wiedział czemu,
nie interesowało go to za bardzo. Dla niego liczyło się, że jest to
ciche i osłonięte z każdej strony miejsce. Gdyby nie rogi kossith nawet
by się nie zatrzymał tylko parł naprzód. Miał potężne rogi, długie,
masywne u nasady i lekko rozgałęzione. W swoim klanie byłby dumą i
reprezentacją podczas walk. Zwolnił przy wejściu do lasu i wyginął
gałęzie oraz samego siebie by móc zmieścić się w przejściu jakie robił
sobie rękami. Gdy zaczepił rogiem odruchowo szarpnął w tył i syknął z
bólu czując jak łuskowata kora iglastego drzewa przeciera kawałek
wrażliwego miejsca. Wraz z pulsującym bólem i rosnącym gniewem kossith
złapał za broń. Uderzając chaotycznie w drzewo ściął gałąź odrzucając ją
następnie w stronę strumienia. Avra czuł jak krew mu się podgrzewa i
traci panowanie nad sobą. Zacisnął mocno dłonie wgniatając kolejny
kawałek rękojeści falcaty do środka i wybielając knykcie palców. Chciał
się tylko dostać do swojego obozu, zebrać rzeczy i iść do kolejnej
wioski by kończyć co zaczął. Drżenie opanowało wielkoluda, który
oddychając coraz ciężej był na granicy szału. Tracił kontakt z
otoczeniem, jedyne co zaczynał widzieć to czerwień zalewającą mu oczy.
Wish - 2018-08-01, 08:56
Ciężko
Waiowi podróżowało się z Avrą z jednego powodu – różnica rozmiarów.
Temu drugiemu nie przeszkadzały krzaki i inne rośliny, taranował
wszystko co stało na jego drodze. Poza tym, jego jeden krok był o wiele
dłuższy niż ten, który mógł zrobić czarnowłosy, więc koniec końców
wychodziło, że rusałka albo zostawał z tyłu albo musiał za tamtym biec.
Nie miał aż tak genialnej formy aby ciągle móc truchtać dlatego musiał
sam przedzierać się przez krzaki. Zaczynało go to wkurzać, bo przecież
mogli chyba wybrać jakąś wydeptaną dróżkę, prawda?
Miał jednak dość dobry słuch, trochę lepszy od większości ludzi.
Usłyszał większego słowa, które chyba powiedział sam do siebie… no bo
jeżeli chciał na ten temat porozmawiać to powinien stanąć z Waiem twarzą
w twarz, prawda? Ale kossith miał rację, nie był człowiekiem. Nie do
końca. To było trochę bardziej skomplikowane.
Znowu został z tyłu, zaczepił rękawem o gałąź i o mało go nie rozerwał.
Teraz nie mogło mu być ubranie obojętne kiedy dowiedział się, że Avra
nie ma zamiaru go zabić. Nawet żałował, że może nie odważył się
wcześniej o to zapytać to może dostałby zgodę aby zabrać jakieś swoje
rzeczy z chatki. Teraz pozostał z tym jednym ubraniem. Zaczął jednak
doganiać napastnika, ale nie podszedł zbyt blisko. Miał lekką zadyszkę,
ale tym się niezbyt martwił. Obwiał się teraz swojego wymuszonego
kompana. Jego zachowanie nie było normalne, wyglądało jakby znowu wpadał
w furię. Dlaczego? Przed chwilą nad rzeką był spokojny. Przecież nikt
ich nie zaatakował ani nic się nie stało.
- Hej.. – nieśmiało próbował
skontaktować się z Avrą, który wyglądał jakby szał zaczynał go pożerać.
Wai starał się szybko myśleć, spróbować domyśleć się o co chodziło. Atak
na drzewo trochę mu pomógł. Może się zranił? - Hej, Avra. Mogę pomóc, tylko powiedz jak.. –
stał daleko i nie przybliżał się do kossitha, dało się czuć, że się go
bał, ale wolał spróbować zareagować teraz, zanim tamten wpadnie w taki
szał, że znowu wszystko zacznie rozwalać i obietnica sprzed chwili
przestane istnieć tak samo jak on sam.
AnvE'lyn - 2018-08-01, 11:40
Mężczyzna
napinał mięśnie raz za razem, próbując trwać w swoim niestabilnym
spokoju, ale furia konsumowała go coraz żarłocznej. "Czerwień. Wszędzie
czerwień..." Kossith czuł się jak w ciemnej przestrzeni wypełnionej
krwią, która wlewała mu się do gardła, wmuszała się w niego powodując
dreszcze i okropne uczucie bezsilności wobec nadchodzącej fali szału.
Szumiało barbarzyńcy w uszach, ale cichy, delikatny dźwięk się przebijał
przez hałas jaki utkwił w głowie mężczyzny. Aksamitny głos chłopaka
przedzierał się przez szkarłatne, wzburzone fale. Mężczyzna
znieruchomiał i przekręcił głowę w stronę łagodnego głosu, oddychał
nieco wolniej lekko drżąc. Chwycił się myślami głosu i próbował wyrwać z
rąk krwistej kochanki, którą przywoływał podczas walki i która wołała
jego w każdym innym momencie jego życia. Żądała jego ciała, jego myśli,
jego brutalnego zmysłu. Uścisk na broni zmniejszał się w miarę
wsłuchiwania się mężczyzny w głos Waia. Jego bliskość była wyraźnie
różna od koloru krwi jaki otaczał Avre. Parł ku niej, do łagodnej barwy
jeziora przebijając się przez gęstą czerwień. Kossith odsunął się od
drzewa i chwiejnie podszedł do chłopaka. Próbował coś powiedzieć, ale
nie był w stanie złożyć ust do najmniejszego słowa. Mężczyzna złapał
Waia za przedramie mocno, niemalże miażdżąc mu rękę i uniósł do góry na
swoje rogi. Gdy skóra chłopaka tylko dotknęła rogu kossith zadrżał
widocznie, nabierając masy w spodniach. Gardłowy, niski pomruk wymknął
się z ust Avra, który otworzył swoje zakrwawione oczy i próbował
spojrzeć na Waia wciąż trzymając jego dłoń na swoich rogach. To co
barbarzyńca widział było jak mętna, brudna woda w pobliżu osady, którą
wybito w pień. Nakierował palce chłopaka na przetarcie i syknął gdy
ciepło jego skóry wzmocniło ból jaki odczuwał wielkolud. Odruchowo
zacisnął mocniej swoją dłoń na jego ręce i naparł na niego by przyprzeć
go do drzewa, unieszkodliwić. Drugą ręką złapał Waia w talii mocno
zaciskając swoje palce na nim, a biodrami przyszpilił jego dolną część
ciała, wbijając się swoją twardą erekcją przez spodnie w ciało
młodzieńca. Twarz mężczyzny była bardzo blisko szyi chłopaka, który z
łatwością mógł wyczuć jego gorący oddech. Kossith dyszał od wewnętrznej
walki, a także od dotyku, który sprawiał, że ciśnienie rozsadzało jego
spodnie, że chciał się zatopić całym sobą w czymś przyjemnym.
AnvE'lyn - 2018-08-01, 11:41
Wish - 2018-08-01, 15:48
Kossitha
niepokój przechodził na Waia. Zaczynał coraz bardziej się bać, nie
rozumiał sytuacji w jakiej się znalazł. Obawiał się, że nawet gdyby
teraz zaczął uciekać nic by to nie dało. Avra miał więcej siły, był
większy a jego kroki były dłuższe – dogoniłby go zanim zacząłby na
dobrze uciekać. Poza tym, nie miał nawet pojęcia gdzie dokładnie był.
Nigdy zbytnio nie oddalał się od wioski, swojej chatki i jeziora. Tam
ludzie go znali, uważali za dziwaka, ale nieszkodliwego. Teraz wyszedł
do wielkiego świata z niczym w rękach, dosłownie gotowy na śmierć.
Wzdrygnął się kiedy rozwścieczony wielki typ spojrzał na niego. Mógł się
schować za drzewem, ale co potem? Co mógł zrobić aby przeżyć? Już drugi
raz tego dnia czuł jak strach mieszał się w nim z adrenaliną i wcale mu
się ta mieszanka nie podobała.
- Spokojnie. – w powietrzu powoli opuszczał drżące ręce jakby to miało napastnika uspokoić. Sam jego głos drżał. - Spokojnie. Nic przecież się nie stało.
– tego nie mógł być pewien. Może olbrzym się zranił? A może tylko
przypomniało mu się, że miał wybić całą wioskę a tego nie zrobił i był
teraz wnerwiony.
- AAAAAAUUUUU!!!! – spomiędzy
jego ust wyszedł krzyk bólu kiedy tamten prawie miażdżył mu ręce.
Zdecydowanie szaroskóremu nie podobały się te dźwięki, ale miał inne
rzeczy na głowie, bo w ogóle nie przejął się tym co zrobił chłopakowi.
Waiowi łzy zakręciły się w oczach a jedna spłynęła po policzku. Nikt
jednak nie przejął się tym, że jemu zdarzyła się krzywda. Przez
szarpnięcie zawisł w górze co sprawiło, że ręka jeszcze bardziej bolała.
Zrozumiał jednak co się stało, odnalazł ranę. W tym też momencie
kossith przyparł go zbyt mocno do drzewa. Wielki typ nie miał w ogóle
wyczucia, więc Waiowi odebrało dech w piersiach. Nie jednak tego się
przestraszył, bardziej strasznym było uczucie na dole, to jak Avra na
niego napierał.
- Nie! Proszę nie! Opamiętaj się! Pomogę z raną, ale.. – zalał się większymi łzami i starał w powietrzy odepchnąć się nogami od czegokolwiek aby tylko mógł się może wydostać i uciec.
AnvE'lyn - 2018-08-17, 08:08
Barbarzyńca
chciał się opanować. Dzikie zwierzę przez lata szczute do walki było
wyrwane ze swej kruchej równowagi. Ledwie wyczuwał jak nogi Waia od
czasu do czasu go muskają w locie. Czuł jedynie jak pieszczotliwe dłonie
szału dotykają jego wnętrza zostawiając na nim lepkie ślady. Dotyk
chłopaka był chłodny, przyjemnie kojący. Mężczyzna przestał próbować
widzieć przez krwistą mgłę i zamknął oczy. Postarał się znieruchomieć,
chłopak mówił że pomoże. Bił się z myślami. Nie miał już nic, czemu
chciałby mu pomóc? "Strach", pomyślał mężczyzna. Klucz do wszystkiego.
Kossith nie lubił uczucia strachu, nie lubił widzieć jego obecności w
sobie. Trzymał się tej myśli, tego odczucia by oderwać swoje pobliźnione
ręce od młodzieńca, przeniósł je tym samym na drzewo i odsunął na
długość swoich ramion. Oddech miał chrapliwy, palące uczucie na rogu nie
zmniejszało się tak samo jak pulsujący gorąc niżej. Wbijał paznokcie w
drzewo, czuł jak kora z łatwością kruszy się pod jego siłą, ale sam
rdzeń grubego drzewa nie dawał za wygraną tak łatwo. Avra pochylił głowę
w dół, węszył za postacią, która była tak przyjemna, tak spokojna
pośród tej mętnej, tłustej przestrzeni. Czuł go, jego słodki, lekko
kwaśny od strachu zapach. Z łatwością by go zmiażdżył jak człowieka.
"Nie..." Zatrzymywał napływające obrazy ścieżki pokrytej krwią chłopaka.
"Nie człowiek...". Tors kossitha unosił się i opadał ciężko nabierając
powietrza, odgłosy przypominały rozjuszonego byka szukającego spokoju.
Kossith bardzo lubił te masywne stworzenia, przypomniały mu jego samego
za młodu, teraz nie wiedział czym do końca jest. "Pomogę z raną",
delikatny głos utkwił w uszach barbarzyńcy pomagając mu trwać nieruchomo
i niszczyć jedynie drzewo pod palcami. Nie wiedział ile może tak
utrzymać swoje instynkty, zawsze dawał im szaleć aż same go wypuściły z
objęć, nasycone i ugłaskane.
Wish - 2018-08-17, 11:17
Starał
się opanować, ale jak mógł w takim momencie? Albo straci życie albo
zostanie zgwałcony. CO TO ZA CHORY WYBÓR?! Wił się, kopał drzewo za sobą
i kossitha przed sobą z nadzieją, że może któreś z nich padnie.
Krzyczał. Krzyczał przez łzy aby do tamtego w końcu coś dotarło.
Widział, że Avra nie był zbytnio obecny w swoim ciele. Jakby gdzieś
wyszedł i pozostało tylko wkurzenie i.. pożądanie.
- Avra, błagam cię. Proszę. Opamiętaj się. To tylko zranienie. Nieduże. –
skomlał stojąc na palcach aby nie wisieć za rękę w powietrzu. Nie
wiedział co mógłby innego zrobić czy powiedzieć. Szarpanie, kopanie,
krzyki. Nic nie dało. Pozostało błaganie. Szlochał. A kiedy poczuł, że
jego ramię zostało oswobodzone zjechał do kucek po korze drzewa. Ręka
zaczęła mu mocniej pulsować. Zaraz jednak poczuł, że coś upada mu na
głowę. Delikatne kawałki.. drewna? Zerknął w górę i zrozumiał
natychmiastowo, że musi zacząć coś kombinować.
Powiedział, że mu pomoże, ale jak? Jak w obecnej chwili? Co mógł zrobić?
Jego myśli zaczęły szaleć. Ból, łzy i szloch nie pomagały mu w
skupieniu się. Kiedy jednak od tego mogło zależeć twoje życie…
Potrzebował czegoś do tej rany. Coś co pomoże.. gdyby miał swoje zioła…
Wtem przypomniało mu się, że jeszcze tego ranka wyszedł do miasta na
zakupy. A to oznaczało, że chociaż zgubił swój wiklinowy koszyk to
musiał mieć w kieszeni swoją sakiewkę.
- Posłuchaj, mam tutaj maść. –
zapowietrzył się na moment a zdrową ręką zaczął grzebać po kieszeni.
Cały drżał, więc zajęło mu to więcej czasu, ale oprócz monet miał w
środku małe drewniane pudełeczko. - Ona, ona pomaga. Leczy rany. Musisz jednak się zniżyć, bo nie zobaczę gdzie mam ją smarować. – podniósł się dość szybko kiedy tylko zdał sobie sprawę, że był akurat na wysokości Avry bioder.
AnvE'lyn - 2018-08-17, 22:07
Drzazgi
wbijały się pod paznokcie kossitha raniąc mu palce, mężczyzna ledwie to
czuł utrzymując się wszelkimi siłami przy biednej roślinie. Gorąc
roznosił go od wewnątrz, czując kolejne fale Avra zastanawiał się czy
płonie żywym ogniem. Kolejne słowa chłopaka przebijaly się do głowy
barbarzyńcy. "Ni..." Kolejne obrazy zalewały jego myśli. Czerwone,
kobiece dłonie musnęły jego usta, szeptały. Podsycały falę gęstego
szkarłatu, który zalał barbarzyńce. Złe, chciane działania, czemu je
zartrzymujesz pytały. Ciężkim, atrakcyjnym, gładkim głosem otulały go
niczym kokon. "...żej" Kossith z trudem przesunął ręce w dół pociągając
swe ciało za nimi, żłobiąc tym samym lekko zabarwioną czerwienią ścieżkę
na poranionym już pniu drzewa. Kora z cichym szelestem zbierała się u
podstawy drzewa gdzie wcześniej znajdował się chłopak. Usta Avry
rozchyliły się odsłaniając delikatnie dodatkowe kły przy każdym
głębszym, chrapliwym oddechu. Jego jasnoczerwony język trzymał się
granicy zębów, nie wychylając się poza nie, jednocześnie mocno
kontrastując przy popielatej skórze barbarzyńcy. Wiatr się zerwał od
strony strumienia przynosząc przyjemnie chłodny zapach wody. Smoliste
włosy Avry poruszyły się zsuwając mu się z ramienia na tors. Próbował
znowu otworzyć oczy, spojrzeć przed siebie. Opuścił nieco głowę w dół i
mrużył oczy chcąc dojrzeć co jest pod nim. Bardziej niż widział czuł
niebieską poświatę do której lgnął. Gdy chciał wyciągnąć do niej
ponownie dłoń poczuł dreszcze na grzbiecie. Przebiegając wzdłuż
kręgosłupa zostawiały po sobie tylko gorący ślad pobudzając bardziej
niższą część kossitha. Wielkolud przygryzł kłami dolną warge i walczył
dalej o nieruchomy stan, czekając aż dźwięczny, spokojny głos mu pomoże.
Aż zrobi coś w co kossith nigdy wcześniej nie wierzył i nie zdołał
zrobić samemu. Aż go pozbawi bólu i uspokoi.
Wish - 2018-08-17, 23:07
Wai
bał się, był wręcz przerażony. To w jakiej teraz był pozycji.. nigdy
nie myślał, że znajdzie się w niej. Młot i kowadło, Avra i drzewo. Miał
tylko jedną drogę ucieczki, w prawo. Tam nie było ani ręki, ani drzewa
ani nikogo. Tyle tylko, że niedaleko był krzak i kolejne drzewo i
następne, tak jak to bywało w lasach. Chłopak nie widział kossitha w
akcji, ale mógł się przypatrzeć skutkom jego działań. Chociaż okropnie z
bólu pulsowała mu ręka, łkał i ciągle nie widział wyraźnie, bo nowe łzy
napływały mu do oczu, to wiedział, że nie ma możliwości wyjść z
ucieczki cało.
Tak naprawdę nie miał pewności co może stać się za moment. Miał
nadzieję, że mężczyzna trochę się uspokoi, ale każda kolejna chwila
wcale na to nie wskazywała. Jakieś informacje docierały do Avry, ale
była to bardzo wątła komunikacja co sprawiało, że Wai jeszcze bardziej
panikował. Drżącymi rękoma podniósł pudełeczko na wysokość twarzy
kossitha. Chłopak jednak tylko mocniej się poddenerwował, bo napastnik
wyszczerzył jedynie kły, co nie mogło być dobrym znakiem.
- To-to. To jest maść. – zamknął
na moment pudełko w dłoni i wierzchem przetarł oczy. Mogło się zdawać,
że jego całkowicie czarne tęczówki powiększyły się i nabrały więcej
głębi. - Jest na podstawie ziół, które wspomagają leczenie. Posłuchaj mnie, proszę. - załkał. -
To jest na podstawie mięty. Złagodzi ból, sprawi, że poczujesz chłód,
ale.. ale najpierw zaboli. Będzie tylko szczypało i to przez moment.
Nakładam, dobrze?
Nie usłyszał żadnej odpowiedzi, więc mógł mieć jedynie nadzieję, że do
mężczyzny wszystko dotarło. Otworzył pudełko, nabrał maść na palce i
jeszcze raz błagalnie spojrzał na Avrę a potem rozsmarował ją na ranie.
Maź na samym początku była nieodczuwalna a następnie mocno zaczęła piec i
mogło się zdawać, że podrażniać zranienie. Dopiero po pewnym czasie
zaczynało się czuć łagodzącą i chłodzącą miętę.
AnvE'lyn - 2018-08-21, 09:15
Kossith
trzymał się wszystkimi siłami by nie poddać się głosom dochodzącym z
czerwieni. Jeszcze trochę, jeszcze chwila i chłopak mu pomoże, uspokoi
go. Poczuł w powietrzu zapach, który parzył chłodem nozdrza.
"Ś..śnieg...?" Osunął głowę jeszcze niżej, pozwolił młodzieńcowi się
dotknąć. Jego palce na rogach barbarzyńcy powodowały gorące dreszcze na
jego ciele, tak przyjemne, tworzące napięcie, które kossith zawsze
ignorował by nie odsuwały go od chęci mordu. Mężczyzna zamruczał od
dotyku. Maść była delikatnie zimna, pozwoliło to ledwo widocznie wyjść
Avrze ze szkarłatnych objęć tylko to by zaraz w nie wpaść całkowicie,
zatopić się w bólu, który przeszywał jego wnętrze. Syknął na tą zmianę,
na uczucie szczypania. Zimno maści zmieniło się w narastające uczucie
ciepła, następnie gorąca nie do wytrzymania. Piekło. Kossith nie
wytrzymywał, zacisnął mocniej dłonie zgniatając całkowicie rdzeń
stawiającego opór drzewa i powalił je do przodu. Złapał się za róg w
obronnym geście i ryknął potężnie z bólu odsuwając się chwiejnie do
tyłu.
- Wrr…Aghhh! - Wszystkie głosy w jego głowie nabrały sił, śmiały się
kalecząc jego uszy od wewnątrz, napędzały kolejne fale wlewające się w
jego jestestwo. Za dużo czerwieni. Avra poczuł krew na języku, przegryzł
jego koniec podczas walki o opanowanie. Gorąc nie ustępował, a
barbarzyńca zaczął niszczyć drzewa wokoło siebie. Bojową postawę
dodatkowo podkręślał wściekły wyraz twarzy i odsłonięte wszystkie kły.
Mocno dlonie kossitha zapomniały o żelazie jakie zwykły nosić ze sobą,
atakowały drzewa, wszystko co było najbliżej mężczyzny. Szkarłat
podsuwał mu myśli zniszczonej okolicy, wiórów i... Niebieskiej postaci. W
pół ścięcia kolejnego drzewa kossith uniósł głowę i zaczął węszyć.
Zapach, tak nie podobny do niczego co kossith wcześniej poczuł, był
łatwy do tropienia. Zwłaszcza gdy zdobycz była o wiele mniejsza od
drapieżnika.
Wish - 2018-08-21, 14:00
Drżał.
Wiedział to, bo widział jak jego drżąca ręka powoli rozsmarowywała po
Avry rogu grubszą warstwę maści. Rana wcale nie była głęboka, ale widać
to było bardzo ważne miejsce na ciele u tej rasy. Choć powinno być
twarde i nieczułe zachowywało się zupełnie inaczej. Na samym początku
właśnie dotykiem rogu Wai został oznaczony. Teraz, chociaż rana była
niewielka, ból był dla niego ogromny. Plus to całe seksualne napięcie..
gdyby tylko chłopak nie był tak zestresowany i obolały – praktycznie
walczył o swoje życie – to możliwe, że zauważyłby, że właśnie dotyk tego
miejsca je wzmacniało.
Widział reakcje swojego ‘’pacjenta’’. Kiedy pojawiło się pierwsze zimno i
chłód. Musiało to być przyjemne. Zdawać by się mogło, że kossith
uspokoił się a ból przeszedł. Było to jednak zgubne uczucie a Wai
wiedział co się miało święcić więc powoli, cicho łkając, cofał się.
Starał się odbić delikatnie w prawo aby nie stać naprzeciwko Avry i…
miał rację, że tam się kierował. Pierwszy przebłysk kłów sprawił, że
chłopak puścił się szybciej wstecz. Niestety potknął się o korzeń i
boleśnie upadł na tyłek. To jednak nie sprawiło, że przestał się
wycofywać. Widział jak gołymi rękoma szaroskóry rozwalił drzewo, które
do najmniejszych nie należało. Szybko zaczął podciągać się na ręce i
piętach w tył aby uciec przed oszalałym typem.
Nagle zauważył zmianę w postawie Avry. Myślał, że to było po wszystkim.
Może opamiętał się? Albo ból ustąpił? Po krótkiej chwili zrozumiał, że
nie trafił. Widział co się działo. Węszył. Zęby miał jednak nadal
odsłonięte a całą postawą ciała pokazywał, że nadal się nie uspokoił.
- Avra. Proszę. Uspokój się. Przecież
nic się nie stało, już wszystko jest dobrze. Naprawdę. Na pewno już nie
czujesz bólu tylko chłód. – miał wielkie przestraszone oczy łani.
Nadal siedział na ziemi i powoli starał się wycofać. W nadziei, że.. że
coś go jednak uratuje.
AnvE'lyn - 2018-08-24, 10:16
Mężczyzna
opuścił głowę i odwrócił się w stronę Waia, głosy go popychały ku
niemu, by go skrzywdził, zabił. Obraz jego kobiecej postury
zmasakrowanej na drzewie był kuszący dla barbarzyńcy, był ekstazą dla
szkarłatnej kochanki. Gorąco nie do wytrzymania zmniejszało się, powoli
wygłuszając krzyki w głowie kossitha. Zapach chłopaka był
intensywniejszy wraz z każdym krokiem w jego stronę. Avra zbliżał się do
niego, zniżał się do ziemi pomagając sobie rękami podczas chodzenia.
Górował nad chłopakiem jak niedźwiedź nad królikiem. Oddech miał wciąż
niespokojny, chrapliwy, jego tors ciężko się poruszał przy każdym
zaczerpnięciu powietrza. Maść zaczynała działać tak jak powiedział
chłopak, róg kossitha stawał się chłodniejszy. Ból przemijał, mimo to
barbarzyńca skracał dalej dystans między nim a Waiem. Gdy usłyszał jego
głos widocznie zadrżał i zwolnił. Dreszcze wstrząsnęły kossithem, głos
chłopaka odpędzał nie osłonięte już bólem i szałem czerwone głosy,
mężczyzna zaczynał słyszeć własne myśli. "Uspo..." Kolejne kroki do
przodu, niewiele zostało między nimi, choć chłopak się wciąż wycofywał.
"...Kój się". Avra przykucnął metr od chlopaka i węszył jego zapach w
powietrzu. Słodka cisza wypełniła umysł barbarzyńcy. Oddech wielkoluda
wrócił do normy, ale mroczyło go jak w kościele, to bylo dziwne uczucie,
rosnące od brzucha w dół, do bioder. Mężczyzna skupił się na głosie
młodzieńca, wbrew sobie uznawał jego dźwięk za przyjemny dla uszu.
Barbarzyńca próbował coś powiedzieć, poruszył odrętwiałym językiem w
ustach i spróbował raz, drugi złożyć jakieś słowo, ale nie wiedział co
powiedzieć. Chłopak przed nim był przerażony, delikatnie mówiąc. Łzy
zasychały na jego rumianej twarzy powoli. "Powinienem..." Avra opuścił
głowę w dół, włosy spłynęły po jego ramieniu ciężko, a on sam czuł się
głupio. Pierwszy raz w jego życiu ktoś chciał mu pomóc, nawet jeśli
przez strach, i naprawdę to zrobił a on nie potrafił się zdobyć na żadne
podziękowania ani przeprosiny. Jego matka pewnie by go zdzieliła po
potylicy i wcisnęła jakiś przedmiot nadający się na prezent za pomoc w
dłonie by zmotywować kossitha do działania. Mężczyzna otarł kark dłonią
chcąc załagodzić niezręczne uczucie jakie obecnie w nim rosło. Wstał z
ziemi, nie potrafił spojrzeć w oczy chłopakowi. "Jednak coś zostało z
dawnych nauk...", pomyślał. Przełknął ślinę z trudem i zaczął mówić.
- Um... Dzięki. - Kossith nie dawał sobie rady do końca z wypowiedzeniem
tego słowa. Wybicie całej wioski nie sprawiało mu problemu, potem spał
jak dziecko, ale gdy był komuś wdzięczny, czuł się zobowiązany. Miał
dług wobec tej osoby, coś co związywało mu ręce i nie dawało spać za
dobrze. Mężczyzna chwilę stał metr od chłopaka po czym powoli wyciągnął
do niego dłoń, sam nie wiedząc do końca co chciał zrobić. Wyglądało na
to, że chciał... Pomóc mu. Pomóc mu wstać, to miało sens w głowie
kossitha. Nie czułby się zrażony gdyby chłopak bał się przyjąć jego
dłoń, wiedział, że był jednym wielkim źródłem strachu Waia.
Wish - 2018-08-24, 18:15
Jego
ciało poruszało się samowolnie chcąc go uratować. W tym samym czasie
kusiło. Zaokrąglone biodra, niepasujące do faceta, poruszały się
faliście. Ciemne, lśniące, zdrowie i ładne, długie włosy spływały mu po
ramionach. Zaszklone od strachu i łez oczy zdawać by się mogło, że
powiększyły dzięki czemu wyglądał tylko bardziej niewinnie i kusząco. A
kiedy w końcu napastnik przyszpilił go do ziemi i nad nim się nachylił
mógł poczuć przyjemny zapach, jakby bez zakwitał, konwalie gdzieś
niedaleko rosły – świeży, leśny, upajający. I tylko wzrastająca kwaśna
nuta sprawiała, że stojący naprzeciwko niego mógł zrozumieć, że coś było
nie tak, że Wai wcale nie zachęcał nikogo do zbliżenia się. A dopiero
po tym można było dostrzec strach, łzy, łkanie i proszenie.
Serce waliło mu jak oszalałe. Nie miał gdzie dalej się cofnąć, a poza
tym, kossith był od niego szybszy. Ramie pulsowało mu od bólu, łzy
zasłaniały widok na świat. Czy to miały być jednak jego ostatnie chwile
na tym świecie? Czy w ostatnich tchnięciach będzie czuł jak tamten go
gwałci? Takie myśli napędzały w nim panikę. Nie miał co więcej zrobić
jak dalej do niego mówić z nadzieją, że może się opamięta, że da radę
przezwyciężyć ból, chociaż ta rana nie mogła mu sprawić aż tyle bólu aby
mógł tak się zachować.
I nagle napastnik zatrzymał się. Klatka piersiowa ciężko mu falowała, wzrok nadal miał zagubiony, ale schował kły.
- Spokojnie. Spokojnie. Już jest dobrze. –
Wai starał się przemawiać spokojnym i ciepłym głosem, który ukajał
nerwy. Czasami jednak mu się to nie udawało i jakaś delikatna nuta
strachu sprawiała, że mu delikatnie drżał. - Pomyśl, postaraj się poczuć. Bólu już nie ma, prawda? To nie była poważna rana.
W końcu łzy mu ustały, ale na policzkach nadal było widać którędy
płynęły. Zamilkł w momencie kiedy zdawało mu się, że Avra chociaż trochę
się opamiętał. Trzymał zranioną rękę przyklejona do klatki piersiowej,
obejmował ją i czekał co nastanie. I nagle usłyszało jedno z tych słów,
które jego ojciec nazywał magicznymi. Spojrzał na wyciągniętą przed sobą
dłoń wzorkiem, który mówił, że kompletnie nie rozumie co się stało. A
potem znowu w oczach pojawiły mu się łzy. Dużo i nagle. Spływały mu po
policzku niczym wodospad, zaczęło cieknąć mu z nosa i głośno zaczął wyć.
Ciało odreagowywało na to co przed chwilą się stało, bo wiedział, że
teraz już jest dobrze.
- Bałem się, że złamiesz swoje wcześniejsze słowo, że skończę jak ci w wiosce. – przecierał oczy i policzki chcąc pozbyć się łez, ale sprawiał tym tylko tyle, że zacierał je i robiły się czerwone.
AnvE'lyn - 2018-08-25, 19:41
Mężczyzna
wzdrygnął się zauważalnie, gdy chłopak nagle wybuchł płaczem . Nie
wiedział co robić, jak zahamować nagły deszcz z oczu małej istoty, nigdy
czegoś podobnego nie robił. Nie miał możliwości ani potrzeby.
Wyprostował się i zmarszczył brwi reagując na słowa zapłakanej postaci.
Poczuł gniew, ale stłumił go zanim zdołał urosnąć do rozmiarów z jakimi
nie dawał sobie rady. Mięśnie poruszyły mu się na szczęce niespokojnie.
- Morduję ludzi... - Zaczął powoli. "To prawda, nigdy przed nią nie
uciekałem." Ukucnął przed chłopakiem, zachowując dystans, który nie
naruszał jego i tak już, kruchego poczucia bezpieczeństwa. Spojrzał w
zapłakane, niezwykłe oczy chłopaka, by mieć pewność, że zrozumie. Nie
lubił się powtarzać.
- ... Ale nie łamię raz danego słowa. Nigdy. - Westchnął cicho czując
jak go znowu mroczy przed oczami od bliskości chłopaka. Próbował
pomyśleć co by zrobiła jego matka przy dziecku, które płacze. "Pewnie by
go zdzieliła po głowie i kazała się zebrać w sobie, mówiąc że kossith
nie może okazywać słabości nawet gdy jest na skraju śmierci... Ale to
nie kossith, to... Drobny chłopak." Avra wciąż niepewny czy młodzieniec
przed nim jest człowiekiem czy nie próbował skupić się na wymyślaniu
czegoś co mogłoby złagodzić płacz Waia. Otarcie mu łez raczej nie
wchodziło obecnie w rachubę, mógłby się bardziej przestraszyć, w dodatku
miał zakrwawione dłonie od niszczenia drzew. Rozejrzał się po okolicy
szukając czegoś co mogłoby mu w tym pomóc. Jego wzrok przykuł drobny,
niebieskawy kształt u podnóża drzewa. Podszedł do niego, po drodze
zbierając swoją porzuconą falcatę z ziemi, i dłonią zaczął odgarniać
mech by móc lepiej uchwycić niewielki, o zaokrąglonych płatkach kwiat.
Niebieski kolor rośliny przechodził w fiolet na krańcach, całość była
otoczona delikatnie białymi wąsami czepnymi. Używając za dużo siły przy
zrywaniu barbarzyńca zmiażdżył kwiatek przez co warknął pod nosem.
Przesunął się kawałek dalej by spróbować z kolejnym, tym razem bardzo
ostrożnie chwytając łodygę przy samej ziemi by ograniczyć kontakt z
delikatnym kielichem płatków. Uważając podczas podnoszenia się, by
przypadkowo nie zniszczyć kolejnego kwiatka, zbliżył się do chłopaka i
podał mu roślinkę na otwartej dłoni. W porównaniu do jego wielkiej łapy
kwiatek wyglądał jak marny strzępek tkaniny.
- Nie płacz. - Powiedział cicho i odwrócił spojrzenie w inną stronę
zanim znowu wciągnie go przyjemność patrzenia w oczy młodzieńca.
Wish - 2018-08-26, 09:19
Na
słowa o mordowaniu ludzi Wai jeszcze gorzej zaniósł się płaczem i
łkaniem. Nie potrafił tego powstrzymać, to było silniejsze od niego.
Jego ciało potrzebowało oczyszczenia, więc można było przyjąć, że taka
reakcja była jak najbardziej na miejscu. Chociaż na pewno nie była
komfortowa dla obu stron. Czarnowłosy nie marzył aby tamten oglądał go w
takim stanie a Avra… na pewno nie był zadowolony z tego widoku.
Kiedy kossith ukucnął przed nim próbował powstrzymać się pod płaczu. To
chyba miała być dobra nowina, oznaczała, że nigdy nie zginie z rąk tego
mężczyzny. Tylko na ile mógł w to wierzyć? Przed chwilą miał pokaz kiedy
jaź szaroskórkego po prostu się wyłączyła. Co się stanie następnym
razem? Ta myśl znowu sprawiła, że zaczął głośno płakać.
Avra zniknął na chwilę z pola widzenia Waia. Chłopak próbował za nim
podążać wzrokiem, ale naprawdę przez łzy nic nie widział. Na warknięcie,
które pojawiło się przy pierwszej nieudanej próbie zerwania kwiatka,
brunet głośno załkał. Jakby to było skierowane wprost do niego. Zaczął
jednak powoli się uspokajać i wtedy właśnie przed nim pojawiła się
ogromna dłoń a na niej malutki kwiatek, który nie był aż taki malutki -
to perspektywa robiła swoje. Rusałka przetarł oczy raz a potem drugi.
Łzy już prawie przestały mu lecieć, ale nadal cicho łkał. Przyglądał się
roślinie a potem spojrzał w górę na Avrę. Jeszcze raz zdrową ręką
przetarł oczy i policzki tym samym sprawiając, że bardziej się
zaczerwieniły. Dosłownie tylko przez krótką chwilę ich oczy się
spotkały. Szkliste, ciemne i głębokie spojrzenie Waia prawie złapało
kossitha, ale ten zdążył umknąć wzrokiem w bok. Chłopak powoli wyciągnął
dłoń, było widać, że drży a kiedy ciche, pojedyncze łkanie wracało
podskakiwała. Wziął kwiat i mu się przyjrzał. Wcześniej takiego nie
widział, dookoła ich wioski takie nie rosły.
- Dzi-dziękuję. – przyglądał się mu przez chwilę, w której wyglądał jak najbardziej bezbronne zwierzę w tym lesie. - Ma-maść. Gdzie-eś ją upu-uściłem.
– zaczął się rozglądać za swoim pudełeczkiem. Całe szczęście maź nie
była płynnej a raczej dość stałej konsystencji, która pod wpływem ciepła
zaczynała łatwo się rozprowadzać. Nie powinno więc z nią nic złego się
stać.
AnvE'lyn - 2018-08-26, 12:21
Mężczyzna
burknął pod nosem coś co miało brzmieć jak "proszę" po czym wstał.
Odetchnął głęboko leśnym powietrzem mieszającym się ze słodkim zapachem
chłopaka przez co znowu go zamroczyło. "Chyba przestanę przy nim
oddychać..." Zerknął zza ramienia na chłopaka, który oglądał kwiatek.
Wyglądał tak... delikatnie, niewinnie. Dreszcz przebiegł po ciele Avry
zostawiając po sobie ciepło. Potrząsnął głową na boki by odgonić to
uczucie i skupić się na czymś innym. Odszedł kawałek i korzystając ze
swojego zniekształconego od walk nosa znalazł porzuconą między
drewnianymi odłamkami maść. Podniósł ją i dmuchnął na nią chcąc się
pozbyć wiórów. Przeszukał też teren blisko pudełka by odnaleźć pokrywę.
Odwrócił się do Waia, który miał tak czerwone policzki od ciągłego
przecierania ich, że kossith aż się uśmiechnął kącikiem ust. Szybko
ukrył swoje rozbawienie i raz jeszcze wyciągnął dłoń do chłopaka podając
mu tym razem maść. Młodzieniec cały się trząsł i wyglądał jakby miał
czkawkę od płaczu. Barbarzyńca zmarszczył brwi oceniając jego
możliwości.
- Dasz radę wstać? - Kruche ciało chłopaka było targane końcówką płaczu.
Kossith chciał ruszać dalej, do kolejnej wioski. Chłopak byłby tylko
problemem gdyby go opóźniał, chyba że...
- Nie ruszaj się. - Zbliżył się do Waia, po czym szybko dodał zanim
zrobił jakikolwiek ruch. - Nic Ci nie zrobię. - Wsunął powoli jedną rękę
pod nogi chłopaka, drugą starając się lekko chwycić go pod ramię i
unieść go z ziemi. Zrobił to bez większego wysiłku, młodzieniec był
lekki. Tylko teraz pojawił się inny problem... Mężczyzna mógł bardzo
dobrze czuć zapach i ciepło chłopaka. Zamknął na chwilę oczy i próbował
odciąć węch biorąc kilka płytkich oddechów. Nic nie mógł za to poradzić
na rosnące napięcie w pobliżu bioder. Było mu trochę niewygodnie chodzić
przez jakiś czas.
-M... - Odchrząknął słysząc jak zachrypnięty miał głos i jeszcze raz
zaczął mówić. - Może ułóż rękę na moim karku, będzie Ci wygodniej... -
Spojrzał na istotę w swoich rękach, sprawdzając czy wszystko jest
dobrze. Dał mu chwilę na lepsze ułożenie się i ruszył do przodu, w
stronę swojego przyczaiska. Próbował omijać rogami gałęzie i wybierać co
szersze przejścia między drzewami by ramiona drzew nie trafiły chłopca.
Starał się nie patrzeć na niego, skupiając wzrok w gąszczu i wyszukując
swoich wskazówek, pozostawionych na korze poszczególnych drzew.
Wish - 2018-08-26, 12:58
Skupiając
się na kwiecie mógł myślami odejść do tego nieprzyjemnego zajścia
jakiego przed chwilą był świadkiem. Spoglądał na jego kolory, kształt
płatków i liści. Robił wszystko by odciąć się od myśli, które
przypominały mu co widział. To chyba też dobrze działało na Avrę, który
zdecydowanie lepiej sobie radził kiedy miał jakieś zadanie. Wai czkał co
jakiś czas po płaczu i nadal przecierał policzki z łez, których już nie
było. Powinien przemyć twarz, uspokoić swój oddech i doprowadzić się do
normalnego stanu. Zamiast jednak to uczynić patrzył jak wielkolud szuka
jego pudełeczka. Teraz wyglądał nieporadnie, za duży do ciasnego
otoczenia. Trochę nawet może śmiesznie, ale nie można było zapomnieć, że
przed chwilą wyrywał i łamał drzewa. Chłopak w zupełności go nie
rozumiał.
- Dam. Daj mi tylko.. chwilę. –
roztrzęsienie mu już mijało. Kiedy starał się sceny sprzed chwili
wyłączyć w głowie to nie czuł się najgorzej. Widać jednak kossithowi
bardzo się musiało śpieszyć. Na początku chłopaka zmroziło kiedy ten się
w ogóle zbliżył a co dopiero go dotknął. Chociaż większy obiecał mu, że
go nie zabije to na końcu głowy ciągle ta myśl mu majaczyła – prędzej
czy później straci życie. Na pewno tak będzie. Dlatego czuł się
skrępowany kiedy starszy go niósł.
- Masz jakieś zioła, coś leczniczego u siebie w domu? –
spoglądał przed siebie, nie na napastnika. Tak naprawdę nie wiedział
nawet gdzie idą i czy tam gdzie dotrą zostaną na długo. Przez głowię
przeszło mu, że jeżeli Avra się przemieszcza to jak odejdą wystarczająco
daleko od jego wioski mógłby przecież uciec. - Trzeba wyjąć ci drzazgi i opatrzyć dłonie. – powiedział łagodnie i bardzo cicho. Jakby się trochę bał, że kossith może to źle odebrać.
AnvE'lyn - 2018-08-26, 13:33
Mijając
kolejne drzewa wydawało by się, że nie mają one końca lub zagubili się w
ciemnym gaju. Kossith wypatrywał ostatniego z ogromnych drzew
oznaczonych swoim zapachem, wyrastającego z piaszczystej góry i skręcił
za nie w ukrytą, ciasną szczelinę. Nie chcąc przypadkowo zranić chłopaka
przycisnął się do ściany i szorował plecami po piasku przez co czuł jak
zaczyna mu się gromadzić pył pod ubraniem na plecach. Gryzące uczucie
zaczynało go z lekka irytować, ale wiedział, że jeszcze chwila i będzie
mógł to z siebie ściągnąć. Zastanawiał się co będzie dalej z nim jego
planami i co zrobić z chłopcem gdy jego głos wyrwał go z zamyślenia.
Spojrzał na twarz Waia zapominając całkowicie o swoich próbach nie
zerkania na niego i zapatrzył się przez chwilę. Gdy dotarło do niego, że
chłopak czeka na odpowiedź zaczął przypominać sobie o szerokolistnych
roślinach jakie używał do tamowania krwi i suszu z drobniejszych liści,
który łagodził ból.
- Coś powinno być. - Uważając na rogi Avra lekko się pochylił tym samym
mocniej chwytając chłopaka by go nie upuścić i przeszedł pod powalonym
skośnie drzewem. Wszedł do małej, ogrodzonej jedynie piaskowymi ścianami
przestrzeni. Ziemia była porośnięta wydeptaną przez kossitha trawą,
prowizoryczna drewniana bala zbierała wodę deszczową. Przy jednej ze
ścian była rozstawiona na drewnianych kijach wygarbowana skóra, służąca
jako dach nad rozłożonym na ziemi brązowym futrem. Bliżej wyjścia stała
zaostrzona gałąź, każda broń się przyda gdyby go zaskoczono we własnym
obozie. Barbarzyńca odłożył chłopaka na futro.
- Możesz tu spać. - Przeszedł kawałek dalej i sięgnął do skórzanej sakwy
wielkości własnego uda. Wyciągnął z niej owinięte w tkaniny liście i
położył je na skraju futra. Zanim dał chłopakowi czas na reakcję
skierował się do bali i zaczął zdejmować z siebie kawałki zbroi. Odłożył
je na bok, składając je w stos, po czym to samo zrobił z koszulą. Plecy
miał pokryte grubymi bladymi bliznami, tak samo ramiona i tors. Część
widać było, że została bardzo niezdarnie zszyta. Otrzepał się z piachu
jaki mu się zgromadził i potrząsnął głową w bardziej zwierzęcym geście.
Zamruczał czując jak piach przestaje go gryźć w skórę.
Wish - 2018-08-26, 13:58
Miał
wrażenie, że błądzili. Zdawało mu się, że już niejedno drzewo mijali po
raz kolejny. Wai miał kiepską orientację w terenie, bo nigdy nigdzie
nie podróżował. Musiał pamiętać jak dotrzeć nad jezioro, jak do miasta a
w mieście potrzebował znać tylko kilka ulic. Ich wioska nie była
wielka, także ciężko było w niej tak naprawdę zabłądzić. Stąd też teraz
każde drzewo wyglądało dla niego podobnie. Chociaż nie było to do końca
prawdą. Potrafił odróżniać ich gatunki. Dzięki zainteresowaniu ziołami
całkiem nieźle poznał roślinność z okolic jak i tą książkową co w
przyszłości zaowocowało tym, że miał z czego się utrzymywać. Teraz to
jednak już nie miało znaczenia.
Wai mocniej ścisnął Avrę na karku kiedy ten bardziej go do siebie
przyszpilił. Szli przez dość wąskie przejście i teraz to całe noszenie
nie miało już w ogóle sensu. Trochę jednak bał się powiedzieć, że ten
może go teraz odstawić, że już nic się nie stało. Dlatego milczał aż do
momentu kiedy doszli do małej polanki ogrodzonej piaskowymi ścianami.
- Dziękuję. – powiedział tak
cicho, że nie był pewien czy kossith go usłyszał. Zaczął się rozglądać
dookoła siebie i doszedł do wniosku, że nazwanie tego miejsca ‘domem’
było wielkim niedopowiedzeniem. Jak on mógł tutaj żyć? Wiatr, deszcz,
słońce, dzikie zwierzęta – wszystko mogło go tutaj zaatakować. Podsunął
się do tkaniny, która wylądowała na rogu futra, co jego zdaniem było
niemym pozwoleniem, że może tam zajrzeć. Znał tą roślinę. Była
lecznicza, potrafiła wyłagodzić ból. Właściwie była jednym z głównych
składników jego maści jednak w tym stanie bardzo wolno leczyła.
Nadal trzymał bolącą rękę blisko swojej klatki piersiowej aby jej nie
nadwyrężać. Nie ruszył się ani na centymetr poza obszar futra. Nie był
też przekonany czy rozmowa z tym barbarzyńcą coś pomoże. Skoro jednak
nie został do niczego przywiązany i miał obietnicę, że nie umrze to
musiał dowiedzieć się czegoś więcej o swoim położeniu. Tylko bał się o
to zapytać. Co jeżeli pytania pogorszą jego położenie?
AnvE'lyn - 2018-08-26, 14:49
Avra
sięgnął po wyżłobioną z drewna misę i nabrał wody z bali. Zmył krew z
dłoni w misie i ocenił ile drzazg będzie do wyjęcia. Następnie pochylił
się nad trawą obok i polewał sobie włosy wodą by wypłukać resztę piachu.
Dreszcz przeszedł po jego ciele od przyjemnego zimna. Gdy się upewnił,
że nie będzie czuł już żadnego ziarna piachu odłożył misę na miejsce,
wstał i przeciągnął się. Uczucie rozciąganych obolałych od wcześniejszej
walki mięśni było wyjątkowo przyjemne. Mokre włosy przykleiły się do
ramion i szyi kossitha, woda zbierała się na ich krańcach i spływała po
torsie barbarzyńcy. Mężczyzna poczuł głód. Spojrzał w stronę stojaka
gdzie miał reszty suszonego mięsa i niewielkich skór czekających na
wygarbowanie. Podchodząc do niego i zbierając dobrze wysuszone kawałki
mięsa zerknął na chłopaka, który się nie ruszył z miejsca jedynie
oglądając zawiniątko z ziołami. Rwąc kłami potężny kęs z jednego kawałka
mięsa, drugi chciał rzucić chłopakowi, ale się powstrzymał w pół ruchu.
"Ludzie żywią się na misach... Czy ludzie jedzą mięso?" Wydawało się
kossithowi, że tak, hodowali w końcu zwierzęta, ale nigdy tak naprawdę
nie widział by je jedli. Oparł się o drzewo wrastające w piach i patrzył
na chłopaka, na jego lekkie ruchy i całą delikatną postać. Wziął
głębszy oddech czując znajome uczucie napięcia, zastanawiał się skąd to
się bierze. Odepchnął się ramieniem od drzewa i zbliżył do Waia po
drodze biorąc misę. Kucnął przy granicy futra i ułożył misę z mięsem na
brązowej szczecinie patrząc uważnie na reakcję chłopaka na jedzenie. Czy
go to obrzydzi czy jednak to jada na codzień? Nie znał się na
utrzymywaniu przy życiu innych.
- Ja nie... - Zamotał się trochę w tym co chciał powiedzieć przez nagłe
burknięcie jego brzucha. Zacisnął usta próbując zignorować swój żołądek.
Za niedługo wyjdzie sprawdzić pułapki i może coś uzbiera po drodze.
- Nie wiem czym się żywisz. - Wskazał na mięso dłonią.
Wish - 2018-08-26, 15:14
Woda
z deszczówki była dobra, ale po co ją marnować kiedy niedaleko płynęła
rzeka a w druga stronę było jezioro? Wai doskonale wyczuwał gdzie była
woda, ona do niego przemawiała. Zawsze tak miał, to były geny matki. Nie
lubił brudnych bagien, wolał jeziora. Spokojne, czyste. Przyjemnie się w
nich kąpało. Zapragnął teraz znaleźć się nad swoją wodą, ale nie było
na to szans. Czy jego chatka będzie stała nietknięta? Czy może ktoś ją
przejmie albo ludzie ze strachu splądrują a potem ją spalą? Ta myśl go
zasmuciła. Podciągnął kolana pod klatkę piersiową i już miał je objąć
kiedy wyczuł na sobie wzrok.
Do tego też był przyzwyczajony, ludzie lubili się na niego gapić, w
szczególności mężczyźni, kolejna rzecz odziedziczona po matce. Wytykali
go palcem, że jest za drobny, że za słaby jak na faceta. W głębi jednak
Wai wiedział co sobie myśleli, chcieli go mieć dla siebie. Avra też
musiał odczuwać podobne skutki z powodu przebywania obok niego. Na razie
jednak o nic nie zapytał, nic nie powiedział to i chłopak się zbytnio
nie wychylał. Patrząc na kossitha wielkie i dobrze zbudowane ciało,
gotowe do ataku i walki oraz liczne rany, mógł się domyśleć, że nie
wiele miał przewagi nad nim. Czy w ogóle jakąkolwiek mógł mieć?
- Głównie owoce i warzywa. –
spojrzał na suszone mięso. Sam rzadko polował, był w tym beznadziejny, a
mięso w mieście było dość drogie, więc nie często je jadał. Wyciągnął
powoli zdrową dłoń i wziął jeden z mniejszych kawałków. - Mięso też może być.
Powoli zaczął przeżuwać a po kilku kęsach poczuł jak zaczynają boleć go
żuchwy. Trzeba było mocno się postarać aby to przemielić.
- Co teraz ze mną będzie?
AnvE'lyn - 2018-08-26, 15:47
Kossith
westchnął ciężko. Będzie trzeba mu szukać jedzenia osobno albo go
wypędzić. Chciał się go pozbyć, ale czuł, że nie może. Dziwne uczucie go
ogarniało na myśl, że chłopak zniknąłby wraz ze swoim słodkim, kojącym
zapachem. Mężczyzna przechylił lekko głowę na bok i patrzył jak
młodzieniec je mięso. Nie wyglądał na zadowolonego z tego posiłku. "Za
twarde". Zastanawiał się czy świeże mięso by mu bardziej odpowiadało.
Wstał i założył na swój tors tylko szeroki pas który utrzymywał
pojedynczy naramiennik w miejscu, resztę zostawił tak jak była. Sięgnął
po kilka większych gałęzi ze stosu zasłaniających z jednej strony
futrzane legowisko i połamał je do płytkiego dołka wypełnionego
popiołem. Korzystając z żaru, uchowanego w glinianym naczynku blisko
paleniska, wzniecił niewielki ogień, który z wdzięcznością konsumował
suche drewno. Będzie cieplej chłopakowi jak nastanie wieczór. Nie
wiedział ile mu zajmie sprawdzanie pułapek i zakładanie nowych.
Wcześniej się nie przejmował czasem, nikt nie był od niego zależny. Gdy
się upewnił, że ogień nie zgaśnie sam z siebie spojrzał ponownie na
Waia, na jego zniewieściałą twarz i błyszczące oczy.
- Idę w las. Nie dotykaj zbroi. - Zrobił krok w stronę szczeliny i
zatrzymał się, chciał zakazać mu ucieczki. Chciał go mieć jeszcze.
Wrócił spojrzeniem przez ramię na chłopaka, jego delikatne ciało
podkreślały ciepłe refleksy od płomieni, twarz wciąż zarumieniona od
płaczu, oczy dodatkowo lśniące przez pozostałe łzy. Kossith rozchylił
usta lekko chcąc mu powiedzieć by nie uciekał, by został, ale zaniechał
chęci. Jeśli będzie chciał uciec to ucieknie, mniej kłopotów dla
kossitha. Nie był on opiekunem, był mordercą. Nie chciał go w swoim
otoczeniu, jednocześnie czując narastające pragnienie jego obecności.
Czy to dalej był podziw za akt odwagi w kościele czy coś innego?
Zacisnął mocno pięści i ruszył bez słowa przez szczelinę w las szukając
swoich pułapek. Serce mu waliło jak oszalałe a ciepło roznosiło od
środka. "Dlaczego nie mogę Cię wypędzić..?"
Wish - 2018-08-26, 16:48
Chociaż
zadał pytanie to odpowiedź nie nadeszła. A czekał. Z napięciem
wpatrywał się w to co mężczyzna robi, jakby w jego ruchach miał odnaleźć
jakąś odpowiedź. A ten jedynie rozpalił ognisko i ubrał się. Cisza
między nimi była pełna napięcia, wręcz aż bolesna. Kiedy w końcu Avra
się odezwał Wai spojrzał na niego jakby z jakąś nadzieją. Może dostanie
odpowiedź? Może będzie wiedział co się z nim stanie?
- Mhm. – przytaknął i skulił się w
kulkę. Chociaż wieczór dopiero się zbliżał i nie było mu zimno to
ognisko przyjemnie grzało. Widział jak kossith jeszcze się odwraca,
jakby chciał coś powiedzieć, ale tego nie zrobił. Pozostawił to jedno
pytanie zawieszone w powietrzu.
Chłopak był znowu na skraju płaczu. Nie został przywiązany, nie dostał
zakazu wychodzenia z tej kryjówki. Nie byli jednak nie wiadomo jak
daleko od jego rodzinnej wioski. Chociaż ludzie tam wydali go niczym
ofiarę to jednak martwił się o nich. Obiecał, że pójdzie z Avrą, że
dzięki temu ocali wioskę. Nie chciałby aby po jego ucieczce ten poderwał
się, porwał oręż i pobiegł wybić drugą połowę. Dlaczego w ogóle mu na
tym tak zależało?
Przetarł oczy, w których łzy znowu się zagnieździły. Pociągnął głośno
nosem, co wcale piękne nie było. Najpierw powinien się sobą zająć. Wziął
swoją maść i podszedł do wody. Podobnie do kossitha nabrał jej w
mniejsze naczynie i przemył nią twarz a potem wszelkie rany. Obejrzał
swoje ramię. Nie było z nim źle. Poruszał delikatnie, posmarował rany
maścią i.. i nie wiedział co dalej z sobą zrobić. Powoli przeszedł po
całej kryjówce, obejrzał wszystko – łącznie z zbroją, której jednak nie
dotknął – i dołożył do ognia. Powinien uciec? Gdzie wtedy pójdzie? Co z
sobą zrobi? Dam sobie radę zupełnie sam?
Avra długo nie wracał, zaczęło się już ściemniać. W końcu Wai położył
się na skraju futra, najbliżej ognia, i poszedł spać. Co ma być to
będzie. Jeżeli miałby teraz uciec to będzie na obcym terenie, w środku
nocy i zupełnie sam. A tutaj… w końcu barbarzyńca obiecał mu, że go nie
zabije, prawda? Może można wierzyć mu na słowo?
AnvE'lyn - 2018-08-26, 17:35
Wymijając
kolejne gałęzie kossith zbliżał się do punktów swoich pułapek. Nie były
one wciąż tak dobre jak jej siostry lata temu, ale wystarczająco dobre
by złapały drobne stworzenia. Część pułapek była pusta, więc mężczyzna
tylko dorzucił przynęty w postaci jagód i zostawił na kolejne kilka dni.
Gdy zbliżał się do jednej z ostatnich pułapek barbarzyńca zobaczył
nietypowo umaszczonego gryzonia. Brązowo szare futro beberki
poprzecinane było bielszymi paskami na grzbiecie. Kossith odłożył
wcześniej zabite zwierzęta na bok i już miał otwierać pułapkę i ubić
kolejnego malucha gdy pomyślał, by go zostawić dla Waia. O ile jeszcze
on był w jego przyczaisku. Nie zmusi go do zostania z nim, jeśli nie
chce, choć... Bardzo by chciał by został. Nie wiedział nic o tym
chłopaku, ale czuł, że chce go blisko. To było dziwne dla kossitha.
Zamyślony zaczął odruchowo sprawdzać stworzenie w pułapce, które się
odwdzięczyło gryząc go w palec. Barbarzyńca zasyczał i szturchnął
gryzonia palcem w odwecie. Podniósł klatkę ze stworzeniem, a resztę
zwierząt przypiął na sznurze do pasa. Postanowił poszukać jeszcze
jakichś owoców i roślin, które wyglądały na użyteczne.
Wraz z mrokiem zbierał się zimny wiatr, mierzchwiący włosy mężczyzny. "Powoli trzeba wracać."
Z sakwą pełną różnych owoców, kilkoma gryzoniami wiszącymi przy pasie i
jednym żywym egzemplarzem w klatce kossith wracał do obozowiska.
Przystając przy szczelinie nasłuchiwał i węszył przez dłuższą chwilę czy
nie było nikogo obcego w pobliżu. Dopiero po upewnieniu się, że nikogo
nie ma przeszedł w głąb do przyczaiska. Odruchowo jego spojrzenie
przemknęło do legowiska z futra. Gdy zobaczył jak chłopak śpi uśmiechnął
się pod nosem. Czuł, że niewidzialne napięcie związane z tym czy on
wciąż będzie zniknęło. Starał się poruszać cicho, patrząc pod nogi
uważnie wyszukując źródeł ewentualnego dźwięku. Podniósł zaostrzoną
gałąź i ułożył przy wejściu do zewnątrz, by odgrodzić się i zyskać na
czasie w razie ataku. Położył klatkę z żywą istotką z drugiej strony
paleniska, gdzie aż tak nie grzało a trawa nie została wydeptana i
przechodziła przez szczebelki do środka. Następnie cicho odłożył
zwierzynę na stojak, a sakwę otworzył i wyciągnął owoce na misę, opłukał
je z lekka i zostawił blisko paleniska. Widząc, że ogień dogasa
dorzucił kolejne gałęzie, starając się nie obudzić chłopaka. Zwierzynę
musiał oprawić teraz, by się nie zepsuła przez noc. Usiadł przy
palenisku na wygarbowanej skórze, bokiem do Waia i zaczął sprawnie
ściągać skórę ze zwierząt. Od czasu do czasu zerkał na śpiącego chłopaka
i łapał się na myślach o jego ciele. Podniecenie rozgrzewało go od
wewnątrz lepiej niż palenisko, choć musiał się wiercić w miejscu by mu
było wygodniej siedzieć. Po zakończeniu wszystkiego, kossith zdjął pas z
torsu i odłożył go na stos. Ściągnął dodatkowe futro ze stojaka i okrył
nim Waia samemu kładąc się na pozostałej części futra. Nie mieścili się
razem za bardzo, ale kossith ułożył się tak by nie przeszkadzało to
żadnemu z nich. Zasnął patrząc jak ciało chłopaka rytmicznie unosiło się
i opadało, a słodki, kojący zapach dodatkowo go otulił.
Wish - 2018-08-26, 18:29
Dorzucane
gałęzie zasyczały głośno a to sprawiło, że rusałka z pomrukiem skulił
się bardziej w kokon. Zdawało mu się, że znowu był w chatce a tata
jeszcze nie odszedł. Miał znowu dziesięć lat i leżał w łóżku czekając aż
ogień trochę przygaśnie w kominku i pozwoli mu zasnąć. A potem poczuł
jak coś opada na jego ramiona. To zapewne koc, którym ojciec go okrył.
Spał dość spokojnie, w szczególności jak na ostatnie przeżycia. Kiedy w
nocy ognisko przygasło i zrobiło się chłodniej Wai schował się bardziej
pod futro a z czasem przybliżał się coraz bardziej do Avry. Nie
przytulił się do niego, nie ułożył na nim. Leżał jednak na tyle
niedaleko, że odczuwał jego ciepło. I ten spokojny sen skończył się
kiedy koszmar wczorajszego dnia do niego powrócił – zabite ciała ludzi z
wioski i atakujący go pod drzewem kossith. Z głośnym sapnięciem obudził
się i poderwał od razu do siadu na co znowu syknął, bo jego poobijane
ciało wcale z tego ruchu nie było zadowolone. Momentalnie odsunął się od
rogacza. Serce waliło mu jak oszalałe i dopiero po chwili zauważył
drugie futro leżące na nim. Czyżby go przykrył? Dopiero w tej chwili
zauważył, że ognisko wygasło a na dworze było już jasno. Przespał całą
noc, a miał wrażenie, że nie będzie w stanie zmrużyć oka nawet na
moment.
AnvE'lyn - 2018-08-26, 18:52
Kossith
spał mocno, jego sny wypełnione były krwią i walką. Standardy do
których już zdołał się przyzwyczaić. Czuł, że chłopak przez sen się
zbliżył bardziej do jego ciała, lecz czując ruch nawet się nie poruszył.
Zamiast spać zaczął czuwać od chwili w której poczuł muśnięcie
poruszającego się obudzonego już Waia. Nie otworzył oczu, zdał się na
swój węch i słuch. Słodki zapach młodzieńca przyjemnie drażnił węch
mężczyzny. Chłopak się zerwał z futra, wyrwany z koszmaru ciemnej nocy.
Avra nie zareagował na to, wciąż leżał i spokojnie oddychał. Był ciekawy
co chłopak teraz zrobi, nie chciał spłoszyć jego zachowania wiedzą, że
tak naprawdę nie śpi. Sennym ruchem jedynie co poruszył ręką pod głową
by się wygodniej ułożyć i dalej leżał. Poranny wzwód napinał materiał
spodni barbarzyńcy, starał się nie zwracać na tą partię uwagi podczas
leżenia. Ani na wspomnienie ciepła i zapachu chłopaka, który jeszcze
chwilę temu leżał tak blisko jego własnego ciała. Drobna postać trwała w
nocy w tak niewinnej pozie, że Avra budząc się przez dźwięki lasu
spędzał długie minuty wpatrując się w spokojną twarz Waia.
Wish - 2018-08-26, 19:29
Długi
czas po prostu wpatrywał się w Avrę. Jakby dzięki temu mógł wyczytać
jego myśli albo po prostu go zrozumieć. Nic takiego nie przyszło. Nie
doznał żadnego olśnienia, nie zrozumiał czemu tutaj był i dlaczego życie
im obojgu tak dziwnie się potoczyło. Aż w końcu kossith poruszył nagle
dłonią i to spłoszyło młodzieńca. Odsunął się dalej aż wyszedł spod
koca. Zerknął jeszcze raz na śpiącego i w końcu wstał.
Nie wiedział co z sobą zrobić. Czy jeżeli teraz spróbuje wyjść z
kryjówki to barbarzyńca obudzi się i go zaatakuje? Czy jeżeli spróbuję
odejść to jego obietnica przestanie obowiązywać? Co też mógł tutaj
zrobić? To miejsce nawet nie było domem gdzie można byłoby coś
uprzątnąć, więcej się dowiedzieć o mężczyźnie czy po prostu ugotować.
Zauważył świeżą zwierzynę, ale czy Avra gotował? Bo jedyne co do tej
pory Wai zobaczył w tym obozie to suszone mięso. Całkowicie bezsmaku.
Przechodząc dalej zauważył pewną zmianę, owoce. Zerknął na śpiącego i
postanowił się poczęstować. Kilka borówek i dwie maliny.
W jednej z klatek coś się nagle poruszyło. Brunetowi zawaliło mocniej
serce, ale po chwili uspokoił się. Podszedł bliżej i ukucnął. Zwierzątko
jakiego wcześniej nie widział. Wystawił przez szczebelki borówkę.
- Cześć. – szepnął do zwierzaka.
AnvE'lyn - 2018-08-26, 20:01
Gdy
Avra poczuł ruch powietrza wokoło siebie, otworzył lekko oczy i
spojrzał na chłopaka, który się zainteresował beberką. Patrzył z
ciekawością na jego ruchy, gdy dokarmiał małą istotkę. Zastanawiał się
czy będzie go chciał jako udomowić, posiadać jako zwierzaka. Beberki są
łatwe w utrzymaniu, nie powinna być kłopotem.
- Podoba Ci się? - Kossith zaczął cicho mówić, wpatrzony w chłopaka,
który miał ślady po owocach w kąciku ust. Na widok koloru owoców
uśmiechnął się lekko i uniósł palec by wskazać na swojej twarzy miejsce
gdzie się ubrudził. Powoli się ułożył ponownie na płasko, nie lubił
wstawać z samego rana jeśli go do tego nie zmuszono. Przeciągnął się i
rozłożył się na całej długości futra. Niebo było boleśnie jasne, a ptaki
ćwierkały wszędzie wokoło. Kossith zaczął myśleć nad dalszą drogą oraz
ile rzeczy będzie musiał zrobić by tą opcję sobie umożliwić. Złożyć
namiot, zrolować skóry, jedzenie ususzyć by było na dłużej... Dużo
rzeczy, kilka dni co najmniej. Barbarzyńca czując, że rogami rysuje
ziemię podniósł się do siadu i rozmasował sobie dłonią kark. W całym
obozie czuł zapach młodzieńca, podobał mu się ten dodatek.
Wish - 2018-08-26, 20:16
Głos
Avry sprawił, że serce zabiło mu mocniej z strachu. Chwilę zwlekał z
odwróceniem się a kiedy to zrobił nie wyglądał promiennie i radośnie.
Nadal nie wiedział jaka jest jego sytuacja, po co jest w tym obozie, po
co będzie kossithowi? Był jednak zdumiony widząc uśmiech nieznajomego.
Potrafił się uśmiechać, potrafił być delikatny i zadbać o drugą osobę
kiedy chciał. Skąd więc tak głębokie chęci mordu?
- Chcesz go zjeść? – przetarł
kącik ust i ponownie spojrzał na zwierzątko. Było urocze, małe, zwinne i
z gładką sierścią. Od razu Waiowi zrobiło się mu go szkoda, bo jedyne
zwierzę jakie wcześniej zabił aby zjeść była ryba.
Wstał i nie do końca wiedział co powinien z sobą zrobić. Przejechał
wzrokiem po obozowisku i zatrzymał się w momencie kiedy zobaczył
zawiniątko z liśćmi, których Avra używał do leczenia.
- Jak twoja rana? – wskazał
palcem na głowę aby tamten wiedział, że mówił o rogu. Najlepiej byłoby
gdyby mógł go opatrzeć jeszcze raz. Skoro jednak tamten nie robił
awantury to oznaczało, że chyba nie bolało.
AnvE'lyn - 2018-08-26, 21:40
Popielatoskóry
przymknął oczy i zmusił się do wstania z miękkiego miejsca. Kossith
zbliżył się do chłodnego paleniska i szturchnął nogą niedopalony
kawałek, który wpadł w popiół. Żaden żar nie został, by móc go
przechować na następny raz. Uniósł wzrok na Waia, który łagodnym
spojrzeniem wpatrywał się w gryzonia.
- Jedzenia jest dużo. Chcesz się nim zająć? - Usiadł ciężko na skórze
przy palenisku i zerknął czy część mięsa się ścięła od gorących kamieni.
Uniósł rękę do rogu i lekko zmacał go u nasady, rana się zasklepiła
ładnie pozostawiając drobny strup. Mężczyzna kiwnął głową jakby
sprawdzając czy róg nie odpadnie.
- Ledwie ją czuć. Rogi są wrażliwe, ale nie kruche. - Kossith oparł się
rękami z tyłu, leniwie rozpoczynając poranek. Wciąż w pół śpiący
przymknął oczy i pozwolił słońcu się rozgrzewać. Uśmiech z twarzy
zniknął mu po chwili gdy przypomniał sobie wczorajszy dzień, gdy nie
odpowiedział na pytanie chłopaka. Nie otwierając oczu zaczął mówić.
- Powiedz... - lekko uchylił powieki i skierował spojrzenie swoich
żółtych oczu na Waia. - ...czym jesteś? - Barbarzyńca siedział
nieruchomo, obserwując uważnie młodzieńca. Nie był na tyle daleko by nie
czuć jego zapachu, ale wolał być pewien, że nie ominie go ani jedno
słowo, ani jedno drgnięcie mięśnia na twarzy. Chciał się dowiedzieć czy
go zabić czy nie.
Wish - 2018-08-27, 08:31
Zająć.
Patrząc na to miejsce mógł wywnioskować, że kossith nie był typem,
który hodował zwierzęta czy uprawiał ziemię. Czy w takim razie to
zwierzątko miało być dla niego? Czy to miała być forma przywiązania go
tutaj nie za pomocą prawdziwej liny a emocjonalnie? Czy może w
przyszłości czterołap miał posłużyć do jego ukarania, że jeżeli coś
przeskrobie, a się do niego przywiąże, to Avra go zabije na jego oczach?
Nie odpowiedział na to pytanie, na razie nie potrafił. Nie rozumiał tej
istoty.
Delikatnie przytaknął słysząc, że ranę ledwo czuć. Cieszył się z tego.
Tak naprawdę jeszcze rogów tym nie leczył, bo właściwie nigdy nie poznał
nikogo z rogami. Avra o tym nie wiedział, ale właśnie wykręcał mu życie
do góry nogami.
Kolejne pytanie było gorsze. Spojrzał się na popiół w palenisku a potem
przysiadł na kawałku drewna po drugiej jego stronie. Cisza trochę się
przeciągała aż w końcu Wai podniósł wzrok na rozmowę.
- Jestem mieszańcem. – zrobił trochę dramatyczną pauzę. - To, że tak reagujesz – brodą delikatnie wskazał na krocze kossitha -
to nie do końca jest twoja wina. Mężczyźni już tak mają w moim
otoczeniu. Mój ojciec jest człowiekiem, moja matka była rusałką. –
nie wiedział czy Avra wie co to za gatunek, nie wiedział też jak ten
zareaguje na taką nowinę. Jakby nie było naprawdę przygarnął człowieka,
no a przynajmniej jego połowę. Ciężko było to jasno wyjaśnić, ale był w
stanie spróbować to zrobić. Na razie jednak siedział obejmując swój
kolana i z napięciem czekając na to co się wydarzy dalej.
AnvE'lyn - 2018-08-27, 18:35
Mowa
ciała chłopca nie mówiła o kłamstwie czy oszustwie. Jego zapach
również. "Mieszaniec." Kossith ważył to słowo w swoich myślach. "Pół
człowiek." Mężczyzna obejrzał raz jeszcze całą postać chłopaka
siedzącego przed nim. Wyglądał jak człowiek, bardzo zniewieściały
człowiek. Może ta kobieca część była właśnie od rusałek? Nie wiedział
czy tak czy nie. Wolał mimo to się skupić na tym aspekcie niż rozmyślać
nad zabiciem czy oszczędzeniem chłopaka. Avra pochylił się lekko i
podparł brodę na swoich dłoniach, garbiąc się przy tym. Westchnął ciężko
myśląc o umowie z ludźmi z wioski. Barbarzyńca zamyślił się nie będąc
do końca świadomym, że wypowiada swoje myśli na głos.
- Ludzki lud zawinił, więc z niego jest ofiara... Kłamstwo. - Zacisnął
mocniej dłonie pod swoją brodą, aż bielały mu knykcie. Kossith był
prostym stworzeniem. Nienawidził ludzi, ich brudnych sztuczek i
okrucieństwa wobec innych, których uznawali za gorszych od siebie. Teraz
miał kolejny powód do dopisania do listy. Wstał z miejsca koło
paleniska i zbliżył się do stosu ze zbroją, którą nieśpiesznie zakładał
na siebie. Ubrany w poniszczoną koszulę sięgał po kolejne elementy.
Kossith zamarł w pół ruchu po naramiennik i zacisnął zęby. Jego
nienawiść do ludzi była ogromna, ponownie sami ją sobie spotęgowali.
Starał się mówić spokojnie do chłopaka. On mu nic nie zrobił, nie
oszukał go a miał ku temu okazję. Pokazał odwagę zasłaniając sobą
tłuszczę. Nie chciał się na nim wyżywać przez ludzi. Był mu wdzięczny za
pomoc jaką mu okazał, choć mógł uciec. Wiedząc, że zamiast słów prędzej
warknie wziął wcześniej głęboki wdech i starał się mówić spokojnie.
- Umowa... Umowa nie ważna. - Nie odwrócił się do Waia mówiąc te słowa.
Nie chciał wiedzieć czy jego twarz okazuje w tej chwili gniew na ludzi
czy na siebie samego za te słowa.
- Możesz iść. Weź co potrzebujesz na drogę i idź. Nic Ciebie tu nie
trzyma. - Wraz z każdym słowem opuszczał mimowolnie głowę i głos do
szeptu. Zdążył polubić przez te krótkie chwilę uczucie gdy jest on obok.
A może to była jego magia, jego czar? Ta myśl zdenerwowała kossitha,
który stanowczym ruchem sięgnął po falcatę i skierował swe kroki do
wyjścia z kryjówki. Chciał dokończyć co zaczął.
Wish - 2018-08-27, 18:55
Siedział
spokojnie na kawałku drewna wpatrując się w popiół. Nie wiedział co
miałby powiedzieć Avrze aby którykolwiek z nich poczuł się lepiej.
Właściwie Wai zaczynał wątpić czy w ogóle dla niego nadejdą jakieś
lepsze dni? Cierpliwie czekał na jakikolwiek osąd, może teraz usłyszy,
że jednak czeka go śmierć? Nigdy w życiu nie myślał aż tyle o umieraniu
ile przez ostatnie dwa dni. A był przecież młody!
Właściwie to nie był zły a jedynie smutny. W powietrzu rozniósł się
delikatnie goryczkowaty zapach. Kossith nie wiedział tego, ale nie był
jedynym, który go odrzucił. To było śmieszne, nawet jeżeli rzucał się
sam pod nogi zabójcy to ten go nie chciał. Był żałosny. I chociaż sam o
sobie tak myślał to nie chciał aby inni tak o nim myśleli, nawet jeżeli
chwilę po pojawieniu się takiej myśli mieli umrzeć.
Wstał i dość szybko podszedł do Avry stając mu na drodze do wyjścia. Co
on wyprawiał? Czemu rzucał się pod nóż skoro mógł odejść? Co mu jednak
było po możliwości odejścia? Każdy kto go widział mógł powiedzieć, że
nie przeżyje sam w lesie nawet tygodnia.
- Wcale nie! Jestem w połowie człowiekiem! To oznacza, że pochodzę z tego ludu! Poza tym.. –
nie wiedział co miał więcej powiedzieć. Zdawał sobie jednak sprawę, że
nie chciał aby pozostali ludzie w wiosce cierpieli. Mógł ich uratować,
obiecał im to. Jeżeli teraz odejdzie to jego śmierć w lesie będzie
bezsensowna, a na pewno prędzej czy później tam zginie. -
Poza tym, rusałki też pochodzą od ludzi. Większość. Dlatego jestem
bardziej ludzki niż ci się może to zdawać! I nie możesz zarzucić mi
kłamstwa ani zerwać przez to umowy!
AnvE'lyn - 2018-08-27, 19:23
Avra
zatrzymał się po raz kolejny zatrzymany przez dużą duszę w małym ciele.
To była wciąż odwaga czy już głupota? Nie chciało mu się nawet nas tym
zastanawiać. Zaczął drżeć ze zdenerwowania, ale daleko mu było do szału
jaki może go ogarnąć. Spojrzał w piękne, ciemne oczy młodzieńca, nie
chciał mu zrobić krzywdy, ale aż sam się o to prosił.
- W połowie. - Barbarzyńcy głos zabarwił się emocjami, czuł gniew,
chciał go pokazać przeklętej rasie, która go oszukała. Złapał chłopaka
za ramię i przesunął ze swojej drogi na bok co nie było takie trudne.
- Dlatego umowa... - Zaczął powoli. - ...Ona nawet nie istniała! -
Warknął chwytając gałąź osłaniającą wejście do przyczaiska. Plugawe
robactwo go oszukało. Odrzucił gałąź na bok mocnym ruchem.
- Mogą pochodzić, ale nie są nimi. - Kossith odwrócił się do chłopaka i
rozłożył ramiona na boki by podkreślić swoje słowa. Zahaczył falcatą o
ścianę, piasek się posypał wzdłuż ostrza i stworzył drobną ścieżkę na
trawie.
- Starszy zaproponował mi kogoś z jego ludu. Nie rusałkę. Nie mieszańca.
Postawił na szali człowieka! - Głos barbarzyńcy drżał od wściekłości,
zaczynał powoli krzyczeć. Obnażył kły, które aż świerzbiły by ich użyć.
- Widziałem Twoją twarz, czułem Twój zapach! - Zbliżył się do chłopaka
na długość dłoni. - Nie uznawali Ciebie za swojego aż do tamtej chwili,
prawda? Nie patrzyli na Ciebie jak na człowieka, tylko jak na odmieńca.
Jak na gorszego od siebie. - Zmarszczone brwi i zaciskające się szczęki
pulsowały gniewnie. Gorąc uderzał w kossitha.
- Dlaczego ich obroniłeś, dlaczego wyszedłeś mi naprzeciw... - Z każdym
słowem parł do przodu, ostatecznie przypierając chłopaka do ściany. -
... Dlaczego oddałeś siebie za te plugawe, zdradzieckie istoty?! -
Niemalże ryknął na Waia wbijając falcatę w piaskowy mur obok.
Wish - 2018-08-27, 19:47
Połowa
to już było bardzo dużo. Nie potrafił jednak tego wytłumaczyć Avrze tak
aby ten to pojął, bo czym dłużej ta rozmowa trwała tym chłopak
rozumiał, że starszy nie chciał go słuchać. To było jednostronne i
możliwe, że właśnie z tego powodu Wai stał cicho. Mogło też być i tak,
że nie chodziło o zaoszczędzenie słów a o to, że widział jak kossith się
nakręca. A to czego zdążył się od wczoraj nauczyć to było to, że tą
istotę się nie denerwuje. Jak się jednak okazało brunet nie musiał nic
robić, barbarzyńca potrafił sam siebie nakręcić. Z każdym słowem był
coraz bliżej, odsłaniał kły i wymachiwał sztyletem. Ale to nie
atrybutami ranił a słowami. Mocno, w samo sedno. Podkreślał tylko to o
czym Wai starał się całe swoje życie nie myśleć.
Jak kukiełka przewędrował tam gdzie Avra go odstawił a potem cofał się
coraz bardziej aż w końcu natrafił na ścianę. Nie miał żadnej możliwości
ucieczki.
- Jestem człowiekiem. Czy ci się to podoba czy nie, jestem nim. Tak samo jak jestem rusałką. –
mówił spokojnie, aż nadto spokojnie. Patrzył kossithowi prosto w oczy w
ten sam sposób w jaki spoglądał na niego w kościele. Miał cichą
nadzieję, że go trochę uspokoi. Jedyne czego chciał to to aby tamten nie
wyszedł stąd i nie poszedł do jego wioski i ją wbił w pień. -
Z tego powodu nikt ciebie nie okłamał. A skoro widziałeś mnie i czułeś
to przynajmniej domyślałeś się kim jestem. A i tak się na to zgodziłeś.
Mogłeś wtedy zaprotestować, mogłeś nas wszystkich zabić, ale nie
zrobiłeś tego i proszę nie rób tego teraz! – głos mu zadrgał
zamknął oczy kiedy Avra na niego ryknął. To było straszne, ale mniej
straszne od tego co wczoraj przeżył w lesie. -
Nie znasz ich, nie znasz mnie. Nie oceniaj nas tak łatwo. To co mówisz
może i jest prawdą, ale.. każdy potrzebuje gdzieś przynależeć a ja
przynależałem na swój sposób do tej wioski. Tam jest mój dom. Proszę,
nie idź tam.
AnvE'lyn - 2018-08-27, 20:36
Kossith czuł zapach chłopaka aż za dobrze, koił go mimo obecnie własnej niechęci do spokoju. Zaczął mówić wolniej.
- Widziałem Twoje reakcję na ich krzyki, widziałem, że zostałeś
zdradzony... - Po jego oczach przeszedł cień bólu, spuścił wzrok i
zaczepił swoje spojrzenie na jego drżącej żyle na szyi. Jego oddech był
ciężki, znowu miał chaos w głowie. Wbił paznokcie w ścianę sprawiając,
że brudny pył ześlizgiwał się ze zbitej bryły.
- To czym nie jesteś... Dowiedziałem się dopiero nad rzeką. - Uniósł z
powrotem spojrzenie na oczy młodzieńca. Jego źrenice się zmniejszyły
odsłaniając większość żółtych tęczówek. Był zły, że dał się oszukać.
Zły, na siebie, że zgodził się na coś co nie było sprawiedliwym układem,
ale ta mała istotka skutecznie sprawiała, że miękł i łagodniał. Na jego
słowa o domu Avra zacisnął mocno usta. Wiedział aż za dobrze jak to
jest stracić wszystko. Był nieczuły wobec innych w tej kwestii. Chciał
każdemu ludzkiemu pomiotowi odebrać to samo, co oni odebrali jemu.
Ale... Wai nie był człowiekiem. Nie całkowicie. W dodatku... czuł opór
przed sprawieniem mu przykrości. Czy to był ciąg dalszy jego reagowania
na to czym był? Opuścił nieco głowę w dół, jego włosy zsunęły się po
linii rogu i przysłoniły mu oczy. Jego głos był niższy niż wcześniej,
chrapliwy, ale spokojny.
- Jak chcesz mnie przekonać do wysłuchania Twojej prośby? Nie obiecałem
Ci niczego. Ty tu jesteś tym, który rzucił pomysł. Twój 'lud'... -
Mężczyzna pogardliwie wycedził to słowo przez zęby - ...Wystawił Twoje
życie za swoje marne istnienia. Ty tu jesteś ofiarą. Gdybyś zginął umowa
zginęłaby wraz z Twoim oddechem, więc dlaczego... - Popielatoskóry z
łatwością czuł słodki zapach Waia, który go mroczył, który go
przyciągał. Przez kotarę włosów widział zarys jego ust. Ugryzł swój
język by ból odwrócił jego uwagę od pragnienia.
- ... Miałbym Ciebie posłuchać?
Wish - 2018-08-27, 21:04
Nie wypierał tego a w jego spojrzeniu pojawiło się więcej bólu niż Avra mógłby sobie wyobrazić.
- Tak, zostałem zdradzony, ale to ja
zaproponowałem takie rozwiązanie. Niewinni ludzie mieli zginąć, czyż nie
jest lepiej aby zginął jeden za setkę? – westchnął i spojrzał w
górę na jasnoniebieskie niebo. Niektórzy ludzie wierzyli, że pójdą tam
po śmierci, że zasiądą po prawicy brodacza i będą osłonięci murem ludzi z
skrzydłami. Chociaż tam miało być lepiej niż jak jest tutaj na ziemi,
to nikt nie zgłosił się aby opuścić ten padół. A przecież zrobiłby to
dla innych! Byłby męczennikiem! Ludzie to jednak strachliwe istoty, a
boją się najbardziej tego nad czym nie mogą zapanować.
Wrócił spojrzeniem do Avry. Miał wrażenie jakby tamten gniewał się za
niego. Oczywiście kossith był zły na to, że go oszukano, ale Wai
przynajmniej chciał wierzyć w to, że tak naprawdę denerwował się za to
co jemu zrobili. Wstawili na pastwę losu barbarzyńcowi, który miał go
zabić dla ich dobra.
- Nie idź tam, nie zabijaj ich i nie niszcz mojego domu. Proszę. W zamian zostanę z tobą. – nie mógł mu spojrzeć w oczy, ale nie naciskał na to. Byłoby to na pewno wygodniejsze dla niego. - Potrafię całkiem nieźle leczyć. Ta maść to mój wyrób. –
odniósł się do wczorajszego incydentu. Nie miał jednak nic więcej do
wymiany. Rozejrzał się po obozie i zobaczył zwierzątko zamknięte w
klatce. Nadal nie wiedział jaką spełniało rolę, ale może było ważne? - I mogę zająć się tym gryzoniem, jak wcześniej o tym mówiłeś. –
z jego perspektywy to była dobra karta, dla Avry na pewno było to
śmieszne skoro zwierzak miał być tutaj tylko po to aby brunet miał
jakiegoś pupila.
AnvE'lyn - 2018-08-27, 21:50
"Jeden
czy setka, zawsze znajdzie się ich więcej...". Barbarzyńca stał
nieruchomo przez chwilę. "Zostanę z Tobą." Jego słowa dudniły mu w
uszach przez co nie dosłyszał następnych słów chłopaka. Zbliżył swoją
twarz do jego, odruchowo wdychając jego zapach głęboko do płuc. Był na
tyle blisko, że czuł drżący, ciepły oddech Waia na swojej skórze. Jego
blade wargi delikatnie się rozchyliły. Mógłby go w tej chwili zmiażdżyć
sobą lub... Odnalazł jego spojrzenie swoimi oczami, chciał się w nim
zatracić, lecz jego własne odbicie w oczach chłopaka odsunęło go od
wszelkich chęci. Odepchnął się ciężko od ściany i otrzepał dłonie
kierując swoje spojrzenie w stronę wyjścia. "Nie dziś..." Zostawił
falcate wbitą w piach. Kossith usiadł z powrotem przy palenisku i
pozbierał skrawki usmażonego mięsa z kamieni. Lekko zatłuszczone palce
zbierały popiół z łatwością, choć na jego skórze nie było go w ogóle
widać.
- Miękkie, łatwiejsze do gryzienia. - Ułożył je obok misy z jagodami i
zaczął małym ostrzem wyjętym z cholewy buta zeskrobywać reszty tkanki ze
skórek zdjętych z gryzoni po czym wrzucał je do paleniska. Potrzebował
się czymś zająć. Wyglądał na zagubionego i rozgniewanego jednocześnie.
Wygrzebując co większe kawałki węgla z popiołów i przecierając nimi po
wewnętrznej części skór, zdzierał z nich pozostałości mięsa.
Mechanicznie robił dobrze znaną sobie czynność, mogąc tym samym skupić
się na innych rzeczach jednocześnie. Powoli zamykał oczy nie
zaprzestając swoich ruchów.
- Ten gryzoń, to beberka. Lubi słodkie owoce. Da się go nauczyć ich
zbierania, jeśli się oswoi z właścicielem. Pomyślałem... - Kossith urwał
na chwilę i zapatrzył się na skóry zdjęte z reszty zwierząt. Nie do
końca wiedział jak wypowiedzieć swoje myśli. Nie robił tego wcześniej,
nie musiał, nie miał komu.
- Nie jestem dobrym... Towarzyszem... - To słowo ciężko przeszło przez
gardło barbarzyńcy. - ...Podróży czy czegokolwiek innego. Może... Z nim
poczujesz się lepiej. - Rzucił okiem na kulkę futra, która skubała trawę
przechodzącą przez szczebelki pułapki. Stworzenie wydawało się być
miłym akcentem, pasowało do tej drobnej postaci. Chciał się go pozbyć a
jednocześnie zatrzymać. Czy w innym świecie byłby zdolny zapomnieć i
może nawet spróbować czegoś innego? Wizja, jak prowadzi spokojne życie
między pasmami gór była tak odległa, że wydawała się mężczyźnie
wyjątkowo abstrakcyjna. Zamilkł na chwilę i znowu zaczął mówić, tym
razem bardziej do siebie niż do chłopaka.
- Skoro się tak bardzo uparłeś by tu być...
Wish - 2018-08-28, 09:00
Już
musiał praktycznie zezować aby móc patrzeć na Avrę, tak blisko ten był
niego. W pewnym momencie stwierdził, że to nie miało sensu. Przymknął
oczy i czekał. To był ten moment kiedy nastanie werdykt. Może go zabije i
wtedy Wai nie będzie musiał się już nigdy więcej o nikogo martwić? Albo
zostawi go tutaj i pomimo obietnicy czy umowy pójdzie wybić wioskę, w
której brunet mieszkał? Mógł też zrobić obie te rzeczy albo żadnej.
Wszystko było w rękach narwańca, który pozwalał aby brutalne myśli nim
rządziły. Jakie miał szanse na przetrwanie?
Zdawać by się mogło, że niewielkie, wręcz marne a jednak się udało. W
chyba kulminacyjnym momencie otworzył oczy i ich spojrzenia zetknęły
się. W obu coś się kryło, coś nieprzyjemnego. W końcu kossith
zrezygnował a Wai cicho z ulgą westchnął. Chwilę zbierał się w sobie aż w
końcu także podszedł do paleniska i z powrotem usiadł na pieńku. Ciężko
było mu do końca pojąć co właśnie się wydarzyło. Tym bardziej zrozumieć
czego właśnie dokonał i na co siebie skazał.
- Dziękuję. – ciężko było
zrozumieć czy dziękował za to, że tamten postanowił zrezygnować z swoich
planów czy może za mięso, które miało być łatwiejsze dla niego do
pogryzienia. A myśląc o mięsie zastanawiał się czy Avra myślał kiedyś o
dodaniu paru ziół do niego, to mogło wzbogacić smak.
Zerknął na gryzonia. A więc był prezentem. Kossith martwił się, że
będzie mu tutaj samemu źle? To było interesujące dla Waia, mężczyzna był
w stanie myśleć o dobru innych.
- Ja nigdy nie miałem żadnego kompana. – powiedział dość cicho. Nie chciał jednak w ten temat się zagłębiać. Powinien jednak myśleć na przyszłość. Musieli się poznać. -
To miłe, dziękuję. Pokarzesz mi jak go wyszkolić? Czy da się zrobić tak
aby się mnie sam pilnował? Wolałbym aby nie siedział ciągle w klatce.
AnvE'lyn - 2018-08-28, 19:55
Szerokie
ramiona mężczyzny poruszyły się, pochylił się na bok by wyczyścić
ostrze z tłuszczu o trawę. Wzdrygnął się słysząc, że jego gest był miły.
Nie wiedział jak się z tym czuć, jak właściwie ze wszystkim co tyczyło
tego chłopaka. Włosy niedbale mu spływały po ramieniu gdy się poruszał.
Zebrał wszystkie skórki w dłoń i powoli zmierzał do stojaka, gdzie
suszyło się mięso. Zaczął rozkładać skórki napinając je na sękach, by
się nie skurczyły podczas schnięcia.
- Karm go, wyciągaj na kolana. Pokaż, że on może... - Kossith spuścił
wzrok na ziemię czując dziwne uczucie gdy wypowiadał kolejne słowa.
- .. Ci zaufać. Gdy będzie mu dobrze nie będzie chciał odchodzić. To
wdzięczne stworzonka, lubią zwracać to co dostały. Niewiele jest takich.
- Barbarzyńca wyprostował się i chwycił kawałek dobrze wysuszonego
mięsa w dłoń po czym wsunął go między zęby. Jego kły z łatwością sobie
dawały radę ze sztywnymi włóknami. Zastanawiał się czy już zwijać obóz
czy zostać tu dłużej. Wioska w pobliżu miała pozostać dla niego
nietykalną, więc nie miał co tutaj robić. Pamiętał, że w nieco dalej za
tą wioską będzie nieco mniejsza wieś. Trzeba by ominąć tą osadę idąc
wzdłuż rzeki, dość ryzykownie jeśli ludzie się chcieli uzbroić na
wypadek gdyby wrócił. Z drugiej strony minął ledwie dzień, ich
mobilizacja nie mogła być taka szybka zwłaszcza gdy waleczna część
wioski zginęła jako pierwsza. Zostali tam starcy, kobiety i dzieci
głównie. Oraz tchórze, którzy wcześniej się trzymali szaty kapłana w
świątyni. Nie chciał zostawać w tym miejscu długo. Podjął decyzję, jutro
składa przyczaisko i rusza dalej. Pozostało się pytanie, co z Waiem?
- Jutro składam wszystko. Będę, hm, będziemy...? - Kossith przez chwilę
się zastanowił czy mówić teraz jako on sam czy jako oni razem.
Stwierdził, że to bez znaczenia potrząsając lekko głową by odpędzić myśl
od siebie.
- Szli z rzeką by ominąć Twoją osadę. Dalej będzie kolejna wioska. -
Ostatnie słowo barbarzyńca wypowiedział z miną, mówiącą, że nie zmieni
swojego celu.
Wish - 2018-08-28, 21:17
Cicho
przytakiwał na informacje o swoim nowym kompanie niedoli. Będzie w tym z
kimś. Dotąd, od ucieczki ojca, nie miał nikogo, teraz będzie miał dwie
istoty z czego jedną będzie musiał się zajmować to była wielka zmiana w
jego życiu. Wziął kolejną borówkę i przełożył ją przez kratki aby
zwierzątko mogło zjeść mu z rąk. Pałaszowało, ale na koniec ugryzło go w
palca. Syknął cicho i szybko zabrał dłoń od klatki.
Spojrzał zaskoczony na Avrę kiedy zaczął mówić o przenoszeniu się. Jakoś
nie potrafił sobie wyobrazić, że ktoś mógł tutaj mieszkać na stałe, nie
w takim stanie jaki tutaj był. Nie myślał jednak, że potrzebują tak
szybko się przenosić.
- Wiem, że to trochę źle będzie
brzmiało, ale może zostaniemy tutaj jeszcze trochę? Mówiłem ci, że znam
się trochę na leczeniu. Nigdy nie podróżowałem, te tereny są jakby moimi
stronami. Rośliny jakie tutaj znajdę znam i wiem jak obrobić aby
uzyskać dany efekt. Gdybym mógł… przydałoby się to. Można zrobić zapasy
niektórych rzeczy. Tak sądzę.
Zajęty wszystkim dookoła nie zrozumiał znaczenia ostatnich słów Avry
albo po prostu nie chciał ich rozumieć. Jego zdaniem dobrze też byłoby
gdyby jednak zostali i mogli chociaż trochę się poznać. Kossith dawał
tak mylne znaki, że ciężko było zrozumieć kim tak naprawdę jest.
AnvE'lyn - 2018-08-29, 16:54
Obserwując
spokojnie chłopaka brew barbarzyńcy się uniosła gdy ten nagle zasyczał.
Na ten dźwięk wielkolud poczuł już dobrze znane mu ciepło, które starał
się ignorować. Niecodzienny odgłos wydawał się przyjemny dla uszu.
Poruszył się w miejscu by się ułożyć lepiej ze sztywną częścią siebie.
Wai miał naprawdę dziwny wpływ na mężczyznę. Jeśli tak dalej pójdzie
będzie musiał poszukać sobie dziewki lub bardzo dużo się ruszać by się
zmęczyć na tyle by go nie męczyło palące uczucie w spodniach. Róg
kossitha zaswędział jak gdyby w odpowiedzi na słowa młodzieńca.
Wiedział, że to co mówi ma w sobie pewną mądrość. Ryzykować pozostanie w
okolicy w zamian za jego pomoc? Medyk przydałby się mu gdyby wracał w
stanie gorszym niż zazwyczaj. Podrapał się lekko po rogu powodując sobie
dreszcze na karku i przytaknął niechętnie.
- W porządku. Kilka dni. - Mruknął. Nie miał zatem nic do roboty na
obecną chwilę, nie wiedział co ze sobą zrobić. Jego wyraz twarzy zadbał o
to by to obwieścić wszystkim obserwatorom. Co on robił gdy nie szedł
dalej ani nie walczył? Na to pytanie mężczyzna nie potrafił sobie
odpowiedzieć.
- Hm... Gdzie rosną Twoje rośliny? - Kossith chwycił jeden zaostrzony
patyk ze stojaka i zaczął skrobać mapę okolicy na ścianie przy której
stał, nieco na prawo od stojaka z suszącymi się skórami i mięsem. Tyle
ile zapamiętał przynajmniej ze swojego zwiadu. Zaznaczył rzekę, las,
wioskę i kolejną wieś do której chciał iść, określił też linie gór
daleko od obecnej pozycji jako punkt odniesienia do kierunku. Szedł
zawsze na południe, za tropem ludzi którzy wybili jego rodzinę i klan
robiąc to samo co wojsko. Niszcząc każdego kto był inną rasą,
człowiekiem. Kwestia bycia mieszańcem była za trudna dla kossitha by o
niej myśleć i podjąć decyzję co dalej. Zabić go mógł w każdej chwili,
ale on nie był w pełni człowiekiem. Tylko to go powstrzymywało przed
większymi decyzjami. Tylko? Zerknął spod powiek na chłopaka, to co czuł
przy nim... Wciąż pozostawało nieuchwytne. Poza wyjątkowo widocznym
pragnieniem jakiegoś ciała pod sobą.
Wish - 2018-08-29, 19:04
Chociaż
starał się tego nie okazywać to z napięciem oczekiwał odpowiedzi.
Kossith mógł go wykpić, wyśmiać, albo tylko się na niego rzucić z
zębami. Ciężko było powiedzieć jak zareaguje, bo czasami jedno błędne
słowo może dać spokój lub wzniecić gniew – tego już się Wai nauczył. Nie
wiedział jednak jak do końca z nim rozmawiać. Czy w ogóle rozmawiać?
Barbarzyńca był bardzo oszczędny w słowach.
- Nie wiem dokładnie. – zmieszał się a wzrokiem zjechał na patyk, którym popielatoskóry rysował mapę. -
Znaczy się, nie wiem dokładnie. Są takie, które znajdziemy obok rzeki,
inne na drzewach czy między krzakami. Trzeba trochę się porozglądać.
Przy wiosce wiedziałem gdzie i co dokładnie miałem, ale tutaj… trzeba po
prostu szukać.
Właśnie w tym momencie nadawał ich postojowi, w tym miejscu, o wiele
więcej sensu. Tyle tylko, że skoro mają szukać w lesie roślin to prawie
jak misja niemożliwa. Tak się mogło zdawać komuś kto się na tym nie
znał.
- Nie wiem czy będziesz potrafił, ale potrzebowałbym moździerza, umiałbyś zrobić? Tak się najlepiej łączy zioła.
– mówił z autentycznym zainteresowaniem, była to zupełnie inna strona
Waia jaką do tej pory mógł kossith poznać. Kiedy człowiek mówił o czymś
co mu się podobało zaczynał wręcz promienieć radością, miał żywą
gestykulację i jasne spojrzenie. - Trzeba się też zastanowić jakie leki czy maści będą nam potrzebne. Można też je sprzedawać, ja tak zarabiałem na życie.
AnvE'lyn - 2018-08-29, 20:34
Mężczyzna
kiwnął głową na znak, że rozumie. Sam wiedział jak niektóre istoty się
zachowują a dokładniej tego by opisać nie potrafił komuś innemu. To się
po prostu wiedziało, czuło. Tęsknym spojrzeniem przesunął po górach,
które zmazał dłonią ze ściany i oparł się o nią ramieniem rozsypując
drobne ziarna piasku wokoło. Przechylił lekko głowę na bok i wchłonął
widok jaki przed nim się właśnie roztaczał. Pasja, radość, życie.
Całkowicie inna istota przed nim stała niż wcześniej, nie była to
wystraszona łania. Teraz to był rozbawiony młody rogacz. Ruchliwe błyski
w oczach chłopaka były niesamowite do oglądania, jak światło, które
zagubiło się wśród wzburzonej tafli jeziora. Avra nie chciał nic mówić,
nawet wstrzymał oddech odruchowo byle nie wytrącić Waia ze swojej pasji.
Jedynie co sie uśmiechnął lekko widząc jak młodzieniec wymienia kolejne
rzeczy związane z zielarstwem. Kossith znał tylko podstawowe zioła, nie
zdążył poznać reszty. Niezwykłym przeżyciem było dla niego oglądanie
chłopaka w takim stanie, widocznie się cieszył, że mógł komuś o tym
opowiedzieć. Avra z kolei lubił słuchać, a głos Waia dodatkowo był mu
bardzo miły dla uszu. Na prośbę młodzieńca się zaczął zastanawiać.
Będzie potrzebował dobrego kamienia, wody i sporo ciepła. Rzucił okiem
na rzeczy dostępne w przyczaisku. Po kamień będzie musiał ruszyć nad
rzekę. "Do zrobienia."
- Dam radę. - Z każdą kolejną chwilą kossith utwierdzał się w
przekonaniu, że będzie mu nawet dobrze przez jakiś czas spędzać dni z
tym chłopakiem. "Miły widok". Do czasu aż wymyśli co z nim dalej zrobić.
Wish - 2018-08-30, 17:36
Wai
zaczął tłumaczyć towarzyszowi jak niektóre rośliny wyglądają i gdzie
rosną. Wszedł to całym sobą, więc trochę gestykulował, rysował palcem po
dłoni i naprawdę zastanawiał się jak niektóre kolory dobrze opisać.
Przy ziołach wszystko było ważne, bo dodanie do leku czegoś co wygląda
podobnie do rośliny, którą powinni wziąć było czymś co mogło sprawić, że
ktoś umrze. Wielka odpowiedzialność.
- … wtedy pod listkiem powinny być takie malutkie igiełki, one nie kują tylko.. –
właśnie w powietrzu pokazywał jak bardzo małe mogą one być kiedy zdał
sobie sprawę z tego, że wszedł w swój świat tak głęboko, że pewnie
kossith już nic nie rozumie. Delikatnie różowe plamy na policzku
wskazywały na to, że poczuł się trochę głupio. Opuścił ręce i schował je
za siebie. - Przepraszam, trochę mnie
poniosło. Jeżeli musisz po coś iść to mógłbym przejść się z tobą aby
sprawdzić czy coś nie rośnie niedaleko.
Nie zbyt chciał iść sam. Trochę to mogło brzmieć dziecinnie, ale bał
się, że się zgubi. W ogóle nie pamiętał drogi jaką tutaj wczoraj
przyszli, bo był przejęty bólem, tym że ktoś go niósł i niewiedzą co go
miało później czekać. Paradoksalnie w takim momencie czuł się
bezpieczniej przy barbarzyńcy, który miał go jeszcze nie tak dawno
zabić.
AnvE'lyn - 2018-08-30, 19:44
Kossith
nie mógł się nadziwić ile energii było w tym drobnym ciele. Zaczął się
lekko trząść w momencie gdy chłopak zauważył jak mocno się wkręcił w
opowiadanie o czymś co go wyjątkowo mocno pasjonowało. Jego uśmiech rósł
i rósł, aż w końcu zaczął się śmiać. Niski, wibrujący głos wydobył się z
ust wielkoluda, który kiwał głową na boki. Dawno nie czuł się tak
rozbawiony, bardzo szybko zaczęły go boleć usta od uśmiechu. Fakt, że
chłopak się zarumienił tylko wprawił barbarzyńcę w lepszy humor. Do
twarzy mu było z takimi łatkami na policzkach.
- Mów dalej. - Mężczyzna, wciąż z lekkim uśmiechem na twarzy, odsunął
się od ściany i wziął w dłoń głęboką sakwę do której zazwyczaj wkładał
rzeczy do opatrywania swoich ran. Zdjął z siebie koszulę i włożył ją do
sakwy w połowie już wypełnionej skrawkami zakrwawionych materiałów.
Myślał by je wyczyścić w rzece, skoro i tak będą się przesuwać w jej
stronę. Wai by patrzył za roślinami a on robił swoje przy wodzie. Szedł
teraz w kierunku chłopaka, by wyciągnąć falcatę, wystającą z piaskowej
ściany cierpliwie czekającą na zabranie. Przechodząc bliżej niego poczuł
jego zapach, po raz wtóry odczuwając niewygodę podczas chodzenia.
- Miło się Ciebie słucha. - Nie był pewien czy powinien mówić podobne
rzeczy, ale nie widział w tym nic złego. Wyszarpnął ostrze i otrzepał je
z kurzu. Przetarł z obu stron ostrze delikatnie palcami, upewniając
się, że ani jedno ziarno piachu na nim nie zostało i schował je do
pokrowca przy pasie.
- Weź sobie co chcesz stąd, co Ci się przyda przy zbieraniu. Sięgnij po
jedną ze skór by móc łatwiej nieść rzeczy. - Oczy mężczyzny wciąż
zdradzały rozbawienie, choć uśmiech zdołał zmaleć. Avra nie był
przyzwyczajony do śmiania się.
Wish - 2018-08-31, 18:25
Tym
razem to on nie mógł się napatrzeć. Kossith się śmiał, potrafił to
robić. Było to zdumiewające. Różne rasy miały różne dodatkowe atuty i
możliwości. Wai mógł nawet zacząć podejrzewać, że Avry rasa nie potrafi
przyjmować świata pozytywnie a co za tym idzie śmiać się. To było bardzo
dziwne. Musiał przyznać, że większy nie robił się sympatyczniejszy ani
ładniejszy. Było widać wszystkie jego ostre zęby, co mogło odstraszyć.
Ale tembr głosu był przyjemnie niski. I był ciut mniej straszny z
wesołością w oczach.
- To nie ładnie śmiać się z cudzej pasji. –
mimo to brunet delikatnie uśmiechnął się. Zaraz jednak ten uśmiech
zszedł mu z twarzy. To ostrze nie powinno im być potrzebne, niosło tylko
nieszczęście. Nie odważył się jednak tego powiedzieć. Na razie musiał
uważać, poznać tego kossitha i go zrozumieć.
- Dziękuję. Tak sądzę. – odwrócił
się w stronę Avry przedziwnych zbiorów. Najpierw patrzył za jakimś
koszykiem, ale zdał sobie sprawę, że nawet jeżeli rogaty by jakiś miał
to byłby dla niego za duży. Podobnie z nożem. Westchnął cicho, wziął
jedną z mniejszych skór, bo więcej potrzeba mu nie było niczego.
Już miał powiedzieć, że mogą iść, ale odwrócił się do zwierzątka. Ile
takie jadło? Avra mówił, że lubi głównie owoce, ale skubało też i trawę.
Ciężko było mieć odpowiedzialność za czyjeś życie. Wziął dwie borówki i
jedną malinę, przełożył je przez kratki.
- Niedługo wrócimy, bądź grzeczny. Grzeczna? – spojrzał się na kossitha - To on czy ona? – wstał z kucek i podszedł do niego. - Trzeba mu wybrać jakąś nazwę. Masz jakiś pomysł?
Ruszyli przez szczelinę.
AnvE'lyn - 2018-08-31, 19:20
Avra
wzruszył ramionami na komentarz chłopaka. "Nie śmieję się z pasji,
tylko z tych rumieńców." Uśmiechnął się pod nosem i zaczął kierować się
do wyjścia. Zatrzymał się przy samym przejściu na chwilę i zaczął
zastanawiać nad pytaniem Waia. Wreszcie odpowiedział patrząc na dłoń
chłopaka, którą wcześniej ugryzła beberka.
- Samica. - Na kolejne pokiwał tylko głową na boki. Przechodząc przez
szczelinę, tym razem osobno, udało się wielkoludowi wyjść bez
napełniania swoich ubrań piachem. Poczekał chwilę na chłopaka przed
wejściem, oparty o drzewo ramieniem. Zapatrzył się na łuski drzewa
iglastego i przejechał po nich palcami. Gdy młodzieniec wyłonił się zza
drzewa zasłaniającego przejście, wielkolud ruszył w kierunku rzeki,
wracając po własnych śladach i uważając na gałęzie.
- W naszym klanie imiona miały za dużą moc by je wybierano samemu... -
Rozglądał się po okolicy i węszył mimowolnie wyszukując obcych zapachów.
Ten kawałek lasu naprawdę był omijany, kossith się zastanawiał cały
czas dlaczego. Nie było tutaj czuć żadnych większych bestii. Przy co
węższych ścieżkach postanowił łamać gałęzie i dopiero się przemieszczać.
-... Gdy bykowi przydzielono kastę, ona nadawała mu imię. - Tak jak jemu.
Wish - 2018-08-31, 21:08
Chłopakowi
jedna brew podsunęła się w górę. Po czym wnioskował na temat płci
zwierzęcia? Nawet nie sprawdził tego. Nie miał jednak zbyt dużo do
gadania. Mieli samiczkę, może to i dobrze, bo w zupełnie męskim gronie
by ześwirowali. Czy on już ześwirował, że cieszył się, że ma zwierzątko o
płci żeńskiej? Sam nie wiedział.
Z wolna ruszył za kossithem przez przejście. Jemu zdecydowanie łatwiej
było tędy przejść, bo był sporo mniejszy w rozmiarach. Na wszelki
wypadek trzymał się jednak kilka kroków dalej. Kto wie co mogłoby
spowodować tym razem szał u Avry. W tak wąskim korytarzu nie chciał tego
nawet sprawdzać.
Szedł krok za korkiem za rogaczem starając się w pierwszej kolejności
dorównać mu tempem a potem słuchając. Czasami w ogóle nie rozumiał czemu
ten odwraca się nagle w bok, dopiero za którymś razem spostrzegł, że
wtedy mocno pracowały mu nozdrza. Węszy. Bazował na swoim węchu, więc może to był jego największy atut?
- Zwierzątko nie może wybrać je samo i
ja ciebie proszę o pomoc w tym, więc nie wybiera tego jedna osoba. Skoro
to jest ona to przydałoby się wybrać coś ładnego – chociaż na
razie podchodził do pomysłu z zwierzątkiem dość spokojnie to w głębi był
podniecony tym, to był pierwszy raz kiedy miał być odpowiedzialny za
kogoś!
Rozglądał się za tym co mogłoby mu się przydać. Kilka razy przystanął by
zerwać kilka liści i potem musiał prawie biec aby dogonić Avrę. Jednak
nie znalazł niczego niesamowitego. Byli w lesie, więc liczył na lepsze
zbiory, ale miał porównywalne do tego co mógłby znaleźć niedaleko
miasta.
- To tworzyliście grupy, które były odgórnie przypisywane? – kucnął i urwał kilka liści paproci. -
A oznaczają one coś? Czy twoje coś znaczy? Ludzkie imiona czasami mają
znaczenie, na przykład lubią nazywać dziewczynki imionami kwiatów.
Uważam to za ładny gest.
AnvE'lyn - 2018-09-03, 19:17
Kolejny
trzask rozniósł się po lesie. Mężczyzna uważając na swoje rogi
przeszedł na szerszą część pustego terenu pośrodku lasu. Odetchnął nieco
głębiej wiedząc, że przez kilka następnych metrów nie będzie się
siłował z drzewami.
- Hm... - Dał się wplątać w zwyczaje własnego ludu przez małą istotkę,
kossith poczuł dziwne uczucie przez które zrobiło mu się cieplej na
twarzy. Z drugiej strony był zadowolony tym faktem, chłopak umiał
słuchać i korzystać z informacji i użył jego słów przeciwko niemu. Mech
pod jego nogami rósł grubą warstwą, Avra nie czuł się najlepiej na tak
miękkiej powierzchni. Miękkie futro na twardej ziemi było zdecydowanie
inne od zapadającego się roślinnego dywanu.
- Borówka? Za mało złowieszcze dla gryzących samic. - Coś zapachniało mu
wyjątkowo świeżo, lekko mrożąc mu nozdrza. Z jednego z drzew iglastych
wyciekała żywica. Zerwał stwardniały kawałek na krańcu strużki i patrzył
jak jeszcze ciekła żywica powoli spływa po korze drzewa. Oderwany
kawałek zgniótł w palcach i zaczął się nim bawić w międzyczasie zerkając
na chłopaka zbierającego podłużne, kruche liście. Jego gesty były
delikatne, wiedział jak poruszyć rękami by nie uszkodzić rośliny.
Przyjemnie się patrzyło na jego poruszanie się przy roślinach.
- Kasty odpowiadały różnym zajęciom pomagając klanowi. Gdy byk był silny
polował, gdy smukły wytwarzał, gdy mały czarował. - Lekko oparł jeden
róg o drzewo podczas czekania na ciekawskiego chłopaka. - Tak,
oznaczają... - Tu kossith zawiesił głos. Jego imię miały dwa znaczenia, w
zależności jak się je wypowiada. Starsi mówili, że życie zawsze się
ułoży tak by wypełnić znaczenia imienia. Barbarzyńca miał wrażenie, że
jedno ze znaczeń już się spełniło oraz, że drugie nigdy nie nadejdzie.
Jedno wyklucza drugie. Nie chciał mówić Waiowi o swoim imieniu i jak
dużo ono oznacza w życiu jego klanu, więc je przemilczał.
- Twoje coś znaczy?
Wish - 2018-09-04, 10:23
Wai
miał wiele pytań do Avry i nie chodziło o to, że padały one ze strachu.
To bardziej była ciekawość. Pierwszy raz poznawał kogoś spoza wioski,
pierwszy raz był to ktoś z innej i zupełnie nieznanej mu rasy. Ponieważ
długo mieszkał i żył sam to był ciekawski. Wszystko go interesowało i
tylko problem był z kossithem, który był tak bardzo mało rozgadany. Nie
wiedział też na ile może sobie pozwolić. Gdyby byli dobrymi znajomymi
czy rodziną to mógłby go do skutku ciągnąc za język a tak pozostaje mu
tylko zadawanie tysiąca pytań z nadzieją, że dostanie na któreś
odpowiedź i że przez to nie straci życia.
- Borówka? – patrzył się w mężczyzny plecy jakby szukał tam jakieś odpowiedzi. Zaśmiał się cicho. – Faktycznie Borówka nie brzmi złowieszczo. Niech więc będzie, Borówka.
Korzystając z tego, że Avra zrobił postój on zaczął trochę odchodzić
miedzy drzewa dalej bacznie się rozglądając. W końcu zauważył kępkę
wyższej trawy. Uśmiechnął się do siebie, uklęknął przed nią i zaczął
podważać palcami z boku aby sprawdzić jej korzenie. Nie zaprzestał
jednak konwersacji.
– Nie, moje nic nie znaczy. Jest
zbitkiem literek, które spodobały się mojemu ojcowi. Mówisz, że
potrafili w twojej kaście czarować? – stanął w pół ruchu i
spojrzał mu w oczy. To było coś w czym ludzie byli beznadziejni. Może
jeden na dziesięć tysięcy miał moc. To jednak go zainteresowało. Wśród
ludzi ci, którzy mieli moce byli zazwyczaj brani za szarlatanów,
nieczystych, pochodzących od samego diabła i w jego wiosce to on był
jednym z nich pomimo tego, że akurat do mikstur, maści i lekarstw nie
używał niczego poza roślinami.
AnvE'lyn - 2018-09-12, 00:30
Nie
spuszczając wzroku z drobnej postaci kossith podrapał się po brodze,
poczuł rosnącą szorstką szczecinę pod palcami. Nie lubił się golić, a
zapuszczać brodę wcześniej już próbował. "Nigdy więcej." Na samą myśl
Avrę przeszedł dreszcz z którego musiał się wręcz otrzepać. Zastanowił
się nad tym co mówił chłopak. Ludzie tak beztrosko wybierali imiona,
które tylko im się spodobały.
- Wai. - Powiedział cicho, tylko do siebie. Badał dźwięk tego imienia,
jak gdyby po raz pierwszy je wypowiadał. Nie wiedział co ono oznacza,
ale w jego uszach pewnie brzmiałoby wyjątkowo przyjemnie gdyby nie było
wypowiadane jego chrapliwym głosem. Z drugiej strony na myśl o tym, że
ktoś inny miałby je wypowiadać na głos wielkolud poczuł nieuzasadniony
gniew, który stłamsił w zarodku. Kiwnął głową w stronę trawy przy której
obecnie klękał mieszaniec. Chciał już zapytać czy znalazł coś
nietypowego, ale wzrok Waia spotkał się z jego żółtymi ślepiami. Jego
oczy pełne ruchliwych odbić wszelkich kolorów jeziora zatrzymały go w
miejscu całkowicie. Zdawało się, że odpływa ku niemu. Przyjemne uczucie
owinęło go i musnęło od środka, chciał się temu poddać, ale nie wiedział
co to. Odepchnął wyjątkowo niechętnie czuły, kojący dotyk i odchrząknął
czując, że głos mu utknął w gardle.
- Ekhm... Tak, potrafili. - Avra spuścił spojrzenie z oczu Waia na jego
wargi i szyję. Zagryzł policzek od środka by zachować kamienną twarz,
ale na dalszą reakcję ciała nic nie mógł poradzić. Potrzebował czegoś co
rozproszy jego uwagę od czaru, który rozsiewała ta drobna postać.
Wish - 2018-09-12, 09:50
- Niesamowite. –
uśmiechnął się do Avry. Widział, że mężczyzna nie do końca wiedział co
się z nim działo i chciał zachować się normalnie. Z tego też powodu Wai
odwrócił swój wzrok od niego co musiało sprawić chociaż trochę ulgi
kossithowi. Rusałki nie bez powodu mają tęczówki tak ciemne, że zlewały
się z źrenicą, dzięki temu wyglądały bardzie bezbronnie, uroczo, ale też
pozwalało ich wewnętrznej magii na sprawienie, że ktoś mógł w nich
utonąć, zobaczyć gwiazdy na nocnym niebie lub odbijające się otoczenie
od nich. Sprawiały, że człowiek chciał się w nie patrzeć i nie
przestawać. - A ty, według tego podziału, w której grupie byłeś? –
oczywiście, patrząc na zachowanie i budowę kossitha mógł od razu
założyć, że polował, ale to było według ludzkich standardów. Co jeżeli w
jego gatunku, był jednym z tych mniejszych?
Powoli podwadzał roślinkę i czym był dalej tym się bardziej cieszył.
Znalezienie takich korzeni przy jego wiosce graniczyło z cudem, bo albo
ktoś obciąłby trawę i byłby niedożywione albo dzieci grające w gry by ją
rozdeptały. Delikatnie postarał się połowę rośliny oderwać, nie chciał
brać całej, bo to by sprawiło, że już więcej jej tutaj nie urośnie. Nie
wiedział jak długo tutaj zostaną, ale zawsze było lepiej pozostawić
odrobinę aby dalej się rozmnażało – jak nie dla nich to dla innych.
Umorusanymi palcami wsadził całą roślinę z korzeniami i ziemią na skórę
gdzie miał więcej ziół. Z zadowoleniem podniósł się z kolan i pojrzał na
Avrę.
- Dzięki temu możemy ugotować mięso i
będzie lepiej smakowało. Wiesz może czy gdzieś rosną może jakieś
warzywa? Ludzie je uprawiają, przydałaby się pietruszka, marchewka i
ziemniaki… Jakbyśmy to mieli to możemy zrobić potrawkę i zjeść jak
królowie.
Zaśmiał się i schylił aby zagarnąć swoją skórę z zdobyczami.
AnvE'lyn - 2018-09-25, 21:17
Mężczyzna
z lekka otarł się końcem rogu o korę drzewa, uważając by nie zrobić
tego za mocno. Musiał przyznać, że było to dość przyjemne uczucie gdy
pilnował by nie zetrzeć rogu do nerwów. Zamruczał cicho, jego głos
zawibrował od jego krtani rozchodząc się po torsie. Kończąc chwilę
odciągającą jego uwagę od Waia zerknął na poczynania młodego mieszańca.
Jego uśmiech rósł wraz z docieraniem do niższych części rośliny, bardzo
go radowały zajęcia związane z ziołami. Oczy Avry pociemniały lekko.
Kiedy on ostatnio cieszył się z tak spokojnej pracy?
- W żadnej. - Mężczyzna urodził się jako najmniejszy w klanie,
starszyzna nie myślała, że on przeżyje do pierwszej wiosny. Na przekór
wszystkim on rósł w siłę, w ciągu kilku lat dogonił masą największych ze
swoich rówieśników. Rogi mu rosły wolniej od reszty. Kasty nie
wiedziały gdzie go przypisać, sama starszyzna nadała mu imię. Był
bezkastowcem. W każdej części klanu żył po parę lat, trenował, szukał
miejsca, którego nie było dla niego w żadnej gałęzi. Magowie przez jego
wolno rosnące rogi szukali w nim magii, której były znikome zasoby. Jego
dłonie były zbyt nieporadne dla rzemieślników, a wojownicy nie dawali
rady utrzymać w ryzach jego szału gdy trenowali na arenach.
Odszedł parę kroków od drzewa i wskazał ruchem głowy na sakwę z rośliną.
Wyglądała na niewygodną do noszenia, a kossith wciąż miał jedną dłoń
wolną. Falcata wisiała mu u boku i zdawałoby się, że przez jakiś czas
jej nie użyje.
- Nieść Ci to? - Stał na tyle blisko, że mógł poczuć zapach młodzieńca i przyprawić o zawrót głowy podczas podnoszenia się.
- Nie znam takich miejsc, bliżej wioski może bym coś odnalazł, lecz nie tutaj. Kim są królowie?
Wish - 2018-09-26, 14:15
Oderwał
swój wzrok od kossitha aby mu pomóc, ale w gruncie rzeczy był nadal
ciekawy. Chciał wiedzieć więcej aby móc zrozumieć więcej. Chociaż teraz
rozmawiali spokojnie to Wai w nocy miał koszmary i na pewno jeszcze
przez kilka następnych będą mu się pokazywać. Jego rodzinna wioska
zalana krwią, wybici ludzie leżący na brukowanej głównej ulicy. Strach
tych, którzy schowali się w kościele z nadzieją, że ich wielki i
nieomylny Pan ich uratuje. Skąd w nim, mieszańcu, znalazło się tyle
werwy, odwagi i braku zdrowego rozsądku, że zrobił to co zrobił? Sam nie
wiedział. Chciał jednak wykorzystać swój czas jak najlepiej, bo
przecież w każdej chwili mógł stracić życie. Obok niego stał morderca i
żadna przyjemna pogawędka nie powinna sprawiać, że o tym zapomni.
Mimo wszystko, nadal cieszył się z drobnych rzeczy. Rośliny i zioła były
jego konikiem. Je rozumiał. Wiedział ile potrzebują światła czy wody,
jakie warunki sprzyjają im aby rosły i co z nich wyrośnie. A także
potrafił stworzyć z nich cuda, które sprawiały, że rany szybciej się
goiły czy coś mniej bolało.
- W żadnej? – jego głoś wyraził zdziwienie, ale nie spojrzał na Avrę zajęty tym co robił. - Można było nie być w żadnej? – nie rozumiał tego, nie rozumiał w ogóle w jakim społeczeństwie żył jego obecny towarzysz.
Podniósł się i otrzepał spodnie na kolanach. Były delikatnie brudne.
Szybko będzie miał z tym problem. Jedna para ubrania sprawiała, że nie
miał niczego nawet na moment kiedy będzie prał to wszystko. Zaraz
spojrzał jednak trochę zaskoczony.
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. –
uśmiechnął się i odwrócił wzrok w stronę, z której przyszli. A może w
którą mieli iść? Właśnie teraz Wai zdobywał nową wiedzę na swój temat,
miał bardzo kiepską orientację, w szczególności kiedy teren wyglądał tak
samo dookoła niego. - Król… Jest to
osoba, która sprawuje najwyższą władzę. Do niego należy całe królestwo.
On dba o podwładnych i porządek w kraju, planuje podboje ziem, sojusze.
Stara się aby żyło się wszystkim dobrze w jego królestwie. –
zdziwił się, że Avra nie wiedział kto to król. Skąd w takim razie
pochodził? Słyszał o tym, że są pewne wioski, do których trudno dotrzeć,
gdzie informacje przychodzą z wręcz letnimi opóźnieniami, ale nigdy nie
myślał, że to była prawda.
AnvE'lyn - 2018-09-27, 13:43
Starszyzna
była wszystkim dla klanu. Kasty miały swoje zasady, które pozwalały im
przeżyć w każdych warunkach. Gdy byk był zbyt mizerny, klan nie widział
potrzeby by go przydzielić do gałęzi. Zostawał z matką póki nie zginął
od ciężkich warunków. Skreślone osobniki nie przeżywały długo,
starszyzna się nie mylila w kwestii przeżycia. Wiedziała po które
zwierzę wysłać nagonkę by polowanie było owocne czy który byk był zbyt
słaby by przeżyć o własnych siłach. Zazwyczaj.
Po odpowiedzi Waia kossith odwrócił się od chlopaka i zaczął iść dalej w
kierunku rzeki. Ścisnął mocniej sakwę, którą niósł i zarzucił ją sobie
na ramię.
- Tylko gdy miało się nie przeżyć. - Omijając kolejne drzewa z uwagą
zastanawiał się nad "krolami". Zamyślony zaczepił przypadkiem workiem o
drzewo.
- Hm… - Wyszarpał go gwałtownie i chwycił za gałąź by ją złamać w pół
mocnym ruchem by nie przeszkadzała mu w drodze powrotnej oraz żeby
wyładować frustrację, że zaczepił o wystający fragment. Patrząc na
pokruszoną korę i drewno leżące na ziemi zaczął mówić bardziej do siebie
niż do Waia.
- Jeden człowiek nie podbije ziemi, król to nie człowiek? - Dla Avry to
była zagadka, jak jeden osobnik mógł sprawować władzę nad całą resztą
gatunku? Starszyzna składała się z kilku doświadczonych życiem byków,
doradzali i pomagali. Razem mogli wszystko pokonać, wytrzymać każdą
lawinę. Kossithowi brakowało wyobraźni by zobaczyć w myślach jak jeden
osobnik, w dodatku człowiek, może rządzić innymi. Obejrzał się przez
ramię na chłopaka, który szedł za nim z rośliną w dłoniach. Oczy mu się
świeciły delikatnie gdy rozglądał się za innymi roślinami. Przez chwilę
poczuł ciepło patrząc na uśmiech Waia.
- Król jest silny? Gdyby zaatakował wioskę zdobyłby ją sam? -
Barbarzyńca się zastanawiał jakiego typu wojownikiem musi być ten
'król', skoro w dawał radę sam podbijać tereny i zmuszać inne klany do
sojuszu. Czy dałby radę takiemu wojownikowi? Czy stanowiłby wyzwanie,
czy kossith poczułby radość z walki?
Las się przerzedzał, coraz więcej światła przenikało przez korony drzew a
ścieżki stawały się przyjaźniejsze dla rogów mężczyzny. Wychodząc
powoli na światło oczy kossitha rozjaśniły się dając jadowicie żółty
odcień swojemu spojrzeniu. Wciągnął powietrze mocno do płuc i wolno je
wypuszczał. Zapach trawy i lasu mieszał się z wonią strumienia, który
było już widać niedaleko. Wiatr nie był silny i leciał ze strony wioski,
plątał się między pojedynczymi kosmykami smolistych włosów mężczyzny.
Rozejrzał się po okolicy, żadnych ludzi, żadnych większych od dłoni
zwierząt. Żadnego zagrożenia. Gdyby nie wrażenie, że dzień jest
nienaturalnie spokojny Avra może by się nawet uśmiechnął na ten widok.
Wish - 2018-09-27, 17:44
Podbiegł
dwa kroki aby nie zostawać zbyt bardzo w tyle. Nadal jednak szedł za
kossithem, nie wyrównał z nim kroku. Raz, że chodził po prostu o wiele
wolniej, dwa, że nie było zbytnio na to miejsca. Poza tym, byli w lesie a
więc wszędzie były drzewa, krzewy a co za tym idzie i gałęzie. Obawiał
się, że Avra znowu zranić się w jeden z swoich rogów a to.. mogło się
skończyć tragicznie dla każdego kto byłby blisko niego. Lepiej było
trzymać się parę kroczków za nim.
- Och. – Nie wiedział co więcej
powiedzieć czy jak poprawnie zareagować. Wychodziło na to, że jego
kompan za młodu miał nie przeżyć. A jednak mu się udało, utarł pewnie
tym nie jednej osobie nosa.
Odskoczył na bok unikając opadających liści, kory i rzuconej gdzieś w bok gałęzi. Zdziwił się na kossitha słowa.
- Sam? Chyba nie ma takiej istoty, która mogłaby wygrać sama z wojskiem. – Zamyślił się. Chciałby to dobrze wytłumaczyć Avrze, ale zdawało mu się to bardzo trudne. -
Kiedyś, w dalekiej przeszłości, były plemiona. I aby miały one więcej
ziem to łączyły się razem. Aby zjednać sobie wszystkich ludzi spomiędzy
plemion wybierano jednego człowieka, który był przywódcą czyli właśnie
królem. On miał ostateczne zdanie, ale słuchał tych, którzy mu doradzali
i zawsze starał się być bezstronny. Takie podejście pomagało
rozstrzygnąć każdą kłótnię, ale też i przeciwstawić się plamieniom,
które się nie poddały pod władanie króla czy atakowały ziemie, które do
niego należały. Król sam nie walczy, powołuje ludzi do wojska i ci
ludzie walczą w jego imieniu za swój kraj, o to aby każdy w ich
domostwie, wiosce czy królestwie mógł żyć spokojnie. Tak to przetrwało
do dzisiejszych czasów, tyle tylko, że teraz bycie królem jest
dziedziczone po krwi, czyli pierworodny syn władcy powinien zostać jego
następcą. No i już od dawna mamy ustalone granice państw. W ten sposób
każda wioska wie, pod którego władcę podlega, komu ma płacić podatki
itd.
Doszli na polanę, która znajdowała się tuż przy rzece. Nie było tutaj
żywego ducha, ale liście szumiały i sprawiały wrażenie, że ktokolwiek by
tutaj nie przybył nie czułby się samotny. Woda szeptała do Waia,
zachęcała go aby podszedł, zbliżył się i jej dotknął, zanurzył się w jej
zimnym nurcie. Kusząca propozycja, ale wiedział, że nie mógł tego
zrobić. Pod jednym z drzew rozłożył swoją skórę z zdobyczami, usiadł
obok niej i zaczął je przeglądać.
- Daleko stąd jest twój dom?
AnvE'lyn - 2018-09-28, 07:47
Kossith
wysłuchał uwaźnie młodzieńca po czym parsknął głośno. "Taki 'król' a
sam nie walczy." Kieruje swoim klanem i wydaje mu polecenia a sam nie
bierze w nocy udziału. Starszyzna zawsze brała udzial w każdym zadaniu
jakie przydzieli klanowi. Każdy byk jest silny i może pomóc swoimi
umiejętnościami, nikt nie stoi bezczynnie gdy inni ciężko pracują lub
walczą o swoje. Jak lud może walczyć za kogoś kto tylko nimi dyryguje i
przydziela zadania nie pomagając w nich? Mężczyzna pokiwał głową na
boki.
- Ludzie są dziwni... - Depcząc wysuszoną trawę niemalże przy samej
niskiej skarpie nad rzeką kossith szukał wzrokiem łagodnego dostępu do
wody. Stanie po pas w wodzie chciał spełnić w ostateczności, nie
przepadał za wodą. Zdecydowanie wolał twarde powierzchnie, które nie
otaczały go nagle tylko utrzymywały swoją formę od początku do końca.
Nie lubił mieć krępowanych ruchów przez wodę. Po chwili rozglądania się
po brzegu westchnął ciężko, nie ma innej opcji. Musiał wejść do wody.
Odłożył sakwę na brzeg skarpy, wybrał punkt gdzie woda była nieco
spokojniejsza, a główny nurt przemykał bokiem. Spojrzał na chłopaka,
który ułożył się przy drzewie i oglądał swoje rośliny.
- Za daleko. Nic po nim nie zostało. - Gdyby chciał mógłby uciec, choć
tropienie go w taką pogodę nie byłoby najmniejszym problemem kossith
zastanawiał się czy by go gonił. Wczoraj miał szansę uciec, a on został.
To było jedną z wielu niezrozumiałych dla niego rzeczy, z jego oddaniem
się za tłum nic nie znaczacych ludzi na czele. Nie wiedział co nim
kierowało wtedy, ale wciaz był pod wrażeniem jego zachowania. Jeszcze
ten wzrok gdy go zatrzymywał, by nie szedł do wioski... Jego ciało
zareagowało na te wspomnienia, spodnie wyraźnie wypukliły się na środku.
Ignorowanie części, która żąda spełnienia nie było łatwe dla kossitha,
ale na pewno łatwiejsze od uspokajania się w pełni szału bojowego.
Odwrócił się do strumienia, ściągnął pas z bronią i odłożył wzdłuż
krawędzi brzegu. Zawsze blisko, nie wiadomo kiedy się mogła przydać.
Spodnie zostawił na sobie, do stosu dołożył buty i zszedł po stromej
płaszczyźnie do zimnej wody. Avra syknął gdy poczuł jak lodowaty nurt
wbija w niego swoje igły.
- Mówiłeś... - zakrzyknął do Waia. - ...Twoja wioska. Masz ją za dom? -
Woda sięgała mu trochę poniżej kolan, przynajmniej przy samym brzegu.
Oswajając się z inną temperaturą sięgnął po swoją poplamioną i
podziurawioną koszule. Woda zmieniała zabarwienie z lekka przy samym
materiale, szybko rozpraszając się wraz z oddalaniem się od źródła
plamy. Barbarzyńca musiał wyglądać wyjątkowo zabawnie. Masywny rogaty
mężczyzna stojący w zimnej wodzie po kolana, próbujący zmyć plamy z
koszuli pocierając nią w wodzie.
Wish - 2018-09-28, 10:37
Uśmiechnął
się pod nosem siadając na trawie. Czy byli dziwni? Czy może kossitha
plemię i sposób wychowania było dziwne? Nie jemu było to oceniać. Nie
należał ani do jednych ani do drugich a przynajmniej nie w całości, więc
nie czuł odpowiedzialności walczyć za ich godne imię w każdej sprawie.
Swoją drogą, nie przepadał za obecnym królem. Był stary, ale lubił
rządzić twardą ręką. Jego bogobojność sprawiała, że wszystkim, którzy
nie wierzyli lub nie byli ludźmi żyło się dość ciężko. Wielu czekało
kiedy jego syn wstąpi na tron. Młody mężczyzna o pszenicznych włosach
zawsze czarował tłum swoim uśmiechem i odwagą. Podobno mają z jego
panowaniem przyjść pewne zmiany. Ciekawe czy na lepsze czy gorsze.
- Przykro mi. – Przestał układać
rośliny i sprawdzać ich wygląd. Przymknął oczy i pozwolił aby wiatr
rozwiał mu włosy. Pogoda była przyjemna. Czy mógłby cieszyć się tą
chwilę? Nie mieć na końcu głowy myśli, że ten stojący w wodzie po pas
zamordował połowę jego wioski. Przestać się martwić co stanie się za
chwilę czy parę dni. - Mieszkali z wami inni? W sensie, ktoś z innego gatunku?
Wziął w rękę małą gałązkę z liśćmi w kształcie serduszek. Było ich całe
mnóstwo, chociaż gałązka była niewielkich rozmiarów. Obrócił ją pod
słońce kilka razy i uśmiechnął się sam do siebie – ten łup bardzo go
cieszył. Oparł się plecami o drzewo i przymknął oczy, ale roślinę nadal
trzymał między palcami.
- Tak, mam ją za dom. – Tym razem
to on zdawkowo odpowiedział. Na pewno w tamtym miejscu nie żyło mu się
równie lekko jak ludziom, ale czy gdzieś takie miejsce na niego czekało?
Może gdyby żył w dużym mieście gdzie różne gatunki mieszają się.. Może.
Do jego uszu ciągle dopływał magiczny dźwięk wody. Chociaż siedział dość
daleko to ta ciągle go do siebie zapraszała, niczym spragniona go
kochanka. Było to przyjemne a zarazem drażniące gdzieś pod skórą, bo
wiedział, że nie mógł przystać na to zaproszenie. A bardzo by tego
chciał. Otworzył oczy aby spojrzeć na Avrę. Byłoby mu o wiele łatwiej
gdyby zdjął koszulę i ją po prostu przeprał. Albo kupił nową. Lub w
ostateczności pocerował tą którą ma, ale to już byłoby zaszywanie dziury
na dziurze. Ile ten mężczyzna musiał przejść?
- Długo podróżujesz?
AnvE'lyn - 2018-10-09, 10:33
Ciało
Avry przyzwyczajało się do lodowatej temperatury powoli. Mocując się z
obecną koszulą mało jej nie porwał bardziej, ostatecznie czując
frustrację zdjął ją, na chwilę zatrzymując się przy rogach by nie
zaczepić materiałem o nie. Słońce przyjemnie grzało jego popielatą,
pooznaczaną bliznami skórę. Kossith na moment przerwał pracę, obrócił
się do słońca i wyciągnął dodatkowo szyję w górę przymykając oczy.
Czując ciepłe promienie słoneczne na sobie mało nie zamruczał. Mężczyzna
odetchnął głęboko zapachem wody i wrzucił koszulę do wody by zacząć od
nowa trzeć materiał.
- Nie przypominam sobie bym widział innych w klanie, nasza osada była na
uboczu góry. Nikt tam się nie zapuszczał z własnej woli. - Wyciągnął
materiał z wody i spojrzał na niego rozciągając koszulę przed sobą, woda
ściekała z niej z powrotem do strumienia z charakterystycznym odgłosem.
- Hm.. - Dziura, dziura, plama, dziura, kiepski szew, w pół starta
plama, dziura na plamie. Kiwnął głową nie odrywając wzroku od materiału.
Koszula niemalże jak nowa. Barbarzyńca podszedł do brzegu i wspiął się
po nim na trawę. Podniósł swój pas i sakwę drugą ręką, ruszył w stronę
chłopaka ze swoimi rzeczami. Przyglądał się okazyjnie co robi Wai,
wyglądał na zadowolonego wśród swoich roślinek. Oczy mu błyszczały i
miał lekkie rumieńce, widocznie pobyt w takiej okolicy mu sprzyjał.
Odłożył rzeczy na ziemi poza koszulą, którą zawiesił na niższej gałęzi
drzewa by wyschła. Rozejrzał się po okolicy raz jeszcze, zbyt spokojnie
jak dla niego. Gdy uznał, że naprawdę nic nie widać dziwnego usiadł na
ziemi niedaleko młodzieńca i oglądał jego pracę. Przeróżne roślinki
spoczywały na skórze przed chłopakiem, część już poukładana część
jeszcze w drobnym chaosie. Pytanie Waia sprawiło, że kossith nie do
końca wiedział co mu powiedzieć. Zaczął się zastanawiać na głos nad
odpowiedzią.
- Nie wiem właściwie.. Czy minęło kilka czy kilkanaście lat? - Uniósł
spojrzenie z ziół na ledwie widoczne w oddali góry. Ruchem głowy wskazał
na linię horyzontu, gdzie chowały się białoszare szczyty pełne
wspomnień dla Avry.
- Stamtąd przybyłem. Droga mi się nie dłuży, choć więcej jest wciąż
przede mną. - Podrapał się po zaroście i położył się na brzuchu, chłonąc
słońce swoim grzbietem. Wiatr z lekka ciągnął go za włosy od czasu do
czasu, a dźwięk wody i lasu koił zmysły. Rzucił okiem na Waia gdy poczuł
jego zapach, bardzo podobny do woni strumienia, ale z tym ciepłym,
pociągającym elementem. Rzeczywiście, było tu przyjemnie...
Wish - 2018-10-10, 13:32
Uśmiechnął
się kiedy otworzył oczy a rogacz zdejmował koszulkę. Jakby posłuchał
jego myśli. Chociaż nie wyglądał na zadowolonego. Te jego rogi były
imponujące, ale o dziwo wrażliwe. Czyżby były całe unerwione? Dziwne. Z
tego co pamiętał kozie rogi były niczym paznokcie – można było nimi
trzeć a nie czuło się bólu. Wai aż miał ochotę o wszystko się wypytać,
ale nadal trochę obawiał się nieznajomego. Jeżeli to był jego czuły
punkt, to mógł nie chcieć o nim mówić a już nie było co mówić o tym, że
to było pytanie z tych, które odpowiedzią mogły wskazać na to jak zrobić
mu krzywdę.
- Nikt was nie odwiedzał? Z powodu, że było ciężko do was dotrzeć przez góry? –
nie wiedział jak ładniej zadać to pytanie, bo wiadomym było, że inną
opcją było to, że mogli na siłę się odseparować. Podobno są takie
wioski, że za życie w spokoju z dala od wszystkich mogą.. zabijać. Z
drugiej strony, Avra powinien się cieszyć, że przynajmniej miał miejsce,
do którego mógł przynależeć. On nie miał tego szczęścia. Po pierwsze,
jest mieszańcem, dla takich nigdzie nie ma miejsca. Po drugie, rusałki
nie mają swoich osad, prowadzą samotny tryb życia. Po trzecie, ludzie
robią się coraz bardziej nieufni do innych ras. Gdzie on miał znaleźć
swoje miejsce? Nawet jeżeli uważał wioskę za swój dom, to były to raczej
ciężkie wspomnienia.
Odłożył wszystkie rośliny i zioła a potem przejechał zaraz za kossitha
wzrokiem dookoła. Nie wiedział co mu się tutaj nie podobało. Było
spokojnie i cicho. Zupełnie inaczej niż w mieście. W powietrzu unosił
się lekki, rześki zapach kory, mokrej trawy i żywicy. Słońce przyjemnie
grzało. Czego było się tutaj bać?
- Więcej? Chcesz iść dalej? Dokąd masz zamiar zmierzać? –
zadał to ostatnie pytanie nie zdając sobie sprawy z tego ile strachu w
nim budziło. Avra chciał przeć przed siebie a to oznaczało, że i on
będzie musiał opuścić tą malowniczą okolicę, z której jeszcze miał
niedaleko do swojej chatki. Czy naprawdę musi porzucać te strony, które
zna? Co go czeka w przyszłości? Zadawał sobie te pytania patrząc jak na
popielatej skórze barbarzyńca powoli wysychały od ciepła krople wody.
AnvE'lyn - 2018-11-14, 21:25
Kossith
leżał spokojnie, skupiając się na promieniach słońca, które rozgrzewały
jego grzbiet równomiernie. Pokręcił głową na boki. Do wioski nigdy nie
przychodzili obcy, rzemieślnicy jedynie schodzili z góry na trakt by
sprzedać skórę i skórzane wyroby innym handlarzom. To był ich jedyny
kontakt z innymi rasami.
- W naszej wiosce nie było miejsca dla obcych. Wymagające warunki gór. -
Poprawił układ swoich rąk unosząc głowę bardziej do góry i ziewnął
potężnie odsłaniając zęby. Choć jego ciało zazwyczaj o tej porze dnia
zażywało wysiłku w postaci szykowania się do masowego mordu, obecnie się
nudził i w efekcie chciał spać. Zachować energię na następny raz.
Usłyszał ciche brzęczenie w pobliżu, otworzył oczy i zaczął obserwować
drobnego żuka, który przechodził dość blisko jego ręki. Owad próbował
się wdrapać na wysuszonego liścia. Długo myślał czy odpowiedzieć Waiowi
na to pytanie czy zostawić milczenie. Dokąd on zmierzał? Zawsze szedł za
ludźmi, za ich ciężkim smrodem. Chciał wybić ich wszystkich by żadna
wioska nie została splądrowana już nigdy więcej. By ludzie nie stanowili
zagrożenia dla innych. Głos chłopaka lekko zadrżał, przez co Avra nie
do końca chciał odpowiedzieć by go znowu nie straszyć. Mimo to wciągnął
powietrze, zabarwione ciepłym zapachem mieszańca i ziół, do płuc i
zebrał się na odpowiedź.
- Przed siebie, do kolejnej wioski. I jeszcze następnej. -
Popielatoskóry nie odrywał swojego spojrzenia od lśniącego owada przed
sobą, który teraz zmagał się ze swoim ciężarem znajdując się na
grzbiecie. Wyciągnął dłoń przed siebie i wbił palec w piach obok żuka,
by ten użył go jako wspornika.
Wish - 2018-11-16, 16:28
Czyli
byli odseparowani, chociaż odpowiedź towarzysza nie dawała
jednoznacznie odpowiedzi na to czy odseparowali się sami z własnej woli
czy to tylko warunki przyrodnicze tak ich urządziły.
- Jak tam jest? W górach. Inaczej jak tutaj? –
usiadł bokiem opierając się o drzewo i spoglądając na kossitha. Nigdy
nie oddalał się zbyt bardzo od wioski, właściwie prawdopodobnie teraz
był najdalej od niej w całym swoim życiu. Nie wiedział jak było w górach
czy nad morzem. Znał tylko pogodę jaką widział w tej okolicy, a która
aż tak bardzo się nie zmieniała, bo dni dzieliły się jedynie na te
słoneczne i deszczowe a rok na część cieplejszą i zimniejszą. Nie były
to jednak jakieś wielkie wahania temperatur.
Wiatr zawiał mocniej zmieniając tym atmosferę miedzy nimi. Luźna rozmowa
cały czas szła w jedną stronę, aby dowiedzieć się po co to wszystko
Avra robi. Dlaczego nie może sobie odpuścić? Dlaczego nie postanowi żyć
dalej spokojnym życiem? Czemu ma aż taką chęć mordu? Wai był młody,
wierzący w pewne piękne ideały, niewinny i szlachetny. Dla niego
zachowanie nieznajomego było nie do pojęcia. Kto obiera takie czyny na
formę swojej żałoby? Dlaczego za to, że kossith cierpiał miała cierpieć
cała rasa ludzka? Tak, ludzie byli krótkowzroczni, bojaźliwi i
bezczelni. Zadufani w sobie, chcący za wszelką cenę spełnić swoje
marzenia. Ale żeby za to co zrobiła garstka – chociaż to była zbrodnia,
więc coś nie wybaczalnego – mieli płacić wszyscy?
- Nie myślałeś o tym aby poszukać takiej
wioski jak twoja? Swojej rasy? Pewnie nie będzie to łatwe, ale czy nie
lepsze? Powinieneś się cieszyć, że możesz zamieszkać między podobnym
tobie. Na pewno by ciebie przyjęli. - mówił spokojnie, jakby
obawiał się, że Avra na taki pomysł wybuchnie i będzie chciał mu zrobić
krzywdę. A może tak naprawdę dlatego, że nie wiedział czy takimi słowami
go nie rani? Może jego odseparowanie miało na znaczeniu coś więcej niż
tylko zemstę.
AnvE'lyn - 2018-11-16, 22:50
Chrobot
niesiony przez żuka nasilał się wraz z jego próbami wstania. Zaczepił
jednym odnóżem i palec kossitha i pchnął mocno ślizgając się grzbietem
po piasku. Myśli mężczyzny odpłynęły w kierunku miejsca, które kiedyś
nazywał "domem". Góry...
- Góry są... - Mężczyzna zawiesił się szukając słowa, które odpowiednio by opisali obraz jaki Avra trzymał w sobie.
-... Ładne, ale bardziej. - Zmarszczył brwi czując, że to nie oddawało tego co tak naprawdę chciał powiedzieć.
- Nic ich nie ruszy. Są surowe, zimne, niezmienne. - Ostatnie slowa
powiedzial z dziwną miekką nutą w głosie. Czuł wołanie z ich strony,
choćby go zamknięto w lochach głęboko pod ziemią zawsze bez wahania
wskazałby dobry kierunek, w stronę skał. Chyba.. Tęsknił. W jego głowie
kwitły obrazy szarych półek skalnych i spękanych turni.
- Raz przy zgromadzeniu... Kobieta ze starszyzny mówiła, że każdy
kossith jest częścią góry. Że rogi... - Poruszył głową na to słowo,
jakby mimowolnie chciał podkreślić ich znaczenie. - ... są jej częścią,
tą żywą, która bije w środku każdej turni. - Uparty żuk wgryzł się w
palec kossitha i pomagając sobie odnóżami odzyskał upragniony pion.
Barbarzyńca lekko szturchnął piaskowy szczyt i przysypał owada z
wierzchu, za ugryzienie. Zrogowiaciały naskórek będzie mu teraz schodził
z palca. Avra przechylił głowę na bok by móc patrzeć na chłopaka gdy
mówił o innych z jego ludu. Jego miękkie wargi poruszały się delikatnie
przy każdym słowie. Oczy mężczyzny, zapatrzone, odbijały światło słońca
stając się jadowicie jasne. Choć głos Waia był wyjątkowo przyjemny, to
znaczenie słów jakie niósł ze sobą nie były miłe. Wcale. Warknięcie
przecedzne przez kły zawibrowało w powietrzu przed barbarzyńcą. Avra
wstał, czarna ziemia przykleiła się do jego torsu. Ziarnka piasku
odrywały się i spadały na trawę w miarę jego ruchów.
- "Cieszyć"? - Wbił palce w grunt, lewą dłonią mało nie zmiażdżył właśnie odkopującego się żuka.
- "Przyjęli?" - Spojrzał na Waia, czuł że wzbiera się w nim gniew. Tors
mężczyzny ciężko poruszał się przy każdym oddechu. Szkarłatne dłonie
gładziły go po policzku delikatnie. Głos miał szorstki, niemal warczał
przy mówieniu.
- Kossith nie "cieszy się" na myśl o mieszkaniu w innym plemieniu, nie
"cieszy się" gdy po porażce jaką była niemoc obrony własnego domu ma iść
kulić się do czyjejś chaty. - Avra wstał i zaczął chodzić wkoło by
pozbyć się wzburzenia jakie w nim rosło, niewiele pomagało.
- Żadne. - Zaczął, kładąc duży nacisk na kolejne słowa. - ŻADNE plemię
nie przyjmie tchórza, byka, który nie umie chronić klanu. To jest tylko
ciężar, słabych zostawia się na śmierć, a nie chroni. - Zęby kossitha
zaczęły się pokazywać coraz bardziej w raz z jego złością, podwójne kły
błyskały w słońcu. Opuścił łeb nieco w dół i zaczął bardziej mówić do
siebie niż do Waia robiąc kolejne koło wokół losowo rzuconego punktu
nieco dalej od miejsca w którym siedział chłopak.
- Gdyby zaatakowano wioskę.. Tchórz zostałby zabity jako pierwszy. -
Przystanął w miejscu i spojrzał na swój cień, dumnie zakrywający duże
połacie ziemi.
- By nie splamił strachem innego plemienia, nie przyniósł złego losu. Ty
ocaliłeś swoją wioskę oddając siebie w zamian... - Uniósł zmętniałe
spojrzenie wyżej i spojrzał na mieszańca. Jego głos był cichy, słowa
wyraźnie ciążyły kossithowi. Był zły na ludzi i... na siebie.
- ...Mi nie dano nawet zginąć ze swoją. - Avra stał bez ruchu przez
kilka minut, po czym odwrócił się w stronę strumienia by przejść do jego
brzegu i przysiąść na skarpie.
Wish - 2018-11-17, 18:04
Wai
czekał w napięciu jak Avra zakończy swoje zdanie. Chciał usłyszeć jak
było gdzieś indziej, gdzieś daleko stąd. Dzięki temu mógłby chociaż na
chwilę poczuć się jakby tam był, prawda? Oczekiwał jakiś magicznych
opisów, które pozwolą mu sobie to wszystko wyobrazić. Mężczyzna
postanowił jednak być bardzo zwięzły w opisie, nawet trochę za bardzo.
Dlatego trochę opadły mu ramiona z rozczarowaniem. Przejechał dłonią nad
swoimi ziołami, a zatrzymała się ona w momencie kiedy pod nią
znajdowały się rozłożyste poszarpane liście. Potarł między palcami jeden
z nich a w powietrzu uniósł się słodko-kwaśny zapach. Niektóre kobiety
lubiły pocierać te liście o swoją szyję chcąc pachnieć jak one.
- Jest tam podobnie jak tutaj? Też macie takie lasy i rzeczki?
Ciekawiej zrobiło się kiedy starszy wspomniał o rogach. One Waia mocno
interesowały. Opowieść kobiety należącej do starszyzny mogła być
wspomnieniami przekazywanymi z pokolenia na pokolenie pochodzącymi z
dawnych czasów. Niektóre gatunki były bardziej połączone z żywiołami niż
to teraz mogło się wydawać. Jak jego własny z wodą.
- Ci, którzy zajmowali się magią potrafili manipulować ziemią? Skałami?
Liść wypadł mu spomiędzy palców kiedy usłyszał warkot. Spojrzał
spłoszony na Avrę. Postąpił głupio. Nie znał jego gatunku ani plemienia,
co mógł wiedzieć? Jak mógł być tak pewien swoich słów? To o czym mówił
było typowym ludzkim zachowaniem. Oni w zgromadzeniach czuli się
bezpieczniej, a im było ich więcej tym dla nich lepiej.
- Posłuchaj. – zamilkł i skulił
się słysząc jak kossith podnosi na niego głos i zdenerwowany podnosi
się. Oczywiście w pierwszej kolejności Wai przeraził się, że powtórzy
się to co się stało wczoraj między drzewami. Nie chciał być znowu w
takiej samej sytuacji. Zdawać się jednak mogło, że byk panował nad sobą.
- Avra. – jego głos zabrzmiał
miękko i słodko w uszach rozmówcy. Działała jego magia i ciężko było
zauważyć, że na pewno była mocniejsza teraz niż w mieście. Woda zawsze
dawała mu energii. Z tego też powodu nie ruszył się spod drzewa. Był
mieszańcem, więc posiadał magię w sobie, ale nie oznaczało to, że mógł
ją kontrolować jak chciał. Gdyby teraz wpadł do rzeki to
najprawdopodobniej nie byłoby żadnej siły, która powstrzymałaby kossitha
przed zrobieniem mu krzywdy. - Nie znam
twojej historii, ale to, że los nie pozwolił ci wtedy umrzeć może nie
było najgorszą rzeczą na świecie? Poza tym, jestem pewien, że nie można
nazwać ciebie tchórzem. Przewędrowałeś taki kawał aż z gór samotnie.
Odkryłeś wcześniej nieznane dla swojej rasy tereny, stanąłeś do
niezliczonych walk. Zapewne zabiłeś więcej ludzi niż wykazywała ich
liczba kiedy napadli na twoją wioskę. – to ostatnie zdanie mówił z ogromnym smutkiem w głosie. - Może już pora zaprzestać?
Czy wierzył, że tą przemową uda mu się coś zmienić? Na pewno miał
nadzieję. Nie chodziło o to, że chciał bronić ludzi, on był po prostu
przeciwko rozlewowi krwi, niezależnie od rasy.
AnvE'lyn - 2018-12-10, 03:32
Ciało
barbarzyńcy ciężko opadło na wilgotną trawę przy strumieniu. Co wyższa
trawa drażniła jego skórę na plecach, ale nie zwracał na to uwagi. Całe
jego zainteresowanie teraz zajął on. Głos chłopaka sunął ku niemu zza
jego pleców, był jak gładki, letni deszcz. Zatrzymujący się na ustach i
wkradający się do środka by zaskoczyć słodyczą. Włosy na karku kossitha
zjeżyły się z mieszaniny emocji jakie obecnie czuł. Gniew i pragnienie,
rozczarowanie i naiwne patrzenie w przyszłość, które podsuwał Avrze głos
mieszańca. Kossith przechylił głowę na bok gdy jego twarz przeciął
niechętny grymas. Chłopak po części miał rację, choć mężczyzna nie
chciał tego przyznać. Przeszedł wiele terenów, więcej niż jego własny
klan, który trzymał się lodowych skał jak ludzkie dziecko matczynej
spódnicy. Zabijał i żył ze świadomością ilości wiosek zostawionych za
sobą, ale... To wciąż za mało by zmył z siebie miano tchórza. Obrazy
krwi jego rodziny wsiąkającej w chciwy, jałowy piach wypełniały niemal
każde jego sny. Dźwięki walki i ryki umierających byków budziły go i
tuliły do snu równie często. Uczucie stygnącego, ciała jego siostry
prześladowało go przy każdym kolejnym zabitym człowieku. Jej puste,
mokre od łez oczy... Avra zaczął drżeć, mięśnie na jego plecach napinały
się tańcząc pod powierzchnią popielatej skóry zdobionej bogato bliznami
każdego starcia. Jego wzrok utknął na własnej dłoni, na paskudzącej się
wielokrotnie, wciąż bolesnej bliźnie po włóczni, jaką go przybito do
ziemi. Nie mógł nic zrobić by ją ocalić, by jej pomóc...
- Nie. - Kossith z głuchym odgłosem uderzył mocno pięścią w ziemię obok
siebie, pokładając i miażdżąc rośliny pod swoją ręką. Czuł mokrą ziemię i
zgnieciony miąższ grubszych łodyg, który przyklejał się do jego
szorstkiej skóry. Te obrazy były zbyt silne by o nich zdołał
kiedykolwiek zapomnieć. Nawet gdyby naprawdę tego pragnął. Nie chciał o
tym myśleć, nie chciał widzieć, czuć tych wspomnień. A jednak żywił się
nimi, karmił swoją zemstę i dzięki nim każdego dnia parł dalej naprzód.
Uniósł głowę wyżej i utopił swoje spojrzenie w wodzie, zapatrzył się w
jaki sposób ona odbija światło, jak się nim bawi i rozbryzguje na boki.
Zupełnie jak krople, których kolor jest zbyt znany barbarzyńcy. Zagryzł
swoje usta przebijając wargę, słodko-gorzki smak rozlał się na jego
języku. Usłyszał śmiech uprzedzający delikatny dotyk czerwonej dłoni na
swoim policzku. Wbił paznokcie w miękki grunt pod sobą i cicho
powiedział przymykając oczy i odganiając swoje upiory.
- Koniec jest jeszcze daleko.
Wish - 2018-12-10, 13:40
Widział,
że Avrą wstrząsały emocje. To był podobny stan jak wtedy między
drzewami. Jakby coś do niego przemawiało, podjudzało go do złego. W
innych momentach mogli normalnie rozmawiać, a przynajmniej tak się
młodszemu wydawało, ale nie kiedy wchodziła złość na scenę.
Wai nigdy nie miał dużo styczności z innymi osobami. W jego mieścinie
nie było różnorodności rasowej, ci którzy byli tylko przejazdem nie
zaglądali do jego chatka a ludzie przychodzili tylko wtedy kiedy coś od
niego chcieli. Nauczył się jednak ich obserwować. Może i nie był w tym
mistrzem, ale zdawało mu się, że potrafił sporo zrozumieć. A jego
intuicja podpowiadała mu, że kossith tak naprawdę cierpi. Złość jest
zastępstwem za smutek. Tęsknił za rodziną? Może za przynależnością do
grupy? Niektóre gatunki nie radziły sobie w pojedynkę, były równie
stadne co ludzie. Tak wiele było niewiadomych.
- Niekiedy nasze daleko wcale nie jest aż tak daleko jakby się nam to mogło wydawać.
Te słowa zawisły w powietrzu jak zapach zbyt ciężki dla małego
pomieszczenia. Wchodził w nich powoli, zmieniał atmosferę i był, ciągle
dawało się go odczuć. Chyba żaden z nich nie czuł się na siłach ciągnąć
tego tematu. Waiowi serce się krajało kiedy myślał, że za kilka dni nie
będzie miał wymówki aby mogli dłużej tutaj zostać i będą musieli ruszyć
dalej. Dla Avry bitwa się nie skończyła, chwilowo tylko nie miał
przeciwników.
- Chcesz zobaczyć coś ciekawego? –
powiedział już lżejszym tonem, zachęcając aby wyższy podszedł do niego.
Trochę to było straszne kiedy stanął nad nim i górował niczym góra nad
kwiatem. - Ukucnij. Spójrz, ten kwiat
kobiety często używają w zamian za drogie perfumy. Potrzyj o niego
delikatnie palcem a poczujesz jak ładnie pachnie. A jak weźmiesz ten,
-[b] podniósł jakiś, którego kwiat był szczelnie zwinięty i podstawił mu
przed usta [b]- dmuchnij delikatnie. – Kwiat powoli rozłożył swoje płatki pokazując różowo-czerwone wnętrze. - Ciekawe, prawda? Może się rozmnażać tylko wtedy kiedy są bardzo wietrzne dni, dlatego się otwiera. |
|